Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[FRANCJA] Alpy francuskie

18 wrz 2015, o 12:43

Skinąwszy głową na taki podział, Bart bez słowa ruszył w lewo, nie odzywając się aż do skierowanego do niego pytania. Przy akompaniamencie skrzypienia butów na śniegu, wodził tylko latarką wzdłuż skalnej ściany, próbując dostrzec coś, co mogłoby być wejściem. I rzeczywiście, dostrzegł, choć zajęło mu to trochę czasu.
- Tutaj - zawołał, zatrzymując się w pół kroku w miejscu, gdzie światło latarki nagle znikało zamiast rozlać się plamą na skalnym masywie. Nim jeszcze dołączyła do niego pozostała dwójka, ratownik przyjrzał się szczelinie uważnie i westchnął cicho. - Cholernie ciasno - mruknął, gdy Hearrow i Dubois stanęli już u jego boku. Tego, że nie mieli pewności, czy to właśnie tego wejścia szukali, nie musiał dodatkowo zaznaczać - wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Pęknięcie znajdowało się jednak w okolicy zaznaczonej na mapie i nawet, jeśli nie było jedynym, szanse, że prowadzi do tej konkretnej jaskini mimo wszystko były spore.
- Będzie ciężko. - Przytrzymując na chwilę latarkę w zębach, Bart przykleił się do zimnej skały i wsunął rękę w wąski przesmyk. Puchata kurtka ocierała się o chropowate ściany, mina blondyna też nie zapowiadała niczego dobrego. Naprawdę było ciasno. Przechodzenie tędy mogło być ryzykowne, szczególnie z bagażami.
Wycofując rękę ze szczeliny, ratownik odetchnął powoli. Wahanie na jego twarzy było aż nadto widoczne. Nie ulegało wątpliwości, że znalezienie wejścia było jakimś sukcesem, jednak czy naprawdę powinni decydować się na właśnie to przejście? Trudno było uwierzyć, by większa grupa, zapewne obładowana jakimś ekwipunkiem (Alice planowała w końcu ucieczkę, zabrała swoje rzeczy; sam Hound z towarzystwem też raczej nie podróżował na pusto), wchodziła do jaskini właśnie tędy. To z kolei sugerowało, że gdzieś może znajdować się większa, wygodniejsza ścieżka. Znalezienie jej mogło być jednak czasochłonne, a strata czasu... Cóż, trudno było stwierdzić, co w tej chwili jest ważniejsze. Odkrycie bezpiecznego przejścia czy skorzystanie z zapewne szybszej, ale bardziej ryzykownej drogi?
Nie należało też zapominać o bardzo niskiej temperaturze. Adrenalina adrenaliną, ale nawet pod wpływem wspomagających emocji byli podatni zarówno na wychłodzenie, jak i zmęczenie. Pytanie więc, co tak naprawdę pozwoliłoby im załatwić sprawę szybciej. Sam wąski przesmyk rzeczywiście mógł być drogą krótszą, ale czy w ogólnym rozrachunku pokonanie go rzeczywiście zajmie im mniej czasu, niż ewentualne szukanie innego przejścia?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

18 wrz 2015, o 13:50

Irene zmarszczyła brwi i pokręciła głową.
- Wiem, ale nie o to cię pytam - nie puszczała jego rękawa. - Nie zrobisz nic głupiego, prawda?
Potrzebowała zapewnienia, choć zdawała sobie sprawę że pod wpływem emocji ludzie czasem nie są w stanie całkowicie kontrolować swojego zachowania. Niektóre rzeczy działy się same. Ona uciekała kiedy robiło się zbyt trudno, Arrow się wściekał i częstował vorche prawym sierpowym. Chciała tylko usłyszeć od niego, że jej prośba cokolwiek dla niego znaczy, że nie zaplanował sobie już wszystkiego w jakiś swój porąbany sposób.
Westchnęła i ruszyła za nim, gdy okazało się, że Bart coś znalazł. Było jej zimno, była zmęczona, przerażona i miała już dość, dlatego widok jednej, marnej szczeliny doprowadził ją niemal na skraj całkowitej rozpaczy.
- Jedziemy godzinę, idziemy kolejne pół, żeby znaleźć dziurę w skale, w którą ja się ledwo wcisnę, a co dopiero mówić o was - zacisnęła dłonie w pięści, starając się zachować spokój. - Nie mogli tędy przejść. Musimy szukać dalej, choćby to miało zająć kolejne dwadzieścia minut. Jeśli mieli stąd gdzieś pójść, to już poszli. Przebijanie się na siłę tą szczeliną nas nie zbawi, a możemy sobie tylko narobić problemów, jak się przepięknie wszyscy zaklinujemy i zostaniemy tam na zawsze. Nie chcę, żeby na moim grobie było napisane wlazła w dziurę, nie wiedząc co jest w środku, do diabła.
Warknęła coś po francusku, prawdopodobnie jakieś bliżej nieokreślone przekleństwo i odwróciła się z powrotem w stronę, z której przyszła. Musiała szukać dalej, musiała znaleźć jakieś sensowne wejście. Nie chciała mieć pretensji do Barta, ale chłopak powinien sobie zdawać sprawę z tego, że wszyscy są już podminowani i nie do końca nad sobą panują. Starał się, szukał, dał znać jak zobaczył coś ciekawego tak, jak powinien. Ale Irene nie na to czekała.
Wróciła do przeczesywania okolicy smugą światła, bo co więcej mogła zrobić? Może powinna pójść dalej, skoro tu nie znalazła żadnych śladów? Może wejście było tam, gdzie nie zdążyli przed chwilą dotrzeć? Musiała się bardziej postarać.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

18 wrz 2015, o 14:14

- Postaram się nie zrobić – skinął głową, chociaż wątpił, że to mogło stanowić jakiekolwiek zapewnienie. Trochę bał się momentu, kiedy faktycznie dojdzie do jakiejś konfrontacji to nie będzie potrafił nad sobą zapanować. Tak było na w Sydney, tak było na Shodan i tak też było na Omedze. Obietnice na nic się tutaj nie zdawały.
Wrócił do Barta mając nadzieję, że chłopak faktycznie znalazł coś przydatnego, ale jego oczekiwania szybko zostały rozwiane przez ledwie szparę w ścianie. Wiedział, że takie wejścia równie dobrze mogą się kończyć zarówno ogromną jaskinią za kilka metrów jak i jeszcze większym zwężeniem oznaczającym, w najlepszym wypadku wycofywanie się z powrotem. Też nie chciał żeby to trwało, co najmniej o połowę krócej niż do tej pory, ale jakoś los od początku im nie sprzyjał. Hearrow jeszcze raz uważnym spojrzeniem zmierzył wąskie przejście i okolice przy nim. Wątpił, żeby Alice z całym bagażem wchodziła właśnie tędy. Z drugiej strony mogło to być coś na kształt wyjścia awaryjnego i jeśli zrezygnowaliby z eksploracji a coś wartego uwagi byłoby po drugiej stronie… Arrow nie miał pojęcia czy tak na sto procent chce olać tą „dziurę” i szukać czegoś innego.
- Musimy się rozdzielić – mruknął wreszcie próbując się wcisnąć w przejście. Nie chciał ryzykować, ale nie chciał też zmarnować okazji. – Ruszcie jeszcze w przeciwne strony jak do stu, dwustu metrów nic nie znajdziecie, żadnych śladów to wracajcie. Ja spróbuję sprawdzić jak głęboko uda mi się wleźć.
Tak, zdawał sobie sprawę z tego, że pomysł jest bardziej niż beznadziejny, ale nie miał zamiaru narażać się bardziej niż potrzeba. Zdjął plecak i spróbował wejść głębiej, na tyle by swobodnie mógł nabrać powietrza w płuca. Odwrócił głowę w stronę Irene i Barta.
- Jak pójdę sam przynajmniej ktoś z was będzie wiedział gdzie mnie szukać w razie… - urwał na moment, po chwili dodając: - Jakby coś poszło nie po mojej myśli. Jeśli znajdziecie jakieś inne wejście to wylezę stąd i pójdę z wami. Jeśli mi się uda przecisnąć dalej do jakiegoś korytarza a wy znajdziecie wejście, to idźcie tamtędy. Może traficie na Alice przede mną. Jak niczego nie znajdziecie to wrócicie do mnie. Będziemy w kontakcie.
To był w tej chwili najlepszy pomysł, jaki wpadł mu do głowy i nie miał zamiaru z niego zrezygnować. Wciąż był jeszcze trochę wściekły i poirytowany tym, że nic od początku im nie wychodziło. Tym razem w tej całej złości był tak uparty, że wręcz chciał żeby to przejście za kilka metrów zamieniało się w jakiś dający nadzieję korytarz.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

18 wrz 2015, o 15:41

Irene Dubois, znalezienie drugiego wejścia < 50
0

Bart, znalezienie drugiego wejścia < 50
1

Marshall Hearrow, skuteczna przeprawa przez szczelinę < 40
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

18 wrz 2015, o 16:17

Po dłuższej chwili ciężkiego milczenia Bart powoli skinął głową. Wszyscy tu zebrani zdawali sobie sprawę, że rozdzielanie się jest ostatnią rzeczą, którą powinni teraz uczynić, ale z drugiej strony - czy naprawdę musieli trzymać się wszystkich tych zasad o bezpiecznym podróżowaniu przez góry? Na miłość boską, przecież już ruszając w środku nocy na wyprawę ratunkową zrobili głupotę, wycofywanie się teraz ku bardziej rozsądnym rozwiązaniom może i wchodziło w grę, ale ostatecznie chyba i tak niewiele by zmieniło.
Rozdzielali się więc. Bart jeszcze przez chwilę spoglądał na szykującego się do trudnej przeprawy Hearrowa, by wreszcie potrząsnąć lekko głową i spojrzeć na Dubois.
- Chodźmy - rzucił krótko. Z jego ust nie padło żadne powodzenia czy uważaj na siebie, trudno jednak było potraktować to za objaw awersji do Arrowa. Po prostu podobne życzenia były oczywiste, nie trzeba było ich wypowiadać.

Marshall Hearrow
Jak powiedział, tak zrobił. Gdy pozostała dwójka ruszyła wzdłuż skalnej ściany, żołnierz został wreszcie sam na sam z podjętym przez siebie wyzwaniem. Przejście nie wyglądało dobrze, właściwie wyglądało bardzo źle, ale - cóż, we wnioskach Hearrowa też było sporo prawdy. Nie wiadomo było, co znajduje się po drugiej stronie szczeliny, ale jeśli mogło być tam coś przydatnego, byłoby zwyczajnym marnotrawstwem nie sprawdzenie tego.
A więc - szczelina. Dobrze wiedząc, jak powinno się do podobnych ścieżek podchodzić, Hearrow zdjął z ramion plecak i uczynił pierwsze kilka kroków. Czasem przepychając, a czasem ciągnąc bagaż za sobą, zależnie od możliwości zmiany pozycji i dostępnej przestrzeni, tempo osiągał doprawdy ślimacze, ale... szedł. A to w tym przypadku naprawdę był sukces. Szorując zarówno plecami, jak i piersią po skalnych ścianach, nie mógł opędzić się od myśli, że utknięcie tu byłoby bardzo proste. Naprawdę było ciasno. Zbyt ciasno dla mężczyzny o jego posturze. Czasem nie wystarczało tylko wciągnąć powietrza, przejście dalej co i raz wymagało faktycznego przeciskania się na siłę. Siłę, której skały za wszelką cenę starały się oprzeć.
I oparły się. Sam Hearrow wprawdzie zachowywał zdolność poruszania się, utknięcia między warstwami skalnego muru mu oszczędzono, ale już plecak - cóż, ten nie zniósł pierwszego etapu wędrówki tak dobrze. W jednej chwili jeszcze cały, w drugiej, przy akompaniamencie trzasku rozdzieranego materiału, uległ zaborczym, kamiennym pazurom. Fragment, który zahaczył się o jeden z wystających, ostrzejszych fragmentów skały, trzymał się go na tyle mocno, by w momencie bardziej stanowczego szarpnięcia oddzielić się od reszty plecaka i utworzyć w nim całkiem pokaźną dziurę. Część załadowanego weń ekwipunku rozsypała się, z brzękiem odbijając od twardego, zimnego podłoża, część zachowała się jeszcze wewnątrz. Lecz choć plecak nie rozdarł się całkowicie, choć wciąż był jednym kawałkiem - trudno było uznać go za użyteczny. W rywalizacji z Hearrowem góry postawiły na swoim - niezbyt drastycznie, ale jednak trochę dotkliwie.

Irene Dubois
Skoro decyzja została podjęta, nie pozostało jej nic innego, jak rzeczywiście podążyć za Bartem. Niechętnie, to oczywiste, uczyniła kilka pierwszych kroków, ostatecznie dochodząc do wniosku, że z tyłu pozostawać jednak nie warto. Wejście. Musieli znaleźć drugie wejście.
Nim jednak dane im było cokolwiek odkryć, musieli pokonać naprawdę spory dystans. Gdy wędrówka w stronę lewą nie przyniosła żadnego oczekiwanego skutku, po umówionej z Hearrowem odległości zawrócili i ruszyli w prawo. W kierunku bazy ratowniczej. Myśl, że podążają w stronę użytkowanych w gruncie rzeczy zabudowań nie napawała optymizmem - czy wejście do nieznanej ratownikom jaskini naprawdę miało znajdować się tak blisko ich schroniska? Czy naprawdę kryjówka - bo w tej chwili jako taką należało postrzegać nieodnalezioną jeszcze grotę - miała być w zasadzie pod ich nosem? To brzmiało nieprawdopodobnie, niemal zupełnie niemożliwie.
Los jednak jest przewrotny i doskonale opanował kpiny z naiwnej ludzkości.
Bart zatrzymał się gwałtownie, bez uprzedzenia. Zdążyli oddalić się nieco od skalnego masywu, wychodząc na równy, ośnieżony teren u podnóża góry. Miejsce, w którym ratownik zakończył marsz, nie mogło być jeszcze punktem, w którym powinni zawrócić - było zbyt blisko od znalezionej wcześniej szczeliny - z drugiej jednak strony nie było tu nic, co mogłoby zwrócić uwagę blondyna.
Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
- Zaczekaj - mruknął cicho chłopak i, spoglądając pod nogi, tupnął jedną z nich w podłoże. Potem uczynił dwa kroki do tyłu i powtórzył czynność. To najwyraźniej popchnęło go do jakiegoś odkrycia, bo przykucnął w miejscu, w którym stał i skrytymi w rękawicach dłońmi zaczął odgarniać śnieg.
- Coś tu jest. Pomóż mi. - Unosząc na chwilę spojrzenie na Irene, nie krył wątpliwości. Wejście do jaskini powinno znajdować się raczej... w skale? A jednak to tu, na poziomie zmarzniętej gleby, coś zwróciło uwagę blondyna.
Coś, na czym kroki chłopaka brzmiały inaczej, niż podczas wcześniejszej wędrówki.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

20 wrz 2015, o 14:03

Nie wiedziała nawet czego szukają. Już dawno przestała liczyć na ślady w śniegu, bo przecież zobaczyliby jakieś dużo wcześniej, gdyby takie tu były. I fakt, że się rozdzielili, nie do końca się jej podobał, a gdzieś w jej klatce piersiowej pojawił się dodatkowy niepokój. Wolała, kiedy to Bart szedł inną drogą, ale skoro Arrow nie kłócił się z nią, kiedy podejmowała swoje decyzje, to nie mogła przecież wymagać od niego czegoś innego, prawda?
W chwili, gdy ratownik się zatrzymał, Irene też stanęła w miejscu. Zatupała ostrożnie, a kiedy usłyszała nietypowy dźwięk, zaczęła nogą rozgarniać śnieg z powierzchni skały. Chociaż po to, żeby zobaczyć co znajduje się pod nimi. Bo domyślała się, co tam jest. Klapa, właz, coś co prowadzi do tunelu, którym z kolei wejdą do tajemniczej, ulubionej jaskini Alice. Teraz Dubois zaczynała już rozumieć w czym rzecz. Spotykała się tam z ojcem, znając życie. Nastawiał ją, przekonywał do siebie tak jak potrafił, żeby teraz wykorzystać całkowitą uległość i wierność dziewczyny i zabrać ją z Ziemi. Co sobie wyobrażał? Że nastolatka zamieszka z nimi na tym syfiastym statku, nauczy ją posługiwać się bronią, da jej pancerz i wyśle na pierwsze lepsze zlecenie, z imieniem ojca w sercu i pieśnią na ustach? Warknęła cicho. Przecież Irene nawet nie wiedziała jak on ma na imię. Nigdy nie pytała, nie czuła potrzeby, Hound było dobrym imieniem jak każde inne, ona sama przecież miała ich wiele.
Jeśli okazało się, że pod nimi faktycznie jest wejście, westchnęła i wyprostowała się.
- Zawołam Arrowa - uruchomiła omni-klucz i nawiązała połączenie. Jakkolwiek ciasno tam nie było, odebrać przecież mógł, czyż nie? - Przeszedłeś już do środka? Jak ci idzie? - przestąpiła z nogi na nogę. - Znaleźliśmy coś. Nie musisz się tamtędy przeciskać, chodź do nas. Na południe, w stronę chatki.
Odwróciła się do Barta. Chciała już wejść do środka, chciała mieć to z głowy. W tej chwili nie wiedziała już dlaczego to robią. Przecież Alice nie zamierzała wracać do domu. Dlaczego nie zawrócili do Nathalie i nie powiedzieli jej, że dziewczyna nie żyje? Dlaczego Bart tak bardzo chciał ją znaleźć, dlaczego Hearrow tak bardzo chciał dopaść Hounda? To wszystko już przecież nie miało znaczenia. Uniosła wzrok na konie. W sumie mogła dobiec do jednego i odjechać zanim zdążą zareagować... skrzyżowała ręce i przycisnęła dłonie łokciami do tułowia. Było ciemno. Mogli jej nie dogonić. I nie zgubiłaby się, konie znały drogę do domu, a stamtąd wzięłaby skuter. I już nigdy nie wróciłaby na Ziemię.
Zacisnęła zęby i opuściła wzrok.
Jeszcze chwila.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

24 wrz 2015, o 11:36

No dobrze, jak na sam początek wcale nie szło mu tak źle jak się spodziewał. Przejście faktycznie było dość ciasne, ale nie na tyle by w pewnym momencie go gdzieś zablokować i zakończyć ten durny pomysł wciskania się do środka. Ale szło w porządku i w sumie Hearrow nie mógł narzekać. Zatknięty za pasek Tłumiciel uwierał go nieco przy poruszaniu się do przodu, ale nie stanowił jakiegoś wielkiego problemu, dlatego podporucznik już po chwili zdawał się całkowicie to ignorować. Za to szedł dalej kląc tylko pod nosem, na fakt, że nic nie szło tak jak powinno. Że przecież Alice wcale nie miała ochoty wracać do domu, ba, może nawet całkiem nieźle się bawiła z tym całym Houndem. Znów poczuł narastającą w nim wściekłość. Dlaczego to musiało być tak cholernie skomplikowane, ale z drugiej strony tak oczywiste. Miał cel, miał go prawie pod ręką i miał okazję, jakiej nigdy wcześniej by nie dostał. Być może przeszłość nie miała znaczenia dla Irene tak bardzo jak miała dla Hearrowa. Być może powinna bardziej dać mu do zrozumienia, że nie powinien robić tego, co miał już idealnie ułożone w głowie. Być może to było głupie, ale przecież tak naprawdę niczego nie obiecał.
A teraz była idealna okazja.
Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że Arrow nie miał kompletnie żadnego planu jak się zachować, kiedy przy Houndzie będzie więcej niż dwie osoby. Nie miał pancerza, nie miał o tych ludziach zielonego pojęcia a jedyne, na czym mógł polegać to Tłumiciel, jego własne zdolności i góry, które jakoś nie chciały z nim współpracować. Zwłaszcza, kiedy po raz kolejny szarpnął plecak i usłyszał najpierw dźwięk rozrywanego materiału a zaraz potem trzask wypadających z plecaka rzeczy. Poświecił sobie latarką i zaklął po raz już enty. Musiał pozbierać to, co najważniejsze, przede wszystkim linę, więc jeśli ta została w plecaku to wyjął ją i przewiesił przez ramię. Jeśli nie to postarał się zebrać ją z ziemi i zrobić to samo. Włożył do kieszeni kilka batonów, które były w bocznej kieszonce i całą resztę odłożył na ziemię nie sądząc by miało mu się to jeszcze do czegoś przydać. Przede wszystkim, dlatego, że nie miał gdzie tego nosić, a dodatkowy balast tylko by utrudniał dalszą wędrówkę.
Posuwał się do przodu w zadowalającym tempie i w zasadzie gdyby nie niespodzianka z plecakiem, pewnie miałby nawet dobry humor z tego powodu. Być może góry jednak nie lubiły go tak jak on sam je kochał. Być może duch gór, o którym mówiło się wśród żołnierzy ze specjalizacją Hearrowa był wściekły na żołnierza, za to, że z nich zrezygnował. Było mnóstwo powodów do zastanawiania się dlaczego Alpy się na niego uwzięły, ale teraz nie miał na to czasu. Zwłaszcza, że jego omni-klucz zadzwonił przeciągle informując o nadchodzącym połączeniu. Dźwięk odbił się niemiło od ciasnych ścian i Marshall się skrzywił lekko. Dopiero głos Irene uspokoił go z powrotem.
- Jestem dość głęboko i nie będę wracać – rzucił okiem w stronę wyjścia, z którego przyszedł. – Rozdarłem plecak i nie mam za bardzo gdzie schować rzeczy, ale ja jestem cały. Idźcie dalej beze mnie, chcę sprawdzić dokąd dojdę. Tylko bądź ostrożna. Proszę. Będziemy w kontakcie.
Rozłączył się i odetchnął ciężko. Miał tylko nadzieję, że przejście, którym idzie doprowadzi go do Hounda wcześniej niż Irene do niego. A Alice? Cóż, dziewczyna w tym momencie stała się celem drugoplanowym. I całe szczęście, że Irene nie było teraz z Hearrowem. Bo przestawał być człowiekiem, którego poznała na Shodan.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

25 wrz 2015, o 20:11

Marshall Hearrow, skuteczna przeprawa przez szczelinę < 50
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

25 wrz 2015, o 20:54

Marshall Hearrow
Gdy tylko udało mu się zebrać wszystko, co nie obciążałoby go za bardzo, a mogłoby się przydać - linę, garść batonów energetycznych, jakieś pojedyncze, niewielkie haki - oraz przekonać Irene, że nie ma sensu, by wracał, nie pozostało mu nic innego, jak iść dalej. Bez plecaka wędrówka szła nieco szybciej, w końcu nic nie zawadzało ani za nim, ani przed nim, tym niemniej ścieżka w dalszym ciągu była wąska, bardzo wąska. Przeciskanie się przez niektóre jej etapy graniczyło z cudem...
...którego Arrow dokonał. Gdy wędrówka zdawała się nigdy nie mieć końca, gdy determinacja żołnierza zaczęła topnieć w oczach, właśnie wtedy, napierając silnie na kolejne z większych przewężeń, mężczyzna dosłownie wypadł na wolną przestrzeń.
Takie wyjście, oczywiście, mogło być nierozsądnym gdyby nie to, że w niedużej grocie, do której trafił Arrow, nie było zupełnie nikogo. Mniej więcej okrągła jama musiała być jakimś tymczasowym składem - świadczyło o tym kilka skrzyń porozstawianych pod wygiętymi w łuk, względnie regularnymi ścianami - a wychodzący z niej korytarz wyglądał już znacznie lepiej niż trasa, którą Hearrow podążał dotychczas.
To wszystko mężczyzna zdążył zarejestrować na pierwszy rzut oka, otrzepując się i sprawdzając ewentualne naddarcia ciepłej, zimowej kurtki. Zaraz potem uświadomił sobie coś jeszcze, mianowicie - zmarzł. Dotąd, przepychając się przez skalną szczelinę, nie odczuwał tego aż tak bardzo, teraz jednak, w jaskini, wystawiony na wyczuwalne powiewy wewnętrznych prądów, zadrżał wreszcie. Skryte w rękawiczkach dłonie były już bardzo zimne, a popękane od mrozu wargi i skóra policzków piekły niemiłosiernie.

Irene Dubois
Chcąc nie chcąc, Dubois nie pozostało nic innego, jak wrócić do Barta bez towarzystwa. I ona, i Hearrow należeli być może do ludzi upartych, teraz jednak warunki wyraźnie nie sprzyjały dłuższym dyskusjom. Było ciemno, zimno, a wciąż przecież czekało ich jeszcze nieuniknione spotkanie z Houndem i Alice. Spotkanie, po którym nie wiadomo było, czego powinni się spodziewać.
Podczas chwilowej nieobecności Irene młody ratownik oczyścił do końca coś, co rzeczywiście okazało się klapą w zmarzniętej, twardej ziemi. Metalowe drzwi spinał wyglądający na całkiem sprawny, nowy skobel, chwila manipulacji jednak wystarczyła, by zamknięcie rozregulować i ostatecznie otworzyć. To, co ukazało się ich oczom po odchyleniu klapy, z pewnością nie było czymś, czego można było oczekiwać.
Odsłonięty szyb miał jakieś trzy, cztery metry. Do jednej z jego ścian przymocowana była całkiem solidna, stabilna drabina, a choć samo zejście nie było oświetlone, to nie było w nim ciemno - poblask światła z jakiejś dalszej części przejścia wystarczał, by rozjaśnić przynajmniej dolną połowę kanału.
- Nie miałem pojęcia, że jest tu coś takiego. Pójdę pierwszy. - Po chwili oględzin znaleziska Bart rozprostował się wreszcie i już w kolejnej chwili stawiał stopy na pierwszych szczeblach drabiny.
- Jest ślisko, uważaj - rzucił jeszcze w ramach ostrzeżenia, dalej idąc już w milczeniu, skupiając się już tylko na kolejnych krokach, które musiał uczynić.
Na dół dotarłszy bez większych atrakcji, stanęli wreszcie na dole i, obracając się przodem do dalszej ścieżki...
Bart rozdziawił buzię z wrażenia, bo i faktycznie było na co popatrzeć.

Obrazek

Środkiem bardzo szerokiego korytarza płynął stosunkowo wąski, przejrzysty strumyk, na którego wodach tańczyło światło. Skąd? Początkowo można by je uznać za naturalne, gdyby nie to, że przecież przez sufit nic nie mogło ich oświetlać. Mogło za to z przodu, gdzie, daleko przed nimi, widniał spory otwór prowadzący najpewniej do kolejnej z jaskiń. Do właśnie stamtąd wyzierały promienie światła.
Największe wrażenie robiły jednak kryształy. Dziesiątki mniejszych lub większych, doskonale przeźroczystych, lekkobłękitnych skał wyrastało ze ścian i skalnej ziemi. W tym naturalnym lesie ciągnęła się zaś ścieżka. Także i tę można było błędnie uznać za naturalną, dopiero potem dochodząc do wniosku, że składające się na swego rodzaju chodnik musiał być ułożony ludzką ręką.
Jakiekolwiek było przeznaczenie podziemi, ktoś włożył w nie sporo pracy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

26 wrz 2015, o 10:53

Nie zamierzała się z Hearrowem kłócić, bo wiedziała że równie trudno byłoby jej przekonać do czegokolwiek jego, jak jemu - ją. Westchnęła więc tylko, ale krótko, bo lodowate powietrze wdzierające się w jej płuca nie było niczym przyjemnym. Miała wrażenie że jeszcze chwila i zacznie szczękać zębami.
- Ty też - odparła. - Obiecałeś, pamiętaj.
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nic takiego nie powiedział, a zwykłe spróbuję nie jest żadnym zapewnieniem. Ona sama używała tego słowa gdy wiedziała, że tak czy inaczej zrobi po swojemu. Nie znaczyło nic. Arrow był inny, ale mimo tego niepokój nie chciał jej opuścić.
Wyłączyła omni-klucz i wróciła do Barta. Otwarta klapa w skale wyglądała równie obiecująco, co złowrogo. Nieważne jak jasne na samym dnie, nieznane szyby i dziury w ziemi nigdy nie napawały jej entuzjazmem i raczej nigdy nie będą. Skinęła głową, pozwalając ratownikowi zejść pierwszemu i kiedy już mogła, podążyła za nim. Miała pecha do takich drabin. Poprzednio prawie złamała sobie na jednej nogę i cudem nie straciła włosów i skóry głowy przez jakąś rurę buchającą gorącą parą. Nie chciała po raz kolejny testować swojego niebywałego szczęścia, więc po prostu schodziła ostrożnie. Bart też nie byłby szczególnie zadowolony, gdyby Irene spadła mu na głowę.
Ale to, co ukazało się jej oczom, przerosło wszelkie wyobrażenia.
Na dłuższą chwilę zamarła. Całe jej życie i wszystkie decyzje opierały się na tym, że szukała nowych rzeczy, chciała widzieć nowe rzeczy, nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Dlatego uciekła z Ziemi, bo co nowego mogła zobaczyć na planecie, której każdy zakamarek już poznano? Unosząc spojrzenie na kryształową jaskinię doszła do szokującego wniosku, że nie musiała wylatywać. Gdyby nie sytuacja, w jakiej się znajdowali, mogłaby uznać to za jeden z najpiękniejszych widoków, z jakimi miała do czynienia. Nie dziwiła się Alice, że lubiła tu przesiadywać, choć zdawała sobie sprawę z tego, że "tu" nie znaczyło dokładnie tego miejsca, do którego właśnie weszli. Tutaj nikogo nie było. Przez chwilę żałowała, że podporucznik poszedł z inną drogą, ale szybko jej przeszło, kiedy doszła do wniosku że i tak nie doceniłby tego - nie teraz.
Otrząsnęła się z zamyślenia i bez słowa ruszyła przed siebie ułożoną ścieżką. Kiedy dotarli bliżej źródła światła, zwolniła. Nie chciała wskakiwać gdzieś bez przygotowania.
- Zajrzę tam pierwsza - zaproponowała cicho. - Jeśli ktoś tam jest, mnie nie zauważą.
Podeszła bliżej i wytężyła słuch. Liczyła na cokolwiek - rozmowy, szelest ubrań. Dopiero kiedy znalazła się wystarczająco blisko, by móc już być zauważoną, uruchomiła kamuflaż. Na wszelki wypadek. Tak jakby się nie spodziewali odwiedzin...
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

26 wrz 2015, o 14:27

Wąsko. Cholernie wąsko. To nie poprawiało podporucznikowi humoru, wręcz przeciwnie. Już wydawało mu się, że coraz bardziej obie ściany, przez które się przeciskał zacieśniają się nie pozwalając mu nawet nabrać bardziej powietrza. I kiedy faktycznie miał już wrażenie, że to przejście nie ma końca i miał zawracać ściany rozstąpiły się wpuszczając go wreszcie do środka czegoś, gdzie mógł spokojnie odetchnąć głębiej. Dopiero kiedy nacieszył się swobodą w płucach rozejrzał się po jaskini, do której wpadł. Nie wiedział czy przejście, którego sam użył przydawało się komuś innemu, ale jedno było pewne. Skrzynie ułożone w tym miejscu z pewnością nie były tutaj standardowym elementem wyposażenia. Ktoś musiał je przytargać tutaj i Hearrow miał nawet pewne podejrzenia. Podszedł do nich i spróbował otworzyć którąkolwiek. Oczywiście wątpił, żeby ktoś je tak po prostu zostawił otwarte, ale z drugiej strony przecież nie spodziewali się raczej żadnego towarzystwa. A nawet na pewno.
I dopiero teraz poczuł, że palce w rękawicach zaczynają mu powoli drętwieć. Do tej pory był na tyle zdeterminowany, aby tego nie zauważyć, teraz jednak nie mógł tak po prostu tego zignorować. Wolał mieć czucie w palcach gdyby przyszło mu faktycznie zacisnąć dłoń na Tłumicielu. Zdjął więc obie rękawiczki i roztarł dłonie o siebie, żeby chociaż trochę w nich poprawić krążenie. Nie miał zamiaru teraz rozpalać tutaj na środku ogniska, chociaż zapalniczka w kieszeni od zawsze była na takie właśnie chwile przygotowana. Teraz jednak nie mógł sobie pozwolić na ryzyko wykrycia. Mógł przynajmniej skorzystać z elementu zaskoczenia. W końcu przyszedł tutaj tylko w jednym celu. Energicznie rozłożył ramiona i uderzył nimi kilka razy jakby obejmując siebie. W ten sposób krew z ramion spłynęła do dłoni.
Kiedy już chociaż trochę się ogrzał jedynymi sposobami, jakie znał i jakie mógł zrobić w miarę na cicho odetchnął. Korytarz przed nim prowadził tylko w jednym kierunku a on był zdeterminowany. Wyjął wreszcie pistolet wcześniej zatknięty za pasek i ruszył ostrożnie przed siebie nasłuchując wszelkich podejrzanych odgłosów, na jakie mógłby ewentualnie trafić.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

26 wrz 2015, o 19:08

Irene Dubois, użycie kamuflażu < 50 + 8*5 = 90
0

Marshall Hearrow, przeszukanie skrzyń, A < 30 < B < 60 < C
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

26 wrz 2015, o 19:50

Marshall Hearrow
Niewielka jaskinia była dobrym miejscem na chwilowy postój. Oczywiście, wciąż nie należało tracić czasu, stąd Arrow darował sobie standardowy piknik w kącie, zamiast tego rozgrzewając się nieco i poświęcając trochę uwagi skrzyniom. Te nie były zamknięte. Żadna nie posiadała choćby najprostszego zamka, ot - zwyczajne zatrzaski, by wieko nie uniosło się podczas transportu, nic więcej. Łatwo było się domyślić, że urzędujący gdzieś w najbliższej okolicy intruzi rzeczywiście towarzystwa się nie spodziewali - a jeśli już, to na pewno nie od tej strony. Ostatecznie szczelina prowadząca do prowizorycznego magazynu była ścieżką ryzykowną, założenie, że nikt nie będzie z niej korzystał nie było znowu takie bezpodstawne.
Inna sprawa, że zawartość skrzyń... Umówmy się, to nie były skarby. Trochę jedzenia - konserw, sucharów, mrożonego mięsa, ze trzy kartony batonów i tyle samo zgrzewek energetyków - jakieś koce, śpiwory, puste termosy. Znalazł się też wciśnięty teraz w kąt jednego z pojemników, pusty plecak, para ciepłych rękawic i jaskrawozielona, damska zimowa kurtka, poza tym jednak - nic, co można by uznać za przydatne. Nic dziwnego, że pudła nie były chronione - dla zebranych tu rzeczy zwyczajnie nie opłacało się ryzykować ani ataku frontalnego na prawowitych właścicieli zapasów, ani tym bardziej rzucania wyzwania mniej cywilizowanym, górskim ścieżkom.
Ostatecznie żołnierzowi nie pozostawało więc nic innego, jak po prostu iść dalej. Możliwy kierunek był tylko jeden, stąd nie tracąc czasu, mężczyzna odetchnął tylko i ruszył przed siebie.
Nie szedł przy tym daleko. Ledwie dwie, trzy chwile później jego uszu dotarło najpierw echo, a potem już wyraźniejszy, głośniejszy pogłos rozmów i śmiechu.
Korytarz, którym podążał Hearrow, kończył się obszerną, pełną jasnobłękitnych, przeźroczystych kryształów grotą z jeziorkiem pośrodku. Znaczna część jamy oświetlona była sztucznym światłem zamontowanych w twardym podłożu lamp. To właśnie stąd dobiegały dźwięki. Przy ustawionym w jednym kącie jaskini stole zasiadało czterech rosłych, opancerzonych najemników (przyglądając się uważniej, można było stwierdzić, że ten najdrobniejszy był kobietą), zaś tuż przy dużym, trzaskającym radośnie ognisku - kolejne dwie osoby. Z całej tej gromadki tylko jedna postać była mężczyźnie dobrze znana.
Drobna, rozłożona nonszalancko przy ogniu dziewczyna była nikim innym, jak poszukiwaną uciekinierką, Alice.
Na skulonego w półmroku korytarza Hearrowa nikt nie zwrócił uwagi, nikt go nie zauważył. Nawet, jeśli ci tutaj spodziewali się spotkania z samozwańczymi ratownikami, najwyraźniej niezbyt się ich obawiali.

Irene Dubois
Teraz, będąc już w jaskini, po raz pierwszy od dawna poczuli dojmujący chłód. Ostrożnie stawiając kolejne kroki na stworzonej ludzką ręką ścieżce, kierując się w jedynym możliwym kierunku, a więc - do źródła światła - zarówno Irene, jak i Bart musieli zmierzyć się z niespodziewanymi dreszczami i... W porządku, nie tak do końca niespodziewanymi. Po prostu dotychczas ignorowanymi, częściowo tłumionymi przez ciepło wydzielane podczas ruchu i adrenalinę.
Teraz jednak zęby zaczęły szczękać, a przemarznięte dłonie - mrowić nieprzyjemnie. Krzywiąc się na to wrażenie, młody ratownik wstrzymał Dubois gestem. Byli mniej więcej w połowie drogi od szerokiego otworu-wejścia, a więc wystarczająco daleko, by nie martwić się jeszcze o wykrycie.
- Zaczekaj, napij się. - Zsuwając z ramienia plecak, chłopak wyciągnął termos z gorącą, korzenną herbatą i podał go najpierw Dubois, samemu pociągając kilka łyków po niej. Nie inicjował już jednak żadnej rozmowy - gdy tylko przyjemne ciepło spłynęło im do żołądków, ruszył dalej, tak samo ostrożnie jak dotychczas.
Ponownie znieruchomiał dopiero na propozycję Irene. Zastanawiając się chwilę, skinął powoli głową, nic już nie mówiąc. Zgadzał się, bo tak chyba było najlepiej. On sam najwyraźniej niezbyt sprawdzał się w podchodach, rudowłosa miała po prostu większe szanse na zakradnięcie się.
Tym bardziej, że miała kamuflaż. Aktywowany po zbliżeniu się do otworu, pozwalał jej w miarę bezpiecznie wyjrzeć zza skalnej ściany i zorientować się w sytuacji bez ryzyka ujawnienia.
Sytuacja zaś... Sześć osób - czterech uzbrojonych, opancerzonych najemników przy stole w rogu, dwie osoby przy ognisku. Dwie osoby, które znała - Alice i Hound. Przestrzeń oświetlona sztucznym światłem wbitych w skalne podłoże lamp, niewyraźne rozmowy (nakładające się echo uniemożliwiało zrozumienie słów), śmiech.
Sielanka, czyż nie?

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

26 wrz 2015, o 21:54

Posłusznie przyjęła od Barta herbatę i napiła się, chociaż miała wrażenie, że nie ma wpływu na to, co się z nią dzieje. Czując, jak gorąca herbata rozgrzewa ją od środka, przymknęła oczy i odetchnęła głęboko. Dużo bardziej by wolała, żeby to była butelka wódki. I papieros. Ale cóż, miała tylko herbatę z imbirem. I tak miło ze strony Barta, że o tym pomyślał, bo Irene ledwo trzymała się kupy i gdyby ktoś jej nie pilnował, to pewnie usiadłaby gdzieś i zamarzła.
Kamuflaż posłusznie otoczył ją i ukrył przed oczami tych, którzy nie wiedzieli wcześniej, że tu jest. Ale miała wrażenie, że serce które szaleńczo tłukło się jej w klatce piersiowej, odbija się echem po ścianach jaskini. Gdzie był Hearrow? Do tej pory był cały czas obok, a teraz przeciskał się przez jakąś szczelinę. Nie wiedziała co się z nim dzieje. Co jeśli góry go powstrzymały?
Myśli szalały w jej głowie jak tabun dzikich koni, ale zrobiła krok do przodu. I drugi. A potem już ruszyła szybciej. Musiała zajrzeć do środka dopóki w półmroku jaskini była niewidoczna. I kiedy jej oczy padły na pierwsze dwie osoby, oświetlone głównie przez chybotliwe światło ogniska, zamarła. To był Hound. Nie wydawało się jej wcześniej, nie pomyliła głosu. To nie był żart, ani głupia gra. To był on.
A Arrowa nigdzie nie widziała.
Przestała ją interesować Alice i przekonanie jej do powrotu do domu. Tym mógł się zajmować Bart, Irene i tak przecież z rodziny zrezygnowała dawno temu. Mogła zniknąć ponownie i nikt jej nie znajdzie, jeśli tego nie będzie chciała. Miała teraz znajomości, które w dużym stopniu jej to ułatwiały. Tylko że żadna z tych rzeczy nie wpływała na to, że stała teraz, w przejściu między jaskiniami, czując jak powoli obejmuje ją absolutna obojętność. Tak jak kiedyś, tak jak wtedy gdy tkwiła zamknięta w tej kajucie.
Miała coś do zrobienia, więc musiała to zrobić. Czy tego chciała, czy nie. A nikt się jej nie pytał o zdanie.
Bart stał gdzieś za nią, zapewne czekając aż wróci do niego i zrelacjonuje mu to, co zobaczyła. Ale nie potrafiła zawrócić. Zacisnęła ręce w pięści, a jej wzrok stał się śmiertelnie zimny, jak te Alpy. Nie wiedziała, co się wydarzy, kiedy go znów zobaczy. Bała się, że nie będzie mogła odmówić, że wciąż miał nad nią kontrolę. Ale prawda była taka, że nienawidziła go. Nienawidziła do szpiku kości.
- Hound - odezwała się, kiedy zrobiła kilka kroków do przodu i stanęła w zasięgu światła. Kiedy program kamuflażu się wyłączył, poczuła się naga. Nie miała pancerza, nie miała broni, nie miała niczego. Mogła go co najwyżej spoliczkować i tylko by ją wyśmiał. Wiedziała z doświadczenia.
Przez dłuższą chwilę milczała, przyglądając się mu. Pamiętała go, aż za dobrze. Jeśli Bart chciał wyjść z cienia, przyznać się że tutaj jest - w porządku, nie miała go zresztą jak przed tym powstrzymać, ale sama nic na jego temat nie mówiła, nie dała też po sobie poznać że nie jest sama. Miała wrażenie że wrosła w ziemię, albo że przykuło ją do niej spojrzenie wszystkich obecnych w jaskini. Czy ich znała? Każdego z nich? Czy kobietą była Nadia? Byli z załogi, czy byli obcy? Jak dużą pogardą już ją darzyli?
- Czego chcesz? - to nie mógł być przypadek, że Alice postanowiła z nim uciec akurat wtedy, gdy Irene i Marshall przylecieli w odwiedziny. Tu musiało być drugie dno, dno które nie wiedziała, czy chce znać.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

27 wrz 2015, o 15:40

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Dobrze, w skrzynkach faktycznie nie było niczego bardziej przydatnego, dlatego Hearrow już po chwili zostawił bezsensowne poszukiwania i ruszył dalej. Wcale nie musiał długo wędrować by do jego uszu dotarły pierwsze oznaki życia zaraz przy wyjściu, z którego majaczyła świetlna poświata. Podszedł do krawędzi upewniając się, że w tym miejscu pozostaje niewidoczny i rzutem oka ocenił sytuację najlepiej jak umiał. Szczególnie odległości. Alice rozpoznał od razu i dopiero teraz dotarło do niego, że w tej całej wściekłości i chęci mordu nie wie przecież jak wygląda Hound. Zaklął w myślach mając nadzieję na jakiś cud i brak konieczności mordowania wszystkich po kolei. Zwłaszcza, że wygląd tych czterech tutaj wcale nie zachęcał do podejmowania jakiś drastycznych kroków. Wystarczyło wszystko przemyśleć, ostrożnie podejść do sprawy, na chłodno i wszystko powinno pójść dobrze…
Przynajmniej tak myślał dopóki z drugiego końca jaskini nie usłyszał głosu. Głosu, którego tak bardzo w tej chwili usłyszeć nie chciał. Nie, błagam nie. I skończyło się racjonale myślenie i chłodne kalkulacje. Dopiero tutaj dostrzegł szansę. Tylko musiał działać szybko. Jeszcze chwilka, jeszcze ułamek sekundy aż upewni się, że mężczyzna, który zareagował pierwszy to na pewno Hound. I kiedy już wiedział wszystko zadziało się szybciej niż to mogłoby się wydawać, chociaż w głowie Hearrowa zapanował jeden wielki chaos, a wszystkie obrazy przewijały mu się przed oczami w zwolnionym tempie.
Po lewej, stolik. Czwórka najemników, nie wiedzieli, że tam jest, zrobi to wystarczająco szybko. Sięgnął po granat, odbezpieczył i poturlał po ziemi pod stolik wystarczająco daleko, aby być pewnym, że wybuchnie pod niczego niespodziewającymi się ludźmi. Sam przebiegł zaraz przy świetle z lewej i miał tylko jeden cel. Jeden jedyny. Nie obchodziły go wymówki, nie obchodziły historie, nie obchodziła go nawet Alice. To nie było podejście godne żołnierza Przymierza. Ale tutaj nie był żołnierzem. Tutaj był zaangażowany emocjonalnie i na tyle emocjonalnie, by przestać się przejmować czymkolwiek poza chęcią zrobienia tego, co planował jeszcze na Cytadeli. Kiedy Irene mu o wszystkim powiedziała. Teraz miał okazję. Musiał to zrobić, a to musiało się udać. Inaczej wszystko na marne.
Wymierzył dopiero, kiedy wybuch za nim potrącił powietrze i uderzył lekko w plecy podporucznika. To była szansa jedna na milion, drugiej takiej mieć już nie będzie. Rzeź przecięła powietrze tuż nad ogniskiem tylko po to by zaraz za nią powędrowała kolejna. Nie, nie chciał zabić. Jeszcze nie teraz. Zamierzał dopaść do skurwysyna i całą wściekłość włożyć w niego pięściami i nową omni-tonfą. Było mu wszystko jedno.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

27 wrz 2015, o 15:57

Tajny rzut MG, < 70
0

TURA 1

Marshall Hearrow > najemnik 1, 2, 3, 4 + Alice
granat odłamkowy > automatyczne trafienie (sprzyjające okoliczności)

Zadane obrażenia: 4 x 600 + >600 [krytyk > Alice]

Marshall Hearrow > Hound
rzeź [3]

PA = 16 - 3,5 = 12,5

Skuteczne użycie zdolności < 30 + 5*5 = 55
1

Zadane obrażenia: 380

Marshall Hearrow > Hound
rzeź [3]

PA = 12,5 - 3,5 = 9

Skuteczne użycie zdolności < 30 + 5*5 = 55
2

> NIEUDANE

Hound vs Marshall Hearrow

Hound, inicjatywa (- 5 determinacja) vs Hearrow, refleks
wygrywa wynik NIŻSZY
3

Hound vs Hearrow > UNIK

Podsumowanie

Najemnik 1: T 150/750, P 750/750
Najemnik 2: T 150/750, P 750/750
Najemnik 3: T 150/750, P 750/750
Najemnik 4: T 150/750, P 750/750
Hound: T 420/800, P 600/600
Alice: T 0/650, P - > trafienie krytyczne [nieprzytomna, ciężko ranna]

Marshall Hearrow: T 860/860, P -
Irene Dubois: T 1040/1040, P -
Bart: T 750/750, P -
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

27 wrz 2015, o 16:47

Gdy tylko kamuflaż Irene wygasł, wszystkie spojrzenia skierowały się wprost na nią. Cała czwórka najemników, Alice, Hound, Bart i Hearrow - uwaga każdego z obecnych zwróciła się na rudowłosą. Jej ujawnienie się było... nierozsądne? Ryzykowne? Na pewno. W obliczu takiego a nie innego towarzystwa praktycznie wystawiła się na strzał - a przynajmniej tak należało oceniać. Tak najwyraźniej oceniał to też Bart, który, słysząc głos Dubois, wcale za nią nie podążył. Irene nie zdradziła jego obecności i chłopak najwyraźniej zamierzał z tego skorzystać. Czekał, podobnie jak czekali wszyscy inni.
Pierwszy, jak można było się spodziewać, zabrał głos Hound. Niespiesznie wstając od ogniska - co w obliczu nagłej ciszy, jaka zapanowała w jaskini, stało się szczególnie dramatyczne - wyminął je i, zatrzymując się około pięciu kroków przed Irene, założył ręce na piersi.
- Moja droga Irene - mówił niespiesznie, jak gdyby smakując każde słowo. Stojąc niewzruszenie naprzeciw nagiej - nie dosłownie, ale w przenośni na pewno - kobiety, uśmiechał się z rozbawieniem. - Jakże się cieszę, że cię widzę.
Widać było, jak za jego plecami Alice wyprężyła się nagle i zmarszczyła brwi. Na jej twarzyczce nie odmalowały się żadne szczególne uczucia, poza chwilowym... strachem? poczuciem winy? A może tylko zdezorientowaniem.
- Czego chcę? - powtórzone przez Hounda pytanie ponownie zwróciło uwagę na jego własną, potężną postać. - Och, mógłbym chcieć wielu rzeczy. Bardzo wielu. Jeśli dobrze pamiętam, całkiem nieźle się ze sobą bawiliśmy, co? - Mężczyzna parsknął cicho. - Mógłbym więc na przykład chcieć do tego wrócić. Ale... - Czarnoskóry westchnął teatralnie. - ...nie chcę. Już nie chcę. Wiesz, na dłuższą metę to było nudne. To uganianie się za tobą... Ty.
Jedyna kobieta w towarzystwie zasiadających przy stole zbrojnych (z których Irene kojarzyła tylko dwóch mężczyzn, a i to wyłącznie z widzenia) parsknęła cicho. Chwilę potem parsknięcie to zamieniło się w okrzyk zaskoczenia, a potem - bólu.
Tego, czego tak naprawdę chciał Hound nie dane było już Irene się dowiedzieć. Rzucony przez Hearrowa granat potoczył się dokładnie tam, gdzie miał, w kolejnym ułamku sekundy eksplodując w tumanie wznieconej z podłoża warstwy zmarzniętego śniegu i piachu. Czwórka najemników, pchnięta wyemitowaną przez granat siłą, poszybowała na wszystkie strony. Dwóch siedzących od ściany mężczyzn z hukiem wyrżnęło w nią plecami, trzeci z nich lot zakończył zdecydowanie nieprzyjemnym ślizgiem po twardej ziemi, kobieta zaś nie wpadła w ognisko tylko dzięki sporej dozie szczęścia.
Szczęścia, którego nie miała natomiast Alice.
Granat odłamkowy miał wystarczająco duży zasięg, by ranić także i ją. Oczywiście, prawidłowo działające tarcze powinny przy tym wytrzymać impet eksplozji - nastolatka powinna skończyć mniej więcej w taki sposób, jak najemnicy, oszołomiona ale cała i zdrowa - ale generator ciemnowłosej prawidłowo nie działał. W starciu z siłą rażenia eksplozji bariery dziewczyny zamigotały i zgasły, ona sama zaś, zaskoczona i niezdolna do wystarczająco szybkiej reakcji, skończyła jako poduszka na igły. Wybuch nie wyrzucił jej wprawdzie zbyt daleko - ostatecznie siedziała kawałek dalej niż wystawieni na pierwszy impet zbrojni - ale kilkanaście (kilkadziesiąt?) odłamków, nie napotykając oporu w postaci tarcz, weszło w jej niechronione niczym plecy jak w masło. Zimowa kurtka i znajdujący się pod nią, niezbyt gruby sweter nie mogły stanowić żadnej rzeczywistej obrony.
Jak łatwo się domyślić, widok pozbawionej przytomności, zakrwawionej nastolatki podziałał nie tylko na Hounda, ale też na Barta - choć na każdego w zupełnie inny sposób.
Ten pierwszy, co jasne, zareagował jak rozdrażniony czerwoną płachtą byk. Zupełnie nie zważając na dwa pociski rzezi - jeden celny i drugi, który śmignął mu ponad ramieniem - błyskawicznie zwrócił swą uwagę na Hearrowa i skoczył ku niemu z gracją polującej pantery. Potrzebował ledwie chwili na to, by aktywować długie omni-ostrze i kolejnej, by szerokim łukiem ciąć w miejscu, gdzie był Arrow...
No, a przynajmniej być powinien. Zarówno żołnierski refleks, jak i nieograniczający jego ruchów pancerz podziałały na korzyść Marshalla. Powiedzieć, że ataku uniknął bez trudu, byłoby stwierdzeniem przesadnym, ale rzeczywiście - przed atakiem oszalałego Hounda odskoczył, o włos unikając migotliwego, pomarańczowego ostrza.
Jeśli zaś chodzi o Barta, ten, cóż, okazał się być mniej wojowniczy. Widząc, co stało się z Alice, wyprysnął zza skały i biegiem dopadł nastolatki. Padając obok niej na kolana, zacisnął zęby i, zupełnie nie interesując się walką, pochylił się nad jej ranami. Gdy zaś oględziny nie przyniosły niczego dobrego, bardzo, bardzo ostrożnie ujął ją pod pachy i, nie wstając z klęczek, zaczął od ciągać - byle dalej od szamoczących się mężczyzn, byle dalej od niebezpieczeństwa. Rozlew krwi domniemanych porywaczy nastolatki w tej chwili zupełnie go nie interesował.
Przemoc aż nadto interesowała za to odrzuconych wskutek eksplozji najemników. Potrzebowali wprawdzie chwili na pozbieranie się z ziemi, nie ulegało jednak wątpliwości, że urażona duma i chęć zemsty to całkiem niezła motywacja.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

27 wrz 2015, o 17:45

Wszystko co mówił, każde jedno jego słowo było jak przypalenie rozżarzonym prętem. Zacisnęła zęby i pokręciła głową. Nie dałaby się już zaciągnąć więcej z powrotem na jego statek. Nigdy. Już prędzej zostałaby tutaj, w tej jaskini i biorąc pod uwagę ilość obecnych tu osób, prawdopodobnie tak to się miało skończyć. Nie wiedziała na co w sumie liczy. Może gdyby przyciągnęła uwagę wszystkich pozostałych, Bart mógłby wyciągnąć Alice i przynajmniej ją zabrałby do domu.
Nie odzywała się. Pozwoliła Houndowi mówić, upajać się brzmieniem swoich słów, cieszyć się z reakcji swoich podwładnych na ten wywód. A dziewczyna przy stole posłusznie parsknęła śmiechem. Czy każda teraz w jego załodze próbuje wskoczyć kapitanowi do łóżka, podziwiając jego siłę i męskość i inne takie? Jeśli od czasu Irene było puste, to pewnie tak, bycie kobietą kapitana - nawet tymczasowo - miało swoje plusy. Miało ich sporo. A on pewnie nawet nie protestował.
Przerwał mu wybuch. I zapanował chaos. Rozejrzała się w przerażeniu po jaskini. Nie spodziewała się tego, nie spodziewała się Hearrowa wbiegającego jak szaleniec na sam środek i nokautującego wszystkich obecnych granatem. Nie zwróciła nawet uwagi na ranną Alice - zarejestrowała, że dziewczyna oberwała, ale kiedy zobaczyła że do zamieszania włącza się Bart, postanowiła to zignorować. I Hound szybko przestał interesować się rudowłosą, widząc co Arrow robi z jego ludźmi, za to rzucił się na niego. To było chyba najgorsze, co mógł zrobić.
Irene krzyknęła coś, co było chyba bardziej przypadkowym dźwiękiem, niż konkretnym słowem i rzuciła się do przodu, po raz kolejny uruchamiając program kamuflażu. Potrzebowała broni. Natychmiast. A tamci ją mieli. Najbliżej znajdował się mężczyzna, który po wybuchu granatu pojechał ślizgiem na środek jaskini. Musiała go dopaść, zanim zdąży się pozbierać. Nie obchodziło jej jaką broń ma przy sobie, ale zamierzała mu ją zabrać, dlatego korzystając z tego, że on leżał jeszcze na ziemi, a ją trudno było zauważyć, omni-ostrzem przebiła mu szyję. Była rozwścieczona i nie zastanawiała się nad tym, jak się będzie z tym później czuła. Zabicie Azjaty pod wodą Shodan śniło się jej po nocach przez długi, długi czas. Teraz nie miała czasu na takie rozterki. Arrow rzucił się na Hounda nie mając pancerza, uzbrojony tylko w jej pistolet, który do cholery nie służył do takiej walki.
Nie to żeby wiedziała do jakiej służył, bo to podporucznik oddał z niego pierwsze strzały.
Musiała coś zrobić, a to było jedyne, co przyszło jej do głowy, bo nie mogła przecież rzucić się na czarnoskórego i zacząć go okładać pięściami. Nawet nie przyglądała się ranie, którą zadała. Kiedy jeden z najemników był unieszkodliwiony, wyszarpnęła mu broń - z ręki, albo z zaczepu pancerza - i wycelowała ją w ich kapitana.
- Hound! - krzyknęła, próbując zwrócić na siebie jego uwagę. - Zostaw go.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

27 wrz 2015, o 18:31

Uśmiechał się. Chyba pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna uśmiechał się w ten dziwny, chory sposób. Musiał wyglądać wręcz jak opętany, ale w tym momencie było mu wszystko jedno jak wygląda. Bez pancerza, w kurtce z błyszczącymi ostrzami wzdłuż przedramienia i Tłumiecielem w ręce. Było mu wszystko jedno. Granat wybuchł tak jak miał wybuchnąć i Hearrow nawet nie zauważył Alice, nie zauważył przebiegającego za plecami Houda Barta i nie zauważył znikającej w kamulfażu Irene. Za to nieprzerwanie i ciągle uśmiechał się kiedy mężczyzna odwrócił się jego stronę. O to mu chodziło. O wściekłość, którą chciał wywołać i która wypełniała i jego klatkę piersiową.
Potem zadziałał instynktownie uchylając się przez nazbyt wyraźnie zaznaczonym zamachem. Tak się nie bije, nie atakuje. Nie kiedy przeciwnik widzi co masz zamiar zrobić i Marshall doskonale o tym wiedział. Uchylając się w bok zrobił krok do tyłu i mierząc gdzieś na wysokość twarzy po raz kolejny uruchomił dwukrotnie rzeź. Był wystarczająco blisko, żeby tym razem trafić, ale jeszcze na wszelki wypadek dołożył strzał z Tłumiciela. Nie chciał się szarpać chociaż pewnie w tym momencie byłoby to najbardziej efektowne rozwiązanie.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [FRANCJA] Alpy francuskie

27 wrz 2015, o 18:37

Tajny rzut MG, < 30
6

TURA 2

Irene Dubois
kamuflaż taktyczny [4B]

PA = 16 - 6 = 10 PA

Skuteczne użycie kamuflażu < 50 + 8*5 = 90
0

Irene Dubois > najemnik nr 3
ciężki atak wręcz

PA = 10 - 5 - 4 + 1 = 2 PA

Celność < 50 + 40 = 90
1

Zadane obrażenia > atak krytyczny, egzekucja

Marshall Hearrow > Hound
rzeź [3]

PA = 16 - 3,5 = 12,5 PA

Skuteczne użycie zdolności < 30 + 5*5 = 55
2

Zadane obrażenia: 380

Marshall Hearrow > Hound
rzeź [3]

PA = 12,5 - 3,5 = 9 PA

Skuteczne użycie zdolności < 30 + 5*5 = 55
3

Zadane obrażenia: 380 > detonacja tarcz

Marshall Hearrow > Hound
strzał z Tłumiciela

PA = 9 - 4 = 5 PA

Celność < 50 + 27 + 15 (bliskość celu) = 92
4

> PUDŁO

Hound > Marshall Hearrow
ciężki atak wręcz

PA = 16 - 5 - 1 - 4 = 6 PA

Celność < 50 + 40 = 90
5

Zadane obrażenia: 400 + [(0,2 + 0,1)*400] = 520

Podsumowanie

Najemnik 1: T 150/750, P 750/750
Najemnik 2: T 150/750, P 750/750
Najemnik 3: T 150/750, P 0/750
Najemnik 4: T 150/750, P 750/750
Hound: T 0/800, P 600/600
Alice: T 0/650, P - > trafienie krytyczne [nieprzytomna, ciężko ranna]

Marshall Hearrow: T 860/860, P - > [ciężko ranny, przytomny]
Irene Dubois: T 1040/1040, P -
Bart: T 750/750, P -

Wróć do „Ziemia”