Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Pyrus Pax
Awatar użytkownika
Posty: 16
Rejestracja: 30 lis 2013, o 16:44
Miano: Pyrus Pax
Wiek: 35
Klasa: Inżynier
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik
Status: Poszukiwany w systemach Hierarchii Turian
Kredyty: 15.000

Pyrus Pax

4 gru 2013, o 16:00


Miano: Pyrus Pax
Wiek: 13.06.2151, 35 lat
Rasa: Turianin
Płeć: Mężczyzna
Specjalizacja: Inżynier
Przynależność: Społeczność Galaktyczna
Zawód: Inżynier

Aparycja: Wysoki na sto dziewięćdziesiąt centymetrów turianin. Gabarytowo i wagowo nie wyróżnia się na tle swojej rasy. Metaliczno-szara skóra podkreśla jego głęboko osadzone, krwistoczerwone oczy. Z wiecznym, lekko obłąkańczym uśmieszkiem na twarzy oraz niekontrolowanymi ruchami bocznych szczęk, sprawia wrażenie chorego psychicznie(co nie jest dalekie od prawdy). Jego głowę i twarz pokrywają liczne blizny. Widocznym ubytkiem jest także ułamany jeden z jego "rogów" - pamiątka z przeszłości. Od kilku dobrych lat nie używa turiańskich malowań. W wolnym czasie ubiera się luźno, bez szaleństw. Po jego pancerzu widać natomiast, że ulubionymi kolorami są czarny i czerwony. W takie barwy pokrył swoją skorupę, która przyozdobił jeszcze kilkoma rysunkami. Pojawiły się na nim takie arcydzieła jak smiley, turiańska czaszka, naga asari czy też hanar. (Nie pytajcie dlaczego)

Osobowość: Osobowość Pyrusa jest skomplikowana. Nieobliczalna wręcz. Przez wydarzenia z przeszłości zmienił się z opanowanego żołnierza, oddanego Hierarchii w pozbawionego skrupułów, nieco komicznego, najemnika. Wartości turian, takie jak honor czy prawdomówność straciły dla niego zupełnie znaczenie. Przez jego zaburzenia można by uznać go za salarianina. Porusza się płynnie i bardzo szybko. Wykonuje sporo gestów i rzadko jest w stanie wytrzymać w jednym miejscu. Jeśli chodzi o kontakty z innymi istotami, bywa nieprzewidywalny. Czasem jest przyjacielski, miły. Innym zaś dowcipkuje i flirtuje. To wszystko tylko po to, by nagle wyjąć broń i zastrzelić swojego rozmówce. (Bo w sumie... Czemu nie?) Jedno jest pewne, rozmowa z nim nigdy nie jest nudna. Przez fakt, że większość swojego życia broń była jego narzędziem pracy, potrafi się dobrze z nią obchodzić. W całym tym swoim szaleństwie znalazł jednak hobby - gotowanie. Jest też olbrzymim fanem płci przeciwnej większości istot. Jednak jego bezpruderyjność bywa często uciążliwa dla jego rozmówczyń. Mimo całej otoczki, jest jeszcze coś w nim co myśli logicznie. A przynajmniej się stara.

Historia: Pyrus urodził się w 2151 roku na Palavenie jako najmłodszy z trójki rodzeństwa w rodzinie Pax. Jego ojciec, Dyrus Pax, wtedy sierżant w armii, weteran Wojny Pierwszego Kontaktu, obecnie kapitan SOC, zawsze stawiał swoim dzieciom wysoką poprzeczkę. Fakt, że jego matka, Adelis Pax, obecnie porucznik w armii Hierarchii, robiła karierę w wojsku podnosił ją jeszcze wyżej. Pyrus, oraz jego rodzeństwo, Cyrus i Vera, wychowywani byli więc w militarnym duchu. Każde z nich szykowało się do swojej świetlanej przyszłości w wojsku. Sam Pyrus był materiałem na świetnego żołnierza. Spokojny, opanowany. Nigdy nie dawał ponosić się emocjom. Potrafił zachować zimną krew. Gdy nadszedł odpowiedni wiek, podążył w ślady rodzeństwa, i jak każdy turianin rozpoczął służbę w wojsku. Z wielkim zapałem starał się chłonąć wszystkie informacje, taktyki. Na treningach starał się dawać z siebie 110%. Chciał bowiem dostać się do grupy uderzeniowej. Najlepiej desantu, lub marines. Tam właśnie widział swoją karierę. Ewentualnie chciał przypodobać się ojcu. Sam dokładnie tego nie wiedział.

Miał jednak ogromne szczęście. Jako jeden z wzorowych kadetów dostał się do 6 dywizji Marines, 11. Brygada Abordażowa, kompania C, grupa Gamma w stopniu kaprala. Dostał zaszczytną funkcje eksperta od ładunków wybuchowych. Tak właśnie rozpoczęła się kilkuletnia praca w wojsku, która zapowiadała się świetnie. Krążownik "Generał" na którym stacjonował wykonywał wiele lotów patrolowych, zatrzymań przemytników, drobnych przestępców. Znalazło się też kilka większych rybek, jak pirackie okręty. W między czasie poznał swoją drugą połówkę. Przynajmniej tak wtedy myślał. Szeregowa Tia Darian z floty Hierarchii. Stacjonowali na tym samym okręcie. Po roku znajomości wzięli ślub. Życie Pyrusa nie mogło zapowiadać się lepiej. Dobra praca, żona i uznanie wśród Hierarchii. Co mogło to zepsuć? Odpowiedź jest prosta. Jedno feralne zatrzymanie pirackiego okrętu, o nazwie "Black Betty". Miał wtedy 26 lat. Po kilku minutach negocjacji podjęto decyzję o abordażu. Trzy minuty po zatwierdzeniu abordażu przez kapitana okrętu, Pax i jego ekipa byli już na pokładzie promu gotowi do lotu. Byli jedną z dwóch drużyn wysyłanych na piracki okręt. Zaraz po wylądowaniu przywitał ich ostrzał prowadzony przez kilku przeciwników. Osłaniając się, pokonali i zabezpieczyli hangar. Kolejne dwie drużyny były w drodze, a Gamma dostała rozkaz ruszenia w głąb okrętu. Mimo kilku wymian ognia po drodze, nie było ofiar po stronie turian. Piraci nie byli dobrze wyszkolonymi strzelcami, takimi jak żołnierze Hierarchii. Brak strat jednak miał się zmienić, gdy dotarli na mostek. Kapitan uzbierał ładunki wybuchowe na mostku i groził wysadzeniem siebie jak i całego okrętu. Rozpoczęły się krzykliwe negocjacje, mające na celu odwrócić uwagę bandziora. Dwóch marines powoli go otoczyło i obezwładniło. Można by to uznać za wzorowo wykonane zadanie, jednak została jeszcze kwestia ładunków. Pyrus, jako saper w swojej jednostce, dostał za zadanie rozbrojenie go. Reszta oddziału wycofała się na bezpieczną odległość i zabezpieczyła teren. Wszystko było w rękach Paxa. Ten, ze wymuszonym stoickim spokojem, zajął się swoją pracą. Nie było to łatwe, ponieważ materiały były przygotowane przez samozwańczych ekspertów, zaimprowizowane. Nigdy nie wiadomo, co i jak dokładnie zrobił twórca. Ulgi dodał mu fakt, że kapitan blefował. Ilość materiału była o wiele za mała, by wysadzić okręt. Jednak jego samego mogła zabić bez większego problemu. Po kilkunastu minutach pracy została ostatnia sieć przewodów. Niestety, nie był w stu procentach pewien, który jest ten prawidłowy. Decyzje trzeba było podjąć. Zastanawiał się około 30 sekund, dla niego jednak była to wieczność. W końcu zaryzykował i przeciął. Detonator na ładunkach zawył i zapiszczał. "Cholera, to nie ten." - jedyne, co zdążył krzyknąć rzucając się do ucieczki. Sekundę po ładunki eksplodowały, niszcząc prawie cały mostek, a turiańskim marine rzucając o ścianę. Fakt, że miał na sobie pancerz prawdopodobnie uratował mu życie. Miało się jednak okazać, że to nie koniec problemów, a sam początek.

Reszta jego oddziału ewakuowała rannego i nieprzytomnego Pyrusa na "Generała". Został tam od razu poddany kilkugodzinnej operacji. Po przebudzeniu wyszło na jaw, że uszkodzenia jego ciała nie były najgorszym problemem. Okazało się, że nie pamięta też nic sprzed wybuchu. Mało tego, jego zachowanie diametralnie się zmieniło. Niegdyś spokojny, teraz sprawiał olbrzymie problemy personelowi medycznemu, który starał się utrzymać go w łóżku. Lekarze którzy poddali go badaniu rezonansem, byli w szoku. Z medycznego punktu widzenia, Pax był zdrowy. Jednak jego zachowanie wskazywało na coś innego. Mimo to, został zwolniony z armii, jako niezdatny to jakiejkolwiek służby. Po prawie rocznej rehabilitacji w szpitalu psychiatrycznym na Palavenie, wróciła mu częściowo pamięć. Przypisane zostały także leki, które miały ostudzić jego "temperament". Po powrocie do domu, w którym nie było go prawie półtora roku, nie zastał nikogo. Jedynie wiadomość, od swojej żony. Przepraszała go i wyjaśniała, że okres rozłąki był za długi. Pax mógł już nigdy nie wrócić do zdrowia, a nawet gdyby, to nie dała rady by żyć z chorą osobą. W tym momencie świat Pyrusa stanął do góry nogami. Odrzucił leki, znajdując pewnej ukojenie w swoim szaleństwie. Przestał ufać innym. Mógł liczyć tylko na siebie.

Miesiąc później postanowił się zemścić, w przypływie jego psychozy. Dzięki kilku kontaktom na "Generale" zdołał odszukać swoją byłą żonę... Oraz jej obecnego partnera. W trakcie ich przepustki i pobytu na Palavenie, odwiedził wieczorem mieszkanie w którym byli. Zdziwienie jego żony było ogromne. Jednak wpuściła go, myśląc, że pragnie tylko rozmowy. Błąd. Po kilku minutach, wyciągnął ostrze spod swej bluzy i nie czekając ani chwili, pchnął nim jej nowego partnera. Krzyk jego byłej żony przeszył noc. Rzuciła się po broń, a w tym czasie Pax zadawał kolejne pchnięcia martwemu już turianinowi. Nie wiedział nawet, jak ma na imię. Zresztą, czy to ważne? Po trzydziestym siódmym pchnięciu stwierdził, że wykonał swój cel. Podniósł się znad krwawiącego ciała. W tym momencie padł strzał, oddany przez Tie. Tym razem szczęście się do niego uśmiechnęło, gdyż pocisk świsnął tuż koło jego głowy. Mogła być to też zasługa rozpaczy strzelającego. Nie czekał jednak na kolejny ruch turianki. Rzucił się szybko w stronę kobiety i wbił jej nóż w rękę, rozbrajając w tym momencie. Rzucił ranną na ziemię, tuż obok jej martwego mężczyzny. Wycelował pistolet prosto w głowę i pociągnął za spust. Zwiotczałe ciało upadło na kochanka. Sytuacja potoczyła się inaczej, niż planował. Przede wszystkim, miał zabić tylko faceta. Pyrus stał kilka minut nad ciałami, rozmyślając co właśnie zrobił. Jego dobra strona karciła go za to. Druga zaś wychwalała jego robotę. Nie miał i tak już czasu. Służby porządkowe pojawią się lada chwila. Zwinął pistolet i biegiem opuścił mieszkanie, jak i okolice. Miał kilka opcji. Mógł się poddać i spędzić resztę życia w wiezieniu. Mógł też się ukrywać na Palavenie, ale jaki miałoby to sens? Jedyna logiczną opcją było więc opuszczenie Palavenu i całej przestrzeni Hierarchii. Udał się do portu i 2 godziny później leciał już promem. Po kilkudniowej podróży i wielu przesiadkach wylądował na Omedze. Stacja ta była idealnym wyjściem dla takiego typka jak on.

I tak w wieku 28 lat rozpoczął życie na Omedze. Pierw chwytał się drobniejszych prac takich jak zastraszenie kogoś, ewentualnie pobicie. No, może i zabójstwo czy dwa. Kilka lat później dorobił się własnego sprzętu, który tak dobrze poznał w armii. Wstąpił też dzięki temu na nieco wyższy poziom w pracy. Nie był już opryszkiem, ale giwerą do wynajęcia. Nie przynależy do żadnej organizacji, jednak robił kilka robótek dla Błękitnych Słońc i Zaćmienia. Najczęściej pracuje po prostu dla królowej Omegi - Arii. Jest to chyba jedyna osoba, wobec której stara się zachowywać normalnie. Prawdopodobnie dlatego, że inaczej skończyłby z dziurą w głowie u jej stóp. Z czasem zyskał lekką sympatię szefowej. I tak już zostało po dziś dzień. Stali bywalcy Omegi znają turiańskiego psycho, który mimo swojego zachowania, wykonuje robotę zawsze.

Ekwipunek: Karabin szturmowy M-8 Mściciel
Środek transportu: Publiczny.
Dodatkowe informacje:
-Całkiem niezły kucharz.
-Wielki fan meksykańskiej kuchni.(Zajada się odpowiednikami dla dekstrobiałkowców)
-Ma słabość do używek.
-Jest poszukiwany w Hierarchii Turian.

Wróć do „Baza danych”