Uśmiechnęła się, ale nie odpowiedziała. Chyba nadal nie do końca rozumiała co miał na myśli, gdy mówił o seksownych rzeczach, bo z jej punktu widzenia było to zgoła coś innego. Krótka sukienka, którą miała na sobie w Sendai, nie zrobiła na nim takiego wrażenia, jak kombinezon, który nakładała pod pancerz. Ale nie musiała tego rozumieć, zresztą ona też z pewnością miała jakieś swoje własne upodobania, choć Striker raczej nie umiał ich jeszcze konkretnie określić - poza tym, że wyjątkowo odpowiadało jej, gdy pozwalał sobie na więcej gwałtowności.
- Nie wiem - odparła. - Przed chwilą nadwyrężałeś.
Jej uśmiech poszerzył się, gdy przyniósł jej jedzenie, a on sam pochylił się nad nią. Zerknęła na ciasto, ale powstrzymała się jeszcze od jedzenia, skoro Charles nad nią wisiał.
- Jak tak dalej pójdzie, to będę ważyć więcej od ciebie.
Nie groziło jej to, zwłaszcza, że i tak była kilka kilogramów do tyłu. Może to nawet lepiej, jej obojczyki i żebra przestaną tak odznaczać się na jej jasnej skórze i ubrania zaczną na nią z powrotem pasować, zamiast wisieć na jej biodrach tak, jak spodnie, w których wróciła dziś do domu.
- To mi będzie odpowiadać. Do wszystkiego się dostosuję - potwierdziła, a potem odwzajemniła pocałunek. Nie mógł być pewien, co dzieje się w jej głowie, ale doskonale widział, jak reaguje na niego jej ciało. I mimo, że dopiero wyszli spod prysznica, Wade musiała naprawdę za nim tęsknić przez te ostatnie dni.
Nie sprawiała teraz wrażenia osoby, która wszystko ma pod kontrolą, tak jak sprawiała na Islandii, czy później, gdy organizowała mu powrót na łono rodziny. Może gdyby przeszli się do restauracji, którą przerabiała sobie teraz wstępnie na biuro, mogłaby mu pokazać pracę, jaką w nią włożyła i wtedy wróciłaby Wade, którą pamiętał. Teraz siedziała przed nim kobieta, która faktycznie wpasowywała się w stereotyp pracownicy biurowej, która niczym nie wyróżniała się od przeciętnego mieszkańca Montrealu. Zwłaszcza gdy nie miała już siniaków, blizny na jej brzuchu i plecach zasłaniał materiał szlafroka, nie miała przy sobie broni, ani nawet generatora przy pasku. Reprezentacja tego normalnego życia, które mogliby mieć, gdyby jego życie potoczyło się inaczej. Teraz miał ją, ale oboje wiedzieli, że nie jest to do końca normalny związek. Z tym że o nieprzyjemnych rzeczach teraz mieli nie myśleć - znaczenie miała chwila obecna. Może i Wade nie do końca umiała tak funkcjonować, ale długi pocałunek Strikera przekonał ją do tego w stu procentach.
- Jeśli nie chcesz, to tylko mi powiedz - mruknęła cicho, gdy odsunął się od niej, choć wyraźnie się ucieszyła na tę obietnicę. Nawet jeśli pomysł z restauracją okazał się niewypałem, to nie znaczyło, że nie będzie tu z nim szczęśliwa. Przez chwilę przyglądała mu się z bliska, by w końcu unieść rękę i tak jak zawsze przesunąć palcami wzdłuż linii jego szczęki. Tak dobrze znajomy, czuły gest, którego musiało mu brakować.
- Ja ciebie też, Charles - powiedziała cicho, potwierdzając, że przez te dwa tygodnie rozłąki pod tym względem nic się nie zmieniło.