Właściciel: Caliria Horanis
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Sektor ratunkowy

27 sty 2016, o 19:10

tu będzie obrazek [td=450][center][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Orbitron family=Orbitron][b][color=#40BF00][size=130][ Sektor ratunkowy ][/size][/color][/b][/font][/center] [size=85]Odkąd podjęto decyzję o przekwalifikowaniu [i]Bazyliszka[/i] na statek ratunkowy dotychczasowe hale towarowe zyskały nowe życie. Podzielone na kilka mniejszych pomieszczeń stały się niczym innym, jak mobilnym oddziałem szpitalnym. Najbardziej standardowe [color=#40BF00]trzy pomieszczenia zabiegowe[/color] docelowo umożliwiają przeprowadzenie podstawowych czynności medycznych takich jak szycie ran, zmiana opatrunku czy zamknięcie pacjenta w stabilnej szynie czy gorsecie. [color=#40BF00]Dwie sale operacyjne[/color], przeznaczone z kolei na ratowanie poważniejszych przypadków, umożliwiają dokonanie nieco większych - choć wciąż mieszczących się pod pojęciem [i]podstawowe[/i] - ingerencji chirurgicznych w sterylnych, niegrożących zakażeniem warunkach. Z założenia sale miały gwarantować nie tyle doprowadzenie pacjenta do stanu w pełni prawidłowego, co zagwarantowanie mu przeżycia do momentu dostarczenia do placówki specjalistycznej. Rekonwalescentom w mniej lub bardziej poważnym stanie przeznaczono jedną [color=#40BF00]salę intensywnej terapii[/color] (do 15 rannych na raz), [color=#40BF00]pięć standardowych sal szpitalnych[/color] (po 5 miejsc w każdej, w sytuacji alarmowej każdą można zamienić na izolatkę) oraz [color=#40BF00]pięć sal izolacyjnych[/color]. Szczególnym pomieszczeniem jest [color=#40BF00]komora hiperbaryczna[/color]. Nie używana nazbyt często, pozwala na ratowanie poszkodowanych wskutek nagłych, drastycznych zmian ciśnienia, jakie mogą zdarzyć się zarówno podczas katastrof w przestrzeni, jak też w przypadku działań lotniczych, alpinistycznych czy na większych głębokościach rozlewisk. Nieopodal sal zabiegowych mieści się również [color=#40BF00]magazyn leków, środków anestezjologicznych oraz sterylnych narzędzi chirurgicznych[/color]. Ze względu na presję czasu, jaka towarzyszy załodze [i]Bazyliszka[/i] niemal w każdym przypadku, dostęp do magazynu ma każdy załogant z podstawowym choćby przeszkoleniem medycznym. Umożliwia to skorzystanie z pomocy żołnierzy spoza ścisłego zespołu medycznego w chwili, gdy lekarze, ratownicy czy pielęgniarze nie chcą tracić czasu na bieganie w tę i z powrotem między salami a magazynem. Wszystkie pomieszczenia wyposażono w sprzęt najwyższej klasy. Wciąż nie są to warunki odpowiadające profesjonalnej, naziemnej placówce medycznej, w porównaniu jednak do jednostek podobnego zastosowania [i]Bazyliszek[/i] plasuje się w czołówce. W kryzysowych sytuacjach wszystkie pomieszczenia wykorzystywane są zgodnie z obecnymi potrzebami, co nie zawsze idzie w parze z docelowym ich zastosowaniem.[/size][/td] [td=350][center]ordynator: [size=85]por. szt. Tiberius Deco[/size] chirurdzy: [size=85][i]ogólni[/i] x [i]urazowi[/i] x [i]naczyniowi[/i] x [i]ortopeda[/i] x [i]neurochirurg[/i] x [/size]anestezjolodzy: [size=85]x [/size] interniści: [size=85]x [/size] farmakolog: [size=85]x [/size] specjalista chorób zakaźnych, mikrobiolog: [size=85]x[/size] neonatolog, pediatra: [size=85]x[/size] + [i]x[/i] ratowników + [i]x[/i] pielęgniarzy, pielęgniarek + Kabała [i]Surrexis[/i][/center][/td]
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: Sektor ratunkowy

26 maja 2018, o 17:52

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Dotarła do szpitala na półtorej minuty przed wyznaczonym czasem, podtrzymując tym samym swą wyrobioną punktualność. Po drodze zgarniając tylko z kajuty własną torbę z osobistym, podręcznym zestawem ratunkowym, ledwie parę chwil później szybkim krokiem pokonała korytarze dzielące ją od szerokich, przeźroczystych drzwi dzielących sektor ratunkowy od pozostałej części okrętu. Wczytując na blokującym je zamku własną przepustkę - ze względów bezpieczeństwa podobnych jak w standardowych placówkach medycznych wstęp na teren pokładowego szpitala był ograniczony do uprawnionych załogantów - odczekała, aż przejście rozsunie się z sykiem i wkroczyła w zaskakującą ciszę tego sektora. W przeciwieństwie do innych rejonów frachtowca, tutaj było spokojnie. Oczywiście, także i tu słychać było szum takiej czy innej pracującej aparatury, rozlegał się też stukot szybkich kroków i odległe rozmowy, mimo tego trudno było nie poddać się kojącej atmosferze. Nie było tak zawsze, ale teraz, gdy nie znajdowali się jeszcze w środku żadnych wydarzeń, było przyjemnie. W jakiś sposób odprężająco.
- Powiedz ordynatorowi, że ruszamy w teren. - rzuciła po drodze, zaczepiając jednego z mijanych pielęgniarzy. I jakkolwiek w terenie byli w zasadzie od dłuższego już czasu, dobrze wiedziała, że porucznik sztabowy Deco zrozumie, o co chodzi. Pojmie, że spokojny lot, z założenia mający być powrotem na Palaven, nagle okazał się być zgoła innym. Że zaraz wokół okrętu może zrobić się gorąco, a korytarze szpitala prawdopodobnie przestaną być spokojne. Że należy przygotować sale i szpitalny zespół - to, że na pierwszy ogień szła Surrexis nie znaczyło, że służba medyczna pozostająca na pokładzie ma być bezrobotna. I wreszcie, zrozumie też, że było to nieformalne zaproszenie na odprawę. Porucznik Deco nie musiał w niej uczestniczyć, podobnie zresztą jak w innych sytuacjach, Luccarius jednak zwykle informowała go, gdy ruszali w teren. Tiberius był lekarzem i oficerem odpowiedzialnym za pokładowe zaplecze medyczne. Zdaniem Alany powinien wiedzieć, co się dzieje tak samo, jak ona - niezależnie od tego, że nie schodził z pokładu Bazyliszka.
Czekając na zespół skierowała się do szpitalnego magazynu - sporej sali od podłogi po sufit zastawionej starannie posegregowanymi, ułożonymi w logicznym porządku pudełkami różnej wielkości. Nie było przesadą, że był to mały skarbiec - wartość zebranych tam leków, narzędzi chirurgicznych i drobnej aparatury zapasowej liczyła się nie tylko w praktycznym zastosowaniu, ale również w liczbie zer widniejących za pierwszą cyfrą podsumowujących zamówienia rachunków składanych w sztabie. Wchodząc do środka, odetchnęła cicho, ostatecznie zmuszając się do skupienia na czekającym ich zadaniu. Te największe, najbardziej pojemne torby ratunkowe mieli przynieść ze sobą kabaliści, ale już teraz mogła zastanowić się, czego mogą potrzebować. Nie byłaby dobrą kabalim, gdyby na bieżąco nie monitorowała ubytków w sprzęcie kabały.
Ostatnio zmieniony 31 maja 2018, o 12:21 przez Alana Luccarius, łącznie zmieniany 1 raz.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sektor ratunkowy

30 maja 2018, o 12:34

Spotkany w korytarzu pielęgniarz zasalutował, dostrzegając powagę sytuacji w ułamku sekundy. Wyraz jego twarzy zmienił się z lekko znudzonego, zrelaksowanego do pełnego napięcia i skupienia, gdy ręka dotknęła jego czoła a ciało wyprostowało się. W dalszą drogę ruszył pośpiesznym krokiem, którego odgłos ucichł szybko, stłumiony przez szum pracujących systemów podtrzymywania życia.
Luccarius była pierwszą, która przestąpiła próg szpitalnego magazynu, ale nie pozostała w nim długo sama. Półtorej minuty zapasu dało jej możliwość przejrzenia sprzętu leżącego na wierzchu, nie dostrzegając przy tym żadnych braków ani anomalii.
Syk otwieranych drzwi obwieścił jej nadejście pierwszej osoby. Porucznik Siyn stał w przejściu, z torbą podobną do tej, którą w dłoni trzymała Luccarius. Spoglądał na nią wzrokiem pełnym oczekiwania, ale też ciekawości wywołanej nagłym zwołaniem zespołu do sektora ratunkowego.
- Jesteśmy gotowi. Czekamy w sali obok - poinformował ją naprędce i odwrócił się, robiąc w drzwiach miejsce umożliwiające jej przejście, ale nie wychodząc zanim major nie opuściła magazynu.
Surrexis czekała w standardowej sali szpitalnej, jednej z wielu znajdujących się na pokładzie Bazyliszka, ale jednocześnie tej, którą wydawał się preferować porucznik. Za każdym razem, gdy zgarnięcie pozostałych stawało się jego zadaniem, lądowali tutaj.
Większość zajęła miejsca na krzesłach opartych o ciemną podłogę. Paragna siedział na uboczu, wstając ze swojego miejsca od razu gdy dostrzegł wchodzącą do środka Luccarius, co było sygnałem dla pozostałych. Jaick zamrugał kilka razy, zaspany - to nie była jego zmiana, Siyn z pewnością wybudził go z czujnego, wojskowego snu, dając piętnaście minut na doprowadzenie się do porządku, ale nie dając kolejnych dwudziestu na izotonik lub kawę, które zapewniłyby wygodne wejście w nagły poranek.
Major Varril stał z rękoma założonymi na klatce piersiowej, oczekując pierwszych słów od Alany. Większość rozmów ucichła, a pierwsze pytania czekały na jakiekolwiek informacje. Nawet porucznik Siyn stanął obok i wpatrywał się w Luccarius, zastanawiając nad tym, dlaczego tak właściwie wezwał wszystkich do sali - a raczej gdzie znajdował się ich następny przydział.
- Nie lecimy na Palaven, prawda? - zagaił Paragna po tym gdy odchrząknął, przerywając milczenie zanim któryś z pozostałych turian otworzył usta jako pierwszy. Nie wyglądał na niezadowolonego, choć jego ton mógł to wskazywać, jak niepierwszy raz.
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: Sektor ratunkowy

31 maja 2018, o 12:30

Drgnęła, słysząc głos Siyna. Nim przyszedł, zdążyła pobieżnie rozpatrzeć się w zawartości magazynu, wiedząc jednak, że będzie musiała - wszyscy z kabały będą musieli - tu wrócić, pakując zabierane ze sobą w teren torby i uzupełniając ewentualne braki w ich wyposażeniu. Teraz jednak była ważniejsza kwestia, mianowicie odprawa.
- Świetnie. Chodźmy - rzuciła więc, skinąwszy lekko głową na słowa Aterceo i opuściła magazyn, przechodząc do sąsiedniej sali, tej samej co zawsze, jeśli tylko była pusta.
Widok jej turian zawsze w jakiś sposób ją koił. Napawał dumą, oczywiście, ale też zwyczajnie uspokajał. Surrexis byli dla niej jak rodzina. Miała wprawdzie i tę swoją, z którą wiązała ją krew - rodziców, syna - ale ta zebrana teraz w szpitalnej salce była tak samo ważna. Poświęciłaby dla nich tyle samo, co dla tych rodzonych. Walczyłaby o nich wszystkich tak samo, jak o własnego syna, Jaiana, gdyby groziło im jakieś niebezpieczeństwo.
Nim zdążyła rozpocząć, jako pierwszy odezwał się Paragna, Alana naturalnie więc udzieliła mu - a w zasadzie im wszystkim - odpowiedzi.
- Nie - rzuciła, jednocześnie uruchamiając własny omni-klucz i wyświetlając z niego holograficzny obraz mapy, jaki otrzymała od Horanis. - Lecimy na Omegę. - Pozwalając zebranym po raz pierwszy rzucić okiem i zapoznać się z ogólną projekcją terenu ich działań, jednocześnie przesłała plik każdemu z członków kabały oraz sprowadzonemu przez Siyna pilotowi Modliszki, porucznikowi Aelimowi Kerthanowi. Byli zespołem, a Luccarius daleka była od praktykowania zasady ograniczonej dostępności do informacji. Mieli specyficzną pracę. Cholernie ryzykowną i wymagającą. Dla życia innych ryzykowali własnym, a piękne, ułożone w bezpiecznych czterech ścianach okrętu plany zazwyczaj brały w łeb szybciej, niż ktokolwiek by sobie życzył. W takich sytuacjach nie mogli pozwolić sobie, by ktoś czegoś nie wiedział, bo dowódca postanowił większość informacji zaczynać dla siebie. To po prostu nie wchodziło w grę.
Przedstawiła im wszystko, co usłyszała od kapitan. Wskazała sektory wspomniane w nagraniu przez komandora Kashtiana, wspomniała o trójce bądź czwórce rannych, w tym jednej - porucznik Lithanie - w ciężkim stanie. Podkreśliła sytuację oczekujących na wsparcie turian - fakt otoczenia przez oponentów - oraz to, że nie dostali informacji, z kim tak naprawdę przyjdzie im się zmierzyć, poza tym, że jest to organizacja najemnicza. Zasygnalizowała, jak mało w tej chwili wiedzą, i że rozeznanie w sytuacji tak naprawdę będą prawdopodobnie musieli zrobić sami, już na miejscu. Wreszcie wskazała, dlaczego tak to wyglądało, przywołując nazwę Czarnej Straży.
Chwilowo nie zadawała pytań ani nie kontynuowała, pozwalając zebranym przetrawić zasłyszane, szczątkowe informacje. Przenosiła wzrok między zebranymi, każdemu poświęcając chwilę. Każdy miał swoją rolę i swoje uzdolnienia, gdy przychodziło jednak do akcji, musieli to wszystko zgrać tak, by działać jak jeden organizm, a nie poszczególne jednostki. Wiedziała, że to potrafią. Wiedziała też, że teraz - podobnie jak przy każdej innej odprawie - każdy dołoży coś od siebie, tak, by ruszyli do akcji jak najlepiej przygotowani. I nie chodziło o to, że każdy zaraz zacznie zabierać głos. Niektórzy mogą nie odezwać się wcale. Każdy jednak poświęci sprawie tyle uwagi, by móc potem stwierdzić, że zrobił wszystko co w jego mocy, by zadbać o bezpieczeństwo i skuteczność Surrexis już tam, na dole, w korytarzach Omegi.
Zerknęła też na pilota. Wezwała go nie bez powodu. Choć zgodnie ze słowami Calirii póki co mieli przemieszczać się Bazyliszkiem, nie było pewności, czy później, już podczas realizacji zadania, nie będzie potrzeba czegoś mniejszego - czegoś, czym była Modliszka. Porucznik Kerthan - jeden z dwóch pilotów aktualnie pełniących służbę w załodze śmigłowca ratunkowego - miał być głosem specjalisty. Widząc mapy, zgłaszając ewentualne zastrzeżenia, pytając oraz w każdy inny sposób korzystając z własnego doświadczenia, miał zadbać o swoje własne przygotowanie jako odpowiedzialnego za Modliszkę. W chwili, w której miałaby okazać się przydatna, prawdopodobnie nie będzie czasu na większe dyskusje.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sektor ratunkowy

13 cze 2018, o 14:39

Wszyscy wsłuchiwali się w słowa Luccarius z uwagą i szacunkiem, który należał jej się jako przywódczyni ich małej watahy. Szczegóły misji obchodziły wszystkich, którzy musieli w niej uczestniczyć. To od nich mogło zależeć to, ile żyć uda im się uratować, ile własnych uda im się ocalić. Powodzenie każdego zadania miało w zwyczaju opierać się na tych detalach, które najłatwiej było pominąć. W tym wypadku to właśnie tych im brakowało. Nie wiedzieli wiele, misja nie była standardowa, nawet jeśli wciąż była misją ratunkową. Niektórzy chowali swoje niezadowolenie za maskami profesjonalizmu. Jedynie Orian otwarcie skrzywił się, gdy skończyła mówić. Do samego końca wszyscy mieli nadzieję, że ten potok informacji potrwa jeszcze trochę, a nie skończy się tak szybko, w najmniej przyjemnym momencie.
- To źle wygląda, szefowo - stwierdził, kręcąc głową. Wzrok reszty natychmiast pogalopował ku niemu. - Czarna Straż, zero informacji. To może być zbyt niebezpieczne na jedną kabałę. Lecimy w ciemno.
Zapadła chwila ciszy, w której pozostali siedzieli w zamyśleniu. Jako pierwszy poruszył się siedzący na prawo od Oriana turianin. Jako jeden z niewielu był w pełnym umundurowaniu, odświeżony i gotowy do akcji, nawet teraz, nie za kilka godzin.
- Jaki byłby z nas oddział, gdyby odrobina dezinformacji była w stanie nas powstrzymać? - głos Jorima zawibrował cicho w pomieszczeniu. Był spokojny, nie wydawał się chować w sobie złości wywołanej misją, w którą nagle się pakują, czy też faktem odroczenia ich powrotu na Palaven. Rodziny i znajomi czekali na nich na ojczystej planecie a nagła misja stanęła na przeszkodzie wielu spotkaniom. Nie była to jednak pierwsza taka sytuacja. Wszyscy mieli takie za sobą - wiedzieli, że charakterystyka ich pracy nie pozwala na trzymanie napiętego kalendarza i planowanie na kilka dni naprzód.
- Za ile dolecimy na miejsce? - spytał, nie komentując słów drugiego turianina. Znów wszystkie pary oczu podniosły się na Alanę. Informacja, której potrzebowali, wyznaczała czas, jaki mieli na przygotowanie się, przebranie, inwentaryzację i poranną kawę, która teraz nie była im dana, a przynajmniej nie wszystkim. Torby leżały koło stołków, czekając na swoją kolej i przejrzenie sprzętu medycznego, co mogli zrobić w każdej chwili - i będą musieli, biorąc pod uwagę kryteria, dzięki którym zostali wybrani do tego działania - krótki czas reakcji.
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: Sektor ratunkowy

16 cze 2018, o 11:37

Skinęła lekko głową na słowa Oriana. Rzeczywiście, lecieli w ciemno - nie było powodu udawać, że jest inaczej. Rzeczywiście tez, mogło się okazać, że to będzie zbyt wiele nawet dla nich, teoretycznie przeznaczonych do podobnie beznadziejnych, trudnych misji. Z drugiej strony, rację miał także Jorim. Wprawdzie było w tym też trochę myślenia życzeniowego - bo tak naprawdę dezinformacja, jeśli tylko okazałaby się czymś więcej niż odrobiną, mogła przysporzyć im sporo problemów i tak, również powstrzymać - mimo tego Luccarius nie zaprotestowała. Podejmowali się już wielu niejasnych na początku zadań. Brali wiele przydziałów, na które rozsądek nie pozwalał się zgodzić. To nie była pierwszyzna.
[in]- Jesteśmy najbliżej - dodała jednak do wcześniejszego zarysu sytuacji, by wyjaśnić, dlaczego w ogóle pchają się w tę sytuację. W teorii tę decyzję o udziale powinna wprawdzie skonsultować z Surrexis prawdopodobnie przed podjęciem jej - za które to niedopatrzenie teraz odrobinę zganiła się w duchu - tym niemniej sprawa była postanowiona. Niby mogliby się jeszcze wycofać, nim dolecą na miejsce wciąż mogłaby wrócić do Horanis i powiedzieć, że zmienili zdanie i nie wezmą na siebie takiego ryzyka. Tylko, że nie sądziła, by ktokolwiek z turian kabały faktycznie tego oczekiwał. Ostatecznie chodziło o ich pobratymców, a wszyscy, co do jednego kabalisty Surrexis, na przynależność do tego oddziału zdecydowali się dobrowolnie. Do tych specjalistycznych, ratunkowych jednostek nikt nie werbował ich na siłę. Wszyscy wiedzieli, na co się piszą i weszli w to bez odgórnego przymusu - właśnie po to, by nieść pomoc swym braciom i siostrom, którzy inaczej mogliby sobie nie poradzić. Którzy bez nich mogliby nie być w stanie wrócić do domu.
- Nie będziemy nadmiernie ryzykować - powiedziała spokojnie. Wiadomo było, że dla nich pojęcie ryzyka i tak znaczy co innego niż dla szeregowych oddziałów, tym niemniej wciąż istniały granice, których nawet oni nie będą przekraczać. Ryzykowanie własnego zdrowia i życia było normą, ale pchanie się w sytuację, która jest gwarancją zgonu to coś zupełnie innego. Jeśli na Omedze okaże się, że wpadli w gówno kwalifikujące się do tej drugiej kategorii, zrobią, co będzie konieczne - nawet, jeśli będzie to oznaczało wycofanie się i czekanie na posiłki. Ostatecznie nie lecieli na własną egzekucję. Nigdy. - Na miejscu będziemy mogli ponowić wezwanie wsparcia, jeśli okaże się to konieczne. W tym momencie po prostu nie ma nikogo bliżej, by sprawdzić sytuację.
Odetchnęła powoli, gdy kolejne pytanie Paragny potwierdziło to, czego się spodziewała. Nie podważali słuszności podjętej decyzji. Nie negowali konieczności lotu na Omegę.
- Cztery godziny - odpowiedziała, wiedząc, że to dość czasu, jeśli będą nim mądrze zarządzać. - Ci, którzy nie zjedli śniadania, mają to zrobić w pierwszej kolejności - rzuciła uśmiechając się przelotnie, choć to wcale nie był żart. Nieprzygotowany ratownik to kolejna ofiara do ratowania - nie tak działali. Idąc na akcję musieli być sprawni i w pełni sił. Nie da się nikomu pomóc, jeśli najpierw nie zadba się o siebie.
- Reszta uzupełnia sprzęt. Musimy wziąć... - parsknęła cicho. - Wszystko, skoro nie mamy informacji na temat stanu ofiar.
Drgnęła lekko, bo coś przyszło jej na myśl. Nie przerwała odprawy, ale zanotowała w głowie, by tuż po niej po raz wtóry skontaktować się z kapitan Horanis.
- Sprawdźcie jak stoicie z lekami, po ostatniej akcji możemy mieć braki w torbach. Skontrolujcie sprzęt. Z przenośnym EKG były ostatnio jakieś problemy, teraz nie możemy sobie na nie pozwolić. Zabierzcie też z Modliszki nosze. - Nie wymieniała wszystkiego, co powinni zrobić, bo gdyby to robiła, nie wyszliby stąd do jutra. Inną kwestią było to, że kabaliści nie byli w swym fachu nowi. Wiedzieli, jak przygotować się na akcję. Wiedzieli, co zabrać. Luccarius podkreślała więc tylko elementy potencjalnie problematyczne czy niestandardowe. O nich również kabaliści wiedzieli, ale nie zaszkodzi i tak wspomnieć. Tak jak na przykład o składanych noszach. Nie zawsze je brali, nie zawsze były potrzebne. Teraz nie mieli pewności, czy przypadkiem nie będzie trzeba transportować ofiar z użyciem siły własnych mięśni.
- Ponadto pełna gotowość bojowa - dodała. Niektóre akcje odbywali zabezpieczani przez inne oddziały. Czasem omijał ich udział w walce, pozwalając ograniczyć ilość własnego sprzętu i brać niemal wyłącznie ten ratunkowy. Teraz nie było takiego komfortu. Mogli być zmuszeni działać jako kabała bojowa tak samo, jak jako kabała ratunkowa. - Bierzemy cały sprzęt. Będzie w cholerę dźwigania, ale... - Wzruszyła lekko ramionami. - Nieszczególnie mamy wyjście. - Dźwiganie kilogramów nie było czymś, co lubili by najbardziej, ale trudno było na to narzekać. Mogli nie zgłaszać się do Surrexis jeśli nie chcieli się z tym mierzyć.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sektor ratunkowy

18 cze 2018, o 14:46

Wspomnienie śniadania wywołało uśmiech u niektórych - szczególnie tych, których dzień dopiero się zaczął i nie mieli okazji dotrzeć jeszcze do mesy zanim zostali wezwani do środka sektora ratunkowego na odprawę. Cztery godziny to było zarówno bardzo dużo, jak i bardzo mało czasu, zależy od ilości pracy. Niektórzy mieli jej więcej jeśli ich sprzęt wymagał dodatkowego sprawdzenia lub pracy. Przypomnienie Luccarius na pewno się przydało, choć nie było tak potrzebne. Każdy zdawał sobie sprawy z ilości rzeczy, które musieli przygotować przed wylotem.
- Jaick, wyniosłeś swój sprzęt stamtąd? Pomóc ci przy tym?
- Wyniosłem. Dam radę, potrzebuję tylko sprawdzić to EKG, ostatnio coś wariowało.
Syin przesunął spojrzeniem po pozostałych. Jorim grzebał w swojej torbie, próbując coś znaleźć lub sprawdzić, czy w ogóle tam jest. Część już poruszała się nerwowo, chcąc jak najszybciej przejść do pracy, lub śniadania, które na nich czekało. Wiedzieli, że od sprawności ich sprzętu i odpowiedniego wyekwipowania może zależeć czyjeś życie lub śmierć, także ich własne. Gdy Luccarius im o tym przypomniała, każdy chciał najszybciej odbębnić sprawdzenie swoich rzeczy by z czystym sumieniem spędzić pozostałe godziny na przygotowywaniu się do wyruszenia w drogę lub próbach zrelaksowania się przed misją.
- W zasadzie, przydałaby się pomoc - zmienił zdanie turianin, przeglądając coś na swoim omni-kluczu spod ściągniętych łuków brwiowych. - Jaian, pomożesz mi wypakować sprzęt z Modliszki? Muszę go sprawdzić.
Chłopak bez chwili wahania kiwnął głową, choć sam miał też swoje zadania, w tym przygotowanie pojazdu na ich zrzut. Cieszył się z tego, że oprócz tego mógł się przydać, skory do pracy.
Syin wstał z miejsca, stając wyprostowanym naprzeciwko kabalim.
- Będziemy gotowi - zapewnił ją, tym samym sugerując, że jeśli nie ma niczego innego do dodania, zabiorą się do pracy. Z ich wszystkich tylko Varril wpatrywał się w nią teraz z uporem, badawczym spojrzeniem, którym studiował jej postawę i mimikę. Cokolwiek teraz sobie myślał na temat Alany, chował to dla siebie. Nie miał się do czego przyczepić, nie teraz - ich misja spadła na nich nagle, ale nie było to winą ich kabalim. Od niej tylko zależało jak się do tego dostosują i jak poprowadzą to dalej.
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: Sektor ratunkowy

18 cze 2018, o 15:55

Odetchnęła cicho. Po tylu latach odprawy nie powinny jej już tremować - i w zasadzie tego nie robiły - tym niemniej zawsze przy podobnie oficjalnych okazjach towarzyszyło jej specyficzne napięcie, którego nie potrafiła się pozbyć. To nie tak, że nie wierzyła w siebie czy w swoich ludzi - jasne, po pamiętnych przejściach straciła trochę na pewności siebie i nawet najlepsza terapia psychologiczna nie potrafiła przywrócić jej od tak, tym niemniej to nie o to chodziło. Tak naprawdę sama Luccarius nie wiedziała do końca, co jest źródłem problemu. Może po prostu to, że była perfekcjonistką i bała się popełniania błędów? Niby wiedziała, że nie myli się tylko ten, co nikt nie robi, ale łatwiej to powtarzać niż faktycznie zaakceptować.
Tak czy inaczej, poszło dobrze - znowu. Jak zwykle. Kabała była gotowa do działania i Alana wiedziała, że za cztery godziny, gdy dotrą na Omegę, będzie miała za sobą nie jednostki, a cały świetnie działający organizm. Spoglądając na nich jeszcze przez krótką chwilę, Luccarius ostatecznie rozprostowała plecy i rozluźniła nieco. Jest dobrze. Dadzą radę.
Na słowa Siyna skinęła głową.
- Świetnie. - Cofnęła się o krok, sięgając ku przełącznikowi drzwi. Z racji funkcji, jaką pomieszczenie pełniło - sali szpitalnej - przejście nie działało na czujkę ruchu i trzeba je było odblokowywać ręcznie. I nie sposób było wyobrazić sobie, by mogły działać inaczej - otwierające się i zamykające jak chciały drzwi po prostu nie miały racji bytu w sektorze ratunkowym.
- Spotkamy się w hangarze - rzuciła jeszcze na odchodnym, by w kolejnej chwili opuścić pomieszczenie. Znajdując się ponownie na korytarzu zacisnęła zęby lekko. I prowadząc odprawę, i wychodząc z sali czuła na sobie spojrzenie Varrila. Oczywiście, nie było to nic nowego i nic, co by ją zaskakiwało - ostatecznie takie było jego zadanie, śledzić jej poczynania, kontrolować i interweniować, gdyby była taka potrzeba. To, że o tym wiedziała i że świadomie na taką kuratelę przystała nie znaczyło jednak, że musiało jej się to podobać. Lubiła majora - na tyle, na ile można było lubić obcego w zżytym stadzie, swojego własnego cerbera - i ceniła jego umiejętności, czasem jednak naprawdę wiele by dała, by było jak kiedyś, bez jego towarzystwa.
Tak czy inaczej, w tej chwili tyle jej, co w duchu ponarzekała. Na obecność Varrila nie mogła nic poradzić, gdyby chciał za nią podążyć też niewiele mogłaby na to rzec. Mogła natomiast jedno. Wracając do myśli, która naszła ją jeszcze podczas rozmowy z Kabałą, ponownie uruchomiła omni-klucz, tym razem w celu nawiązania połączenia z kapitan Horanis. Nie miała czasu latać w te i z powrotem między szpitalem, hangarem, swoją kajutą a centrum dowodzenia, ale rozmowa z Calirią przez zdalne łącze była dokładnie taką samą rozmową, jaką mogłaby przeprowadzić twarzą w twarz.
- Chcę wnioskować do dowództwa o ustanowienie łącza z omni-kluczami poszkodowanych Czarnych - rzuciła bez zbędnych wstępów gdy tylko kapitan Horanis się zgłosiła. Opierając się na chwilę o ścianę chwilowo jeszcze spokojnego sektora ratunkowego, zmrużyła oczy. - Podpiszesz?
Hierarchia była mocno sformalizowana, a co za tym idzie - wszystko wymagało odpowiedniej biurokracji. Teraz, gdy w grę wchodziła Czarna Straż, Luccarius nie była pewna, czy i poparcie Horanis będzie wystarczające. Mimo tego nie zaszkodziło spróbować. Gdyby tylko udało się podłączyć do omni-kluczy ofiar na Omedze - nawet bez ich zgody i faktycznej współpracy, po prostu zdalnie, korzystając ze szczególnych ścieżek dostępu - mogłaby zyskać dostęp do systemów na bieżąco monitorujących ich czynności życiowe. A to, jak łatwo się domyślić, byłoby w tej chwili bezcenne.
Alana była gotowa od ręki wypełnić stosowny formularz w oficjalnych systemach Hierarchii i wysłać priorytetowy wniosek do dowództwa. Wsparta podpisem kapitan Horanis, swej niewątpliwej przełożonej, mogła mieć większe szanse na uzyskanie tego, czego potrzebowała. Mogła.
Bo równie dobrze mogło się okazać, że - niespodzianka - podobna prośba to już też wtykanie nosa w tajne.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sektor ratunkowy

28 cze 2018, o 16:25

Wróć do „Bazyliszek”