Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Hope
Awatar użytkownika
Posty: 31
Rejestracja: 8 cze 2012, o 15:16
Miano: Nathalie Furude
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent Handlarza Cieni
Kredyty: 9.000

Nathalie "Hope" Furude

10 cze 2012, o 15:57


Miano: Nathalie Furude, pseudonim "Hope"
Wiek: 08.06.2155, 31 lat
Rasa: Człowiek
Płeć: Kobieta
Specjalizacja: Szpieg
Przynależność: Społeczność galaktyczna
Zawód: Agent Handlarza Cieni

Aparycja:
Obrazek
Hope, gdy ubrana jest w swój kombinezon bojowy na pierwszy rzut oka przypomina szczupłego mężczyznę. Posiada nieszczególnie duży biust, który na dodatek ma w zwyczaju obwiązywać bandażem elastycznym, co dość skutecznie ukrywa jej płeć przed wzrokiem innych. Dopiero zdjęcie z głowy hełmu ujawnia jej prawdziwą, kobiecą naturę.
Nathalie ma delikatne, lekko azjatyckie rysy twarzy, choć czystej krwi Azjatką nie jest. Jej oczy są dwukolorowe: prawe barwy czystego jak ocean błękitu, przy czym lewe z nich często skryte jest za czarną niczym smoła grzywką i mało kto je widział. Włosy ogólnie rzecz biorąc Nathalie ma raczej średniej długości, ledwie dorastające równo do poziomu jej karku. Pasują jej jednak w zupełności, wszelkie ich skracanie lub dalsze zapuszczanie byłoby raczej nie wskazane.
Czarna maska osłaniająca dolną połowę jej twarzy wyraźnie zaznacza na sobie linię jej drobnego, lekko zadartego w górę nosa. Da się również dostrzec ruchy jej pełnych warg, gdy mając osłonę na twarzy zaczyna przemawiać.
Ogólnie rzecz biorąc Nathalie jest raczej filigranowej budowy. Drobna, szczupła - zdawałoby się, że może ją zmieść byle podmuch wiatru. Nic bardziej mylnego!
Wystarczy rozpiąć zameczek jej czarnego, ściśle przylegającego do ciała kombinezonu bojowo-maskującego, by ujrzeć bladą, aksamitną skórę kobiety, pod którą bardzo wyraźnie naznaczają się jej mięśnie.
Czy jest muskularna? Absolutnie nie! Z pewnością jednak nie obca jest jej gimnastyka i ćwiczenia, bowiem jej ciało utrzymane jest w doskonałej formie fizycznej.
Bardzo pilnuje swojej diety, która ma dostarczać jej wszystkich potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania składników odżywczych... i nic ponad to. Stąd jej szczupła sylwetka.
Ulubioną odzieżą Nathalie jest jej kombinezon bojowy, który chcąc lub nie chcąc seksownie opina jej zgrabne kształty (gdyby jeszcze nie ten bandaż elastyczny średnio skutecznie ukrywający jej piersi, bardzo miło byłoby wówczas zawiesić na niej wzrok). Strój, wykonany z resztą na specjalne zamówienie, miał na celu jak najmniejszą krępację ruchów przy zachowaniu możliwej ochrony. Skuteczne połączenie barwy czarnej, z ciemnym szarym stanowi formę kamuflażu optycznego. W cywilu Nathalie ubiera się zależnie do okazji i własnych chęci, więc ciężko tu mówić o zasadzie. Preferuje jednak odzież praktyczną, wygodną, która w razie konieczności nie przeszkadzałaby jej w walce lub biegu.

Osobowość: Ciężko jest mówić o osobowości Hope, bo pośród żywych nie ma nikogo, kto poznałby ją na tyle, aby ocenić co ona w danym momencie czuje. Wszyscy po prostu którzy mieli z nią osobiście styczność albo nie żyją, albo pamiętają ją jako twardą służbistkę. Jest w tym sporo racji, ale wcale nie oznacza, że jest (lub była?) taka zawsze.
Zacząć należałoby od tego, że Nathalie jest osobą której obecnie nie zależy na niczym poza własnym życiem. Nie posiada żadnych bliskich, żadnych ważnych dla siebie osób. Z tego powodu też "żyje chwilą". Gdy ma okazję dobrze się zabawić, nie waha się ani chwili. Nie obce są jej więc "randki na jedną noc" czy też całonocne libacje alkoholowe. A ten pija często i gęsto. Lubi także od czasu do czasu brać hallex, nie jest jednak uzależniona fizycznie a jedynie psychicznie. Nie odczuwa głodu narkotykowego, a po prostu ma wrażenie, że "zabawa bez tych pigułek nie jest już taka fajna".
Hallex działa odprężająco i pobudza seksualnie, łatwo więc wyobrazić sobie kiedy najczęściej Hope po niego sięga.
Gdy jednak przychodzi do pracy, beztroski charakter Nathalie ulatuje w siną dal, ustępując miejsca twardej i zdecydowanej despotce, która nie waha się przed kompletnie niczym. Zastrzelić kobietę w ciąży? - Dobra! Jakiego kalibru użyć?
Te cechy czynią z Hope bardzo niebezpieczną kobietę. Dla niej wysadzić w powietrze przedszkole to jak pstryknąć palcami. Życie ludzkie nie przedstawia dla niej praktycznie żadnej wartości. Liczy się to, by ona miała pracę, zarobek i nieco przyjemności dla siebie.
Czy aby na pewno?
Prywatnie Nathalie jest bardzo wrażliwą osobą. Nikogo jednak nie dopuszcza na tyle blisko siebie, by dać mu się bliżej poznać. Działa w myśl zasady: "Przespałeś się ze mną? Fajnie było? Ja też się dobrze bawiłam. A teraz spieprzaj i mi się więcej na oczy nie pokazuj."

Historia:

- Mamo...! Mamo, obudź się! Wstań...
Powtarzała mała dziewczynka o dwukolorowych oczach, usiłująca obudzić z wiecznego snu martwe ciało swojej matki. W piersi wciąż pięknej kobiety rasy azjatyckiej będącej rodzicielką dziecka widniały trzy czerwone dziury od kul. Nathalie miała najwyżej siedem lat, gdy jej rodziców na jej oczach zabili najemnicy z Błękitnych Słońc, którzy przyszli po odbiór długu ojca. Teraz ich dowódca stał w pokoju, wpatrując się w zapłakaną dziewczynkę, próbującą ściągnąć swych rodziców z powrotem z krainy zmarłych. Na jego wargach wykwitał lekko kpiący uśmieszek, gdy spoglądał na jej bezowocne starania. Bawiło go to, jak bardzo zrozpaczeni są ci, którzy w jednej jedynej minucie tracą wszystko, co kochali.
- Chłopaki, przyszliśmy to po spłatę długu. I niech mnie cholera, jeśli Zaeed nie dostanie tej spłaty. Myślicie, że ile Aria zapłaci za małą niewolnicę? Ta tutaj jest niebrzydka i ma dwa kolory oczu. Jest trochę jak towar egzotyczny. Jakiś zbok na pewno niemało by za nią dał. Czyli co chłopaki, do Arii z nią?
Zaśmiał się radośnie, łapiąc zrozpaczoną dziewczynkę za włosy. Jej rytuał dalej trwał w nieprzerwane. Ciągle, raz po raz potrząsała martwym ciałem swojej matki, jakby nie dopuszczając do umysłu świadomości o tym, że jej rodzicielka opuściła już ten świat.
Nie płakała już od paru chwil. Nie wołała już, by umarła się obudziła. W zasadzie nie robiła już nic, a jedynie raz po raz, w równym tempie jak gdyby był to jej odruch przy uderzeniu własnego serca potrząsała matką.
Poczuła ból. Jej podświadomość podpowiedziała jej, że ktoś ją ciągnie za włosy, jednak świadomość była już uśpiona. Nathalie była w bezsensownym, ironicznym transie. Nie zareagowała więc na ból tak jak powinna. Zmieniła jedynie tempo potrząsania ciałem, które nagle zniknęło z jej dłoni. Była ciągnięta po chropowatej podłodze, poruszając wciąż lekko rękoma.
Aż jej sylwetka nie zniknęła za rogiem, wytargana za włosy przez batariańskiego najemnika Błękitnych Słońc.

__

Omega. Ta planeta jest martwa.
Każdego dnia przekonuję się o tym, dzięki jej bolesnym ukłuciom nędzy i rozpaczy. W każdym zaułku czai się ból i strach. Na każdej ulicy przelewa się krew niewinnych. Jestem częścią tego smutnego procesu rozkładu, niewolnicą metalowej dżungli.
Za każdym razem, gdy widzę do czego zmierza ta karuzela bezsensu mam ochotę wyć jak ranne zwierzę, a potem zdechnąć gdzieś w rynsztoku jak zmaltretowany przez „małego” kroganina varren.
Nie wiem co mnie tu właściwie trzyma. Aria? Przecież gówno ją obchodzi co się ze mną stanie. Równie dobrze mogłaby znaleźć w zamrażarce swojego domu moje odcięte plastikową łyżeczką sutki i nawet by nie mrugnęła. Handlarz Cieni? Pracuję dla niego z własnej, nieprzymuszonej woli. Dobrze na tym zarabiam, a nie posiadam o nim żadnych informacji, którymi mogłabym mu zagrozić. Wspomnienia? Błagam, przecież wśród tych wszystkich wspomnień nie ma ani jednego, którego nie chciałabym zapomnieć.
Wygląda na to, że to kolejne z tych prostych, banalnych wręcz pytań, na które nigdy nie znajdę odpowiedzi.
Jestem wrakiem człowieka. Ta planeta to ze mną zrobiła. Żyję od jednego stanu upojenia alkoholem do drugiego, cierpiąc męki w przerwach pomiędzy nimi. Jedyne ukojenie poza tym wspaniałym zapomnieniem, jakie daje mi wódka, to zaciągnięcie do sypialni jakiegoś ładnego chłopaka lub dziewczyny, nafaszerowanie się hallexem i umęczenia go do tego stopnia, żeby po stosunku nie miał nawet siły mnie opuszczać na resztę nocy.
Bo przecież to o to w tym wszystkim chodzi. Żeby mieć w kogo wtulić swoją pieprzoną głowę, kiedy zaczynają powracać koszmary. Koszmary o matce, o ojcu, o pracy striptizerki i dziwki, o Cainie. Chodzi tylko o to, żeby poudawać przed samą sobą, że ktoś jest przy mnie. Że ktoś mnie broni.
Ironia, czyż nie? Miałam się za taką twardą, a pękam w każdej chwili samotności.
Co, myślicie, że po tym jak pieprzyłam się z jakimś anonimowym facetem, który myśli, że mu się poszczęściło, że go taka „dupcia” zaprosiła do sypialni nie jestem sama? On nie pozostaje tam ze względu na mnie, czy na moje uczucia. On zostaje w sypialni dlatego, że liczy na to, że rano załapie się na drugi numerek przed wyjściem.
W sumie, dlaczego nie? I tak nie mam nic ciekawszego do roboty.
A zaraz po tym, jak już wypierdolę go z domu nawet nie wręczając mu mojego numeru, wyciągnę z barku butelkę polskiej wódki z Ziemi. Nie zamierzam użerać się z jakimś młodocianym dupkiem, siedemnastoletnim gówniarzem który ubzdura sobie, że pokochał mnie dlatego, że jestem pierwszą naiwną, która dała mu dupy. Za wiele razy już bawiłam się w to, by nie ranić czyichś uczuć. Teraz gówno mnie to obchodzi.
Dadzą mi to, na co mam ochotę? Znakomicie. Potem mogą spieprzać. Wolę się urżnąć, niż jebać się trzeci raz pod rząd, albo – o zgrozo – rozmawiać. Nie po to zaciągam tych debili do łóżka, żeby z nimi rozmawiać. Gdy słyszę „podobasz mi się” to zwykle cudem nie wybucham szyderczym śmiechem.
Gdybym mu się nie podobała, to nie byłby tak chętny na numerek. To znaczy, oczywiście, że byłby chętny! Nikt, kto ma powodzenie u kobiet nie musi zgadzać się na propozycję pierwszej lepszej, na w pół narąbanej panienki i to w takim gównianym miejscu jak Zaświaty, które chyba stworzono z myślą o tym, by rozpowszechniać choroby weneryczne.
Czasami się wręcz zastanawiam, czy to nie jest jakiś międzygalaktyczny spisek? Może faktycznie jestem nosicielką jakiejś zajebistej probówkowej mutacji HIV czy jakiegoś innego gówna. Wyobraźcie to sobie: Przedstawiciele wszystkich ras Cytadeli siedzą na zebraniu przy okrągłym stole, rozprawiając o tym, w jaki sposób rozpowszechnią wirusa pojebania, roznoszonego drogą płciową. Nagle jakiś człowiek wpada na genialny pomysł „wszczepmy to Nathalie Furude, w miesiąc cała Omega będzie chora!”. Dziękuję ci, jebana antykoncepcjo! A może też przeklinam cię? Z resztą, co to za różnica.
Zaraz po tym, jak już wytrzeźwieję po napierdoleniu się jak goście na weselu w Kanie Galilejskiej, wracam do szarej rzeczywistości.
Heh... To zabrzmiało trochę tak, jakby wszystko przedtem było pieprzoną tęczą...

__

Cain zapalił papierosa, wsuwając filtr między wargi, by zaciągnąć się zabójczym dla płuc dymem nikotynowym. Przeczesał palcami swoje blond włosy, oczekując przy wejściu do Zaświatów na swoją wspólniczkę i jedyną osobę, której naprawdę mógł zaufać. Hope została sprzedana Arii przez batariańskich najemników z Błękitnych Słońc jakieś 13 lat temu, nie była jednak z tych, których takie przeżycia mogły złamać. Minęło zaledwie półtorej miesiąca nim pogodziła się w pełni ze śmiercią rodziców oraz faktem, że od tamtej chwili musiała radzić sobie sama.
Blondyn poznał dziewczynę, gdy miała lat czternaście i prawdopodobnie nigdy tego nie zapomni. Zaśmiał się pod nosem, gdy przypomniał sobie, jak Hope próbowała go okraść. Miała zręczne palce, ale nie zdawała sobie wówczas sprawy, że ma do czynienia z kimś o klasę lepszym w przywłaszczaniu swojej osobie zawartości portfeli najrozmaitszych osób.
Był od niej starszy o trzy lata, ale Nathalie od pierwszej chwili go zauroczyła. Była piękna jak rzadki kwiat, który wyrastał z pomiędzy brudnych, plugawych chwastów Omegi. Choć sama nigdy w życiu by się do tego nie przyznała, miała również niezwykle dobre i ciepłe serce.
A Cain od samego początku wiedział, że to serce musi należeć do niego.
Mężczyzna poczuł szturchnięcie w lewe ramię. Było to nieco dziwne, bowiem stał przy ścianie. Nie miał pojęcia, w jaki sposób ktoś miałby go zajść od tyłu. Odwrócił więc głowę w stronę od której miało nadejść szturchnięcie.
- O co cho....dzi?
Pauza w jego wypowiedzi spowodowana była faktem... Że po lewej kompletnie nikogo nie było. Podrapał się po głowie, nie do końca rozumiejąc to, co tu się wyprawiało. Gdy zaczął obracać głowę do poprzedniej pozycji, czyjeś drobne ramiona gwałtownie oplotły jego szyję, giętkie ciało zgrabnie przeszło pod jego rękoma by pojawić się w jego mimowolnych objęciach, a wargi złączyły się z jego ustami.
Nie ma co ukrywać - nie był z Nathalie parą, ale kilka razy już ze sobą spali. Wiedział też, że ona to lubi. Odwzajemnił pocałunek dwudziestoletniej dziewczyny, która od paru lat była jego partnerką w biznesie. Nie potrafił jednak mimo wszystko nie zapytać, gdy ich usta się rozdzieliły...
- Jak to zrobiłaś? Przecież byłem uważny.
Hope wyszczerzyła swoje białe zęby, odsuwając się o krok.
- Spójrz w górę geniuszu.
Cain uniósł powoli spojrzenie, odchylając w tył głowę. Jego oczom ukazała się zwisająca z dachu pobliskiego budynku czarna lina. Wszystko wskazywało na to, że Nathalie opuściła się po niej jak pająk.
- Widzę, że tym razem się postarałaś. Po co to wszystko?
Hope natomiast wykorzystała moment, zanim opuścił on swój podbródek, po raz kolejny przechodząc pod jego asekurującymi się rękami, by wpić swoje wargi w jego szyję. Zassała jego skórę pieszczotliwie, wodząc poń językiem i zerknęła kątem oka na jego wyraz twarzy.
Cain nie wyglądał, jakby miał coś przeciwko faktowi, że Nathalie właśnie zrobiła mu malinkę. Westchnął tylko pod nosem. Wszystko wskazywało na to, że Furude miała już plany na ich dzisiejszy wieczór po wykonaniu zadania. Problem w tym, że on także je miał, a sprowadzały się nie całkiem do łóżka. Znaczy... Też mogło być, przy okazji. Ale nie było to celem głównym.
- Dobra, Hope. Wystarczy. Skupmy się na zadaniu.
Nathalie wyszczerzyła znów białe zęby w złośliwym uśmiechu i pogładziła go dłonią po policzku. Zrobiła jednak niby-obrażoną minę i posmęciła trochę.
- Dooobra dooobra.... Niech ci bęęędzie. A więc? Zdobyłeś plany budynku?
W ułamku sekundy dosłownie jego partnerka zupełnie spoważniała, z powrotem utrzymując dystans między nimi. Poprawiła przy pasku swoją spluwę i odetchnęła głęboko.
- Tak. Wchodzisz szybem wentylacyjnym, ja idę przez magazyny. Punkt ponownego spotkania mamy w stołówce. Ze stołówki przechodzimy do kuchni - jest w niej boczne wyjście z budynku. Tamtędy wchodzisz przez następny kanał wentylacyjny.
- A ty?
- Ja cię będę osłaniał.
- Wszystko jasne. Ile mamy czasu na akcję?
- Jakieś 20 minut.
- To zdążymy jeszcze zaliczyć mały numerek w kuchni, jak znam czas po którym dochodzisz.
- Bardzo, kurwa, śmieszne.
- To nie śmieszne, to tragiczne. Nie lubię udawać orgazmu.
- Nie wywołuj wilka z lasu, Hope.
- Dobra, dobra... Prowadź.
Ruszyli więc alejkami. Nathalie była ewidentnie zadowolona ze swojej złośliwości względem Caina. Uniosła powoli czarną maskę na swoją twarz i rozejrzała się ostrożnie. Po dwóch minutach byli na miejscu, a Nathalie stanęła przy rogu na zakręcie ku wielkiemu domowi ich celu, Attona Runda. Na Omedze był kimś na wzór bogatego biznesmena - czyli po prostu obracał hallexem, czerwonym piaskiem i prostytutkami. Trzema towarami, które na tej pieprzonej planecie zawsze znalazły kupców.
- Śliczny koliberek do starego gołębia, zajęłam pozycję. Odbiór.
- Kurwa, wiem że zajęłaś pozycję. Jestem metr za Tobą! I co ma niby znaczyć ten "stary gołąb"?!
Nathalie zaśmiała się perliście słysząc reakcję swojego towarzysza. Już miała zniknąć za rogiem, gdy ten złapał ją za ramię.
- Nathalie. Czekaj. Zanim ruszymy na misję, jest jeszcze jedna rzecz.
Hope spojrzała na niego pytająco, zatrzymując się w pół kroku. Przystanęła więc obok Caina w oczekiwaniu na tą "jedną rzecz".
- Hope. Po tej misji skończmy z tym, dobrze? Spłaciłaś już dług u Błękitnych Słońc. U Arii już dawno się wykupiłaś. Jesteś wolna, ja też. Chciałbym... - Zaczął, wyciągając zza pazuchy niewielkie pudełeczko, które otworzył przed kobietą. W środku było coś, czego ona nigdy w życiu by się nie spodziewała.
Obrazek
- Weźmy ślub, Hope.
Powiedział Cain poważnie, patrząc na nią. Nathalie na moment zamarła, patrząc na niego i pierścionek. Nie wyglądała na przerażoną, a raczej na zamyśloną.
Zaraz... Co to był ten ślub?
Erm... Najpierw zakłada się białą suknię, nie? Potem... Potem kroi się tort... A potem robi się dzieci?
ZARAZ?! DZIECI?!
Ocknęła się z zamyślenia, gdy pierścionek był już niemal na jej palcu, założony przez blondyna. Wyrwała dłoń z jego objęć w gwałtownym odruchu i krzyknęła zaraz.
- Hej, hej, hej! Co ty wyrabiasz?! Chcesz mi założyć ten pierścionek?!
- Tak. Chyba nie masz nic przeciwko?
Znów zbił ją z tropu. Przez chwilę milczała, ale po tym znów podjęła dyskusję.
- Wyobrażasz sobie, że zrobisz mi dziecko?!
- Hope. Chcę, żebyś urodziła mi dziecko.
I po raz kolejny została zbita z tropu. Jej oddech stał się szybki, urywany, nierówny. Szukała kolejnych logicznych argumentów przeciwko jego szalonemu pomysłowi.
- Chodzi ci tylko o moje ciało, tak?!
- Tak.
Cain wins! Fatality! Flawless victory!
Swoją odpowiedzią kompletnie dobił Nathalie, która nie miała już żadnego logicznego argumentu, jaki mogłaby wykorzystać w tej nagłej i niespodziewanej rozmowie. Po prostu temat wymknął jej się spod kontroli.
- A więc, Hope? Wyjdziesz za mnie?
Nathalie spojrzała na niego nie rozumiejącym wzrokiem. Była cała czerwona z zawstydzenia jego bezpośredniością. Po chwili jednak przybrała twarz "twardej laski" i odpowiedziała mu.
- Porozmawiamy o tym po misji. Bierz się do roboty.
Oświadczyła i weszła za zakręt. Serce biło jej jak oszalałe, gdy przechodziła kolejne metry, myśląc tylko i wyłącznie o tym, by się nie zdradzić przed Cainem. Uruchomiła swój komunikator, wyciszając go tak, aby nie było szans aby ktoś poza nią samą usłyszał wiadomość z niego. Następnie wspięła się po kilku metalowych pudłach stojących z tyłu domu Attona. Otworzyła kanał wentylacyjny i weszła do środka.
- Jestem w punkcie A. Zająłeś pozycję?
- Tak. Drzwi były otwarte. Coś mi tu śmierdzi, Hope. Za łatwo idzie. Uważaj na siebie.
- Nawzajem.
Przeciskała się metr po metrze przez wąski, metalowy tunel. Jej szczupłe, drobne ciało znakomicie nadawało się do tego zadania. Nikt inny nie byłby w stanie przejść tego kanału w odpowiednim czasie. Wszystko szło jak po maśle. Żadnych strażników, żadnych alarmów. To był wręcz dziwne.
Spotkali się znów, zgodnie z planem, na stołówce, po czym wyszli do kuchni.
- Nie powinniśmy byli tu przychodzić.
Powiedziała Nathalie, ostrożnie ważąc słowa. Rozglądała się uważnie - bardzo niepewnie się czuła, nie napotykając przez całą misję ani jednego strażnika. Ale może po prostu mieli dużo szczęścia? Nie można było tego wykluczyć przecież.
- Ale skoro już tu jesteśmy, to wykonajmy zadanie do końca.
Odparł jej Cain, gdy wychodzili na zewnątrz. Mały placyk wyglądał na pusty. Oboje jednak czuli się bardzo niepewnie przechodząc kolejne centymetry. Byli tu wystawieni na ostrzał jak kaczki. Żadnych pudeł, żadnych kontenerów, po prostu nie było kompletnie niczego za czym mogliby się schować w razie wykrycia. Hope zaczęła powoli, z pomocą noża otwierać kolejny kanał wentylacyjny, podczas gdy Cain rozglądał się po placyku, marszcząc brwi.
Przykucnął przy czarnej plamie, roztartej nieco po ziemi. Wyglądało na to, że jeszcze niedawno coś tu stało. Co to było? Cuchnie trochę jak benzyna... Ale to nie do końca to. Tylko dlaczego zostało przesunięte? I.. kiedy zostało przesunięte?
Cain gwałtownie zerwał się na nogi, widząc kolejne identyczne ślady. Serce zabiło mu mocniej, gdy odwrócił się w stronę Hope. Na jej plecach dostrzegł czerwoną, świecącą kropkę.
- Nathalie, uważaj!
Krzyknął, skacząc w jej stronę. Dobrze wiedział co robi i czym się to skończy. Jego pancerz był wystarczająco mocny, żeby nie przepuścić kuli na wylot. Karabin snajperski jednak z pewnością zrobi dziurę wlotową.
Hope słysząc jego krzyk obróciła powoli głowę w stronę mężczyzny. Odezwał się głośny huk, towarzyszący wystrzałowi z karabinu wyborowego. A Cain ją przytulał.
- Blondasku... Co się stało? Czemu krzyknąłeś?
Zapytała cicho, ostrożnie - jakby ważąc słowa.
Cain uniósł na nią spojrzenie i delikatnie się uśmiechnął. Pogładził Nathalie po jej policzku. Na jego twarz już powoli wstępowała bladość.
- Kompletnie bez powodu, Hope. Kompletnie bez powodu.
Powiedział, patrząc w jej oczy, gdy osuwał się na ziemię...

__

Nikt nie wie w jaki sposób Hope tamtego dnia uciekła z rezydencji Attona Runda.
Nie został ani jeden świadek poza nią samą. Umarła każda osoba, która tamtego dnia była w budynku, sama budowla natomiast została później wysadzona w powietrze. Żadnych nagrań, żadnych ocalałych.
Nathalie nigdy nie chciała z nikim o tym rozmawiać. Nie rzuciła swojej roboty. Zmieniła tylko pracodawcę. Z Arią i Błękitnymi Słońcami wiązało się zbyt wiele nieprzyjemnych wspomnień.
Zatrudniła się u Handlarza Cieni i pracuje dla niego do dziś.

Ekwipunek: M-3 Predator
Środek transportu: Brak
Dodatkowe informacje:
- Jest biseksualna,
- Uzależniona psychicznie od hallexu,
- Uzależniona od alkoholu,
- Ma dwukolorowe oczy: prawe niebieskie, lewe piwne,
- Nosi przy sobie złoty pierścionek zaręczynowy z brylantem, jednak nigdy nie zakłada go na palec.
Wykonane misje:
[Omega] Odzyskanie prototypu
Obrazek Statystyki
I used to be an Reaper like you, then I took an arrow to the knee.

Wróć do „Baza danych”