Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Phoenix
Awatar użytkownika
Posty: 150
Rejestracja: 10 cze 2012, o 18:52
Miano: Matea Blanchard-Stark
Wiek: 28
Klasa: inżynier
Rasa: human
Zawód: haker-sabotażystka
Postać główna: Vicca Ulianov
Status: porucznik Przymierza
Kredyty: 53.000

Matea "Phoenix" Blanchard-Stark

18 cze 2012, o 13:29


Miano: Matea „Phoenix” Blanchard-Stark
Wiek: 17.01.2158, 28
Rasa: człowiek
Płeć: żeńska
Specjalizacja: inżynier
Przynależność: Przymierze
Zawód: porucznik Przymierza-N2/haker-sabotażystka/potencjalny kandydat na Widmo

Aparycja: Nie odznacza się szczególnie wysokim wzrostem, plasując się w średnich granicach dla człowieka jej płci(ok 163 cm), zaokrąglona tam, gdzie być powinna, pomimo treningu wojskowego; ktoś mógłby powiedzieć, że wcale do armii nie należy. Ot, typowa przedstawicielka rasy białej, którą z powodzeniem można by wziąć za cywila. Można by, gdyby nie oczy fioletowej barwy, okolone ciemnymi rzęsami, kryjące sobie smutek, czujność i pewnego rodzaju surowość pod maską delikatnego, złośliwego błysku, ciemne brwi i wyraźna zmarszczka na czole. Twarz jest otoczona krótszymi pasmami długich, gęstych włosów ufarbowanych na fiolet, w których widać czasem czarne pasma. Sięgające do pasa, są ciasno spięte w węzeł; często nosi na nich czarna opaskę, by krótsze kosmyki nie wchodziły na twarz i nie utrudniały widzenia.
Matea trzyma się prosto, z dumnie uniesioną głową. Uniknęła blizn, choć jej dłonie dają do zrozumienia, że pewnie trzyma broń i nie drgnie jej ręka przy strzale. Niechętnie przechodzi do cywila, preferując uniform Przymierza nawet na przepustce. Jeśli jednak sytuacja zmusi ją do założenia cywilnego ubioru, Matea przekłada wygodę nad wygląd, zakładając spodnie i luźne koszulki.


Osobowość: Większość, kiedy tylko ją zobaczy, zazwyczaj mówi: „twarda babka”. Nie jest to do końca prawda. Nie należy do osób, które łatwo ronią łzy, nawet w największym bólu znajdują iskierkę do powstrzymania płaczu. Choć wyczuwa się od niej aurę dumy z bycia żołnierzem, pod maską, jaką nosi na co dzień kryje się samotna dusza, która przywiązuje się do bliskich mocno i głęboko. Mimo to, przekłada służbę ponad osobiste rozczarowania, od momentu śmierci męża wyraźniej rozgranicza życie prywatne i służbę Przymierzu, coś, z czym wcześniej miała trudności.
Podczas służby jest zdecydowaną kobietą, choć ma duże skłonności do improwizacji, jeśli tylko rozkaz na to pozwala. Choć zdarza się jej ryzykować,stara się ograniczyć liczbę ofiar i nie dopuścić, by cywile znaleźli się w ogniu, nie złamie jednak rozkazu, wykonuje co może w jego ramach, jeśli o tą sprawę chodzi. Wychodzi z zasady, że jeśli nie masz dobrej wymówki na swoje postępowanie, kiedy odpowiadasz przed przełożonym, lepiej milcz, niż jeśli masz coś kręcić.
W życiu prywatnym jest osobą niezbyt ufną w stosunku do nieznanych jej ludzi. Poza tym, zachowuje się jak normalny człowiek, cieszy się i smuci, choć nie uroni łzy. Dysponuje sarkastyczno-wisielczo-makabrycznym poczuciem humoru, bardzo rzadko rozumianym przez innych, przez co ludzie biorą ją za mało towarzyską osobę. Nie należy jednak do ludzi brutalnie szczerych, zawsze nagnie trochę prawdy, nigdy jednak podczas służby.

Historia:
Wciąż wpatrywała się w to zdjęcie, zrobione na jednej z przepustek. Byli we dwoje, uśmiechnięci. Byli żołnierzami, przepustki musiały im starczyć. A teraz... jego już nie było, została tylko staromodna obrączka, noszona przez nią na lewej ręce. Teraz była sama, wyjątkowo posłana do domu. Przetrwała już wszystko, co mogła. Wściekłość matki Nigela, współczujące spojrzenia i pocieszające słowa jego ojca i jej matki, brata... Wszystko puste.

~*~

Stacjonowała wtedy na SSV Maelstrom, razem z Nigelem. On był jednym z odpowiedzialnych za broń, ona była świeżo po uzyskaniu awansu na chorążego. Byli najbliżej kolonii, która została nagle i bez ostrzeżenia najechana przez jakąś grupę rebeliantów. Wzięli zakładników i stawiali żądania. Jak w typowym widzie. „Góra” wysłała rozkaz do kapitana. To miało być proste. Lądowanie, odbicie zakładników, ucieczka. Tak się wydawało.
Była częścią niewielkiej grupy wysłanej przodem, która miała znaleźć sposób na odciągnięcie straży od zakładników, później mieli czekać na oddział szturmowy, by uwolnił więźniów i zabrać tych, którzy się poddadzą.
Matea, Nigel i kilku innych wiedziało, że pakują się na praktycznie ślepo w tą kabałę. Nie wiedzieli nic na temat ugrupowania, możliwych zabezpieczeń budynku, w którym byli buntownicy... Wszystkie możliwe informacje, jaki mieli, to schemat rozmieszczenia budynków kolonii i miejsce przetrzymywania zakładników.
Wszystko wtedy poszło całkowicie nie tak. To nie było zwykłe szczeniackie ugrupowanie, mieli do czynienia z prawdziwym podziemiem, jakie działało w kolonii od zapewne kilku lat. Dobrze się przygotowali... Na tyle dobrze, że nie lekceważyli nawet tej czwórki z nią włącznie, która dostała rozkaz zwiadu. Na tyle dobrze, że umieli przechwycić ich sygnał transmisyjny.
Została oddzielona od reszty grupy przez jakiegoś bałwana z granatnikiem, który zdecydował się strzelić w niedogodnym dla nich momencie. Robiło się nieprzyjemnie, zarządzona w pewnej chwili cisza radiowa nie ułatwiała zadania. Nie mogła zdradzić swojej pozycji, była zdana na siebie. Znajdowała się niedaleko budynku konserwacyjnego. Miała wrażenie, że jest w jakiś sposób połączony z ich celem. Sama nie wiedziała, jakieś dziwne przeczucie.
Tak jak przewidywała, wejście do środka było zabezpieczone, jednakże nikt go nie strzegł. Dziwne... to równie dobrze mogła być pułapka, jak i głupi błąd ze strony przeciwników.
Zabezpieczenia jednak okazały się wyzwaniem,co utwierdziło ja w przekonaniu, że magazyn miał coś wspólnego z całą operacją. Profesjonalny wojskowy technik miałby z tym problemy, a co dopiero ona... Musiała się namęczyć, by to obejść.
W środku potwierdziło się jej przeczucie, kiedy tylko zaczęła grzebać przy komputerach. Centrum konserwacyjne było powiązane z tamtym budynkiem, kilkoma wciśnięciami klawiszy uzyskała dostęp do kamer. Oddział szturmowy dostawał po tyłku, zdjęli jednego z pozostałej trójki zwiadowców. Nigela nigdzie nie było widać, co ją najbardziej przerażało. Musiała się śpieszyć, tylko co tu zrobić...?
Jedną z opcji było włamanie się do systemów kolonii i usmażenie kanału komunikacyjnego. Z jednej strony zakłóciłoby to łączność pomiędzy przeciwnikami, z drugiej, cała kolonia zostałaby odcięta, a naprawy trochę by potrwały. Mogłaby też wprowadzić zakłócenia, ale to również posiadało ryzyko. Zakłócenia szybciej usuną...
Spoglądając co chwila w kamery, zaczęła swoja pracę. Zatłuką ją za to później, o ile przypadkiem nie zepsuje czegoś więcej. System był niesamowicie kompleksowy, nie powinien znaleźć się w sieci kolonii. To ją tylko utwierdziło w przekonaniu, że mieli do czynienia z niesamowicie zorganizowanym ruchem oporu. Jedna zła komenda nie tylko usmażyłaby system, ale równocześnie wysadziłaby cały budynek. Musiała być ostrożna, ale działała też pod presja czasu...
Ostatnią komendę wgrała z omni-klucza, dla bezpieczeństwa. Iskrzący się panel potraktowała jako sukces swojego przedsięwzięcia, ale nie wiedziała, czy czasem nie ściągnęła kogoś w swoją stronę. Nie mogła ryzykować pozostania dłużej i oglądania swojego dzieła; droga powrotu była jednak spalona, jak się okazało, drzwi miały automatyczne zamykanie i ciężko było je otworzyć od wewnątrz. Że też wtedy nie pomyślała o usmażeniu zabezpieczeń...
Przeglądając plany kolonii na omni-kluczu, znalazła coś dziwnego. Znalazł się szyb konserwacyjny łączący ten budynek z jej celem. Co ciekawe, nie wyglądał na często używany, tak jakby wszyscy o nim zapomnieli. Lub też pozorowali nieużywanie go.
Zanim dotarła do końca szybu, zdążyła ustanowić bezpieczny kanał omni-klucza i skontaktować się z jednym z członków drużyny szturmowej.
- Tu Stark. Jaka jest u was sytuacja?
- Stark? Cholera, myślałem, że was już ktoś rozwalił – słyszała ulgę w męskim głosie. - Tu Haprevic. Nie jest dobrze.
- Tyle to i ja wiem, Haprevic. Zakładnicy?
- Żyją. Jesteśmy prawie na miejscu, ale tu się roi od strażników. Przydałaby się nam wasza pomoc, Stark.
- Załatwiłam im komunikację, mogę coś jeszcze spróbować, ale...
Dalsze słowa przerwał jej huk eksplozji gdzieś w pobliżu. Najwyraźniej powstały chaos komunikacyjny zmusił tamtych do odpalenia jakiegoś asa i to jej się wcale nie podobało...
Potem już była tylko rozpaczliwa walka o życie zakładników. I własne. Oporna grupa przeciwników nie chciała ich poddać bez walki, a czas uciekał. Nie wiedziała jak, co się stało, wszystko było jak przez mgłę. Pamiętała wtedy, że komuś przyłożyła, tylko kto to był...? Już nie zwracała za wiele uwagi, tak jak i inni.
Mieli dużo szczęścia, że się udało. Tylko kilku z – jak się okazało – ruchu oporu przeciwko władzy kolonii, postanowiło się poddać. Mogli zająć się liczeniem strat, ale kiedy Matea natrafiła na jedno szczególne ciało... To był jedyny moment, kiedy musieli ja uspokajać środkami medycznymi.


~*~

- Siostra, żyjesz jeszcze? - Jej bliźniak, Drew, wkroczył bezceremonialnie do pokoju, z tacą.
- Na to wygląda – odpowiedziała lekko zachrypniętym głosem, ocierając mokre ślady z twarzy. Kiedy nagle zaczęła płakać? - Ale nadal czuję się fatalnie.
- Zero zdziwienia – uśmiechnął się pocieszająco, kładąc tacę na łóżku. - Mama zrobiła ci kolację.
- Nie musiałeś przynosić – potrząsnęła głową, po chwili jednak pojęła sytuację. Ustawiła omni-klucz na cichy profil i nic nie dałoby rady się do niej dobić w ten sposób. - Dzięki. Mamie też podziękuj.
- Sama to zrobisz, jak dojdziesz do siebie. Na razie masz zjeść.
Obserwował ją. Spojrzenie brata sprawiło, że poczuła się lekko niezręcznie; nigdy jej nie patrzył na ręce. Coś najwyraźniej zaprzątało mu głowę.
- Co? - zapytała w końcu, nieco nieuprzejmie.
- Nic – pokręcił głową. - Po prostu nigdy nie widziałem ciebie w stanie bliskim załamania. I ryczącej jak bóbr.
- Ja nie ryczę...
- Wiem, tylko oczy ci się pocą – przerwał jej, posyłając znów ten pocieszający uśmiech. - Nie, serio. Odkąd pamiętam, nie beczałaś nawet, kiedy złamałaś sobie nogę.
- Było wtedy blisko – przytaknęła.
- I to tuż przed tym, jak mama miała się przenieść do szkoły wojskowej na Ziemi. Miała tej stacji po dziurki w nosie, a tutaj jeszcze musiała trochę posiedzieć...
- Tak, stacja była nudna. Czemu właściwie zebrało ci się na wspominki?
- Bo zawsze byłaś twardą babką. Żadnej łzy.
To była prawda. Żadnej łzy. Żadnej niepotrzebnej łzy. Do niedawna. Wciąż nie mogła się z tym pogodzić. Wciąż miała poczucie winy.
Drew mógł zrozumieć. Byli razem od zawsze. Typowe bliźniaki, które dokańczają swoje zdania, wyczuwają, co myśli drugie... Nawet robili mniej więcej to samo, w tym samym tempie się czegoś uczyli. Dzieci krążownika SSV Mont Blanc, które nigdy nie miały okazji zobaczyć ojca.
- Siostra... cokolwiek się stało, jestem pewien, że zrobiłaś wszystko, co mogłaś.
- Powinieneś zostać terapeutą wojskowym – rzuciła, jednak bez żadnej docinki.
- Nie da rady. Nie ciągnie mnie do psychologii, a już na pewno nie do wojska. Ktoś w tym domu musi być cywilem, w tym pokoleniu ja nim będę.

~*~

Po kilku dniach od pogrzebu wróciła do służby. Nie okazała zdziwienia, kiedy została zaproszona na szkolenie N1, choć była niezwykle zaskoczona takim obrotem spraw. Podejrzewała rekomendację kapitana.
Maelstrom był jej drugim domem przez jeszcze rok, zanim doszło do rocznicy tej misji. Niewiele przed datą, dostała informację o przenosinach. Czy kapitan wiedział, że tylko grała twardą na statku? Maelstrom jej przypominał, co się stało. Jej udaną improwizację... i stratę. Duma, przemieszana ze smutkiem. Wszyscy z tej drużyny wspierali się wzajemnie, ale niektórzy już odeszli na tamten świat. Nikt do tej pory nie został przeniesiony. Do tej pory. Pożegnanie się ze statkiem, na którym służyła po przeniesieniu ze stacji kosmicznej, pierwszym przydziale po ukończeniu szkoły wojskowej, było mieszanką ulgi i rozczarowania. Z jednej strony wszystko jej przypominało o Nigelu. Na Maelstromie mieli czas, aby poznać się nieco lepiej; choć swoje imiona poznali już na wstępnym szkoleniu przyszłych żołnierzy, wciąż byli dla siebie obcy. Potem już szło z górki... Piraci, najemnicy... Myślała, że nic jej wtedy nie zaskoczy.
Teraz jednak miała się przenieść na statek, o którym wiedziała, że każdy z żołnierzy przeszedł pewnego rodzaju wstęp do piekielnych kręgów. Porwanie przez łowców niewolników, masakra całego oddziału, widok okrutnych eksperymentów, czy nawet tortury... a to i tak była tylko kropla możliwości. SSV Verdun skupiał właśnie takich ludzi, potwierdzając słuszną nazwę jednej z bitew, którą opisuje się jako piekło. Tych, którzy nie stracili woli do służby i gotowi byli walczyć dla Przymierza.
Doszła do wniosku, że będzie pasowała tak jak piąte koło do wozu. Ale z górą się nie dyskutuje...

~*~

- Co wy sobie wyobrażaliście, poruczniku?
Nie bez powodu odbierała burę od komandor Astre. Ostatni patrol zakończył się walką na stacji kosmicznej wraz z najemnikami. Dopiero czysta improwizacja jej i Sevlakova pomogła przeważyć szalę na stronę Przymierza. A to, że przy okazji sabotażu systemów poleciała grawitacja... To już nie była jej wina. Sevlakov burę dostał, teraz przyszła kolej na nią...
Poza jednym, problemowym faktem: Matea nie miała pojęcia, co właściwie odpowiedzieć komandor. Każde wyjaśnienie wydawało się nieporównywalnie głupie, wolała milczeć. Podejrzewała, że współpartner w „zbrodni” tłumaczył się za ich dwoje.
Zastanawiało ja tylko, dlaczego komandor chciała opieprzyć jedno i drugie osobno.
- Sevlakov był bardziej wygadany – komandor potwierdziła jej podejrzenia. - Poruczniku, jeśli nadal będziecie tak improwizować, to możecie źle skończyć... O ile już się nie skończyło.
- Pani komandor? - to stwierdzenie zaciekawiło Mateę.
- Rada ma na was oko, poruczniku. Uważajcie na to, co robicie.
Wychodząc, Matea usłyszała niewyraźny pomruk komandor, brzmiący podobnie do:
- W takim tempie będzie mieć niedługo najemnicze hordy na głowie...


Ekwipunek: strzelba M-23 Katana, omniklucz
Środek transportu: SSV Skyline
Dodatkowe informacje:
- wdowa od trzech lat, na przepustkach nosi obrączkę na lewej ręce
- brat jest nauczycielem historii
- uwielbia XX-wieczne komiksy o superbohaterach
- rodzina mówi do niej Matty; przyjaciółki: Matt
- ma niską tolerancję na alkohol
- leworęczna

Mission count: 2
Succeeded:
- Pandora
- Kto psuje zabawę dzieciakom?
Failed:

Zmiany:
-[9.7.12]obecny środek transportu: SSV Skyline
ObrazekObrazek Themes: 1 2

Wróć do „Baza danych”