Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Willy
Awatar użytkownika
Posty: 47
Rejestracja: 19 cze 2012, o 18:16
Miano: Willy
Wiek: 23
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Żołnierz
Kredyty: 15.000

Willy

30 cze 2012, o 15:26


Miano: William "Willy" Cohen.
Wiek: 18.01.63, 23 lata.
Rasa: Człowiek.
Płeć: Mężczyzna.
Specjalizacja: Szturmowiec.
Przynależność: Przymierze.
Zawód:Żołnierz.

Aparycja: Na pozór całkiem zwyczajny chłopak. I nawet biorąc pod uwagę mundur Przymierza, w którym chodzi również na co dzień niewielu powiedziało by, że naprawdę służy w wojsku.
Średniego wzrostu, do tego szczupły, co tylko podkreśla się wzajemnie. Podobnie sprawa ma się z umięśnieniem. Jest zauważalne, ale daleko mu do postury kulturysty. Za to od razu widać wielką swobodę i płynność jego ruchów.
Pierwszym, co rzuca się w oczy jest jego fryzura.Boki i tył głowy są zupełnie wygolone i pokryte tatuażem. Jedynie po środku rośną średniej długości, przefarbowane na zielono włosy.
Kolejną cechę charakterystyczną jego wyglądu zdecydowanie trudniej dojrzeć. Chodzi o jego tęczówki. Składają się z dwóch nieregularnych pierścieni: zielonego bliżej źrenicy i niebieskiego od zewnątrz.

Osobowość: Do życia podchodzi z pozytywnym nastawieniem i zupełnym minimum powagi. Na ogół sprawia wrażenie, jakby niczym się nie przejmował. Wiecznie chodzi uśmiechnięty, a jeśli już czymś się martwi nigdy nie trwa to długo. Twierdzi, że za krótko pożyje, żeby mieć czas się teraz martwić.
Żyje chwilą, skupiając się na tu i teraz. Na temat przeszłości krótko stwierdza, że nie ma o czym rozmawiać. O przyszłości zdaje się nie myśleć. Przynajmniej nie na tyle, by mieć jakieś szczegółowe plany.
Podczas akcji robi co do niego należy. Mimo swojego beztroskiego podejścia nie robi żadnych głupot, nie podejmuje też niepotrzebnego ryzyka. W sytuacjach "on albo ja" strzela bez żadnych oporów. Jednak nie jest zdolny zabić kogoś z zimną krwią.

Historia:Urodzony na Telle. Kolejnej niczym nie wyróżniającej się koloni. Jego rodzina była średnio zamożna. W praktyce sprowadzało się do tego, że bieda im nie groziła i jakoś wiązali koniec z końcem. I choć z drugiej strony nie mogli sobie pozwolić na wiele luksusu można powiedzieć, że układało im się całkiem dobrze.
Dzieciństwo Willyego było do znudzenia normalne. Po prostu kolejny, pełen energii chłopak spędzający większość czasu z rówieśnikami. Co najwyżej, przez swój niewyparzony język i narwaną naturę częściej ściągał na siebie kłopoty. Jednak szybko stwierdził, że nie ma powodu przejmować się tym zbytnio.
Wszystko posypało się kiedy miał osiem lat. Ciągle jeszcze pakował się w bójki z wielką regularnością. Wtedy właśnie życie postanowiło sobie trochę pożartować i przejawienie się u niego mocy biotycznych doprawić szczyptą dramatyzmu. Wszystko miało miejsce właśnie podczas takiej bójki. Kiedy Willy zamierzał zaatakować swojego oponenta tamten nie wiedzieć czemu poleciał półtorej metra do tyłu i walnął w ścianę. Skończyło się na jednym siniaku i głębokim szoku u zebranych.
Później zadziałały dwa znane i niemal odwieczne prawa wszystkich niewielkich skupisk ludzkich. Jednak pierwsze z nich nie dotyczyło szczególnie Willyego. Faktycznie, od czasu tamtego wypadku zauważył, że inni na jego widok zachowują się jakoś inaczej. Był jednak zdecydowanie zbyt młody by połapać się o co w tym tak naprawdę chodzi. Do całej sprawy podchodził zatem jak do wszystkiego innego - po prostu się nie przejmował.
Drugim czynnikiem była błyskawiczna prędkość rozchodzenia się informacji. Tym razem w miarę szybko dotarła nawet do odpowiednich osób, przez co niecałe dwa miesiące później Willy znalazł się w Akademii Grimmsona.
Nie trudno wyobrazić sobie jego reakcję, gdy usłyszał, że trafi na szkolenie. Po koloniach i zresztą nie tylko tam, krążą legendy na ten temat. Wszyscy wiedzą, jakie rzeczy wyczyniają tam z człowiekiem, jak piekielnie mordercze jest szkolenie i tak dalej. Młody znał dobrze wszystkie te opowieści. Przecież był bywalcem placów zabaw, bocznych uliczek i innych miejsc, gdzie zbierała się okoliczna dzieciarnia. Nie dziwne więc, że był obeznany w sprawach tego świata. Jednak nie miał wyjścia. Brak kontroli nad swoimi zdolnościami zdecydowanie nie ułatwiał mu życia.
Tym większe okazało się jego zdziwienie, gdy na końcu przekonał się, że te opowieści były dość dalekie od prawdy. Poza tym działała na niego perspektywa spędzenia czasu na stacji kosmicznej i zdobycia umiejętności o jakich inni mogli zapomnieć. Wyobrażał sobie wtedy, jak to opowie reszcie co widział i co robił. A później jeszcze pokaże mi co może! I tak po kolejnym miesiącu czuł się w Akademii jak w domu.
Na tym kończy się jednak sielanka. Mimo wszystko szkolenie było ciężkie i wymagające. Nawet jeśli Willy już wtedy miał nawyk robienia wszystkiego najprostszym możliwym sposobem. Jednak, że przy okazji starał się wykonywać robotę porządnie często kosztowało to sporo uporu, wysiłku albo zwykłej, mozolnej pracy. Poza tym nadal często pakował się w kłopoty. Tym razem jednak nie były to bójki, jak dawniej. Teraz przede wszystkim były to różne młodzieńcze wybryki, przeprowadzane razem, w gronie znajomych.
Właśnie te znajomości wspomina najczęściej i najlepiej z całego tamtego okresu życia. Razem wzięci tworzyli zgraną i barwną bandę pięciu indywiduów. Wszyscy o dość podobnych sobie charakterach i zamiłowaniach. Na dobre tak naprawdę scaliło ich wspólne zamiłowanie do muzyki. Pewnie gdyby nie problemy ze zdobyciem odpowiedniego sprzętu założyliby wtedy zespół. Swoją obecną fryzurę również zawdzięcza tej znajomości. I jednemu przegranemu zakładowi przy okazji. Przy czym pierwotnie przez sześć tygodni chodził z włosami przefarbowanymi na różowo. W tym czasie mimo to zdążył się przyzwyczaić do tego pomysłu. Jednak od tamtej pory korzysta z mniej radykalnych kolorów.
Decyzję o dalszym szkoleniu na szturmowca podjął kierując się dwoma powodami. Przede wszystkim i tak musiał coś ze sobą zrobić po szkoleniu. Poza tym, z tego co wiedział Przymierze witało biotyków w swoich szeregach od ręki i z otwartymi ramionami. Jak dla niego powód równie dobry, jak każdy inny.
Tym razem znów nieźle go przegonili na treningach, nie ograniczając się tylko do biotyki. Posłali go również na strzelnicę, siłownię...
Jednak implant, który przy tym dostał i kilka nowych umiejętności, które mu pokazali rekompensowały wszystkie niedogodności. Poza tym wraz z postępami w szkoleniu ta rola coraz bardziej zaczęła mu odpowiadać.
Po skończeniu szkolenia, tak jak przewidywał, bez problemów dostał "posadkę" marines w wojsku Przymierza. Na dzień dobry, zanim trafił do czynnej służby przegonili go po kilku poligonach. Podsumował to jednak stwierdzeniem, że może tak do końca życia, jeśli tylko będą płacić. Nie trwało to jednak długo i niecałe pół roku później, już jako szeregowy dostał swój pierwszy przydział. Przez półtorej roku do akcji musiał wkraczać jedynie cztery razy. Nie były to imponujące misje wielkiej wagi. Raczej drobiazgi, dzięki którym miał szansę zdobyć trochę doświadczenia i przekonać się na własnej skórze, jak to wszystko wygląda w praktyce. Przy czym ostatnim razem szczęście mu nie dopisało. Po szarży "nadział" się prosto na serię z karabinu. Mocno go poharatało i było trochę problemów, jednak lekarze dali rady poskładać go do kupy. Ostatnie cztery miesiące spędził na L-4 dochodząc po wszystkim do siebie. Teraz, kiedy wszyscy stwierdzili, że znów jest gotów do akcji czeka na kolejny przydział.

Ekwipunek: M-23 Katana, implanty biotyczne.

Środek transportu: Chwilowo brak.
ObrazekObrazek

Wróć do „Baza danych”