14 kwie 2015, o 17:38
Lot z wysp Galapagos do Chicago nie należał do długich. Inżynier nawet nie zdążył się przespać po tym wyczerpującym zadaniu. Nigdy wcześniej nie marzył bardziej o wejściu pod prysznic, zjedzeniu ciepłego posiłku i położenie się w łóżku. Tęsknił za swoimi czterdziestoma metrami kwadratowymi bałaganu i nieogarniętego chaosu, który wypadało w końcu w jakiś sposób zagospodarować i uporządkować. Zabierał się za to wiele razy, ale nagłe wydarzenia nigdy nie pozwalały mu na zrobienie tego. Kiedy dotarł już na miejsce, potwornie ucieszył się z momentu, kiedy pojawił się w terminalu na porcie lotniczym. Wystarczyło jedynie odebrać bagaże i udać się do mieszkania.
Wśród swoich sąsiadów, pojawienie się Matta wzbudziło niemałe zainteresowanie. Wiedzieli, gdzie pracuje i doskonale zdawali sobie sprawę z tego, ile czasu poświęca swojej pracy. Choć było późno w nocy, dźwięk wstukiwania kodu do drzwi, obudził starszą panią, która natychmiast pobiegła sprawdzić, kto próbuje się dobić do mieszkania Tarczansky'ego. On jednak nie zaprzątywał sobie tym głowy i wszedł do środka. Jakby nic się nie stało. Wciągnął do mieszkania dodatkowe pudła, które były jedynie kroplą w oceanie pudeł i położył je na stercie w przedpokoju. Zamierzał je otworzyć następnego dnia.
-Wypadałoby tutaj ogarnąć.-Mruknął pod nosem, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma na to czasu, ani sił. Był potwornie zmęczony. Nie spał już bardzo długo i nie marzył o niczym innym, jak tylko legnąć w objęciach Morfeusza. Ruszył do łazienki, zrzucił z siebie zbędne teraz odzienie i wrzucił je do pralki. Wziął szybki prysznic, przebrał się w gacie do snu i udał się do łóżka. Usiadł na nim, przetarł jeszcze twarz. Odetchnął jeszcze głośno, próbując sobie poukładać w głowie ostatnie wydarzenia. Bał się zamknąć oczy na dłuższą chwilę. Nie chciał wiedzieć, co może zobaczyć podczas snu. Zmęczenie jednak brało nad nim górę, ziewnął głośno. Nic więcej nie mógł poradzić, położył się na łóżku, okrył się kołdrą i zamknął oczy.
Emily Wong, ANN.
Wydanie specjalnie Wiadomości Galaktycznych. Wyspy Galapagos przestały istnieć w wyniku ogromnej fali tsunami, które zalała tereny zamieszkane przez dziesiątki tysięcy ludzi. Zniszczenia są kolosalne, cały ląd został zalany przez wodę i znalazł się dosłownie pod nią. Nie wiadomo jeszcze, co jest przyczyną tej potwornej katastrofy, ale specjaliści wskazują na podwodną stację Raitaro, która znajdowała się na uskoku. Być może awaria w tym miejscu wywołała tak gwałtowną reakcję płyt tektonicznych.[...]
Inżynier zerwał się nagle zlany potem, widząc wyimaginowane obrazy katastrofy. Przetarł twarz, rozejrzał się nerwowo po sypialni, oddychając ciężko. Stety, niestety był to jedynie koszmar, który najwidoczniej bardzo skutecznie zwiał sen z powiek mechatronika. Usiadł na łóżku, upewniając się, że za oknem znajduje się znany mu, stabilny ląd w postaci miasta Chicago. Niestety, widok jaki ujrzał nie należał do najciekawszych, bowiem jego sąsiad w najlepsze zabawiał się z prostytutką przy pomocy różnego rodzaju osprzętu dziwnego przeznaczenia. Jakby nie patrzeć, ucieszył go ten obraz, gdyż wiedział, że nie znajduje się ani w zaświatach, ani pod wodą. Było to nadzwyczaj pokrzepiające. Spojrzał jeszcze na zegarek znajdujący się na stoliku nocnym.
-W pół do piątej...Cholera...-Mruknął pod nosem. Nie był do końca przekonany, czy znowu chce ujrzeć obraz zniszczeń, jaki mógłby nastąpić, gdyby on i jego towarzysze zawiedli. Nie mógł sobie wyobrazić nawet tego, do jakiej katastrofy mogłoby dojść. Pokręcił głową, gdy uznał, że sen jest dla frajerów. Wstał leniwie z łóżka, spoglądając jeszcze raz w okno, starając się ominąć wzrokiem wydarzenia z przeciwnego mieszkania. Po chwili jednak postanowił, że warto po prostu zasłonić okno roletą. Gdy już to zrobił, zapalił papierosa, udał się do kuchni i włączył ekspres do kawy. Zrobił sobie kawę, śniadanie (z tej części zawartości lodówki, która była zdatna do spożycia) i jak warto się domyślić i tak nie było najsmaczniejsze. Lepiej po prostu było sobie zamówić pizzę. Co tu dużo mówić, jego "poranek" był niezwykle pracowity. Znalazł nawet chwilę na to, by pościerać kurze i w jakiś sposób uporządkować pudła jakie znajdowały się w mieszkaniu. Spakował potężną torbę podróżną, gdyż czuł, że jego pobyt na Cytadeli się wydłuży. Gdy kierownictwo wzywa w środku jego urlopu jest to coś bardzo pilnego i długotrwałego. Sytuacja ta nie była pierwszą, dlatego postanowił się przygotować na ewentualne przedłużenie wizyty. Musiał jeszcze zarezerwować bilet na Cytadelę. Uruchomił komputer, włączył muzykę. Rzecz jasna murzyńską. Usiadł przy biurku, postawił kubek z kawą na blacie i przeglądał extranet. Przejrzał najnowsze informacje z galaktyki, nowości w świecie techniki...Ot, zwyczajna podróż przez odmęty wirtualnego świata. Po kilku godzinach spędzonych na pierdołach, postanowił zamówić bilet. Kiedy już to zrobił, nic nie stało na przeszkodzie, by powoli udać się do portu kosmicznego. Wziął prysznic, ubrał się w czarną bluzę z symbolem Chicago Bulls, ciemnozielone bojówki baggy i obuwie sportowe, sprawdził czy jego bagaż jest kompletny. Komputer służbowy, ciuchy, broń, służbowe karty dostępowe, przenośne pamięci, pancerz z nowym generatorem tarcz. Wszystko grało i buczało. Resztę sprzętu otrzyma raczej od pracodawcy. No cóż. Czas się zbierać, upewnił się jeszcze, że wszystko zabrał, zamówił bilet i taksówkę. Przełożył torbę przez ramię i wyszedł z mieszkania, zabezpieczając je odpowiednio przed ewentualnym włamaniem. Zresztą i tak tam niczego ciekawego nie miał. Po wyjściu z bloku, wsiadł do taksówki i udał się do portu kosmicznego.
THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR
Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%