Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

[FRANCJA] Alpy francuskie

29 lip 2015, o 11:41

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Nie do końca był przekonany o tym, aby wiedział, co robi. Po prostu działał instynktownie a to był już jakiś plus tej całej sytuacji. Wydawało mu się, że zabrał od Natalie wszystkie potrzebne rzeczy, jakie ewentualnie mogłyby im się przydać. Nie brał tego za dużo, raczej tylko wszystko, co niezbędne, chociaż z drugiej strony nie miał pojęcia jak to wszystko się potoczy.
Standardowy plan Hearrowa obejmował wyruszenie teraz (skoro było około południa), ale jedynie na kilka godzin. Nie chciał zostawać w wyższych partiach na noc, zwłaszcza, że zdawał sobie sprawę z faktu, że pogoda bywa w takich miejscach jak to bardzo zdradliwa. Mimo wszystko trzeba było brać wszelkie możliwości pod uwagę, dlatego gdy tylko przytroczył namiot do końskich juków westchnął ciężko i spojrzał na Irene. Nie chodziło mu wcześniej o zwykłe martwienie się czy coś w tym stylu. Po prostu wiedział, że na górze będzie się orientował dużo lepiej w tym, co trzeba robić, a Francuzka zwyczajnie… przeszkadzałaby. Za to, gdy tylko Hearrow dowiedział się, że Bart jest miejscowym ratownikiem górskim, sytuacja diametralnie się zmieniła.
Marshall zamyślił się na moment próbując przeanalizować wszystkie za i przeciw. Z jednej strony dobrze byłoby mieć kogoś na miejscu, kogoś, kto zna góry i w razie czego będzie mógł ich pokierować, ale też fakt, że chłopak mógł zostać w bazie i stamtąd przekazywać im wszelkie niezbędne informacje też wydawał się całkiem sensowny.
- Niech jedzie z nami – powiedział wreszcie dochodząc do wniosku, że jeden więcej doświadczony alpinista przyda się bardziej. Zwłaszcza, że Irene chyba nie bardzo podzielała jego pomysł powrotu na dół w razie co. Pokręcił głową. – Skoro zna góry tym lepiej. Chciałbym tylko, żebyś miał stałe połączenie ze swoją bazą. Powiedz, o której wyruszamy i gdzie idziemy, w razie gdyby… - zamilknął na moment i spojrzał na Francuzkę, po czym dodał do Barta: - Sam wiesz jak to jest.
On wiedział i podejrzewał, że chłopak też doskonale wie. Zresztą, co do tego nie było żadnej dyskusji.
- Bart, będziesz nawigatorem. Masz mi mówić wszystko, co wiesz o danej przełęczy, górze, czy zboczu. Mam nadzieję, że w omni-kluczu masz mapy a w głowie jeszcze więcej – zrównał się z chłopakiem i choć jego ton teraz wyraźnie uwydatnił jego przynależność, nie było w tym niczego nieprzyjemnego. Ot, kolejne przyzwyczajenie. Nie było czasu na sentymenty i uprzejmości, skoro nie można było póki co zgłosić zaginięcia to podporucznik naprawdę planował wziąć sprawy w swoje ręce. Tak, jak to robił jeszcze kilka lat temu. – Wszelkie pomysły gdzie mogła się udać. O czym ci mówiła, może gdzieś chciała wejść sama. Wszystko. Więc skoro już jedziesz z nami to pewnie masz jakiś plan, od czego możemy zacząć.
Więc jeśli tylko chłopak pokierował ich w odpowiednią stronę Hearrow zbliżył się do Irene sprawdzając przy okazji uważnie wszystko, co Francuzka miała przy sobie (i przy koniu).
- Chyba jestem nieprzyjemny – mruknął poprawiając gogle. Tyłek jeszcze trochę go pobolewał po wczorajszej jeździe i sądził, że w miarę upływu minut ten ból się nasili, ale nie narzekał. Spojrzał na słońce, które przyjemnie świeciło nad nimi. Było tak spokojnie i beztrosko, że aż nie chciało się wierzyć, że coś jest nie tak.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

29 lip 2015, o 18:41

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Przyjęła wodze od Barta i zajęła się przypinaniem swoich rzeczy do siodła. Propozycja chłopaka, że pojedzie z nimi, była jej zdaniem świetnym pomysłem. I wyglądało na to, że nie tylko ona tak uważała.
- Jedź z nami - skinęła głową, potwierdzając słowa Hearrowa. - Na pewno znasz te góry lepiej niż my. To znaczy... niż ja.
Nawet gdyby chciała jakoś zarządzić, postanowić co będzie się działo w najbliższym czasie, podporucznik nie dawał jej możliwości. Miał pod kontrolą wszystko, przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Jeszcze jej to nie przeszkadzało, chociaż zastanawiała się kiedy zacznie. Nie lubiła, gdy ktoś mówił jej co ma robić, ale zdawała sobie sprawę, że bez niego byłaby tylko kumulacją chaosu i z całą pewnością zrobiłaby coś głupiego, jak zamarznięcie w górach z jakiegoś idiotycznego powodu.
Poprawiła uprząż i upewniła się, że nic nie odpada od konia, by wreszcie wskoczyć na siodło. Zerknęła na Nathalie, która nie wydawała się ani trochę uspokojona faktem, że przecież właśnie rusza ekipa ratunkowa - jakkolwiek niedoskonała by nie była.
- Hej - skierowała konia w jej stronę, by zatrzymać się blisko i oprzeć dłoń na jej ramieniu. Ktoś musiał zapewnić sztampowe słowa otuchy, skoro Arrow postawił na chłodny profesjonalizm. - Nie martw się tak. Pewnie wrócimy jeszcze dziś, razem z Alice. A gdyby pojawiła się tu przed nami, to daj znać. Wolę siedzieć przy kominku, niż w śnieżycy, w namiocie.
Sztukę robienia dobrej miny do złej gry miała opanowaną do perfekcji, tak więc też zrobiła teraz. Uśmiechnęła się beztrosko i ruszyła za Hearrowem i Bartem, by wreszcie po kilkunastu przejechanych metrach westchnąć ciężko.
Uniosła wzrok na podporucznika dopiero gdy usłyszała jego głos.
- Hm? - przez chwilę nie wiedziała o czym mówi. - A, to... nie, spokojnie. Zresztą ktoś musiał to wszystko ogarnąć z sensem. Ja... sama bym tu chyba nic nie zdziałała. Dziękuję, Arrow. Że ze mną przyleciałeś i w ogóle - zakończyła niezręcznie i wyprostowała się w siodle, poprawiając czapkę. Nie pamiętała, kiedy ostatnio miała jakąś na głowie, potrzebowała chwili żeby się przyzwyczaić.
- Nie sądziłam, że tak to będzie wyglądać - odezwała się jeszcze po kilkunastu sekundach milczenia. - Myślałam że pójdziemy dziś na skutery, w międzyczasie spadnę i się potłukę, a potem będziesz mnie pocieszać przy kominku i oszukiwać, że właściwie to poszło mi całkiem nieźle. Jak na strzelnicy - uśmiechnęła się lekko, prawie niezauważalnie. - Nie wiem co ta Alice wyczynia. Bart? - zawołała chłopaka i popędziła konia, by go dogonić. - Masz jakiś pomysł?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

29 lip 2015, o 20:38

Uradowany aprobatą i Irene, i Arrowa, Bart nawet nie zwracał uwagi na chwilę, jaką para poświęciła szeptanej wymianie myśli. Poprawiając popręg przy siodle własnego wierzchowca westchnął cicho i w dwóch krokach znalazł się ponownie u boku Nathalie. Bez słowa objął ją, mrucząc do jej ucha jakieś pokrzepiające uwagi. Co dokładnie? Tego nie dało się wyłapać, tym niemniej kobieta pokiwała głową kilka razy, westchnęła cicho i wreszcie, wyzwalając się z objęć chłopaka, uśmiechnęła się ze smutkiem zarówno do niego, jak i do pozostałych. Ostatecznie słowa otuchy otrzymane od Irene także nie były bez znaczenia.
- Wróćcie zdrowi - rzuciła jeszcze na pożegnanie, by wreszcie cofnąć się za próg domu i schronić przed zimnem dnia.
Tymczasem Bart wrócił do Dubois i jej wybranka, gotów podzielić się ewentualnymi radami oraz - przede wszystkim - posiadaną mapą, od przekazania której pozostałej dwójce zaczął.
Obrazek Swoją aprobatę co do rozporządzenia Hearrowa pozostawiając w domyśle - jasnym było, że zamierzał dzielić się całą swą wiedzą, podobnie jak to, że poinformuje innych ratowników o planowanym wyjściu - przeszedł od razu do drugiego wątku, jakim były potencjalne zamiary Alice. Musieli w końcu wybrać kierunek, a to, wbrew pozorom, nie było wcale takie proste.
- Mówiła mi kiedyś o jakiejś jaskini - odezwał się wreszcie po chwili zastanowienia. - Że gdy chce się ukryć przed światem - idzie właśnie tam. To jej samotnia, którą z nikim się nie dzieli. Z nikim - zaakcentował. - Nie mam pojęcia, o której mówi. Nie wiem, gdzie to jest. W najbliższej okolicy są cztery... Przynajmniej cztery stałe. Tu wszystko jest jednak częścią lodowca, wiele jam pojawia się przejściowo, na rok czy dwa. Zliczanie ich wszystkich jest w zasadzie niemożliwe. - Spoglądając na otwartą na swym omni-kluczu mapę, tę samą, którą przekazał swym towarzyszom, zmarszczył brwi. - Myślę, że póki co możemy poruszać się którymś ze znanych traktów. - Wskazał palcem na mieszczące się kawałek za Ostatnim Domem rozwidlenie. - Wybór... Możemy zobaczyć, czy znajdziemy jakieś ślady. Od kilku godzin nie pada, a to nie jest uczęszczana okolica. Tutaj, na podwórku, śladów jest za dużo, ale już na trakcie powinno być łatwiej.
Bart odetchnął cicho. Jakkolwiek niepokój o przyjaciółkę nie dawał mu spokoju, to w pewnej chwili musiał załączyć mu się tryb pracy ratownika. Im więcej czasu poświęcą na tego typu profesjonalne podejście do tematu, tym łatwiej będzie mu na pewno opanować wiążące się z nieprzyjemnym wydarzeniem emocje.
W każdym razie, podzieliwszy się swymi spostrzeżeniami, chłopak spojrzał pytająco na towarzyszącą mu dwójkę. Mógł robić im za przewodnika, ale to nie do niego należała decyzja, czy są już gotowi do drogi, czy wolą jeszcze poświęcić trochę czasu na dalsze ustalenia czy oględziny. Hearrow od pierwszej chwili przejął na siebie rolę lidera akcji ratunkowej i młody ratownik nie miał z tym najmniejszego problemu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

30 lip 2015, o 18:07

Gdy mapa wyświetliła się na jej omni-kluczu, skupiła się na niej, marszcząc brwi. Rozwidlenie na dwie drogi dawało dwie możliwości, przynajmniej początkowo. Przyjrzała się pozostałym elementom, które Bart zaznaczył i przez dłuższą chwilą się nie odzywała. Jaskinie były cztery, do tego trzy chaty gdzieś tam głęboko w górach. Oznaczone trasy raczej nie były drogami, prędzej względnie przejezdnymi dla koni traktami.
- Nawet jeśli chciała posiedzieć w jaskini... w końcu będzie musiała się zagrzać, ileż można tkwić w dziurze w lodzie. Przyjmując, że uciekła, nie ma co się jej spodziewać tu, w domu - zerknęła przez ramię, upewniając się, że Nathalie już ich nie słyszy. - Pewnie przejedzie do którejś z chat, więc je też powinniśmy sprawdzić. Ile zajmie nam przejechanie tego wszystkiego?
Mapa nie do końca określała odległości, a Irene nie miała wprawy w ocenianiu na oko jak daleko są od górskich szczytów. Na przykład ten na wprost od nich, na wschodzie. Nie potrafiła jasno stwierdzić, ile czasu spędzą na podjeżdżaniu pod niego.
Najłatwiej wydawało się przejść prostą drogą między trzema najbliższymi sobie jaskiniami, nie przejmując się liniami wyrysowanymi na mapie, ale już wyobrażała sobie reakcję towarzyszących jej mężczyzn na tę propozycję. Nieznane ścieżki w górach z kimś takim jak ona? Nie skończyłaby mówić, a już by była odesłana do domu. Skrzywiła się, z powrotem opuszczając spojrzenie na mapę.
- Nie wiem... jeśli nie znajdziemy żadnych śladów, możemy najpierw pójść tak, żeby zajrzeć do tych dwóch jaskiń, zanim zrobi się ciemno i zimno - wskazała znaczniki mniej-więcej na środku mapy, umieszczone najbliżej siebie i uniosła pytające spojrzenie na Hearrowa. Może i Bart znał te góry lepiej, ale jakoś wolała, żeby to podporucznik podejmował decyzje, jeśli już musiał to robić któryś z nich, bo ona była niedoświadczona. - Chyba że masz inny pomysł. Sama nie wiem... najlepiej by było, gdybyśmy jednak znaleźli coś, za czym możemy jechać. Chociaż na początek, żeby wiedzieć w którą stronę w ogóle ruszyć.
Jeśli Alice miała swoją ulubioną jaskinię, swoją samotnię, mogła to być ta najbliżej Ostatniego Domu. Nie musiałaby do niej daleko jechać, gdyby chandra dopadła ją w jakiś zwyczajny dzień i w każdej chwili mogła wrócić. To wydawało się najbardziej sensowne. Ale jeśli postanowiła uciec, czy zostałaby tak blisko? Zresztą, kto w ogóle ucieka w góry, dzień po tym jak przyjeżdża dawno wyczekiwany gość, na którego widok tak bardzo się cieszyła? To wszystko nie trzymało się kupy. Gdyby chociaż wczoraj zachowywała się dziwnie, a Alice była zupełnie beztroska, nic nie wskazywało na to, że o poranku zniknie.
- Ruszajmy, gdziekolwiek - poklepała lekko konia po szyi i poprawiła się na siodle. - Byle nie stać już w miejscu.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

31 lip 2015, o 10:04

Pochylił się nad mapą stojąc trochę dalej od pozostałej dwójki i porównywał to, co widział na wyświetlaczu z tym, co mieli dookoła siebie. Widział wyraźnie zarys szczytów, które były oznaczone na tym, co pokazywał im Bart. Marshall zmarszczył więc brwi i intensywnie analizował dosłownie wszystko. Od pogody, po szlak, nośność, przepustowość, aż wreszcie na kierunku wiatru kończąc. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz miał okazję wykazać się znajomością środowiska, w którym jednak był specjalizowany. W końcu na tym skończył RM. Teraz wychodziło na to, że wszystkie jego umiejętności, jakie nabył czy to w wojskach Jej Królewskiej Mości czy w Przymierzu najlepiej sprawdzają się podczas dni wolnych… To było bardzo, bardzo słabe.
Odgonił jednak od siebie te myśli, bo nie to w tej chwili było najważniejsze.
- Jutro zbadamy trasę zachodnią, od świtu powinniśmy mieć więcej czasu, dziś za wiele nie zdziałamy – jedyne, czego był w tej chwili pewien, to, że nie mają prawie w ogóle czasu. Jeśli nie planowali zostania na szlaku (a tego Hearrow bardzo nie chciał, chociaż liczył się z nieprzewidywalnością gór) to musieli postawić na coś krótszego. – Powinniśmy ruszyć na wschód i potem pierwszą ścieżką na północ. Szlak z tamtej strony nie jest jeszcze ogrzewany przez słońce, więc powinniśmy trafić na jakieś ślady. Jeśli ktokolwiek tamtędy przechodził. Bart, jak często uczęszczane są te ścieżki?
Gdyby wstali wcześniej, gdyby tylko mieli cokolwiek, jakiś trop, jakąś poszlakę a tu nic. Hearrow doskonale wiedział, że jeśli jutro przyjdzie im ruszyć w dalszą trasę, to szanse na odnalezienie Alice spadały co najmniej o połowę.
- Pomysł Irene jest dobry, chociaż przypuszczam, że konie raczej tam nie wlezą, nie? – obawiał się najgorszego. Ale jeśli tylko Bart był dobrym ratownikiem, to powinni jakoś dać radę i z Francuzką. Chociaż nie oznaczało to, że podobał mu się ten pomysł. – Jak obszerne mamy te jaskinie? Ktoś tam bywał? Zbadał je?
Musiał wiedzieć wszystko, nie było tutaj miejsca na jakiekolwiek niespodzianki.
- Co to za chaty? – zapytał jeszcze wskazując palcem na znaczniki. – To jakieś stanowiska APRu? Co tam jest w ogóle?
Skoro jednak decyzja co do pierwszego punku wypadowego była ustalona Hearrow spiął konia i ruszył w wyznaczonym kierunku. Po kilkunastu metrach odczepił zewnętrzną część rękawicy i wsunął dłoń do kieszeni spodni. Od razu trafił na metalowe opakowanie i wyjął je ze środka. Z tym się nigdy nie rozstawał, to było coś, co zawsze miał przy sobie i co nie raz w takich warunkach uratowało mu życie. Otworzył i zamknął zapaliczkę, a charakterystyczny dźwięk przynosił falę uspokojenia. Jak dawniej, jak w RM. Otworzył i zamknął jeszcze raz, po czym odłożył z powrotem do kieszeni. Samozwańcza akcja ratunkowa właśnie się rozpoczęła.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

31 lip 2015, o 21:18

Hearrow, spostrzegawczość < 75
0

Irene, spostrzegawczość < 75
1

Bart, spostrzegawczość < 75
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

31 lip 2015, o 21:26

Wysłuchawszy z uwagą wszystkiego, co miała do powiedzenia pozostała dwójka, Bart do udzielania odpowiedzi przystąpił dopiero wtedy, gdy ani Irene, ani Hearrow nie mieli już nic do dodania. Takie podejście do sprawy znacznie ułatwiało rozmowę oraz pozwalało poświęcić odpowiednią uwagę otrzymywanym wyjaśnieniom. W tym momencie - podobnie jak w każdej innej akcji ratunkowej - nie mogli pozwolić sobie na jakiekolwiek przeoczenie, stąd przyswojenie sobie każdego szczegółu było niewyobrażalnie istotne.
- Wiele zależy od pogody - ratownik zaczął więc od pierwszego pytania, tego o czas przejścia tego wszystkiego. - Ale Arrow ma rację, nie damy rady obejść wszystkiego przed zmrokiem. - Chłopak skinął głową na znak, że zgadza się z planem podziału terenu na dwa dni. Podobnie nie miał też zastrzeżeń co do obranego kierunku - rzeczywiście, gdyby w ciągu ostatnich kilku, kilkunastu godzin ktoś przemieszczał się wskazanym przez żołnierza szlakiem, musiałby zostawić jakiś niemożliwy do przeoczenia ślad.
Popędzając własnego wierzchowca, dalszych wyjaśnień udzielał już w drodze. Początkowy fragment ścieżki był wystarczająco szeroki, by móc podróżować obok siebie, w związku z czym rozmowa nie była jeszcze utrudniona.
- W tym momencie prawie wcale. - To już z kolei w sprawie ewentualnego ruchu na ścieżkach. - To jeszcze nie sezon na turystów, jest spokojnie i pusto. Czasem przejdzie ktoś od nas, sprawdzić stan szlaków, pojawiają się też przedstawiciele parku narodowego, ale to i tak sporadycznie. Są zresztą na to grafiki, zawsze można porównać, czy ktoś z nich tu był.
Na wzmiankę o koniach chłopak pokręcił głową.
- Pod same jaskinie nie. Podejścia są tam strome, około osiemdziesięciu stopni nachylenia, więc dostać można się tylko ze sprzętem wspinaczkowym. W samych jaskiniach jest nieco łatwiej. Te dwie, o których mówimy to właściwie jeden ciąg, przejście przez łańcuch. Traktujemy je jako oddzielne, bo jakieś dwa lata temu przejście zostało zasypane przez naderwany strop. Wciąż można się przecisnąć z jednej do drugiej, ale to o tyle trudne, że jest tam ciasno. Zresztą, te dwie to w ogóle próba dla elastyczności ciała. Dużo przewężeń zarówno w perspektywie horyzontalnej jak i wertykalnej. W linii prostej to wprawdzie tylko dwieście metrów, ale skalny korytarz jest tam kręty, ma też dwie ślepe odnogi. - Chłopak chrząknął cicho, zaraz jednak kontynuując. Z przyzwyczajenia sięgnął też po używane przez ratowników nazewnictwo grot - wzięte po prostu od fragmentu mapy, na którym dana jama się znajdowała. - E/F 7 i J8 są już bardziej typowe. J8 jest większa, zarówno jeśli chodzi o powierzchnię jak i ogólną przestrzeń, wysokość. E/F 7 z kolei jest bardziej zdradliwa. Sporo pęknięć i szczelin, strop także nie wszędzie jest stabilny. Poza tym to grota co najmniej dwu poziomowa. Podejrzewamy, że jest też i poziom trzeci, dotąd jednak nie znaleźliśmy zejścia. Mogło zostać zamknięte przy okazji ruchów lodowca. - Ratownik wzruszył ramionami. - To w E/F mamy najwięcej akcji ratunkowych jeśli chodzi o jaskinie, ale w zasadzie ze wszystkimi trzeba uważać. Przejścia są oblodzone, nieustannie obserwujemy też wykruszenia skał na niektórych odcinkach. Te groty swoje już pamiętają, a ciągłe ruchy mas lodu nie służą ich stabilności.
Na koniec pozostały im chaty, znane Bartowi równie dobrze co jaskinie.
- Ta w K7 do faktycznie jednostka ratownicza. Nikt nie urzęduje tam na stałe, traktuje się ją jednak jako punkt przystankowy przy trudniejszych akcjach... Czy po prostu wtedy, kiedy trzeba. Trzymamy tam trochę sprzętu, koców, ciepłych ciuchów. To także najdalej wysunięte miejsce, z którego LPR może odebrać pacjenta w przypadku niesprzyjających warunków pogodowych. I4 była schroniskiem dla alpinistów, mało kto jednak z niej teraz korzysta. Jest wprawdzie zdatna do użytku, ale nikt jako tako się tym nie zajmuje. Zdarza się, że zatrzymują się tam turyści, który przecenili swe siły, nigdy jednak na długo. Ot, godzinę, dwie, by się ogrzać i ruszać dalej. C4 natomiast... Cóż, to własność prywatna. Właścicielem jest podobno jakiś potentat finansowy z Kanady, alpinista z zamiłowania.
Dojazd do rozwidlenia nie zajął im wiele czasu, toteż gdy ratownik skończył udzielać oczekiwanych po nim odpowiedzi, mogli przystąpić do oględzin. Zatrzymując wierzchowce nieco przed miejscem docelowym, by nie zadeptać ewentualnych śladów, Bart jako pierwszy zeskoczył z siodła i pochylił się nad jasną płaszczyzną śniegu. Już krótkie oględziny wystarczyły, by dostrzec ślady.
Odciski w białym puchu należały do dwóch osób - no, a przynajmniej dwóch par butów. Jedne, większe, pozostawiały też głębsze ślady, co mogło świadczyć o masywniejszej posturze właściciela. Sam rozmiar wskazywał też na obuwie męskie. Drugie ślady, lżejsze, węższe i krótsze, musiały należeć do kobiety. Oba tropy kierowały się dokładnie w tym kierunku, w którym podążać zamierzali ratownicy - na północ.
To jednak nie wszystko. Oddalając się nieco od wytyczonej ścieżki, Bart nieoczekiwanie zagłębił dłoń w śniegu, po chwili wydobywając z niego małą, srebrzystą obręcz.
- To jej bransoletka - stwierdził krótko, prezentując znalezisko na wyciągniętej ku Irene i Arrowowi, skrytej w grubej rękawicy dłoni. Na delikatnym kółku wygrawerowana była data: 21 III 2187.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

1 sie 2015, o 20:15

Przysłuchiwała się wyjaśnieniom, jednocześnie zerkając na mapę. Nie miała jej jeszcze zapamiętanej na tyle, by móc do niej odnieść opisów Barta. Czyli jednak nie wyrobią się dzisiaj, jeśli będą musieli obejść to wszystko. Nathalie będzie niepocieszona. Miała tylko nadzieję, że spędzą noc w jednej z chat, nie w którejś z zawalonych jaskiń.
Do których, tak swoją drogą, nie będzie wcale tak łatwo się dostać, jak się spodziewała. Wciąż miała cichą nadzieję, że pójdzie prosto, bez wysiłku. Że do wejścia jaskini będzie prowadzić ścieżka, którą podjadą konno, zsiądą przy wejściu i spacerkiem przejdą przez równą dziurę w skale. Wyglądało jednak na to, że Arrow znów popisze się swoim wyszkoleniem, a jej nie zostanie nic innego, jak zdanie się na własną koordynację i jakieś względne wyczucie. Zupełnie jak na Shodan. Przed oczami niemal stanęło jej wspomnienie schodzenia po drabinie między uderzeniami gorącej pary. Chyba tylko cudem nie straciła wtedy włosów.
Z drugiej strony, wspinaczka - to nie mogło być takie trudne, skoro ludzie robili to na co dzień, dla rozrywki. A Irene była całkiem sprytna i względnie silna. Cholerne nastolatki. Gdy ona uciekała, nikt nie musiał za nią chodzić po górach.
Ślady, które ukazały się ich oczom chwilę później, wcale nie były uspokajające. Gdyby były to tylko odciski niewielkich stóp Alice, to nie byłoby problemu. Ale te drugie? Nawet bez zadawania żadnych pytań Francuzka wiedziała, że ciężkie buty, które je zostawiły, nie należały do Barta. Pytanie brzmiało - jeśli nie do niego, to do kogo?
No i ta bransoletka. Przejęła ją od Barta i zważyła w dłoni, by przyjrzeć się grawerunkowi.
- To przyszła data - zmarszczyła brwi i pokręciła głową. - Coś znaczy?
Sądziła, że jeśli którekolwiek z nich będzie coś na ten temat wiedzieć, to będzie to młody ratownik. W końcu przyjaźnili się dość mocno, przynajmniej na to wskazywało ich zachowanie wczorajszego wieczoru. Ale zgubiona ozdoba nie zrobiła na Irene zbyt wielkiego wrażenia. Albo spadła niechcący, co przy grubych rękawicach było mało prawdopodobne, albo Alice zrzuciła ją celowo. Chciała zostawić ślad, jak w starych bajkach. Dobrze, że nie sypała okruszkami chleba. Większym problemem był jej tajemniczy towarzysz. Z kim poszła i dlaczego?
- Sądziłam, że Ostatni Dom to Ostatni Dom - stwierdziła, oddając bransoletkę chłopakowi. - Nie myślałam, że ktoś poza Nathalie ma tu swoje tereny. Kim jest ten Kanadyjczyk? Znasz go? Jeśli bywa w tej swojej chacie, jakoś musi do niej docierać. Przejeżdża tędy?
Póki co Irene nie przychodził do głowy nikt inny, do kogo mogłyby należeć te ślady, może poza innymi ratownikami. Jeśli Bart, albo ktoś z jego znajomych miał do niego namiar, mogliby się z nim skontaktować. Chociaż spytać, czy tu jest. Może widział Alice.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

3 sie 2015, o 08:42

Poprosił Barta, aby ten zgrał mu mapę na jego własny omni-klucz, po czym naniósł na nią stosowne informacje, które chłopak mu przekazał oraz parę własnych notatek. Shodan nieco różniło się od tego, co mieli tutaj. Tam nie spodziewał się, że nagle cała stacja zostanie opanowana przez szaloną WI i będzie musiał mordować swoich kolegów żeby przeżyć. Jego dłoń mimowolnie oparła się o brzuch. Do tej pory, gdy tylko sobie o tym przypomniał, czuł, jak rozgrzane omni-ostrze z gładkością przebija mu wnętrzności. Skrzywił się, ale za moment już wrócił do tego, co działo się obecnie. Tutaj Hearrow faktycznie wiedział, co trzeba będzie robić w razie czego, dlatego był niesamowicie spokojny. Dopiero, kiedy dotarli do rozwidlenia, a ślady wyraźnie wskazywały na kogoś jeszcze uczucie uśpionego niepokoju uderzyło w niego tak intensywnie, że prawie przestał oddychać.
- Broń – wymruczał nieprzytomnie pod nosem nie patrząc na pozostałą dwójkę. Po dłuższej chwili, kiedy wydawało się, że Marshall odleciał kompletnie, ten uniósł wzrok na Irene i z przerażeniem dodał. – Nie mam broni. Żadnej.
Oczywiście miał wszystko, co oferował mu omni-klucz, w tym ostrza (nowe, nieużywane) ale nigdy nie był zwolennikiem załatwiania wszystkiego z bliska. Pokręcił głową. Teraz już było za późno na jakiekolwiek rozmyślania. Będą musieli sobie jakoś radzić w razie gdyby co. Nie obstawiał nigdy najgorszego, bo póki co jechał jedynie i myślał o Alice i o tym gdzie mogła się podziać. Myślał o górach, o środowisku, ale nie przemyślał faktu, że mogła zostać… uprowadzona? Normalnie zawsze zabierał ze sobą karabin, zawsze. Ale do cholery, na co komu na wakacje broń?!
- Wygląda na to, że możemy jeszcze kogoś po drodze spotkać. Może widział Alice – fakt, że ślady wskazywały na ten sam kierunek, w którym podążała grupa poszukiwawcza już było sporym szczęściem. – Dobra, nie ma co tutaj stać bez sensu. Jedziemy sprawdzić te jaskinie.
Spiął konia i ruszył ścieżką przed siebie. Jeśli Alice szła na piechotę mieli spore szanse na tych kucach na odnalezienie jej szybciej, niż mogli się tego spodziewać. Podporucznik włączył detektor lawinowy i poprawił się w sidole. Tyłek bolał go coraz bardziej i zaczynał po cichu liczyć na to, że jednak trzeba będzie zsiąść z tych koni i pomęczyć się trochę wychodzeniem do góry.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

3 sie 2015, o 15:04

Gładząc w zamyśleniu bok swojego wierzchowca, chłopak chrząknął cicho i uśmiechnął się nieznacznie.
- Jakieś dwa, trzy lata temu zażartowaliśmy sobie w rozmowie, że tego dnia wydarzy się coś szczególnego, coś się zmieni. To głupota, ale Alice bardzo się do tej myśli przywiązała. Bransoletka miała nie pozwolić jej o tym zapomnieć. - Westchnął cicho. - Nie wiem, dlaczego ją zdjęła. - Najwyraźniej i on był przekonany, że ozdoba nie mogła po prostu spaść, nie przy takim zestawie ciuchów, jaki posiadali oni i jaki okrywał także Alice. Odbierając błyskotkę od Irene, schował ją do jednej z kieszeni zimowej kurtki i potrząsnął lekko głową. - To nie w jej stylu zostawiać tak wyraźne wskazówki.
Póki co nie mieli jednak żadnego innego punktu zaczepienia, w związku z czym już po krótkiej chwili Bart był ponownie w siodle, kierując wierzchowca na północną ścieżkę, równolegle do odciśniętych w śniegu śladów.
Na kolejne pytanie rudowłosej ratownik pokręcił głową przecząco.
- Niewiele o nim wiem. Widziałem go może ze dwa razy, gdy przejeżdżał obok Ostatniego Domu, ale nic poza tym. W pobliżu jego chaty jest jeszcze jedna przełęcz i wydaje się, że to z niej korzysta najczęściej, omijając zarówno Ostatni Dom, jak i Labby. Nazywa się Antoine Belanger, podobno jest wdowcem. W chacie bywa na święte i jeszcze ze dwa, trzy razy w roku dodatkowo. Raczej typ samotnika, bo w mieście też mało kto cokolwiek o nim wie. Jego nazwisko pojawiało się czasem przy okazji list sponsorów większych wypraw alpinistycznych na całym świecie, ale poza tym... - Chłopak wzruszył ramionami. - Człowiek-zagadka.
Potem blondyn westchnął cicho i zamilkł na dłuższą chwilę. Gdy ścieżka zwęziła się na tyle, by wymusić jazdę pojedynczo, Bart wysunął się na prowadzenie i przez resztę drogi nie odezwał się już ani słowem.
Obrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną

Droga do wybranej jaskini nie była długa, ale spędzanie jej w milczeniu pozwalało po raz pierwszy tak silnie odczuć dzikość regionu. Mróz szczypiący w odsłonięte policzki, parujące oddechy wierzchowców oraz jeźdźców, skrzypienie śniegu pod końskimi kopytami, stłumiony odgłos spadających gdzieś odłamków skalnych czy zsuwających się mas śniegu - wszystko to przypominało nie tylko o respekcie przynależnym majestatycznym górom, ale także o trudnej sytuacji, w jakiej mogła znaleźć się Alice. Pogoda, choć teraz sprzyjająca wędrówkom, mogła zmienić się bez zapowiedzi i postawić nastoletnią alpinistkę w sytuacji, z którą nie poradziłby sobie nawet profesjonalista. Zresztą, nie potrzeba było nawet zmiany pogody - wystarczyłby przecież wypadek, nieostrożny krok, potknięcie się. Takie rzeczy zdarzają się przecież nawet najlepszym. Biorąc to wszystko pod uwagę, powszechnie wiadomo było, że w przypadku wysokogórskich poszukiwań czas jest niezwykle ważny. Oczywiście, jest on istotny także na nizinach, ale tutaj, pośród śniegów i zdradliwych skał, zaginionemu daje się znacznie mniej szans na długotrwałe przetrwanie w samotności. Warunki były po prostu zbyt trudne.
Gdy wreszcie - po zjechaniu z wytyczonego traktu i pokonaniu ostatnich metrów nieprzetartym szlakiem - stanęli u stóp skalnego masywu obejmującego docelową grotę wszyscy mogli już dobitnie uświadomić sobie, że na skrupulatne sprawdzenie wszystkiego nawet w najbliższej okolicy może nie wystarczyć im czasu. Jeśli ślady, za którymi dotychczas podążali, okażą się nie być śladami poszukiwanej, być może koniecznym stanie się staranne wybranie następnego celu, a nie tylko wskazanie go na chybił trafił.
Póki co jednak czekała ich grota, stąd najrozsądniej było odsunąć podobne dywagacje na bok i skupić się na najbliższym zadaniu. Pozostawiając wierzchowce u podnóża wzniesienia, ratownicy mogli zatrzymać się tuż przy masywie i spojrzeć w górę. Wejście do jaskini widniało około czterdziestu metrów nad nimi, samo podejście zaś, zgodnie z tym, co zapowiadał Bart, rzeczywiście wznosiło się niemal pod kątem prostym.
Przy tym wszystkim dobrą wiadomością było natomiast to, że wiodące ich tropy - kobiety i mężczyzny - tu się urywały. Zagęszczenie śladów tuż przy skale pozwalało zakładać, że tajemnicza para również podjęła się wejścia do wybranej przez ratowników jaskini.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

4 sie 2015, o 12:43

Skoro nie przejeżdżał zbyt często koło Ostatniego Domu, szanse na to by bogaty Kanadyjczyk znał Alice i miał coś wspólnego z jej zniknięciem nieco malały. Ale ślady ciężkich butów zostawione obok tych, które należały do dziewczyny, wciąż napawały Irene niepokojem. Ktoś był z nią i nie mieli pojęcia kto.
- Myślisz, że będzie potrzebna? - spytała Hearrowa neutralnie, gdy ten uświadomił sobie, że nie jest uzbrojony. Ona broń miała, gdzieś na dnie swojego bagażu, chociaż dobrze wiedziała że gdyby jeszcze na Cytadeli przyznała się, że ją zabiera, to mieliby kolejną awanturę. W końcu to ten nieszczęsny Tłumiciel. Ciekawe, czy jeśli przyjdzie co do czego i rzuci go podporucznikowi, żeby nie był bezbronny, nadal będzie protestował. Bo przecież w tej sytuacji pistolet będzie bardziej potrzebny jemu, niż jej i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Arrow zdecydowanie zrobi z niego lepszy użytek.
Było jej zimno. Nie na tyle, by narzekać, ale dawno nie pamiętała takiego mrozu. Raz, gdy na statku coś wysiadło, przez kilka dni musieli chodzić w grubych swetrach narzuconych na kombinezony. Ale temperatura wtedy wahała się między 0 a 5 stopni, nie -30. Nie była do tego przyzwyczajona. Nie pamiętała, kiedy ostatnio miała na sobie tyle ubrań, zwykle więcej odkrywała niż zakrywała. Miała wrażenie, że jest od tego wszystkiego o pięć kilo cięższa.
Gdy dotarli pod ścianę, z westchnięciem zeskoczyła z konia. Z jej ust wydobył się obłoczek pary. Uniosła głowę, trzymając wciąż dłoń zaciśniętą na wodzach i ledwie powstrzymała się przed westchnięciem jeszcze raz. Ściana szła prosto w górę i Irene oczami wyobraźni już widziała, jak od niej odpada. Z jednej strony miała ochotę zostać tu, na dole, albo nawet zawrócić, ale z drugiej... jej natura szybko dała o sobie znać. Tego jeszcze nie robiła, a lubiła nowe rzeczy bardziej niż cokolwiek innego w swoim życiu. Przecież nie była kaleką. Była silna i zwinna, dlaczego miałaby sobie nie poradzić?
- Co z końmi? - spytała, odwracając się do Barta. - Wrócimy tu po nie?
Sięgnęła do juków przy swoim wierzchowcu i zaczęła wyciągać z nich wszystko, co było do tej wspinaczki potrzebne. Ale jako że nie miała o tym absolutnie żadnego pojęcia, kątem oka zerkała na Hearrowa i wyjmowała to, co on. Lina? Jakiś czekan, czy coś? Powinna się nią obwiązać, czy to był moment, kiedy należało się ubrać w tę uprząż? Czy ktoś przywiąże ją do siebie, czy będzie zdana na własną koordynację?
- Arrow... - odezwała się w końcu cicho, podchodząc do niego. Nie lubiła przyznawać się do niewiedzy, w końcu ze wszystkim potrafiła zwykle poradzić sobie sama. Ale co innego sama wspinaczka, z którą na pewno da sobie radę, a co innego przygotowanie do niej. - Nigdy tego nie robiłam.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

4 sie 2015, o 17:57

- Nie wiem, ale zawsze wychodziłem z założenia, że lepiej mieć niż nie mieć – opowiedział i westchnął. Tak. Zdecydowanie wolał mieć broń teraz przy sobie chociaż nie podejrzewał, że ktokolwiek z obecnych mógłby coś takiego mieć.
Kiedy stanęli przed ścianą Hearrow skrzywił się chowając minę w kołnierzu. Nie podobało mu się to nie mniej niż pozostałym. Alice wyraźnie ktoś towarzyszył, a fakt, że Bart nie miał pojęcia kim mógł być ten towarzysz wcale nie napawał optymizmem. Zakładając oczywiście, że ślady należały do nastolatki. Nie podobał mu się również fakt, że będą musieli tam się wspiąć, a było wysoko. Cholernie wysoko. Wystarczająco by spadając zrobić sobie krzywdę. Spojrzał na Irene. Za wysoko… Wiedział, że z Francuzką będą się tam wspinać co najmniej kilka godzin. Nie podobało mu się to wcale, ani trochę. Dobrze, że chociaż skała przed nimi, chociaż ośnieżona wyglądała na w miarę solidną. Pozostało mu liczyć, że umiejętności Barta chociaż w połowie są tak dobre jak jego. Bo sobie ufał w stu procentach.
- Pójdę pierwszy, potem Irene, Bart pójdziesz na końcu. Nie będziemy ryzykować – powiedział pewnym tonem i zaczął wypakowywać potrzebne rzeczy. Potem już automatycznie wszystko poszło. Przepięcia, zabezpieczenie, czekan przy nadgarstku, wszystko w zasięgu ręki. Bloczki, pętle i karabinki. Na koniec zostało już tylko przewiązanie się linami i Hearrow zrobił to w kolejności, którą wymienił wcześniej. Francuzka podeszła do niego akurat w momencie, kiedy poprawiał cały osprzęt na sobie i dopinał zapięcie kasku. – Wiem. Ale nie mamy czasu na szybki kurs wspinaczki, dlatego wolałem żebyś wróciła.
Westchnął pociągając Irene za uprząż i sprawdzając czy dobrze trzyma. Poprawił parę rzeczy i zadowolony z rezultatu przyjrzał się jeszcze raz zabezpieczeniom.
- Po prostu słuchaj co mówię, a wszystko będzie dobrze – uśmiechnął się i spojrzał w górę gdzie majaczyło wejście do jaskini. Ja pierdolę, serio? Przez moment analizował budowę skały przed nosem, aż wreszcie odwrócił się z powrotem w stronę Francuzki. – Ufasz mi? Będziesz musiała się mocno podciągać, to przypniesz w tym miejscu, jeśli się osuniesz to zawiśniesz na linie. Utrzymam cię. Lina musi być cały czas napięta bo inaczej w razie co szarpnięcie tam na górze nie będzie dla mnie przyjemne. Jeśli coś się będzie działo masz mi od razu dać znać, rozumiesz?
Przeniósł znów spojrzenie na wejście i westchnął ciężko. Bo jeśli ja odpadnę to, albo źle włożę haki to będzie gorzej. Ale nie podzielił się tymi przemyśleniami. Zamiast tego jeszcze przekazał Irene resztę istotnych informacji z większą ilością szczegółów i odwrócił się w stronę skały podchodząc do niej bliżej. Przesunął dłonią po jej chropowatej powierzchni.
- Nie dziś – mruknął do siebie, to, co zwykle mieli w zwyczaju w oddziale, kiedy jeszcze służył w Royal Marines. – Nie dziś.
Pierwszy krok zawsze był trudny, ale potem wszystko przyszło automatycznie. Wszystkie wyuczone ruchy i szkolone przed kilka lat, ciągle powtarzane przyszły same. Czekała ich cholernie długa droga w górę, ale nie dziś…
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

5 sie 2015, o 09:40

Marshall Hearrow, bezproblemowa wspinaczka < 70
0

Irene Dubois, bezproblemowa wspinaczka < 45 - 10 (niepowodzenie Hearrowa) = 35
1

Bart, bezproblemowa wspinaczka < 85 - 15 (niepowodzenie Hearrowa i Irene) = 70
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

5 sie 2015, o 09:59

- Wrócimy. - Na pytanie Irene Bart uśmiechnął się nieco szerzej. Sama wizja pokonywania tej samej trasy w tę i z powrotem może nie była zachęcająca, ale fakt, że ruda pomyślała o wierzchowcach wyraźnie poskutkował plusem w ocenie przez ratownika. - Teraz możecie zostawić je wolno. - Służąc za przykład, ratownik owinął tylko wodze wokół przedniego łęku siodła i potem już całkowicie skoncentrował się na czekającej ich trasie.
Dopiero wtedy też okazał pierwszy symptom niepełnej zgodności z Arrowem. Nie zamierzał się wprawdzie kłócić, tym niemniej uniesione brwi wyraźnie świadczyły o zdumieniu i o tym, że sam Bart kolejność wspinania ustaliłby nieco inną. Zresztą, potwierdzały to także jego słowa.
- Nie wiem, czy to najlepsza kolejność. Znam tę trasę, mógłbym... - zaczął z wahaniem. Gdyby była to oficjalna akcja ratownicza, najpewniej więcej byłoby w nim pewności siebie i uporu, teraz jednak wszystko z jego strony sprowadzało się tylko do ostrożnych propozycji. Widząc jednak, że Hearrow nie zamierza zmieniać zdania, chłopak wzruszył lekko ramionami. Nie zamierzał się kłócić. - W porządku, może być i tak. W każdym razie wspinamy się mniej więcej do dwunastego metra, do bocznego wejścia. - Podchodząc do żołnierza, Bart wskazał ręką jedną ze szczelin. Przedtem, na pierwszy rzut oka, wskazany załom skalny nie wyróżniał się niczym specjalnym - ot, pęknięcie w skale, typowy element wysokogórskiego krajobrazu. Zresztą, nawet teraz, przyglądając się masywowi skalnemu uważnie, trudno było stwierdzić, co szczególnego miałoby być w tamtym miejscu. Bart jednak wskazał pęknięcie bez wahania, pozostawało więc wierzyć, że wie, co robi. - Potem trzeba się wciągnąć prosto w szczelinę. Nie ma tam półki skalnej, musisz podciągnąć się bezpośrednio do pęknięcia i od razu przeczołgać się dalej, żebyśmy mieli miejsce. Na początku jest trochę ciasno, zmieścimy się z rzeczami na styk, ale potem jest lepiej. To nie będzie łatwe przejście, ale z pewnością wygodniejsze od bezpośredniej wspinaczki - trochę naokoło, ale pod mniejszym kątem nachylenia, no i ze ścianami po obu stronach.
Po udzieleniu tych kilku instrukcji, jeśli tylko Arrow nie miał nic do dodania, Bart odetchnął cicho i samemu zabezpieczając się odpowiednim sprzętem, podpiął się na końcu pochodu. Miny najweselszej nie miał, ale trudno było teraz stwierdzić, czy wynika to ze skupienia przed czekającym ich zadaniem, czy faktycznego niezadowolenia z czegoś konkretnego.
Sama wspinaczka zdecydowanie była jednym z trudniejszych etapów całej akcji poszukiwawczej. Biorąc pod uwagę, że Hearrow z działaniem w terenie wysokogórskim od pewnego czasu nie miał wiele wspólnego, oraz że Irene w zasadzie nie próbowała tego nigdy, podejmowanie się podobnego wyzwania było czystym szaleństwem. Tego, że coś się wydarzy, należało się właściwie spodziewać.
Może właśnie dzięki temu gdy Hearrow w połowie drogi poślizgnął się, na dłużącą się niemiłosiernie chwilę tracąc pewne oparcie i walcząc z uciekającą równowagą, i gdy wskutek tego także Dubois musiała zmierzyć się z nagłym umknięciem rytmu i poczuciem względnego bezpieczeństwa - cóż, może właśnie dzięki stałemu napięciu i w zasadzie oczekiwaniu na podobną sytuację wspinający się na końcu Bart nawet się nie zachwiał, naciągnął za to lekko rozluźnioną chwilowo linę, by ta nie majtała się pod nogami Dubois.
- Naciągnij linę - rzucił krótko ratownik do Irene zadzierając głowę i spoglądając w górę, ku idącemu na przedzie Marshallowi. - Nie bój się, asekuruję cię. Po prawej stronie masz szczelinę, zaprzyj się o nią. - Wychylając się odrobinę zza dziewczyny, Bart prześlizgnął się spojrzeniem po odcinku skały, na wysokości której zatrzymała się teraz Irene. - Po lewej na wysokości mostka i po prawej... Trochę nad głową - nawigował ją, wiedząc, że bez tego w tej chwili się nie obędzie.
Bo rzeczywiście - nie obyłoby się. Serce rudej wskoczyło nagle na szaleńcze obroty, szum krwi w skroniach nie pomagał z odzyskaniem stabilności. Wizja oderwania się od skalnej ściany, od którego przecież wiele jej nie dzieliło, niemal ją sparaliżowała. Myśl, że od wskazanej przez Barta szczeliny dzieli ich jeszcze drugie tyle drogi nagle stała się znacznie bardziej przerażająca, niż dotychczas.
Jeśli chodzi o Hearrowa, ten oczywiście radził sobie lepiej. Gdy tylko poinstruowana przez ratownika Dubois naprężyła spinającą ich linę, żołnierz, nie mając już pod nogami przeszkody w postaci luźnego sznura, odzyskał równowagę i przywarł do zimnej skały. Nie potrzebował dodatkowych instrukcji, by wiedzieć, w jaki sposób ponownie podjąć wędrówkę, tym niemniej nawet jemu potrzeba było chwili na uspokojenie oddechu. Wcześniejsze przeszkolenie specjalizacyjne dawało mu bardzo wiele, ale ostatnie rozstanie ze swoją „branżową ścieżką” wyraźnie pozbawiło go części formy związanej z podobnymi aktywnościami.
Tym niemniej, gdy tylko wszyscy odzyskali oparcie pod nogami i ruszyli dalej, znów szło im nieźle. Na tyle dobrze, że do docelowej szczeliny dotarli już bez dodatkowych atrakcji, po kilku kolejnych chwilach łapiąc już oddech na zimnej, twardej podłodze skalnego przesmyku.
- Wszystko w porządku? - zapytał dopiero wtedy Bart, gdy jako ostatni wciągnął się między skalne ściany. Wykorzystując krótką chwilę na odpoczynek, szczególną uwagę poświęcił Irene - nie tylko dlatego, że nadmiar zainteresowania Hearrowem byłby zapewne ujmą na honorze żołnierza, ale przede wszystkim ze względu na fakt, że z całej ich trójki to Dubois mogła mieć największe problemy z uspokojeniem się. Oczywiście, nie było w tym nic dziwnego, w głosie ratownika nie słychać więc było żadnej napastliwości czy czegokolwiek równie nieprzyjemnego.
Jeśli zaś chodzi o czekającą ich ścieżkę - ta rzeczywiście wyglądała lepiej. Ciasny, płaski odcinek kończył się widocznym dalej przewężeniem. Tunel wznosił się z czasem coraz bardziej, tym niemniej oparcie w postaci skalnych ścian sprawiało, że na pewno trasa ta była przystępniejsza od surowej ściany na zewnątrz. Widoczny na podłożu i ścianach lód wymuszał ostrożność, póki co jednak najgorsze było chyba za nimi.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

5 sie 2015, o 10:41

- Mówiłem, że chcę wiedzieć wszystko. Dobrze, że nie powiedziałeś mi o tym bocznym wejściu, kiedy już bym do niego właził… - pokręcił głową. Chłopak zwyczajnie mu się nie podobał i jakoś nie miał zamiaru tego ukrywać. Ale dobra. Już dwanaście metrów nie było takie straszne jak czterdzieści, więc to było jakieś pocieszenie. I pewnie wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, bo nawet nie do końca przyzwyczajone z powrotem do wspinaczek mięśnie po pewnym czasie zaczęły funkcjonować jak trzeba, ale najwyraźniej nie do końca słusznie.
I się zaczęło.
Powtarzane w głowie słowa nie dziś, nie dziś odbiły się teraz głośnym echem w głowie podporucznika. Dobrze, że cała reszta wytrzymała jak trzeba bo inaczej było przez chwilę groźnie. Zerknął na dół, kiedy już odzyskał równowagę sprawdzając czy nic złego i tam się nie stało. Lina nie szarpnęła wciąż napięta jak trzeba więc wyglądało na to, że poza odrobiną strachu nic poważnego się nie stało.
- Przepraszam – powiedział na tyle głośno by Irene na dole go usłyszała, a potem dodał już ciszej: - Royal Marines, tak? Ekspert działania w trudnym terenie. Pierdolona skała.
Nie odzywał się dalej już ani słowem czując jak narasta w nim tylko złość. Nie tego się spodziewał, nie tak miało być. Był pewny swoich umiejętności, a teraz przez chwilę nieuwagi mogło skończyć się gorzej niż w rzeczywistości. Był zły i ta złość napędzała go od środka i tylko modlił się, żeby do czasu kiedy dotrą do bocznego wejścia to z niego spłynie. Inaczej lepiej było go w ogóle nie ruszać, ani najlepiej do niego nie mówić. Tylko, że głos Barta dobiegający z dołu wręcz nie dawał mu spokoju. Jeszcze słowo… jeszcze tylko jedno słowo…
- Poradzi sobie – nie, w słowach Hearrowa nie było tego samego spokoju, którym kierował się młody ratownik. Charakter podporucznika, skrywany gdzieś głęboko, który wychodził z niego tylko w sytuacjach podbramkowych (jak ta z przed chwili) dał o sobie znać. Całe szczęście, że faktycznie dwanaście metrów nie okazało się poza tym jednym przestojem jakąś szaleńczo długą trasą i jak powiedział chłopak Marshall wkrótce przeciskał się przez wąskie przejście robiąc pozostałym miejsce.
- Nie, kurwa, nie jest w porządku – mruknął stojąc do nich plecami i rozglądając się po tunelu. Wreszcie ze zrezygnowaniem westchnął i zabrał się bez słowa do zwijania sprzętu, bo przecież nie mogli wszystkiego zostawić tak po prostu za sobą. Gdy po chwili wszystko było z powrotem w plecaku Hearrow oparł się o ścianę. – Idź pierwszy, ja widocznie się nie nadaję.
Skinął głową na chłopaka i pozwolił mu ruszyć przodem, trochę też, dlatego, że wolał mieć wszystko przed oczami i oko na każdego. Przepuścił Irene przodem za Bartem a sam ruszył na końcu. Wciąż był zły i jakoś nie chciało mu przejść.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

5 sie 2015, o 12:13

Naprawdę bardzo się starała, zwłaszcza, że była przywiązana do obu swoich towarzyszy. Nie chciała się poślizgnąć, potknąć, bo obawiała się, że pociągnie ich za sobą. No i sama też za bardzo nie chciała spaść. O ile upadek z wysokości trzech metrów nie wydawał się tak niepokojący - co najwyżej by sobie coś potłukła, jakby spadła umiejętnie - to gdy weszli dwa razy wyżej, stres też się podwoił. Szczelina, do której musieli dotrzeć, wydawała się niezmiennie odległa, niezależnie od tego, jak wysoko się znajdowali. Stęknęła i podciągnęła się w górę, dziękując w myślach swoim rękom za to, że nie męczą się za szybko...
I wtedy się zaczęło.
Nie krzyknęła, bo nauczyła się kiedyś nie krzyczeć, niezależnie od tego, co się z nią działo i jak bardzo przerażona nie była. To się nigdy dobrze nie kończyło i nie przynosiło żadnych sensownych korzyści, poza uświadomieniem innych, że się boi. Zacisnęła więc tylko zęby i rozpaczliwie zaczęła szukać czegoś, czego mogłaby się chwycić. Nie wiedziała, jak to się stało. Przez cały czas pilnowała tylko siebie, żeby czegoś nie spieprzyć, nie poślizgnąć się, nie złapać za coś co mogło się urwać, nie widziała więc ani Hearrowa, ani Barta. Starała się oddychać spokojnie, ale nie potrafiła. Spojrzała w górę. Sytuacja Arrowa też nie wyglądała za dobrze. Cholera, czy ja go ściągnęłam?
Dopiero głos ratownika, dochodzący gdzieś z dołu, trochę ją uspokoił. Panicznie szukając wspomnianych przez niego miejsc w skale, w końcu ustabilizowała jakoś swoją pozycję i dopiero po kilku sekundach się jej udało. W międzyczasie dotarły do niej słowa podporucznika i zaśmiała się cicho, trochę nerwowo.
- Poradziłam sobie - powtórzyła po nim. Jednak w nią wierzył, przynajmniej trochę, czyli nie każe jej wrócić do domu tylko dlatego, że coś spieprzyła w trakcie wspinaczki. Oparła głowę czołem o skałę i przez chwilę oddychała wolno, by wreszcie ruszyć dalej - byli związani, musiała iść.
Gdy znalazła się w jaskini, usiadła i oparła się plecami o ścianę, czerpiąc niesamowitą przyjemność ze stabilności tej pozycji.
- Tylko na chwilę - uniosła wzrok na Arrowa i uśmiechnęła się trochę nieprzytomnie. Była w stanie zrozumieć, co ludzie w tym lubią. Zresztą adrenalina jeszcze nie do końca z niej zeszła. No i poradziła sobie, jak zawsze. Odwróciła głowę w stronę Barta, który wdrapywał się właśnie do szczeliny. - Nic mi nie jest. Następnym razem pójdzie mi lepiej, obiecuję.
Umilkła, gdy usłyszała komentarz wściekłego podporucznika. I nie powiedziała już nic więcej. Najwyraźniej to nie było tylko potknięcie. Niepewna, czy jest zły na nią, czy na kogoś innego, na wszelki wypadek w żaden sposób nie zareagowała. Przecież nic się nie stało. Cóż, może była w błędzie.
Podniosła się, zwinęła swoją część sprzętu i ruszyła za młodym przewodnikiem.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

5 sie 2015, o 17:29

W obliczu tak wyraźnej niechęci ze strony Hearrowa Bart tylko zacisnął zęby, w zupełnie nietypowy dla tak młodego człowieka sposób nie podejmując się samczej walki na słowa. Najpewniej wynikało to ze specyfiki jego pracy - ratownicy nie raz spotykali się nie tylko z brakiem wdzięczności, ale wręcz z wyraźną awersją ze strony osób ratowanych, dziwnym byłoby więc, gdyby chłopak nie był do podobnych sytuacji przyzwyczajony. Wzruszył więc tylko ramionami i gdy dotarli do szerszej części przejścia umożliwiającego wyminięcie się, wystąpił na przód i wyciągając latarkę, oświetlił dalszą trasę.
Jedynym, co wyraźnie świadczyło o zepsuciu się atmosfery w zespole, było milczenie ratownika. Dotychczas chłopak starał się zachowywać normalnie i podtrzymywać jakąkolwiek rozmowę, teraz jednak doszedł do wniosku, że nie ma po co się narzucać. Byli tu dla Alice i skoro tylko do tego miało się to ograniczyć, to proszę bardzo.
Droga skalnym tunelem, choć nadal wymagająca, rzeczywiście okazała się być łatwiejszą. Bart narzucał szybkie tempo, na bieżąco informując o ewentualnych progach skalnych, większych oblodzeniach czy przewężeniach, pozostała dwójka nie miała jednak problemu, by za ratownikiem nadążyć. Zwalniając tylko przy rzeczywiście trudnych partiach - chociażby kilku wysokich, śliskich stopniach skalnych, na które należało się wdrapać - poruszali się szybciej, niż byłoby to możliwe na surowej ścianie góry. W milczeniu pokonując kolejne metry, z każdą chwilą przybliżali się do docelowej jaskini, gdy...
- Zatrzymamy się tu na chwilę - rzucił Bart, gdy dotarli do trzeciego z kolei rozwidlenia. Postój ów jednak nie wynikał z wahania co do wyboru kierunku, co zresztą chłopak wyjaśnił w kilku kolejnych słowach - ograniczając się jednak to krótkich, czysto informacyjnych komentarzy. Nie było po nim widać, by był jakoś szczególnie zły, ot, przyjął po prostu taką postawę, jaką narzucił mu Hearrow, nic ponadto.
- Jeśli tamta dwójka też wybrała tę drogę, mogli zrobić tu sobie przerwę. To ślepy zaułek, ale na końcu nieco się rozszerza. To częste miejsce postojów dla korzystających z tej drogi. - Bart ruchem głowy wskazał odchodzący w prawo korytarz. Nie ulegało wątpliwości, że idąca pieszo para, za którą podążali, na tym etapie byłaby zapewne zmęczona bardziej, niż trójka samozwańczych ratowników, którzy przecież część drogi pokonywali na końskim grzbiecie.
- Możecie tu zaczekać, jeśli chcecie. Rozejrzę się tylko i będziemy mogli ruszyć dalej. - Przez chwilę można było odnieść wrażenie, że chłopak nie zamierza dać im okazji do zareagowania, ale... Czekał. Profesjonalizm wziął nad nim górę i zmusił to zastosowania się do jednej z alpinistycznych, niepisanych zasad. W górach nikogo się nie zostawia. I nawet, jeśli teraz chodziło tylko o chwilowe rozdzielenie się i pozostanie w zasięgu głosu, do podobnej separacji nie powinno dojść za sprawą decyzji jednego tylko członka grupy. Albo godzą się na to wszyscy, albo też nie rozdzielają się i idą na mały rekonesans razem.
Ostatecznie, niezależnie od decyzji dwójki, ratownik poprawił plecak i raźnym krokiem pomaszerował w półmrok korytarza. Z samego rozwidlenia jego końca nie dało się dostrzec, jednakże po kilku krokach rzeczywiście można było dostrzec oddalające się od siebie ściany oraz zamykającą przejście, usypaną ze skalnych odłamków ścianę - ślad niegdysiejszego zarwania się stropu. Tak powstałą jamę trudno było nazwać jaskinią, faktycznie jednak stanowiła niezłe miejsce na krótką przerwę w wędrówce.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

5 sie 2015, o 22:53

Może gdyby tam wcześniej wszystko potoczyło się inaczej. Może gdyby był nie był tak pewny siebie, może gdyby pozwolił Bartowi iść przodem, nic by się nie stało. Może faktycznie nic takiego się nie stało, ale nie dla Hearrowa. Zasady wpajane przez całe życie w RM, że kiedy jesteś z kimś, kiedy nad kimś czuwasz nie ma miejsca na jakiekolwiek błędy. Sprawdzasz wszystko sto razy zanim podejmiesz decyzję o postawieniu nogi tu czy tam i dopiero wtedy ją stawiasz, kiedy jesteś pewien decyzji na sto procent. Był wściekły – na siebie, na podejście, na całą sytuację i wreszcie na to nieszczęsne poszukiwanie. Nie tak miał wyglądać ich wyjazd na Ziemię, a już na pewno podporucznik nie miał zamiaru kogokolwiek narażać. A przed chwilą niewiele brakowało. Po co przejmować inicjatywę skoro wszystko i tak w końcu było do dupy?
- Nie będzie następnego razu – uciął krótko. Nie miał zamiaru więcej ryzykować, jeśli nie znajdą Alice teraz zostawi to profesjonalnym ratownikom i grupie poszukiwawczej samemu wracając do Ostatniego Domu. Nie mógł sobie pozwolić więcej na takie błędy i narażać kogokolwiek. A już zwłaszcza Irene. Ton głosu wyraźnie dawał do zrozumienia, że Hearrow nie przyjmuje żadnego sprzeciwu z jej strony. Co do Barta, cóż, chłopak mógł sobie robić co chciał. Podporucznik o to nie dbał. – Jeśli czeka nas podobne podejście to wracamy od razu.
Potem już nie odezwał się ani słowem i milczał długi, bardzo długi okres czasu. Nawet jak na niego to było bardzo nienaturalne. Ale nie było się czemu dziwić, po prostu wciąż analizował w głowie, co takiego zrobił źle i dlaczego. Przecież wszystko było jak zawsze. Jedno było w tym momencie pewne – w umyśle Arrowa utwierdzała się myśl, że nie będzie z pewnością już następnego razu. Na pewno.
Przy dalszej wędrówce tylko od czasu do czasu pomagał Irene wejść na wyższe stopnie i chociaż jego spojrzenie wciąż było chłodne i nieobecne nie było czasu teraz na rozważanie tego. Uważał, bo musiał uważać i być skupionym teraz dwukrotnie bardziej. Był zły a do tego już zaczynał czuć pierwsze oznaki zmęczenia i przede wszystkim zimna. Może w innych warunkach byłby nawet w stanie cieszyć się, że wrócił tam, gdzie w sumie zaczynał swoją poważną przygodę z wojskiem. Do wspinaczki, którą przecież uwielbiał i do zimy, którą cenił ponad wszystkie warunki i klimaty w galaktyce. Ale teraz był po prostu na siebie zły. I kiedy dotarli do rozwidlenia rzucił plecak na ziemię i usiadł na nim wyjmując z kieszeni jeden z batonów energetycznych. Skoro postój, to postój, tak?
- Idź, zaczekamy – mruknął, bo co innego miał zrobić? Nie miał zamiaru biegać po jaskini, o której nie miał zielonego pojęcia i tracić kolejne cenne zapasy sił. Skoro młody ratownik się zaoferował Hearrow nie widział przeszkód. Za to z ustami pełnymi resztek z batonu dodał: - Tylko weź linę. Wolę cię nie zgubić.
Odpoczynek zdecydowanie im się należał, więc podporucznik niewiele myśląc wyjął termos z herbatą i podał Irene. Tylko to go martwiło w tej chwili. Mogli szukać zaginionej kuzynki, mogli łazić po jaskiniach, skałach i Bóg jeden wie gdzie jeszcze. Ale narażał ją i tylko na to był wściekły, że przez nieostrożność swoją czy jakieś nieprzemyślane do końca działanie coś stanie się Francuzce a on nic nie będzie mógł zrobić. Wciąż był zły i nie mówił nic.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

6 sie 2015, o 13:43

Skrzyżowała ręce, marszcząc brwi. Przecież mówiła, że da sobie radę i nic się takiego strasznego nie wydarzyło. Nawet kolana sobie nie obiła, tylko trochę najadła się strachu. W tym momencie potrzebowała spróbować jeszcze raz, tylko po to, żeby zrobić to lepiej. Żeby samej sobie udowodnić, że potrafi i to. A on co, odeśle ją do domu? Tylko dlatego, że coś poszło nie do końca tak, jak było zaplanowane?
Szła tak, naburmuszona jak dziecko, dopóki Bart nie postanowił zostawić ich na moment za sobą.
- Uważaj na siebie - dodała, gdy Arrow zgodził się na pozostanie chwilowo z tyłu. Nie chciała zostać bez ratownika, nie dlatego że nie ufała podporucznikowi, ale dlatego, że chłopak znał te jaskinie. Mógł ich przeprowadzić bez błędów, bez zbędnego narażania się. No i przede wszystkim nie rozumiała, dlaczego Marshall tak się spinał w stosunku do niego. Przecież im pomagał.
- Dziękuję - przyjęła termos, dopiero teraz czując przejmujące zimno, chwilę wcześniej wyparte przez adrenalinę. Zacisnęła na nim dłonie, pozwalając ciepłu przeniknąć do dłoni przez materiał rękawic. Napiła się i westchnęła, unosząc wzrok na Arrowa. - Wiesz, że nie możemy wrócić do Nathalie i powiedzieć jej, że zaniechaliśmy poszukiwań, bo ściana była zbyt stroma?
Siedząc obok podporucznika, przysunęła się do niego blisko, tak, by oprzeć się o niego ramieniem. Żeby było im chociaż trochę cieplej. Nie była jeszcze głodna, więc na tę chwilę herbata jej wystarczyła. Długo milczała, bojąc się, że jeśli powie coś niewłaściwego, to Arrow się wścieknie, a nie chciała awantury tu, w górach, skąd nie mogła uciec. W końcu jednak nie wytrzymała.
- Dlaczego jesteś na niego taki cięty? - spytała cicho. - On tylko próbuje znaleźć Alice, tak samo jak my. Pomaga nam i na pewno jest bardziej przydatny niż ja - napiła się jeszcze i oddała mu termos, by schować dłonie między zaciśniętymi kolanami. - Przepraszam za to wszystko. Nie musisz iść dalej, jeśli nie chcesz, pójdę z Bartem sama. W końcu to moja rodzina i domyślam się, że nie takiego zapoznawania się spodziewałeś. Ja zresztą też nie.
Poprawiła brzeg czapki, który zsunął się jej na oczy i wychyliła się, by wyjrzeć w stronę, gdzie zniknął ratownik. O ile nie krzyczał, że znalazła się zaginiona, albo że coś go zżera, usiadła z powrotem. Zastanawiała ją jedna rzecz - koń. Ulubiona klacz Alice, którą teoretycznie zabrała ze sobą. Dlaczego nie widzieli śladów kopyt? Może szli po niewłaściwej ścieżce?
- Ale ja nie wrócę tak po prostu. I nie dam się odesłać - była uparta? Cóż, zawsze. Sama podejmowała swoje decyzje i nikt jej nie mówił, co ma robić. I nie w momencie, gdy prawie odzyskała kawałek przeszłości, tej przyjemnej części, którą musiała porzucić przy okazji uciekania od tej gorszej. Kawałek rodziny. Arrow miał matkę w Londynie, spokojną przystań w postaci domu, nie mógł jej zrozumieć. - Jeśli nie będę już dawać rady, to zawrócę, ale jeszcze nie teraz. I na pewno nie przy następnej pionowej ścianie. Będę bardziej ostrożna, obiecuję - dodała, chociaż nie sądziła, by to jakkolwiek go uspokoiło. Wręcz przeciwnie, zaraz ją opieprzy. Już to czuła w kościach. Nie chcę, żebyś się narażała. Cóż, naraziła się wychodząc z Ostatniego Domu, więc teraz już było trochę za późno na takie refleksje.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

7 sie 2015, o 09:17

Bart, spostrzegawczość < 75
0

Bart, spostrzegawczość nr 2, < 75
1

Marshall Hearrow, spostrzegawczość < 75
2

Irene Dubois, spostrzegawczość < 75
3

Wróć do „Ziemia”