Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Oara'Kaliah nar Raa
Awatar użytkownika
Posty: 50
Rejestracja: 2 gru 2012, o 16:39
Miano: Oara'Kaliah nar Raa
Wiek: 20
Klasa: Strażnik
Rasa: Quarianin
Zawód: Technik/najemnik
Kredyty: 24.000

Oara'Kaliah nar Raa

6 gru 2012, o 21:18


Miano: Oara'Kaliah nar Raa
Wiek: 15.04.2167 (19 lat)
Rasa: Quarianka
Płeć: kobieta
Specjalizacja: Strażnik
Przynależność: Społeczność galaktyczna
Zawód: Jej podróżniczy styl życia nie pozwala na znalezienie stałego zajęcia, dlatego w dużej mierze zależy to od miejsca w którym przebywa. Była już najemnikiem, badaczem, technikiem pokładowym, a nawet pasażerem na gapę na pokładzie turiańskiego krążownika.

Aparycja: Jest dojrzałą i dość wysoką, jak na standardy tej rasy quarianką o zręcznej budowie ciała. Poza swoim wzrostem i nieco oryginalnym strojem nie wyróżnia się zbytnio spośród tłumu. Nie mówiąc już o samym byciu quarianinem, w końcu dość rzadko widuje się ich samotnie, prawda? Nosi czarny kombinezon, a jej twarz zakrywa maska barwy jasnego karminu, przykryta kapturem wykończonym złotawym zdobieniem, zza którego widoczne są lśniące na biało oczy. Jej głos jest donośny i silny oraz nieco zniekształcony przez hełm. Nigdy nie przykładała uwagi do swojego wyglądu, stawiając na praktyczność, dlatego rzadko kiedy jej kombinezon jest wolny od brudu. Czyści go jedynie w wyjątkowych sytuacjach, najczęściej wymagających otworzenia go. Nosi szerokie nogawki obciążone wypakowanymi po brzegi kieszeniami, przypiętymi do klamry przełożonej przez ramię. Nigdy nie miała miejsca, by upchnąć potrzebne rzeczy, więc czemu nie wciągnąć na siebie czegoś podobnego?

Osobowość: Oara bardzo szybko wpada w gniew i to jest zdecydowanie najbardziej charakterystyczna cecha jej osobowości. Wystarczy jedno niewłaściwe słowo, a twarz pod maską nabiera ognistych barw. Nie stara się kryć swoich emocji.
Nigdy nie zostaje nigdzie na dłużej, dlatego nie przywiązuje się do ludzi i miejsc. Nie jest sentymentalna i nigdy nie rozpamiętuje swoich przeżyć, wiedząc, że jeśli zechce, wróci do miejsca, które jej się spodobało. Żyje teraźniejszością, z sekundy na sekundę, nigdy nie planując przyszłości. Uwielbia podejmować się nowych wyzwań, ale często nie dostrzega różnicy między dobrem, a złem. Nienawidzi ograniczeń oraz ciasnych przestrzeni, dlatego też nie potrafiła żyć na Flotylli. Z tego samego powodu nie lubi swojego ciała i przymusu noszenia ochronnego kombinezonu. Gdyby miała wybór, wolałaby urodzić się, jako ludzka kobieta lub asari, ale nigdy nie powiedziałaby tego na głos. Jest prostolinijna i zawsze mówi, co myśli, nie przebierając przy tym w słowach. W dzieciństwie często karconą ją za niewyparzony język, na co odpowiadała buntem i jeszcze gorszym zachowaniem. Ma zwyczaj upierania się przy swoim do samego końca, a jednocześnie nie potrafi wybaczać, przez co zawsze miała problemy z nawiązywaniem przyjaźni. Pomimo temperamentu godnego najgorszego awanturnika, jest wartościowym członkiem drużyny, a po bliższym poznaniu okazuje się wyjątkowo sprawiedliwą i przyjazną duszą. Oczywiście, nawet dla przyjaciół znajdzie kilka kąśliwych uwag.

Historia: Urodziła się na Rai, jako córka Xar'Kaliah i Rhin'Kaaz vas Raa, pary naukowców. Jej ojciec zawsze był nieco chaotyczny, pracował nad cudownym lekiem, który uodporniłby quariański system immunologiczny na większość chorób i tym samym pozwolił na pozbycie się kombinezonów. Liczył na to bardziej niż na powrót do Ojczyzny, dlatego dla większości załogantów był po prostu dziwakiem. Los chciał, aby matka Oary zmarła kilka dni po porodzie w skutek zakażenia. Rhin zawsze była słabego zdrowia, udzielona jej pomoc nie dała rezultatów. Jej ojciec, który już wcześniej większość czasu spędzał nad próbówkami, po utracie partnerki zatracił się w pracy jeszcze bardziej. Oara nie miała autorytetu, kogoś na kim mogła się wzorować, dlatego spędzała całe dnie na wpatrywaniu się w pełen gwiazd kosmos lub spotykając z dziećmi, które nie spodobałyby się większości dorosłych. Wspólnie płatali figle, popełniali mnóstwo błędów oraz robili pełno głupich rzeczy, tak jak to dzieci mają w zwyczaju. Poza obojętnością ojca i nieobecnością matki, jej dzieciństwo minęło w miarę spokojnie, a wkrótce nadszedł dzień, w którym miała wyruszyć na swoją pielgrzymkę. Została odpowiednio wyposażona i bez żalu opuściła Flotyllę, wyruszając na podbój wszechświata. Wiele miejsc nie pasowało do jej wyobrażeń idyllicznego świata wolnego od ciasnoty i spojrzenia ludzi na twoim karku, ale takie życie ją pochłonęło. Pracowała, by podróżować, podróżowała by pracować, czerpała z życia pełnymi garściami, ale w końcu musiało wydarzyć się coś, co przecięłoby to pasmo szczęścia. W końcu życie lubi płatać figle.

Rok 2185, Zaświaty na Omedze.
Długonoga quarianka siedziała przy jednym ze stolików, wpatrując się w tancerki wyginające się w rytm muzyki na 'pierścieniu'. Nie miała przy sobie napitku, nie tylko z powodu braku funduszów, ale również z niechęci do tutejszych barmanów. Kto wie czego by jej tu dosypali do flaszki? Zresztą, nie było wina. Nie ma wina, nie ma zabawy. Lubiła ten hałas, muzykę, taniec i zabawę, ale dzisiejszego dnia wszystko wokół tylko działało jej na nerwy. Czekała na oprycha, który powinien być tu już pół godziny temu. Potrzebowała kasy, to był jedyny powód, dla którego jeszcze tu siedziała. W końcu się zjawił. Obleśny typ z obrzydliwą mordą, na dodatek w znoszonych łachmanach i kompletem blizn.
- Wypierdalaj stąd! - Wrzasnął i zatoczył się na nią, wykrzywiając zapijaczoną gębę.
W pierwszym odruchu miała ochotę przyłożyć mu prosto w ten jego wymalowany, turiański nos, ale w miarę szybko zrozumiała sytuację. Wstała bez słowa, głośno odsuwając krzesło od stołu. Gdy postąpiła krok naprzód, usłyszała jego szept. Głośna muzyka zagłuszała pojedyncze słowa.
- Drugie wejście od lewej, apartamenty. 03E0536T. Terminal na biurku przy jadalni, tyle danych ile się da. - Splunął na ziemię, prostując się. - Kredyty po robocie.
Po ostatnim słowie warknął głośno i pchnął ją w bok. Odskoczyła i szybkim krokiem ruszyła ku wyjściu. Na zewnątrz szybko wmieszała się w tłum, kierując się w stronę apartamentów. Jeśli będzie miała szczęście, nie zastanie nikogo w środku. Jeśli nie... Zobaczy się na miejscu. Tu było ciszej, ale kulący się w kątach nieszczęśnicy i wszechobecny brud skutecznie odstraszały przechodniów. Szybko skręciła w boczną uliczkę, byle dalej od jęków chorych i łasych na jej pieniądze. W tym momencie nie była bogatsza od nich. Dotarła do drugich drzwi po lewej i wpisała szereg znaków podanych jej wcześniej przez turianina. Odruchowo stanęła w cieniu i ruszyła do pierwszych drzwi, trzymając się przy ścianie i powoli wyciągając broń. Pomieszczenie do którego weszła, okazało się ciasną klitką, ograniczającą się do małego, okrągłego stołu, stojącego przy nim krzesła i zniszczonego biurka, ledwie trzymającego się na nogach. Wszystko wydało jej się tak niemożliwie staroświeckie, że zamarła. Meble były zbudowane z najprawdziwszego drewna, starego i obdrapanego. Poza tym, wokół było pusto, zza zaplamionego okna obserwowała ją obskurna panorama Omegi. Ruszyła w stronę biurka, chcąc czym prędzej zakończyć zlecenie. Włączyła terminal i rozpoczęła łamanie kodu. Miała w tym wprawę, a włamanie do osobistego komputera nie było wyzwaniem dla żadnego technika, dlatego szybko pobrała dane na omni-klucz i ruszyła do wyjścia. W międzyczasie zdążyła przeszukać półki i wydobyć z nich kilka kredytów, na przyszłość. Wszystko poszło bardzo łatwo, niemal dziwiła się, czemu turianin sam nie spróbował włamania, pusty dom i zero pułapek nie powinny być wyzwaniem nawet dla tak paskudnej jaszczurki, jak on... Zero pułapek? Zagrodził jej drogę, gdy wychodziła z mieszkania.
- Zapłata. - Warknęła głośno, przewidując co się zaraz stanie.
- Chodź, pokaż nam swoją śliczną buźkę. Na pewno znajdziesz trochę czasu...? - Słowa zawisły w powietrzu, a turianin wyciągnął w jej stronę łuskowatą łapę. Odtrąciła ją z obrzydzeniem, dotrzegając dwóch opryszków wyłaniających się zza jego pleców.
W jednym momencie rzuciła się w bok, próbując ogłuszyć ich za pomocą wiązki energii wysłanej z uruchomionego omni-klucza. Zadziałało tylko na chwilę, bo w następnej chwili rzucili się za nią w pościg. Szybko zniknęła w tłumie, gubiąc ich. Zanim się obejrzała, z innego kąta naskoczył na nią kroganin, przed chwilą przechodzący za jej plecami. Usłyszała strzał, a tłum przechodniów wybuchł podniesionymi głosami. Niektórzy przepychali się obok niej, chcąc jak najszybciej znaleźć bezpieczną kryjówkę, drudzy patrzyli z zaciekawieniem. Powoli traciła dech, a oprychów ze strzelbami widziała już w kilku zaułkach. Nie miała wiele czasu na zastanawianie się, jednak jednej myśli nie potrafiła się pozbyć. Czemu wszczęli pościg na taką skalę za kilkoma danymi i tyłkiem quarianki? Jeśli to było coś ważnego, czemu wysłali po nie nieznajomą osobę? Może po prostu chcieli się zabawić? Pozbyła się ich dopiero w dokach, po zerwaniu zawszonego płaszcza z leżącego na ziemi biedaka i narzuceniu go na siebie, a także ukryciem w jednej z taksówek. Wyciągnęła z kieszeni zdobyte kredyty i szybko przeniosła się do innej, pozornie bezpieczniejszej części stacji. Mogli ją śledzić, cały czas, a ona nie miała jak się stąd wynieść. Skulona w najciemniejszym z ciemnych zaułków, przejrzała zdobyte dane. Były tam głównie notatki dotyczące tutejszych band. Ktoś zastanawiał się nad działaniem Archanioła w tutejszych regionach i sprawą dotychczas wrogich sobie grup najemników, które zaczęły współpracować. Nic szczególnego, nic czego nie można było wymyślić samemu. Znalazła też coś więcej, prototyp myśliwca. Lekki, zwinny, wyposażony w system maskujący, ale o słabej sile ognia. Pod szkicem wypisano potrzebne przedmioty i dokładne instrukcje odnośnie jego budowy. Czy chodziło im o to, o jakiś jednoosobowy stateczek? Skoro była tak ważna, dlaczego do cholery wysłali ją? Może bali się zabezpieczeń, pułapek, alarmów? Dlatego wepchnęli ją prosto w paszczę diabła, licząc na to, że wina spadnie na nią? A może byli po prostu niesamowicie głupi? Nie myśląc o tym ani chwili więcej, ruszyła w stronę targu, przedstawiając swoją zdobycz pierwszemu lepszemu sprzedawcy.
- Ile za to dostanę? - Zagadnęła go, niespokojnie rozglądając się na boki.
- To? Zejdź mi z oczu, gówno pyjaków jest więcej warte. - Batarianin miał brzydki zwyczaj plucia na boki podczas mówienia. Za każdym razem przecierał ladę szmatą, która zdążyła już przyrosnąć mu do łapy, skarżąc się na przeciekające rury.
- Jeśli odpowiednio to wykorzystasz, zyskasz dziesięć razy więcej, a ja chcę tylko transportu.
- Ha! Prędzej Rada zjawi się tu, na Omedze, wynoś się! - Wykonał taki ruch, jakby odganiał od siebie natrętnego insekta.
Wtedy zza zaplecza wyszła pokurczona batarianka, mamrocząca coś pod nosem. Musieli być spokrewnieni, broda staruszki lśniła się od śliny wypływającej spomiędzy niedomkniętych, wąskich warg.
- Daj jej ten złom, co trzymamy w mieszkalnej. Słyszałam... - Siorbnęła głośno, unosząc głowę i wbijając dwie pary oczu w handlarza. - Słyszałam, że ci w maskach mogą zrobić coś z niczego. Zbuduje nam ten statek i zobaczymy czy rzeczywiście jest taki przydatny.
Mogła by przysiąc, że staruszka uśmiechnęła się chciwie. Batarianin wzruszył barkami i skinął głową, nie mówiąc nic więcej. Oby tylko nikt nie szukali jej akurat tutaj. Złom okazał się w rzeczywistości zdewastowanym, starym statkiem z nieaktywnym rdzeniem napędu. Para batarian przestała się nią interesować, gdy tylko opuściła sklep i zakwaterowała się w istnym składowisku śmieci, wśród części statków i... no, śmieci. Wątpiła, aby wszystkie wyrzucone tutaj części należały do kupca. Szczerze mówiąc, wyglądało to na najzwyklejsze śmietnisko, ulokowane blisko doków. Okolica była rzadko odwiedzana i przestronna. Dostrzegła swoją szansę. A jeśli jakimś cudem uda jej się zbudować ten statek? Tutaj nikt może tego nie zobaczyć, przekupi 'strażników' kredytami zdobytymi na sprzedaży tych... części, które być może tu znajdzie i wyleci, własnym myśliwcem. Była pełna nadziei i na chwilę obecną nie przejmowała się komplikacjami, jakie mogą z tego wyniknąć. Skupiła się na szkielecie maszyny, która tu leżała i zaczęła pracować.
Gdy po jakimś czasie odważyła się wejść na górę (czytaj, gdy zaczęła głodować), sprzedać nieco części za marne grosze w jakimś ciemnym zaułku i kupić za nie nieco prowiantu, mając nadzieję, że nie zatruje się tutejszym obrzydlistwem. Nie była na tyle głupia, aby wierzyć, że jej prace umkną uwadze tubylców, dlatego 'postawiła kolejkę' jednemu czy dwóm oprychom, którzy skutecznie odstraszali nielicznych ciekawskich, nie mając przy tym zbyt wiele do roboty. Można było się spodziewać, że zaczną się buntować, dlatego powoli zaczęła oddawać im wszystko, co miała przy sobie, byle jak najszybciej skończyć prace nad statkiem i opuścić to miejsce. Jej ostateczne dzieło nie było imponujące. Nieco rozklekotane, poskładane z niepasujących części. W przyszłości miała wymieniać je często i ulepszać raz za razem. Jej statek stał się jej życiem. Opuściła Omegę bez większych problemów, lżejsza o cały swój wcześniejszy dorobek. Mimo ulgi, nie rozumiała całej tej sytuacji, która zmusiła ją do czegoś tak niebezpiecznego, jak zbudowanie własnego, miniaturowego statku i wyruszenia nim w kosmos. Czemu turianin przerwał pościg? Czemu ścigał ją o kilka danych i model statku? Czy będzie chciał ją jeszcze dopaść? Nie dostrzegała logiki w całym tym planie i może... może wcale jej nie było? Pozostały jej przypuszczenia.

Ekwipunek: M-3 Predator
Środek transportu: Trouble N-64
Trouble to nietypowo szybki i zwinny myśliwiec o dość słabej sile ognia, ale mocnych tarczach. Wyposażony w system maskujący. .
Dodatkowe informacje:
- Uwielbia tłumy i hałaśliwe miejsca, dlatego często przesiaduje w barach
- Pomimo wieku, uwielbia alkohol wszelkiej maści, a najbardziej turiańskie wino.
- Nazwa jej myśliwca symbolizuje kłopoty, przez które przeszła, by go skonstruować.

Wykonane misje:
- szukanie rodziny Virri (MG - Rigel)
ObrazekObrazek
~ Cut off a wolf's head and it still has the power to bite.

Wróć do „Baza danych”