Największa metropolia ówczesnych Chin - Szanghaj jest ich finansowym i handlowym centrum, zlokalizowanym przy ujściu rzeki Jangcy. Jedno z najbardziej rozwiniętych technologicznie miast Ziemi słynie ze swojej szybkiej ekspansji i wspaniałej, nowoczesnej dzielnicy Pudong, często widocznej na widokówkach i pokazywanej w dokumentach.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

9 wrz 2018, o 20:44

Wyświetl wiadomość pozafabularną Stuknięcie podziałało - szczególnie w takiej ciszy, w której zostawiony został korytarz. Odbiło się od ścian, wracając w postaci echa do uszu Dubois. Claymore ciążył w dłoni, reprezentując wagę pociągnięcia za spust i odebrania za jego pomocą czyjegoś życia. Adrenalina podtrzymywała sprzęt w rękach, których zmęczenie rudowłosa poczuje dopiero wiele godzin później. Strzelba czym innym była dla jej poprzedniego posiadacza, olbrzymiego Hounda, a czym innym dla pięćdziesięciokilogramowej kobiety.
Drzwi rozsunęły się, wpuszczając na korytarz więcej światła. W wąskim oknie czasu dostrzegła całość pomieszczenia, zanim w przejściu nie stanęła dwójka żołnierzy. W rękach trzymali karabiny, rozglądając się dookoła. Nie zdążyli dostrzec małych załamań światła na powierzchni spowitego kamuflażem pancerza Dubois. Omni-ostrze wysunęło się z jej omni-klucza, tak samo jadowicie zielone jak jej tęczówki, przebijając gardło pierwszego z nich. Krew wytrysnęła z tętnicy, nakładając kolejną, brudną warstwę na jej rękawiczki, tryskając na pancerz, nawet wizjer hełmu.
Przekleństwo drugiego z mężczyzn przecięło ciszę chwilę przed odgłosem upadku ciała jego towarzysza. Obrócił się ku rudowłosej, włączając własną broń. Wokół jego pięści zmaterializowała się omni-pięść, a on wykonał zamach, celując w głowę napastniczki. Pięść świsnęła jej nad uchem, gdy pochyliła się, łapiąc mocniej Claymore'a i przykładając jego lufę do brzucha mężczyzny. Jedno naciśnięcie spustu wyzwoliło ryk strzelby, plującej ogniem prosto w trzewia opancerzonego przeciwnika. Strzał namalował krwisty obraz na ścianie za jego plecami, umazany resztkami tkanki, flaków i zniszczonego pancerza.
- Dzięki, przygotuję coś dla nich - głos Volyovej dostał się do jej słuchawki wraz z hukiem karabinów pochodzącym z poziomu niżej.
Dubois potrzebowała chwili na oddech, lecz szybko przestąpiła nad dwoma, leżącymi w przejściu ciałami. Pulpity sterujące, biurka, kilka szafek - centrum sterowania nie wyglądało na zaawansowane, ale było też bardzo stare, więc ciężko było się temu dziwić. Kilka ekranów było włączonych - w tym holograficzna klawiatura, nieco mniej archaiczna niż wszystko inne. Szybko znalazła sterowanie mostem, którego przełączenie było urazą dla jej prawdziwych, technicznych umiejętności. To, co również przykuło jej uwagę, to mała ikonka kamery.
Kompleks był stary, ale zaopatrzono go w podstawowy monitoring. Poruszanie się po interfejsie nie było ani wygodne, ani intuicyjne, ale wgląd oferował przewagę, której głupio nie byłoby wykorzystać. NIektóre obrazy były czarne, inne zatrzymane, lub pokazywały puste, nudne pomieszczenia. Po chwili szukania odnalazła odpowiednią halę i odpowiedni poziom. Znalazła niewyraźny obraz walki toczącej się poniżej - turianina i niebieskowłosej, skrytych za szafkami pod czymś, co na kamerze wyglądało na dziwne, szare pole siłowe. Po drugiej stronie mostu leżały trupy. Zwłoki ścieliły się gęsto, dwójka nie próżnowała.
Ostatni z obrazów wdarł się do jej umysłu, przypominając o upływającym czasie. Znana jej sylwetka mężczyzny, przykutego do krzesła, z oprawcą stojącym ponad nim. Szary płaszcz, mężczyzna z hotelu na Illium. Dwie, dobrze znane jej twarze, tylko jedna należała do kata, a inna do ofiary. Khouri siedział zgarbiony, jego twarz była niewyraźna, brudna od krwi lub błota. Dyszał ciężko, ale tylko po tym widać było, że w ogóle oddycha. Drgnął, gdy stojący nad nim żołnierz z wściekłością wymierzył uderzenie, trafiając go w szczękę.
- Już myślałam, że Vance zachowa resztki lojalności. - damski, znajomy głos dobiegł Irene zza jej pleców. Zielonowłosa kobieta stała pomiędzy dwoma ciałami, opierając się bokiem o framugę otwartych drzwi. Na jej twarzy błąkał się ironiczny uśmiech - wyglądała na szczerze zadowoloną z tego, że widzi tutaj Dubois. W dłoni trzymała strzelbę, której Dubois nie rozpoznała, choć widziała niejeden już model. - Dobrze, że tak wyszło. Nigdy za nim nie przepadałam - dodała z westchnieniem, obracając lufę strzelby w stronę rudowłosej.
- Szefie, musisz tu przyjść - komunikat odezwał się w słuchawce, którą zabrała wcześniej trupowi.

Przestrzeń wokół nich z wolna zaczęły wypełniać leżące pociski, zatrzymane przez barierę lub ich tarcze. Szybko przyzwyczaili się do huku karabinów, nawet jeśli z początku wydawał się być ogłuszający, wzmacniany wielką, pustą przestrzenią, w której toczyła się walka.
- Dzięki, przygotuję coś dla nich - odrzuciła kobieta do słuchawki, tymczasem ciskając kolejnym polem niestabilnej materii w stronę przeciwnika, w którego wcześniej turianin posłał salwę z Motyki. Kolejna śmierć na jej koncie, kolejne, przepalone biotyką ciało, którego swąd musiał poczuć jego towarzysz zanim materia łapczywie nie chwyciła się jego pancerza, rozbijając ceramikę na atomy, próbując dostać do środka za wszelką cenę.
- Myślałam, że widziałeś już biotyków w akcji, Widmie Viyo - parsknęła śmiechem, na chwilę chowając się z powrotem za osłony.
Kolejny pocisk Przeciążenia uderzył w skrzynie za nimi, kolejne pociski odbiły się od tarcz turianina. Żadne nie były w stanie przeciążyć jego generatora tarcz, przynajmniej na razie. Brak pomostu między nimi okazał się nie przeszkodą, a pomocą - gdyby wszyscy przeciwnicy z naprzeciwka rzucili się do nich z ostrzami, mogliby wyjść na tym z większymi stratami niż dotychczas.
- Vex - zaczęła, zwracając na siebie swoją uwagę. Wychyliła się, płonąc szafirowo. Jeden ruch jej dłoni wytworzył kolejną kulę ciemnej energii, tuż ponad drzwiami, zza których wcześniej wyszły posiłki, teraz chowające się za osłonami. Jej bariery kinetyczne rozjaśniły się, atakowane przez pociski wystrzeliwane w jej kierunku gdy tylko część jej niebieskiej głowy wyłoniła się zza osłony. - Powiedz, kiedy otworzą drzwi - poleciła mu, chowając się z powrotem za skrzyniami.
Jej tęczówki nie były tego samego koloru, kiedy kontrolowała ciemną materię w ten sposób. Nie widziała niestabilniści, nie widziała przeciwników. Stała plecami oparta o metal, lecz jej oczy przysłaniała błękitna łuna, przez którą wyglądała, jakby widziała znacznie więcej od niego.
Posłał pocisk przeciążeniowy ku jednemu z przeciwników w chwili, w której drzwi rozsunęły się, a do środka wbiegła trójka, identycznie opancerzonych mężczyzn. Nie mieli oznaczeń, na głowach trzymali hełmy, w dłoniach karabiny. Jeden sygnał wystarczył, by niebieskowłosa drgnęła. Z ruchem jej ciała, kula wyprowadzona została z równowagi, pochłaniając życie jednego z żołnierzy i wyłączając generatory tarcz wszystkich pozostałych w jednej chwili.
Pierwszym, co dotarło do nich gdy świat odzyskał utracone dźwięki, był wrzask.
- Załatwić tego biotyka, do cholery!
Volyova nie mogła się powstrzymać - wychyliła się, by zobaczyć efekt swoich działań. Rozjuszeni powoli coraz bardziej przegraną sytuacją po swojej stronie ludzie skoncentrowali na niej atak gdy tylko dostrzegli ludzką postać zza skrzyń. Wbrew wszelkiemu rozsądkowi, kobieta zaśmiała się, chowając z powrotem. Kula ponad nimi wciąż stała, iskrząc się pod wpływem kul przechodzących przez jej ścianki.
- Dobrany z nas zespół - uśmiechnęła się do niego szeroko, z euforią, której nie powinna odczuwać, ale która wydawała się być dla niej naturalna.
Słysząc komunikat Irene o wysunięciu mostu, przytaknęła przez komunikator, czekając na jakikolwiek odgłos poruszanego mechanizmu. Jęk przekładni dotarł do nich chwilę później, gdy z jednego brzegu do drugiego zaczęła wysuwać się stara, ordzewiała platforma.
- Ilu zostało? Czterech? - spytała, unosząc wyżej pistolet, którego jeszcze nie miała okazji użyć. Jej generator tarcz sypał błędami, informując o niskim poziomie barier kinetycznych, ale to na razie ignorowała, czekając, aż most rozsunie się całkowicie. Gdy mechanizm się zatrzymał, również terkot karabinów ustał. Nastała cisza, tak głucha i potężna po tym, gdy przywykli do wrzasków i eksplozji, że wywoływała niemal fizyczny ból.
- Widmo Vexarius Viyo. Ciebie tutaj nikt się nie spodziewał. Podoba ci się Szanghaj? - męski głos dobiegł ich zza skrzyni. Volyova wychyliła się wraz z turianinem, spoglądając na drugi brzeg. Pomiędzy czwórką żołnierzy stała opancerzona sylwetka, której ceramiczna osłona przykryta była częściowo przez szary płaszcz.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

9 wrz 2018, o 21:24

To, co zrobiła teraz, przekraczało jej przeciętne umiejętności. Zakładała, że po jakimś względnie skutecznym przebiciu się przez dwóch żołnierzy, będzie musiała użyć medi- i omni-żelu, tak jak Volyova po ich gwałtownym lądowaniu. Ale chyba wciąż napędzała ją adrenalina, dodając jej siły i przyspieszając jej reakcje. Nie miała czasu na czekanie, bo program kamuflażu nie włączał się na stałe, tylko na określoną liczbę sekund. Wyskoczyła więc z miejsca, wyćwiczonym już ruchem wbijając ostrze od dołu w głowę znacznie od niej wyższego mężczyzny. Tylko trochę się skrzywiła, gdy ją całą ochlapała krew ofiary - gdy jej czerwone krople przeleciały przez wizjer zasłaniający jej oczy, poplamiły jej twarz i włosy. Nie miała czasu o tym myśleć.
W ostatniej chwili uchyliła się przed nadlatującą omni-pięścią, jednocześnie wyciągając przed siebie strzelbę. Huk tej broni mocno różnił się od tych, do których była przyzwyczajona. Rozsadzał uszy jeszcze przez kolejny ułamek sekundy, zupełnie nie pasując do tego skradanego stylu walki, który preferowała rudowłosa. Stęknęła cicho, opuszczając Claymore'a i przeładowując go po raz kolejny dzisiaj. Przestąpiła nad jednym z dwóch świeżych trupów, kierując się w stronę komputera, sama nie wiedząc jakim cudem udało się jej zrobić to wszystko, nie zostając ranną.
- Mam dostęp do systemów - powiedziała na łączu, które dzieliła z pozostałą dwójką. - Otwieram wam most.
Wcisnęła przełącznik palcem i momentalnie o tym zapomniała, skupiając się na monitoringu, który w tym momencie interesował ją najbardziej. Szukała jednego - Nazira. Musieli dowiedzieć się, gdzie się znajduje, żeby nie plątać się po przetwórni w niekończących się poszukiwaniach. Musiała dowiedzieć się, czy żyje.
Gdy zobaczyła go przykutego do krzesła, w opłakanym stanie, z jej ust wyrwało się coś pomiędzy cichym śmiechem, a wyrazem rozpaczy. Zdążyli, ale nie wiedziała ile czasu mają teraz. Otworzyła informacje o kamerze, sprawdzając z którego pomieszczenia dociera tu ten obraz, gotowa za moment znaleźć je na mapie kompleksu. Coś zabolało ją w klatce piersiowej, ale nie był to fizyczny ból. Czy Nazir miał szansę doczekać się kiedykolwiek chwili spokoju? Czy każdy dzień taki, jak te, które spędzili na Thessii, musiał potem odpokutować czymś takim? Zacisnęła zęby, całą swoją nadzieję odnośnie jego przyszłości opierając w tej chwili na Volyovej, która jakoś opuściła oddziały Przymierza i może była w stanie zrobić coś, co pozwoliłoby je opuścić też Nazirowi. Cokolwiek. Jak tylko stąd wylecą.
Odwróciła się gwałtownie, słysząc za plecami głos. Powinna była zamknąć za sobą drzwi, ale nie pomyślała o tym. Na widok zielonowłosej uśmiechnęła się lekko, choć w jej oczach błyszczała wściekłość. Ona też zasługiwała na śmierć. Tak jak wszyscy tu obecni.
- Lojalność się kończy, kiedy ktoś wykręca ci ostrzem dziurę w kręgosłupie - odparła. - Ja też się cieszę, że cię widzę.
Pomieszczenie, w którym stały, nie było duże. Irene postanowiła więc pierwsza wykorzystać tę niewielką odległość, szybko podnosząc broń i jakby nigdy nic oddając strzał prosto w zielonowłosą. Nie miała gdzie się tu schować, wiec nawet nie próbowała. Za to atak mógł przynajmniej częściowo osłabić czujność kobiety i pozwolić Francuzce ponownie ukryć się pod bezpieczną osłoną kamuflażu i przynajmniej odsunąć się ze środka, gdy ona automatycznie zamknie oczy po strzale, albo odskoczy, by schować się za ścianą.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

9 wrz 2018, o 21:59

Irene [STRZAŁ Z CLAYMORE'A] [8 PA]
80% [bliska odległość] - 15 [unik zielonej] = 65%
OBRAŻENIA (CLAYMORE)
1222 * 0.65 = 794

Zielona
Tarcze: 1190 - 794 = 396
Pancerz: 750

Zielona [RZEŹ] [3,5 PA]
90% - 10% [pancerz irene] = 80

0

OBRAŻENIA (RZEŹ)
380

Irene
Tarcze: 960 - 380 = 580
Pancerz: 750

Szansa na powalenie: 50%
1

Irene powalona


Zielona [ROZTRZASKANIE] [6PA]
90% - 10% [pancerz irene] + 10 [leży na ziemi, więc w sumie co jej z zwinności sarenki] = 90

2

OBRAŻENIA (ROZTRZASKANIE)
660

Irene
Tarcze: 0
Pancerz: 750

Szansa na powalenie: 54%
3

Irene powalona, once more

Wyświetl wiadomość pozafabularną


Zielona [NOWA] [4PA]
90% - 10% [pancerz irene] + 10 [jebła na ziemię] = 90

5

Kamuflaż przerwany.

Irene
Tarcze: 0
Pancerz: 750 - 595 = 155

Szansa na powalenie: 76%
6

Zielona
Tarcze: 0
Pancerz: 750


Irene [KAMUFLAŻ TAKTYCZNY] [6 PA]
90 = 90%

Szansa na trafienie: < 90%

7
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

9 wrz 2018, o 22:25

Biotyka pożerała pancerze na zmianę z wyładowaniami elektrycznymi pod którymi eksplodowały tarcze żołnierzy. Po drugiej stronie mostu panował chaos; ludzie ginęli po oddaniu kilku serii, które trafiały na falującą barierę lub na ich osłony, odbijając się od nich nieskutecznie. Kolejna eksplozja poniosła się echem po wielkiej hali, niemal zagłuszając terkot karabinów; kolejny pocisk łukowy wypalił pordzewiałe panele na ścianie sali za parą wychylającą się zza skrzyń. Volyova rzeczywiście potrafiła zrobić zamieszanie.
Ale razem potrafili zrobić o wiele, wiele więcej.
- Wbrew pozorom z biegiem lat wasza biotyka wcale nie staje się mniej fascynująca, Volyova - odparował na słowa kobiety, uśmiechając się pod nosem i chowając za osłonę po oddaniu serii, która rozcięła napierśnik jednego z żołnierzy, otwierając drogę głodnym, czarnym płomieniom unicestwienia. Zignorował rozbłysk własnych tarcz, które przyjęły na siebie kolejne razy, ale potem zaklął krótko, gdy ich skrzynią targnęło niebezpiecznie po tym jak o jej powierzchnię uderzył kolejny piorun przeciążenia. W odpowiedzi jego własne przedramię rozżarzyło się na błękitno; białe i niebieskie łuki elektryczne przemknęły od buzującej obręczy omni-klucza, kumulując się w jeden pocisk gotowy do wystrzału.
Na słowa Mayi skinął głową, po czym wychylił się za skrzyń. Jego tarcze zafalowały pod siłą kolejnych uderzeń, spowalnianych zarówno przez jego własny pancerz technologiczny jak i otaczającą ich kopułę energii, ale zignorował je. Posłał następną błyskawicę, wysadzając tarcze jednego z żołnierzy w pobliżu pulsującej osobliwości ukrytej nad ich głowami i czekając na to przed czym ostrzegła ich Irene. Zaledwie sekundę później syk drzwi obwieścił rozsunięcie się skrzydeł wejścia, przez które do środka wpadła kolejna grupa żołnierzy.
Prosto w zasięg niewielkiej kuli, która czaiła się nad framugą.
- Teraz.
Krótkie słowo Widma zapoczątkowało kolejną implozję, która zassała do siebie rzeczywistość i wszystkie dźwięki z ogromnej hali. Miał wrażenie, że blask w oczach Volyovej na krótką chwilę rozjaśnił się do dwóch małych słońc, gdy osobliwość kumulowała w sobie energię, podrygując i wykrzywiając się w niemożliwe kształty na ułamki sekund przed implozją oraz dezintegracją powierzchni świata. Kolejne życie zostało pożarte przed tą niepowstrzymaną siłę, a tarcze zaskoczonych żołnierzy rozprysnęły się na tysiące drobnych, energetycznych odłamków w jednoczesnym wizgu czterech przeładowanych generatorów.
Wściekły wrzask jednego z żołnierzy był lepszym podsumowaniem sytuacji niż Viyo mógł kiedykolwiek wymyślić.
Zaśmiał się cicho widząc reakcję Mayi, która również nie mogła powstrzymać ciekawości i wyjrzeć zza osłony. Nieposkromiona radość i adrenalina wyzierająca z jej rozświetlonych tęczówek byłaby paradoksalna w obliczu tego, że właśnie pozbawili życia ponad pół tuzina osób, gdyby nie to, że turianin doskonale potrafił ją zrozumieć. Trudno było nie czuć euforii, gdy wygrywali z przeważającymi siłami wroga, siejąc zniszczenie w ich szeregach. Szczególnie, gdy ich przeciwnicy zasługiwali na swój los.
Chaos przyciągał i upajał.
- Żałuję, że nie przyleciałem do Horusa szybciej - odpowiedział na jej słowa z podobnym błyskiem w oku, pół świadomie parafrazując jej własne słowa. Oparł potylicę o skrzynię, unosząc nieznacznie karabin i spoglądając na liczbę pocisków w magazynku. Nagły zgrzyt maszynerii pomostu i słowa Dubois w słuchawkach sprawiły jednak, że drgnął zaskoczony. Pociski nie przestały lecieć, ale teraz ponad stukot karabinów wzbił się syk pracujących tłoków i archaicznych przekładni wysuwających żelazną drogę między dwiema częściami hali.
Turianin musnął palcem komunikator, łącząc się z rudowłosą.
- Świetna robota, Irene - rzucił, wsłuchując się w zgrzyt pracującego mechanizmu. Okrętowa technik nie zawiodła, a plan - chociaż ryzykowny - okazał się spełnić wszystkie oczekiwania i jeszcze więcej. Viyo zacisnął pięść wolnej ręki, kumulując w niej energię do następnego wyładowania i spinając do kolejnego ataku.
- Czterech. Ilu po kolei mogą spalić te twoje języki czarnej materii? - potwierdził słowa Mayi, spoglądając w jej stronę. Już miał się wychylić, kiedy pomost dojechał do końca, z hukiem łącząc się z klamrami po drugiej stronie i otwierając drogę. Ten zgrzyt uciszył wszystkie odgłosy równie skutecznie co implodująca osobliwość, otulając halę produkcyjną całunem nienaturalnej ciszy.
Uderzenie serca później okazało się dlaczego.
- Pięciu - poprawił się turianin po długiej chwili milczenia, podłapując spojrzenie bursztynowych tęczówek. Słowa, które przecięły milczenie, sprawiły że oboje wychylili się za osłony, napotykając widok czekających na nich ludzi. Oraz ich szefa.
Widmo Vexarius Viyo. Skurwiel był dobrze poinformowany.
- Lubię przerastać oczekiwania - odezwał się na powitanie człowieka, nie fatygując się jednak do opuszczenia swojej stalowej zasłony. Szary płaszcz okrywający ceramiczne płyty pancerza zdradził więcej niż twarz o ostrych rysach, przywołując wspomnienie mężczyzny, który mignął mu w tłumie portu kosmicznego. Teraz skończyły się podchody, skończyło się dyskretne śledzenie. Wreszcie stali twarzą w twarz.
- Zastanawiałem się kiedy się pojawicie - rzucił po chwili ciszy. Jego przedramię nadal iskrzyło się od gotowego programu przeciążeniowego, ale nie wystrzelił. A przynajmniej jeszcze nie. - Ładne miasto, paskudni ludzie. Zdaje się, że nie mieliśmy okazji się sobie przedstawić?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

9 wrz 2018, o 22:35

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

9 wrz 2018, o 23:08

Wyświetl wiadomość pozafabularną

OBRAŻENIA (CIEMNY KANAŁ)
325 * 1.35 [pancerz, mod, mod pancerza] = 438

Czerwony
Tarcze: 562 - 438 = 124
Pancerz: 900

Vex [PRZECIĄŻENIE] [6 PA]
60%

Szansa na trafienie: < 60%

1

Czerwony
Tarcze: 0
Pancerz: 900

Maya [ODKSZTAŁCENIE] [4 PA]
60%

Szansa na trafienie: < 60%

2

Ochroniarz 10 dedł.

Czerwony [STRZAŁ Z: BŁOTNIAK ] [6 PA]
50% + 30% [celność] - 30 [osłona] + 10% [celownik] = 60%

Szansa na trafienie: < 60%

3

OBRAŻENIA (STRZAŁ)
100 * 10 *1 (sukcesy) 1,55 [bonusy] * 1,35 [stymulant + łowca] * 0,7 [pancerz] = 1464


Vex
Tarcze: 0
Pancerz: 825
Wyświetl wiadomość pozafabularną

OBRAŻENIA (CIEMNY KANAŁ)
325 * 1.35 [pancerz, mod, mod pancerza] = 438


Czerwony
Tarcze: 0
Pancerz: 900 - 438 = 462

Czerwony [PAKIET STYMULANTÓW] [0 PA]

Czerwony
Tarcze: 1000
Pancerz: 462

Maya [ODKSZTAŁCENIE] [4 PA]
60%

Szansa na trafienie: < 60%

5
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 00:01

Zielona nie próbowała ukryć swojej satysfakcji na widok Irene. Musiała pamiętać to, w jak popisowy sposób kobieta uciekła im jeszcze na Illium, choć pozornie mieli ją w garści. Nie znały się ani trochę, ale wydłużyło im to czas, który spędzili na planecie, na której Khouriego nie było, a przecież śpieszyli się na Ziemię.
Nagły strzał ją nieco zmylił, ale i tak zareagowała szybko, cofając się za próg. Wystrzał trafił jej tarcze i zniszczył część progu, za którym się chowała, lecz jej reakcja była natychmiastowa. Pocisk, który wydostał się z jej strzelby, nie przypominał śrutu, a małą rakietę, która uderzyła w środek klatki piersiowej Dubois, zwalając ją z nóg. Tarcze przyjęły na siebie większość impetu, ale reszta posłała ją na zimną posadzkę, poszerzając uśmiech na twarzy zielonej.
- Znalezienie cię nie było proste. Gdyby nie ten głupi telefon Assaf, w życiu byśmy cię nie dorwali - zagadnęła, aktywując omni-klucz. Nie wysunęło się z niego omni-ostrze, ani omni-pięść. W tęczówkach rudowłosej odbił się blask dwóch, pomarańczowych biczy. Syczały i iskrzyły się, przypominając ten, który naznaczył jej plecy na asteroidzie, przecinając tatuaż na pół. Kobieta zamachnęła się, uderzając nimi w ziemię, podczas gdy Irene podniosła się na kolana. Impet rzucił nią o ścianę. - Zastanawia mnie tylko kim w ogóle jesteś. Khouri nie miał zbyt wielu punktów zaczepienia gdy chcieliśmy go dorwać. A już na pewno nie kogoś, kto tak uparcie by za nim leciał, tak jak ty z Widmem i Volyovą - dodała, mrugając nagle, gdy generator tarcz jej ofiary się wyładował, a załadowany na omni-kluczu program otulił ją komfortowym kamuflażem automatycznie. - Interesujące towarzystwo.
Rozejrzała się, przez ułamek sekundy zaskoczona, nim uśmiech z jej twarzy wreszcie zniknął, zastąpiony grymasem poirytowania. Jej dłonie objęła błękitna, biotyczna fala, a oczy błysnęły w ten sam sposób, gdy wewnątrz jej ciała kumulowała się energia. Znalazła ujście poprzez jeden, charakterystyczny ruch - eksplodowała, niszcząc własne bariery kinetyczne, uderzając podnoszącą się z ziemi Dubois. Wciskając ją boleśnie w ścianę, przebijając się przez niektóre, cieńsze warstwy jej pancerza, raniąc w powierzchowny sposób. Tłucząc ramię, którym opierała się o ścianę, chcąc szybko wstać. Niszcząc zasłonę kamuflażu, który wywoła instynktownie ponownie. Widząc to, Zielona zaczęła się cofać w stronę wyjścia, chcąc pewnie je zabezpieczyć.
- Nie możesz chować się w nieskończoność - warknęła, stając z powrotem w progu. Wyciągnęła strzelbę przed siebie, gotową do strzału, uważnie się rozglądając. - Ale możesz próbować. Ciekawe, czy twój żołnierz też ma tyle czasu co ja.


Maya wzruszyła ramionami, spytana o możliwości czarnej materii i wychyliła się lekko, by spojrzeć na to jak ułożeni są przeciwnicy, jak blisko siebie stoją.
- Zależy jaki bardzo się rozproszą kiedy ją rzucę - odparła po chwili zastanowienia, przenosząc wzrok na turianina. - Uczą się. Już nie stoją tak zbici.
Westchnęła niemal z żalem, zanim usłyszała nieznany, męski głos, który zmusił ją do wychylenia się znad skrzyni i spojrzenia w stronę, z której dobiegał. Kimkolwiek był, szary płaszcz nie chował się za osłonami. Trzymając karabin w jednej ręce, spoglądał na nich niemal ze znużeniem, choć w jego oczach dostrzegalna była jakaś absurdalna uprzejmość. Nie był typem, który wykląłby ich od kurew i posłał do piekła za pomocą swojej broni. Stał spokojnie, a gdy mówił, nie przemawiał głosem pełnym emocji.
- Trzymaliśmy się blisko cały czas. Oczywiście zanim dostaliśmy lokalizację Khouriego. Początkowo planowaliśmy użyć Dewitta jako przynęty na was. Okazał się być zbędny - odpowiedział spokojnie. - Marie uważa waszą obecność za dodającą pikanterii, aczkolwiek nie powiem, żebym podzielał jej fascynację.
Rozejrzał się - po kilku leżących w różnych miejscach ciałach, po przepalonych czarną materią ścianach i podłodze, po skutkach eksplozji granatów. Pobojowisko było ogromne, a straty w ludziach jeszcze poważniejsze.
- Trzymasz formę, Maya - przyznał, przenosząc wzrok na bursztynowe tęczówki. Volyova zmarszczyła brwi, ale nie odpowiedziała. Spoglądała na niego z taką samą ciekawością jak Viyo - musiała go nie znać.
- Nie mieliśmy, masz rację - przytaknął i westchnął ciężko, obracając głowę ku turianinowi. - Ale obawiam się, że to nie jest ta okazja. W dalszą drogę musimy udać się sami, bez waszego towarzystwa.
Spojrzał na swoich ludzi - przetrzebiony, ranny zespół, który stał na swoich pozycjach wygięty w salucie. Z boku jednego żołnierza obficie lała się krew, lecz stał na baczność, wpatrzony w swój potencjalny cel, którym było Widmo.
- Zabić Volyovą - rozkazał właściciel szarego płaszcza, a jego podkomendni jak jeden mąż nacisnęli na spust. On sam posłał w ich kierunku jeden, większy pocisk, który odbił się od krawędzi skrzyni, rozrywając jej wieko.
Generator tarcz Mayi pisnął przeraźliwie, wyładowując swoje zapasy energii. Kule odbiły się od jej pancerza, napierśnika, ramienia. Jedna uderzyła w bok jej hełmu, wywołując ciche warknięcie ze strony kobiety. Gdy opadła na ziemię, chowając się za osłoną, z jej opancerzenia unosił się dym, a w powietrzu czuć było zapach spalenizny. Kula biotyczna unosząca się nad nimi przygasła.
Atak posłany przez nią przeniósł się z jednego, przyszłego trupa na drugiego. Szybko oddział Czerwonego został przetrzebiony, ograniczony do jednego człowieka. Mężczyzna nie reagował, poza posłaniem kolejnego pocisku w stronę Viyo i zajęciem miejsca za osłoną. Kąsał nieboleśnie, powoli, wzmacniając swoje tarcze gdy tylko je tracił. W chwili, w której koło niego został tylko jeden człowiek, a czarna materia otaczała jego pancerz, podniósł się znad osłony, unosząc karabin w dłoń, wymierzając w przymierzającego się do ataku Viyo.
Gdy nacisnął na spust, generator tarcz Widma zawył żałośnie, tracąc cały swój zapas energii za jednym zamachem, pozbawiając go jedynej bariery ochronnej poza pancerzem.
- Szanuję twoje osiągnięcia, Widmie Viyo. To przykre, że jesteśmy po dwóch stronach barykady - krzyknął mężczyzna, przeładowując swoją broń. Obok niego, ostatni podwładny padł na ziemię, ciśnięty biotyką Volyovej.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 00:37

Spodziewała się, że oberwie tak samo, jak oberwała nieznajoma chwilę wcześniej, ale nie sądziła, że strzał zwali ją z nóg. Stęknęła, na moment tracąc umiejętność oddychania, gdy wielki pocisk uderzył w jej klatkę piersiową i przewrócił. Nie mogła sobie na to pozwolić, nie mogła leżeć, wiedziała, że w ten sposób zaraz zginie i tyle będzie z jej wielkiej misji ratunkowej. Stęknęła, podnosząc się w miarę możliwości jak najszybciej, ale nie była w stanie z powrotem stanąć a nogach. Nie, kiedy z rąk kobiety wysunęły się bicze, wywołując kolejne wyjątkowo nieprzyjemne wspomnienia. Francuzka spróbowała się cofnąć, z przyzwyczajenia znaleźć jak najdalej od tego, co właśnie zobaczyła, jej działania nie miały jednak zbyt wielkiego znaczenia w tym momencie, bo zielonowłosa miała inny plan co do jej osoby.
- To musi być frustrujące, co? Wiesz, kim są Widmo i Volyova, a o mnie nie masz bladego pojęcia.
Gdy uderzyła o ścianę, jęknęła cicho, czując jak ten atak, tak jak poprzedni, wyciska jej resztki powietrza z płuc. Nie miała gdzie się schować, nie mogła zareagować. W chwilach takich, jak ta, dochodziła do wniosku, że przydałoby się jej szkolenie - normalne, wojskowe, które pomogłoby się jej odnaleźć w podobnych sytuacjach. Gwałtownie wciągnęła powietrze, z ulgą zauważając, że systemy pancerza bezpiecznie skryły ją pod osłoną kamuflażu. Znów wróciła na kolana i usiłowała wstać, może przeładować broń, może aktywować omni-ostrze, zrobić cokolwiek, poza byciem rzucaną o ścianę.
Wtedy zielona trafiła ją po raz kolejny. I tym razem Francuzka poczuła już dużo bardziej konkretny ból. Biotyka wślizgnęła się pod pancerz i sięgnęła jej ciała, niepowstrzymywana przez tarcze. Ponownie uderzyła nią o ścianę, choć tym razem Irene już utrzymała się w miarę możliwości na nogach. Stęknęła z bólu, czując, jak atak narusza płytki nowego pancerza, rozrywa jej skórę. Jedna z nich chyba wbiła się nadszarpniętym brzegiem gdzieś w jej klatkę piersiową, czuła też cholernie mocno obite ramię i chyba na lewym policzku nie miała już tylko cudzej krwi.
Ponownie włączyła tryb kamuflażu. Musiała wyglądać jak postać z niekoniecznie dobrze działającej gry. Znikała i pojawiała się na zmianę, nie potrafiąc odwdzięczyć się pięknym za nadobne. Ale tym razem natychmiast zmusiła się do spięcia stłuczonych mięśni i skoku w bok, którego zielonowłosa nie mogła usłyszeć. Co najwyżej zobaczyć, ale była zbyt zajęta cofaniem się w stronę wyjścia. Irene miała tylko jedną szansę. Ostatnią, zanim skrzące się bicze ostatni raz rzucą nią o ścianę.
Wysunęła ostrze z omni-klucza i biegiem ruszyła w stronę kobiety, brzegiem, przy ścianie, przy stojących tam szafkach, zakładając, że może akurat w tę stronę patrzeć nie będzie. Bała się. Bała się, że tamta zareaguje szybciej, że Irene nie zdąży nawet do niej dotrzeć. Rzuciła się więc na nią z rozpędu, z całą siłą wbijając ostrze w osłoniętą szarym pancerzem klatkę piersiową.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 00:40

Irene [ATAK WRĘCZ KATEGORII TWOJA STARA] [5+4 PA]
90 = 90%

Szansa na trafienie: < 90%

0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 14:50

Wyświetl wiadomość pozafabularną Strach wyciągnął Dubois z rzeczywistości. Wyrwał z obecnej sytuacji, zaprzeczył temu, co podpowiadała logika. Wstając, czuła, jak trzeszczą jej obolałe stawy. Słyszała tarcie części pancerza, huk buzującej w jej żyłach krwi, walenie serca. Ciężko było uwierzyć w to, że faktycznie jest niesłyszalna. W głowie jej dzwoniło, świat wypełniony był ostrymi, nieprzyjemnymi dźwiękami, których zielona nie mogła usłyszeć. Trzask bicza, który aktywowała przygotowując się na pojawienie rudowłosej, dołączył do natłoku pozbawiającego rudowłosą samokontroli. Rzuciła się do przodu, szybko, wściekle, zatrzymując dopiero gdy jej pięść uderzyła o klatkę piersiową przeciwniczki, a ostrze zatopiło się w jej ciele, wychodząc z drugiej strony. Parując od ciepłej krwi, spływającej po wrzącym ostrzu i wysychającej natychmiastowo.
Kolejna osoba zniknęła, zastąpiona przez stygnące, sztywne zwłoki. Jak niemal wszystkie ofiary złodziejki, Zielona opadła na ziemię z wyrazem zaskoczenia na twarzy. W końcu Irene była wyzwaniem, które zostawiała sobie na koniec, dla smaku. Dziura na doskonale opracowanej makiecie, nieznajomy czynnik, który fascynował, ale też mógł im zaszkodzić. Nie tak to miało się dla niej skończyć. Przyszpiliła ją w pomieszczeniu, samą, bez wsparcia Widma czy żołnierki, która z nim współpracowała. Osaczyła ją, powaliła na ziemię, po czym rozkoszowała się w chwili, nie chcąc odebrać sobie przyjemności zamordowania jej od razu. Być może właśnie to przesądziło o jej zgubie.
Kamery monitoringu miały na ekranach małe podpisy z nazwami pomieszczeń. Francuzka szybko zarejestrowała jedyny pokój, który w tej chwili ją interesował - biuro kierownika, nim przestąpiła nad trójką, leżących w przejściu ciał. Na ścianie obok krew i wnętrzności jednego z żołnierzy spłynęły na podłogę w pięciu, grubych stróżkach, tworząc na ziemi małą, brudną kałużę, powiększającą się z każdą chwilą, w której Zielona, a raczej zwłoki, które niegdyś nią były, traciła więcej płynów.
Stres skutecznie odsuwał od niej problemy. Gdy wyszła na korytarz, krew przestała szumieć jej w głowie, a tępy ból ramienia jakby zelżał, zamaskowany strachem. Gdy doszła do rozwidlenia, fakt uwalenia dziesiątkami mililitrów obcej krwi ludzi, których dziś zamordowała, był dla niej równie naturalny, co nowy kolor pancerza. Drobne rysy na nowym sprzęcie, drobne rany na jej ciele, były niczym innym, jak kolejnym objawem zmęczenia, które będzie w stanie odespać nie sięgając po medi-żel - a przynajmniej tak wydawało jej się teraz.
Gdy zeszła po schodach, Claymore nie ciążył jej już ani trochę. Nie spowalniał jej biegu, bo nic nie było w stanie tego zrobić. Nawet nie odgłosy eksplozji i walki, dobiegające z pomieszczenia, które wyminęła, szukając biura kierownika. Mogłaby przysiąc, że usłyszała krzyk Volyovej, który nie brzmiał jak tryumf, ale było to coś, co weszło do jej głowy i szybko ją opuściło, zapisując się niewyraźną kreską na podświadomości.
Drzwi do biura nie były zablokowane. Nie było ochroniarzy, których musiałaby pozbawić życia, tak jak żołnierzy poziom wyżej. Nie było posiadacza szarego płaszcza, wezwanego na pomoc przez swoich ludzi. Widziała na kamerach ogrom zniszczeń wywołanych przez Widmo i jego towarzyszkę, widziała, że przeciwnicy musieli się skupić, podwoić swoje starania. A to oznaczało, ze nie wystarczyło ich do pilnowania więźnia.
Światła w pomieszczeniu były jasne, palące w oczy przyzwyczajone do półmroku. Jedno biurko rzucone pod stołem, kilka szafek, których zawartość leżała przewrócona, lub spadła na ziemię. Ślady szarpaniny, krótkiej walki, która odbyła się jakiś czas temu. Kilka przewróconych krzeseł i jedno, stojące na środku, z więźniem przywiązanym do jego oparcia i nóg, skrępowanym jasnymi omni-kajdankami.
Khouri drgnął, gdy drzwi się rozsunęły, ale nie podniósł głowy do góry, nie wyprostował się. Koszulka z krótkim rękawem, kiedyś ciemnoszara, teraz splamiona była pyłem i krwią. Dłonie zacisnęły się w pięści, związane z tyłu, jak gdyby spodziewał się powrotu swojego oprawcy, przygotowując na więcej. Pomimo pochylenia, światło obnażało wszystkie obrażenia wyrządzone odkąd został pojmany. Pęknięta brew, złamany nos, rozcięta warga, cały jego profil przykryty był szkarłatem, którego ślady błyszczały w świetle jarzeniówek nawet z boku głowy, na włosach, uchu i szyi. Jego oddech przyspieszył, klatka piersiowa poruszała się gwałtownie, w oczekiwaniu na zapowiedziany wyrok.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 16:14

Głos mężczyzny niósł się echem po hali, odbijając od stalowych belek ukrytych w cieniu wysokiego sklepienia oraz ścian pogryzionych przez rdzę i dziury po pociskach. Widmo słuchał go w milczeniu, pozwalając mówić i chociaż trochę rzucić światło na to z kim mieli do czynienia oraz jakie mieli powiązania. Wiedza człowieka o tym kim Viyo był oraz kto mu towarzyszył, sugerowała że posiadał jakieś dobre źródło informacji lub zwyczajnie znalazł ścieżkę do ich identyfikacji, której sami nie wzięli pod uwagę. Komplikowało to trochę sprawy – jeżeli wiedział on, to najpewniej wiedzieli również i jego przełożeni. Tajemnica i dyskretny udział Widma nie miał się utrzymać zbyt długo w cieniu.
Do tej pory był niewiadomą. Nie spodziewali się go. Teraz będą.
- Zapłaciłbym parę kredytów, żeby zobaczyć Dewitta po usłyszeniu twoich słów. Był przekonany, że jest dla was witalnym ogniwem – odpowiedział, mierząc spojrzeniem człowieka. Arogancja księgowego okazała się być nie tylko jego zgubą, a cechą, która wypaczała mu pogląd świata. Rzeczywistość okazała się być dla niego dużo bardziej szara i prawdziwa. - Nie przeszkadza wam to? Że polujecie na swojego człowieka i że każdy z was może okazać się w pewnym momencie zbędny?
Odziany w szary płaszcz mężczyzna stanowił zupełne przeciwieństwo Bryanta i Khouriego. Opanowany i kulturalny zaprzeczał wizerunkowi agresywnego żołnierza, który potrafiłby zatrzymać i schwytać uciekiniera linii B. Była pewna siła w tym spokoju; z jego zielonowłosą towarzyszką musieli stanowić zgrane duo, ale Widmo obstawiał, że to właśnie on nadzorował całą operację schwytania Nazira z poziomu ludzi walczących na froncie. Jego ludzie zdawali się to potwierdzać. Widać było po nich niezachwianą lojalność, która była czymś o wiele, wiele silniejszym od tego, którą potrafił zapewnić sobie Bryant.
Kimkolwiek był ten szary płaszcz, znał wartość szacunku. Takiego, który trzymał przy sobie ludzi silniej niż najmocniejszy terror czy kredyty.
Rozkaz, który padł z jego ust, przerwał ich chwilowe zawieszenie broni. Seria pocisków przecięła powietrza, ponownie zalewając halę hukiem terkoczących karabinów. Trzask tarcz Mayi i jej krótki jęk połączony z warknięciem, gdy pociski zagrzechotały o jej pancerz, sprawił że Widmo cisnął własnym ładunkiem przeciążeniowym i opadł za osłonę, klnąc pod nosem.
- I teraz mają kogoś kto nimi kieruje – dodał, nawiązując do wcześniejszych słów kobiety. Obrzucił spojrzeniem jej obrażenia, po czym wychylił się ponownie, tym razem ciskając błyskawicą w samego mężczyznę.
Seria, którą otrzymał w odpowiedzi, przecięła jego tarcze niczym masło, posyłając w powietrze miriadę energetycznych odłamków i przeciążając jego generator w jednym ułamku chwili. Turianin ponownie zaklął, chowając się za skrzynię; uderzenie, które otrzymał, znajdowało się na zupełnie innym spektrum od wszystkich, które jego urządzenie było w stanie znieść do tej pory. Warkot karabinu w dłoniach łowcy wydawał się być boleśnie znajomy, ale Widmo nie potrafił go zlokalizować w pamięci.
- Żal odwzajemniony. W dzisiejszych czasach to rzadkość spotkać kogoś kto respektuje swojego przeciwnika – odkrzyknął, wychylając się o parę centymetrów i rzucając okiem w stronę przeciwległej strony mostu. Odkształcenie biotyczki właśnie zwaliło z nóg ostatniego przybocznego żołnierza, zostawiając Szarego Płaszcza w pojedynkę na polu bitwy. Widmo z powrotem schował się za skrzynię, spoglądając przelotnie w stronę niebieskowłosej.
- Został sam. Dasz radę postawić jeszcze jedną biotyczną osłonę? – rzucił, aktywując regenerację generatora i zmuszając go do wzmożonej pracy, gdy kondensatory z jękiem przywróciły pełnię tarcz. - Jeżeli wygonisz go zza osłony swoją osobliwością, to ściągnę na siebie jego ogień i zajmę się jego tarczami. Sama nie ryzykuj.
Podłapał spojrzenie bursztynowych tęczówek; człowiek był dobrze na nich przygotowany i z pewnością napatrzył się już na metody zarówno jego jak i jej. Wątpliwe było, że pozostanie w zasięgu pulsującej kuli, wiedząc jakie efekty to ze sobą przyniesie. Ale mogli to wykorzystać.
- Jaki błąd popełnił Khouri? Że go znaleźliście i złapaliście? – rzucił zza skrzyni, gdy kobieta dała znać, że jest gotowa. Jego ramię znowu rozjarzyło się ładunkiem przeciążeniowym, po którym wychylił się, żeby cisnąć nim w żołnierza, gdy ten wybiegnie zza osłony – lub też wychyli się do strzału.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 16:18

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Czerwony [RZEŹ] [2,5 PA]
90% - 30% [osłona]
7

Maya
Tarcze: 0
Pancerz: 0
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 16:50

To było tylko kolejne z wielu ciał, które Francuzka zostawiła za sobą na tej drodze. Trudniejsze do powalenia, ale wciąż takie samo jak wszystkie poprzednie. Nic jednak nie mogło pomóc zielonowłosej, kiedy nie była w stanie zorientować się gdzie znajduje się Irene. Nie mogła odskoczyć, strzelić biczem, bo nie wiedziała skąd i kiedy spodziewać się ataku. Może dlatego ostatecznie, nie licząc pierwszych kilkudziesięciu sekund ich spotkania, nie było to takie trudne. Śmierć zazwyczaj przychodziła z zaskoczenia. To zaskoczenie w przypadku tej kobiety było dużo większe. W końcu Irene była nikim, prawda? Jej nazwisko nie pojawiało się w żadnym raporcie, Nazir o niej nie mówił, nigdy przedtem nikt jej nie widział. Była duchem.
Szok w oczach zielonowłosej był wystarczającą satysfakcją, by Irene szybko przeszła ta niepewność, z którą się na nią rzucała. Ostrze zgrzytnęło, gdy zostało wyszarpnięte spomiędzy płytek szarego pancerza, zostawiając po sobie krwawą dziurę.
- Trzeba było więcej gadać - mruknęła cicho i ze stęknięciem podniosła się z kolan.
Bolała ją każda część ciała, przez wszystkie te uderzenia o ścianę, którymi uraczyła ją przeciwniczka. Uniosła dłoń, chcąc przetrzeć sobie twarz, ale szybko się zreflektowała. Robienie sobie makijażu wojennego zakrwawioną rękawicą nie było najlepszym pomysłem. Bez szczególnego przejęcia zostawiła kobietę na podłodze, razem z jej szeroko otwartymi oczami i wróciła do komputera, jeszcze raz sprawdzając dokąd powinna się kierować. Na monitoringu nie było nikogo, kto stałby jej na drodze do Khouriego, pilnował go, albo groził mu śmiercią. Może więc jednak to nie była prawda i Nazirowi wcale nie kończył się czas? Na pewno odkąd weszli do przetwórni znacząco się on dla niego wydłużył.
Każdy kolejny krok wywoływał w niej ból. Protestowało biodro, którym uderzyła w ścianę i klatka piersiowa, z której Francuzka wyciągnęła wklęśnięty, zakleszczony kawałek pancerza. Nie wiedziała, czy ból jest spowodowany tylko obiciem, czy przebiciem się przez jej skórę, ale to sprawdzi później. Nie stało się jej nic poważnego i jeśli nie spotka za moment kolejnych dwóch osób chętnych do zabicia jej, to i tak wyjdzie stąd w stanie lepszym, niż zakładała.
Droga była długa i wydawała się nie mieć końca. Za każdy kąt wyglądała ostrożnie, pod osłoną kamuflażu, ale wyglądało na to, że Widmo i biotyczka ściągnęli wszystkich. I chyba sobie radzili, bo gdyby było inaczej, któreś z nich odezwałoby się na łączu, prawda? Gdy weszła do ostatniego, dużego korytarza, na którego końcu zobaczyła swoje docelowe drzwi, nie mogła już powstrzymać się przed biegiem i zapomniała o całej swojej ostrożności.
Serce stanęło jej na moment, gdy znalazła się w środku. Widziała Nazira w różnym stanie, ale w takim jeszcze nigdy. Przez kilka sekund nie potrafiła ruszyć się z miejsca, zwłaszcza widząc, jak mężczyzna reaguje na dźwięk otwieranych drzwi. Ale to była tylko chwila. Dłonie same zacisnęły się jej w pięści, a w ustach poczuła smak krwi. Wszyscy tu zasługiwali na śmierć. Irene miała nadzieję, że mniej lub bardziej szlachetny Viyo nie postanowi nikogo w dobroci swojego serca ocalić.
- Nazir - odezwała się miękko, zamykając drzwi za sobą. - To ja.
Ruszyła do niego powoli, nie chcąc w jakiś sposób go dodatkowo zestresować. Podeszła najpierw od tyłu, by odblokować wiążące go kajdanki i uwolnić jego ręce. Dopiero wtedy kucnęła przed nim, chcąc złapać z nim kontakt wzrokowy, chociaż po to, by zorientować się czy w ogóle wie, co się wokół niego dzieje.
- Znalazłam go, Isis. Żyje.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 17:13

Wyświetl wiadomość pozafabularną - Zbędni stają się wyłącznie ci, którzy przestają się starać - odpowiedział, z pełnym przekonaniem. - To wyłącznie motywuje do wkładania w swoją pracę wysiłku.
Odzywał się w sposób, który nie pasował do psychopatycznego mordercy. Mówił elokwentnie, spokojnie. Nawet gdy atakował, podnosił karabin niemal w polny sposób, zachowując się, jakby miał tyle czasu, ile tylko potrzebował na świecie by dokończyć sprawę rozpoczętą przez jego ludzi. Przemawiała przez niego pewność siebie, której nie musiał manifestować wzgardliwymi okrzykami. W pewnym stopniu pokazywał po sobie szacunek do przeciwnika, którym był Widmo.
Maya oddychała nieco ciężej - uśmiech zrzedł jej z twarzy gdy mężczyzna w szarym płaszczu pokazał swoje możliwości, wyrównując szalę, którą wcześniej trzymała w pionie przewaga liczebna przeciwnika. Gdyby pojawił się wcześniej, wraz ze swoimi posiłkami, mogliby nie mieć szans - tak, jak pewnie nie miał ich Khouri. Zrozumiała to.
- Tak - skinęła głową po krótkiej chwili, choć potrzebowała sekundy by wcielić słowa w życie. - Uważaj na niego - poprosiła ciszej, obarczając go długim spojrzeniem, zanim wokół jej dłoni zatańczyła biotyka, tworząc nad nimi ochronną kopułę.
- Uciekał od tygodni. Człowiek się męczy, coraz łatwiej o błąd - padła odpowiedź. - Każdy ma jakieś słabości.
Odpowiedź nie była zbyt konkretna, ale i tak była bardziej wyczerpująca niż większość tych, które słyszeli z ust Skinnera czy Dewitta wcześniej. Szary płaszcz najwyraźniej nie widział potrzeby w kłamstwie lub wymijających półsłówkach, skoro rozmawiał z kimś, kogo widział na podobnym do siebie poziomie.
Volyova wychyliła się w gwałtownym ruchu, ciskając niestabilność w stronę przeszkód, za którymi chował się mężczyzna. Kula tryskała energią ponad jego głową, lecz zdążył nacisnąć na spust. Choć Viyo również wstał, posyłając ładunek przeciążenia w jego stronę, to nie jego tarcze rozbłysły pod wpływem uderzeń pocisków, a tarcze Mayi. Wyładowanie z jego omni-klucza rozbiło się o skrzynie, zza której wybiegł przeciwnik, przechodząc z jednej osłony za drugą.
- Pracując tyle czasu w takiej branży, człowiek nabywa doświadczenia w szukaniu słabości. Z pewnością to rozumiesz - krzyknął, w spokoju czekając chwilę za osłoną - a przynajmniej tak mogło im się wydawać, gdy sami stali skryci za skrzyniami i go nie widzieli.
Nagła salwa z karabinu przebiła uszkodzone powierzchnie jednej ze skrzyń, sprawiając, że generator tarcz Volyovej odmówił posłuszeństwa, a bariery kinetyczne wokół niej zniknęły. Zaklęła cicho, sięgając do urządzenia, które było zbyt przegrzane by od razu wznowić swoją pracę.
- Jesteś doskonałym przykładem żołnierza, Widmie Viyo. Oddany służbie i oddany sprawie. Jestem pewien, że jesteś gotów poświęcić wszystko, żeby nas pokonać - głos Czerwonego brzmiał jak grom, choć mężczyzna mówił tak samo jak wcześniej - spokojnie, lekko podniesionym głosem by zagłuszyć odgłosy walki.
- Nie! - zduszony krzyk Volyovej wydostał się z jej gardła gdy turianin wyszedł zza osłon, stając obok nich, odsłonięty, kuszący cel. Kolejny pocisk przeciążenia trafił w ścianę za przeciwnikiem, pozostawiając jego tarcze nietkniętym. - Wracaj - zażądała, lecz jej polecenie zagłuszył huk eksplozji. Pocisk posłany przez mężczyznę uderzył w skrzynię, niemal doszczętnie ją niszcząc.
- Ale czy inni gotowi są poświęcić wszystko dla twojej wendety? To, to jest interesujące pytanie.
Mężczyzna wychylił się zza osłon, mierząc lufą karabinu w stojącego naprzeciw Viyo. Był idealnym celem, odkryty, na widoku - jedna, celna salwa z broni Szarego Płaszcza pozbawiłaby go tarcz, które dopiero co odnowił. Lecz dłoń przeciwnika drgnęła. Obróciła karabin ku skrzyniom, z których część była zniszczona. Palec nacisnął na spust, posyłając eksplodujący pocisk ku osłonom.
Odrzut rzucił Mayę na ziemię, niszcząc wierzchnie warstwy jej pancerza, choć osłony przyjęły na siebie najwięcej energii wybuchu. Kobieta wylądowała dobry metr dalej, już poza zasięgiem broni Czerwonego.
- Twoje życie nie jest twoją słabością, Vexariusie. Dlatego to nie ty będziesz płacił za swoje czyny. - mężczyzna mówiła tym samym, jednostajnym tonem, lecz teraz wydawał się być zimniejszy niż wcześniej. - Zaprzestań. Albo dopilnuję, by odnaleziono twoją rodzinę i przyjaciół. Każdą krzywdę, jaką wyrządzisz moim ludziom, ja wyrządzę im.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 17:59

Na dźwięk znajomego głosu, mężczyzna wyprostował się podświadomie, z trudem podnosząc głowę. Minęła krzesło, by dostać się do kajdanek, którymi przypięty był do metalowego krzesła. Odpięcie ich nie stanowiło dla niej problemu, wystarczyła chwila na złamanie zamka, co było prostsze niż przecięcie ich omni-ostrzem, lub zrobienie czegokolwiek innego. Ze szczękiem rozwarły się, uwalniając Khouriego i spadając na ziemię ze stukotem.
Podniósł głowę, otwierając szerzej oczy. Mrugnął pierwszy raz, drugi, próbując dostosować się do patrzenia bliżej jaskrawych lamp. Trzeci i czwarty, łapiąc ostrość na kobiecej twarzy blisko jego własnej. Piąty i szósty, próbując przegnać fałszywy obraz ze swojej głowy, nie biorąc tego, co znajdowało się przed nim, za pewne, kwestionując tego istnienie.
- Dziękuję, Irene - głos Isis odezwał się w jej słuchawce. SI nie była w stanie wyrazić szczęścia i ulgi za pomocą syntetycznego głosu, ale Francuska mogła sobie wyobrazić, że usłyszałaby to gdyby rozmawiała z kimś organicznym. Zdolnym do pokazywania emocji bez słów.
Cokolwiek trzymało Khouriego przed okazywaniem po sobie bólu, trzymało go też z dala od rzeczywistości. Zmarszczył brwi, patrząc na Irene z narastającym zdziwieniem. Nie spodziewał się jej tu widzieć. Jeszcze chwilę temu miał czas, by pogodzić się ze spędzeniem w tym pomieszczeniu kolejnej godziny, umierając po trochę, minuta za minutą, uderzenie za uderzeniem, podczas gdy właściciel Szarego Płaszcza próbował wydostać z niego informacje. Obecność Francuzki była dla niego abstrakcją, której z początku nie potrafił pojąć.
- Czy jesteście bezpieczni? - znalezienie odpowiedzi na pytanie sztucznej inteligencji nie było łatwe. Gdzieś w dali, kilka pomieszczeń dalej, w dużej hali, Widmo wciąż walczył z mężczyzną bezpośrednio odpowiedzialnym za stan Khouriego w tej chwili, ale to już nie dotyczyło Irene. Nie, póki duet Volyovej i Viyo radził sobie z odpieraniem ataku. Do tego czasu nic innego się nie liczyło.
Mężczyzna zgiął i rozprostował palce, zdrętwiałe po długim trzymaniu w uścisku, w niewygodnej pozycji. Jego ręce wzdłuż ciała, z czerwonymi śladami na nadgarstkach. Znajdując się tak blisko, dostrzegła krwistą plamę na jego prawej łydce, tak jak tuzin mniejszych lub większych obrażeń, od siniaków po rozcięcia. Wtopione we włosy szło jedno, głębokie nacięcie z boku jego głowy, częściowo odpowiedzialne za zalanie połowy twarzy krwią. Każdy ślad opowiadał część historii, wypełniającą luki w ich dochodzeniu na temat poczynań Khouriego. Począwszy od pierwszej walki z Widmem, podczas której już był ranny, po dzisiejszy dzień. Ile mógł tutaj przebywać, zanim udało im się znaleźć i przebić do pomieszczenia, gdzie go przetrzymywano? Godzinę? Dwie? Dewitt patrzył na zegarek, zastanawiając się nad tym, czy egzekucja już nastąpiła, czy jeszcze nie, ale nigdy nie dowiedzieli się o tym jaka była godzina zero. Teraz Francuzka wiedziała tylko, że udało im się ją wyprzedzić.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 18:35

Usiłowała uśmiechnąć się do niego, ale nie była w stanie. Jej twarz była jak sparaliżowana, niezdolna do okazywania żadnych emocji poza bólem, który czuła, gdy patrzyła na Khouriego. Nic dziwnego, że obecność Francuzki nie mogła do niego dotrzeć. Zawsze przecież była tą delikatną, tą, której trzeba było bronić. Nie pasowała do tego miejsca, do przetwórni, w której Nazir z pewnością spędził co najmniej ostatnie kilka godzin. Jej miejsce było przecież na Thessii, w klubie wśród kwiatów, w krótkiej, zielonej sukience, albo bez niej. Nie tutaj, z zakrwawionym pancerzem i połową twarzy, z Claymorem opartym o podłogę. Zreflektowała się i przeładowała go, po czym przypięła sobie broń z powrotem do pleców.
A nawet pomijając fakt, że tu nie pasowała, pewnie w życiu się nie spodziewał, że to ona kiedykolwiek przyleci na pomoc jemu. I że faktycznie będzie w stanie cokolwiek zdziałać. Nawet jeśli w większości ratunek był zasługą Widma.
- Nie wiem. Pewnie nie. Ciągle słyszę strzały - odpowiedziała i przełączyła się na kontakt z turianinem. - Viyo, co u was? Mam Nazira.
Nie mogła teraz mu pomóc. To nie był moment na wyciągnięcie medi-żelu i zabranie się za opatrywanie jego powierzchownych ran. W jakiś sposób musiała go stąd wyciągnąć, tylko nawet nie wiedziała jak się za to zabrać. Patrzyła w znajome, choć tak strasznie teraz zgaszone szare spojrzenie, szukając w nim tego samego człowieka, którego statek opuściła ponad miesiąc wcześniej. Przez moment się zastanawiała, czy w ogóle ją poznaje, ale przecież bzdurą by było pomylenie jej z kimś innym, nawet gdy wyglądała tak, jak teraz. Zerknęła w stronę drzwi, ale chyba nikt się do nich nie wybierał. Na tę krótką chwilę mieli spokój.
- Nazir - powtórzyła, zdejmując jedną z zakrwawionych rękawic i wyciągając dłoń do jego twarzy. Delikatnie przesunęła opuszkami palców po tej skroni, na której nie widziała świeżych ran. Chciała, żeby się odezwał. Powiedział cokolwiek. W jakikolwiek sposób zareagował na jej obecność tutaj. - Musimy stąd iść. Musimy lecieć, zanim przyślą tu kogoś więcej. Dasz radę iść sam?
Zabrała rękę, by z powrotem naciągnąć na nią brudną rękawicę i ze stęknięciem podniosła się z podłogi. Musiała mieć siłę, jeszcze chociaż przez najbliższe kilkanaście, może kilkadziesiąt minut. Byle opuścić tę nieszczęsną przetwórnię, wsiąść do taksówki którą tu przylecieli i wrócić na Crescenta. Albo Elpis. Nie wiedziała, jaki dalszy plan miał Widmo, ale na pewno nie zakładał on tkwienia tutaj. Może będzie musiała wyprowadzić Khouriego, podtrzymać go, nie miała pojęcia czy mężczyzna w ogóle wie co się wokół niego dzieje. Skrzywiła się. Nie miała dla niego stymulantów, nie miała nawet wody. Nic, co mogłoby sprawić, żeby poczuł się lepiej. W jej głowie nie było teraz tej złości, którą czuła wobec niego jeszcze kilka godzin przedtem. Ostatnim, co przeszłoby jej teraz przez myśl, były jakiekolwiek pretensje.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 18:50

Wyświetl wiadomość pozafabularną Plan prawie zadziałał.
Prawie.
Czarna, pulsująca kulka wypaczyła rzeczywistość dookoła żołnierza, zgodnie z przewidywaniami wyganiając go zza osłony. Viyo wychylił się, widząc biegnącą sylwetkę mężczyzny i cisnął w jego stronę wyładowaniem, od którego zadrżało mu ramię, ale pocisk przemknął z wizgiem za plecami Szarego Płaszcza, mijając go o centymetry; stal na wzmocnieniach industrialnych kontenerów rozżarzyła się pod wpływem elektrycznych łuków, które po nich przepłynęły. Żołnierz dopadł jednak do drugiej osłony, znikając za nią bezpieczny. Widmo zaklął, a potem kolejny raz, gdy druga seria karabinu zaterkotała, rozsadzając tarcze niebieskowłosej.
- Nie wychylaj się.
Mężczyzna wyraźnie skupił się na biotyczce, wiedząc że pod względem siły ognia stanowi dużo większe zagrożenie od samego Viyo.
Słowa człowieka uderzały jednak z nie mniejszą siła niż jego broń.
Miał rację, rozumiał go. Bardziej niż chciałby to przyznać. Nie doszedłby do tego miejsca, w którym był teraz, gdyby nie zdawał sobie sprawy z wagi jaką miało poznanie przeciwnika, a następnie odnalezienie jego słabości. Robił to całe swoje życie, opierając swoje osiągnięcia na wykorzystywaniu drobnych detali, które inni pomijali. Kolejne wyładowanie przemknęło przez powietrze, niegroźnie rozbijając się jednak o nową osłonę człowieka.
Komunikat od Irene w słuchawce przebił się przez stukot serii pocisków. Turianin oparł się plecami o skrzynię, muskając na szybko przycisk łączności.
- Mamy tu mały problem. Uważajcie - rzucił, ale jego uwaga od razu przeniosła się gdzie indziej. Rozgrzany generator Mayi zaprotestował cicho, bucząc intensywnie. Vexowi wystarczyło jedno, krótkie spojrzenie w stronę kobiety, by wiedzieć, że jest w tej chwili zbyt odsłonięta; przez pociętą skrzynię prześwitywało światło, a drobinki kurzu oraz prochu unosiły się w zjonizowanym powietrzu, oznaczając promienie, które znaczyły wyrwane fragmenty osłony. Jego pancerz zazgrzytał, gdy bez wahania wyszedł zza osłony, wiedząc że kolejny celny strzał w stronę chwilowo bezbronnej niebieskowłosej może być tym ostatnim. Jego sylwetka oferowała dużo większy, lepszy cel.
Taka była jednak natura słabości. Czasami ujawniało się ją w najgorszym z możliwych momentów.
A bezimienny łowca potrafił ją dostrzec.
Kiedy Widmo dostrzegł, że karabin mężczyzny obraca się w bok, jego serce zamarło.
- Nie!
Zrozumiał intencje Czerwonego jeszcze nim ten pociągnął spust, jeszcze nim halę wypełniło echo wystrzału eksplodującego pocisku, który rozerwał skrzynię za którą chowała się Maya. Jeszcze nim w jej pancerzu pojawiła się dziura, jeszcze nim jej ciało zostało odrzucone do tyłu przez wybuch energii. Lód zalał mu żyły, a świat zwolnił na boleśnie długą chwilę; gdy ryk karabinu przebrzmiał, w jego uszach pozostało tylko głośne dzwonienie ciszy o wiele głębszej niż ta, którą wywoływała osobliwość pochłaniająca wszystkie kolory i dźwięki z rzeczywistości.
Słowa mężczyzny docierały do niego jak przez grubą zasłonę. W tej chwili nie miały znaczenia, chociaż ich ciężary wyrywał dziury w sercu niewiele słabiej od pocisków Szarego Płaszcza. Upadek Volyovej był niczym kropka na końcu zdania, dowód na to co spokojnym, wręcz leniwym tonem obiecywał człowiek.
Nie. Nie znowu.
Wściekły okrzyk Widma został zagłuszony przez kumulację ładunku elektrycznego na jego omni-kluczu, gdy turianin odwrócił się gwałtownie w stronę mężczyzny i cisnął w niego zjonizowanym pociskiem. A potem kolejnym. I kolejnym.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 19:27

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Vex [PRZECIĄŻENIE] [6 PA]
60 = 60%

Szansa na trafienie: < 60%

2

OBRAŻENIA (PRZECIĄŻENIE)
470* 2 [Atak na tarcze] = 940

Czerwony
Tarcze: 1000 - 940 = 60
Pancerz: 462


Czerwony [STRZAŁ Z: BŁOTNIAK ] [6 PA]
50% + 30% [celność] - 30 [osłona] + 10% [celownik] = 60%

Szansa na trafienie: < 60%

3

OBRAŻENIA (STRZAŁ)
100 * 10 *0.25 (sukcesy) 1,55 [bonusy] * 1,25 [stymulant ] * 0,7 [pancerz] = 339

Vex
Tarcze: 1438 - 339 = 1099
Pancerz: 825

Vex [PRZECIĄŻENIE] [6 PA]
60 = 60%

Szansa na trafienie: < 60%

4

Czerwony
Tarcze: 0
Pancerz: 462

Czerwony [STRZAŁ Z: BŁOTNIAK ] [6 PA]
50% + 30% [celność] - 30 [osłona] + 10% [celownik] - 10 [odrzut] = 50%

Szansa na trafienie: < 50%

5

OBRAŻENIA (STRZAŁ)
100 * 10 *0.25 (sukcesy) 1,55 [bonusy] * 1,25 [stymulant ] * 0,7 [pancerz] = 339

Vex
Tarcze: 1099 - 339 = 760
Pancerz: 825
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 19:47

- Wyślę transport - zakomunikowała od razu Isis, gdy ich bezpieczeństwo zostało poddane w wątpliwość. Znalezienie Nazira mogło nie być końcem ich przeprawy, a chociaż tyle mogła w tej chwili zrobić - pomóc im uciec. Na bezpieczny okręt, któryś z dwóch zadokowanych w porcie kosmicznym, gdzie mogli znaleźć schronienie, którego nie oferowało żadne z miejsc w Szanghaju. Nie teraz.
Widmo śmierci nie opuszczało tak łatwo gdy już odnalazło cel. Nie znikało w minutę czy dwie, rozproszone zmianą w sytuacji. Dla osoby świadomej możliwego końca nagłe zatrzymanie, czy odroczenie go było szokiem, który trudno było zetrzeć. Pozostawał, unosząc się w powietrzu, jak własny, osobliwy fetor, który dało się wyczuć. Mimo tego, mężczyzna westchnął cicho, czując znajomy dotyk na skroni. Jego skóra była gorąca w dotyku, rozpalona wszystkim, przez co przechodziło ciało wcześniej i teraz.
Wyciągnął ku niej ręce, przyciągając do siebie, w objęcia. Tak, jak robił wielokrotnie na Crescencie, gdzie nie otaczał ich zapach krwi, ani gdzie nie widniało nad nimi niebezpieczeństwo. Oparł czoło o przecięte przez biotykę ceramiczne płytki pancerza, chowając w objęciach twarz.
- Jesteś tu - powiedział cicho, z odrobiną wątpliwości w głosie. Jego uścisk nabierał na mocy, gdy chłonąc jej bliskość upewniał się w przekonaniu, że nie jest złudzeniem. Wytworem podświadomości zrodzonym w umyśle próbującym się osłonić, oddalić od tortur, które przeżywało ciało.
Gdzieś z oddali dobiegał ich huk wstrząsających ścianami eksplozji, które potwierdzały turiańskie słowa. Nawet, jeśli został tylko jeden przeciwnik, okazał się znacznie bardziej niebezpieczny niż cała armia, którą wysłał wcześniej. Bardziej nawet niż zielonowłosa, z którą Irene musiała poradzić sobie wcześniej by dotrzeć tutaj.
Pomimo jej pośpieszania i nerwów, Nazir nie ruszał się z miejsca, oswajając z tak drastyczną zmianą rzeczywistości. Nie mógł spodziewać się tu kogokolwiek, a już na pewno nie Francuzki, z którą nie miał kontaktu od miesiąca, z tych lub innych powodów. Nie uwaloną w krwi niemal tak samo jak on, z tym, że nie była jej własną. Pośpieszającą go do wyjścia i ucieczki, podczas gdy on napawał się tym, co było teraz, i co było wcześniej.
- Jesteś - westchnął z przekonaniem. Jakkolwiek surrealistyczna nie byłaby to dla niego sytuacja, szybko na nią przystał, nawet jeśli nie był do końca pewny tego jak realne jest to, co widział przed sobą. Rude włosy zamiast połów szarego płaszcza. - Kocham cię - dodał, z wolna przytomniejąc, choć z twarzą skrytą w objęciach ciężko było określić jak sprawnie mu to szło.
Przez krótką chwilę milczał, trzymając ją blisko siebie, jak kotwicę utrzymującą go z dala od spędzonych w tym pomieszczeniu godzin. Wypierającą wszystkie wspomnienia i każdy zadany cios, zamazującą wszystko, poza krwią na jego twarzy mówiącej zupełnie inną historię.
- Dam - odparł nagle, na pytanie, które zadała wcześniej. Wypuścił ją z objęci, prostując się w krześle i krzywiąc, gdy ruch wywołał kaskadę bólu w jego mięśniach.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przetwórnia piezo w dzielnicy Songijang

10 wrz 2018, o 20:13

Pod wieloma względami, mężczyzna w szarym płaszczu różnił się od przeciwników, z którymi Widmo ścierał się dotychczas. Pokazywał to po sobie w walce, prowadzonej w spokojny, metodyczny sposób. Viyo nie różnił się dla niego od celu na strzelnicy. Nie widział w nim żywej istoty, oddychającego ciała, w którym buzowała krew. Cel mógł zmieniać swoje położenie, ale za nim zmieniał się jego kierunek strzału.
Schowany za osłoną, nie marnował czasu na bezmyślne, wojenne okrzyki, lub anegdotki, którymi mógłby uraczyć turianina. Przeładował swoją broń, nieporuszony wyładowaniem, które cisnął ku niemu Vexarius. Wychylił się z karabinem gotowym do strzału, a broń zaterkotała w znajomy sposób, choć nie wystarczająco świeży w jego pamięci by powiązał go z inną walką. Pociski odbiły się od tarcz Viyo, który, niewzruszony, posłał kolejny ładunek przeciążenia ku swojemu przeciwnikowi, a jego generator tarcz pisnął ponownie, któryś raz z rzędu podczas tej walki, zmuszając go do schowania się za osłonę i wymuszenia na nim ponownego uruchomienia barier kinetycznych.
- Widzę, że pojąłeś to, o czym mówię - zagrzmiał zza skrzyń, z głosem uderzającym w wypełniony bólem umysł Widma ze zdwojoną siłą. - Rozumiesz też, jakie są konsekwencje.
Kolejna salwa uderzyła w tarcze Viyo, lecz nie przebiła jego barier. Turianin niewzruszony kontynuował swój atak, a Czerwony z wolna zaczął pojmować, jak jego pozycja zaczyna się zmieniać.
- Chciałbym móc to dokończyć, teraz i tutaj, Widmie - rzucił, wyrzucając swój ostatni pochłaniacz ciepła na ziemię. Stanął, spoglądając swojemu przeciwnikowi w twarz, choć dzieliło ich kilka metrów mostu. - Ale myślę, że jeszcze się spotkamy.
Dłonią nacisnął na panel na swojej klatce piersiowej, wkomponowany w ceramiczne płytki. Po jego ciele rozlał się niewiadomego pochodzenia specyfik, sprawiając, że mężczyzna wyprostował się wyraźnie, a systemy opancerzenia poruszyły martwy generator, wytwarzając kolejne bariery.
Przeciwnik odwrócił się, biegnąc do wyjścia i przeskakując na drugą stronę, do korytarza, za którym czekała jedna z zabezpieczonych par drzwi, do których mógł mieć dostęp - tak jak do reszty systemów w kompleksie.
- Nie dogonię go. - zza pleców Viyo dobiegło stęknięcie. Volyova ostrożnie obróciła się na brzuch, po czym wsparła na przedramionach, odrywając od ziemi. Powoli zaczęła się podnosić - pocisk nie przebił jej pancerza na wylot, ale mocno pogruchotał jej napierśnik, być może łamiąc kilka żeber znajdujących się pod nim. Mimo wszystko, w jej oczach widoczna była złość, bardziej niż ból. Niewypowiedziana wściekłość, która nie zelżała nawet gdy jej wzrok padł na turianina. - Może wcześniej. Ale teraz nie dam rady.
Wcześniej być może nawet brak mostu nie byłby dla Mayi problemem, nie z jej biotycznymi umiejętnościami. Ale teraz stała zgarbiona, dłonią sprawdzając stan swojego pancerza, ostrożnie i delikatnie, nie chcąc naruszyć czegoś, co wywołałoby wyłącznie ból.

Wróć do „Szanghaj”