KONRAD
Komunikacja z Donne była wciąż trudna. Kobieta po każdym zdaniu wypowiadanym Konrada przez czas trwania ich rozmowy milczała przez dłuższy czas, pogrążona we wnętrzu własnej głowy, możliwie z wolna uruchamiając procesy myślowe by przeanalizować jego słowa.
Klęczała nieustannie, nie reagując, kiedy pokonywał dzielącą ich odległość.
-
Na... górę? - bąknęła cicho, w reakcji na jego pytanie retoryczne odnośnie jej pracy w tym miejscu. Wpatrywała się gdzieś za Konradem, w kierunku śluz i końca korytarza.
W chwili, gdy chciał ją opatrzyć, dopiero uniosła wzrok i zmrużyła oczy, w niemalże drapieżnym geście. Nie podała mu ręki, ale wciąż intensywnie zamyślona nie zrobiła nic więcej.
-
Chcieć? Tam nie ma... TAM NIE MA BŁĘKITU! Tam są ludzie, tam są machiny. Tam nie ma Raitaro. Nie! Chcę na zewnątrz! - po ciele Konrada przeszły ciarki. Intuicja podpowiadała mu, że coś jest nie tak, choć kobieta wyraziła właśnie chęć wyjścia. Mógł wstrzymać się z kucnięciem obok niej. -
DO NIEGO! - krzyknęła, sięgając zdrową ręką za siebie, jednocześnie nieco się pochylając.
Wcześniej wyprostowana jak struna, świadomie lub nie ukrywała własne plecy. Dopiero gdy się pochyliła, a Strauss stał odpowiednio blisko, dostrzegł coś, o czym mógł wspomnieć mu Daniel.
"Nieco większy nóż".
Skryty w kaburze, dla poręczniejszego poruszania się i by nie krępował ruchów, natychmiast został wyciągnięty na zewnątrz. Jasna powierzchnia ostrza rozświetlana była małymi diodami, umieszczonymi przy jej krawędzi co 5-10 cm, by użytkownik w ciemni oceanu nie pociął sam siebie. W istocie, był to oręż, którym niewiele osób mogło walczyć z innymi ludźmi. Bardziej z większymi rybami. Nie wyglądał na byle nożyk, zresztą nie mógłby takim być. Prawdopodobnie nie tylko przy rybach, ale i pracach serwisowych na częściach mechanicznych generatorów mógł się przydawać. W takim wypadku musiałby być wykonany z wzmocnionych materiałów. Analityczny umysł Straussa nie potrzebował wielu chwil, by ocenić, że kobieta może wyrządzić sporo szkód jego pancerzowi.
Hallee trzymała w dłoni sporej wielkości maczetę, której fragment pokrywała zaschnięta krew. Broń nie mogła zostać wykryta przez wizjer Straussa, który nie miał ani optycznego rozpoznania, ani nie posiadał czujników zdolnych do wykrycia tak nietypowej mieszanki, niepotrzebnej i nie stosowanej w żadnej ówczesnej broni białej. Z tą właśnie maczetą, rzuciła się do przodu.
Pierwsze cięcie wycelowała w jego klatkę piersiową, lecz było ono chaotyczne i, choć szybkie, przeczuwający coś wcześniej Konrad zdołał uniknąć śmiertelnego ostrza. Zwiększył odległość między nimi, dzięki czemu następny, nieco lżejszy lecz i szybszy atak nie trafił. Wycelowany był w jego głowę, miał więc szczęście, bo w najlepszym wypadku uszkodziłby wizjer. Kobieta, jęcząc coś pod nosem i dysząc zawzięcie, wyminęła w trakcie drugiego ataku Straussa i ruszyła biegiem w stronę ciemności, z której przyszedł. W ruchu wycelowała po raz kolejny swój atak maczetą, tym razem w wiązkę pozornie nierzucających się w oczy przewodów na ścianie, wkamuflowanych w nią na tyle, że Konrad dopiero po podejściu dostrzegłby ich położenie. Mimo obłąkania, znajomość stacji pozostała w pamięci kobiety. Przecięcie kabli skutkowało pogrążeniem się korytarza, jak i możliwie całej sekcji, w całkowitym mroku. Światła zgasły, a jedynym ich źródłem pozostały awaryjne kontrolki nad drzwiami i nad śluzą. Mimo wszystko, nie odcięło to prądu ani nic z tych rzeczy. Również grupa Bleysa wyżej wciąż miała oświetlenie.
Nie mając kontaktu wzrokowego, oddanie strzału było ryzykowne, a użycie zdolności miało niski próg sukcesu. Przez moment wydawało mu się, że Hallee wpadła przez otwarte drzwi do pierwszej kajuty załogi, od strony wyjścia, lecz równie dobrze mogła skryć się za rogiem. Widział jedynie cienie.
-
ONI TEŻ CHCIELI! - kobiecy ryk rezonował po całym korytarzu, uniemożliwiając zlokalizowanie kobiety. -
WSZYSCY. ALE BŁĘKIT POTRZEBUJE. WZYWA, ON...
Nagłe zakończenie zdania pozostawiło po sobie jedynie echo. Po jego zniknięciu nastała cisza, choć Strauss mógł być pewien, że do jego uszu dobiega cichy lament lub bełkot. Świadomość, że kobieta wciąż gdzieś tu jest.
RESZTA
Po wykonaniu zadania, Vex bez większego problemu powrócił do grupki, od której zresztą nie oddalił się na wielkie odległości. Rocheford był zdecydowany do spróbowania obejścia systemu, nie było mu więc do śmiechu jeśli chodziło o dywagacje na temat możliwego wybuchu. Wyraźnie starał się pohamować swoje nerwy, więc wbijał uporczywie wzrok w drzwi, za które planowali się dostać.
-
Gotowy? - spytał tylko, samemu przenosząc wzrok na własny omni-klucz, by rozpocząć pracę.
Dwójka, jako, że pracowali razem, dość szybko odnalazła prawdziwą łamigłówkę przejść i siatkę połączeń. Niczym chirurdzy, usiłowali wyłączyć drzwi od reszty układu nerwowego Raitaro, co nie okazało się prostym zadaniem. Dróg było wiele, zadanie było trudne, nawet dla techników, a wiele możliwości, nad którymi pracowali, okazywało się jedynie ślepymi uliczkami. Niemniej, razem szło im nieco lepiej.
Zadanie dla Matthewa:
Wszyscy kochamy labirynty, prawda?
Zaznaczony został początek prawidłowej drogi, która kończy się "obejściem" ścian labiryntu, niemalże jak zapór i blokad w systemach. Jako, że Tarczansky pracuje wraz z Danielem, oraz obydwoje mają techniczne wykształcenie, otrzymuje takie bonusy:
- jak wspomniałam, zaznaczony początek drogi
- 3 koła ratunkowe (2 za Daniela, 1 za technika). Polegają one na tym, że jeśli utknąłeś w pewnej chwili, wysyłasz zapytanie do mnie. Możesz spytać o dobry kierunek. Jeśli poruszasz się od jakiegoś momentu źle, wskażę, w którym miejscu popełniłeś błąd. Jeśli idziesz dobrze, powiem, w którą stronę teraz.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąGdyby mój kaleki paint przysłaniał wam obraz labiryntu,
http://screenshu.com/static/uploads/tem ... lyuc12.jpg tu jest czysty. Możesz swoją drogę przedstawić tez paintem albo na kartce i zeskanować, jeśli chce ci się to drukować. Raczej z tym dasz sobie radę. Deadline to wciąż północ, 13.01, ale na GG jestem non stop bo z telefonu, więc możesz pytać i pytać.
Wyświetl uwagę administratora