Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[FRANCJA] Alpy francuskie

7 sie 2015, o 09:57

Jak powiedział, tak też zrobił - zabierając ze sobą linę, młody ratownik bez słowa oddalił się bocznym korytarzem, by szybko sprawdzić pobliską jamę. Wrócił szybko - zaraz po tym, gdy pozostała dwójka zdążyła zakończyć swój krótki posiłek.
- Rzeczywiście tu byli - stwierdził po prostu między jednym a drugim kęsem wyjętego w międzyczasie energetycznego batona. -Pachnie jeszcze przyprawami korzennymi... - To wskazywało na herbatę rozgrzewającą. - ...i czekoladą. Nie mogą być daleko.
Kończąc batona Bart schował papierek do jednej z kieszeni, otrzepał rękawice i odetchnął cicho.
- Możemy iść - poinformował i, najwyraźniej nie czując jeszcze potrzeby na dłuższy postój, szybkim krokiem ruszył dalej. Od zasadniczej jaskini dzieliło ich już bardzo niewiele.
Kilka kolejnych korytarzy, zakrętów i półek skalnych dalej rzeczywiście dotarli na miejsce. Wprawdzie wciąż było traktować cel jako pełnoprawną grotę - to nadal był bardziej ciasny, kręty korytarz niż stereotypowa jama - wszystko zgadzało się jednak z opisem ratownika. Było ciasno, ciemno i ślisko, przeprawa dalej faktycznie wymagała akrobacji.
Oświetlając korytarz latarką, blondyn zaprowadził ich aż do pierwszego rozwidlenia. Z tego, co mówił wcześniej, odchodzący korytarz był jedną z dwóch ślepych uliczek. Kolejna mieściła się po przeciwnej, lewej stronie głównej ścieżki kilka metrów dalej, po kilkunastu kolejnych krokach natomiast przejście kończyło się blokującą korytarz stertą odłamków skalnych.
- Nie podoba mi się to - mruknął Bart i nietrudno było domyślić się, o co mu chodzi. Zgodnie z poprzednim znaleziskiem powinni być już w miarę blisko, a jednak skalny ciąg nie przynosił żadnych odgłosów. Żadnego szelestu zimowych ubrań, brzęku sprzączek uprzęży zabezpieczającej, tupotu ciężkich butów. Żadnych rozmów.
Bez słowa zbaczając w pierwszy ze ślepych korytarzy, ratownik powiódł latarką po ścianach i suficie, ostatecznie zatrzymując promień świetlny na stosunkowo szerokiej szczelinie w podłodze. Widoczne na końcu ślepego zakończenia pęknięcie musiało być stosunkowo nowe, bo też Bart o nim nie wspominał. Nowe, ale już zabójcze - co łatwo było zauważyć.
Pierwszym, co rzuciło im się w oczy, była wbita w jedno z niewielkich pęknięć skalnych kotwa. Przyczepiona do niej lina nie była jednak napięta, jak być powinna, lecz wisiała luźno, niknąc w mroku szczeliny. Na początku samego pęknięcia, na skalnym brzegu, widać było także fragment materiału - z dużą dozą prawdopodobieństwa można było domniemywać, że to kawałek rozerwanego plecaka bądź kurtki. Ostatecznie, na samym dnie pęknięcia, widać było cień przypominający ludzką postać - sądząc po gabarytach, raczej mężczyznę - obok niej rozerwany plecak i rozsypane dookoła rzeczy.
Biorąc to wszystko pod uwagę, wniosek był bardzo prosty. Amator stawiania pierwszych kroków w nieodwiedzonych jeszcze przez nikogo zaułkach przecenił własne siły.
Pytanie tylko - dlaczego była to tylko jedna osoba? Dotychczas podążali tropem pary. W samym skalnym przejściu jako takich śladów wprawdzie nie było - brak było miękkiej powierzchni, na której mogłyby się odbić ludzkie stopy - ale skoro trop dwójki urywał się dokładnie pod wejściem do groty, logicznym było założenie, że para weszła tu razem.
Dlaczego jednak w takim razie nikt nie wezwał pomocy? Dlaczego nikt tu nie czekał?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

13 sie 2015, o 08:48

- A muszę wszystkich lubić? Po prostu, ale w porządku. I tak przydaje się lepiej ode mnie jak widać – odpowiedział dojadając ostatnią część batonu i wysłuchując reszty tego, co Francuzka miała do powiedzenia. Westchnął i milczał przez krótką chwilę, co zapewne nie było reakcją, której się spodziewała. Zaczął składać papierek w kostkę w milczeniu, jednak po chwili reszcie odezwał się. – Przyjechałem tu dla ciebie. Chciałem spędzić te chwile z tobą, nieważne jak, tak też jest dobrze, bo jesteśmy razem. Co złego jest w tym, że się o ciebie boję?
Odwrócił głowę w jej stronę i przez moment patrzył prosto w oczy próbując dać do zrozumienia, o co mu chodzi. Jeśli go nie rozumiała – ani jego obaw, ani jego złości to, dlaczego wciąż przy nim była? Widziała jak Hearrow się zachowuje na Shodan i widziała jak się zachowuje w Gozu, nie miała prawa się dziwić jego takim, czy innym reakcjom. Pokręcił głową.
- Tylko jakie znaczenie ma to, co mówię, skoro i tak zrobisz jak będziesz uważała? – Zapytał wreszcie wstając i nie oczekując wcale odpowiedzi. Nie było już w jego głosie złości, raczej czysta rezygnacja, co jednak nie oznaczało, że ma zamiar wrócić i ją tu zostawić. To chyba było jasne. Na szczęście (albo i nie) w tym momencie zjawił się Bart przerywając tą uroczą dyskusję. Marshall spojrzał na ratownika i zmarszczył brwi. Jakikolwiek nie miałby do niego stosunek, to wciąż był po ich stronie, a słowa, które wypowiadał wcale nie brzmiały uspokajająco.
Podporucznik podszedł do pęknięcia i spojrzał w dół. Faktycznie, nie było to coś, co powinno napawać optymizmem, ale i tego należało się w górach spodziewać. W końcu nie raz się słyszało, że drogi na najwyższe szczyty świata usłane są po drodze zwłokami i to niestety była smutna prawda.
- Powinniśmy sprawdzić, kto to, może ktoś go szuka, może znajdziemy przy nim coś istotnego – nie spodziewał się, żeby znaleźli tam cokolwiek o zaginionej Alice, ale zawsze istniało, choć odrobinę szansy na znalezienie jakiś przydatnych rzeczy. Czy czegokolwiek. Zresztą przecież nie mogli tak obojętnie obok tego przejść. To nie było w stylu Arrowa.– Bart? Skoczysz na dół? Trzeba będzie powiadomić twoich kolegów, tak sądzę…
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

17 sie 2015, o 19:10

Wzruszyła ramionami, uśmiechając się lekko.
- Czy ja wiem, czy lepiej... do Barta się nie przytulę jak zacznę zamarzać - szturchnęła Hearrowa ramieniem i podniosła się, by zrobić kilka kroków w tę i z powrotem. Nie najlepiej wychodziło jej czekanie, nigdy nie była cierpliwa.
- Nie jest dobrze... Mieliśmy siedzieć przy kominku i pić grzane wino, zamiast ganiać za gówniarą po górach - w jej głosie nie było irytacji, to było bardziej zwyczajne stwierdzenie, a słowo którego użyła mając na myśli Alice brzmiało jak przezwisko sprzed kilku lat. Westchnęła. - Nic. Nie ma w tym nic złego. Ale jestem dużą dziewczynką i radzę sobie.
Na kolejne pytanie odpowiedziała tylko krótkim uniesieniem brwi i szerokim, zupełnie niepoważnym uśmiechem, by chwilę później odwrócić się już w stronę nadchodzącego młodego ratownika. To nie pozostawiało już wątpliwości, jak do tego podchodziła. Oczywiście, że zrobi po swojemu. Ale nie chciała robić większych problemów, niż faktycznie mieli, nie chciała dokładać do tego jeszcze jakichś nieporozumień. Liczyła na to, że podporucznikowi wkrótce przejdzie złość, irytacja, czy cokolwiek się z nim działo. Okej, wejście po ścianie niekoniecznie poszło im bez problemów, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Co jej pozostało, poza robieniem dobrej miny do złej gry?
- Zrekompensuję ci to jakoś jak wrócimy - mruknęła jeszcze do Arrowa, zanim Bart podszedł wystarczająco blisko by ją usłyszeć i z tym swoim typowym półuśmiechem, który za moment zgasł, wysłuchała relacji chłopaka.
Zarzuciła swój plecak z powrotem na plecy i ruszyła za nim dalej wgłąb jaskini. Sama nie wiedziała czego się spodziewać, ale nie sądziła, że pierwszym co znajdą będzie nieprzytomny - tudzież zwłoki - w szczelinie. Pochyliła się i poświeciła do środka, łącząc swój strumień światła z tym z latarki Barta.
- Czyli jednak mogło nam pójść gorzej - skomentowała cicho, sama do siebie.
Prawdę mówiąc mogła przejść dalej, ignorując tego, kto leżał te kilkanaście metrów pod nimi. Normalnie w żaden sposób by nie zareagowała - jeśli to on towarzyszył Alice, to znaczyło, że dziewczyna była teraz sama gdzieś dalej i wypadało jej poszukać z większym zaangażowaniem. Gdyby leżał w bezpieczniejszym miejscu, przeszukałaby go i zgarnęłaby przydatne rzeczy, by po chwili zniknąć. Ale tutaj jej pilnowali. Tu była z tej właściwej strony, była ratunkiem, wybawcą. No i nie mogła pójść dalej sama.
- Będziecie go wyciągać? - spytała. Nawet jeśli nie był martwy, to w swoim obecnym stanie będzie dla nich gorszym problemem niż Irene. Jakoś jej się to nie uśmiechało. Ratowanie obcych ludzi zawsze kończyło się większą ilością nowych zobowiązań, niż oficjalnie się mówiło. Ale czy miała jakiś wybór?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

18 sie 2015, o 11:49

Tajny rzut MG, < 40
0

Bart, efekty przeszukania < 75
1

Zasięg sieci, < 50
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

18 sie 2015, o 12:04

Zarówno na słowa Marshalla jak i Irene młody ratownik skinął głową. Nie ulegało wątpliwości, że nie mogą ciała - czy też osoby wciąż żyjącej, bo w końcu nie wiadomo było, z kim tak naprawdę mają do czynienia - tak po prostu zostawić i pójść w swoją stronę. Pomijając już nawet fakt, że byłoby to niemoralne - tak się nie robiło. To były góry, góry rządzące się swoimi zasadami. Nierespektowanie tych zasad i kierowanie się egoizmem czy ignorancją nigdy nie popłacało.
- Zejdę i zobaczę, co się stało - stwierdził więc blondyn, szykując jednocześnie sprzęt wymagany do podobnej aktywności. Wykorzystując - podobnie jak niefortunny, leżący w rozpadlinie alpinista - skałę jako punkt umocowania liny, sprawnie uporał się z przepięciem uprzęży i ostatecznym przygotowaniem się do zejścia. - Nie będziemy go jednak wyciągać sami. Zrobią to ratownicy, będzie bezpiecznej.
Po tych słowach raz jeszcze ocenił przygotowany sprzęt by wreszcie, westchnąwszy cicho, podejść do krawędzi i w kolejnej chwili zsuwać się już powoli, metodycznie na dół.
Na efekty tej niespodziewanej akcji ratunkowej nie trzeba było długo czekać. Stłumiony stuk butów obwieścił dotarcie Barta na dno szczeliny, chwilę później zaś rozległ się także głos chłopaka.
- Żyje - rzucił krótko. Była to niewątpliwie najważniejsza informacja i w związku z tym blondyn postanowił się ograniczyć tylko do niej. Dokładne sprawozdanie co do stanu zdrowia mężczyzny miało być przeznaczone już dla oficjalnych ratowników.
Po kolejnej, rozbrzmiewającej szelestem kurtki, odgłosem rozpinanych suwaków i pikaniem nawiązującego połączenie omni-klucza ciszy, informacje były nieco gorsze. Bartowi udało się wprawdzie wezwać pomoc - w krótkich, zwięzłych, wypowiadanych półgłosem słowach poinformował swych kolegów z bazy o stanie znalezionego oraz miejscu pobytu - tożsamość rannego pozostała jednak niewyjaśniona.
- Nie ma dokumentów - zawołał blondyn z dołu, uznając, że tą informacją warto się jednak podzielić. Potem z dna szczeliny popłynęły dalsze słowa - dyspozycje. - Możecie się rozejrzeć jeszcze na górze, może po prostu zgubił papiery przy zejściu. Ma rozerwaną kurtkę w kilku miejscach, coś mogło wypaść. Podajcie mi też koc termiczny. - Chłopak nie uściślił, skąd mieliby go wziąć, na pewno jednak posiadał jeden we własnym, pozostawionym na górze plecaku.
Po chwili wahania Bart chrząknął jeszcze cicho i, kucając przy nieznajomym, spojrzał w górę. Na jego twarzy odmalowały się sprzeczne uczucia. Ten tutaj był ważny, jego życie było przecież tak samo cenne jak każdego innego człowieka, ale on sam, Bart, znalazł się w górach dla kogoś innego. Podobnie jak Irene i Hearrow, zmagał się ze skałami dla Alice. Nastolatki, która mogła mieć teraz takie same problemy, jak nieprzytomny mężczyzna - lub większe.
- Zaczekam tu na ekipię, ale wy, jeśli chcecie... Moglibyście iść dalej - odetchnął cicho. Nie dzielił się wszystkimi swoimi przemyśleniami, ale ich tok był jasny. Czekając tu w trójkę, ryzykowali prawdopodobieństwo utraty cennych chwil potrzebnych do odnalezienia i ocalenia Alice. W górach wprawdzie nie powinno się rozdzielać, ale w tej chwili... Trudno było stwierdzić, co tak naprawdę było ważniejsze. Która z decyzji była tą bardziej odpowiednią?
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

27 sie 2015, o 09:32

Na dość zaskakującą informację o tym, że człowiek na dole żyje, Hearrow tylko uniósł brwi i pokiwał głową. Też nie miał zamiaru go teraz stamtąd wyciągać. Po pierwsze to marnowało czas, a po drugie stwarzało kolejne ryzyko. A podporucznik tego nie chciał.
Świetnie. To, że delikwent nie miał dokumentów nie napawało jakimś szczególnym optymizmem, ale skoro Bart zaproponował rozejrzenie się po okolicy to nie był wcale taki zły pomysł. Przecież mogły wypaść gdzieś tu, niedaleko. Wcześniej jednak zgodnie z prośbą młodego ratownika Marshall wyciągnął z plecaka koc termiczny i spuścił go na linie na dół. Dopiero potem wziął się za rozglądanie dookoła.
- Co z nim? – spytał Barta. Spodziewał się wyczerpującej odpowiedzi, w końcu młody miał do czynienia pewnie z podobnymi przypadkami nie raz. Sam miał też opory przed zostawieniem tego na dole samego tutaj tak po prostu, wiec propozycja Barta wydawała się całkiem sensowna. Przynajmniej jeśli chodziło o samą logikę. Nie marnowaliby czasu, chociaż Hearrow średnio też widział ich samotną wyprawę dalej.
Po kilkunastu krokach w tę i z powrotem i głębokim zamyśleniu (przy okazji wciąż szukając owych dokumentów, jeśli wcześniej na nie nie trafili) podporucznik wreszcie stanął w miejscu i spojrzał na Irene, po czym westchnął ciężko.
- W porządku, pójdziemy dalej sami. Szkoda marnować czasu – uśmiechnął się lekko do Francuzki, chociaż w środku coś intensywnie uciskało go w piersi i nie chciało puścić. Stanął nad szczeliną i zerknął w dół. – Będziemy w kontakcie, nie? I masz dla nas jakieś wskazówki?
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

27 sie 2015, o 22:14

Pozwoliła podporucznikowi podać wszystko, o co poprosił Bart i pochyliła się nad szczeliną, zaglądając do środka. Fakt, że chłopak nie zamierza bohatersko wciągać nieprzytomnego na górę o własnych siłach, bardzo ją zadowolił. Niekoniecznie z racjonalnych powodów, jak Hearrowa. Irene po prostu nie chciała tego robić, gdyby chciała ratować obcych ludzi którzy cierpieli przez swoją głupotę, to zostałaby ratownikiem. Albo lekarzem. Albo prawnikiem.
Posłusznie rozejrzała się za dokumentami, przechodząc ostrożnie wzdłuż szczeliny. Jeśli faktycznie wypadły przy rozdarciu, musiało się to stać w momencie, gdy wpadał w dziurę. Inaczej raczej by zauważył, że coś jest nie tak. Chyba że przed czymś uciekał, ale co mogło kryć się w jaskini w górach? Niedźwiedź? Troll? Zboczeniec?
Otrząsnęła się z dziwnych myśli i wróciła do Hearrowa, spoglądając na niego z nieprzeniknioną miną. Nie sądziła, że Barta nie lubi aż tak bardzo. Spodziewała się po nim, że będzie chciał zostać i pomóc... ale może faktycznie im się spieszyło. Tylko jakoś nie wiedziała, dlaczego. Nikt ich nie obudził, gdy rano zorientowali się, że Alice zniknęła. O której oni wstali? Dziewiątej? Dziesiątej? Nie wiedzieli, jak długo dziewczyny nie było. Mogła być teraz wszędzie i Irene nie sądziła, by pośpiech w tej chwili cokolwiek zmieniał.
Co nie znaczyło, że nie chce jej znaleźć. Nie po to przyleciała na Ziemię, żeby zignorować zaginioną kuzynkę i spędzić tydzień z płaczącą ciotką. Alice trzeba było sprowadzić do domu. Gdyby tydzień temu ktoś jej powiedział, że skończy w górach na poszukiwaniach, z poczuciem obowiązku w głowie, wyśmiałaby go.
Poprawiła plecak i odpowiedziała uśmiechem na uśmiech, ale zanim ruszyła dalej przepuściła podporucznika przodem. Niewiele tu mogła i była absolutnie nieprzydatna, zdawała sobie z tego sprawę i wiedziała, że on też jest tego świadomy. Prawdopodobnie nawet bardziej, niż ona.
- Dogonisz nas, czy umawiamy się w jakimś konkretnym miejscu? Mamy zawrócić, jak nie znajdziemy nic dalej, czy przejść do tej drugiej jaskini?
Wskazówki, tak, to by im się przydało. Chociaż dużo bardziej wolałaby zostawić nieprzytomnego mężczyznę samego w oczekiwaniu na ekipę, niż Barta razem z nim. Chłopak znał te góry, te jaskinie, jak własną kieszeń. Czy jednak nie przydałby się tym... no, bardziej żywym... bardziej?
- Bez ciebie go tu nie znajdą? - spytała tylko cicho, nie dodając nic więcej. Po prostu nie czuła się zbyt pewnie, teraz, gdy zobaczyła że w wysokich Alpach wcale nie jest tak wesoło. We trójkę zawsze lepiej, niż we dwoje.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

30 sie 2015, o 09:24

Marshall Hearrow, spostrzegawczość < 65
0

Irene Dubois, spostrzegawczość < 65
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

30 sie 2015, o 09:55

Szelest koca termicznego i brak odpowiedzi ze strony Barta przez krótką chwilę wyraźnie świadczyły o tym, że chłopak zajął się rannym. Gdy jednak zamieszanie na dole ustało, blondyn podparł się o jedną ze skalnych ścian szczeliny i spojrzał w górę.
- Nie chcę go rozbierać, więc nie mogę ocenić wszystkiego, ale jest z nim lepiej niż przypuszczałem. Połamane żebra ma raczej jak w banku, nie wiem też, co z kręgosłupem, ale oddycha, nie pluje krwią, więc nie jest najgorzej. Więcej dowiem się po przybyciu chłopaków. - odpowiedział na pytanie Arrowa i ponownie westchnął cicho. Samotny pobyt w ciasnej rozpadlinie wyraźnie nie sprawiał mu przyjemności, ale z drugiej strony nie traktował tego jako argumentu, by na siłę zatrzymywać Hearrowa i Irene przy sobie.
Co do tych drugich zaś oraz ich poszukiwań dokumentów - cóż, te nie znalazły się. Mogło to oznaczać, że mimo wszystko ich tu nie było (wybieranie się gdziekolwiek bez jakiegoś dowodu tożsamości byłoby co najmniej głupie, ale przecież głupota była cechą ludzką), lub też, że zwyczajnie diabeł je nakrył ogonem. Podobno im bardziej czegoś się szuka, tym trudniej to znaleźć, więc to również mogło być wyjaśnienie.
- Będziemy. Ogólnie to moglibyście pójść dalej, aż do łącznika z tą drugą jaskinią... - Ich uwagę ponownie zwrócił dobiegający z dołu głos. Po kilku słowach chłopak wyraźni się zawahał. - Wolałbym chyba jednak, żebyście nie próbowali przejść na drugą stronę sami. Przejście jest trudne, ale bardziej... Chodzi o to, że to niestabilny teren. Odkąd dwa lata temu załamał się strop, obserwujemy tam ponawiające się czasem ukruszenia, osuwanie skał.
Ratownik odetchnął cicho. W mimowolnym odruchu poprawiając chroniące jego dłonie rękawice, w zamyśleniu spojrzał na nieprzytomnego pacjenta, by wreszcie znów spojrzeć ku towarzyszom.
- Zanim chłopaki zabiorą delikwenta, powinniście dojść do końca groty i wrócić. Moglibyśmy więc spotkać się na dole, przy koniach. I nie... - Głos chłopaka nagle stwardniał, podobnie jak jego spojrzenie - choć wyraz tego ostatniego trudno było dostrzec z góry. - ...nie mogę go tu zostawić, jeśli o to Ci chodzi, Irene. Ekipa z pewnością znalazłaby go beze mnie, ale jestem ratownikiem i alpinistą. Nie zostawiam ludzi w potrzebie. W nie bezpieczeństwie.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

31 sie 2015, o 17:18

Chciała powiedzieć coś o niebezpieczeństwie, w jakim Bart zostawia ich dwoje, decydując się na pozostanie na dole, ale się już nie odezwała. Nie mogła nawet użyć swojego standardowego sposobu, udawania absolutnej bezradności, która budziła prawie we wszystkich osobnikach płci męskiej potrzebę zaopiekowania się nią i uratowania ją przed całym złem tego świata, bo przecież obok był Hearrow, a jemu od dłuższego czasu próbowała udowodnić, że sobie ze wszystkim radzi. To nieco komplikowało sprawę, bo wytrącało jej wszystkie argumenty z ręki. Westchnęła więc tylko i pociągnęła podporucznika za rękaw.
- Chodźmy - rzuciła. - Sprawdzimy co jest tam dalej i wrócimy.
Nie planowała ryzykować, przechodząc łącznikiem do drugiej jaskini. Nigdy nie miała żadnych lęków typu klaustrofobia, albo lęk wysokości, więc to nie o to chodziło. Po prostu skoro ratownik, który znał te góry lepiej niż którekolwiek z nich, twierdził że nie powinni, chyba trzeba było go posłuchać. Nie podobało się jej to wcale, bo nie lubiła wykonywać poleceń, a jeszcze bardziej nie lubiła, gdy ktoś informował ją, że czegoś jej nie wolno. To zawsze sprawiało, że miała ochotę zrobić dokładnie to, co było zabronione, z czystej złośliwości, albo przez potrzebę udowodnienia temu komuś, że nie ma nad nią żadnej władzy.
Tutaj władzę nad nią miały góry, a te były bezlitosne. Ich nie obchodziło, czy Irene jest kobietą, czy mężczyzną, czy była już kiedyś w Alpach, czy jest tu po raz pierwszy. Gdyby strop się miał na nią zapaść, to zwyczajnie by się zapadł i potem przeklinałaby swoją głupotę... o ile w ogóle by to przeżyła. Coraz bardziej zirytowana była ucieczką Alice. Nie tak miał wyglądać ich wyjazd do Ostatniego Domu, azylu w pięknych, wysokich górach. Teraz ten Ostatni Dom był daleko za nimi i jeśli wrócą bez nastolatki, Nathalie chyba nie powita ich zbyt radośnie.
- Będziemy musieli gdzieś przenocować - stwierdziła, idąc za podporucznikiem. - Pewnie w którejś z tych chatek - rozejrzała się, szukając jakichkolwiek śladów. Wciąż miała cichą nadzieję, że znajdą Alice za pięć minut i będą mogli wrócić, albo przynajmniej pokaże się im coś doprowadzą prosto do niej, bez zbędnego zbaczania z właściwej drogi. - Jak myślisz, zdążymy przed zmrokiem zajrzeć do dwóch kolejnych jaskiń? To znaczy... jeśli ekipa ratownicza przyleci w miarę szybko. Możemy ich poprosić o pomoc wtedy, mogliby odwieźć tego... nieprzytomnego kogoś do szpitala i wrócić. Sprawdziliby połowę, drugą sprawdzilibyśmy my. Nathalie stać na opłacenie akcji ratunkowej, nawet jeśli ta nie przyniesie skutków - przesunęła dłonią po ścianie i uniosła wzrok na sklepienie jaskini. Informacja Barta o osuwaniu się skał dość mocno ją zaniepokoiła. - My moglibyśmy zajrzeć do tej jaskini na południu i dojechać na noc do chatki na wschodzie, tej, w której są koce i takie tam...
Gdy dotarli do końca jaskini, dokładnie rozejrzała się wokół. Nie wiedziała, czego konkretnie szuka, więc jeśli nic nie rzuciło się jej w oczy od razu, poplątała się tam trochę w kółko. Bart znalazł kawałek rozerwanej kurtki, więc spodziewała się czegoś podobnego. Jak w vidach o poszukiwanych. Tylko że z niej była dupa, nie detektyw. Jej zwyczajowy sposób działania był dość mocno różny od tego, który musiała uskuteczniać w tym momencie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

1 wrz 2015, o 08:01

Atrakcje podczas wędrówki, < 50
0

Skala wydarzenia (im niższy wynik tym groźniejsze),
1

Test na zdarzenie [słuch], < 50
2

Irene, spostrzegawczość < 30
3

Marshall, spostrzegawczość < 30
4
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

1 wrz 2015, o 08:42

Decydując się wreszcie na rozdzielenie, dwójka samozwańczych ratowników zwróciła się ku wskazanej przez Barta drodze i ostrożnie ruszyła przed siebie. Mając na względnie ostrzeżenia blondyna, na strop zerkali nieco częściej, niż przewidywała norma, z rozwagą stawiając też kolejne kroki. Podobne dmuchanie na zimne sprawiało wprawdzie, że czas wędrówki trochę się wydłużał, szybko jednak okazało się, że to drobne opóźnienie jest ceną bardzo niską - ostatecznie dbało się przecież o własne bezpieczeństwo.
O kruszących się kamieniach uprzedził ich cichy rumor oraz stuk pierwszych odłamków. Wyćwiczony zarówno przez Hearrowa, jak i przez Irene refleks zapewnił obydwojgu bezproblemowe uniknięcie nieoczekiwanego deszczu skalnych okruchów, tym niemniej nieprzyjemne wrażenie towarzyszyło im jeszcze przez kilka następnych chwil. Ostrzeżenia Barta najwyraźniej nie były bezpodstawne.
Sam końcowy fragment jaskini nie wyróżniał się niczym szczególnym. Dalsze przejście zagradzały masywne, ciasno zaklinowane między wąskimi ścianami skalne płyty i mniejsze odłamki, a jedyny przebłysk światła, jaki świadczył o obecności kolejnego przejścia po drugiej stronie, przedostawał się przez naturalną ścianę jedyną, wąską szparą pod prawą ścianą korytarza. Tam też dało się wyczuć chłodny podmuch, który w innych okolicznościach spokojnie mógłby służyć za przewodnika prowadzącego do wyjścia z groty.
Oględziny jaskini natomiast trudno było uznać za udane. Wychodziło na to, że nie było tu nic, dosłownie nic, co mogłoby zwrócić uwagę i mieć jakiekolwiek znaczenie. Twarde podłoże uniemożliwiało pozostawienie jakichkolwiek śladów - a więc, w efekcie, niemożliwym było także dostrzeżenie ewentualnych tropów. Nigdzie też nie pozostał skrawek kurtki, nie wyczuwało się także zapachu korzennych przypraw, które to poprzednio posłużyły im za świadectwo czyjejś obecności. Jaskinia była cicha i ciemna, i raczej niechętna do podjęcia jakiejkolwiek współpracy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

2 wrz 2015, o 21:41

Wzruszył ramionami.
- Może – odpowiedział poprawiając plecak i idąc tak jak pokierował ich Bart. Może i miał jakiś swój plan w głowie, ale teraz nie dzielił się nim. Zresztą to, co powiedziała po chwili Irene brzmiało na tyle sensownie, że kiwnął głową. Lubił góry i w sumie tylko dlatego jeszcze kontynuował tą całą wędrówkę i poszukiwania. Zresztą czuł też jakiś wewnętrzny obowiązek aby to robić, w końcu był oficerem Przymierza. Tak się robi. I był sobą na tyle by bez marudzenia czy większego problemu odszukać wreszcie Alice.
Tylko, że od samego początku nic nie szło po ich myśli. Ani jedna, najmniejsza sprawa, którą Hearrow od początku do końca sobie założył i obmyślił nie wychodziła tak jak powinna. To go denerwowało i doprowadzało do stanu wyłączenia się z jakichkolwiek towarzyskich rozmów. Był skupiony na zadaniu, po prostu, bo co innego im pozostało? Zresztą nie był to odpowiedni czas na przyjemny spacer po górach, ani nawet nie miejsce, bo jaskinia sama w sobie już po pierwszych kilkunastu metrach zaczęła go irytować. NIC. Zupełne nic. Na lewo, na prawo, na górze i na dole. Pusto. Zaklął pod nosem, chociaż robił to bardzo rzadko. Gdyby był tutaj z własnym oddziałem wszystko byłoby inaczej, bardziej naturalnie i z pewnością mniej nerwowo. Ale był tutaj z Irene i żadna z rzeczy nie mogła zapewniać spokoju. Już nawet nie był pewny sam siebie.
- To jest bez sensu – mruknął stając przy ślepym zaułku. Mieli teraz wracać? I co? Łazić dalej po omacku nie wiedząc nawet czego się czepić. – Nie możemy biegać po całych Alpach bez żadnego punku zaczepienia. Rzuciłbym w cholerę sprawdzanie jaskiń, niech zajmą się tym ratownicy, to nie ma najmniejszego sensu.
Zrobił kilka kroków tam i z powrotem próbując powstrzymać narastającą irytację. Wszystko było nie tak i o ile jeszcze wcześniej, przed samym wyjściem z Ostatniego Domu miał całkiem sporo mobilizacji i chęci, tak teraz wszystko szlag trafił.
- Tutaj nic nie ma. Wrócimy się, możemy poczekać na naszych cudownych ratowników razem z blond chłopcem, albo zejść tą cudowną ścianką, która tak świetnie nam poszła i przenocować w domku niedaleko. Nie będziemy już na pewno łazić po żadnych jaskiniach – skończył dosadnie spoglądając znaczącym wzrokiem na Irene. – Nie. Nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów. I tak chciałem wrócić przed zmrokiem do Natalie, ale widzę, że się nie da. Żadni z nas ratownicy ani tym bardziej ekipa poszukiwawcza. Gdybym miał tu żołnierzy, byłoby inaczej. Przynajmniej wszyscy się słuchali…
Rozejrzał się jeszcze raz na wypadek gdyby coś miało mu umknąć aż wreszcie westchnąwszy ruszył z powrotem do miejsca gdzie zostawili Barta. Chciał wyjść z jaskini i ruszyć w stronę domku na północ od niej. I już pewnością nie babrać się w jakieś epickie wspinaczki czy cholera wie co jeszcze.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

3 wrz 2015, o 18:37

Była cierpliwa do tej pory. Była cierpliwa, kiedy prawie odpadli od ściany i kiedy lawirowali między spadającymi kamieniami. Kiedy musieli zostawić jedyną osobę która znała te jaskinie w dziurze w skale, z jakimś nieprzytomnym gościem i kiedy Arrow wściekał się z sobie tylko znanego powodu. Nawet kiedy doszli do końca tej jaskini, Irene wciąż czekała na cud. Na wybiegającą zza rogu Alice, z okrzykiem ulgi "znaleźliście mnie!". No, może nie okrzykiem, ale z cichą wdzięcznością.
Tymczasem nic.
Obeszła jaskinię dookoła, oświetlając wszystko latarką omni-klucza i zajrzała jeszcze do tego ciasnego przejścia, o którym mówił wcześniej Bart. Nie wchodziła tam, oczywiście, ale chciała sprawdzić, czy może dziewczyna nie przeciskała się tamtędy. W końcu pod ścianą widniały odciski dwóch par butów, a znaleźli tylko jedną osobę, więc to się rozumiało samo przez się - gdzieś tu powinien być ktoś jeszcze.
- Dobrze - odezwała się w końcu, gdy Hearrow skończył swoją przemowę. Jeśli się zdziwił jej ugodową reakcją, wzruszyła tylko ramionami. - Masz rację, to bez sensu. Trzeba porozmawiać z ratownikami jak się pojawią i iść stąd w cholerę.
Powoli przechodziła jej ochota na żarty i siła do przekonywania podporucznika, że sobie poradzi i że hurra, szukajmy dalej. Ona nie była od tego, nie musiał jej jeszcze dobitniej dawać do zrozumienia że się nie nadaje na misje poszukiwawcze i że nie powinna tu być. Chciała zrobić coś dobrego, wyjątkowo nie dla siebie a dla kogoś innego, ale tak to się właśnie zazwyczaj kończyło. Znaleźli półtrupa, pochodzili po jaskini, pooglądali puste ściany, a Alice ani widu, ani słychu. Mogła się spodziewać.
- Chodźmy do tej chatki w takim razie - westchnęła. - Ratownicy poszukają Alice i jak ją znajdą, to dadzą nam znać. Nie mam pojęcia, po co my się do tego wyrwaliśmy i dlaczego nikt nie zrobił tego wcześniej - jeśli nic nowego nie wpadło jej w oko, odwróciła się i ruszyła z powrotem w stronę rozpadliny, Barta i wyjścia z jaskini. - Nie jestem taką kaleką, jak ci się wydaje - mruknęła jeszcze do Arrowa w ramach odpowiedzi na komentarz o żołnierzach. Może i nie była oddziałem posłusznych gości w mundurach, może i nie była przez dziesięć lat szkolona w Alpach, ale to nie znaczyło, że podporucznik mógł ją traktować jak szczeniaka, którego się łapie za kark i zanosi do domu, kiedy robi coś źle. Tylko że w jej wykonaniu to był tylko bezcelowy protest, bo przecież robiła tak, jak jej kazał. Wracała. Powinien to docenić.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

3 wrz 2015, o 19:18

Marshall Hearrow, bezproblemowe zejście < 70 + 15 (za wcześniejsze pokonanie trasy) = 85
0

Irene Dubois, bezproblemowe zejście < 45 + 15 (za wcześniejsze pokonanie trasy) = 60
1

Tajny rzut MG, < 30
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

3 wrz 2015, o 19:58

Droga powrotna, znacznie prostsza niż wkraczanie wgłąb jaskini, była znacznie łatwiejsza. Drogę tę przecież już raz pokonali i teraz, pamiętając, na co mogą się natknąć, byli ostrożniejsi. Podobnie było też ze wspinaczką w dół - nie spotkawszy Barta przy rozpadlinie (nie było też pacjenta, co świadczyło, że ratownicy rzeczywiście już się stąd zabrali) zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami poszli dalej, by spotkać się na dole. Starcie ze skalną ścianą nie stało się nagle wyzwaniem banalnie łatwym, tym niemniej także i w tym przypadku pamiętając, którędy się wspinali, do podnóża góry dotarli całkiem sprawnie i bez większych problemów.
Na dole widać było ślady sprawnej akcji ratowniczej. Częściowo roztopiony, przetarty śnieg znaczył miejsce postojowe promu ratowniczego - z oczywistych względów szczycącego się większą mocą i możliwościami od standardowych modeli, które to wyzwania Alp nie wytrzymywały - a mnogość odcisków ciężkich butów potwierdzało niedawną obecność ekipy medycznej. Obecnie jednak na dole były już tylko pozostawione tam wierzchowce (rozeszły się wprawdzie trochę, jednak niezbyt daleko) oraz Bart, krążący teraz w tę i z powrotem. Zatrzymał się dopiero na widok stojących już pewnie na gruncie towarzyszy, ku którym zresztą zaraz się udał.
- Połamany, ale będzie żył - poinformował krótko o stanie odratowanego mężczyzny, gdyby byli zainteresowani, jednocześnie pomagając w odpięciu się od skały, gdyby pomocy takiej potrzebowali. - Cały czas nieprzytomny, wybudził się tylko ze dwa razy, na krótko, ale... - Bart chrząknął cicho, jak gdyby nie był pewien tego, co chciał jeszcze powiedzieć. - Powtarzał dwa imiona. Meredith. I Alice.
Ratownik odetchnął cicho i rozprostował plecy.
- Gdzie teraz? - zapytał wreszcie, spoglądając to na Arrowa, to na Dubois. W końcu to nie on był tu liderem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

4 wrz 2015, o 09:28

- Nigdy nie mówiłem, że jesteś. Martwię się, to wszystko – zatrzymał się przed nią chcąc wreszcie, żeby do Irene wreszcie dotarło, o co mu w tym wszystkim chodzi, po czym po dłuższej chwili wreszcie dotarli z powrotem do szczeliny. Zejście faktycznie było o wiele bardziej przyjemne niż wędrówka pod górę i Hearrow przez moment mógłby nawet stwierdzić, że podobało mu się dopóki nie stanął na samym dole i nie spojrzał na Barta. A już szczególnie, gdy usłyszał informacje o tym, co udało się wyciągnąć z nieprzytomnego.
- Udało się ustalić jego tożsamość? – zapytał odpinając kolejne części uprzęży. – Może twoi koledzy wreszcie zajęliby się teraz tym co do nich należy? To by nam trochę ułatwiło sprawę, gdyby ktoś sprawdził przeciwną stronę niż ta, w którą my idziemy.
I wtedy padły imiona. O ile to pierwsze nic kompletnie nie mówiło Arrowowi i rzucił tylko pytające spojrzenie Irene, tak to drugie już raczej nie było tylko zbiegiem okoliczności. A jeśli było to bardzo, ale to bardzo złym w tym momencie.
- Ktoś musi pilnować naszego niedoszłego trupa, dobrze by było wyciągnąć z niego jakieś informacje, kiedy się wybudzi – pochował wszystkie rzeczy do plecaka i ułożył je tak, aby nie przeszkadzały w ewentualnym wydobywaniu czegoś, co musiałoby być pod ręką. Lubił porządek a już szczególnie, jeśli chodziło o sprzęt i nie wyobrażał sobie, gdyby miał siedzieć i grzebać w poszukiwaniu na przykład jedzenia, pół godziny w plecaku. Potem uruchomił swój omni-klucz, aby sprawdzić pogodę, miał pewien plan, ale musiał uwzględnić wszystkie zmienne. Pamiętał co Bart mówił o poszczególnych domkach ulokowanych na trasie i miał zamiar to wykorzystać.
- Proponuję żebyśmy ruszyli do miejsca na północ – I4, tak? Jest na tyle zdatne by spędzić tam kilka godzin, rozejrzeć się, przespać. Nada się raczej lepiej niż namiot. Może też się tam zatrzymali, może do tego czasu zdobędziemy więcej informacji, bo póki co szukamy po omacku, a to nie ma sensu. Możemy tak biegać w nieskończoność… - rozejrzał się z przyzwyczajenia po otaczających ich szczytach. Było pięknie, naprawdę i gdyby nie cała ta akcja z Alice, mogli spędzić naprawdę przyjemne chwile nie tylko we dwoje, ale ogólnie. Westchnął zawieszając na chwilę wzrok na sylwetce Francuzki, po czym pokręcił głową. – Potem ruszymy z powrotem w kierunku jednostki ratowniczej, a stamtąd do Ostatniego Domu. Będziemy musieli uzupełnić zapasy i w ogóle odpocząć. Twoi ratownicy Bart mogliby w tym czasie sprawdzać przeciwną trasę, jeśli nic nie znajdą zanim by dotrzemy do Natalie dołączymy do nich trzeciego dnia.
To był jakiś plan, prawda? Nic lepszego w tym momencie nie przychodziło Marshallowi do głowy, a to wydawało się być całkiem sensowne. Kiedy wreszcie ruszyli w kierunku chatki oznaczonej I4 Hearrow puścił Barta przodem i zrównał się z Irene.
- Przepraszam, tak jest jak coś nie wychodzi mi jak trzeba – spuścił wzrok obserwując ich buty chrzęszczące na śniegu. – Powiedziałaś, że wiem co robię, kiedy wychodziliśmy od Natalie. Problem w tym, że nie. Nie mam pojęcia co robić, błądzimy po omacku, szukamy igły w stogu siana bez żadnego punktu zaczepienia. Nic. Tak się nie robi…
Zerknął na słońce powoli zmieniające pozycję na niebie, chociaż zdecydowanie zbyt szybko niż sam by chciał. Musieli dotrzeć do celu przed zmrokiem, to było bardziej niż pewne.
- Nie jest ci zimno?
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

5 wrz 2015, o 00:18

Kiedy nie znaleźli Barta w skalnej rozpadlinie, trochę się przestraszyła, chociaż wiedziała przecież, że wyciągnie go stamtąd grupa ratownicza. Ale gdy przeszła jej euforia, adrenalina i zapał, zaczęła zauważać też minusy całej tej wyprawy, które tak skrzętnie wymieniał Arrow. I z całą pewnością nie zamierzała już przekonywać go, że jest fantastycznie i na pewno będą bohaterami tego dnia. Do tego było ciemno, zimno i za moment czekało ich zejście po tej cholernej ścianie. Zaczynała już powoli czuć chłód przenikający przez ubrania, które jednak nie mogły się równać ciepłu kominka i nie stanowiły nieprzenikalnej bariery między skórą a mrozem.
Zejście nie było jednak takie straszne, jak się spodziewała. W dół było łatwiej, może dlatego że wiedziała już którędy iść, a może po prostu dlatego, że tym razem bardziej się starała. Jakby teraz odpadła, wszystkie jej argumenty na temat tego jak bardzo da sobie radę sama byłyby już tylko nic nie znaczącymi słowami. No i widok Barta ją uspokoił, tak samo jak świadomość, że konie nie uciekły im hen, w góry. Kiedy tylko zeszła na dół, odpięła się i podeszła do swojego wierzchowca, by przerzucić do juków wszystkie bagaże.
- Kim jest Meredith? - spytała prosto z mostu. - Skoro przyjaźnicie się z Alice, podejrzewam że wiesz.
Skinęła tylko głową, gdy Hearrow zaproponował przesłuchanie rannego, kiedy tylko się obudzi i przez krótką chwilę pożałowała, że jej przy tym nie będzie. Całkiem nieźle radziła sobie z wyciąganiem informacji od zdezorientowanych facetów. Tymczasem nie zostało jej nic, poza czekaniem aż ktoś inny to zrobi - o ile to w ogóle zrobi.
Słuchając podporucznika, wydobyła gdzieś z bagaży ogrzewacz do dłoni i złamała go, by zacisnąć na nim ręce. Kiedy poczuła ciepło przenikające przez materiał rękawiczek, westchnęła cicho.
- Co ze śladami konia? - spytała. - Mówiłeś, że Alice zabrała swoją klacz, a my wciąż idziemy za pieszymi. Nie powinniśmy poszukać śladów kopyt w śniegu, czy coś? Po omacku nie jest dobrze - zarzuciła jeszcze dodatkowo kaptur na głowę, by osłonić się od wiatru. - To jest dobry plan.
Zanim ruszyli dalej, po raz kolejny sięgnęła po termos i napiła się gorącej herbaty, podając ją też podporucznikowi i Bartowi, jeśli chcieli. Później Arrowowi podała też ogrzewacz, by skorzystał, póki ten jeszcze działał.
- Wiem - odpowiedziała mu, gdy już szli dalej na północ. Zerknęła na niego spod kaptura. Nie wyglądał na zadowolonego. I w sumie to było niedopowiedzenie. - Nie mieliśmy za bardzo wyjścia, mogliśmy jeszcze siedzieć i patrzeć jak Nathalie zajada stres. Teraz trochę żałuję, że nie wybraliśmy tamtej opcji - mruknęła. - Też bym chciała już ją znaleźć i wrócić. I trochę jest, ale przeżyję. Na Shodan zmarzłam bardziej - uśmiechnęła się, wzruszając ramionami. - Ciebie to pewnie nie rusza, hm?
Mogła bagatelizować to wszystko, bo póki co nic strasznego się nie stało, ale tak, to prawda - musieli dotrzeć do chatki przed zmrokiem, a nie wiedziała, czy Bart nie będzie chciał sprawdzić jeszcze drugiej jaskini po drodze. Więc po prostu szła, udając że nie jest tylko niepotrzebnym ogonem, prowadząc konia za wodze - chyba że młody ratownik przystał na propozycję Marshalla i mogli konno ruszyć prosto do chatki.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

5 wrz 2015, o 08:51

Tajny rzut MG, < 50
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

5 wrz 2015, o 09:28

- Nie. Pytaliśmy go o tożsamość za każdym razem, gdy się wybudzał, ale nie mówił nic poza tymi dwoma imionami. - Gdy tylko wszystkie rzeczy zostały spakowane, Bart oddalił się na chwilę, by z powrotem przyprowadzić konie. Nie przeszkadzało mu to jednak w dalszej rozmowie, bo też odległość nie była daleka. - Z tego co wiem, obecnie na czas transportu trzymają go w śpiączce farmakologicznej. Ktoś jednak na pewno przy nim będzie. Dadzą znać, gdy będzie można z nim rozmawiać.
Puszczając wierzchowce obok ich właścicieli, ratownik skierował swe spojrzenie na Hearrowa. Już nawet nie próbował nawiązywać jakiejkolwiek, najwątlejszej nici sympatii, akceptując postawę przyjętą przez Marshalla. Nie zamierzał przekonywać do siebie żołnierza na siłę.
- Zrobiliby to, gdyby otrzymali zgłoszenie zaginięcia. Nie otrzymali. - Chłopak odetchnął powoli. Jego marsowa mina pod wpływem wypowiedzianych słów tylko się pogłębiła. - Nie wiem, na ile dobrze znacie panią Nathalie, ale ona... Jeśli chce postawić na swoim, z pewnością to zrobi. Wymusi obietnicę choćby i siłą, i wyegzekwuje jej dotrzymanie. Gra na uczuciach jak mało kto, mieszkalibyście z nią na co dzień, to byście wiedzieli. - Bart odwrócił wzrok, prześlizgując się nim po najdalszych szczytach. Jego twarzy wykrzywił grymas bezradności. - Zabroniła zgłaszać ucieczkę Alice. Nie wiem, dlaczego. Popłakała się, gdy zakazywała mi angażować w to ekipę, ale jakkolwiek nie próbowałbym jej przekonać, upierała się przy swoim. Cały czas. - Zaciskając zęby, blondyn mimowolnie położył dłoń na szyi konia i pogładził go mimowolnie. - W każdym razie, chłopaki nie mogą się zaangażować. Nie jako ratownicy, nie z państwowym sprzętem. Mogliby prywatnie, ale... - Głęboko wciągnął powietrze. - Nie wiem, czy powinni to robić. Nathalie ma... Ma jakiś problem i nie wiem, czy zupełnie obcy powinni ryzykować. Czy powinni wchodzić w to z butami.
Po swych słowach milcząc przez dłuższą chwilę, potem zwrócił się ku Irene, by odpowiedzieć także i na jej pytania.
- Nie wiem. Mogła go zabrać dla zmyłki i przegonić jeszcze przed oczyszczeniem się ścieżki. - Przez oczyszczenie niewątpliwie rozumiał zaniknięcie nadmiaru różnych śladów, jakie obecne były w najbliższej okolicy Ostatniego Domu i pierwszego skrzyżowania. - Mogła też owinąć kopyta. Nadal zostawiałyby ślady, ale w śniegu... Trudno byłoby je zauważyć. - Jednocześnie uprzejmie dziękując za termos Irene, wyjął swój własny i upił kilka łyków gorącej herbaty. - Nie wiem też, kto to jest Meredith. Mamy z Alice wspólną znajomą o tym imieniu, ale... Nie mamy przecież pewności, że to o nie właśnie mężczyźnie chodziło. To popularne imiona. - Chłopak westchnął cicho.
Ostatecznie, godząc się z planem Hearrowa skinieniem głowy, wskoczył na siodło i raz jeszcze rzucił okiem na odwiedzoną już jaskinię. Tu raczej nic już nie znajdą. Czekały kolejne miejsca.

Dotarcie do chaty nie było problematyczne, ale też - nie przyniosło nic nowego. Żadnych spostrzeżeń, żadnych śladów. Nic, co mogłoby wskazać im odpowiedni kierunek.
Tym niemniej, przynajmniej mieli gdzie przygotować - i najwyższy czas, na dworze bowiem znacząco się już ściemniło i schłodziło. Po osiągnięciu celu Bart zeskoczył z siodła i wskazał miejsce, gdzie można przywiązać wierzchowce (na całą noc lepiej było jednak nie zostawiać ich samopas), a następnie zaprosił towarzystwo do chaty.
Jak przystało na opuszczone, nieduże schronisko, warunki były znośne. Były łóżka, całe zestawy pościeli, nawet podstawowy pakiet metalowych naczyń - kubków, talerzy, sztućców. Był też czajnik elektryczny (że działał, to zawdzięczało się obecnemu w chacie generatorowi), maciupka łazienka z prysznicem i toaletą, kominek, w którym można by rozpalić, na ścianach - przeróżne krajobrazy Alp. W środku było wprawdzie tylko jedno pomieszczenie, było też trochę zimno, z tym jednak można było sobie poradzić - a dach nad głową był okazją, której nie wypadało odrzucić.
Zapalając światło, Bart z westchnieniem rzucił plecak i przeciągnął się.
- Rozgośćcie się. - Niedbałym gestem wskazał pomieszczenie, w którym przyszło im nocować. - Ja nakarmię konie. - I z tym słowy, gdyby tylko para nic w tej chwili od niego nie chciała, ponownie opuściłby dom by zająć się wierzchowcami (nie tylko karmieniem ich, ale także rozsiodłaniem i wytarciem wiechciem słomy, którą znaleźć można było w ciasnej, przyległej do chacie stajence).

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Ziemia”