Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Stark
Awatar użytkownika
Posty: 292
Rejestracja: 12 lip 2012, o 11:23
Miano: Jessica Andromeda Stark
Wiek: 33
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Komandor Sztabowy, N5
Kredyty: 80.000
Medals:

Stark

12 lip 2012, o 20:44


Miano: Jessica Andromeda Stark. Powszechnie Stark, dla przyjaciół Andy
Wiek: 33 lata (ur. 24.09.2153 roku)
Rasa: Człowiek
Płeć: Kobieta
Specjalizacja: Szpieg
Przynależność: Przymierze Układów
Zawód: Komandor Przymierza, N5

Aparycja: Stark jest kobietą bardzo niedużego wzrostu, mierzy sobie zaledwie 163 cm, ale wcale nie wygląda jak dziecko! Jej głowę zdobią gęste, ale krótkie, brązowe włosy. Są one za krótkie żeby je spiąć w kitka, ale wystarczająco długie, żeby okalały jej czoło wchodząc do miodowych oczu i kleić się do policzków, gdy staną się mokre. Między dużymi oczami jest zgrabny nosek, nie żaden kartofel, albo wielki hak, jest taki, jaki być powinien zapewniając kobiecie ładny profil. Wąskie usta kryją za sobą rząd białych, równych i zadbanych zębów. Jej twarz przedstawia za zwyczaj zacięty i pewny siebie wyraz. Cała głowa osadzona na smukłej, niektórzy mówią nawet, że chudej szyi. Poniżej ramiona, ramiona jak ramiona, z racji małego wzrostu i niewielkiej wagi one też są smukłe <chude>. Piersi niewielkie, ale to nie oznacza ich braku! Są jędrne i kształtne, ale małe. Płaski, wysportowany brzuszek łączący się z wąskimi biodrami współgra idealnie z resztą. Wąskie biodra = mała pupa. Pod pupą nogi. Tak one są godne uwagi, wydłużają dziewczynę dając złudzenie, że nie jest takim pokurczem, no oczywiście jeśli je odpowiednio wyeksponuje. Stark nie waży więcej jak 50kg (bez ekwipunku). Jest wysportowana i choć może niebyt silna, za to zręczna i wytrzymała.

Osobowość: Gabaryty nadrabia gadką. Ma cięty język i twardą rękę. Nie lubi jak ktoś się jej sprzeciwia, albo nie docenia z racji jej małego wzrostu. Potrafi być chamska i niemiła, a objawia się to zwłaszcza kiedy ma zły humor. Nie zmienia to jednak faktu, że Stark jest sumienna i obowiązkowa. Jak rozkaz to rozkaz. Zawsze zdyscyplinowana, z głową na karku. Ponad wszystko stawia jednak swoją ekipę, przyjaciół i rodzinę. Ma ciężki i niemiły charakterek, ale za i dla bliskich zrobili wiele. Mimo ognistego temperamentu, a może właśnie dzięki niemu, potrafi myśleć logicznie w ciężkich sytuacjach. Kobieta jest uparta jak osioł, postanowi sobie coś to nie ma zmiłuj, zrobi to i kropka! To samo ma się do ambicji. Nie waha się użyć broni, ani zabić, choć w walce zawsze "osłania tyły", nie jest typem osoby, która pcha się na pierwszą linię jak ciężkozbrojny, wie jak inaczej zrobić wielkie szkody. Lubi wykorzystywać swoją przewagę, nie ważne z czego by ona nie wynikała, zastraszy, przestraszy bądź skłamie jeśli to przybliży wykonanie rozkazu, misji, bądź obranego prywatnego celu. Nie przebiera w środkach.

Historia:
***


Zacznijmy od rodziny Jassici.
Jej matka Alice Stark (zd. Swan) Przyszła na świat w Nowym Yorku w USA. Po skończeniu studiów zaczęła aktywnie działać w polityce lokalnej, a potem głębiej - polityce krajowej. Dzięki swojej pracy szybko miała stanowisko w Waszyngtonie, gdzie też poznała swojego przyszłego męża Adrew Starka. Małżeństwo nie spowolniło jej wyjątkowo aktywnej działalności.
Jej ojciec Adrew Stark pochodził z rodziny z wielopokoleniową tradycją wojskową. Tak też i on idąc w ślady ojca wstąpił do wojska, a dzięki świetnym wynikom i zaangażowaniu szybko piął się na górę. Miał nadzieję na pierworodnego syna, który będzie kontynuował tradycję rodziny Starków. Doczekał się córki...

***


Jessica Andromeda Stark urodziła się 24 września 2153 roku w kolonii ludzkiej na planecie Demeter, gdzie przebywała wówczas jej matka, z racji ciąży pełniąc lżejsze obowiązki w delegacji.
Dziewczynka nie miała ustatkowanego dzieciństwa, wciąż w rozjazdach i zazwyczaj z tylko jednym rodzicem, albo ojcem, albo matką, w zależności jak mogli wygospodarować czas. W roku 2157, kiedy Jess miała zaledwie 4 latka, jej ojciec (41 lat), który należał już do Przymierza wziął udział w Wojnie Pierwszego kontaktu. Przeżył na szczęście nie odnosząc poważnych ran. Mógł opowiedzieć, ciekawskiej wszystkiego córce, "wspaniałe opowieści z bitew".
Ludzie otrząsali się z szoku jakim była wieść, a nawet samo spotkanie z obcą cywilizacją, która mało tego okazała się też nie być jedyna prócz "naszej". To rozpaliło ciekawość Jessici, a jej rodziców skłoniło do jeszcze cięższej pracy. Dlatego też w roku 2160 Alice (40 lat) mogła zasiąść w Parlamencie Przymierza Systemów, a Andrew (44 lata) dalej wskakiwać po kolejnych szczeblach kariery w Przymierzu. Ten rok był ważny też z innego względu. Na świat bowiem przyszła mała Rose Stark, druga córka Alice i Andrew i siostra Jess.
Rok 2165, powstała ambasada na Cytadeli. wszystko rozwijało się dynamicznie, ludzkość szła naprzód, była wprowadzana w galaktyczne życie, to nie był już tylko Układ Słoneczny i Ziemia...
Alice została Ambasadorem, a Anderw służył już na jednym z poważniejszych okrętów Floty Przymierza.
12- sto letnie już Jessica, bardzo pojętna dziewczynka, miała do wyboru iść w ślady matki i myśleć o galaktycznej polityce, albo wcielić się w ojca i podjąć karierę wojskową, która stała dla niej przecież otworem.

***


W roku 2171 Jessica skończyła 18 lat zyskując pełnoletność. Rzec można tu zaczynała się jej kariera a kończyło dzieciństwo.
W dziewczynie płynęła niewątpliwie krew Starków, tak samo jak w Rose, choć ona miała zawsze smykałkę do nieco innej dziedziny. Córki wynagradzały ojcu brak syna, który przestał się tym przejmować, w miarę jak obie dziewczynki rosły.
Jessica wolała zabawkowe karabiny niż lalki i przebieranki, a Rose, tak podobna do niej, która była wręcz jej małą kopią, zawsze coś grzebała, psuła, naprawiała, kręciła i wierciła. Kiedy miała już 10 lat potrafiła rozłożyć i złożyć niemal każdy domowy sprzęt, a on dalej dział i nie zostawały jej części!
Po skończeniu 18 roku życia Jessica ochoczo wstąpiła do Przymierza, a 7 lat później to samo zrobiła Rose ku zgrozie matki.


***


Nie można powiedzieć, że szkolenia były łatwe, albo przyjemne, nie można powiedzieć jednak też, że Jess była marudna, albo leniwa, co to to nie! Wytrwale przechodziła kolejne szkolenia, kolejne misje mając chrapkę na wstąpienie do Sił Specjalnych.

***


- Stark, weźmiesz pięciu ludzi i poprowadzisz ich na zachód, przez skaliste wybrzeże. Ja biorę pozostałych pięciu i zajdę tych pieprzonych Batarian od wschodu. Weźmiemy ich w kleszcze. - rozkazy wydawał kapitan statku, na którym od jakiegoś czasu służyła dziewczyna.
- Ale oni tego się spodziewają, to nie są bezmózgie poczwary. Tyl...
- Milczeć Stark! To rozkaz i masz go wykonać. Poza tym ja wiem lepiej. - Zagrzmiał na sprzeciw swojego najlepszego, choć najmniejszego członka grupy uderzeniowej. Dziewczyna mruknęła coś co pewnie miało być "Tak jest" i zabierając swoich ludzi ruszała.
Wiedziała, że to będzie samobójstwo, a jej spieszno do nieba nie było, do tego miała dodatkowo ludzi pod sobą.
Mieli odbić Salariańskiego naukowca uprowadzonego przez Batariańskich najemników. Batarianie nie byli głupcami, czego nie dostrzegał jednak dowódca. Mieli dobrego szefa i byli zorganizowani należycie. Do ich obozu, który znajdował się w kanionie między ścianami klifu. Można się było do nich dostać od zachodu wąską ścieżką od wielkiej wody, albo szerokim przejściem ze wschodu. Od północy klif w miejscu obozu najemników był wysoki i stromy, ale od południa zejście było zaokrąglone, bez sprzętu dało się wejść i zejść. Rozkaz to rozkaz, Jessica jednak całą drogę do wejścia na ścieżkę, którą oni mieli zaatakować, myślała jak tu wybrnąć, bowiem ona zawsze stawiała na pierwszym miejscu załogę, swoich ludzi.
- Stójcie. Zmiana planów.
- Ale dowódca wydał jasne rozkazy. - Zaprotestował jeden
- Żadnych ale. Jak chcesz zginąć, to mogę na miejscu wpakować Ci kulkę w łeb, nie będziesz przynajmniej nie wiadomo ile się męczył, nim któryś z najemników zdecyduje się Ciebie dobić.
- Co masz na myśli?
- To samobójstwo. Batarianie zapewne strzegą bardzo dokładnie obu tych przejść, nie tylko tego wielkiego wąwozu. Spodziewają się ataku, a my nie jesteśmy ciężkozbrojnymi jak tamta grupa. - No tak, sama była szpiegiem, a nikt w jej grupie nie był żołnierzem. -Zrobimy tak... - Jej ton nie zostawiał miejsca na sprzeciw. Wyjaśniła co zrobią i ruszyli dalej w większym pośpiechu.

Byli na miejscu szybciej, niewiele, ale jednak, niż grupa dowódcy. Jess się nie myliła, miała nosa, Batarianie mieli silnie obstawione wąskie wejście, jeszcze silniej szerokie, a i nie zapomnieli o zabezpieczeniu południa obozu.
- Stark. Jesteście na miejscu?
- Tak jest. - Rozległo się w jej słuchawce. Byli na miejscu, tylko na innych pozycjach, czego oczywiście nie zaznaczyła.
- Za trzy minuty ruszamy. - Polecenie i bez odbioru. Jessica leżała już na brzuchu z karabinem snajperskim na krawędzi północnej strony klifu. Miała przy sobie jeszcze jednego człowieka. Czworo poszło przesmykiem, w tym biotyk i technik.
- John uważajcie, zaraz za zakrętem są miny, rozbrójcie je, nie są jakieś skomplikowane. - rzuciła przez radio do swoich na dole. Przez lunetę miała doskonały widok. Wydawało się jej, że szerokie przejście też jet zaminowane.
- Kapitanie, uważajcie. Sprawdźcie po czym idziecie, mogą być miny.
- Skąd wiesz Stark? - Odparł dowódca, ale Jessica nie odpowiedziała, nie było czasu. Nie usłyszała jednak wybuchu, więc pewnie wziął sobie to do serca.
Zaczęło się. Grupa kapitana zaatakowała napotykając znaczny opór, swoim ludziom kazał się wstrzymać do momentu, aż ochroniarze przesmyku stwierdzą, że stamtąd nikt nie nadchodzi i ruszą na pomoc kolegom.
- Teraz! - Krzyknęła widząc, że siły się przegrupowują. Sama osłaniała głównie biednego Salarianina. Batarianie nie wiedzieli co się stało. Żadnych eksplozji min pułapek, do tego Przymierze wysypało się z obu frontów, a nikogo tam nie było!
Jessica po linie zjechała na dół i pod osłoną kamuflażu szła w stronę walczącego jeszcze kapitana.
Miała zamiar zajść od tyłu ostatnich dwóch, dzielnie trzymających się najemników, gdy dostrzegła błysk noża za kapitanem. Stojąc za nieświadomymi Batarianami uniosła karabin celując... pozornie w kapitana. To musiało dziwnie z jego perspektywy wyglądać... niebezpiecznie, jakby Jessica zmieniła strony Kapitan zmienił cel i oboje nacisnęli za spust. Batarianin padł martwy z kulą między oczami, a Jess z postrzałem barku.
- Staniesz przed sądem wojskowym za niesubordynacje! Nie wykonałaś rozkazu! - Wrzeszczał kapitan, niemal się zapienił, gdy opatrywano Jess i zbierano zabitych.
Salarianin uratowany i odeskortowany, bilans strat jeden poległy żołnierz i ranna snajperka. Wszyscy Batarianie zabici. Misja wykonana.
Nie było jednak sądu. Kapitan sam przed sobą musiał i przyznał, że się mylił. Nie postawił zarzutów, był przekonany o swojej racji póki mu nie udowodniono błędu, potrafił się jednak do niego przyznać i nie wprowadził gróźb w życie. Po wszystkim Jessice awansowano na kapitana jednostki, na której dotąd służyła, a były kapitan został pierwszym oficerem i doradcą. Dodatkowo otworzyły jej się drzwi do Sił Specjalnych, do których dołączyła, gdy tylko rany zostały zagojone i mogła podjąć dalsze szkolenia i treningi.

***


Ta tym kończył się 2176 rok, przynajmniej dla Jessici. Andrew Stark (60 lat), odznaczony i zasłużony, dumny z córki przeszedł na zasłużoną emeryturę. Alice (56 lat) również przestała działać tak aktywnie w polityce jak dotychczas. Zamieszkała z mężem spokojnie na Cytadeli, by pełnić rolę doradczyni i służyć radą swoim następcom. Rose (16 lat) za to szykowała się aktywnie do wstąpienia do Przymierza jako technik inżynier.

***


Dwa lata później Rose Stark wstąpiła do Przymierza i nie próżnowała, szybko stwierdzono, że ma niepospolity dryg do napędów i nowatorskich urządzonek. Jessica natomiast systematycznie powiększała swoje doświadczenie i umiejętności nie tylko w szkoleniach, ale i na misjach. Okazała się godną następczynią ojca, a jej ambicje rosły wraz z osiągnięciami. Jej KRZ miał coraz wyższą cyferkę przy tej pięknej literce N, a jej zapał nie gasł, a być może nawet rósł!
Wiadomo było, że Jessica Stark nie jest osobą nadającą się na pierwszą linię, ona zostawała na tyłach, albo wręcz przeciwnie - ruszała na zwiady. Pomagały jej w tym mała gabaryty, jej zręczność i umiejętność pozostania niezauważoną, albo wręcz niewidzialną! Była mała, cicha i miała wyborne oko, biada komuś, kogo weźmie za cel. Pierwszą poważną nagrodą <prócz oczywiście coraz większego doświadczenia> za jej pracę i starania było otrzymanie nowego statku i pozycji Komandora. Otrzymała SSV Skyline wraz z możliwością dowolnego wyboru załogi. Mogła wybrać, kogo chciała i tak zrobiła. Skompletowała sobie dobrą załogę, z którą współgrała i dostała dopasowany do niej nowiuśki statek, na który chętnie się przeprowadziła z tego starego padła które odziedziczyła po byłym kapitanie.

***


Ludzie. Nowa rasa w galaktyce, ale wszechstronna. Świetnie nadają się na niewolników... tak przynajmniej zaczęli sądzić co poniektórzy. Z tej myśli, a raczej przez tą myśl ludzie zaczęli znikać, napadano na ludzkie kolonie, porywano ludzkie okręty. trzeba było coś z tym zrobić.
Tak więc Przymierze postanowiło coś z tym zrobić, a przynajmniej podjąć walkę. SSV Skyline z panią Komandor, agentką N4 i kandydatką na Widmo został wysłany na misję. Przymierze zlokalizowało dużą bazę Handlarzy Niewolników. Cel: przeprowadzić zwiad i rekonesans. Ustalić jakie są siły handlarzy, ilu ich jest jakim sprzętem dysponują, ilu jest niewolników, ewentualne słabe punkty wroga.
Proste. No to wyruszyli. Kawałek mięli do przebycia, a w drodze Stark otrzymała wiadomość od matki, że statek, na którym służyła Rose został zaatakowany i zniszczony przez Handlarzy Niewolników. Nie zostawili dokładnych śladów, więc były jedynie przypuszczenia, że to mogła być któraś z szajek handlarzy.
Nie było wiadomo czy ktoś przeżył, a jeśli tak, to gdzie trafił. Istniała możliwość, że jej siostra żyje, do tego, że był szczęśliwy traf i znajduje się w placówce, która jest właśnie na celowniku Przymierza. Nic pewnego.
- Schodzę sama, większa grupa przyciąga uwagę. - Nie było dyskusji. Pani kapitan na zwiad ruszyła sama, a Skyline, miał być w gotowości.

Jak się miała sytuacja... placówka, a dokładniej sporych rozmiarów więzienie było dobrze strzeżone. Dobry sprzęt i dużo osób. Stark wypatrzyła kilka ras, ale przeważali Turianie, ich było najwięcej i dysponowali najlepszą bronią.
Rozeznanie trwało dopóki nie zaczęła się strzelanina w garażach, do których zakradła się Jess po drodze zabijając z ukrycia dwie osoby. Chciała zobaczyć strukturę z wewnątrz, by stwierdzić jakich sił będą potrzebowały siły uderzeniowe do przypuszczenia skutecznego ataku. Tam jednak zaczęło się walić. Została wykryta, choć sama była przekonana, że to niemożliwe, zachowała wszelkie środki ostrożności. Zaopatrzona jednak w pokaźny zapas amunicji i swoją ulubioną broń - karabin snajperski, w prowizorycznym gnieździe skutecznie się broniła. Wrogowie padali jeden po drugim, ale dopiero po pierwszej ranie postrzałowej w bok <draśnięcie, nie pełne trafienie> zorientowała się, że nie strzelają, żeby zabić. Strzelec odpowiedzialny za to padł martwy w następnej sekundzie, ale Jessica zdążyła ocenić - miał strzał by zabić. To podwyższyło jej czujność.
- Stark!! Skończ to! - Zabrzmiał czyjś chrapliwy głos. Ostrzał ustał... oko przy lunecie szybko wypatrzyło właściciela głosu. Kobieta zamarła.
- Odłóż broń i wyjdź z łapami nad głową! - Zawołał Turianin. Trzymał przed sobą Rose. Wystraszoną siostrę snajperki, przy której głowie tkwiła lufa pistoletu. Ryzykować... wystarczy dryg i po jej strzale będą dwa trupy. Jessica była wściekła. Odrzuciła z rozmachem karabin i wyszła zza osłony unosząc ręce nad głowę.
- Dobrze Stark. - Warknął zadowolony mężczyzna. Kobieta miała ochotę wydrapać mu oczy i poćwiartować, ale nie mogła. Turianin skinął głową, a dwóch innych podleciało do Jessici, jeden cios w ścięgno i była na kolanach, a w nią były wycelowane dwie lufy. Prowodyr pchnął Rose "pod opiekę" innego Handlarza, a sam stanął naprzeciw pani kapitan, która patrzyła na niego z mordem w oczach. Czuła tu coś grubszego. Powinni ją zabić... ale nie...
- Gdzie Twoja załoga Stark i statek?
- Na swoich pozycjach. - Odpowiedziała wymijająco. Zarobiła po twarzy, że mało się nie przewróciła.
- Dlaczego nie ma ich z Tobą?! Przylazłaś tu sama! Gdzie oni są? - Turianinowi widać zależało też na czymś innym.
- Skyline i załoga są poza Twoim zasięgiem. - warknęła z nieskrywaną satysfakcją. Podjęła dobrą decyzję, że zeszła na powierzchnię sama. Turianin był coraz bardziej wkurzony, znowu uderzył kobietę. Z kącika ust popłynęła krew, a z boku słychać było ciche popłakiwanie siostry, która musiała na to patrzeć.
- Nawiąż kontakt i każ im lądować. Wymyśl sobie pretekst aby dobry. - Polecił.
- Pieprz się. - Odpyskowała. Nie odda w jego łapy swoich ludzi. Turianin skinął na kumpla. W następnej chwili przed kobietą na kolanach wylądowała Rose.
- Sprowadź ich tu zdziro, albo łeb Twojej siostruni pożegna się z ciałem. - Wysyczał pochylając się do niej, a pistoletem celując w Rose. Jaką dostał odpowiedź. Jessica już wiedziała co jest grane... domyślała się przynajmniej. Splunęła mu w twarz krwią i śliną.

Ocknęła się wleczona przez dwóch Batarian. Trzymali ją pod ramiona i wlekli jak lalkę. Obok szedł inny prowadząc roztrzęsioną Rose. Kilka spojrzeń... byli uzbrojeni, każdy, szli korytarzem między rzędami drzwi do cel. Byli w niewielkiej asyście dwóch Turian z lepszą bronią i z tego co widziała Jess, jeden z nich miał jej ekwipunek. Snajperkę i Omni-klucz. Czuła w skroni tępy ból po uderzeniu prawdopodobnie obuchem broni, a na policzku czuła zasychającą krew. Więc żyły. Dobrze się domyślała, były za cenne, żeby je zabić. Zgarną grubą kasę zarówno za Ros i za nią jeśli zechcą je sprzedać. Kilka rzeczy jednak dalej nie pasowało...

TRZASK! W celi, dwa pomieszczenia dalej po prawej coś porządnie gruchnęło. Eskorta zwolniła zaniepokojona. Tuż przed nimi drzwi celi wyleciały z zawiasów, zatrzymując się na przeciwległej ścianie.
- Co do kur... - nie zdążył skończyć zdania, bo sam skończył oszołomiony na ścianie zaraz obok wyważonych drzwi. Jessica nie miała zamiaru czekać, korzystając z zaskoczenia strażników, poderwała się na nogi wyrywając się im, jednego powaliła łokciem na ziemię i odebrała mu broń, by drugiego Batarianina, który ją wlekł zastrzelić. Trzeci Batarianin krył się tchórz za Rose by przypadkiem nie oberwać, ale nawet nie wyciągnął broni. Jessica bez wahania zastrzeliła leżącego i wymierzyła w... zamieszanie przed sobą. Jakiś facet, biotyk niewątpliwie właśnie uskoczył przed serią Turianina. Nie lubiła innej broni jak swoja snajperka, ale się przecież nie wybrzydza, oddała kilka strzałów celowanych w plecy wroga by mieć pewność, że ruchomy cel oberwie choć trochę. Oberwał, a biotyk dokończył sprawę z rannym i jego oszołomionym kolegą. Jessica odwróciła się idąc w stronę Rose i jej balastu na plecach pokazowo przeładowując gnata. Tchórz chciał rzucić się do ucieczki, ale Dziewczyny były za blisko. Został powalony.
- Gadaj ścierwo którędy do szefa. - Warknęła twardo pani kapitan przykładając mu lufę między oczy. Biedaczysko wyjąkał jak można dojść i wskazał trzęsącą ręką kierunek. Potem rozległ się jeden strzał.

Jessica dostała swój karabin i Omni-klucz, biotyk i jej siostra wzięli po pistolecie od strażników. Jess postanowiła pójść dalej niż tylko ucieczka i zdanie raportu. Znalazła panel kontrolny odpowiedzialny za zamki cel i je otworzyła. Chaos. Opanowała go wystrzałem w powietrze i głośnym gwizdnięciem.
-Mordy w kubeł i słuchać proszę. Mogą nas tu wyrżnąć, albo połapać i zamknąć znowu w tych kojcach. Ale możemy też stąd wyjść. Jak wolicie! - Woleli wyjść, a pewność siebie kobiety, małej i poobijanej, ale jednak dowodzącej podniosła im morale. Przegrupowani i zorganizowani szli jak burza z Jessicą i biotykiem na czele. Każdy zabity strażnik, to nowa broń dla buntowników. Łańcuszek szedł z powodzeniem. Co prawda część mniej zdyscyplinowanych i bardziej przerażonych rozbiegła się a własną rękę i kończąc prawdopodobnie jako tarcza strzelnicza dla strażników.

Wystarczył jeden precyzyjny strzał by rozbroić Turianina, który trzymał wtedy Rose i kazał Jess się poddać, a który okazał się całym kierownikiem placówki.
- Teraz nawiąż łączność z resztą placówki i każ się rozbroić i zebrać w pustym hangarze. - Poleciła twardym głosem, z nutą mściwości i triumfu.
- SSV Skyline odbiór.
- Słyszymy Cię Pani Kapitan.
- Lądujcie przy placówce Handlarz...
- Ale...
- Rób co mówię. Sytuacja opanowana. Powiadom Przymierze żeby przylecieli posprzątać i zabrać niedobitków.
- Tak jest. - Głos w słuchawce się urwał, a trzymany na muszkach Turianin międzyczasie wykonał polecenie, choć był niezadowolony. Na Monitoringu było wszystko ładnie widać.
- A teraz gadaj, coś za jeden i jakie miałeś rozkazy. - Poleciła popychając go na krzesło by sobie wygodnie usiadł i opowiadał.

Nie chciał mówić, oj nie chciał, ale Jessica miała czas do przylotu zarówno Skyline, jak i sił Przymierza. Do tego miała się za co chamowi odpłacić i zrobiła to z nawiązką. Turianin zaczął gadać dopiero z obitą mordą i przestrzelonym kolanem. Zawsze sprawne ma jeszcze jedno prawda, a może i tego nie mieć.
Okazało się, że obecność Rose w placówce była przypadkowa. Od kolejna wyprawa po nowy towar i się Starkówna trafiła, ku uciesze Handlarzy. Byli dobrze poinformowani, wiedzieli co dziewczyna potrafi i kiedy tylko pojarali się, że zaatakowali okręt, na którym służyła dołożyli starań by ona przeżyła. Tyle na temat Rose. A co do Jessici. Wyprawa tutaj była jedną wielką pułapką. Skorumpowana szycha w Przymierzu, opłacana przez Handlarzy wystawiła im Jessicę i jej SSV Skyline. Handlarze czekali na przylot statku i jego załogę. Dlatego Turioanin tak się wściekł gdy Stark przyszła sama, bez swojej cennej załogi. Za Starkówny zgarnąłby krocie, za załogę dodatkową kasę, a za SSV Skyline dziesięć razy tyle, albo i jeszcze więcej. Interes życia i dla Handlarzy i dla tego skorumpowanego fagasa, który mógłby sobie żyć za tą kasę do końca dni jak pączek w maśle.
- Gadaj kto to!
- Pieprz się.
- Na pewno nie z Tobą. - Odpowiedziała z pogardą i koleś pożegnał się z kolejnym kolanem. - Gadaj mówię. - Więcej nie musiała prosić.

***


Gwoli wyjaśnienia. Handlarze ją ostrzeliwali fakt, ale NIE STRZELALI ŻEBY ZABIĆ. Towar, niewolnik dla Handlarzy jest coś wary żywy, nikt denata nie kupi bo z takiego to marny pożytek. Dlatego też wyszła z tego nieco poobijana i z niezbyt groźną raną postrzałową boku. Dlaczego wyszła bo miała farta, gdyby nie wkurwiony biotyk, trafiłaby do celi... może potem jakoś by się uwolniła, ale byłaby inna bajka. Szczęście i odrobina charyzmy, pewności siebie i władczego tonu, to jako kapitan statku i Komandor musiała posiadać.

Dzięki tej akcji w roku 2182, cicha współpraca skorumpowanego członka Przymierza dobiegła końca. Dowody zebrane przez kapitan Stark były wystarczające, by zdegradować mężczyznę, odebrać mu wszystkie honory i przywileje, a także skazać za zdradę. Misja i ujawniona afera nabrała rozgłosu, Przymierze dokładniej zaczęło sprawdzać swoje szeregi i tępić Handlarzy Niewolników, a Jessica awansowała wreszcie na N5.
Do załogi SSV Skyline dołączyła Rose Stark, która zajmować się miała odtąd dobrem statku własnej siostry, co przyjęła z zadowoleniem, a rodzice ich odetchnęli z ulgą wiedząc, że Rose będzie dobrze chroniona i traktowana.

***


Nazwisko Stark nabierało siły i przebicia, najpierw ojciec pokazał się i zasłużył w Przymierzu, a teraz siostry Stark kontynuowały. Mięli dużo pracy. Jako N5 Jessica zostawała wysyłana na cięższe akcje, dłuższe, wymagające trzeźwości myślenia i kreatywności. Pasowało. Handlarze Niewolników nie byli już jedynym celem, choć pozostawali na uwadze. Pojawiały się Gethy i słuchy o zbuntowanym Widmie Sarenie. Sytuacja w galaktyce nie wyglądała kolorowo, a Walka o Cytadelę była na to dowodem.
SSV Skyline, nie było na miejscu, dotarli na Cytadelę z lekkim opóźnieniem, ale nie przegapili największych fajerwerków... Zniszczenia Destiny Ascension, a potem... to coś, ten Żniwiarz był monstrualny! Shepard miał rację... to nie było okręt znany i zidentyfikowany przez społeczność galaktyczną, to musiało być to. Gethy i Żniwiarz robili pogrom, ale walka ostatecznie została wygrana. SSV Skyline doznał uszkodzeń, ale nic, czego nie dałoby się naprawić...

***


Sytuacja opanowana. Czy na pewno jednak? Decyzja z mianowaniem ją na Widmo wisiała w powietrzu, ale nadal nic nie było rozstrzygnięte, nawet po tej przeklętej walce o Cytadelę! Nawet po ogłoszeniu śmierci Sheparda...

***


Komandor Stark, z nowo wyremontowanym i naprawionym SSV Skyline mogła ruszyć w kosmos. Jaki kobieta miała... jaki ma cel? Oczywiście sumiennie wypełnia rozkazy Przymierza i ciągle ubiega się o pozycje Widma.


***


Postać nie zieje zajebistością. Jest pracowita i sumienna, przykładała się do szkoleń. Czy to złe cechy charakteru?;>

Ekwipunek: Karabin snajperski M-92 Modliszka, Omni-klucz, nóż wojskowy.

Środek transportu: SSV Skyline
Statek ten ma trzy główne pokłady, podzielone odpowiednio według ich przeznaczenia. Jednostka jest dopasowana do kapitana. Ma doskonały system maskowania i jest bardzo zwrotna. Jej największym atutem jest szybkość, SSV Skyline jest jednym z najszybszych statków jakie zostały zbudowane. Idealny na długie i "ciche" wyprawy. Siła dział i defensywa tarcz cierpią na tym niestety, Skyline to nie okręt do walki. Stawia na uniki i mobilność, ewentualnie szybki taktyczny odwrót, a jak oberwie to niestety zaboli. Prócz tego jednostka do kompletu z systemem maskowania jest niebywale cicha. <dokładniej o SSV Skyline w odpowiednim temacie>

Dodatkowe informacje:
- Nie ma pół małego palca u lewej ręki
- Kuleje nieznacznie na prawą nogę, co jednak nie zmniejsza jej skuteczności
- Na ciele ma sporo blizn po ranach postrzałowych
- Kobieta, żeby lepiej radzić sobie w walce wręcz, przy swoich gabarytach, nauczyła się tak zwanych Nieczystych Zagrań

Wykonane misje:
I W kooperacji z MG
1. Ferr
2.Pochód Wolności
3.Tajemniczy dysk cz. 1 i Tajemniczy dysk cz. 2
4.ARCHANIOŁ
II Zbadane sygnały SOS
1. Ewakuacja Bruce'a Connora
Ostatnio zmieniony 14 lis 2013, o 22:12 przez Stark, łącznie zmieniany 1 raz.
ObrazekObrazek

Moje avki: ~1~, ~2~, ~3~
Stark
Awatar użytkownika
Posty: 292
Rejestracja: 12 lip 2012, o 11:23
Miano: Jessica Andromeda Stark
Wiek: 33
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Komandor Sztabowy, N5
Kredyty: 80.000
Medals:

Re: Stark

9 sie 2012, o 19:19

Audio blog - wpis 1

Miałam tego nie robić, ale po Ferr chyba muszę. W klinice stwierdzili, ze to niezły sposób na odreagowanie więc próbuję. A nóż się uda, a może komuś się kiedyś to przyda. No to może od początku...
Nazywam się Jessica Andromeda Stark. Jestem starszą córką Andrew i Alice Stark. Mam młodszą siostrę Rose, która służy na moim okręcie. Jestem komandorem porucznikiem Sił Przymierza, oraz biorę udział w programie szkolenia Sił Specjalnych, jestem na poziomie N5. dowodzę jednostką SSV Skyline.

Dobra koniec tego przedstawiania, mam się tu wygadać.
Ferr... Ferr... zostałam przydzielona jako wsparcie militarno - techniczne do grupy, która miała zbadać obcy sygnał i prawdopodobnie nieznaną technologię. Prościzna... ta jasne.
Misja prowadzona była z ramienia Widma, Venessy Chorisso. Kto wie czy dlatego nie zostałam przydzielona do tej ekipy, w końcu od dłuższego czasu Rada miała moje dokumenty.
Od początku wyprawy, już w łaziku zaczynałam mieć jakieś zwidy, chyba reszta też, sygnały na omni - kluczach szalały, a potem było tylko gorzej. omamy się nasilały, uderzały w coraz czulsze punkty. Nie wiem co widzieli pozostali, wystarczy mi to co sama widziałam. Gdy widziałam moją siostrę, moją małą Rose, ranną, krzyczącą z bólu, proszącą o łaskę... dziewczyny tam być nie powinno... to było chore! Starałam się trzymać... musiałam, to było odruchowe, twarda postawa... jestem wojskowym, komandorem do ciężkiej cholery, musiałam się trzymać. Stare rany jednak się otworzyły gdy zobaczyłam i usłyszałam Bruca. On nie żył... był martwy... dostałam raport... szczegółowy. Na tamtej misji rozegrało się piekło, wszyscy zginęli w zasadzce. Nie mogło go tam być. Wiedziała to, doskonale to wiedziałam, ale jego obraz, jego głos, to jak zawołał do mnie Ann... to rozdarło wszystkie ledwo zasklepione rany. Miałam jednak ze sobą dwoje ludzi... chciałam zostać, patrzeć na niego, porozmawiać, przytulić... nawet jeśli to tylko był omam, ale nie mogłam.
Jakby bajzlu było mało, szeregowy zasłabł, serce mu stanęło i mimo, ze go reanimowałam, zmarł. Wyniosłam go z katakumb na własnych barkach. Zniszczyliśmy technologię i wróciliśmy do łazika. Okazało się, że wróciliśmy ponad dobę po wyruszeniu, a nam wydawało się że byliśmy tam zaledwie kilka godzin.

Odesłano nas do kliniki Przymierza na obserwację. Dwa tygodnia w szpitalu na testach obserwacji, na lekach. Myślałam, ze oszaleję. Koszmary wróciły. Znowu w snach widziałam egzekucję na mężczyźnie mojego życia! To było chyba gorsze od tego szpitala! Po wyjściu też nie było lepiej, myślałam, że sobie z tym poradzę, ale koszmary nie ustały, do tego wciąż pozostałam uziemiona, teraz na Cytadeli, by oczekiwać wezwania Rady. Nie wiem co było gorsze, te dwa tygodnie pod nadzorem lekarzy i psychologów, którzy mieli orzec czy jestem zdrowa na głowie i czy mogę wrócić do służby, czy czas wolny i oczekiwanie na to co powie Rada.
W końcu wzięłam się za ten audio blog. Jak się wygadam może mi się lepiej zrobi? Nie wiem, zobaczymy później. Na tą chwilę wiem jedno. Musze dorwać Straussa i z nim pogadać, on chyba nie myśli poważnie o tym, że chciałam go zastrzelić na Ferr by odzyskać dowodzenie? Aaa, no bo ciekawa sprawa, Strauss... szeregowy Strauss dowodził na tej wyprawie.
Nie chciałam go zastrzelić, a go ratować. Jestem snajperem, jakbym chciała go zabić, to ległby tam trupem.
ObrazekObrazek

Moje avki: ~1~, ~2~, ~3~

Wróć do „Baza danych”