Atmosfera Feros zanieczyszczona jest pyłem, a podróż lądem jest utrudniona ze względu na gruz, którego fragmenty ciągną się dziesiątki metrów w głąb ziemi, co odstrasza potencjalnych wycieczkowiczów lub ochotników do badania proteańskich ruin, zajmujących dwie trzecie planety.
LOKALIZACJA: [Attykan Beta > Tezeusz]

Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Niebostrada

21 maja 2012, o 23:17

Obrazek Podobnie jak większość z jakiejkolwiek architektury na planecie, tak i sama niebostrada została zbudowana i przystosowana do użytku przez protean. Ta masywna, ciągnąca się przez niesłychaną ilość kilometrów konstrukcja mająca na celu połączenie ze sobą konkretnych, ważnych punktów na tym świecie jest jedną z niezbitych wizytówek, a także najczęściej obrazowanym zabytkiem na Feros, głównie ze względu swej wyjątkowości umiejscowienia – cała bowiem znajduje się albo na równi z chmurami, albo nad nimi (zależy od wysokości podłoża). Najbardziej eksploatowanym jej odcinkiem jest ten z Nadziei Zhu do siedziby korporacji ExoGeni. Wydaje się on być nadal w nieciekawym stanie zważając na porozrzucane tu i ówdzie sterty gruzu i zwykłego, ciężkiego śmiecia, co sugeruje jeszcze nieduże pozostałości w postaci niedobitków gethów, które mimo swej niewielkiej liczby nadal potrafią wyrządzać wielkie szkody – szczególnie jeśli chodzi o kolonistów. Z tych względów, wozom nieopancerzonym jak i pieszym nie zaleca się zapuszczania w te rejony bez odpowiednich przygotowań, a najczęściej zabrania się takim podróżowania po niej w ogóle.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Niebostrada

25 sty 2018, o 00:45

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Przymierze odezwało się do Strikera kilka dni później, zanim jeszcze przypomniał sobie o nim Ceberus. Anderson nie pisał osobiście, ale skontaktował się z nim Daryl, będący, naturalnie, pośrednikiem w całym tym układzie. Trzeba było przygotować się do akcji, nie tylko pod względem samej organizacji, ale czysto fizycznie - i przede wszystkim przekonać pozostałą część grupy uderzeniowej do tego, że postawienie się Cerberusowi jest dobrą opcją. Ale musiał ich najpierw ściągnąć, co mogło być problematyczne, skoro nie odzywał się do nich Statner. Anderson postawił to jednak jako priorytet - nie zgadzał się na przekonywanie byłych operatorów do buntu dopiero w czasie akcji. To pozostawiało zbyt wiele niewiadomych, za dużo rzeczy, które mogły pójść nie tak i narazić całą misję. Wszyscy tutaj stawiali sporo na szali.
Zanim jednak zdążyli umówić się z Przymierzem na cokolwiek, Statner odezwał się od nich, po raz kolejny wysyłając im wytyczne do następnej misji. Najwyraźniej nie znalazł sobie jeszcze asystentki, która mogłaby wystarczająco dobrze zastąpić Katię Bondar, więc informacje przychodziły bezpośrednio od niego. I tym razem były dużo bardziej szczegółowe. Mieli udać się na oceaniczną planetę Shodan, na której jakiś czas temu Cerberus znalazł ukrytą bazę wojskową Przymierza. Podobno znajdowała się pod wodą i padła ofiarą bliżej nieokreślonego ataku, ale w tej chwili pozostawała zatopiona, bo ludzkie wojsko dopiero powoli zaczynało odbudowywać stację i prawdopodobnie opróżniać ją z wody. Statner wiedział jednak, że technologia, nad którą pracowali tam naukowcy Przymierza, należała do najnowocześniejszych prototypów implantologii i nawet jeśli wszystko zatonęło, to wciąż można było z tego wyciągnąć wartościowe informacje. Dlatego też wysyłał tam swoich ludzi. Mieli na własną rękę znaleźć jakiś tamtejszy batyskaf na miejscu i wszystko, co pozwoliłoby im dostać się do środka podwodnej stacji - skany wykazywały obecność jakichś tam sprzętów - a także całą listę różnego rodzaju technologii, które mieli stamtąd wyciągnąć. Zagrożenia, jakie tam na nich czekały, trudno było zliczyć na palcach jednej ręki, począwszy od najzwyczajniejszego zatonięcia, po Przymierze na miejscu.
Anderson tylko zaśmiał się, gdy się o tym dowiedział. Nie był zadowolony z momentu, w którym Statner się odezwał, ale uznał, że w takim razie nie ma czasu do stracenia - i rozpoczął przygotowania. Ze względu na bliskość kolonii do wspomnianej przez Cerberusa planety, zaproponował okolice kolonii na Feros jako miejsce spotkania. Niewielki posterunek Przymierza z brzegu niebostrady, poza granicami kolonii, dawno już oczyszczony przez pełzających po okolicy gethów i uznany za całkiem niezły punkt przeładunkowy na część Trawersu Attykańskiego dla mniejszych wojskowych akcji. Striker miał być tylko odpowiedzialny za ściągnięcie tam pozostałej trójki swojej grupy uderzeniowej, a potem mieli kilka, może kilkanaście godzin na załatwienie całej reszty. Ograniczenie czasowe, jakie podał im Statner, dawało im jednak trzy dni na powrót ze sprzętem. Naturalnie, bezpośrednio na Majesty. A koordynaty statku, tak samo jak poprzednio, otrzymał Symons.
W obowiązku Charlesa pozostało więc ściągnięcie na Feros ludzi, z którymi pracował. Na powierzchni planety czekano już na nich, mógł więc pojawić się tam wcześniej, ale wciąż pozostawała konieczność wyjaśnienia pozostałej trójce dlaczego mają przylecieć na planetę w sąsiednim systemie, zamiast bezpośrednio tam, gdzie czekało na nich kolejne zlecenie od Bena. I może faktycznie było to najlepsze rozwiązanie - gdyby mógł porozmawiać z nimi na żywo, a może przedstawić mocne argumenty w postaci kapitana Davida Andersona maczającego swoje palce z całym tym przedsięwzięciu, albo trzech wojskowych okrętów, które czekały na wezwanie do akcji na orbicie planety. Na pewno siła przekonywania byłaby znacznie większa, niż próby przemówienia im do rozsądku przez omni-klucze.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Niebostrada

25 sty 2018, o 01:21

Przez te kilka dni Charles przeczuwał, że to była tylko kwestia za nim Statner wyśle ich na kolejną misją. Cały ten czas spędził u Sonyi starając się zachowywać jakby wszystko było po prostu normalne. Starał się nie okazywać tego stresu wobec kobiety swoje życia, wciąż jednak można było zauważyć, że mężczyzna był spięty. Szczególnie, kiedy dostał rozkazy. To nie była zwykła misja. To była misja samobójcza. Było ich za mało na takie przedsięwzięcie. Nawet jeśli udałoby im się jakimś cudem zdobyć batyskaf to przedostanie się na zatopioną stację oraz ominięcie na jakiś czas wojska graniczyło z cudem. Nie wiedział co kombinuje Statner ale to było jak zesłanie na śmierć. Mieliby szczęście gdyby chociaż jedno z nich przeżyło to zlecenie.
Poinformowanie o tym wszystkim Przymierza było tylko kwestią czasu. Nie zamierzał zwlekać. Tym bardziej przed misją taka jak ta. Usłyszał nowe wytyczne od ludzi, którzy tak jak Sonya chcieli mu pomóc. Zebranie oddziału na Feros nie wydawało się trudne. Po prostu musiał ich tam jakoś ściągnąć. I przekonać jakoś Symonsa. To on był w tym najważniejszy. To on miał przecież kody i koordynaty. Jeśli wszystko pójdzie jak trzeba to niedługo wszyscy będą wolni. Przynajmniej miał taką nadzieję.
Udał się na Feros sam. Wysłał wiadomość Symonsowi, że mają go po prostu stamtąd zgarnąć. Wymówka była dość prosta. Jako, że nie zarobił podczas ostatniej misji to musiał to odrobić wykonując jakaś misję na tej planecie. Korporacji tam było bez liku więc miało to sens. Przyleciał tam tego samego dnia informując o tym Andersona. Poprosił jednak o to, żeby żołnierze, którzy będą na miejscu nosili mundury, które nie zdradzą dla kogo pracują. Wolał, aby jego ludzie na widok armii nie uciekli.
Na miejscu dał się sprawdzić żołnierzom Przymierza. Ciągle był wrogiem. Wciąż mógł być podwójnym agentem. Pewnie mu nie ufali, ale on za to im, aż za bardzo. Szczególnie, że jego wojskowa natura wręcz w bardzo dziwny sposób ułatwiała mu poruszanie się wśród innych. Można było odczuć, że ten człowiek był dosłownie częścią armii. Jakby to ktoś z góry wysłał go aby dostał się do Cerberusa i zdobył o nich informację.
Koordynaty swoim ludziom wysłał naprawdę szybko. Potrzebował ich tam jak najszybciej. Przecież mieli tylko trzy dni na wykonanie misji. Szkoda tylko, że oni jeszcze nie wiedzieli, że żadnej misji nie będzie. Teraz czekał tylko przed punktem przeładunkowym z papierosem w ustach. Za chwilę miała rozpocząć się najbardziej ryzykowna część planu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Niebostrada

25 sty 2018, o 16:32

Prom dotarł na Feros kilka godzin później. Symons nie miał nic przeciwko zabraniu Strikera z powierzchni planety, zwłaszcza że szczęśliwie okazało się, że znajduje się ona w tym samym układzie, co Shodan - choć w innym systemie. Nie dopytywał się, skąd Charles się tam wziął, więc nawet wyjaśnienie nie było w tym przypadku konieczne. To, czym mężczyzna zajmował się w swoim wolnym czasie, nie było ich sprawą i nie musieli się tym interesować. Jakiś czas zajęło Kyle'owi jednak zebranie pozostałej dwójki, więc dotarł na Feros jakieś cztery godziny po Strikerze. Musiał on więc czekać, w nerwach i niepewności.
Mimo to jednak Przymierze doskonale poradziło sobie ze znalezieniem dla niego jakiegoś zajęcia, całkiem absorbującego nawet. Ilość pytań, które mu zadali, by upewnić się, że nie zamierza on wciągnąć ich w pułapkę, była zatrważająca, ale mimo to nie znaleźli niczego, co nie zgadzałoby się z jego wcześniejszymi zeznaniami. Co najwyżej rzuciło im więcej światła na zaistniałą sytuację i pozwoliło lepiej przygotować się do akcji. Pytali o wszystko, począwszy od samego Statnera i Majesty, przez to, co i z kim Charles robił w przerwach między zleceniami, przez więzienie, po samą pracę dla Rosenkova. Znów musiał opowiedzieć całe swoje życie, choć tym razem dużo bardziej szczegółowo. Anderson uczestniczył w rozmowach, chociaż przesłuchiwał go ktoś inny. Ostatecznie w końcu wszelkie pytania skończyły się i obie strony dużo spokojniej mogły podejść do rozpoczęcia akcji. I mimo, że nadal istniało ogromne ryzyko, to osoba Charlesa przestała się wliczać w możliwe przyczyny porażek.
W końcu jednak prom z resztą grupy uderzeniowej zawisł nad prowizorycznym lądowiskiem, a potem spokojnie osiadł na ziemi. W środku była cała trójka, łącznie ze Snow, która jednak nie wyglądała najlepiej. Może Striker się jej nie spodziewał, a może miał zaufanie do współczesnej medycyny. Kombinezon bojowy, który kobieta miała na sobie, zasłaniał jednak całą szyję, nie wiedział jednak jak wygląda obecnie jej rana. Poruszała jednak głową trochę nienaturalnie, jakby przyzwyczajała się do nowego implantu. I to było całkiem prawdopodobne. Póki co nie mówiła jednak nic, rozglądając się wokół, po ludziach plączących się w okolicy i porozstawianych wokół lądowiska skrzyniach. Za nią wyskoczył Symons, a Coma postanowił chyba poczekać na pozostałych w środku, skoro i tak mieli tylko zabrać stąd Strikera i nie obchodziło go to, gdzie właściwie wylądowali.
- Jak tam, Striker? - odezwał się Symons na przywitanie. Ubrany był jeszcze po cywilnemu, choć na pewno przed ewentualnym zejściem na Shodan zamierzał przebrać się w szczelny pancerz. - Odrobiłeś tu swój ognisty temperament?
Uśmiechnął się lekko, choć Charles znał go już na tyle, by wiedzieć, że nie podchodził on do końca swobodnie do czekającej ich misji. Nikt zresztą nie był zbyt pozytywnie nastawiony do tego co miało przyjść później. A jeszcze nie wiedzieli o tym, że wszystko miało obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Niebostrada

25 sty 2018, o 17:51

To była prawda. Nie dało się wręcz opisać ile czasu spędził na tym przesłuchaniu. Chyba nikomu nie opowiedział tej historii z tyloma szczegółami co na tej. Szczerzę mówiąc gdyby ktoś wykorzystał jego zaznania to mógłby pociągnąć za sobą naprawdę ogromną ilość osób. Poczynając od tych, którzy raczej znaczyli tyle co nic po naprawdę gruby ryby biznesu i półświatka. Co ciekawe jedyne kogo chronił w swoich zeznaniach to członkowie Bratvy. Wciąż to im był najwięcej winien. To oni w jakiś sposób pomogli jakoś funkcjonować po za Rosenkovem. Dlatego tej jednej organizacji nie mógł zdradzić. Nie tym razem.
Oczekiwanie na prom było jednak znacznie bardziej stresujące niż mogło się wydawać. Nie wiedział czy przylecą wszyscy czy może połowa. Ryzyko, że coś pójdzie nie tak było naprawdę duże. I myśl, że wszystko pójdzie nie tak już na samym starcie nie wprawiało go w zbyt dobry nastrój. Może i dobrze. Gdyby zobaczyli go pozytywnie nastawionego do życia zaraz po tym jak przestrzelili mu nogę i grozili jego bliskim to raczej nie wyglądałoby to za dobrze. Dlatego jego mina była bardzo podobna do tej z dnia, kiedy poznał się z zespołem.
Kiedy w końcu pojawili się Charles nie tracił ich środka transportu z oczu. Czekał, aż w końcu będzie mógł porozmawiać z kimkolwiek z nich. Zdziwiła go obecność Snow. Po taki urazie nie powinna być wzywana na misję jeszcze przez długi czas. Wysyłanie jej tam było jak wysyłanie ją na pewną śmierć. Przeniósł w końcu wzrok na swoje dowódcę. Symons. Człowiek, który robił to tylko wyłącznie dlatego, że mógł dzięki temu zapewnić bezpieczeństwo swojej córce. Za chwilę Striker miał zmusić do podjęcia naprawdę ryzykownej decyzji. Decyzji, która miała zmienić życie ich wszystkich.
- Sam nie wiem. – Uśmiechnął się lekko i podszedł bliżej do mężczyzny wyciągając rękę. – Wiesz, że ta misja to pieprzone samobójstwo prawda? – Podrapał się po czole. – Możemy pogadać? Znaczy wszyscy?
Westchnął głośno. Wolał zacząć tą rozmowę spokojnie. Nie mógł przecież od razu wyskoczyć ze wszystkimi informacjami bo reszta drużyny chyba by oszalała na wieści jakie miał Striker. Musiał im więc je dawkować. Poczekał więc chwilę, aż wszyscy się zbiorą i dopiero będzie mógł rozpocząć rozmowę.
- Misja, którą zlecił nam Statner jest niemożliwa do wykonania. Nie w takim składzie. Jest nas za mało. Porywamy się z motyką na słońce. Nie jestem też pewny czy Susan w ogóle jest w stanie walczyć w stu procentach.
Jego wzrok powoli przejechał po okolicy. Dobrze wiedział, że teraz otaczają ich ludzie z Przymierza przygotowując się na plan awaryjny. Ten zawsze musiał istnieć. Nawet ludzie kręcący się w okolicy byli żołnierzami. Jego zespół nie wiedział, że lądując w tym miejscu wpadli w pułapkę. Charles czuł się z tym trochę źle ale nie miał innego wyboru. Wolność była dla niego najważniejszą częścią jego nowego życia.
- Będziemy mieć szczęście jak chociaż jedna osoba wróci z tej misji żywa. - Wyciągnął z kieszonki papierosy. – Podjąłem więc pewne środki zaradcze w tej sprawie.
Tym razem jego wzrok wręczy przeszywał Symonsa. Ten widział już ten wzrok. Był on przepełniony determinacją oraz tym czego brakowało Comie. Striker miał jakiś cel do którego dążył i wcale nie wróżyło to dobrze. Chociaż w ich głowach pewnie pojawiła się wizja mężczyzny mówiącego od rzeczy w raz z ogromną ilością pomysłów gdzie ich czwórka nie zdołałaby nawet zadrapać Cerberusa.
- Muszę się jednak od was dowiedzieć jednej rzeczy. Czy praca dla Cerberusa wam się podoba? Czy gdyby była szansa na zapewnienie waszym bliskim bezpieczeństwa i zniknięcie z ich radaru to odwrócilibyście się od nich?
Zaciągnął się papierosem. Różnica była taka, że Charles miał na sobie już pancerz oraz broń na plecach. Chociaż pierwszy raz chyba w życiu miał na sobie prawdziwy kombinezon bojowy. Cały czarny ale kombinezon. Musiał być szyty na miarę do tego na pewno był wojskowej roboty. Pewnie wydał na niego sporo kredytów. Dostał go jednak od Daryla, aby nie wyróżniał się zbytnio od reszty żołnierzy w późniejszej części planu. Nawet jego części pancerza wyglądały jak nowe.
- Jeśli tak. – Spojrzał Symonsowi w oczy. – To będę wam to w stanie zapewnić.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Niebostrada

25 sty 2018, o 20:51

Ciemnoskóry mężczyzna skinął głową, po chwili namysłu wskazując wnętrze promu. To był ich pojazd, nawet jeśli wykorzystywali go tylko wtedy, gdy lecieli gdzieś zgodnie z wymaganiami Statnera. Symons jednak dokładnie przeszukał go pod względem pluskiew i wszystkiego, co mogło w jakiś sposób łączyć ich z Cerberusem - tego Charles mógł być pewien. Jednocześnie znajdując się w środku swojego Kodiaka byli osłonięci przed ciekawskimi spojrzeniami Przymierzowców, przynajmniej dopóki wszystko nie zostanie wyjaśnione.
Westchnięcie Kyle'a przerwało Strikerowi jego wywód na temat tego, jak bardzo nie do wykonania jest zlecona przez Statnera misja. Najemnik pokręcił głową, zajmując jeden z foteli.
- To jest opuszczona stacja badawcza, moglibyśmy trafić akurat na chwilę, kiedy wojsko nie prowadzi tam żadnych prac. Z tego, co zrozumiałem, raczej nic tam nie ma. Stara, pozostawiona pod wodą stacja, z której wystarczyłoby zabrać trochę sprzętu i się stamtąd zmyć. Statner nie powiedział, że mamy mieć ze sobą wszystko z jego listy.
- Nic mi już nie jest - odezwała się Snow, znacznie poważniej, niż za każdym razem, gdy odzywała się jeszcze na Trouge. Miała też nieco inny głos, zmodyfikowany wyraźnie przez implant, który musieli jej wszczepić. Niższy, głębszy i tym razem już nie zachrypnięty. Całkiem przyjemny zresztą. - Przyzwyczajam się tylko.
Usiadła naprzeciwko Charlesa, opuszczając wzrok gdzieś w dół, na podłogę.
- Jestem ci winna przeprosiny, Striker - dodała. - Wam wszystkim w sumie. Z reguły nie robię tak idiotycznych rzeczy. Powinnam była... - pokręciła głową. - Wszystko tam poszło nie tak.
Musiała mieć ogromne wyrzuty sumienia po akcji na Trouge, a przede wszystkim musiało być jej ciężko poradzić sobie ze wstydem. Asari miotała nią jak kukłą, choć chwilę przed tym Susan przekonywała wszystkich, że da sobie radę. Nie mogła jednak spodziewać się tego, co nastąpiło później. Pewnie gdyby nie jej poświęcenie i obojętność Bityi, wszystko byłoby na marne.
- Striker, co ty pierdolisz? Wiadomo, że nam się nie podoba, ale mają na nas haka. Na każdego z nas. Ja mam córkę, Susan ma rodziców, ty masz tę swoją Sashę czy jak jej tam, Coma... nie wiem, co jemu powiedzieli, może że alternatywą dla niego jest praca jako animator dla dzieci. Nie mamy wyjścia. Nikt z nas nie ma.
- Brzmisz jak sprzedawca ubezpieczenia na życie, Striker - mruknęła Snow. Wciąż trudno było przyzwyczaić się do jej nowego głosu.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Niebostrada

25 sty 2018, o 21:39

Striker zrobił minę jakby jednak wiedział znacznie więcej. Oczywiście tak było. Misja, którą mieli wykonać była samobójstwem. To była baza Przymierza. Do tego tajna. Co z tym, że zatopiona. Znał już działania wojska na tyle by wiedzieć, że takich miejsc nie zostawia się samemu sobie. Nie wiedział nawet jakim cudem reszta jego oddziału tego nie widziała. Postanowił jednak już nie komentować planu ich misji, skoro i tak nie mieli nawet tam lecieć.
Wysłuchał słów Susan. Wiedział jak bardzo źle poszło porwanie ostatniej asari. Nie wiedział co było tego przyczyną. Czy może to, że jego kompani trochę zardzewieli, kiedy nie pracowali czy może było to najzwyczajniejsze przeoczenie. Teraz też nie powinni rozpamiętywać tej sytuacji. Stało się. Ważne, że wszyscy żyli. To było ważne dla Strikera. Może nie przywiązał się do tego oddziału za bardzo ale wszyscy siedzieli w tym samym gównie. Chciał im pomóc. Teraz tylko wszystko zależało czy oni będą chcieli dać sobie pomóc.
- Widzisz Kyle, mamy wyjście. Po prostu wystarczy przestać myśleć jak operator. – Uśmiechnął się lekko. Chociaż wyglądało to raczej złowieszczo niż radośnie. – Pozwólcie, że opowiem wam jak wygląda sytuacja.
Postukał palcami o swój pancerz. Zastanawiał się jak to zacząć. Chyba właśnie teraz nadchodziła pora wyłożenia im wszystkiego na tacy. Musieli zrozumieć jak wygląda sytuacja i podejść do tego inaczej niż zazwyczaj. Chociaż na chwilę musieli przestać myśleć tak jak wytresowali ich w korporacjach. Musieli złamać jedną z najważniejszych zasad operatorów. Zdradzić własnego pracodawcę. Chociaż w tym wypadku ich zatrudnienie nie wyglądało tak jak na warunkach wielkich firm.
- Wystarczy, że zrobimy jedną rzecz i będziemy wolni. Wszyscy. Wystarczy tylko, że wyruchamy Cerberusa jak on wyruchał nas. Tylko, że ich zaboli to znacznie bardziej. – Zaciągnął się papierosem. Striker nie zachowywał się jak zwykły operator. Już mogli to zauważyć podczas pierwszego spotkania. Spojrzał po wszystkich by w końcu przekazać im wiadomość. – Za wystawienie pancernika Przymierzu otrzymamy wolność i czyste konto.
Spodziewał się, że w tym momencie wybuchnie wrzawa pomiędzy operatorami gdzie agresja skupi się na nim za to lekkomyślne podejście do sprawy. Nie wiedzieli jednak jak wyglądał całokształt więc jeśli chcieli krzyczeć na niego po prostu postarałby się uciszyć ich ruchem ręki i kontynuowaniem wątku.
- W tym momencie prom znajduje się w tajnej przeładunkowej stacji wojskowej. Wszyscy ludzie, których widzicie za oknem to w większości żołnierze. Czekają na waszą decyzję. – Spojrzał na Symonsa. – Szczególnie na twoją Kyle. Tylko ty jesteś w stanie wprowadzić nas na pokład i posiadasz informacje gdzie znajduje się pancernik. – Zaciągnął się papierosem. – Jeśli jednak nie ufacie mi możecie porozmawiać z człowiekiem, który dał nam zielone światło. Mianowicie z Kapitanem Andersonem.
Kapitan był ogromną kartą przetargową. Szczególnie jego reputacja i szacunek jakim cieszył się nie tylko wśród żołnierzy. Ten człowiek był po prostu legendą wśród wszystkich, którzy chociaż trochę znali sytuacje polityczną. Do tego nie słynął z jakiś skurwysyńskich akcji jak niektórzy wysoko postawieni przedstawiciele ludzkości.
- Za nim jednak usłyszą waszą decyzję przedstawię wam plan.
Opowiedział im o wszystkim. Na początek postarał się im uświadomić, że nie lecą tam sami i mają naprawdę konkretny oddział przygotowany do tej misji. Do tego czekała na nich flota gotowa do ataku w każdym momencie. Potem przedstawił im krok po kroku plan działania. Zaczął od tego jak dostaną się na statek i przy pomocy EMP wyłączą wszystkie jego systemy na czas ataku floty, która postara się zniszczyć ich systemu komunikacyjne. O tym, że będą musieli zabezpieczyć hangar, a potem większa ilość żołnierzy do nich dołączy aby zabezpieczyć statek. Opowiadał bardzo dokładnie i z ogromną ilością szczegółów. Plan znał na pamięć lepiej niż ktokolwiek.
- Wiem, że to trudna decyzja ale macie wybór. Nikt nie każe wam lecieć z wami. Każdy z nas ryzykuje w tym momencie ale jeśli wszystko się uda to jesteśmy wolni. Będziemy mogli robić co chcemy. Dobrze wiecie, że po tych dwóch latach i tak byśmy musieli przedłużyć kontrakt inaczej dalej groziliby naszym bliskim. – Na chwilę zamilkł gasząc papierosa. Nie wyglądał na zachwyconego tym co miał powiedzieć ale to też miała być karta przetargowa. – Jednym z oddziałów Przymierza ma przewodzić mój brat. Więc ryzykuje podwójnie podczas tej operacji. Jednak dopiero mój brat uświadomił mi, że woli nam pomóc niż dać Cerberusowi czas na wykończenie nas wszystkich.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Niebostrada

25 sty 2018, o 22:22

Miał rację. W chwili, gdy po raz pierwszy powiedział o zdradzie, nawet twarz Dietera się ożywiła, i to wcale nie w ten pozytywny, pełen nadziei sposób. Kyle wyprostował się, spoglądając na Strikera tak, jakby właśnie poinformował ich, że zamierza urodzić kroganina. Zdradzenie Cerberusa wiązało się ze śmiercią. I nawet jeśli nie mieli zginąć oni, to zemsta Statnera miała sięgnąć ich najbliższych - głównie po to, by odpowiednio ich ukarać. Wszyscy doskonale zdawali sobie z tego sprawę, sam Charles zapewne też. A jednak postanowił zaryzykować. I tego nie rozumieli.
- O czym ty mówisz? - Susan wstała, nagle okazując znacznie więcej zaangażowania, mimo dyskomfortu, który wciąż jeszcze sprawiał jej nowy implant. - Skąd wiesz? Nie wiesz tego. Przymierze nie... - zamarła. - Czekaj.
Trzy pary oczu wbiły się w mężczyznę, a gdyby spojrzenie mogło zabijać, pewnie już wyrzucaliby jego martwe ciało z ich pięknego promu ze skórzaną tapicerką.
- Nie możesz mówić poważnie. Nie wiesz tego.
- Rozmawiałeś z Przymierzem? Do reszty cię popierdoliło? - Kyle był wściekły. - Kiedy to było? Oni to wiedzą, Striker. Obserwują każdą pierdoloną sekundę twojego życia. Jesteś pewien, że Sasha jeszcze żyje? Tak po prostu postanowiłeś pójść do wojska i poprosić o pomoc? Że masz w dupie swoje życie, to jeszcze rozumiem, ale naszymi nie masz prawa rozporządzać.
Im więcej mówił, tym gorsze były nastroje w promie. Symons zerwał się z fotela, gdy usłyszał gdzie się znajdują i wyjrzał przez przednią szybę. Pewnie wszyscy czekali na to, aż Striker porozumie się ze swoimi współpracownikami, ale nikt teraz nie patrzył na nich. Stąd było widać kilka osób plączących się po lądowisku i trzyosobową grupę skupioną na czymś znajdującym się w skrzyni, ale nikt nie patrzył bezpośrednio na nich. Napięcie jednak stało się wyczuwalne - w szczególności tutaj, w środku.
- Gdzie się znajduje? Striker, do kurwy - Kyle odwrócił się do niego, a na jego twarzy odmalowana była wściekłość, taka sama jak wtedy, gdy zbierał umierającą Snow z podłogi na Trouge. - Jakim cudem uznałeś, że to najlepsze rozwiązanie? Przyciągnięcie nas tutaj i zmuszenie do tego, żebyśmy się zgodzili, a jak nie, to zostawili cię tu samego w całym tym wojskowym burdelu? Wiesz, co się teraz stanie? Statner znajdzie moją córkę i zabierze na Majesty, bo nie potrafiłem kontrolować swojego własnego pierdolonego oddziału. Podlegasz mi i ze mną konsultujesz takie decyzje! To co zrobiłeś, to jakaś pierdolona bezmyślność!
Praktycznie już krzyczał. I zapewne było go słychać nie tylko wewnątrz promu, ale i na lądowisku. Ktoś zerknął w ich stronę, ale nie zareagował. Nikt nie wtrącał się w ich wewnętrzne niesnaski, o ile można było je w ogóle tak nazwać. Pewnie gdyby Symons był kimś innym, Charles już by nie żył. Albo gdyby Snow nie wstała i nie stanęła pomiędzy nimi.
- Czekaj, Kyle, daj mu powiedzieć - poprosiła cicho.
- Co ma, kurwa, powiedzieć? Jak Przymierze ochroni nas, nasze rodziny i naszych potomków do piątego pokolenia przed całą organizacją terrorystów?
- Tak - odpowiedziała krótko Susan. - Tak. Niech powie. Włożył w to chyba sporo, więc niech chociaż powie.
Mężczyzna zamilkł, choć silnie zaciśnięte szczęki jasno dawały do zrozumienia, że wcale nie chce tego słuchać. Nawet nazwisko Andersona nie zrobiło na nim żadnego widocznego wrażenia. Gdzieś w połowie planu zaczął chodzić w tę i z powrotem po pojeździe, rozbijając chmury dymu, które ze swojego papierosa wypuszczał w powietrze Coma. Systemy kodiaka nie były aktywne, więc klimatyzacja nie wyciągała dymu.
- Oni będą wiedzieć - zaprotestował Symons po usłyszeniu całości. - Będą przygotowani i nieważne, czy poślesz za nimi trzy statki Przymierza, czy piętnaście, ich tam nie będzie. Będą na kolonii, gdzie mieszkają jej rodzice. Na Ziemi, gdzie jest twoja kobieta. Będą mi się śmiać w twarz, jak będą wszczepiać jeden z tych spierdolonych prototypów w głowę mojego dziecka.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Niebostrada

25 sty 2018, o 23:02

Spodziewał się trochę mniej agresywnej reakcji. Dał im szansę jakiej nigdy w życiu nie zdobędą. Na pewno nie z takim podejściem typowego niewolnika. Charles już był znudzony w bawienie się w psa bojowego drużyny, która będzie lepsza w zastraszeniu go. Wolał już sam sobie wybrać swojego Pana. Przynajmniej wiedział, że byłaby to jego decyzja. Nie zamierzał już dłużej bawić się w te gierki. Nie tym razem. Może na twarzy Strikera nie pojawiły się żadne emocje ale jego ściśnięte dłonie chyba mówiły znacznie więcej niż mogło się na pierwszy rzut oka wydawać.
W pewnym momencie wybuchł śmiechem. I to prawdziwym radosnym śmiechem, który trudno było nazwać wymuszonym. To już całkowicie podpadało pod kategorię reakcji, która całkowicie nie pasowało do powagi sytuacji.
- Czy ty kurwa siebie słyszysz Kyle? Konsultować z tobą? No kurwa skoro tak bardzo ci pasuje obciąganie Cerberusowi to na pewno byłbyś pierwszą osobą, której bym się zwierzył z mojego pomysłu. Zapierdalałbyś do Statnera szybciej od varrena do samicy w rui aby tylko nic się nie stało. Żeby jebane status quo było takie same.
W tym momencie Striker uderzył dłońmi w stół i wstał bardzo szybko ze swojego miejsca. Operatorzy Rosenkova rzadko, kiedy wybuchali gniewem i zazwyczaj był to widok, który widziało się jako ostatni w życiu. Miał naprawdę mocno ściśnięte dłonie. Gdyby ścisnął je tylko trochę mocniej to pewnie kości przeszłyby przez zniszczoną skórę. Chociaż patrząc na blizny na knykciach można było zrozumieć, że ta część skóry już nie raz musiała zostać rozerwana.
- Nie będą wiedzieć. Gdyby wiedzieli wyeliminowaliby mnie wcześniej. Po chuj ryzykować całą operacją, kiedy mogliby mnie wcześniej zabić i mieć to z głowy. To, że tutaj jestem i z wami rozmawiam jest tylko dowodem na to, że ta organizacja nie jest jakimś pieprzonym Bogiem, który kontroluje wasze życia.
Tym razem westchnął. Nie miał siły ich do tego zmuszać. To nie był jego problem. On chciał po prostu wrócić do normalnego życia, nie ważne jak wielką cenę miał za to zapłacić. Jeśli oni nie polecą. To on przynajmniej naprawi ich życia ryzykując tylko swoim i swoich bliskich. Pragnął spokoju, który mógł zdobyć tylko i wyłącznie walcząc.
- No tak lepiej jest zdechnąć dla organizacji, która znowu nie traktuje nas jak ludzi. Twoja córka będzie dumna jak się dowie, że jej stary zajmuje się łapaniem obcych i chwilę potem oddaje ich na badania. Równie dobrze mógłbyś być łowcą niewolników. Na jedno by wyszło. Pewnie eksploduje z dumy. Ale czekaj, już dawno będziesz martwy pewnie więc jakie to ma znaczenie, nie? – Przeniósł wzrok na Susan. – Kiedy wróciłem do swojej rodziny cieszyli się, że skończyłem z takim życiem. Byli dumni z tego, że potrafiłem od tego uciec. Nie zamierzam ich zawieść. Nie wiem jak ty Susan ale nie zamierzam widzieć twarzy swoich rodziców gdyby dowiedzieli się, że współpracuje z największym wewnętrznym wrogiem ludzkości.
Potem jego wzrok wylądował na Dieterze. Jednak jemu nie musiał nic mówić. On już pewnie wszystko analizował w swojej głowie. Oni działali inaczej. To nie byli ludzie od HK. Ich myślenie nie pasowało do normalnej ludzkiej jednostki. Wiedział, że chociaż on spojrzy na tą propozycję inaczej. Bo było w niej wiele ryzyka ale nawet jeśli wszyscy by zginęli to nikt już nie tknie ich rodzin bo nie będzie to miało żadnego sensu.
- Nie zdążą zauważyć bo wylatujemy za kilka godzin. Z wami albo bez was. To już wasz wybór. –westchnął cicho. Dopiero teraz można było zobaczyć ten nadmiar stresu i ciężaru na jego barkach. - Cokolwiek zdecydujecie to i tak usunę jakiekolwiek informację dotyczące was w Cerberusie. Od tego też mamy ludzi. Wszystkim się zająłem.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Niebostrada

26 sty 2018, o 19:04

- Na szczęście temu zapobiegłeś, ściągając nas w środek pierdolonej stacji wojskowej, żebyśmy tylko na wszelki wypadek nie zrobili czegoś nie tak. Żeby nie mogło pójść nie po twojej myśli. Teraz nawet jakbym chciał, to możecie dopilnować, żeby żadne z nas nie poleciało do Statnera niosąc radosną wieść.
Całkiem możliwe, że Symons był wściekły głównie przez fakt, że miał niewiele swobody w swojej decyzji. Pewnie, mogli zabrać się i stąd odlecieć, choć w tym momencie wiązało się to z konsekwencjami, o których mówił. Nawet gdyby się nie zgodzili na układ Charles i odlecieli, ich pracodawca na pewno postanowiłby go ukarać za niedopilnowanie swoich ludzi. Był praktycznie zmuszany do tego, by przystać na podane przez Strikera warunki i wcale mu się to nie podobało. Żachnął się wściekle i obrócił w miejscu, przecierając twarz dłonią.
- Striker ma rację - ponownie odezwała się Snow, widząc chyba sens we wszystkim, nad czym przez ostatnie dni pracował Charles. - Gdyby wiedzieli, co robi, już by nie żył. Nie ryzykowaliby wysyłania go gdziekolwiek i podawania nam koordynatów Majesty. Pomyśl, Kyle. Przestań się wkurwiać na chwilę i pomyśl.
Symons zamilkł, choć nie wyglądał jakby się uspokoił. Wciąż krążył po promie, usiłując znaleźć sobie miejsce i trochę wewnętrznej kontroli - kontroli, która pozwoliłaby mu spojrzeć na to wszystko bardziej obiektywnie.
- Wal się, Striker. Wara od moich rodziców. Gówno wiesz na ten temat, więc się nie wypowiadaj - warknęła do niego Abel, po raz pierwszy obdarzając go tutaj wyjątkowo nieprzyjemnym spojrzeniem. Widać trafił na jakąś czułą strunę, której nie powinien był poruszać. - Chcesz, to używaj sensownych argumentów. Logicznych. Nie takiego pierdolenia na emocjach.
Przez długą chwilę milczeli. Coma w ogóle od początku nie powiedział nic. Palił swojego papierosa, potem zgasił go w popielniczce, uruchomił na chwilę omni-klucz, wyłączył go z powrotem. Obserwował wściekłego Symonsa i niepewną Snow, tak samo jak obserwował Strikera, szukając w jego twarzy czegoś, co dałoby mu do zrozumienia, że mężczyzna jednak kłamie. Nic takiego nie znalazł. W końcu więc odezwał się.
- Ja lecę z wami - powiedział krótko. - Z Przymierzem.
Nie podzielił się swoimi przemyśleniami i wyjaśnieniem dlaczego, po prostu poinformował Charlesa, że zgadza się na jego plan. Kyle westchnął i usiadł w końcu, chowając twarz w dłoniach. Jego dowództwo w tej grupie było żartem, a jego zdanie miało niewielkie znaczenie. Może na misji, bezpośrednio w czasie trwania akcji, wszyscy słuchali się jego, ale tutaj, na Feros, wszystko się posypało.
- Kiedy chcecie ruszać? - spytał głucho.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Niebostrada

26 sty 2018, o 19:33

- Dokładnie tak.
Odpowiedział bardzo krótko na słowa Symonsa. Nie było sensu ich oszukiwać. Zresztą jego oddział składał się ponoć z elitarnym operatorów. Każdy z nich nie musiał się zresztą zbytnio odzywać w tej sytuacji bo przez większość wypowiedzi mówiły przez nich tylko i wyłącznie emocje. Wiedzieli też, że lądując w tym miejscu wpakowali się w perfekcyjnie zaplanowaną pułapkę z której nie było żadnej ucieczki.
Skinął głową do Susan słysząc, że przyznaje mu rację jednak na ciąg dalszy zareagował delikatnym uśmiechem. Dobrze rozumiał jej podejście. Większość ludzi nie lubiła jak używano argumentów ad personam i z podtekstem emocjonalnym. Dowiedział się dzięki temu jak bardzo jej zależało na rodzicach. To była dobra wiadomość. Wolał zmniejszyć szansę na wyjście jakichkolwiek informacji.
- Rozumiem.
Nie uśmiechał się. Nie było sensu ale to lekkie skinięcie głowy w jego stronę było chyba największym znakiem okazania jakiegokolwiek szacunku w oddziałach Rosenkova. Ten niewielki gest, który dla innych mógł znaczyć nic dla nich był czymś ważnym. Wyciągnął kolejnego papierosa. Pomimo tego, że nigdy nie wybaczą mu tego co zrobił i nie mieli innego wyjścia jak pójść z nim. To znaczy mieli ale w ogólnym rozrachunku byli między młotem a kowadłem.
- Za parę godzin. – Spojrzał na zegarek, który miał na ręce. Oczywiście też wojskowy. Gdyby teraz przyjrzeć się Strikerowi to chyba już bardziej podobny do żołnierza ze służb specjalnych Przymierza być nie mógł. – Zajmiemy się załadunkiem prezentu na statek. Żołnierze czekają jeszcze na ostatnią odprawę, a my na zielone światło od Andersona. Więc jeśli mógłbyś to prześlij mi koordynaty.
Spojrzał na Symonsa wzrokiem w którym trudno było szukać jakiejkolwiek odmowy. To właśnie ten moment miał przypieczętować ich los. Musieli całkowicie zaufać Strikerowi w tej sprawie i ludziom, którzy chcieli im pomóc. Gdyby jednak się nad tym zastanowili to była sytuacja bardzo win/win dla obu grup. Zapewnienie wolności i bezpieczeństwa kilku ludziom w zamian za tajny pancernik z danymi, które mogą całkowicie zmienić balans sił w walce z Cerberusem.
- Daryl wszystko załatwione. Zabierzesz ich na odprawę i dasz im wszystko co będą chcieli. Ja załaduje przesyłkę na Prom. Musimy go zresztą przygotować i zrobić więcej miejsca.
Niestety musieli dokonać bardzo dużych zmian wewnątrz pojazdu. Wiele miejsca zajmowały skrzynie, meble i cała reszta niepotrzebnych upiększeń. Na ten moment musieli go przerobić na prawdziwy wehikuł wojskowy. Tym bardziej musieli się skupić na wzmocnieniu poszycia by po wlocie do środka niż zostać dosłownie rozstrzelanym jak kaczki.
- Mój brat się wami zajmie na ten moment i przekażę resztę informacji.
Nie było sensu się zbytnio rozgadywać. Charyzma Daryla powinna załatwić resztę. Zresztą to właśnie dlatego go wybrał. Umiał rozmawiać i bajerować jak nikt inny, a przy okazji nawet najbardziej zamknięci w sobie ludzie potrafili się przy nim otworzyć. Nawet Sonya nie potrafiła uciec przed jego krasomówstwem podczas świąt.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Niebostrada

26 sty 2018, o 20:21

Symons uniósł głowę i przez chwilę wpatrywał się w Charlesa, próbując przetrawić wszystko, co właśnie zostało na nich zrzucone. Jakiś czas milczał, nie unosząc jednak ręki i nie uruchamiając omni-klucza, mimo, że Striker go o to poprosił. Przesłanie koordynatów byłoby oficjalną zgodą na ten układ, o którym mimo poznanych szczegółów wiedział jednak zbyt wiele. Teraz na Kyle'a patrzyła też pozostała dwójka, ale mężczyzna nic sobie z tego nie robił. Myślał. Rozważał za i przeciw. I jednych, i drugich było wystarczająco dużo, by podjęcie decyzji było trudne.
- Nie - odpowiedział w końcu. - Nie wyślę ci lokalizacji Majesty.
- Kyle... - zaprotestowała Snow, ale mężczyzna uciszył ją gwałtownym ruchem ręki.
- Przynajmniej dopóki nie porozmawiam z Andersonem, jeśli faktycznie tu jest. Jeśli to wszystko, co mówisz, to prawda, to chcę rozmawiać z kapitanem. A potem zastanowię się, czy chcę te koordynaty przesłać jemu.
Pokręcił jeszcze głową, gdy Charles skontaktował się z Darylem, jasno dając mu do zrozumienia, że wcale nie jest tak, jak mówi. To nie było jeszcze załatwione. Póki co jedynie Dieter oficjalnie wyraził zgodę na ten plan, Susan się wahała, a Kyle był na Strikera zły. Pewnie nie za jego pomysł, ale za sposób, w jaki to załatwił. Może on też rozważał to gdzieś z tyłu głowy, jednak w przeciwieństwie do Charlesa nie na tyle intensywnie, by się zaangażować w organizację buntu.
Daryl pojawił się kilka minut później. Miał na sobie kombinezon, na który pewnie zamierzał założyć pancerz z oznaczeniami Przymierza - na razie jednak mieli tego nie robić. Widząc przez przednią szybę, że podchodzi, Snow otworzyła mu boczne drzwi i stanęła w wejściu, splatając ręce na klatce piersiowej. Obserwowała go z góry, choć mimo wysokiego podwozia promu ona nie była od niego o wiele wyższa. Ot, przywilej rodziny Strikerów. Mężczyzna zatrzymał się i przesunął spojrzeniem po sylwetce kobiety, jakby mimo powagi sytuacji to wciąż było silniejsze od niego, a potem uśmiechnął się, jednym z tych swoich magicznych uśmiechów. Na Susan nie zrobiło to chyba żadnego wrażenia.
- Nie jesteście do siebie podobni - zauważyła tylko krótko, już na tyle oswojona z sytuacją, by pozwolić sobie na charakterystyczny dla siebie kąśliwy komentarz. - Susan Abel.
- Nie będę rozmawiać z nikim poza Andersonem - Symons się nie przedstawił, za to wyraził swoje niezadowolenie i roszczenia.
Daryl westchnął.
- Wow, dobrze ci poszło, Charles.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Niebostrada

26 sty 2018, o 20:53

Striker ciężko westchnął. Myślał, że będzie miał już to z głowy ale jednak jego były przełożony postanowił dalej się bawić w udawanie, że ma wybór. Nie był na niego zły bo pewnie sam też by tak zrobił. Utrudnianie ludziom życia było przecież częścią ich etosu operatora. Bez tego nie można było się nazwać operatorem. Teraz jednak, kiedy Charles mógł się uważać bardziej za normalnego człowieka niż wyzutego z emocji mordercę poczuł jak bardzo zaczyna go irytować ta sytuacja. Pewnie wcześniej najzwyczajniej w świecie upierdoliłby mu rękę razem omni. Przecież nie potrzebuje obu aby pilotować prom, prawda?
Oczekiwał, aż w końcu pojawi się jego brat. On zresztą też w końcu miał wykonać jakieś ważniejsze w swoim życiu zadanie niż chlanie i podrywanie dup w barach. Ponoć miał do tego w końcu podejść poważnie, a Charles miał się przekonać, że Daryl nie jest jakimś byle jakim żołnierzem jak w opowieściach męża jego siostry. W końcu widząc jak Susan wychodzi mu naprzeciw zrozumiał, że może jego wcześniejsze myśli, że świetnie by się dogadali były trochę zbyt pozytywne. No tak. Przecież jego brat był po prostu znacznie mniej żałosną wersją Hunter z typowym podejściem gówniarza rebelianta.
Na jego komentarz zareagował głośnym prychnięciem. Jednak w twarzy Charles’a coś się zmieniło. Jakby pojawienie się jego brata zmieniło go w innego człowieka.
- Spierdalaj młody. – Spojrzał na niego z tym samym uśmiechem co zawsze. – Załatw Andersona na holografie i niech sobie pogadają.
Spojrzał na Kyle’a wzrokiem, który mówił wręcz żeby przestał zachowywać się jak dziecko bo i tak nie ucieknie od tej decyzji. Spojrzał po reszcie swojego oddziału ale już inaczej. Oni byli już po jego stronie w jakimś stopniu. Trzeba było im tylko wskazać drogę. Tak jak wskazali drogę jemu. Cel, który sprawi, że nie będą się już musieli martwić o swoich bliskich i prowadzić normalne życie.
- Spakujcie swoje rzeczy.
Wskazał na szafki. W najbliższym czasie i one wylecą na zewnątrz, kiedy rozpoczną patroszenie wnętrza statku. Charles nie zamierzał już tam dłużej siedzieć. Musiał się w końcu uspokoić. Ta rozmowa wyprowadziła go z równowagi. Do tego zamiast pomóc mu w wyrzuceniu z siebie tych pokładów stresu jaki w sobie nosił poczuł się jeszcze gorzej. Tak naprawdę w tym momencie bawił się życiem wszystkich. Poczynając od żołnierzy, po córkę Symonsa.
- Gdybyście mnie szukali to będę w okolicy.
I był. Po wyjściu z Promu odszedł kawałek od stacji. Nie tyle co odszedł po prostu siedział na końcu niebostrady i przyglądał się otoczeniu. Odpalił kolejnego papierosa. Gdyby teraz, ktoś postanowił podbiec i sprzedać mu kopa w plecy to pewnie bardzo ułatwiłby mu życie. Nie wyglądał na zachwyconego ale po prostu za parę godzin miał wyruszyć na misję, która całkowicie miała zmienić jego życie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Niebostrada

26 sty 2018, o 21:21

Chwilę później prom opustoszał. Daryl skinął głową zachęcająco, ruszając w stronę baraków ustawionych przy końcowej części lądowiska, oddzielających je od reszty obozu. Pierwsza poszła za nim Snow, doganiając go i natychmiast zadając mu jakieś pytanie. Mężczyzna uśmiechnął się do niej i odpowiedział coś krótko, Striker nie dosłyszał jednak tej konwersacji. Potem za nimi z Kodiaka wygramolił się Kyle, walczący ze swoją niechęcią. Pewnie nie zdawał sobie sprawy z tego, jak irracjonalnie się zachowuje, a nawet jeśli, to nie mógł tak po prostu się przestawić na inne podejście. To musiało być silniejsze od niego. Dieter wyszedł razem z nim, opuszczając prom jako ostatni przed Charlesem.
Feros wyglądało tak, jak Striker znał je ze zdjęć i vidów, a może i z poprzednich odwiedzin. Gdy siadł na brzegu niebostrady, w miejscu, gdzie barierka była wyrwana, albo wybita przez jakiś pojazd, mógł zwiesić nogi w dół i patrzeć na zamglony horyzont, z którego w górę wybijały się sporadycznie wieże. Kiedyś pewnie zapełnione przez korporacje, teraz jednak w większości opuszczone i zniszczone przez czas. Wade na pewno spodobałby się taki widok, znał ją już na tyle, by o tym wiedzieć. Przekonałby ją dużo bardziej niż krystalicznie czysta, jasnoróżowa woda thessiańskich mórz i jasnożółty piasek ich plaż.
Chyba wyczuła chwilę, w której Striker miał moment dla siebie, bo niecałe dwie minuty po tym, jak usiadł, otrzymał od niej wiadomość. Większą jej część zajmowało zdjęcie kobiety na tle odmalowanego lokalu, które zrobiła sobie sama. Uśmiechała się na nim, mrużąc oczy, i unosiła w górę dwa wyprostowane palce, jak to zwykle robiły Azjatki na zdjęciach. Nie utożsamiała się z tą grupą oficjalnie, więc musiał to być ich prywatny żart odnoszący się do jej japońskich korzeni. Ściany za nią były w większości jasnoszare, ale przełamane elementami czerwieni. Nie do końca odpowiednia kolorystyka dla biura, ale cóż, może estetyka Wade wpasowywała się w te kolory.
Wszystko w porządku?
Wiadomość była krótka. Sonya nie dzwoniła, bo nie wiedziała, czy nie będzie przeszkadzać w najmniej odpowiednim momencie, ale chciała upewnić się, że nic się nie posypało. W końcu nie odzywała się od dobrych kilku godzin, mimo wszystko musiała się stresować. Fakt, że chciała wedzieć, czy Strikerowi nic nie jest, był chyba zupełnie naturalny. A do tego, co było dla niej zupełnie typowe, chciała choć trochę poprawić mu humor, w razie gdyby jednak mu nie dopisywał.
Nikt nie przeszkadzał mu przez dobre kilkanaście minut. Dopiero po tym czasie usłyszał za plecami głos, do którego nie zdążył się jeszcze przyzwyczaić.
- Budzi się w tobie nuta romantyzmu przed akcją? - spytała Snow, podchodząc bliżej i siadając ze stęknięciem obok niego. - Kyle rozmawia z Andersonem. Nie wierzyłam ci, kiedy o nim powiedziałeś. Myślałam, że tak tylko gadasz.
Zamachała nogami, spoglądając w dół. Pod nimi nie było widać niczego poza mgłą.
- Muszę cię spytać, bo z Kyle'm nie mam w ogóle po co poruszać tego tematu - powiedziała cicho. - Czy jeśli wszystko pójdzie nie tak, jeśli oni... wiesz, o co chodzi. Nie dam rady sobie sama nacisnąć spustu. A jeśli to nie wypali, to nie chcę wiedzieć, co nam zrobią później.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Niebostrada

26 sty 2018, o 21:59

Kiedy ostatni raz był na Feros mieli ukraść jakąś biotechnologie od jakie większej korporacji. Nie wiedzieć czemu bardzo szybko ich wycofano. Dosłownie chwilę przed podjęciem jakiejkolwiek akcji. Czasami zdarzały się im takie momenty podczas pracy. Nigdy nie było wiadomo dlaczego. Później zazwyczaj dowiadywali się, że w takich miejscach pojawiało się Przymierze albo rasa należąca do Rady. Wszyscy starali się to traktować jako czysty przypadek. Tak po prostu było wygodniej.
Szybko jednak jego myśli wypełnił całkowicie inny obraz. Wiadomość oraz zdjęcie od Sonyi sprawiło, że na jego twarzy pojawił się uśmiech, który był zarezerwowany tylko i wyłącznie dla niej. Przyglądał się jej i nie mógł uwierzyć, że naprawdę zrobiła tą pozę. W ostatnich dniach nauczyli się o sobie znacznie więcej. Charles z dnia na dzień otwierał się co raz bardziej opowiadając jej coraz częściej o własnych przemyśleniach czy nawet uwagach, o których wcześniej nie było mowy. Gdyby nie to wszystko co ich otaczało, to ich związek był po prostu normalny. Raczej trudno to było sobie wyobrazić dla ludzi, którzy ich znali.
Tak. Po prostu w ciągu kilkunastu najbliższych godzin powinno się wszystko już wyjaśnić. Napiszę do ciebie jak już będzie po wszystkim. Nie ważne czy pójdzie dobrze czy źle.

P.S. Kocham cię. Mam nadzieję, że jesteś bezpieczna.
W ostatnim czasie on też przyhamował z wypowiadaniem tych dwóch słów. Może zachowanie Sonyi miało jakiś wpływ. Charles chyba zrozumiał, że lepiej jest używać tego słowa rzadziej aby nie straciło tego swego rodzaju magii. By nie brzmiało jak puste słowa. Odpisał na tę wiadomość naprawdę szybko. Nie wiedział, kiedy nastąpi moment w którym będzie musiał znowu wrócić do przygotowań. Teraz był moment tej ciszy przed burzą. Tę parę godzin w których nie wydarzy się zupełnie nic, aż w końcu rozpoczną szturm.
- Układam sobie w głowie jakiś cytat, który mi napiszą na nagrobku. To przepiękne otoczenie pomaga mi w procesie twórczym.
Parsknął śmiechem. To chyba był pierwszy raz, kiedy Striker nie był tak wielką górą mięsa bez żadnych emocji. A przy najmniej dla członków swojej załogi. Teraz większość rzeczy się ułożyła w jego głowie. Duży wpływ miała na to osoba, którą Symons nazywał Sashą. Już lepiej tak niż Stacey. Chociaż nie był pewny, które imię poirytowałoby ją bardziej.
- Jeśli nie wypali to nie będziesz musiała sobie strzelać w głowę. Zrobi to za ciebie flota Przymierza, która postara się zniszczyć statek razem z załogą. –To już powiedział poważnie. – Nie zrobią nam nic, chyba, że Statner postanowi się na nas mścić. Dlatego jego będziemy musieli zabić jak najszybciej.
Zaciągnął się papierosem. Nie zamierzał bajerować jej, że będzie cudownie i łatwo na tej misji. To raczej słabo podniosłoby morale. Miał jednak wszystko zaplanowane. Nawet najgorsze scenariusze. W każdym z nich musieli po prostu umrzeć dla dobra swoich bliskich. Jego wzrok przeniósł się na zniszczone wieżowce.
- Podoba mi się tutaj. – Mruknął. – Wszystko jest tutaj tak bardzo podobne do nas, wiesz? Zapomniane, opuszczone, bez żadnej wizji przyszłości. Wegetacja, jak wtedy, kiedy korporacje się nas pozbyły. – Spojrzał na nią. Jego wzrok nie był zamglony, pusty i zmęczony jak zawsze. Teraz wypełniała je determinacja jakiej nie widziała, kiedykolwiek u operatorów. – Nie możemy sobie pozwolić na porażkę. Dlatego nie ma sensu myśleć teraz o tym co zrobimy w najgorszym wypadku. – Zaciągnął się papierosem. – Musimy w końcu sami zadecydować o naszym losie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Niebostrada

26 sty 2018, o 22:38

Snow pokiwała głową, znów zerkając w dół. Przepaść fascynował ją wyraźnie, a patrzenie na swoje nogi w sięgających kolan butach od pancerza, wiszące nad niekończącą się dziurą, było bardzo absorbującym zajęciem. Trzymała się jednak brzegu wybitego murka, jakby obawiała się, że faktycznie może spaść, a Striker nie zdąży jej złapać. Milczała przez moment, podczas gdy Striker odczytywał odpowiedź Wade.
Ja Ciebie też, Charlie. Czekam.
Tym razem już bez zdjęcia, zresztą pewnie uznała, że i tak tamto jedno wystarczy. Nie tak dawno dzieliła się z nim rozpaczliwą nadzieją, że nie ma na omni-kluczu żadnych kompromitujących ją zdjęć. Teraz sama mu takie wysłała - może właśnie po to, by przypomnieć mu tamtą rozmowę, by na moment odwrócić jego uwagę od tego, czym była zajęta w tym momencie. Nie ze złych intencji. Zwyczajnie się martwiła.
- Co powiesz na "raz w życiu chciałem zrobić coś dobrze"? - Snow wyciągnęła przed siebie dłoń, płynnym gestem przedstawiając dla Strikera wizualizację jego pięknego nagrobka. Nie śmiała się, choć wiadome było, że nie mówi poważnie.
Westchnęła i zerknęła krótko na siedzącego obok mężczyznę.
- Taa. Brzmi kusząco - odparła. - Będziemy robić losowanie, kto dostanie przywilej strzelenia Statnerowi w czoło? Podejrzewam, że każdy z nas ma na to równie wielką ochotę - znów spojrzała w dół, choć teraz wyprostowała się szybciej. - Chociaż pewnie i tak zastrzeli go Przymierze. Jak ci to w ogóle przyszło do głowy? Ze względu na brata?
Pytała z ciekawości, nie w ten nerwowy i pełen pretensji sposób, co Symons. Z nią zresztą rozmawiało się znacznie swobodniej. Widocznie pogodziła się już z nowym planem i teraz po prostu chciała odpocząć od intensywności Kyle'a. Zwłaszcza, że tamten wciąż dyskutował z kapitanem Andersonem na bliżej nieokreślone tematy.
- A możemy myśleć o tym, co zrobimy w najlepszym? - spytała Snow. - Jeśli tak, to lecę nad jakieś morze. Będę się opalać i pływać przez tydzień. Może zabiorę ze sobą Dietera, on i tak nie ma życia więc nic nie straci. Widzisz? Mam wizję przyszłości. I to całkiem konkretną. Sam sobie możesz wegetować, jak chcesz.
Uśmiechnęła się, poprawiając kołnierz przy szyi, w której wciąż odczuwała dyskomfort. Nic dziwnego, do implantu w takim miejscu pewnie ciężko było się przyzwyczaić. Nawet Charles wciąż momentami czuł sztuczne włókna, które wszczepili mu w nogę.
- To co oni chcą zrobić z naszym promem? Powinnam pójść i pilnować, żeby nie wyrzucili naszych rzeczy? - obróciła się, zerkając przez ramię. - Idzie twój brat.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Niebostrada

27 sty 2018, o 04:43

Odpalił kolejnego papierosa. Uśmiechnął się na widok wiadomości od Sonyi w sposób, który nie przystoi człowiekowi z jego reputacją. Był wręcz rozczulający. Raczej nie można tego było podpiąć pod umiejętności jakimi umieli się posługiwać operatorzy z tak przerażającej korporacji jak Rosenkov. Prawda była taka, że w pewien sposób potrafili wytworzyć wokół siebie bardzo przerażającą aurę. Szczególnie, kiedy byli w grupie. Takiego widoku raczej już nikt nigdy nie zobaczy. Pamiętał, że tylko raz zdarzyło mu się widzieć przerażenie grupy operatorów z innej korporacji. Nie wiedział czy byli młodzi czy po prostu na każdego działał tak widok grupy żołnierzy o reputacji niepatrzących na jakiekolwiek konsekwencje potworów ubranych w takie same mundury w cyfrowym ciemnym kamuflażu w raz z bronią, która mogła wręcz rozerwać ludzkiego ciało. Tak. Charles nie miał pewności, która opcja pasowała bardziej do tamtej sytuacji.
- Brzmi nieźle. A co myślisz o zwykłym FUGAZI?
Był to akronim wojskowy oznaczający „Fucked-up, Got Ambushed, Zipped-In”. Nie wymagało to zbyt wiele poetyzmu ale idealnie przedstawiało sytuacji jeśli wszystko poszłoby nie tak. Charles nie należał do jakiś największych żartownisiów chodzących po tym świecie ale czarny humor miał opanowany wręcz perfekcyjnie. Zresztą w starych gorszych czasach musiał jakoś wyrzucać z siebie ten cały stres, a nie było nic lepszego niż ten groteskowy rodzaj poczucia humoru.
- Statner jest mój. – Odpowiedział z wyjątkową dla siebie wręcz determinacją wręcz jakby nakazywał aby nikt nie dotykał jego ofiary. – Nie ważne czy będę musiał kłamać, oszukiwać czy zabijać. Ta kurwa jest moja.
Spojrzał gdzieś w dal. W jego oczach pojawił się dziwny błysk. Bardzo rzadko zdarzało się, żeby jakiś operator lubił swoją pracę ale niektórzy prędzej czy później odnajdywali się w tym. Zaczynali to lubić. Właśnie tak można było rozpoznać ich od innych. Prawda była taka, że Charles dopiero po wylądowaniu w więzieniu stracił tą iskrę jaką miał w sobie wcześniej.
- Ale nie zabiję go. Kiedy z nim skończę nie będzie już sensu go zabijać.
Spojrzał na nią delikatnie obracając się w jej stronę. Na jego ramieniu mogła zauważyć pewną rzecz, której wcześniej tam nie było. Był to zwykły nóż bojowy. Raczej nie używany już podczas jakichkolwiek walk. To jednak miało całkowicie inne znaczenie. Operatorzy Rosenkova, którzy przetrwali wyjątkowo długo w jednostce byli odznaczani swego rodzajem orderem. Otrzymywali specjalnie przygotowany ostrze przygotowane tylko dla nich. Inni operatorzy spoza korporacji wiedzieli po co. Była jednostka Strikera znana była z tego, że potrafili naprawdę dobrze obchodzić się z wyciąganiem od ludzi informacji. Szczególnie poprzez zadawanie bólu. Tortury były podstawą treningową, która z roku na rok była coraz bardziej udoskonalana. Nikt nie miał takich umiejętności w tej dziedzinie jak oni.
- Sam nie wiem. – Podrapał się po głowie, a jego zachowanie nagle wróciło do normalności. Jakby pytanie ze słowem „brat” sprawiło, że Susan ponownie ściągnęła go do rzeczywistości. – Kiedy wracaliśmy promem zacząłem się zastanawiać nad wszystkim. Nie mogłem pracować dla Cerberusa. Nasza zbrukana moralność i tak już balansuje na granicy akceptowalnej przez kogokolwiek ale praca dla nich byłaby już dla mnie końcem. Drogą z której nie byłoby już żadnego powrotu dla mnie. Do moich bliskich.
Jakby nie patrzeć nie mieli prawa wiedzieć, że pochodził z wojskowej rodziny z tradycjami. Nie mogli wiedzieć, że przekroczenie tej granicy już w stu procentach sprawiłaby, że Charles stałby się wydmuszką, która wykonałaby każdy rozkaz i zatraciła swoje własne człowieczeństwo. To ostatnie było najważniejsze bo skoro udało mu się je utrzymać po tylu latach to nie zamierzał go tracić dla kogoś takiego jak oni.
- Musiałem podjąć jakieś kroki. Raczej Bratva do której należałem nie jest na tyle potężna by tknąć Cerberusa ale Przymierze to całkowicie inna sprawa. Nie chciałem w to mieszać brata ale moje kontakty w armii są dość skąpe. – Westchnął. – Nie spodziewałem się, że mój idiotyczny brat był kiedyś pod rozkazami Andersona. Nie mogliśmy lepiej trafić.
Wydawał się być naprawdę skupiony i na pewno nie był osobą jaką mogło się wydawać po pierwszej misji. Nie można było powiedzieć o nim, że jest człowiekiem, który wpasowywał się w kanon operatora Rosenkova. Szczególnie porównując go do Comy. Chociaż ten też mógł być podobny tylko wolał milczeć. O tym raczej nigdy się nie przekona bo po tej misji raczej ich drogi się rozejdą. W ten lepszy czy gorszy sposób. W końcu cicho parsknął śmiechem.
- Ta, o tym możemy myśleć. –Uśmiechnął się półgębkiem – Nie wiem czy byłbym w stanie wegetować jeśli wszystko pójdzie dobrze. Moi bliscy by mi na to nie pozwolili.
Usadowił sobie papierosa w ustach, złączył dłonie, a przedramiona oparł o swoje nogi. Pochylił się lekko do przodu i w ciszy przez chwilę patrzył jeszcze w zniszczoną planetę. Czuł się tutaj wyjątkowo dobrze. Kiedyś prosperująca planeta teraz ruinie, czekając na dzień w którym ktoś po raz kolejny uzna ją za godną do współpracy. Historia jego życia zapisana jaka planeta. W końcu odezwał się do Susan.
- Wyciągną z niego wszystko co nie jest potrzebne. Potrzebujemy miejsca na sprzęt i ludzi, których ze sobą zabieramy. – Sam spojrzał na swojego brata i wstał w końcu z miejsca. Zapowiadało się, że jego krótka przerwa właśnie się skończyła. – Mam nadzieję, że przynosi jakieś dobre wieści. W najgorszym wypadku mu się spodobałaś i spróbuję cię podrywać. – Rzucił ironicznie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Niebostrada

27 sty 2018, o 12:13

Snow parsknęła śmiechem. Nawet wtedy było słychać, że jej głos jest inny.
- Co ci zrobił? Groził rodzinie? Przestrzelił nogę? Faktycznie powód, żeby mieć wyłączność - stwierdziła ironicznie. - Zobacz.
Rozpięła kombinezon przy szyi, na tyle, by zaprezentować mu bliznę, która faktycznie nie wyglądała najlepiej. Trochę jak jedna z tych rozszarpanych, które miał na swoim ciele Charles. Nic dziwnego, że nie zaleczyli jej do końca idealnie, biorąc pod uwagę, że z Trouge uciekli jak tylko zatamowali jej krwawienie i upewnili się, że nie padnie im gdzieś po drodze. Pewnie istniała możliwość wszczepienia sztucznej skóry, tak jak na udzie Strikera, ale widocznie inaczej to wyglądało przy implantach, może zajmowało więcej czasu. Jej szyja była zagojona, ale niekoniecznie na tyle, by chciała pokazywać to ludziom na co dzień.
- Chcesz się licytować, kto miał gorzej? - spytała, zapinając kombinezon prawie od razu. Jej usta nie były już tym razem wykrzywione w uśmiechu.
Dopiero gdy usłyszała, że Daryl może mieć wobec niej jakieś osobiste plany, kąciki jej ust uniosły się lekko. Spojrzała na młodszego Strikera, gdy do nich podchodził, ale żaden z nich nie mógł wiedzieć co dzieje się w jej głowie. Tak czy inaczej to nie był najlepszy moment na podryw i nawet Daryl o tym wiedział, choć było to w jego przypadku zaskakujące. Tworzyliby całkiem niezłą parę, ale w tej chwili nawet jeśli którekolwiek z nich o tym myślało, to nikt nie poczynił w kierunku tego żadnych działań.
- Wasz Symons się zgodził - powiedział, podchodząc bliżej. Rozejrzał się, choć nie po raz pierwszy miał styczność z tym widokiem. - Nie mamy tu za dużo sprzętu, ale gdybyście chcieli się dozbroić, to możecie przejść ze mną teraz. Może akurat znajdziecie coś, co nie ma właściciela, a wam się przyda.
Susan westchnęła i podciągnęła nogi z powrotem na górę, po chwili namysłu chwytając wyciągniętą w swoją stronę dłoń Daryla, który szarmancko pomógł jej wstać. Szybko ją jednak puściła, by ze znacznie mniejszą gracją wytrzepać sobie pośladki z pyłu pokrywającego niebostradę.
- Ludzie są gotowi. W ciągu godziny powinniśmy ruszyć. Polecę z wami promem, razem z moim oddziałem - poinformował ich mężczyzna, po czym zerknął na brata. - Nie patrz tak na mnie. Jestem chujowym człowiekiem, nie chujowym żołnierzem. W umiejętności posługiwania się bronią niczego mi nie brakuje.
Uśmiechnął się krzywo. W sumie nazwisko do czegoś zobowiązywało.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Niebostrada

27 sty 2018, o 14:40

Spojrzał na jej szyję. Charles wolał się nie odzywać w tej kwestii bo według niego nie wyglądało to tak źle. Może dlatego, że blizny na jego ciele wyglądały znacznie gorzej. Do tego nie psuło to całokształtu jej osoby i nawet jej pasowało. Chociaż do jej głosu musiał się jakoś przyzwyczaić. Musiał przyznać, że brzmiała za to bardziej kobieco. Prawdą jednak było to, że na Trouge nie zajęli się nią pewni najlepsi lekarze. Zatamowali krwawienie ale resztę mieli pewnie w dupie. Dobrze, że przeżyła w ogóle tamto spotkanie.
- Wolałbym nie.
Parsknął śmiechem wiedząc, że nie było sensu się w tej sprawie licytować. Jego nowa blizna na nosie i kilka nowych mięśni nie były nawet blisko tego co spotkało ją. Do tego z własnej winy. Tego nie zamierzał też poruszać. Gdyby uderzyła asari wystarczająco mocno by jej twardy łeb poczuł siłę ciosu to pewnie nic z tych rzeczy by się nie wydarzyło. I tak mieli dużo szczęścia. Gdyby nie to, że Bitya okazała się tego dnia łaskawa to wywoziliby też w bonusie trupa Susan na pokładzie.
Patrzył na brata czekając na jakiekolwiek informację. Za chwilę mieli ruszyć na jedną z najgorszych misji ich życia. W jakiś sposób już się z tym pogodził i przyszło mu to znacznie szybciej niż akceptacja jakichkolwiek innych decyzji w jego życiu. Przynajmniej teraz mógł naprawdę zrobić coś dobrego. Pogrzebanie pancernika było czymś naprawdę wielkim.
- Niby wszystko mam nowe ale może znajdzie się coś przydatnego. - Wzruszył ramionami. Nigdy nie gardził darmowym sprzętem wojskowym. Raczej nie miał tego dostawać na zawsze bo nie był z niego żaden żołnierz Przymierza, a zwykły kontakt, który pomagał w przedostaniu się jednostkom rządowym na pokład statku.
Spojrzał jak jego brat pomagał Susan i kurwa w jakiś dziwny sposób wyjątkowo do siebie pasowali. Przynajmniej tak to wyglądało w głowie Strikera. Może dlatego, że Daryl na pewno wyszedłby lepiej na takim kontakcie niż jakąkolwiek ździrą z którą kręcił się w przeszłości, która mogła mu zaoferować tylko seks i nic więcej. Zresztą przydałaby mu się kobieta, która potrafiłaby mu wpierdolić. Może by się ogarnął w kwestiach zawodowych dzięki temu.
- Czyli zaczynamy. – Westchnął i lekko się uśmiechnął. Podszedł do niego bliżej i klepnął go w plecy z siłą rozpędzonego pociągu. – Co ty możesz wiedzieć o byciu chujowym człowiekiem Daryl. – Zaciągnął się i spojrzał ostatni raz na otaczające ich ruiny. Wystrzelił w końcu resztkę papierosa w przepaść obok nich. – Lepiej żeby ci niczego nie brakowało. Nazwisko zobowiązuje.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Niebostrada

27 sty 2018, o 16:25

Łatwiej było zrzucić winę na Statnera, którego wszyscy równo nienawidzili, niż zastanawiać się teraz czy wina leżała po stronie Snow, która uderzyła za słabo, czy Charlesa, który zareagował za późno. To było wygodniejsze, wtedy przynajmniej między nimi nie pojawiały się nowe problemy i wzajemne pretensje. Susan chyba dobrze o tym wiedziała, mimo to jednak nie ciągnęła dłużej tego tematu. Musiała mieć świadomość swojej pomyłki i tylko wściekłość na ich pracodawcę mogła jej faktycznie na dłuższą metę pomóc. No i, naturalnie, zemsta. Nie zamierzała oddawać jej dobrowolnie Strikerowi i raczej wystarczająco wyraźnie dała mu to do zrozumienia.
Daryl zaprowadził ich do jednego z baraków, który robił za tutejszą prowizoryczną zbrojownię. W środku znajdowało się kilka skrzyń i szafek ze sprzętem, niewiele rzeczy jednak przykuło spojrzenie Charlesa. Większość była tej samej jakości, co sprzęt, którego używał w tej chwili, ale wciąż pewnie z przyjemnością przeglądał nowe, nieużywane jeszcze urządzenia.
- Charles, łap - odezwał się Daryl i rzucił do niego niewielkie czarne pudełko, z wytłoczonym białym napisem Kassa Fabrication. Omni-klucz, który zdecydowanie był lepszy od strikerowego, faktycznie mógł mu się przydać, choć kiedy Sonya zauważy na jakiego producenta się zdecydował, z pewnością nie będzie mogła powstrzymać się od śmiechu. Prawdę mówiąc mogła załatwić mu taki sam, jeszcze przed Islandią, ale wtedy nie wpadł na to, by ją o to poprosić. Teraz natomiast dostawał go od Przymierza. - Ten swój masz chyba odkąd skończyłeś piętnaście lat. Weź wywal ten złom.
Susan buszowała w skrzyniach, wyraźnie zaciekawiona tym, co znajdowała. Odłożyła sobie gdzieś na bok nowe naramienniki i teraz przeglądała modyfikacje do broni, a gdy już wybrała, mogli w końcu opuścić zbrojownię i wrócić do swojego promu.
Przy pojeździe faktycznie sporo się działo. Większość niepotrzebnych rzeczy wystawiona była na zewnątrz i ktoś pakował do pustych skrzyni to, czego szkoda było wyrzucać, a po co można było wrócić. Kyle i Dieter stali już przy Kodiaku, nadzorując przeładunek. Ciemnoskóry mężczyzna wyglądał już znacznie lepiej. Wciąż zdeterminowany i zdenerwowany, ale już nie tak wściekły, jak wtedy, gdy nie mógł dogadać się z Charlesem. Kiedy spojrzał na nadchodzących, jego twarz nieco się rozjaśniła.
- Będziemy lecieć w dziesięć osób - poinformował ich. - To będzie musiało wystarczyć na początek.
Na dłuższą chwilę utkwił wzrok w Charlesie, ale przeprosiny jednak go przerastały. A może nie sądził, by był je komuś winien. Trudno było się w końcu dziwić jego złości. Teraz jednak wszystko jawiło się w jaśniejszych barwach i kto wie, może nawet z pomocą Andersona byli w stanie wyrwać siebie i swoich bliskich ze szponów Cerberusa. To już nie była mała akcja, nieistotny bunt. To było powalenie olbrzyma.
- Załóżcie pancerze i przygotujcie się do akcji. Za piętnaście minut startujemy.

Wróć do „Feros”