Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Marus Lonap
Awatar użytkownika
Posty: 11
Rejestracja: 10 cze 2012, o 19:33
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Infiltrator
Kredyty: 20.000

Marus Lonap

12 cze 2012, o 19:33


Miano: Marus Lonap.
Wiek: 31 ludzkich lat.
Rasa: Salarianin.
Płeć: Mężczyzna.
Specjalizacja: Szpieg.
Przynależność: Zaćmienie.
Zawód: Infiltrator.

Aparycja:

Mierzący ponad 180 cm Marus niczym szczególnym nie wyróżnia się wśród swojej rasy. Ma ciemnopomarańczową, wpadającą w brąz skórę. Jest szczupły, a jego ręce są nieproporcjonalnie długie do ciała. Rzadko kiedy się uśmiecha, co sprawia, że nie wydaje się być sympatycznym. Lonap skrywa niemałą bliznę na prawym ramieniu, która pojawiła się po pierwszej, nieudanej akcji Zaćmienia. Lubi kolor turkusowy – posiada wstawki tego odcienia na kombinezonie, jak również rzeczy, które ubiera poza misjami bojowymi.

Osobowość:

Wyrachowany salarianin, który pod opoką twardego kryje w sobie kogoś, kto potrafi być uczuciowym, jednak takie zachowanie zarezerwowane dla tych, których uważa za najbliższych. Nie uznaje przyjaciół, a jedynie sojuszników, towarzyszy broni, czy kolegów od hazardu. Jest lojalny i uczciwy wobec swoich obecnych pracodawców, Zaćmienia. W relacjach z innymi szczery, konkretny, czasami aż zanadto. Nie szczędząc słów, nierzadko wulgarnych, potrafi zrazić do siebie nowo poznane osoby, chociaż ci, którzy znają go dłużej wiedzą, iż taki charakter Marusa ukształtował się nieświadomie tuż po stracie prawdziwego przyjaciela, za jakiego uważał Ultera. Rzadko wpada w złość czy gniew, kontrolując tego typu emocje, gdyż doskonale wie, iż w trakcie wykonywania zleceń Zaćmienia może się to źle skończyć.

Historia:

- … i pamiętaj: masz jeszcze niecałe 40 minut, aby zlikwidować cel. Jak nie zdążysz, to wiesz co się stanie, Marus.
Salarianin wyłączył komunikator i schował go do bocznej, wewnętrznej kieszeni kamizelki. Wziął głęboki oddech, podszedł do ogromnego głazu, i zerkając na swoją załogę, wycedził:
- Dobra panowie. Musimy się sprężyć. Obiecano nam rzekę kredytów i tak będzie. Jednak nasz plan ulega zmianie, – tu na chwilę przerwał, by splunąć pod siebie, co bywało rzadkie wśród przedstawicieli jego rasy – więc nie zakładamy pułapki, tylko idziemy na żywioł, by zdjąć tego pieprzonego handlarza.
Jego słowa mężczyzny, choć dość przytłumione przez odgłosy otoczenia Horyzontu, dotarły do pozostałych czterech członków Zaćmienia.
- Mi to nawet pasuje, szefie – uśmiechnął się niewysoki brunet w okularach, który sprawdzał machinalnie ilość granatów przypiętych do pasa.
- Jestem z tobą. Skoro tak musi być, więc niech tak będzie – potwierdził turianin, rozmasowując sobie kark. – Clark i Einrois też w to wchodzą. Co dalej?
Pytanie, które padło do tymczasowego przywódcy, choć klarowne i konkretne, nie było zbyt proste. Pomimo bycia doświadczonym w terenie bojownikiem, Marus nie spotkał się z tego typu sytuacją – właśnie stracili przywódcę, a on, do którego mieli najbardziej zaufanie, a może chcieli zrzucić ciężar odpowiedzialności, siłą rzeczy zastąpił martwego Yuotfielda. Biedny idiota wlazł nieuważnie w jakąś starą pułapkę, który rozerwała brzuch i porozrzucała wnętrzności dokoła.
Z jednej strony to tylko kolejne zlecenie, tym razem mające na celu zlikwidowanie handlarza, który działał na zlecenie Błękitnych Słońc, to jednak presja i zupełnie nowa sytuacja, jakie na nim ciążyły, stawała się coraz to bardziej przytłaczająca.
- A może anulujemy zlecenie? Za duże ryzyko dla takiego niewielkiego szmalu – zapytał Clark, uzupełniając płyny, podgryzając stwardniałe herbatniki.
- Nie! – syknął Lonap, prawie podnosząc się z miejsca. – Sallinder musi zginąć, bez dyskusji. Jak srasz w gacie, to możesz wracać. Chłopaki chętnie podzielą się twoją dolą.
- Dobra, już dobra. Zrzędzisz, jak moja babcia na wzdęciach – odpowiedział snajper, wycierając usta rękawem.
- Słuchajcie i patrzcie bystrzaki. Tu jest nasza pozycja – Marus wskazał ciemny punkt na trójwymiarowej mapie. – Na cel i jego eskorta przebywają w tym miejscu, to już wiecie. Akcja „Wyrwać chwasta” jest wam znana co do sekundy. Teraz o niej zapomnijcie.
Wokoło dało się słyszeć jedynie oddechy załogi, odgłosy dalekiego lasu oraz chrzęst rękawa Salarianina, które nawigowało przed niebieskim obrazem mapy.
Po niecałych dziesięciu minutach przedstawiania nowego planu, nowy, bez wyboru szef, dał znać swojej załodze, że od teraz ruszają po handlarza inną, krótszą, lecz bardziej niebezpieczną drogą.
Cała piątka ruszyła przed siebie. Zespół został podzielony na dwie, małe grupy: Marus i turianin, jako Alfa oraz Clark, Einros oraz Śmigiel, jako Beta.
- Jesteśmy niecałe sześćset metrów od celu. Informator zleceniodawcy się nie mylił: Sallinger jest dokładnie w tym miejscu, jakie nam wskazano – powiedział do komunikatora wmontowanego w prawe ramię Marus, spoglądając przez lornetkę. – Kto by pomyślał, że ten stary kacap lubi oglądać drzewka – dokończył jakby do siebie, po czym pokiwał głową, cmokając przy tym.
Cel załogi Zaćmienia miał specyficzne zainteresowania, jakim była biobotanika. Przed wstąpieniem do armii, w której służył kilka lat, właśnie kończył studia w tym kierunku, jednak życie potoczyło się nie tak, jak tego chciał. Został wojskowym, a potem handlarzem. Horyzont był jedną z nielicznych planet, przebogatą we wszelkiego rodzaju gatunki drzew. Właśnie w tym miejscu i o tej porze, kiedy światło słoneczne nie było tak wysoko, wraz z dwoma asystentami oraz ośmioma ochroniarzami, Lawrence Sallinger, pochłonięty badaniami, oddawał się swojej pasji.
- Nie miało być ich więcej, szefie? – zapytał szeptem Sorol, sprawdzając swój ciężki karabin. Sarkazm, jaki wylewał się przy słowie „szefie”, nie podobał się Salarianinowi.
- Ano miało być. Jednak skaner nikogo więcej nie wykrył w pobliżu. Teraz nie możemy ponownie przeskanować terenu, bo mogą nas nakryć. Jasna cholera.
- No to chyba dobrze, co nie? Wygląda to na łatwą robotę – wzruszył ramionami turianin.
- Taaa…zbyt łatwą, przyjacielu. Beta, napieramy. Pamiętajcie: to ma być szybka i łatwa robota, jakiej od nas wymaga Zaćmienie, jasne? – dopowiedział do komunikatora na ramieniu.
Salrianin splunął i biorąc w rękę swoje dwa Predatory, ruszył, stawiając niewielkie kroki między krzewami.
„Czas skończyć to gówno„ – pomyślał.
Na niewielkim wyświetlaczu, przymocowanym do jego lewego ramienia, widział pozycje drugiej grupy. Wszystko szło zgodnie z planem. Do celu dzieliło ich niecałe dwieście metrów i Clark spokojnie mógł już teraz oddać celny strzał, a potem jedynie ogniem zaporowym, sondami oraz granatami zablokowaliby ewentualny kontratak ochroniarzy handlarza.
Marus widział sylwetkę byłego porucznika, który trzymając dłoń przy czole, robiąc daszek, spoglądał w górę na ogromne i grube drzewo. Jeden z jego pomocników rękoma badał poniszczoną korę, podczas gdy drugi z nich, wypakowywał niewielki prostokąt ze skrzyni, który zapewne był urządzeniem pomiarowym mającym przebadać próbki schorowanego drzewa.
Salarianin spojrzał na zegarek. Mieli jeszcze ponad osiemnaście minut, jakie na nowo wyznaczył im Gronith. Zaczął odczuwać przypływ niekontrolowanego ciepła, świadczącego o zwiększeniu adrenaliny, a co w tym przypadku oznaczało również wzrost nerwów towarzyszących temu zadaniu. Zawsze zimny i wyrachowany tym razem nie dał rady zatamować emocji.
Szef najemników podnosił ramię, by dać znać Clarkowi przez komunikator, aby zdjął cel, gdy z dziury o kształcie koła, o średnicy siedmiu milimetrów, dobiegł szum. Szybkie spojrzenie na niewielki ekran potwierdziło obawę Lonapa: zakłócenie skanera i radaru.
Zanim zdążył jakkolwiek zareagować, czując silne uderzenie w tył głowy, upadł na plecy, widząc jedynie elipsę i wpisane w nią koło na rękawie napastnika.


- I to wszystko?
- Tak.
Gronith nerwowo chodził wokół ekranu, spoglądając na Marusa i turianina, Volkersa.
- Szefie, zaręczam, że tak było.
- Zamknij się - warknął Gronith, rozmasowując skronie. – Akcja się wykruszyła, straciliśmy trzech ludzi, w tym Yuotfielda, a pieprzone Błękitne W Dupę Słońca wiedzą, że chcieliśmy sprzątnąć ich człowieka. Teraz się rozpęta piekło.
- Chciałbym zaznaczyć, że owa relacja jest zgodna w stu procentach, biorąc pod uwagę pamięć fotograficzną mojej rasy,
- Morda w kubeł, Lonap. Masz przesrane. Zbierajcie się stąd, pomyślę, co z wami zrobić, łajzy.
Marus wyprostował się, odwrócił i wyszedł z sali odpraw Zaćmienia.

Ekwipunek:

- M-3 Predator,
- omni-klucz
- standardowy kombinezon,
- 15 000 kredytów.

Środek transportu:

brak

Dodatkowe informacje:

- nacechowany rasistowskimi poglądami co do rasy Asari,
- ma obojętny stosunek do sprawy Genofagium,
- jest nałagowym hazardzistą.

Wykonane misje:

brak
Jest to postać poboczna Davida "Farciarza" Collinsa.
ObrazekObrazek

Wróć do „Baza danych”