Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Marcus Craig
Awatar użytkownika
Posty: 45
Rejestracja: 17 lip 2012, o 21:47
Miano: Marcus Craig
Wiek: 37
Klasa: Inżynier
Rasa: Human
Zawód: Mężczyzna do wynajęcia
Kredyty: 17.500

Marcus Craig

20 lip 2012, o 08:24

Miano: Marcus Craig
Wiek: 2149r, 37 lat
Rasa: Human
Płeć: Male
Specjalizacja: Inżynier
Przynależność: Społeczność galaktyczna
Zawód: Mężczyzna do wynajęcia. Jakkolwiek to brzmi, oferuje pełen zakres ofert poza morderstwami.

Aparycja: Około 186 cm wzrostu, 86 kg wagi, przeciętnie zbudowany (chociaż da radę dojrzeć jakieś dobrze wypracowane partie ciała, oj da), nieziemsko przystojny czarny ogier. Na twarzy ciągle istnieje kilkudniowy zarost. Nigdy się go nie pozbywa. Ubrany zazwyczaj dosyć luźno, jakaś t-shirt koloru ciemnozielonego, kurtka do tego, spodnie i jakieś cięższe buty. Nie za bogato, nie za biednie. Włosy (te na głowie) są bardzo krótkie. Przypominają momentami żołnierski styl. Całości dopełniają zwinne czarne palce i bardzo często poważny wyraz twarzy. Brwi, nos, para oczu i uszu. Wszystko tam gdzie być powinno.

Osobowość: Tutaj jest zabawna historia. Patrząc z boku na niego, ciężko jednoznacznie określić osobowość tego człowieka. Ludzie wiedzą tyle, ile on sam powiedział i zademonstrował. Jest pewny siebe i swoich zdolności. Często aż za bardzo. Ciągle szuka nowych wyzwań. Cechuje go docieranie za wszelką cenę do celu. Strasznie uparty z niego człowiek. Nie boi się obejść prawa, gdy zajdzie taka konieczność. Nie jest człowiekiem zbytnio cierpliwym. Woli działać niż słuchać. Często jest tak, że najpierw coś zrobi a dopiero potem się nad tym zastanowi. Chociaż i tego czasami nie robi. Dostaje perwersyjnej przyjemności gdy ma rację lub gdy jest w stanie ją komuś wmówić, dzięki czemu można powiedzieć o pewnej charyzmie. Najśmieszniejsze jest jednak to, że mimo to woli o wiele bardziej słuchać niż mówić. Nie jest to persona szalenie towarzyska. Zawsze ma własne zdanie i nie boi się go wypowiadać głośno. Straszny z niego materialista. Pieniądze są dla niego niczym tlen.

Historia: Wieczór. Dwoje spragnionych miłości czarnoskórych, po kilku głębszych, postanowiło się zabawić. Może i posiadali odległe plany na potomstwo, lecz to nie powinien być ten dzień. A jednak. Mały czarnoskóry plemniczek zapłodnił kobietę i proces się rozpoczął. Nadszedł "upragniony" poród i wyszło z kobiety małe wrzeszczące, czarne dziecko płci męskiej. Ojciec tego berbecia był politykiem. Matka nierobem. Pieniędzy było natomiast pod dostatkiem. Cel był jeden. Nagłośnić sprawę i wykorzystać małego. Miał dobrze wyglądać na zdjęciach. Ojej jaka szczęśliwa rodzinka - wszyscy mówili. Jaki on słodki! - a spróbowałabyś powiedzieć inaczej.
Wiadomo jak to w takich rodzinach. Ojciec pracuje i kradnie pieniądze niby zgodnie z prawem, reszta rodziny je wydaje. Tutaj nie było inaczej. Mały dorastał i jak to dziecko miał swój okres buntu. Niestety, trochę mu się wydłużył przez co zaczął sprawiać problemy na trochę szerszą skalę. Zaczął włamywać się do wszelkiej maści pojazdów, okradać staruszki z rent, obrzucać radiowozy cegłami. Co by nie było, to ojcu najbardziej się dostało. W końcu jego kariera była wszystkim dla tej rodziny. Jak chłopak dostawał zawsze sporą ilość kieszonkowego, tak po tych cyrkach z wiekiem dostawał coraz to mniej. Jak tak można! Im człowiek starszy tym ma większe potrzeby. Za potrzeby trzeba płacić. Nawet kibla za darmo nie udostępniają. A tutaj zaczyna kończyć się kasa. Nikt nie jest idealny. Nie rozumieli go. Biedaczek...
Jak każdy chyba, pragnął czegoś więcej. Stawiał sobie coraz to nowe wyzwania. Powodowało to wzrost przewinień, które jak to w jego przypadku, nie były zgodne z prawem. Kłopot robił się coraz większy i coraz bardziej było wstyd pokazywać go na zdjęciach rodzinnych. Trzeba było w jakiś sposób się go pozbyć. Rodzinka wpadła na pomysł wysłania go do wojska. Fajny sposób na nauczenie go dobrego zachowania. Ojciec dobrze opłacał jego pobyt, aby trzymali go tam jak najdlużej. Zawsze przecież można coś wpisać w akta.
To właśnie tam spędził bardzo dużo swojego życia. Pewnie były to najgorsze z jego dni. Jak na czarnego przystało, zawsze trzeba znaleźć sposób, aby trochę pokombinować. Wiele razy próbował włamać się do hangarów, gdzie przechowywane były różnego rodzaju pojazdy. Mógłby uciec. Nieskutecznie. Potem zainteresował się wszelkiego rodzaju alarmami, kamerami i innymi zabezpieczeniami. Nie były to może jakieś nie wiadomo jak wielkie szkody, ale wybijały z rytmu przeciętnego żołnierza w przeciętny dzień. Dostawał za to? Cholera i to bardzo. Miał być przykładem dla reszty. Po pewnym czasie dni były spokojniejsze w "karierze" wojskowej Marcusa. Wykonywał nawet polecenia. Można by rzec "jest progress". Nie było możliwości jednak sprawdzenia, co też siedzi mu w głowie. Pieniądze przestały wpływać. Pokochali go rodzice i chcą powrotu syna? Nie. Były to źle inwestowane pieniądze. Wyskoki się powtarzały. Bawił się nożem i ciął nie wiadomo po co. Okazało się skuteczne. Wywalili go. Nie pokazywał się w domu, a coraz częściej można go było zauważyć w "szarej strefie" czy też "podziemiach". Tak jego rodzice nazywali tą biedniejszą część miasta. Mimo wszystko, ciągle trzeba było coś naprawić, zmodyfikować, przerobić, uruchomić. Nie było odpowiednich części. Trzeba było jakoś obejść podstawowy sposób działania urządzenia. Całkiem sobie nieźle radził w tego typu zabawach. Omni-klucz. Pierwszy był dawno temu. Trochę stary i nie tak sprawny jak być powinien. Po takim dorabianiu sobie wymienił go na lepszy model, mniej psujący się. To właśnie tam też organizowali również swego rodzaju walki na czymś, co miało przypominać arenę. Nie inaczej Marcus brał w nich udział. Miał to być łatwy sposób na zarobek. Nie był...
Przegrywał bardzo często. Parę walk udało mu się co prawda wygrać, ale były bardzo kiepsko opłacane. Ćwiczył jak tylko potrafił przez długie lata. Pieniądze na jego koncie, które jeszcze zostały z dawnych kieszonkowych wystarczały na jakieś tam lekcje. Dzięki nim faktycznie podszkolił się w różnego rodzaju sztukach walki. Już częściej odnosił zwycięstwo chociaż to i tak były marne pieniądze. Innym sposobem było... dawanie dupy. W większości były to kobiety. W większości...
Pieniądze były jednak częstsze. No przecież kto by nie chciał skosztować murzyna?! Fajny sposób na zarobek widział jednak we wszechświecie. Jakieś głupiutkie mało rozumne rasy nie powinny sprawiać aż takich problemów. Rodzice już dawno o nim zapomnieli. Nie był dobry dla ich interesów. Udało mu się zabrać z jakimś mężczyzną, który powrócił na ziemię aby zabrać swoją rodzinę. Jakieś tam drobne musiał zapłacić oczywiście. Tyle na ile go było stać. Patrząc na faceta podczas podróży, Marcus miał jednak pewność, że prędzej on zabrał go z litości niż nie wiadomo z jakiego zarobku. Miejsce na które dotarli to Cytadela. Z zewnątrz była piękna. W środku? Paskudna. Pełno funkcjonariuszy pilnujących bezpieczeństwa i takich tam. Pierwszym szokiem był widok tych wszystkich kosmitów. Paleta barw i różnorodności była oszołamiająca. Jednemu chciał nawet coś ukraść. W końcu to głupi kosmita. Kroganin dosłownie go zmasakrował gdy się zorientował. Wtedy mógł powiedzieć "Jak to dobrze, że istnieje SOC". Uratowali go przed wbiciem w podłogę. Kroganin nie składał skargi. Wystarczająco był zadowolony, że mógł trochę skrzywdzić małego, czarnego człowieczka. Marcus natomiast miał okazję zobaczyć, jak wygląda znany w całej Cytadeli szpital Huerty. Doprowadzili go w miarę szybko do stanu używalności. Już wtedy patrząc się tyle czasu w sufit wiedział, że Cytadela nie jest dla niego. W końcu kosmos jest wielki. Musi być o wiele lepsze miejsce.
Illium. To jest to! Właśnie tam udało mu się dostać kolejnym statkiem. Ponownie litość wzięła górę. Dodatkowo chyba solidarność, pilot też był czarny. Gdzie najlepiej się wzbogacić jak nie na planecie, która aż kipi luksusem, przepychem. Ludzie mają pieniądze i pewnie chetnie się z nimi podzielą. Przy sobie miał 15 tys. kredytów, które udało mu się ukraść to tu to tam oraz przeciętne ubranie. Trochę nie pasowało do tego miejsca, ale nie przejmował się tym zbytnio. I tak większą furorę robił kolor skóry.
Odetchnął. Kaszlnął. Powiedzmy sobie szczerze, zapach bogactwa przyprawiał go o mdłości.


Ekwipunek: M-8 Mściciel
Środek transportu: Brak
Dodatkowe informacje:
- ma rozregulowany celownik. Nie jest specjalistą od broni palnej. Jako tako potrafi strzelać, jednak nie jest to wystarczająco dobrze.
- specjalnie jest to człowiek należący do społeczności galaktycznej. Wykona się parę misji, sposób zachowania się, predyspozycje; chcę aby po pewnym czasie miał szansę dołączyć do któregoś ugrupowania. Nie chcę od razu sobie jakiegoś znajdować z dwóch powodów. Pierwszy to niezdecydowanie. Drugi, chciałbym, aby postać rozwijała się od samego początku, zdobywała coraz to nowe umiejętności, ale i historię. To MG biorąc różne czynniki pod uwagę, niech mnie za jakiś czas przydzieli gdziekolwiek. Dostosuję się. Oczywiście dobrze będzie, jeśli będzie się brało pod uwagę postać i jej osiągnięcia, a nie mnie jako osobę.
- jak na materialistę przystało, interesuje się wyłącznie ilością pieniędzy. Im więcej ktoś da, tym bardziej Marcus będzie zainteresowany jego propozycją. To taki czarny arab. Każdy jest klientem, wszystko jest towarem.
- zawód oczywiście jest prawdziwy. Oprócz normalnych zadań wszelkiej maści, za opłatą może oddać się to tu to tam. Wszystko jest kwestią pieniędzy.
ObrazekObrazek

Wróć do „Baza danych”