Największa metropolia ówczesnych Chin - Szanghaj jest ich finansowym i handlowym centrum, zlokalizowanym przy ujściu rzeki Jangcy. Jedno z najbardziej rozwiniętych technologicznie miast Ziemi słynie ze swojej szybkiej ekspansji i wspaniałej, nowoczesnej dzielnicy Pudong, często widocznej na widokówkach i pokazywanej w dokumentach.

Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 20:26

Na jej twarz wróciło napięcie, gdy usłyszała odpowiedź Widma. Skoro nie była im potrzebna i kazał im uważać, nie zamierzała pchać się tam na siłę, w dodatku z Nazirem, który przecież nie nadawał się do walki. Nie nadawał się chyba do niczego, skoro cały czas wpatrywał się w nią, jakby zobaczył ducha. Może zastanawiał się, czy to nie wizja wytworzona przez jego obolały, otępiały umysł. Kiedy nagle, w samym środku piekła znajdowało się coś, co tak bardzo do niego nie pasowało, jak Irene tutaj, trudno było uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Zdawała sobie z tego przecież sprawę.
- Dziękuję - odpowiedziała pokładowej SI. - Czekamy.
Przyciągnięcie jej do siebie, na które zdobył się Nazir, było dla niej sporym zaskoczeniem. Nie sądziła, że znajdzie w sobie tyle siły, a może właśnie to zaskoczenie sprawiło, że Fracuzka łatwiej się temu poddała. Spojrzała w dół, na swoje zakrwawione ręce i jego głowę, również ciemną od zaschniętej czerwieni. Niepewnie oparła dłonie na znajomych ramionach, nie chcąc sprawiać mu więcej bólu, niż to było konieczne. Ale to on sam pierwszy ją przytulił, może więc część jego obrażeń nie była aż tak ciężka.
- Jestem - potwierdziła cicho.
Drgnęła, gdy usłyszała kolejny huk i uniosła głowę, jakby usiłowała przez ścianę dojrzeć, co dzieje się po jej drugiej stronie. Nie miała jednak takiej możliwości. Jak źle było po stronie Vexariusa? Powinna do nich pobiec. Atak od tyłu byłby dla przeciwników czymś niespodziewanym. Jej pancerz był zniszczony, nie stanowił już praktycznie żadnej ochrony, ale wciąż miała zabezpieczenie w postaci działającego generatora. Teraz nie zdecydowałaby się na podbiegnięcie do kogoś i atak wręcz, wiedząc, jakie mogłoby to mieć skutki. Ale wystarczyłoby wychylenie się przez drzwi...
Słowa Nazira uderzyły w nią mocniej, niż biotyczny atak zielonowłosej chwilę wcześniej, całkowicie wytrącając ją z równowagi. Z powrotem opuściła spojrzenie w dół, na czubek głowy Khouriego i przygryzła wargę, czując smak krwi. Nieswojej, prawdopodobnie.
Dlaczego musiałeś to powiedzieć?
Dlaczego teraz?

- Nazir - parsknęła nerwowo śmiechem. - Bredzisz - odsunęła się od niego, gdy ją wypuścił i odgarnęła włosy z twarzy, rozglądając się dookoła. Nie mogła się tym teraz zająć. Nie miała do tego głowy. - Trzymaj i chodźmy stąd.
Odpięła Claymore'a od pleców i podała mu go, mając jednak nadzieję, że nie będzie potrzebny. Pożałowała, że nie zabrała choćby generatora ze zwłok zielonowłosej. Mogłaby wtedy dać go Khouriemu razem z bronią, oferując mu jakiekolwiek zabezpieczenie. Potem odpięła dotąd niepotrzebnego Tłumiciela od biodra i odblokowała go, odsuwając niewygodne tematy gdzieś na tył głowy. Wyciągnęła rękę do siedzącego na krześle mężczyzny, by pomóc mu wstać.
- Isis zaraz przyśle transport. Crescent jest na stacji, na orbicie. Za moment będziemy w domu.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 21:09

Zjonizowane powietrze było gęste od ozonu i dymu. Turianin ciskał jednym wyładowaniem za drugim, z każdym kolejnym błyskiem błękitnych i białych łuków elektrycznych dając ujście rosnącej w nim lodowatej furii i desperacji. Tarcze mężczyzny rozbłyskiwały pod uderzeniami, roztrzaskując się na tysiąc energetycznych fal tylko po to, by po chwili znowu zostać odnowione przez aktywne wzmacniacze pancerza człowieka. Seria z karabinu przecięła powietrze, a potem druga, ale Widmo nawet ich nie zauważył; jego własne osłony zamigotały, gdy część pocisków rozbiła się o ich powierzchnię, a część zazgrzytała o ścianę za plecami.
Rozumiał konsekwencje. Rozumiał też jakie zagrożenie stanowił łowca, szczególnie teraz gdy znał jego tożsamość i gdy dysponował środkami stojącego za jego plecami molocha. Za maską elokwencji i uprzejmości czaiło się coś równie mrocznego i martwego co w umyśle Lance'a, fałszywym uśmiechu Bryanta czy aroganckiej beznamiętności Dewitta. W tej chwili jednak to liczyło się najmniej; chłodny pragmatyzm i ostrożna strategia Widma zniknęły, pochłonięte przez znajome stworzenie, które czaiło się na dnie jego osobowości. To samo które rozbiło szklankę wiele tygodni temu w mesie, to samo które popchnęło go do skoku na szarżującego yagha, gdy to Vasir wykrwawiała się na posadzce wśród szkła, to samo które narodziło się w podziemiach obiektu na AZ-99.
Tarcze Czerwonego po raz kolejny rozbiły się w drobny mak, a generator zawył z protestem. Być może mężczyzna zaczął rozumieć swoje położenie, a być może jego instynkt podpowiedział mu, że jego przewaga zaczęła maleć, bo szary płaszcz zafurkotał, gdy jego właściciel opuścił osłonę, spoglądając ostatni raz na Widmo. Ich spojrzenia - zielone, pełne zimnej furii oraz brązowe, niewzruszone i nienaturalnie spokojne - zderzyły się ponad mostem, podczas gdy o ziemię zastukał wyrzucony pochłaniacz ciepła, dymiąc się leniwie.
Słowa mężczyzny były zapowiedzią czegoś o wiele gorszego. Obietnicą, złożoną na początku walki. Gdy odwrócił się na pięcie, biegnąc do drzwi, turianin drgnął, w pierwszej chwili chcąc ruszyć za nim. Każda komórka jego logicznej części umysłu wrzeszczała, że łowca nie może uciec, nie z informacjami które miał w głowie oraz tym co może z nimi zrobić. Nie, jeżeli nie chciał, żeby przepowiednia Dewitta o losie gorszym niż śmierć się nie spełniła. Ale nagły szelest za plecami zatrzymał go w miejscu, wyrzucając mu z głowy dalszą pogoń.
Maya.
Odwrócił się na pięcie, dopadając do biotyczki. Rozerwane wierzchnie warstwy napierśnika wyglądały koszmarnie, ale kobieta żyła, a nawet podnosiła się. Lód zaczął ustępować z żył turianina, chociaż jego cień miał jeszcze długo nie zniknąć - nie po słowach Czerwonego.
- Irene, ich dowódca ucieka północnym wyjściem - powiedział ochryple, aktywując łączność; podparł ramieniem Volyovą, pomagając jej ustać na nogach. Mieszanina wściekłości i bólu w jej spojrzeniu była nieznośnie znajoma. - Został tylko on, ale jest cholernie niebezpieczny.
Jej wcześniejsze słowa o tym, że znalazła Nazira, wróciły do niego echem, przebijając się przez adrenalinę. Wyglądało na to, że przynajmniej część ich celu została zrealizowana; prawie tuzin ciał leżących na hali w różnych formach zakrwawienia był żywym dowodem ceny jaką wszyscy zapłacili, próbując ich zatrzymać.
- Kto to do cholery był?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 21:27

Wyświetl wiadomość pozafabularną Złapał jej rękę, przy jej pomocy, powoli wstając z krzesła, które zatrzeszczało pod wpływem zmiany usadzonego na nim ciężaru. Nie komentował swoich słów, być może też, tylko podświadomie, spychając je na dalszy plan, na kiedy indziej, kiedy nie ciążył na nich strach i chęć ucieczki. Z jego ust wyrwało się stęknięcie, gdy prawa, zraniona noga ugięła się pod jego ciężarem, podtrzymywana przez drugą, i przez ramię Irene. Wystarczyła chwila, by uścisk na jej ramieniu zelżał, a mężczyzna mniej więcej się wyprostował, choć wyraźnie sprawiało mu to duży problem.
Chwycił Claymore'a, marszcząc brwi. Musiał rozpoznać w nim broń Hounda, albo zastanawiał się, od kiedy rudowłosa jej używa. Złapał strzelbę w jedną dłoń, drugą opierając o blat obok, krzywiąc z niezadowoleniem.
Wyszli na zewnątrz, wolniej, niż Dubois by tego chciała. Według planów najbliższe drzwi prowadzące do hali znajdowały się po lewej, ale odgłosy walki przestały do niej docierać. Ściany nie drżały od wybuchów, a z oddali nie słychać było krzyków jednej lub drugiej strony.
Nazir nie mówił nic. Nie pytał o to, dlaczego nie idą do wyjścia tylko wracają do hali, ani o to, skąd Irene w ogóle się tutaj znalazła. Milczał, skupiając na stawianiu kroków naprzód, pewniej ściskając strzelbę w dłoniach. Docierając do przejścia, nie wiedzieli, co znajduje się po drugiej stronie. Czy zastaną trupa okrytego szarością, czy zwłoki Widma i jego towarzyszki?
Zobaczyli ciała. Dużo ciał. Leżały rozrzucone niczym szmaciane lalki, niektóre blisko siebie, inne nie. Drzwi obok, prowadzące do wyjścia, były połowicznie zniszczone. Podłoga była osmalona w niektórych miejscach, a ze skrzyń, za którymi wcześniej chował się turianin z Volyovą, mało co zostało.
Drzwi rozsunęły się, wpuszczając do środka dwójkę osób niemal niepostrzeżenie. Volyova pokręciła głową, nie będąc w stanie odpowiedzieć na jego pytanie. Nie znała mężczyzny, nie miała z nim do czynienia wcześniej. Był dla niej tylko nieco mniejszą nowością niż dla Vexariusa, przez jej służbę w oddziałach B.
- Khouri - odezwała się, zaskoczona, spoglądając ponad ramieniem Viyo do przeszklonego pomieszczenia.
Idący obok Irene mężczyzna był mu znany - wyższy od niej o głowę, w dłoni trzymał strzelbę. Oboje uwaleni byli od krwi, ale Dubois, w przeciwieństwie do niego, nie wyglądała na bardzo ranną. Nazir szedł powoli, kulejąc na prawą nogę. Połowę twarzy zalaną miał szkarłatem, przykrywającym pęknięty łuk brwiowy, złamany nos i kilka innych, większych lub mniejszych ran, z których najpoważniejszą wydawało się być głębokie rozcięcie z boku głowy. Wokół niego krew na szczęście zakrzepła.
- Nazywa się Donovan Reed - odezwał się ochryple, stając koło Irene, przed mostem. Odpowiedział na pytanie, kSkrzywił się, łapiąc za bok gdy jego klatka piersiowa zaprotestowała wobec gwałtownego nabrania powietrza do ust. - Pies na posyłki. Kieruje wszystkimi naziemnymi operacjami.
Maya wyprostowała się nieco, a jej wściekłość zelżała pod wpływem nowych informacji, odwracających jej uwagę od tego co tutaj zaszło.
- Dobrze widzieć cię żywego - westchnęła, pochylając się powoli i ostrożnie po swój pistolet.
- Znalazłeś ją - zauważył, poniekąd zaskoczony. Odczytywanie jego wyrazu twarzy nie było proste gdy przez większość czasu trwał na niej grymas bólu. Mężczyzna trzymał się na nogach wyłącznie dzięki swojemu uporowi. Nie miał na sobie pancerza, którego sztywność pomagałaby mu zachować pion, jak Mayi. Sądząc po tym, jak wyglądał, spędził tu znacznie więcej czasu niż kilka minut zanim udało im się dotrzeć do kompleksu.
- To był jeden płaszcz. Widzieliście drugi? Zieloną? - spytała Maya, rozglądając się, jakby spodziewała się dostrzec gdzieś drugą przeciwniczkę.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 21:52

Już jakiś czas temu przestała myśleć o tej broni jako o strzelbie Hounda. Wystarczył jeden wystrzał, by doceniła jej skuteczność i zdecydowała, że może być dla niej jednak bardziej przydatna, niż Wdowa. Nawet nie wiedziała, gdzie teraz był jej karabin. Chyba na Crescencie, wciąż złożony w walizce. Zresztą Nazir nie miał prawa marszczyć ostentacyjnie brwi i krzywić się z niezadowoleniem. To nie była jego sprawa. Oddała mu dobrą broń. Mógł dostać pistolet i wtedy dopiero narzekać.
Nie wiedziała, czego może się spodziewać, gdy wejdzie do dużej hali. Zostawiła ich tam we dwoje, ale ta liczebność mogła się zmienić, biorąc pod uwagę że na ich widok zbiegli się tam wszyscy, którzy akurat znajdowali się w przetwórni. Irene przeszła przez próg, a jej wzrok automatycznie wyszukał turianina i niebieskowłosą. Tylko tyle chciała wiedzieć - czy przeżyli. Może nie zdążyli się zaprzyjaźnić, ale idąc teraz obok żywego Nazira Francuzka nie mogłaby być im bardziej wdzięczna. Jakoś ten fakt, że mieli w tym swoje własne cele, nie miał tak dużego znaczenia jak to, że zgodzili się z nią współpracować. Gdyby nie oni, dawno byłaby już martwa w swojej biednej, małej próbie zemsty.
- Nic wam nie jest - w jej głosie zabrzmiała ulga. Maya i Vexarius z całą pewnością wyglądali lepiej, niż pozostała dwójka. No, może nie Maya, która miała pancerz tak samo rozwalony, jak ona, jeśli nie bardziej.
Dopiero wtedy rozejrzała się wokół siebie. Podłoga wyściełana była zwłokami, dużo bardziej niż wejście do centrum kontroli, które zostawiła piętro wyżej. Ale nie wszyscy tu wyglądali, jakby zginęli od strzału. Większość miała pancerze zmiażdżone przez biotykę, wklęśnięte i zakleszczone hełmy, ciała podarte tak, jak ciało Irene, tylko w stopniu śmiertelnym. Uniosła wzrok na Widmo, a potem na Volyovą, ale też nic nie powiedziała. Milczenie na ten temat stało się ich niepisaną umową, a ilość pozostawionych trupów - rachunkiem, do którego liczenia nikt się nie przyznawał. Patrząc na halę, na osmalone ściany i martwych żołnierzy, Irene cieszyła się, że stała po tej samej stronie barykady, co oni.
- Przepraszam. Nie zdążyłam - pokręciła głową, wykrzywiając usta w niezadowoleniu. - Powinnam była czekać na niego za drzwiami. Nie sądziłam, że ktokolwiek będzie próbował uciec.
Znów to robiła. Czuła się winna za to, że coś poszło nie tak, jak zaplanowali. Wśród nich wszystkich czuła się jak dziecko wśród dorosłych, jak ktoś wzięty z ulicy wśród tych doświadczonych. Westchnęła i opuściła wzrok, przypinając pistolet do biodra, skoro póki co chyba nic im tu nie groziło. Dopiero gdy Maya spytała o zielonowłosą, z powrotem uniosła głowę.
- Jest na górze - odparła. - Nie żyje. Ale spieszyłam się, więc jej nie przeszukałam. Mogę tam wrócić.
Odgarnęła włosy z twarzy, spoglądając na swój omni-klucz.
- Isis załatwiła nam transport. Powinien być po nas lada moment. Bo nie wiem, czy nasza dotychczasowa taksówka w ogóle ruszy. Wiem, że pewnie musicie porozmawiać, ale może nie róbmy tego tu.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 22:24

Syk otwieranych drzwi oraz słowa Mayi sprawiły, że turianin odruchowo uniósł wolną rękę z karabinem. W pierwszej chwili myślał, że nadchodzą posiłki, ale na widok znajomej pary opuścił broń z powrotem ku ziemi. W tym momencie nie byliby w stanie stoczyć kolejnej walki, nie takiej z której wszyscy wyszliby żywi. Nie wyglądało jednak na to, żeby w fabryce pozostał jeszcze ktokolwiek kto chciałby spróbować swojego szczęścia.
Khouri.
Mężczyzna wyglądał nieco inaczej niż gdy ostatnio się widzieli. Zakrwawiony i poraniony, z twarzą częściowo zasłoniętą przez skrzepy oraz opuchliznę, ledwo trzymał się na nogach, ale bez wątpienia wciąż był tym samym żołnierzem, z którym Widmo starł się na pokładzie Crescenta. Nawet bez pancerza i będąc zgarbionym pod wpływem obrażeń był wysoki i trudny do pomylenia z kimkolwiek innym, a upór którym emanował z każdym krokiem, potrafił utrzymać go w pionie równie dobrze co pakiet stymulantów. Turianin mierzył go przez chwilę spojrzeniem, nim w końcu pozwolił sobie na oszczędny uśmiech.
- Masz do dupy znajomych, Khouri, wiesz?
Donovan Reed. Nazwisko, które padło, znalazło sobie specjalne miejsce w umyśle Widma. Nie miał wątpliwości, że słowa łowcy były prawdziwe i że prawdopodobnie przyjdzie im spotkać się ponownie, szczególnie jeżeli wciąż będzie podążał tą samą ścieżką. Tyle, że następnym razem, nie będą już tylko nieznanymi sobie twarzami. Viyo obracał przez chwilę w głowie jego imię, nim zepchnął je na dalszy plan, przenosząc spojrzenie na Irene. Kobieta również była zakrwawiona, a jej idealny, wyjątkowy pancerz powyginany i porysowany. Jej samotny zwiad i droga do centrum najwyraźniej nie odbyły się bez przeszkód, chociaż nie padło z jej z strony nawet słowo sprzeciwu. Turianin przyglądał się jej przez sekundę nim skinął krótko głową.
- Chociaż nie wszystkich.
Wyprostował się powoli i sięgnął do pleców, pozwalając by magnetyczne zapięcie przyciągnęło do nich karabin z krótkim zgrzytem. Jego omni-klucz był gorący, a karwasz pancerza nagrzany, ale adrenalina jeszcze przez długą chwilę będzie odpychała od umysłu całą resztę wydarzeń z dzisiejszego wieczoru - lądowanie skycarem, pociski przyjęte na tarcze, napięcie mięśni. Przytaknął na uwagę mężczyzny, na chwilę spoglądając w stronę Mayi i błądząc wzrokiem po jej zmęczonej twarzy.
- Znalazłem - potwierdził, pozwalając jej oprzeć się o jego ramię, jeżeli tego potrzebowała. Z jego gardła wydostał się krótki śmiech, być może częściowo niezrozumiały w obecnej sytuacji, ale krótki komunikat żołnierza, który rozpoczął całą tą historię, wydawał się teraz niemożliwie daleki. I o wiele, wiele bardziej znaczący. - Podziękowałbym ci, gdyby nie to, że twój lakoniczny charakter wiadomości sprawił, że prawie się zastrzeliliśmy nim zdążyliśmy na dobre porozmawiać.
Wspomnienie Horusa i Hexa wciąż było żywe w jego umyśle, ale cień rozbawienia który błysnął w jego spojrzeniu, gdy spoglądał na Volyovą, opowiadał inną historię. Słowa Irene oraz pytanie Mayi przywołało go jednak do rzeczywistości - a ta, poza faktem, że była usłana ciałami, krwią i osmolonymi fragmentami fabrycznych urządzeń, nie oznaczała jeszcze końca. Skinął głową oszczędnie, zgadzając się z nią w milczeniu; mieli sobie bardzo dużo do powiedzenia, więcej niż starczy im na to czasu, ale nie było to na to miejsce. Nie gdy w każdej chwili mogą przybyć posiłki lub zaalarmowane jednostki Szanghajskiej policji.
- Jeżeli miała chociaż część umiejętności co Reed, to powinieneś awansować swoją okrętową technik, Khouri - rzucił gdy Dubois wspomniała o śmierci zielono-włosej, uśmiechając się krótko do rudowłosej i do żołnierza. Podczas walki z łowcą przemknęło mu przez głowę pytanie gdzie podziała się jego druga połówka, ale w natłoku eksplozji i pocisków nie było chwili, żeby się nad tym zastanowić.
Gdyby była przy boku człowieka, ta walka wyglądałaby zupełnie inaczej.
Spojrzał w stronę drzwi zza których para wyszła, po czym skinął oszczędnie głową, a jego uśmiech zniknął.
- Przyda nam się jej omni-klucz - potwierdził. Khouri stanowił źródło informacji, ale kto wie jakie pliki znajdowały się na urządzeniu kobiety, która była drugą po Reedzie w naziemnych operacjach. - Ale masz rację, nie powinniśmy zostawać tu zbyt długo. Macie na Crescencie kapsułę medyczną?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 22:48

Być może w innych okolicznościach Nazir wzruszyłby ramionami, albo odpowiedział żartem na żart, ale w tej chwili był zbyt skupiony na próbach podtrzymania się na nogach by wymyślić ciętą ripostę. Spojrzał na Irene, sprawdzając jej gotowość do drogi - nie miał planów kompleksu, w przeciwieństwie do nich.
- To długa historia. Ale Irene ma rację, wynośmy się - mruknął, postępując o krok w stronę wyjścia, którym umknął Donovan, rozglądając się. - Przywlekli mnie tutaj tylnym wejściem. Nie wiem, do którego jest najbliżej.
Westchnął, ruszając w końcu tam, gdzie któreś z nich wskazało. Strzelbę może i trzymał pewnie w dłoni, ale nie poruszał się zbyt szybko ani zgrabnie. Nie wiedzieli ile jeszcze mają tutaj czasu. Uwaga odnośnie Irene sprawiła, że wykrzywił uśmiech w czymś, co można by nazwać krzywym uśmiechem, który znikł wraz z następnym, postawionym krokiem. Nie odpowiedział, podchodząc do drzwi prowadzących na korytarz.
- Weźcie omni-klucz. Któreś z was - polecił, unosząc strzelbę gdy zbliżali się do wyjścia. - Nie wrócą tak szybko. Może nie mieć ze sobą więcej ludzi - dodał uspokajająco, choć jego głos nie przynosił żadnego ukojenia. Gdyby ktokolwiek dopadł ich teraz, gdy byli w takim stanie, nie utrzymaliby się tak długo jak wcześniej. Przeniósł wzrok na turianina, spytany o kapsułę medyczną, po czym pokręcił głową.
- Jest na Elpis. Lećmy tam - zaproponowała Maya, sprawdzając stan swojego pistoletu po upadku. Gdy dotarli do wyjścia, stanęli, czekając na Irene, lub Vexa - kogokolwiek, kto pobiegł zabrać omni-klucz z trupa zielonej.
- Wysyłam taksówce twoje położenie. Będzie za trzy minuty - dodała Isis, choć tylko do ucha Francuzki. Pozostali nie mogli jej słyszeć. Z jakiegoś powodu, Isis wróciła na kanał prywatny, nie oznajmiając niczego wszystkim pozostałym, w tym Nazirowi.
Skycar podleciał pod wejście, które wybrali. Jedne drzwi były odblokowane - tamtymi uciekł Donovan. Na zewnątrz nie czekała na nich armia, nie czekał kolejny płaszcz z pancerzem skrytym pod sobą. Było cicho i pusto, poza holografami na niebie i kusą, trójwymiarową azjatką spoglądającą na nich z zadowoleniem z budynku naprzeciw.
Khouri usiadł z przodu, obok fotela kierowcy, starając się zamaskować swój wyraz twarzy przy okazji. Gdy taksówka odbiła się od ziemi, prawie wszyscy poczuli, jak wbijanie w fotel jest nieprzyjemnym uczuciem dla uszkodzonej klatki piersiowej.
- Viyo - Nazir odezwał się z przodu, mrugając kilka razy. Wydawał się słabnąć, choć nie dawał tego po sobie zbyt łatwo poznać. - Zakuj mnie.
Maya zmarszczyła brwi, patrząc na mężczyzną i oczekując dalszych wyjaśnień. W międzyczasie wyciągnął Claymore'a ku Irene, oddając jej uzbrojenie.
- Lecimy do mocno strzeżonego portu kosmicznego uwaleni krwią, a moja twarz jest na połowie reklam w extranecie - mruknął niechętnie, odwracając się w stronę Viyo. - Jesteś Widmem. Aresztuj mnie.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 23:35

Czas upływał, ale zdawało się, że robi to wolniej niż zwykle. Dym starcia powoli opadał, pozostawiając adrenalinę, ciała oraz otępienie organizmu próbującego zaakceptować, że pomimo tych wszystkich latających pocisków i eksplozji, wciąż dalej żyje i funkcjonuje. Viyo skinął głową, pozwalając Irene wrócić z powrotem na górę, skoro wcześniej się zgłosiła. Widać było po niej, że jest ranna, ale w tym jednym przypadku rozsądek podpowiadał, żeby to on został ze słaniającym się na nogach Nazirem i pokiereszowaną Mayą, na wypadek gdyby niespodziewanie nadeszły posiłki.
Nie żeby długo wtedy wytrzymali.
- Wolę nie zostawiać tego przypadkowi - mruknął, odpinając od paska pistolet. Nadgryziona czasem stal i poskręcane pociski, które zatrzymały się na czyichś tarczach, zaskrzypiały pod opancerzonymi podeszwami butów, gdy ruszyli do wyjścia. Fabryka była nienaturalnie cicha, a echo ich kroków wydawało się być zaledwie cieniem tego co było słuchać pod sklepieniem jeszcze parę minut temu.
Milczące zaprzeczenie Khouriego na pytanie o kapsułę sprawiło, że Widmo wydał z siebie coś między westchnięciem, a krótkim parsknięciem.
- W takim razie nie mam pojęcia jakim cudem jeszcze żyjesz.
Nocne powietrze omiotło ich twarze, gdy rozsunęli przejście przez które uciekł Reed. Chłodny powiew przyniósł ze sobą z miasta zapach smogu oraz oparów paliwa skycarów, ale w tej chwili był równie odświeżający co kwiatowa woń Illium. W starej fabryce panował zaduch, a królowała rdza, miedziany posmak krwi i ostry zapach spalenizny; świeże powietrze było odmianą, którą wszyscy z pewnością powitali z przyjemnością. Nie było tu również kolejnych fal napastników i nie czekały na nich laserowe indykatory celowników, co było niepodważalnym plusem.
Widmo zatrzymał się na zewnątrz, gdy zeszli na ziemie otaczające budynek i podniósł wzrok na zbliżającą się taksówkę. Tym razem to nie Etsy wezwała im pojazd, ale lustrzane odbicie wielu wcześniejszych misji było boleśnie znajome. Jego spojrzenie prześlizgnęło się po smukłej sylwetce pojazdu bliźniaczego do tego, który rozbili kilkanaście minut wcześniej, ale pozostało zamyślone. Nie tylko odpowiedzi, które miał dla nich Khouri, były tego powodem. Ostatnie wydarzenia niosły za sobą ciężar konsekwencji i informacji, które zdecydowanie przyciągały do siebie niechciane myśli - poczynając od mrocznej obietnicy Donovana, przez zagrożenie życia Mayi, a na samych reperkusjach ich czynów kończąc. Jeden wieczór nie starczy, żeby to wszystko przetrawić.
A to nie był koniec.
Taksówka wylądowała z cichym szumem silników odrzutowych, a drzwi uniosły się do góry, zapraszając do środka. Słowa Nazira, które mężczyzna wypowiedział, gdy zasiedli w środku, sprawiły, że Widmo obrócił wzrok ku niemu i zawiesił go na nim bez słowa. Obserwował go w milczeniu, przyglądając się obitej twarzy i krwi przeciekającej przez jego ubranie; zrozumiał jego intencje od razu, ale konsekwencje takiego czynu szły dużo dalej niż po prostu przeprowadzenie go przez ochronę. Schwytanie Khouriego błyskawicznie stanie się publiczną sprawą. A jego własny udział nie będzie już tajemnicą, nie przed Radą. Pojawią się pytania. Znowu. I tym razem będzie musiał odpowiedzieć.
Szczególnie, gdy będzie musiał wyjaśnić jak Khouri uciekł mu po raz drugi, gdy rozkuje go na pokładzie Elpis, gdy dostanie wszystkie swoje odpowiedzi i gdy ich drogi znowu się rozejdą.
Nie widział jednak innego wyjścia. Żadne z nich nie było na siłach, żeby przekradać się do portu kosmicznego lub żeby szturmować je siłą.
- I pomyśleć, że chciałem poszukać roboty na boku, żeby odremontować Elpis. Co ja zrobią z taką ilością kredytów za twoją nagrodę, co? - powiedział po długiej chwili milczenia, podczas której mierzył twarz żołnierza spojrzeniem. Widział, że mężczyzna słabnie w oczach, ale wciąż trzyma się prosto i odmawia zaakceptowania rzeczywistości, pomimo odniesionych obrażeń. Mógł udawać, ale akurat w tym temacie Viyo miał większe doświadczenie i potrafił to przejrzeć.
Khouriemu brakowało tylko niebieskich włosów.
Pokręcił w końcu głową i sięgnął do Irene, odbierając od niej kajdanki zabrane z biura, w którym znalazła żołnierza. Spojrzał na żołnierza i sięgnął do jego nadgarstków, podchwytując jego wzrok; znali się przelotnie i więcej czasu spędzili na strzelaniu do siebie niż na rozmawianiu, ale z jakiegoś powodu nie wydawało się to właściwe.
- Powiedziałbym, że masz prawo zachować milczenie, ale to ostatnie co mogę ci obiecać - rzucił, a energetyczne obręcze kliknęły cicho na rękach mężczyzny i rozjarzyły się pomarańczowym blaskiem.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

11 wrz 2018, o 00:10

Uśmiechnęła się lekko pod nosem, gdy Widmo zasugerował awansowanie jej. Przeniosła wzrok na niego, zaskoczona, że w tym wszystkim znajduje jeszcze siłę na jakieś pozytywy. Jego słowa były miłe, a spojrzenie, którym przesunął wzdłuż jej zmęczonej sylwetki mówiło samo za siebie. Gdyby ktoś jej kiedyś powiedział, że dostanie taką pochwałę od Widma, wyśmiałaby go. Ale ten wyimaginowany człowiek, który pięć lat temu miałby znać jej teraźniejszość, chyba ogólnie zostałby przez nią uznany za totalnego wariata.
- Musielibyśmy się zamienić - odparła z tą odrobiną rozbawienia, na którą jeszcze było ją stać.
Po pytaniu o kapsułę przypomniała sobie, czym groziła Nazirowi poprzednim razem. Mówiła mu, że nie będzie więcej robić za jego pielęgniarkę. Wtedy to było tylko przekomarzanie się, na które lubili sobie czasem pozwolić. Teraz było wspomnieniem, które wydawało się tak nierealnym, że Francuzka nie miała pewności, czy sobie tego przypadkiem nie wymyśliła. Pewność miała tylko wobec tego, co ją otaczało. Zapachy starego metalu i krwi, łączące się w doskonale dopasowany duet. Brud i ból, strach i złość. Czy to na pewno było to samo życie?
Skinęła głową i odwróciła się, ruszając ponownie na górę, tam, gdzie zostawiła zielonowłosą. Widok, który ją powitał, nie był przyjemny. Na jej twarzy wciąż widniało to samo zaskoczenie, z jakim tutaj padła. Ze stęknięciem bólu Irene pochyliła się nad kobietą, najpierw ściągając jej omni-klucz z nadgarstka, a potem zabierając także generator - do portu czekała ich jeszcze długa droga, wolała zapewnić Nazirowi przynajmniej takie zabezpieczenie. Zabrała też strzelbę. Tamtej i tak nie była już do niczego potrzebna.
Kiedy wróciła, a oni już na nią czekali, Irene nie marzyła o niczym innym, jak o zamknięciu się w Crescencie, zdjęciu z siebie pancerza, o prysznicu i przebraniu się w cokolwiek innego. Czystego, pachnącego. Życie tych najbardziej rannych było jednak większym priorytetem, niż jej zachcianki. Rzuciła omni-klucz Vexowi, a generator bez pytania przypięła Khouriemu z tyłu do paska od spodni.
- Dziękuję - odpowiedziała cicho sztucznej inteligencji. Zastanawiała się, skąd jej nagła nieśmiałość, ale ostatecznie doszła do wniosku, że Isis może być po prostu zła na Nazira i nie mieć ochoty z nim rozmawiać, choć cieszyła się na pewno, że nic mu nie jest. Cóż, nic bardzo poważnego. Możliwe że i Dubois dojdzie do takiego etapu, w którym będzie uparcie milczała, powstrzymując wybuch złości i jednocześnie opatrując jego świeże rany. Póki co była jednak zbyt szczęśliwa, że go tu w ogóle znaleźli. I że żył.
- Co? Nie - zaprotestowała w taksówce, natychmiast orientując się, jakie to może mieć reperkusje. Nie musiała być Widmem, by zdawać sobie sprawę z tego, że to nie przejdzie niezauważone. Będą wszędzie. W każdych mediach. Viyo, Khouri i one dwie. To mogło stworzyć więcej problemów, niż rozwiązać, nie wspominając o kwestiach politycznych i tym całym gównie, w którym babrał się Widmo. Ale nie mieli innej możliwości, nie mieli siły na realizację innych pomysłów. Przyjęła od Nazira strzelbę i zmarszczyła brwi, wyglądając za okno. Dała turianinowi kajdanki, jeśli chciał, ale nie zamierzała dodatkowo wspierać tych działań, nawet samym patrzeniem jak na nadgarstkach dopiero co uwolnionego mężczyzny z powrotem zaciskają się kajdanki.
- A co z Crescentem? - spytała cicho. - Będę musiała wylecieć z portu sama. Nazir nie będzie mógł opuścić Elpis w doku. Wasz statek będzie zasrany reporterami liczącymi na skrawek sensacji.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

11 wrz 2018, o 00:20

Jeszcze tu rzucę:

0

Wróć do „Szanghaj”