Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

18 gru 2014, o 23:56

Sekwencja podana przez Matthewa okazała się być prawidłową - jeszcze zanim odepchnął się by popłynąć w stronę powrotną, panel, przy którym majstrował, zapłonął ostrzegawczą czerwienią. Z wnętrza nieznanej im maszynerii wydobył się huk, a zaraz po nim, niczym fala po uderzeniu, narastać począł grzmot z oporem zamykanej śluzy, jak i syk urządzeń starających się jak najszybciej przystosować wnętrze doku do ludzkich norm.
- We wnętrzu doku? Nie. Dopiero na korytarzach się zaczynają - odrzekł natychmiast Rocheford i spojrzał na górę, w stronę włazu. Na jego środku widoczna była mała, czerwona dioda, najpewniej informująca o tym, iż system nie pozwoli Danielowi ruszyć tego wejścia póki między pomieszczeniem u góry a tym, w którym się znajdowali, będzie taka różnica ciśnień.
- Teraz będzie najcięższa partia. Tarczansky, wracaj tu szybko, póki woda nie opadła! - krzyknął do technika, który, niesiony odrzutem, wykorzystywał fakt bycia zanurzonym w cieczy i możliwości tych butów. - Nie próbujcie nawet obejść używania tego normalnie. W żaden sposób nie umożliwi wam to latania - mruknął nieco ciszej, lecz, dzięki nieustannie włączonemu komunikatorowi, każdy mógł go usłyszeć.
Poziom wody opadał przez około minutę, lecz już po piętnastu sekundach minął stojącego najwyżej Daniela. Trzymanie skrzyni przez Bleysa i Vexa okazało się być jeszcze większą mordęgą - choć wydawałoby się, że to niemożliwe. Wspierani jako tako przez wodę i wyporność kombinezonu, mogli liczyć na jakiekolwiek ulżenie im w tym obowiązku. Pancerz jednakże nie był przystosowany do użytkowania w warunkach normalnego ciśnienia i suchego doku, tak więc jego ciężar stanowił przeszkodę tylko przy podchodzeniu w nim do śluzy, która wypuszczała w mroczną toń.
Wisząc na drabince, jednocześnie trzymając oparte o jej szczeble skrzynie, czekali, aż systemy poradzą sobie z wypompowywaniem wody i przywracaniem ciśnienia. Komunikat w polu widzenia, wysłany przez sam pancerz każdego z nich, poinformował o obecności tlenu w powietrzu wokół nich, lecz wciąż korzystali z dostarczanej im mieszanki. Jak wspomniał im znacznie wcześniej Daniel, większość gazów wchodzących w skład ziemskiej atmosfery pod takim ciśnieniem stawała się trująca.
Warunki z wolna się polepszały - woda co prawda pozostawiła po sobie wiele sporych kałuż i opadła całkowicie, lecz wciąż nie wystarczało to detektorom na pozwolenie otwarcia śluzy. Dopiero po kolejnych trzydziestu sekundach męki, zarówno dla podtrzymujących skrzynię, jak i utrzymujących własny ciężar na szczeblach, Rocheford zabrał znów głos.
- Gotowi? - spytał, podciągając się już tak, że rękę oparł o mechanizm otwierający właz.
Kilka sekund później pancerz poinformował o korzystaniu z otaczającego ich powietrza by oszczędzać własne zasoby, a światło na ich mini-śluzie prowadzącej wyżej zmieniło kolor na zielony.
Rocheford stęknął, opierając o drabinę już tylko własne nogi i całym ciężarem napierając na właz, choć jeszcze nie do końca go otworzył. Zyskując tę siłę, gdy mechanizm wreszcie zaskoczył, względnie bezproblemowo ukazało im się wyjście na górę. Daniel natychmiast wskoczył na wyższy poziom i skierował swe ręce ku Vexowi, znajdującemu się najwyżej na drabinie. Choć w tej pozycji niewiele mógł mu pomóc, asekurował przy wciąganiu na górę skrzyni. Z jego perspektywy nie było to aż tak ciężkie zadanie, lecz turianin, który musiał wykonać większość tej pracy, zmuszony został do wysiłku, który skutecznie odebrał mu mowę na tę chwilę.
Kolej przyszła na Bleysa, który miał wciąż te dwa lub trzy szczeble do pokonania więcej. W stawach zapłonęły ogniska bólu, lecz adrenalina dawała sobie radę z tłumieniem choćby części tych odczuć - z pomocą będących już na miejscu mężczyzn, również i ta skrzynia wylądowała u góry. Pośpieszne wejście Matta i Konrada zostało zwieńczone natychmiastowym zamknięciem za nimi włazu przez Rocheforda, oraz jego głębokim odetchnięciem.
- Nie nas, skurwiele - bąknął pod nosem mamrotliwym tonem, przez co interpretować jego słowa można było do woli, nie będąc pewnym w żaden sposób. Opadł na ziemię, opierając się plecami o ścianę, choć bardziej wynikało to ze stresu niż wysiłku. To Belford i Vex w tym momencie nie mogli powstrzymać dyszenia, które wykrywał komunikator i skrzętnie przekazywał każdy odgłos, jaki wydawał się być istotny według logiki tych prymitywnych systemów.
Ból z czasem przestawał dawać się tak znać. Przemęczone mięśnie korzystały z chwili odpoczynku, a płynąca w krwi Bleysa mieszanka przeciwbólowa również okazała się działać na jego prawą rękę.
Nie musieli robić niczego - maszyneria wokół nich wciąż pracowała, a urządzenia, zagłuszające miejscami własne myśli, pośpiesznie analizowały sytuację w środku drugiej śluzy, w jakiej się znaleźli. Nad nieco mniejszymi drzwiami zapaliło się zielone światło, oznajmiające, że mogą zostać otworzone, bez aktywowania panelu jednakże nic takiego się nie stało. W zasadzie to stało się ogólnie bardzo mało. Żadnych pułapek, żadnych zasadzek, nikt nie rzucił się na nich z nożem. Stacja stała przed nimi otworem.
- Co teraz? - zadał pytanie, tym razem nie kierując go w przestrzeń, a wyraźnie patrząc w stronę Bleysa w oczekiwaniu na rozkazy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

20 gru 2014, o 16:02

Paplanina Matta sprawiła, że Vex uśmiechnął się pod nosem. Więc tak to wyglądało z zewnątrz? Najwyraźniej inżynier i on dzielili podobną mechanikę walki ze stresem - prowadzenie monologu, bez względu na to czy wartościowego czy nie, jemu też pomagało spuścić nieco pary z organizmu. Nie miało to zbyt wiele wspólnego z własnym morale, bo sam denerwował się nie mniej niż pozostali, ale z reguły pomagało innym. Rozmowa i żarty odwracały uwagę od napięcia i nieprzyjemnych myśli.
- Reputacja oraz element zastraszania jest niezwykle istotny, panie Tarczańsky. To właśnie dzięki takiemu projektowaniu wszyscy wiedzą, że turianie posiadają największe i najdorodniejsze... okręty. Nie bez powodu jesteśmy posiadaczami najpotężniejszej floty w kosmosie - odparł z wrodzoną skromnością porucznik, głosem zniekształconym przez komunikator. Statki Hierarchii posiadały niemal wyłącznie silniki rufowe, ale zamiłowanie do umieszczania wysuniętych paneli radiacyjnych mogło sugerować pewne powiązania do tematu.
Kiedy pod wodą rozległ się zgrzyt uruchamianych maszyn, a ciężkie wrota doku mozolnie ruszyły się z miejsca, turianin powstrzymał uczucie satysfakcji. Chwycił pewniej skrzynię i odwrócił wzrok na drabinę.
- Nigdy w pana nie wątpiłem - rzucił łaskawie.
Kiedy poziom wody opadł, a pakunek i kombinezon zaczęły ciążyć jeszcze bardziej, Vex zaklął w proteście. Następne kilka minut było mordęgą; wciąganie skrzyni pod górę, a potem przepychanie ją przez otwarty właz, sprawiło, że kiedy porucznik w końcu stanął w suchej części doku, po raz pierwszy nie miał ochoty nic powiedzieć. Mięśnie rwały go z bólu, a przyspieszony oddech rzęził przez komunikator, gdy stał zgarbiony, opierając dłonie o uda. Jeżeli zostaliby teraz zaskoczeni przez wroga, nie daliby najlepszego przykładu...
Co z kolei zwracało uwagę na kolejny problem.
Gdy Daniel zatrzasnął właz, turianin podniósł wzrok na drzwi wejściowe. Nic się nie wydarzyło. Żadnych luf wycelowanych w ich stronę, morskich potworów, ludzi szarżujących z nożami.
- Nie żebym narzekał na brak komitetu powitalnego... ale trochę to niepokojące - zauważył cicho, prostując się. Chęć na dowcipy szybko w nim opadała, zastępowana przez poczucie niebezpieczeństwa i spiętej gotowości. Może załoga Raitaro nie zorientowała się, że mają gości? W obliczu tego co ich przewodnik mówił o możliwościach sonarów oraz systemach stacji, brzmiało to dość nieprawdopodobnie. Więc co? Porucznikowi coraz bardziej pasowała opcja, że jakaś zewnętrzna jednostka napadła na stację, zagłuszając komunikację wirusem, a potem wycofała się, gdy zdobyli to po co przyszli. Cokolwiek to było. Chociaż to niezbyt pasowało do ciał biedaków, którzy unosili się w doku, skazani na pobyt w mrocznej toni. Może więc teza o pojedynczym szaleńcu terroryzującym budynek? Wyjaśniałoby to dlaczego nie chciał się samotnie rzucać na ich grupę, nawet jeżeli byłby uzbrojony w nóż.
Na pytanie Rocheforda, bez ociągania wziął się za otwieranie skrzyni z uzbrojeniem, którą z takim mozołem przytaszczył.
- Teraz priorytety, za pozwoleniem komandora - stwierdził, wyciągając swój karabin. Rękawice kombinezonu nie były przystosowane do trzymania kolby Windykatora i było to co najmniej nieporęczne, ale w obecnej sytuacji musiało wystarczyć. Nikt ich nie zaskoczył, gdy przeciągali sprzęt, ale nie oznaczało to, że nikt ich nie zaskoczy, gdy będą się przebierać w pancerze. Zamierzał tego dopilnować, zanim sam się nie przebierze. - Jeżeli nie ma żadnych przeciwwskazań i szansy na to, że nas stąd wypłuczą, to zaproponowałbym, żeby zamienić kombinezony na pancerze, a potem działać zgodnie z planem. Można się jakoś podłączyć stąd do kamer albo spróbować je wyłączyć?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

20 gru 2014, o 16:14

Sądząc po reakcji jego towarzyszy i po tym, co później się działo, Matt stwierdził iż jego działania przyniosły pozytywne skutki. Problem polegał na tym, że nie był to koniec ich kłopotów, bowiem została najcięższa do wykonania część zadania. Wejście na pokład Raitaro. Pędził co sił w silniczkach jego kombinezonu, a ich osiągi nie należały do bardzo ekscytujących, dlatego też Matt w trakcie drogi do śluzy miał wrażenie, że stoi w miejscu. Po chwili jednak, dotarł na miejsce i tu właśnie zaczynały się jaja. Nie wiedział, że tutaj miało miejsce takie zamieszanie, jednak trudno było się dziwić, bo w końcu dwójka trzymała bardzo ciężkie skrzynie z wyposażeniem. Na domiar złego, w noszonym zestawie nie było narzędzi, co oznaczało, że Matt będzie miał utrudnioną pracę na stacji i będzie zmuszony do improwizacji, której bardzo nie lubił. Wolał wykonywać swoją pracę rzetelnie, zgodnie ze specyfikacją techniczną, a prowizorka - cóż, wielokrotnie przekonywał się, że nie jest ona najlepszym rozwiązaniem.
Czuł, że adrenalina bierze nad nim górę i dokonuje rzeczy, których normalnie by nie mógł zrobić z racji ograniczenia jego umysłu. Teraz jego reakcje były szybkie i gwałtowne, można powiedzieć, że instynktowne i pozwalały mu przez to szybko dotrzeć do małego przejścia i razem ze swoimi towarzyszami wejść na pokład stacji widmo "Raitaro". Znajdowali się w pustym korytarzu, mogło się wydawać, że byli już bezpieczni, ale chwilowo Matt powstrzymywał się od zdjęcia z siebie tego ciężkiego kombinezonu. Tak na wszelki wypadek, gdyby zaraz mieli zostać zalani wodą.
-A poza tym...Który chuj doszedł do genialnego wniosku, że na uszkodzonej stacji nie przydadzą się nam narzędzia?-No cóż, dla niego była to kwestia kluczowa. Z kilku prostych powodów. Ich priorytetowym zadaniem było przywrócenie stacji do pierwotnego stanu technicznego, a przynajmniej rozpocząć te prace w miarę profesjonalny sposób. Omni-klucz umożliwiał wykonywanie prostych napraw, ale w tym wypadku te bardziej wyspecjalizowane byłyby niczym Święty Graal. Na pytanie Daniela, postanowił ironicznie odpowiedzieć.
-Nie wiem...Lufą strzelby zastąpimy rurę grzewczą, uszczelnimy wyciek medi-żelem i przykleimy plasterek z jednorożcem na uszkodzony panel sterowania z nadzieją, że się, kurwa zagoi...-Co prawda, mógł przedstawić swój przeciw na Vidarze, aczkolwiek w przypadku pójścia na misję z wojskowymi uznał, że nie miałby zbyt wielkiej siły przebicia. Poza tym na samym początku powiedział, że na stacji narzędzia będą konieczne. Resztę przecież można znaleźć na stacji.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Bleys Belford
Awatar użytkownika
Posty: 275
Rejestracja: 13 cze 2014, o 19:59
Miano: Bleys Belford
Wiek: 40
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan Hekate
Lokalizacja: Omega/Hekate
Status: Oficer Cerberusa, oficjalnie kapitan prywatnego statku kurierskiego, ex Przymierze
Kredyty: 9.940
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

21 gru 2014, o 02:58

Bleys nie miał czasu na długie przemyślenia, ale doskonale pamiętał co powiedział Daniel - póki trwa wyrównywanie ciśnień, procedura nie może zostać przerwana. Z niepokojem zerknął na zieloną lampkę, która zabłysła nad wejściem. Czy to mogło się zmienić w każdej chwili? Wsłuchiwał się we wciąż pracującą maszynerię, która osuszała dok.
- Rocheford, proszę podejść do panelu kontrolnego drzwi - rzekł sam wstając i starając się uspokoić oddech. To była ciężka przeprawa. Dobrze, że środki przeciwbólowe uspakajały tak bardzo zmęczone mięśnie.
- Skoro ktoś zdalnie otworzył śluzę, może to zrobić znowu, a wtedy, jak rozumiem drzwi zatrzasną się nam przed nosem - mówiąc to poszedł w ślady Vexa i wyciągnął ze skrzyni swojego Argusa. Poinstruował wszystkich by szybko usunęli się ze światła drzwi i ustawili z obu stron z bronią gotową do walki, uruchomił swój generator tarcz i uniósł karabin celując w drzwi. Potem nakazał Danielowi otwierać.
Polecił Vexowi by wyjrzał pierwszy co dzieje się za drzwiami, sam miał zamiar go ubezpieczać i wychylić się z drugiej strony drzwi, by sprawdzić czy jest czysto.
- Matt, na stacji też muszą mieć narzędzia, zresztą to nie czas na czcze pogaduszki - nie miał zamiaru dyskutować teraz o tym, jeśli inżynier chciał brać najcięższy pakunek, mógł zgłosić się do tego wcześniej lub chociaż zaproponować komuś wzięcie skrzyni.
- Sprawdź z panelu czy drzwi da się zablokować w pozycji otwartej jakąś techniczną sztuczką? - rzekł dalej do Tarczanskiego.
- Rozumiem, że jeśli pozostaną otwarte, system nie pozwoli otworzyć grodzi doków i odciąć nas od Vidara? - Zwrócił się tym razem do Daniela.
- W razie czego możemy spróbować zablokować te drzwi fizycznie. Chociażby pustą skrzynią - rozejrzał się czy w pobliżu było coś jeszcze, co mogłoby posłużyć do blokady drzwi.
Jeśli na zewnątrz korytarz był czysty, pozwolił Vexowi stać na straży, gdy kolejni mogli się przebrać w pancerze i dołączyć do pilnowania z bronią korytarza. Wysłał też Konrada, by obejrzał drzwi z drugiej strony, tam też powinien być jakiś panel i być może opcja elektronicznej blokady drzwi.
NPC | Voice | Theme | Formal | CasualObrazekObrazek -30% do kosztu regeneracji tarcz ✔ - 1 PA / strzał Motyką ✔ +15% do celności broni ✔
+5% do obrażeń broni i mocy ✔ +20% do obrażeń wręcz ✔ 20% szans na podpalenie omni-ostrzem ✔
+20% do pancerza ✔
Prawdziwy gracz pbfów potrafi pogodzić wszystko. - William Kraiven Obrazek
Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

21 gru 2014, o 13:55

Z początku nie wierzył pilotowi i chciał spróbować korzystać z odrzutowych butów, jak je w myślach nazywał, ale okazały się one tandetne. W porównaniu do kosmosu, ocean był do dupy. Grawitacja i opór tworzony przez wodę, kompletnie rujnowały plan podróżowania, bez zwykłego chodzenia po dnie oceanicznym. Pochód ciągnął się niemiłosiernie, a każdy stawiany krok, był trudniejszy od poprzedniego.
- Następnym razem wybiorę się na jakąś stację kosmiczną, a nie podmorską. - mruknął tak bardziej do siebie, niż do kogoś innego, idąc dalej, na samym końcu kolumny.
***
Osuszanie śluzy było jednak najdłuższym wydarzeniem, bijącym na głowę całą podróż do stacji. W końcu jednak kontrolki w hełmie zaczęły informować o tym, że środowisko w którym się znajdowali, nadawało się do życia.
Przekonany przez masę zielonych światełek, Konrad ściągnął z głowy hełm i zaciągnął się powietrzem z suchego już doku. Nie eksplodowały mu płuca, to zaczął się cieszyć z tego, że akcja się udała, uśmiechając oszczędnie. Na wszelki jednak wypadek, wolał nie zdejmować z siebie całego skafandra, bo cholera jedna wiedziała, co jeszcze mogłoby się przydarzyć. Bleys i Vex już sięgali po broń, zabierając się za przygotowania, do zabezpieczania stacji, więc trzecia broń wydawałaby się w tamtym momencie przesadą. Mimo wszystko wziął ze sobą Huragana, tak na wszelki wypadek.
Trzeba jednak było przyznać, że cisza i brak jakiegokolwiek przywitania, były upiorne. Nie było to dziwne, bo ci ryfciarze nie mieli uzbrojenia i przeszkolenia bojowego. Najpewniej mieli zamiar użyć przeciwko nim stacji, jak to już powiedziano.
Jęczenie Tarczansky'ego też nie pomagało, bo marudził, że nie mieli przy sobie żadnych narzędzi. Zachowywał się, jakby nie mieli już nigdy opuścić stacji i mogliby dysponować jedynie tym, co mieli ze sobą.
- Zabezpieczymy wpierw stację, a potem się będziemy mogli wrócić po resztę sprzętu. - odezwał się na kanale ogólnym, by reszta drużyny też to usłyszała. W zasadzie, to później chciał się podzielić pewnymi pomysłami, odnośnie ułatwienia sobie życia na Raitaro, ale wszystko po kolei.
Belford wysłał obu inżynierów, by obejrzeli z obu stron panele sterujące drzwiami i spróbowali ciut namieszać w ich systemach, by nie było powtórki z rozrywki i topienia kolejnej ekipy wysłanej przez firmę.
Blondyn pozwolił, by Matt zajął się samymi mechanizmami, sterującymi grodzią, a tymczasem on zabrał się za sprawdzenie, do jakich systemów kontroli, była ona podłączona. Jeżeli jednak by się okazało, że pan ADHD, robiłby zbyt wolno swoją robotę(co byłoby nietypowe), to miał zamiar odciąć zdalne zamykanie i otwieranie drzwi, by można to było robić jedynie z obu paneli zamontowanych przy nich. Wpierw jednak chciał się przekonać, z jakich innych miejsc można było nimi sterować i jakie procedury miały wpływ na ich stan.
Hełm postawił na podłodze, tuż przy nodze, by w razie niespodziewanego obrotu spraw, mógł go szybko ubrać.
Vex i Bleys powinni sobie świetnie radzić z pilnowaniem jego pleców, więc bez obaw mógł robić swoje. A przynajmniej taką miał nadzieję.
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

21 gru 2014, o 17:11

- Nie wiem czy zablokowanie drzwi w pozycji otwartej to dobry pomysł. Jeżeli nawet pomimo tego zabiegu udałoby im się w jakiś sposób oszukać systemy i zmusić je do ponownego otwarcia doku, woda zalałaby wtedy całą stację. Normalny człowiek poniechałby próby oszukania zabezpieczeń, gdyby zobaczył czym to grozi, ale nie wiem czy chcę stawiać własne cztery litery na poczytalność osoby odpowiedzialnej za obecną sytuację na stacji - zauważył z ociąganiem porucznik. Pomimo tego, że wolał najpierw przebrać się w coś co nie ograniczałoby tak ruchów, wykonał rozkaz komandora, podchodząc do drzwi od jednej ze stron i przygotowując się do wyjrzenia na korytarz, z karabinem gotowym do strzału. Nieporęczny kombinezon absolutnie niczego nie ułatwiał. Jeżeli pomimo niego dało się uruchomić generator tarcz oraz jego własny, pancerz technologiczny, to również zamierzał to uskutecznić, przynajmniej do czasu upewnienia się, że na zewnątrz nie czeka na nich komitet powitalny. W przypadku, gdyby konstrukcja podwodnego stroju uniemożliwiała wykonanie tych czynności, zdał się wyłącznie na jego własną warstwę pancerza.
- Skrzynia z narzędziami wymagała dwóch osób do noszenia, co się sprowadzało do wyboru między nią, a skrzynią z bronią. Zgadzam się z panem Straussem - najpierw trzeba zabezpieczyć teren, a osobiście wolę zrobić to za pomocą karabinu, zamiast gazrurki - dodał, dając znak Belfordowi, że jest gotowy. Dopiero na jego sygnał wyjrzał na zewnątrz, omiatając lufą Windykatora korytarz po lewej stronie od śluzy i skrzyżowanie, prawą zostawiając komandorowi.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

2 sty 2015, o 20:54

Odgłosy nieustannie działającej we wnętrzu śluz maszynerii jak na razie nie znikły, nie zagłuszając, lecz z pewnością utrudniając im dosłyszenie czegokolwiek dochodzącego zza drzwi.
Vex, jak się okazało, miał sporą trudność w posługiwaniu się bronią w tym pancerzu. Rękawice były niesłychanie grube, nie czuł on nawet, że jego palec znajduje się na spuście - musiał wierzyć temu, co widzi i korzystać z wojskowych nawyków oraz doświadczenia przy strzelaniu. Przypominało to jednak trzymanie obcego narzędzia, którego sterowania w teorii już się nauczył, nie mógł jednak nigdy wyuczyć się praktyki. Broń była mu obca.
Rocheford ruszył do panelu, zgodnie z poleceniem Bleysa. Sam nie zdejmował jak na razie swojego kombinezonu, jedynie pozbył się hełmu, ale to tylko dlatego, że wolał od razu zabrać się do pracy.
- Vex ma rację - odpalił Daniel, mimo wszystko grzebiąc przy panelu, choć otwarcie tych drzwi wydawało się rzeczą tak trywialną, że nie powinna zająć mu tyle czasu. Mimo wszystko, na jego twarzy, wcześniej suchej, pojawiły się drobinki potu. W stacji, owszem, było ciepło, lecz Bleys wątpił, by to ten czynnik był tego powodem. - Jeśli zablokuję te drzwi, łatwiej będzie im otworzyć wrota siłą niż cofnąć moje zabezpieczenia. Nie powinni tego robić, w takim wypadku zginiemy wszyscy, ale skąd mamy mieć pewność, że ten jeden facet trzymający dłoń nad przełącznikiem uzna, że nie ma nic do stracenia?
Plątał się nieco w swych słowach, ale sens pozostał ten sam. Mimo wszystko, Rocheford aktywował panel i drzwi z sykiem otworzyły się, prezentując spowitą w mroku, pierwszą część korytarza.
W międzyczasie Matthew dostrzegł pewien sposób, choć dość skomplikowany, na uzyskanie priorytetu dla tych, otwartych drzwi, którego mógł spróbować. Oględziny Konrada pozwoliły mu określić, iż drzwi sterowane są przez autonomiczne systemy znajdujące się w Centrum kontroli środowiska, mogły też być przejęte przez administratora w razie potrzeby, jeśli tylko nie łamało to pierwotnych założeń systemów bezpieczeństwa, zapisanych w jego rdzeniu.
W ich polu widzenia nie było nikogo. Długi korytarz przez pierwsze kilka metrów nie był oświetlony - szybko ocenili, dlaczego tak, a nie inaczej. Na ziemi znaleźli fragmenty szkła z rozbitych, dwóch pierwszych lamp. Pozostała jego część owiana była lekkim, nierażącym w oczy światłem.
Nim ich oczy przyzwyczaiły się do mroku, odsłaniając więcej szczegółów, do nosów dotarł fetor zgnilizny. Ciemne, jak gdyby nie przykuwające w żaden sposób uwagi, trzy, nieznane im ciała leżały na ziemi w dość zaawansowanym stadium obumierania. Czwartego denata znaleźli na lewo, niedaleko śluzy dla ludzi. Każdy z nich miał na sobie podstawowy, bojowy pancerz. Vex, wyglądający jako pierwszy właśnie w lewą stronę, szybko stworzył w głowie scenariusz, wedle którego ostatni mężczyzna najpewniej usiłował wycofać się do śluzy i schować za jej drzwiami, bądź przyjąć lepszą pozycję, lecz nie dotarł do niej na czas.
Skąpane we krwi, 2 karabiny leżały przy ostatnim, jak i jednym z bliżej leżących ciał. Mściciele nie wyglądały na zachowane w doskonałym stanie, nie posiadały również amunicji, która najwyraźniej została zabrana.
Następne oględziny przerwał ryk nadchodzącego do ich uszy dźwięku - przerażającego zgrzytu, wywołującego drżenie u każdego, nawet najbardziej zahartowanego w boju mężczyzny. Odezwał się przeciwnik, wobec którego wszyscy byli bezsilni. Choćby mieli do użytku najlepsze uzbrojenie i boski cel, wystarczył jeden jego kaprys by w ciągu sekundy skończyć ich żywot.
Ocean naparł z siłą czterystu atmosfer na ich delikatne schronienie. Raitaro zawyła w serii zgrzytów i jęków metalu, dając im złudzenie nadchodzącej śmierci - każdy z nich, mimowolnie zamarł, oczekując poluzowania się wreszcie którejś z płyt tworzących pancerz stacji, jej ścian i podpór.
Nad nimi, trzy kilometry bezdennej otchłani napierały na ich skorupę, usiłując ją zmiażdżyć. Pod nimi ryft rozdzierał dno morskie z siłą wystarczającą do poruszenia kontynentu. Pancerz Raitaro przeciwstawiał się tej sile, wydając przy tym agonalne jęki.
- To... co teraz? - wydukał z siebie Daniel, najwyraźniej dostatecznie przerażony, by oczekiwać na pozwolenie zdjęcia z siebie kombinezonu.

Wyświetl uwagę administratora
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

3 sty 2015, o 13:02

Matt dalej dzierżył na sobie ten nieporęczny kombinezon głębinowy. W podświadomości mechatronika kreował się pomysł, aby zdjąć z siebie to ustrojstwo na rzecz uzyskania większej mobilności. Racjonalna część umysłu Matthew'a uznała jednak, że to jedyny gwarant bezpieczeństwa na wypadek dekompresji konstrukcji czy zalania jej wodą, dlatego też powstrzymał się od tego konceptu i jedyne, co zrobił, to zdjął hełm i postanowił dbać o to, by w razie czego mógł go szybko założyć. Na rozkaz Belforda zareagował szybko, poszedł do panelu, aby szybko zobaczyć co da się w tej sprawie zdziałać. Usłyszał również obawy Vexa i Daniela, kiedy znalazł rozwiązanie tego zablokowania drzwi w pozycji otwartej, jednak po przeanalizowaniu wszelkich za i przeciw uznał, że to byłoby trochę niebezpieczne i podzielał wątpliwości jego towarzyszy.
-Mają rację, można oszukać tak systemy bezpieczeństwa, by uznały, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Pstryk, cyk i pozamiatane. Dobrze się zastanów.-Rzucił poważnym tonem. Miał pewne doświadczenia z tym związane, kiedy naprawiał jeden ze statków, który z dziwnych machinacji w systemie bezpieczeństwa odmawiał uruchamiania głównego silnika. Wraz z pokładowym informatykiem obeszli skrypt odpowiadający za tą dziwną "usterkę" i uruchomili statek, by mógł dotrzeć do najbliższej stacji, gdzie błąd został całkowicie wykasowany przy pomocy bardziej zaawansowanego sprzętu, którym na pokładzie Eagle nie dysponują ze względów finansowych. Poza tym, sposób obejścia tego układu wydawał mu się skomplikowany i jedna pomyłka mogłaby zbyt wiele kosztować. Matt po prostu nie chciał ryzykować. Zresztą, kiedy są na stacji umieszczonej 3000 metrów pod wodą, którą obecnie administruje jakiś szaleniec, ostatnią rzeczą jaką chciałby popełnić Matt, to właśnie pomyłka.
Kiedy Daniel otworzył drzwi, do nozdrzy mechatronika dotarł bardzo nieprzyjemny zapach. Przez chwilę starał do siebie nie dopuszczać myśli o tym, że po drugiej stronie leżą zwłoki, ale musiał przywyknąć do niej, gdy je zobaczył. Starał się wstrzymywać od zwrócenia posiłku czy jakiejkolwiek oznaki obrzydzenia, ale trudno było mu zamaskować ten drobny grymas na twarzy, który wszystko zdradzał. Pierwszy raz miał bezpośredni kontakt z martwymi ciałami, czytał o nich w extranecie, słyszał w ANN, ale pierwszy raz widział je na własne oczy. Był to co najmniej smutny widok, bo nie był wstanie uświadomić sobie jak bardzo trzeba być bezdusznym, aby mieć jakąkolwiek chęć pozbawienia drugiej osoby życia, które jest najcenniejszym dobrem. W tej patowej sytuacji musiał jednak zachować trzeźwy umysł, choć teraz w głowie prowadził sobie wykład o tym, że z powszechnego prawa o obronie własnej wynika, iż można zabić drugą osobę, jeśli sprawia niebezpieczeństwo dla naszego. Pacyfistą nie był, ale na ten widok na pewno nie zareagował dobrze, no cóż pierwsza styczność z okrucieństwem zawsze bywa najtrudniejsza. Widok broni leżącej na podłodze na pewno go nie pocieszył. Oznaczało to, że...
-Teraz pewnie nasze przyjemniaczki nie mają tylko noży...-Tym krótkim komentarzem postanowił skwitować cicho obecną sytuację. Co prawda, nie jemu było oceniać sprawność broni, bowiem nie miał zamiaru z niej korzystać, ale na pewno nie wyglądała tak samo jak na Fergussonowym szkoleniu z obrony osobistej. Wtem stacja zatrzęsła się i wydała z siebie przerażający, wręcz agonalny jęk. Kiedy konstrukcja stacji zatrzęsła się pod ciśnieniem panującym na tej głębokości, Matt zbladł. Teraz obiecał sobie, że po powrocie na powierzchnię odwoła rezerwację miejsca w podwodnym hotelu. Na pewno. Rozejrzał się po pomieszczeniu i szukał jakiejś nieszczelności, co było kompletnie idiotyczne. Na tej głębokości najmniejsza dziura od razu doprowadziłaby do katastrofy. To ciśnienie zrobiłoby kilkumetrową wyrwę, niemniej jednak dźwięk stacji nie napawał optymizmem. Wręcz przeciwnie, mechatronik jeszcze mocniej uważał, że wszyscy powinni stąd wiać, albo się śpieszyć. Inaczej wszyscy zginą.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Bleys Belford
Awatar użytkownika
Posty: 275
Rejestracja: 13 cze 2014, o 19:59
Miano: Bleys Belford
Wiek: 40
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan Hekate
Lokalizacja: Omega/Hekate
Status: Oficer Cerberusa, oficjalnie kapitan prywatnego statku kurierskiego, ex Przymierze
Kredyty: 9.940
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

3 sty 2015, o 16:50

Bleys zdał sobie sprawę, że Rocheford jest w niemałym stresie. Owszem, sytuacja była poważna, ale ich mały sukces dotarcia do śluzy powinien choć odrobinę podnieść morale. Czy wynikało to z tego, że pilot był święcie przekonany o bardziej spokojnym zejściu na stację? A może wiedział coś, czego reszta nie wiedziała - przemknęło oficerowi przez myśl. Nie mieli zbyt wiele czasu na takie rozważania. Belford przebierał się gdy technicy pracowali, potem ubezpieczał turianina, gdy ten zmieniał pancerz.
- Dobra, nie będziemy próbować blokować drzwi - zadecydował po wysłuchaniu wszystkich rad i zapoznaniu się z sytuacją. Skoro zabezpieczenia, które umieścił Daniel dawały im więcej czasu niż blokada, nie warto było się dodatkowo narażać.
- Musimy się pospieszyć zanim obejdą zabezpieczenia Daniela i otworzą znów śluzę. - rzekł zerkając w kierunku pilota, miał nadzieję, że ten wiedział co robił. Bleys również zdawał sobie sprawę, że otwarcie drzwi byłoby ryzykowne, ale miał nadzieję, że skoro mieszkańcy dbają, by Raitaro funkcjonował i naprawiali awarie, to jednak mają na uwadze również swoje dobro. Gdy jednak wyjrzeli na ciemny korytarz i poczuli, a potem dostrzegli rozkładające się ciała, Bleys stwierdził, że jednak może być w błędzie. Na to, że znajdą kolejnych zabitych był przygotowany... Ale że mieszkańcy przez te wszystkie dni nie uprzątnęli nawet zwłok z korytarza? Skinął głową na słowa Matta - żołnierz tego właśnie się spodziewał - odebrano broń ekipie interwencyjnej. Wtedy rozległ się straszliwy jęk stacji pracującej pod naporem niewyobrażalnych sił żywiołów. Belford zerknął odruchowo w górę i zaklął pod nosem. Potem spojrzał znów na bladego Rocheforda.
- Daniel, weź się w garść chłopie, jesteś nam potrzebny. - rzekł stanowczo, położył dłoń na ramieniu pilota i popatrzył mu w oczy, jakby chciał wyrwać go z odrętwienia i dodać sił.
- I przebieraj się, ty też Matt. W tych skafandrach jesteście jak żółwie. I nie, nie mam na myśli Żółwi Ninja - sarknął ponaglająco.
- Oni mają broń i zrobią z was sito, nim zdążycie pomyśleć o utonięciu - spojrzał na Konrada, żołnierzowi N nie było potrzebne tego uświadamiać.
- Od ciśnienia umiera się szybko na tej głębokości. Od kul można konać godzinami. - przestrzegł wszystkich, którzy chcieliby się ociągać.
- Rocheford, czy to normalne, że całą ta podwodna buda tak trzeszczy? - zapytał podwodniaka. Miał nadzieję, że nie trafili tu w okresie jakiejś wzmożonej aktywności płyt tektonicznych, magmy, czy innego głębinowego cholerstwa - myślał wspominając wielkiego smokera.
- Pilnuj korytarza Vex, ja zacznę sprawdzać ciała - rzucił gdy pozostali się przebierali. Jego uwadze nie uszło, że turianin odpalił pancerz technolgiczny. Sam Bleys uruchomił latarkę w omni-kluczu i podchodził kolejno do ciał oglądając i przeszukując je. Jeśli odór zgnilizny był zbyt silny opuścił osłonę hełmu i uruchomił filtry, by nie dostać mdłości. Chciał wiedzieć, jak zginął odział interwencyjny, jakie mieli obrażenia, jak wyglądał ich pancerz, widział zapewne w życiu wystarczająco wiele trupów, by rozpoznać co ich zabiło. Rozglądał się też za innymi śladami wspomagając się snopem światła omni-klucza. Gdy przebrał się Konrad i reszta, mogli spokojnie zostawić straże i sprawdzić z Vexem pozostałe śluzy, o ile były otwarte. Dokończyli też sprawdzanie ciał. Technikom kazał też rozejrzeć się za kamerami. Bleys nie chciał żadnych niespodzianek za plecami.
- Dobra panowie, myślę, że postępujemy zgodnie z planem - Konrad pilnuje parteru, skafandrów i sprzętu. Reszta kieruje się do centrum kontroli - rzekł, gdy mieli już hełmy na głowach i włączoną komunikację.
Jeśli wszystko szło dobrze, mogli wreszcie sprawdzić najbliższe drzwi z drabinką na górny pokład. Jeden z nich otwierał ubezpieczane z obu stron przez Matta i Bleysa grodzie, a Vex z aktywnym pancerzem miał wejść pierwszy. Konrad wciąż pilnował korytarza. Potem pozostało wspiąć się na wyższy poziom, Vex pierwszy za nim Bleys, Rocheford i Matt.
NPC | Voice | Theme | Formal | CasualObrazekObrazek -30% do kosztu regeneracji tarcz ✔ - 1 PA / strzał Motyką ✔ +15% do celności broni ✔
+5% do obrażeń broni i mocy ✔ +20% do obrażeń wręcz ✔ 20% szans na podpalenie omni-ostrzem ✔
+20% do pancerza ✔
Prawdziwy gracz pbfów potrafi pogodzić wszystko. - William Kraiven Obrazek
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

3 sty 2015, o 17:57

Na widok ciał, turianin tylko zacisnął silniej szczęki. Wyszkolenie, praktyka i fakt, że nie znał osobiście ludzi, którzy tu zginęli, sprawiły, że nie odebrał obecności zwłok tak silnie, jak można było się tego spodziewać. Jako żołnierz Hierarchii, widział już wiele śmierci w swoim życiu, nawet tak nieprzyjemnej jak nadgniłe ciała. Omiótł lufą karabinu korytarz i wejścia do śluz, na koniec kierując go w stronę zakrętu. Nieporęczny pancerz utrudniał celowanie i przez cały czas, gdy Belford oraz pozostali przebierali się za jego plecami, miał cichą nadzieję, że zza rogu nic się nie wyłoni. Kiedy tylko Bleys zajął jego miejsce i wojskowym klepnięciem w ramię dał mu znać, że jego kolej na pobyt w garderobie, wycofał się, oddając mu swoją pozycję. Bezzwłocznie zdjął z siebie ciężki kombinezon, wyciągnął ze skrzyni swój pancerz i szybko go przywdział, oszczędnymi, wyuczonymi ruchami. Tarcze oraz technologiczną osłonę reaktywował jak tylko ostatni element uzbrojenia - hełm - znalazł się na swoim miejscu.
Decyzję o nieblokowaniu drzwi przyjął oszczędnym skinięciem głowy. Dobrze, że komandor nie należał do tych dowódców, którzy muszą postawić na swoim bez względu na okoliczności.
- Cztery ciała, dwa karabiny. To daje dwóch napastników, jeżeli założymy, że cała czwórka przyszła uzbrojona - dodał na słowa Matta. Jak tylko się przebrał, dołączył do Bleysa przy drzwiach i pewniej chwycił własnego Windykatora. Powrót do znajomego uchwytu i normalnej swobody sprawił, że poczuł ulgę. Nawet jeżeli zgrzyty stacji i jęki walczącego metalu przyprawiały go o zimny dreszcz wzdłuż kręgosłupa i swędzenie chitynowego pancerza skórnego. Wolał zginąć od kuli, zamiast zmiażdżony przez tysiące ton oceanu, a koszmarne dźwięki pewnie będą mu się śnić po powrocie na powierzchnię.
O ile na nią wrócą.
Kiedy komandor ruszył by sprawdzić zwłoki, on zbliżył się do rogu i z bronią gotową do strzału wychylił się nieznacznie poza załom, sprawdzając korytarz prostopadły do tego, w którym się znajdowali. Jeżeli nie dostrzegł żadnego zagrożenia, na czas oględzin ciał przyklęknął na jednym kolanie, przykładając karabin do ramienia i pilnując przejścia wgłąb stacji.
- Przydałoby się, żeby ktoś przeciągnął kombinezony i skrzynie na korytarz, poza śluzę. Na wszelki wypadek, żeby ich nie wypłukało - rzucił przez komunikator, nie odrywając wzroku od swojego zadania. - I jak tam? Co zabiło naszych denatów, komandorze?
Ostatnie pytanie rzucił w stronę Bleysa. Śmierć poprzedniej grupy uzupełniała ich własną wiedzę, sprawiając, że mieli większe pojęcie czego się spodziewać.
Po uzyskaniu odpowiedzi, w ciszy zajmował swoją pozycję tak długo, aż zastąpił go Konrad, by korytarz nawet przez chwilę nie był niepilnowany. Dopiero, gdy żołnierz Przymierza był gotowy go zająć jego miejsce, odsunął się na bok.
- Powodzenia - rzucił oszczędnie do Straussa. Towarzystwo trupów i ponurego półmroku, który skrywał przejścia do śluz, nie było wymarzonym miejscem na spędzenie warty, a mężczyzna niedługo miał tu zostać sam. Vex nie zazdrościł mu zadania... Doskonale pamiętał własne wspomnienia z Cytadeli oraz ataku gethów. Przemykanie samotnie po zrujnowanym kompleksie, omijanie płonących, powykręcanych ciał, nasłuchiwanie charakterystycznych, metalicznych trzasków... Niektóre obrazy wciąż śniły mu się po nocach, a nieregularna blizna na jednej z żuwaczek przypominała mu o tym za każdym razem, gdy spoglądał w lustro. Samotna walka na wrogim, śmiertelnie niebezpiecznym terenie była prawdziwym testem woli.
Chociaż jego obecne zadanie też nie było zbyt przyjemne.
- Wspominałem już, że nienawidzę drabin? - mruknął retorycznie, zajmując pozycję przy drzwiach, za którymi znajdowało się przejście na wyższy poziom. Zamierzał wykonać polecenie Bleysa, chociaż poruszanie się w górę drabiny oznaczało, że na kilkanaście sekund będzie bezbronny. Niby pod ręką miał omni-ostrze, a pancerz technologiczny i tarcze zapewniały odrobinę ochrony, ale i tak nie było to zbyt komfortowe zadanie. Poruszył głową na boki, by rozprostować zesztywniałe z napięcia mięśnie i oblizał spierzchnięte usta, ruszając jak tylko pozostali dali znać, że są gotowi.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

3 sty 2015, o 19:32

Protokoły według działały drzwi, wydawały się być całkiem przyzwoite, a sprawdzając dopływające do niego dane, Konrad nie rozglądał się po korytarzu, do pewnego momentu. Wtedy, kiedy wyczuł fetor zgnilizny, spojrzał w ciemny korytarz i próbował dostrzec tego przyczynę. Ludzkie oczy potrzebują kilku minut by dostosować się do innego oświetlenia i dlatego wymyślono coś takiego, jak latarki. Włączył wbudowane w kombinezon oświetlenie i odwrócił się ku korytarzowi. Widok nie był przyjemny, a już w ogóle pojawiające się w jego głowie możliwe scenariusze, w jakich doszło do śmierci.
- Raz, dwa, trzy. Cztery ciała. - powiedział, patrząc po kolei na każde z nich. To była poprzednia grupa szturmowa i najwyraźniej niezbyt sprawdziły się ich umiejętności i sprzęt. Dodatkowo wyglądało na to, jakby się wycofywali, co było złym znakiem. Jeszcze gorszym było to, że ciała leżały tak jak upadły, bez żadnego ruszania ich z miejsca.
- Wojna psychologiczna. "Ci którzy tu przyjdziecie, patrzcie jak skończyli wasi poprzednicy." - swoją opinię Strauss budował na tym, że osoba lub osoby jakie zabiły tych najemników, właśnie w tym celu nie uprzątnęły ciał. Zaraz jednak zwątpił w swoje słowa, bo coś w tym się nie zgadzało. Gdyby ktoś chciał zastraszyć następnych przybyszów, to wykorzystałby ciała poprzedniej ekipy, jako znaki ostrzegawcze. Prawdopodobnie dodatkowo by jeszcze je zmaltretował, a tu nic z tych rzeczy. Ktoś ich zabił, a potem olał ciepłym moczem.
Żadna ze znanych empatycznych istot, nie zostawiłaby ciał zabitych tak, by zanieczyszczały jej strefę życiową. Nie była dobrym omenem sytuacja, którą tam widzieli.
Myślałby o tym jeszcze dłużej, ale do dźwięków pracującej maszynerii, dołączyły inne, bardziej złowieszcze. To ocean domagał się zwrócenia mu należących do niego terenów, jakie ludzie siłą mu wydarli. Wszyscy jeszcze żyli, ale jak długo to jeszcze miało potrwać, nikt tego nie wiedział. No może prócz Daniela, który lepiej od nich znał głębinowe środowisko i mógł wiedzieć coś więcej o wytrzymałości stacji.
Kiedy Bleys wydał rozkaz odnośnie ubrania czegoś bardziej bojowego, Konrada dopadły pewne wątpliwości. Nie miał zamiaru kwestionować rozkazu, ale każda część jego ciała i umysłu, wrzeszczała chcąc opuścić stację. Strach był naturalny i to on w głównej mierze napędzał instynkt samozachowawczy. Nie dotykaj gorącego, bo się oparzysz. Nie skalecz się, bo się zranisz. Nie właź do podwodnej stacji, wokół której unosi się aura śmierci, bo umrzesz.
Trupy wokół stacji, trupy na stacji. Zostań tu dłużej, a dołączysz do nich.
Strach i niedobór informacji, zaburzają prawidłową ocenę sytuacji w wielu przypadkach.
Powtarzał sobie jak mantrę, chcąc racjonalizować swój stan. Nie tylko bał się tego, że umrze, ale także możliwości, że w porę nie dostrzeże zagrożenia, nie mogąc go po prostu rozpoznać.
Trzy sekundy stania w miejscu dobiegły końca i właśnie wtedy haker wrócił do śluzy, by się przebrać. Wyciągnął ze skrzyni swój pancerz i założył go na siebie, po wcześniejszym zdjęciu kombinezonu głębinowego.
Oczywiście włączył nagrywanie w swoim wizjerze, a latarka zamontowana w Huraganie, miała rozświetlać ciemność i pomóc później, przy szukaniu interesujących rzeczy.
Rozejrzał się też szybko po korytarzu, chcąc znaleźć kamery, lub to co mogło z nich zostać, jeżeli uległy zniszczeniu. Nie robił tego jednak długo, bo jego zadaniem było zastąpić pilnującego ich bezpieczeństwa Vexa. Poklepał go po ramieniu, dając znak, że turianin może opuścić posterunek. Kiedy porucznik ruszył razem z resztą grupy, mając robić za szpicę, blondyn z nażelowanymi włosami zajął pozycję klęczącą, mierząc w główny korytarz tego poziomu, ze swojego pistoletu maszynowego.
Wciąż jednak nie dawały mu spokoju leżące za nim ciała. Miał zamiar później dokonać ich identyfikacji, oraz prawidłowo się nimi zająć z pomocą pozostałych kompanów, lub samemu. Jeżeli nikt inny nie chciałby mu w tym pomóc. Nie uważał siebie za barbarzyńcę i z tego też powodu, czuł ogromną potrzebę zrobienia czegoś odpowiedniego, dla umarłych. Ich rodziny powinny mieć możliwość pochówku swoich bliskich. Przynajmniej na tyle zasługiwali po śmierci. Sam chciałby, by jego matka mogła go pochować, jeżeli umarłby przedwcześnie. Chciałby zostać pochowany tam, gdzie się urodził, zamiast zostać zapomnianym w podwodnej stacji.
Może to nie były odpowiednie chwile do myślenia na takie tematy, ale dźwięk wściekłego aspektu natury, chcącego zgnieść stację w swojej zaciśniętej pięści, właśnie te myśli przywoływał w głowie inżyniera Przymierza.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

4 sty 2015, o 19:09

Stacja nie zamilkła - jedynie natężenie jęków metalu co chwila się zmieniało, momentami niemalże znikając poniżej progu ludzkiej słyszalności. Rocheford, usłyszawszy polecenie Belforda, skinął głową, z wolna zdejmując z siebie kombinezon.
- Jeśli cokolwiek się stanie, raczej nie będziemy mieć czasu na włożenie hełmów i tak - przyznał rację dowódcy, jednocześnie przekonując samego siebie - a przynajmniej tak to wyglądało. Ze skrzyni z wyposażeniem wyciągnął swojego Predatora, oraz części podstawowego, nieco przy tym zużytego pancerza, które dość misternie próbował na siebie włożyć. Dobre kilkanaście sekund zajęła mu szamotanina z napierśnikiem. - Stacja? - spojrzał w sufit, jak gdyby rozmawianie o Raitaro wymagało od niego również skupienia na stacji samej w sobie. - Mówiłem, to nie grube ściany chronią nas przed ciśnieniem. Byłem już w jednej, na innym grzbiecie, było podobnie. - Westchnął ciężko, chowając pochłaniacze ciepła do uchwytów przy pasku oraz umieszczając Predatora na zaczepie. - No i myślisz, że człowiekowi łatwo podjąć decyzję o próbie pokonania trzech, czterech tysięcy metrów na powierzchnię, byle tylko uciec z tego miejsca?
Bleys w tym czasie mógł zbliżyć się do trzech ciał. Każde z nich miało co najmniej dwa otwory w pancerzach. Pierwszy mężczyzna nie miał przy sobie niczego - nawet jeśli ten stan był kiedyś inny, zapewne. Na umazanym krwią napierśniku widniało logo Movichai Energetics. Następny z kolei, najbardziej wysunięty miał kilka wgnieceń w pancerzu i trzy, czyste przebicia na wysokości klatki piersiowej. Co jednak zauważył Bleys, podnosząc jego głowę, facet miał najwyraźniej skręcony kark - nie było widać żadnych obić na hełmie, poza tym. Logika i pewne doświadczenie w walce podpowiadały Belfordowi, że raczej większego sensu nie byłoby w strzelaniu do przeciwnika z przetrąconym karkiem. Do głowy wpadł mu pomysł o możliwym zabiciu go właśnie w ten sposób, a potem wykorzystaniu jako nie do końca żywej tarczy przez możliwego napastnika.
Odkopanie trzeciego ciała było problematyczne, gdyż pierwszy agent, żołnierz lub najemnik, jakkolwiek by go nazwać, przywalił połowę swojego towarzysza, co wskazywało na to, że trzeci umarł jako pierwszy bądź drugi z kolei. Przerzucenie zakrywającego go mężczyzny zamroziło na moment krew w żyłach zarówno Bleysowi, jak i stojącemu obok Vexowi.
Mężczyzna w rękach ściskał granat. Wyświetl wiadomość pozafabularną Szybkie oględziny, a raczej kilka sekund, jakich by potrzebował, upewniły ich w przekonaniu, że nie był odbezpieczony. Żołnierz jednak ściskał go w dłoni, jak gdyby z desperacją chcąc zrobić z niego użytek.
Do dwójki podszedł gotowy do drogi Rocheford, widząc jednak to, co reszta, drgnął.
- Musiał go przemycić. Nikt nie pozwoliłby na wniesienie materiałów wybuchowych na stację - powiedział cicho, głosem równie martwym, co delikwent, o którym się wypowiadał. - Wiedział, że mu się nie uda. Chciał nie tylko zabić tych, którzy ich atakowali. Zamierzał rozwalić całą stację - dodał, by umilknąć już na dłuższą chwilę.
Nie wydając z siebie żadnego dźwięku, wziął z powrotem Predatora do rąk, ściskając go mocno w dłoni.
Belford w międzyczasie mógłby jeszcze sprawdzić pozostałe śluzy, lecz nic się w nich nie znajdowało - stały otworem, każda z nich pusta i bez śladów zwłok lub krwi.
Mieli ruszyć przed siebie, zostawić ten korytarz. Rocheford dość niechętnie ruszył do drabinki, choć perspektywa zostania tutaj z Konradem najwyraźniej wydała mu się jeszcze mniej zachęcająca. Stanął więc w malutkim pomieszczeniu, które okazało się wypełnione sprzętem technicznym i rozjaśniającymi półmrok kontrolkami.
- Bezpośrednie dojście do czujników zewnętrznych - odrzucił Daniel, nieco bardziej obojętnym tonem, wskazując na to, że nie odnaleźli krytycznego punktu stacji. - Tutaj się je naprawia i konserwuje. Mierzą ciśnienie, temperaturę wody i zbierają dane z palików o stanie podłoża i aktywności wulkanicznej w rejonie.
Vex, jako pierwszy, otworzył śluzę, odgradzającą ten poziom od następnego, na który dostawali się drabiną. Właz poddał się bez większego problemu, wpuszczając do małego składzika turianina, a potem resztę mężczyzn. Pomieszczenie było analogiczne rozmiarem do pomiarowego poziom niżej, zawalone jednakże było technicznym śmieciem, który nie wydawał się być zdatny do wykorzystania.
Nie to jednak przykuło ich uwagę.
Nie uwolnili się od fetoru gnijących ciał, także tutaj wydawał się on być intensywny - łatwo było dostrzec, dlaczego tak, a nie inaczej. Śluza była częściowo zamknięta, a panel nad nią lśnił krwistą barwą czerwieni. Przeszkoda uniemożliwiała drzwiom zamknięcie się - być może gdyby mężczyzna, którego korpus znajdował się w składziku, nie posiadał pancerza, zostałby czysto przecięty przez śluzę i mogłaby ona się zamknąć. Natrafiając jednakże na ceramiczną przeszkodę, ograniczyła się do przebicia jednej z warstw pancerza i zmiażdżenia wnętrzności denata, który prawdopodobnie zginął niezbyt szybko.
- Jezu chryste - mruknął Rocheford, znowuż to blady na twarzy, niechętnie podchodząc obok, do panelu śluzy. - Mam otwierać? - spytał równie cicho.
Przez wąską szczelinę śluzy widzieli analogiczny korytarz do tego poniżej, tyle, że bez zniszczonych lamp. Nie mogli jednakże z tej perspektywy dostrzec zbyt wielkiej jego części - pomijając jęki stacji, do ich uszu również nie docierał żaden odgłos.
Drzwi po lewej były zablokowane.
Konrad natomiast zorientował się w pozycjach kamer - ogarniały one niemalże wszystkie zakątki tej części korytarza, którą widział. W śluzie również, jak sprawdził, znajdowała się jedna, logika podpowiedziała mu więc, że w pozostałych również musi być.
Gdy pozostali trafili już poziom wyżej, Strauss, pozostawiony sam, omiótł raz jeszcze promieniem latarki korytarz przed nim. W uszach dźwięczała mu agonalna pieśń Raitaro, wgryzając się w mózg i sprawiając, że chciał wyciszyć się na wszelkie odgłosy ze środowiska zewnętrznego. Przede wszystkim jednak, chciał opuścić tę stację.
Niemal niesłyszalny odgłos lekkiego szumu wpadł mu do ucha, lecz nie był w stanie go zidentyfikować. Przez moment wydawało mu się, że na korytarzu pojawiła się dodatkowa poświata, lecz w promieniu latarki nie były widoczne żadne zmiany. Zdecydowawszy się więc na dosłownie moment ją wyłączyć, by się upewnić, dostrzegł, że jedna z zielonych kontrolek na drzwiach prowadzących do pomieszczeń po prawej stronie, nie kąpie już w swym blasku własnego skrawka podłogi. Odpowiednie stanięcie po lewej stronie korytarza i spojrzenie wgłąb dało Konradowi odpowiedź - jedne z drzwi były otwarte.
Zanim zdążył zareagować, na korytarz, trzymając się za głowę, wypadła ludzka postać. W przypominającym bojowy pancerzu, lecz z subtelnymi zmianami i widocznie zarysowaną, drobną, kobiecą sylwetką, nieznajoma odbiła się od ściany, mamrocząc pod nosem słowa niezrozumiałe dla Straussa. Po chwili zorientował się wśród kilku z nich.
- Nie mogę, nie mogę, nie mogę... - jęczała, chwiejnie odklejając się od ściany, lecz jak gdyby nie zdając sobie sprawy z obecności Konrada. - Muszę - wydyszała nieco głośniej, zabierając wreszcie ręce z twarzy i zamierając.
Wzrok niewidocznych dla Straussa oczu spoczął na mężczyźnie. Kobieta na razie nie była rażona latarką, stanęła więc, wyprostowana, głównie niewidoczna w półmroku. Nie poruszyła się ani o milimetr - stojąc na środku korytarza wpatrywała się intensywnie w stronę przybysza, który, wykryty, nie za bardzo wiedział czego ma się po tym spodziewać. Widział tylko jedną jej rękę, druga, przez jej pozę, skryta była za resztą jej ciała, lecz nie wyglądało to, jakby kobieta usiłowała coś przed nim ukryć. Nie świadomie.


Wyświetl uwagę administratora
Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

4 sty 2015, o 20:51

Od ciał ich poprzedników, można się było wiele dowiedzieć, ale jedyną informacją jaka dotarła do Konrada, było wspomnienie o granacie odłamkowym, znalezionym przy jednym z denatów. Pewnie by się nie przejął komentarzem Rocheforda, gdyby nie fakt, że w zabranym ekwipunku miał trzy własne granaty. Co prawda ich niszczycielska siła, była skupiana na mniejszym obszarze, ale wybuch to wybuch, a w ciasnej przestrzeni jego siła mogła być dewastacyjna.
Nie myślał o tym wcześniej i dopiero teraz wydawało mu się to głupie, dlatego wolał nie afiszować się z zawartością swoich kieszeni.
Klęcząc więc na korytarzu, z trójką denatów za plecami, kątem oka odprowadzał wzrokiem resztę ekipy.
Czy podobało mu się zostawanie samemu? Oczywiście, że nie, ale nie miał zamiaru porzucać zaproponowanej przez siebie roli, którą reszta zaakceptowała.
Długo raczej nie musiał czekać na pierwszą zmianę na korytarzu. Wydawało mu się, że dostrzegł coś dodatkowego, ale pojęcia nie miał co. W tamtym momencie latarka bardziej przeszkadzała niż pomagała, dlatego wyłączył ją i przesunął się bardziej na lewo, by wiedzieć, co tak właściwie zobaczył.
Okazało się, że to była kontrolka od otwartych drzwi. Niby nic nienaturalnego, ale po chwili wybiegła zza nich postać w pancerzu. Odruchowo chwycił pewniej rękojeść i uchwyt Huraganu.
Gdyby nie fakt, że kobieta wyskoczyła na korytarz dobre dwadzieścia metrów od niego, to z racji zaskoczenia lub strachu, wpakowałby w nią całą serię.
Wtedy właśnie zdał sobie sprawę z tego, jaki do tej pory był głupi. Już na początku pobytu na stacji, powinien włączyć pakiet dokładniejszych czujników, jakie zainstalował w swoim omni-kluczu. Teraz to nie miało najmniejszego sensu, ale na przyszłość powinien coś z tym zrobić.
- Belford. - odezwał się szeptem, na kanale ogólnym - Kontakt wzrokowy. Kobieta w pancerzu, około dwudziestu metrów na wprost mnie. Stan psychiczny niestabilny. Nie widzi mnie.
Kiedy powoli kończyła majaczyć i zwróciła się frontem w jego stronę, aż przełknął ślinę. W tamtym momencie było to tak surrealistyczne i na swój sposób straszne, że powoli włosy na karku mu się jeżyły.
- Korekta. Widzi mnie. - dodał jeszcze ciszej i praktycznie się nie ruszał. Klęczał tak w pozycji jaką wcześniej zajmował i mierzył do kobiety.
Spodziewał się, że prędzej czy później dojdzie do kontaktu z załogą stacji, ale nie miał pojęcia, że będzie to miało miejsce w takich warunkach. Dodatkowo świadomość, że być może Ona zabiła ludzi leżących na podłodze, nie ułatwiała mu podjęcia jakiejkolwiek decyzji. Spostrzegł też, jak trzymała rękę za plecami i wyobrażał tam sobie wszystko; pistolet, omni-ostrze, granat.
- Nie jestem pewien, ale chyba jest uzbrojona. - powiedział raz jeszcze szeptem i zastanawiał się nad następnym ruchem. Powinien się odezwać, czy milczeć? Zostać gdzie był, czy się schować? Cokolwiek by zrobił, jeżeli popełni błąd, to może się okazać jego ostatnim. Miał tylko nadzieję, że nie ma do czynienia z biotyczką, bo byłby w jeszcze bardziej przechlapanej sytuacji.
- Nagrywam to wszystko. - mówienie do pozostałych członków ekipy uspokajało go, ale to zdanie wymówił na wszelki wypadek. Żadna wiedza nie może się zmarnować i gdyby coś spieprzył, to przynajmniej reszta będzie wiedziała, co.
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

4 sty 2015, o 21:20

Pracując dla Fergussona słyszał wiele przerażających dźwięków męczących się materiałów. Huki pękających wałów, piski zużytych łożysk, trzaski towarzyszące zwarciom w rdzeniach napędowych. Tam miewał wrażenie, że panuje nad tymi zdarzeniami, ponieważ wiedział jak je naprawić. Nie miał wpływu na Raitaro, na wytrzymałość użytych do jej budowy materiałów. Agonia stacji paraliżowała go i strach przed zawaleniem się stacji odbierał mu zdolność logicznego myślenia. Belford jednak uświadomił mechatronika o tym, że śmierć przez ciśnienie będzie szybsza od postrzału. Co jednak po tym, skoro Matt nie przygotował się nawet na tą drugą ewentualność? Po obrazkach jakie zobaczył szczerze żałował tego, iż nie wziął pancerza. Na początku nie brał tej ewentualności pod uwagę, kto wiedział, że to zadanie przerodzi się w walkę o przetrwanie. No cóż, może wojskowi mieli tą myśl na uwadze, inżynier bez doświadczenia bojowego z pewnością nie. Udał się zatem z powrotem do pomieszczenia, w którym znajdowały się skrzynie. Zdjął z siebie pancerz i choć miał wątpliwości czy to dobry pomysł, zrobił to. W wojskowej nomenklaturze istniało takie pojęcie jak mobilność, zatem pozostając w swoim obecnym stroju z pewnością na niej zyska. Z pewnością bluza i robocze, choć wzmocnione ceramicznymi wkładkami spodnie, nie uratują go przed pędzącymi pociskami. Sięgnął jeszcze po swojego Sejmitara i ruszył do swoich towarzyszy, czekających już w przejściu. Machnął jedynie do Konrada, życząc mu w ten sposób powodzenia i zniknął za drzwiami.
-Mam dwie wiadomości. Jedną zła i drugą jeszcze gorszą...-Rzucił, wspinając się po drabinie. Musiał im jakoś powiedzieć, że nie przygotował się na ewentualny opór ze strony administracji stacji, choć zapewne oni już o tym wiedzieli. Wolał jednak o tym przypomnieć.
-Nadal wali trupem. To ta zła. A ta gorsza. Nie mam pancerza.-Był zatem zdany na to, że znajdzie jakąś prowizoryczną osłonę przed ostrzałem. Obawiał się jednak, że do tego nie dojdzie i będzie całkowicie bezbronny w sytuacji kontaktu z wrogiem. Niemniej jednak oznaczało to, że musi się trzymać z tyłu i nie wychylać się, dopóki to nie będzie konieczne. Czuł się jednak lepiej z tym, że poinformował ich o tym fakcie, co jednak nie polepszało jego sytuacji. Aparatura sterująca czujnikami zewnętrznymi go nie interesowała, chociaż i z niej można byłoby nieźle namieszać i zmusić szaleńców do kapitulacji, nie mieli jednak na to czasu i nie chciał nawet tego proponować. Bleys pewnie miał już inne plany na działanie, choć po akcji z granatem na stacji mógł się zastanawiać czy jakiś baran nie wpadł na pomysł, by zamontować jakiś inny ładunek wybuchowy w innym rejonie stacji. Po wejściu na górę zobaczył jeszcze gorszy widok. Zwłoki zmiażdżone przez drzwi, prawdopodobnie robota jednego ze zbuntowanych pracowników tej stacji. Inżynier był kompletnie zdezorientowany, jego instynkt samozachowawczy podpowiadał mu cały czas, by stąd wiać. Nadal zaprzątywał sobie głowę tym i przeklinał na wszystkie gwiazdy w galaktyce fakt, że nie wziął swojego podstawowego środka ochrony przed ostrzałem.
-Szlag by to trafił.-Skomentował raczej fakt własnej głupoty, niż zwłoki w pancerzu. Podrapał się po głowie, jego głód nikotynowy rósł w siłę i organizm coraz bardziej prosił się o dawkę substancji, która pozornie go uspokajała. Starał się jednak myśleć logicznie i walczył z nałogiem, bowiem zdawał sobie sprawę, że zapalenie papierosa może wywołać alarm przeciwpożarowy, to zaś wywołać chaos. A chaos to ostatnia rzecz jakiej teraz potrzebowali.
W obecnej sytuacji, Matt był kompletnie bezużyteczny dla reszty. Na wypadek walki, techniczne sztuczki jakie zna z pewnością nie pomogą, poza tym był osobą, która z pewnością spowolni proces eksploracji stacji. Nie czuł się z tym najlepiej, ale musiał wziąć na klatę ewentualną falę krytyki, bo z pewnością takowa mu się należała. Swąd trupa wcale mu nie poprawiał samopoczucia, bowiem znów poczuł ostatni posiłek w swoim gardle. Na dodatek na kanale ogólnym rozbrzmiała ciekawa wiadomość. Choć to dość niezbyt humanitarne, Matt miał cichą nadzieję na to, że wszyscy zdążyli się powybijać i oprócz agonalnych jęków stacji, trupów nie zobaczą już niczego innego. Niespodzianki jednak się zdarzały. Słuchał uważnie tego, co mówił Konrad, ale nie wiedział co mu poradzić. Nie specjalizował się w tej dziedzinie i obiecywał sobie, że już nigdy nie zgodzi się na taką robotę. Praca na uszkodzonych statkach dostarczała mu wystarczających emocji i nie miał zamiaru doznawać większych, a to co tutaj zobaczył na pewno będzie mu się długo śniło po nocach. O ile przeżyje, a miał taką skrytą nadzieję, że jego częściowe przygotowanie nie przyniesie mu zguby. Czekał na decyzję Bleysa. W końcu on tutaj dowodził.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

5 sty 2015, o 17:04

Obecność granatu w dłoni zabitego mężczyzny sprawiła, że Vex na krótką chwilę zapomniał o nieustannym trzymaniu czujności. Kiedy przechodzili do pomieszczenia, które okazało się nadzorować czujniki zewnętrzne, z ociąganiem odprowadzał wzrokiem leżące ciała. Nie wiedział co było gorsze - że na stacji znajdowały się ładunki wybuchowe, czy że martwy człowiek był na tyle zdesperowany, że chciał zniszczyć cały kompleks, byleby tylko zabić swojego przeciwnika. Mogło to oznaczać, że na Raitaro nie ma już kogo ratować.
Znalezisko sprawiło, że turianin dokładniej rozważył własne możliwości. Sądząc po słowach Daniela, musieli podwójnie uważać, by niczego nie zniszczyć. Granaty nie wchodziły w grę, musiał też pamiętać o swoim pancerzu technologicznym - błyszczące, holograficzne wzmocnienia tarcz kinetycznych na klatce piersiowej, twarzy, rękach i witalnych organach pobierały energię z pojemnych superkondensatorów, które z łatwością można było przeładować. Eksplozja, która temu towarzyszyła, może nie dorównywała siłą standardowym ładunkom wybuchowym, ale ustępowała im tylko odrobinę. Skierowana na zewnątrz, chociaż dla Vexa była nieszkodliwa, w ciasnym, wypełnionym delikatnym sprzętem pomieszczeniu oraz w okolicy ścian, które odgradzały ich od niewyobrażalnej, oceanicznej masy...
Omiatając lufą karabinu wnętrze pokoju z czujnikami, rozkazał sobie, żeby o tym pamiętać. Świadomość, że podobnie jak martwy nieszczęśnik, jedną komendą może zamienić znaczną część tej stacji w podwodny grobowiec, niezbyt poprawiła mu humor.
Kiedy wspiął się po drabinie i zabrał za otwieranie włazu, poświęcił mu dodatkową dozę swojej uwagi oraz delikatności. Nie spodziewał się, żeby przejście zostało zaminowane, ale skoro zabity żołnierz miał przy sobie jeden granat, mogło to też oznaczać, że miał ich więcej. I że te znajdują się teraz w rękach maniaka, który nadzorował stację.
Właz okazał się być niezabezpieczony i bez większych problemów ustąpił pod naporem turianina. Porucznik zajrzał do następnego pomieszczenia z gotowością do natychmiastowej obrony lub ataku, ale to było puste. Obrzydliwy zapach zgniłego ciała od razu nakierował jego spojrzenie na następną ofiarę, sprawiając że zakaszlał, nim zdążył opanować pierwszy odruch. Pokazał pozostałym, że jest czysto i wspiął się po ostatnich szczeblach, od razu zajmując pozycję przy uchylonych drzwiach i zaciskając dłonie na Windykatorze. Zimny dreszcz znowu przebiegł wzdłuż jego kręgosłupa, gdy przylegał barkiem do ściany, próbując dojrzeć coś na korytarzu. Bezskutecznie.
- Wy, ludzie, lubicie podnosić poprzeczkę, co? - odpowiedział cicho na słowa Matta, celując w szczelinę między drzwiami, a framugą. - Trzymaj się nisko i z tyłu. Masz chociaż generator tarcz?
Drzwi do sąsiedniego pomieszczenia były zablokowane, co oznaczało, że będą musieli je sprawdzić od strony korytarza. Mogło być lepiej, chociaż osobiście preferowałby metodę pomieszczenie za pomieszczeniem. Zerknął w stronę Daniela, by mu odpowiedzieć - o ile komandor nie miał innych planów - ale przerwał mu głos Straussa w komunikatorze.
Pierwszy kontakt.
W ciszy słuchał raportu Konrada, przez krótką chwilę wymieniając spojrzenia z pozostałymi członkami grupy. Żołnierz mówił spokojnie, lakonicznymi opisami przedstawiając swoją sytuację. Jeżeli Vex miał wcześniej co do niego wątpliwości po jego niepewnym zachowaniu na batyskafie, tak teraz te zniknęły całkowicie. Strauss zachował profesjonalizm, nawet w obliczu pierwszego zagrożenia.
- Konrad zajął pozycję między dwiema kamerami. Z ich perspektywy prawdopodobnie wyglądało, że wszyscy poszliśmy na górę, zostawiając batyskafy niestrzeżone - zauważył cicho. - Pojawienie się kobiety akurat teraz może być przypadkowe, ale może też oznaczać, że po drugiej stronie ktoś patrzy.
Tak czy owak, decyzja Konrada by zostawić jedną osobę na straży, była bardzo trafiona. Turianin poprawił uchwyt karabinu, ponownie zwracając wzrok na szczelinę prowadzącą na korytarz.
- Ja bym nie ryzykował. Jedno ostrzeżenie, a potem zneutralizować, by nie stanowiła zagrożenia - wyraził swoją opinię, nie podnosząc głosu. Mogło to zabrzmieć nieco zbyt bezdusznie, ale nieustanne skrzypienie stacji ciągle przypominało gdzie się znajdują i jaka jest stawka. W obliczu niebezpieczeństwa, jedna ranna osoba była uzasadniona w jego oczach. - Mamy zestawy medyczne, żeby połatać postrzelonych, ale jeżeli kobieta ma granat albo przestrzeli coś istotnego... Twoja decyzja, komandorze.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Bleys Belford
Awatar użytkownika
Posty: 275
Rejestracja: 13 cze 2014, o 19:59
Miano: Bleys Belford
Wiek: 40
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan Hekate
Lokalizacja: Omega/Hekate
Status: Oficer Cerberusa, oficjalnie kapitan prywatnego statku kurierskiego, ex Przymierze
Kredyty: 9.940
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

5 sty 2015, o 21:40

Bleys oglądał kolejnych zabitych.
- Wszystkie ciała mają przestrzeliny w pancerzach - odparł na pytanie Vexariusa.
- Jednemu skręcono też kark... - kontynuował rzeczowo i bez zbędnych emocji, kiedy odwalał następnego trupa.
- Napastnik zapewne go zaskoczył. Być może potem zasłaniał się ciałem od kul. Był dobry... Albo jest - zakończył z pewnym uznaniem w głosie. Pokręcił głową, zastanawiał się, po której stronie stał ów świetnie wyszkolony zabójca i czy wciąż jest żywy na stacji.
Zacisnął usta w wąską linię, gdy pospiesznie sprawdzał czy granat w ręku trzeciego żołnierza jest zabezpieczony. Skinął głową na komentarz Daniela.
- Musimy się dowiedzieć dlaczego ci ludzie byli tak cholernie zdeterminowani - rzekł podnosząc się. Ruszyli w kierunku najbliższego wejścia zostawiając Konrada na straży. W międzyczasie okazało się Matt nie wziął ze sobą pancerza.
- Tarczansky, myśleliście, że wzywają was tu żeby udrażniać zlew chętnej pani inżynier i ze ściąganiem pancerza będzie zbyt dużo roboty? - Cywil. Belford pokręcił głową wkurzony, szybko jednak jego uwagę przyciągnął znajomy zapach rozkładu.
- U nas kolejny trup, tym razem zmiażdżony przez drzwi śluzy - rzucił na kanale ogólnym, by Konrad również wiedział co się u nich dzieje. Strauss jednak sam odezwał się zaraz do niego. Na stacji wciąż był ktoś żywy. Zgodził się z radą turianina.
- Niech odłoży broń. Spróbuj nawiązać rozmowę i uspokoić. - odparł Konradowi.
- Jeśli uznasz, że coś kombinuje, albo stanowi zagrożenie - zneutralizuj natychmiast. Użyj środków rażenia o niskiej szansie uszkodzenia stacji. - Żołnierze o technicznym szkoleniu mieli zwykle w swoim omni-kluczu sztuczki, które mogły bardzo skutecznie powstrzymać przeciwnika, nie musieli od razu otwierać ognia i dziurawić wszystkiego dookoła. Belford przez sekundę wahał się czy nie wrócić, by udzielić wsparcia żołnierzowi Przymierza, ale wiedział, że nie po to się rozdzielali, by zaraz do siebie wracać. Musieli dotrzeć do centrum kontroli, nim ktoś będzie miał szansę otworzyć ponownie śluzę, lub przygotować im inną morderczą niespodziankę. Usunął wszystkich ze światła drzwi, a sam ustawił po drugiej stronie względem Vexa, który zajął już pozycję. Bleys musnął dłonią klucz i uruchomił umocnienie. Pancerz okrył go charakterystyczną otoczką.
- Otwieraj - polecił Danielowi - Jeśli to możliwe postaramy się nie włazić w kamery. Turianin miał wyjrzeć na lewo, Bleys na prawo, stosowali standardowe techniki wojskowe minimalnej ekspozycji na ewentualny wrogi ogień przed wyjściem, obaj doskonale je znali. Bleys polecił jednak nie stać w drzwiach, gdy sprawdzali co jest w głębi korytarza, nie chciał dać szansy komuś, kto patrzy przez kamery kolejnej próby miażdżenia grodzią. Turianin miał przypaść do przeciwległej ściany, Bleys do bliższej. Jeśli było bezpiecznie, Matt miał trzymać się za Vexem, Daniel za Bleysem. Jeśli trzeba było ominąć kamerę szli tylko przy jednej ścianie "gęsiego" z turianinem na szpicy i Danielem zamykającym pochód. Sprawdzali kolejne drzwi kierując się do skrzyżowania, by sprawdzić w końcu grodź w korytarzu po prawej.
NPC | Voice | Theme | Formal | CasualObrazekObrazek -30% do kosztu regeneracji tarcz ✔ - 1 PA / strzał Motyką ✔ +15% do celności broni ✔
+5% do obrażeń broni i mocy ✔ +20% do obrażeń wręcz ✔ 20% szans na podpalenie omni-ostrzem ✔
+20% do pancerza ✔
Prawdziwy gracz pbfów potrafi pogodzić wszystko. - William Kraiven Obrazek
Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

5 sty 2015, o 22:46

Klęcząc w bezruchu, Konrad obserwował kobietę, która również zamarła wpatrując się w niego. Tętno mu skoczyło, choć oddech miał spokojny. Zdawało mu się, że wręcz godziny czekał, aż otrzyma odpowiedź od lidera drużyny. Wspomnienie, że natrafili na kolejne ciało, nie było przyjemne, a ciekawszym i bardziej emocjonującym zajęciem, było obserwowanie żywej osoby.
Kiedy jednak padły instrukcje, na temat tego, co miał robić, zawahał się tylko na moment.
Oby nie była biotykiem. Oby nie była szturmowcem.
Wziął głęboki oddech i schował się za rogiem po swojej lewej, włączając zestaw sensorów w omni-kluczu. O ile dobrze pamiętał, to skonfigurował go tak, by wyświetlał dane bezpośrednio na wizjer, choć wciąż wszystko musiał kontrolować z poziomu omni-narzędzia. Miał zamiar dowiedzieć się wszystkiego co mógł o tej kobiecie, bazując na informacjach z czujników i jeżeli to wszystko było tak dobre, jak to reklamowali, to nie musiałby nawet na nią patrzeć, by ją widzieć. Jaka była prawda, to miał się dopiero przekonać.
- Nazywam się Konrad Strauss. Nie mam zamiaru ci nic zrobić i sam też nie chcę oberwać. Porozmawiajmy, dobrze?. - odezwał się, wychylając zza rogu głowę. Mimo wszystko wolał patrzeć na to, co wyprawiała osoba z którą rozmawiał. Starał się też brzmieć tak przyjaźnie, jak tylko potrafił, by zyskać zaufanie kobiety.
Może to był błąd i powinien ją zastrzelić, ale nie należał do tego typu ludzi. Nie chciał zabić ją i nikogo innego.
Prócz nie zostania od razu zaatakowanym, liczył na to, że jakieś dodatkowe dane przyjdą na jego omni-klucz. O ile nie byłoby żadnych interferencji, to powinien doskonale widzieć pozostałych członków ekipy piętro wyżej, ale wiedza o tym, że ktoś jeszcze jest żywy na stacji, byłaby bardziej przydatna im wszystkim.
Jeżeli do tej pory nie miał włączonych tarcz, to miał zamiar szybko je włączyć, ustawiając też w Huraganie amunicję zapalającą.
W skali jeden do dziesięciu, jak bardzo mam przerąbane?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

7 sty 2015, o 19:32

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Kobieta, nawet jeśli usłyszała Konrada i to, co do niej powiedział, w ogóle dotarło do jej świadomości, nie zareagowała w żaden sposób. Wciąż stała w ten sposób, nie do końca skora do współpracy, jak gdyby nagle została... wyłączona. Ot, odcięta od świata, obserwowała wszystko zza kurtyny.
Mimo wszystko, po włożeniu hełmu, do oczu Konrada docierało coraz więcej informacji. Widział wyraźnie kobiecą sylwetkę, a czujniki na razie podawały mu informacje odnośnie otoczenia - w tym skład atmosfery, ciśnienie i temperaturę. Pozycja kobiety została również zaznaczona, więc, choć nie mógł mieć pewności, jeśli nie ruszyłaby się z miejsca, widziałby jej położenie przez ścianę, nie mając kontaktu wzrokowego bezpośrednio z jej postacią.
Usłyszawszy jednak ostatnie słowa Konrada, uspokajający jego ton oraz imię i nazwisko, nagle drgnęła. W tej samej chwili wizjer wykrył trafienie u przeciwnika - a przynajmniej pod taką kategorię to sobie przypisał. Druga ręka, którą kobieta chowała za sobą, a którą teraz z wolna odsłaniała, była oblepiona krwią. Ciemnowłosa, przynajmniej w tym świetle, pozbawiona hełmu, była ranna - samo dokonanie tego musiało mieć miejsce jakiś czas temu, gdyż czerwona maź zdążyła już zaschnąć, a krwotok ustać.
Kobieta nie trzymała w dłoni żadnego przedmiotu. Przy udach nie miała zaczepów magnetycznych ani kabur. Wizjer Pamięciowy nie wykrył u niej żadnej broni palnej, a jego kontakt "wzrokowy" nieograniczony był kiepskim oświetleniem. Przed oczami Straussa, jak na ironię, pokazała się taktyka działania w celu anihilacji przeciwnika - włączyć latarkę i oddać strzał z pokazanej pozycji, celując w głowę.
- K-konrad? - spytała kobieta, postępując o dwa kroki naprzód. - Nie jesteś stąd. Nie... jesteś z zewnątrz. Jak oni - spojrzała po ciałach, widocznych najwyraźniej z jej perspektywy i padła na kolana. Mimo wszystko, wyprostowana była jak struna - nogi się pod nią ugięły, nie zmieniając w żaden sposób ułożenia reszty jej ciała. - Odszedł - jęknęła płaczliwym głosem, chowając na moment twarz w dłoni. - Błękit go wezwał. Oni chcieli go zabrać z powrotem. Do mnie. Ale on powiedział, że go zabiją. Że ich zabije Błękit w zamian za to. Błękit... - urwała na moment, odsłaniając jedynie własne oczy. Szeroko otworzone, wpatrywały się w Straussa, który bardziej czuł to spojrzenie niż sam je dostrzegał. - Błękit... jest za silny. Nie mogę, nie mogę! - zaniosła się pozbawionym łez szlochem, zaciskając nagle mięśnie przedramienia prawej ręki, w której kilka strupów najwyraźniej się otworzyło, bo na podłogę spadło kilka kropel ciemnego płynu, brudząc powierzchnię.

Tymczasem grupa u góry zdecydowała się opuścić pomieszczenie. Daniel, słysząc rozkaz Belforda, otworzył drzwi natychmiast. Jak na razie, nic nie wyskoczyło by nagle ich zaatakować. Złą informacją był jednak fakt, że kamery na tym poziomie rozsiane były wszędzie - nie było szans, by umknęli którejkolwiek. Na szczęście jednak jak na razie nic strasznego się nie działo - grodź nie próbowała ich zabić, oświetlenie miejscami wciąż nie funkcjonowało, a w pozostałych częściach korytarza panował półmrok, lecz, mimo wszystko, widoczność była lepsza niż poziom niżej.
Nic nie przeszkodziło im w przekroczeniu rogu. Każda z wnęk, jakie mijali, nie prezentowała sobą nic ciekawego - jedynie całą masę zaworów, rur i elektroniki, splecionych razem tak, że nieprzyzwyczajone do takich widoków oko mogło nie odróżniać jednego od drugiego.
- Coś jak korytarze serwisowe, tak wyglądają. Musimy być niedaleko centrum kontroli stacji, albo komunikacji - powiedział cicho Daniel, podchodząc do drzwi, które stały tuż obok tych wnęk. Czerwony panel jaśniał już z daleka, zwiastując kłopoty i nie do końca nieproblematyczne przejście. - Zablokowane, wyższe kody dostępu. Niełatwo będzie to złamać - westchnął Rocheford, przyglądając się zabezpieczeniom.
Stacja pojękiwała nad nimi znacznie intensywniej niż poziom niżej - już tylko jedna warstwa pancerza chroniła ich przed setkami ton wody zawieszonej nad ich głowami, a Raitaro wyraźnie dawała swoim lokatorom o tym zaznać.

Wyświetl uwagę administratora
Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

8 sty 2015, o 16:01

Nowe dane napływały do jego wizjera i dowiadywał się co raz więcej. Problem w tym, że na razie to były bezużyteczne dla niego informacje o składzie atmosfery i ciśnieniu. W tamtym momencie potrzebował wiedzieć, czy była ona uzbrojona i w końcu czujniki dały mu informacje o tym. Odetchnął odrobinę spokojniejszy, ale jeżeli byłaby biotykiem, lub miała na swoim omni-kluczu podobne lub ciekawsze niespodzianki niż Konrad, to wciąż nie byłoby ciekawie. Czekał więc, aż pojawią się dodatkowe dane na ten temat, oraz o tym, czy miała włączone tarcze. Szczerze wątpił w to drugie, bo jej stan wskazywał na coś innego, ale wolał mieć pewność.
Cholera. To cudo w jego omni, powinno wyświetlić mu nawet model jej generatora tarcz, o ile w ogóle go posiadała, ale cholera wie.
Może powinien skupić się na skanie kobiety, zamiast na ogólnym?
Podrapał się po czuprynie i zmienił w ustawieniach sensorów skupianie się na dokładnym skanie wybranego obiektu, zamiast na ogólnym. Dzięki tej poprawce, powinien szybciej zyskać interesujące go informacje, na temat bezimiennej.
- To prawda, nie jestem stąd. Przypłynąłem tutaj, by się dowiedzieć co się stało i udzielić pomocy ocalałym. - Po zobaczeniu w wodzie dryfujących ciał, miał wątpliwości, że znajdą kogoś żywego, ale znalezienie żywej osoby i to w takich okolicznościach, nie polepszało jego nastroju i poczucia bezpieczeństwa.
- Nie jest uzbrojona. Sprawdzam, czy jest biotykiem. - odezwał się raz jeszcze do pozostałych, co by się nie zastanawiali, dlaczego jeszcze nie strzelił. Oczywiście wciąż wszystko nadawał i słyszeli każde wypowiedziane przez niego i kobietę zdanie, ale wolał opisać im to, czego nie mieli okazję zobaczyć.
Jeżeli chodziło natomiast o usłyszany bełkot i majaki, to nie wiedział co ma o tym sądzić. Widział jedynie, że osoba przed nim była ranna i roztrzęsiona, oraz na pewno spędziła niecałe trzy miesiące na stacji, nie wiedząc, czy powierzchnia o niej zapomniała.
W zasadzie, to jeżeli należała do któregoś z zespołów, to zaimponowała Straussowi. Przetrwać samej tak długo i to w towarzystwie zabójcy.
- Powiedz mi, jak masz na imię? - Powinien zadać inne pytanie, by dowiedzieć się co tu się stało, ale wszystko musiało toczyć się ustaloną ścieżką.
Dostrzegł kapiącą na podłogę krew, dlatego zaczął szukać w kieszeni medi-żel, by moc udzielić jej pierwszej pomocy. Sądząc po strupach, to rana była stara, ale nie zagoiła się dobrze, a na dodatek otworzyła się.
- Jesteś ranna. Mogę ci udzielić pomocy, jeżeli mi pozwolisz. - Schował Huragana, bo nie potrafiłby w tamtym momencie pociągnąć za spust. Miał przed sobą ofiarę, a nie sprawcę masakry.
- Co ty na to? Opatrzę ciebie i porozmawiamy. Dobrze? - najważniejsze dla Konrada, to było uspokojenie ranną i udzielenie jej pomocy. Być może dzięki temu, stałaby się odrobinę bardziej skora do współpracy i nie wykrwawiłaby mu się na rękach. Potrzebował jednak ją przekonać do tego, by to ona podjęła decyzję.
Wstał na równe nogi i wyszedł zza ściany, trzymając obie dłonie otwarte i z dala od bioder, by widziała je dokładnie i miała pewność, że nic w nich nie trzyma. Wcześniej sprawdził, że ma przy sobie medi-żel, więc był spokojny o to, że będzie miał czym połatać bezimienną.
- Mogę podejść do ciebie? Chcę ci pomóc. - Na prawdę chciał jej pomóc i liczył na to, że nie będzie stawiała przy tym oporu. Wcześniej źle patrzał na to spotkanie, ze względu na strach, ale być może miał właśnie jedyną okazję na to, by uratować kogoś z tej stacji. Nie mógł tak po prostu przejść obojętnie obok tej szansy.
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz
Bleys Belford
Awatar użytkownika
Posty: 275
Rejestracja: 13 cze 2014, o 19:59
Miano: Bleys Belford
Wiek: 40
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan Hekate
Lokalizacja: Omega/Hekate
Status: Oficer Cerberusa, oficjalnie kapitan prywatnego statku kurierskiego, ex Przymierze
Kredyty: 9.940
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

8 sty 2015, o 16:41

Bleys włączył latarkę pod karabinem i omiatał każdy podejrzany zakamarek korytarza. Przyłapywał się, że zerkał czasem w kierunku trzeszczącego sufitu Raitaro, jakby w jakikolwiek sposób miało mu to pomóc w razie niebezpieczeństwa przecieku. Sprawdził każdą z wnęk, która szczerzyła w ich kierunku kłębowisko przewodów i elektroniki. Gdy doszli do końca korytarza i Daniel ogłosił diagnozę oficer tylko skinął głową. Tego się spodziewał, ale musieli to przecież sprawdzić.
- Matt, Daniel, skoro to taki twardy orzech spróbujcie zabrać się za to razem, co dwie głowy to nie jedna. Tarczanski, nie wychylajcie się zza framugi, gdyby po drugiej stronie siedział ktoś z giwerą - ostrzegł szeptem, nie mogli wiedzieć czy w pomieszczeniu ktoś nie nasłuchiwał.
- Poruczniku, tymczasem da się ustawić właściwości fizyczne jednostki omni-żelu do poziomu plasteliny? - zasięgnął rady.
- Jeśli tak, pozakleja pan kamery w korytarzu - turianin z odpowiednim wykształceniem technicznym pewno wiedział jak szybko uporać się z taką sztuczką. Bleys zamierzał dać Vexowi jeden ze swych omniżeli, jeśli robota nie będzie pochłaniać zbyt wiele cennego materiału i przedsięwzięcie będzie miało sens od strony materiałowej. Zdezorientowanie wroga, który prawdopodobnie siedział w centrum kontroli powinno im pomóc. Być może w kompleksie znajdowało się więcej osób, które mógł wysłać przeciw nim. Nie znając ich rozstawienia z pewnością przeciwnikowi trudniej będzie skoordynować ewentualny atak. Bleys podszedł do przecięcia korytarza, rozglądając się na prawo i lewo pilnował przejścia. Zwrócił też uwagę czy drzwi naprzeciw niego są zamknięte. Tymczasem nasłuchiwał co działo się u Konrada. Młody miał jaja albo był naiwny. Być może jedno i drugie - myślał, kiedy zorientował się, że Strauss podchodzi do dziewczyny z medi-żelem.
- Dobrze ci idzie, ale nie trać czujności, niezależnie od tego ona wciąż może być poważnym zagrożeniem - rzucił żołnierzowi Przymierza. Nie zamierzał go powstrzymywać, Bleysa nie było tam, zatem miał tylko okrojony obraz sytuacji, musiał ufać umiejętnościom i ocenie Konrada. Z tego co słyszał stan psychiczny kobiety był bardzo trudny i nie miał pojęcia czego mogli się po niej spodziewać.
NPC | Voice | Theme | Formal | CasualObrazekObrazek -30% do kosztu regeneracji tarcz ✔ - 1 PA / strzał Motyką ✔ +15% do celności broni ✔
+5% do obrażeń broni i mocy ✔ +20% do obrażeń wręcz ✔ 20% szans na podpalenie omni-ostrzem ✔
+20% do pancerza ✔
Prawdziwy gracz pbfów potrafi pogodzić wszystko. - William Kraiven Obrazek

Wróć do „Ziemia”