llium to opływający w bogactwa ośrodek należący do asari. Pomimo charakteru wytwarzanych towarów (głównie broń i środki farmaceutyczne), Illium słynie z przepychu, luksusu i bezpieczeństwa, co czyni z niego najpopularniejszy ośrodek turystyczny.
LOKALIZACJA: [Mgławica Półksiężyc > Tasale]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Lyesia] Dzielnica N'am

5 mar 2016, o 21:49

Obrazek Mieszcząca się na obrzeżach dzielnica N'am leży w sąsiedztwie sektora fabrycznego i osiedli mieszkaniowych, przeznaczonych dla niższej klasy mieszkańców miasta i robotników. Zdecydowanie mniej przyjazny dla przybywających z różnych zakątków świata turystów jest również mniej dla nich atrakcyjny - na obrzeżach miasta przeludnienie zaczyna być problemem a zatłoczone uliczki N'am idealnie to obrazują.
Budynki są tutaj niższe i gęściej upakowane co sprawia, że pomiędzy nimi nie znajduje się wiele kanałów powietrznych i większość ruchu ponad ziemią odbywa się daleko w górze. Nie sposób znaleźć tutaj również przestrzeni niewypełnionej reklamami - każde wejście do klubu, sklepu czy restauracji okraszone jest neonami rozświetlającymi mrok w najciemniejsze, Lyesiańskie noce. Pojawiają się jeszcze spory kawał drogi przed samym wejściem, by zachęcić podróżujących do obrania odpowiedniej drogi.
Poziom życia w N'am nie jest niski, lecz nie należy też do wysokich. Drogie i ekskluzywne kluby, zakłady czy techniki praktycznie tutaj nie występują gdyż nie znalazłyby klienteli.
Jedną z pierwszych rzeczy, jakie dostrzegają podróżni trafiając do N'am od innej strony niż sektor fabryczny to rozległy smog - dym często wędruje ulicami ponad głowami mieszkańców co, dla osób z zewnątrz, może być dość szokującym doznaniem. Ówczesne metropolie, w szczególności założone przez asari, nie mają w zwyczaju zatruwać środowiska w taki sposób - powodem zanieczyszczenia ponad N'am jest niemal brak zaostrzeń i nakazów dla przedsiębiorców, którzy, skuszeni ogromem możliwości, zakładają tutaj swoje fabryki i hurtownie kilkukrotnie tańsze w utrzymaniu. Kwestia ta wielokrotnie była poruszana w urzędach gubernator Lyesii lecz jak na razie bez skutku.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

5 mar 2016, o 22:03

Wyświetl wiadomość pozafabularną Przed rozstaniem w korytarzu, Vasir przegrała na jego omni-klucz kopię własnych uprawnień. Oczywiście, nie dawało mu to permanentnie możliwości Widma - wciąż w razie potrzeby pokazywał jej identyfikację i poświadczenie, że działa z jej ramienia. Mogło to powodować problemy ale jego szanse na względnie bezproblemowe dotarcie i działanie w klinice zdecydowanie wzrosły.
Jego pożegnanie asari skwitowała śmiechem - co prawda nie czuć w nim było wielkiego rozbawienia, bardziej naturalną reakcję, która nieco rozluźniła sytuację. Szybko zniknęła w tłumie a jemu pozostało wpatrywanie się w pulpit taksówki, która sama wiozła go na miejsce. Albo w okna.
Widok istotnie był piękny. Rozświetlana padającymi promieniami słońca, widziana z góry metropolia z pewnością zostałaby doceniona w lepszej chwili niż obecna. Piętrzące się w górę wieżowce wydawały się nie być poukładane w losowy sposób, jak w wielu innych miastach, ale współgrać ze sobą, tworząc przyjemną dla oka całość.
Prom nagle skręcił, zmieniając jego pole widzenia. Teraz dostrzegał niższe budynki, utoczone w kupie na obrzeżach miasta. Majestat centrum skutecznie odwracał uwagę od obrzeży.
Do dzielnicy N'am dotarł w niespełna dziesięć minut. Według lokalizacji przesłanej mu przez Etsy, klinika znajdowała się na tej samej ulicy, przy której wylądował prom.
Pierwsze wrażenie porucznika nie mogło być zbyt dobre - w N'am było gorąco. Duszno. Nie wiał przyjemny wiatr jak w górze czy w centrum miasta, w którym kanały powietrzne nie były zablokowane przez betonowe masy.
Ulica, na której wylądował, pełna była ludzi, lecz miał to być widok, który na długo się nie zmieni w tym miejscu. Na ścianach budynków wyświetlane były nowe wiadomości, przez moment pojawiła się nawet krzycząca coś w panice reporterka na tle jakiegoś nieznanego Viyo budynku, lecz szybko została wyłączona by nie wywoływać zamieszania własnym nieprofesjonalizmem.
Drzwi do kliniki rozświetlał wesoły neon przedstawiający komiksowo narysowane, dwa łańcuchy DNA - lewo i prawoskrętne. Dorysowane miały małe oczy i zachęcały do wejścia każdego, kto nie uważał tego za halucynację wywołaną narkotykami i był w potrzebie.
Panel był zablokowany i nikt przed nim nie stał. Prawdopodobnie gdyby Viyo przyszedł chwilę wcześniej, dostrzegłby rozgrywającą się tuż obok bójkę, którą zażegnać usiłowali funkcjonariusze, gdy nagle bijący się postanowili przenieść swój konflikt gdzie indziej. Zebrany tłum nie zdążył się jeszcze rozpierzchnąć, więc nikt nie zwracał na niego uwagi.
Na razie nie dostrzegł żadnego, leżącego na ziemi turianina. W ogóle nie widział żadnych - same asari, sporadycznie ludzie czy salarianie. Kilku elcorów, ale żadnego z jego pobratymców w pobliżu.
Upoważnienie Vasir wystarczyło do otworzenia mu drzwi. Stanął w ciemnym, wilgotnym pomieszczeniu - wejście się zasunęło, odcinając jedyne źródło światła i zmuszając go do rozświetlenia sobie drogi latarką.
Poczekalnia kliniki była pusta. Wymarła. Stos papierów leżał koło wyłączonego komputera recepcji, a w jej końcu widniały trzy pary drzwi - do gabinetu lekarza, gabinetu zabiegowego oraz toalet. Jedno z krzeseł było przewrócone.
Włącznik światła dostrzegł w połowie drogi do toalet - błysk jarzeniówek sprawił, że wnętrze zaczęło wyglądać bardziej jak szpital.
Wcale nie przyjemniej.
Drzwi do gabinetu lekarza były zamknięte - tym razem zapieczętowane przez policję. W toaletach nie znalazłby niczego ciekawego, jeśli pragnął szukać.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

5 mar 2016, o 23:23

Wyświetl wiadomość pozafabularną Patrząc za okna promu, na błyszczące miasto rozpościerające się pod nim jeszcze okazalej niż wcześniej, nie mógł nie myśleć o tym co się tam dzieje naprawdę. O jego pobratymcach, umierających w mieszkaniach i ludziach awanturujących się na ulicach, protestujących przeciwko kwarantannie i próbujących się dostać do portu kosmicznego. O zarazie, niewidzialnej i zabójczej, której śladem podążali, próbując zatrzymać bezimienną uciekinierkę.
O tym co zastanie po wylądowaniu.
Gdy taksówka odbiła w stronę obrzeży, Vex oderwał wzrok od okna i ponownie uruchomił omni-klucz. Przypomniało mu się, że posiadali jeszcze jedno źródło, z którego zapomniał skorzystać - o ile w ogóle będzie miał taką możliwość. Lindsay Forest, z którą wymienił się kontaktami przed rozstaniem na Cytadeli. Czy dziewczyna miała jednak dostęp do swojego komunikatora? Czy nie została objęta ochronnym aresztem przez komandoski asari i inne służby Rady? Po raz pierwszy poczuł brak Vasir, z którą mógłby się podzielić swoją myślą, a nie upłynęło jeszcze nawet dziesięć minut.
Tym razem był sam.
No, nie do końca.
- Etsy, skopiuj z nagrania jedną klatkę na której widać wyraźnie twarz kobiety i prześlij ją zaszyfrowanym kanałem do Lindsay Forest. Masz kontakt na moim omni - odezwał się, wyłączając narzędzie. Zerknął na panel, który pokazywał, że właśnie dolatywał do N'am; jak na zawołanie, prom zaczął obniżać swój lot, wlatując w opary smogu. - I dodaj dopisek: "Znasz ją? V.".
Pojazd zatrząsł się przy lądowaniu, a potem boczne skrzydło otworzyło się z sykiem. Porucznik wyszedł na zewnątrz, z napięciem rozglądając się po ulicy pełnej ludzi. Ciała nie leżały na bruku, ale ciężka atmosfera, dym i blask neonów sprawiał, że miał wrażenie jakby trafił do zupełnie innego świata. Obrzeża nie były podobne do błyszczącego centrum Lyesii.
Wyminął grupę ponuro wyglądających ludzi, kierując się w stronę kliniki. Przez kilka kroków śledził wydarzenia na jednym z wielkich telebimów, które niebezpiecznie zaczynały wyglądać na wybuch nowego zagrożenia. Panika była ostatnią rzeczą, której ta dzielnica potrzebowała. Kolejny tłum przeszedł bokiem, ale turianin już nie zwracał na to uwagi, zatrzymując się przy panelu interesującego go budynku. Uprawnienia Vasir szybko załatwiły sprawę, wpuszczając go do środka, a potem zasuwając za nim drzwi i pozostawiając go w ciemnościach.
Klinika była wymarła.
Włączył latarkę przy omni-kluczu, omiatając przewrócone krzesło i opustoszałą recepcję. Blask lampy odkrywał coraz to nowe fragmenty otoczenia, gdy przesuwał nim po ścianach, aż odnalazł włącznik światła, który z ociąganiem nacisnął. Światło jarzeniówek nadało temu miejscu jeszcze bardziej przygnębiającej atmosfery, ale teraz przynajmniej coś widział. I wykorzystał to, by sprawdzić czy w korytarzu znajduje się jakiś monitoring.
Zbliżył się do drzwi gabinetu, rzucając pobieżnie okiem na policyjne pieczęcie. Zabezpieczenie z powodu nagłej śmierci i podejrzenia zarazy, czy jakiegoś innego? Uniósł omni-klucz, oświetlając ciemnym światłem panel i wprowadzając ponownie uprawnienia Vasir, a jeżeli nie pomogły, rozpoczynając własną deszyfrację. Stawka była zbyt wielka, by przejmować się łamaniem prawa, chociaż w tamtej chwili nawet nie przeszło mu to przez głowę.
Kiedy zabezpieczenia ustąpiły, nacisnął delikatnie panel, pozwalając rozsunąć się drzwiom na boki. Interesował go komputer lekarza, a także pliki, które mógł zawierać, ale nie mógł się powstrzymać od myśli, że właśnie wchodzi do miejsca gdzie zaraza bezpośrednio zebrała swoje żniwo.
Z jakiegoś powodu za maską pancerza wcale nie czuł się bezpieczniej.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 00:16

Wyświetl wiadomość pozafabularną Etsy przyjęła jego wiadomość, potwierdzając wysłanie wiadomości krótko i lakonicznie.
- Przesłałam wiadomość panie Viyo.
Mimo wszystko, jej głos wewnątrz hełmu, choć syntetyczny i wydobywający się z komunikatora, zadziałał pokrzepiająco. Efekt był tymczasowy ale to wciąż sporo jak na sztuczną inteligencję.
Oczami wyobraźni spoglądał na klinikę w czasach otwarcia. Za ladą siedziała recepcjonistka - prawdopodobnie kobieta, może asari, których wokół było pełno. W poczekalni siedziało kilka osób, może nawet dzieci bawiące się przy małym terminalu do gier, skrytym przy wejściu do gabinetu lekarza, który dostrzegł dopiero przechodząc obok. Wszystko to minęło wraz z normalnością w N'am od czasów wykrycia wirusa.
Uprawnienia Vasir bez problemu poradziły sobie z zapieczętowanymi drzwiami. Nic jednak nie mogło przygotować go na to, co znalazł w środku.
W gabinecie nie działały światła. Półmrok rozświetlały rozsunięte przesłony na oknach, wpuszczając do środka błękitną poświatę promującą picie wody z dyspozytorów ufundowanych przez jakąś organizację. Hełm filtrował składniki chemiczne ale nie zdołał zabić zapachu. Jego źródło znajdowało się na drugim końcu prostokątnego pomieszczenia, za biurkiem i znajdującym się na nim terminalu. W kącie, zwinięte w kulkę pomiędzy koszem na śmieci a szafą, leżało martwe, turiańskie ciało.
Profesor miał swoje lata, lecz wirus dodał mu ich kolejne dwadzieścia. Jego niemal zwiędła twarz zastygła w wyrazie ulgi związanej z odejściem tego świata. Jego brudny od krwi i ekskrementów kitel poprzecinany był odłamkami szkła ze zniszczonej lampy. Chory w ostatnich chwilach swojego życia objął się rękoma, izolując od reszty świata.
Akceptując swój los.
Gabinet wyglądał na przeszukany, lecz może to lekarz, przerażony wizją nieuchronnej śmierci, rozrzucił wszędzie śmieci, papiery bądź resztki jedzenia. Widać było, że spędził w tym miejscu ostatnie kilka dób przed śmiercią.
Na pytanie dlaczego został pozostawiony tutaj, za zamkniętymi drzwiami, Viyo szybko odnalazł nieprzyjemną notkę, pozostawioną przez funkcjonariuszkę.
  • Wykryliśmy to samo co oddział Rivery. Nie mamy już oddziałów od zagrożeń biologicznych w N'am. Ten i kilku innych muszą poczekać, nie możemy ryzykować wyciągnięcia go na zewnątrz w celach transportu bez prawidłowego zabezpieczenia terenu.
Notka podpisana była nazwiskiem Fante i identyfikatorem w służbach porządkowych w oddziale działającym w dzielnicy N'am.
Komputer profesora nie był zabezpieczony. Na wyświetlaczu pokazywała się ostatnia, niezapisana notatka, którą zapisał w katalogu oznaczonym jako jego dziennik. Dostęp do reszty wpisów był zablokowany. Już nie mogę. Ten wirus dostosowuje się do wszystkiego, co robię. Jedyna metoda leczenia to pomoc doraźna. Kończą mi się zapasy. Wyżera ze mnie żelazo szybciej niż rdza. Mam wrażenie, że rośnie. Jak pasożyt.
Nawet, jeśli po prostu się pomnaża i nie mam prawa tego czuć.
Serce mi szwankuje. Zaczęła się arytmia. Mam nadzieję, że umrę od zawału, a nie we własnych odchodach. Chciałbym móc odejść godniej, ale nigdy nie miałem odwagi.
Ten cholerny turianin. To nie było warte tych pieniędzy.
Nic z tego nie było warte.
Ostatnio odzyskałem pełną świadomość po sześciu godzinach. Nie wiem, czy będe miał jeszcze moment.
Chwalić autokorektę, nie wypowiedziałbym tego, co piszę, na głos.
To ostatni wpis.
Kocham cię, Nini.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 01:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną Blask światła neonowej reklamy był wystarczający, by dostrzegł ciało zwinięte w kącie. Lodowe pazury znowu zacisnęły się na jego sercu, gdy tak stał w drzwiach, oświetlony od tyłu przez jarzeniówki z korytarza, nie potrafiąc zrobić kroku do środka. Kolejne ciało turianina, kolejna ofiara. Coś w poskręcanej pozycji mężczyzny przypominało zwłoki martwych turian w klatkach w piramidzie, sprawiając, że tamte sceny znów stanęły mu przed oczami. Koszmar, który zabrał ze sobą.
Z ociąganiem sięgnął do ściany, szukając włącznika, ale ten tylko kliknął głucho, zmuszając go do ponowne włączenia latarki. Przejechał snopem światła po ścianach i meblach, dopiero na końcu zmuszając się, by skierować go na ciało lekarza i otaczającą je krew oraz ekskrementy. Sądził, że go zabrali. Nie spodziewał się znaleźć tu ciała.
Czy wirus pozostawał aktywny po śmierci zarażonego? Czy właśnie patrzył na legowisko zarazy, która zabiła profesora nim zdołał rozwiązać jej zagadkę?
Z nogami jak z drewna poruszył się z miejsca, podchodząc do komputera. Gdy siadał w fotelu lekarza, ten zatrzeszczał cicho; ot, wspomnienie swojego ostatniego użytkownika, który nigdy więcej nie zasiądzie już przy biurku, nie wystawi recepty, nie uleczy chorego krewniaka. W ciszy włączył urządzenie, a potem odczytał notatkę wyświetloną na monitorze.
Pożegnanie.
Ostatnie słowa doktora nim opuścił ten padół, poddając się wyniszczeniu wirusa.
Vex oparł twarz na dłoni, przez pewien czas tkwiąc w tej pozycji. Ciężar, który dźwigał po spotkaniu swoich rodaków w podziemiach piramidy, zwiększył się o kolejne kilka ton, a szpon wyrwał kolejną pustkę w jego sercu. Ostatnie zdanie, które wieńczyło notatkę, sprawiło, że jakaś następna jego część odeszła bezpowrotnie. Umarła.
Podniósł w końcu głowę, sztywnymi dłońmi zgrywając wszystko na swój omni-klucz i rozpoczynając dekodowanie poprzednich wpisów. Gdyby miał wybór - uszanowałby prywatność lekarza. Ale teraz nie była to już kwestia wyboru.
Przeszukał resztę dysku, szukając innych tropów, ale głównie zapisując u siebie wszystkie medyczne notatki doktora Kyrosa dotyczące wirusa, nawet jeżeli nic mu nie mówiły.
- Etsy, wyszukaj czy podana została publicznie informacja o kimś, kto próbuje stworzyć w Lyesii lekarstwo i prześlij mu te dane. W przeciwnym wypadku wyślij je do lokalnego szpitala, może zrobią z tego jakiś użytek - odezwał się cicho, samemu przesyłając pliki do Vasir. Miała kontakt z Radną, pewnie będzie wiedziała co z nimi zrobić. Jego głos był ochrypły i zmęczony, ale tym razem nie miało to nic wspólnego z kacem czy brakiem odpoczynku.
W końcu podniósł się z fotela i wyłączył komputer. Posłał ostatnie spojrzenie na ciało profesora Taricka Kyros, po czym opuścił gabinet, nim zajrzał do gabinetu zabiegowego w ciszy ponownie pieczętując drzwi.
Czuł się jakby zamykał grobowiec.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 02:20

Wyświetl wiadomość pozafabularną Deszyfracja dziennika nie była trudnym zajęciem, nawet w obecnym, psychicznym stanie porucznika. Potrwała kilka minut, ostatecznie odsłaniając wszystkie sekrety właściciela.
- Nie znalazłam informacji o rozpoczęciu tworzenia lekarstwa przez placówki na Lyesii. Przesyłam je do szpitala głównego.
Tym razem głos Etsy nie przyniósł ulgi, nawet chwilowego ukojenia. Był za głośny, nawet, jeśli poza jego hełmem nie było go słychać. Poczuł się jakby zakłócił ciszę w tym grobowcu.
Vasir nie odpowiedziała. Przesłał pliki, lecz Widmo prawdopodobnie było zbyt zajęte sprawdzaniem własnych tropów - możliwe, że w tej właśnie chwili użerała się z jakimś urzędnikiem, nie zdając sobie sprawy z tego, co w tym momencie uderzyło Viyo z pełną siłą.
Wyszedł na jasny korytarz, na nowo pieczętując za sobą przejście. Ten czas wystarczył by dzienniki stanęły przed nim otworem. Wpisów były setki - musiał zawęzić listę przeglądanych do tych z ostatnich kilku dni. Pierwszą, interesującą wzmiankę znalazł we wpisie sprzed dwóch tygodni.
  • (...) stary przyjaciel poprosił o zwrot dawno zapomnianej przysługi. Sprawa ma mnie zainteresować i się opłacić. Cholera by go wzięła, akurat, gdy planowałem wziąć trochę wolnego. (...) Wrzuciłem ich na jutrzejszy dzień. Musiałem przenieść wizytę Nini. Oby to było tego warte.
Następne wpisy prowadziły kolejne Viyo przez kolejne dni widziane oczami profesora. Pisał o wszystkim - o niedobrym, zimnym śniadaniu z restauracji, do której nigdy już nie pójdzie po nic na wynos. O pomyłkach recepcjonistki. I pomiędzy tym o ciekawym, młodym turianinie, któremu przepisał tabletki z magnezem i potasem, bo, poza brakiem tych składników odżywczych, nie dolegało mu nic wielkiego.
  • (...) Znowu przyszli. Nie rozumieją, że to prywatna klinika. Usiłują wmówić mi, że to coś "więcej". Znam się na rzeczy - nie oni pierwsi w N'am przyszli z objawami wyczerpania. Skoro to coś ma być zakaźne, dlaczego ludzka kobieta jest zdrowa? Poza odwodnieniem nic jej nie jest. Że niby wirus atakuje tylko jedną rasę? W życiu o czymś takim nie słyszałem. Chociaż... może to cholerstwo z Omegi się przypałętało?
Kolejne wizyty i błagania Tan, proszącej o pomoc dla nieustannie słabnącego turianina. Czytał o odczuciach profesora Kyrosa - o jego stopniowo rosnącym zaciekawieniu stanem pacjenta. O braku zaufania do ich słów i pewności, że nie bierze przepisanych mu witamin. Aż wreszcie - o momencie, w którym zażądał zapłaty za dalsze swoje badania.
  • Nie mogę pomagać za darmo. To nie wolontariat, też potrzebuję kredytów. Skądś przylecieli, muszą ich trochę mieć - dlaczego miałbym poświęcać większość swego czasu nie na pracę, a dorywcze i darmowe zajęcie, poza zwykłą fascynacją?
Po tygodniu doktor zaczął zauważać podobne symptomy u siebie. Wywołało to u niego przerażenie, które skutecznie zwiększyło jego determinację. Pracował nad wirusem, kiedy dwójka nieznanych mu osób nie przychodziła. Do samego końca nie przyznał się, że również został zainfekowany.
Dzień przed jego własną śmiercią, turianin, którego imię poznał na końcu - Tiberius, w ciężkim stanie opuścił klinikę. Pozbawiony dwóch zmysłów - wzroku i węchu, przeżył dłużej, niż profesor zakładał. Był młody, jego ciało znosiło to lepiej. Kyrosa serce od dawna szwankowało, wiedział, że jego czas nadejdzie dłużej.
Tego samego dnia gdy umarł, czyli wczorajszego, po raz ostatni widział kobietę w łzach, która przyszła poinformować go o śmierci Tiberiusa. Miała na imię Tanya.
Profesor uznał to za pozbawione znaczenia.
- Kolejne deszyfrowane materiały ukazują głównie ujęcia pustego statku, co sugeruje, iż ludzka kobieta i turiański mężczyzna spędzili sporo czasu poza dokiem. Możliwie, że w okolicach dzielnicy N'am. Sprawdzenie lokalnych wiadomości o znalezionych nowych ciałach może pomóc w zlokalizowaniu dziewczyny.
Znowu głos Etsy wyrwał go z zamyślenia, bądź też zagłębiania się w kolejne strony dziennika profesora. W gabinecie operacyjnym znalazł tylko kilka szafek ze sprzętem i ekwipunkiem medycznym - wszystko przed zamknięciem kliniki zostało wyczyszczone i wysterylizowane. Poza gabinetem.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 12:12

Głos Etsy był jak policzek. Zmącił ciszę grobowca, wyrywając turianina z ponurych rozmyślań i siłą wciągając go z powrotem do rzeczywistości, choćby chciał kopać i krzyczeć. SI nie pasowała do tego miejsca. Jej metaliczny, głośny głos był tu obcy, nie przynosił ukojenia i odsuwał myśli od duchów wypełniających gabinet, pozbawiając go osobistego znaczenia. Przypominając, że ciało leżące w kącie jest już tylko tym - ciałem.
Po prostu kolejną ofiarą zarazy, której w tym mieście było wiele.
Niemal czuł na sobie spojrzenia duchów tego miejsca, pełne pogardy i dezaprobaty.
- Dziękuję, Etsy - odezwał się cicho, posyłając ostatnie spojrzenie martwemu mężczyźnie. Ulga na jego twarzy i przeszklone, wpatrujące się w przestrzeń oczy pozostały w jego umyśle, gdy odwracał wzrok z powrotem na komputer.
Karty dziennika były niczym kolejne elementy układanki, ale nie czuł ulgi, gdy wskakiwały na swoje miejsce. Słowa doktora, zapisane na elektronicznym nośniku, odkrywały przygnębiającą historię, której początek miał miejsce setki lat świetlnych stąd, a której koniec nie mógł okazać się szczęśliwy. Vex czytał o rozpaczliwych próbach Tan i Tiberiusa, a wiedza o tym, że choroba była prawdziwa i że mężczyzna praktycznie umierał w rękach kobiety, przynosiła jeszcze większy ciężar. Nawet świadomość, że Tarick Kyros okazał się być niezbyt współczującą jednostką, nie umniejszała tego co wydarzyło się w tej klinice.
Tanya i Tiberius. Dla niego to miało znaczenie.
- Masz rację - odezwał się, kiedy Etsy ponownie wyrwała go z rozmyślań. Kopie dziennika znalazły miejsce na jego omni-kluczu. Zapieczętował już drzwi gabinetu, a pomieszczenie zabiegowe nie przyniosło nowych odpowiedzi. Stał przez chwilę w oświetlonym holu, próbując zebrać myśli i skupić się na zadaniu. - Prawdopodobnie wynajęli mieszkanie w tej dzielnicy. Możliwie blisko, żeby Tiberius w swoim stanie nie musiał daleko chodzić do kliniki. Wyszukaj wszystkie najbliższe hotele oraz schroniska i porównaj ich lokację z informacjami o znalezionych ciałach. Może to nam coś pomoże.
Uruchomił własny omni-klucz i zaczął sporządzać kolejną wiadomość.
  • Nazywają się Tanya i Tiberius. Byli w klinice. Turianin nie przeżył.
Jakaś jego cząstka miała nadzieję, że pomimo wszelkiej logice kobiecie uda się uratować swojego przyjaciela. Że pomimo wszystkiego, ta historia będzie miała chociaż jeden, mały happy ending.
  • Sprawdzam okoliczne hotele. - V.
Wiadomość poleciała do Vasir i porucznik zgasił komunikator. Obrzucił ostatnim, długim spojrzeniem wnętrze martwej kliniki i sięgnął do wyłącznika na ścianie. Jarzeniówki zgasły bezgłośnie, ponownie skrywając grobowiec w ciemnościach.
- Etsy, rozumiesz czym jest smutek? - odezwał się po dłuższej chwili. Świadomość, że może otworzyć usta do innej istoty, nawet syntetycznej, utrzymywała go w rzeczywistości. - Wiesz czemu Tanya zrobiła to wszystko, wiedząc, że wirus jest zaraźliwy?
Odwrócił się i wyszedł z kliniki, zamykając za sobą drzwi. Dzielinca N'am ponownie przywitała go gorącem, zapachem dymu i sztucznym blaskiem kolorowych neonów.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 15:41

Wyświetl wiadomość pozafabularną Odpowiedź od Vasir nadeszła po kilku minutach, chwilę przed tym, jak porucznik przeszedł przez drzwi wychodząc z kliniki, z powrotem na zadymioną ulicę dzielnicy N'am.
  • Zaraz będę. Wysłałam listę statków Radzie. Tanya wspominała o jakimś hotelu ale mikrofony niezbyt wychwyciły jego nazwę, o ile ją podała. Prześlę to do Etsy.
    Oprócz tego, Lindsay i Mat zostali na razie odcięci do czasów przesłuchania. Dostałam informację, że próbowałeś się z nią skontaktować, więc uznałam, że lepiej, jeśli się dowiesz o jej braku możliwości odpisania.
- W okolicy znajduje się siedemnaście moteli, które odpowiadają standardem i wymaganiami finansowymi Tanyi i Tiberiusowi. Przejrzę ich bazy w poszukiwaniu informacji.
Nie pozostało mu nic innego jak ruszyć naprzód. Tłumy przewalały się leniwie przez wąskie alejki dzielnicy N'am. Sporadycznie słyszał wokół siebie krzyki wzburzonych mieszkańców - bo ktoś kogoś potrącił, bo sklep jest zamknięty, a przed chwilą był otwarty. Poniekąd mogło to przynieść ulgę - na Cytadeli, gdzie nikt nie miał pojęcia o wadze sytuacji i każdy żył ze sobą tak, jak nigdy nic, Viyo czułby się zdecydowanie wyjęty z tej rzeczywistości. A tutaj nie tylko on czuł nerwy i przygnębienie - całe N'am wydawało się być tego pełne, tak jak krążącego nad ulicą dymu.
Etsy z początku nie odpowiadała na jego pytanie, co, w porównaniu do jej standardowego, natychmiastowego działania, musiało wydać się dziwne. Zupełnie, jakby sztuczna inteligencja też musiała namyślić się nad odpowiedzią, jak drugi człowiek.
- W ludzkiej kulturze jedną z kluczowych historii miłosnych jest dramat napisany ponad pół tysiąca lat temu, do którego wciąż odwołują się obecni pisarze - zaczęła, przemawiając tym samym, spokojnym głosem, który słyszał w swoim uchu mijając skryte za maskami lub pod kapturami twarze bezimiennych mieszkańców. - Opowiada historię młodych przedstawicieli dwóch, zwaśnionych rodów, którzy zakochują się w sobie pomimo zakazów - Romeo i Julii. Nie zważają na brak porozumienia swych rodzin, usiłując przypieczętować swoje uczucie małżeństwem. Wbrew wszelkim staraniom, Julia zostaje jednak obiecana innemu mężczyźnie.
Chyba w tym momencie uwidoczniła się podstawowa różnica pomiędzy Etsy a dowolną wirtualną inteligencją. WI odpowiedziałaby prosto i krótko na zadane pytanie, SI przekazywała informację w inny sposób. Opowiadając poniekąd niezwiązaną z obecną chwilą historię.
- Uknuty zostaje plan, a Julia zażywa specyfik pozwalający jej zafałszować swoją śmierć i, gdy rodzina pożegna się z jej ciałem, uciec wraz z Romeo. Mężczyzna nie dowiaduje się jednak o jej zamiarach. Brak porozumienia skutkuje tragicznym końcem. Widząc martwe ciało ukochanej, mężczyzna odczuwa przejmujący smutek. Nie mogąc znieść swojego cierpienia, odbiera sobie życie.
Na moment przerwała, a jego omni-klucz zapiszczał powiadamiając o otrzymaniu materiału. Nagranie z kamery monitoringu jednego z hoteli ukazywało na wpół leżącą przy ladzie recepcji dziewczynę do złudzenia przypominającą Tanyę, rozmawiającej z obsługą. Natychmiast na mapce pokazała mu się kropka ukazującą lokalizację hotelu - niemal w centrum dzielnicy. Dzieliło go od tego miejsca dwadzieścia minut drogi.
- Julia się budzi i dostrzega martwego ukochanego leżącego przy niej. W rozpaczy sięga za sztylet i przebija nim własne serce.
Komunikator znowu piknął, powiadamiając o wiadomości - Vasir podała miejsce niedaleko hotelu, w którym mieli się spotkać za dwadzieścia minut.
- Ich śmierć jest wynikiem błędu w komunikacji, lecz mogła zostać powstrzymana przez Romea. Gdyby kochanek pozwolił sobie na płacz i żałobę, naturalne reakcje na śmierć bliskiej osoby, zamiast działać pochopnie, dostrzegłby Julię wybudzającą się ze snu.
Na schodach, którymi schodził na niższy poziom ulicy, dostrzegł siedzącego, skulonego turianina. Na twarzy miał maskę, a samą głowę zwieszoną na dół. Nic nie mówił - wpatrywał się jedynie w blaski świateł niewidzącym wzrokiem, a Viyo nie mógł mieć pewności, czy jest kolejną ofiarą wirusa czy strachu z nim związanego.
- Mogę nie rozumieć istoty smutku, ale wierzę, że jest istotną częścią ludzkiej psychiki i nie powinien być ignorowany.
W jednej chwili, połowa wyświetlających wiadomości hologramów zmieniła swój obraz. Wszystkie prezenterki, różnej rasy i urody, zmieniły się na jedną, przynależącą do lokalnej stacji Lyesiańskiej. Viyo nie mógł usłyszeć we wrzawie, co mówiła, nawet jeśli materiały puszczane były z wysoką głośnością.
W tym samym momencie w jego hełmie zabrzmiał głos Vasir.
- Vex, mamy kurewsko wielki problem - warknęła do komunikatora, w tle słyszał zamieszanie. Prawdopodobnie nie siedziała już na pokładzie promu lecz szła ulicą, z innej strony niż on. - Ktoś wysadził pieprzoną arenę. Tłum panikuje. Pośpiesz się.
Etsy poczekała, aż Vasir skończy mówić, by odezwać się z kolejną dawką informacji.
- Udało mi się odszyfrować więcej materiałów i poinformuję pana, kiedy wszystkie pliki zostaną odzyskane.
Coś szklanego pękło ponad głową stojącej przed porucznikiem kobiety - butelka rzucona w ścianę. Ktoś krzyknął ze złością, rzucając wyzwiska ku anonimowego agresorowi. Im bliżej hotelu podchodził Viyo tym większe zamieszanie tworzyło się wokoło. Przeszedł już koło kilku bójek, jak na razie jednak żadna nie była okraszona krwią.
- Lyesiańskie areny przynoszą spory zysk rocznie, gwarantując prawdziwe wrażenia podczas oglądania niesymulowanych bitew bestii oraz poskramiaczy. Podłożony, improwizowany ładunek zniszczył część budynku, uwalniając ocalałe zwierzęta. Na miejscu znajdują się już funkcjonariusze, lecz istnieje ryzyko wystąpienia zamieszek.
- NIE BĘDZIECIE DUSIĆ NAS W TYM MIEŚCIE! - ryk stojącego na placu kroganina, koło którego przechodził porucznik, pociągnął za sobą rzeszę uniesionych w górę rąk zaciekawionych słuchaczy, wraz z triumfalnymi okrzykami. - NIECH DUSZĄ SIĘ CI, KTÓRZY PRZYNIEŚLI TUTAJ WIRUSA! MY NIE BĘDZIEMY UMIERAĆ!
Musiał przyspieszyć, wymijając grupę zafascynowanych, ludzkich mężczyzn, przypatrującym się tymczasowemu przewodnikowi duchowemu. U jednego z nich dostrzegł broń w kaburze przy udzie.
- NASZE DZIECI NIE BĘDĄ SIĘ DUSIĆ! - krzyknęła inna kobieta, unosząc w górę dłoń z aktywowanym omni-kluczem.
Omni-ostrze błyszczało, odbijając poświatę od setek neonów.
Jakaś dłoń nagle złapała go za ramię, pociągając w stronę ściany. Naturalnym odruchem była próba wyrwania się - nie zauważył jednak szukającego zwady mieszkańca, lecz stojącą pośród tłumi Vasir.
- Przy hotelu jest jeszcze gorzej - syknęła, odchodząc od największego skupiska wokół podżegaczy. Stanęła pod ścianą - nawet pomimo pancerza widział, że jest cała spięta. - Musimy przejść cały cholerny plac żeby dojść do wnętrza. Tanya zameldowała się w pokoju na pierwszym piętrze.
- Służby otrzymały raporty o włamaniach do miejsc publicznych oraz noclegowni. Sugerowałabym przyspieszenie. Recepcja hotelu zgłosiła awanturników na parterze. Istnieje szansa rozlewu krwi bądź ucieczki.
Vasir gotowa była do złapania za broń. O plecy porucznika otarł się przechodzący obok turianin - również opancerzony, lecz bez hełmu. Dłonie zaciśnięte miał w pięści, nie zwrócił jednak uwagi na Vexa. Jak reszta tłumu powtarzał głośno słowa, jak mantrę.
Nie będziemy się dusić.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 16:53

Wyświetl wiadomość pozafabularną Tłumy Lyesii nie przypominały w niczym tych, które można było spotkać w Nos Astrze - tych których można byłoby się spodziewać po bogatej, eleganckiej metropolii należącej do asari. Chaos, który zaatakował go na ulicach, odpowiadał temu co działo się się w jego głowie, ale i tak czuł się jakby zamiast do nowoczesnego miasta trafił na pole bitwy lub na jedną z ogarniętych wojną kolonii. Smog wił się nad ulicami, gdzieś w oddali wył alarm, telebimy błyskały jaskrawymi obrazami, a wszystkiemu towarzyszyły krzyki ludzi i tupot biegających. Idąc w stronę centrum całą siłą woli powstrzymywał się od zdjęcia z pleców karabinu, wiedząc, że to mogło tylko pogorszyć sprawę.
Nawet najpiękniejsze miasto miało swoje tajemnice. Nowotwór, toczący mniej eleganckie dzielnice i rozwijający się w mniej uprzywilejowanej części społeczeństwa.
Głos Etsy brzmiał uspokajająco, ale opowieść była równie ponura co ich obecna sytuacja. W ciszy słuchał wyjaśnień SI, przyspieszając kroku, gdy otrzymał powiadomienie o lokalizacji hotelu. Ktoś go potrącił za ramię, ale nie zwrócił na to uwagi; gdzie indziej ktoś rozbił butelkę, a ktoś inny zaklął wściekle. Siedzący na schodach turianin był pierwszym, którego Vex zauważył, ale nie zatrzymał się, żeby sprawdzić co mu dolega. Im bliżej byli swojego celu, tym większe miał wrażenie, że czas przesypuje mu się przez palce.
- Wiesz, Etsy... - odezwał się cicho, gdy SI skończyła opowieść. - Myślę, że rozumiesz go całkiem nieźle. Może nawet lepiej ode mnie.
Przypowieść była niesamowicie adekwatna do ich obecnej sytuacji. Tanya i Tiberius... Ludzka kobieta pracująca dla organizacji, która torturowała i eksperymentowała na turianach, i on, ich ofiara i pacjent. Połączeni przez coś, co sprawiło, że kobieta porzuciła ośrodek, wyciągnęła umierającego na wolność i przebyła pół galaktyki, by spróbować odwrócić to co mu uczynili jej towarzysze. Coś, dla czego była skłonna poświęcić całe miasto i przelać łzy.
Musieli ją odnaleźć nim sięgnie po sztylet.
Kolejny zakręt, kolejny tłum. Nowa wiadomość od Vasir, tym razem już przez komunikator.
- Sytuacja musiała tu być napięta już wcześniej. Zaraza i kwarantanna zadziałała jak zapalnik - odpowiedział, ruszając biegiem i wymijając grupę ludzi, którzy zaczęli się przepychać. Jeszcze nie walka, ale niebezpiecznie blisko. Jednak ładunki wybuchowe? Ataki terrorystyczne? Gdyby nie fakt, że bomba była improwizowana, mógłby sądzić, że ktoś specjalnie podburza tłum, ale to po prostu była następna kolej rzeczy.
Iskra, która wznieci pożar.
Kiedy wszystko się tak spierdoliło?
Zwolnił przy miejscu spotkania, a jego wzrok przesunął się po tłumie skandującym nowe hasło. Po omni-kluczach uniesionych w górę i dłoniach zaciśniętych w pięści, po kroganinie nawołującym do walki, po twarzach ściągniętych w wściekłości.
Wybuch zamieszek był bardziej niż pewny. Teraz nie była to już kwestia "czy", a "kiedy".
Gdy ktoś złapał go za ramię, odruchowo sięgnął wolną ręką do tyłu, gotów zaatakować. Na widok Vasir opuścił ją od razu i pozwolił się wciągnąć w zaułek.
- Nie możemy jej stracić, gdy jesteśmy tak blisko! - warknął po usłyszeniu informacji, spoglądając w stronę placu. Tłum falował niczym wzburzone morze.
- Lepiej się pospieszmy. - Również sięgnął po własny karabin i uruchomił pancerz technologiczny, który oświetlił jego sylwetkę na grafitowo. Zakup chipu kolorystycznego wydał mu się w takiej chwili płytki i bez znaczenia. - Nawet jeden wystrzał spowoduje, że ten cały pierdolnik trafi szlag, a wtedy tylko duchy wiedzą co się stanie. Etsy, dawaj znać na bieżąco o sytuacji z monitoringu hotelu.
Tłum zagradzał im drogę, ale otwarte zamieszki jeszcze bardziej przeszkodziłyby im w dostaniu się na drugą stronę. Spojrzał ostatni raz na Vasir i ruszył biegiem, przepychając się między ludźmi.
Piasek przesypywał się przez klepsydrę.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 17:08

Tajny rzut MG
0
<50

... boże jaki fart
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 17:59

Wyświetl wiadomość pozafabularną Zamieszki nigdy nie były czymś, na co psychika mogła człowieka przygotować. Nie było żadnego honoru w uczestniczeniu w walce z rzezi cywilów, rzucających się w bezmyślnym szale na siebie samych. Nie było satysfakcji z powalenia trzydziestoletniej kobiety, która, ogarnięta szałem wywołanym stratą własnych dzieci zadeptanych przez tłum, rzuca się z nożem do oczu choć zasłonięte są szybką wizjera.
Koniec końców, nie było nawet dumy faktem własnego przeżycia wśród całych tych mas.
Ruszyli biegiem prosto w trwające na placu walki. Niektórzy po prostu się przepychali, ale wewnątrz dostrzegli więcej błysków wysuwanych omni-broni, więcej wrzasków bólu niż złości.
Szybko usłyszeli również pierwsze strzały.
Wbiegając w tłum, Viyo mógł kierować się tylko piętrzącym się ponad głowami budynkiem hotelu. Nie mógł widzieć, jak przy krawędzi placu dokonuje się masowa rzeź. Zamiast tego mijał wykrzywione w bólu bądź wściekłości twarze.
Vasir nie strzelała. Otoczyła się błękitną aurą, odpychając mieszkańców Lyesii na swojej drodze za pomocą biotyki. Nie chciała rozlewu krwi w tym momencie i mógł ją w pełni rozumieć, widząc pomiędzy walczącymi pałętające się dzieci.
Oczywiście do czasu.
Mówca sprzed dziesięciu minut - rosły kroganin stanął naprzeciw turianina ze strzelbą wycelowaną w jego głowę. Nie ruszał się, spoglądając na obcego z czystą nienawiścią.
- Ty - warknął lakonicznie, unosząc broń. Vasir przeszła już dalej, ale obejrzała się, szukając porucznika wzrokiem. - To przez was miasto jest zamknięte. Pierdolone szkodniki!
Ostatnie słowa krzyknął, zwracając na Viyo uwagę jeszcze bardziej niż połyskujący pancerz technologiczny. Kilka osób odwrzeszczało potakująco, ale napompowany adrenaliną porucznik nie zwrócił na nich uwagi. Od razu dostrzegł zmianę w mimice kroganina gdy ten przygotowywał się do ataku - ten natomiast nie spodziewał się tak szybkiej reakcji. Prawdopodobnie jedyni turianie, jakich ostatnio widywał, chowali się po kątach bądź zdychali na ulicach.
I nagle jeden z nich odtrącił jego strzelbę jak pistolet na wodę, gładko wbijając zabarwione omni-ostrze pomiędzy płaty jego pancerza.
Głupi wyraz twarzy odmalował się na twarzy obcego na chwilę przed tym, jak osunął się na kolana. Zabawna mieszanka strachu i zdziwienia. Obrócił się jeszcze, usiłując nawiązać kontakt wzrokowy ze swoim oprawcą - na próżno.
Vasir się cofnęła, wreszcie go znajdując wśród tłumu. Ruszyła do przodu, przepychając się i warcząc pod nosem przekleństwa. Jej granica również została naruszona - chyba w momencie, w którym wpadła na nią kobieta trzymająca na rękach dziecko.
- Cholerni cywile - warknęła pod nosem, nie przekazując tych słów Viyo - po prostu przypadkowo je usłyszał. Dopiero następne skierowała ku niemu. - Odsuń się.
Biotyka Teli była na imponującym poziomie, lecz zawsze widział dość standardowe dla niej zastosowania. Teraz kobieta na moment przystanęła, skupiając się na przetransformowaniu otaczającej jej łuny w coś, co okazało się równie piękne, co zabójcze.
Błękitno-czarne płomyki tańczyły wokół niej gdy szła, przeskakując na kolejne, nieosłonięte tarczami ciała. Biotyczny ogień wywoływał wrzask u każdego, z którego nagą skórą się spotkał, sprawiając, że wokół nich zrobiło się więcej luzu. Nie panowała jednak nad jego naturą - gdyby porucznik podszedł za blisko, poczułby, jak tarcze przyjmują na siebie uderzenie.
- Doniesiono o strzałach w hotelu. Funkcjonariusze wycofują się z tego rejonu po odniesieniu poważnych strat. Czas przybycia posiłków: sześć minut.
Hotel wydawał się być niemal na wyciągnięcie ręki. Szkło otaczające parter zamiast ścian leżało już na ziemi, stłuczone, a wewnątrz holu również toczyła się walka. Byli tak blisko.
Usłyszał strzał, tuż obok. Vasir musiała wypalić z karabinu. Złapana na raz przez trójkę mieszkańców, prawie dała się wciągnąć w ogarniętą chaosem masę walczących. Zaklęła pod nosem, nie patrząc na z wolna zadeptywane ciało postrzelonego mężczyzny.
Żadne z nich nie chciało o tym myśleć.
Tłum był dziki i atakował. Ktoś wystrzelił z pistoletu z bliskiej odległości, nadszarpując tarcze turianina nim zauważył, kto dokładnie to był. Starając trzymać się razem, by jedno nie zostało pochłonięte przez te masy, w pewnym momencie utkwili w miejscu.
Szarpanina wcale nie miała zostać przerwana przez wystrzału. Padający ludzie zastępowani byli innymi, żądnymi krwi obcych za tą przelaną przez dzielnych mieszkańców, wojujących o lepsze dobro. Końcówka ostrza przesunęła się po plecach porucznika, nie przebijając warstwy pancerza, lecz pozostawiając na nich rysę. Lada chwila mogło zdarzyć się coś tragicznego.
Mrożący krew w żyłach ryk na moment wzbudził konsternację w zebranych na placu. Nie przypominał niczego ludzkiego. Brzmiał nisko, chrapliwie i przerażająco głośno.
Panika, jaka wybuchła zaraz po tym, wydawała się być gorszą niż wściekła szarpanina.
Vasir zadziałała natychmiast, choć niezbyt elegancko. Podskoczyła na tyle, na ile pozwolił jej tłum, odbijając się nogą od stojącego do niej tyłem kroganina i wspomagając się biotyką. Próbowała coś dojrzeć, ale nie mógł mieć pewności, czy osiągnęła pożądany efekt.
Wiedział tylko, że chwilę później nim szarpnęło, a jedyne, co widział, to błękit.
Wylądowali w zniszczonej wystawie przy hotelu. Dookoła walczyli ludzie, strzały zagłuszały wrzaski i na odwrót. Chaos przypominał wnętrze X-239 gdy podpalili leże.
- Walki obejmują pozostałe piętra. Musicie się pośpieszyć. - głos Etsy ledwo przebijał się przez odgłosy walk, nawet, jeśli brzmiał bezpośrednio w jego hełmie.
- Idź. Dam sobie radę - krzyknęła Vasir, opierając rękę o jego ramię i spychając go wewnątrz atrium, w stronę schodów prowadzących na pierwsze piętro. Nie spojrzała na niego - zamiast tego, zeskoczyła na krawędź placu z karabinem wycelowanym w ludzką masę.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 19:06

Wyświetl wiadomość pozafabularną Bieg przez spiętrzoną ciżbę przypominał przeciwstawianie się falom oceanu. Chaos i przepychanki przeszły w zamieszki, gdy w wściekły tłum spadła o jedna iskra za dużo. Pojedyncze okrzyki przerodziły się w nieokreślony ryk ogarniętych bezmyślnym szałem mas, wymieszane w różnych proporcjach z wrzaskami bólu i skandowaniem nowego hasła. Rozpychanie stojących mu na drodze ludzi trwało w nieskończoność; ktoś go popchnął, gdzieś padł strzał, kto inny upadł mu pod nogi, powalony przez anonimowego uczestnika walki. Droga przez tłum zamieniła się w walkę, a turianin klął pod nosem, starając się nie stracić z oczu hotelu. Uderzył kogoś opancerzoną pięścią, odrzucając ze swojej drogi, innego zdzielił kolbą karabinu.
Jeżeli tutaj panowała rzeź, to co mogło się dziać w hotelu?
Byli tak blisko. Tak blisko.
Gdy nagle tłum się przerzedził, a przed nim stanął kroganin nawołujący do reakcji, w żyłach Vexa zapłonęła zimna wściekłość. Nie na mężczyznę, który był jedną z tych wielu iskier, które roznieciły pożar; nie na strzelbę wycelowaną w swoją pierś; nie na pogardliwe słowa, którymi go uraczył.
Na świat. Na tą poskręcaną, brutalną rzeczywistość. Na los, który postanowił o tym całym szaleństwie.
Za plecami kroganina majaczył hotel, a w nim Tanya, która być może właśnie ginęła od innych, rozsierdzonych napastników.
Coś w nim pękło.
Nie zwalniając kroku ruszył w jego stronę. Niemal bez udziału własnej woli zarejestrował palec mężczyzny poruszający się na spuście strzelby. Delikatne napięcie mięśni tuż przed atakiem. Dziki blask rozpalający się w jego spojrzeniu.
Jesteśmy tak blisko.
Błyskawicznie zmniejszył odległość między nimi i w ostatniej chwili odepchnął strzelbę na bok, nim chmara pocisków mogłaby trafić go w pierś niemal z przyłożenia. Omni-ostrze rozbłysło na krótko, po czym zgasło, gdy klinga zanurzyła się w piersi kroganina. Vex odepchnął go na bok i wyszarpnął broń; nie spojrzał na jego zaskoczoną twarz, mijając osuwające się ciało i wygaszając plazmowe ostrze.
Tak blisko.
Na komentarz Vasir nie odpowiedział, ale gdyby mógł, to by się z nią zgodził. Nie zaprotestował, gdy otoczyły ją czarno-niebieskie płomienie, które momentalnie zapewniły im trochę luzu. Krzyki palonych zlały się z ogólnym wrzaskiem, kiedy ruszyli biegiem. Hotel stawał się coraz większy, a tłum coraz gęstszy. Gdy przebiegli po potłuczonym szkle, a jakiś ostrze zarysowało jego pancerz, porucznik odwinął się własnym. Gdzieś padł strzał, jego tarcze błysnęły krótko, ratując mu życie.
Nie było w tym wdzięku. Nie było strategii. Nie było honoru.
Kiedy Vasir nieomal dała się wciągnąć w tłum, porucznik porzucił wszelkie zasady. To nie była wojna; to była rzeź. Ryk dzikiej bestii, która dołączyła do walki, był jak kolejny grzmot w burzy. Strzelił w innego mężczyznę, który próbował zamierzyć się na asari, a potem odepchnął kogoś kto zamierzył się na niego utłuczoną butelkę, jakby szkło mogło przebić pancerz. Kątem oka widział Vasir, wzbijającą się pod niebo, a chwilę później biotyka porwała i jego.
Wylądowali ciężko na wystawie, zgrzytając butami na potłuczonym szkle i przewracając szczątki jakiegoś połamanego mebla. Komunikaty Etsy były niczym benzyna wylewana na ogień, uświadamiając mu niebezpieczeństwo sytuacji.
I czas. Piasek przesypujący się w klepsydrze.
Na słowa Vasir skinął głową po sekundzie ociągania. Nie było czasu na ostrzeżenia lub życzenie powodzenia. Oboje znali stawkę. Kiedy zeskoczyła z powrotem w tłum, stając samotnie przeciwko rozszalałej masie, on ruszył biegiem po schodach.
- Etsy, numer pokoju!
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 19:52

Wyświetl wiadomość pozafabularną Przed schodami natrafił na kolejnych przeciwników - zajętych sobą mężczyzn o ciałach nieosłoniętych pancerzem. Nie sprzeciwiali się, gdy omni-ostrze torowało sobie drogę pomiędzy nimi.
Viyo miał silę argumentu.
- Pokój numer dwadzieścia siedem. Nie jest sama.
Przebiegł przez atrium, w tle słysząc strzały z karabinu. Przeskoczył ponad trupami, wyminął porozrzucane krzesła, wreszcie dobiegając do zakręconych schodów. Jego stopa natrafiła na pierwszy stopień gdy usłyszał za sobą głośny ryk tej samej bestii, która dała o sobie zaznać wcześniej. Nie odwrócił się, gnany adrenaliną i ciążącym na nim obowiązku.
Przeprawa po schodach nie była prosta. Coś strasznego musiało stać się u ich szczytu - przedzierał się przez kolejne morze trupów, które nie zwiastowało dobrego zakończenia.
- W atrium pojawił się...
- Zamknij się, Etsy - wysapała do komunikatora Vasir, zagłuszając SI i sprawiając, że zamilkła.
Jakikolwiek problem pojawił się niżej, nie chciała, żeby odwrócił jego uwagę. Porucznik wreszcie dotarł na pierwsze piętro, natychmiast zmuszony schować się za krawędź ściany, gdy w jego kierunku posłana została seria z karabinu dzierżonego przez nieznanego mu turianina. Pobratymiec wyglądał na zdeterminowanego. Wtedy też w komunikatorze Teli coś trzasnęło, a odgłosy walki dotarły do Viyo tak, jak gdyby obserwował toczoną na dole bitwę bezpośrednio.
Wychylił się, oddając własne strzały w kierunku turianina. Pierwszy zadecydował o tym, czy przedstawi się jako przyjaciela czy wroga - Viyo nie miał innego wyboru.
Dotarł do pokoju numer siedem gdy usłyszał krzyk.
Przez pierwszą chwilę myślał, że krzyczała Tanya - tam, gdzieś w końcu korytarza, nękana przez szabrowników. Dopiero po upłynięciu sekundy dotarło do niego, że krzyknęła Vasir. Asari zdarzało się wcześniej wykrzykiwać rozkazy, zawsze w złości lub zniecierpliwieniu, ale nigdy nie słyszał, by krzyczała z bólu.
Teraz miał okazję.
- Widmo Vasir...
Etsy podjęła próbę, ale umilkła - a może powiedziała coś, ale kolejny ryk znajdującej się piętro niżej bestii skutecznie to zagłuszył? Strzały z karabinu ucichły, zmuszając go do zwolnienia na chwilę - na tę sekundę, w której zwolniło również jego serce, gdy przez myśl przeszło mu, że asari nie żyje. Ale nie - słyszał jej ciężki oddech i tłumione jęknięcia, które zastąpiły wcześniejsze, zdenerwowane powarkiwania. Komunikator pozostał włączony, ale nie prosiła o pomoc.
Może dlatego, że nie mogła.
Kolejny, przeraźliwy ryk trafionej przez kogoś bestii był bliski sprawienia, by podłoga zadrżała. Mógł wyobrazić sobie, jak zwierzę rusza do ataku.
Vasir kaszlnęła, łapiąc powietrze z trudem.
Na drugim końcu korytarza rozległ się strzał. Później następny i kolejny, trzeci.
Zabić setki, by ocalić miliony.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 20:23

Wyświetl wiadomość pozafabularną Pierwsze cięcie.
Drugie cięcie.
Dwa ciała upadły na ziemię, gdy turianin przebiegał między nimi. Później będzie pora na robienie sobie wyrzutów, na liczenie zabitych niewinnych, na przelaną krew. Szkło i połamane drewno zatrzeszczało mu pod stopami, gdy wbiegał po schodach. Ryk bestii zagłuszał myśli, a kolejne ciała rozpalały krew i zaciskały silniej pazury wewnątrz jego piersi.
Tak blisko.
Następny okrzyk, tym razem jednak nie dobiegający zza drzwi, a z wnętrza jego komunikatora. Krzyk pełen bólu.
Vasir.
Nie wiedział, że pazury mogą zacisnąć się jeszcze silniej.
- Etsy, co tam się dzieje?! - syknął, boleśnie świadomy sprzecznych rozkazów. Dopadł do szczytu schodów i ledwo zdążył schować się za ścianę, gdy nad jego głową śmignęły pociski. W drodze do tego cholernego hotelu zabił kroganina, zabił ludzkich cywilów, zabił każdego kto próbował go powstrzymać. Dopiero na widok strzelającego do niego rodaka, zawahał się.
Ale tylko na chwilę.
Kolejne ciało padło na ziemię, a krew - tym razem niebieska - spryskała najbliższą ścianę. Porucznik wypadł zza osłony, wpadając do korytarza i przeładowując w biegu; odległe strzały były niczym cios omni-ostrzem pod żebra, zmuszając go do szybszego biegu.
A potem usłyszał przeszywający krzyk Vasir.
I zatrzymał się w miejscu.
Zabić setki, by ocalić miliony.
Drzwi na końcu korytarza były tak blisko, że mógł dostrzec metalowe cyfry na środku metalowych skrzydeł i zielony blask panelu na ścianie. Cokolwiek się za nimi działo, decydowało o losie Tanyi. O losie uciekinierki, którą tak długo ścigali, a która okazała się być częścią smutnej, romantycznej historii. Historii, która pogrążyła to miasto w chaosie. Historii, która być może miała zadecydować o losie tysięcy następnych innych istnień.
Potrzebował tylko kilkunastu następnych kroków.
W jego komunikatorze Vasir jęczała cicho, być może umierając.
Piasek w klepsydrze przesypał się do końca, a na krawędzi szkła zatrzymały się dwa ostatnie ziarenka.
Porucznik oderwał wzrok od drzwi i odwrócił się do nich plecami, biegnąc z powrotem.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 20:49

Wyświetl wiadomość pozafabularną SI nie odezwała się. Zignorowała jego komunikat, podporządkowując się do rozkazu Vasir - nie przekazywać mu więcej niż powinien wiedzieć. Dopiero gdy zatrzymał się i zawrócił, docierając z powrotem do schodów, uznała jego decyzję za pewną.
- Widmo Vasir może potrzebować pańskiej pomocy. - jego wyobraźnia sprawiła, że głos Etsy brzmiał smutno. Nie miał przecież prawa, był wytwarzany przez maszynę.
Nim przeszedł pierwsze kilka stopni, za sobą usłyszał jeszcze ostatni strzał.
Praktycznie zleciał po schodach, potykając się o leżące na stopniach ciała lecz łapiąc barierki w ostatniej chwili. W uszach nie słyszał już niczego poza rykiem. Dopadł na sam dół, na parter, natychmiast orientując się, że "może potrzebować pańskiej pomocy" było mocnym niedopowiedzeniem.
Posadzka atrium pokryta była krwią. Ilość leżących w recepcji ciał sprawiała wrażenie, jakby wewnątrz wybuchła bomba. Tłum ustąpił, uciekł przed tą rzezią, cofając się na plac by tam kontynuować walki, gdy drapieżniki z pomocą Vasir mordowały dziesiątki cywilów.
Prawdopodobnie tyle samo ciał widział na dole, w kompleksie na AZ-99. Ale to było coś zupełnie innego. Tamte leżały osobno, porozdzielane w kajutach, a najbrutalniejszym widokiem były rany postrzałowe. Tutaj ciało leżało na ciele - niektóre kończyny wydawały się zgubić swoich właścicieli. Wszystko polane było mieszanką krwi dwóch kolorów, przez co nie dało się rozróżnić miejscami, w którym miejscu kończyła się recepcjonistka, a gdzie zaczynał ochroniarz hotelowy.
Przed sobą Viyo dostrzegł leżącego na ziemi, martwego yahga - monstrum o wielkości prawie dorównującej atlasowi leżało wykrwawiając się na podłodze. Na szyi miało obrożę z lokalizatorem, teraz koloru czerwonego. Obok niego leżał karabin Vasir.
Asari podnosiła się na nogi, gdy ogłuszający wręcz ryk wypełnił po raz kolejny atrium. Stała tyłem do porucznika, nie mogąc go zauważyć - naprzeciw niej druga, niemal identyczna bestia właśnie szykowała się do ataku.
Wciąż żywy yahg krwawił, wielokrotnie postrzelony. Jeden z jego rogów został wręcz odcięty lub oderwany z niesamowitą siłą od jego głowy, a gdy tylko bestia się odwróciła, Viyo dostrzegł go wbitego w plecy stwora. Dziesiątki mniejszych ran na monstrualnym ciele wydawały się nie robić na nim wrażenia.
Rzucił się do przodu w furii - jak na tak ogromne cielsko poruszał się zaskakująco szybko. Wyciągnął rękę w stronę Teli, która zdążyła zareagować - biotyka błysnęła, gdy obiema dłońmi złapała za szpony bestii, resztą siły usiłując ją powstrzymać.
Biotyka wytrzymała tylko chwilę.
Vasir poleciała do tyłu, uderzając z hukiem w ścianę. Dopiero teraz dostrzegł jej twarz. Z rozbitego łuku brwiowego sączyła się krew, łącząc z strumieniem wypływającym z jej ust. Jej pancerz był pogruchotany, pełen dziur. Nie miała na sobie hełmu i yahg zdołał oderwać jej naramiennik, pozostawiając paskudną i głęboką ranę po pazurze.
Bestia doskoczyła do niej szybciej, niż Viyo zdążyłby wypalić pierwszą serię. Złapała łapą kołnierz otaczający szyję asari, podnosząc ją do góry jak szmacianą lalkę. Wciąż była przytomna - natychmiast złapała za pazury zaciśnięte wokół jej szyi, usiłując je odciągnąć by złapać oddech. Yahg nie miał jednak w planach czekać, aż się udusi. Był na to zbyt niecierpliwy.
Uniósł ją jeszcze wyżej i z całą swoją siłą uderzył jej ciałem o posadzkę, ucinając jej jęki w jednej sekundzie.
Gdyby nie pancerz, Viyo nie musiałby się zastanawiać, czy któraś część jej kręgosłupa ocalała uderzenie z ziemią.
Yahg nie zdawał sobie sprawy z jego obecności. Uniósł Vasir ponownie w górę, szykując się do powtórzenia - asari wciąż trzymała się kurczowo jego łapy, lecz oczy miała półprzymknięte. Jakimś cudem udało jej się nie stracić przytomności i wciąż próbować wydostać się z przegranej sytuacji resztką siły.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 21:21

Wyświetl wiadomość pozafabularną Decyzja zapadła, chociaż nie zrobiło mu się z tego powodu lepiej na sercu. Strzał, który rozległ się zza zamkniętych drzwi, gdy zbiegał po schodach, był niczym ostatnia kropka w historii Tanyi i Tiberiusa. Nie wiedział kto strzelał, ale jakąś cząstką czuł czyje ciało właśnie osuwało się na ziemię.
Może tak było lepiej.
Niemal nie słyszał głosu Etsy. Przeskoczył nad ciałami, które były jego własnym dziełem sprzed dwóch minut, a potem dopadł do atrium. Jedno ziarenko przesunęło się po szkle klepsydry i wpadło do dolnej części, z hukiem umierającej gwiazdy dołączając do tysiąca swoich braci.
Widok, który zastał na dole, zatrzymał na chwilę jego serce, ale był już daleko poza granicą, w której mogłoby go to sparaliżować. Tak jak kiedyś Daniel Rocheford zamknął się w osobistym, mentalnym pancerzu, odcinając się od wydarzeń na Raitaro, tak teraz on dotarł do miejsca, w którym nie miał już siły się bać. Umysł może ogarnąć tylko określoną ilość makabry nim przestanie działać. Nim rany będą zbyt głębokie.
Miał wrażenie, że huk Vasir uderzającej o zakrwawione podłoże wstrząsnął budynkiem, chociaż było to niemożliwe. Yagh ryczał przeraźliwie, brocząc z wielu ran. Czy to asari odłamała jego róg biotyką, gdy straciła karabin i wbiła mu go w plecy?
Uniósł własny karabin i wrzasnął w niemożliwej do wyartykułowania wściekłości, biegnąc po pokrytej szczątkami podłodze i obierając na celownik bestię. Broń zatrzęsła się w jego dłoniach, gdy oddał serię w jej pysk. Jakieś resztki jego rozsądku podsunęły mu myśl, że yagh może rzucić w niego kobietą, więc przygotował się do przewrotu po ziemi.
A potem, jeżeli wciąż stał na nogach, wybił się z miejsca i odpalił omni-ostrze, skacząc ku stworzeniu z okrzykiem czystej wściekłości, władowując w swój cios całą swoją furię, cały ból ostatnich wydarzeń i całą tłumioną do tej pory frustrację.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 21:49

1. Vex [SERIA Z: M-96 MOTYKA] [7 PA]
50 + 30 [Celność] + 5 [implant] + 5 [wielkie cielsko yahga] = 90%

Szansa na trafienie: < 90%

0

OBRAŻENIA (M-96)
(79*8) * 1.05 [implant] * 0.5 [LICZBA SUKCESÓW] = 331.8 = 331

Yahg
Tarcze: 0
Pancerz: 800 - 331 = 469

Yahg [CIĘŻKI ATAK WRĘCZ]
50 + 20 [zasięg łap] = 70%
1


OBRAŻENIA (ATAK WRĘCZ)

Vex
Pancerz: 750 - 350 = 400

1. Vex [CIĘŻKI ATAK: KRÓTKIE OMNI-OSTRZE] [8 PA]
50 + 30 [przymierzenie] + 5 [wielkie cielsko yahga] = 85%

Szansa na trafienie: < 85%

2

OBRAŻENIA (CIĘŻKI ATAK)
600 * 1.2 [all that stuff] = 720

Yahg
Tarcze: 0
Pancerz: 469 - 720 = 0

k bye
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 22:18

Wyświetl wiadomość pozafabularną Gdy tylko karabinowa seria uderzyła o ciało yahga, częściowo trafiając, ten zawył ponownie, odrzucając ciało Vasir na stertę innych - martwych. Jak na tak potężną bestię, poruszał się jednak bardzo szybko - odwrócił się w stronę Viyo chwilę przed tym, gdy ten do niego dobiegł, by wbić w jego ciało ostrze.
Następne co widział to lecąca ku niemu, zaostrzona pazurami łapa.
Uderzenie odrzuciło go dalej, karcąc za brak poświęcenia czasu na pełne zrośnięcie się żeber. Od czasów Raitaro wydawałoby się, że ból w klatce piersiowej nie mija - ale też ilość szarżujących na niego bestii była niecodziennie wysoka w porównaniu do całokształtu jego służby w wojsku.
Adrenalina i wściekłość nie pozwalała mu wykorzystać ani sekundy na otrzęsienie się po uderzeniu. Ruszył w amoku prosto na równie agresywną co on sam w tym momencie bestię, wymijając jej kolejny atak tylko po to, by skoczyć w górę z wysuniętym omni-ostrzem.
Wszystkie cztery pary oczu rozszerzyły się w zaskoczeniu gdy omni-ostrze turianina wbiło się w jego szyję, a szarpnięcie przerwało łączącą płaty pancerza skórę. Bestia nie dawała za wygraną - wydawała się nie zdawać sobie sprawy z tego, co dokładnie się stało. Yahg miotał się przez kolejne sekundy, rycząc żałośnie i zamachując się rękami na niewidzialnych przeciwników - możliwe, że zwyczajnie łapał równowagę. Koniec końców jednak, jego ciało zwaliło się z hukiem na ziemię tuż obok stojącego porucznika, w którego krwi wciąż buzowała adrenalina.
- Wysłałam taksówkę przed wejście do hotelu. Na pokładzie Rocinante znajdują się kabiny medyczne. Ludzka fizjonomia nie odbiega pod wieloma względami od asari, powinny pomóc utrzymać Widmo Vasir przy życiu.
Cichy głos Etsy wyrwał go z bojowego szału, przypominając o leżącej pośród reszty ciał kobiecie. Znalazł ją nieprzytomną - oddychała ciężko, a z jej ust wydobywał się cichy świst.
Okolica hotelu opustoszała - na samym końcu placu funkcjonariusze tłumili cofających się walczących, lecz oba yahgi i rzeź, której dokonały musiały oczyścić okolicę na długo przed tym.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

6 mar 2016, o 22:58

Wyświetl wiadomość pozafabularną Vasir lądująca bezwładnie na stosie martwych ciał jeszcze bardziej przesłoniła jego rozsądek. Pierwsza seria z karabinu, która nie była nawet w połowie tak celna jak dotychczas, tylko rozjuszyła bestię, ale nie zwracał na to uwagi. Cios łapy spadł na niego znienacka, karząc za brak cierpliwości i niedocenienie prędkości yagha, a uderzenie odrzuciło go do tyłu. Jego pancerz zazgrzytał iskrami po śliskim od krwi podłożu, gdy wylądował kawałek dalej. Ból spowijał jego myśli szkarłatną kurtyną, a wściekłość i adrenalina rozpalały płomienie w żyłach, kiedy ponownie podrywał się do biegu. Wizjer hełmu krzyczał czerwonymi komunikatami, a jego napierśnik znowu wgniótł się solidnie w miejscu uderzenia, ale nie myślał o tym w tej chwili.
Nigdy nie było czasu na leczenie. I może nigdy nie będzie.
Kolejny świst opazurzonej łapy przemknął mu tuż nad głową, gdy tym razem uchylił się przed ciosem i samemu zadał własny. Omni-ostrze nie napotkało niemal żadnego oporu, gdy zagłębiało się w ciało bestii, wypalając pancerz. Poczuł energetyczne tąpnięcie wzmacniaczy kinetycznych, które wyszarpnęły jego rękę z przebitej gardzieli; wylądował ciężko na ziemi i zrobił kilka kroków do przodu, niesiony pędem. Yagh zaryczał jeszcze parę razy i w końcu zwalił się na ziemię, z hukiem, który ledwo przebił się przez krew szumiącą mu uszach.
Głos SI przywrócił go do rzeczywistości niczym wiadro zimnej wody. Błyskawicznie odwrócił się na pięcie i dopadł do leżącej Vasir, pospiesznie sprawdzając jej stan. Ból w jego piersi - ten fantomowy, nie ten wywołany pękniętym mostkiem lub żebrami - zelżał trochę, gdy dostrzegł, że asari wciąż żyje.
- Dziękuję, Etsy. Naprawdę - powiedział cicho. SI okazała się bardziej niż pomocna. Zaaplikował asari podwójną dawkę medi-żelu żeby chociaż trochę ją ustabilizować, po czym wsunął ręce pod jej plecy oraz zgięcia nóg, unosząc ją do góry. Podniósł się na nogi i spojrzał w stronę placu, który nie przypominał już pola walki, a wnętrze rzeźni.
Funkcjonariusze w końcu przybyli na miejsce, ale równie dobrze mogli nie przychodzić w ogóle.
Porucznik wyszedł przed hotel z ciałem asari na rękach, czując się jakby kroczył przez własny sen. Rzeczywistość przypominała senny koszmar i gdyby jeszcze kilka dni temu ktoś mu powiedział, że coś takiego może mieć miejsce w jednym z miast na Illium, wyśmiałby go bez wahania.
Po Raitaro myślał, że nie będzie już czuł większego napięcia.
Po Karath sądził, że nie zobaczy nic gorszego niż turiańskie cele śmierci.
Ale to Lyesia go złamała.
Wezwany przez Etsy prom wylądował miękko przed hotelem, otwierając boczne skrzydło. Vex sztywno usadził Vasir w jednym z foteli, starając się postępować najdelikatniej jak mógł, po czym sam zajął drugi. Tym razem nie posłał ostatniego spojrzenia w stronę hotelu czy masakry, która wciąż zaściełała obrzeża placu.
Po prostu zamknął drzwi i ustawił kurs powrotny na Rocinante.
Wyświetl uwagę administratora
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Lyesia] Dzielnica N'am

19 sty 2022, o 20:49

Obrazek MG: Marshall Hearrow
Gracze: Jaana, Hira Cassan
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Dzielnica N'am nie była miejscem, w które zapuszczali się turyści. Ciężkie powietrze z wdzierającym się do płuc smogiem raczej nie było szczytem marzeń w kwestii wypoczynku. Tym bardziej ciężko było stwierdzić, co sprowadziło je akurat tutaj, być może fakt, że wszystkie terminale do wypłaty kredytów jak na złość miały awarię (przypadek?) zaprowadził je na skraj Nos Astry do jedynego, czynnego budynku banku. Przed wejściem już była spora kolejka, a po głosach stojących w niej ludzi i nieludzi można było się zorientować, że nie są oni zbyt zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Ilium, a szczególnie Nos Astra raczej cieszyły się niezszarganą opinią, a ogólna awaria systemów wypłacania kredytów mocno ten wizerunek psuła.
- Moje systemy mówią, że awaria na podłoże ogólne - w głowie Hiry rozbrzmiał głos SI. - Nie wygląda to na atak z zewnątrz, aczkolwiek jest dość niepokojace. Naprawdę potrzebujemy tych kredytów teraz?
Głos rozsądku jakim była Kira, teraz próbował przemówić młodej dziewczynie do rozumu. Hira dobrze wiedziała, że nie maja absolutnie żadnego wyjścia. Informacje na temat tego, że Cerberus wpadł na jej trop tutaj, na Nos Astrze sprawiały, że dziewczyna marzyła o tym, aby jak najprędzej wyrwać się z tej planety i zniknąć potencjalnemu pościgowi sprzed nosa. Tyle, że do tego potrzebowała kredytów.
- Cholerne technologie - mruknął Kristian do stojącej obok niego Jaany. - Patrz ile tu jest ludzi, będziemy stać w tej kolejce do jutra.
Loshendahl nie ukrywał niezadowolenia z zaistniałej sytuacji, zresztą idealnie się tym wpisywał w ogólne nastawienie kilkunastu osób stojących przed wejściem do banku. Jaana mogła się tylko domyślać dlaczego tutaj są, wczorajsze głosy dobiegające z mesy i dzisiejszy poranny, charakteryczny zapach alkoholu unoszącego się w powietrzu świadczył jednoznacznie o udanym wieczorze całej załogi. Ponadto trafili swoją drogą na ciekawy trop, list gończy wystawiony za jakąś dziewczyną przez Cerberusa. Kristian z Jaaną mieli wrócić na pokład, a właściwie mężczyzna miał odstawić młodą i wyruszyć na przeszukiwanie Nos Astry. Spacer po N'am trafił im się tylko dlatego, że Annika nalegała aby Jaana wystawiła się trochę na "świeże" powietrze a Loshedahl był winny pieniądze za przegrany zakład poprzedniego wieczoru. Dziewczyna oczywiście o tym wiedziała, chociaż sam się do tego bezpośrednio nie przyznał.
- Popilnuj miejsca, skoczę tylko po coś do picia - powiedział do Ritavuori i ruszył w stronę sklepu nad którym wisiał migoczący neon jakieś pięćdziesiąt metrów od nich. Rzucił jeszcze tylko przez ramię: - Chcesz coś? - i zniknął.
Kolejka poruszała się w ślimaczym tempie co odczuwała zarówno Jaana jak i Hira. Oddalone od siebie zaledwie o cztery osoby nie miały pojęcia o swoim istnieniu. Hira nieświadoma, że Cerberus wręcz dmucha jej na kark, a Marjaanna, że cel ich podróży na Ilium stoi praktycznie tuż przed nią.
Nagłe poruszenie za ich plecami przerwało im rozmyślania. Nie dosłyszały głosów wyraźnie, jedynie pokrzykiwania. Potem padły strzały. Kristian wypadł ze sklepu. Tłum wbiegał na siebie potrącając się nawzajem, ktoś się przerwrócił, ktoś został stratowany. Nawet się nie zorientowały kiedy czwórka uzbrojonych mężczyzn wepchnęła resztkę kolejki do wnętrza banku i zatrzasnęła za nimi drzwi. Loshedahl odbił się od szklanej szyby gubiąc w zamieszaniu Jaanę z oczu.
W środku panował totalny chaos. Znów rozległy się strzały i wszystko ucichło.
- Witam Państwa serdecznie - na biurko wskoczył mężczyzna z maską lisa wymalowaną na hełmie i czarnym pancerzu. - To napad. Jesteście odcięci od kontaktu zewnętrznego, nasz haker się o to postarał. Prosimy zachować spokój a nikomu nie stanie się krzywda.
- Ochrona nie żyje - w głowie Hiry znów odezwała się Kira. - Ten człowiek ma rację, odciął wszystkie kanały poza swoim. Próbowałam przywrócić systemy, nic z tego, ktokolwiek to jest wie co robić.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Illium”