-
Cieszę się, że jest pan już cały i zdrowy- powiedział Roshan, jak tylko pan Khan zniknął za drzwiami. Roshan zdziwił się na słowa drella. Spojrzał na niego ukradkiem. -
A po co panu kąpielówki?- zapytał, choć obawiał się, że może to zbyt osobiste pytanie.-
Jeśli pan nalega, poproszę o jakieś dla pana.- dodał, prowadząc Derieta do Wielkiej Sali. -
Dom Aishy to elitarny hotel dla bogaczy, panie Khent.- wyjaśnił.-
Bogaci ludzie z całej Ziemi, a ostatnio też i Galaktyki zjeżdżają tutaj, żeby porelaksować się, zapomnieć o problemach i narzekających żonach, żeby poznać smak Indii.- Roshan doszedł wreszcie do wielkich, dwuskrzydłowych drzwi, z wnętrza których dobiegała indyjska muzyka. -
Przedstawię panu Anjali jutro, dzisiaj na pewno już śpi. Oprowadzę pana też po całej rezydencji, ale do pokoi kobiet nie można wchodzić mężczyznom, przykro mi.- oświadczył, otwierając drzwi na oścież.
Zza nich buchnął w drella kłąb dymu o zapachu jabłkowym. Kiedy się rozrzedził, jego oczom ukazała się rzeczywiście wielka sama, z każdej strony zakryta wielkimi, czerwonymi kotarami, za którymi znajdowały się prywatniejsze miejsca wypełnione poduszkami. Na samym środku stało atrium, a wokoło kręciło się mnóstwo mężczyzn i skąpo ubranych lub wręcz już rozebranych kobiet, palących fajki wodne, pijących alkohole i rozkoszujących się atmosferą intymności.
Roshan poprowadził Derieta do przodu, mijając niezwykle podobnego do pana Khana mężczyznę, pochylającego się nad nieprzeciętnie urodziwą kobietą, leżącą na leżance.
Deriet i Roshan natomiast dotarli do jednego z zakątków, gdzie ustawiono wielką kanapę. Z daleka wyglądała tak, jakby wił się na niej wielki wąż boa, ale drell szybko zorientował się, że to tylko drewniana ozdoba, choć bardzo realistyczna. Na środku rozłożono turecką narzutę, na krótej leżały cztery kobiety, wszystkie w fikuśnych kostiumach, przypominających niewolnicze stroje. Na środku rudowłosa, z rękoma rozłożonymi po obu stronach oparcia. Miała we wzroku władczość, która tak bardzo przypominała wyraz twarzy Palmiry. Po jej lewej stronie na brzuchu ułożyła się czarnula, z ustnikiem fajki wodnej w ustach, chowając się lekko za brzuchem drewnianego gada. Przed nią ufnym i niewinnym spojrzeniem omiotła drella blondynka o niebieskich oczach, odwrócona lekko tyłem. Natomiast po prawej stronie rudowłosej leżała kolejna ciemnowłosa, z wyrazem lekkiego znudzenia oczekiwaniem.
-
To jest Parvati, Madhuri, Chandramukhi i Kiron.- przedstawił panie Roshan-
Dziewczęta, rozsuńcie się dla nas.- poprosił, więc kobiety zrobiły miejsce dla Derieta i Hritika. Ten nie zwlekał, lecz ułożył się wygodnie na kanapie, odpychając węża. Kiron, czarnowłosa piękność, od razu ułożyła mu głowę na klatce piersiowej.