Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

[GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

12 lut 2015, o 14:22

#0 Raitaro [MAKSYMALNE NATĘŻENIE ŚWIATŁA]
50+

0

#1 Cleroy [DEZORIENTACJA PRZEZ OŚLEPIENIE]
<68 = SUKCES

1

#2 Vex [SERIA Z WINDYKATORA]
Szansa na trafienie: <50 + 20 + 20 [CELOWNIK TERMICZNY] + 15 [PRZECIWNIK OŚLEPIONY]= 99%

2
Cleroy: T: 870 - ((9*60)*0,85 (BARIERA)=411
Amunicja: 9/162


#3 Cleroy [ZORIENTOWANIE SIĘ, ŻE:]
<45 - nikt nie wchodzi do pomieszczenia od strony sąsiedniego pokoju
<60 - ktoś biegnie w jego kierunku
<35 - celem dwójki jest Konrad

3
Wyświetl wiadomość pozafabularną


#4 Cleroy: [ROZTRZASKANIE 6BAA]
Szansa na ogłuszenie: 55% - Bleys (skok adrenaliny); 65% - Daniel

5
Konrad:
T: 860-1185=0
Bleys:
T: 650-1185=0
Powalony
Daniel:
T: 650-1185=0
Powalony
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

12 lut 2015, o 15:20

Mężczyzna spoglądał na Vexariusa z tym samym wyrazem twarzy, mówiącym o jego stanie psychicznym aż zbyt wiele. Na jego ustach nawet zabłąkał się przez chwilę kolejny uśmiech, lecz nie trwało to długo. Nazwisko turianina wydawało się przemykać przez jego umysł nie pozostawiając w nim żadnego śladu, stąd ciężko było dostrzec w jego zachowaniu jakąkolwiek na to reakcję. Zmieniła się ona dopiero po wspomnieniu o zrównaniu ludzkiego portu z ziemią.
- Turianin... Wynajęli obcego specjalistę, z desperacji? - zaczął cicho, jakby dopiero teraz zorientował się, że osobnik, z którym rozmawiał, nie jest rasy ludzkiej. - Skutki uboczne - dodał, a jego usta zamieniły się w wąską linię na jego twarzy. - Przykre jednak, że nie dostrzegasz potencjału drzemiącej pod Raitaro siły. To nigdy nie skończy się na samym porcie.
Na twarzy Johne'a zakwitnął uśmiech, który już miał wydostać się na zewnątrz pod postacią śmiechu, lecz w tym momencie Belford wydał rozkaz do ataku.
Najpierw światła zabłysnęły, wyciskając maksymalną moc z ocalałych żarówek na stacji. Skąpały pomieszczenia w blasku, nadając korytarzom wygląd niemalże sterylny - jasne barwy skutecznie odbijały promienie, rażąc jeszcze bardziej po oczach. Przyzwyczajony do półmroku Cleroy wrzasnął, a dźwięk ten dodał determinacji Tarczańskiemu, jak i reszcie zespołu.
Zaraz za pierwszymi sygnałami świetlnymi, do uszu wszystkich dotarło otwieranie śluz. Daniel, choć z przerażeniem na twarzy, zebrał w sobie tyle odwagi, by ruszyć biegiem wraz za Belfordem, goniącym do przodu i popychanym nienaturalnie wysokim stężeniem adrenaliny we krwi. Słyszał bicie własnego serca, pracę narządów i szum przepychającej się przez żyły i naczynia krwionośne krwi. Do jego uszu nie docierało nic poza tym.
Wtem zgasły światła. Następny punkt planu został zrealizowany. Jedynymi źródłami światła zostały awaryjne lampki, dające wrażenie półmroku w najbliższej okolicy kilkudziesięciu centymetrów wokół. Belford przywołał w pamięci obraz korytarza, oszacowując, ile metrów dzieli go od Konrada. Tupot stóp Daniela go otrzeźwiał, jak i dodawał otuchy - technik biegł dalej, zaparcie próbując dostać się do celu.
Vexarius w tym czasie oddał serię do zdezorientowanego, wciąż oślepionego przeciwnika. Tarcze, jak i biotyczna bariera wokół mężczyzny zamigotały dziewięciokrotnie, co sprawny, wspomagany celownikiem termowizyjnym wzrok Viyo dostrzegł. Trafił za każdym razem, wywołując nienaturalny, zwierzęcy wręcz odgłos rzężenia, dobywający się z centrum kontroli.
Dostrzegł on, jak dwójka członków jego zespołu dociera do Konrada. Dzieliły ich może połowy metrów, kiedy pierwszy, niebezpieczny sygnał został odebrany - Cleroy przestał się szamotać. Skierował lufę Motyki w stronę drzwi po swojej prawej stronie, tylko na chwilę. Później, niemal od razu, z powrotem zwrócił się w kierunku Konrada, jak i odgłosu stóp.
W ułamku sekundy turianin zorientował się, że popełnili straszliwy błąd. A może i był to tylko pech? Huk rzucanej o ziemię broni szedł w parze z natychmiastowym światłem wydobywającym się z dwóch, energetycznych biczy, jakie aktywowane zostały z dwóch bransolet na rękach dragona. W chwili, w której Belford jako pierwszy rzucał się do Konrada, by odciągnąć go od drzwi, już trzymał porucznika w rękach i widział kątem oka, jak Rocheford robi to samo, dotarło do niego, że plan się nie powiódł. Nie całkowicie.
Wspomagany skokiem adrenaliny uskoczył niemal natychmiast, chcąc znaleźć się poza polem rażenia przeciwnika. Niestety, broń miała ogromny zasięg. Choć jego organizm usilnie utrzymywał ciało w stabilnej pozycji, potężne uderzenie zbiło go z nóg tuż po tym, kiedy na ziemię padł z krzykiem pilot skafu. Charakterystyczny również dla zwykłych, standardowych biczy huk świadczył o przekroczeniu bariery dźwięku i bynajmniej przyjemny również dla znajdujących się w oddaleniu Vexa i Matta.
Zarówno agent Cerberusa, jak i pilot skafu upadli od strony korytarza, nie w drzwiach, jak Konrad. Technik znajdował się na środku względem drzwi, około trzydziestu centymetrów od Konrada - Bleys upadł za to nieco w bok, próbując umknąć przed złowieszczym działaniem bicza. Około metr od Konrada, leżał połowicznie schowany za ścianą, tak, że stracił z oczu przeciwnika i miał odrobinę lepszą sytuację niż Daniel. Wiedział jednak, że jeśli przeciwnik znów wykorzysta bicze, nie ma najmniejszych szans, wciąż znajdował się w promieniu rażenia. Mimo wszystko, widząc działanie zdolności, oszacował, że jeśli ten uderzy po raz kolejny w to samo miejsce, odepchnięcie się dosłownie o pół metra w prawo, w prawą odnogę korytarza od skrzyżowania, pozwoli mu umknąć przed atakiem. Nie wiedział jednak, czy uda się uciec Danielowi. Miał za to pewność, że sam z pewnością nie zrobi tego na czas, jeśli będzie chciał przetransportować ze sobą również Konrada - tutaj musiał liczyć na odwrócenie uwagi Cleroya, na którego łaskę w tym momencie cała trójka, łącznie z nieprzytomnym porucznikiem, została wystawiona.

Wyświetl uwagę administratora
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

13 lut 2015, o 14:11

Plan... nie wypalił.
Karabin ponownie zadrżał w rękach Vexa, a kolejna seria pocisków przemknęła przez korytarz, mijając biegnącego Bleysa i Daniela, na krótką chwilę rozświetlając tarcze Cleraya pod dziewięcioma uderzeniami. W normalnych okolicznościach turianin byłby zadowolony, ale strzał, chociaż celny, nie wyrządził żadnej krzywdy mężczyźnie. Przez celownik termiczny ściany Raitaro mieniły się odcieniami błękitu, gdzieniegdzie poprzecinane cienkimi nitkami żółci, zieleni oraz pomarańczu, w zależności od stopnia temperatury przewodów oraz odkrytych systemów; Cleray stał na samym końcu tej feerii barw, wraz z pozostałymi członkami grupy pulsując żywą czerwienią. Uderzenie jego biczy powaliło Belforda oraz technika na ziemię, a huk oraz resztki fali energii, które temu towarzyszyły, dotarły aż do Vexa. Porucznik zaklął paskudnie.
- Matt! Plan się posypał, komandor i Daniel dostali! Strauss wciąż leży w przejściu! Musisz znaleźć sposób, by przyciągnąć uwagę Cleraya do generatorów, żeby można było zamknąć drzwi! - syknął. - Informacja o ustabilizowaniu zasilania, utrata mocy, cokolwiek. Każda pojedyncza zielona lampka, która zapali się tam gdzie nie powinna, każdy głośny komunikat będą dobre!
Ryfciarz-zdrajca wciąż stał w przejściu. Vex stłamsił w sobie pokusę uniesienia karabinu i posłania kolejnej serii, wiedząc, że to tylko może popchnąć Cleraya do dalszej walki. Normalny człowiek w obliczu zmasowanego ataku, nagłych ciemności i utraty tarcz prawdopodobnie wolałby się schować za osłonę, ale akcje Johne napędzało szaleństwo i niemal zwierzęca furia. Dlatego też, turianin gotowy był zaatakować tylko wtedy, gdyby Johne planował ponowić swój atak i dobić żołnierzy - rozpalając swój Pancerz Technologiczny i okrzykiem próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Gdyby mężczyzna zamierzał kontynuować walkę pomimo zamieszania, sam prawdopodobnie by zginął - ale jednocześnie pociągnęłoby to za sobą śmierć Belforda, Daniela i Konrada.
Nie to jednak bolało najbardziej. Porucznik doskonale zdawał sobie sprawę co powinien zrobić i jaka decyzja powinna teraz zapaść. Patrząc na leżących żołnierzy, na stojącego nad nimi Cleraya i na awaryjne oświetlenie korytarza, wiedział, że znajdują się nie tylko o krok od śmierci, ale również od katastrofy, która - jeżeli ryfciarz miał rację - mogła pociągnąć za sobą niezliczoną liczbę istnień. Przez całe swoje życie turianin był gotowy podejmować decyzje, których inni nie potrafili. Gdyby miał się poświęcić dla większego celu, zrobiłby to bez mrugnięcia okiem - pod tym względem on i Johne wcale się nie różnili. Obie te rzeczy były jednymi z powodów dla którego został wytypowany przez Hierarchię jako kandydat na Widmo. I nawet teraz, będąc świadom co ryzykują, wiedział jaka decyzja byłaby słuszna.
Nie, nie "słuszna". Właściwa.
Powinien powiedzieć Mattowi, by zamknął drzwi.
To, że pomimo wszelkiemu rozsądkowi porzucił tą myśl, bolało najbardziej. I wiedział, że jeżeli opuszczą Raitaro z życiem, ta decyzja będzie go prześladować nawet pomimo sukcesu, który osiągnęli.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

13 lut 2015, o 22:22

Cały plan wziął w łeb. Co było z nimi nie tak? Od jakiegoś czasu prześladował ich cholerny pech i nie chciał ich opuścić, dosłownie tak jakby był 13 w piątek. Nie ma szans na to, by zrobić cokolwiek w dwójkę. Przez chwilę, inżynier panicznie szukał jakiegoś rozwiązania pośród opcji dostępnych z jego terminalu. Nic jednak nie dawało im możliwości na to, by wyciągnąć nagle asa z rękawa. Może i był dobrym fachowcem, ale nie był cudotwórcą, a nawet jeśli mógłby pozwolić sobie na dokonanie cudu...To wszyscy musieliby odrobinę poczekać, a na to nie mieli już czasu. Coraz bardziej skłaniał się ku opcji poświęcenia kończyn Konrada, mając nadzieję, że go to nie zabije. Co prawda, sumienie nie pozwoliłoby mu z tym żyć przez długi czas, ale wówczas miałby pewność, że pozostała dwójka przeżyje. Wahał się cały czas. Zdawał sobie sprawę z tego, że to z pewnością nie będzie zbyt szlachetne i honorowe postępowanie, ale obecnej sytuacji nic innego nie przychodziło mu do głowy.
-Jeśli się nie boisz, to zacznij się bać...Ja mam tu broń i wiem, jak w to grać...-Nucił sobie pod nosem, szukając rozwiązania w terminalu. Cała sytuacja zaczynała go już denerwować, cały arsenał opcji był w jego skrzyni z narzędziami. Gdzie ona jest? Oczywiście, na skafie. A gdzie jest skaf? No w sumie...Chuj wie gdzie. Zapewnili go, że narzędzia do niego wrócą. Nie wróciły. Bagatelizowali jego obawy, które niestety okazały się trafne. Przeklęci wojskowi! Chcieli strzelaniny, to ją dostali, ale dzięki ich barbarzyńskim zapędom nie mógł solidnie wykonywać swojej pracy. Do tej pory wykonywał ich rozkazy, posłusznie, rzetelnie, mając wrażenie, że się wyprostuje. Jako inżynier preferował proste, klarowne i mało ryzykowne decyzje. Oni natomiast cały czas kombinowali, a jak wiadomo...By wilk był syty, owca nie zawsze może być cała. Przynajmniej w tej sytuacji. Spojrzał zatem na Vexa i pokiwał przecząco głową.
-Kurwa mać...Nie jestem jebanym cudotwórcą i z tego miejsca tego nie zrobię, czaisz ziomuś? Nie mam narzędzi, bo pływają w śluzie. Czego się spodziewasz? Że jestem jakimś pierdolonym MacGyverem i z dwóch zapałek zrobię obejście? Nie mamy czasu na kombinowanie i poza tym...Nie mam ochoty płacić za błędy jakiegoś idioty, który wjebał się prosto w paszczę jebanego lwa tylko dlatego, że ma nadzieję na zbawienie świata. Stacja jest pełna pojebów, a Konrad myślał, że wypije z nimi herbatkę, porozmawia na tematy egzystencjalne i nakłoni ich do tego, by łaskawie przestali być pierdolnięci? Nie mam zamiaru ryzykować życia dwóch ludzi tylko dlatego, aby pan "Zaufaj mi, jestem podoficerem Przymierza" nie stracił nóżek. Jesteś żołnierzem i doskonale wiesz, że to co zaproponowałeś to kompletne gówno...Czy Ci się to podoba czy nie...Ja zamykam drzwi.-Mówiąc to, wybierał poszczególne okna, które pozwoliły mu na dokonanie tego, co zamierzał zrobić. Co prawda, wiedział co poświęca, ale miał przynajmniej pewność, że dwójka z nich przeżyje. Zdawał sobie sprawę ze wszystkich konsekwencji i z tego, że z pewnością później będzie żałował tej decyzji. Wiedział, że Konrad nie będzie zadowolony ze swojego inwalidztwa. Z przygotowaną komendą na zamknięcie drzwi i jednocześnie jakiegoś rozdziału w życiu podoficera. Wahał się, choć zdawał sobie sprawę, że nie powinien. Przez wahanie stali właśnie w sytuacji, w której nie powinni się znaleźć. Mechatronik nie był jednak bezdusznym potworem, który chciał powybijać połowę ludzkości. Tym bardziej pozbawić nóg swojego towarzysza. Gryzło go sumienie, stanął przed kolejnym dylematem. Zdecydowanie większym, niż ten w przypadku Annet.
Nie chciał bawić się w Boga, nie mógł decydować o przyszłym życiu lub też śmierci jakiegokolwiek człowieka. Nie był chyba na to gotowy. Spojrzał jeszcze na spalone zwłoki Annet i pokiwał głową. Sumienie zbyt mocno podpowiadało mu to, aby tego nie robił. Wewnętrzny głos cały czas się odzywał, jakby paraliżując dopięcie swego. Matt jednak dokończył komendę zamknięcia drzwi. Tak na wszelki wypadek, wystarczyło ją jedynie zatwierdzić. Inżynier zaczął kalkulować, myśleć nad innym rozwiązaniem. Czas jakby znowu zwolnił z jego perspektywy i analizował kilkanaście możliwości naraz. Bełkotał coś pod nosem. Spojrzał znów na Vexa i powiedział.
-Dobra...Mam pomysł. Jak się nie uda, to zamykasz drzwi...A jak generator jebnie...To jebnie, nie będzie co drążyć tematu, nie? I jak to się mówi? Osłaniaj mnie? No. Osłaniaj.-Przekazał możliwość zatwierdzania komend do Vexa i ruszył do jednej z wnęk, znajdującej się po lewej stronie korytarza. Zrobił to nader sprawnie, bo nie miał zamiaru zostać postrzelony lub w inny sposób uszkodzony przez Johne. Pierwsze drzwi na lewo zostały otwarte i Matt znalazł się w środku. Czego szukał? Z doświadczenia w temacie budowy okrętów wiedział, że oprócz maszynowni statek był monitorowany przez szereg sprzętu bezpieczeństwa. Obserwowały one na bieżąco poziomy przeciążeń, spięć, niekontrolowanych i nieprzewidywalnych zjawisk takich jak ewentualne skoki napięcia w rdzeniu napędowym. Z tego co się dowiedział, stacje kosmiczne również miały podobne systemy i liczył na to, że stacje podwodne mają podobne rozwiązania. Zresztą...Musiały je mieć, bowiem pierwszą zasadą budowy jakichkolwiek konstrukcji jest to, aby nie móc doprowadzić do ich dewastacji. Nawet jeśli nie uda mu się zapobiec katastrofie z tego miejsca, to czuł, że mógł w pewien sposób oszukać system. Sęk w tym, aby oszukać sterownik w taki sposób, aby obwieścił całej stacji, iż poziom energii spada i sytuacja się stabilizuje. Z doświadczenia wiedział, że nie potrzeba tutaj wyrafinowanego działania w postaci hakowania, bowiem podstawowym problemem wszystkiego co ma obwody drukowane było to, że ich ograniczeniem było oprogramowanie. Nie znał skutecznego sposobu na to, aby szukać je w taki sposób, aby diametralnie zmienić działanie urządzenia. Nie było na to komendy, a hakowanie zajęłoby sporo czasu. Kluczem do rozwiązania sprawy były zatem przewody przypięte do płyty sterującej. Odwrócenie polaryzacji, zmiana oporu prądu, który przez nie przepływa, spowoduje błędne odczytywanie danych przez całą aparaturę, zdezorientuje oprogramowanie i wywoła pozorne ustabilizowanie sytuacji. Szukał wiązki odpowiedzialnej za przesyłanie danych do czujnika bezpieczeństwa. Z tego też powodu uruchomił skaner na swoim omni-kluczu i szukał obwodu, który posiadał największy opór elektryczny. Szacowana przez niego wartość wynosiła około 6-8 Ohmów. Szukając skanerem od dołu do góry, znajdował przewodu mające odrobinę mniejszy opór, lecz z każdym pokonanym centymetrem wartości wzrastały wykładniczo. Od dziesiątych części Ohma, przez pojedynczą jednostkę oporu elektrycznego i wyżej i wyżej. W końcu dotarł do prawdopodobnego końca swojej wędrówki przez przewody. Przypomniał sobie sytuację podczas jednego z jego kontraktów, kiedy to powodem całego zamieszania na statku była jedna, uszkodzona wtyczka. Odpięta od płyty sterującej wywołała błędne odczyty z rdzenia napędowego i silników, co powodowało, iż system dudnił na lewo i prawo, że moc jest niewystarczająca do uruchomienia zespołów napędowych. Przypięcie jej z powrotem skutkowało natychmiastowo prawidłowym odczytem danych z silników, rdzeni i tym podobnych. Odłączenie tej złączki powinno wywołać podobny efekt, wszak też chodziło tu o generatory i błędne odczyty.
-Saper raz się myli...-Chwycił palcami za złączkę i zamknął oczy. Nie miał zamiaru się wahać tym razem, nie mieli już nic do stracenia i jeśli zginą. To Matt przynajmniej będzie miał pewność, że próbował wszystkiego, by ich uratować. Teraz właśnie wykorzystywał swoją wiedzę nie po to, by usunąć usterkę, tylko ją wywołać. Wyciągnął złączkę. Nie miał już nic do stracenia...Miał jednak nadzieję, że jeśli coś pójdzie nie tak, to Vex zapobiegnie katastrofie, zamykając drzwi do Centrum Kontroli Generatorów.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Bleys Belford
Awatar użytkownika
Posty: 275
Rejestracja: 13 cze 2014, o 19:59
Miano: Bleys Belford
Wiek: 40
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan Hekate
Lokalizacja: Omega/Hekate
Status: Oficer Cerberusa, oficjalnie kapitan prywatnego statku kurierskiego, ex Przymierze
Kredyty: 9.940
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

14 lut 2015, o 02:33

Korytarz nie był długi, Bleys sadził wielkimi susami pokonując szybko dystans, wiedział, że Daniel biegnie tuż za nim. Krzyk Cleray'a podniósł im morale i kiedy Konrad był tuż, tuż, w zasięgu rąk, usłyszał charakterystyczny huk biotycznych biczy. Trzask przeciążonych tarcz, dobiegł po raz kolejny tego dnia do świadomości oficera, potem podłoga Raitaro zbliżająca się zdecydowanie zbyt szybko. Zadrobił nogami i zabalsamował ciężarem ciała, jednak dało mu to tylko tyle, że mógł wybrać stosowniejsze miejsce upadku. Wylądował gdzieś przy granicy obszaru biotycznego uderzenia i poza światłem drzwi. Widział, że Daniel miał jeszcze mniej szczęścia, a tak bardzo liczył, że chociaż jeden z nich utrzyma się na nogach w razie ataku. Psiakrew! Czy właśnie pogrzebali również swoje życia, próbując ratować Konrada? Czy powinien ratować siebie porzucając swojego żołnierza, który sam ściągnął na siebie niebezpieczeństwo? Belford po upadku potrząsnął w ciemnościach głową jak wielki oszołomiony pies. Słyszał, że jego ludzie działają i próbują coś jeszcze wykombinować, jak rozumiał, by odwrócić uwagę Cleray'a, lub zamknąć drzwi, nim nastąpi kolejne uderzenie. Wiedział zatem, że nie ma zbyt wiele czasu, decyzję podjął bardziej instynktownie, przysunął się bliżej ściany, zaparł o nią stopami, złapał Konrada i siłą ramion, jak i wspomagając się prostowanymi nogami spróbował odciągnąć rannego jak najszybciej z przejścia. Krew dudniła w skroniach z każdą sekundą pospiesznego wysiłku.
- Zamykaj! - tchnął, gdy tylko stwierdził, że przeciągnął już nieprzytomnego inżyniera wystarczająco daleko.
Ostatnio zmieniony 14 lut 2015, o 13:19 przez Bleys Belford, łącznie zmieniany 1 raz.
NPC | Voice | Theme | Formal | CasualObrazekObrazek -30% do kosztu regeneracji tarcz ✔ - 1 PA / strzał Motyką ✔ +15% do celności broni ✔
+5% do obrażeń broni i mocy ✔ +20% do obrażeń wręcz ✔ 20% szans na podpalenie omni-ostrzem ✔
+20% do pancerza ✔
Prawdziwy gracz pbfów potrafi pogodzić wszystko. - William Kraiven Obrazek
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

14 lut 2015, o 12:52

Vex zacisnął szczęki na słowa Matta, bo pomimo ostrych słów technika, zgadzał się z nim w całkowicie. Człowiek praktycznie wypowiedział na głos jego własne myśli. Jego pomysł - jak zwykle obrazowo przedstawiony i podsumowany przez Tarczańskiego - był desperackim zrywem, próbą wygrania dwóch niemożliwych celów, która opierała się na zaufaniu umiejętnościom mechanika. Zamiast podjąć decyzję, turianin zrzucił presję na niego. Nie dziwił się, że mężczyznę w końcu trafił szlag.
Drzwi jednak pozostały otwarte, pomimo słów Matta.
Omni-klucz Vexa zamigotał delikatnie, informując o przepisanej na niego autoryzacji, a sekundę później technik przemknął za jego plecami, wpadając do wnęki konserwacyjnej. Decyzja znowu spadła na barki turianina.
Ale tym razem zamierzał ją podjąć.
Uniósł karabin, by osłaniać Matta, ale był to płonny gest, bo gdyby dragon zaatakował, oznaczałoby to, że jest już za późno. Jego właściwą akcją była autoryzacja decyzji o zamknięciu drzwi. Ufał, że Matt zdąży zrobić dystrakcję, ale gdyby jednak ta nie zadziałała lub gdyby się spóźnił... Jeżeli w ciemności pojawią się bicze (lub bicz), jeżeli dragon chociażby uruchomi swój omni klucz - turianin zamierzał zatwierdzić polecenie technika i zamknąć drzwi.


Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

18 lut 2015, o 13:42

#1 Matthew [ODWRÓCENIE UWAGI CLEROYA]
<85

0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

18 lut 2015, o 14:26

Sytuacja była dramatyczna. Ciężko było stwierdzić, dla kogo bardziej - dla Bleysa i Daniela, którzy, leżąc na ziemi wystawieni na pastwę dragona, czy może dla czujących presję i niesamowity stres dwójki towarzyszy. Niemal w zwolnionym tempie, Belford rzucił się do przodu, by złapać Konrada, zamiast w myślach odliczać pozostałe mu sekundy z życia.
W tym czasie Tarczansky w panice rzucił się do jednej z wnęk. Starając wyzbyć z emocji, a przestawić mózg na typowe, techniczne kalkulacje, przeszukiwał panele mając świadomość, że zajmuje mu to zdecydowanie za dużo czasu. Pogrążony jak gdyby w amoku, napełniony adrenaliną wywołaną stresem i poczuciem zagrożenia, chaotycznie chwytał kolejne kable, szukając tych, które mogłyby uratować sytuację.
Wreszcie odnalazł jednostki odpowiedzialne za dość niewinną funkcję - raportowanie o błędach. Połączone do znacznie bardziej skomplikowanych maszyn, same były zaledwie kosteczkami, fragmentami większej i bardziej skomplikowanej całości. Niczym zwierzę, wystarczyło nieco bardziej je ścisnąć by wydać z nich pisk i puścić, by wszystko się unormowało. Matthew nie miał problemu ze zrobieniem tego, chwilę więc później do jego uszu dotarł stłumiony przez ściany wnęki alarm.
Syrena wdarła do korytarza, odbijając echem od jego powierzchni, przez co ciężko było zlokalizować jej pochodzenie. Z pewnością sama w sobie byłaby cichsza gdyby nie rezonujące otoczenie. Sygnały świetlne, w postaci migających trzech paneli na pulpicie sterującym w centrum kontroli generatorów dały jednak Vexowi odpowiedź - alarm został wywołany tam, gdzie miał zostać. W tym czasie Belford, ignorując podświadomie wszystko wokół i skupiając się na tym jednym zadaniu, wyciągnął nieprzytomne ciało porucznika poza próg, by móc krzykiem wydać polecenie.
To zagłuszyło odgłosy alarmu i poinformowało Vexa o tym, co ma zrobić. Obserwując Cleroya, widział, jak ten odwraca się, zdezorientowany, nie patrząc w ich stronę a nerwowo uciekając wzrokiem do paneli. Rzucił się do pulpitu sterującego, chcąc potwierdzić informacje o generatorach, które wydawały mu się cenniejsze niż moment odebrania życia dwójce intruzów. Nadeszła wreszcie chwila, żeby zamknąć drzwi.
Śluza zamknęła się z sykiem, o włos mijając leżącego obok Konrada, lecz nie odcinając mu żadnych części ciała. Wciąż lekko zszokowany Rocheford wrócił na klęczki, nachylając się nad ciałem porucznika.
- Na stacji jest centrum medyczne - wydyszał, jak gdyby w amoku ignorując fakt, że niemal zginął przed momentem. Nie dotarła do niego ta informacja. Być może nie rozumiał poprzedniej sytuacji, kiedy już w niej się znalazł. - Powinna być poziom niżej, na piętrze, na którym są kwatery. W każdej stacji znajduje się kabina lecznicza. Mam tylko podstawowe szkolenie z zakresu pierwszej pomocy, jeśli któreś z was go nie posiada to nawet, jeśli dostaniemy nasz sprzęt, on i tak umrze bez kabiny.

Wyświetl uwagę administratora
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

19 lut 2015, o 11:28

Moment, w którym rozległy się syreny, był momentem, w którym Vex wstrzymał oddech. Palec na spuście świerzbił go natarczywie, gdy celował w sylwetkę Cleraya stojącego w progu, ale ten nie zaatakował, a sekundę później Belford rzucił się do Konrada, wyciągając go na bezpieczny korytarz. Porucznik się nie wahał; autoryzacja od Matta poszła w ruch, a drzwi zamknęły się z sykiem. Turianin poderwał się na nogi.
- Panie Tarczańsky, gdyby nie był pan cywilem, a ja miałbym wyższy stopień, awansowałbym pana i ozłocił - rzucił ochryple do technika, podbiegając do leżącej grupy. Widząc obrażenia na pancerzu mężczyzny, powyginanym i poszarpanym niczym z kartonu, skrzywił się pod hełmem. Bicze Johne, czymkolwiek były, stanowiły niezwykle groźny element jego wyposażenia.
- Mamy dostęp do centrum kontroli. Matt może namierzyć za jego pomocą pomieszczenie medyczne, a także przy użyciu kamer sprawdzić czy w okolicy ktoś się nie kręci - rzucił, przyklękając przy nieprzytomnym. Podobnie jak Daniel, on również nie posiadał specjalistycznego przeszkolenia w medycynie, a właśnie tego było najwyraźniej potrzeba Konradowi. Uruchomił własny omni-klucz, by uzyskać dostęp do mikrokomputerów w pancerzu żołnierza i aktywować działanie jego medi-żelu. Każdy nowoczesny kombinezon wyposażony był w czujniki i procesory, które kontrolowały stan wewnętrznej tkaniny oraz (po wydaniu odpowiedniej komendy) zasklepiały mniejsze rany, poprawiając krzepliwość krwi i pompując w organizm pacjenta środki przeciwbólowe. On sam był żywym dowodem działania tego systemu. Straussa być może to nie uleczy, ale powinno dać im trochę więcej czasu na przetransportowanie go do stacji medycznej. A przynajmniej taką miał Vex nadzieję.
- Ale wydaje mi się, że Cleray i Riffost działali sami. Musieli współpracować i być podstawieni wcześniej, bo ich sprzęt - bicze oraz kamuflaż taktyczny - zdecydowanie nie powinien być na standardowym wyposażeniu inżynierów - kontynuował, gasząc omni-klucz. Założył karabin na plecy, by mieć wolne ręce do przenoszenia Konrada. - Pierwsza ryfciarka wspominała, że jeden z pozostałych pracowników obawiał się, że zostanie zabity i "odszedł, bo wezwał go Błękit". Może to oznaczać, że piąty ryfciarz dryfuje teraz gdzieś poza stacją, co by znacząco poprawiło naszą sytuację. Co nie zmienia faktu, że wciąż musimy odbić generatory, a to oznacza ponowne starcie z Clerayem. I to szybko, jeżeli nie chcemy, żeby ocean zwalił nam się na głowę. Jeżeli Matt będzie nadzorował centrum kontroli, pilnował Johne i próbował dowiedzieć się czegoś więcej o stanie generatorów, my możemy w tym czasie dostarczyć Straussa na dół. Komandorze?
Chwila napięcia i bezsilności, która towarzyszyła im przez ostatnie kilka minut, na chwilę odsunęła się w cień. Znowu mieli zadanie do wykonania. Chociaż odzyskanie sierżanta w jednym kawałku było pewnym sukcesem, nadal nie mogli pozwolić sobie na świętowanie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Bleys Belford
Awatar użytkownika
Posty: 275
Rejestracja: 13 cze 2014, o 19:59
Miano: Bleys Belford
Wiek: 40
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan Hekate
Lokalizacja: Omega/Hekate
Status: Oficer Cerberusa, oficjalnie kapitan prywatnego statku kurierskiego, ex Przymierze
Kredyty: 9.940
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

19 lut 2015, o 17:11

Głos syren dochodził do niego jak zza grubej ściany. Odetchnął głęboko, gdy drzwi zamknęły się i udało mu się przeciągnąć Konrada w jednym kawałku. Być może Przymierze uważało Cerberusa za terrorystów, opuściło wielu swych żołnierzy takich jak Belford, ale Bleys nie zamierzał opuszczać żadnego ze swych ludzi w potrzebie.
Oficer, gdy się pozbierał, pomógł w oględzinach Straussa i posłużył swoim naddatkiem medi-żelu, jeśli była potrzeba na kolejną dawkę. Zdawał sobie sprawę, że to jednak niewiele pomoże ciężko rannemu. Przytaknął Danielowi, może to i lepiej, że technik nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa w jakim byli jeszcze parę sekund temu, przynajmniej zachował przytomność umysłu i udzielił im ważnej informacji.
- Dobra robota chłopaki - pochwalił cały zespół.
- Na lądzie stawiam wam flaszkę Tarczansky - dodał, choć wiedział, że na poklepywanie się po plecach było za wcześnie. Wciąż groziło im śmiertelne niebezpieczeństwo - myślał odpalając ponownie umocnienie pancerza.
- Tak poruczniku, z pewnością musimy zanieść razem Konrada do kabiny medycznej, jeśli ma przeżyć - zgodził się z turianinem. Najlepiej byłoby zaimprowizować jakieś nosze, ale nie było na to czasu. Musieli wziąć Konrada pod ramiona. Inaczej zresztą nie daliby rady go przetransportować przez drabinki Raitaro.
- Matt, zobacz co Cleray tam teraz robi. Jeśli nie ma hełmu, może dasz radę odciąć mu tlen? Przede wszystkim jednak spróbuj dowiedzieć się co z generatorami - rzekł kiedy z Vexem brali się za transport Konrada. Bleys złożył broń sierżanta i przymocował na powrót do kabury jego pancerza.
- Daniel, pomóż Mattowi, możesz osuszyć dok z naszym sprzętem - nie wiedzieli kiedy kombinezony będą im znów potrzebne, być może w każdej chwili. Lepiej było uruchomić procedurę zawczasu, niż potem czekać.
- Spróbujcie odpalić jakieś oświetlenie lub zasilanie awaryjne na parterze i rozejrzeć się za kamerami, czy nie ma tam więcej niespodzianek - teoretycznie mógł być to jeszcze piąty pracownik stacji. Wysłuchał teorii turianina i musiał się zgodzić, że była prawdopodobna. Sam pamiętał, że Donna mówiła o piątym pracowniku jakby był martwy, albo znajdował się poza stacją.
- To byłby spory przekręt, gdyby ktoś zainstalował tu sabotażystów - mruknął na dalsze przypuszczenia Vexariusa. Sam nie mógł wyjść z podziwu co robił tu świetnie wyszkolony i wyposażony komandos-biotyk.
- Na wszelki wypadek zamknijcie się na razie w centrum i sprawdźcie na planie, które drzwi prowadzą do pomieszczenia medycznego z kabiną i czy są otwarte - tymczasem z Vexem nieśli na niższe piętro, na tyle ostrożnie na ile się dało w takich warunkach, nieprzytomnego inżyniera Przymierza. Potem podążyli za wskazówkami techników.
NPC | Voice | Theme | Formal | CasualObrazekObrazek -30% do kosztu regeneracji tarcz ✔ - 1 PA / strzał Motyką ✔ +15% do celności broni ✔
+5% do obrażeń broni i mocy ✔ +20% do obrażeń wręcz ✔ 20% szans na podpalenie omni-ostrzem ✔
+20% do pancerza ✔
Prawdziwy gracz pbfów potrafi pogodzić wszystko. - William Kraiven Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

20 lut 2015, o 01:05

Kiedy wycie syren rozbrzmiało po całej stacji, Matt otworzył oczy, rozejrzał się po całym pomieszczeniu. Nie pływali w wodzie, szczątki jego towarzyszy nie znajdowały się nigdzie w pobliżu. To oznaczało, że wszystko poszło zgodnie z jego pośpiesznie wymyślonym planem. Odetchnął z niemałą ulgą, choć doskonale wiedział, że jeszcze za wcześnie na radość. Niemniej jednak, pozwolił sobie na małe oznajmienie wszystkim radości z pomyślnie przeprowadzonej akcji.
-Handluj z tym, Cleray!-Krzyknął radośnie, choć w jego krwi nadal buzowała adrenalina. Jak widać, stres działał na niego motywująco, ale wiedział również, że po prostu dopisało mu szczęście. Zbierał pochwały od swoich towarzyszy, co oczywiście połechtało mile jego ego i uśmiechnął się szerzej. Uratował im tyłki i tego nie można było mu odebrać. Musiał jednak dać z siebie jeszcze więcej. Przynajmniej trzysta procent, ponieważ zagrożenie było jak najbardziej realne i musieli stawić mu czoła. Chociaż spróbować to zrobić. Musieli przygotować się na każdą ewentualność i to w jego nadziei nie pozostawiało żadnych kwestii spornych. Poza tym sprawa Konrada wyglądała poważniej, niż przypuszczał i musiał mu również pomóc. To drobne zwycięstwo, którego dokonali wszyscy było jedynie kroplą w morzu ich kłopotów. Mieli dwa duże problemy. Priorytetowym był Johne, ale Konrad jakby nie patrzeć też był jednym z nich. Przetransportowanie go na dół, ułożenie w stacji medycznej. W tym czasie mogło stać się dosłownie wszystko.
-Dobra, dobra. Powoli. Najpierw sprawdzę, jak da się wam oświetlić drogę do stacji. Z generatorami to taka...Grubsza sprawa, bo bez odpowiedniego obejścia niczego nie jestem wstanie zobaczyć, a na to chyba nie mamy czasu, nie? Ale zobaczę co da się zrobić. Z Danielem przygotujemy ewentualny taktyczny odwrót i...No cóż. Będzie dzidzia piernik, mówię wam.-Rzucił w geście pocieszenia wszystkim. Po serii wielu niepowodzeń musiało im się w końcu udać. Nie było innej opcji i zamierzał w tym pomóc. Byli zespołem i brali odpowiedzialność za swoje czyny zbiorowo. Skoro jechali na tym samym wózku, musieli nawzajem się sobie pomagać i współpracować. Bez tego, nie osiągną niczego. Wyszedł zatem w wnęki konserwacyjnej i wrócił do spokojnego centrum kontroli. Kolejny raz zajął miejsce przy terminalu i uruchomił okno poleceń.
Zalogował się do systemu jako administrator, tak jak to zrobił wcześniej. Pomyślał dokładnie nad tym, co chce obecnie osiągnąć. Ponownie dzielił zadania, kalkulował w typowy techniczny sposób i pokręcił głową. Musieli ogarnąć bardzo dużo w bardzo krótkim czasie. Nie mieli nawet danych dotyczących przeciążenia generatorów, działali w ciemno i to naprawdę bardzo mu się nie podobało, bo mogło się okazać, że byli w dupie i czegokolwiek by nie zrobili, mogli być i tak w czarnej dupie. Musieli się poważnie zastanowić nad tym, czy nie lepiej przygotować sobie dobry plan ucieczki. W oknie poleceń wpisał kolejno komendy, które miały im pomóc.
Osuszanie doku, w którym znajdowały się skrzynie z wyposażeniem i kombinezony
Uruchomienie awaryjnego oświetlenia na poziomie niżej
Odcięcie tlenu z Centrum Kontroli Generatorów
Kiedy zatwierdził komendy, które wcześniej wpisał do okna poleceń administratorskich, uruchomił obraz z kamer na poziomie niżej, by móc ewentualnie ich pokierować i wspomnieć o ewentualnych niespodziankach na drodze a na drugim ekranie uruchomił widok z zamkniętego na cztery spusty Centrum Kontroli Generatorów. Musiał mieć przecież pewność, że Cleray straci dopływ tlenu. Podrapał się po głowie i spojrzał jeszcze na przygotowujących się do trasy Bleysa i Vexa.
-No...To wracajcie szybko z poskładanym Darwinem.-Skinął im jeszcze głową, ale po jego minie nie było widać wielkiego zadowolenia. Był zaniepokojony faktem, że będzie musiał z Danielem pozostać sam. Tym bardziej, że nie wiedział, czego się spodziewać.
-Daniel, spróbuj dowiedzieć się jak mocno przeciążone są generatory...Kurwa, oby nie było za późno.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

23 lut 2015, o 15:31

Choć już wydawałoby się, że jest po wszystkim, adrenalina nie chciała opuścić żadnego z mężczyzn. Popychała do działania, do setnego upewnienia się, że Cleroy jest zamknięty, że Konrad otrzymał dawkę medi-żelu. Tarczańsky szybko wrócił do centrum kontroli, z hukiem syreny w uszach, zagłuszającej bicie własnego serca. Ta szybko została stłumiona przez natychmiast zamknięte śluzy. Strauss został wyciągnięty.
Z pierwszych oględzin natychmiast dowiedział się, gdzie znajduje się centrum medyczne. Najlepiej było użyć drabinki znajdującej się po ich prawej stronie, w korytarzu będącym prawą odnogą skrzyżowania. Jak się okazało, niedaleko pomieszczenia technicznego, które de facto było rdzeniem zbierającym pomiary z wszelkich czujników i systemów wewnątrz stacji, oraz wysyłającym ów dane bezpośrednio do centrum kontroli. Tego typu połączenie zakłócił Matthew, zmuszając mało inteligentne systemy stacji do założenia, że jeśli coś odbiega od normy, to na pewno jest to warte postawienia wszystkich na baczność alarmem.
W międzyczasie, obchodząc kilka połączeń, zainicjował procedurę zamykania wrót doku, co w ostateczności miało prowadzić do osuszenia zarówno pomieszczenia na dole, jak i przejściowej komory, w której został ich ekwipunek.
Jako, że Donne bezpośrednio przejęła przewody, odzyskanie światła z głównych lamp na poziomie niżej było praktycznie niemożliwe bez załatania fizycznych usterek. Światła awaryjne w postaci lampek nad każdymi drzwiami, oraz sporadycznie umieszczonymi w ścianach, dały się wreszcie ruszyć, lecz półmrok był najlepszą rzeczą, jakie oferowały. Tarczańsky uzyskał więc względną, choć nieregularną jasność na poziomie 0 przez sztuczne podkręcenie mocy lamp do 150%, na granicy bezpieczeństwa, po której przekroczeniu mogłyby doznać usterki bądź z głośnym hukiem buchnąć.
Vexarius i Bleys, kierowani wskazówkami Matta, dotarli do drabinki i, dość nieporęcznie, z wolna opuszczali się na dół wraz z Konradem. Porucznik wydawał się ważyć dwa razy więcej, niż wynosiła masa jego ciała - efekt wywołany jego nieporęcznym do przenoszenia, bezwładnym ciałem. Po krótkiej chwili szamotaniny, udało im się jednak postawić stopy na twardej podłodze korytarza, tuż koło centrum medycznego.
Drzwi, nawet jeśli były wcześniej otwarte, to po odzyskaniu przez centrum kontroli wyższości w hierarchii, zostały natychmiast odblokowane. Pomieszczenie wewnątrz również nie skąpiło ilością światła, lecz stojąca na samym środku komora była aż nazbyt widoczna.
Komora w zasadzie przypominała nieco rozwiniętą wersję med-kabiny. Długi, regulowany fotel obecnie znajdował się w pozycji tworzącej z niego stół operacyjny. Przeszklona góra kabiny była otwarta, a przez sam jej wygląd nie sprawiało to wrażenia jednoosobowej kapsuły ratunkowej, jak starsze modele. Lub trumny, co kto lubi.
Kabina, mając własne źródło zasilania w razie awarii, działała nawet w chwili, w której główna dostawa prądu ze stacji zostałaby zatrzymana. Holograficzny panel, kąpiący pomieszczenie w błękitnych odblaskach, uaktywnił się gdy tylko podeszli do samego urządzenia.
- Witaj z kabinie MedCass, numer seryjny Ax9627-2173. Nazywam się Gina i jestem wirtualną inteligencją zainstalowaną w formie podosoby tej kabiny, mającej na celu wspomożenie komunikacji z pacjentem i polepszeniu komfortu korzystania z naszych usług. - sztuczny, kobiecy głos współgrał z to jaśniejącą, to ciemniejącą, małą kulką w rogu holograficznego przedstawienia mnogości opcji korzystania z kabiny. W rogu znajdował się przełącznik na tryb manualny, jak na razie kabina działała w trybie automatycznym i wykonywała zabiegi w oparciu o informacje, jakie otrzymywała WI. - Proszę położyć się wygodnie w fotelu i przedstawić nurtujące Pana objawy. Kabina dokona niezbędnych skanów i przedstawi swój plan wykonania zabiegów, mających na celu poprawę pańskiego samopoczucia. Przypominam, że pacjent powinien przed przystąpieniem do operacji pozbyć się wierzchniej warstwy odzieży i pancerza z terenów, które będą operowane.

W tym czasie Rocheford, co chwila zerkając nerwowo na monitoring przedstawiający centrum kontroli generatorów, poszukiwał informacji o ich stanie. Tarczańsky również widział to, co wyrabia Cleroy - nie wydawał się być zbyt przejęty zamknięciem mu drzwi. Poskromił już alarm, widząc, że był on fałszywy, lecz nieustannie grzebał w konsoli, robiąc rzeczy będące dla dwójki obserwujących go techników tajemnicą.
Matthew dostrzegł, że mimo wielu podobieństw stacji głębokomorskiej z kosmiczną, niektóre struktury systemów i maszynerii były od siebie odmienne. Na stacjach kosmicznych podzielony na sekcje system podtrzymywania życia umożliwiał, tak jak na statkach, łatwe operowanie właściwościami powietrza i parametrami środowiska w danych pomieszczeniach bądź sektorach, co pozwalało na, przykładowo, bezproblemowe gaszenie pożarów w razie, gdyby takie pojawiły się na pokładzie. W Raitaro jednak system podtrzymywania życia stanowił integralną całość, każde pomieszczenie wyposażone było w którąś z jego części i niemożliwym było odcięcie tlenu Cleroyowi bez uszkodzenia całości systemów. Wiedząc, jakie jest położenie czujników kontroli środowiska, Tarczansky mógłby zrobić to w najbardziej trywialny sposób, poprzez mechaniczne uszkodzenie, bez ryzyka, że uszkodzi również którąś z podsekcji, która odpowiadała za ciśnienie bądź temperaturę. Wciąż jednak w zamkniętym pomieszczeniu centrum kontroli generatorów Cleroy miałby dostateczny zapas tlenu, by wystarczył mu na co najmniej godzinę, a, jak miało się okazać, niekoniecznie mieli mieć tak dużo czasu.
Rocheford wyjaśnił to bardzo szybko. Co prawda od ostatniego czasu niemal cały czas był pobielały ze strachu, lecz teraz, jakby miało mu być niedobrze, wręcz pozieleniał, co Tarczansky odebrał jako pogorszenie ich stanu.
- Spójrz - rzucił technik, przywołując na panele przed Matthewem kilka obrazów. - Udało mi się przywrócić kilka z tych uszkodzonych terminali do życia.
Pierwsze kilka wykresów przedstawiało pobrany od systemów w centrum kontroli generatorów obraz sytuacji. Ostatnia aktualizacja nastąpiła trzy godziny temu, później Cleroy całkowicie odciął dostęp, wraz z odłączeniem dla centrum kontroli stacji funkcji administratorskich i zamknięciem w środku Annet. W oparciu o te dane, komputery Raitaro stworzyły symulacje stanu obecnego, a przynajmniej tego, jak przybliżenie mogło to teraz wyglądać.
Wykresy przedstawiały skokowy wzrost temperatury w generatorach, jak i ich mocy. Jeśli symulacje były poprawne, półtorej godziny temu moc w generatorze numer 2 i 3 przekroczyła pierwszą granicę bezpieczeństwa. Czterdzieści minut później to samo stało się z generatorami 1 i 4. Za dwanaście minut, jeśli nic nie ulegnie zmianie, 2 i 3 przekroczy drugą barierę, wprowadzając rdzeń generatora w stan niestabilności, co sprawiało, że ryzyko usterki wzrastało o 40%. Według danych komputera, wszystkie blokady zabezpieczające, również te znajdujące się na zewnątrz, bezpośrednio przy generatorach, zostały usunięte i bez ich przywrócenia wszystkie generatory osiągną trzeci stopień zagrożenia, co dawało 97,2% szansy na usterkę, za pięćdziesiąt siedem minut.
- Patrz! - dodał znów, wrzucając kolejny obraz - był to bardzo słabej jakości obraz z monitoringu, lecz, co dotarło do Matthewa dość szybko, kamera, z której pochodził, nie znajdowała się na stacji. Niemal całkowitą ciemność rozświetlało tam awaryjne, ledwo przebijające się przez mrok światło o czerwonej barwie. Z nazwy nagrania Matthew dostrzegł, że jest to kamera umieszczona nad panelem sterującym generatora numer 4.
Z mroku odznaczała się postać ryftera z małym, mniejszym od bojowych hełmem, grzebiącego najwyraźniej przy terminalu. Odpowiedź była jasna - Mase Ersod. - To on musiał zająć się fizycznymi blokadami, Cleroy nie mógł się rozdwoić - powiedział Rocheford, głosem drżącym od strachu bądź gniewu - po wyrazie jego twarzy Matthew nie mógł rozpoznać, które z tych dwóch. - Za niecałą godzinę to miejsce wybuchnie. Żeby to powstrzymać, musimy uruchomić wszystkie blokady, nie tylko kilka. Część znajduje się w systemach i Cleroy ma do nich dostęp z centrum kontroli, ale pozostałe są bezpośrednio na generatorach. Tam, na zewnątrz.
Zawiesił głos, patrząc się w sufit i, jakby dla wzmocnienia efektu, ciszę wypełnił jęk stacji. Metalu uginającego się pod setkami atmosfer oceanicznego ciśnienia, zachęcającego każdego śmiałka do wyjścia na zewnątrz, by tam zgnieść go w drobny pył bądź zatruć potrzebnym do życia tlenem.
- Ktoś musi się zająć tym na zewnątrz. - zakończył martwo, głosem, który wyraźnie dawał znać, że to on zdeterminowany jest to zrobić. Swojego Predatora postawił na pulpicie sterującym konsoli, wpatrując się w Matthewa, jakby oczekiwał oznak zrozumienia na jego twarzy, zanim wybiegnie z centrum kontroli by skierować się do śluz.

Wyświetl uwagę administratora
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

24 lut 2015, o 22:24

Matt korzystał ze swoich administratorskich uprawnień na dobre. Poczuł, że znów ma lekkie panowanie nad sytuacją i powoli się uspokajał, choć nadal zdawał sobie sprawę z krytycznej sytuacji w jakiej się znajdują. Oddychał miarowo, starał się uspokoić tętno, bo miał wrażenie, że pikawa zaraz wyskoczy mu z klatki piersiowej. Na szczęście, wpisane przez niego komendy były jak najbardziej poprawne i powoli odzyskiwali kontrolę. Dok był już suchy, czyli mieli dostęp do sprzętu i kombinezonów. Przynajmniej tyle. Światło awaryjne było zapalone na poziomie, na którym mogło się to bezpiecznie dziać. Ogólnie, wszystko szło jakby po jego myśli. Jedynym problemem, jaki spędzał mu spokój z głowy była sytuacja w centrum kontroli generatorów. Zauważył, że nie może całkowicie pozbawić go dostępu do tlenu, wyssać go i udusić w bardzo nieprzyjemny sposób. Obserwacja odczytów pozwoliła mu oszacować na ile mniej więcej zostanie mu tlenu w przypadku odcięcia go. Po chwili jednak...Zorientował się, że nie może wyznaczyć bezpośrednio miejsca, w którym ma dokładnie pozbawić tlenu. Nie działało to tak, jak w kosmosie. Niech to szlag.
-Szefie...Jak odetnę mu tlen, to powietrza starczy mu na jakąś godzinę. Aleeee...Raczej nie mamy tyle czasu.-Ten komunikat miał być za chwilę uzupełniony, po tym jak Daniel rzucił nową garść informacji po tym jak przywrócił do życia kilka terminali. Mechatronik patrzył na szacowane przez system odczyty, skrzywił usta w grymasie niezadowolenia i pokręcił głową. Wiadomości nie były za dobre i musiał w jakiś nieinwazyjny sposób przedstawić je reszcie. Odetchnął jeszcze kilka razy bardzo głośno, policzył w myślach do dziesięciu. Potem do dwudziestu...Tak, aby się uspokoić, ot co. Spojrzał na Daniela i uśmiechnął się blado.
-Dobra synki...Wuja ma wam coś jeszcze do przekazania. Obstawiam, że nie chcecie technicznego bełkotu, to powiem wam to najbardziej łopatologicznie jak potrafię. Za dwanaście minut generator 2 i 3 przekroczy drugą barierę bezpieczeństwa, ryzyko usterki wzrośnie o 40%. A jeśli na tej stacji wszystkie znane mi definicje stają się jeszcze bardziej pojebane...To prawdopodobnie system ma na myśli...Kurewsko wielkie bum. Aaa...I jeszcze jedno, mamy jeszcze jednego ryftera i majstruje przy generatorach. Pozdejmowali wszystkie blokady, nawet te fizyczne. Ogólnie, nieciekawie.-Powiedział, to co było najbardziej istotne. W oparciu o listę pracowników, mogli już sami wydedukować, kto pomagał Johne. Podrapał się nerwowo po głowie, sytuacja się wcale nie polepszała. Co prawda, Daniel przedstawił im bardziej optymistyczną wersję wydarzeń. Niecała godzina, a to dobre. Matt wolał w tym wypadku założyć tą gorszą opcję. Niemniej jednak, technik miał ogromne parcie na działanie, a był konieczny do pokonania Cleroya. Nie mogli liczyć na Konrada i ich obecny skład był jedynym, jaki mógł mu stawić czoła. Nie mógł się wyrwać i pochopnie rzucić się na pomoc. Mieli za mało czasu, a kluczem było centrum kontroli generatorów, które koniecznie musieli odbić. Przy użyciu wszystkich sprawnych rąk do walki. Konieczność, to konieczność, prawda?
Widząc spojrzenie Daniela, od razu zrozumiał, co chce zrobić. Może to i powtórzenie, ale nie mógł pozwolić na to. Chwycił go mocno za ramię i szarpnął go. Chyba nadszedł czas na kazanie, a Matt strasznie nie lubił ich udzielać.
-Dobra, ziomek. Widziałeś jak skończył Darwin? No jasne, że tak. Wiesz dlaczego się tak stało? Bo był głupi i poszedł sam na super koksa z niebieskimi pejczami. A wiesz jak możesz skończyć, jak pójdziesz tam sam? Na dnie pierdolonego morza wciśnięty przez ciśnienie do hełmu. Skończysz jako mięsny pudding...Jak to zrobisz...To Cię wskrzeszę i tak mocno Ci nakopię, że but zostanie w dupie. Wierz mi...Ni chcesz tak skończyć.-Powiedział to z tak stoickim spokojem, że brzmiało to tak, jakby totalnie nie żartował. No w sumie, to nie żartował.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

24 lut 2015, o 23:34

Sprowadzenie Konrada na dolny poziom okazało się być nie lada zadaniem, nawet pomimo posiadania lokalizacji stacji medycznej. A ta, jak się okazało, znajdowała się w jednym z dwóch pomieszczeń, których nie oznaczyli wcześniej. Widok działającej, zaawansowanej kabiny medycznej podniósł nieco Vexa na duchu; szczęście posłało im najbledszy ze swoich uśmiechów, oszczędzając im tracenia kolejnych minut na próbach uruchomienia MedCassa. Kolejnym okazała się obecność wirtualnej inteligencji.
- Gina. Nie myślałem, że kiedykolwiek będę się tak cieszył na dźwięk komputerowego głosu, ale niech mnie szlag, jeżeli dobrze jest usłyszeć coś co ma chociaż odrobinę sensu - mruknął pod nosem, ze stęknięciem pomagając Belfordowi umieścić żołnierza na specjalistycznym fotelu. Bez ceregieli zaczął rozpinać zapięcia napierśnika nieprzytomnego mężczyzny. Wyświetl wiadomość pozafabularną. - Pacjent jest nieprzytomny i posiada poważne obrażenia klatki piersiowej. Stan krytyczny. Niezbędny będzie dokładny skan, bo możliwe, że ma obrażenia wewnętrzne - kontynuował, ostrożnie próbując podważyć zmiażdżone płaty pancerza. Jeżeli kupiłoby im to trochę czasu, to zamierzał sobie nawet pomóc omni-ostrzem. Zerknął przelotnie na terminal z ustawieniami manualnymi, ale nawet nie próbował ich przełączyć. Prawdopodobnie tylko by pogorszyli sprawę.
Informacja Matta zastała ich pod koniec wymuszonego stripteasu sierżanta. Vex na sekundę przerwał i podniósł wzrok na komandora, wymieniając z nim milczące spojrzenie. Dwanaście minut to było piekielnie mało, a 40% piekielnie dużo - szanse, które turianin chętnie zamieniłby miejscami. Do tego fragment o trzecim inżynierze, pilnującym zewnętrznych zabezpieczeń... Jego wcześniejsza teoria dwóch podstawionych osób właśnie upadła z hukiem.
- Gina, zaopiekuj się pacjentem i dbaj, żeby był żywy. Masz potwierdzenie na wykonanie zabiegów niezbędnych do jego przeżycia - oznajmił lakonicznie, przy pomocy Bleysa zrzucając ostatni fragment napierśnika żołnierza. Bez niego, rany Straussa wyglądały jeszcze gorzej, ale to z kolei zwróciło uwagę Vexa na coś innego. Zanim wprowadzili Konrada do wnętrza kabiny, schylił się i odpiął jego generator tarcz; model Niezłomny był niewiele skuteczniejszy niż jego własny, ale w tej chwili przyda im się każda przewaga.
- Musimy się śpieszyć, komandorze. Nie wiem jak ty, ale ja nie chcę liczyć na nasze szczęście po tych dwunastu minutach - rzucił do Belforda, zastępując swój generator, generatorem Straussa. Jeżeli przeżyją, zwróci go żołnierzowi. A jeżeli nie...
Na to była raczej oczywista odpowiedź.
Zmienił pochłaniacz ciepła w Windykatorze, ruszając biegiem na górny poziom, gdy tylko maszyna zaczęła pracować nad Konradem i odpalając po drodze swój Pancerz Technologiczny.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Bleys Belford
Awatar użytkownika
Posty: 275
Rejestracja: 13 cze 2014, o 19:59
Miano: Bleys Belford
Wiek: 40
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan Hekate
Lokalizacja: Omega/Hekate
Status: Oficer Cerberusa, oficjalnie kapitan prywatnego statku kurierskiego, ex Przymierze
Kredyty: 9.940
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

25 lut 2015, o 02:21

Znoszenie rannego Konrada drabinką nie było łatwe, ale nie było to nic, z czym nie poradziłby sobie krzepki człowiek oraz turianin. Krok po kroku, idąc korytarzem rozświetlonym podkręconymi lampkami awaryjnymi, trafili do centrum medycznego. Mimo skąpego oświetlenia wewnątrz, kabiny medycznej nie dało się przeoczyć. Z jednego ze szkoleń w armii Bleys pamiętał zadziwiające możliwości tego cuda techniki.
Gdy Vex recytował co dolega Konradowi nie przerywali pracy ani na moment. Oficer doskonale wiedział jak zbudowany jest ludzki pancerz, zdejmował go i zakładał tysiące razy. Również wielokrotnie podczas ćwiczeń polowych na kolegach, i niestety w boju, na rannych towarzyszach. Poinstruował szybko turianina co do zapięć i wśród trzasku klamer szybko wyłuskali ciało sierżanta z ceramicznych płyt i elastycznych osłon. Położyli Straussa na blacie stołu i uruchomili omni-ostrza rozpruwając na inżynierze ubrania, by pozbyć się ich jak najszybciej i nie szarpać już więcej niepotrzebnie rannego. Gdy Strauss był już gotowy, Bleys zabrał fragmenty ubrań i wycofali się z kabiny.
- Pacjent gotowy do zbiegów. Zrób mu dobrze Gina. - rzekł w kierunku hologramu wirtualnej inteligencji kabiny, unosząc przy tym ręce, jakby nie chciał mieć już więcej nic wspólnego z majstrowaniem przy nagim ciele rannego i wolał oddać go w ręce kobiety. Choćby sztucznej. Tymczasem podniósł kaburę z Huraganem N7 Straussa. To była świetna broń i Belford wiedział doskonale co potrafi. Wiedział też, że z Cleray to nie przelewki. Jeśli nie wyeliminują go szybko, to ich pozamiata. Sprawdził magazynek pistoletu maszynowego sierżanta i w razie potrzeby załadował nowe ogniwo.
Potem musiał zaraz skoncentrować się na tym co mówił Matthew i Daniel. Okazało się, że na oddech nie mają czasu. Uśmiechnął się w duchu na wypowiedź Tarczańskiego. Jak zawsze wysławiał się barwnie i obrazowo.
- Daniel, słuchaj Matta, musimy najpierw wspólnie rąbnąć Cleraya. - rzekł wyraźnie i z przekonaniem przez komunikator.
- Potem razem wyjdziemy na zewnątrz - skinął głową na słowa Vexa. Nim jeszcze skończył mówić biegli już z powrotem w kierunku drabinek.
- Matt, przygotuj sobie na omni-kluczu komendę do otwarcia obu drzwi do generatorów i jednoczesnego włączenia tam normalnego oświetlenia - ostatnio znów wyłączyli w generatorach światła, zatem ich oczy będą przyzwyczajane do oświetlenia na piętrze. Być może znów dzięki temu będą mieli pewną przewagę nad Johne.
- Do tego zrzuć nam na omni podgląd gdzie obecnie siedzi Cleray. Wejdziemy tam we czwórkę i załatwimy drania. Daniel, potrzebuję cię przy bocznych drzwiach w Centrum Komunikacji razem z Vexem - dokończył gdy wpadli z Vyio na piętro. Sam zajął pozycję przy drzwiach od korytarza, gdzie wezwał Matta. Jego oczy przyzwyczajały się do normalnego oświetlenia na piętrze.
- Plan jest prosty, na moją komendę "otwórz" - otwieramy drzwi, porucznik i ja wbiegamy do wnętrza na odległość co najmniej dwóch dobrych kroków, w razie czego sięgnie tylko jednego z nas biotyką. Objaśniał półgłosem przy zamkniętym hełmie przez komunikator - Daniel i Matt zostajecie przy drzwiach. Vex i Daniel - przeciążacie Johnowi tarcze, wtedy ja otwieram ogień, a Matt przypali Cleraya ze swego omni. Cokolwiek zrobi, jeśli przeżyje i odnowi tarcze, nie przerywajcie ognia - ponowimy tą sekwencję ataku, aż będzie trupem - zakończył zimno.
Belford ujął pewnie Huragan i załadował amunicję dysrupcyjną. Wygasił umocnienie. Miał zamiar najpierw uruchomić skok adrenaliny, a potem dać rozkaz do otwarcia drzwi i ataku. Wbiec do wnętrza ustawiając się tak, by nie blokować nikomu widoku wroga i zająć dobrą pozycję do strzału. Gdy błysną przeciążenia miał zamiar wpakować serię z pistoletu maszynowego w przeciwnika.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
NPC | Voice | Theme | Formal | CasualObrazekObrazek -30% do kosztu regeneracji tarcz ✔ - 1 PA / strzał Motyką ✔ +15% do celności broni ✔
+5% do obrażeń broni i mocy ✔ +20% do obrażeń wręcz ✔ 20% szans na podpalenie omni-ostrzem ✔
+20% do pancerza ✔
Prawdziwy gracz pbfów potrafi pogodzić wszystko. - William Kraiven Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

25 lut 2015, o 21:51

Nie miał zamiaru bawić się z Danielem i jeśli miałby go przekonać przez uderzenie go w twarz z pięści, to był gotowy to zrobić. Matt jako przełożony kilku ludzi, wiedział, że słów nigdy nie można rzucać na wiatr. Jeśli mówił, że komuś przypierdoli...To istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo na to, że po prostu to uczyni. Jeśli nie spełni się jakiejś groźby, to ludzie stracą do niego szacunek. Krótka piłka. Musiał być słowny. Nie o tym jednak mowa, bowiem przyszedł czas na akcję.
-To co Daniel? Rozumiemy się, stary?-Spytał z uśmiechem i klepnął go w ramię, jakby zakańczając tą rozmowę i zapominając o kretyńskim pomyśle technika. Skoro wszystko było jasne, to nie pozostało nic innego, jak tylko wypełnić rozkazy wydane przez Belforda. Przygotował sobie komendę otwarcia drzwi do Centrum Kontroli Generatorów. Z obu stron, aby mieć jakiś element zaskoczenia. Załadował tą komendę na omni-klucz i przygotował ją do aktywacji. Miał to zrobić w momencie dania znaku przez Bleysa. Mieli mało czasu i musieli działać, dlatego też szybko zajął pozycję wskazaną mu przez dowódcę. Przy frontowych drzwiach do Centrum Kontroli, jednak w poszedł po rozum do głowy i miał zamiar ukryć się przed ewentualnym atakiem ze strony Johne. Przykleił się do ściany, na wypadek pocisków pędzących w jego kierunku czy też użycia jego biotycznych biczów. Może to kiepska osłona, ale...Lepsza taka, niż inna.
-Czyli zabijamy go tak długo, dopóki nie będzie martwy...Spoko, brzmi bombowo.-Skomentował taktykę Bleysa. Nie była zbyt wyrafinowana, ale wyglądała na bardzo skuteczną. Nie zamierzał przedstawiać swoich propozycji, bo jego doświadczenie oparte na filmach akcji nie było pożądane. Mogłoby jeszcze bardziej zaszkodzić. Odetchnął jeszcze kilka razy, uspokoił bijące w szaleńczym tempie serce i po tym, jak otrzymał znak gotowości od wszystkich współpracowników i polecenie od Belforda. Aktywował komendę przygotowaną na omni-kluczu. Kiedy drzwi się otworzyły, użył Spalenia w kierunku Johne, zaraz po tym jak powędrowały w jego stronę oba przeciążenia. Nie zamierzał strzelać ze swojej strzelby...Była ona zbyt niebezpieczna dla znajdującej się tam elektroniki. Zaraz po wykonanej przez siebie akcji, miał zamiar się schować za krawędzią drzwi, przyklejając się do ściany.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

26 lut 2015, o 16:46

Wyświetl wiadomość pozafabularną

#0 Vex [ZMIANA MAGAZYNKA]
Amunicja: 27/135


#1 Vex PRZECIĄŻENIE]
Cleroy:
T: 870-(600*0,85)=360


#2 Daniel [PRZECIĄŻENIE 2]
Cleroy:
T: 360-600*0,85=0


Cleroy [ZWRÓCENIE UWAGI]
1-30 Vex, 31-50 Daniel, 51-80 Bleys, 81-100 Matt
0


#3 Cleroy [ROZTRZASKANIE 6BAA]
Szansa na powalenie: 65%
1
Daniel:
T: 650-1185=0
Powalony


#4 Bleys [SERIA]
<50 + 15 + 10 [MAŁA ODLEGŁOŚĆ] - 5 [ZAMIESZANIE] + 10 [SKOK ADRENALINY] = 80
2
Cleroy
P: 750 - (0,75*600*1,7*0,85)= 100


#5 Matthew [SPALENIE]
Cleroy
P: 0


Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

26 lut 2015, o 18:05

Wyświetl wiadomość pozafabularną Gina milczeniem przyjęła komendy Vexa, być może zbyt zajęta przekazywaniem instrukcji w bardziej informatycznym języku do oprogramowania kabiny. Pokiereszowany Konrad został chwilę później zamknięty przez przeźroczyste wieko, a maszyna bezgłośnie rozpoczęła wykonywanie skanu, by móc zabrać się do właściwej roboty. Tego jednak nie było dane im już zobaczyć, Belford i Viyo ruszyli już bowiem w drogę powrotną, żeby zmierzyć się z Cleroyem.
Przygotowania do szturmu nie trwały zbyt długo. Vex i Daniel potrzebowali kilku sekund na dostanie się na własną pozycję - drzwi do centrum komunikacyjnego stanęły przed nimi otworem, prezentując pomieszczenie niemal identyczne rozmiarami co oba centra kontroli, jedynie z większą ilością krzeseł. To jednak terminale i wyświetlające dane panele przykuwały uwagę - część "zaśnieżona", wyraźnie nie funkcjonowała tak, jak powinna. Inne były jeszcze bardziej interesujące - zamiast danych, wyświetlały tysiące mniej lub bardziej obcych im znaczków, przewijających się przez ekran zbyt szybko, by mogło to być normalne działanie. Bardzo prawdopodobne, że to właśnie była oznaka wgranego w systemy komunikacji wirusa, który przywitał ich gdy podpływali do Raitaro skafem.
Pierwsze drzwi, jako, że od centrum kontroli generatorów odgradzały ich dwie pary, z cichym sykiem się otworzyły, a sama dwójka mężczyzn mogła dać znać reszcie, że są gotowi.
Następne wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Całość wbiegła do pomieszczenia, widząc Johne'a nachylającego się nad jednym z paneli. Odwracając się, zmierzył wzrokiem pierwszą, napotkaną przez niego parę - Vexa i Daniela. W tej jednak chwili jego tarcze rozbłysły niemalże oślepiającą poświatą, gdy skumulowane, dwa posłane przeciążenia uderzyły o ich kinetyczną powierzchnię, uszkadzając na moment systemy generatorów i pozbawiając go osłony.
- Wy... - zaczął, a na jego twarzy malował się grymas. Odwrócił się przodem do napastników przybyłych z centrum komunikacyjnego, sprawiając, że to właśnie Vex i Rocheford najlepiej widzieli przeciwnika. Wyraz na jego facjacie nie mógł być łatwo zrozumiany - nie wiedzieli, czy jest to ból, czy bardziej malująca się na jego twarzy wściekłość.
Pomarańczowy blask oblał otoczenie, mrożąc krew w żyłach zarówno turiańskiego żołnierza, jak i stojącego bardziej wgłąb technika. Dwa, energetyczne bicze smagnęły z hukiem powietrze w chwili, w której jedynie żołnierskie instynkty Viyo powstrzymały go przed zamknięciem oczu, w oczekiwaniu na uderzenie. Nie miał szans rzucić się by zrobić unik, wiedział, że atak go dosięgnie...
Z tym, że tego nie zrobił. Przygotował się na możliwe zbicie z nóg, kiedy fala uderzeniowa go minęła. Sprawdził dla pewności - Johne wciąż zwrócony był w ich stronę. Dopiero po ułamku sekundy, który w ferworze walki wydawał się wiecznością, zrozumiał, że to nie on był celem ataku.
Trójka obserwowała, jak fala uderzeniowa z błyskiem i bez trudu pokonuje kinetyczne bariery Daniela, zbijając Rocheforda z nóg. Z hukiem uderzył on o ścianę w przedsionku między dwoma pomieszczeniami, wydając z siebie jęk, który prawdopodobnie podziałałby jeszcze bardziej na turianina, gdyby nie to, że ten musiał skupić się na starciu i przeciwniku. W końcu stracenie technika mogło znaczyć bardzo wiele w ich obecnej sytuacji.
Nie to jednak zaprzątało teraz umysł Bleysa. Widząc świat jak gdyby w dwukrotnie bardziej jaskrawych barwach, dostrzegał każdy szczegół tego znaczenia, ale nie pozwalał, by jego umysł zaprzątał sobie tym głowę. Nie teraz. Obrócona bokiem sylwetka Cleroya stała idealnie na linii strzału w chwili, w której pociągnął za spust odebranego nieprzytomnemu Konradowi Huragana. Poczuł lekki, lecz wciąż znajomy odrzut, wzmagający napięcie mięśni ramienia w chwili, w której pistolet wypluł z siebie morderczą serię.
Błękitna bariera zabłysła, próbując zastąpić kinetyczne tarcze Cleroya. Nic to jednak, ślady na jego pancerzu, jak i lekkie konwulsje, które owładnęły jego ciałem, wyraźnie dały znać żołnierzowi, że co najmniej większość pocisków trafiła na miejsce. Jak cień, zaraz po tym omni-klucz Tarczansky'ego zabłysnął, wytwarzając wysoką temperaturę pseudo pocisku Spalenia, które pomknęło ku niechronionemu tarczami przeciwnikowi.
Johne krzyknął, padając na ziemię w chwili, w której do wszystkich pozostałych dotarł znajomy już swąd palonego mięsa. Wbrew wszystkim regułom, przez następne kilka sekund jego oczy, oczy szaleńca, latały po suficie, starając się znaleźć oparcie lub coś na tyle interesującego, by wpatrując się w to, mężczyzna mógł odejść. Wreszcie, gdy tylko dostrzegł któregokolwiek z nadeszłych, na jego spopielonej twarzy pojawiło się coś przerażającego - akceptacja. Wydawałoby się najpierw, że te grymasy były próbą zaprezentowania ludziom uśmiechu w tych ostatnich, przepełnionych męką sekundach.
- N-niczego... nie zmieniliście - przerywał, dukając kolejne sylaby i kaszląc przy tym. - Z-za póź...ź...
Nie dane było mu jednak skończyć zdania. Jego wzrok stał się nierozumny, pusty, a oczy powędrowały w górę, wpatrując się w umieszczone na ścianie panele, w ostatnim odruchu powstałym w chwili, w której z mężczyzny uszło wszelkie życie.

Wyświetl uwagę administratora
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

27 lut 2015, o 12:08

Kiedy przemykali przez centrum komunikacyjne, turianin obrzucił przelotnym spojrzeniem zaśnieżone ekrany i terminale. Matt poinformował ich wcześniej, że pomieszczenie jest puste i bezpieczne, ale widok wirusa, trawiącego systemy Raitaro i tak wywołał dreszcz pod łuskami Vexa. Poznali jego działanie na własnej skórze, gdy Daniel próbował skomunikować się ze stacją; elektroniczne krzyki i wrzaski były akustycznym odwzorowaniem szeregu zmieniających się cyfr i liter na popękanych ekranach, które mijali. Raitaro zżerała choroba i tu własnie było jej źródło.
Chwilę później dopadli do buforowego przejścia, a następnie na sygnał Belforda wpadli do wnętrza centrum generatorów. Adrenalina, chociaż nie wzmocniona w sztuczny sposób jak u komandora, popędzała porucznika do działania, kontrolowana wyuczoną dyscypliną. Bez strachu wszedł do pomieszczenia, przyciskając kolbę Windykatora do ramienia i prostując ramię z omni-kluczem; gdy z pomarańczowej poświaty wystrzelił program przeciążeniowy, od razu pochwycił ponownie karabin, biorąc mężczyznę na cel. Spojrzenie Cleraya i jego twarz, widoczna w przybliżeniu celownika i wykrzywiona we wściekłym grymasie, była widokiem, który doskonale nadawał się do sennych koszmarów. Jego tarcze zadrżały pod naporem programów, chwilowo wyłączając generator. Blask biotycznych biczy rozświetlił pomieszczenie, a turianin przygotował się na uderzenie; już wkraczając do pomieszczenia zdawał sobie sprawę, że może być tym, który oberwie i chociaż do tej pory nie dane mu było posmakować ogłuszającej eksplozji, zacisnął zęby i fizycznie cały spiął się na nadchodzący ból. Jeżeli to on miał być tym, który zgarnie na siebie cios, umożliwiając reszcie dokończenie dzieła - był gotowy to zrobić.
Cleray jednak wybrał inny cel, a fala uderzeniowa przemknęła obok Vexa. Jęk Daniela był wystarczającą odpowiedzią co się stało dalej, ale na liczenie strat przyjdzie pora później. Gdy pociski Belforda wstrząsnęły ciałem ich przeciwnika, a potem pocisk plazmy dokończył dzieła, ze swądem palonego ciała wgryzając się w otwory po kulach na pancerzu, turianin od razu podbiegł do powalonego mężczyzny. Nie przestając do niego celować, podniósł i zabrał karabin z zasięgu jego rąk, gotowy dobić go z bliska. Była to jednak bezpodstawna obawa; szaleniec, który sprawił im tyle problemów, wypowiedział swe ostatnie słowa, a następnie wyzionął ducha.
- Dobry strzał, komandorze. Daniel, wszystko w porządku? - krzyknął lakonicznie do rannego technika, odrywając wzrok od martwego mężczyzny. Cleray miał w jednym rację. - To jeszcze nie koniec, panowie. Komandorze, decyduj kto zostaje, żeby zająć się stąd generatorami. Mamy jeszcze Ersoda do załatwienia i piekielnie mało czasu. Musimy dostać się do śluz, wyjść na zewnątrz, mieć nadzieję, że nie ma już tam Donne, obezwładnić ostatniego ryfciarza i wznowić działanie generatorów - a wszystko to w pięć minut - podsumował niewesoło ich sytuację, zwracając się do wyjścia.
- Bez presji. Normalnie w Oddziałach Specjalnych robimy takie rzeczy w trzy, z przerwą na rundkę kwazara - dodał z ponurym żartem. Śmierć Johne, ten jeden mały sukces, poprawił odrobnę jego morale, nawet pomimo tego, że lada chwila mogli zginąć pogrzebani pod morderczym ciśnieniem oceanu.
A może właśnie zwłaszcza z tego powodu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Bleys Belford
Awatar użytkownika
Posty: 275
Rejestracja: 13 cze 2014, o 19:59
Miano: Bleys Belford
Wiek: 40
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan Hekate
Lokalizacja: Omega/Hekate
Status: Oficer Cerberusa, oficjalnie kapitan prywatnego statku kurierskiego, ex Przymierze
Kredyty: 9.940
Medals:

Re: [GRZBIET GALAPAGOS] Stacja Raitaro

27 lut 2015, o 18:46

Wszystko, jak często bywa w takich sytuacjach, rozegrało się w ułamkach sekund, gdy wpadli do wnętrza pomieszczenia generatorów. Bleys zacisnął szczęki słysząc charakterystyczny huk straszliwej broni dragona. Poczuł już na własnej skórze co ów odgłos zwiastuje. Potem zaklął w myślach, gdy Daniel krzyknął gdzieś obok, trafiony biotycznym wyładowaniem. Wiedział, że nie mogą dać wrogowi szansy powtórzenia ataku. Wiedział, że feralna, drżąca sporadycznie dłoń nie może zawieść go w takim momencie. Nacisnął spust Huragana. Broń szarpnęła dość miękko jak na wyplutą ilość pocisków, niemal wszystkie trafiły w cel. Oficer z satysfakcją stwierdził, że przeciwnik był już pozbawiony tarcz. Wiązka plazmy wystrzelona przez Matta dokończyła dzieła powalając Johna. Skinął oszczędnie głową na słowa turianina. Za dawnych czasów ani jeden pocisk nie minąłby szturmowca.
Obejrzał się, upewniając czy z Danielem wszystko w porządku. Zaraz przyklęknął nad ciałem umierającego. Wolał, żeby biotyk nie miał racji. Sprawdził pospiesznie czy ten jest uzbrojony w maczetę. Jeśli mieli iść na zewnątrz, lepiej żeby co najmniej dwóch z nich było uzbrojonych. Ich-omni ostrza nie miały zastosowania w głębinie.
- Matt, po raz kolejny potrzebujemy dziś twojej magii. Zajmij się generatorami i postaraj żeby nie wybuchły. Inaczej wszyscy popłyniemy - odpiął generator Johny i podał Tarczanskiemu.
- Nie masz pancerza, może ci się przydać jeśli zrobi się tu gorąco, wygląda na naprawdę solidny wojskowy model. - Nie miał pojęcia czy generator pomoże ochronić inżyniera przed czymś niespodziewanym ze strony przeciążonej maszynerii, ale jemu i tak nie przyda się teraz w wodzie. Potem ruszył błyskawicznie w kierunku Daniela.
- Reszta, idziemy na zewnątrz. Daniel lepiej poradzi sobie w głębinie - rzekł zabierając Rocheforda. Potem popędzili do śluz zabrać kombinezony. Czuł pod skroniami przyspieszające z każdą chwilą tętno.
- Rozumiem, że szybciej będzie, jeśli skorzystamy z wyjścia dla ludzi? - skierował w biegu pytanie do ryftera. Pamiętał jak długo musieli czekać na wyrównywanie ciśnienia w doku dla skafów. Teraz liczyła się każda sekunda.
- Jeśli trzeba, możemy zabrać maczety. Konrad mówił, że są przy zapasowych kombinezonach.
NPC | Voice | Theme | Formal | CasualObrazekObrazek -30% do kosztu regeneracji tarcz ✔ - 1 PA / strzał Motyką ✔ +15% do celności broni ✔
+5% do obrażeń broni i mocy ✔ +20% do obrażeń wręcz ✔ 20% szans na podpalenie omni-ostrzem ✔
+20% do pancerza ✔
Prawdziwy gracz pbfów potrafi pogodzić wszystko. - William Kraiven Obrazek

Wróć do „Ziemia”