llium to opływający w bogactwa ośrodek należący do asari. Pomimo charakteru wytwarzanych towarów (głównie broń i środki farmaceutyczne), Illium słynie z przepychu, luksusu i bezpieczeństwa, co czyni z niego najpopularniejszy ośrodek turystyczny.
LOKALIZACJA: [Mgławica Półksiężyc > Tasale]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Clarke & T'reev

10 cze 2015, o 14:15

Obrazek Położona na południe od Nos Astry fabryka założona przez asari Silmae T'reev, zajmująca się produkcją prywatnych statków, głównie tych mniejszych, do użytku codziennego - promów i niewielkich fregat. Odkąd kilkanaście lat temu część udziałów wykupił Noah Clarke, firma zyskała rozgłos dzięki skupieniu się na luksusowych jednostkach i indywidualnych zamówieniach bogatych klientów. W tym momencie statki z logiem C&T należą do najbardziej rozpoznawalnych w prywatnym sektorze, głównie dzięki charakterystycznej złotej linii biegnącej wzdłuż podwozia w każdym modelu.

Oczywiście, firma ma też ciemniejsze strony, za które odpowiedzialny jest nowy współwłaściciel. Starsza, podziemna część kompleksu, uznana oficjalnie za przeznaczoną do zasypania i nienadającą się do użytku, została przekształcona w nielegalne labolatorium, zajmujące się produkcją leków i lekkich narkotyków. Pozostaje zastanawiać się co panu Clarke przynosi większy zysk - choć od zawsze mówi się, że ludzie uczciwi nigdy wysoko nie zajdą.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Clarke & T'reev

10 cze 2015, o 15:34

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Główną część, tę najciekawszą dla gości odwiedzających fabrykę po raz pierwszy, stanowiła część wystawowa, którą można było też traktować jako salon sprzedaży - ale większość po prostu przechodziła przez wielką, jasno oświetloną halę, by obejrzeć gotowe modele i dopiero wtedy z własnymi uwagami skierować się do biura. Ogromne pomieszczenie, utrzymane w kolorach ciemnego drewna i matowych metali, uderzało nietypową konstrukcją. Efektownie falista podłoga, na której wzniesieniach ustawione były lśniące jednostki, musiała być wymysłem asari. Zresztą, jeśli wierzyć mediom, wyglądało to niezmiennie od prawie stu lat, Clarke po przejęciu połowy udziałów zmodyfikował jedynie kolorystykę.
Nad statkami, pod sufitem zawieszony był długi most ze szklaną podłogą i drewnianą poręczą i to na niego został wprowadzony po wejściu Rodriguez. Nieświadomy jego lęków Noah z dumą kroczył do przodu, przekonany, że po takiej prezentacji Diego już na sto procent zdecyduje się na zakup, zupełnie niezależnie od interesu, jaki miał do niego naprawdę.
- Jenny jest pewnie w fabryce, zachciało się jej statku, więc nadzoruje produkcję, żeby wszystko zrobili tak, jak sobie zażyczyła - wzruszył ramionami. - Możemy do niej zajść, jeśli chcesz, chociaż tu zaraz jest winda do laboratoriów - zerknął na zegarek. - Ale zanim pojawi się twój chemik, to chyba mamy trochę czasu. Spójrz w dół - odwrócił się i uśmiechnął do Rodrigueza. - Y-474. Dopiero w prototypowej fazie produkcji. Za jakiś miesiąc wypuścimy pierwszą serię i wiesz jak jest, pierwszy może być twój.
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Clarke & T'reev

19 cze 2015, o 14:57

Coś większego niż prom… Diego nie odpowiedział, jakoś nie wyobrażał sobie chociażby myśliwca ze swoim nazwiskiem już nie wspominając nawet o fregacie. Owszem bywał zadufanym w sobie snobem rozrzucającym kredyty na prawo i lewo, ale statki to nie było coś, co go jakoś szczególnie kręciło. Chyba, że chodziło o biznes i, jak to wspomniał Noah, przykrywkę. Wtedy w porządku, mógł mieć linię desygnowaną C&T Rodriguez gdzieś z tyłu obok numeru modelu, to nawet mogło wyglądać całkiem ładnie. Postanowił jednak przemyśleć to później, kiedy już dowie się, o co tak naprawdę chodzi i skąd to zamieszanie wokół Blue Eyed Jenny.
Oczywiście, że nie ufał obcemu chemikowi. To przecież było naturalne, Diego znał się na sporej ilość środków działających w ten czy inny sposób na organizm, ale jeśli chodziło w wszelkie niuanse chemiczne zdecydowanie miał od tego ludzi. No i wolał się tego trzymać, przynajmniej wiedział, że dostanie informacje rzetelne bez próby sprzedania mu czegoś, co mogło okazać się niewypałem. Był ostrożny, po prostu.
Podobnie zresztą było w przypadku krogan. Diego też po wydarzeniach na Koshu wolał nie ryzykować już w żaden sposób, zwłaszcza, że wtedy poczuł się zbyt swobodnie pozwalając sobie na rezygnację z ochrony. Od tej pory postanowił nie robić już tego samego błędu. Może wcześniej zadziałało przyzwyczajenie jeszcze z czasów, kiedy spotykał się z Iris, bo wtedy przecież ochrona była podwójna. Jeśli nie potrójna i był pewny swego bezpieczeństwa, a teraz… Teraz musiał się z powrotem zdać na tych dwóch tłuków robiących wrażenie. Cóż, przynajmniej tyle.
Rodriguez nie nalegał na podróż własnym transportem skoro Clarke tak ochoczo zapraszał go na przelot nowym, świeżym promem. Nie odmawiał sobie takich małych przyjemności, a kto wie, może się przekona do tego, aby zmienić Kodiaka na coś bardziej… limitowanego. Milczał przez dalszą część podróży odpowiadając jedynie półsłówkami i przyglądając się uważnie mężczyźnie naprzeciwko, wciąż nie mogąc zrozumieć, dlaczego zależało mu tak na współpracy z biznesmenem, ale zapewne wszystkiego dowie się na miejscu.
Po wejściu do środka omiótł spojrzeniem wnętrze budynku i poprawił guzik przy rękawie marynarki. Kiwając głową z uznaniem, ale bardziej z przyzwyczajenia i uprzejmości niż faktycznego okazywania podobnego uczucia. Mimo wszystko ruszył za Noahem wkładając ręce do kieszeni i stukając równomiernie butami, przynajmniej do czasu aż nie stanęli przed szklanym mostem. Rodriguez zawahał się przez moment. Tylko nie daj niczego po sobie poznać. Gdyby Clarke odwrócił się teraz do niego, Diego odpowiedziałby uprzejmym uśmiechem łapiąc się barierki i przesuwając po niej ręką z każdym kolejnym krokiem aż wreszcie dotarł na drugą stronę. Ja pierdolę, co oni mają z tą manią wielkości i wysokości.
- Z miłą chęcią poznam bliżej twoją córkę – gdyby mógł zapewne zaśmiałby się teraz na głos, bo tylko on wiedział, co tak naprawdę znaczą te słowa. Nieświadomy niczego ojciec córki mógłby nie być do końca zadowolony z przemyśleń Brazylijczyka. Ale zaraz potem mina Rodriguezowi zrzedła. To było jedyne, czego chciał uniknąć w tym momencie, patrzenia w dół. Tak bardzo chciał teraz patrzeć gdziekolwiek tylko nie w dół, ale Clarke jak na złość musiał się pochwalić prototypem promu. Diego uśmiechnął się zaciskając zęby tak, że aż poczuł ból w okolicach żuchwy. Ale spojrzał w dół, krótko i przelotnie, a jego ręka zacisnęła się mocniej na barierce. – Ładny. Chętnie przyjrzę się z bliska.
Tylko zejdźmy już z tego pieprzonego mostu.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Clarke & T'reev

23 cze 2015, o 09:50

Noah uśmiechnął się szeroko, słysząc pochwałę. Ciężko było stwierdzić, czy faktycznie fascynuje się produkowanymi przez siebie pojazdami, czy zwyczajnie lubi ładne rzeczy, a priorytetem jest laboratorium w starej części kompleksu. Tak czy inaczej, każda uprzejmość Rodrigueza w jakiś sposób świadczyła o tym, że jest zainteresowany współpracą, więc Clarke'owi do szczęścia nie było trzeba nic więcej.
- Z bliska? Nie ma sprawy, to akurat przejdziemy przez hangar gdzie Jenny tworzy to swoje arcydzieło lotnictwa, potem pokażę ci prototyp jeszcze w fazie produkcyjnej, a na dół zjedziemy drugą windą.
Most był zdecydowanie zbyt długi, a gospodarzowi się nie spieszyło. Zresztą dla kogoś, kogo nie przerażały wysokości, architektura głównej hali naprawdę mogła być efektowna. Dla Rodrigueza była jedynie męcząca, ale Noah jakby kompletnie tego nie zauważał.
Zeszli w końcu z mostu i przez duże, przeszklone drzwi poprowadził ich do szerokiego korytarza. Miał wiele odnóg i wejść do pomieszczeń biurowych, ale jego główna część prowadziła głębiej w kompleks i - jak można się było spodziewać - do części produkcyjnej.
W końcu dotarli do grubej śluzy, zabezpieczonej kodem, który Clarke wpisał, nie kłopocząc się jakimś zasłanianiem i ukrywaniem, więc jeśli Diego chciał, mógł sześciocyfrowy szyfr zapamiętać. Nie to, żeby miał się mu do czegoś w przyszłości przydać. Razem z dwójką krogan mężczyźni przekroczyli próg, by znaleźć się na szerokiej platformie z widokiem na część fabryki. Dźwięk pracujących maszyn był dość głośny, co utrudniało swobodną rozmowę, dlatego też Noah skinął tylko na biznesmena ręką i ruszył w dół, po dużej rampie po ich lewej stronie. Niebawem ukazało im się przeszklone pomieszczenie, w którym z daleka było widać kobiecą sylwetkę.
- Jest i Jenny, tak jak mówiłem - zawołał Clarke przez ramię. Potem otworzył drzwi, tym razem bez kodu i gdy te zamknęły się za nimi, wszystko ucichło. - Cześć słońce, jak ci idzie?
- Cicho, nie przeszkadzaj teraz - mruknęła dziewczyna, nie odwracając się od długiego panelu. Jej dłonie błądziły po nim, szybko wprowadzając jakieś dane i wydawała się tym absolutnie pochłonięta. I zdecydowanie nie wyglądała na dwanaście lat, bo zarówno jej sylwetka, jak i głos, były już całkiem kobiece. Była młoda, owszem, ale nie aż tak, jak Diego się spodziewał. Bez problemu mogła się już pojawiać na bankietach, tylko może nie zwrócił na nią dotąd szczególnej uwagi. Ale biorąc pod uwagę, że niektórzy - patrz Whitacre - zabierali na takie wydarzenia sześcioletnie dzieci, można było spodziewać się wszystkiego.
- No dobra, już. Co ta... - obróciła się w miejscu i na widok Rodrigueza znieruchomiała, by zostać tak na dłuższą chwilę, z szeroko otwartymi piwnymi oczami i rozchylonymi ustami. Na oko mogła mieć siedemnaście, osiemnaście lat. Delikatne rysy twarzy podkreślały długie, miękko opadające włosy o nieokreślonym kolorze. Wyprostowała się i wygładziła bluzkę na brzuchu, uśmiechając się wreszcie. - Dzień dobry, panie Rodriguez - wykonała coś dziwnego między ukłonem a dygnięciem, jakby nie była pewna, czy może podać rękę, czy raczej powinna zrobić krok wstecz. Nic dziwnego, że Diego jej nie pamiętał. Nawet jeśli się spotkali, to dziewczyna raczej starała się pozostać niezauważona.
- Diego chciał cię poznać osobiście - poinformował ją ojciec, co sprawiło, że na jej twarzy wykwitł lekki rumieniec.
- Och... dziękuję, to znaczy... to miło - splotła ręce za plecami, zerkając w dół, jakby nagle doszła do wniosku, że jej strój nie jest odpowiedni na to spotkanie. Przestąpiła z nogi na nogę. - Ja tu w sumie tylko pracuję sobie nad jedną rzeczą - skinęła głową w stronę widocznego przez szybę statku. - Także, hm... nic ciekawego w sumie, a co pana tu sprowadza?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Clarke & T'reev

10 lip 2015, o 18:58

Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Clarke & T'reev

4 sie 2015, o 09:54

Odetchnął z prawdziwą ulgą, kiedy tylko pod jego stopami przestało wszystko się kołysać. Przynajmniej ręce, które teraz trzymał w kieszeni przestawały się trząść, jako jedyna oznaka tego, że Diego wyraża jakieś zdenerwowanie. Twarz, jak zawsze z dwuznacznie uniesionym kącikiem ust mogła kojarzyć się z miną typowego cwaniaka. Rodriguez o to nie dbał, ale to była jego wizytówka. To i drogie garnitury.
Już z przyzwyczajenia przesunął spojrzeniem po sylwetce kobiety stojącej teraz tyłem do nich i uniósł brew. Nie wtrącał się do krótkiej wymiany zdań, która przeprowadzili ojciec z córką, ale przysłuchiwał się tylko. Lubił, kiedy był gościem niespodziewanym, albo chociaż oczekiwanym z dobrym wejściem. Na to dzisiejsze nie mógł narzekać, więc gdy tylko Jenny odwróciła się w jego stronę uśmiechnął się w odpowiedzi na jej reakcję. Faktycznie była młoda, ale nie aż tak jak Diego się spodziewał. Przez myśl przeszła mu jedna z absurdalnych myśli, ale równie szybko jak się pojawiła tak szybko zniknęła.
- Interesy. Proszę sobie nie przeszkadzać – powiedział przy okazji wyciągając rękę w stronę Jenny, chociaż ta wyraźnie nie była pewna co ma zrobić, więc Brazylijczyk postanowił przejąć inicjatywę. Nieśmiała. To również odnotował w pamięci robiąc parę kroków w jej stronę i zrównując się z kobietą. Stanął przodem do panelu, przy którym Jenny pracowała jeszcze chwilę temu i przyjrzał się przyciskom. Było ich mnóstwo i kompletnie nic nie mówiły Rodriguezowi, aż chciał nacisnąć jeden i sprawdzić, co się stanie. Powstrzymał się jednak od tego i tylko uśmiechnął do siebie odwracając głowę w kierunku córki Noaha. – Nad czym pani pracuje?
Pytał z czystej ciekawości, co prawda nigdy jakoś specjalnie nie interesował się motoryzacją, ale lubił wszystko, co nowe, drogie, błyszczące i robiące wrażenie. Sądził, że w tym przypadku będzie całkiem podobnie, więc pozwolił sobie na wysłuchanie historii dotyczącej tego „cuda” nad którym pracowała Jenny.
- Miałeś rację – zwrócił się wreszcie do Clarkiego. – Może będę chciał coś z moim nazwiskiem na limitowanych edycjach. I masz bardzo… zdolną córkę.
Kładąc nacisk na przedostatnie słowo mrugnął do Jenny i ruszył w stronę jej ojca. W końcu przyszedł tutaj w bardzo konkretnym celu i bynajmniej nie były to towarzyskie rozmówki na temat nowinek lotnictwa Ilium.
- Prowadź – rozłożył ręce gotów na dalszą część wycieczki. Może to faktycznie nie będzie bardzo zmarnowany czas.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Clarke & T'reev

7 sie 2015, o 16:46

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Jenny prawie przestała oddychać, gdy Diego uścisnął jej rękę, a kiedy wykazał zainteresowanie tym, czym się zajmowała, doskoczyła od razu do paneli i zaczęła szybko zamykać otwarte na wyświetlaczach okna i holograficzne schematy, jakby zawstydzona była tym, że biznesmen może zajrzeć w niedokończone i niedopracowane jeszcze do końca wizje.
- Nie pani, jestem Jenny - zarumieniła się wyraźnie, po czym opuściła głowę, chowając twarz za zasłoną włosów. - Naprawdę to pana interesuje...? No to...
Nacisnęła jeden z przycisków, które tak bardzo kusiły Rodrigueza i nad projektorem holograficznym pojawiły się kontury statku, na pierwszy rzut oka niewielkiej korwety do cywilnego użytku. Dziewczyna poruszyła dłonią i projekcja zaczęła obracać się w poziomie, prezentując statek z każdej strony. Był ładny. Smukły i elegancki.
- To będzie moje - skomentowała krótko, ale z wyraźnie słyszalną dumą w głosie. - Chciałam mieć jeden z tych, które produkujemy tak zwyczajnie, bo planuję za jakiś czas wylecieć z Illium, a transporty publiczne są nieopłacalne... ale skoro tata pozwolił... - wzruszyła ramionami i wycofała się nieco. - To w większości mój projekt. Kończę go już właściwie, przechodzi ostatnie testy... ale to tylko statek, na pewno macie ważniejsze rzeczy do załatwienia niż... no, ja. Bardzo miło było pana poznać osobiście - kiedy się uśmiechała, w jej policzkach pojawiały się dołki. Splotła dłonie za plecami, prostując się. - Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
Trudno było jednoznacznie stwierdzić, czy Clarke celowo użył uroku osobistego swojej córki do przeciągnięcia Diega na swoją stronę, czy nie jest świadomy tego, jakie plany biznesmen ma wobec dziewczyny. Ale uśmiechał się całkowicie niewinnie i emanował takim samym optymizmem, jak na początku. Przez długą chwilę nie odzywał się, trudno zresztą rozmawiało się w huku maszyn, ale gdy przeszli szeroką rampą prowadzącą obok ściany do długiego korytarza, a za nimi zamknęła się śluza, spojrzał na zegarek.
- Twój chemik powinien być za jakieś piętnaście minut. Chciałbyś jeszcze przejść do hangarów, obejrzeć Y-474, czy wolisz prosto do laboratorium, a potem ewentualnie tu wrócić? Możesz porozmawiać z testującymi specyfik. Jest tu kilka dobrowolnie przyjmujących go osób. Odkąd ustabilizowaliśmy działanie, trudno sobie odmówić. Życie staje się prostsze - Noah opuścił rękę. - To jak?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Clarke & T'reev

9 sie 2015, o 09:55

Nie spodziewał się, że kiedykolwiek coś przyciągnie jego uwagę bardziej niż szeroko pojęte interesy. Tak więc kiedy Diego zorientował się, że faktycznie z zainteresowaniem słucha tego, co mówi Jenny trochę go to przeraziło. Mimo wszystko pokerowa wyraz nie schodził z twarzy Rodrigueza. Grzecznie pożegnał się z dziewczyną i ruszył za Noahem. Dorzucił jeszcze coś wyrażając chęć ponownego spotkania.
Piętnaście minut brzmiało dobrze, a sam Brazylijczyk w zasadzie już przypomniał sobie po co zjawił się u Clarkego. Może to faktycznie nie będą źle zainwestowane kredyty. Diego coraz bardziej przekonywał się do ekscentrycznego mężczyzny, który swego czasu zawracał mu intensywnie głowę. Nie wiedział czy to ze względu na rzeczowe podejście do sprawy czy też rzeczywiście przez urok osobisty jego córki. Tego nie mógł wykluczyć, w końcu jego reputacja nie raz go wyprzedzała. Chociaż teraz przez chwilę zaczął się zastanawiać, co z Noaha byłby za ojciec gdyby posunął się do takich kroków. Ale to nie była sprawa Rodrigueza więc było mu to obojętne w sumie.
- Chętnie bym porozmawiał z tymi ludźmi w końcu interesują nas efekty – odpowiedział wkładając ręce do kieszeni spodni. Nie widział dłużej sensu w zwiedzaniu całego kompleksu, skoro w sumie mieli skupić się nad czymś konkretnym. Zaczął powoli podejrzewać, że Clarke specjalnie odwraca uwagę od Blue Eyed Jenny czymś innym. Chociaż z drugiej strony to mogła być zwykła uprzejmość. Ciężko było Rodriguezowi rozgryźć mężczyznę. Sam fakt, że Sowietov miał jeszcze tylko chwilę było idealną okazją do obserwacji tak zwanych obiektów doświadczalnych zanim przejdą do samych, głębokich i rzeczowych konkretów.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Clarke & T'reev

20 sie 2015, o 17:11

Clarke skinął głową i poprowadził Diega dalej, wciąż tym samym korytarzem, który zdawał się prowadzić w dół. W końcu dotarli do dużej, towarowej windy, którą mężczyzna otworzył kolejnym sześciocyfrowym kodem, by od razu wejść do środka. Nie grała w niej spokojna, relaksacyjna muzyka, nie było w niej luster. Wyglądało na to, że klimat luksusu został już za nimi, pozostawiając ich teraz na pastwę nudnej użytkowości. Noah wcisnął przycisk, który sprawił że winda zatrzasnęła się i powoli zaczęła zwozić ich na najniższe piętro, gdy czytnik linii papilarnych na panelu potwierdził tożsamość mężczyzny i zaświecił się uspokajającą zielenią.
Po kilku minutach ciszy winda wreszcie otworzyła się z powrotem, ukazując im szeroki, biały korytarz. Jasne światło dochodziło z półprzezroczystych ścian i poza drzwiami do różnych pomieszczeń nie znajdowało się tam absolutnie nic. Totalna, sucha sterylność, wyczuwalna nawet w powietrzu, chłodniejszym nieco i mniej wilgotnym. Jedynie zadowolona mina Clarke'a nie zmieniła się ani trochę.
- Laboratoria są na końcu segmentu. Tutaj mamy biura, dalej pomieszczenia kliniczne - odezwał się. - Ale pójdziemy do głównej sali. Tam powinien ktoś się plątać, rzadko kiedy siedzą u siebie. Po Jenny relacje międzyludzkie stają się trzy razy łatwiejsze, szkoda z tego nie skorzystać. Twojego chemika ktoś tu przyprowadzi, przekazałem dyspozycje.
Poprowadził Rodrigueza jaskrawym korytarzem w prawo na pierwszym rozwidleniu i wkrótce usłyszeli głosy, jak się okazało docierające z otwartego pomieszczenia kilka metrów dalej. Tak samo biały jak korytarz pokój umeblowany był dość wygodnie - szerokie, okrągłe fotele, huśtawki podwieszone pod sufit, kilka stołów i automaty z jedzeniem i napojami. Typowe pomieszczenie wypoczynkowe dla zmęczonych naukowców... i, najwyraźniej, miejscem gdzie mogli obserwować dobrowolnych testerów nowego narkotyku. Kilka osób ubranych inaczej, niż w biały laboratoryjny kombinezon, od razu rzucało się w oczy. Na widok Clarke'a jeden z młodych mężczyzn uśmiechnął się i wstał od stołu, przy którym grał w jakąś holograficzną grę, chyba sam ze sobą.
- Wadim, jak się dziś czujesz? - Noah nie widział potrzeby przedstawiania Diega królikowi doświadczalnemu, więc tego nie zrobił. Pozwolił biznesmenowi obserwować.
- Tak jak od dwóch tygodni - odparł chłopak z trochę nieobecnym uśmiechem. Nie wyróżniał się niczym niezwykłym, ale po bliższej obserwacji Rodriguez mógł zauważyć wspomniane wcześniej przebarwienie powiek, widoczne z brzegu, tuż przy rzęsach i w kącikach oczu. Poza tym nie było widać żadnych niezgodności z tym, co mówił Noah. Chłopak wyglądał na całkowicie wyzutego z emocji, nie tylko negatywnych, ale wszystkich. Ale z drugiej strony trudno było wymagać, by był tu jakoś nadzwyczajnie szczęśliwy.
- Jeśli chcesz o coś spytać, to nie krępuj się - zachęcił Diega Clarke, podczas gdy sam odwrócił się do jednego z mężczyzn w laboratoryjnych kombinezonach i zaczął z nim cichą rozmowę.
W tym momencie na korytarzu rozległy się głośne kroki. Ale nie te, których mogli się spodziewać - nie ciężkie buty rosyjskiego chemika, ale jasny stukot kobiecych obcasów. I w chwili, gdy ich właścicielka przekroczyła próg, uśmiech na twarzy Noaha zniknął. W ułamek sekundy. Mężczyzna wyraźnie zbladł i nerwowo doskoczył do kobiety.
- Nie możesz tu być - syknął do niej, co ta skwitowała jedynie chłodnym spojrzeniem, wyminęła go i podeszła do podajnika z wodą, by wcisnąć odpowiedni przycisk i czekać na butelkę.
Była bardzo wysoka i szczupła, wręcz chuda. Ścięte na krótko włosy dodawały rysom jej twarzy ostrości. Miała na sobie lejącą się, czarną sukienkę na ramiączkach. Nie uraczyła Rodrigueza nawet jednym spojrzeniem, tak samo jak nikogo w pokoju. A jednak Clarke miotał się, nie wiedząc co ze sobą zrobić... i co zrobić z nią.
- Co, myślałeś że o tym wszystkim nie wiem? Wszyscy mogą, to mogę i ja - odparła niskim, suchym głosem, wyjmując butelkę z automatu.
Potem podeszła do jednego z pracowników laboratorium i wyciągnęła rozprostowaną dłoń, wpatrując się w niego wyczekująco. Mężczyzna znieruchomiał, nie wiedząc, czy wygonić ją tak, jak zrobił to jego pracodawca, czy dać jej to, na co czeka.
- Proszę cię...
- Nie, Noah.
Kobieta w zniecierpliwieniu sięgnęła w końcu do kieszeni naukowca i wyciągnęła z niej fiolkę, by zanim ktokolwiek zdążył zaprotestować wsypać sobie z niej do ust kilka tabletek o dziwnym kształcie. Dopiero gdy popiła je wodą, odwróciła się i przeszła kilka kroków, opadając wreszcie z westchnieniem na jeden z foteli.
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Clarke & T'reev

8 wrz 2015, o 09:21

Diego szedł w milczeniu jedynie w głowie analizując zarówno to co miał do powiedzenia Noah, jak i otaczające go ściany korytarzy, przez które był prowadzony. Dopiero ten jaskrawy kolor sprawił, że Rodriguez skrzywił się w niesmaku, jakoś tak zawsze takie kolory kojarzyły mu się ze zwykłym psychiatrykiem. Być może był to nawet zabieg celowy, zwłaszcza, że chwilę później sam Brazylijczyk miał okazję przekonać się o tym, że faktycznie przebywali tutaj wspomniani przez Clarkiego ochotnicy. Klimatu całemu miejscu dodawały wszędzie migające mu laboratoryjne kitle, na co sam Diego miał ochotę się roześmiać.
Jeśli ktokolwiek znał Rodrigueza doskonale wiedział o tym, że interesuje go przede wszystkim zysk. Miał gdzieś efekty, jakie wywołują narkotyki, miał gdzieś, co robią po nich ludzie i miał gdzieś co się z nimi dzieje. Był nastawiony czysto na zysk, dlatego rozważnie dobierał współpracowników i dlatego od podobnych wizyt miał swojego chemika, który wiedział czym grozi ewentualna niesubordynacja. Tym razem, tym jednym, jedynym razem, zdecydował się wybrać na rekonesans sam i póki co tylko tego żałował. Niesmak wywołany widokiem tych, którzy mieli testować Blue Eyed Jenny był pierwszym, co pojawiło się u Rodrigueza po krótkiej obserwacji Wadima. Przyjrzał się tylko uważnie przebarwionym powiekom i przekręcił lekko głowę mrużąc oczy.
- Jak często bierzesz? – zapytał w końcu wsuwając ręce do kieszeni spodni. Musiał mieć zadowalającą częstotliwość zażywania, jeśli w ogóle myślał o zainwestowaniu w pomysł Noaha. I pewnie po uzyskaniu odpowiedzi kontynuowałby dalej rozmowę chcąc wyciągnąć jak najwięcej korzystnych dla siebie informacji, gdyby nie nagłe poruszenie gdzieś przy drzwiach. Diego tylko uniósł brwi, ale na jego twarzy nie odmalowało się poza tym żadne inne uczucie, ot, zwykła ciekawość. Za to mina samego Clarkiego mówiła znacznie więcej, chociaż póki co Rodriguez nie miał pojęcia, o co chodzi. Za to całe przedstawienie które właśnie w tej chwili się rozegrało stało się nagle o wiele ciekawsze niż rozmowa z jednym z ochotników. Rodriguez spojrzał na kobietę, po czym zrobił kilka kroków w stronę mężczyzny, który go tutaj zaprosił.
- Przedstawisz nas? – zapytał a na jego twarzy pojawił się znów ten sam, przyklejony tam wiecznie półuśmiech.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Clarke & T'reev

26 wrz 2015, o 17:05

Trudno było się spodziewać po Rodriguezie innej reakcji niż niesmaku, biorąc pod uwagę że sam do biorących nie należał. Dla niego to był tylko biznes jak każdy inny, nie potrzebował wnikać tak głęboko w jego struktury. A to nigdy nie było piękne. Skutki żadnego narkotyku nie były piękne - przynajmniej dla obserwatorów. Bo wspomniany Wadim wyglądał na całkiem zadowolonego. W odpowiedzi na pytanie Diega wzruszył ramionami.
- Trzy tygodnie - odparł, ale nie dodał nic więcej, bo o nic więcej nie został zapytany. Przesunął spojrzeniem po sylwetce biznesmena i uśmiechnął się do niego. - Ładny garnitur. Pewnie drogi.
Refleksja jak refleksja, być może starał się kontynuować rozmowę z grzeczności, ale coś innego przyciągnęło uwagę Rodrigueza. Mężczyzna nie poczuł się dotknięty, ani nie próbował za nim iść, po prostu odwrócił się w swoją stronę i wrócił do gry. Czasem jeszcze zerkał na wydarzenia rozgrywające się obok, ale szybko konsola przyciągnęła całą jego uwagę.
Clarke żachnął się i machnął ręką. Dopiero kiedy przypomniało mu się po co tu Diega sprowadził, wyjęczał coś, co brzmiało jak bogowie, dlaczego akurat dzisiaj i odwrócił się do swojego gościa, by uspokajająco poklepać go po ramieniu.
- Przepraszam cię za to zamieszanie - zerknął w stronę kobiety. - Jej tu nie powinno być, cholera, myślałem że nie wie o laboratoriach. Jest moją... to jest... powiedzmy że opiekunką Jenny, rozumiesz, ja nie mam czasu zajmować się córką, sam zresztą z jakiegoś powodu nie masz dzieci, prawda?
Noah był wyraźnie roztrzęsiony. Nie wyglądało to tak, jak sobie zaplanował. Nie wiedział czy powinien patrzeć na Rodrigueza, czy na kobietę, która wparowała do pomieszczenia i tak łatwo dostała to, czego chciała. W końcu zdecydował się na to pierwsze, złapał biznesmena za łokieć i pociągnął go w stronę wyjścia z pokoju, gdzie pojawił się właśnie wyczekiwany Sowietjov. Przyprowadzony przez kogoś od Clarke'a wysoki Rosjanin skinął głową na powitanie i przeczesał spojrzeniem pomieszczenie.
- Przepraszam, że musiał pan na mnie czekać - odezwał się cicho. - Nie spodziewa...
Zamilkł i zamarł, szeroko otwierając z przerażeniem oczy.
I gdy Rodriguez się odwrócił, by sprawdzić co tak przeraziło chemika, pierwszym, co zobaczył, była krew. Spływająca z rozciętego przedramienia cienką strugą, skapująca na białą podłogę. Krople zaczynały powoli tworzyć kałużę, która przyciągała wzrok wszystkich tu obecnych. Ale nikt nie był w stanie ruszyć się z miejsca, zafascynowany niecodziennym widokiem.
Kobieta, która wpadła tu chwilę wcześniej, przełożyła staromodną żyletkę do drugiej dłoni i płynnym ruchem pociągnęła wzdłuż drugiego swojego przedramienia, otwierając taką samą ranę, która szybko wypełniła się krwią. Oparła głowę o zagłówek fotela i zamknęła oczy.
- Dobranoc, słodki książę - powiedziała cicho, chyba tylko do siebie, uśmiechając się.
Dopiero na te słowa Clarke odwrócił się. I zbladł. Puścił łokieć Diega, by rzucić się do umierającej. Ściągnął z siebie marynarkę i mimo słabych protestów kobiety, przycisnął ją do jednej z jej rąk.
- Ktoś mi pomoże, do jasnej cholery?!
W jego głosie brzmiała rozpacz i wściekłość. W pomieszczeniu zapanował chaos.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Clarke & T'reev

6 paź 2015, o 21:40

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Illium”