Informacje na temat rodziny, członków załogi czy też bliskich postaci, którzy mogą mieć wpływ na jej rozgrywkę, lub też biorą w niej czynny udział sterowani przez samego gracza lub Mistrza Gry.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Wraith

20 gru 2018, o 22:22


MIANO: John Adams
PSEUDONIM: Deuce
URODZONY: 28/11/2154r.
W: Norwich, Wielka Brytania
FUNKCJA: Pilot, zastępca dowódcy
RODZINA: Ojciec James, żołnierz Przymierza, zginął podczas wojny na Eden Prime. Matka
Jessica - dekoratorka wnętrz, zamieszkała w Norwich, w Anglii. Oprócz tego siostra,
dwadzieścia dwa lata, studentka medycyny.

BIO
Deuce to jeden z członków załogi statku SSV Neptun, choć jego znajomość z samą Hawkins sięga jeszcze dalej. Wbrew pozorom nigdy nie ciągnęło go do wojska i z trudem udało mu się przejść przez piekło akademii, ze względu głównie na swój niewyparzony język i niechęć, z jaką trzymał się ustalonych norm i zasad. Pomijając to wszystko, jego umiejętności opisano jednym słowem - mierne, w związku z czym oddelegowano go na statek SSV Wagram, na którym służyła jego przyszła szefowa, wtedy jeszcze jako oddział naziemny.
Przełom nastąpił dopiero po awansie Hawkins, jej zdobyciu statusu Widma i własnego statku, Neptuna. Wtedy to za jego sterami stanął sam Adams, choć z mieszanymi uczuciami. Co prawda pokładała w nim wiarę i wiedziała, że drzemie w nim coś więcej, niż zdołali z niego wyciągnąć oficerowie, lecz tak czy siak jego zachowanie wciąż sprawiało kłopoty. Mimo tego, iż wyciągnął ich z wielu opresji, między innymi na Vedze i udowodnił własną wartość, Hawkins, wciąż będąc w Przymierzu, miała przez niego często nie lada problemy. Sytuacja zmieniła się diametralnie po jej schwytaniu do aresztu na Cytadeli i spektakularnej ucieczce. Jako jeden ze znacznej części załogi nie ruszył się ani o krok ze statku, choć szanse na dalszą służbę na jego pokładzie były nikłe, więc kiedy na Neptuna wbiegła w panice sama Hawk, pięć minut później po fregacie nie było śladu w dokach stolicy.
Aktualnie charakter Hawk sprawia, że nie dość, iż nie ograniczają go praktycznie żadne zasady, to jeszcze jest przez nią napędzany. Wyrobiwszy sobie u niej spore zaufanie, już na Wraithcie, mianowała go własnym zastępcą, a przy tym jest jednym z najbliższych jej przyjaciół na statku. Słynie z tego, że, pomimo naturalnej więzi, jaka łączy go z maszyną, którą pilotuje, unikałby roboty jak ognia, siedząc tylko w barze na Omedze lub innym miejscu, gdzie można zalać się w trupa. Potrafi urządzać huczne imprezy, po których całą załogę skreślają kolejne kluby w zmyślnych lokacjach, przy tym udając niewiniątko.
Jego stosunki z załogą są dość bliskie, lecz do nowych lub nieznanych osób podchodzi z chłodnym dystansem, widocznie nie mając najmniejszej ochoty na rozmowę. Przez swoją podejrzliwość ciężko wyrobić sobie u niego sto procent zaufania, lecz wystarczy, by na stole pojawiła się butelka alkoholu, a wszystko odchodzi w niepamięć, wracając nad ranem razem z kacem. Niewiele myśli o przeszłości i nie jest skory do wspominek, także nie przywiązuje wielkiej wagi do tego, czy jego postępowanie jest prawidłowe, czy też nie. Jak sam twierdzi, reprezentuje postawę "miej wyjebane, a będzie ci dane".
Z pewnością ma w sobie coś z narcyza, nie lubiąc mówić o własnych wadach tylko skupiając się na wywyższaniu ponad tłum. Jedyną jego słabością, do której jest w stanie się przyznać bez większych oporów, jest ta do kobiet i alkoholu. Różni się on od typowych pilotów Przymierza, odbiegając od stereotypów - postawny, dobrze zbudowany w wypadku ataku jest w stanie ruszyć na przeciwnika z bronią lub obezwładnić go bez jej pomocy. Często też pcha się do walki sam, zapominając o tym, że potrzebny jest na statku, przez co trzeba hamować jego zapał.
Wzrost i waga: 183cm, 80kg
Skóra/karapaks: Biała
Oczy: Zielone
Włosy: Blond
Znaki szczególne: Nowoczesna proteza nogi pokryta syntetyczną skórą w odcinku kolanowym.

MIANO: Veronique Vinnet
PSEUDONIM: -
URODZONY: 15/06/2148r.
W: Londyn, Wielka Brytania
FUNKCJA: Pokładowy lekarz
RODZINA: Matka Elisabeth, właścicielka prywatnej kliniki w okręgu Zakera,
ojciec David, pracownik ambasad. Siostra Jasmine, lat trzydzieści trzy, pilot Przymierza.

BIO
Vinnet swoim charakterem idealnie wpasowuje się do Q - spokojna, niby dobra dusza, ale znacznie bardziej surowa. Przez całe życie wpajane jej były zasady, do których musiała się unormować, jako córka wpływowych ludzi żyjących w wielkiej, Ziemskiej aglomeracji. Zgodnie z ich wolą udała się na studia medyczne - w końcu nigdy nie sprawiała im kłopotów. To Jasmine była typem buntownika, który od początku robił na przekór, stąd dołączenie do wojska. Chcąc jednak wyrwać się spod skrzydeł matki, Veronique poniekąd poszła w ślady swojej młodszej siostry, obierając za specjalizację medycynę wojskową i, kiedy tylko nadarzyła się okazja, "uciekając" na statek. Takim sposobem trafiła na Neptuna, z niego, trzymając się wciąż Hawkins, na Wraitha.
Nie lubi wychodzić ze swojego gabinetu i jest jedyną osobą na statku, która stara się przywołać resztę do porządku, kiedy w jej opinii stanowczo przesadza. Konsekwentna i surowa, wzbudza respekt wśród członków załogi. Jakby nie patrzeć - jak jej coś nie przypasuje to można zacząć się bać, gdy trafisz ranny pod jej nóż po misji.
Wzrost i waga: 165cm, 52kg
Skóra/karapaks: Biała
Oczy: Brązowe
Włosy: Brązowe

MIANO: Anthony Rivero
PSEUDONIM: Q
URODZONY: 02/04/2146r.
W: San Juan, Portoryko
FUNKCJA: Bosman
RODZINA: Marie i Scott, rodzice, oboje ponieśli śmierć po wybuchu Skylliańskiego Blitzu.

BIO
Urodzony w Portoryko, znalazł się w jednej z pierwszych fal nowych kolonistów spływających do Elizjum po założeniu kolonii. Jak spora część załogi Wraitha, nigdy nie myślał o sobie jako postaci ofensywnej, skłonnej do podjęcia ryzyka czy wstąpienia do wojska. Jego sytuacja zmieniła się, gdy osiągnął wiek trzydziestu lat, a konflikt z batarianami zmusił go do ucieczki z Elizjum podczas Skylliańskiego Blitzu, w którym to stracił swoją najbliższą rodzinę. Dopiero wtedy, chcąc, nie chcąc, z braku innego wyjścia zaciągnął się do Przymierza i trafiał na kolejne statki, by zatrzymać się na dłużej na Neptunie. Co prawda wciąż nie można o nim powiedzieć, by był żołnierzem z krwi i kości, spełniając rolę zaopatrzeniowca lubił mawiać, że chociaż dzięki temu może pomóc w zapobieganiu sytuacjom jak ta, która zniszczyła mu młodość. Koniec końców, pod sam koniec służył na statku tylko i wyłącznie ze względu na załogę, z niechęcią patrząc na to, jak idealistyczne idee Przymierza zanikają. Chętnie powrócił razem z resztą załogi na Wraith'a.
Z charakteru "dobra dusza" - osoba, która zawsze troszczy się o wszystkich wokół, a o siebie najmniej. Zawsze we wspaniałym humorze, przeżywszy swoje lata często, śmiejąc się, mówi o reszcie "banda szczeniaków, którą trzeba wykarmić". Lubi prawić komplementy i choć wygląda na takiego, który z łatwością pójdzie na ustępstwo, potrafi nieźle dać w kość usiłując przekonać kogoś do własnego punktu widzenia, nie dając za wygraną. Uważa się za pokerowego mistrza - wystarczy dać mu talię kart do rąk, by zapomniał o bożym świecie.
Jeżeli chodzi o sprawę jego pseudonimu, to ani nikt nie wie, skąd się wziął, ani on nie
Wzrost i waga: 187cm, 84kg
Skóra/karapaks: Biała
Oczy: Czarne
Włosy: Czarne

MIANO: Red Stadtford
PSEUDONIM: Rudy
URODZONY: 15/06/2159r.
W: Omega
FUNKCJA: Specjalista ds. uzbrojenia (materiały wybuchowe)
RODZINA: Matka Cassandra, zginęła z rąk bandytów z jednej z ulicznych band
pseudozorganizowanych przestępców. Ojciec nieznany.

BIO
Dzieciństwo Reda nie było nigdy zbyt różowe, lecz on sam też nigdy się go nie wypierał ani opowiadając o nim na jego twarzy nie pojawiał się nagle smutny wyraz. Nie przywiązywał aż tak wielkiej wagi do przeszłości i dalej tak jest - co było to było, człowiek idzie do przodu. Rudy jest typem, który żyje chwilą, to trzeba mu przyznać. Urodził się i dzieciństwo spędził w obskurnych slumsach Omegi, wychowywany przez matkę aż do osiągnięcia wieku lat 16, kiedy to po prostu nie wróciła - później dowiedział się, jakie nieprzyjemności ją spotkały gdy zaczepiła ją uliczna zgraja. Jako dzieciak wyparł z pamięci to, co nieznani oprawcy z nią robili zanim pozwolili jej wreszcie położyć się na brudnej, zimnej ziemi i skonać. Nie obwinia się za jej śmierć - wie, że nie miał na to wpływu. Wpływ miał za to na życia każdego z członków tej bandy, którą niespełna dwa lata później wyśledził i, ogarnięty szałem, gdyż jeszcze nie zdążył pogodzić się ze śmiercią własnej matki (a spotkanie być może mężczyzny, który stał się jej oprawcą, tylko obudziło w nim wcześniej uśpionego demona), spowodował masakrę. Wszystko pamiętał urywkowo - jak w amoku, stopniowo, metodycznie przemierzał korytarze piwnicy robiącej za siedzibę nieznanej bandy. Jak krok po kroku, pomieszczenie za pomieszczeniem, czyścił całe podziemia z ludzi, nie zważając na to, czy wśród wyścielających podłogę korytarzy ciał znajdowali się ci bezpośrednio odpowiedzialni za śmierć jego matki. Ważne było, że zemsta została dokonana. Zyskał dzięki temu spokój - jego matka z dziesiątki innych ludzi. Brzmiało uczciwie.
Ze swoim charakterem cynicznego i przede wszystkim bezwzględnego łowcy głów, szybko trafił do interesu jakim był robiący na Omedze furorę handel żywym towarem. Nie siedział w tym na tyle, by samemu się tym zajmować, ale często, za odpowiednią "opłatą", miast likwidować wyznaczone cele, wrzucał je wprost w ramiona łowców niewolników, którzy sowicie wynagradzali mu takie posunięcia.
Nieraz ścigany był przez organy prawa, gdy udawało mu się zapuścić poza stację, lecz bardziej zagrażali mu żądni zemsty najemnicy - za przyjaciół, rodzinę, mężów czy żony, porwane lub zamordowane. Jako osoba bezduszna nie zastanawiał się nawet nad tym, czy odbiera komuś matkę czy ojca, mimo własnych przeżyć - ich los zwyczajnie go nie interesował.
Na Wraitha trafił zauważony przez jednego z członków załogi, z którym rywalizował wręcz o to, kto pierwszy sprzątnie cel, za który wyznaczono sporą nagrodę w ogłoszeniu skierowanym do najemników i łowców gry. Koniec końców, otrzymał propozycję dołączenia do załogi i stania się piratem - pokusa grabienia i zgarniania tysięcy kredytów oczywiście szybko podjęła decyzję za niego.
Pomimo bezdusznego, bestialskiego czasem wręcz przysposobienia i charakteru, a także często cynicznych odpowiedzi i braku szacunku do osób postronnych, w załodze szybko się odnalazł, widząc "samych swoich" jak i osób, do których zwyczajnie nie miał po co odnosić się jak do niższych od siebie. Stąd bez problemu i, mimo częstych, chamskich żartów, zachowuje się całkiem normalnie - jak kolejny, zwykły wręcz pirat, który wśród samych swoich czuje się najlepiej. Nawet zdołał przełknąć zwierzchnictwo kogoś innego, kobiety na dodatek, którą nauczył się traktować odpowiednio - może nie oficjalnie, "pani kapitan", ale z pewnością wie kiedy ma wykonywać rozkazy i robi je bez zmrużenia oka - choć często je komentuje, jeżeli są niezgodne z jego przekonaniami, co nawet zbyt często się nie pojawia.
Wzrost i waga: 190cm, 80kg
Skóra/karapaks: Biała
Oczy: Niebieskie
Włosy: Rude
Znaki szczególne: Stara, wąska blizna ciągnąca się przez policzek.

MIANO: Kirył Iwanowicz
PSEUDONIM: -
URODZONY: 17/11/2150r.
W: Sankt Petersburg, Rosja, Ziemia
FUNKCJA: Specjalista ds. uzbrojenia (obsługa amunicji/broni)
RODZINA: Siostra Natasza, lat 23, studentka antropologii. Zamieszkała w Petersburgu
wraz z matką Anną, rencistką, byłą nauczycielką historii.

BIO
Kirył to żołnierz z krwi i kości, pochodzący zresztą z rodziny, w której każdy następny, męski potomek kontynuował tradycję i dołączał do wojska w wieku pełnoletności. Tak zrobił jego dziadek, ojciec, tak zrobił też młody Iwanowicz, dołączając do wojsk Przymierza. Wojna była tym, co wypełniło większość jego wolnego czasu, stała się sposobem na życie, lecz, w przeciwieństwie do reszty swoich rówieśników, osiągając odpowiedni wiek nie czuł pokusy przed ustatkowaniem się, poszukaniu sobie kobiety, osiąściu na stałe gdzieś, gdziekolwiek - najlepiej znów w Leningradzie, gdyż miłość do ojczyzny i miasta, z którego pochodził - pięknego Pitera, sprawiała, że tęsknił za rodzinnymi stronami. I były to jedyne momenty, w których myślał o powrotach z misji właśnie tam. Wykorzystywaniu przepustek, które wcześniej szły w niepamięć. Tak czy siak, branki serca sobie nie znalazł, bo i nawet jej nie szukał - pozostał w wojsku wraz z ojcem, z którym miał jednak miej kontaktu niż z matką i siostrą, bo tamten, na swym szczeblu oficera, miał mniej czasu niż posiadał sam Kirył. Lecz rosjanin to rozumiał - wiedział, że tak trzeba, był do tego też przyzwyczajony. To ojciec zaszczepił w nim pasję i miłość do wojska, rodziny i ojczyzny. Walczył głównie za to.
Brał udział w krótkiej, ale jakże krwawej wojnie z batarianami, podczas której, w czasie Skylliańskiego Blitzu, stracił na polu walki ojca. Kirył ruszył z odsieczą, będąc w składzie żołnierzy przeprowadzających kontratak, obierając sobie za cel księżyc Torfan. Tuż po zakończeniu wojny, postanowił wrócić do rodzinnego Pitera by zapewnić matce wsparcie, a ojcu godny pochówek. Po jakimś czasie wrócił do wojska, lecz już nie ten sam - pomimo nieokazywania żalu czy bólu, uciekł do spożywania większych ilości alkoholu niż zwykle, kończąc na tym, że zamiast wody do manierki podczas misji wlewał wódkę i ani razu nie żałował, póki nie przyszło wylądować mu na Eden Prime, gdzie temperatura była nieznośnie wysoka, zwiększana przez pracujące miotacze ognia tuż obok. Niemal się później odwodnił w spartańskich warunkach, a osoby, które szybko chciały podać mu manierkę z wodą, zauważyły, że coś jest nie w porządku.
Za to dostała się mu wielka bura, lecz jeszcze z wojska nie wyleciał, choć miłość do sztuki wojny powoli zaczynała w nim zanikać. Przeszła następna wojna, którą wieńczyła Bitwa o Cytadelę - w niej również brał udział. Później jednak postanowił zrezygnować. Opuścił Przymierze, zaczynając karierę na Omedze, jako najemnik, by zarobić na tyle kredytów, by móc je jeszcze wysyłać matce i siostrze, które pozostały w Piterze. Później natrafił na Hawkins, którą spotkał nieraz za czasów, gdy była jeszcze w Przymierzu - początkowo jej nie poznał, dopiero po czasie rozpoznał w jej postaci znajomą kobietę. Niemniej, nowa sytuacja nawet przypadła mu do gustu, stąd znalazł się na pokładzie Wraitha.
Ma bardzo dobre kontakty z Q - ze swoim zamiłowaniem do alkoholu jak i przez łączenie się w bólu po stracie bliskich w tej samej wojnie, w Elizjum, podczas Skylliańskiego Blitzu, od samego początku dogadywali się najlepiej. Weteran dwóch wojen - z batarianami oraz z gethami, uczestnik Bitwy o Cytadelę. Wielki patriota i zatwardziały rosjanin - tak w dużym skrócie.
Wzrost i waga: 182cm, 79kg
Skóra/karapaks: Biała
Oczy: Brązowe
Włosy: Brązowe

MIANO: Ryana Telvos
PSEUDONIM: -
URODZONA: nieznane
W: Cyone, Kypladon, Mgławica Sileańska
FUNKCJA: Specjalista ds. uzbrojenia (działo akceleratora)
RODZINA: Starsza siostra Myrian, egzekutorka asari, porzuciła rodzinę zawierzając
swoje życie i służbę Kodeksowi. Ponoć jest bliska wejścia w wiek matki.

BIO
Telvos jest jednym z najbardziej enigmatycznych członków załogi Wraitha - na tyle, że nawet na temat jej wieku pozostają jej towarzyszom jedynie spekulacje. Urodzona i wychowana w kolonii Cyone, dorastała w ciężkich warunkach mając za swoje jedyne oparcie dużo starszą siostrę, Myrianę. Nigdy nie wspomina o swoich rodzicach, sugerując tym samym, że nie było ich w jej dzieciństwie, lub też grali w nim marginalną rolę. Myriana była jej oparciem i najbliższą osobą na całym świecie - póki nie zawierzyła swojego życia Kodeksowi. Telvos wciąż była młoda, być może zbyt młoda, by pozostać bez żadnej opieki, lecz nie lubi na ten temat rozmawiać. Stulecia, które minęły od tego czasu, upłynęły jej na próbach zdobycia uwagi siostry, która ją porzuciła. Z początku, Ryana zechciała pójść w jej ślady - lata morderczych treningów, oddanej służby wojskowej i wreszcie wejścia do elitarnych oddziałów uczyniły z niej komandoskę, kolejną perełkę Republik. Nie odnalazła w oddziałach ani spełnienia, ani uznania starszej Telvos i, podobnie jak wiele innych towarzyszek w tym czasie, Telvos wplątała się w kuszące wici Terminusa, chwytając różnych zleceń, odkrywając życie poza błyszczącymi Republikami Asari. Gdy stulecia odkładającej się w jej sercu goryczy zwyciężyły z małą dziewczyną w jej sercu, usilnie uczepionej wspomnień wspólnego życia z Cyone, uczucia względem siostry przysłoniła jej nienawiść. Wściekłość, którą z taką pieczołowitością pielęgnowała, napędzała jej hedonistyczny żywot, który zaczęła wieść na Omedze, skrycie licząc na to, że popełnianych przez nią zbrodni Myriana nie będzie w stanie ignorować - nawet, jeśli to jej pieprzony kodeks miałby nakazać jej ponowne nawiązanie kontaktu z siostrą. Efekt, który uzyskała, wprawił ją w irytację - gdy tylko dobierała sobie partnerów do pracy, bądź dołączała do mniejszych lub większych grup, jej siostra w przeciągu miesięcy niweczyła jej plany, eliminując bądź aresztując członków jej przedsięwzięcia. Pośród morza trupów, lub pustych kryjówek aresztowanych gangsterów, zawsze pozostawała Ryana - nietknięta, pozbawiona kontaktu ze swoją siostrą ale i możliwości wpłynięcia na własny los. Szybko zyskała renomę przeklętej, a na Omedze z coraz większym trudem odnajdywała sojuszników, jak i zwykłe zlecenia.
Hawkins nie znała pełnego obrazu sytuacji, gdy krótko po ucieczce z Cytadeli Neptun przeistaczał się we Wraitha, a kobieta usiłowała zebrać do kupy podstawową, nową załogę, która pozwoliłaby jej utrzymać łajbę w chodzie. Utalentowana komandoska asari, która ochoczo zarekomendowała swoją wiedzę z zakresu uzbrojenia i nie prosiła o wiele, poza kajutą, podstawowym wynagrodzeniem i sensem przynależności, wydawała się podejrzanie dobrym targiem, lecz Hawkins była zbyt zdesperowana, pozbawiona zaznajomionych w Terminusie sojuszników, by móc jej odmówić. Prawda wyszła na jaw w niedługim czasie, znacząc statek przeklętym symbolem egzekutorki. Wbrew protestom Nephietta i własnej logiki, Jeanette postanowiła nie wydalić Telvos z załogi, do której dołączyła. Tłumaczy to zyskiem, który przewyższa koszt oraz ryzyko, lecz ta sama cząstka w jej sercu, która nakazuje jej się buntować każdego dnia, dostrzega w Telvos coś więcej niż przeklętą, porzuconą kobietę.
Minęły lata odkąd Ryana weszła na pokład statku, który jako jedyny chciał ją przyjąć, a Myriana nigdy nie zawitała do ich drzwi. Od tamtego czasu uciekają przed jedną osobą więcej, niż wcześniej.
Wzrost i waga: 164cm, 52kg
Skóra/karapaks: niebieska, ciemna
Oczy: fioletowe
Znaki szczególne: Naturalnie jasne znaki na twarzy zostały wytatuowane na fioletowo.
Charakter: Nie stroni od rozrywek, z reguły w dobrym humorze, choć ostrożnie lawiruje wokół osobistych tematów. Jest osobą wysoce cierpliwą - niełatwo zajść jej za skórę, lecz jeśli komuś się to powiedzie, Telvos nie słynie z wybaczenia. Posiada bardzo zero-jedynkowe podejście do ludzi, których potrafi oceniać wyłącznie na podstawie swojej intuicji i nic nie jest w stanie przekonać ją do ocieplenia, bądź ochłodzenia swojej opinii. Nie lubi półśrodków - jeśli za coś się zabiera, wkłada w to pełnię swoich sił, lecz nie wykonuje rozkazów na ślepo. Zmuszenie jej do zrobienia czegoś, na co kobieta nie ma ochoty zrobić, graniczy z niemożliwością. Podobnie jak wiele asari wychowanych na Cyone, które do dziś naznaczone jest efektami Rebelii Krogańskich, Ryana nie przepada za kroganami. Nie dostrzega w nich inteligentnych rówieśników, a jedynie machiny wojenne o morderczych zapędach, które można wykorzystać, lecz na końcu należy wyrzucić.

MIANO: Tiberius Sykes
PSEUDONIM: Voodoo
URODZONY: 01.06.2153
W: Couloir City, Luna, Układ Słoneczny
FUNKCJA: Specjalista dronów Władca Roju.
Przegrałam zakład. - Saiya.
RODZINA: Rodzice, Caitlyn i Éliott Holland. Inżynierowie piastujący wysoko postawione, ciepłe
posady dyrektorskie w lokalnym rządzie Couloir City.
BIO
Tiberius Sykes otrzymał pięć szans od losu w przeciągu swojego życia. Każdą z nich widowiskowo spierdolił. Urodzony w pierwszym, okrytym kopułą mieście na Lunie wychowany był w takim luksusie, na który można sobie było pozwolić w tym punktowo terraformowanym otoczeniu. Jego rodzice włożyli wiele pieniędzy i wysiłku w rozwój Couloir, i to w nim postanowili założyć rodzinę. Tiberius, noszący w tym czasie inne nazwisko i imię, rósł jak na drożdżach, okazując się wysoce uzdolnionym dzieckiem - a także, niestety, swoich zdolności świadomym. Nie doceniał magii swojego małego zadupia i od najmłodszych lat marzył o przeniesieniu się na Ziemię i życiu uniwersyteckim. Rodzice błagali go, by dał szansę ich miejscowości, obiecując spełnienie jego wszelkich oczekiwać, lecz Sykes po prostu wiedział, że stać go było na znacznie więcej i po ukończeniu szkoły, wyniósł się tak, jak obiecywał. Siedem miesięcy później nastąpiło wielkie otwarcie Instytutu Technologii Couloir, który w przeciągu kilku lat miał okazać się najlepszą uczelnią niepubliczną w Układzie Słonecznym.
Plując sobie w brodę, Sykes zadowolił się swoją uczelnią, zadomawiając się w Edynburgu. Był ambitny, uczył się szybko i myślał nieszablonowo - oceny więc w większości miał mierne, odmawiając nauki tego, co uważał za niepotrzebne. Szedł pod prąd, nie zawsze szukając dziury w całym i nie poddając się indoktrynacji społeczeństwa, które usiłowało wcisnąć go w swoje ramy. Im dalej leciały lata, tym bardziej zakorzenił w sobie przeświadczenie, że w swojej dziedzinie nie znajdzie równego sobie. Gdy więc, wciąż się ucząc, pracował nad eksperymentalnym modelem drona o zwiększonym udźwigu, był w pełni przekonany, że jego wynalazek zrewolucjonizuje pół świata. Propozycję biznesową wykupu patentu do jego technologii i przekształcenia dronów w zwykłe urządzenia dostawcze na potrzeby dowozów regionalnych uznał za splunięcie na jej potencjał, oraz skrzętnie odrzucił. Dwa lata później ta sama firma, zainspirowana jego urządzeniami, wypuściła na rynek własne drony dostawcze o zwiększonym udźwigu i w przeciągu trzech miesięcy zarobiła na giełdzie ekwiwalent miliarda kredytów, a Sykes na zawsze przestał zamawiać jedzenie.
Na uczelni nie miał zbyt wielu osób, w których widziałby potencjał na bliższe relacje. Ana była inna. Uważała, że jego ekscentryczna natura jest całkiem urocza. Czasem przychodziła do jego warsztatu, uchylając okna by zmniejszyć panujący w nim zaduch. Siadała na parapecie, podwijając nogi pod siebie i czytała książkę, podczas gdy Tiberius uparcie pracował nad kolejnym wynalazkiem. Czasem przyglądał się jej sylwetce na tle małego okna, za którym panowała zieleń drzew. Nie do końca wiedział, o co jej chodzi - a przynajmniej to lubił mówić tym, którzy pytali go o to samo. Nie był ani ślepy, ani głupi, potrafił odczytywać sygnały, ale wiedząc, że kobieta była na wyciągnięcie ręki, na samą myśl o wykonaniu jakiegoś ruchu w jej stronę jego dłonie zaczynały się pocić, a umysł krążyć. Zastanawiał się, czy nie czeka na niego ktoś więcej, czy nie ma przed sobą kosmicznych przygód i gorących kochanek. Nie chciał się ustatkować, nie chciał trafić do gównianej roboty, w której zajeżdżałby się każdego dnia by utrzymać rodzinę. Więc gdy Ana spytała go któregoś wieczora wprost, czy chciałby odwiedzić jej rodziców, skoczyć na weekend nad jezioro, Sykes odparł, że ma lepsze rzeczy do roboty. Pół roku później, Ana wyjechała, wyznając, że nuży ją codzienność. Podczas swoich kosmicznych podróży poznała drugą połówkę i założyła rodzinę.
Sykes trafił do gównianej roboty w korpo, w której harował na własne utrzymanie. Jego inżynieryjne umiejętności były w cenie, lecz jego pomysłowość - w żadnym wypadku. To świadomość tego, jak rutynowe i żałosne będzie jego życie, doprowadziła go do krawędzi. Zaczęło się niewinnie - od zgrywania niektórych plików na własne dyski, by przestudiować je w domu. Wykorzystywania środków firmy do własnych projektów, nad którymi pracował wieczorami. Zerkanie w kontrakty rządowe, które były objęte najwyższą tajemnicą i zdecydowanie przewyższały jego rangę dostępu. Niewiele czasu minęło, nim mężczyzna stworzył swój własny interes, którego podwaliny skradł z miejsc, do których nie powinien mieć dostępu, po czym sprzedawał w Terminusie temu, kto dawał najwięcej. Obracając technologią, Tiberius zarabiał na własne eksperymenty i nawet on zaskoczony jest tym, jak długo udało mu się to ciągnąć, nim ktoś się zorientował. Pakując pośpiesznie swoje życie do waliz, upchał do niego jedną parę spodni, jedną koszulę, bieliznę na zmianę i czterdzieści pięcioterabajtowych dysków, które zapełnił wszystkim tym, co udało mu się wyciągnąć z projektów rządowych i prywatnych. Przed wylotem z Ziemi, który dla siebie zorganizował, podszedł do niego uprzejmy mężczyzna w jasnym garniturze, otoczony dwójką ochroniarzy. Zaoferował mu prawie milion kredytów za tylko jeden z dysków, który posiadał Sykes, nieświadom tego, że ten miał ich znacznie więcej. Dla Tiberiusa, cena ta wydawała się śmiesznie niska - nawet, jeśli sam nie wiedział, co znajdowało się w połowie tych urządzeń. Był pewien, że mężczyzna w garniturze próbuje go wychujać, poza tym nie podobał mu się ten garnitur. Wystarczyło przecież, że dostanie się do Terminusa i zarobi miliard kredytów na tym, co ukradł. Wyśmiał więc propozycję kupna i następnego dnia wsiadł do promu, ciesząc się z życia, do którego zmierzał. Gdy tylko postawił stopę w porcie Nos Astry, został zaatakowany i obezwładniony. Obudził się bez walizki i oszczędności, które zapobiegawczo upchał po kieszeniach.
Spłukany i nieskończenie wściekły na życie, wylądował na Korlusie. Otworzył w nim mały przybytek, w którym handlował głównie sprzętem, który zrobił bądź zmodyfikował. Ulepszał pancerze czy bronie, tworzył własne konstrukcje i harował na swoje utrzymanie ze swojej gównianej budki, która kosztowała go znacznie mniej, niż kosztowałaby na Nos Astrze. Najemnicza okolica zmusiła go do nauki radzenia sobie w życiu - oraz w bitwie. Jego styl daleki był do wojskowego i ułożonego, nauczył się walczyć brudno, niechlujnie, ale na swoje potrzeby skutecznie. Nie był doszczętnie głupi - część projektów skradzionych z wojska nadal mu towarzyszyła, ale były to tylko technologie, nad którymi marzyło mu się pracować, lecz nie miał środków, by to zrobić. Część z nich, małą, sprzedał, gdy desperacko potrzebował kredytów, część nadal trzymał na swoim koncie, modląc się o dzień, w którym zarobi na tyle, by móc się nimi zająć. Jak gwiazdka z nieba spadła któregoś poranka dziwna kobieta, akurat gdy otwierał swoją budkę i szykował się na kolejny dzień oczekiwania na choćby jednego klienta. Gdy wysłuchał jej opowieści, dowiedział się, że przerabia swoją fregatę i potrzebuje podzespołów. Dowiedział się również, że za chuja nie znała się na technologii, która jej się marzyła. Zaoferowała mu współpracę, ale Tiberius był inteligentny. Wiedział, że choć miała oszczędności, nie miała stałego źródła dochodu i najbardziej lukratywną kwoką była w tej chwili i teraz, a nie zamierzał przecież inwestować swojego czasu w coś, co było niepewne. Podbił więc ceny rzeczy, które sobie zażyczyła, pięciokrotnie a za ten sprzęt, którego chciała, a który nawet nie istniał, zażyczył sobie dodatkową opłatę. Obłowiony o dziesiątki tysięcy kredytów, obiecał jej termin dostawy w następnym tygodniu i, mniej więcej dwa dni po tym, zamykał już swój przybytek, gotów na życie, które czekało go gdy tylko wydostanie się z tej gównianej, toksycznej planety.
A wtedy pojawiła się w nocy w środku jego mieszkania, z bronią przytroczoną do pleców, zmierzwionymi włosami i szałem w oczach. Doprawdy, nigdy nie widział tak pierdolniętej kobiety. Wpadła do jego pokoju gdy spał w łóżku w samych gaciach, drąc się w niebiosa. Wyrwała mu broń z ręki gdy tylko po nią sięgnął, ale zamiast jej użyć, jak normalny człowiek, to wyciągnęła z pasa wielki nóż. Potnę cię jak pieprzoną kozę, wycharczała mu w twarz, pochylając się nad jego łóżkiem. Kóz się chyba nie kroi, odpowiedział mamrocząc pod nosem. Bo po co?
Hawkins domagała się wynagrodzenia jej pieniędzy, które zdążył już przepić lub przegrać, oraz swojego zmarnowanego czasu. Długie godziny głowił się, co mógłby jej zaoferować i dopiero gdy widział, że traci cierpliwość (a raczej jej resztki), wydobył z odmętów swojego omni-klucza schematy dronów, które ukradł przed laty. Pewnie teraz robią już nowsze, ale jest solidna podstawa, nie? Jeanette sceptycznie podchodziła do jego propozycji. Wątpiła, by Sykes był w stanie je zbudować, na co, nawet w obliczu śmierci, inżynier obruszył się gwałtownie, a jego urażona duma wzięła górę. Choć narzekał każdego dnia, który spędził przenosząc swój dobytek na jej przeklętą fregatę, jakaś jego cząstka cieszyła się z tego, że wreszcie będzie miał środki na budowę tego, co marzyło mu się od lat.

Od tego czasu, miesięcy udoskonalania i powiększania Roju, ani przez myśl nie przeszło mu, by przestać. Wrósł w piracką rodzinę, a ona zaakceptowała jego ekscentryczną osobowość.
Wzrost i waga: 189cm, 98kg
Skóra/karapaks: jasna
Oczy: niebieskie
Znaki szczególne: Kilka blizn po wypadkach przy pracy.
Charakter: Na co dzień wyluzowany, choć nieco obojętny względem otoczenia i tego, co się dzieje. Może uchodzić za mruka jednocześnie z wysublimowanym poczuciem humoru, niekiedy czarnego. Lubi narzekać na wszystko i wszystkich, choć w głębi serca zżył się z załogą i statkiem, przy którym często pomaga. Twierdzi, że próba oszukania Hawkins jest jego piątą, zmarnowaną szansą życiową, ale po alkoholu, który wzbudza w nim uczuciowość, wyznaje wszystkim naokoło, że to najlepsze, co go spotkało. Niejednokrotnie ma ekscentryczne, dosłowne odpowiedzi, nie rozumiejąc metafor czy powiedzonek. Często nie rozumie niektórych potencjalnie obraźliwych uwag, które dla niego nie są obraźliwe i traktuje je jako fakty, które lubi korygować w sposób beznamiętny. Dali mu ksywkę, bo ma imię jak pies. - Tiberius to nie jest imię dla psa. Jest za długie. Uwielbia opowiadać o swojej pracy niemal tak bardzo, jak uwielbia opowiadać o sobie i głównie w tego typu sytuacjach ożywia się nie do poznania. Poproszony o pomoc zwykle odmawia, po czym w przeciągu pół godziny, klnąc jak szewc, zabiera się do roboty i wręcza proszącemu się jej efekt nie informując go nawet o tym, że zaczął pracę. Uwielbia wódkę i karty, do których nie ma szczęścia i zwykle przegrywa. Niewiele osób potrafi go przepić, więc niewielu załogantów doświadcza jego emocjonalnego upicia i samemu pamięta to następnego dnia.
ObrazekObrazekObrazek Obrazek
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Karty NPC”