Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

[KANADA] Montreal

23 kwie 2018, o 22:54

Uśmiechnął się pod nosem. Jak widać jego pojawienie się znowu wśród bliskich zmieniało ich życie bardziej niż się spodziewał. Nigdy nawet sobie nie wyobrażał, że kiedykolwiek otrzyma taką wiadomość od swojego brata. Nawet, kiedy byli młodsi i rwał panny to jeśli Charles kiedykolwiek to skomentował to nigdy ale to nigdy nie słyszał takich gadek. Na swój sposób było to wyjątkowo urocze. Znając życie gdyby rozmawiali teraz ze sobą w cztery oczy to nie odpuściłby by sobie tak szybko ten temat. Teraz nie miał innego wyjścia.
Spojrzał na sylwetkę Ayi. Teraz tak samo bliskiej jak i obcej. Dopiero chyba teraz zaczynało do niego docierać to, że to wcale nie wygląda tak prosto jak mogło mu się wydawać. Zazwyczaj jego świat był bardzo czarno-biały. Wszystko było podzielone na to co miał zabić i na to czego nie miał zabijać. Potem rozwinęło się to do niewielkiej ilości szarości. Teraz mógł wybierać w każdym jebanym odcieniu tego koloru.
- Jasne. – Uśmiechnął się też do niej pakując jej rzeczy do torby. Wciąż czuł się niezręcznie. Może seks rano trochę pomniejszył tą granicę ale czuł się teraz tak jakby przespał się z było dziewczyną i nie wiedział za bardzo co dalej z tym począć. Niby znali się tak dobrze ale to już nie byli ci sami ludzie. Aya nie była Sonyą, a Striker po wydarzeniach na Majesty przekroczył pewną granicę obok której nawet nie powinien się znaleźć.
- Domyślam się i właśnie dlatego chce zobaczyć.
Chciał zobaczyć. Chciał ją sprawdzić. Ludzie w walce, a nawet w sparingu stawali się całkowicie innymi osobami. Nie było lepszego sposobu na ten moment aby poznać ją lepiej na nowo. Nie był to może najmądrzejszy pomysł na odbudowanie. Nie. To słowo tutaj w ogóle nie pasowało. To było budowanie wszystkiego na nowo. Tylko jej dotyk. Wciąż tak znajomy i kojący.
Założył na siebie czarną bluzę. Tą samą co miał na Islandii, kiedy spędzali tam noc zaraz przed tym całym burdelem, który wydarzył się potem. W sumie wyglądał tak samo. Jego garderoba nie należała do zbyt rozmaiconej. Wszedł do salonu przyglądając się dwójce. Kiedy ona prezentowała się jeszcze lepiej niż zazwyczaj, on wyglądał jeszcze gorzej niż zazwyczaj. Na nosie wciąż miał czerwony ślad po złamaniu. Oczy dalej miał podkrążone bo w porównaniu z nią wstrzykiwał sobie znacznie gorszą chemię, a nie miał systemu, który by to neutralizował. Od czasu do czasu zdarzyło mu się utykać. Pewnie nowy mięsień postanowił o sobie od czasu do czasu przypominać dając znać Strikerowi, że chyba nie zadbał o nogę zbyt dobrze.
-Wszystko mam już przy sobie.
Zaczął zakładać na siebie swój typowy ubiór. Jego parka nie była stylowa jak jej płaszcz. Była prosta z ogromną ilością kieszeni. Te same bojówki. Ta sama wełniana czapka aby zakryć bliznę na czole. Tylko ten wzrok ten sam. W bardzo dziwny sposób pusty. Jakby i jego całkowicie opuścił już nastrój poranka, a myśl o kolejnych próbach powrotu do normalnego życia przyprawiała go zawał serca.
- Aya. Tu nie chodzi to czy się wynudzę czy nie. – Westchnął cicho pod nosem. Teraz, kiedy stał obok niej w butach wojskowych wydawał się jeszcze wyższy. Zresztą w tym ubiorze wyglądał jak dwa razy on. Jakby doszło mu z trzydzieści lub czterdzieści kilo. – Po prostu powinniśmy być teraz trochę ostrożniejsi. Poruszanie się w pojedynkę na ten moment nie jest najlepszym pomysł. – Spojrzał na stolik na którym leżał ciężki pistolet. Podszedł do niego i złapał go w dłonie. – Wiem jednak, że nie przekonam cię do tego. Już jako Sonya marudziłaś, że nie wierzę w twoje umiejętności. Teraz pewnie urwałabyś mi głowę. – Parsknął śmiechem. Podszedł znowu do niej. Podał jej w końcu broń. – Weź to. Jeśli mam wrócić wcześniej do domu to wolałbym żebyś miała to przy sobie. – Uśmiechnął się lekko. Wcześniej jego słowa nie wywołały na jej twarzy radości ale zażenowanie. Teraz był ostrożniejszy w doborze słów. – Po prostu będę się martwił trochę mniej.
Martwiłby się dokładnie tam samo. Teraz nie mieli jak sobie pozwolić na dość luźne życie. Nie za bardzo wiedział co więcej dodać. Czekał więc jak odbierze od niego pistolet i ruszą w drogę. Jeśli się potem rozdzielą to będzie miał wyjątkowo dużo czasu aby poprowadzić kilka rozmów przez komunikator.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

25 kwie 2018, o 18:38

Kobieta utkwiła skupiony wzrok w twarzy Charlesa. Przyglądała mu się przez chwilę, nad czymś intensywnie się znów zastanawiając, choć tym razem nie było to tak enigmatyczne, jak wcześniej, bo w końcu zadała pytanie, które musiało kołatać się w jej głowie teraz, gdy widziała jego niepokojącą minę.
- Wszystko okej? - spytała, wsuwając ręce do kieszeni płaszcza i przestępując z nogi na nogę. - Jesteś na mnie zły? O to, że nie pamiętam, albo o to, że... - nie dokończyła, za to skinęła głową w stronę sypialni. Było jasne, co miała na myśli. Ona wydawała się bardziej swobodna odkąd wyszli z łóżka, nawet jeśli wciąż zdarzały się momenty niezręczności. Nie przeszkadzały jej one tak bardzo, jak wcześniej, nawet chwilę temu uśmiechała się jeszcze. Teraz widziała w twarzy Strikera, że coś jest nie tak i wcale nie poprawiało jej to nastroju. A naturalnie, że o jego samopoczucie obwiniała siebie, bo kogóż mogłaby innego?
Pokręciła głową, gdy wyciągnął broń w jej stronę, ale nie dlatego, że nie zamierzała się uzbrajać. Kąciki jej ust uniosły się w lekkim uśmiechu, gdy wyciągnęła rękę z kieszeni i odsunęła połę płaszcza, odsłaniając przed Charlesem swoje opięte w czarną skórę spodni biodro, na którym zamontowane były zaczepy do broni. Trzymał się ich pistolet, może nie tak śmiercionośny i ciężki jak Szpon, ale nadal całkiem dobrej jakości.
- Gdybyś nie wierzył w moje umiejętności, to byś mi go nie dawał - odparła. Dobór słów był odpowiedni, kobieta nie wycofała się i nie opuściła wzroku, zakłopotana. Charles nie mógł tylko wiedzieć, czy Aya z czasem przyzwyczai się do sposobu, w jaki okazywał uczucia którymi ją darzył, czy już zawsze będą one ją wprawiać w zażenowanie. - Wiem, Charles. Dziękuję. Ty go weź - oparła dłoń o trzymaną przez niego broń i popchnęła ją lekko w jego stronę. Ciemny płaszcz zasłonił jej pistolet.
Gdy wyszli z domu, na dworze było przyjemnie. Chłodne powietrze rozwiewało ich włosy, ale nie padało. Słońce skrzyło się w śniegu, sprawiając, że kobieta mrużyła oczy. Skierowała się w stronę postoju taksówek i wybrała jedną z nich. Większą, by Striker miał trochę więcej wygody, niż w normalnych. Potem wpisała adres lokalu, do którego się wybierali i pojazd uniósł ich nad ziemię.
- Pamiętam, że myślałam, że będziemy malować ją razem - zauważyła, choć bez żalu. Teraz kwestia restauracji stała się zupełnie nieistotna i nie wprawiała jej w zły nastrój, jak przedtem. - Nie wiedziałam jakie wybrać kolory. Nie wiem, czy to teraz ma jakieś znaczenie. Ale wiem, że malowałam pomieszczenia pierwszy raz. Wyszło nie najgorzej. Nie porobiłam zacieków i linie są proste.
Wylądowali pod lokalem kilka minut później. Lot był krótki, więc i za taksówkę zapłacili niewiele. Hatake poprowadziła go pod duże przeszklone wejście, które ukazało się jednak dopiero gdy kobieta uruchomiła omni-klucz i za jego pomocą podniosła rolety. Restauracja stopniowo odsłaniała się, przypominając Charlesowi o przyszłości, którą mógł mieć, gdyby wszystko potoczyło się inaczej.
Wewnątrz panował lekki bałagan, choć uprzątnięty w jedno miejsce głównego pomieszczenia. Ściany w dwóch kolorach, szarym i ciemnoczerwonym, łączyły się w ładnym kontraście, podkreślanym przez wpadające przez wysokie okna świetle dnia. W kącie stała drabina, kilka wiader i sprzęty do malowania. Cała podłoga przykryta jeszcze była folią, a w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach farby. Aya stanęła przy wejściu, przepuszczając Charlesa przodem. Ona już w końcu dobrze znała to miejsce, lepiej niż jemu kiedykolwiek miało to być dane.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

25 kwie 2018, o 20:11

- Co? –Ostatnio dość często zdarzało mu się odpowiadać tak elokwentnie na wiele zadawanych mu pytań. Nic dziwnego. Od wydarzeń na Majesty wydawał się być wyjątkowo nieobecny w sytuacjach, które nie były związane z jakąkolwiek akcją. Tak jakby jego umysł wrzucał wtedy bieg na jałowy i pozwalał mu tylko na podstawowe funkcje.
- Nie jestem. – Westchnął. – Po prostu mam dużo na głowie.
To raczej było dość duże niedopowiedzenie. Miał o wiele więcej na głowie niż potrafił udźwignąć sam. Gdyby obok niego stała Sonya to na pewno bardzo dobrze wiedziałaby jak go wyciągnąć chociaż trochę z tego marazmu. Teraz po prostu zamykał się w sobie mając problemy z tym aby znowu się odezwać. Jej ostatni sposób na wyciągnięcie z niego złości był skuteczny ale jeśli dalej będą tego próbować to finalnie nie skończy się to dla niego najlepiej.
- No tak. – Spojrzał na pistolet przypięty do jej biodra. To już nie była zwykła pracownica biurowa ale była agentka Cerberusa. Ona raczej bez broni się nigdzie nie ruszy. Znowu poczuł się zażenowany swoimi przyzwyczajeniami. Zachowywał się zbytnio nadopiekuńczo. To akurat łatwo było zauważyć. Jednak po jednym dniu trudno było mu się przestawić od tak. Jego poprzednie wspomnienia musiały zostać teraz mocno zweryfikowane.
Podpiął bron do zaczepu. Jemu zresztą broń też była potrzebna. Był dużym klocem ale mięśniami pocisku nie powstrzyma. Poprawił na sobie kurtkę. W końcu mógł ruszać w drogę.
Nawet nie poczuł chłodu. Jego spojrzenie znów było mocno nieobecne. Trudno to jednak było porównywać do tego co działo się na Islandii gdzie po prostu nie było w jego oczach widać czegoś więcej po za tym, że był martwy w środku. Tu i teraz wyglądał jakby prowadziła go jakaś dziwna siła aby kontynuował to co robi ale jego umysł ciągle się zastanawiał nad tym wszystkim co robi. To zawsze była największa wada Strikera. Myślał za dużo.
- Nigdy nie miałem szansy zobaczyć tego lokalu wcześniej. – Patrzył gdzieś za okno pojazdu przyglądając się budynkom dookoła nich. Obserwował ludzi, którzy dopiero zaczynali wracać z pracy. Prowadzili normalne życie. Dla nich to był dzień jak co dzień. Rutyna, której im zazdrościł. – Myślałem, że może po tym wszystkim jednak uda mi się wyrwać trochę więcej wolności i zająć się tą restauracją.
To mówił szczerze. Zresztą już wcześniej mówił, że jeśli uda mu się to wszystko to może zająłby się właśnie tym. Zwykłym życiem.
Budynek, który zobaczył przed sobą wyglądał znacznie lepiej niż na zdjęciach. Do tego ta zimowa atmosfera dodawała mu pewnego rodzaju uroku. Nie miało to teraz znaczenia. I tak to wszystko było już tylko przeszłością do której nie wróci. Może to też był powód jego smutku. Kolejny raz stracił swoje miejsce. Po części.
W środku nie odzywał się przez dłuższy czas. Chodził po całym pomieszczeniu od czasu do czasu przejeżdżając dłońmi po pomalowanych ścianach. Trudno mu było uwierzyć w to, że ktoś chciał w ogóle coś takiego dla niego zrobić. Znowu trudno mu było pojąć jakim cudem ktoś mógłby go tak kochać by zrobić coś takiego. Zrozumiał też, że tamta osoba mogła już całkowicie nie istnieć, a on stara się ratować nie wiadomo w sumie co. Nie mógł się jednak załamywać. To był pierwszy dzień. Przecież to dopiero początek.
- Jest przepiękny.
Powiedział ale bardziej sam do siebie. W wyobraźni widział już gdzie stałyby stoły i sprzęt kuchenny. Mógł przyjść tutaj wcześniej. Może wtedy szybciej podjąłby właściwą decyzję jaką była kariera kucharza.
Położył na podłodze torbę ze sprzętem. Jeśli naprawdę chcieli się sprawdzić to musieli się w końcu przebrać. Dawno nie miał już z nikim żadnego sparingu. Miał tylko nadzieję, że go nie poniesie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

25 kwie 2018, o 20:42

Aya zmarszczyła brwi, chyba nie do końca wierząc mu na słowo, ale nie zamierzała się z nim kłócić i przekonywać go, że jednak widzi, że coś się dzieje. Zamiast tego poza tym jednym komentarzem przez całą drogę nie odzywała się, nie umiejąc znaleźć właściwych słów, albo nie potrafiąc ich z siebie wydusić.
Gdy Charles rozglądał się po pomieszczeniu, kobieta przyglądała się jemu. Podążała za nim wzrokiem, patrząc jak przesuwa dłonią po świeżo pomalowanych ścianach i wyobraża sobie, jak mogło wyglądać to miejsce. Nadal się nie odzywała, pogrążona w swoich własnych rozmyślaniach. Uśmiech jednak opuścił jej twarz i teraz już nie chciał wracać. Zamiast wyciągnąć zły humor ze Strikera, zaraziła się nim od niego.
W kolorze czerwieni utrzymana była dłuższa ściana, na której były umieszczone zakurzone okna i przeciwległa - ta, gdzie stał kontuar. Ten był pokryty błyszczącą farbą, pewnie łatwą do umycia, zupełnie jakby Wade sprzed kilku tygodni pomyślała o tym, że goście siedzący na stołkach przy barze mogą kopać go brudnymi butami. Nad nim wisiały trzy kable, dając miejsce na oświetlenie. Tych zresztą było więcej, a w jeden wkręcona była samotna żarówka, ale raczej elektryką kobieta się nie zajmowała - po prostu lokal był dobrze przystosowany odkąd go kupiła. Dalej znajdowało się dwoje drzwi, prowadzących zza baru w dwie strony. Aya po długim milczeniu ruszyła się z miejsca i przeszła do jednych z nich, mijając po drodze Charlesa.
- Chodź - poprosiła, nie patrząc na niego. - Zobaczysz co jest z tyłu.
Otworzyła przejście do czegoś, czego nie zdążyła jeszcze pomalować, ani nawet sprzątnąć. Pomieszczenie wydawało się jednak dobrze pasujące na kuchnię. Teraz jednak było jeszcze puste i takie w sumie miało już pozostać.
- Tego nie ruszałam. Nie wiedziałam jak.
Wyjaśniła cicho. Nie umiała gotować i nie miała pojęcia jak przygotować kuchnię w restauracji. Pewnie zakładała, że zajmie się tym Charles. Potem obróciła się i wróciła tam, skąd przyszli, otwierając w końcu ostatnie drzwi i gestem zapraszając Strikera za próg. Tamto dość małe w porównaniu do reszty pomieszczenie utrzymane było w tonacji ciepłego brązu i tej samej szarości, co w głównej sali. Niewielkie okno było zasłonięte zewnętrzną roletą, tak samo jak wąskie, przeszklone drzwi wychodzące na drugą stronę budynku. Kobieta aktywowała omni-klucz i wpuściła do środka trochę światła. To nie wyglądało jak żadna ważna część restauracji. Hatake milczała przez chwilę.
- Chciałam mieć tu biuro tłumaczeń - wyjaśniła wreszcie i westchnęła. - Moje. Tamto wszystko miało być dla ciebie, ja miałabym to. Moglibyśmy żyć normalnie. Taki był plan.
Wsunęła ręce do kieszeni i w zamyśleniu przygryzła dolną wargę. Wpatrywała się w puste ściany i ciemną, drewnianą podłogę, z której zdjęto już folię. Pewnie zabrała się za ten pokój na samym początku.
- Przepraszam, że nie jestem nią - powiedziała w końcu. - Że nie umiem być taka sama. Mogę spróbować, ale... - pokręciła lekko głową, opuszczając wzrok na swoją białą bluzkę, jakby zdawała sobie sprawę jak nietypowy by był to strój dla Sonii Wade. Przesunęła dłońmi po brzuchu. - Chciałam, żebyś był szczęśliwy. Nadal chcę. Nawet jeśli wydaje ci się, że nie. Ale nie wiem, co mam zrobić, bo znowu widzę że się zamykasz przede mną. Gdybym była nią, to nie robiłbyś tego. Mówiłbyś do mnie. A teraz nawet nie wiem co zrobiłam nie tak. Myślałam, że po tym poranku będzie lepiej i przez chwilę faktycznie było, a teraz czuję się, jakbym była tylko jednym wielkim rozczarowaniem.
Wsunęła ręce z powrotem w duże kieszenie swojego płaszcza, przenosząc wzrok za okno. Wychodziło na jakąś małą uliczkę, niczym niewyróżniającą się z całej reszty podobnych.
- Ona była lepsza, prawda? Lepsza dla ciebie.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

25 kwie 2018, o 21:11

Chodził za nią przyglądając się wszystkiemu z większym zainteresowaniem niż wcześniej. To wszystko wydawało mu się naprawdę nierealne. Jak dziwnego rodzaju sen na jawie. Wciąż tego nie rozumiał Wciąż nie potrafił nawet jakoś to wszystko przetrawić. To było dziwne. Czuł poczucie winy ale nie rozumiał dlaczego. Przecież nie powinien go czuć. Wiele emocji, kiedyś tak bardzo mu obcych coraz częściej pojawiały się w jego codziennym życiu. Nie potrafił sobie jakoś z nimi poradzić.
Pomieszczenie, które mu pokazała nadawało się idealnie na kuchnię z prawdziwego zdarzenia. Nawet ze ścian wychodziły już podłączenia do urządzeń. Teraz to wszystko miało zniknąć. Miało przepaść tak jak wszystko na czym zdążył położyć swoje ręce.
Trudno było określić w jakim stopniu to miejsce doprowadzało Strikera do coraz większej depresji. Zazwyczaj było wiadomo, że jest to wina jego psychiki. Teraz to było coś innego. Tak jakby docierało do niego wciąż jak bardzo to wszystko poszło nie tak. Nie było dobrze. Było kurewsko źle. Nic się nie zmieniło. Cerberus zamienił się na Przymierze, a on dalej będzie musiał zabijać. Może będzie bliżej rodziny i bliskich ale wciąż będzie zajmował się raczej brudnymi sprawami. Od tego nie miał już prawa odejść.
Biuro było pięknie wykończone. Z dbałością godną Sonyi. Jej ostatni ślad istnienia. Przeniósł wzrok na drewnianą podłogę. Zawsze miała wyjątkowo przychylną opinie wobec tego materiału.
- Aya. – Oparł się o ścianę wyciągając gdzieś z zewnętrznej kieszeni parki paczkę papierosów. Teraz w tym ubraniu, które zakrywał większość jego blizn i tatuaży wyglądał dość normalnie. Milczał przez dłuższą chwilę. W odmętach innych kieszeni szukał swojej zapalniczki. Jedyną jaką znalazł to tą, którą pożyczył od Perkinsa. Przecież jego stara została zniszczona. Odpalił w końcu papierosa. – To wszystko jest po prostu dla mnie nowe. Tak samo zresztą jak dla ciebie. Jestem szczęśliwy ale po prostu muszę ułożyć sobie parę spraw w głowie.
Przeniósł na nią wzrok, kiedy patrzyła gdzieś za okno. Wciąż wyglądała jak Sonya, wciąż miała podobne cechy charakteru. Po prostu musiał jakoś zrozumieć te wszystkie emocje, których wcześniej nigdy nie widział.
- Nie jesteś rozczarowaniem. – Uśmiechnął się lekko. – Tak naprawdę to pierwszy dzień naszego prawdziwego związku. Teraz, kiedy się już wszystko się wyjaśniło. – Dodał aby wyklarować szybko to co mogło zabrzmieć nie tak. – Cieszy mnie to, że mogę poznać prawdziwą ciebie.
W końcu odbił się lekko od ściany. Podszedł do niej bliżej. Przyglądał się jej przez chwilę jakby zbierając się w sobie by w końcu coś powiedzieć. On nigdy nie był dobry w mówieniu czegokolwiek o sobie lub innych. Może nie miała tego podejścia co Sonya ale wiedział, że przez to może w końcu zacznie nad sobą pracować.
- W jaki sposób miałaby być lepsza skoro wyszło na to, że wcale jej tak dobrze nie znałem? – Westchnął. Spojrzał na chwilę ponownie na drewnianą podłogę. – Wiem tylko tyle, że była na tyle głupia aby zakochać w kimś takim jak ja. Była gotowa poświęcić wszystko aby mnie ratować. Wiem też, że tak naprawdę byłaś to ty.
Jego dłoń zacisnęła się na jej delikatnej dłoni. W jakiś sposób jej bliskość pozwalała mu mówić więcej. Zebrać te wszystkie siły jakich potrzebował. Uśmiechał się do niej szczerze ale nie w taki sposób jak kiedyś. Było w tym wszystkim trochę więcej niepewności. Jakby bał się, że znowu powie coś nie tak.
- Chodźmy się po napierdalać.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

25 kwie 2018, o 23:13

Pokręciła głową, gdy zaprzeczył, jakby nie do końca zgadzała się z tym, co mówił, albo po prostu postanowiła nie przyjmować tego do wiadomości. Nie widziała, żeby był szczęśliwy, bo odkąd uciekli z kliniki, mieli więcej problemów niż dobrych chwil. Taka przydarzyła się jedna, dziś rano i nic to nie zmieniło, bo Charles znów powoli wpadał w swój marazm. Na jej twarzy pojawiła się frustracja, bo wyraźnie nie wiedziała co zrobić, żeby było lepiej.
- Znałeś - mruknęła. - Mnie nie znasz.
Zamilkła jednak, kiedy poczuła jego palce zaciskające się na jej dłoni. Nie zabrała jej tym razem, za to uniosła na niego wzrok. W jej oczach błyszczała irytacja, ale nie na niego, a na siebie i wszystko dookoła, co poszło nie tak. Stopniowo jednak zaczęła się uspokajać, z każdym jego kolejnym słowem. Westchnęła ciężko i spojrzała jeszcze w bok, przez okno. Ktoś przechodził na zewnątrz, ale nie zajrzał do środka, niezainteresowany pustym lokalem. Potem uniosła wzrok z powrotem na Strikera i po chwili namysłu uniosła wolną rękę, by przesunąć opuszkami palców po jego skroni i policzku.
- Może byłam - przyznała. - Może wobec ciebie zawsze byłam. Takich rzeczy nie wgrywają. Znalazłeś mnie pod maską Sonii? - spytała, nie oczekując odpowiedzi. - Ten uśmiech. Zawsze go lubiłam.
Wciąż jednak nie odpowiadała mu tym samym. Do momentu, w którym rzucił swoją propozycję. W jej oczach pojawiło się zaskoczenie, nie jego sugestią, a sposobem, w jaki ją sformułował. I potem już trudno było jej zachować powagę, zresztą nawet nie próbowała. Parsknęła śmiechem, a w końcu roześmiała się szczerze, przynajmniej na tę krótką chwilę zapominając o tym, co przed chwilą nie dawało jej żyć. Wyrwała Charlesowi swoją dłoń, wsuwając obie w kieszenie płaszcza i odwracając się od niego, by wyjść ze swojego niedoszłego biura. Jej śmiech odbijał się od pustych ścian, niosąc się po restauracji. Spoglądała na niego przez ramię i skinęła głową, wołając go za sobą.
- No to chodź - rzuciła z rozbawieniem. - Przekonałeś mnie.
Podeszła do torby, na chwilę obecną nie myśląc o tym, o czym mówiła dosłownie dwie minuty wcześniej. Słowa Strikera były wystarczająco absurdalne w tej sytuacji, by totalnie wytrącić ją z ponurego zamyślenia, w jakie wpędził ją nie do końca udany poranek. Ściągnęła z siebie płaszcz, a potem bluzkę, rzucając jedno i drugie na któryś ze szczebli drabiny. Potem naciągnęła na siebie wydobytą z torby koszulkę, sięgającą niewiele ponad pępek, ze skrzyżowanymi na plecach ramiączkami, które nie miały szans zsunąć się i przeszkadzać w walce. Usiadła na podłodze i zdjęła buty, zastępując je płaskimi i sznurowanymi, na pewno wygodniejszymi niż szpilki w których tu przyszła.
- To jak chcesz się napierdalać, kochanie? - spytała, wiążąc buta i jednocześnie spoglądając na niego od dołu, zupełnie uroczym i niewinnym spojrzeniem. Wciąż jednak uśmiechała się szeroko, bo takiej propozycji na pewno nie miała jeszcze okazji dotąd usłyszeć.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

25 kwie 2018, o 23:41

Oczywiście, że nie odpowiedział na jej pytanie. Chociaż odpowiedź i tak była dość prosta. Od samego początku podejrzewał, że coś jest nie tak. Jedynie finał okazał się z goła inny. Domyślał się, że coś jest nie tak od momentu, kiedy pierwszy raz widział ją w akcji. Jej zachowanie stawało się wtedy inne. Tak samo wtedy, kiedy szykowali na akcję odbicia jego brata. Jak na zwykłą pracownicę z przeszkoleniem biurowym miała zbyt dużo nawyków, które w ogóle nie pasowały do tego życiorysu jaki mu sprezentowała.
Pokręcił głową ze znacznie szerszym uśmiechem widząc jej reakcje. Jej śmiech był rzadkością, a tak głośnego jeszcze nie słyszał. Nie spodziewał się, że ten głupi żart może tak dobrze zadziałać na poprawę tej ponurej atmosfery. Cieszyło go to, że znowu w jakiś sposób udało im się przywrócić trochę normalności. No i, że był w stanie wyrzucić z siebie coś co go bolało.
Podbiegł do niej truchtem, kiedy go zawołała. Musieli się przebrać. Nie było sensu zwlekać z tym co sobie obydwoje zaplanowali na ten dzień. Nie należało to do normalnych rozrywek w związku ale wyglądało na to, że akurat ich to całkowicie nie interesuje. Zresztą obydwoje byli naprawdę dobrze wyszkoleni więc to była tylko kwestia czasu za nim rzuciliby się sobie do gardeł aby sprawdzić, które z nich jest lepsze w swoim fachu. Jeśli jednak uczucie, którym siebie darzyli, nie zniknie to taka sytuacja raczej nie będzie pierwszą i ostatnią.
Rozebrał się do samej bielizny wyciągając z torby sprzęt. Spodnie z mocnego bawełnianego materiału założył na siebie jako pierwsze. Potem już tylko sportowe buty, które widziała chyba pierwszy raz w swoim życiu. Nie założył na siebie żadnej koszulki. Utrudniałaby tylko walkę.
- Łap.
Rzucił Ayi specjalne bandaże na dłonie aby nie rozwalili ich sobie podczas walki. Zawsze miał dwie pary. Kupił je jakoś podczas pracy na kuchni, kiedy obiecywał sobie, że wróci do podstawowego treningu Rosenkova. Używał też podobnych w więzieniu. Zresztą teraz, kiedy obwijał sobie dłonie, przypominał znacznie bardziej człowieka, którego mogli zakodować jej w głowie.
Słowo kochanie lekko go zdziwiło ponieważ nigdy tak się do niego nie zwracała. Nie wiedział czy to część żartowania sobie czy może mówi to na serio. Chociaż wydźwięk zdania mówił, że to raczej nie miało zabrzmieć poważnie.
- Klasyczny sparing służb specjalnych. – Poprawił bandaże ostatni raz. – Wszystkie chwyty dozwolone. Bijemy się do momentu, aż drugie odklepie. Walczymy do trzech wygranych. Potem możemy spróbować na noże. Pewnie znajdziemy tutaj coś co będzie je dobrze udawać.
Uśmiechnął się do niej szczerze stojąc obok. Wyglądała wyjątkowo dobrze w stroju sportowym. Tego też nigdy nie widział. Domyślał się, że musi ćwiczyć bo takiego ciała raczej siedzeniem za biurkiem sobie nie wyrobiła. Wiedział też, że jest bardzo wygimnastykowana. Bardziej niż mógł wcześniej podejrzewać. Na pewno była też od niego szybsza. Możliwe, że mocno oberwie ale jeśli ją złapie to będzie miała problem.
- Tylko nie kop za mocno w krocze jak postanowisz przejść do mocnej ofensywy. – Uśmiechnął do niej i wyciągnął do niej rękę by pomóc jej wstać. Czuł jakby atmosfera wokół nich się zmieniła. Wiedział, że oboje się kochają ale ich ostatnie wspólne działania w klinice sprawiły, że pomiędzy nimi wykiełkowało coś na kształt innej więzi. Coś co rozumieją ludzie w ich fachu. Uzupełniali się w swoich rolach bojowych. Teraz czuł się podobnie. – Zajmij pozycję. Postaram się zbyt mocno tobą nie rzucać o podłogę.
Gdy już wstała, pomagając sobie jego dłonią lub odrzucając ją, zamierzał zająć pozycję po jednej stronie pomieszczenia. Nie zamierzał atakować też jako pierwszy. Chciał ją sprawdzić. Wolał nie ruszać na nią z pełnią swoich sił bo wystarczy, że uniknie ataku i go unieruchomi.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

25 kwie 2018, o 23:57

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 00:19

Aya zdecydowanie nie miała figury kogoś, kto spędzał całe życie za biurkiem, ale to Charles wiedział już wcześniej. Może teraz rzucało mu się to w oczy bardziej, bo o tym myślał. Uśmiechała się teraz do niego w taki sam sposób, jak wcześniej, w domu, gdy zaproponowała ten test. Nie ukrywała podekscytowania, choć wciąż bawiło ją sformułowanie, którego Striker użył chwilę temu. Z kieszeni spodni wyciągnęła gumkę do włosów i zebrała je, by związać je sobie w wysokiego kucyka, tak jak zawsze robiła do walki. Teraz jej makijaż, na który dotąd nie decydowała się zbyt często, wyjątkowo podkreślał azjatyckie rysy, na co dzień gubiące się gdzieś w jej delikatnej twarzy.
- Poczekaj, zsunę trochę te rolety, bo z zewnątrz wszystko widać - mruknęła, opuszczając zewnętrzne zasłony gdzieś do połowy. W pomieszczeniu zapadł półmrok, więc zapaliła światło, tę jedną smutną żarówkę, która dawała zadziwiająco dużo jasności. Potem ściągnęła folię z podłogi, bo mogliby się o nią pozabijać. Zwinęła ją pod ścianą w okolicy drabiny i reszty sprzętów.
Złapała rzucone jej bandaże i przyjrzała się im niepewnie. Raczej nie to sobie wyobrażała. Charles był wyższy od niej i dużo silniejszy. Wystarczyło jej podejść na półdystans i już nie miała szans, jak tylko wejdzie w zasięg jego rąk. Musiała zdawać sobie z tego sprawę. Pewnie liczyła od razu na noże, albo coś, co pozwoli jej wykorzystać jakoś jej szybkość i szkolenia. Striker nie wiedział, czy potrafi walczyć wręcz lepiej, niż jakikolwiek pierwszy lepszy szeregowy po podstawowych lekcjach wyprowadzania ciosów. Dłonie jednak owinęła całkiem sprawnie, choć nie tak szybko, jak Charles. Nawet jeśli miała jakieś słabości, to na pewno nie zamierzała przyznawać się do nich teraz.
- Wszystkie? - upewniła się, rozciągając się, by rozprostować plecy i na szybko rozgrzewając sobie stawy ramion i nadgarstków. Obserwowała go tak samo, jak on obserwował ją, oceniając jego sylwetkę, chociaż mógł co najwyżej zgadywać, czy myśli o czymkolwiek innym, niż jak pokonać górę mięsa, jaką był.
- Obiecuję kopać delikatnie - parsknęła śmiechem, pozwalając mu się odsunąć na drugą stronę pomieszczenia.
Przez dłuższą chwilę jeszcze czekała, rozglądając się i zastanawiając się nad swoją taktyką, ale w końcu zobaczył w jej oczach, że podjęła decyzję. Spoważniała, zaciskając dłonie w pięści, by w pewnej chwili wystrzelić z miejsca i ruszyć biegiem w jego stronę. Pomieszczenie było spore, dzieliło ich więc jakieś piętnaście metrów. Po dwóch kobieta zniknęła.
Zapewne liczyła na to, że kamuflaż da jej sporą przewagę, z której zamierzała skorzystać, skoro nie miała luksusu wzrostu ani siły. Dużo zmieniał też brak światła słonecznego, który być może pozwoliłby Strikerowi namierzyć ją łatwiej. Mógł co najwyżej wiedzieć, że nie ma zbyt wiele czasu, żeby do niego dopaść, zanim program się dezaktywuje. W jakiś sposób poruszała się całkowicie bezgłośnie, nawet szybko biegnąc i może udałoby się jej to, gdyby mężczyzna nie zauważył odbicia światła na jej pokrytej kamuflażem sylwetce, gdzieś po swojej lewej stronie. Zachodziła go od tyłu.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 18:11

Opadające rolety sprawiły, że pomieszczenie zaczynało przypominać miejsce gdzie odbywały się nielegalne walki. Cóż. Gdyby był teraz w więzieniu i musiałby walczyć z kimś takim jak ona to pewnie wszystkie fajki z tego cudownego przybytku trafiłyby do rąk organizatora. W tym przypadku pewnie byłby to Siemion. Zresztą większość więźniów chciałaby zobaczyć walkę największego rzeźnika z groźną Azjatką. Znając życie chodziłoby tylko o zobaczenie kobiety.
Podskoczył kilka razy w miejscu rozciągając się. Nie pamiętał już, kiedy ostatni raz walczył wręcz w taki sposób jak teraz. Nie mieli nawet żadnego sprzętu zabezpieczającego. Czyli tak jak powinno się było ich kiedyś trenować.
Obserwował jak powoli zakłada bandaże. Dla niego to nie było nic nowego. W pierdlu nosił je prawie codziennie. Wcześniej, kiedy tego nie robił jego kostki zbyt długo się goiły więc musiał wykonywać zlecenia po jakimś czasie. Dzięki temu jednemu trikowi był w stanie wykonywać wszystko dosłownie od ręki. Zastanawiał się, kiedy ona ostatni raz miała jakiekolwiek szkolenie z czegoś takiego.
- Wszystkie. – Kiedy rozciągał się jego ciało dosłownie strzelało. Jak widać przez naprawdę długi czas nie musiał się zbytnio gimnastykować. Zresztą jego styl walki nie odpowiadał zbytnio temu co robiła ona. Był wolniejszy więc i jego ciosy musiały być bardziej przemyślane. Taki styl walki nawet do niego pasował.
Co ciekawe nie podniósł rąk jak do gardy. Pochylił się tylko lekko, a jego dłonie były tylko na tyle uniesione by znajdować się trochę powyżej pasa. Nie trenował sztuki walki jaką uwielbiał się chwalić każdy samozwańczy samiec alfa. Boks? Muay Thai? Boks Tajki? Brazylijskie ju-jitsu? Nie. Jego trenowali typowych dla byłego wojska rosyjskiego sposobach zadawania bólu. Wbijali mu do głowy podstawy Samba Bojowego tak długo, aż w końcu opanował je na tyle by miał jakaś szansę w bliskich kontaktach. Udało mu się za to polepszyć i doszlifować te umiejętności w więzieniu.
Kiedy zniknęła mu sprzed twarzy jego wyraz twarzy szybko się zmienił w pełen lekkiego szoku. Zrozumiał też, że to nie będzie, aż tak proste. Doprowadziło to jednak do tego, że natychmiast poczuł jak adrenalina buzuje w jego żyłach. Tego przecież obydwoje chcieli. Sprawdzić się.
Ten jeden błysk bardzo szybko uświadomił mu skąd próbuje go dopaść. Była mądra. Jeśli zablokowała by go od tyłu to stworzyłoby to duży problem dla pierwszej rundy ich walk. Zamiast jednak zareagować jakoś bardziej efektownie to po prostu wykonał kop nogą gdzieś za siebie licząc, że trafi niewidzialnego przeciwnika. Potem dość finezyjnie jak na swoje rozmiary obrócić się na jednej nodze do tyłu i spróbować złapać przeciwnika w swoje ramiona.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 18:14

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 18:40

Widział ją dosłownie przez moment, w którym wpadła w promień światła z zewnątrz. Potem nie wiedział gdzie dokładnie się znajduje, więc szansa, że w nią trafi swoim kopnięciem, była marna. Jego noga przecięła powietrze, a potem poczuł, jak po materiale jego spodni przesuwa się ręka. Pewnie Aya usiłowała złapać go i przewrócić, ale kopnął za wcześnie, a ona była zbyt daleko i nie zdążyła chwycić go wystarczająco skutecznie. Tryb kamuflażu wyłączył się i kobieta pojawiła się przed nim, ze zdeterminowaniem i skupieniem odmalowanym na twarzy. Widział już u niej tę minę, choć nigdy nie walczyła przy tym z nim. Może zareagowałaby tak na niego, gdyby włączyli jej implant wcześniej. Choć wtedy na pewno do tych emocji doszłaby jeszcze zaprogramowana wściekłość.
Nie miał szans na złapanie jej tak po prostu. Aya płynnie odchyliła się, uniemożliwiając mu jego plan. Mógł mieć wrażenie, że uśmiechnęła się krótko, ale mogło mu się to tylko wydawać. Obróciła się, wyprostowaną nogą celując gdzieś w okolice jego wątroby. Nie zrobiła jednak tego w żaden zaskakujący sposób, przed którym Striker nie potrafiłby się obronić. Może nie potrafiła inaczej, a może póki co sprawdzała tylko na ile może sobie pozwolić w tej walce.
Kolejny cios wyprowadziła prawą ręką, celując otwartą dłonią w krtań mężczyzny. Nie wiedział, czy dostosowała siłę do tego, by nie pozbawić go oddechu na zawsze, czy nie wpadła na to. Ten atak też odbił. Była szybka, ale nie udało się jej jeszcze w żaden sposób przebić przez obronę Charlesa, mimo, że wyraźnie próbowała. Poruszała się płynnie i bez namysłu, tak, jak pamiętał z kliniki, tylko teraz była znacznie swobodniejsza, bo na jej ramionach nie wisiał ciężar zbliżającej się godziny zero i nie czuła implantu w plecach. Odskoczyła, dając sobie moment na to, by zastanowić się, co dalej. To nie było takie proste jak mogłoby się wydawać, ani dla niej, ani dla niego.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 19:00

Była za szybka. Zbyt szybka. Domyślał się, że umie walczyć ale to było o wiele za szybko. Miał refleks z bronią palną ale tutaj musiał pracować całym sobą. Nie miał tarczy, która mogłaby odbić pociski. Chociaż patrząc na to, że jej ciosy do najsilniejszych nie należały to jego ciało stawało się wręcz tarczą nie do przejścia. Póki co. Prędzej czy później pewnie znajdzie moment w którym może mu po prostu coś zrobić. Może to była chwila ale obydwoje mogli zobaczyć, że nie będzie to wcale taka prosta walka.
Teraz nie miała już po swojej stronie niewidzialności. Mógł skupić na niej swój wzrok. Jednak jego dłonie wciąż trzymały się nisko. Nie wiedział czy kiedykolwiek widziała taki styl walki ale od razu można było dojrzeć jak bardzo prowokująca była ta postawa.
Tym razem to on ruszył powoli w jej stronę. Jego kroki odbijały się po pustym pomieszczeniu. Jego wyraz twarzy też były podobny do tego w klinice. Szedł na nią jak taran. Trzeba było przyznać, że jego postura i wygląd działały dość przerażająco na umysł człowieka, który zaraz miał zostać przez niego spacyfikowany. Cios który wyprowadził tym razem nie był jednak z użyciem rąk. Jego noga wręcz wystrzeliła jak z procy w stronę jej barku.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Nie był do końca pewny co się stało ale nie poczuł jak jego noga tylko ociera się o jej osobę. Niestety nie zdążył wyhamować po tym uderzeniu i stał do niej tyłem. Nie mając innego wyjścia korzystając z rozpędu, którego nabrał postanowił wyprowadzić swój pierwszy cios ręką tak aby obalić ją o ziemie.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 19:26

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 19:47

Kobieta znów się uchyliła, choć tym razem nie tak skutecznie, jak poprzednim razem. Skrzywiła się lekko, ale chyba nie zabolało jej szczególnie mocno. Nie miała czasu zerknąć na swoje ramię, by sprawdzić co się wydarzyło, a Charles też nie miał czasu, żeby się temu przyglądać, zwłaszcza, że wylądował do niej tyłem.
Z jego kolejnym ciosem nie miała jednak tak dużo szczęścia. Usłyszał jej stęknięcie, a jej ramię odskoczyło, gdy pięść Charlesa trafiła w nie ze sporą siłą. Nie zamierzała jednak się nad tym roztkliwiać, to było tylko pierwsze uderzenie, które trafiło. Aya miała w sobie wystarczająco dużo determinacji, by nie dać się tak po prostu znokautować po kilkunastu sekundach.
Może to jego spojrzenie sprawiło, że coś się zmieniło. A może to była kwestia trafienia, które musiało wiązać się z jakimś bólem. Nie widział jej twarzy, nie wiedział więc, czy faktycznie ją przestraszył, czy wizja walki ze Strikerem, która stała się rzeczywistością, odebrała jej rezon. Zanim Charles zabrał rękę, ona złapała go za nią i obróciła się, jakby chciała przerzucić go sobie przez plecy i przewalić go na podłogę. Zrezygnowała jednak, albo czując nagły atak bólu w ramieniu, albo przypominając sobie ile mężczyzna waży. A może jedno i drugie zadziałało jednocześnie. Puściła go więc i zamachnęła się ręką do tyłu, celując łokciem w jego brzuch, ale Charles odsunął się wystarczająco szybko.
Nie mógł tylko spodziewać się, że zaraz po tym nastąpi cios głową. Potylica Ayi, uzbrojona jeszcze w dość twardy jednak u nasady kucyk, wbiła się centralnie w jego nos. Striker poczuł tępy ból, a po chwili jego usta wypełnił smak krwi. Raczej nie złamała mu nosa całkowicie, ale przynajmniej upewniła się, że będzie mogła z powrotem od niego odskoczyć, gdy on będzie zajęty mroczkami, które pojawią mu się przed oczami. Wciąż starała się trzymać pewien bezpieczny dystans, doskonale wiedząc, że jeśli przeciwnik ją unieruchomi, to walka będzie dla niej przegrana.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 20:02

Uderzenie było na tyle silne, że jego głowa dosłownie odskoczyła do tyłu. Tego się w ogóle się nie spodziewał. Nie miał nawet szans aby się przed tym obronić. Ból był nieznośny, szczególnie, że jeszcze nie tak dawno grupa żołnierzy Cerberusa zdążyła mu już złamać tą część twarzy. Kiedy oddaliła się na bezpieczną odległość wytarł dłonią krew. Ta raczej dość mocno będzie utrudniać mu walkę. Nie miał jednak wyjścia. Chciał wygrać. Nie mógł teraz podłożyć swojego honoru operatora bo jakaś mała Azjatka przetrąciła mu nos.
Na jego twarzy wykwitł dziwnego rodzaju uśmiech. W końcu walczyli ze sobą. Do tego tak jak powinno się walczyć. Ból było tylko chwilą. To właśnie takie momenty pozwalały im na wyrzucenie z siebie znacznie większej frustracji. Zazwyczaj zawsze się powstrzymywał z używaniem swojej siły. Nigdy tak naprawdę nie widziała jego siły fizycznej w całej okazałości.
Ruszył w jej stronę. Co ciekawe teraz to wyglądało inaczej. Zasłonił dłońmi swoją twarz i wyglądało chyba na to, że nie zamierzał się zatrzymywać. Chyba postanowił staranować ją swoja własną osobą.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Poczuł po drodze jak kobieta dosłownie odbija się od jego ciała jak szmaciana lalka. Nie był się co dziwić. Był ogromny, a do tego już teraz atakował w sposób poniżej pasa. Nie miała jak go zatrzymać. Oczywiście była szybka ale nie spodziewał się, że trafi ją swoim rozpędzonym ciałem. Drugi atak był już tylko typowym brutalnym atakiem. Coś co wyjątkowo do niego pasowało. Nie było tam żadnej gracji. To była tylko sama siła.
Zatrzymał się i szybko odbił skacząc w jej z ręką wyciągniętą ponad swoją głową. Zamachnął się naprawdę mocno.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wiedział, że tylko przejechał po jej ciele. Brutalna siła niestety nie pozwalała mu na przebicie się przez jej szybkości i refleks. Żaden cios nigdy nie uderzył w nią z całą planowaną siłą. Za to poczuł jak jego dłoń uderza ścianę za nią, kiedy ta postanowiła przekierować jego cios w inny cel. Wiedział, że miała jednak z tym duże problemy. Zostawiając w kartonowo gipsowym materiale odcisk jego pięści. Jeśli by ją trafił to walka bardzo szybko mogłaby się skończyć.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 20:18

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 20:34

Widziała, że do niej biegnie, ale nie ruszała się z miejsca. Obserwowała go, czekając na moment, w którym będzie mogła odskoczyć, bo w tej chwili uciekanie przed nim dookoła pomieszczenia byłoby absurdalne i mogłoby trwać w nieskończoność. Oderwała się od podłogi w ostatniej chwili - za późno. Znów stęknęła, gdy ramię mężczyzny uderzyło w nią boleśnie i złapała się za rękę. Ból szarpnął nią, wytrącając ją z równowagi i sprawiając, że po raz pierwszy na poważnie faktycznie pojawił się na jej twarzy. Jednocześnie szansa na jakikolwiek usatysfakcjonowany uśmiech zmalała do zera. Ayę wypełniła wściekłość, może nie bezpośrednio wobec Charlesa, ale ten rodzaj, który sprawiał, że oczy zachodziły czerwoną mgłą.
Kolejny jego atak zablokowała ręką, ale odepchnął on ją lekko. Nie była w stanie obronić się tak skutecznie, jak robił to on, bo był od niej dwukrotnie silniejszy. Niemal natychmiast rzuciła się na niego, chwytając go w taki sposób, że po szybkim podcięciu nogi, na której stał większością swojego ciężaru, zwalił się na ziemię. Uderzenie wypchnęło powietrze z jego płuc i sprawiło, że znalazł się w nie najlepszej pozycji.
Wyprostowała się, siedząc na nim i unieruchamiając go mocno zaciśniętymi udami. Jednej z rąk nie miał jak wyrwać, a choć drugą teoretycznie miał wolną, to nie dała mu czasu, żeby mógł to wykorzystać. Jej pierwszy cios trafił w ranę, którą poprzedniego wieczora zszywała mu sama. Tę samą, w którą uderzyła też później, gdy usiłowała go sprowokować. Ból przeszedł po całym jego ramieniu. Gdy kobieta zorientowała się, co zrobiła, zimna wściekłość z jej oczu częściowo zniknęła. Mimo, że teoretycznie wszystkie chwyty były dozwolone, nie chciała chyba posuwać się aż do tego. Szwy nie pękły, medi-żel szybko zaleczał takie rany jak tamta, ale wciąż wolała nie ryzykować. Może dlatego zamiast uderzyć potem ponownie w to samo miejsce, złapała go za włosy i z całej siły rąbnęła tyłem jego głowy o zimną posadzkę, pewnie licząc na to, że zaraz się podda.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 20:43

Uderzenie o podłogę było wyjątkowo bolesne. Nie dlatego, że uderzył tak mocno. Po prostu się tego nie spodziewał. Walczyła w wyjątkowo obcy mu sposób. Wykorzystywała jego ciężar i siłę przeciwko niemu. Zazwyczaj wszyscy chcieli się sprawdzić z jego umiejętności ale nigdy nie wykorzystywali ich przeciwko niemu. Teraz starał się jakoś wyrównać oddech po tym co się stało. Nie miał zbyt dużo czasu. Szczególnie, kiedy usiadła na nim i całkowicie zablokowała jego nogi. Nie przypominał sobie aby miała, aż taką siłę w udach.
Pierwszy co zrobił to zasłonił twarz ale kiedy uderzenie trafiło go w ranę wydał z siebie głośne warknięcie. Od razu więc odsłonił się aby z automatu złapać się ramię. Uderzenie głową o podłogę było więc jeszcze większą niespodzianką. Poczuł jak dosłownie zaświszczało mu w uszach. W takich momentach jego doświadczenie w taki walkach pomagało mu przetrwać tą sytuację w lepszy sposób niż zniósłby to jakikolwiek inny żołnierz.
Musiał się jakoś obronić. Jeśli dalej pozostanie w tej pozycji to będzie po nim. Musiał więc przypomnieć sobie wszystkie możliwe sposoby walki w parterze. W jego oczach można było zauważyć, że czuje zagrożenie. Nie było juz tam tej samej pewności siebie co chwilę temu. Zrobił więc to czego raczej nie mogła się spodziewać.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Zacisnął swoje dłonie na jej udach niczym imadło starając się zadać jak najwięcej bólu jej nogą, aby chociaż na chwilę przestały całkowicie blokować jego nogi. Nie mógł się przez to podnieść lub spróbować podnieść z podłogi. Wiedział też, że nie ma co jej bo w tej pozycji co najwyżej będzie się tylko miotał po podłodze.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Nie chciał ryzykować bardziej. Zacisnął dłonie na jej udach jeszcze mocniej wiedząc już, że będzie musiał oglądać ślady siniaków na jej nogach w ciągu najbliższych kilku dni.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 20:57

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Ziemia”