Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

[KANADA] Montreal

28 kwie 2018, o 17:32

Parsknął śmiechem. Przypomniał sobie bardzo szybko o ich wspólnie spędzonych świętach. Patrząc na to teraz to obydwoje pasowali tam jak pięść do nosa. Okazało się jednak, że było całkowicie inaczej. Spędzili razem z jego rodziną kilka bardzo przyjemnych dni, podczas których mogli odpocząć od wszystkich wydarzeń. Po tylu latach docenił taką atmosferę bardziej niż powinien. Wszystko tam dla niego było stare, ale zarazem tak bardzo nowe. Do tego zabrał przecież na nie kogoś ze sobą, a to już było coś nowego. Charles przecież, kiedy był młodszy to rzadko, kiedy zapraszał swoich znajomych do domu.
-Ty? Jak kaleka? Wszyscy mi mówią, że jesteś piękna. Nawet gdybyś tańczyła jak ostatnia kaleka to wciąż będziesz wyglądać lepiej o de mnie. – Uśmiechnął się do niej. – Na mnie nie zwrócą uwagi. Pomyślą, że jestem częścią ochrony.
Na jej pytanie o ciuchy głośno westchnął i poszedł do sypialni. Pogrzebał trochę w szafie, aż w końcu natrafił na paczkę z kompletem ubrań, który od nich otrzymał. Czuł, że musi je wyprać. Wciąż śmierdziało specyficznym zapachem tamtej stacji. Przyniósł jednak pakunek do salonu i pokazał kobiecie.
- Nie wiem czy to się nada, ale przynajmniej rozmiar się zgadza.
Nie znał się na modzie. Nie znał się na naprawdę wielu rzeczach. Nie wiedział nawet ile te ciuchy kosztują. Wiedział tylko tyle, że Statner chciał, aby wyglądał dobrze, jako część jego oddziałów. Pewnie on też nie szykował mu tych ubrań, ale byłą to Katia Bondar albo ktoś z jej ludzi.
- To było ciasto, które ci podałem, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Na Cytadeli. Ciasto z zielonej herbaty. Bardzo ci wtedy smakowało to pomyślałem, żeby je dzisiaj zrobić.
Uśmiechnął się trochę zakłopotany. Zazwyczaj nie był najlepszy w romantycznych gestach, ale wydawało mu się, że ten był trochę mnie żenujący niż jego poprzednie próby. Ważne, że jej smakowało. Pożerała je prawie tak samo jak te kilka dni przed tym jak całkowicie zmieniła jego życie.
Parsknął śmiechem. To jej raczej nie groziło. Nie teraz. Wiedząc, że przypomniała sobie o swoim starym życiu to zacznie teraz pewnie żyć tak jak kiedyś. Treningi i całą reszta. Życie takich jak oni było zawsze jednym wielki treningiem. Nawet, kiedy nic się nie robiło to trzeba było ćwiczyć, aby zawsze być w jak najlepszej formie. On już dobrze o tym wiedział.
Jednak to jej pytanie sprawiło, że nie za bardzo wiedział, co odpowiedzieć. Musieli się przecież spakować, ale dalej nie wiedzieli gdzie chcą się udać. Mogli wybrać cały świat, ale wciąż nie było pomysłu gdzie.
- Myślę, że jutro wieczór. – Podrapał się po głowie. – Może Skandynawia? Nie jest to Islandia, ale tam mogą nas szukać. Wynajmiemy jakiś domek na jakiś czas.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

28 kwie 2018, o 18:16

Podniosła przyniesione ubrania, po kolei oglądając wszystko co znajdowało się na kupce. Lekki uśmiech nie znikał z jej twarzy, choć teraz uśmiechała się bardziej do siebie, niż do niego. "Wszyscy mówią, że jesteś piękna" to nadal nie był komplement, ale mimo to kąciki jej ust wciąż pozostawały uniesione w bliżej nieokreślonym kontekście. Pochyliła lekko głowę w bok, rozkładając spodnie, których Charles w życiu by na siebie dobrowolnie na co dzień nie nałożył.
- Nie jest złe - powiedziała. - Szkoda tylko, że ten zestaw zasłania wszystkie tatuaże. Możesz nałożyć zwykły t-shirt zamiast tego golfu. I tak w nim będzie ci za gorąco, to klub.
Złożyła wszystko z powrotem, nie zagłębiając się w markę ani jakość ubrań. Może były one w sam raz, nie na tyle drogie, by ją zszokować, ale też nie tak tanie, żeby wstyd było w tym wyjść do ludzi. Akurat na imprezę sławnej siostry. Potem odłożyła równo ułożoną kupkę na stołek obok siebie i wróciła do jedzenia ciasta.
Gdy dowiedziała się, skąd kojarzy ten smak, uniosła na Charlesa zaskoczone spojrzenie. W jej oczach widać było, jak próbuje połączyć fakty ze smakiem, który czuła teraz w ustach. Nie wiedział, czy się jej w ogóle przypomniało, bo nie dała tego po sobie poznać. Zamiast tego patrzyła na niego długo, a w jej głowie przewijały się dziesiątki myśli, którymi nie chciała się dzielić. Jej spojrzenie stało się cieplejsze, a kobieta na krótką chwilę przestała wyglądać, jakby w ogóle kiedykolwiek była w stanie skrzywdzić choćby muchę.
- Pamiętam - powiedziała cicho. Nie miało znaczenia, co działo się potem, Burel i cała reszta. - Dziękuję.
Z jakiegoś powodu była tym poruszona bardziej niż powinna. A może nie chodziło o samo ciasto, ale o gonitwę myśli, którą wywołało ono w jej głowie. W roztargnieniu skinęła głową, godząc się na Skandynawię, tak samo jak zgodziłaby się na każde inne miejsce na Ziemi, byle nie musiała lecieć sama. Jadła ciasto dalej w milczeniu, trochę wolniej, wciąż nie wiadomo dlaczego tak zaskoczona tym gestem z jego strony.
- Jestem beznadziejna w tym - powiedziała w końcu, tonem, jakby dziwił ją wniosek, do którego sama doszła. - Beznadziejna. Nie myślałam, że komuś może na mnie aż tak zależeć. Że ktoś może się mną aż tak przejmować. Po tym wszystkim, co zrobiłam, najpierw jako Sonya, a potem... ja wiem, że to tylko ciasto, nie o nie chodzi. Ty pamiętasz to wszystko, i te wszystkie małe gesty, a ja jestem jak ściana, przez którą musisz się przebijać... Przepraszam.
Uniosła na niego swoje ciemne spojrzenie, pełne poczucia winy. Przez moment wyglądała, jakby walczyła z potrzebą powiedzenia czegoś, ale słowa nie chciały opuścić jej ust.
- Postaram się bardziej. To wszystko co robisz, Charles, ja naprawdę... - zacisnęła usta w ostatniej chwili, nie umiejąc zmusić się do wyznania i wyraźnie bardzo tym sfrustrowana. Westchnęła i dojadła ostatni kawałek ciasta, a potem na pusty talerz odłożyła widelczyk. Podniosła się i podeszła do Strikera, obejmując go i przytulając się do niego mocno. Trudno było uwierzyć, że jeszcze dziś rano, gdy zrobiła to samo, przeraziła się i uciekła po kilku sekundach. - Dziękuję.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

28 kwie 2018, o 19:07

Więc ubrania były dobre. To go cieszyło. Zrzucało to z jego barków wielogodzinne jak nie kilkudniowe poszukiwania ubrań, które by na niego weszły. Z eleganckimi ciuchami czy kombinezonami bojowymi zawsze tak było. Żaden producent ubrań nie przewidział po prostu, że może być człowiek o rozmiarach takich jak on. No nie licząc może firm, które produkowały wszelkie możliwe rozmiary. Wtedy po prostu takie kupował przez extranet i miał święty spokój. Nie było też jego winą to, że bojówki oraz zwykłe t-shirty było załatwić najłatwiej. Pamiętał nawet, że będąc jeszcze nastolatkiem jego rodzina szykowała się na ogromny wydatek przy zmianie jego garderoby lub zakupieniu czegoś droższego. Może, dlatego nigdy nie był najbardziej ekstrawaganckim dzieckiem w szkole. Jego brat był może niższy o te dwadzieścia centymetrów, ale na jego metr dziewięćdziesiąt było już coś łatwiej znaleźć.
Obserwował Ayę z pewnego rodzaju zaciekawieniem. Już widział wcześniej taką reakcje, więc spodziewał się raczej tego, że kolejny raz zrobił coś nie tak. Dla niego dzień, kiedy się spotkali po raz pierwszy był dość wyjątkowo. Nie wiedział jak to wyglądało z jej strony. Dlatego w momencie, kiedy w końcu się odezwał odpowiedział jej ciepłym uśmiechem. Przez tą krótką chwilę przypomniał sobie jak bardzo potrafiła czasem być piękna w niektórych gestach.
Nie poganiał jej, kiedy jadła wolniej ciasto. Sam przecież musiał pokroić przygotowaną zapiekankę potem jak już trochę zdążyła się odleżeć na boku i stężeć. Dzięki temu ser miał się lepiej ciągnąć. Siedzieli, więc w ciszy, która znowu przestawała być tak bardzo niezręczna jak jeszcze kilkanaście godzin wcześniej. Pewne rzeczy jak widać miały się jednak nie zmienić.
Dopiero, kiedy odezwała się ponownie skierował wzrok w jej stronę. Słuchał ją nie wiedząc za bardzo jak odpowiedzieć. W jakiś sposób po raz kolejny wydawała mu się jeszcze bardziej bliższa w tym, co mówi niż wcześniej. Bardzo dobrze ją rozumiał. Nawet lepiej niż mogło jej się to wydawać.
Chciał coś powiedzieć, ale jej po tym jak mocno się do nie przytuliła po prostu zamilkł. Jego dłonie przez chwilę nie wiedziały, co zrobić. Dopiero po kilku sekundach wylądowały na jej plecach przyciskając ją do siebie. Podczas tego pierwszego dnia zrobili wiele kroków, aby ich związek był taki jak wcześniej. Może właśnie to, że starali się oboje doprowadzało do trochę szybszych postępów.
- Wiesz. To ty mnie tego nauczyłaś. – Gładził ją po plecach tak jak zawsze to robił. Zawsze, kiedy była blisko niego, a dokładnie w tego sposób jak teraz, to zdawała mu się tak bardzo krucha i delikatna. – Wcześniej żyłem z myślą, że ktoś taki jak Sonya nie ma prawa mnie pokochać. Przecież ludzie mojego pokroju zabili jej matkę. Żyłem w ogromnych poczuciu winy. Nie rozumiałem jak to w ogóle jest możliwe. Do tego chciała mi pomóc. Dziękuje, że byłaś wtedy przy mnie. – Pocałował ją delikatnie w czubek głowy. – Może to jest właśnie jednym z powodów, dla których chce przebijać tą ścianę. – Delikatnie się uśmiechnął. - Nawet nie wiesz z jaką przyjemnością staram ci się przypomnieć właśnie te małe gesty.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Ziemia”