Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Nadia Bando
Awatar użytkownika
Posty: 25
Rejestracja: 24 sie 2012, o 22:50
Miano: Nadia Bando
Wiek: 24
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Pilot do wynajęcia
Kredyty: 20.000

Nadia Bando

25 sie 2012, o 11:44


Miano: Nadia Bando /akt urodzenia wystawiony na: Nadieża Kadyenko/
Wiek: 13.01.2162, 24 lata
Rasa: Człowiek
Płeć: Kobieta
Specjalizacja: Szturmowiec
Przynależność: Społeczność galaktyczna
Zawód: Pilot do wynajęcia w "Machinerii McFly'a"

Aparycja:
Blada twarz Nadii na pierwszy rzut oka wydaje się być złożona z samych ostrych linii i kątów, dopiero kiedy przyjrzysz się uważnie poszczególnym elementom jej aparycji, zobaczysz, że dodają jej nieco miękkości – kształtne usta, nieco okrągły nos i łagodne łuki brwiowe. Oczy też pozbawione są kanciastości, migdałowe w kształcie oraz w ciemnej oprawie, mają topazową barwę, nieco jaśniejszą i bardziej żywą niż jej naturalny kolor przez soczewki usprawniające widzenie, jedną z niewielu chirurgicznych przeróbek, których dopuściła się na swoim ciele. Jej włosy są ciemne, niemal czarne i naturalnie proste, z przydługą grzywką opadającą na czoło kiedy tylko Nadia jej nie dopilnuje. Jest całkiem atrakcyjna jak na ludzkie standardy, ba! Jej ostre rysy wpadłby w oko pewnie i niewybrednemu turianinowi! Jednak wszystkie plusy jej aparycji są niczym wobec ponurego wyrazu twarzy, powodującego zmarszczki na czole, krzywiznę w kąciku ust i sprawiającego, że zamiast przyciągać potencjalnych partnerów – odstrasza ich. Oczywiście operuje ona całą gamą krzywych uśmieszków i na wpół rozbawionych grymasów, ale mało kto kiedykolwiek widział jej prawdziwy, szczery uśmiech. Jedynie prawdziwi marzyciele mogą sobie wyobrazić jakie urocze dołeczki pojawiają się w jej policzkach, jak chmurny wyraz twarzy znika i czoło wygładza się a kąciku ust unoszą. Ale trzeba naprawdę dużo wyobraźni.

Nadia jest niewielką istotką, mierzącą ledwo metr pięćdziesiąt siedem. Jest proporcjonalnie chuda do wzrostu i dość atletyczna, ale daleko jej do rzeźbienia muskulatury. Jest całkiem zgrabna, z łagodnie wyciętą talią oraz kształtnymi chociaż niewielkimi piersiami. Trudno to jednak dostrzec, bo nie przepada za uwydatnianiem swojej figury. Woli luźne ubrania, zakrywające jak najwięcej skóry, najlepiej posiadające wiele zbędnych elementów ale jednocześnie nie hamujące ruchów. Jej typowy ubiór to workowate spodnie, ciężkie buty optycznie powiększające jej niewielkie stopy oraz kurtka z dodatkowymi elementami zasłaniającymi klatkę piersiową. Jedyny dopasowany do ciała ubiór jaki posiada to lekki pancerz, pamiątka po szkoleniu bojowym.

Osobowość: Nadia wygląda na wiecznie wściekłą oraz niezadowoloną z życia i taka też jest. Zgorzkniała i pozbawiona wiary w przyszłość - doświadczenie nauczyło ją, że lepiej zakładać najgorszy scenariusz aby się nie rozczarowywać. Nie otwiera się przed ludźmi i chowa wszelkie swoje problemy przed światem. Nie ufa ludziom ale ceni sobie niezobowiązujące znajomości. Kiedy ktoś próbuje czegoś więcej – wycofuje się. Nienawidzi bycia kontrolowaną, buntuje się przeciwko każdemu, kto próbuje wywrzeć na niej jakikolwiek nacisk. Nie przyznaje się do posiadania żadnych marzeń ale w głębi ducha, pragnie po prostu osiągnąć spokój. Ma swoje pasje, którymi zajmuje się w samotności. Po pierwsze, najlepiej czuje się za sterami, dosłownie oderwana od ziemi i maksymalnie skupiona. Chętnie sięga po literaturę i filmy przez co wyrobiła sobie nieco trudne do zrozumienia, bo oparte na ziemskiej kulturze XXI wieku, poczucie humoru. Nie ma dla niej żadnej różnicy między człowiekiem a asari. Taką samą miarą mierzy turian – którym nawet jest wdzięczna za wojnę pierwszego kontaktu, bo jej zdaniem Ziemia pozbyła się w ten sposób kilku parę zbędnych egzemplarzy. Salarianie wydają się jej być istotami żyjącymi w wiecznym pośpiechu i nie szuka z nimi kontaktu ponieważ odnosi dziwne wrażenie, że jest dla nich… zbyt powolna. Jeśli zaś chodzi o Quarian! Gdyby tylko mogła, oddałaby wszystko, żeby być częścią ich flotylli. Uważa ich za istoty genialne, pełne poświęcenia i nieuczciwe pokrzywdzone przez los i galaktyczną społeczność. To dziecięco naiwne uwielbienie ma swoje korzenie w niezwykłych umiejętnościach technicznych każdego quarianina z jakim miała styczność.

Historia:
Część pierwsza – Nieszczęście.
To, że Nadieża przyszła na świat nie było nieszczęściem.

Właściwie, to była bardzo wyczekiwanym dzieckiem. Pierwszą dziewczynką od długiego czasu, w rodzinie z silnie zakorzenionymi tradycjami. Rodzice mieli już czterech synów, przeznaczonych do wojska i teraz liczyli na córkę. Chcieli ją nazwać Anastazja – jak każdą najstarszą dziewczynkę w familijnej tradycji i wysłać do szkoły medycznej aby potem przejęła rodzinną klinikę.

To, że Nadieża przyszła na świat jako biotyczka – to było nieszczęściem.

Kiedy pani Kadyenko w czasie ciąży zapadła na chorobę popromienną i wyszła z niej bez szwanku, wszyscy wiedzieli co ich czeka. Świat był już świadomy tego, czym stają się dzieci poddane w życiu płodowym działaniu piezo. A rodzina Kadyenko nie mogła sobie pozwolić na posiadanie ‘wypaczonego’ potomka. Ogłoszono wszem i wobec, że dziecko umarło a w międzyczasie zaczęto szukać dla niego opiekuna. Najlepiej kogoś bardzo daleko. Wkrótce wybór padł na czarną owcę Kadyenko – inżyniera, mieszkającego w jednej z wielu ludzkich kolonii prężnie rozwijających się w galaktyce. Misza został wyklęty ponieważ sprzeciwił się krewnym i nie poszedł do wojska a potem ku zgrozie konserwatywnej familii poślubił mężczyznę. Wobec jego porażająco niskiego statusu w rodzinie, nie spytano go nawet o zgodę, poinformowano go jedynie, że prom z małą dziewczynką dotrze do jego aktualnego miejsca zamieszkania – Litanii 2. Misza jednak nie miał zamiaru się wykłócać. Ta rodzina była pokręcona i nietolerancyjna do granic absurdu a on miał zamiar stworzyć dziecku nową. Kiedy prom z opłaconą niańką i maleńką dziewczynką wylądował, on i jego partner bez najmniejszych oporów zabrali je do siebie. Ponieważ zostawiono im dowolność w nazwaniu dziecka (z wyjęciem imienia ‘Anastazja’, które czekało na pełnoprawną dziedziczkę), Misza i Rod nazwali ją Nadieża [z ros. Nadzieja].

To, że Nadieża trafiła w ich ręce – to było prawdziwe szczęście.

Część II – Jak dorosnę…
Nadieża była żywiołowym dzieckiem: chodzącym tam gdzie jej zakazano, oglądającym rzeczy, których nie powinno i słuchającym rozmów, na które była za młoda. I była bardzo szczęśliwym dzieckiem. Dorastała w mieszkaniu połączonym z warsztatem i chyba więcej czasu spędzała w połowie pachnącej rozgrzanym metalem. Odkąd tylko pamiętała, budziła się na dźwięk machinerii pracującej za ścianą i biegła do hali w której działy się cuda. Jej przybrani rodzice - Misza i Rod, zajmowali się wszelkiego rodzaju statkami – od niewielkich fregat, przez zgrabne myśliwce aż do krążowników. Oboje byli doskonałymi inżynierami a zapotrzebowanie na ich usługi rosło, więc ich firma prędko się rozwijała. Zatrudniali oni też coraz więcej pracowników różnych narodowości i mała dziewczynka biegająca po warsztacie została dla ogólnej wygody przemianowana na „Nadię”. Wychowywana w takiej atmosferze Nadieża nie miała ani krztyny ochoty na zajmowanie się dziewczęcymi sprawami – lalki, lekcje tańca czy błyszczące sukienki nie były w stanie na długo ją zainteresować. Wolała oglądać wnętrze silników, podpatrywać testy sprzętowe, przysłuchiwać się rozmowom specjalistów i dotykać narzędzi. Któregoś razu jej ciekawość zawiodła ją aż do kabiny pilota niewielkiego statku, praktycznie gotowego do oddania klientowi. Miała ledwie 7 lat ale wiedziała już wystarczająco. Zanim ktoś zdołał ją powstrzymać – usiadła za sterami i wystartowała. Wywołała oczywiście ogólną panikę ale kiedy wykonała parę okrążeń nad głowami przerażonych pracowników i gładko wylądowała nikt nie widział co zrobić. A ona po prostu wyszła z kabiny i zadzierając nos oznajmiła z rozbrajającym, szczerbatym uśmiechem, że statek znosi lekko na lewo. Od tego czasu aby powstrzymać ją od takich karkołomnych prób, organizowano jej zajęcia na symulatorze lotów.

W ten sposób wyrosła na nieco rozpieszczoną chłopczycę, wiecznie ubrudzoną smarem, godzinami przesiadującą w warsztacie i marzącą o byciu w przyszłości pełnoprawnym członkiem ekipy technicznej. Kiedy miała dziesięć lat, zaczęły się jej pierwsze przygody z telekinezą – umiejętności przez które została wyklęta z rodzinnego domu w końcu się objawiły. Dzięki wsparciu ojców przyjęła to całkiem dobrze i wspólnie zaczęli poszukiwania ośrodka, który pomógłby jej w opanowaniu nowych mocy. Decyzja nie zdążyła jednak zapaść.

W czasie jednej z misji, zginął brat Nadieży. Do Miszy trafiły wiadomości dotyczące sprowadzenia dziewczynki na Ziemię w celu wzięcia udziału w pochówku. Było to absurdalne, biorąc pod uwagę, że jej rodzice nigdy nie przyznali się do istnienia tej córki. Mimo to, przez dobre parę tygodni terminal był zasypywany wiadomościami od różnych krewnych. W końcu wyraził zgodę i Nadia po raz pierwszy spotkała się ze swoją prawdziwą rodziną. Już wcześniej mówiono jej, że jej rodzice są na Ziemi ale ze słów Miszy i przekleństw Roda wywnioskowała, że są oni szalenie dziwnymi ludźmi. Nie była jednak przygotowana ani trochę na ponad setkę krewniaków, wystrojonych w przesadnej, ziemskiej manierze. Nie spodziewała się poznać tak zepsutych, aroganckich ludzi. Zgodnie z zaleceniami Miszy była bardzo uprzejma, ale nie mogła znieść swojego rodzeństwa i po cichu wykorzystała na nich cały arsenał przekleństw z którymi zapoznali ją pracownicy warsztatu. W jakiś sposób wywarła jednak pozytywne wrażenie na rodzinie i jej ojciec postanowił uczynić z niej „zamiennik” utraconego syna. Nie pozwolił na powrót dziewczynki do Litanii 2 i umieścił ją w ośrodku szkoleniowym jego wyboru. Chciał aby uczynili z niej potężną adeptkę, która przyniesie chlubę rodzinie jako pierwsza w swoim rodzaju.

Jak dorosnę, to zostanę technikiem. Będę naprawiała statki i latała nimi.” – powiedziała, kiedy ktoś z rodziny spytał ja na pogrzebie co zamierza zrobić w przyszłości.

Jak dorośniesz, to będziesz tym, czego ja po tobie oczekuje.” – powiedział jej biologiczny ojciec kiedy musieli dać jej środki uspokajające aby przetransportować ją do ośrodka.

Część III – Cuda.
Przez pierwsze dwa tygodnie musiała pozostać odizolowana od reszty dzieci. Była niespodziewanie agresywna i walczyła z całych sił a podstawy telekinezy które opanowała w warsztacie ojców zmusiły personel do zamknięcia jej w pomieszczeniu bez klamek i okien. Podawano jej środki, które miały ją wyciszyć i uspokoić ale nawet one nie potrafiły przełamać jej oporu. Nie reagowała na swoje imię, milczała uparcie kiedy oczekiwano po niej odpowiedzi, nie przyjmowała posiłków i i reagowała przemocą na każdy dotyk. Udało się ją zmusić do współpracy dopiero o zorganizowaniu wideokonferencji z jej przybranymi ojcami. Po niemal godzinnej rozmowie z Miszą i Rodem jej zachowanie znacznie się poprawiło. Nikt do końca nie wiedział o czym rozmawiali i jak udało się im przekonać dziewczynkę ale nikt nie zaprzeczał, że był to prawdziwy cud.

Był to ostatni jej kontakt z ojcami, dalszych zakazano dla dobra szkolenia. Żądając aby odtąd zwracano się do niej nazwiskiem Bando, po jej ojcach, zgodziła się brać udział z zajęciach. Chodziła na lekcje, pozwalała na badania, bez najmniejszych problemów zniosła zainstalowanie implantu L3 i osiągała dobre wyniki w zajęciach z wychowania fizycznego. Odmawiała jednak szkolenia się na adeptkę. Nie wykonywała żadnego polecenia wymagającego użycia biotyki. Swobodnie posługiwała się nią w czasie wolnym, ale nie można było jej zmusić do wypełnienia polecenia w czasie zajęć. Kiedy poinformowano o tym jej biologicznych rodziców, w ramach kary zablokowali oni fundusze przeznaczone na zajęcia techniczne – ulubione lekcje Nadieży. Nawet to nie zdołało jej przekonać i dalej uparcie buntowała się wobec poleceń opiekunów. Odcięta od techniki, całą duszą poświęciła się szkoleniu bojowemu.
Miała szesnaście lat kiedy wydarzył się jej najgorszy atak. Jeden z nauczycieli upokorzył ją przy całej klasie za odmowę wykonania zadania i zaczął obrażać jej przybranych ojców, uznając jej zachowanie za wynik ich beznadziejnego wychowania. W ramach odwetu za znieważenie rodziców, dziewczyna uniosła w powietrze nauczycielskie biurko i przygwoździła nim do ściany znienawidzonego opiekuna. Incydent zakończył się poważnymi obrażeniami tego pracownika placówki oraz wieloma mniejszymi urazami ochroniarzy, którzy próbowali powstrzymać dziewczynę. Kiedy państwo Kadyenko otrzymali raport z wydarzenia, do rąk Nadii trafił pierwszy list od czasu jej pobytu. Wynikało z niego, że jej przybrani rodzice od lat próbowali się z nią bezskutecznie skontaktować ale rodzina Kadyenko nie pozwalała na te kontakty. Była tam też w połowie groźba a w połowie obietnica – ten precedens będzie się powtarzał o ile Nadia nie zacznie podporządkowywać się w czasie zajęć. Jeżeli będzie realizowała założenia programu szkoleniowego, zostanie dopuszczona do rozmów z Miszą i Rodem.

Pierwszy raz od sześciu lat Nadia poddała się. Pohamowała swoją buntowniczą naturę i przez parę miesięcy była najposłuszniejszym nastolatkiem dopuszczonym do szkolenia. Nie przychodziły jednak żadne wiadomości od rodziny a rozczarowanie i wewnętrzne rozdarcie objawiło się w końcu w najmniej oczekiwany sposób. Kiedy po jednej z prezentacji swoich postępów w kreowaniu pola masy została entuzjastycznie pochwalona przez opiekunów, w nagłym wybuchu wściekłości zaczęła miażdżyć pobliskie komputery i ekrany. Ponownie zamknięto ją w izolatce. Kiedy rodzina Kadyenko została obarczona kosztami wymiany zniszczonego sprzętu, do rąk Nadii trafił drugi list. Zawierał fragment Wiadomości Galaktycznych. Kolonia Litania 2 a wraz z nią doskonale prosperująca firma Bando Industries została rozbita w puch w czasie Skylliańskiego Blitzu. Ta informacja miała już dwa lata. Nikt nie powiedział jej o śmierci rodziców i z pełną premedytacją okłamano ją parę miesięcy wcześniej.

Nikt się nie spodziewał jej reakcji. Nadia wywołała pożar po czym korzystając z zamieszania, uciekła i ukradła jeden ze statków dokujących przy ośrodku. Wylądowała nim w posiadłości państwa Kadyenko – będąc precyzyjnym, w salonie przeznaczonym do przyjęcia gości. Następnie, przy użyciu swoich biotycznych mocy podniosła swojego ojca i uderzyła nim o ścianę kilka razy. Emerytowany porucznik w wyniku jej działań zostaje ‘jedynie’ sparaliżowany od pasa w dół. Lekarze mówili o tym jak o cudzie.

Część IV – Jak najdalej.

Po zatrzymaniu, na życzenie reszty rodziny została przeniesiona do ośrodka o znacznie bardziej zaostrzonym rygorze. Przez długi czas przebywała na oddziale na uczniów niestabilnych psychicznie. Tam, pod wpływem leków i osamotnienia, jej wściekłość przemieniła się w rozpaczliwy żal. Nie potrafiła do końca zwalczyć tego smutku, ale zaczęła zachowywać się w miarę normalnie więc kiedy tylko zauważono u niej znaczący spadek agresji i pewną stabilizację, wdrożono ją w normalne działanie ośrodka. Następne pięć lat spędziła na intensywnym, chyba aż za bardzo dla tak młodej dziewczyny szkoleniu. Próbowano przede wszystkim złamać jej niesforny charakter – coś, czego nie porzuciła nawet w czasie depresji. Mało tego, wielokrotnie podejmowała próby ucieczki i w końcu, w obawie o życie reszty członków familii, senior Kadyenko polecił zakończenie jej edukacji. Nadii zaoferowano dużą sumę za oddalenie się na możliwie największą odległość od Ziemi i rodziny. Długo wahała się między zemstą a rozpoczęciem nowego życia. W końcu podjęła decyzję, której słuszności do dzisiaj nie jest pewna – przyjęła pieniądze i wyniosła się z Gromady Lokalnej. Osiedliła się na Cytadeli, wykorzystując pieniądze rodziny. Sprawiła sobie spartańskie mieszkanie w Okręgu Bachjet i rozpoczęła poszukiwania pracy. Ponieważ nie miała zamiaru wykorzystywać biotyki ani umiejętności bojowych dla zarobków, postawiła na pilotaż. Po mniejszych i większych kłopotach, spowodowanych głównie jej nieprzyjaznym zachowaniem wobec potencjalnych pracodawców dostała posadę w „Machinerii McFly'a”. Właściciel, ekscentryczny szkot dał jej szansę i nie zawiódł się – jej zaangażowanie było spore. Już po rocznym stażu stała się jednym z najlepszych pilotów do wynajęcia jakich McFly mógł zaoferować. Kiedy nie ma zleceń zajmuje się techniką – próbuje nadgonić te wszystkie lata powrotem od ulubionego zajęcia. Nie gardzi też wypełnianiem zleceń na własną rękę. Im dalej, tym lepiej. Właściwie - oby jak najdalej.

Ekwipunek: Strzelba M-23 Katana
Środek transportu: Brak
Dodatkowe informacje:
- Chociaż uwielbia latać, nie posiada własnego środka transportu. Uważa, że przywiązanie się do jednego egzemplarza może pozbawić pilota do wynajęcia wszechstronności.
- Uwielbia Monty Pythona i często go cytuje, chociaż jest świadoma, że niewielu ludzi wciąż kojarzy „Latający Cyrk”.
- Wśród jej nielicznych znajomych jedynie jej pracodawca wie, że jest biotyczką. W towarzystwie jada mniejsze porcje niż w domu, aby niczym się nie zdradzić.
- Nie ma zbyt dobrego zdania o Cerberusie, bo wie, że jej biologiczny ojciec chętnie ofiarowuje tej organizacji dotacje.
- Jej pancerz jest zamknięty na kod w jednej z szaf ale stara się nie rozstawać z bronią.
- Ma dużo mniejszych i większych blizn - głównie na ramionach. Część z nich pochodzi jeszcze z czasów kiedy biegała po warsztacie Bando Industries a inne mają swoją genezę w jej agresywnym zachowaniu i stoczonych przez nią bójkach.
ObrazekObrazek

Wróć do „Baza danych”