Kapitan: Kontradmirał Marek Kamowski
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

[II] Kwatery załogi

11 lis 2015, o 20:46

Obrazek

Część wypoczynkowa dla załogi. Poza zbiorowymi pokojami znajdują się tutaj także
pomieszczenia wypoczynkowe wyposażone w stoły do bilardu, automaty do gier oraz siłownia
i strzelnica. Wszystko czego żołnierzom potrzeba do chwili relaksu i odpoczynku.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

24 lut 2018, o 20:21

Poranek dla Rebecci raczej nie należał do najprzyjemniejszych bo pierwszą osobą jaką zobaczyła na Wiznie był Champ. Stojący obok jej koi tym razem jednak ubrany w uniform typowy dla technika Przymierza. Nie miał już jednak tego wyrazu twarzy jaki mu towarzyszył przez pierwsze tygodnie stacjonowania na tym statku. Chyba nawet się ogolił i ogarnął swój wygląd. Wydawał się być jakiś bardziej ogarnięty.
Wydał jej tylko kilka początków rozkazów jak przyszykowanie się i ogarnięcie bo nie ma całego dnia żeby ją niańczyć, a musi jej jeszcze przekazać całą resztę informacji związanych z operacją. Do tego musiała się jeszcze skontaktować z Zamirem, który prosił ją o krótką rozmowę. Raczej rzadko zdarzało się, że jej główny przełożony prosił o coś takiego. Zazwyczaj po prostu dzwonił i wykładał wszystko z mostu. Sytuacja musiała być troszkę bardziej skomplikowana niż zazwyczaj.
Kilka minut po tym jak już zaczęła się budzić mogła poczuć jak Wizna odpala wszystkie systemu i zaczyna powoli oddalać się Cytadeli. Długo tam stała więc nawet tak krótki przelot na Bekenstein było dla niej czymś dobrym. Szczególnie, że statek należał do dość nowych konstrukcji, a trzymanie go przy stolicy galaktyki tylko żeby stał mijał się z celem.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

25 lut 2018, o 11:35

Powrót na Wiznę był jej na rękę, bo nadmiar wolnego zwyczajnie jej nie służył. Nudziła się. Teoretycznie potrafiła sobie zorganizować czas, teoretycznie była w stanie znaleźć sobie zajęcie, nie zmieniało to jednak faktu, że znacznie lepiej czuła się mając do roboty coś konkretnego. Coś, co nie było tylko zapychaniem czasu, ale faktycznie zorganizowaną pracą, mającą jakiś cel, mającą poskutkować czymś... Czymś. Po prostu. Jakkolwiek więc Champ nie był osobą, przy której chciała się budzić - w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu - nie zmieniało to faktu, że w jakimś stopniu jego obecność ją cieszyła. Była zwiastunem zajęcia, a to na ten moment jej wystarczało.
Z westchnieniem zwlokła się z koi, dosyć szybko jednak w pełni ogarniając się do życia. Szybki, chłodny prysznic w jednej z łazienek otrzeźwił ją wystarczająco, by jeszcze raz dokonała w myślach przeglądu wydarzeń z ostatniego dnia i tego, czego przyszło jej się dowiedzieć. Do czekającego zadania była już przekonana w stopniu wystarczającym, by nie myślała o nim z nie wiadomo jaką niechęcią. Ba, gdzieś zaczynała pojawiać się też kiełkująca ciekawość. Sytuacja przedstawiona wczoraj przez trzech mężczyzn wykraczała poza standardy. Jak bardzo? Cóż, tego miała nadzieję się dowiedzieć.
Gdy okręt zadrżał znajomo, by w kolejnej chwili przy akompaniamencie znajomych pomruków ruszyć w drogę, Dagan była już w miarę gotowa, by ponownie dołączyć do Champa. Nie dołączyła jednak. Nie wątpiła, że major zamierzał przekazać jej informacje ważne - jego zdaniem pewnie wręcz najważniejsze - ona sama jednak miała nieco inny priorytet. Na omni-kluczu wciąż zalegała informacja od Altherry i to właśnie od tego Rebecca zamierzała zacząć. Poprzedniego dnia nie było na to czasu - szybkie spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy, pobieżne przejrzenie extranetu i zameldowanie się na Wiźnie było tym, co pochłonęło go w całości - teraz jednak nie było powodu, by zwlekała dłużej.
Opuszczając salę sypialnianą, połączenie z Zamirem wybrała już na korytarzu. Szybkim krokiem mijając rzędy drzwi - prowadzących do pokojów niemal identycznych z tym, który właśnie opuściła - zatrzymała się dopiero w jednej z sal wypoczynkowych. Było zbyt wcześnie, by ktokolwiek szukał tu rozrywki, co sprawiało, że chwili świętego spokoju nikt nie powinien jej tu naruszyć. Wskakując na jeden z mieszczących się tu stolików, oparła nogi na siedzeniu najbliższego z krzeseł i czekała, mimowolnie poprawiając mankiety munduru. Odkąd zaczęła służyć na Wiźnie, kontakty z komandorem Altherrą nieco jej się rozluźniły. Nadal podlegała pod niego, ale będąc na okręcie, znacznie bardziej zależała od Kamowskiego. To, że dostała od Zamira taką a nie inną wiadomość, było w jakiś sposób dziwne. To, że nie zafundował jej od razu standardowego monologu, epopei, którą miała tylko przeczytać i zatwierdzić, a nie komentować - jeszcze bardziej.
W zamyśleniu spoglądała więc teraz na mrugające rytmicznie światełko omni-klucza wskazujące na nawiązywanie połączenia. Nie miała w zwyczaju wyciągać wniosków przedwczesnych, ale jakieś już by się jednak przydały. Rozmowa z Zamirem, a potem kolejna - z Champem powinny coś rozjaśnić. Na to przynajmniej szczerze liczyła.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

28 lut 2018, o 20:39

Połączenie się z Komendantem nie zajęło zbyt długo. Szczególnie, że czekał na tą rozmowę od dnia wczorajszego. Nie mógł być jednak na nią zły. Z tego co mówił coś mu nie pasowało, a wolał nie kontaktować się z nią podczas spotkania z ludźmi co do których miał wyjątkowo negatywne odczucia. W końcu usłyszała bardzo znajomy głos Zamira.
- W końcu. Myślałem, że ”Czarni” już wysłali cię na misję.
Westchnął głośno mężczyzna. Rzadko, kiedy okazywał jakąkolwiek troskę wobec swoich przełożonych. Co ciekawsze mężczyzna użył dziwnego określenia na jednostkę, która zrekrutowała Daggan na tą misję. Nigdy o nich nie słyszała, a przecież miała wyjątkowe dostępy do baz danych Przymierza.
- Próbowałem się skontaktować z osobą, która mogłaby cokolwiek wiedzieć o tym całym Champie i jedyne co usłyszałem to żebym lepiej nie szukał. – Usłyszała delikatne stukanie palcami o biurko. Znała go już na tyle aby wiedzieć, że pewnie i tak szukał. – Przejrzałem dane z moimi dostępami. Większość informacji jest ściśle tajna. Oprócz jego zdjęcia z czasów, kiedy go rekrutowali do armii nie ma tam prawie nic. Chociaż udało mi się nakreślić dla kogo pracuje w rządzie.
Tutaj chwilę milczał, a potem na omni-kluczu Rebecci wyświetliła się nowa wiadomość z danymi dotyczącymi jej nowego przełożonego i trzeba było przyznać, że Zamirowi udało się zebrać tych informacji całkiem sporo pomimo tego co mówił. Major Aidan Champ miał niecałe trzydzieści lat na karku więc był wyjątkowo młody jak na swój stopień, jednak z tego co było tam napisane to przystąpił do wojska w wieku 16 lat, kiedy sfałszował swoje papiery oraz wszystko co dotyczyło jego w bazach danych Przymierza. Zainteresowało to grupę oddziałów specjalnych Przymierza i zrekrutowali go szybko do siebie. Tam słuch całkowicie o nim zaginął. Potem już tylko pojawiały się sporadyczne informacje w jakich operacjach brał udział.
- Pracujesz teraz z wyjątkowo niebezpiecznymi ludźmi Rebecca. Nie daj się zwieść ich zachowaniu. Wiem, że dopiero poznałaś tylko Aidana ale pewnie po drodze spotkasz wielu takich jak on. Ludzie jak on sprzątają burdel, który zostawia po sobie Przymierze. I to w każdy możliwy sposób.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

1 mar 2018, o 17:19

Brzmienie znajomego głosu w jakiś sposób uspokajało. Niezależnie, co głos ten miał jej do przekazania, Dagan niemal zawsze łapała się na tym, że samo słyszenie go dobrze na nią działa. Nie miała przy tym pojęcia, skąd to się bierze. To znaczy, jasne - miała kiedy się do Altherry przyzwyczaić, nawet przywiązać. Mimo tego, gdyby ktoś kazał jej nazwać uczucia, jakimi darzyła komandora, nieszczególnie by umiała. Tak, jak w przypadku Vince'a bez wahania mogła stwierdzić, że jest jej przyjacielem, tak Zamir był... Był. Użyłaby pewnie określenia lojalność, a w przypadku lepszego dnia może również wdzięczność, to jednak nie oddawałoby pełni obrazu. Obrazu, którego Rebecca zwyczajnie nie umiała przedstawić.
Nie zmieniało to faktu, że także teraz, w sytuacji raczej średnio komfortowej - przedstawione jej zadanie nijak nie zapowiadało się przecież na sympatyczne i bezproblemowe - głos komandora wywołał na jej twarzy nieznaczny uśmiech i sprowokował odetchnięcie z czymś w rodzaju ulgi. To nic, że sam Zamir był zaniepokojony. To nic, że rozmowa też nie miała być z rodzaju towarzyskiej pogadanki o pierdołach.
- Czarni? - Nawet w jakiś sposób kojący wpływ Altherry nie wyłączał jednak pracującego stale na najwyższych obrotach mózgu Dagan. Czerwonowłosa milczała przez dłuższą chwilę, po prostu słuchając, by potem kolejno chwycić się tego, co szczególnie zwracało uwagę. - O czym ty mówisz, Altherra? - Nie lubiła nie wiedzieć, a w tym momencie, choćby nie wiadomo jak się starała, nie mogła sobie przypomnieć by napotkała kiedykolwiek to określenie.
Kolejną chwilę poświęcając na przestudiowanie otrzymanych danych, zmarszczyła brwi lekko. Champ był... Cóż, był specjalsem, to się potwierdziło. Tylko, że przy tym nadal był inny, w jakiś sposób odmienny od tych zwykłych specjalsów. Mało było o nim wiadomo, gdzie znaleziska Zamira i tak robiły wrażenie - biorąc pod uwagę wszelkie klauzule tajności którymi, zgodnie ze słowami komandora, objęte miały być informacje dotyczące majora.
No i jeszcze ten komentarz. Czyżby się przesłyszała, czy w głosie Altherry faktycznie usłyszała troskę?
- Tym się zajmują, tak? - zapytała powoli. - Sprzątanie burdelu, to robią czarni. - Tu już pytajnika nie było, po prostu odpowiedź nasuwała się sama, wpasowywała się w układ jak doskonale pasujący klocek. Wyjaśniała też, dlaczego przedtem Dagan nie dane było o nich słyszeć - cała ich działalność w dużej mierze musiała przecież bazować na tym, że trzymali się w najgłębszym cieniu. Inaczej ich praca nie miałaby sensu.
Rebecca zamyśliła się, nieświadomie kołysząc lekko stopami w powietrzu.
- Wiesz coś o całym tym cyrku? - zapytała w końcu. Zdawała sobie sprawę, że Champ pewnie przebiera już nogami ze zniecierpliwienia, ale niezbyt ją to ruszyło. Miała chwilę świętego spokoju, pewnie jedyną okazję w najbliższym czasie, by porozmawiać z Altherrą i zamierzała to wykorzystać. On, w przeciwieństwie do większości, zwykle był szczery - jeśli tylko mógł. - Swift Militaries? KGA? - Rzucając drugim z określeń nie zastanawiała się, czy mogła je łączyć z nazwiskiem uprowadzonych rozmawiając z kimś, kto w sprawę teoretycznie zaangażowany nie był. Co więcej, niezbyt przywiązywała też wagę do tego, czy w ogóle mogła na ten temat rozmawiać. Nikt jej wprost nie zabronił? Nie. To wystarczyło. - Masz jakieś pojęcie, co to był za projekt? Jakieś plotki z samej góry? - Uśmiechnęła się przelotnie. Komandor z samej góry nie był, ale - jak każdy - miał swoje znajomości. Będąc zaś komendatem jednej z istotniejszych stacji badawczo-szkoleniowych Przymierza i liderem kluczowych projektów - takich, jak chociażby Cyborg - Zamir mógł tych znajomych mieć jeszcze lepszych, ważniejszych i bardziej znaczących niż Dagan mogła się spodziewać.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

11 mar 2018, o 18:18

- Wiem niewiele. Prawie tyle co nic. – To było naprawdę głośne westchnięcie. Altherra zawsze starał się być ze wszystkim na bieżąco. Przynajmniej jeśli chodzi o sprawy, które go interesowały. Wyglądało na to, że musiał się naprawdę zainteresować młodym Majorem i jego misją skoro tak długo gmerał w systemach by cokolwiek znaleźć. Zazwyczaj był skupiony tylko i wyłącznie na swoich projektach. Szczególnie nad „Cyborgiem”.
- Akurat o Swift Militaries mogę ci opowiedzieć. – No tak. Była to zwykłą firma, a nie jakieś super tajemnice z najczarniejszych archiwów Przymierza. – Wzbudziła zainteresowanie rządu, kiedy się przebranżowili ze zwykłej firmy produkującej broń na laboratoria starające się opracowywać bardziej futurystyczne projekty wojskowe. Stało się to, kiedy Thomas Swift trafił do zarządu. Według informacji, które trafiły do udziałowców obiecał on wzrost akcji spółki o pięćdziesiąt procent jeśli jego prośba zostanie zaakceptowana przez radę nadzorczą. – Parsknął śmiechem. – Akcje wzrosły o przeszło sto pięćdziesiąt procent. Duże kontrakty z Przymierzem. Wszystko szło dla nich na wyłączność. Ciekawe.
Zamilkł na chwilę. Pierwszy raz słyszała w głosie swojego przełożonego tak duże zainteresowanie tematem, który nie miał nic wspólnego z tym czym się zajmował. Jak widać był tak poświęcony swoim własnym projektom, że zapomniał jak bardzo może być interesujący świat, który go otaczał. A szczególnie tajne projekty Przymierza do których nie miał dostępu.[/color]
- Któryś z nich mówił, że to ma coś wspólnego z KGA? – Zastanawiał się przez chwilę analizując coś. Chyba też zastanawiał się jak odpowiedzieć na jej kolejne pytanie. Zajęło mu to dłużej niż powinno ale mogła usłyszeć jak szuka czegoś w bazie danych przez ten czas. Nawet zdążył cicho przeklął pod nosem. Chyba trafił na coś co mu się wyjątkowo nie podobało.
- Chyba wiem gdzie to wszystko zmierza Rebecca. – Kolejna przerwa. Chyba coś czytał. – Więc naprawdę im się to udało. Nie wierze. – Parsknął głośno śmiechem. - Przed wojną pierwszego kontaktu rozpoczęto pracę nad bronią biologiczną do eliminacji wrażliwych celów. Wyobraź sobie wirusa tak morderczego i szybkiego w działaniu, że zarażona osoba ginie w ciągu paru minut. Dodaj teraz do tego, że jest on zaprogramowany tak aby atakował tylko i wyłącznie jeden rodzaj DNA. Tylko jednej osoby. To całkowicie eliminuje potrzebę wyspecjalizowanych zabójców. – Usłyszała się jak drapie się po brodzie. – Projekt został wstrzymany ze względu na to, że działałby on tylko na ludzi. Jak widać chyba udoskonalili wersję oryginalną i działa też na obcych.
To tłumaczyło dlaczego wszystko było tajne przez ufne. Jeśli ktoś dostanie w łapy taki sprzęt to całkowicie zachwieje równowagę w kosmosie. Nikt nie mógłby się przed tym uchronić. Wystarczyłaby kropla krwi, włos no dosłownie cokolwiek co zawiera DNA i koniec. Nie ma ucieczki. Pewnie chcieli to odzyskać, wsadzić do KGA i zostawić na czarną godzinę.


Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

14 mar 2018, o 20:16

Słuchała z uwagą, a zmarszczki przecinające jej czoło stopniowo pogłębiały się. To, co usłyszała, nie mogło jej się podobać - nie w sensie merytorycznym. Cieszyła się, że Altherra miał jej coś do powiedzenia. Pasowało jej, że był w stanie cokolwiek jej wyjaśnić. Samo to, co jej powiedział, nie mogło już jednak budzić entuzjazmu. Wcześniej kołysząc luźno stopami w powietrzu, pod koniec monologu Zamira znieruchomiała niemal całkowicie, posępnie wpatrując się w ekran własnego omni-klucza.
Informacje o samej firmie Swiftów nie były szczególnie odkrywcze, ale - tak naprawdę - wcale nie miały być. Dagan nie spodziewała się po nich nie wiadomo czego, chciała zwyczajnie, po ludzku wiedzieć, z czym mają do czynienia. Przymierze współpracowało z nie jednym laboratorium zbrojeniowym, miało też własne instytucje z tej branży, w tym temacie Rebecca więc chciała po prostu znaleźć dla Swift Militaries miejsce. Ulokować ich gdzieś, na którymś ze schematów układanych we własnej głowie.
Zgoła inaczej miała się rzecz z samym przedmiotem sprawy, tą bronią, tym czymś, co miało zostać skradzione, a kradzież czego postawiła na nogi tych - przynajmniej w teorii - najlepszych, najsprawniejszych, najniebezpieczniejszych przedstawicieli Przymierza. Broń biologiczna nie była nowością, pracowano nad nią od wieków, stopniowo doszlifowując, robiąc bardziej zabójczą, ale też - finezyjną. Nawet jednak perspektywa takiej historii prac nie mogła sprawić, by informacje wygrzebane przez Zamira brzmiały dobrze - i mniej jak science fiction. Oczywiście, biologicznie to było możliwe, technicznie właściwie też. Mimo tego trudno było sobie wyobrazić coś tak precyzyjnego i zjadliwego. Wirus likwidujący jedną tylko jednostkę? Nawet uwzględniając margines błędu - czy to w kontekście chociażby bliźniąt jednojajowych, czy też zupełnie czegoś innego, przypadkowej zbieżności rozpoznawanych przez zabójczą cząsteczkę rejonów DNA różnych osób - koncepcja takiego zarazka brzmiała źle. Ale też dobrze. Zależało od perspektywy.
Milczała przez długą chwilę. Miała bardzo wiele rzeczy, o które chciałaby zapytać, nie sądziła jednak, by miała czas na dłuższe dyskusje. Szczerze mówiąc, była niemal pewna, że nie chcąc być zapraszana po raz kolejny osobiście przez majora - zapewne już solidnie poirytowanego jej lenistwem czy niesubordynacją - powinna ruszyć dupę już teraz.
- Zamir, czysto hipotetycznie... - zaczęła więc ostatecznie powoli, niemal cedząc słowa. Rzadko kiedy zwracała się do Altherry po imieniu, w tym momencie nie pamiętała, kiedy ostatnio. Zawsze był komandorem, komendantem, Altherrą albo, na specjalne okazje, starym. Teraz jednak Zamir przyszło samo i chyba nie brzmiało aż tak nie na miejscu, jak by mogło. Ostatecznie wiele razem przeszli, nie? Głównie w ramach ścian Mnemosyne, ale nadal - liczyło się. - ...jakie jest prawdopodobieństwo, że podpieprzając wirusa nasi nowi znajomi pozwolili sobie na więcej? Na przejrzenie naszych baz, na przykład? Ściągnięcie danych medycznych?
Zgodnie ze słowami Altherry, wirus mógł być łakomym kąskiem dla wszelkiej maści rasistów czy wichrzycieli politycznych, ale Dagan widziała tu też skarb dla zwykłych rebeliantów, buntowników z powołania, czy też po prostu kogoś wystarczająco cwanego, by się zabezpieczyć. To nie tak, że bazy Przymierza zawierały katalog informacji genetycznej każdego służącego żołnierza - czy raczej, Rebecca zwyczajnie nie wiedziała, nie była tego pewna. Była natomiast przekonana, że wojsko archiwizowało przynajmniej część takich danych. Część biblioteki genów swych soldatów. To mogło być przydatne - do określania skłonności chorobowych czy, pewnie częściej, po prostu identyfikowania poległych wtedy, gdy identyfikacja na oko nie była możliwa. Dagan byłaby szczerze zdziwiona, gdyby rząd o podobne informacje nie zadbał. Gdyby nie wpisywał do historii chorób - obok wszystkich katarków, złamanych rąk, nóg, pobytów w szpitalu i na rehabilitacji - także bardziej wrażliwych danych genetycznych swych pracowników. Jeśli zaś to robił, to wtedy... Cóż, mogli mieć problem. Także bardziej bezpośredni niż ten rozważany przez Altherrę. Złodzieje mogli pokusić się o rzucenie wirusem w turiańskiego prymarchę czy Widmo asari. Równie dobrze mogliby też jednak połaszczyć się na unieszkodliwienie któregoś ludzkiego posterunku. Albo wymordowanie sztabu. Co stało na przeszkodzie? Że co, że włamanie się do baz wojskowych nie jest łatwe? Nie jest. Nie bądźmy jednak śmieszni, na świecie pełno było ludzi - i nieludzi również - zdolnych wystarczająco, by sobie z tym poradzić. Poradzić sobie z Przymierzem tak, jak ona, Rebecca, poradziła sobie kiedyś z Cerberusem. Dagan była tego absolutnie pewna.
Altherry nie pytała o konkrety - tych nie mógł znać. Chciała po prostu wiedzieć, co myśli. Intuicja komandora była czymś, do czego się przyzwyczaiła, podobnie jak do jego perspektywy patrzenia na świat.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

16 mar 2018, o 19:20

- Raczej zerowe, a nawet jeśli by je zdobyli to nic nie mogliby z nimi zrobić. – Parsknął śmiechem. – Posiadanie wirusa to jedno uruchomienie go to całkowicie inna sprawa. Już nie mówiąc, że do zaprogramowania go wymagani są specjaliści, którzy stworzyli tą broń.
To już brzmiało lepiej. Wyglądało to tak jakby ktoś dał dziecku bawić się głowicą jądrową ale bez niczego co miałoby sprawić, że broń w ogóle zadziała. Wychodziło na to, że Przymierze chciało ja odzyskać za nim informacje o tym trafią do agencji innych ras rady. To mogło wywołać tak wielki skandal, że lepiej było nie wiedzieć jak może to zaszkodzić pozycji ludzkości wśród innych ras.
Szczerze mówiąc za bardzo się nie myliła z tym, że major postanowi ją zaprosić jeszcze raz. Pojawił się dosłownie jak duch gdzieś z tyłu ale nie przeszkadzał w jej rozmowie. Może i chciałaby ją skończyć ale nagle Zamirowi włączył się tryb dosłownie ojca.
- Bądź po prostu ostrożna. Jeśli jednak udałoby się im cokolwiek zdziałać z tym to nikt przed tym nie ucieknie. Nawet ty. – Westchnął. – Jesteś ważna dla projektu wiesz o tym prawda?
To pytanie zabrzmiało bardziej jakby chciał jej powiedzieć, że to ona jest dla niego ważna, a nie sam projekt. Zresztą to on ją zrekrutował za dzieciaka. To on się nią opiekował i pilnował by nic się jej nie stało. Chyba pierwszy raz była wysyłana na misję w którą wątpił komendant. Może i miał rację. Wcześniej wiedziała z czym idzie jej się zmierzyć. Tutaj dostali wsparcie tak wielkie, że mogliby przeprowadzić małą wojnę na jakiejś koloni.
Nagle poczuła jak coś uderza w jej ubranie. Na ziemi leżał Izraelski szekel. Nagle trafił ją kolejny. I następny. Champ rzucał w nią monetami ale się nie odzywał. Na twarzy też nie widać było poirytowania ale pewnego rodzaju wyraz twarzy, który dość wyraźnie mówił, że bawi go ta cała sytuacja.
- Odezwij się jak już wylądujecie na Bekensteinie. Informuj mnie na bieżąco.
Rzucił jeszcze mężczyzna za nim się rozłączył. Wtedy kolejna moneta trafiła ją w tył głowy. Mężczyzna czekał chyba na moment, aż w końcu przestanie rozmawiać i uśmiechnął się dość szczerze.
- Wiedziałem, że pieniądze w końcu zwrócą twoją uwagę.
Jego irlandzki akcent był jeszcze bardziej wyraźny. Jeśli mieli współpracować to już nie musiał udawać kogoś kim nie jest i zachowywał się swobodniej. Co sprawiało, że jego zachowanie było jeszcze bardziej surrealistyczne w tym wszystkim. Teraz jeszcze bardziej wydawał się w ogóle nie pasować do jednostki dla której pracował.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

19 mar 2018, o 21:19

Odetchnęła cicho. To ją w jakiś sposób uspokoiło. Może nie ostatecznie, nie w stu procentach, ale wystarczająco, by przynajmniej zepchnąć ten wariant zagrożenia na dalszy plan. Nadal mogła zginąć, zostać kaleką czy podzielić inny jakże radosny los wojskowych weteranów, którzy znaleźli się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Najwyraźniej jednak nie będzie to skutkiem działania wirusa, a, na przykład, bardziej znajomego pocisku, ładunku wybuchowego czy omni-ostrza. Dopóki ryzyko sprowadzało się raczej do skandalu politycznego aniżeli przedłużającej się agonii w ciemnym zaułku, dopóty Dagan była spokojna.
Na dalsze słowa Altherry natomiast nie do końca wiedziała, jak zareagować. To znaczy, to nie tak, że nie rozumiała troski - rozumiała, wiedziała, czym jest to uczucie i wiedziała, jak wiele ono znaczy. Doceniała je. Mimo tego jej własną, naturalną reakcją było sprowadzenie podobnego podejścia do żartu. Zbagatelizowanie. Zbycie mniej lub bardziej prostackim, aroganckim czy skrajnie beztroskim komentarzem. Dlaczego więc teraz jej to nie pasowało, dlaczego nie potrafiła tak do końca, w pełni sięgnąć po reakcje, które były dla niej naturalne? Dlaczego w którymś miejscu pojawiała się blokada - zaskakujący opór przed byciem niewychowaną gówniarą?
- Nie wiem, ale to miłe, co mówisz... tato - rzuciła więc tylko z nieznacznym rozbawieniem, bo wszystko inne zdawało się być zupełnie nieodpowiednie. Rebecca nie należała do ckliwych, nie odnajdywała się w tych całych melodramatach, ale słowa Zamira ruszyły jakieś czulsze struny.
Struny, które natychmiast napięły się na nowo, gdy z nieba zaczęły spadać pieniądze. No, prawie.
- Dam znać. I mimo wszystko postaram się nie zginąć - zapewniła więc krótko i choć nie oglądała się, doskonale wiedziała, kogo napotka. Kto zabawiał się teraz w mały miotacz jej rodzimej waluty. - Komandorze? - zawahała się jeszcze. Zaciskając zęby spojrzała na kolejną monetę, która, po odbiciu się od jej ramienia, zawirowała finezyjnie na podłodze. - Dziękuję - rzuciła krótko, w kolejnej chwili rozłączając się. Nie oczekiwała odpowiedzi.
- Jesteś chory - podsumowała natomiast obojętnie, przenosząc wreszcie uwagę z omni-klucza i monet na Champa. Skoro major przestał być tak bardzo oficjalny i wyjął ten kij z dupy, który częściowo towarzyszył mu w barze, to dlaczego ona miała silić się na większą kurtuazję? Ostatecznie oboje byli żołnierzami. To średnio szło z długotrwałym trzymaniem się savoir-vivre'u. - I skąpy - dodała więc, bez wahania schylając się po najbliższe monety, te, których podniesienie nie wymagało dalszych wędrówek po pomieszczeniu. Podrzucając kilka krążków w dłoni, uniosła lekko brew. - Co ja mam sobie za to kupić? Waciki?
Milczała przez krótką chwilę, spoglądając na Irlandczyka z umiarkowanym zainteresowaniem.
- Chciałeś ze mną porozmawiać - rzuciła po krótkiej chwili, dokładnie tak, jakby to ona posłusznie dotarła do pomieszczeń zajmowanych przez majora, a nie on uganiał się za nią.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

22 mar 2018, o 19:44

Wzruszył ramionami jakby nigdy nic. Przecież to nie była jego wina, że kobieta nie wykonywała rozkazów. Miała udać się na spotkanie, a zamiast tego postanowiła rozmawiać ze swoim przyszywanym ojcem. Champ wciąż nie wyglądał na złego, bardziej był zdziwiony. Może z raportów, które czytał na jej temat wyobrażał sobie bezmyślnego trochę autystycznego robota, który robi wszystko co mu się każę. Jak widać życie potrafiło jeszcze go zaskoczyć.
- Mnie nie pytaj. – Parsknął śmiechem. – Tylko tyle drobnych udało mi się zwieść po robocie w Tel Avivie. Pieprzony Mossad czasami nie potrafi nawet zająć się podstawami.
Rzucił w nią ostatnią monetą, którą miał w dłoni. Ta od razu trafiła ją w klatkę piersiową tym razem trochę mocniej niż wcześniej. Wytrzepał dłonie o siebie jakby właśnie wykonał jaką naprawdę ciężką pracę ale tak naprawdę po prostu obrzucić ją monetami jak jakąś tanią striptizerkę. W końcu westchnął i podszedł do niej trochę bliżej. Jakby nie patrzeć musieli wykonać typowy briefing przed misją. Szczególnie, że wymagała ona mocnej współpracy aby lokalna władza nie zauważyła ich ciężko zaplonowanego fortelu.
- No co ty nie powiesz? – Pokręcił głową. – Jestem teraz twoim przełożonym więc co cię dziwi w tym, że chciałem porozmawiać.
Wyciągnął z kieszeni wojskowego munduru paczkę papierosów. Potem już tylko usłyszała dźwięk otwieranej zapalniczki. Pomieszczenie wypełnił typowy aromat tytoniu. Niby nie można było palić od tak sobie wszędzie na pokładzie Wizny ale jego chyba mało to interesowało. Zresztą na statku chyba nikt nie byłby taki głupi żeby wchodzić mu w drogę, szczególnie teraz, kiedy Kamowski już wiedział kim jest. Tacy ludzie nie lubili, kiedy robiło im się problemy.
- Tutaj można palić? – Pomachał ręką przed twarzą. – Co ten goguś tutaj robi?
Dosłownie z nikąd wyszedł jeden członków projektu szarańcza. Wyglądał na bardzo wczorajszego. Chyba imprezował. Nie można mu się było dziwić. Spędzili tak dużo czasu zadokowani do Cytadeli, że jeszcze trochę a wszyscy by mogli sobie wpisać podwójne obywatelstwo. Oparł się o ramę drzwi i uśmiechnął szelmowsko. Oczywiście jedyne co zrobił Champ to odwrócił się w jego stronę ze wzrokiem, który mówił, że to chyba nie był dobry pomysł wchodzić w ich rozmowę.
- Każdy wolny człowiek może palić gdzie chce. – Wzruszył ramionami. – A nie czekaj, wy dalej obciągacie brytolom.
Jego akcent naprawdę był dość mocny. Naprawdę musiał go dobrze ukrywać albo miał gdzieś ukrywanie go w momentach, kiedy nie siedział z kimś ze swojego pionu. Tam pewnie chodził z ciężkim kijem w dupsku. Jego uśmiech był szeroki i mocno wyzywający. Pewnych mikrowojennek chyba nie dało się uniknąć. Sprawiało to jednak, że odprawa nie szła w najlepszym kierunku.
- Coś ty powiedział?
Rzucił McLoughlin odbijając się od ramy drzwi. I idąc powoli w stronę majora.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

25 mar 2018, o 10:50

Skrzywiła się lekko, łapiąc ostatnią z monet. Jeszcze raz podrzuciła garść brzęczących krążków w dłoni, ostatecznie chowając je do kieszeni. Nie potrzebowała ich, ale też nie widziała powodu, dla którego miałaby je oddać.
- Ależ nic, szefie - rzuciła lekko, przyglądając się Champowi z umiarkowanym zainteresowaniem. To, że muszą porozmawiać, rzeczywiście było oczywiste. Mieli ze sobą pracować, czyż nie? To wymagało ustalenia jakichś podstaw. Planu. Czegokolwiek. Jakiegoś schematu działania. Ostatecznie raczej obydwoje chcieli wrócić w jednym, względnie całym kawałku, prawda?
Nim jednak zdążyli przejść do konkretów - żarty żartami, ale tak naprawdę czasu nie mieli zapewne tak dużo, jak może by chcieli, w związku z czym rzeczywiście dobrze byłoby zacząć tę, powiedzmy, wstępną odprawę - towarzystwo powiększyło się. Nim jeszcze usłyszała znajomy głos wyciągnęła tylko rękę do majora z niemym... czym właściwie? prośbą? żądaniem? zwykłym wyrażeniem chęci? zapewne przede wszystkim tym ostatnim, lekkim ruchem głowy wskazując paczkę papierosów, potem zmuszona była jednak zerknąć przez ramię. A w kolejnej chwili? W kolejnej chwili wyciągnięta po szluga ręka musiała zmienić swój cel i zacisnąć się na kołnierzu munduru przechodzącego obok Charlesa.
- Waruj, McLoughlin - rzuciła prosto, zaciskając dłoń na ciuchach chłopaka silniej niż mogło na to wyglądać. Ostatnie, czego jej było trzeba to wojna kogucików. Nie była bohaterką dbającą o nietykalność ludzkich ciałek, co więcej, w innych okolicznościach mogłaby nie tylko Charlesa nie powstrzymywać, a wręcz rozsiąść się tylko wygodnie i przygotować na widowisko, ale teraz... Cóż, teraz były ważniejsze rzeczy do załatwienia. Albo po prostu chciała mieć już z głowy te nieszczęsne dyskusje z major. - Nie brudź rąk, masz je za drogie, żeby marnować na tego sympatycznego gościa. - Usta nie drgnęły jej nawet w przelotnym uśmiechu, twarz pozostała tak samo neutralnie obojętna, jak przez większość czasu. Prześlizgując się wzrokiem po kończynach Charlesa - szczególnie po lewej, tej na równi ludzkiej co mechanicznej - po chwili uniosła spojrzenie i odetchnęła cicho, puszczając kołnierz McLoughlina. Wiele było dyskusji na temat zakwalifikowania Szkota do Cyborga, ale Dagan nigdy nie zabierała w nich stanowiska. Prawda była taka, że przynajmniej połowa jego uczestników prawdopodobnie się do niego nie nadawała - czy raczej, nie byłaby pierwszym wyborem, gdyby dokonywała go większość społeczeństwa. Ale kandydatów dobierał sobie Altherra wraz z grupą innych oficerów, a ci... Cóż, kalkulowali inaczej i nagle okazało się, że obok faktycznie przyzwoitego Vince'a Cadogana miejsce w Cyborgu zyskała też Dagan i McLoughlin. Czym to miało poskutkować, mieli się pewnie przekonać później. Zakładając, że dożyją.
Ponownie spoglądając na Champa, po raz wtóry wyciągnęła rękę po papierosa. Ruchem głowy wskazała też stojącego obok Charlesa, gotowa ewentualnie zrobić mu miejsce na stole obok siebie, gdyby postanowił się przysiąść. Nie miała zamiaru go wyganiać, twierdzić, że to rozmowa w cztery oczy, że nie ma uprawnień. Dla niej naprawdę było wszystko jedno, kto będzie w dyskusji uczestniczył. Nie miała nic przeciw, by McLoughlin został. Jeśli major miał obiekcje, z pewnością je wyrazi.
Póki co nic nie stało jednak na przeszkodzie, by skorzystać - wykorzystać - parasol ochronny, jaki gwarantowało jego towarzystwo. Był majorem. Był mundurowym skurwysynem, któremu zapewne mało kto czegokolwiek odmawia. Normalnie zbierając cięgi za palenie tam, gdzie niewolono, w towarzystwie Irlandczyka raczej nikt nie miał się czego obawiać.
- Dla niego też - rzuciła więc Dagan wskazując Charlesa, uznając chyba za oczywiste, że Champ szlugów im nie odmówi. - I porozmawiajmy w takim razie. Czego życzy sobie i oczekuje szacowna góra naszej radosnej firmy?
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

30 mar 2018, o 20:42

To jak zatrzymała McLoughlina wywołało na twarzy Irlandczyka pewnego rodzaju uśmiech zwycięstwa? Nie. Gdy lepiej się przyjrzeć można było zauważyć, że drwi on z biednego Szkota jeszcze bardziej niż wcześniej. Jak widać wszyscy wyspiarze nie należeli do ludzi, którym łatwo było się socjalizować z innymi. Chociaż tak jak Major miał jeszcze cokolwiek dopowiedzenia i pozwalania sobie na co tylko chciał, tak Charles musiał szybko przyjąć tą gorzką porażkę.
Champ wyciągnął paczkę papierosów stronę kobiety, aby poczęstowała się jednym, a potem wyciągnął ją w stronę mężczyzny.
- Masz poczęstuj się.
Drwiący uśmiech wciąż nie znikał mu z twarzy. Kiedy drugi chciał złapać za papierosa ten szybko odsunął paczkę. I znowu przysunął ją bliżej do Charles’a. Tym razem jednak jej nie zabrał. Trzeba było przyznać, że jak na swoje stanowisko zachowywał się po prostu jak chujek ale było w tym coś co raczej trudno byłoby opisać jako pełnoprawną chęć do rozpoczęcia czegoś więcej niż swego rodzaju chamskich dowcipów.
- Pierdol się.
Odezwał się w końcu Szkot. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę. Odpalił swojego papierosa, a potem podał ogień Dagan. Teraz w końcu już na pewno zejdzie się więcej ludzi aby sprawdzić co tutaj się dzieje albo i nie. Było jeszcze wcześnie więc cała załoga nie musiała się kręcić po statku.
- Dobra przejdźmy do meritum sprawy bo zaraz mnie szlag trafi. – Westchnął Champ. – Sytuacja wygląda tak. Za chuja nie wiemy kto dokładnie ukradł prototyp, nie wiemy ile osób siedzi w tym syfie ani niczego więcej. Nasze kontakty w większości milczą. Albo ze strachu albo dlatego, że są martwi. Obydwie opcje są chujowe ale niestety tak to wygląda. Nawet lokalna baza wojska zachowuje się jakby bała się cokolwiek zrobić.
Pokręcił głową. Oparł się o ścianę. Nie wyglądał na zadowolonego ale to chyba jeszcze bardziej napędzało go do wykonania tej misji. Kiedy kręcił się po statku wydawał się być trochę creepy typem ale patrząc na niego teraz można było wręcz od razu zauważyć, że po prostu ich obserwował aby łatwiej dobrać kogoś do zespołu ratunkowego.
- Mam nadzieje, że Pasos zdobędzie trochę informacji przed naszym przybyciem. Mówił, że sytuacja musi być naprawdę dziwna skoro wszyscy milczą. – Uśmiechnął się. – Te skurwysyny coś ukrywają, a ja z ogromną radością będę chciał sie dowiedzieć co tam się wyczynia.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

1 kwie 2018, o 10:27

Westchnęła bezgłośnie, spoglądając na samcze okrążanie się z pewną dozą politowania. Z jednej strony niby rozumiała - znaczenie terenu, określanie dominacji, ustawianie hierarchii i tak dalej, i tak dalej - z drugiej jednak był to obrazek co najmniej śmieszny. Champ i McLoughlin zachowywali się teraz tak, jakby ich ledwo z przedszkola wypuścili, tylko potwierdzając, że w przypadku tego brzydszego gatunku człowieka nigdy nie ma tak naprawdę mowy o dorosłości czy dojrzałości. Ani życiowe osiągnięcia, ani medale przypięte na piersi, ani stopnie wojskowe ani też nic innego nie zmieniało faktu, że samiec zawsze w jakimś stopniu pozostanie dzieciakiem - i że dzieciak ten w sprzyjających okolicznościach będzie wychodził na wierzch. Dagan z trudem powstrzymała kolejne westchnienie.
Biorąc od majora papierosa i pozwalając Charlesowi go sobie zapalić ostatecznie przeczekała po prostu te kogucie stroszenie piórek, by finalnie skupić się już na tym, co było w tym momencie ważne. Bo mieli pracować i tak dalej.
- Ten... Hound. - Wysłuchawszy komentarza majora wróciła myślami do rozmowy toczonej nie tak dawno w klubie na Cytadeli. - To aż taka zagadka? Serio? - Zmarszczyła lekko brwi. Zdawała sobie sprawę, że jak komuś bardzo zależało i odpowiednio się postarał, mógł niemal nie istnieć. Mógł wymazać się z baz danych lub w ogóle się w nich nie pojawić, mógł zadbać o to, by nikt nie zdawał sobie sprawy z jego istnienia. Mając odpowiednie wpływy, mógł zbudować sobie silne plecy, rozpostrzeć nad sobą ochronny parasol, stać się niemal nietykalnym. Mógł. Mimo tego to było trudne i Dagan zawsze z rezerwą podchodziła do założeń, że ktoś mógł coś takiego osiągnąć. Ze słów majora wynikało, że o złodziejach - ich aktualnym wrogu numer jeden - nic nie było wiadomo. Ludzie milczeli, zastraszeni, przekupieni lub ustawieni w jakikolwiek inny sposób. Oni, radosne wojaki Przymierza, mieli iść niemal w ciemno. Czy jednak rzeczywiście? Może po prostu czegoś zaniedbano. Nie sprawdzono wystarczająco dobrze. Nie przyciśnięto kogo trzeba.
- Sprawdzaliście rudą? - zapytała ni z tego, ni z owego, mając na myśli Dubois. Nie miała w zwyczaju przedstawiać całego toku swojego myślenia, w tym momencie jednak dosyć łatwo było go rozwikłać. Jeśli ich oponentem faktycznie był wspomniany przez Irene Hound, to kobieta mogła być okrężną drogą dotarcia do informacji o nim. Może o samym mężczyźnie nie dało się znaleźć informacji wprost, ale spoglądając poprzez informacje o rudej, przez jej potencjalne akta - może coś dałoby się wykopać. Oczywiście, były w tym haczyki. Dubois najwyraźniej upodobała sobie występowanie pod przybranymi nazwiskami, a sam mężczyzna - potencjalny lider tej nieszczęsnej sytuacji, z którą teraz musieli się zmagać - mógł wcale nie być Houndem. Bo Hound teoretycznie miał nie żyć. Mimo tego w tej chwili był to ich jedyny trop i głupio byłoby od tak go przekreślać. Odrobina rezerwy i ograniczonego zaufania była wskazana, nie zaszkodzi jednak przyjrzeć się temu wątkowi nieco bliżej. Ostatecznie najwyżej okaże się, że się mylili - co w tej chwili nie zrobi wielkiej różnicy. W końcu i tak prawie nic nie wiedzieli.
To, że jeszcze parę chwil temu miała przed sobą perspektywę przyjemnego wieczoru w towarzystwie Irene w tej chwili nie miało znaczenia. Na ten moment ruda przestała być potencjalną znajomą czy kochanką, za to stała się elementem szerszej układanki. Kimś, kogo Dagan prześwietliłaby bez wahania, jeśli tylko miało to dać jakieś przydatne odpowiedzi.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

5 kwie 2018, o 20:05

Cham pokręcił głową jakby to co powiedziała wywołało w nim tylko większe poirytowanie cała sytuacją. Przeszedł się z jednego końca pomieszczenia na drugi. Zastanawiał się nad czymś albo dawał jej czas aby zrozumiała, że chyba nie o to mu chodziło. Zresztą bardzo szybko postarał się sprostować co miał na myśli.
- Sprawdziliśmy tego Hounda i nasze akta o nim są słabe. Nie to nie dlatego, że wywiad jest słaby po prostu mieliśmy go w dupie. Ot Pirat jakich wiele. – Zaciągnął się papierosem, a dym bardzo powoli opuszczał jego płuca. – Możliwe, że to on ukradł prototyp ale ruda twierdzi, że koleś nie żyje. Trochę więc jest to problematyczne.
Podrapał się włosach. Chyba ta misja mimo wszystko była dla niego delikatną zagwozdką bo nagle przestał już być tak cholernie pewny siebie. Ewentualnie coś chodziło mu po głowie i po prostu się nad tym zastanawiał. Nie musiał przecież się dzielić swoimi przemyśleniami przez cały czas ze swoimi podwładnymi. Przecież dla niego byli tylko narzędziem do wykonania tej operacji z jak najlepszym skutkiem dla Przymierza.
- Sprawdziliśmy. – Skierował wzrok na Dagan. – Nic specjalnego. Zresztą ten cały Hound interesuje nas najmniej. Trochę miałaś rację, że Państwo Swift są celem drugorzędnym. Głównym problemem jest to kto tak naprawdę zlecił to wszystko. To osobę za to odpowiedzialną trzeba będzie wyeliminować. To, że pewnie po drodze spotkamy tego mężczyznę będzie tylko wygodnym wydarzeniem, które będziemy mogli wykorzystać do pozyskania informacji.
Wzruszył ramionami. Chyba powoli mogła zacząć rozumieć dlaczego ktoś taki jak on odnalazł się w jednostce do której należał. On miał po prostu gdzieś co się stanie z całą resztą ludzi związanych z tą operacją lub z tymi, którzy staną na ich drodze. Miał swój cel, który musiał wykonać i tyle. Cała reszta znaczyła tyle co nic.
Krótkie chrząkniecie McLoughlina zwróciło uwagę Champa, który tak przyglądał się Szkotowi. W jego wzroku trudno było dopatrzeć się tego chamskiego zachowania co przed chwilą. To było wyjątkowo trzeźwe, a nawet można by rzec bardzo zimne spojrzenie. Obydwaj przez chwilę mierzyli się wzrokiem, a nawet sam Charles wydawał się nagle wycofywać ze swojej typowej aroganckiej dla maniery.
- Tak?
Zapytał w końcu Aidan drugiego mężczyznę w pomieszczeniu. Ten szybko dopalił papierosa, chyba szybciej niż powinien. Zgasił go pod butem, a potem zabrał z podłogi i wrzucił do kosza obok siebie.
- Chyba zbliżamy się do planety więc będę leciał.
Rzucił tylko Charles. To już było dziwne. Dosłownie jakby spanikował na widok Champa co było dość niewiarygodne pomimo tego, że jeszcze kilka minut temu obydwaj byli sobie gotowi skoczyć do gardeł od tak po prostu. Nie wiedziała co tak przeraziło jednego z członków projektu Cyborg ale raczej nie znaczyło to nic dobrego.
- Pakuj się Dagan, za 15 minut widzimy się przy promie.
Rzucił tylko wychodząc z pomieszczenia. Została sama otoczona zapachem papierosów i atmosfery, która stężała szybciej niż krew salarianina wrzuconego do klatki z varenami.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

7 kwie 2018, o 10:20

Gdzieś między jednym a drugim słowem Champa mimowolnie skinęła głową, w zamyśleniu zaciągając się papierosem. Istotnie, sam Hound - czy ktokolwiek to był - niekoniecznie miał aż takie znaczenie, podobnie jak rodzice kolorowowłosej. Trudno było w końcu wyobrazić sobie, by kradzież broni takiego kalibru była inicjatywą własną jakiegoś tam obrotnego pirata czy najemnika. Za duże ryzyko, niezbyt równoważone przez potencjalne zyski. Co innego jednak, jeśli było to zlecenie. Zadanie wyznaczone przez kogoś, kto był już w stanie zadbać o odpowiednie korzyści, proporcjonalne do zagrożeń, z jakimi najęta ekipa musiałaby się mierzyć kradnąc coś sprzed nosa Przymierza. W takim układzie sytuacja przedstawiała się już zupełnie inaczej - a najważniejszym celem, poza odzyskaniem samej skradzionej rzeczy, stawało się rzeczywiście namierzenie tego, kto połaszczył się na skutek wojskowej myśli technicznej... No, biologicznej.
Finalnie Dagan niewiele miała do dodania, na dłuższą chwilę - może wręcz nazbyt długą - pogrążając się we własnych myślach. Próbując rozplątać co i raz powstające supły, uniemożliwiające znalezienie jednego, prostego rozwiązania zaistniałej sytuacji, wróciła na ziemię dopiero ponownie słysząc głos McLoughlina obok siebie. Przez moment zapomniała, że żołnierz został obok niej, teraz jednak na powrót zdała sobie sprawę z jego obecności. Z tego - i z nagłego zimna, jakie nagle wkradło się do pomieszczenia. Coś się stało. Coś wykraczającego poza zwyczajowe walki kogucików. Coś, czego Rebecca nie była w stanie w tej chwili nazwać.
Co więcej, nazwać nawet nie próbowała. Spoglądając tylko uważnie to na Charlesa, to na Aidana, zwyczajnie przeczekała to w jakiś sposób nietypowe napięcie. Poczekała, aż McLoughlin wyjdzie, zaczekała też na własny... rozkaz? zwykłe polecenie? odejścia, by zasalutować wtedy zbyt niedbale, by było regulaminowo i wyjść, przedtem wygaszając nie całkiem dopalonego papierosa na twardej podłodze.
Dopiero potem, opuściwszy salę, otworzyła omni-klucz by, w drodze do własnej kwatery, skomponować prostą wiadomość.
Co to miało być, McLoughlin? Nie widziałam, by major ugryzł cię w dupę, a zwiałeś jakby dokładnie to zrobił.
Uznając to za wystarczająco bezpośrednie zagajenie rozmowy, zajęła się wreszcie tym, czym powinna - przygotowaniem do drogi. Ze skrzyni na rzeczy osobiste zabierając tylko paczkę własnych papierosów, więcej czasu spędziła w okrętowej zbrojowni. Zatrzymując się przy własnej szafce, zgarnęła pancerz, starannie sprawdzając w międzyczasie, czy wszystko działa jak należy - od zawiasów rękawic po dopięty generator tarcz. Z przyzwyczajenia rzuciła też podstawowe samoskanowanie omni-klucza - nie, żeby nie ufała swojemu narzędziu, ostatecznie sprawdzała je znacznie częściej, niż prawdopodobnie było trzeba, tym niemniej nie lubiła niespodzianek, a już najmniej tych, w których najbardziej potrzebny jej sprzęt odmawia współpracy w najmniej odpowiednim momencie. Podobnie pieczołowicie obeszła się z bronią - karabin N7 wciąż jeszcze pozostawiając w szafce, ze sobą zamierzała zabrać Szpona. Sprawdzając wszystkie komponenty, uzupełniła amunicję - zapas, podobnie jak inne niezbędne rzeczy, wrzucając do prostej, pojemnej torby - sam pistolet dopinając do pasa. Ostatecznie, raz jeszcze rozglądając się, czy aby na pewno niczego nie zapomniała, ruszyła do hangaru.
Była gotowa. Chyba. A jeśli nie, to z pewnością szybko wyjdzie to na jaw.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

25 cze 2018, o 22:06

Wyświetl wiadomość pozafabularną

- No a z kim mam rozmawiać? Sam ze sobą? Ja wiem, że czasem trzeba pogadać z kimś na poziomie, ale to mogę robić jak będę sam. Tutaj nie muszę milczeć, jakbym miał kij w dupie - odparł z uśmiechem Shukin, zerkając potem na Rebeccę. - Albo autyzm.
Mimo lekko złośliwego przytyku, podążając za kobietą uporczywie przyglądał się jej, jakby każdy jej krok był najbardziej fascynującą rzeczą na tym statku. Nie rozglądał się, choć tak mu zależało na zwiedzaniu, a skupiał się na tym, jak poruszała się Rebecca - a raczej pewne konkretne fragmenty jej ciała. Uśmiechnął się znacząco do Strikera, pewnie oczekując takiej samej reakcji z jego strony, choć pewnie się przeliczył. Jeśli tylko kobieta spoglądała przez ramię, odwracał wzrok wystarczająco szybko, by niczego nie zauważyła. Dla niej wyglądał na tak zainteresowanego wycieczką, jak to tylko możliwe. Może wręcz aż za bardzo.
Gdy Charles wynosił pudła, Alexander mimo wszystko zdecydował się mu pomóc. Niektóre swoje ważyły, bo pełne były starego sprzętu, który do najlżejszych nie należał, ale mężczyzna utrzymywał dobrą minę do złej gry - nawet gdy nie szło mu tak sprawnie, jak jego nowemu koledze z oddziału. Był od niego niższy i znacznie szczuplejszy, a przez to nie miał też tyle siły. Ale wynosił te pudła, co najwyżej postękując co jakiś czas pod nosem. Mimo wszystko jednak nie zamierzał nieść ich nigdzie dalej, wystarczyło tutaj, na korytarz i do widzenia. Otrzepał dłonie, a potem wytarł je w spodnie, uśmiechając się do Dagan z zadowoleniem. Gdy ich torby wylądowały w kajucie, mogli ruszyć dalej, bez ciężaru przewieszonego przez ramię.
- No i pięknie. Charles zarobił sobie na swoje zakwasy, ja zarobiłem na miło spędzony czas - podsumował, wsuwając ręce do kieszeni. - Będziemy patrzeć, jak on ćwiczy, czy możemy sobie gdzieś pójść we dwoje?
Błysnął zębami w zachęcającym uśmiechu, by w końcu parsknąć śmiechem już zupełnie szczerze - pewnie na widok miny któregoś z nich. Pokręcił głową.
- Dobra, wiem przecież, nie musicie komentować. Żartowałem tylko. To co z tą siłownią? - sprawnie zmienił temat. - Ostatnio byłem na takiej, gdzie był widok na całe miasto. Wielka, przeszklona ściana, wzdłuż całego piętra. Fajnie było patrzeć, jak sobie miasto żyje, dopóki się nie zorientowałem, że wszyscy z zewnątrz mogą też patrzeć na moją wypiętą dupę. Więcej tam nie poszedłem. A ty, Becca? - spytał niewinnie. - Ćwiczysz tu?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

26 cze 2018, o 19:19

Nawet, jeśli czuła na sobie spojrzenie Shukina, to najwyraźniej jej nie przeszkadzało, bo nawet nie próbowała się na Alexandra oglądać. Albo po prostu jednak nie czuła, zbyt pochłonięta ignorowaniem gadatliwego towarzysza. Striker, jak już zostało wspomniane, był nieco bardziej przyswajalny, ale i na niego Rebecca nie zwracała szczególnej uwagi i gdyby mogła - nim również by się w żaden sposób nie zajmowała, podobnie jak Shukinem. Pod względem konieczności posiadania samców w zasięgu wzroku lot miał jej się nieprawdopodobnie wręcz dłużyć, niemal tak, jakby trwał co najmniej tydzień. Nic więc dziwnego, że czerwonowłosa coraz bardziej dopuszczała do siebie myśl, że jak doprowadzi towarzystwo na siłownię, to ich tam po prostu zostawi.
Nie zostawiła.
Nie pomagając przy uprzątaniu kajuty, nie próbowała też w żaden sposób nalegać jeszcze na przeniesienie pudeł dalej niż za próg. Ten plan naprawdę był za dobry, żeby miał się ziścić, czerwonowłosa nie czuła się zaś uprawniona do walki o jakieś większe osiągnięcia na polu wychowywania i wykorzystywania zakontraktowanych. Zresztą, nawet nie uprawniona - uprawnienia ostatecznie były dla Dagan kwestią mocno dyskusyjną. Rebecca po prostu nie miała chęci, by próbować cokolwiek więcej ugrać. Po prostu rachunek potencjalnych zysków i strat nie przemawiał za tym, by jej się to opłacało. Poprzestała więc na podparciu się ramieniem o ścianę obok wejścia do kajuty i ponadzorowaniu spod oka, czy mężczyźni nie rzucają pudeł zbyt niedelikatnie (chociaż, powiedzmy sobie szczerze, zawartości już i tak nic by raczej nie zaszkodziło), potem ponownie odpychając się lekko od ściany i znów wskazując kierunek.
Do siłowni nie było daleko, ostatecznie mieściła się w tym samym sektorze okrętu. Te parę chwil drogi wykorzystując na zlustrowanie Shukina spojrzeniem spod sugestywnie uniesionych brwi, w kolejnym momencie już teatralnie zapraszała towarzystwo za progi sporej, zastawionej przeróżnym sprzętem sali.
- Rozgośćcie się - rzuciła z przesadną kurtuazją, sama również nie pozostając w drzwiach lecz wchodząc do środka. Na pytanie Alexandra obejrzała się na niego i uśmiechnęła przelotnie. - Ćwiczę - rzuciła po prostu, w najkrótszy możliwy sposób odpowiadając na zadane pytanie. Wyczuwała w tym podstęp albo kolejną jakże finezyjną próbę nieudolnego flirtu, oczywiście, że tak. Nie widziała jednak powodu, dlaczego miałaby nie odpowiedzieć. Ostatecznie - hej, może jednak okaże się, że upierdliwość Alexandra doprowadzi do czegoś fajnego? Czegokolwiek, co choć na chwilę sprawi, że Dagan przestanie odrobinę żałować przydziału.
Nie podjęła jednak większej dyskusji, zamiast tego najpierw rozglądając się po sali. Bo gdyby jednak natrafiła na kogoś znajomego, to nadal wolałaby jego towarzystwo od innych. A przecież ktoś znajomy mógł tu być, bo żołnierze mieli to do siebie, że lubili przez nikogo niezmuszani wylewać siódme poty i radośnie ociekać testosteronem w podobnych katowniach. Rebecca testosteronem nie ociekała, ale, tak po prawdzie, też właściwie bycie na siłowni lubiła. Nawet będąc bardziej mózgowcem, była też żołnierzem.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

28 cze 2018, o 20:12

Wytrzepał dłonie po przeniesieniu pudeł. A na twarzy miał delikatny grymas rozbawienia w głowie wciąż widząc Shukina, który próbował udowodnić ich przewodniczce jak wielkie ciężary potrafią przenosić jego chudziutkie rączki. To nie był pierwszy raz, kiedy ludzie przy nim oraz samicy próbowali udowadniać swoje mocno samcze umiejętności. Finalnie to nie była jego wina, że taki się urodził. Może mięśnie i siła były wytrenowane przez lata ćwiczeń, ale wciąż nie miały one służyć jako coś na pokaz. Po prostu ułatwiało to zadania jakie zazwyczaj były mu zlecane. Nie mówiąc już o tym, że nie raz uratowało mu to życie. Do dzisiaj wspominał jak na Islandii osłonił swoje ciało metalowym stołem idąc z nim jak z tarczą.
- Alexandrze, jeśli chcesz to zabierz naszą koleżankę gdzieś ze sobą. Przynajmniej ja sobie lekko odpocznę.
Parsknął śmiechem. To całe wynoszenie pudeł nie było zbyt wielkim wysiłkiem dla niego więc chciał w końcu dostać się na tą całą siłownię. Nie zamierzał się jakoś wykańczać, ale potrzebował małe treningu kardio i siłowego. Chciał też się po prostu zmęczyć żeby łatwiej mu było zasnąć na statku. Jeśli zaśnie jak kamień to może nawet nie będzie miał żadnych koszmarów.
Sposoby podrywu Shukina były na poziomie gorszym niż jego brata. Nie spodziewał się, że kiedyś kogoś takiego spotka ale ten tutaj mógł konkurować w umiejętnościach z samym Hunterem. Na pewno by się dogadali. Jeśli znowu spotka muzyka to będzie go musiał z nim poznać, a to powinno sprawić, że będzie miał święty spokój. Chociaż po ostatnim spotkaniu nie był już tak pewny czy kolega artysta będzie chciał mieć z nim cokolwiek do czynienia.
- Pójdę się przebrać.
Rzucił idąc ze swoją torbę w stronę czegoś co wyglądało jak przebieralnia. Nie zabrał ze sobą zbyt wielu ciuchów. Większość torby zajmował pancerz i sprzęt. Zresztą przyleciał tutaj wykonać swoją robotę, a nie na rewie mody. Zresztą i tam mu szybko zeszło. Teraz całkowicie nie pasował do ludzi na statku. Wyglądał jakby dosłownie wyciągnęli go z jakiegoś slumsu. Czarny podkoszulek na ramiączka dość mocno eksponował jego wytatuowane ciało oraz blizny. Za to szeroki bawełniany dres i sportowe spodnie bardzo dobrze zasłaniały jego o wiele gorsze blizny. Obwijał dłonie znajomymi bandażami, których używał na wszystkich sparingach z Ayą. Co ciekawe na głowie wciąż miał czapkę.
Trening rozpoczął od typowej rozgrzewki na bieżni jakby nigdy nic całkowicie nie zwracając już uwagi na swoich towarzyszy. Im szybciej skończy swoje tym szybciej się zmęczy i będzie mógł po prostu iść spać.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [II] Kwatery załogi

30 cze 2018, o 13:29

- Czy ja chcę, czy ja nie chcę, to nie ma zbyt wielkiego znaczenia - Shukin rozłożył ręce w wyrazie bezradności. - Po pierwsze, nie rozmawia się nam najlepiej. Głównie przez to, że chorąży Dagan nie mówi prawie nic. Po drugie, nie znam okolicy, więc nie mogę zabrać jej na spacer. Ona za to może zabrać mnie.
Uśmiechnął się do niej, choć coś w tym uśmiechu się już zmieniło. Przedtem wznosił się na wyżyny swoich umiejętności podrywu, ale te próby chyba już mu przeszły. Teraz po prostu żartował, jak od samego początku, rezygnując z prób natychmiastowego wciągnięcia czerwonowłosej w swoje ramiona. Wsunął ręce do kieszeni i spojrzeniem odprowadził Charlesa do szatni. Tam nikt mu nie przeszkadzał, dając mu czas którego potrzebował na zmianę ubrań.
Na siłowni znajdowały się poza nimi dwie osoby - starsza od nich wszystkich kobieta, która w tej chwili wyjątkowo efektownie podciągała się na drążku i młody chłopak, usiłujący wykonać martwy ciąg z plecami wygiętymi w łuk. Alexander jednak zmierzył ich tylko obojętnym spojrzeniem, po czym usiadł bokiem na jednej z maszyn i uniósł wzrok na Rebeccę.
- Długo służysz na tym okręcie? - spytał. - Byłem na kilku statkach Przymierza, ale na żadnym tak wielkim. To musi być męczące, z jednej strony ciągle jesteś w tej metalowej puszce w samym środku niczego, z drugiej - wszędzie jest pełno ludzi. Nie ma czasu dla siebie. Żeby siąść i w samotności chociażby popatrzeć na nocne niebo. Chyba że masz swoją kajutę. Masz swoją kajutę? Czy dzielisz ją z kimś?
Jego pytania tym razem nie dążyły do niczego zbereźnego, jak wcześniej. Po prostu był zainteresowany, a skoro był zainteresowany, to pytał, bo chciał wiedzieć jak żyje się na tak dużym statku. Gdy w zasięgu wzroku z powrotem pojawił się Charles, przeniósł na niego spojrzenie, oceniając go od stóp do głów. Przy nim faktycznie wyglądał jak chuchro, nawet jeśli nie był tak całkowicie chudy i słabowity. Ale czy przy Strikerze nie wszyscy tak wyglądali?
- Pamiętaj, nikt ci nic nie będzie masował - zawołał do niego z rozbawieniem. Potem wrócił do rozmowy z Dagan. - Im więcej ćwiczy, tym większe ma tatuaże. To dopiero jest oszczędność, robisz dziarę, a potem powiększasz sam mięsień, dziara rośnie razem z nim - wzruszył ramionami, uśmiechając się szeroko. Po nim nie było widać, by jakiekolwiek tatuaże posiadał, ale wszystko mogło kryć się pod długimi spodniami i rękawami koszuli. - Lecisz z nami dalej, nie, Becca?

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „SSV Wizna”