Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Dracus Gratilus
Awatar użytkownika
Posty: 11
Rejestracja: 24 lis 2014, o 00:25
Miano: Dracus Gratilus
Wiek: 28
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik Błękitnych Słońc, dawniej terrorysta
Lokalizacja: Omega
Status: Poszukiwany przez władze Illium, korporację "X-World" oraz Hegemonie Batarian
Kredyty: 11.500

Dracus Gratilus

27 lis 2014, o 23:54


Miano: Dracus Gratilus zwany także "Draco" od imienia.
Wiek: 01.09.2158, 28 lat
Rasa: Człowiek
Płeć: Mężczyzna
Specjalizacja: Szturmowiec
Przynależność: Błękitne Słońca, choć może okazać się to tymczasowe.
Zawód: Najemnik, dawniej terrorysta


Aparycja: Wyróżniający się na tle galaktycznej społeczności mężczyzna o białej karnacji mierzący nieco ponad dwa metry, a mianowicie 205 cm. Twarz zdradza nienaturalne opanowanie i pozorną stabilność, która poprzedzona być musiała jakimiś traumatycznymi wydarzeniami. Jest przystojny co do tego nie ma wątpliwości; posiada szeroką szczękę, wysokie kości policzkowe, wklęsłe poliki oraz nieco pociągłą twarz. Uwadze nie umykają również smukłe usta, choć jak każdy człowiek nie jest idealny co widać, chociażby po delikatnie spiczastych uszach bądź prostym, ale przydługawym nosie. Zdania są oczywiście podzielone, ale jak się przyjęło, to tak po prostu już jest - specyficzna uroda. Ma w zwyczaju zaczesywać swe średniej długości białe jak śnieg włosy do tyłu i rzadko można go zobaczyć w innej fryzurze - nadają mu one niepowtarzalnego stylu. Surowej twarzy oraz nienaturalnym włosom sprzyjają zwłaszcza szare i zimne oczy, które aż promienieją srogością oraz zawiścią - nie budzą zaufania, to pewne. Warto także poświęcić uwagę jego posturze i budowie, która jak mało co jest godna pozazdroszczenia. Doskonale zbudowany cechujący się starymi, suchymi, wyrzeźbionymi mięśniami goszczącymi na każdym calu jego ciała. Na domiar dobrego jest barczysty, ale w zdrowym znaczeniu tego słowa, bowiem widać jak na dłoni, że barki są po prostu wyćwiczone, a nie rozrośnięte jak u mutanta od urodzenia. Poza tym jego ciało zdobią liczne tatuaże, których w swej rozmaitości nie w sposób opisać z osobna. Draco gustuje w kolorach czerni, bieli oraz szarości i w takich barwach można go zwykle spotkać. Porusza się ciężkim, acz statycznym krokiem, który należy do głośnych, miarowych i rytmicznych. Ostatnią godną wzmianki cechą jest wielka blizna z dzieciństwa po rozlanym przez nadzorcę kwasie na plecach.

Osobowość: Nie w sposób jednoznacznie opisać charakter kogokolwiek, bowiem żadne słowa nie oddadzą tego co dynamiczne rozmowy oraz sytuacje. Jest kilka niezmiennych rzeczy w jego osobowości jak, chociażby zasady, którymi kieruje się w swoim życiu. Wspomniane zasady są bardzo elastyczne zmieniające się zależnie od sytuacji, na które bardzo duży wpływ ma sztywny kręgosłup moralny. Będąc złym, pełnym agresji, gniewu, nienawiści potrafi ukazać swoją skrytą sadystyczną naturę. To wyjątek w jego zasadach, ponieważ ciężko przychodzi mu z tym walczyć - czego nie robi, bo swój sadyzm w gniewie uważa za zaletę, bowiem podczas walki nie cofnie się przed niczym. Ma poczucie humoru, które często ujawnia podczas swych ciętych docinek - tak posiada giętki i sprawny język, którym potrafi manipulować i zadawać ból psychiczny. Jest rozsądny i bywa prostolinijny, posiada także rzadkie zasoby cierpliwości, które wydają się czasem nie mieć końca. Tylko jednej rzeczy nie potrafi ścierpieć, a mianowicie głupoty... Draco, po prostu nie toleruje idiotów i nie ma na, to antidotum. Jako rasowy twardziel nienawidzi wszelakiej maści mięczaków i nadwrażliwych anorektyczek. Warto wziąć pod uwagę, że jego charakter ukształtowała przeszłość, a przynajmniej wiele jej atrybutów. Wydaje się być oddalony, a czasem niestabilny mentalnie. Ma problemy z otwarciem się przed innymi z racji doznanej zdrady w przeszłości. Jest z tego powodu bardzo kruchy w sprawach sercowych i wychodzi z założenia, że jedna niezabliźniona rana mu wystarczy. Generalnie, by do czegoś doszło musi darzyć drugą osobę uczuciami - co się raczej nie zdarza. Przez wzgląd na swą przeszłość nienawidzi asari oraz batarian i ich sparszywiałego niewolnictwa. Stara się czasem patrzeć na każdego z osoba, ale rany są tak głębokie, że przychodzi mu to z niebywałym trudem. Wbrew pozorom jest wrażliwy na cudzą niedolę szczególnie tą nieuzasadnioną. Sam z siebie nie jest jakiś zabójczo odważny, ale potrafi taki być, gdy przychodzi walczyć o słuszną idee, cel, ukochaną osobę... Nie jest po prostu idiotą. Dużo uwagi poświęca zapomnianej dzisiaj przez wszystkich religii, w której znalazł oparcie, gdy świat się od niego odwrócił. Jest chrześcijaninem, choć nie wychyla się ze swą wiarą z oczywistych powodów. Religia stała się prekursorem dla jego rehabilitacji, która będzie równie długa jak trawiąca go od środka trucizna. Ma rzadko spotykane zapędy mesjanistyczne i wielokrotnie wyobraża siebie jako osobę znienawidzoną przez wszystkich dla ich własnego dobra. Jest bardzo ofiarny, potrafi poświęcić się dla innych, gdy sytuacja tego wymaga, a lojalność to jedna z najsilniejszych jego cech.

Historia: Urodzony i wychowany na Omedze - zarobaczonym, bezdusznym świecie, który za nic ma osoby niższego stanu. Pochodzi z ubogiej rodziny trudniącej się prostymi zajęciami. Jego matka Maria była kucharką w taniej restauracji, natomiast jego ojciec - Bradon był magazynierem w dokach, choć dawniej wiódł pełny emocji i chwały żywot najemnika. Mimo warunków starali się wieść uczciwe życie pełne tradycji przyniesionych z ojczystej Ziemi. Nie potrafili się z tego powodu odnaleźć a prostoduszność wpędziła ich - jak później się okazało w najtragiczniejsze z możliwych tarapaty. Bradon narobił sobie wrogów wśród batariańskich łowców niewolników, których powstrzymał przed porwaniem sąsiadki - turianki, która zadłużyła się u wspomnianych złoczyńców. Miała ku temu swoje powody w końcu była skrajną narkomanką, a ponad to łowcy podali się za kogoś zgoła innego stąd jej życiowa pomyłka. Gniew łowców stosunkowo szybko spadł na rodzinę byłego najemnika, a ceną za jego zuchwałość było wszystko co kochał. Bradona brutalnie okaleczono, natomiast Marii połamano nogi czyniąc z niej niezdolnego do pracy kalekę, a samego siedmioletniego wówczas Dracusa uprowadzono jako zapłatę za zbiegłą turiankę. Nie trzeba opisywać horroru jaką była batariańska niewola i władczość nadzorców. Przez dwa lata uczono go posłuszeństwa - torturowano go, bito tak długo aż nie stał się bezwzględnie posłuszny. Zgodnie z batariańskim obyczajem nadano mu również nowe imię oraz nazwisko, aby raz na zawsze wykorzenić dawną tożsamość. Niewolnicze dzieci były bardzo drogie z racji, że można je było wyszkolić i ukształtować jak się żywnie podobało, dlatego tak ważne było przeprowadzenie odpowiedniego szkolenia.

Niewiele pamięta z tamtych wydarzeń - zbyt wiele cierpienia było w nich, by zdołał zachować coś więcej poza samymi uczuciami, które, nim wówczas szargały. Pamięta jedynie kilka scen, a szczególnie jedną z nich... Masowe klatki przeznaczone dla dzieci to częsty widok z racji swego ekonomicznego zastosowania. Dziewięcioletni Draco siedział skulony, wtulony w kraty wraz z innymi dzieciakami różnego pochodzenia. Nie miało, to jednak znaczenia, gdyż ich wszystkich dzieliła wspólna niedola a oprawcy byli tylko jedni. Dygotał jak każdego dnia łapczywie łapiąc powietrze w ciasnocie, które panowało w tym małym więzieniu. Ze skulonymi pod brodą kolanami bujał się na boki gapiąc pusto w przestrzeń starając nie myśleć się o tym co go za moment czeka. Słyszał, bowiem odgłosy kroków i rozmów, a to mogło oznaczać tylko kolejne godziny tresury bądź tortur.
- Służyć i milczeć, służyć i milczeć... - Powtarzał w kółko kiwając się na boki, podczas gdy inne dzieciaki wrzeszczały w panice. Był złamany a coraz głośniejsze kroki owocowały u niego rozszerzającymi się spojówkami i jeszcze szybszym powtarzaniem maksymy.
- Zaczynam sądzić, że wyjdę stąd z pustymi rękoma... Aż tak trudno wam wytresować kilka smarkaczy? - Rzuciła zbulwersowana asari ubrana w szykowny formalny strój do towarzyszącego jej nadzorcy, który wielokrotnie przepraszał za zachowanie swych podopiecznych.
- Przepraszam za tamtego turianina, ukarzę go i wyślę odpowiednią rekompensatę Pani Oryxis... Obiecuję jednak, że z ludzkimi dziećmi, których tak bardzo potrzebujecie nie będzie żadnego problemu. - Odparł pokornie batarianin kierując swego kupca do klatki, w której znajdował się Dracus. Na widok wrzeszczącej zgrai kobieta wywróciła oczami wyraźnie zmęczona takim zachowaniem. Dwóch podkomendnych nadzorcy doskonale jednak wiedziało kogo szukać w tej chmarze i, gdy tylko wkroczyli złapali skulonego białowłosego dzieciaka, którego wywlekli brutalnie z klatki.
- Proszę rzucić łaskawym okiem... Numer 212 zwany przez inne gnojki "Draco", jest w doskonałym stanie a ponad to gotowy jak nikt inny do odbioru. - Rzekł dumnie nadzorca łapiąc wtulonego w samego siebie chłopczyka za barki dając mu tym do zrozumienia, że jakikolwiek wybryk skończy się dla niego gorzej niż zazwyczaj. Asari niechętnie spojrzała na dzieciaka, ale widok jego spokoju dał jej cień optymizmu.
- W istocie może nie jesteś jednak taki beznadziejny... - Przerwała mu kąśliwie podchodząc i kucając przed dzieciakiem lustrując go badawczym wzrokiem. W pewnym momencie uśmiechnęła się serdecznie wysuwając ciepło ręce z zamiarem przytulenia chłopca.
- Nie bój się nic Ci nie zrobię, to już koniec. - Mówiła kojąco przytulając do siebie dygoczącego chłopca wcześniej delikatnie pchniętego przez nadzorcę. Zdezorientowany Dracus zatopił się w objęciach kosmitki, choć niewątpliwie bardziej ze strachu przed potencjalną karą za okazane nieposłuszeństwo.
- Służyć i milczeć... - Wyrwało mu się drżącym głosem, na co zadowolona z jego postawy asari zareagowała chichotem puszczając go zaraz po tym i oddając w ręce towarzyszących jej najemników Zaćmienia, którzy zabrali nabytek znikając w odmętach korytarza. Dopiero wówczas, gdy odchodził zauważyła paskudną bliznę na jego plecach.
- Chociaż z tym Ci się udało, przejdźmy zatem do formalności, bo czas nagli, a zbrzydła mi już ta Twoja sala tortur Borusie... Chciałabym również byś powiedział mi wszystko o tej bliźnie na jego plecach, bo nie zamierzam kupować niczego uszkodzonego.


Dracusa wykupiono od batarian i włączono do projektu znanej korporacji "X-World" prowadzącej badania w dziedzinie medycyny oraz biotyki. W samej korporacji funkcjonowała diarchia, a mianowicie władzę sprawowały dwie osoby - Pani Oryxis oraz jej nad ambitny zastępca Ethan Krubbus. Toczyli oni między sobą nieprzerwanie skrytą wojnę o dominacje nad korporacją, która ostatecznie zadecydowała o porażce największego przedsięwzięcia. Wspomniany wcześniej projekt polegał na wydłużeniu życia ludziom dzięki reprodukcji komórek i zatrzymaniu procesu starzenia się, jak u asari - w tym celu potrzebowali ludzkich królików doświadczalnych i to jak najmłodszych w celu obserwacji postępu starzenia. Niestety, sprawy etyczne nie pozwalały na jawną proklamacje badań, które niektórzy nazywali tworzeniem "męskich asari" bądź "pół ludzi". Tak czy inaczej, po otrzymaniu gotowych komórek i genów korporacja z pewnością mogłaby zbić majątek i zrewolucjonizować ludzką medycynę. Generalnie asari były najbardziej podobne ze wszystkich innych ras do ludzi, więc eksperyment mógł mieć jakieś szanse na powodzenie. Poza tym taki królik był o wiele tańszy niż jeden z tych słynnych niewolniczych cyrografów, dlatego postanowiono eksploatować białowłosego do granic możliwości, wciągając go w jeszcze dodatkowy projekt nowych implantów bazujących na L5n. Planowano w razie sukcesywnych postępów zrobić z niego agenta korporacji, ale ku jego szczęściu nie zrealizowano tych planów. Jego wczesne życie okazało się być zatem dalszym pasmem tortur i wynaturzonej działalności. Badania okazały się bardzo brutalne, ponieważ ludzki organizm wypierał obce ciało asari jak to tylko możliwie - wewnętrzne krwotoki, plucie krwią, samo destrukcja to tylko kilka z koszmarnych dolegliwości, które nie odstępowały go na krok każdego dnia w laboratorium. Przyjmował różnorakie specyfiki mających na celu powstrzymanie powikłań, ale graniczyło, to niemalże z cudem. Dodatkowym efektem ubocznym była utrata pigmentu we włosach co prawdopodobnie spowodowała nienaturalna hybrydyzacja genów. Z czasem dojrzewający organizm zaczął przyswajać obce ciało kosmitów odbierając je za swoje, ale minęło dobre 5 lat, nim to nastąpiło. Teoria dojrzewającego człowieka okazała się być trafna i teraz należało jedynie obserwować, wykrywać nowe dolegliwości i oczekiwać rezultatów, które niestety mogły przyjść tylko z wiekiem. Było to kosztowne przedsięwzięcie dlatego nie brano pod uwagę porażki, która mogła odcisnąć głębokie piętno na firmie. Jak zostało wspomniane na to, potrzebne były lata a następny niecierpiący zwłoki projekt oczekiwał na Dracusa i wiele innych nastolatków w ośrodku - choć nadal jedynym, który przeżył przyjęcie genów asari był białowłosy. W każdym bądź razie implant miał być w zamierzeniu; nowoczesny, lepszy i dążyć do tworzenia nadludzi, który jak się okazało z biegiem lat nie spełnił do końca oczekiwań, choć niewątpliwie należał do grona jednych z najlepszych, na którym nadal można było zbić spory kapitał. Przede wszystkim sugerowano się teorią, że skrajne emocje pomagają w kontroli nad nerwami, kiedy te są silne i wzburzone co ma wzmacniać zdolności biotyczne. Dlatego jego młodzieńczy żywot związano z młodą asari - Yrią, która także brała udział w projekcie. Była w fazie Panny i w odczuciu ludzi mogła mieć nie więcej niż 18 lat, więc te kilka ludzkich wiosen nie wywarło na niej jakichkolwiek zmian. Celem było emocjonalne połączenie pary, by później móc dowolnie wywierać pożądane emocje. Brak kontaktu z rówieśnikami i światem zewnętrznym okazał się bardzo sprzyjać rozwojowi ich relacji. Dyrektorka zapewniała o tajemnicy i pełnej zgodzie na ich koleżeństwo, które zgodnie z przypuszczeniami prężnie się rozwijało. Zamierzano najpierw sprawdzić jak zareagują wzmocnienia na skrajnie pozytywne emocje stąd mogli robić co tylko zechcą bez ingerencji firmy, ponieważ tylko wówczas emocje będą najsilniejsze. Szybko zatem na przestrzeni dwóch lat koleżeństwo zamieniło się w przyjaźń, a przyjaźń w miłość. Implanty doskonale reagowały na radość pary, oferując im niesamowite zdolności równe ze zdolnościami wojskowych biotyków. Wówczas zaczęto szkolić Dracusa w celu jak najlepszego wykorzystania jego możliwości w eksperymencie i stąd podstawowe wykształcenie i wszechstronne szkolenie bojowe, które bardzo podobne otrzymała jego partnerka. Sielanka trwała jednak tylko do dwudziestego roku życia chłopaka, gdy powzięto decyzje o postawieniu kolejnego kroku... Zbadaniu reakcji na skrajnie negatywne emocje. Nie zamierzali jednak poprzestać na zwyczajnych reakcjach - najwyższa władza projektu domagała się szybkich rezultatów dlatego, by uzyskać jak najlepsze wyniki nafaszerowano obiekt badań prochami pobudzającymi agresję i tym podobne odczucia. Skrupulatnie zabezpieczono także cały eksperyment, a mianowicie poza podstawowymi elementami ochrony zmuszono również Draco do noszenia hełmu pochłaniającego biotyczną masę. Zatem wszystko zapowiadało się na spektakularny sukces, ale jak to bywa w korporacjach wystąpiły pewne komplikacje.

Na oczach przypiętego do krzesła i otoczonego kordonem wojskowych młodzieńca torturowano Yrię siedzącą po przeciwnej stronie sali. Wrzaski towarzyszyły parze przez cały proces, ale nadal nie zdołano osiągnąć oczekiwanych rezultatów. Załzawiona twarz Dracusa to nie to, czego chcieli... Pragnęli jego gniewu, który nijak mógł być silniejszy od smutku dlatego postanowiono posunąć się do ostateczności...
- Yria! Zostawcie ją nic ze mnie już nie wydusicie! - Krzyczał żałośnie w gniewie szamocząc się na swym krześle, ale bez skutku. Główna oprawczyni odziana w czarny pancerny kombinezon i dzierżąca ubabrany krwią prymitywny bicz podeszła do związanego chłopaka łapiąc go brutalnie za policzki i zmuszając do patrzenia na zmaltretowaną dziewczynę, która nie była wstanie już wydusić z siebie słowa.
- Mam odmienne zdanie na ten temat... Przyjrzyj się jej, widzisz? Krzyczała, błagała, wołała Cię a ty tylko żałośnie patrzyłeś jak cierpi. - Szeptała mu do ucha uśmiechając się, gdy zrozpaczona twarz chłopaka nabierała coraz to większe grymasy gniewu i złości. Na moment puściła go uderzając dłonią tak, by upaprać go posoką jego dziewczyny, która brukała jej urękawicznione czernią dłonie. Nie dała mu jednak po tym dojść do głosu a jedynie ponownie chwyciła twarz tym razem znacznie mocniej.
- Czujesz ten zapach? To jej krew, która powinna brukać nie tylko ciebie, ale również Twoje wnętrze... Powierzyła życie komuś tak żałosnemu, komuś, kto nie chce kiwnąć nawet palcem w jej obronie... Może najwyższa pora zakończyć dzisiejszą sesję? Zgodzisz się ze mną, że marnuje tylko powietrze w tym pomieszczeniu? Już czas się pożegnać... - Jej słowa były przeciągane i działały równie skutecznie co trucizna wlewana do ucha. Po zakończeniu swego sadystycznego monologu dała sygnał podkomendnym, by zajęli się niepotrzebnym gościem. Jedna z komandosek wyjęła z walizki strzykawkę, w której jak domniemał Dracus znajdowała się jakaś śmiertelna trucizna, ale było wręcz przeciwnie. Substancja miała jedynie uśpić Yrię oraz wspomóc jej regeneracje. Wszystko było częścią planu i nie zamierzano rozstawać się tutaj z kimkolwiek. Zwyczajnie, jeżeli nie osiągną skutku spróbują tego samego tylko wówczas z młodzieńcem... Czystą głupotą byłoby zabijanie tak kosztownych królików. Tak czy inaczej, dopięli swego Draco wpadł w szał. Wzbierająca rozpacz szybko przerodziła się w gniewne ryki i bezwzględną szamotaninę.
- Zabiję was wszystkich! - Ryknął koncentrując energię w swych nerwach z wolna przeradzając ją w biotyczną eksplozję, która miała runąć na wszystkich wokoło w tym Yrię. Jakaż była jego frustracja, gdy całą energię zabsorbował noszony przez niego pochłaniacz będący hełmem. Zacisnął zęby starając się coś jeszcze wskórać, ale doprowadziło to jedynie do większego zmęczenia. Wrzeszczał ponawiając desperackie ataki przeciążając tym samym pochłaniacz. Wywołało to niemałe poruszenie wśród otaczającej go ochrony... U połowy pojawiły się szmery, wzmagający żal dla torturowanych, ale na pozostałej części nie robiło to najmniejszego wrażenia. Dwójka opancerzonych turian zabrała się za korygowanie pochłaniacza, acz wtem przyzwoicie zbudowana asari złapała pierwszego za rękę i wykonała klasyczną dźwignię oraz przewrót.
- Teraz! - Krzyknęła dając tym samym sygnał reszcie zwolenników do ataku. Wybuchła walka między ciemiężcami z przyczyny, której nikt nie zauważył jak Dracus wyzwala się z okowów. Tym razem przeciążony hełm nie zdołał zaabsorbować ataku, a biotyczna eksplozja rozeszła się falą pozbawiając przytomności wszystkich zgromadzonych i trudno orzec, czy przypadkiem nie zabijając. Gwałtowne pole masy zniekształciło ograniczające go okowy. Chwiejnie wstał o własnych siłach, acz był wyczerpany użyciem mocy i wcześniejszym szprycowaniem. Nie mógł się, jednak poddać dlatego wzmocnił swe ciało biotyczną energią uwalniając nieprzytomną Yrię, która obficie krwawiła. Wziął ją w swe ramiona patrząc zatroskany.
- Yria słyszysz mnie? Nie umieraj... Jeszcze nie czas na ciebie. - Mówił nerwowo wpatrując się w nią opuchniętymi oczami. Nie słysząc odzewu przytulił ją mocno do siebie, ale szybko oprzytomniał, gdy usłyszał dźwięk wyjącego alarmu i milknące odgłosy ścierających się żołnierzy.


Ucieczka była trudna z racji nieprzytomnej dziewczyny, więc Dracus musiał skupić się wyłącznie na uciekaniu. Na jego szczęście wszystko zbiegło się z przewrotem w korporacji, do którego doprowadził Ethan. Pod przykrywką walki o etykę wywołał rozłam zapewniając swoim stronnikom wyższe stanowiska oraz pensje. Wewnętrzna batalia była tragiczna w swych owocach, ale to dzięki niej zapanowanie nad zbiegami stało się niemożliwe. Ponad to same służby miały ograniczone pole manewru, ponieważ nie mogli skrzywdzić kogokolwiek dlatego powstrzymanie silnego biotyka okazało się być trudnym wyzwaniem. Na domiar tego szarooki dorwał się do głównej konsoli dzięki, której wypuścił z cel innych więzionych tu ludzi wprowadzając totalny chaos, który umożliwił mu opuszczenie kompleksu. Życie zbiega bez grosza przy duszy na Illium było niezwykle trudne a na domiar złego musiał opiekować się ranną Yrią, której nie mógł zabrać do szpitala. Zmuszony był zatem kraść a szalejący na wolności biotyk szybko zyskał sobie rozgłos wśród władz planety. Wiele jego potyczek z służbistami skończyło się krwawo i brutalnie dlatego szybko zaczęto nazywać go terrorystą, psychopatą szalejącym na wolności. Miał jednak ku temu dobry powód - nie zamierzał pozwolić umrzeć niebieskoskórej ani, tym bardziej wracać do niewoli. Jego zbutwiała psychika poczęła się odradzać na wolności, widok świata wewnętrznego stał się dla niego spełnieniem marzeń nawet, jeśli cały był przeciw niemu. Korporacja okazała się być najbardziej kłopotliwa, zawsze sprawiała wrażenie być kilka kroków przed, nim, ale wracająca do zdrowia Yria motywowała go do dalszej walki. Gdy opieka medyczna stała się zbędna zaszył się wraz z nią w rynsztokach starając się jakoś łączyć koniec z końcem. Okazało się to niemożliwe, ponieważ "X-World" pozostawał nieustępliwy w swych działaniach. Jedynym wyjściem było, więc opuszczenie planety i wszystko zmierzało ku powodzeniu dzięki dobrotliwości pewnej bogatej asari, która postanowiła pomóc młodej parze... To miała być sprawna akcja, ale jak zawsze na miejscu byli najemnicy Zaćmienia.

Walka była zacięta i, choć hangar usiany był trupami to wciąż dychał niezrównany w boju kapitan. Dracus był ranny silnie krwawił tak samo, jak jego towarzyszka opatrująca swe rany. Białowłosy nie zamierzał czekać aż przybędą posiłki zamierzał zakończyć to raz na zawsze.
- Wyleziesz w końcu zasrany dziwolągu? Nie masz dokąd uciec wrota są już forsowane skończ tą żałosną eskapadę tu i teraz... Pani Oryxis bardzo się o was martwi i bluzgasz jej w twarz odrzucając jej troskę. - Draco zagryzł wargi spoglądając z troską na Yrię. Nie potrafił sobie wyobrazić powrotu do niewoli szczególnie, teraz gdy zakosztował wolności. Co, by się z, nim stało, z Yrią? To w końcu dla niej zdobył się na to wszystko. Zacisnął, więc pięści i zęby decydując się złamać obronę kapitana. Albo teraz albo już na zawsze pozostanie czyjąś własnością. Wyskoczył zza ściany, by następnie wykorzystać biotyczną szarżę w trakcie, której wparował na kapitana. Odrzucony do tyłu nie został pozbawiony równowagi, choć niewątpliwie odczuł na swojej skórze biotyczny atak, gdyż tarcze zostały skruszone. Doszło do wyrównanego starcia wręcz, które zakończyło się zwycięstwem Dracusa dzięki omni-ostrzu, którym rozpłatał najmitę jak puszkę z sardynkami.
- To koniec... - Rzekł do krztuszącego się własnymi plwocinami mężczyzny. Ostrze nadal tkwiło w jego brzuchu i niemałym zaskoczeniem był wybuch szyderczego śmiechu. Drżącą dłonią wyjął z kieszeni datapad, który wręczył przeciwnikowi.
- Nie tylko ja dzisiaj przegram. - Rzucił przed śmiercią z zuchwałym uśmiechem. Dyszący drągal wziął niechętnie notatnik, który mimowolnie odczytał. Zagłębiając się w coraz to dalszą treść wstał osłupiały mając wrażenie, że rozlatuje się od środka. Była w niej zawarta wiadomość, w której Yria informowała korporacje o ich ucieczce, a także o wielu poprzednich wydarzeniach... Przez ten cały rok była nikim innym jak zwyczajnym szpiegiem. Dracus nie mógł w to uwierzyć... Zabawili się mną jak szmacianką lalką - pomyślał zmierzając w stronę uradowanej dziewczyny, która, choć ranna rzuciła się na jego szyje z łzami w oczach. Była szczęśliwa, ale nieodwzajemniony uścisk szybko wzbudził w niej zmartwienie.
- Co się stało? Krwawisz tak mocno? - Patrzyła troskliwie pytając zmartwiona, ale kamienny wyraz twarzy pozostawał bez zmian. Gwałtownie wcisnął jej datapad odsuwając ją delikatnie od siebie łypiąc z wyrzutami sumienia.
- Dlaczego? Jak długo? - Naiwny narastający gniewem głos wydobył się z jego ust. Zaskoczona nie odpowiedziała przyjmując urządzenie i zagłębiając się w treść. Im dłużej to trwało, tym bardziej widać było po niej smutek i wzbierającą rozpacz w postaci rzewnych łez.
- Od początku... Wiedziałam w jakim celu się spotykamy, poinstruowano mnie co mam robić. To nie jest tak jak wygląda oni przetrzymują moich rodziców i, jeżeli nie robiłabym tego co mówią już dawno, by zginęli. - Przerywany głos zdradzał rozgoryczenie i, choć starała się podejść ponownie do Dracusa ten powtórnie ją odtrącił tym razem nieco mocniej co odczuła. Cień rzucany przez włosy na twarz nie zwiastował zrozumienia ani wybaczenia. Jeszcze kilka chwil temu widział w niej jedyny powód swego życia... Teraz wzbierający gniew zaślepił go dając mu do zrozumienia, że ma do czynienia z kolejnym wypaczonym agentem, który traktował go jak zabawkę.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś... Twój brak szczerości... Może to wszystko było jedną wielką zaplanowaną farsą, o której tylko ja nie wiedziałem? - Wycedził przez zaciśnięte zęby czując jak gniew go rozsadza. Zrozumiałby, gdyby powiedziała mu prawdę, miała powód, ale brak rzetelności utwierdził go w przekonaniu, że kłamie i zawsze kłamała. Dziewczynie zadrżały wargi i, nim zdołała coś powiedzieć Draco chwycił ją jedną ręką za gardło podnosząc i rzucając o ścianę.
- Draco... Wybacz, a... - Nie dokończyła, gdyż poczuła kopniak wymierzony wprost w jej głowę, który sprowadził ją do parteru. Leżąc i łapiąc oddech nie robiła nic poza płaczem i szlochaniem, który wprowadzał mężczyznę w coraz to większy szał. Chwycił ją za głowę odchylając bezwzględnie do tyłu... Ona spojrzała na niego wzrokiem pełnym rozpaczy, natomiast on pełnym obrzydzenia i nienawiści.
- Dobrze się bawiłaś? Zapewne, niezły miałaś ubaw grając na moich uczuciach, gdy ja jak idiota wierzyłem we wszystkie twoje deklaracje. - Uderzył ją z całej siły w lewy polik i tym razem polała się krew od uderzenia i chrzęst łamanej szczęki. Z ust jej warg można było wyczytać, że usiłuje wypowiedzieć jego imię, ale kolejny chwyt za gardło jej to uniemożliwił.
- Kradłem, poświęciłem dla ciebie swoje życie, zabijałem niewinnych ludzi! - Uderzył ją po raz kolejny i po tym ciosie nie była zdolna już się podnieść... Szlochała i wciąż się nie broniła. Draco przycisnął ją do ściany, sam kucając i wpatrując się w jej zmaltretowaną twarz, która w jego chorym mniemaniu z niego kpiła. Na samą myśl, że osoba którą darzył uczuciem przez tyle lat była jedynie podstawioną lalką... Wpędzało go to w nieopisane słowami szaleństwo. Przed oczami przelatywały mu minione lata i wspólnie spędzone chwile. Z tego powodu nie zwrócił uwagi jak zakrwawioną dłonią dotyka jego twarzy z czego zdał sobie sprawę, dopiero gdy ją poczuł. W wolnej ręce pojawiło się wysunięte omni-ostrze gotowe do zadania ostatecznego ciosu, lecz wtem uprzedziły go słowa asari.
- Wiesz dlaczego nigdy się nie zorientowałeś, że jesteś okłamywany? Ponieważ moje uczucia były prawdziwe... Kochałam cię i nie widziałam świata poza tobą, nie pozwoliłam, im ciebie złapać dlatego zaszliśmy tak daleko... Nadal Cię kocham i cieszę się, że ostatnią rzeczą którą widzę jest Twoja twarz. - Uśmiechnęła się widząc drżącego ukochanego, który również zaczął płakać. Nie przestawała nawet, gdy wbił jej ostrze prosto w brzuch.
- Żegnaj...


Dracus uciekł z planety na podarowanym statku i zamknął za sobą pewien rozdział w swoim życiu. Nigdy nie zapomniał o wybrance swego serca i to właśnie dlatego z nikim się już nie związał. Na początku towarzyszył smutek, ale głównie gniew dopiero z czasem zrozumiał, że mówiła prawdę - to go najbardziej bolało, ponieważ stał się we własnym odczuciu najbardziej sparszywiałym egoistą jakiego tylko można sobie wyobrazić, a do tego bezdusznym. Wiele lat żył wspomnieniami i emocjami co nie wychodziło mu na dobre. Wyładowywał frustrację na innych koszmarach ze swego życia, a mianowicie polując na batariańskich łowców niewolników, zdarzały mu się nieuzasadnione morderstwa. Nie potrafił się pozbierać nawet, gdy był już poza zasięgiem "X-World" oraz Illium. Stał się zimny, dojrzalszy, zatwardziały i nie mógł wieść normalnego życia z racji, że zawsze czuł oddech korporacji oraz przedstawicieli różnych władz. Postanowił się zaszyć, został najemnikiem - początkowo wolnym strzelcem... Usiłował odnaleźć się w chrześcijańskiej wierze głównie dlatego, że dużo było w niej mowy o wybaczeniu. Nie miał konkretnego celu w dalszym życiu... Po prostu wiódł pustą egzystencję w samotności będąc trawionym przez przeszłość. Zmienił się przez te wszystkie lata i zdobył renomę godną pogardy, która swoją drogą ostatecznie zadecydowała o entuzjastycznym przyjęciu w szeregi Błękitnych Słońc. Dracus traktował przystąpienie jako tymczasowe rozwiązanie... Nie mógł pozostawać w jednym miejscu przez dłuższy czas a organizacja oferowała mu jaką taką protekcje przed tymi wszystkimi ciemiężcami. Zdecydowanie bardziej zależało mu na załapaniu się na jakiś statek i to właśnie jest dzisiaj jego celem... Jeśli nie zdoła, to najlepszą opcją pozostaje kariera w szeregach Błękitnych Słońc. Na domiar złego pozostawała kwestia wymieszanych genów z komórkami asari... Czy rzeczywiście będzie w stanie żyć przez kilka set lat? Nadal może się nazywać człowiekiem? Pojawią się jakieś powikłania, których nie będzie mógł zwalczyć, a może prototypowy implant zaskoczy go czymś nieprzyjemnym? Jedno jest pewne jego przyszłość tak jak przeszłość pozostaje mroczna i pełna rozczarowań.

Ekwipunek:
* Standardowy generator tarcz,
* omni-klucz "Primo" z krótkim ostrzem,
* 20 tysięcy kredytów.
Środek transportu: Brak
Dodatkowe informacje: Uwielbia horrory, dobre wina, wciągające książki cyfrowe oraz rekonstrukcje wydarzeń historycznych z czasów średniowiecza. Posiada specyficzny głos budzący zasadniczy niepokój, a ponad to należy do kondycyjnego ideału tężyzny fizycznej, o który skrupulatnie zabiega każdego dnia.

Wróć do „Baza danych”