Deriet poczuł w sobie skok adrenaliny. Wszystko jakby spowolniło się wokół niego. Widział, jak przeciwnicy wystrzeliwali w niego z karabinów, a on w tym czasie rzucił nożem z niezwykłą precyzją najpierw w jednego, potem w drugiego przeciwnika, nie ruszając się z miejsca. Wtedy poczuł kule karabinów dwóch pozostałych islamistów, przeszywające jego brzuch, klatkę piersiową z prawej strony i nogi. Uskoczył do tyłu, a właściwie niemalże upadł unieruchomiony na pobliską kobietę, powalając ją na ziemię. Reszta ludzi z piskiem zaczęła na gwałt opuszczać wagon, wyskakując przez burty jak tylko się dało, nie zważając na to, że mogliby od wysokości chociażby skręcić kostkę.
Derieta przeszył piorunujący ból, a krew szybko zaczęła sączyć się z jego ciała. Jeden z napastników podszedł do niego śmiejąc się. Drell już myślał, że napastnicy zaraz strzelą mu między oczy, gdy nagle jakby znikąd czaszkę pochylającego mężczyznę przebił nóż. Islamista zrobił zeza, widząc stróżkę własnej krwi spływającą po czole. Po tym padł bez życia prosto na Derieta, przygniatając go w pasie.
- Tutaj jestem, mnie dopadnij!- zakrzyknął z oddali Roshan, a że ostatni z napastników, obłożony nabojami na całym ciele, nie wiedział, ile noży Ros ma jeszcze przy sobie, ruszył w tamtym kierunku, próbując dogonić uciekającego hindusa.