Matthew na szczęście połowicznie przewidział to co się stanie. Wpadli do środka i znaleźli się u celu swojej podróży. Co prawda, dość niefortunnie i niezdarnie, ale znaleźli się na miejscu. Daniel spanikował, było to do przewidzenia, najwyraźniej nie potrafił sobie poradzić ze stresem. Mechatronik nie dziwił się pracownikowi Movachai Energetics, w tak upiornym miejscu trudno było zachować kontrolę nad własnym umysłem, który działał w tym momencie instynktownie i podjął decyzję o tym, by wejść do najbezpieczniejszego miejsca. Jak się później okazało, nie było ono tak bezpieczne jak początkowo zakładali. Szybka analiza sytuacji doprowadziła go do kilku wniosków. Kobieta, Annet Liamson, biotyk. Niech to szlag. Z całych swoich sił pragnął, aby nie zobaczyć na tej stacji biotyka, niestety jednak stało się inaczej. Otoczenie było w pewien sposób hipnotyzujące, niezwykłe i w pewnym stopniu piękne. Wydawało mu się odrobinę surrealistyczne, przerażające. Obserwacja przedmiotów orbitujących wokół kobiety i błękitna poświata, unosząca się w całym pomieszczeniu pozwalała mu twierdzić, że znaleźli Błękit, o którym wszyscy mówili. Może to od niej zaczęło się to całe szaleństwo. Matt w wyniku szybko przeprowadzonej dedukcji wysnuł następujący wniosek. Wpadli właśnie do jaskini Błękitnego Lwa. Starał się zachować spokój i próbował pomyśleć o tym, co zrobiliby wojskowi w obecnej sytuacji. Pierwsze o czym pomyślał, to zastrzelenie jej z zimną krwią. To z pewnością załatwiłoby problem raz na zawsze, ale istniało duże prawdopodobieństwo, że ona po prostu rozsmaruje ich na ścianie przy pomocy swoich biotycznych zdolności. Dlatego też, w wyniku swoich przemyśleń i humanitarnego podejścia do życia, Matt podjął decyzję o tym, by spróbować złapać z nią kontakt. Jeśli ona jest kluczem do wydarzeń z tej stacji, to ona mogła je zakończyć raz na zawsze. Wyglądała jednak na mocno szurniętą, miał wrażenie, że wypuszczenie z ust choćby jednego słowa mogłoby wywołać reakcję łańcuchową, na którą nie będą mieli wpływu i próba zareagowania skończy się fiaskiem.
Wówczas Daniel sięgnął po broń. Wymierzony prosto w kobietę Predator nie wróżył nic dobrego. Cholerny panikarz, na szczęście nie pociągnął za spust. Wtedy mógłby to być koniec dla ich wyprawy. Głowa Matta serwowała mu kolejne czarne scenariusze, które podświadomość jeszcze bardziej łechtała drastycznymi scenami śmierci. Z pewnością, widziane tutaj rzeczy na długo pozostaną w pamięci inżyniera, zdawał sobie jednak sprawę z tego, że musi zachować zimną krew. Nie mógł poddać się chwili, bowiem wiedział w jak podbramkowej sytuacji właśnie oboje się znajdują. Później wrzask. Wrzask, który brutalnie wdzierał się w każdy element ciała mechatronika. Miał wrażenie, że każda komórka jego organizmu słyszy to przeraźliwe jęknięcie, przez chwilę myślał, że to koniec. Na szczęście, całe zajście się uspokoiło. Przynajmniej pozornie. Wówczas stwierdził, że musi zareagować. Pierwsza sprawa, to uspokoić Daniela. Zdawał sobie sprawę, że to nie będzie proste, na szczęście, miał załadowany program spalający, gotowy do użycia. Jego omni-klucz cały czas dawał o tym znać.
-Stary, pod żadnym pozorem nie strzelaj. Daj spokój, to tylko pogorszy sytuację. Wierz mi, nie chcesz mieć bezbronnej kobiety na sumieniu.-Rzucił najbardziej uspokajającym tonem, jakim w tym momencie dysponował. Bał się, to było wyczuwalne. Głos mu drżał, ale z całych sił nie chciał dopuścić do tego, aby Daniel pociągnął za spust. Nieziemski stres jaki teraz odczuwał, miał wrażenie, że powodzenie jego zadania właśnie w całości spoczęło na jego barkach.
-Nie rób głupstw, schowaj broń i nie wkurwiaj jej. Nie chcemy tego.-Ponowił wezwanie do uspokojenia. Wykonywał bardzo spokojne gesty, korzystał z chwili, w której to prawdopodobnie Błękit go nie wykrył. Prawdopodobnie już po ptakach. Najgorsze było to, że komunikaty od wojaków nie były za ciekawe, Matt nie wiedział co tam się dzieje. Nie wiedział, czy może nawiązać z nią kontakt. Mogłoby się to dla nich skończyć źle. Jednak postanowił zaryzykować i tak cała drużyna znajdowała się w podbramkowej sytuacji. Upewnił się jednak, że jego słowa będą słyszalne na kanale ogólnym. Przykucnął zatem, patrząc w stronę kobiety. Starał się nie pokazywać emocji, choć jego twarz wyraźnie wskazywała na strach wymieszany ze zmartwieniem. Zastanawiał się, co tutaj musiało się stać, skoro doszło do tak dramatycznych wydarzeń.
-Cześć, jestem Matthew. Po plakietce widzę, że masz na imię Annet. Piękne imię...Przybyliśmy tu, by wam pomóc. Całej załodze i gwarantuję Ci własną ręką, że nie chcemy nikomu zrobić krzywdy. To Ciebie bronią jak lwica swoje młode, prawda? Proszę Cię, zatrzymaj tą rzeź, nikt nie musi zginąć. Chcę Ci pomóc, lubię pomagać. Zrobię wszystko co zechcesz, tylko proszę...Powstrzymaj swoich kolegów.-Odezwał się. Jeszcze bardziej drżącym głosem, niż poprzednio. Bał się, że nikt nie będzie wstanie im pomóc, jeśli coś pójdzie nie tak. Być może to misja samobójcza, brał tą myśl pod uwagę. Nie chciał umierać w tak beznadziejnych okolicznościach.
-To Daniel...On też nie chce zrobić Ci krzywdy, boi się. Tak samo jak ja. Prawdopodobnie Ty też. Wierz mi, wszyscy się boimy i na pewno nie chcemy powybijać się do nogi.-Dodał po chwili, nawet pozwolił sobie na lekki uśmiech, chcąc dać jej do zrozumienia, że jest pokojowo nastawiony. Na dodatek przerażony, ale to już inna para kaloszy.