Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Boom
Awatar użytkownika
Posty: 133
Rejestracja: 2 cze 2012, o 12:25
Miano: Lewis McMillan
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Porucznik N6, specjalista od ładunków wybuchowych
Kredyty: 0

Lewis "Boom" McMillan

2 cze 2012, o 14:51


Miano: Lewis "Boom" McMillan
Wiek: 27.XI.2154, 32 lata
Rasa: Człowiek
Płeć: Mężczyzna
Specjalizacja: Żołnierz
Przynależność: Przymierze
Zawód: Porucznik N6, specjalista od ładunków wybuchowych.

Aparycja: Lewis jest dość dużym mężczyzną, mierzy około 188cm i waży około 90kg. Ma dosyć muskularną posturę, jak przystało na żołnierza sił specjalnych. Jego brązowe włosy zawsze ostrzyżone są na tzw. Irokeza, o co skrupulatnie dba. Jego twarz natomiast pokrywa broda. W związku ze swoim szalonym usposobieniem ma trzy tatuaże. Na prawym ramieniu wytatuowany ma pik z białą literą A w środku, na plecach czaszka w berecie Przymierza i na lewym przedramieniu jego ksywa, „Boom”. Ciało Lewisa pokrywa kilka większych blizn, najbardziej widoczną jest ta na głowie, od czoła po sam jej środek. Podczas misji nosi na sobie standardowy pancerz N6 z hełmem w barwach Przymierza. W warunkach niebojowych prawie zawsze nosi koszulkę, na której zawsze wiszą nieśmiertelniki, bojówki i buty wojskowe. Nigdy nie nosi czapki. Ostatni raz w mundurze galowym, lub eleganckim stroju widziano go na ślubie swojej siostry. Nic dziwnego, gdyż nienawidzi ich i zakłada tylko jeśli jest to naprawdę konieczne. Jego ciemnoniebieskie oczy bacznie wszystko obserwują, zaś z ust rzadko znika uśmieszek.

Osobowość: Jedni mogliby powiedzieć o McMillanie, że jest trochę idealistą. Wierzy w coś, co można nazwać większym dobrem. Nie jest obojętny na krzywdę istot, i jeśli jest w stanie, na pewno stara się pomóc. Za swoich przyjaciół jest gotów wskoczyć w ogień bez chwili zawahania. Jednak kompletnie nie wierzy w sprawiedliwość na świecie. Inni nazwaliby go po prostu sukinsynem. Klnie jak szewc, nie ma problemów z wdawaniem się w bójki, ba, nawet jest w tym dobry. Wrogów zabija z zimną krwią. Po prostu jest typowym szaleńcem z sił specjalnych. Uwielbia też podrywać kobiety, stanowi to dla niego swoiste hobby, tak przynajmniej twierdzą jego znajomi.

Historia: Blask z komputera oświetlał dość ciemne pomieszczenie i oficera w stopniu porucznika, który siedział przed nim, skrupulatnie przeglądając dane osobowe żołnierzy N6. Słysząc syczenie otwieranych drzwi, odwrócił się, po czym natychmiast wstał i zasalutował.
- Majorze.
Do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna w kwiecie wieku, w mundurze z dystynkcjami majora i plakietką N7.
- Spocznij. Masz coś ciekawego dla mnie? – rzekł ten i podszedł spokojnie do komputera, z zaplecionymi na piersi rękoma. Porucznik wrócił do monitora.
- Tak jest, majorze. Mam kilku obiecujących żołnierzy…
- Jak to będą znowu chłoptasie prosto z akademii, to przysięgam, że…
- Spokojnie majorze. Znalazłem dla Ciebie tych „wyjadaków”.
- Zuch chłopak. Pokaż co tam masz.
Porucznik kliknął parę razy, aż pojawiło się na nim zdjęcie i napis „Porucznik Lewis McMillan”.
- Mówiłeś, że nie był w akademii?
- Bo nie był w akademii. Skończył jedynie szkołę podoficerów.
- To skąd podporucznik?
- Za sprawność w warunkach bojowych, sir.
Major w milczeniu potarł brodę, następnie sięgnął do kieszeni i wyjął paczkę papierosów z napisem Marlboro. Wyjął jednego, zapalił i zaciągnął się nim długo.
- Pokaż mi wszystko, co o nim masz.
Porucznik kiwnął głową. Znów kilka kliknięć.
- Urodził się 27 listopada 2154 roku w Glasgow, Szkocja. Uboga rodzina. Matka, Emma McMillan, pielęgniarka w Glasgow Royal Infirmary. Ojciec, Hugh McMillan, Chorąży w 172 Regimencie Marines. Brał udział w Wojnie Pierwszego Kontaktu, poległ na Shanxi. Młodsza o dwa lata siostra, Bella Wilkinson, wyszła za mąż ponad 3 lata temu. Oceny McMillana ze szkoły nie są wyjątkowe… Prócz wychowania fizycznego i chemii.
- Chemia? – spytał major.
- Tak jest. Szczególnie substancje i materiały wybuchowe. W zasadzie, tylko to. Jako nastolatek miał problemy z tamtejszą policją. Wytwarzał domowej roboty materiały wybuchowe… Może nie było to cudo, jednak… Hm. Wysadził drzewo, które spadło prosto, jak na ironię, radiowóz.
Major zaniósł się śmiechem i zgasił papierosa.
- Zdolniacha.
- Ponieważ był nieletni, dostał tylko grzywnę. Parę miesięcy po skończeniu 18 lat, jego siostra miała wypadek i doznała urazu kręgosłupa. W związku z słabą sytuacją finansową, rodziny nie było stać na kosztowną operację. McMillan zaciągnął się wtedy do wojsk Przymierza. Prawdopodobnie by zarobić na operację dla siostry. Kilkuletni obóz treningowy, z ukierunkowaniem na specjalizację od ładunków wybuchowych, skończył z najlepszymi wynikami. Dostał awans na Żołnierza I klasy i przydział do 201 Regimentu Marines.
Major pokiwał głową.
- Chyba już go lubię. Dawaj dalej.
Porucznik kontynuował.
- Jego oddział osłaniał kilka nowo powstałych kolonii, zaliczył też kilka misji bojowych, parę starć z piratami… Ogólnie, za zasługi bojowe został awansowany do stopnia podporucznika i wysłany do willi. Zdał tam N5, niczym burza. Ah, tak. W 201 Regimencie poznał Waltera Coxa, był inżynierem w jego drużynie. Przygotowałem też jego kartotekę. Ale to później, bo mam coś, co na pewno pana zainteresuje, majorze. Drużyna, w której był McMillan, Epsilon, stacjonowała na Eden Prime podczas ataku gethów i Sarena Arteriusa, zbuntowanego widma. Wybito całą drużynę, prócz McMillana i Coxa. Mam tu nagranie z raportu McMillana po tym zdarzeniu.
- Dawaj.
Porucznik jednym kliknięciem odpalił nagranie głosowe.
- Podporucznik Lewis McMillan, drużyna sił specjalnych „Epsilon”, 201 Regiment Marines. Opowiedz o Eden Prime, sierżancie.
- Stacjonowaliśmy tam już miesiąc. Ta planeta była wyjątkowo spokojna… Za spokojna. Musiało coś w końcu pierdolnąć…
- Podporuczniku, bez wulgaryzmów.
- Tak jest, majorze. Chodziło o to, że była to cisza przed burzą. Byliśmy właśnie na strzelnicy, gdy przez komunikator poinformowano nas o ataku gethów na placówkę badawczą. Wie pan, całe te proteańskie pierd… rzeczy. Po krótkiej odprawie, ruszyliśmy promem w celu zabezpieczenia tej placówki i jakiegoś nadajnika, czy czegoś. W każdym razie, ważnego proteańskiego ustrojstwa. Nie dolecieliśmy tam, zostaliśmy zestrzeleni przez kolosa gethów. Nasz prom rozbił się w lesie, pilot i Clarkson zginęli podczas uderzenia.
- Ilu was wtedy zostało?
- Czterech. Ja, Cox, Bogdanov i kapitan Taguchi. Po wydostaniu się z wraku, od razu zostaliśmy ostrzelani przez gethy. Odpowiedzieliśmy ogniem, lecz było ich za dużo. Kolos przypierdo… Oddał strzał, i trafił w pobliżu Bogdanova… Rozerwało go. Wiedzieliśmy, że jest źle. Ale Cox wpadł na pomysł, żeby użyć ogniw paliwowych z promu, by zadać poważne zniszczenia gethom, dzięki czemu moglibyśmy spróbować uciec. Wraz z Taguchim osłanialiśmy Coxa, gdy ten wymontowywał ogniwa z wraku. Zebraliśmy je do kupy, i podłożyłem do nich ładunek. Wtedy powoli, ciągle odpowiadając ogniem, staraliśmy się wycofać. Seria trafiła Taguchiego, gdy przybiegał za osłonę. Przebiła jego tarcze i weszła prosto w jego klatkę. Udało mi się ściągnąć go za osłonę, ale sam zostałem ranny. Parę pocisków trafiło we mnie i wyłączyło tarcze. Ostatni, trafił mnie ku… w głowę.
- W głowę?
- Tak jest, majorze. Fartownie, pocisk przebił hełm, ale jedynie drasnął mi głowę. Chyba uderzenie w hełm zmieniło tor lotu pocisku. O milimetr, ale jednak nie odstrzeliło mi czachy.
- Macie szczęście podporuczniku.
- Wiem. Gethy były już wtedy na wysokości naszego wraku, więc zdetonowałem ładunek i boom baby! Rozje… Eghm. Eksplozja zniszczyła kolosa i około 75% oddziału gethów. Na nasze szczęście, przelatywał tamtędy prom Kompanii Alfa, który zauważył nas, i ewakuował stamtąd. Porucznik Taguchi zmarł na jego pokładzie. Wróciliśmy do bazy operacyjnej, wiele jednostek zostało zdziesiątkowanych wtedy. Nikt nie był na to gotowy. Przysłali w ogóle kogoś z N7, jakieś widmo, ale i tak na ch… nic się to przydało.
- Podporuczniku.
- Przepraszam, majorze. Ale denerwuje mnie to, że nie udało nam się nic zrobić.
- Nie twoja wina. Zrobiliście co w waszej mocy.
Nastała krótka chwila ciszy.
- Koniec raportu podporucznika Lewisa McMillana.

Major przyjrzał się zdjęciu.
- To stąd ta blizna.
Porucznik pokiwał głową.
- Pieprzony farciarz. – skwitował major N7.
- Po tej akcji McMillan zdał kurs N6. Później dostał nowy przydział, znów z Coxem, do drużyny Lambda. Wykonali oni kilka nalotów na laboratoria Cerberusa. Brał także udział w bitwie o Cytadelę. Jego drużyna jako jedna z pierwszych wylądowała na Cytadeli po otwarciu ramion przez komandora Sheparda, dławiąc pozostałe środki oporu gethów. Został awansowany do stopnia porucznika. To chyba tyle, majorze.
Major potarł brodę, przyglądając się zdjęciu.
- Poślij po niego. Pora na N7.

Ekwipunek: Karabin M8-Mściciel
Środek transportu: Wraith
Dodatkowe informacje:
- Lewis często mówi „Boom, baby!”. Stąd właśnie jego pseudonim.
- Nie znosi Cerberusa. Brał udział w walkach z nim, i nie podziela nienawiści do obcych ras.
- Bardzo (aż za bardzo) lubi szkocką whisky. Gdy tylko może, raczy się tym trunkiem.
- Uwielbia czuć adrenalinę.
ObrazekObrazek WRAITHObrazekPANCERZObrazekTHEME1ObrazekTHEME2ObrazekINDESTRUCTIBLE I just love, when the stuff blows up. Obrazek Mass Effect EPIC

Wróć do „Baza danych”