Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Bleys Belford
Awatar użytkownika
Posty: 275
Rejestracja: 13 cze 2014, o 19:59
Miano: Bleys Belford
Wiek: 40
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan Hekate
Lokalizacja: Omega/Hekate
Status: Oficer Cerberusa, oficjalnie kapitan prywatnego statku kurierskiego, ex Przymierze
Kredyty: 9.940
Medals:

[GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

18 mar 2015, o 02:12

Jego słowa skierowane do Donne nie przyniosły rezultatu, kobieta wydawał się być zobojętniała na wszelkie próby nawiązania kontaktu. Nie było czasu, zatem ruszyli dalej ku generatorom.
- Tak, poruczniku. Powinniśmy sprowadzić ją na stację w drodze powrotnej - o ile będzie jakaś droga powrotna - pomyślał, ale nie miał zamiaru wypowiadać tego na głos, dowódca nie mógł okazywać słabości.
- Korporacja musi byś świadoma w jakim stanie byli jej pracownicy. A my powinniśmy mieć dowód dlaczego to skończyło się krwawo.
- Dobra robota - ucieszył się, gdy okazało się, że zabezpieczenia od strony Raitaro znów działają. Było ciężko ale krok po kroku posuwali się w dobrą stronę.
Zgrzytnął tylko zębami gdy Matt powiedział o nadwyżce energii, która znalazła prawdopodobnie niszczycielskie ujście w centrum medycznym.
- Oby kompensatory dały radę, bądźmy dobrej myśli. Zabezpieczenia mają ponoć tu niezłe - rzekł dla podbudowania morale.
- Matt, zostawiliśmy Donne za plecami. Niby nic na to nie wskazuje ale bądź czujny, ona może wejść na Raitaro zanim my wrócimy - wolał ostrzec technika, z szaleńcami nigdy nic nie było wiadomo.
Gdy dotarli do generatorów Bleys wysłuchał obu towarzyszy.
- Tarczański, spróbujcie powiedzieć nam gdzie jest teraz Ersod. Pomysł ze zwabieniem go w konkretne miejsce jest dobry - pochwalił propozycję turianina.
- Spróbuj poczarować jeszcze ten jeden raz .
Tymczasem, gdy czekali na odpowiedź inżyniera, sięgnął pospiesznie do omni klucza i użył jednej z aplikacji taktycznych do stworzenia mapy sytuacyjnej. Oznaczył cztery reaktory przed którymi stali, naniósł ich numery, i zorientował zaimprowizowaną mapkę dodając różę wiatrów. Zgrał ów plan sytuacyjny na każdy z kombinezonów towarzyszy, by mogli wyświetlić i każdy kto dostrzeże Ersoda mógł określić gdzie znajduje się przeciwnik.
- Jeśli nie damy rady ustalić gdzie jest Mase, lub spróbować go zwabić w konkretne miejsce, pozostanie przeczesanie terenu. Sam wejdę między słupy, a wy będziecie szli równolegle po lewej i prawej od reaktorów. Skoro Daniel uważa, że zaskoczenie jest naszym największym atutem możemy zgasić światła kombinezonów. Ta diabelna poświata chyba i tak nam wystarczy - zakończył czekając na odpowiedź Matta. Jeśli udałoby się zwabić przeciwnika w jakiś punkt i Tarczanski miałby go na kamerze, również nakazałby rozdzielenie się i mogliby podejść do celu z trzech różnych kierunków.
- Daniel, czy pomysł z atakiem z góry ma szanse powodzenia? - nie miał pojęcia, czy odrzut jest na tyle mocny i czy ktoś z nich, prócz Daniela, miałby na tyle wprawy by to zrobić.
NPC | Voice | Theme | Formal | CasualObrazekObrazek -30% do kosztu regeneracji tarcz ✔ - 1 PA / strzał Motyką ✔ +15% do celności broni ✔
+5% do obrażeń broni i mocy ✔ +20% do obrażeń wręcz ✔ 20% szans na podpalenie omni-ostrzem ✔
+20% do pancerza ✔
Prawdziwy gracz pbfów potrafi pogodzić wszystko. - William Kraiven Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

18 mar 2015, o 20:16

Tyle do roboty! Tak mało czasu! Trudno było mu pogodzić robienie kilku rzeczy naraz. Słuchania poszczególnych rozkazów i szukania jakiegoś obejścia, które pozwoliłoby zapobiec skoki napięcia. Pokręcił głową, podrapał się po niej. Ten stres jeszcze bardziej zmuszał go do sięgnięcia po papierosa. Jego głód nikotynowy był tak ogromny, że jeśli ktokolwiek zwróciłby mu uwagę, co do tego by rzucił ten nałóg, od razu nakopałby temu komuś do tyłka. Musiał jeszcze odrobinę wytrzymać, przynajmniej...Miał nadzieję, że to się szybko skończy. To było jedno z najbardziej stresujących zadań, jakie do tej pory wykonywał. Westchnął ciężko i mruknął pod nosem.
-Trzeba było zostać alfonsem.-Te słowa z pewnością słyszeli wszyscy jego towarzysze, no...Może poza Darwinem. Po przeanalizowaniu wydanych mu poleceń, skrzywił usta w grymasie niezadowolenia. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie może obsługiwać sąsiedniego pomieszczenia przy pomocy omni-klucza. Czekało go zatem spacerowanie z pomieszczenia do pomieszczenia w celu ogarniania całej tej sytuacji. Musiał dać radę, ale było coraz bardziej nerwowo. Najbardziej pocieszał go jednak fakt, że częściowo opanowali sytuację i załoga na zewnątrz miała zaraz zająć się ostatnim elementem problemu. Zatem, musiał znaleźć Ersoda do generatora, ale najpierw musiał go odnaleźć i oszukać generatory. No dobra, brzmiało prosto i logicznie.
-Dzięki za ostrzeżenie, szefie.-Odrzekł, co do ostrzeżenia o Donne. Co prawda, chciała wyjść na zewnątrz, ale nigdy nie wiadomo czy brodzenie w głębinach jej się nie znudzi i nie będzie chciała się na przykład. Wysuszyć na ręczniku plażowym w jego obecności. W przypadku tego miejsca, każde zachowanie mogło mieć miejsce, bo był to dom wariatów. Nie było co czekać, udał się do Centrum Kontroli. Tam uruchomił obrazy z kamer i rozpoczął lokalizacje Mase. Jeśli uda mu się go zlokalizować, natychmiast poda, czego się dowiedział. Następnie przyszedł czas na czary. Potarł dłonie, bowiem nie wyglądało to na łatwe zadanie. Wrócił do centrum kontroli generatorów, w którym rozpoczął próby wywołania dystrakcji. Szukał jakiegoś sposobu, który pomógłby mu wywołać jakieś zielone światełko na generatorze. Nie pozostało mu nic innego, jak tylko skupić się na zadaniu.
-Moce Copperfielda przybywacie! Panowie, pomyślnych łowów.-Miał nadzieję, że im się uda, choć zdawał sobie sprawę, że pod wodą są jak puszki z napojem. W razie jakiegokolwiek błędu znajdą się skompresowani w hełmach. Nikomu nie życzył takiego losu.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

19 mar 2015, o 16:55

Rocheford nie wyglądał na zbyt zadowolonego, niemniej jego plan miał pewne szanse przebicia. Przytaknął, gdy tylko zapytano go o szansę spadnięcia niezauważonym na ryftera.
- Zawsze jest szansa, że nas zobaczy - odrzucił dość ponurym tonem , zawieszony w jednym miejscu w wodzie, połowicznie unosząc się nieco nad dnem. Lekko na nim skakał, odbijając się wręcz nerwowo od powierzchni gdy tylko na nią zaczynał opadać. Jak gdyby brak styczności z dnem dawał mu większe poczucie bezpieczeństwa. Wokół nie mieli go jednak żadnego. - To może wypalić.
W międzyczasie Tarczansky pognał wiedziony strachem i adrenaliną do centrum kontroli, z powrotem - nieco mniejsza liczba komunikatów o błędach zalewających konsole powitała go tym razem. Ostatecznie, wszystkie blokady odnośnie centrum kontroli zostały już zniesione. Powoli, część bałaganu, który wywołał Cleroy, była naprawiana przez Matthewa, dzięki czemu poruszanie się po walającej się stacji było, o ironio, nieco łatwiejsze. Bo na pewno nie przyjemniejsze.
Z pozycji kamer wyłowił ryftera dzięki obrazowi z kamery umieszczonej nad panelem sterującym reaktora numer trzy. Wciśnięty między trójkę a czwórkę, kontrolował przebieg sytuacji, unosząc się w wodzie.
- Ciekawe czy on widzi, że mu przeciwdziałamy - odezwał się zmechanizowany szept Daniela w komunikatorach wszystkich z nich, gdy Tarczansky przemierzał drogę powrotną.
Szybkie przejrzenie możliwości, jakie dawały mu niezaśmiecone systemy w centrum kontroli generatorów, nie dały mu zbyt obiecujących wyników. Wszystko, co mógł w ich kwestii zrobić, już wykonał - przywrócił bariery, lecz generatory wciąż tkwiły w niestabilności, która osiągnęła już naprawdę spory poziom. Przez to nie reagowały na zdalne próby uzyskania jakiegokolwiek efektu. Wyzwolonej potęgi nie dało się powstrzymać krzycząc z balkonu, żeby się uspokoiła.
Niemniej, dostrzegł szansę na wykonanie jednej rzeczy - zapory, przez które przed momentem przepłynął potężny impuls energii, należały już do systemów stacji. Mógł umożliwić kontrolowany przepływ ilości prądu, jaka znajdowała się w bezpiecznej granicy, nieco zmniejszając szansę na tymczasowe przełamanie zapór. Mógł też spróbować je wzmocnić, lecz wtedy, choć szansa na przepływ byłaby mniejsza, to gdyby już się wydarzył ryzykowałoby to uszkodzeniem zapory.
Ta czy inna opcja pochłonęłaby uwagę i zajęcie Tarczansky'ego, gdyż nie mógł on zwyczajnie nacisnąć jednego przycisku. Wymagało to od niego nieco zdolności technicznych, decyzja należała więc do niego.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

21 mar 2015, o 00:12

Spacer po stacji nie należał do najprzyjemniejszych. Nie tylko dlatego, że znajdowali się naprawdę głęboko pod wodą, ale szczególnie przez jeden, prosty powód. Stacja się waliła i tylko współpraca inżyniera i zespołu na zewnątrz mogła zapobiec katastrofie. Jego motywacją nie było ratowanie własnej dupy, choć po części miało to też wpływ na jego determinację. W tym przypadku mieli na swoich barkach kilkaset tysięcy ludzkich istnień, całe miasta, fabryki...Poza tym, nie chciał, by przez jego jeden głupi błąd obsmarowali go w mediach jako idiotę.
Lecimy tutaj! Ruchy! Ruchy!
Powtarzał sobie w głowie. Mieli bardzo mało czasu, przekroczenie ostatniej granicy bezpieczeństwa było bardzo blisko i nie zamierzał czekać na cud. Musiał działać. Kiedy zlokalizował Mase w kamerach, natychmiast poinformował o tym swoich kolegów.
-Nasz kogucik dryfuje sobie między trójką a czwórką. Radzę wam się śpieszyć, zanim zmieni zdanie i popłynie gdzie indziej.-Po tych słowach ruszył natychmiast w stronę drugiego opanowanego przez niego centrum. Miał niby kontrolę nad większością stacji, ale mimo to nadal czuł, że czegoś mu brakuje. Nie było to miłe uczucie, bowiem cały czas musiał walczyć czasem. Mechatronik nie lubił pracować pod presją, to systematyczna praca bez większych zrywów i opóźnień doprowadziła go do jednego z najlepszych wyników efektywności w sektorze MJS. Walczył ze swoimi przyzwyczajeniami cały czas i usiłował zapobiec kolejnym skokom napięcia. Kolejna trudna decyzja, dwie opcje i żadna z nich nie rozwiązuje problemu w całości.
-Pierdolona stacja! Pierdolone głębiny! Pierdolone sukinsyny! Ni w dupę, ni w oko to wszystko.-Skomentował gniewnie swoją obecną sytuację, patrząc się w ekran jak w obraz. Skrzywił usta i pociągnął nosem, rozejrzał się na boki i zdał sobie sprawę, że obecnie żaden z jego towarzyszy nie pomoże mu podjąć decyzji. Oni mieli swoje zadanie, Matt natomiast musiał zyskiwać dla nich coraz to więcej czasu na ich działania. Wywalczanie każdej sekundy dodatkowego czasu było bardzo czasochłonne i powoli mijało się z celem, ale nie może stać w miejscu i tępo czekać na krok z ich strony. Westchnął ciężko, bowiem czuł ogromny kamień jaki ciąży mu na sercu. Wybór wcale tego nie poprawi, ale w końcu musiał to zrobić. Dokonał go. Podjął decyzję pierwszej opcji, jaką poszukał. Zamierzał wykonać kontrolowany przepływ prądu, by móc go utrzymać w bezpiecznej granicy. Co prawda, to jedynie odrobinę zmniejszy szansę na skok, ale nie zniszczy zapory, jeśli dojdzie do niego. Czas po raz kolejny wziąć się do roboty. Uruchomił odpowiednie okno, by dokonać wybranego przez siebie rozwiązania.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Bleys Belford
Awatar użytkownika
Posty: 275
Rejestracja: 13 cze 2014, o 19:59
Miano: Bleys Belford
Wiek: 40
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan Hekate
Lokalizacja: Omega/Hekate
Status: Oficer Cerberusa, oficjalnie kapitan prywatnego statku kurierskiego, ex Przymierze
Kredyty: 9.940
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

21 mar 2015, o 02:45

- Przyjęliśmy, dobra robota - odparł Bleys na informację Matta o lokalizacji Ersoda. Szybko naniósł jego pozycję na wyświetlaną mapkę. Czas płynął nieubłaganie, nie mieli pojęcia jak wielkie szkody poczynił Mase, i ile czasu zajmie im przywrócenie zabezpieczeń. Bleys odsunął od siebie myśl, że może być już być za późno, lata szkoleń i walk nauczyły go panowania nad stresem. Skupił się wyłącznie na zadaniu.
- Ok. Poruczniku, skoro czujecie się na siłach zaatakujecie z góry. Tymczasem ja podejdę od strony generatora numer 3, tak by przeciwnik mnie nie spostrzegł. Danie okrąży generatory od wschodu, na tyle daleko by Mase nie dostrzegł cię - zaznaczył oficer kierując ostatnie słowa do Rocheforda - potem zaznaczył obie pozycje swoją i Daniela na planie taktycznym.
- Poczekamy na wasz sygnał poruczniku. Gdy będziecie się zniżać i załapiecie właściwy kąt opadania dacie nam znak i zacznę się skradać ku pozycji Ersoda. Wasz omni-klucz zapewne bez trudu obliczy czas jaki zajmie opadnięcie. Po chwili dam również polecenie Danielowi by ruszył. Musimy zgrać czas na tyle by to mnie mógł zauważyć jako pierwszego i bym był najbliżej. - Bleys chciał narażać Rocheforda jak najmniej. Wolał iść pierwszy i nawiązać walkę wręcz, by Daniel ewentualnie pomógł mu atakując jako drugi od tyłu.
- Jeśli będzie zbyt zajęty by nas zauważyć zaatakujemy bez ostrzeżenia. Jeśli zaatakuje jednego z nas, postaramy się to wykorzystać do wbicia mu noża w plecy. - tu Bleys podniósł swoją maczetę. Sam przygotował sobie skok adrenaliny, który miał zamiar odpalić przed atakiem na ryftera, lub nim ten do niego dopadnie. Jeśli sytuacja będzie dogodna spróbuje doskoczyć do przeciwnika za pomocą odrzutu. Potem pozostaną już tylko ciężkie zamachowe ciosy maczetą.
- Jeśli Ersod zobaczy mnie z daleka, spróbuję pogadać i uśpić jego czujność - Belford nie wierzył, że negocjacje z pracownikami Raitaro mogą przynieść pokojowe rozwiązanie. Ci ludzie byli totalnie obłąkani, żyli we własnym świecie. Do tego Daniel zapewne miał rację, Ersod mógł wiedzieć, że ktoś na Raitaro mu przeciwdziała. Raczej nie będzie miał złudzeń co do ich intencji, gdy dostrzeże zbliżających się obcych. Jeśli wszystko było jasne - mogli ruszać.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostatnio zmieniony 22 mar 2015, o 17:46 przez Bleys Belford, łącznie zmieniany 2 razy.
NPC | Voice | Theme | Formal | CasualObrazekObrazek -30% do kosztu regeneracji tarcz ✔ - 1 PA / strzał Motyką ✔ +15% do celności broni ✔
+5% do obrażeń broni i mocy ✔ +20% do obrażeń wręcz ✔ 20% szans na podpalenie omni-ostrzem ✔
+20% do pancerza ✔
Prawdziwy gracz pbfów potrafi pogodzić wszystko. - William Kraiven Obrazek
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

21 mar 2015, o 12:41

Vex skinął głową i potwierdził lakonicznie, po czym spojrzał w górę. Mrok oceanu był gęsty i nieprzenikniony, a kilkadziesiąt metrów nad dnem morskim będą panowały całkowite ciemności. W dodatku podczas opadania będzie musiał w korzystać w minimalnym stopniu z silniczków korekcyjnych, żeby nie zdradzić swojej pozycji. I bez świateł.
Świetnie.
- Dam radę, komandorze. Będę potem mógł opowiadać, że brałem udział w podwodnym desancie z powietrza- stwierdził bez większego entuzjazmu. W końcu to był jego pomysł. Poruszył dłońmi, upewniając się, że jego palce znajdują się na przełącznikach kontroli ciągu.
- Panie Rocheford, na ile średnio starcza energii w kombinezonie, by korzystać z odrzutu? - Jeżeli nie chciał w połowie ruchu zacząć niekontrolowanie opadać ku dnu z powodu braku "paliwa", będzie musiał mieć to na uwadze. Odczekał na odpowiedź, po czym kiwnął głową.
- Powodzenia, panowie. Widzimy się, gdy będzie po wszystkim - dodał, po czym wyłączył własne światła i przełączył silniczki, by zacząć się wznosić. Starał się ostrożnie korzystać z dysz, żeby przyzwyczaić się do ich działania. Podczas gdy pozostali zbliżali się do generatorów, on zamierzał wznieść się nad nie na dobre kilkadziesiąt metrów (o ile starczy mu zapasu w silniczkach, bo zamierzał sobie go trochę zostawić na drogę powrotną, na wypadek niespodziewanych prądów lub innych wypadków) i tam zawisnąć, aż ustawi się nad generatorem trzy i cztery. W ciemności, za jedyną latarnię mając czerwoną poświatę daleko pod sobą, przygotował maczetę i oszacował czas opadania. Dał znać swoich towarzyszom, że jest gotowy.
A potem wyłączył dysze i pozwolił grawitacji zrobić resztę, wypatrując w szkarłatnym świetle Ersoda oraz swoich kompanów.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

21 mar 2015, o 13:06

Attention please Wybaczcie, że dopiero teraz i taka kaleka, ale nie wymasterowałam jeszcze Painta. Naprawdę, cancur z niego straszny, no ale. Daję mapkę zanim dostaniecie odpis, dajcie znać na GG czy edytowaliście/edytujecie coś, czekam dziś do pólłnocy. Na mapce słabo widać, ale np. nie da się podejść do Mase'a od strony stacji, generatory przylegają jakby do niej. Wyświetl wiadomość pozafabularną Rzuty
coby nie spamić za bardzo
1. VEX [CELNOŚĆ OPADANIA]
Odległość upadku od celu/odchylenie toru spadania
0-10 0m
11-20 0.1m
21-30 - 0.2m
31-40 - 0.3m
41-50 - 0.4m
51-60 - 0.5m
61-70 - 0.6m
71-80 - 0.7m
81-90 - 0.8m
91-100 - 1m
0

2. MASE [SPOSTRZEŻENIE VEXA]
= 15 + 100*odległość upadku
1

Maczeta:
Obrażenia: 450
Koszt ataku: 6PA
Celność: 50


3. MASE [UNIK]
4. VEX [ATAK MACZETĄ]
Sukces < 50 + 40 [DODATKOWE PA] - 80 [UNIK MASE'A] = 10
2
5. Bleys [SKOK ADRENALINY]
Zero bonusów w obecnej sytuacji.
4. MASE [DOBYCIE MACZETY]
5. VEX [ATAK MACZETĄ]
Sukces < 50 - 10 [ZWINNOŚĆ MASE'A W WODZIE]
3
6. BLEYS [ATAK MACZETĄ]
Sukces < 80
4
Mase
P: 750-450=300

5. MASE [ATAK MACZETĄ]
Sukces < 50
5
6. DANIEL [ATAK MACZETĄ]
Sukces < 50 - 10 [BRAK UMIEJĘTNOŚCI] - 10 [ZWINNOŚĆ MASE'A W WODZIE]
7
REAKTORY
Uszkodzenie < 40 - 25 [KONTROLOWANY PRZEPŁYW]
6
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

24 mar 2015, o 22:39

Tarczansky stanął przed swojego rodzaju ciężką decyzją - podjąć większe ryzyko na dalekim dystansie, gwarantując sobie spokój przez najbliższy czas, czy też wybrać bezpieczniejszy wariant? Trudno było przewidzieć tego skutki. Z pewnością, kiedyś zapory mogły ulec zniszczeniu, lecz mogło się to stać wraz z najbliższym atakiem, jak i dopiero po dziesiątym, kolejnym. Mógł zmieść je dopiero wybuch kończący równocześnie życie ich, jak i setek tysięcy mieszkańców wybrzeża. Może do tego czasu wzmożona ochrona uratowałaby życie Matthewowi, bądź, o ile w ogóle jeszcze żył, Konradowi?
Tego nikt nie miał się dowiedzieć. Inżynier wybrał bezpieczniejszy wariant, pamiętając zapewne fakt, że szczęście było na Raitaro rarytasem - rzadkością, którą raczyła ich kapryśna stacja zbyt rzadko, by móc na niej polegać.
W tym samym czasie, trójka mężczyzn unosiła nieco ponad dnem Pacyfiku. Niecałe dwadzieścia metrów od nich widoczne było przytłumione, lecz odznaczające się od czerni wody światło, w którym skąpane były cztery, niestabilne generatory, uczepione ryftu jak dziecko matczynej piersi. Energia, którą w rozsądnej ilości pobierały z serca Ziemi, spod kamiennej powłoki, nieustannie usiłowała rozsadzić ciemiężącą ją siłę. Otworzone blokady z pewnością jej w tym nie pomagały.
Pierwsza, ciemna sylwetka, której poruszenia nie był w stanie zobaczyć nikt inny, okazała się należeć do Daniela, który zabrał wreszcie głos po wymianie zdań między Belfordem i Viyo.
- Nigdy nie miały wynosić ludzi zbyt wysoko, na pewno nie da się w nich wypłynąć. Bez ładowania, z pełnymi systemami podtrzymywania życia starcza na jakieś dwa kursy na dach stacji. Z rezerwą na korekty kursu - odrzucił niemalże mechanicznie pilot, kierując swój wzrok w stronę, w której stał turiański porucznik. - Tobie powinny wystarczyć bez problemu - dodał, jakby uściślając odpowiedź na niewypowiedziane pytanie.
Oszczędnie skinął głową, czego nie było zbyt widać w obecnych warunkach. Wreszcie, cała trójka z wolna zaczęła przygotowywać się do starcia. Efekty było jednak widać tylko u Vexa, który wcześniej musiał wynieść się na odpowiednią wysokość ponad generatorami.
Odrzut był może i spory, lecz przy normalnym ciśnieniu - Vex w ślimaczym tempie leciał z prędkością nieco większą niż półtorej metra na sekundę. "Leciał" oczywiście umownie, tak naprawdę zwalczał działające na niego siły, jak i ciężar jego własnego ciała, zakutego w toporny pancerz. Wreszcie, po upływie niesamowicie leniwie lecących minut, znalazł się niemal idealnie nad domniemaną pozycją Mase'a i rozpoczął wolne opadanie, informując resztę o swoim statucie.
Rocheford pokaźnym kołem cofnął się na zaznaczoną przez Bleysa pozycję, kiedy sam Belford ruszył na miejsce.
Tor opadania Vexa jednak nie pozostał taki sam. Perspektywa, z jakiej widział daleko w dole reaktory, nie oddawała pełni prawdy, przez co zmuszony on był wykonywać nieustanne korekty swojego kursu. Świadom tego, że przez to może zostać wykryty. Mógł być jednak pewien, że rąbnięcie w stację z pewnością pomoże mu mniej.
Niestety, przez ten fakt, Ersod w pewnym momencie zorientował się z tego, co się dzieje. Jako pierwszy dostrzegł to Tarczansky, widząc poruszenie się Mase'a. Ale było już za późno. Ryfter z pokaźną szybkością, zwinnie odbił się wyposażonymi w płetwy stopami od boku generatora, nieświadomie zbliżając się do Bleysa gdy, unikając ataku Vexa, wylądował na środku, między każdym z czterech walców. Dzięki temu Belford miał niemalże go na wyciągnięcie ręki, z czego skorzystał natychmiast w chwili, w której Ersod wydobył własną maczetę. Następny atak Viyo okazał się nietrafiony. Ociężały kombinezon męczył użytkownika samym poruszaniem się, Vexarius dał jednak radę uchylić się, gdy czarne ostrze przeszyło wodę tuż koło jego powłoki ochronnej, na wysokości napierśnika.
Dopiero wtedy, z wolna dochodząc do Mase'a, do walki włączył się Rocheford, który, dość nieumiejętnie, zamachnął się własnym orężem. W tym momencie wszyscy dostrzegli spowitą w czerwonej barwie sylwetkę Mase'a, milczącą postać, która niemalże w mknieniu oka - niezrażona szramą na wysokości brzucha, na lewym boku, skrzącą się w ostrzegawczym blasku - odepchnęła się od dna morskiego i, wykonując dość zaskakującą, wodną akrobację wykręciła w "locie", odpływając z szybkością ryby między generatorami 1 i 2, a następnie chowając za którymś z nich. A może odpływając jeszcze dalej?
Nie mieli pojęcia. W tym momencie cała trójka znajdowała się w jednym miejscu, niemal tuż koło siebie, a atak Ersoda mógł nadciągnąć z każdej strony. Matthew, który do dyspozycji miał jedynie kamery tuż nad terminalami, umieszczonymi na ścianach reaktorów (zwróconych ku sobie), nie widział nigdzie przeciwnika. Vexarius znajdował się więc między generatorami 3 a 4, Daniel stał bezpośrednio w środku, a nieco bardziej w stronę przejścia między 4 a 2 unosił się Bleys.
Widząc pokaz umiejętności wiedzieli na pewno, że mają do czynienia z przeciwnikiem o nieprzeciętnej przewadze w tym środowisku. To powinno ich skłonić do myślenia nad kolejnym ruchem - bądź też strategią obrony.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

25 mar 2015, o 13:04

Opadanie w stronę szkarłatnego blask reaktorów było upiornym wrażeniem. Głębokie ciemności, otaczająca go cisza i widok lśniącego czerwienią dna przypominały scenę z jakiegoś surrealistycznego vidu, w którym bohater coraz bardziej zanurzał się odmęty piekła, tak często wspominanego przez ludzi. Generatory może nie były sercem stacji, ale z pewnością sprawiały takie wrażenie.
Pancerz ciążył w wodzie, a odległość zmniejszała się coraz bardziej. Turianin nie zamierzał używać dysz korekcyjnych, ale rzeczywistość zweryfikowała jego plany i chcąc nie chcąc, musiał z nich skorzystać. Z każdym kolejnym metrem opadania jego organizm coraz bardziej się spinał do działania, pobudzany adrenaliną; kiedy w końcu zobaczył ryftera pod sobą, zmrużył oczy. Do ostatniej chwili miał nadzieję, że Mase go nie zauważy, ale ostatnia korekta okazała się być tą, która przesądziła sprawę - agent zerwał się z miejsca akurat w chwili, w której Vex opadł na dno, tnąc maczetą. Zaskoczenie było po ich stronie, a plan który opracowali, zadziałał niemal tak jak miał zadziałać. Turianin nie trafił, ale wystawił mężczyznę prosto pod ostrze Belforda, który skorzystał z okazji. Pod wodą zgrzytnęło, gdy metal natrafił na metal.
Niemal.
Cios komandora okazał się niewystarczający, a ranny Ersod zdołał się uchylić przed kolejnym atakiem Vexa, samemu jednak również pudłując. Nim żołnierze w towarzystwie Rocheforda zdążyli zareagować i ponownie zaatakować, ryfciarz wzbił się ponad nich i w mgnieniu oka zniknął za reaktorami. Porucznik zaklął szpetnie.
- I tyle widzieli naszą przewagę zaskoczenia. Matt, widzisz go gdzieś? - rzucił w komunikator, ściskając maczetę w gotowości i wodząc spojrzeniem między reaktorami. Jedyny plus był taki, że terminale znajdowały się po ich stronie, a od strony reaktorów 3 i 4 nie było przejścia, bo znajdowała się tam ściana stacji. - Jak tylko go dostrzeżesz, krzyknij numer generatora. Może uratujesz tym komuś życie.
Ersod był niebezpiecznie szybki, ale może udałoby im się zmusić go do walki między reaktorami, ograniczając jego mobilność. Podzielił się tym spostrzeżeniem z Belfordem, wolną ręką odsuwając Daniela, żeby zamienić się z nim miejscami. Technik będzie bezpieczniejszy między trójką, a czwórką.
- Plecy w plecy, komandorze? - rzucił, ustawiając się by mieć na widoku lukę między reaktorem 3 i 1 oraz między 1 i 2. Przez to, że dochodziło jeszcze pilnowanie Daniela i zerkanie w górę, na kierunek z którego sam wcześniej skorzystał, zaczął żałować, że turianie nie posiadają drugiej pary oczu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostatnio zmieniony 26 mar 2015, o 08:43 przez Vex, łącznie zmieniany 1 raz.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

25 mar 2015, o 21:45

Cały czas oczami wyobraźni widział obraz tego, co może stać jeśli zawiodą. Nie mógł się pozbyć tej myśli. Miał ten widok przed oczami, kiedy tylko zamykał powieki. Całe szczęście tej sytuacji polegało na tym, że apokalipsa widziana przez inżyniera nie doprowadzała go do stanu depresyjnego. Wręcz przeciwnie, usilnie walczył o utrzymanie stabilności reaktorów, utrzymania stacji w swoich i tak wątłych ryzach. Miał za złe sobie to, że nie poszedł z nimi. Z drugiej strony usprawiedliwiał siebie. W końcu był tutaj potrzebny, gdyby Matt tutaj nie został, wszystko szlag by trafił zanim jeszcze wyszliby na zewnątrz stacji. Starał się nie słuchać i nie patrzeć na to, co dzieje się poza stacją. Wspierał ich duchowo, inaczej nie mógł. Zdawał sobie sprawę, że w tamtych warunkach jego techniczne czary i tak niczego by nie wniosły, dlatego też musiał pomagać im ze swojej obecnej pozycji, pracując nad tym, aby kontrolowany przez niego przepływ energii nie wymknął się spod jego kontroli i nie narobił większych szkód.
Cały czas miał nadzieję, że Konrad jakimś cudem uszedł z życiem. Jakby nie patrzeć, jego darwinizm i tak uratował go przed śmiercią i temu nie można było zaprzeczyć. Podoficer miał naprawdę wiele szczęścia i inżynier prosił los o to, aby nikogo w trakcie tej misji nie stracili. Rzekomo wiara sprowadzała na ziemię cuda, ale...Na tej stacji przynosiła tylko bolesne rozczarowania. Dlatego inżynier nie myślał tak pozytywnie jak na początku zadania, stał się większym realistą z dozą pesymizmu. Nie nastawiał się na dobre zakończenie, bo w tych przeklętych głębinach trzeba było być gotowym na wszystko.
Skurwiała stacja, znajdę tego łepka co ją projektował i mu sprzedam z dyńki.
Tak też postanowił i postara się tego dokonać, jeśli dotrą jeszcze do jakiejś siedziby Movachai Energetics, co w związku z tymi wydarzeniami jest raczej wątpliwe. Z doświadczenia wiedział, że tak wielkie firmy raczej pragną tuszować swoje wpadki i nikt na świecie nie dowie się o bohaterach tych wydarzeń. Nawet jeśli zginą czy przeżyją.
Obraz z kamer nie dawał mu praktycznie żadnego widoku. Znajdowały się one tylko nad terminalami sterującymi.
-Dobra, Vexiu. Powiem Ci, co teraz widzę. Eeeeee...Gówno, wielkie czarne, schowane na głębokości 3000 metrów gówno. Jak zobaczę naszą Żaglicę to na pewno wam o tym powiem. Teraz radziłbym wam się gdzieś dobrze schować, albo...Nie wiem...Udawać martwych. Cokolwiek, tylko nie dajcie się zabić, okej?-Nie było mu tutaj zbyt komfortowo samemu. Na dodatek, kiedy przez głowę przeszła mu myśl, że na dole sprawy mają się nie za ciekawie, postanowił spróbować jeszcze bardziej zabezpieczyć stację przez skokiem energii. Dlatego też cały dostępny czas, a miał go dosyć dużo, postanowił poświęcić na podtrzymywaniu obecnego stanu rzeczy. Przepuszczał całą dostępną nadwyżkę energii przez centrum medyczne (które uznał obecnie za zbędne, gdyż uznał Konrada za martwego). Tym razem postanowił dodać tzw. fortyfikacje, aby ewentualna nadwyżka energii wywołana skokiem nie znalazła ujścia w samym ambulatorium. Dlatego też postanowił przekazać ją na mesę i sypialnie. Miał nadzieję, że w ten sposób przepalą się tam jedynie żarówki i do niczego poważniejszego nie dojdzie.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Bleys Belford
Awatar użytkownika
Posty: 275
Rejestracja: 13 cze 2014, o 19:59
Miano: Bleys Belford
Wiek: 40
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan Hekate
Lokalizacja: Omega/Hekate
Status: Oficer Cerberusa, oficjalnie kapitan prywatnego statku kurierskiego, ex Przymierze
Kredyty: 9.940
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

26 mar 2015, o 01:07

Bleys przeklinał w duchu swoją nieporadność. Był co prawda jedynym, który zranił przeciwnika, ale miał szansę zakończyć to starcie nim Mase ucieknie. Mógł spróbować kolejnego ciosu, lub przechwycenia. Nie przewidział, że Ersod w tym nowoczesnym kombinezonie będzie tak diabelnie szybki, by uciec z ciasnego okrążenia!
- Tak, by Daniel był między nami - sprostował pomysł turianina. Były komandor ustawił się tak, by obserwować luki między generatorami 3 - 4 i 4 - 2. W tej formacji wycofali się do terminala między generatory 3 i 4. Mogli powtórzyć podobny manewr, jeśli trzeba było później przejść do innego z terminali między generatorami.
- Bierz się do roboty Daniel. My będziemy cię osłaniać podczas pracy. - Belford wcisnął się ustawiony właściwie za plecami Daniela i przylegając plecami do obudowy.
- Ja obserwuję górę poruczniku - rzekł zadzierając głowę - sprawdzaj czy nie nadciąga od strony generatorów. Teraz cała trójka stała na bardzo ciasnej przestrzeni.
- Jeśli chciałby tu zaatakować straci przewagą manewrowości wciskając się do nas. Jest ranny, wystarczy nasz jeden celny cios - rzekł unosząc maczetę. Uważał, że im ciaśniej, tym lepiej dla nich. Broń Ersoda nie była dłuższa od ich własnych. Jeśli zaatakuje sam - będzie mógł się nadziać na ich sztychy.
- Spróbuję go sprowokować gadaniną. Lepiej żeby zaatakował nierozważnie teraz, niż opatrzył się i przygotował zasadzkę - Potem agent Cerberusa odetchnął, przygotowując się do odegrania małej próby prowokacji.
- Koniec gry Ersod! Słyszysz mnie?! - krzyknął na otwartym kanale potem odczekując chwilę - Przywróciliśmy zabezpieczenia na Raitaro! - ciągnął - teraz czas na kolejne. Uziemiliśmy Cleroya. - Modulował głos, by brzmiał pewnie, wręcz lekceważąco, jakby tylko pastwił się nad przeciwnikiem, którego miał już w garści. Tymczasem szykował się do ciosu, skądkolwiek zaatakuje nieprzyjaciel. Nie wiedział czy jego zaczepki odniosą jakiś skutek, czy w ogóle Mase go usłyszy, ale co miał do stracenia?
- Za parę minut będą tu kolejne skafy korporacji. Szkoda, że wam nie wyszło. To był naprawdę dobry plan, niestety nie dość sprytny - zaśmiał się znów starając się brzmieć jakby był rozluźniony i prowadził swój monolog tylko dla zabicia czasu i dogryzienia Ersodowi.
- Ludzie na stołkach w Movichai Energetics nie uwierzą jakich trzymali tu psycholi - dodał udając rozbawienie całą sytuacją.
- Jeśli przeżyjesz może opowiesz w ANN o waszej "Krucjacie"? - ostatnie słowo wymówił wręcz prześmiewczo.
- Jakiś lekarz od czubków zrobiłby na was doktorat... - dokończył jakby był już powoli znudzony.
- Będzie wniebowzięty słuchając bredni o "uwalnianiu starych sił w kolebce życia na Ziemi" - tutaj postarał się sparodiować ton jakim Cleray opowiadał im o przyświecających im celach. Tymczasem obsewował bacznie Otchłań zaciągniętą mętną zasłoną podmorskiej zawiesiny.
Starał się zostawić strach i emocje gdzieś poza sobą. Teraz liczył się tylko przeciwnik, który mógł zaatakować z każdego kierunku.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
NPC | Voice | Theme | Formal | CasualObrazekObrazek -30% do kosztu regeneracji tarcz ✔ - 1 PA / strzał Motyką ✔ +15% do celności broni ✔
+5% do obrażeń broni i mocy ✔ +20% do obrażeń wręcz ✔ 20% szans na podpalenie omni-ostrzem ✔
+20% do pancerza ✔
Prawdziwy gracz pbfów potrafi pogodzić wszystko. - William Kraiven Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

26 mar 2015, o 21:03

REAKTORY
Uszkodzenie < 60 - 25 [KONTROLOWANY PRZEPŁYW]
0
SZANSA NA USZKODZENIE KABINY MEDYCZNEJ
<70
1
Wyświetl wiadomość pozafabularną

SZANSA NA SKOŃCZENIE ZABIEGU PRZED WYŁADOWANIEM
<10
2
Czas wybudzania (min):
3
SZANSA TARCZAŃSKIEGO NA ZMNIEJSZENIE RYZYKA
<30
4
Głębiny Daniel
Czas potrzebny do postawienia 1 blokady: 2 minuty.
Ersod
Czas potrzebny na załatanie uszkodzenia:
5 minut.


Ersod:
P: 700


Vex, Bleys - spostrzegawczość
<45 = SUKCES
6
Szansa na ostrzeżenie ich na czas przez Matta:
<30
7



Maczeta:
Obrażenia: 450
Koszt ataku: 6PA
Celność: 50


1. MASE [ATAK MACZETĄ]
Sukces < 50 + 25
8
Bleys
P: 750-450=300


2. Vex [ATAK MACZETĄ]
Sukces < 50 + 40 [DODATKOWE PA] - 10 [ZWINNOŚĆ MASE'A W WODZIE] = 80
9
Mase
P: 700-450=250


3. Bleys [ATAK MACZETĄ]
Sukces < 50 + 40 [DODATKOWE PA] - 30 [UCIECZKA MASE'A + USZKODZONY PANCERZ] = 60
10
Mase
P: 250-450=0


SZANSA NA ROZSZCZELNIENIE SIĘ PANCERZA BLEYSA
<5
11
Czas do wejścia reaktorów w ostatnią fazę: 19 minut NIESTABILNOŚĆ PODŁOŻA:
<20
12
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

26 mar 2015, o 22:13

Wyświetl wiadomość pozafabularną Pozostawieni w ciemności, usilnie usiłowali dojrzeć swojego przeciwnika w nieprzeniknionym mroku. Na nic zdawały się latarki, kiedy trzeba było obrać kierunek, w jakim miały świecić - a było ich wiele. Jedynie Vex był względnie ograniczony jedną ścianą, z jednej strony. Pogrom mógł nadejść, a przy niesamowitym szczęściu ich przeciwnika, Ersod mógł pojawić się, dwoma ruchami zabić i zniknąć nim reszta w ogóle się zorientuje. To był jeden z najczarniejszych z scenariuszy, które każdy chciał w obecnej chwili wyrzucić ze swojej głowy.
Mimo kompletnej izolacji od otoczenia przez pancerze, niemal czuli chłód ciążącego nad nimi i otaczającego wokół oceanu. Wiedząc, że z każdego zakamarku nadejść może ostatni cios, środowisko wydawało się jeszcze bardziej przytłaczające. Niepokojące. Napięcie czuł nawet zajęty grzebaniem w konsoli Matthew, usiłujący przydać się jeszcze na coś i zapobiec możliwej katastrofie, a z pewnością starając nie myśleć o tym, co on zrobiłby w takiej sytuacji. Byłoby ciężko, to z pewnością.
- Nie jest ranny - ochrypły, cichy głos Rocheforda odezwał się na zamkniętym kanale w odpowiedzi na słowa wypowiadane przez członków jego drużyny. Z wolna, jak gdyby bojąc się odwrócić tyłem do jakiegokolwiek z kierunków, ruszył ku generatorowi numer jeden, a raczej obecnej na jego ścianie konsoli. - Gdyby był, umarłby natychmiast gdy tylko straciłby szczelność. Ma nadszarpnięty pancerz, ale jeśli pamiętał o przepisach, ma ze sobą piankę. - ciężko było zdefiniować ton głosu pilota. Pusty, pozbawiony wielkich emocji, jak gdyby puszczano wiadomość z wnętrza poruszającej się kukły. Można było zrzucić to na stres lub zmęczenie, z pewnością jednak Daniel z wolna przestawał sobie radzić z wydarzeniami, w jakich centrum się znalazł. - Załata to, choć łatwiej będzie zniszczyć uderzając znowu w to samo miejsce. Chyba.
Technik uruchomił skąpaną w czerwieni konsolę, niepewnie operując opancerzonymi palcami, by w nieznany dwójce pozostałych członków drużyny sposób przywrócić pierwsze z czterech par zabezpieczeń fizycznych generatora.
Na dwie, długie minuty zapadłaby między nimi cisza, gdyby nie usiłujący sprowokować przeciwnika Bleys, zajmujący się kanałem ogólnym i próbą wywabienia Mase'a. Z pewnością niełatwo było mówić we względnie swobodny sposób czując taką presję. Trzymając w ryzach strach i usiłując przepędzić go w najgłębsze zakamarki własnego umysłu. W niemal identycznej sytuacji okazał się być Vex. Jak gdyby na przekór wszystkiemu, mimo adrenaliny, poczuł z wolna narastające zmęczenie. Z wolna powracał rwący ból w okolicach klatki piersiowej, przypominając o doznanym urazie i fakcie, że medi-żel z pewnością przestawał być skutecznym zamiennikiem opieki medycznej.
Przeszkolenie wojskowe nauczyło go cierpliwie ignorować nadchodzące objawy, skupiając się na obecnej sytuacji, która być może wcześniej zadecyduje o jego życiu lub śmierci niż niemalże stare już rany. Kiedy ostatnio byli na stacji? Raitaro, ze swoim zgrzytaniem i jękiem rozchodzącym się echem po korytarzach, była teraz niczym azyl. Przytulny, choć nie mógł tego samego powiedzieć Matthew, który nigdy go nie opuścił.
Ersod nie wypowiedział ani słowa. Przez te niemiłosiernie długie minuty milczał. Nie mieli pojęcia, czy z wyboru, czy nie poruszały go słowa Bleysa, czy też fizycznie nie był w stanie się z nimi komunikować. Nie otrzymali ani jednego słowa w odpowiedzi. Chwilową ciszę radiową przerwał więc Daniel.
- Pierwszy gotowy - suchy komunikat miast pełnego ulgi okrzyku. Wiedział, że to dopiero początek. Dwie, długie minuty potrzebne były, by jeden z paneli przestał mienić się czerwienią, a zalśnił niebieskim blaskiem, stłumionym przez swoje trzy krwawe siostry. - Idę do trójki, jest odrobinę bardziej niestabilna - mruknął, wedle tego odpychając się niezdarnie od generatora by ruszyć ku następnemu.
W chwili, w której pilot rozpoczął aktywowanie kolejnych zabezpieczeń, z ciemności nadszedł atak.
Belford nie poczuł niczego. Nie był w stanie, ostrze nie tknęło jego ciała, wbijając się jednak w górę ramienia i, jadąc po barku, nacinając, wręcz wyszarpując fragment jego powierzchni aż do okolicy mostka. Cięcie było na tyle głębokie, że ekran hełmu natychmiast zalały mu ostrzeżenia o niebezpiecznych uszkodzeniach, mogących prowadzić do nieszczelności pancerza. A to, jak powiedział wcześniej Daniel, miało tylko jedno zakończenie.
Ersod wyskoczył nagle, smukła sylwetka, tak odróżniająca się od topornego pancerza Belforda. Opancerzone dłonie turianina dzierżące maczetę wystrzeliły do przodu, niesione przepełniającą ciało adrenaliną. Z wręcz niezdrową satysfakcją widział zatapiające się w napierśniku pancerza Mase'a ostrze. Maczeta nacięła powłokę ochronną, lecz, sądząc po ruchliwości gotującego się do ucieczki nurka, nie przebiła jej na wylot. Ersod odwrócił się gwałtownie, usiłując znów zbiec i spróbować się najpewniej połatać, lecz wciąż był w zasięgu Bleysa.
Oficer Cerberusa nie był tak łatwym pionkiem do wyeliminowania. Pomimo zalewającej mu wzrok czerwieni i ostrzeżeń, wykonał cięcie w miejscu, w którym powinien znajdować się Mase - a przynajmniej z ciemności wyróżniało się coś przypominającego jego sylwetkę. Niemalże słyszał zgrzyt metalu szorującego o metal, lecz nagle powłoka ustąpiła - maczeta wbiła się we wcześniej wyżłobioną ranę pancerza. Ta niemalże bezgłośna walka nagle zakończyła się cichym westchnięciem, ledwie słyszalnym, a należącym do Ersoda. W ostatnim tchnieniu odepchnął się i z wolna dryfował za generatory, z ręką o dziwo nie przyczepioną do miejsca rozszczelnienia, a własnego hełmu. Konał, miało to stać się bardzo szybko. Ostatnią jego wolą było wpuścić do siebie ocean. Gdyby ktokolwiek podpłynął bliżej, zobaczyłby, że pobieżnie mu się to udało - zatrzaski mocujące hełm zostały odpięte, lecz Ersod nie zdołał zdjąć go z głowy.
- Ja... - nagły jęk wpatrującego się w zajście Daniela jak gdyby przypomniał i reszcie, i jemu o ciążącym na nim zadaniu. Bez słowa już odwrócił się w kierunku terminala, wracając do pracy i jak gdyby unikając spojrzenia gdzieś indziej niż w źródło krwistej poświaty.
Tarczansky w tym czasie świadkiem był kolejnego wyładowania, przez które, mimo przedsięwziętych przez niego kroków, na moment zamrugały światła konsol w pomieszczeniu. Z jednego z dwóch monitorów obserwujących podłoże posypały się iskry, a on sam zgasł. Wszystkie dane wskazywały jednakże, że przeciążenie przeszło "bokiem", uszkadzając większość systemów kabiny medycznej. Technik nie widział sposobu, który pomógłby mu w obronie. Zauważył za to więcej niepokojących komunikatów, zalewających ekrany przed nim.
OSTRZEŻENIE KOD 324-B6.
A̵͙̤̱̘͢͞͡L̠̫̺͔̘̳̥̯͕̭̭͙̯̲̕͝A҉͉̤̟͍̯̥͖̣̳̯̰̜̖R̡̧̕͘҉̲̖͍͚̗͇͈̬̱̜̠̘̖̜M̷̸̜̖͉͔͔͉̺̜̀̕͢ͅ!̶̢̜̺͈̜͔̮̳͓̰̲̟́ ͏̹̬̞̲̥̤̤͖̤̠̤͇̬̞́͡ͅ ̣̼̥̺̲́͡
̵̢̩͚̟͔̳͓̭́͘ͅZAREJEŞ̛͖̙̪̳͝T̢̢͓͖̮̳͈̼͍̻͍̘͓̥̟͘̕͡ͅͅR҉̴̻͇̭̩̱̼̞̮̳̳O͡͏̱͎̙̹̪̯̝̹̤͖̮̝W̧͚̪̤̪̲̣̪̱̦̥͙̝̬̕͜͝A̷̡͉̩̤̣̹̞̞̮̤̰̮̪̹̼̳̘̕͝ͅͅǸ̴̝̹͉̯͇̝̺̫̤̹Ơ̢̲͔̜̝̗̻̥͈̠͇ ̧́҉̀҉̺͎̙̭͖̦̟̜̲͉͍̘̰̥̪̻̣W̶̱̭̘̗͙̳͜Z̸̫̯̠̮̱̟͇̙̩̮̞̖͔̝̖̼̠͢R̷̴͈͖̣̮̫̣̲͇͕͡O̸̸̰̫͎ͅS̴̹̩̖̫̹̼̭̗̫̭̙̳̮͓͇͞ͅT̸̡̺͙̗̲͈͙̞͘ͅ ̡͕͔̜͓̮̭̳̗̯͔̲̭͓̺À̴́͟҉̗̯̙̭͎K͓͇̙̦͜͢͡T̷̨͚̙̳̰̻̹͟͡͠Ỳ͏̷̧̳͈̹̠̱̻̯̬̘͉͓͔̜̗̭̻ͅW̝̻̜̫̻̘͔̞̥̺̮̹̹̱͘͡N͎̺̗̥̟͚̱̕͟ͅǪ̢̠̥̰̖̤Ś̶̷̪͈̜͚͖̥͖̫̬͔̩̰͎̕͝Ç̵̴̶̺̼͇̹̱̳̞̲̻͙̙͡Í̢̡͝҉͕̻͇̰ ̕͠҉̝̹̠̠͖͚̠̙Ş̵̹̝͔̗͕͇͔̞̩̜͎͖̹͈͇̤̮͟ͅÉ̛̞͇͚͓̼̣̟̱̭̻̳͙̙̳̹̀͟J̖̝̠͎͓̩̰̝͢͠SMICZŃ̡̺̺̼͉̬̬͚̜̲̫̫̹͟͝E̵̛҉̠̯͇̦̬̖̪͈̘̱̭̝̩̹͙͢J̧̝̖̲̮̕ ̨̨̭͙̹͎́͞W̬͚͉͔͙̳͔̫̲̮͝
͝҉̥̞̟̠̩ͅ ̦̖̻̝̣͉̠͓̙̪̠̪̣̕͢S̛̬͍͈̝͟ͅÉ̸̫͎͔̹̥̱̹̠̣̱͞͠K͡͏͕͎͚̼̮̣̬̗̱̝̲̯͖͞T̛͉̣͔̭͕͈̱̟̩̥͈̦͘O̴̗̫̬̻̙̗͘͢R͏̷̡̯̱͔̠̟̤̰̦͚͇̘̗̠̥Z̤͍̭͎͚͇͙̭̬̱̭͕̜̝͟͢͡͡E͝҉̮̝͇͉̯͖̫͈ ̷͎̪̠̭͚̼̀͜͠À̶̴̢͎͓̘̭̰͇̠̞̗͕ͅ0̠͎͎̤͚́͜7̨̪͇̺͕͎͝͞2̡̛͙̗̺͉̘̹̱,͠҉̵͔͍͎̯͚̺̻̱̟̲̪̻̳̻̹ͅͅ ̶͇̠̜̼͓̬̩̭͍̠̼͙̜̟̯̻̗̺̬A̳͈̥͖̭̟̳̤̠̮̞͖͚̙͖͖̖̗͓̕͢͞-71 I B-̡̢̛͕͉̭͍̦͢͞0̵̡̛̮̙̳͚̤͖̰̮̥̻͎͔͡ͅ3̵҉̤͇͍̳͚̰̩̖̲͍̦͚̝̥͈̰̀͘͞.̝̠̜̱͙̠̞͇̩̬̮̭͞͠WZROSȚ̴̴̛̯̗̱̦̭̗͡ͅ ̛̦̯̼̠̟̗̳̥̩̮̦̯̯̹͎̗͕̀́N̵̡̢̧̤̙̙̪͔̖̜͝ͅI͏̸̬̼̹̘̣̩̟̖E̡̝̰̖̱̜͕̦͘͢͞S̸̴̢̨̯͈̰̦͎̘̼̹̦̲͎͔͉̳͢T̵͍̘̭͎̤͇͕̹̞͎͙͞A̵̸̠̗̜̙B͡͏̫̠̰̼͈̜̤̰͡ͅI͏̢͎̼̹͇̼̰̫̝̩̹̩͟L̴͎̯͎͢Ǹ͈͎̥͕̞̙̻͍͠͞O̺̦͇̯͢Ș̴̨̙̣͖͚̠̼̙̰̝͈̳̠͈́̀͝C̶̨͟͏̬̻̜̫͙̗̬I̷̶̛͏̷̞̼͙̫͎̟̦͔͎̘̗
҉̢̥̦͙̠̦͙̖̲̻͓̀ ̧̨̧̲̗̙̖͍̖͠P̶̷̬̤͔̤̜̩̗̗̫̜̞̀͘ͅỚ̲̟̮͔͢D̡͉͇͇̜͓̹̪͓̙͈̦͙̦͕̮͟͞͠Ł̨͇̣͔͜O̸̷̴̡̲̤̗̖̠̖̘̬̖̜͠Ẕ̷̨͈̪̭͈̯̱̇͜͢A͖̬̠̫̱̰̣̞̼̪̮̕͜,̷͕͍̱̥͈̖̱͉͖̘̱̕͡ͅ ̷̶͎̜̹̻͙͈̕͠͠Ź̸̢̩̺͚̺̣̫͔͍̺͙̜͎ͅA̴͏͇̙̹̬̗͇̞̺̻̬̞̦̣̱͓̪L̵̵̛̺͚͖̹̗̗̰͔̬͇͎̗͙E̡͠҉̡̣̠͚͈̜́C̨͔͕̦͓̥͙̯̫͙͡A͏̨͖͓̭̜̦͓̳͎̖̺̟͙́͡N̷̷͚̥̻̺͔̗̝̼̮͓̗̻̞͙̟ͅͅȨ̷̷̞̟̱͎͍̝̖̕͟ ̡͙͍͙̩̕WPROWADZENIE KODU ̶̛̗͙̬͇̮̳̭̺̺͔͇̥́͞A̧̭̦̹̰̥̮̳͈̰̺̩̠̗͇͉͢7̶̨̛̤͖̮̝͕̦͎̺̭͜͝S҉̵̡̛̛̦̘̳̗̥̫͚͍͉͎̪͍̤͇̠͍ͅͅ-̧̕͏̣̳̤̭̖̮̗̲̞̩͚͠C̵̸̛͕͔̙̻̞̭̻̱̦͕̘̬͠ͅZ҉̡͔͕̥̗̯̖̣̙͉̥̗́͟E͏̵̙̘̤̩̺̞͚̰͡R̴͝҉͚̼͔͔̬̞͘͡W̸̘̰̲͇̜̘͟O̻͎̲̬͎̭͚̞̼̟̻̻̹̗̠͟N̵̷͇̝̞͟Y̩̪͔͙̺̩͢͡͞͝.̶̪̱̲̭̘͈̠̻͓̞̺̗̠̯̳̕͜ ̧͕̻̯͇͚̫̝̫̟̪͓̹̖̺̭͚̰́͞͡ͅ
Tymczasem kabina medyczna, poziom niżej, zakończyła swoją pracę nim jeszcze przeładowanie usmażyło jej systemy. Laser posłusznie wrócił na swoje miejsce, a skaner ocenił efekty swojej pracy, ignorując cztery, leżące obok dłoni palce, które z czasem zaczynały tracić swoją przydatność w przyszłości w razie chęci ich przyszycia. Pozostałe w ciele Konrada leki utrzymywały go w stanie śpiączki farmakologicznej. Ostatnią czynnością systemów med-kabiny było oszacowanie wybudzenia pacjenta za czas 0h 26m 31s.
Następnie mieszkająca w kabinie MedCass, Gina Ax9627-2173 spłonęła w fajerwerkach iskier wraz ze swoim cybernetycznym domem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Bleys Belford
Awatar użytkownika
Posty: 275
Rejestracja: 13 cze 2014, o 19:59
Miano: Bleys Belford
Wiek: 40
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan Hekate
Lokalizacja: Omega/Hekate
Status: Oficer Cerberusa, oficjalnie kapitan prywatnego statku kurierskiego, ex Przymierze
Kredyty: 9.940
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

27 mar 2015, o 02:31

Sekundy dłużyły się, kiedy Bleys zamilkł i czekali na ruch Ersoda, lub chociaż jego odpowiedź. Adrenalina i kolejne wydarzenia sprawiały, że niemal zapomniał już o swej drętwiejącej od czasu do czasu dłoni. Oby stara rana nie przypomniała o sobie i ramię nie zawiodło go w potrzebie.
Gdy wreszcie atak nastąpił Bleys wiedział, że przegapił moment nadchodzącego przeciwnika. Spodziewał się odruchowo poczuć ból w ramieniu, jednak zobaczył tylko kątem oka fragment własnego pancerza odpruty brzeszczotem nieprzyjaciela. W ułamku sekundy zorientował się, że Vex również dosięgnął Ersoda swoim ostrzem. Wiedział, że jeśli sam nie uderzy celnie przeciwnika, ten odpłynie znowu, by załatać swój pancerz i wszystko zacznie się od początku. Nie bacząc na zalany czerwienią wyświetlacz hełmu, zaufał swoim odruchom nabytym przez lata szkoleń. Ciął niemal intuicyjnie w majaczący w ciemnościach kształt i z satysfakcją poczuł, że klinga maczety natrafiła na opór. Walka była skończona.
- Dobry timing poruczniku, nic wam nie jest? - rzekł przyglądając się przez ułamek sekundy z satysfakcją konającemu wrogowi. Głos Daniela i migające komunikaty systemów pancerza sprowadziły go szybko na ziemię.
- Powinienem uszczelnić swój pancerz - stwierdził zerkając na pokiereszowany naramiennik.
- Czy nasze skafandry również mają piankę? - zastanawiał się głośno przyglądając komunikatom wyświetlanym przez jego hełm, z pewnością znajdzie tam potrzebne instrukcje. Nie chciał odrywać Daniela od jego pracy, technik nie powinien tracić cennego czasu. Jeśli nawet ich kombinezony nie miały pianki z pewnością miał ją Ersod, którego i tak należało przeszukać.
- Chętnie skorzystam z pańskiej pomocy poruczniku - wiedział, że Vexarius ma techniczne przeszkolenie i sam doskonale poradził sobie z łataniem napierśnika, po tym, kiedy Riffost ciął go na Raitaro.
- Matt, jak sytuacja u ciebie? Rocheford stabilizuje generatory, a Ersod nie będzie już problemem - rzucił oszczędnie na temat ich sytuacji do Tarczanskiego.
NPC | Voice | Theme | Formal | CasualObrazekObrazek -30% do kosztu regeneracji tarcz ✔ - 1 PA / strzał Motyką ✔ +15% do celności broni ✔
+5% do obrażeń broni i mocy ✔ +20% do obrażeń wręcz ✔ 20% szans na podpalenie omni-ostrzem ✔
+20% do pancerza ✔
Prawdziwy gracz pbfów potrafi pogodzić wszystko. - William Kraiven Obrazek
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

27 mar 2015, o 09:34

Najgorsze było oczekiwanie.
Vex omiatał spojrzeniem szczelinę między reaktorami i czarną przestrzeń nad nią, przesuwając po nich snopem światła z latarki i próbując przebić ciemność. Zmęczenie, które zaczęło się do niego zakradać w najgorszym możliwym momencie, walczyło z adrenaliną i jego skupieniem. Rana po ciosie maczetą, pospiesznie załatana między jedną potyczką, a drugą, mało subtelnie dorzuciła swoje trzy grosze, gdy środki znieczulające powoli przestawały działać; starcie z ryfciarzem w kamuflażu taktycznym wydawało się teraz odległe i nieprawdziwe, jakby zdarzyło się lata temu, a nie zaledwie przed kilkudziesięcioma minutami. A jednak kolejne zagrożenie wciąż było realne.
Ersod pojawił się równie niespodziewanie co zniknął.
Walka była chaotyczna i krótka. Porucznik bardziej usłyszał niż zobaczył zgrzyt ostrza na pancerzu komandora, gdy ryfciarz wypłynął z ciemności obok nich. Zanim umysł zdążył zapytać czy właśnie stracili kolejnego członka drużyny, Vex sam zadał cios, po raz pierwszy wyczuwając satysfakcjonujący opór, gdy przebijał zbroję przeciwnika. Obrażenia nie były śmiertelne, ale kiedy Mase znowu spróbował uciec, Belford - wciąż żywy - zachował trzeźwość myśli i dokończył dzieła. Tym razem ryfciarz nie zdążył zniknąć w ciemności i Raitaro upomniało się o swoją ofiarę.
- I wzajemnie, komandorze - odparł ochryple turianin, po upływie kilku sekund, po których ciało Ersoda w końcu znieruchomiało. Porucznik oderwał wzrok od martwego mężczyzny i przeniósł go na Bleysa, dostrzegając ubytek w jego kombinezonie.
- Jeżeli nie masz omni-żelu, to musimy szybko wracać - ocenił, z oporem wyrywając się z objęć adrenaliny po walce. Plastyczny żel do łatania uszkodzeń był futurystycznym następcą taśmy izolacyjnej; potrafił zdziałać cuda i funkcjonował nawet w próżni kosmicznej, więc prawdopodobnie powinien też i w głębinach. Jeżeli jego pomoc dałaby coś Belfordowi, to zamierzał się zastosować.
- Teraz wszystko w twoich rękach, panie Rocheford - dodał w stronę technika. Nie wypuścił jednak jeszcze głębinowego noża; znając ich szczęście na Raitaro, z ciemności mogło zaraz wyskoczyć kolejne zagrożenie pod postacią obudzonej Donne, gigantycznej ryby lub cholera wie czego jeszcze.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

27 mar 2015, o 20:34

Był naprawdę mocno zdenerwowany, nasłuchiwanie i oglądanie tego co się działo poza stacją było dla niego bardziej stresujące, niż gdyby sam byłby tam z nimi. Cały czas bał się o to, że straci ludzi, których zdążył już polubić, szanować...No...Po wszystkich myślał o tym, żeby napić się z nimi wódki, a co! Kiedy zobaczył i usłyszał, że już jest po wszystkim. Odetchnął z niemałą ulgą. Westchnął ciężko i uśmiechnął się blado.
-Kurwa, nie straszcie mnie tak, bo pampersów na zmianę nie wziąłem.-Naprawdę cieszył się z tego, że wyszli z tego w miarę cało. To było szczęście w nieszczęściu, bowiem musieli przedsięwziąć kroki, które zapobiegłyby katastrofie. Niestety, czasu było coraz mniej, a roboty pozostawało nadal tak samo dużo. Pokręcił głową, bowiem myśli o wybuchu nie dawały mu spokoju i chwilowa radość zamieniła się z powrotem w walkę z czasem o ich własne życie.
-Daniel, jakbyś potrzebował pomocy to wal. Pomogę Ci stąd jak tylko będę potrafił, tylko wiesz...Zepnij dupę i ruchy, bo zostało nam niewiele czasu. Jeśli szef ma uszkodzony kombinezon, niech wraca do środka. Ciśnienie wmontuje go w tak ciasną dziurę, jakiej jeszcze na oczy nie widział. Ja go połatam. No...Po drodze możecie zerknąć czy Konrad jest cały, bo jebaniec mi spokoju nie daje.-Dodał po chwili, gdy doszło do kolejnego skoku napięcia.
Jaaaaaaaaa pieeeeeeeeeeeerdolę! Tak znienacka to chyba nawet pedały nie atakują.
Przeklął w myślach i natychmiast zabrał się za zminimalizowanie strat, jakie wywołał nagły, nieposkromiony skok energii. Niestety, wszelkie znane mu próby rozłożenia rozładowania po większym polu, co rozłożyłoby skok energetyczny na mniejsze elementy zawiodły. Desperacka próbo walki z systemami Raitaro zakończyła się dla niego porażką. Trzasnął dłonią w terminal, teraz był niemalże pewien tego, że już po Konradzie.
-Stacja znowu nas wychujała, skok napięcia poszedł znowu po stacji medycznej. Teraz na pewno po Kondziu.-Rzekł. Ton jakim wypowiedział te słowa jednoznacznie mówił o tym, jak teraz się czuję Matt. Bolało go, wewnętrzny ból dosłownie kopał go po jajach od środka, co było zbyt przyjemnym uczuciem. Oparł się o terminal, by odetchnąć ciężko, jeszcze raz trzasnąć dłonią. Rzecz jasna, na tyle delikatnie by nie uszkodzić żadnego elementu elektronicznego, skrzywił usta.
Kurwa mać! Kurwa! Kurwa! Kurwa! Kurwa! Zabiłeś go, debilu! Zabiłeś! Na cholerę to zrobiłeś?! Pierdolony ciul! To wszystko twoja wina!
Mechatronik przecież sam zdecydował, gdzie zostanie przekierowany ewentualny skok napięcia. Nie wziął pod uwagę tego, co może się stać, będąc nieświadomy tego, że podoficer tak naprawdę żyje, załamał się. To było już chyba odrobinę ponad jego możliwości. Coś w nim pękło i pokręcił głową. W jego mniemaniu, to całe zadanie nie powinno tak wyglądać. Miało pójść szybko, bez zbędnych ceregieli. Naprawić i znikać, a wszystko to zamieniło się w jakiś cholerny dramat...Ba! Horror! Kiedy monitor wyświetlił mu wielki, czerwony, zniekształcony komunikat, Matt podniósł głowę i zrobił wielkie oczy. Skoro zabił już jednego towarzysza, nie mógł pozwolić na to, by zginęła reszta. Otrząsnął się, choć było mu bardzo ciężko podnieść się z myślą po tym, że zabił Konrada. Czuł, że ciąży na nim kilkanaście ton jego własnego poczucia winy, musiał jednak sobie radę. Panika w nic tu nie da, niczego nie wniesie. Wielokrotnie podkreślał, że żaden z nich nie może się załamać, ale trudno było mu utrzymać stalowe nerwy w tej sytuacji. Musiał jednak, musiał.
-Ogłoszenia parafialne! Wyskoczyło mi ostrzeżenie o identyfikatorze 324-B6. O kurwa! Wzrost aktywności sejsmicznej A072, A-71 i B03. Wzrosła niestabilność podłoża i Daniel...Powiedz mi co to jest kod A7S czerwony? Mówi mi, że zaleca jego wprowadzenie. Chuj tam! Wprowadzam.-Nie czekając na ewentualne wyjaśnienia dotyczące tego ostrzeżenia. Natychmiast otworzył okno poleceń i manualnie wprowadził formułkę, która pomogłaby mu wyszukać odpowiednią komendę, do aktywowania tego polecenia. Jeśli ją znalazł natychmiast ją aktywował. Wóz, albo przewóz. I tak jedną nogą są już w grobie...Wielkim, stalowym, pod wodą. Zajebiście.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

1 kwie 2015, o 18:35

Szansa na bezproblemowe przyszycie palców Konrada:
1-40 0
41-60 1
61 - 80 2
81 - 100 3

0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

1 kwie 2015, o 19:50

Wyświetl wiadomość pozafabularną Z każdą spędzoną pod wodą minutą, zarówno zagrożenie, jak i związany z nim stres narastał, powoli stając się niemal nie do zniesienia. Z wolna coraz mniej odczuwający łagodzące skutki medi-żelu turianin, jak i niezbyt pewien swego pancerza ludzki mężczyzna z pewnością mogli sobie wyobrażać to, co czuł Daniel - presja na niego wywierana była w końcu kilkaset razy większa niż na którekolwiek z nich. Oni w teorii mogliby nawet powrócić na stację, choć, oczywiście, znając sytuację, nie wchodziło to w grę jak na razie, mimo zachęcającej wizji skrzypiącej Raitaro, czekającej na ich powrót z otwartymi ramionami.
- Pianka? My nie. Powinieneś wrócić - odrzucił, a raczej wymamrotał w odpowiedzi nieustannie pracujący Rocheford, nie patrząc nawet w stronę unoszącego się nieopodal Belforda. - Możesz też próbować dogonić trupa.
Oczywiście, mowa mogła być tylko o z wolna oddalającym się od nich Ersodzie, a raczej jego martwym ciele obitym w skorupę. Skoro używał pianki, musiał jej trochę mieć, lecz perspektywa oddalania się w głębinach w poszukiwaniu dobytku umarlaka z pewnością nie była zbyt zachęcająca. Za to powrót do również cierpiącego Matthewa mógł mieć inne uzasadnienia - sprawa z Konradem się skomplikowała, a sam Tarczansky miał spore problemy. Pomoc mogła mu się przydać.
Nie minęło wiele czasu, gdy Belford postanowił wrócić. Zarówno Viyo, jak i pracujący Daniel (który zdawał się ignorować powrót towarzysza), nie powinno mieć problemu ze zrozumieniem, jak i respektowaniem tej decyzji. To, że udało im się pozbyć Mase'a, będącego bezpośrednim zagrożeniem dla ich życia, nie ukróciło niektórych ich problemów. Jednym z najważniejszych był pancerz Bleysa.

Mrok przytłaczał. Narastające napięcie można było niemalże wyczuć w tych głębinach, jakby otaczało ich jeszcze ciaśniej niż sama woda. Z każdym, pojawiającym się wokół źródłem światła rósł niepokój - dno morskie wrzało. Niesamowite ciśnienie powstrzymywało widoczną przez rosnące szczeliny ryftu magmę przed złączeniem się z wodą. Zabawne, jak w ostatnim czasie wiedza o kosmosie była dla Vexa, jak i zapewne już nieobecnego Bleysa, powszechniej stosowana niż nauki głębokomorskie. Nie było w tym nic dziwnego, nie żyli w końcu w czasach, gdzie obie te dziedziny były niemalże abstrakcją. Znajomość układu słonecznego mogłaby podsunąć pomysł o występowaniu podobnego zjawiska na zimnej Europie, księżycu największego gazowego giganta - Jowisza.
- Jeszcze jeden! - paniczny krzyk Rocheforda, przemieszczającego się w stronę ostatniego generatora, zagłuszył dzięki komunikatorowi huk wybuchającego obok "jedynki" smokera. W czasie, w której Vex, oglądając się dookoła, niemalże zapomniał o swojej ranie widząc obraz armagedonu, również na stacji nie było zbyt przyjemnie - ryk alarmów i syren zagłuszał własne myśli, przeszkadzając w pracy technikowi. - Jaki kod?! - wrzasnął Rocheford w odpowiedzi, choć wokół niego i turianina wcale nie było tak głośno. W porównaniu jednak do normalnej, martwej ciszy na dnie, wokół nich panował teraz chaos, drażniąc bębenki uszne. - Nic nie zadziała póki nie odpalę tych zabezpieczeń! Jeszcze chwila!
Ból i dziwne, nieprzyjemne uczucie w klatce piersiowej zaczęło zastanawiać Vexariusa, czy aby na pewno rana nie otworzyła się ponownie. Słabość, wcześniej niemal cały czas odczuwalna w tym topornym pancerzu, teraz została spotęgowana, lecz usilnie zwalczała ją przepełniająca porucznika adrenalina. Poczucie zagrożenia nie opuszczało żadnej z czwórki przytomnych osób. Świadomość, że mogą zginąć lada moment ciążyła nad nimi nieustannie, uniemożliwiając działanie, powodując zastygnięcie w oczekiwaniu i bezsilności. Po dłużących się, kolejnych minutach, wreszcie kanał otworzony został ponownie.
- Skończone. - martwy głos pilota ledwo przedarł się przez interferencje. Systemy stacji szalały, wpływając nawet na ich prywatny kanał. Przez dobre kilkanaście sekund nie było widać żadnych efektów. Ta chwila wystarczyła im wszystkim, a w szczególności będącemu w centrum wydarzeń Vexowi, na cichą myśl - nie udało się..
Nie zmienili niczego, w ciągu sekundy ocean zedrze ich ze swojej powierzchni z siłą, która poruszy kontynentem. Zatopi wyspy Galapagos i zniszczy dobrą część wybrzeża Pacyfiku.
Wtedy ocean zaczął się uspokajać. Generatory, jak i dno pod ich stopami z wolna przestało drżeć, a panel kontrolny na ostatnim generatorze numer dwa zaczął świecić się na zielono. Gdyby ulga mogła zabić, wszyscy byliby już zimnymi trupami. Może poza nieświadomym tych wydarzeń Konradem.
Drogę powrotną turianin pamiętał jak przez sen. Przez moment mogło przejść mu by poszukać wzrokiem Donne, lecz szybko zarzucił ten pomysł.
Z niektórych, powstałych wokół stacji szczelin wciąż wydobywała się wrząca para. Pióropusze zdobiły nieco odmieniony teren, a im pozostało tylko ostrożnie je omijać. Zmęczenie dawało się we znaki każdemu, szczególnie jednak ucierpiał w ten sposób pokiereszowany Viyo.
Nie pamiętał chwili, w której sygnały dźwiękowe powiadomiły jego i podtrzymującego go Rocheforda o wypompowaniu wody ze śluzy i gotowości do wejścia na stację. Nie pozostał także w pamięci moment, gdy, walcząc z grawitacją, osunął się na ziemię, w ostatnich chwilach świadomości widząc, jak obok niego pada również Daniel. Ten jednak z innego powodu - nie fizycznego urazu, a traumatycznych przejść, które, wcześniej powstrzymywane przez stres, teraz rzuciły go na kolana obok obezwładnionego przez skrajne wyczerpanie i ból porucznika.
Oczyszczenie łączności z poziomu centrum komunikacyjnego nie było wielkim wyzwaniem dla Matthewa. Kod A7S czerwony został wprowadzony jak tylko system wykrył ponowne przywrócenie funkcjonalności ostatnim zabezpieczeniom generatorów. Ich moc została natychmiast zmniejszona, lecz pozostała utrzymywana powyżej normy, w celu ustabilizowania naprężeń ryftu. Nadwyżki przekazywane były do uaktywnionych przez Rocheforda podzespołów, które wytracały przyjmowaną do siebie energię.
Wirus, choć niezwykle nieprzyjemny do odbioru przez człowieka, panujący na wszystkich urządzeniach komunikacyjnych, został usunięty w ciągu godziny przez Tarczansky'ego w czasie, w którym zarówno Vexa, jak i Daniela przeniesiono do centrum medycznego, z pomocą technika. Daniel snuł się o własnych siłach, lecz milczał od czasu powrotu na stację. Po wejściu do pomieszczenia można było ocenić szkody - z wielkim zdziwieniem dostrzeżono żyjącego, nieprzytomnego Straussa pozbawionego czterech palców, leżącego w nieaktywnej, uszkodzonej kabinie medycznej, o czym informował wykrzaczony obraz ostrzegawczy na małym wyświetlaczu na zewnątrz urządzenia.
Mimo wszystko, napięcie, jak i sytuacja na stacji sprawiły, że Raitaro się normowała. Oświetlenie powróciło tam, gdzie kable nie zostały rozerwane. Turiański porucznik został położony na jednym z czterech łóżek. W zapasach centrum znaleziono medi-żele - które pozwoliły Viyo na przetrwanie do czasu nadejścia pomocy - a w komunikacie wysłanym do Movichai Energetics zawarto prośbę o wysłanie medyka, który, posługując się obecnym na stacji sprzętem, mógłby udzielić pomocy medycznej Vexariusowi.
Pasmo zostało otwarte, a łączność przywrócona. Rocheford zaszył się w znajdującej się na dole mesie, gdzie każdego nowoprzybyłego witał swąd zepsutego, nie-pakowanego jedzenia innego od proteinowych bloków. W miejscu tym wszyscy znaleźli również syntetyczne, niemal wojskowe witaminowe paczki, uzupełniające wszystkie składniki mineralne i odżywcze, wyciągane z cyklera, co gwarantowało ich nietykalność.
Po upływie godziny i trzydziestu ośmiu minut od przywrócenia działania zabezpieczeń generatorów, z doków nadeszła pierwsza ekipa przysłana przez firmę, zawierająca czterech techników, dwóch wynajętych ochroniarzy, lekarza i pielęgniarkę. Inżynierowie niemal nie zadając zbędnych pytań, przepytała głównie Matthewa o to, co się działo (Rocheford pozostał milczący). Jeden z nich pokręcił głową z niedowierzaniem ("Co oni zrobili tym ludziom?"), lecz była to jedyna reakcja na to, co każdy z nich przeszedł, a co nie było technicznym niuansem.
Niespełna kolejną godzinę później przybyło "szefostwo". Osoby, które zadawały bardziej szczegółowe pytania. Jeden, dość nieprzyjemnie wyglądający psycholog, pytający o zachowanie i dwóch sióstr, jak i Cleroya, i uzupełniający nieustannie datapad swoimi notatkami.
Pierwszym, który się obudził, był Strauss - nie nastąpiło to jednak po wypłukaniu przez jego organizm leków, jakimi nafaszerowała go kabina. Został ponownie wprowadzony w stan śpiączki, dla bezpieczeństwa, w celu wykluczenia wszelkich uszkodzeń jego ciała, jakie mogła zadać mu oszalała z nadmiaru energii kabina. Zajęto się również Vexem, który, choć pozornie aktywny w trakcie całej misji za sprawą medi-żelu, poważnie ucierpiał - rany były głębokie, lecz nie sięgnęły żadnego z narządów wewnętrznych turianina. Nie obyło się jednakże bez operacji, innej od prostego zakładania szwów. Viyo obudził się niemal chwilę później po poruczniku, równie odrętwiały jak on.
Konrad dopiero po chwili zdał sobie sprawę ze swojej dłoni.
Nie było to przyjemne wrażenie. Bolało go całe ciało, bardziej klatka piersiowa, lecz podano mu też leki, przez co odczuwał otumanienie. Cięcie na palcach było czyste, uniknął masakrycznych widoków wyrywanych kończyn. Została mu połowa wskazującego palca, nieco mniej środkowego i odrobina pozostałych dwóch. Także pełen kciuk.
Do centrum medycznego zaproszeni zostali również Matthew, milczący Daniel, wokół którego biegała pielęgniarka, usiłując sprawdzić jego stan teraz, gdy wywabiono go z mesy, jak i Bleys.
Shou Chua-Xi w żywej osobie była pierwszą, którą zobaczyło dwóch wojskowych.
- Panowie - przerwała milczenie, kiwając głową na dość niezręczne powitanie.
Jej włosy były w nieładzie, a cera poszarzała, jak gdyby nie spała przez ostatnią dobę. Rozbiegany wzrok usiłowała skupić na jednym punkcie, swoich rozmówcach, lecz z pewnością odbiegała od tego biurowego ideału, jaki prezentowała na ich odprawie, wieki temu. - Nie wiem, czy zostało wiele do powiedzenia w tej kwestii. Jestem tu, by przekazać wam dozgonną wdzięczność Movichai Energetics. Odwaliliście kawał doskonałej roboty. Nie macie nawet pojęcia, jak źle mogłyby potoczyć się sprawy, gdyby nie wasza interwencja. - ciągnęła, pozostając jednak przy swym zwyczajnym już, oficjalnym tonie. Ręce trzymała za sobą, jak gdyby dzięki temu ukrywając ich drżenie. - Macie również moje personalne. Mam... rodzinę na wybrzeżu. - spuściła na moment wzrok, jak i ściszając swój głos, by chwilę później powrócić jednak do wypowiadanej przez siebie, wcześniej zaplanowanej mowy. - Musicie jednak zrozumieć, że wciąż obowiązuje was tajemnica. To, co wydarzyło się na stacji Raitaro nie może wyjść na światło dzienne i mam nadzieję, że wywiążecie się z tej części naszej umowy. Nie muszę dodawać, że, mówię tu w imieniu dyrektora Movichai Energetics, nie mieliśmy pojęcia o sytuacji tutaj zaistniałej. Gdyby tak było, z pewnością podjęlibyśmy odpowiednie kroki wcześniej. Odpowiednie kwoty zostały przelane na wasze konta, oprócz tego pozwoliliśmy sobie dodać nieco sprzętu przeznaczonego dla naszych przyszłych ochroniarzy. Wiem też, że w trakcie walki użyliście kilku znalezionych na stacji przedmiotów i możecie zachować to wszystko, jeśli tylko nie jest częścią oprogramowania systemów bądź elementem budowy stacji.
Skończyła na moment, unosząc trzymany wcześniej za plecami datapad i na moment zerkając na milczącego Rocheforda ze współczuciem, by potem przenieść ten wzrok na turianina i porucznika Przymierza.
- Wedle raportu przesłanego przez pana Heissenberga, pan Strauss został w pełni połatany przez naszą kabinę medyczną. Niestety, w trakcie wyładowań nastąpił wypadek, o którym pana towarzysze mogą zapewne opowiedzieć panu więcej. Lekarz podjął próbę ponownego przyszycia palców, lecz okazało się to niemożliwe. - wcześniej może i ciężko był dostrzec za jej biurokratyczną skorupą na twarzy dostrzec zalążki emocji, teraz jednak pełna była współczucia, z jakim patrzyła na Konrada. - Pan Viyo, natomiast... Doktor Heissenberg poświadczył, że wszystkie rany zostały zaszyte, jak i przekazał mi leki wraz z dawkowaniem, które powinien pan przyjmować. Nie wyklucza jednak, że może pan chcieć udać się do własnego lekarza, który o tym poświadczy. Nie jest specjalistą w operowaniu turian, więc wręcz zalecił mi, żebym nie zapomniała o tym wspomnieć.
Mówiąc to, odpowiednie listy przesłane były nie tylko do Vexa, jak i Straussa, który również przeszedł swoją operację - ta jednak, przeprowadzana z chirurgiczną precyzją najnowszej kabiny medycznej, obyła się bez komplikacji. Przynajmniej tych spodziewanych.
- Jeśli nie mają państwo więcej pytań, na zewnątrz czeka doktor Rinn do pana Rocheforda, chcieliby zostać sami. Odprowadzę was, na poziomie pierwszym przywróciliśmy już światło. Wasze wynagrodzenie czeka w porcie w Mancie, nie wiedzieliśmy, gdzie mamy wam je przenieść - zachęcając do wyjścia, uniosła dłoń w kierunku otwierających się właśnie drzwi, za którymi stał wpatrzony we własny datapad widziany wcześniej, przynajmniej przez Belforda i Tarczansky'ego, wysłany przez Movichai Energetics psycholog.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

2 kwie 2015, o 11:00

"Skończone."
To jedno słowo sprawiło, że po raz pierwszy od początku misji, Vexarius poczuł napływ spokoju. Odkąd zeszli pod wodę, odkąd nad ich głowami zamknął się milczący ocean, przez cały czas towarzyszyło im niewyobrażalne napięcie: gdy płynęli batyskafem, oczekując na uderzenie termalnego komina; gdy przekradali się przez stację, odbijając korytarz za korytarzem i oczekując ataku z każdej strony; gdy szli przez podwodne pustkowie, otoczeni przez ciemność i czające się w niej nieznane. To jedno słowo, które wypowiedział Rocheford, miało w sobie siłę porównywalną do kataklizmu, który planował rozpętać Cleroy. "Skończone." Cokolwiek miało się teraz wydarzyć, było poza zasięgiem ich rąk i jakikolwiek miał być wynik ich walki, nie mieli już na niego wpływu. Zrobili co mogli.
Dookoła nich powoli otwierało się piekło, a szkarłatny blask, przebijający się przez powierzchnię podłoża, był coraz bardziej widoczny. Eksplodujący komin smokera, wyrywający się z dna niczym kościsty szpon budzącej się bestii, wzniecił w wodzie zamęt i pył, a jęki pracujących pełną mocą reaktorów przypominały zmagania dogorywającego giganta. Znajdowali się z Rochefordem w oku cyklonu. Jeżeli mieli zginąć, porucznik był na to bardziej niż gotowy. Stał w milczeniu pośrodku tego całego chaosu i patrzył na ryczącą machinę, jakby mierzył się oko w oko z samą śmiercią.
A potem wszystko zaczęło się uspokajać.
Czerwony blask zaczął blaknąć, a ogłuszające jęki reaktorów słabnąć, gdy system odzyskiwał władzę. Porucznik potrzebował więcej niż kilku sekund, by przyjąć do wiadomości, że wygrali; w obliczu tego jak Raitaro zasypywało ich coraz to nowymi niespodziankami, spodziewał się, że lada moment wyskoczy kolejny ostrzegawczy komunikat, że znowu będą musieli biec na drugi koniec stacji, ścigając się z czasem i ze śmiercią. Jednak nic takiego się nie stało. Wygrali. Naprawdę. Raitaro ustąpiło.
- Dobra robota, panie Rocheford. - Turianin nie potrafił powiedzieć nic więcej.
Adrenalina, jego najlepsza przyjaciółka, która do tej pory trzymała go na nogach, teraz zniknęła. Ból i osłabienie wyrwały się zza prowizorycznej tamy medi-żelu, w połączeniu z opuszczającym jego ciało napięciem tworząc mieszankę, która uderzyła go silniej niż byłyby w stanie zrobić to bicze Cleraya. Powrót na stację przypominał podróż przez czarną mgłę i Vex nie potrafiłby jej przywołać z pamięci, nawet gdyby chciał. Siła woli trzymała go w pionie tylko do wejścia do śluzy; kiedy jęczące maszyny wypompowały całą wodę, turianin bez słowa sprzeciwu oddał się w ręce ciemności, osuwając się na ziemię i tracąc przytomność.
Zrobił co do niego należało.
Powrót do świata żywych przyjął z ociąganiem. Gdy wybudzono go po zabiegu, nie od razu poznał, że nadal znajdują się na Raitaro. Wszędzie było pełno obcych ludzi, ludzi którym szaleństwo nie wyglądało z oczu i którzy zajmowali się samą stacją. Jego klatka piersiowa pulsowała tępo, a odrętwiałe mięśnie i umysł uprzejmie poinformowały go o działaniu środków przeciwbólowych; ktoś opatrzył mu ranę po głębinowym nożu, dokładając nową bliznę do kolekcji, nową pamiątka po przeżyciach na Raitaro. Chociaż nie taką jak u Straussa - gdy spostrzegł sierżanta, kiwnął mu głową. Myślał, że go stracili, ale najwyraźniej nawet to mogli zaliczyć do częściowego sukcesu.
- Pani Chua-Xi. - Na widok kobiety, turianin usiadł z trudem. Zaśmiał się ochryple po jej słowach, ale niemal od razu się przy tym skrzywił, gdy rana na klatce piersiowej przypomniała o swojej obecności. - Najlepsze uczynki zawsze są okryte największą tajemnicą. Nie powiem, że do tego nie przywykłem.
Chociaż porucznik zdawał sobie sprawę, że z perspektywy politycznej historia byłaby słodkim ciasteczkiem dla Hierarchii - turianin narażający życie by wraz z innymi ludźmi ocalić ziemskie miasta i wybrzeża? - nigdy nie spodziewał się, że ujrzy ona światło dzienne. Mimo to, odzyskał nieco dobrego humoru, który niemal trafił szlag podczas tej całej misji.
- Nie miałbym jednak nic przeciwko, gdyby parę słów trafiło dyskretnie do moich przełożonych. Za heroiczne czyny dostajemy jeden dodatkowy batonik energetyczny do racji wojskowych - dodał, muskając palcami opatrunek na mostku.
Kiedy Chua-Xi wspomniała obrażenia Konrada, zamilkł na kilka sekund. Utrata palców byłaby dla niego tragedią, ale zawsze to lepsze niż utrata nóg lub życia. Mimo to, współczuł sierżantowi. Na komentarz o własnych ranach i stanie Rocheforda, kiwnął tylko oszczędnie głową i wstał ciężko.
- Uratował pan dzisiaj nieskończenie wiele istnień swoim opanowaniem, panie Rocheford. Jeżeli znajdziesz się kiedyś w pobliżu Palavenu, nie wahaj się mnie odszukać. Będę specjalnie trzymał na tę okazję butelkę czegoś lewoskrętnego - powiedział do technika, uśmiechając się ze zmęczeniem. Po chwili przeniósł wzrok na pozostałych członków drużyny. - To się tyczy was wszystkich, panowie - dodał, dopiero wtedy ruszając we wskazanym przez kobietę kierunku. Nie wiedział czy będzie miał jeszcze okazję rozmawiać z Danielem, którego Raitaro poraniło niemal na równi z nimi.
- Właściwie to mam parę pytań - odezwał się do biurokratki, gdy już ruszyli korytarzem stacji. Teraz, gdyby była pełna ludzi, niemal jej nie poznawał. Na domiar złego, wciąż nieco szumiało mu w głowie od leków oraz zmęczenia, ale nie na tyle, by znowu odpłynąć w niebyt. - Johne Cleroy i Mase Ersod. Wygląda na to, że od początku działali z jakimś planem i na czyjeś polecenie. Jakim cudem zostali zwerbowani na stację o takim znaczeniu? I co się stało z ostatnią, żywą ryfterką, Donne?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

2 kwie 2015, o 19:16

Dla Matta wszystko działo się zdecydowanie za wolno. Chciał efektów natychmiast, chciał uciekać z tego miejsca, kiedy tylko będzie ku temu okazja. Byli już tak blisko celu i z perspektywy inżyniera już nic nie mogło zakłócić im tak ciężko wypracowanej krwią, potem i zszarganymi nerwami dobrej passy. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Dalszego losu tej stacji mógł się jedynie spodziewać, zostanie wyremontowana i zostanie sprowadzona kolejna załoga specjalistów, oby nie tak szalonych jak Ci, którzy do tej pory na niej służyli. Kiedy był już pewien, że wszystko jest w porządku, usiadł w rogu centrum kontroli generatorów, wyciągnął paczkę papierosów i jakby nigdy nic...Zapalił sobie. Musiał ochłonąć, całe zebrane w ciągu tych wielu koszmarnych godzin ciśnienie musiało znaleźć sobie upust. Inżynier jednak nie miał ogromnej siły do tego, by świętować. Złapał się jedynie za głowę, gdyż to co tutaj zobaczył przeszło jego wszystkie oczekiwania. Zdał sobie sprawę z tego, że to co tutaj zobaczył na zawsze zmieni jego światopogląd. Czy dojrzał w ten sposób? Zrozumiał, że czasami jedynym rozwiązaniem jest dokonanie mniejszego zła dla większego dobra? Westchnął ciężko, by po chwili wsadzić sobie papierosa do ust i zaciągnąć się. Nikotyna go uspokajała, choć serce nadal waliło mu jak młot pneumatyczny.
-Ja pierdolę. Nawet po nocy poślubnej nie byłem tak zmęczony...-Wydukał z siebie, dysząc i sapiąc przy tym jak zdezelowana lokomotywa. Musiał jeszcze tak chwilę posiedzieć, zanim zabierze się do reaktywacji systemów łączności, które czekały na niego od samego pojawienia się na stacji. Po kilku minutach zgasił papierosa o podłogę i rzucił gdzieś niedopałek. Kiedy powoli wstał, spojrzał na ciało Cleroya. Nadpalone, cuchnące i choć budziło to w nim ogromną odrazę, podszedł do zwłok. Czuł się jak hiena cmentarna, ale uznał, że jego fanty i tak mu się nie przydadzą. Odpiął jego generator tarcz i przypiął go do pasa technicznego, nie przeprowadził jednak jego aktywacji. Zakrył go jedynie bluzą, aby nikt nie zauważył jego nowego łupu. Z pewnością, ta wyprawa zostawi spory ślad na psychice inżyniera. Czuł, że się zmienił. Jego światopogląd, system wartości. Dla prostego cywila, który zobaczył takie potworności już nic nie będzie takie samo.
Koszmar się skończył. Stacja się uspokoiła, wszystko wracało do względnej normy. Jednak niektóre rzeczy wymagały jeszcze pewnych poprawek. Matt na początku nie odzywał się, działo się zdecydowanie za wiele. Adrenalina przestała krążyć w jego krwi. Stres przestał motywować go do działania, do inżyniera powoli zaczynało dochodzić to, czego razem dokonali. Co razem tutaj przeszli. Niemniej jednak, w grobowym milczeniu przywrócił systemy komunikacji do działania. Zmienił częstotliwość wysyłania pakietów danych, by móc na paśmie głównym usunąć wirusa, który krążył po stacji drogą radiową, co było czymś niespotykanym przez niego w jego obecnej karierze. Słyszał o wielu sytuacjach, ale to było naprawdę zastanawiające. Ktoś musiał sobie zadać sporo trudu, aby spisać kod programowy tak, aby mógł się przenosić na różnych częstotliwościach. Zaczął sądzić, że to wszystko zaczęło się na wyższych szczeblach korporacji Movachai. Póki co, nie zamierzał jeszcze nikogo informować o wynikach swojej obserwacji. Pokiwał jedynie twierdząco głową i postanowił, że wykorzysta tą informację w odpowiednim momencie.
Kiedy na stacji pojawiła się pierwsza ekipa ratunkowa, po niespełna półtorej godziny mogli powiedzieć, że teraz naprawdę jest już po wszystkim. Odpowiadał rzeczowo na ich pytania, dorzucając jeszcze kilka własnych przemyśleń na temat stacji.
-Nie wiem, kto pisał zabezpieczenia do tej stacji, ale nie wiem...Wyjebcie go na zbity pysk. Powinniście mieć jakiś debiloodporny poziom autoryzacji, który zabroni zmian na poziomie kodów źródłowych, a jeśli już udostępni to po dostaniu pozwolenia z góry. I macie rozwiązane wszystkie problemy. Nikt nie będzie mógł rozpierdolić generatorów i przy okazji sąsiadujących wysp, nikt nie będzie grzebał w systemach komunikacji. Ogólnie. Wszystko będzie cacy, weźcie o tym pomyślę, bo my nie mamy zamiaru drugi raz wam dup ratować. Czaisz?-Po wyliczeniu błędów, zostawił swojego dotychczasowego rozmówcę i udał się do centrum medycznego.
Jak się okazało. Konrad przeżył. Nie można ukryć, że dzięki tej wieści odetchnął z ulgą, bowiem, cały czas obarczał się winą za jego śmierć. Na szczęście prawda okazała się inna, dzięki czemu westchnął ciężko, jakby zrzucił z pleców bardzo ciężkie brzemię i uczcił to...Kolejnym papierosem. Jako, że oberwał najmniej spośród wszystkich zebranych jego obserwacja medyczna była bardzo krótka, siedział na stołku i obserwował całe zamieszanie.
-Nie wiem, jak wy. Ale mam cholerną ochotę napić się czegoś mocniejszego. To co? Jakiś pub wieczorem? Panienki w bikini, drinki z palemkami i pizda okręt? Ja stawiam.-Powiedział do nich, jakby w ten sposób chcąc podziękować im za dokonanie niemalże niemożliwego. Nie widział w tym znaczącego, swojego udziału. Sukces raczej był dla niego połączeniem i zgraniem całego zespołu, determinacji i cholernego szczęścia, która na SZCZĘŚCIE im dopisywało, dzięki czemu nie dopuścili to ogromnej katastrofy.
-Ogólnie, chyba przestanę oglądać te durne vidy akcji...Po tej akcji wszyscy jesteśmy jak Peter Norris. Ba! Jesteśmy jeszcze bardziej zajebiści, a Daniel...Jak do niego to dotrze, to każda łania w porcie będzie jego. Chłopie! Uśmiechnij się! Już po wszystkim!-Dodał po chwili, wypuszczając dym z ust. Pojawienie się na stacji Azjatki, która ich łącznikiem między korporacją, nie było zaskakujące. Przynajmniej teraz już nic nie byłoby go wstanie zaskoczyć, nawet to, jeśli cała stacja właśnie zapadła się pod naporem ciśnienia wody. Jej wywód łechtał jego ego, które nie należało do tych przerośniętych. Był dumny z tego, że przyczynił się do uratowania wielu istnień, był zaszczycony, że mógł tego dokonać w towarzystwie tak wspaniałych ludzi i turianina. Matt przyjął wygodniejszą dla siebie pozycję, oparł łokcie o kolana i co chwila zaciągał się papierosem. Nikt nawet sobie nie wyobrażał tego, jak ta prozaiczna czynność go uspokajała.
-Czekaj. To chcesz mi powiedzieć, że Darwin stracił palce, a ja jak idiota myślałem, że go zabiłem? W sumie, jest to jakaś tam tragedia. Nie pojedzie na ręcznym, przynajmniej tą dłonią.-Skomentował, później naszło go, że było to całkowicie zbędne, ale...Nie mógł powstrzymać swojego niewyparzonego języka. Tak naprawdę, przejmował się losem Straussa. Było mu przykro, że musiał tyle wycierpieć, nawet jeśli wszystko to, co się stało było niejako z jego przyczyny. Nie chciał sobie stroić z niego żartów, ale wieść o straconych palcach była o wiele bardziej pozytywna, niż jego dotychczasowe myśli o tym, że go zabił. Korzystając z okazji, miał jeszcze powiedzieć Azjatce o swoich spostrzeżeniach. Częściowo przedstawił je już zespołowi tutejszych inżynierów, ale wyglądało na to, że tej korporacji trzeba wielokrotnie przypomnieć o tym, co tutaj zaszło i co powinni zmienić.
-Po pierwsze. Nie ma za co, jak pójdziesz z nami na drinka to się dogadamy w kwestii tej twojej PERSONALNEJ WDZIĘCZNOŚCI, ale zgadzam się z Vexiem. Ktoś u góry musiał tym sterować, wszystko było za dobrze przygotowane. Primo. Wirus schowany w paśmie radiowym to spory wyczyn, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę przepustowość i nośność danych takiego rozwiązania. Secundo! Centrum Kontroli Generatorów było tak zasyfione zaawansowanym oprogramowaniem, że...Trudno mi uwierzyć, aby któryś z tych pierdolniętych geniuszy napisał coś takiego i jeszcze Ci niepieprznięci tego nie zauważyli. To całe szaleństwo zaczęło się wcześniej, pewnie na poziomie rekrutacji i dlatego radziłbym wam robić jakieś lepsze badania psychiczne, jeśli nie chcecie powtórzyć sytuacji. O reszcie problemów wspomniałem takiemu łebkowi z waszego działu technicznego, także on tam przekaże Ci więcej informacji.-Po tych słowach nie zamierzał się jeszcze się ewakuować. Chciał usłyszeć ustosunkowanie się Shou do jego słów, jak i tych Vexa. Było to dla niego ważne, aby taka sytuacja, szczególnie po takim poświęceniu, nie powtórzyła się później. Może jego sugestie nie zostaną wykorzystane, ale...Przynajmniej powiedział to, co leżało mu na sercu.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%

Wróć do „Ziemia”