Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

[USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

26 lip 2017, o 00:14

Trafiła! Zresztą trudno było nie trafić, czołg był wielki, a ona nie miała zeza. Jej koordynacja ręka - oko też działała całkiem nieźle. W rzutki była dobra, przynajmniej. Patrzyła z niezdrową fascynacją, jak pojazd eksploduje, jak giną lub odlatują od niego najemnicy. Patrzyła na płomienie, nie myśląc nawet o schowaniu się, czy pobiegnięciu dalej, póki tutaj dzieje się coś absorbującego i nikt nie zwraca uwagi na nich.
- Wiem - odparła ze znacznie większym zadowoleniem w głosie, niż planowała.
Nie zdążyła jednak powiedzieć nic więcej. Poleciała na plecy, a uderzenie wycisnęło jej resztki powietrza z płuc i odebrało oddech. Nie mogła go nabrać przez długą chwilę, a gdy się w końcu udało, zaczerpnęła więcej kurzu, niż czegokolwiek innego. Spróbowała się podnieść, ale to też nie było takie łatwe. Wszystko się trzęsło.
Obróciła się w końcu, opierając się na kolanach i rękach i patrząc, jak dach pod nią zaczyna drgać. Cofała się w przerażeniu, wciąż na czterech, ale przecież nie miała dokąd uciec. Zeskoczyć niżej, tam, skąd przyszli i dać zasypać się gruzem? Gdy front budynku odpadł, a Ari i Keegan zniknęli jej z pola widzenia, poczuła, jak wszystkie połknięte przez nią leki przestają działać. Na chuj jej to w ogóle było wszystko potrzebne, skoro i tak teraz jej puls podskoczył do stu pięćdziesięciu, a przed oczami zaczęło przelatywać jej całe życie?
- Hogarth! - zawołała jeszcze, po czym nazwisko zmieniło się w bliżej nieokreślony krzyk, gdy razem z dachem zsuwała się z rozpadającego się budynku.
Gdy otworzyła oczy, miała nadzieję, że nie żyje, ale to, co działo się wokół, upewniło ją w przekonaniu, że jeszcze dycha. W piekle musiało być gorzej, za to w tym drugim z pewnością nie było przypadkowych najemników bez rąk, strzelających sobie w łeb. Zacisnęła powieki, gdy mężczyzna nacisnął spust, po czym rozkasłała się. Nie była pewna, czy więcej kurzu i brudu ma na sobie, czy we własnych płucach.
- Ari - wycharczała, podnosząc się z ziemi. Była cała? Ciężko jej było w to uwierzyć. Bolały ją żebra i kość biodrowa, bo pancerz nie zamortyzował wszystkiego, ale chyba nic nie złamała, bo raczej by to zauważyła. Jej piękny, zadbany pancerz był teraz w stanie opłakanym. Skulona, rozejrzała się, szukając znajomej twarzy, znajomej sylwetki, któregoś z mężczyzn, którzy jeszcze kilka minut temu wrzucali ją na dach jak worek ziemniaków.
Ruszyła ostrożnie w stronę ruiny budynku, po drodze włączając sondę, która w razie czego miała ostrzec ją przed nadchodzącymi wrogami, albo kimś, kto okaże się niewystarczająco martwy wśród tych wszystkich dookoła. Sama weszła między zawalone odłamki ściany i dachu, ze stęknięciem pokonując większe różnice wysokości. Wszystko ją bolało i chyba tylko adrenalina trzymała ją jeszcze w stanie względnej użyteczności.
- Hogarth, ty kurwo, gdzie jesteś - rozkasłała się znów. Brakowało słów by opisać, jak bardzo potrzebowała zapalić, ale teraz przecież nie mogła.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

26 lip 2017, o 18:02

Po wezwaniu sondy ta ruszyła przed siebie znikając gdzieś w zniszczonej scenerii miasteczka. Dym stawał się coraz bardziej gęsty, kiedy ogień zaczynał zajmować kolejne budynki. Dziwne jednak było to, że sam dym miał dziwny kolor. Żółty. Jakby otaczała ją burza piaskowa. Przebijanie się przez pobojowisku stawało się coraz trudniejsze. Z każdym, kolejnym wciągnięciem powietrza czuła jak staje się coraz słabsza.
To już nie była kwestia minut, a sekund za nim całkowicie utraci siły. Mogła krzyczeć, nawoływać, płakać, prosić o pomoc. Nie było żadnego odzewu. Wszystko, co ją otaczało to zgliszcza. Jej, omni-klucz zaczął świecić. Ktoś, próbował się z nią komunikować. Niestety coś, znowu szło nie tak. Cały obraz był zamazany, a głos zniekształcony. Nie dało się z tego niż zrozumieć.
Nigdzie też nie było ciała Hogartha albo Ariego. Albo spadli po drugiej stronie budynku albo zapadli się razem z budynkiem. Jakkolwiek nie patrzeć, żadna z tych dwóch opcji nie była dobra. Równie dobrze mogliby być martwi. Im dalej jednak w stronę zniszczonego czołgu, tym gorzej. Dym stawał się coraz cięższy. Osadzał się na jej pancerzu.
Kiedy jednak postawiła kolejny krok, poczuła jak nogi pod nią się uginają. Nie mogła już iść dalej. Jej ciało odmawiało posłuszeństwa. Świat przed nią zaczął delikatnie wirować, stawał się coraz bardziej żółtawy. Wszystko było żółte. Do tego, dochodziła trudność chodzenia w tych warunkach. Jej buty, zaczęły się przyklejać czegoś. Nie mogła na to spojrzeć. Jej pole widzenia stawało się coraz mniejsze.
Przestawała powoli czuć cokolwiek. Nawet już nie czuła bólu. Dopiero po chwili odkryła, że nie poruszyła się od jakiegoś czasu nawet o centymetr. Chciała, ale po prostu nie mogła. Stała jak słup soli. Utraciła kontrolę. Jej ciało poleciało do przodu. Twardo uderzyła o ziemię. Aż cały ten żółtawy osad, poleciał w różne strony. Straciła przytomność.
Coś sprawiło jednak, że się przebudziło. Świeże powietrze, czy bardziej napierający na nią pęd powietrza. Dźwięk. Brzmiało jak prom. Prosto przed jej twarzą wylądowała lina. Ktoś, na niej zjechał. Oprócz pancerza, miał na sobie wojskowy kombinezon typu hazmat. Usłyszała kilka innych uderzeń obok siebie. Nie był sam.
Ktoś dotknął jej ramienia i silnie obrócił ją na plecy. Ściągnęli jej hełm. Nic nie widziała. W jej twarz wycelowany był reflektor naramienny. Ta sama osoba siłą otworzyła jej oczy.
- Żyje…przygotować…ewakuacji.
Tylko tyle zdołała usłyszeć. Potem nastąpiło już typowe zachowanie wojskowe medyka. Na twarz założył jej maskę ze świeżym tlenem. Ktoś rozpruł jej pancerz. Poczuła delikatne ukłucie. Wtedy znowu zasnęła.
Obudziła się w białej sali szpitalnej. Nie było w niej nic więcej oprócz jej łóżka, kroplówki oraz jednej maszyny badającej jej stan. Była przebrana w typową koszulę szpitalną. Po jej lewej stronie było okno, nie prowadziło ono na, zewnątrz ale na korytarz. Przemieszczali się po niej żołnierze oraz lekarze. W końcu drzwi do jej pokoju się otworzyły. Do środka wszedł Simon wraz z Hogarthem seniorem. Pułkownik wyglądał dokładnie jak wcześniej, niewzruszony. Za to Peg, wyglądał jakby całą paleta emocji się w nim gotowało. Nikt nic nie mówił.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

26 lip 2017, o 18:25

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

27 lip 2017, o 14:29

Szukała Hogartha tylko dlatego, że miał zaprowadzić ją do Roy'a, a potem do Simona. Że miał wyciągnąć ją z tego gówna, jakim było rozpadające się miasteczko i wybuchające czołgi. Prawie potknęła się o wyrzutnię, z której wcześniej korzystała. Kiedy spadała, na pewno nie miała jej w rękach, bo odrzut ją z nich wyrwał. Musiała zsunąć się razem z dachem. A może to była ta wyrzutnia, którą gotową miał Keegan?
Nie mogła go znaleźć. Nie dlatego, że go nigdzie nie było, ale ona nie radziła sobie ze swoimi własnymi kończynami. Czy problemem było to żółte gówno, unoszące się w powietrzu? Miała przecież filtry w hełmie. Za słabe? Dlaczego nie mogła się ruszać? Przecież niczego sobie nie złamała. Spojrzała na omni-klucz, nie wiedząc już, czy problem ma z oczami, czy z połączeniem. Kto do niej dzwonił? Roy?
Roy.
Był gdzieś na drugim końcu miasta, a ona musiała do niego dotrzeć. Nie mogła go tu przecież zostawić, a on nie mógł zostawić jej. Dlaczego wszystko musiało się tak koncertowo spierdolić? Dlaczego nigdy nic nie szło tak, jak miało pójść? Musiała dojść do brata, nic więcej jej nie interesowało. Musiała...
Następne, co pamiętała, to uderzenie o twardą ziemię. Myśli o Roy'u nie opuszczały jej głowy, nawet gdy nie miała pewności, że sama przeżyje. Stęknęła, opierając się na łokciu, ale nie miała siły. W pewnym momencie po prostu zamknęła oczy, czekając na nieuniknione. Jeśli umrą tu oboje, przynajmniej żadne z nich nie będzie musiało pochować drugiego.
Potem był huk promu i głos, którego nie poznawała. Nie rozumiała co mówił. Zaprotestowała bezsilnie, gdy rozpruwali jej pancerz i próbowała go odepchnąć, ale ledwie była w stanie ruszyć ręką. Nie chciała, żeby robili z nią co chcieli, tak jak mówił wcześniej jeden z najemników. Nie tutaj, nie teraz, w jej głowie pojawił się strach przed gwałtem, który do tej pory był tylko mało realną wizją. Szarpnęła się znów, ale zanim wydarzyło się cokolwiek więcej, znów zapadła ciemność.

Potem już mogło być niebo. Dawno nie widziała tak białego sufitu. Wpatrywała się w tę jaskrawą biel, szukając jakiegoś punktu zaczepienia, dopiero chwilę później orientując się, że docierają do niej dźwięki działającej maszyny. To był jej puls? Tak, chyba jej. Nie miała hełmu na głowie. Z wysiłkiem otworzyła oczy, spoglądając w dół. To nie było niebo, to była jakaś pierdolona sala szpitalna, a ona znów była pod kroplówką. O ile to była zwykła kroplówka, a nie jakieś środki uspokajające. I przebrali ją w jakieś białe gówno. Chciała wstać i wyjść.
Ale wtedy do pomieszczenia weszły dwie osoby - te, które jednocześnie najbardziej chciała zobaczyć, i te, którymi gardziła tak, że bardziej nie gardziła chyba nikim innym. Skrzywiła się i odwróciła głowę, nie chcąc na nich patrzeć. Czekała tylko aż Simon podejdzie bliżej, żeby najzwyczajniej w świecie dać mu w pysk, ale gdy znalazł się wystarczająco blisko, nie znalazła w sobie wystarczająco dużo siły. Szarpnęła się więc tylko, przewód łączący kroplówkę z wenflonem drgnął gwałtownie, a Lex ostatecznie spojrzała tylko psychiatrze głęboko w oczy ze szczerą nienawiścią. Człowiekowi, któremu zwierzała się ze wszystkiego. Przed którym otworzyła się tak, jak przed nikim dotąd. Nic dziwnego, że Przymierze miało tyle informacji na jej temat, skoro Pike w dupie miał coś takiego jak tajemnica lekarska.
- Jesteś mi winien wyjaśnienia - powiedziała cicho. Miała jeszcze bardziej zachrypnięty głos niż zwykle, powinna zapalić. - Kurewsko dużo wyjaśnień. A potem przysięgam, jak wstanę z tego łóżka i jeszcze kiedykolwiek znajdę się w twoim gabinecie, rozpierdolę ci w nim wszystko, łącznie z tym jebanym generatorem szumu.
Splunęłaby na niego, ale zaschło jej w ustach, nie miała czym. Nienawidziła go teraz każdą cząstką siebie.
- Roy - podniosła głowę w stronę Hogartha. - Gdzie jest Roy?
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

27 lip 2017, o 15:23

Simon odskoczył delikatnie od łóżka, kiedy ta szarpnęła się żeby go uderzyć. Przyglądał jej się ze smutkiem w oczach. Dobrze wiedział, co go czeka. Dobrze wiedział, że cokolwiek się stanie, nic już nie będzie takie jak kiedyś.
Hogarth stał przy drzwiach, przyglądając się całej sytuacji. Nie wyrażał żadnych emocji. Zresztą, jak zawsze. To znaczy na tyle ile zdołała go poznać. Może w domu był oddanym i kochającym ojcem, tylko w pracy stawał się człowiekiem maszyną. Cokolwiek by się nie działo, nie wyglądało na to, że ma się w trącać w ich sprawy. W końcu jednak to on przemówił pierwszy.
- Z twoim bratem jest wszystko porządku.
Ruszył przed siebie. W jej stronę. Zaczął czegoś szukać wewnątrz swojego munduru. Zbliżał się naprawdę powoli. Wyglądało to tak jakby zaraz miał stamtąd wyciągnąć pistolet i zakończyć jej żywot tu i teraz. Kiedy już stał obok, tak się jednak nie stało. Z środka wyciągnął paczkę papierosów wraz z zapalniczką. Położył ja na jej brzuchu. W razie czego obok miała dwa kubki. Jeden mogła użyć, jako popielniczkę. Co ciekawe, była to jej ulubiona marka tytoniu. Oczywiście, że wiedzieli. Jak mieli by nie wiedzieć.
- Idę zobaczyć, w jakim stanie jest mój syn.
Spojrzał na mężczyznę po drugiej stronie łóżka. Ten tylko wyglądał jakby dodatkowo ktoś mu wbił sztylet prosto w serce.
- Brendan…
Już miał zacząć Simon, kiedy pułkownik uciszył go ruchem palca. Pierwszy raz widziała go wściekłego. Nie, żeby miała wcześniej jakąkolwiek szansę go zobaczyć takim jak teraz, przecież nawet go nieznana. Znaczyło to tylko tyle, że Keegan nie miał tyle szczęścia, co ona. Zaczął kierować się w stronę wyjścia. Nic go tutaj nie trzymało. Zresztą w tym momencie, żadne z nich nie miało dla niego jakiegokolwiek znaczenia. Drzwi zasunęły się za nim.
Zostali tylko oni. Cisza w pomieszczeniu stawała się coraz bardziej przytłaczająca. Zawsze, wygadany i uśmiechnięty Simon, teraz nawet trochę takiego nie przypominał. W końcu zebrał się w sobie.
- Od czego mam, więc zacząć?
Spytał jej. Ściskał swoje dłonie. Czekając na pytania, na które myślał, że nie będzie musiał nigdy odpowiadać.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

27 lip 2017, o 16:24

W tej chwili Keegan nie interesował jej wcale. Życzyła mu, żeby przeżył, bo w końcu pomagał jej przez długi czas, ale nie zamierzała dopytywać się o jego stan. Z Roy'em było inaczej. Jej głowa opadła na poduszki, a sama Lex odetchnęła głęboko, gdy dowiedziała się, że nic mu nie jest. Mógł mieć nawet jakieś złamane kończyny i rany, ważne, że żył. Że będzie mogła się z nim jeszcze zobaczyć, że nie zostawili tam jego trupa, podczas gdy młodszą z Crimsonów zabrali do szpitala.
Nie zatrzymywała Hogartha, nie odezwała się ani słowem. Leżała tak, z zamkniętymi oczami, nie chcąc nawet patrzeć na człowieka, któremu powierzyła całe swoje życie tylko po to, żeby je sprzedał. Wszystko, co mu kiedykolwiek powiedziała, on podał dalej, jak ploteczki zasłyszane w barze. To, czego się bała. To, co sprawiało, że chciała się zabić. To, co ją uszczęśliwiało i to, co ją bawiło. Historię każdego jednego z jej tatuaży, każdego nacięcia na przedramionach. Wiedział o każdej jej nocy spędzonej z nieznajomym i każdej nocy samotnej. Czy tylko dlatego kazał jej się odzywać do niego co tydzień? Tylko po to przychodziła do tego pierdolonego gabinetu obstawionego kwiatami, żeby mógł zdać relację z jej życia temu, który właśnie wyszedł?
Zacisnęła dłonie na papierosach. Zapomniała podziękować, choć pewnie gdyby pamiętała to i tak by tego nie zrobiła. Zbyt wściekła była, choć nie na Hogartha. Otworzyła oczy i sięgnęła do panelu swojego łóżka, podnosząc je tak, by mogła w nim wygodnie siedzieć. Spojrzała na koszulę, którą miała na sobie. Widziała przez nią kontury swoich tatuaży. Świetna jakość materiału, pewnie nawet tego nie prali, tylko wyrzucali i dla następnych brali nowe. Wyciągnęła jednego papierosa i zaciągnęła się, skoro Hogarth dał jej bezsłowne przyzwolenie na palenie w szpitalu, czy klinice, czy gdziekolwiek ona teraz była.
- Gdzie jestem? - spytała najpierw, podążając za tokiem swoich myśli. Nie patrzyła na niego, bo znów miałaby ochotę rzucić się na niego z pięściami. Zresztą ledwo podnosiła rękę do ust, by zaciągnąć się dymem.
- Od czego mam więc zacząć - powtórzyła. - Od czego mam więc zacząć, kurwa mać. Może od początku? Może od tego skąd znałeś Chase'a i kiedy ustaliliście, że wpierdolicie się w moje życie z buta, robiąc ze mnie marionetkę? Widziałam wasze zdjęcie razem, które nie mogło być zrobione po tym jak cię spotkałam, bo on, do kurwy, już wtedy nie żył.
Praktycznie na niego syczała. Próbowała zachować względny spokój, ale nie potrafiła rozluźnić zaciśniętych zębów. Sięgnęła do głowy, do splecionych w długi warkocz włosów. Zostały tak, jak je uczesała, choć z pewnością nie był już równy. Przetarła dłonią oko, sprawdzając, czy nadal ma na twarzy ten roztarty makijaż, czy jej go zmyli.
- Na pewno nie zaczynaj od przeprosin, bo przysięgam, że jeśli stwierdzisz że ci przykro, to zgaszę tego papierosa na twojej fałszywej gębie - zaczynało się w niej gotować. Leki musiały wypłukać się już z jej organizmu. Z frustracją odkleiła i wyciągnęła sobie wenflon z przedramienia. Nie potrzebowała go, zresztą kroplówka i tak się już kończyła. - Po co?
Odwróciła się do niego. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Pike byłby już martwy.
- Po co to wszystko? Czy w ogóle kiedykolwiek robiłeś to, za co ci płaciłam, czy dawałeś mi randomowe tabletki tylko po to, żeby mnie otępić? Wierzyłam ci - odwróciła się cała, siadając na brzegu łóżka i oparła się stopami o podłogę. Potrzebowała butów. Gdzie w ogóle były jej rzeczy? - Ze wszystkich jebanych ludzi na świecie, to tobie wierzyłam najbardziej. Ale tobie to pasowało, nie? Kredyty od spierdolonej Crimson, kredyty od Przymierza, ktoś jeszcze płacił ci za relację z mojego życia?
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

29 lip 2017, o 13:30

- Znajdujesz się w bunkrze. Tutaj będziesz bezpieczna do momentu jak ten cały syf minie, a my zdążymy go jakoś posprzątać.
Stał obok niej. Nie za bardzo było gdzie usiąść, więc musiał jej towarzyszyć w taki, a nie inny sposób. Nie było to może najwygodniejsze rozwiązanie, ale innego nie było. Dym z papierosów wciągał gdzieś zamontowany system wymiany powietrze. Przecież byli pod ziemią. Chyba.
Mężczyzna zbierał się na odpowiedź bardzo powoli, jakby układał wszystko w swojej głowie. Nie było to dla niego łatwe, a co dopiero dla niej. Pewnie zakładał, że do takiej sytuacji nigdy nie dojdzie. Że nie będzie musiał się kiedykolwiek tłumaczyć z tego, co wydarzyło się już dawno temu. W końcu westchnął. Był gotowy.
- Wszystko zaczęło się kilka miesięcy po tym jak przyjęli cię do Hahne-Kedar. Ja wtedy pracowałem, jako główny szef psychiatrii projektu. Do mnie kierowani byli wszyscy, którzy wymagali pomocy. Jeśli nie dało im się pomóc, byli eliminowani. Ale to mało ważne.
Przejechał dłonią po głowie. Zastanawiał się chwilę nad czymś.
- Każda korporacja miała inny program dla swoich obiektów. Najlepiej mieli w HK, a najgorzej w Rosenkovie. Dlatego też poznałaś Chase’a. Poprosił o przeniesienie do działu technicznego, żeby rozwinąć trochę swoje umiejętności z tym związane. Bez problemu je dostał, zresztą był bratankiem Hogartha, więc o wiele częściej dostawał na coś przyzwolenia. Doprowadzało to do pewnych konfliktów w dowództwie, ale było to akceptowane. Do czasu, aż Chase złamał umowę. Zbliżył się do kogoś bardziej niż powinien.
Westchnął głośno. Wiadomo, o kim mówił. Tego nawet nie trzeba było naprostowywać. Kontynuował.
- Opowiadał mi o tym na wizytach kontrolnych. Nie musiał tego robić, bo i tak gadał mi o tym, nawet, jeśli nie musiał. Trochę się już znaliśmy. Dużo o tobie opowiadał, a ja słuchałem. Oczywiście każda rozmowa była nagrywana. Był szczęśliwy. Jego kontrakt dobiegał końca, planował już powrót do normalnego życia. Wszystko było cudownie, aż do tygodnia przed jego śmiercią.
Kiedy ten o wszystkim tak opowiadał, mogła sobie przypomnieć, że zachowywał się wtedy inaczej? Chodził strasznie zmartwiony i zmęczony, jakby coś nie dawało mu spokoju. Nie wtrącała się wtedy, bo wiedziała, że po prostu każdy ma takie chwilę żeby to wszystko jebnął. Miał też problem z jakimś projektem. Myślała, że to mogło być to.
- Nagle przyszedł rozkaz z samej góry. Dotyczył on twojej inwigilacji. Przyszli do mnie do biura. Zabrali wszystkiego dokumenty oraz nagrania, a Chase’a wzięli na przesłuchanie. Rozmawiałem z nim o tym. Uważał, że jeśli będzie współpracował to nie zrobią ci krzywdy. Zazwyczaj taki rozkaz kończył się śmiercią inwigilowanego. Nawet prosił Hogartha by coś z tym zrobił. Naprawdę był wtedy zakochany.
Odwrócił się do niej plecami. Podszedł powolnie do jednej z białych ścian pomieszczenia. Skrzyżował dłonie na klatce piersiowej.
- Wtedy ktoś wydał rozkaz o twojej eliminacji. Nikt o niej nie wiedział, nawet rada projektu. Teraz wiemy, że to był Belford. Zawsze był łasy na awanse i na uprzykrzenie życia innym. Rozkaz trafił do psów bojowych Rosenkova. Oni nigdy nie grymasili, tylko wykonywali swoją robotę, co do joty. Nawet, nie uznali, że rozkaz może być fałszywy. Po prostu ruszyli. Wiedzieliśmy, że są w Chicago tylko nie wiedzieliśmy, po co. Nikt nigdy nie wtrącał się w działania operacyjne innych grup. Po co przybyli dowiedzieliśmy się dopiero po fakcie. Chase chyba się domyślał. Odwiedził mnie na dzień przez śmiercią. Poprosił mnie, żebym się tobą zaopiekował, jeśli coś pójdzie nie tak. Uznałem to za jakaś paranoje wywołaną stresem.
Odwrócił się w jej stronę. Miał zmęczone spojrzenie. To nie był Simon, którego dobrze znała z wizyt w gabinecie. Teraz wyglądał o wiele starzej niż zazwyczaj. Widać cała ta sytuacja przygnębiała go dokładnie tak samo jak ją.
- Pomagałem ci sesjami, bo to był jedyny sposób, w jaki mogłem ci pomóc. A tabletki, nie były, randomowe tylko dopasowane pod ciebie. Musiałem grać swoją rolę, nie mogłem ci powiedzieć, jaka była prawda. I tak już wtedy byłaś wrakiem, a prawdziwej historii już byś nie udźwignęła.
Westchnął opierając się o ścianę. Przyglądał się jej próbom wstania z łożka.
- I nie próbuj wstawać z łóżka. Nie przejdziesz dalej niż 2 metry. Broń biochemiczna użyta w mieście uszkodziła tymczasowo twój rdzeń kręgowy. Mogę przyprowadzić wózek.
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

30 lip 2017, o 22:55

Parsknęła sucho śmiechem i rozkasłała się. Bolały ją płuca, bolały ją żebra, to drugie zapewne po upadku. Nie wiedziała, czy ma się rzucić na Simona i liczyć na to, że ciężarem swojego ciała przygwoździ go do ziemi, a potem będzie mogła wydrapać mu oczy, czy lepiej nie ryzykować. Papieros smakował jak gówno. Wrzuciła go do kubka wypełnionego wodą, zanim zdążyła spalić go choćby do połowy. Chciało się jej płakać i krzyczeć ze wściekłości, tymczasem ledwo była w stanie się poruszać.
Nie wstała, bo nie dałaby rady. Czuła, jak jej nogi drżą. Była bezsilna, była tym workiem o którym mówiła przedtem. Wykorzystali ją do swoich celów, namieszali w jej życiu tak samo jak w jej głowie, a teraz wsadzili ją do bunkra i twierdzili, że jest bezpieczna. Zaśmiała się znów, przecierając twarz dłonią. Nie była, ani teraz, ani nigdy wcześniej. Zniszczyli ją, próbując ją uratować. Nie, jeszcze wcześniej, teraz tylko doprowadzili do stanu, w którym już zupełnie nie widziała sensu swojego własnego życia. Wiedziała tylko, że pierdoli Cerberusa. Pierdoli ich wszystkich, Przymierze, Belforda, pierdoli Simona i obu Hogarthów. Nie dosłownie. Zakręciło się jej w głowie, ale nie położyła się z powrotem. Wpatrywała się w swoje bose stopy wiszące nad podłogą, bo łóżko było zbyt wysokie, by mogła je o nią oprzeć. Na kościste kolana wystające spod szpitalnej koszuli. Kiedy doprowadziła się do takiego stanu? Kiedyś nie była taka wychudzona.
- Świetnie. To z opowieści Chase'a poznałeś mnie tak dobrze, że potem wystarczyło kiwnięcie palcem żebym zrobiła to, co chciałeś? Cerberus? Pewnie, czemu nie - uniosła na niego lodowate spojrzenie. - Jeśli myślisz, że przepracuję jeszcze choćby minutę dla tej organizacji, która jest tak samo spierdolona, jak wy wszyscy, to się kurewsko mylisz.
Słuchając dalej, Lex bladła. Pike wiedział o tym, co grozi jej narzeczonemu. Wiedział, że może spodziewać się jego śmierci, a jednak nic z tym nie zrobił, by był za bardzo przejęty swoją własną dupą. Obiecał, że się nią zaopiekuje, chociaż wiedział, w jakim stanie kobieta będzie po utracie jedynego mężczyzny, którego naprawdę kochała. Nie, może nie wiedział, że będzie z nią aż tak źle, ale mógł się spodziewać.
Nie rozumiała tego. Przed oczami pojawiły się jej ciemne plamy. Przetarła twarz dłonią i zaśmiała się ponownie. Naprawdę był wtedy zakochany. Ona też była.
- Jesteś lekarzem - odepchnęła się od łóżka i podniosła się jednak, wbrew jego zaleceniom. Nogi jednak odmówiły posłuszeństwa, a że było za wysoko, by usiadła na nim z powrotem, po prostu osunęła się plecami po jego brzegu i usiadła na podłodze. - Jesteś psychiatrą, do kurwy nędzy. Powinieneś odróżnić prawdziwy strach od paranoi. Zabiłeś go, tak samo jak oni wszyscy.
Nic nie mogła zrobić. Skuliła się, przyciągając kolana do klatki piersiowej i opierając o nie czoło. Słyszała łomot swojego serca, może spowodowany wysiłkiem, a może nerwami. Najprościej byłoby połknąć teraz wszystkie leki, jakie bunkier miał w zanadrzu. Przecież nie miałaby nawet siły teraz się powiesić, choć niektórzy byliby z takiego rozwoju spraw zadowoleni. Podłoga była zimna, a koszula cienka, ale Lex nie miała siły wstać. Coś w jej głowie pulsowało, nie pozwalając już myśleć rozsądnie. Nie miała nawet nikogo, z kim mogłaby na ten temat porozmawiać. Od początku, odkąd zgarnęli ją z Cytadeli, Roy był bardziej odległy niż kiedykolwiek wcześniej. Chyba straciła też jego, nawet jeśli żył i nic mu nie było.
- Przyprowadź wózek - powiedziała cicho. W jej głosie nie było ani krzty emocji. Żeby wsadzić ją na wózek, będzie musiał podejść bliżej. Będzie musiał jej pomóc. A wtedy znajdzie w sobie wystarczająco dużo siły, by sprawić, że będzie cierpiał równie mocno, jak cierpiała teraz ona. Choć w inny sposób.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

31 lip 2017, o 15:41

Mężczyzna kliknął coś na swoim omni-kluczu. I wrócił spojrzeniem na Lex. Trudno było coś wyczytać z jego twarzy, chociaż i tak nie miało to dla niej znaczenia. Tym razem jej psychiczne zostały otwarte tak silnie, że już nic nie dało się z tym zrobić. Nawet kolejne sesje, z jakimkolwiek nowym psychologiem, nie pozwoliłyby jej na powrót do stanu przed tym całym gównem.
- Skończ z tym Lex. Przenoszenie winy na innych nie jest żadnym rozwiązaniem.
Wysyczał do niej. Dobrze wiedziała, że to równie dobrze może być też jej wina. Drzwi od pomieszczenia otworzyły się. Do środka weszło dwóch lekarzy albo pielęgniarzy. Trudno było cokolwiek stwierdzić. Jeden z nich prowadził wózek inwalidzki. Jeden z tych najnowocześniejszych na rynku. Podprowadzili go do kobiety i siłą go na nią przesiedli. Nie było też się im, co dziwić. Wykonywali swoją pracę, zresztą pewnie mieli jeszcze kilka osób pod sobą, którymi się zajmowali. Szybko opuścili pomieszczenie.
- Zaprowadzę cię do Roya.
Powiedział Simon idąc w stronę drzwi. Na korytarzu był spory ruch. Cały czas ktoś biegał to w jedną to w druga stronę. Żołnierze w czarnych pancerzach, lekarze, inżynierowie lub jakaś inna pomoc. Wyglądało to tak jakby właśnie wyładowała na tyłach linii frontu. Jej przewodnik szedł powolnie tak by Lex na wózku, mogła jechać w bezpiecznej odległości. Nikt nie zwracał na nią uwagi tylko, co jakiś czas ktoś jej schodził z drogi.
- Nie musisz wracać do Cerberusa, nikt cię do nie zmusi. Po prostu będziesz musiała zostać tutaj kilka dni, aż sytuacja się uspokoi.
Powoli dochodzili do rozgałęzienia korytarza. Były tam dwa znaki. Jeden kierował do wyjścia, drugi w stronę pomieszczenia wspólnego. Udali się jednak do wyjścia. Im bliżej, tym mniej ludzi ich otaczało. Tylko raz przebiegła obok niech grupa lekarzy z kolejnym rannym. Trudno było określić, kto to. Siedziała zbyt nisko by dostrzec mężczyznę.
Wyszli w końcu na zewnątrz i oczy aż prawie wyszły jej z orbit. Bunkier ukryty był w tamie ogromnej tamie. Znajdowali się właśnie na samym dole. Mogła zobaczyć jak wielka jest to konstrukcja. Przechadzając się między budynkami dotarli w końcu to czegoś, co można było nazwać punktem widokowym lub platformą obserwacyjną. Siedziało tam parę osób. Rozpoznała nawet kilka twarzy. Kieraina oraz Moshe. Wyglądali jakby całkowicie im się nic nie stało podczas tej zawieruchy. To samo mogła powiedzieć o swoim bracie, który stał obok kogoś w wózku jak ona. Kiedy podeszli bliżej, Simon po prostu się odwrócił i odszedł. Jego praca chwilowo się skończyła, wiedział jednak, że to jeszcze nie koniec.
W jej stronę odwrócił się Roy i od razu do niej podbiegł. W oczach miał łzy. Przytulił swoją siostrę najmocniej jak potrafił.
- Jak się czujesz?
Spytał. Przetarł łzy z twarzy i zaprowadził ją w miejsce gdzie wcześniej stał. Na drugim wózku siedział Keegan. Był w takiej samej białej koszuli. Rękę miał w temblaku, zaś na twarzy kilka opatrunków w tym jeden większy na nosie. Jednak, kiedy spojrzała w dół, mina jej zrzedła. Nie miał nóg. Tylko dwa kikuty. Swoją jedyną sprawną kończyną próbował odpalić papierosa. Kiedy mu się udało, spojrzał na Lex i delikatnie się uśmiechnął.
- Specyfika zawodu.
Westchnął i zaciągnął się. Głos miał zmieniony przez zatkany nos. Wyglądał jak tysiąc nieszczęść. Naprawdę musiało się jej poszczęścić w tej całej sytuacji.
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

1 sie 2017, o 20:40

- Winy za co, za śmierć Chase'a? - warknęła. - Chętnie bym zlokalizowała jedną osobę odpowiedzialną za to, że on nie żyje, ale najwyraźniej się nie da, bo jak widać to wszystko było zorganizowane. I dwie osoby, które nie miały z tym nic wspólnego, ale muszą teraz się pierdolić z waszymi zasranymi problemami, to ja i Roy. Ja i mój brat, kurwa mać. Mam chyba prawo nie być zadowolona i szukać winnego gdzieś indziej, bo sama nic złego nie zrobiłam. Nic, co sprawiłoby, że zainteresowalibyście się nami. Nie zasłużyłam sobie na to, nie zasłużyliśmy oboje.
Może to ta czysta nienawiść w jej spojrzeniu sprawiła, że Simon czekał, aż inni ludzie wsadzą ją na wózek. Oparła dłoń na panelu kontrolnym, zaciskając drugą na podłokietniku do tego stopnia, że zbielały jej kostki. Wolałaby zacisnąć ją na szyi swojego dotychczasowego psychiatry. Znał ją na tyle, że musiał sobie z tego zdawać sprawę. Nie miała broni. Ale też nie mogła zrobić tego tutaj, teraz. Wiedziała już, że ta nienawiść będzie w niej narastała z dnia na dzień, do tego stopnia, że następne ich spotkanie będzie wiązało się tylko i wyłącznie z zemstą, skoro teraz na wszelki wypadek trzymał się od niej z daleka. Pamiętała, jak jeszcze niecały tydzień temu uśmiechał się do niej. Chyba nawet rzucił jakimś niezłym żartem na pożegnanie, gdy wychodziła z gabinetu, a ona się śmiała. Niesamowite, jak szybko można stracić całe zaufanie do człowieka, któremu powierzało się swoje życie.
- Ty też zostajesz? - spytała, jadąc za nim na tyle szybko, na ile pozwalał wózek i tłok na korytarzu. Czuła na sobie spojrzenia i czuła się brudna. Chciała się przebrać, nałożyć buty. - Co mam robić przez te kilka dni, patrzeć na ciebie i udawać, że cię nie nienawidzę? Dawać się nakłuwać i badać przez waszych rzeźników? A potem, ze zjebanym życiem, mam wrócić do siebie i czekać, aż znowu ktoś mnie zgarnie ze środka Cytadeli, albo spróbuje zabić, bo jestem niewygodna? Długo to jeszcze ma trwać? Nie wiem, po co mnie ratowaliście. Nie wiem po chuj to wszystko.
Utkwiła spojrzenie w widoku, który ukazał się jej oczom gdy wyjechała na zewnątrz. Nie odwracała wzroku od powierzchni wody, do tego stopnia, że początkowo nie zauważyła w ogóle swojego bata. Dopiero gdy Simon poszedł w swoją stronę, a ona zorientowała się, że go nie ma, zobaczyła też Roy'a. Po raz pierwszy, odkąd się obudziła, w jej oczach zalśniły łzy ulgi. Wcześniej wściekłość, przerażenie, nic nie sprawiło, by się złamała. Dopiero teraz, kiedy objął ją starszy Crimson, poczuła, jak przestaje móc oddychać i wcale nie dlatego, że ją za mocno ścisnął. Była od niego ze dwa razy mniejsza, aż trudno było uwierzyć że faktycznie łączyły ich jakieś geny. Wcisnęła twarz w jego ramię, obejmując go rękami. Jedyny, któremu mogła ufać przez całe swoje życie. Gdyby i jego straciła dzisiaj, nie miałaby już powodu, by kiedykolwiek podnieść się z tego łóżka.
- Źle - odparła cicho. Czuła się jak gówno, fizycznie i psychicznie. - A ty?
Przetarła twarz, tak samo jak on i pozwoliła zaprowadzić się do brzegu tarasu. Patrzyła na swoje ręce, złożone na kolanach. Jej przedramiona wydawały się teraz takie chude. Inaczej wyglądały, gdy była ubrana w swoje skóry, albo swój kombinezon inżynierski. Chociaż chuj, i tak go już nigdy nie założy, Belford może się jebać. Pójdzie do pracy jako barmanka, przynajmniej alkohol będzie miała pod ręką.
Dopiero po chwili zauważyła, że Keegan nie ma nóg. Był zbyt podobny do Chase'a, żeby coś nie zakłuło jej w klatce piersiowej. Szybko odwróciła spojrzenie, nie odpowiadając na jego uśmiech tym samym. Zacisnęła dłonie na materiale swojej koszuli.
- Szukałam cię - powiedziała. - Kiedy ten dach się zwalił, wołałam cię i próbowałam... - zęby też zacisnęła. Do bólu. - Nie wiedziałam o tym, co było w czołgu. Mogłam sprawdzić, miałam przecież dostęp do tych pierdolonych danych, nie wpadłam na to. Przepraszam. Potem ten żółty pył, nie mogłam już nic...
Zamilkła i pochyliła się, opierając twarz na dłoniach. To było jakieś jebane piekło. To był koszmar. Dałaby wszystko za to, by się teraz obudzić.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

1 sie 2017, o 23:49

Keegan tylko machnął zdrową ręką z papierosem i zaśmiał się. Chociaż jego radość nie trwała krótko zauważając jak jego ciało było jeszcze poobijane oraz złamana ręka lubiła dawać się we znaki. Zaciągnął się papierosem, by za chwilę wykasływać dym z płuc.
- Jezus Maria, Roy. Co ty palisz za gówno?
Spytał z wyrzutem jej brata, na co ten tylko wzruszył ramionami. Kiedy, jednak zauważył minę siostry całkowicie spoważniał i położył dłoń na ramieniu siostry. Chciał ją wspierać jak najmocniej w tych chwilach. Kiedy, ich towarzysz bez nóg w końcu przestał kasłać spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem.
- Po tym jak budynek się zawalił. Cóż, pamiętam tylko jak wytrzepało mnie jak nigdy oraz to, że kawał ogromnej jak skurwysyn ściany spadł na moje nogi. Nie mogłem się ruszyć, wiedziałem już, że tam zdechnę jak pies. A ostatnią rzeczą, jaką usłyszałem było. Pozwól, że zacytuje. Hogarth, ty kurwo, gdzie jesteś. Powiem ci, że sam się zastanawiałem patrząc na to, że wsparcie od mojego ojca jeszcze nie przybyło.
Westchnął głośno opierając się wygodniej o wózek inwalidzki. Wzrokiem wrócił w stronę tamy, której majestatyczna architektura pokrywała spory kawałek widoku. Zaciągnął się znowu papierosem, tym razem już weszło w porządku.
- Potem odkryłem, że mam złamanie otwarte ręki. Dzięki bogu za morfinę, którą przywieźli chłopaki z ewakuacyjnego. Jedyne, co pamiętam potem to jak odcinają mi nogi i starają się jakoś zabezpieczyć rękę. Odcięli mi nogi na żywca. A potem, już obudziłem się tutaj. Nie mogłem wytrzymać w środku, więc poszedłem rozprostować nogi.
Uśmiechnął się do niej smutno i pomachał kikutami. Widok był dość ponury. Nawet nie chciała wiedzieć, co musiała się dziać teraz w jego głowie. Mało, komu, zresztą by się od czegoś takiego nie przestawiło we łbie. Siedział smutny przez chwilę, by potem spojrzeć na Roya. Teraz zauważyła, że ścisnął jej ramię mocniej. Stał za nią, więc nie mogła już zobaczyć jego wyrazu twarzy. Wiedziała, za to, że jej brata też to musi boleć.
- Ale tak jak mówiłem specyfika zawodu. Nic się przecież nie stało. To tylko złamanie ręki, Lex.
Spojrzał na Roya i uśmiechnął się szczerze. Ta tylko usłyszała gromki śmiech swojego brata, który zwijał się ze śmiechu za nią, zresztą tak samo roześmiał się Keegan. Przyglądali się jej zdziwieniu.
- Lex. – Mówił przez śmiech Roy. – Ten debil stracił nogi już dawno temu.
Obydwaj się śmiali. To też tłumaczyło, dlaczego potrafił tak dobrze skakać i wspinać się. Jebany przez ten cały czas miał pewnie specjalne wojskowe protezy, które wspomagały jego koordynacje. Trochę, był to humor nie na miejscu, ale znając swojego brata i jego znajomych, było to dla nich całkiem normalne.
- ]A, skoro już się tak wszyscy świetnie nabijamy. Pamiętasz te piguły, które ci dałem w pojeździe? – Zaciągnął się. – Simon nie kazał mi dać ci prochów, to była zwykła witamina C.
Wyszczerzył zęby. Nie dość, że się z niej nabijali do tego udowodnili jej, że nie potrzebowała żadnych prochów. Wykorzystali tak popierdoloną sytuacje, by zrobić jej silną terapię szokową w raz ze szkoleniem bojowym.
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

2 sie 2017, o 12:44

Zapadała się w sobie, słuchając kolejnych słów Keegana. Nie patrzyła na niego, to było za trudne. Nie chciała też dowiadywać się dokładnie co się wydarzyło wtedy, gdy budynek się zawalił. Za dużo bólu. Czy to była jej wina? Miała wrażenie, że tak, bo czyja inna? To przez nią ten czołg wybuchł. Przez nią młody Hogarth stracił nogi. W tych czasach zdobycie implantów nie było problemem, bo takie rzeczy miały teraz miejsce na porządku dziennym - wolała się nie zastanawiać co by było, gdyby to wszystko wydarzyło się te sto lat temu.
- To trzeba było się odezwać, jak grzecznie wołałam - mruknęła tylko gdzieś w swoje dłonie, bo wciąż nie podnosiła głowy. Faktycznie, mogła coś takiego powiedzieć. Nie pamiętała teraz. Ale z drugiej strony nigdy nie lubili się na tyle mocno, żeby teraz czuła z powodu swojej bezpośredniości jakiekolwiek wyrzuty sumienia.
Dopiero gdy zaczęli się śmiać, Crimson zamarła w połowie oddechu i podniosła głowę, przenosząc nierozumiejące spojrzenie z jednego mężczyzny na drugiego. Nie pamiętała, kiedy ostatnio widziała, żeby Roy się tak śmiał. I kiedy padło wyjaśnienie, jakaś zapadka przeskoczyła w jej głowie, sprawiając, że zrozumiała ten dość mroczny żart. Sapnęła, prostując się i strząsając dłoń brata ze swojego ramienia.
- Jesteście pierdolonymi idiotami - stwierdziła oschle. Po chwili parsknęła jednak sucho śmiechem. - Obaj.
Łatwo było myśleć o tym teraz jak o czymś, z czego można było sobie pożartować, choć w rzeczywistości nadal wszyscy tkwili w tym samym gównie, w którym znaleźli się na początku. Nadal nie potrafiła śmiać się tak, jak tamtych dwóch, ale na krótką chwilę ciężar wiszący jej na sercu nieco zmalał.
Bardzo krótką. Do momentu, w którym usłyszała następne wyznanie Hogartha.
Zamarła znów, wpatrzona w zbyt znajomą twarz obcego mężczyzny. Z rozchylonymi ustami obserwowała, jak palił, jakby nigdy nic dzieląc się z nią kolejnymi rewelacjami. Brała leki od zawsze. To znaczy od wypadku, ale ten czas wydawał się wiecznością. Wiedziała, że to nie witaminy, bo dostawała recepty, wykupowała je w różnych miejscach galaktyki, nie zawsze Simon wiedział gdzie. Brała wszystko tak, jak jej kazali, czasem nawet więcej. Dwa razy zdarzyło się jej połknąć za dużo i wylądować na płukaniu żołądka. To nie były witaminy. Czyli nie musiała tego brać? Od początku dawali jej to tylko po to, żeby ją otępić? Żeby nie grzebała zbyt głęboko? Leki otępiały ją. Czy dlatego nie mogła się zebrać w sobie przez pierwsze miesiące? Bo jej determinacja i chęć do życia były zerowe, gdy co kilka godzin brała kolejne tabletki? A może wręcz przeciwnie, może dawno już przestała być tak spierdolona, jak się jej wydawało, ale Pike nie chciał jej o tym mówić, bo chciał zachować nad nią kontrolę?
Parsknęła śmiechem. Raz, potem drugi. A potem roześmiała się głośno, choć w tym śmiechu niewiele było radości. Była wściekła na wszystkich, którzy kiedykolwiek mieli wpływ na jej życie, zwłaszcza że wyglądało na to, że byli to wszyscy poza nią samą. Była żartem, porażką, od momentu w którym poznała Chase'a do chwili obecnej. Gdyby nie było barierki, mogłaby rozpędzić wózek i zjechać z tej pierdolonej tamy, skończyć z tym wszystkim. Śmiała się, bo nie mogła zrobić nic innego, co najwyżej płakać.
Może dlatego ten nieopanowany śmiech po dłuższej chwili przerodził się w szloch, którego nie mogła już dłużej powstrzymać. Z powrotem schowała twarz w dłoniach, bezskutecznie usiłując się uspokoić. Jej życie było jednym wielkim bezcelowym absurdem. I nawet nie mogła teraz wstać i wyjść, była zdana na towarzystwo Hogartha i swojego zjebanego brata. W tej chwili ani o nich, ani o sobie nie wiedziała już nic. Potrzebowała w swoim życiu zmian. Takich, o których zdecydowałaby sama. Była wściekła, zrozpaczona i bezradna. I to ostatnie było w tym wszystkim najgorsze.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

2 sie 2017, o 16:30

Przyglądali się jej, oczywiście Roy zareagował typowo jak on. Lekko panikując, ale Hogarth uspokoił go ruchem ręki. Wrócił do palenia. Pozwolili jej tak po prostu płakać. No może, nie jej brat, który starał się ja jakoś uspokoić, ale za bardzo nie wiedział jak. Zachowywał się wiec trochę dziwnie. Próbując to ją przytulić to jakoś wesprzeć na duchu, ale nie szło mu to najlepiej. Było to nawet dość komiczne. W końcu pojawił się jeden z lekarzy w asyście dwóch techników. Każdy z nich miał po jednej protezie nóg.
Kiedy ona sobie tak szlochała, oni montowali mu jego nowe nogi. Nawet nie zwracali na nią uwagi, nawet na nią nie spojrzeli. Po prostu wykonywali swoją pracę. Po kilku minutach jego nowe nogi były zamontowane i gotowe do działania. Keegan zebrał się ze swojego wózka i oddał go ekipie. Ci tylko go zabraliby potem skierować się w stronę budynku szpitalnego.
Jej towarzysz zrobił kilka przysiadów, by sprawdzić czy wszystko jej porządku. Jak widać było, bo za to na jego twarzy wyrósł szeroki uśmiech. Spojrzał na nią, mina całkowicie mu spoważniała.
- Szczerze mówiąc, spodziewałem się trochę innej reakcji. – Westchnął. – Słuchaj, nie mieliśmy innego wyjścia, mogłem ci dać normalne leki, ale pewnie byś po nich odleciała. Do tego, to nie moja wina, że Simon jest tak miękką pizdą, że pozwala ci na trucie się prochami. Ten kretyn już dawno temu powinien ci zabronić łykania tego świństwa oraz pozwolić ci to odstawić.
Podskoczył kilka razy w miejscu. Jego nowe nogi to musiał być jakiś szczyt techniki protetycznej, bo działały niezwykle precyzyjnie. Do tego nawet przez szloch mogła dojrzeć, że to sprzęt najnowszej generacji, a niektóre komponenty mogła widzieć pierwszy raz na oczy.
- Problem z tobą jest prosty, zamiast zebrać się w sobie i uwierzyć, że możesz jakoś żyć to wolałaś wpierdalać proszki i wierzyć w ich magiczne działania. Oczywiście, na początku się przydają, ale ty już je żresz jak nałogowiec. Sam dobrze wiem jak to jest.
Spojrzał na Roya. Nie widział go, znowu stał za nią. Jednak wyrazy twarzy Hogartha znowu się zmienił. Pokręcił głową z niezadowolenia, ale już nic więcej nie powiedział. Po prostu przyglądał się jej. Najgorsze w tej sytuacji było to, że teraz nawet nie miała jak uciec. Ten wózek miał prędkość maksymalną może z pięć kilometrów na godzinę.
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

5 sie 2017, o 22:52

Nie patrzyła, jak przyczepiają Keeganowi nowe nogi, bo była zbyt zajęta próbami doprowadzenia się do porządku. A początkowo było to szokująco ciężkie. Nie pamiętała, kiedy ostatnio płakała. Przez ostatnie miesiące każdy smutek zapijała, albo zagryzała lekami. Albo znajdowała sobie towarzystwo, które pomagało o wszystkim zapomnieć. Ktoś kiedyś wypomniał jej, że Chase nie chciałby wiedzieć, co teraz dzieje się w jej życiu. Totalny brak samokontroli. To nawet mógł być ten dupek z Omegi, który zabił Chase'a. No i niestety musiała przyznać, że miał rację. Ale przynajmniej nie płakała, tylko żyła pełnią życia na tyle, na ile pozwalała jej pokraczna egzystencja i dość wymagająca jednak praca. Nic dziwnego, że Roy nie wiedział co z nią zrobić, że nie umiał zareagować. Ona sama też by nie umiała. A kto potrafił? Simon. Pierdolony zakłamany kutas.
- A czego się spodziewałeś? - spytała, przecierając twarz dłonią. Nie umiała uspokoić oddechu, potrzebowała leków. Nie, zaraz, nie potrzebowała leków. Kurwa mać, potrzebowała mocnego alkoholu i organizmu, który będzie w stanie podnieść się z wózka. Skoro miała nie być lekomanką, mogła raz a porządnie zostać profesjonalnym alkoholikiem.
- Spodziewałeś się, że przyjdę wkurwiona, przyciągając tu Simona za kołnierz, a potem z rozpędu wyrzucę go z tamy? - spytała cicho. - Że rozpierdolę mu twarz, a potem nawrzucam tobie? Przepraszam, że cię rozczarowałam.
Jej usta wykrzywiły się w sarkastycznym uśmiechu. Nawet teraz łzy powoli spływały po jej policzkach. Już nie tak gęsto, ale nadal. Musiała się ogarnąć i musiała to zrobić sama, skoro Pike ją tylko okłamywał, a leki nie były jej potrzebne. Tylko że nie potrafiła. Nikt jej nie zdążył nauczyć jak sobie z tym radzić bez wsparcia farmakologicznego. Nigdy nie próbowała. Czuła jak drżą jej dłonie i mięśnie nóg. Dlaczego Hogarthowi nic nie było? Musiała sprawdzić swój pancerz, może pękł jej wizjer przy upadku, a razem z nim poszły się jebać też filtry.
- Przysięgam, że gdybym mogła, już dawno udusiłabym go gołymi rękami. Ale nie mam siły nawet wstać. Jak widać.
Przesunęła spojrzeniem po sylwetce Keegana, znów czując przez niego ból, którego nie powinna i nie chciała już czuć. Odwróciła wzrok, wbijając go w wodę.
- Dziękuję za diagnozę - odparła oschle. - Jak to dobrze, że pojawiłeś się w moim życiu, wyglądając jak Chase i wpieprzając mnie w takie samo zamieszanie, jak on, chociaż w przeciwieństwie do niego nie w pozytywnym kontekście. Co ty kurwa wiesz, Hogarth. Myślisz że jestem teczką danych, które przejrzałeś zanim po mnie przylecieliście? Że wiesz, co piję, jak pracuję, z kim sypiam i na co wydaję kredyty, więc wiesz wszystko? Jeb się, słońce. Jeb się razem ze swoimi poradami, swoimi pierdolonymi genami i wszystkim innym. Jebcie się wszyscy.
Sięgnęła do panelu wózka i uruchomiła go, chcąc odjechać. Nie wiedziała nawet dokąd. Wiedziała za to, że Hogarth za nią nie pobiegnie, chyba że mu całkiem na łeb pierdolnęło. Roy być może owszem, chociaż nie wiedziała, czy będzie miał ochotę z nią w ogóle przebywać. Może lepiej czuł się z Keeganem, niż ze swoją siostrą. Nikomu nie była potrzebna, teraz już zupełnie.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

17 sie 2017, o 16:52

Wózek nagle stanął w miejscu. Po prostu przestał wykonywać jej rozkazy. Na panelu przestało się cokolwiek wyświetlać. Musiało paść w nim zasilanie. Nagle obok niej znowu wyrósł Hogarth, trzymając kabel w dłoni. Nawet nie usłyszała jak szedł za nią. Musiał mieć naprawdę nowoczesne implanty skoro nie dało się go w jakikolwiek sposób wykryć.
- Oj, my jeszcze nie skończyliśmy.
Wyraz jego twarz się zmienił, nie wyglądał już nawet na radosnego czy przyjaznego. Wyglądał dokładnie jak swój ojciec. Trudno było cokolwiek z niej wyczytać. Stał obok niej a wózek nie mógł ruszyć. Nie mogła go nawet popchnąć używając własnej siły, bo hamulce były zablokowane. Nie mogła też dostrzec swojego brata, który pewnie stał gdzieś w tyle.
- Crimson, ty jesteś tylko teczką danych. Zbiorem gówno informacji, które mój kuzyn musiał z ciebie wyciągnąć. Zresztą mój stary dał ci te dane i dobrze wiesz, że wszystko w nich jest prawdziwe. Próbowaliśmy wyciągnąć dane od Simona po tym jak zaczął cię badać, ale nie chciał współpracować. Ale, niektóre rzeczy czasem łatwiej zauważyć na żywo niż wierzyć w akta. Na przykład twój brat. Roy.
Spojrzał na niego gdzieś za nią. Jednak ten nawet nie podszedł, nie próbował. Po prostu musiał dalej stać przy barierce nie próbując czegokolwiek zrobić. Cokolwiek miało się tutaj wydarzyć, nie zapowiadało niczego dobrego.
- Myślisz, że on się o ciebie nie martwi? Wiesz ile razy mi pierdolił żebyśmy wyciągnęli cię z łap Cerberusa? Ile razy nie mógł patrzyć jak wpierdalasz leki? Bał się odezwać, bo sam nie jest lepszy i wiedział, że raczej na jego prośby nie zareagowałabyś pozytywnie.
Westchnął dość głośno. Nie przypominał Chase’a. W tym momencie na pewno nie był nawet blisko jego genów. W jej głowie pojawiały się niewielkie flashbacki, kiedy jej były narzeczony wspominał o nim. Opowiadał, że Keegan jest całkowicie innym człowiekiem niż on. Był typowym trepem z wojskowej rodziny, do tego miał dość twardy charakter. Dzięki czemu mógł dowodzić lepiej niż inni.
- Ale skoro nie potrzebujesz naszej pomocy.
Uśmiechnął się. Trochę inaczej niż wcześniej. Odwrócił wzrok za nią. Nie wiedziała, na kogo patrzy, ale zauważyła, że skinął do kogoś głową. Nie mogła wiedzieć, do kogo. Wtedy też, złapał za jej wózek i najzwyczajniej w świecie ja z niego zrzucił. Wylądowała na twardo na betonie.
- Wstawaj.
Stał nad nią. Jego metalowe nogi znajdowały się zaraz przed jej twarzą. Skrzyżował ręce na piersi. Nie zamierzał się z nią cackać, ani bawić.
- Wstawaj pierdolony ćpunie!
Krzyknął na nią i tupnął nogą przed jej twarzą tak mocno, że beton lekko pęknął pod naciskiem. Odwrócił się w stronę tarasu i uniósł rękę w typowym geście, jakby chciał kogoś zatrzymać przed podejściem. Wrócił wzrokiem na nią. To nie był wzrok jak tamtych żołnierzy, pusty i zmęczony. Ten był inny. Zimny i twardy, jak ojca, który karci własne dziecko.
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

17 sie 2017, o 18:23

- Owszem, skończyliśmy - odwarknęła. Nie zamierzała dłużej być częścią ich spierdolonego systemu, nawet jeśli wiązało się to z mało pozytywnym rozwiązaniem sytuacji. Mogli to wszystko zrobić inaczej. Mogli z nią porozmawiać, Simon mógł jej to powiedzieć, on przecież potrafiłby zrobić to tak, by nie chciała się zabić i nie wściekała się na niego aż tak bardzo. Może nawet w swojej niesamowitej umiejętności perswazji sprawiłby, że w ogóle nie byłaby zła, a zrozumiałaby wszystko od początku do końca. Teraz miała wrażenie że nadal nie rozumiała nic, ale pogodziła się już z tym faktem.
Kolejne słowa Keegana, kolejne oskarżenia, czy pretensje, czy czego on właściwie od niej chciał. Kurwa mać, zaczynała mieć tego naprawdę dość i czuła, że tama, która trzyma jej nerwy jeszcze na wodzy, w przeciwieństwie do tej na której się znajdowali zaczynała pękać. Drobne strużki nienawiści przeciekały już przez nią, tworząc coraz większe dziury. I Lex wiedziała, że to zaraz runie.
- Gdyby ktokolwiek zechciał porozmawiać ze mną jak z człowiekiem, którym wbrew pozorom jestem, to może nawet byłabym skłonna współpracować - wysyczała przez zaciśnięte zęby. Kurczowo złapała się podłokietników, czując już, że powoli wraca jej siła w mięśniach. Ale zbyt powoli. - Skoro traktujecie mnie jak...
Powietrze wyleciało jej z płuc, gdy rąbnęła całym ciałem o ziemię. I to był moment, w którym ta tama pękła. Rozpadła się, jakby nigdy nie istniała. Crimson nie zamierzała już płakać, nie zamierzała już rozmawiać. Była dla nich tylko teczką informacji, pierdolonym ćpunem, niczym więcej. Nawet Roy miał ją teraz w dupie. Ale skoro nie potrzebowała leków, nie potrzebowała też ich i zamierzała im udowodnić, że potrafi żyć sama. Jeśli nie teraz, to przez najbliższe kilka miesięcy - o ile będzie jej dane dożyć opuszczenia tego jebanego bunkra. Ale przez te kilka sekund, które spędziła leżąc na lodowatej podłodze w szpitalnej koszuli, bez broni i pancerza, bez niczego, obiecała sobie, że choćby się miała zesrać, to stąd wyjdzie.
Nie wstała. Zamiast tego wyciągnęła ręce przed siebie i złapała Keegana za jego cudowne implanty nóg, w kostkach. Gwałtownie pociągnęła je do siebie, z całą siłą jaką miała, by przewrócić też jego. Skoro chciał patrzeć jak Crimson tarza się po ziemi, równie dobrze mógł robić to razem z nią. Jeśli się nie udało, po prostu przecięła je omni-ostrzem. Potem z warknięciem wskoczyła na mężczyznę, zanim zdążył się pozbierać i to samo ostrze przyłożyła mu do krtani, doskonale wiedząc, że za dużo osób kontroluje jej działania, by zdążyła choćby naciąć śliczną, jasną skórę jego szyi. To nie znaczyło, że nie może próbować.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

17 sie 2017, o 19:06

Szansa na obalenie <30%

0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

17 sie 2017, o 19:25

Kiedy złapała go za nogi sam za bardzo nie wiedział jak to się stało, ale chyba zebrała wszystkie swoje siły żeby popchnąć jego metalowe nogi i jakimś cudem jej się udało. Możliwe, że nogi jeszcze dobrze się nie skalibrowały. Więc poleciał do tyłu całym swoim ciężarem i uderzył o ziemie z głośnym hukiem.
- Ty kurwo.
Krzyknął, kiedy zwinął się z bólu lądując na ziemi na swojej złamanej ręki. W sumie mogła zauważyć jak zwinął się z bólu. Leżał na ziemi trzymając się za złamaną rękę. Wtedy Lex ruszyła dalej starając się osiodłać swojego przeciwnika. Co według raportów umiała bardzo dobrze. Powoli wspinała się na jego zwijające się ciało. W końcu usiadła na nim, a on przestał całkowicie wierzgać. W jego oczach nie było gniewu, a radość. Dziecięca, pierdolona radość, która na chwilę znikła, kiedy na jego szyi wylądowało omni-ostrze. Wtedy na jego twarzy wyrósł uśmiech. Używając całej swojej siły w nogach. Czy bardziej używając całej mocy silników wypchnął swoje biodra w górę. Wręcz wystrzelił ją z siebie, aż przeleciała nad nim uderzając o ziemie. Mężczyzna próbował wstać z podłogi, co nie wychodziło mu najlepiej.
Obracając głowę mogła zauważyć w końcu taras. Wszyscy robili dalej swoje niewzruszeni tym, co się wokół nich dzieje. Jakby całkowicie ich to nie dotyczyło. Tylko Roy stał silnie ściskając metalową poręcz tarasu patrząc na swoją siostrę. Wyglądało jednak na to, że on nie zamierzał wkraczać do akcji. Jego wzrok jednak mówił, że chciałby pomóc, ale coś go powstrzymywało.
Nagle znowu przed swoją twarzą zobaczyła te same metalowe nogi. Co wcześniej. Jednak coś się w nim zmieniło. Szrama na szyi. Niezbyt głęboka. Jednak krwawiła dość dobrze, brudząc jego jasną szpitalną koszulę. Na twarzy gościł mu uśmiech.
- Ty dzikusie.
Splunął obok niej krwią. Stał dalej nad nią dokładnie tak jak wcześniej. Jakby nie przejmując się tym, co się właśnie przed chwilą wydarzyło. Wiedziała też, że zrobienie tego samego mija się z celem, bo pewnie będzie się już tego spodziewał.
- Ciekawe, zamiast wstać i pokazać trochę godności to wolisz ściągnąć ludzi do mułu, w którym ugrzęzłaś lata temu. Na samo dno. No, no.
Cmoknął. Po wardze spływała mu małą stróżka krwi. Twarz znowu mu stężała, kropelki potu spływały mu po czole. Pewnie musiał czuć niewyobrażalny ból po upadku na złamaną rękę. Zastanawiające było to, jakim cudem przetrzymuje cały ten syf. Niemożliwe było przecież to, że robił to tylko dla niej.
- Wstawaj.
Wydał jej po raz kolejny rozkaz. Tym razem spokojniejszym tonem. Musiała mu w jakiś sposób zaimponować. Ciekawe tylko, czym?
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

17 sie 2017, o 19:55

Naprawdę nie sądziła, że się jej uda. Wydawało się jej, że nie ma aż tyle siły, że skutki tego, czego się nawdychała, wciąż krążą w jej organizmie. Ale może nie, może faktycznie miała w sobie znacznie więcej energii. To dobrze. Satysfakcja, którą poczuła gdy Keegan padł na ziemię, nie dała porównać się z niczym innym. Zwłaszcza gdy zobaczyła, jak krzywi się z bólu po upadku na złamaną rękę. Ze znacznie większym zaangażowaniem rzuciła się na niego, bo w swoim obecnym stanie był właściwie zdany na jej łaskę.
Niestety, zebrał się w sobie za szybko. Była przekonana, że to ktoś inny zareaguje, ściągając ją z niego, ale obolały Hogarth poradził sobie sam. Lex nie ważyła zbyt wiele, nietrudno więc było ją z siebie zrzucić, ale nie spodziewała się, że odrzuci ją tak daleko. Gdy kolejne uderzenie wypchnęło jej powietrze z płuc, tym razem już nie miała siły wstać. Leżała więc przez chwilę na plecach, z szeroko rozłożonymi rękami i uruchomionym omni-ostrzem, wpatrując się w niebo. Było zachmurzone. Nie miałaby nic przeciwko temu, by zaczęło padać. Czuła się brudna. I niezmiennie wkurwiona.
Przekręciła głowę, słysząc obok siebie kroki. Przesunęła spojrzeniem po sylwetce mężczyzny, czując się szokująco dobrze z faktem, że jednak jakąś krzywdę mu zrobiła. W rzeczywistości nie stanowiła dla niego żadnego zagrożenia, teraz, gdy nie miała broni ani pancerza. Była od niego dwa razy mniejsza i trzy razy słabsza, zwłaszcza teraz. Nie miała też przewagi zaskoczenia, bo teraz wiedział, że może się spodziewać z jej strony ataku. Niechętnie więc podniosła się najpierw do pozycji siedzącej, a potem - z trudem - wstała, tak jak jej kazał. Omni-klucz wciąż jednak lśnił na jej przedramieniu, a ostrze ostrzegało Keegana, by nie podchodził bliżej. Może i była mniejsza i słabsza, ale przez to też z pewnością szybsza.
Nie czuła się już źle ze względu na to, że stała boso na zewnątrz, w cienkiej koszuli. Czuła jak wiatr przewiewa przez nią, wywołując gęsią skórkę na jej plecach. Może to i dobrze, czuła się teraz bardziej żywa, niż przez ostatnie trzy dni. Wpatrywała się ze wściekłością w Hogartha, czekając, aż znów zacznie się na nią drzeć, gotowa ponownie rzucić się do ataku, jakkolwiek głupie by to w tej chwili nie było.
Wyprostowała się. Chciał, żeby pokazała godność, to mogła ją pokazać. Kręciło się jej w głowie i miała wrażenie, że jej zakres widzenia zmniejszył się o połowę, ale stała, z pogardą wpatrując się w mężczyznę, który był jednocześnie tak samo podobny, jak różny od Chase'a. Nienawidziła go. I niestety nienawidziła też teraz Roy'a, za jego pierdoloną bierność.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Droga Międzystanowa 70] Stacja Benzynowa

17 sie 2017, o 20:29

Stał przed nią z mina jakby miał się zaraz zesrać. Chyba zadała mu o wiele więcej bólu niż się spodziewała. Gdyby nie metalowe nogi pewnie już dawno zaczęłyby trząść mu się nogi. Jednak stał dalej wytrwale przed nią starając się zachować jak najwięcej godności w tym starciu tytanów. Kaleka kontra ćpun. Walka miesiąca.
- No proszę. Widzę, że nie potrzebowałaś wózka od samego początku, ale wystarczyło, że wujek Simon zaproponował ci wózek to od razu wsiadłaś, co?
Uśmiechnął się, mimo tego, że coraz więcej kropel potu pojawiało się na jego twarzy. Coś było nie tak, ale dalej w to brnął, jakby wcale go nie interesowało, co się z nim stanie. Może właśnie to sprawiało, że był tak dobrym żołnierzem? Albo po prostu był idealnym debilem. To już zależało od interpretacji. Przejechał dłonią po szyi sprawdzając jak bardzo krwawi. Strzasnął krew z dłoni i wrócił spojrzeniem do Alexis.
- Coś nie tak?
Spytał widząc ją ledwo trzymającą się na nogach. Na twarzy wyrósł mu niewielki uśmiech, to znaczy na tyle wielki na ile pozwalało mu utrzymanie bólu na wodzy. Ruszył delikatnie w jej stronę. Stał może z pół-metra przed nią. Patrzył na nią, prosto w jej oczy.
- Może potrzebujesz proszków, co? One na pewno pomogą ci rozwiązać problemy prawda?
Zdrową ręką delikatnie ją popchnął. Sprawdzając czy jest w stanie utrzymać się na nogach. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nawet nie krzyczał, ani nie podnosił głosu. Po prostu z nią rozmawiał. Ale nie jak Simon w jego gabinecie. Tam traktowali ją jak jajko, które ma zaraz pęknąć, Keegan robił to o wiele brutalniej. Jakby chciał żeby w końcu to zasrane jajko pękło i wyrzuciło wszystko z siebie. Chociaż nie był to najlepszy moment, na lepszy nie było ich stać.
- Alexis posłuchaj mnie, nie robię tego wszystkiego, bo sprawia mi to przyjemność. Roy jest zbyt miękką cipką wobec ciebie, a Simon. – Zastanowił się przez chwilę. – To Simon, dobrze wiesz, o czym mówię.
Westchnął głośno. W jakiś sposób on nie miał jej w dupie i starał się jej pomóc. Nawet na początku był chyba, jako jedyny miły wobec niej. Jakby nie patrzeć, mogli być rodziną. Problemem było to, że Alexis koncentrowała swój gniew na wszystkich dookoła siebie, zamiast zrozumieć, że nic z tym się nie da zrobić. Keegan w końcu odezwał się ponownie, ale już ciszej.
- Niczyje życie nie ma sensu, nikt nie ma swoje miejsca, a wszyscy i tak umrzemy. Więc proszę cię idź i przytul swojego brata. Musisz się w końcu podnieść i zaakceptować światy, jaki jest, każdego dnia będzie ci łatwiej, ale będziesz musiała się to robić każdego dnia. I to jest właśnie w tym najtrudniejsze. Ale będzie się to stawać łatwiejsze.
Przyglądał jej się, a krople potu lśniły na jego czole. Nie w żaden epicki sposób, a ten zwykły. Był zmęczony, może bardziej niż ona w tym momencie. Ale próbował i starał się najlepiej jak mógł. Dla niego śmierć Chase’a musiała być taką sama tragedia jak dla niej, ale tak jak wszyscy jakoś sobie poradził. Tak to wyglądało.

Wróć do „Ziemia”