Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Alberto Zanna
Awatar użytkownika
Posty: 12
Rejestracja: 19 gru 2014, o 22:49
Wiek: 25
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Pilot
Kredyty: 20.000

Alberto Zanna

18 sty 2015, o 17:30

Miano: Alberto Zanna
Wiek: 25 lat (data urodzenia: 2161 rok)
Rasa: Człowiek
Płeć: Mężczyzna
Specjalizacja: Inżynier
Przynależność: Społeczność Galaktyczna
Zawód: Pilot/Elektromechanik w firmie Fergusson Engineering
Miejsce zamieszkania: Kawalerka nad morzem w Anzio, we Włoszech. Ziemia.

Aparycja: Alberto jest dosyć wysoki, bo mierzy ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu, jednak nie jest jakąś kupą mięcha. Waży około siedemdziesięciu pięciu kilogramów, co przy tym wzroście nie jest zbyt wysokim wynikiem. W połączeniu z tym, że mięśni ma tyle, co jest potrzebne elektromechanikowi, bywa że często jest posądzany o niedowagę. Jednak mu to nie przeszkadza. Zna swoje możliwości siłowe i jest z nich zadowolony. Twarz tego dwudziestopięciolatka, mimo że niekoniecznie bardzo radosna, na pewno nie wygląda na taką którą to by miał smutas. Jak to mówiła matka Alberta "taka żywa". Składa się ona ze średniej długości, nie najszerszego nosa. Szarych oczu nad którymi rozciągają się gęste brwi i prawie że nieodstających uszu. Nie można też zapomnieć o ustach wokół których rośnie krótki zarost. Jak to sam jego posiadacz określił, facet powinien coś na twarzy mieć, by nie pomylić go z kobietą. Dlatego też nie powinien mieć długich włosów. W wypadku Alberta są one czarne i średniej długości. Jest wolny od wszelkich kolczyków i tatuaży. Te drugie naprawdę go przez pewien czas interesowały, jednak na nic takiego się nie zdecydował. Nie czuł takiej potrzeby. Zaburzyłoby to jego świadomość tego, że jest po prostu w odpowiednim dla siebie ciele. Zawsze się sobie podobał, więc po co się modyfikować?

Osobowość: Podstawą dla Alberta jest bycie wyluzowanym. Wyznaje zasadę że najważniejsze to czuć się dobrze, a później można zająć się innymi sprawami. Problem jednak pojawia się wtedy, gdy jego spokój zostaje zachwiany. Okazuje się, że nie potrafi go tak łatwo przywrócić. Po prostu coś poszło nie tak, ktoś go obraził, a ten od razu w złości. I to są jego problemy z panowaniem nad sobą, które powodują to, że ten z natury spokojny człowiek może szybko stać się mieszanką wybuchową. Odpłacać od zawsze lubił, najlepiej najszybciej jak to tylko możliwe. Niekoniecznie w sposób siłowy czy w formie sprzeczki. Nie lubi tego, ale inną sprawą jest to, że taka zemsta sprawia satysfakcję. Dobre jednak jest w nim to, że potrafi iść na ugody. Prawie że bezproblemowo. Więc od sytuacji w której mógłby narobić wielkich problemów, łatwo go odciągnąć. Związane jest z tym też to, że zazwyczaj ceni innych ponad siebie i dlatego już nieraz odpuszczał ze względu na bliskie sobie osoby. Wraz z tym wszystkim, Alberto zawsze pozostaje przy swoich poglądach. Wśród nich znajduje się pacyfizm. Jest wrogiem przemocy, jednak nie zawsze udaje się go od rozwiązań siłowych odciągnąć. Od dzieciństwa był przeciwnikiem wojen, walk, kłótni i sprzeczek. Zamiast tego wolał się po prostu dogadać, czego sam często nie potrafił. Miał do tego chęci, ale przez porywczość one same nie wystarczały. Jednak gdy sam nad sobą nie zawsze panuje, to robi wszystko by powstrzymać od walk innych. To jest próba rekompensaty samemu sobie za brak samokontroli. W jego naturze leży przywiązanie do religii, działanie wbrew jej zasadom jest dla niego czymś przynajmniej nieodpowiednim. Jak prawie każdy katolik miał czasami chwilę zwątpienia, ale domowe przyzwyczajenia się w nim utrwaliły. Odkąd skończył dwadzieścia lat postanowił prowadzić dziennik, który po prostu ma mu pomóc. Alberto sam nie wie do końca jak, ale wręcz się od niego uzależnił.

Historia:

Urodził się w Anzio, we Włoszech. Jego ojciec, Bernardo, pracował jako strażnik w dokach, a matka, Izabela, prowadziła małą działalność gastronomiczną. Zapewniało to środki na wychowanie dzieci i ogólnie wszystko, co potrzebne w rodzinie. Oczywiście nie było to bogactwo. Po prostu byli przedstawicielami klasy średniej. Mogli jeździć na wakacje do okolicznych krajów, odwiedzać wiele pobliskich miejsc kulturowych i ogólnie rzecz biorąc, żyło się rodzinie Zanna bardzo dobrze. Wraz z biegiem lat potomstwo rodziców Alberta wzbogaciło się o kolejne dzieci: Emanuela, który był od brata o pięć lat młodszy i o Aleksandrę, urodzoną w 2169 roku. Jak to już w rodzinach bywało, rodzeństwo mimo ogólnego zgrania nie zawsze się dogadywało. Szczęściem najstarszego dziecka było to, że miało ono osobny pokój i nie musiało się zbyt często użerać z młodszymi. Nie licząc niektórych zgrzytów, rodzina to w końcu rodzina.

Alberto uczęszczał najpierw do szkoły publicznej. Jego wyniki nie były doskonałe, ale mieściły się w przeciętnej. Niekiedy były ponad nią, a niekiedy poniżej. Zawsze jednak zdawał i nie miał z nauką problemów. Nie przyswajał może wszystkich nowości bardzo szybko, ale bądź co bądź, przyswajał. Wielu jego rówieśników miało naprawdę wyniosłe plany. Generałowie, dowódcy fregat, żołnierze. Niejeden też potrafił się przyznać do tego że widzi swoją przyszłość w jakiejś organizacji najemniczej, czy nawet przestępczej. Ale takie głupoty nie pojawiały się w głowie Alberta. On od początku wiedział że chce pracy którą wpasuje mu się w jego styl życia i zapewni mu w większości korzyści, a nie jakieś problemy, mimo że nie zawsze taką się dało znaleźć. Ważnym było mieć zaplanowane co się chce w życiu robić, a akurat ten człowiek to wiedział: planował zostać technikiem, albo pilotem. Poznawać nowe miejsca, sprzęty, a przy tym zarabiać i żyć wystarczająco stabilnie.

Trafił do szkoły technicznej w której to już na start obowiązkowy był kurs pilotażu. Od początku nauki uczniowie byli przygotowywani do przyszłych zawodów, a Alberto potrafił się w tym znaleźć. Nie urodził się pilotem, ale na pewno z predyspozycjami by szybko się nim stać. Na symulatorach lotu był szkolnym mistrzem i w ciągu nauki zdobył wiedzę wymaganą do pilotowania prawie że wszystkich jednostek latających. Jednak mimo szkolnego mistrzostwa, to już tak ogólnie w świecie był ledwie przeciętny w tej kwestii. Praktyka pozwoliła na to, że ostatecznie stał się bardzo dobry w swoim fachu. Na wielu lekcjach miał też dostęp do uszkodzonego, bądź wadliwego sprzętu elektronicznego. Był on podmiotem wykonawczym dla praktykowania napraw i ostatecznie nauczył Alberta jak działać, by coś zdziałać. Wyrobił się też we Włochu pewien odruch - w trakcie gdy się w czymś "kombinuje", trzeba mieć pewność że jest to odłączone. Nigdy Zanna nie zapomni, jak na jednej z lekcji ktoś postanowił sobie dla zabawy podłączyć pod prąd część silnika, w której to trzymał ręce. Możliwe że gdyby nie ilość kabli i rozdzielanie się między nimi napięcia, Alberto nie miałby okazji ukończyć nauki. I pewnie też coś w tym miało to, że od razu przez spięciu wysiadł prąd w segmencie budynku, w którym to techniczne praktyki trwały. Żartowniś wyleciał ze szkoły, a porażony prądem trzydzieści godzin spędził w szpitalu. Do końca nauki Alberta nie powtórzyły się już takie incydenty.

Po skończeniu szkoły Alberto, mający wtedy dwadzieścia lat, mógł już spokojnie szukać dla siebie zawodu. Wysłał kilka zgłoszeń do różnych miejsc pracy i liczył na to, że żyć mu się będzie bezproblemowo przynajmniej przez najbliższe czasy. Jednak się mylił. Pewnego dnia, którego to miał ojcu przywieźć obiad do pracy stało się coś, czego nigdy Włoch nie wybaczył. Była godzina dziewiętnasta, więc trzy godziny przed końcem zmiany ochroniarza. Gdy jego syn miał mu przekazać małą paczkę, rozległ się ogromny huk. Przez ścianę doku przebił się nieduży pojazd osobowy. Ojciec od razu pobiegł w tamtą stronę a syn ruszył zaraz za nim, wypuszczając przesyłkę z rąk. Oboje sądzili, że raczej będą musieli pomóc ofiarom wypadku, ale jednak się mylili. Drzwi samochodu się otworzyły i wyszło z nich czworo ludzi. Każdy z bronią w ręku. Jeden chował się za drzwiami, a reszta poszła w kierunku różnych kontenerów. Widocznie chcieli je przeszukać.
- Stać! - Krzyknął czterdziestopięcioletni Bernard chwytając swoją broń w dłoń. Jego syn został z tyłu, schowany za dwumetrową skrzynią. - Nie ruszajcie się! - kontynuował strażnik. Alarm włączył się już od wpadnięcia uzbrojonych ludzi do środka, więc wystarczyło ich trochę przetrzymać a policja powinna już się nimi zająć. Jednak nie było na to czasu. Chowający się za drzwiami spojrzał się na jednego z towarzyszy. Tamten kiwnął do niego głową i okazało się że był to sygnał do strzału. Strzału który sprawił, że w mostku Bernarda zamiast części kości pozostała tylko dziura. Alberto od razu zbladł i chwycił się za głowę. Powstrzymywał się od krzyku, bo tylko tak potrafił zareagować. Nie mógł po prostu podbiec do postrzelonego, bo nie chciał samemu skończyć podobnie. Wyjrzał tylko kątem oka zza rogu by zobaczyć, jak wygląda sytuacja. Tą samą wyrwą którą przybyli terroryści, zaczął wchodzić oddział policyjny. Człowiek przed chwilą chowający się za drzwiami pojazdu pobiegł w kierunku swojego towarzysza, który dał mu wcześniej sygnał do strzału. Alberto w tym czasie ruszył do swojego ojca. Nic się nie odezwał, chwycił tylko Bernarda pod ramiona i odciągnął tam, gdzie wcześniej sam się ukrywał. Usłyszał wtedy kolejne strzały, jednak już bardziej oddalone.
- Trzymaj się staruszku. - Nie przyjmował do myśli tego że może stracić ojca. - Jakoś z tego wyjdziesz. - Mówił cały się trzęsąc. Wstrząsnęło nim to wszystko, ale emocje w połączeniu z adrenaliną były wręcz inspiracją. Widząc że właściciele pojazdu który wbił się w ścianę zniknęli z pola widzenia Włocha, postanowił poruszając się od skrzyni do skrzyni podejść jak najbliżej transportera. Za każdym z kontenerów wyglądał, czy zdoła bezpiecznie podejść. Rozproszenie terrorystów mu na to pozwoliło. Podniósł maskę pojazdu i wyszukał wzrokiem kilka napiętych przewodów. Przeciął je za pomocą omniostrza, by uniemożliwić napastnikom ucieczkę. Transporter podskoczył jakby chciał ruszyć, ale to było jego ostatnie drygnięcie w tym życiu, albo po prostu z tym silnikiem. Przewrócił przy tym Alberta, który jednak szybko wstał i już nie marnując czasu pobiegł w kierunku swojego rannego ojca. Podniósł poszkodowanego chwytem strażackim i wyniósł na zewnątrz. Nie było na nic czasu. Nie sprawdzał stanu Bernarda ani się nie oglądał za siebie. Jak najszybciej wyjść, to był priorytet. Za bramą wyjściową już czekali policjanci. Celowali we Włochów swoją bronią, jednak nie padł żaden strzał. Zauważyli, że niesionym jest ranny strażnik. Alberto już nie rejestrował wszystkiego normalnie, chyba nawet od dłuższej chwili. Już siedząc w radiowozie ogarnął, że przed chwilą ratownicy medyczni odebrali od niego Bernarda, a sam zaraz zostanie zabrany na przesłuchanie.

Ciężko było żyć bez ojca całej rodzinie. Mimo tego że Alberto był już dorosły, to po prostu było ciężkie. Szczególnie że to co się stało, działo się na jego oczach. Nigdy tego nie wybaczył, a ulgę przynosiło tylko to, że dzięki zniszczeniu pojazdu napastnicy zostali pojmani. Nie obchodziło Włocha to czego chcieli ani kim byli. Ważne było to, że dostali na co sobie zasłużyli. Mimo tego że to nie odkupiło ich czynów. Po niecałym miesiącu Alberto wyszedł ze stanu załamania. Strata ojca była ciężka, co nie zmienia faktu że dało się to przeżyć. Nawet mimo tego, w jaki sposób się stała. Najważniejsza była pamięć i to, że życie toczyło się dalej. Właśnie po tym zdarzeniu pogłębiły się u pilota poglądy pacyfistyczne. Zarazem cały czas chce się dowiedzieć czego włamywacze szukali. Gdyby było to coś mało ważnego raczej by tak nie ryzykowali, ani nie zabili by dlatego człowieka.

Po pewnym czasie Alberto zyskał pracę w Fergusson Engineering. Przeżył już kilka przydziałów, ale w tej pracy było mu dobrze. Dzięki szkole którą skończył, mógł pełnić funkcję zarówno pilota jak i elektrotechnika, i tym się właśnie równocześnie zajmował. Dostał niedawno kolejne zadanie: tym razem, miał być pilotem na statku X12/C-MPC80 "Eagle" RC-1690.


Ekwipunek:
Standardowy generator tarcz
omni-klucz "Primo"
20 tysięcy kredytów.
Środek transportu: X12/C-MPC80 "Eagle" RC-1690 Matthewa Tarczanskiego
ObrazekObrazek

Wróć do „Baza danych”