Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

[KANADA] Montreal

4 mar 2018, o 23:36

Dziwna nazwa. Brzmiało jak jakiś pieprzony klub. Chociaż było po łacinie. Więc pewnie kolejny idiota z oddziałów Cerberusa uznał, że przecież to brzmi elegancko i nadaje się na kryptonim jakiejś gównianej operacji. Nie potrafił tego zrozumieć. Do tego Statner okazywał się mistrzem ukrywania informacji. Zresztą, skąd niby miałby wiedzieć, że akurat tego dnia Striker i flota Przymierza postanowią w nich uderzyć.
- Teraz nikomu nie będzie na rękę szukanie nas. Jedyna osoba, która za to beknie to Statner. No i ktoś nad kto zezwolił mu na ten plan. Wyobraź sobie co teraz muszą tam czuć. Czwórka operatorów przekonała pieprzonego Andersona do wykonania tak ryzykownego planu. Stracili pancernik, lata badań, a do tego całą załogę. Wiesz ile może im zająć skompletowanie nowych naukowców i lekarzy?
Parsknął śmiechem. Cerberus miał teraz na głowie znacznie więcej problemów niż kilku operatorów i zesłanie im na głowę pieprzonej apokalipsy. Szczególnie, że po czymś takim raczej mało kto chciałby wchodzić im w drogę. Szczególnie, że Przymierze miało na nich oko. Trzeba było pamiętać, że ta grupa nie była pieprzonym bogiem, który wiedział wszystko. Kyle nie miał racji, kiedy mówił, że są tak potężni. Nie są. To tylko organizacja, a oni zadali im okrutny wręcz cios.
Sam też zaczął szukać informacji o tym całym Sanctum. Wciąż nie mógł uwierzyć w nazwę. Pewnie to był jakiś safehouse albo odłam tej ich organizacji. Wiedział tylko tyle, że będą musieli polecieć na Illium. To już go cieszyło trochę mniej. Jeśli chcieli tam działać to będą musieli się pieprzyć z korporacjami i ich prawami. Pan Rosenkov lubił marudzić jak bardzo nienawidzi tego miejsca bo nie można tam załatwiać interesów jak w kraju ojców.
Poczekał, aż Daryl włączył film i zaczął go oglądać. Już od samego początku wiedział, ze cała trójka podała się za kogoś kim nie są. Wystarczyło o to, jeszcze podpytać recepcjonistkę. Raczej będzie pamiętała przybycie kogoś z rządu czy innej takiej organizacji. Potem trzeba będzie wysłać ich zdjęcia do Przymierza by sprawdziła ich piękne dane. Znalezienie ich nie powinno być tak trudno. Takiej amatorszczyzny nie widział chyba nigdy.
- No to mamy już naszych porywaczy. Jezu w życiu nie spodziewałem się, że ktoś może, aż tak dać dupy. – Spojrzał na plamę krwi na podłodze, gdzie musiał być ciągnięty któryś z mężczyzn. – Mamy ich twarze, za kogo się podali oraz informacje gdzie mogli polecieć. Amatorzy.
Uśmiechnął się do siebie. Snow pracowała trochę jak Striker więc mogła się z nim zgodzić ale biedny Daryl pewnie nic z tego nie rozumiał. Jako operator pewnie już w momencie, kiedy otworzyła drzwi to powaliłby ją na ziemie nie dając szansy na reakcje.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

5 mar 2018, o 00:03

Nie musieli odwoływać się do pomocy Przymierza, ani nie musieli zagłębiać się w te gorsze rejony internetu, bo Sanctum na Illium wyświetliło im się niemal natychmiast. Nazywała się tak prywatna klinika, prowadzona przez ludzkiego przedsiębiorcę. Znajdowała się już poza Nos Astrą, więc nie była jedną z tych najbardziej znanych klinik w stolicy. Mieli jednak całkiem nowoczesną i intuicyjną stronę extranetową. Najwyraźniej zajmowali się implantami dokręgosłupowymi, technologią, z której mało kto korzystał w obecnych czasach, a do tego rehabilitacją i tradycyjną implantologią, naturalnie. To nie był żaden tajny projekt o nazwie po łacinie, to nie był odłam ani safehouse, tylko zwyczajna, ogólnodostępna klinika na jednej z bardziej uczęszczanych planet.
- Nie rozumiem - mruknęła Snow. - Może podlega Cerberusowi? Sonya ma jakieś implanty?
Pokręciła głową, nie wiedząc jak się w to wgryźć. Faktycznie, mieli łatwiej, bo wiedzieli jak wyglądają osoby, które zabrały stąd Wade. Ale z jakiegoś powodu tamci nie próbowali nawet ukryć swoich tożsamości. Nie chowali twarzy przed kamerami, nie unikali wzroku recepcjonistki.
- Myślicie, że przyszli po nią po dobroci, a dopiero jak odmówiła, to zdecydowali się na przemoc? - spytał Daryl, cofając nagranie do momentu, w którym wchodzili do budynku. Zmrużył oczy i przyjrzał się czemuś. - Nie spytamy recepcjonistki, jest inna teraz. Możemy poprosić o kontakt do tej drugiej, ale to musielibyśmy kobiecie w środku nocy wpaść do mieszkania i kazać jej przypominać sobie jedną grupę z setek ludzi, które przewinęły się przez hol apartamentowca. Albo czekać do rana.
- Nic się jej nie stanie, jak raz się nie wyśpi - żachnęła się Susan.
- Ale mogę wysłać ich twarze do kogoś, kto poszuka ich w bazach danych - zaoferował młodszy Striker. - Może dostaniemy przynajmniej nazwiska, jeśli nie więcej konkretów. Czy Sonya mówiła ci cokolwiek o Illium? O implantach, klinikach, tym wszystkim?
Z gabinetu dotarło do nich kolejne żałosne miauknięcie. Watson bardzo nie chciał być zamknięty, gdy wszyscy znajdowali się na zewnątrz. Charles był znajomy, więc kot nie chciał już chować się za kanapą, a krew i potłuczone meble nie miały dla niego żadnego znaczenia.
- Co robimy, Charles?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

5 mar 2018, o 00:33

Klinika. Zwykła klinika. Chociaż miało to więcej sensu niż mogło się wydawać. Przecież Susan i Striker korzystali już z pomocy klinik Cerberusa na planecie. Co w sumie można było wykorzystać w tym momencie. Striker uśmiechnął się i wyciągnął papierosa z ust.
- Snow, ta klinika w której wszczepili ci implant, a mi dali sztuczny miesień. Oni pracowali dla Cerberusa przecież. Jeśli oddział Przymierza udałby się tam z nakazem przeszukania to powinni się dowiedzieć co dokładnie robią w takich miejscach.
Kolejny raz okazywało się, że Charles jednak nie był tylko wielkim klocem bez mózgu, którego tak bardzo lubił grać. Gdyby tak było pewnie wylądowałby w Przymierzu, a nie w oddziałach specjalnych Rosenkova. Tam takie sytuacje były na porządku dziennym. No prawie. Tam nikt nie porywał jego bliskich, którzy okazywali się wplątani w sprawę. To akurat się nigdy nie zdarzało.
Po raz kolejny zaciągnął się dymem prosto do płuc i poszedł do gabinetu. Zabrał kota na swoje ręce. Dzięki jego niezbyt normalnej budowie mógł trzymać zwierzaka tylko na jednej ręce, kiedy druga byłą zajęta papierosem. Wrócił znowu do wszystkich. Wyglądało na to, że Charles wracał do siebie co nie świadczyło zbyt dobrze dla jego przeciwników w tej sytuacji. Zaczynał znowu chociaż trochę przypominać człowieka, które Daryl pamiętał z wigilijnej kolacji. Wciąż jednak można było zobaczyć w jego oczach pewnego rodzaju pustkę, którą ukrywał pod grubą warstwą mułu zakrywającą jego prawdziwe emocje.
- Recepcjonistka wie tylko za kogo się podali. To może akurat poczekać. Informacje o tym z kim mamy dokładnie do czynienia powinno bardziej pomóc. Zawsze możemy złożyć naszym porywaczom osobista decyzję i sobie z nimi porozmawiać.
Wzruszył ramionami. Teraz chyba nie musiał mówić co miał na myśli mówiąc porozmawiać. Za pewne potraktowałby ich bardziej ulgowo niż Statnera ale też nie wyglądałoby to zbyt kolorowo. Już to z jaką łatwością połamał Bena mówiło wystarczająco jak Charles potrafi zając się swoim wrogiem, kiedy potrzebuje wyciągnąć z kogoś jakiekolwiek informacje.
- Potrzebuje przynajmniej jeszcze dwójki, a ty Daryl potrzebujesz pozwolenia z góry na działania. Nie mam zamiaru potem słuchać matki, która płacze, że jej ukochany synek wyleciał z wojska przez złego starszego brata. To skazi moją i tak już złą reputację. – Parsknął śmiechem. – Skontaktuje się z Perkinsem. Wolę już Przymierze od proszenia Bratve o pomoc.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

5 mar 2018, o 01:03

Daryl skinął głową i uruchomił omni-klucz, by przesłać sobie na niego screeny z nagrań monitoringu, na których dobrze było widać trójkę osobników. Potem wyłączył komputer, wyciągnął z niego dysk i schował go sobie do jednej z kieszeni pancerza. Wciąż jeszcze nie zdążyli się przebrać, umyć, doprowadzić do porządku po akcji na Majesty. Nie spali już po kilkanaście godzin i wyglądało na to, że długo jeszcze nie znajdą na ten sen czasu. Do tego pancerz Charlesa był w strzępach, Daryla również nie wyglądał najlepiej. Ten, który miała na sobie Susan, był tylko świeżo porysowany, ale tego się nie dało nawet porównać z tym, jak wyglądali oni. Jakby się uprzeć, to Wade miała tu przecież znajomego, który pomagał jej ze sprzętem i z malowaniem restauracji. Striker poznał go już, więc mógłby zwrócić się do niego po pomoc, gdyby przełamał swoją męską dumę i naturalną niechęć do jego osoby.
Susan wyłączyła terminal przy balkonie i przeszła do kuchni, gdzie znalazła sobie jakiś kubek i nalała sobie wody z kranu. Nie chciała pewnie panoszyć się za bardzo, ale pragnienie rządziło się swoimi prawami. W zlewie stał już jakiś drugi kubek, brudny po kawie, którego Wade nie zdążyła schować do zmywarki. Daryl z kolei kilka minut później wyłączył omni-klucz i skinął głową.
- Wysłane. Powinniśmy mieć odpowiedź w przeciągu najbliższych kilkunastu minut, o ile ktoś to otworzy o tej porze. Ale centrala nie śpi przecież.
Przetarł twarz dłonią i zerknął na kanapę, zauważając tam białe zawiniątko. Szybko przeanalizował fakty, zerknął w stronę wejścia do sypialni i ostatecznie nie usiadł obok niego, a na jednym ze stołków przy kontuarze w kuchni. Oparł się o blat i podparł głowę na ręce. Był zmęczony, zresztą wszyscy byli, a im bardziej krystalizowała im się świadomość tego, co się wydarzyło, tym bardziej było to problematyczne. Łatwiej by było wpaść do jakiegoś magazynu i wyciągnąć Sonyę od zwyczajnych porywaczy, niż bawić się w misterną robotę z Cerberusem. A mogło się wydawać, że po Majesty to wszystko się po prostu skończy.
- Nie wyleci - uśmiechnął się Daryl lekko. - Po tej akcji pewnie jeszcze awans dostanę. Nigdy w życiu czegoś takiego nie robiłem. Dawanie mi takiej odpowiedzialności nie było zbyt mądre, ale chyba Anderson ostatecznie nie żałuje. Jeśli coś spieprzę teraz, to najwyżej zostanę chorążym do końca swojego życia.
Snow westchnęła i po chwili namysłu sięgnęła do zaczepów swojego pancerza i zaczęła zdejmować go siebie, element po elemencie. A gdy już leżał na podłodze, ona po prostu usiadła obok niego, w samym kombinezonie, wyciągając nogi przed siebie. Jeszcze nie wychodzili, mieli chwilę na to, żeby odpocząć. Daryl wziął z niej przykład, choć pozbył się tylko rękawic.
- Perkins mógł już wrócić. Spróbuj się z nim skontaktować. Ja załatwię tę zgodę - ponownie uruchomił omni-klucz, by wysłać kolejną wiadomość, do jakiegoś swojego przełożonego.
Musieli zająć się tym sami, bo zlecając to innemu oddziałowi Przymierza ryzykowali zamknięcie Sonii za współpracę z Cerberusem. Tak przynajmniej będą mogli osobiście osądzić ją i jej działania.
- Wiesz, że będziemy musieli o kimś powiedzieć Przymierzu? - spytała siedząca na kuchennej podłodze Susan. - O Dieterze, albo o Sonii. Fakt, że Statner dostał ostrzeżenie, jest znany wszystkim. Wcześniej czy później zacznie się dochodzenie, od kogo. Nie możesz uratować ich obojga. Zresztą moim zdaniem oboje nie zasługują na ratunek. Twojej kobiety nie znam, ale Dieter powinien wylądować w dziurze razem ze Statnerem.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

5 mar 2018, o 02:21

Oczywiście, że mógłby się do niego udać i poprosić go o pomoc. Duma dumą, jednak nie wiedział jak mężczyzna zareaguje widząc to co się wydarzyło w tym pomieszczeniu. Nie wiedział czy chłopak nie uzna, że to oni zrobili Wade krzywdę. Striker wyglądał jak wyglądał. Dość łatwo można było dojść do pewnych konkluzji oceniając go po wyglądzie. Do tego był też tutaj Daryl i Susan, którzy na łagodnych ludzi też raczej nie wyglądali. Jednak to była prawda przydałaby im się jakaś szybka pomoc. Do tego musieli odpocząć. Przynajmniej przez jakiś czas i dojść do siebie za nim wyruszą dalej. Charles czuł, że musi się przebrać i umyć. Czuł jak klei się od potu i krwi.
- Sprawdzą tą. Nie mają wyjścia. Jak nie to ich dosłownie spamuj tą prośbą. Jak im zablokujesz kolejkę to zrobią to od ręki bylebyś tylko przestał.
Tego go nauczył jeden z szefów szkolenia. Jeśli było się w dupie trzeba było sięgać nawet bo najgorsze zagrywki. Jedną z nich było irytowanie ludzi od wywiadu tak długo, aż w końcu to zrobią. To nie oni musieli ryzykować swoim życiem na polu walki więc można ich było przycisnąć jeśli była taka potrzeba. Teraz zresztą potrzebowali jak najwięcej odpowiedzi w tej całej sytuacji. Zresztą mogli bez problemu prosić o kolejne wsparcia bo przecież walczyli z Cerberusem.
- No tak, to nie mnie przecież będzie wychwalał w raportach Anderson. Już to widzę. Chorąży Striker zdołał pozyskać informatora w szeregach Cerberusa, przygotować plan, a nawet być częścią oddziału, który zaatakował statek. Dostaniesz jeszcze za to jakiś medal jeszcze. No chyba, że wyjdzie na jaw, że twoim informatorem był twój rodzony brat kryminalista i zbrodniarz wojenny w jednym. To na pewno poprawi ci reputację.
Parsknął śmiechem. Daryl chyba był jedną z niewielu osób, która znała przeszłość Charles’a z pierwszej ręki. To czym się zajmował powinno mu załatwić szybką karę śmierci na jakimś wielkim procesie emitowanym w całej galaktyce. To na pewno przyniosło by dodatkowej sławy rodzince, a Emily mogłaby się wypłakiwać w telewizji na temat tego jak bardzo jej przykro z powodu brata. Matka by mówiła, że przecież to dobre dziecko. Daryla wysłaliby pewnie gdzieś na zadupie aby i do niego nie dorwała się dziennikarskie hieny.
- Nie będziemy musieli nic mówić Przymierzu. Jeśli Sonya nie była informatorem Cerberusa to jest czysta, jedyny dowód zdrady Comy został usunięty. Znając armię zrobi pewnie tylko pobieżne zbadanie sytuacji, znajdzie paru ludzi w swoich strukturach, którzy mają powiązania z organizacją i to będzie na tyle. – Zgasił papierosa w popielniczce aby odpalić natychmiast drugiego. Nie pozwolił kotu nawet uciec ze swoich rąk. – W sumie dobrze im to zrobi. – Podrapał się chwilę po głowie. – Coma to sprawa między nami do załatwienia, Sonya to moja sprawa i… - Zatrzymał się na chwilę. Coś błysło w jego oczach. Coś bardzo niedobrego. – jeśli ją znajdziemy to zdecyduje co z nią zrobić.
Ta krótka przerwa była bardziej wymowna niż mogło się wydawać. Charles się wahał. To było widać dosłownie jak na tacy. Snow mogła nie wiedzieć ale jego brat wiedział dość dobrze jak bardzo mu na niej zależało i jak bardzo ją kochał. Nie wiedział co się wydarzyło wcześniej ale miał większą znajomość sytuacji. Biedny Striker nie wiedział co miałby z nią zrobić. A wiadome było to, że tym razem opcja jej zabicia wchodziła w grę znaczniej łatwiej niż na Islandii.
W końcu jednak skontaktował się z mężczyzną, który pomagał w ostatnim czasie Sonyi. Nawet nie chciał wiedzieć jaka będzie reakcja kiedy przyjdzie do jej apartamentu. Nawet nie było sensu tego sprzątać. Musieli jednak oddać mu pancerze do naprawy. Nie mogli lecieć z takim złomem na siebie. Przynajmniej Charles będzie mógł założyć swój typowy uniform niż kombinezon wojskowy. Ten już nie nadawał się do niczego. Potem już zadzwonił do Perkinsa i czekał na znajomy głos w słuchawce.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

5 mar 2018, o 10:27

- Nie wydaje mi się - mruknęła tylko Snow, ale nie zamierzała się kłócić. Zamiast tego sięgnęła do swojego pancerza i ułożyła go w nieco bardziej zorganizowaną stertę. To nie był jednak temat na tyle ważny, by teraz musieli to roztrząsać, a Susan nie należała do osób, które muszą za wszelką cenę udowadniać, że mają rację. Daryl przyglądał się jej, ale nie powiedział ani słowa. To, co mówił Striker, nie brzmiało dobrze, bo nie wiedzieli, czy faktycznie zamierza zabić kobietę, z którą spędził ponad miesiąc swojego życia, czy jest to tylko jedna z nieprzyjemnych alternatyw. Ale miał rację, to była jego sprawa. Nie mieli więc powodu, by się w to wtrącać jeszcze bardziej, niż teraz.
Do Jeda mógł zadzwonić z domowego terminalu, bo tam znajdowało się jego ID - jako jedno z wybieranych dość często. W końcu pod nieobecność Strikera mężczyzna pomagał Sonii w odmalowywaniu lokalu, być może dziś też to robił. Odebrał, choć był zaspany. Nic dziwnego, była noc, do tego tuż przed świtem, chwila, w której śpi się najgłębiej.
- Sonya, co z tobą - jęknął. - Jest czwarta trzydzieści, do cholery.
Zamilkł, gdy usłyszał Strikera, ale można było się domyślić, że był co najmniej zaskoczony. Zapewne też obudził się natychmiast. Nie odzywał się przez chwilę, nawet gdy dowiedział się po co jest im potrzebny. Musiał wiedzieć, że chodzi o coś poważnego, skoro Charles dzwonił do niego o tej porze. Albo po prostu bardzo go nienawidził.
- Zaraz wezmę sprzęt i przyjdę na górę - odpowiedział niechętnie, ale najwyraźniej coś przeważyło chęć zostania w łóżku. Słysząc, że ma dwa pancerze do naprawienia, pewnie pomyślał o Charlesie i Sonii, nic dziwnego więc, że się zgodził, bo brzmiało to poważnie. - Daj mi piętnaście minut, żebym się ogarnął trochę.
Do Perkinsa trochę trudniej było się dodzwonić. Nie udało się za pierwszym razem, a za drugim odebrał dopiero w momencie, w którym Striker myślał, że omni-klucz automatycznie przerwie połączenie. Słysząc jego głos, dawny przyjaciel roześmiał się szczerze.
- Striker! Nie sądziłem, że kiedykolwiek jeszcze cię usłyszę. Ile lat minęło? - z tła dochodziły dźwięki typowe dla jakiegoś baru, albo mniejszego klubu. Jeśli wrócił z misji, to nic dziwnego, że chciał się zrelaksować, a zawsze lubił najprostsze rozwiązania. - Co się stało, że do mnie dzwonisz? Święto jakieś? Jesteś na Ziemi?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

5 mar 2018, o 14:12

Reakcja Jeda była dość bliska do tego czego się spodziewał. Młody raczej nie przepadał za Strikerem i nie można się było mu dziwić. Charles nie wyglądał jak model czy piękny chłopak z pierwszych stron gazet, bo tacy byli raczej w lidze Sonyi. On wyglądał jakby wyciągnęła go dosłownie z najgorszego slumsu w okolicy, kiedy próbował jej poderżnąć gardło. Ewentualnie kobieta miała jakiś bardzo posunięty fetysz wobec „złych chłopców”. Jakkolwiek jednak na to nie patrzeć Striker raczej wizualnie nie pasował do Sonyi i chyba wszyscy zdążył mu o tym wspomnieć.
Innym problemem było dodzwonienie się do Perkinsa. Ten za to postanowił w ogóle nie odbierać. Posadził kota obok siebie na kanapie. Postukał poirytowany placami po pancerzu na swoich nogach. Przynajmniej tam się w ogóle nie zniszczył. W sumie tam się w ogóle nie zniszczył. Gorzej było z górą. Czekając, aż Perkins odbierze, ściągał z siebie pancerz. A w sumie to co z niego zostało. Musiał też w końcu jakoś posprzątać w tym mieszkaniu. Pamiętał jak poznał Wade i był tutaj po raz pierwszy. Wszystko było tak cholernie zadbane jakby nie miała nic innego w życiu do roboty. I chyba oprócz przygotowywanie zemsty to tak chyba było. Od kiedy zamieszkali razem codziennie Sonya zaskakiwała go swoją inną stroną. Szczególnie, że chyba tylko przy nim nie nosiła żadnych masek. Co tez mogło okazać się kłamstwem. Z zamyślenia wyrwał go głos Perkinsa. Zbyt radosny. Chyba jednak nie był na jego pogrzebie.
- Będzie dobre dziewięć lat tak myślę. Ostatni raz chyba widzieliśmy się na rozdaniu dyplomów.
Parsknął śmiechem przypominając sobie jakimi wtedy byli dzieciakami. Pamiętał, że chciał wtedy zapuścić sobie brodę ale niestety los nie był po jego stronie. Nosił więc jakiś smutny zarost godny prawdziwego wojownika w ostatnim szeregu. Zresztą Perkins nie wyglądał lepiej starając się być Macho, a zarazem konkretnym suchoklatesem. Charles do dzisiaj nie wiedział jakim cudem ten człowiek nie potrafił wyrobić sobie mięśni.
- Jak to po co dzwonie? Robię to co każdy niewdzięczny przyjaciel, który odzywa się do ciebie jak jest w potrzebie. – Uśmiechnął się i wstał z miejsca. - Potrzebuję pomocy. I raczej domyślasz się jakiej.
Jego przyjaciel dobrze wiedział, że Striker trafił do sektora prywatnego. Przez te dziewięć długich lat w życiu Charles’a mogła zmienić się bardzo dużo, za to u Perkinsa raczej nie. Ten drugi był oddanym żołnierzem Przymierza, więc trudno było go sobie wyobrazić w innym miejscu niż w regularnej armii. Ten pierwszy za to mógł trafić dosłownie wszędzie. Nie mówiąc już o tym, że mógł trafić wszędzie. Mógł nawet zostać pomywaczem na jakimś statku.
- Właśnie przyleciałem do Montrealu zająć się pewną dość prywatną sprawą i nie wygląda to dobrze. – Podrapał się po głowie. – Kilka godzin temu bardzo mocno pomniejszyliśmy potencjał militarny Cerberusa co oczywiście postanowiło cholernie mocno zrykoszetować tylko w moją stronę. Potrzebuję dwóch ludzi do zespołu. Więc jeśli masz jakiegoś dobrego specjalistę to możesz zaproponować. Możliwe, że Anderson pozwoli nam kontynuować tą operację.
Westchnął. Teraz brzmiało to, jakby Striker był członkiem Przymierza, a tak nie było. Cholera wie kim on był teraz dla rządu i armii. Anderson nie kontaktował się z nim, ani nie został zatrzymany przez żołnierzy po przejęciu statku. Wychodziło na to, że jednak nie będzie ścigany z urzędu za swoje poprzednie wybryki. Niby jego kolejna misja mogła zadać Cerberusowi kolejny cios ale nie wiedział czy tym razem uznają jego misję za coś godnego uwagi czy za prywatną vendettę.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

5 mar 2018, o 23:30

- Postarzałeś się z głosu - zaśmiał się Perkins, definitywnie w doskonałym nastroju. Dziewięć lat to było mnóstwo czasu, a mężczyzna nie wiedział jak bardzo wykończony jest teraz Charles i skąd w jego głosie ten ciężar, którego pewnie przy ich ostatnim spotkaniu nie było.
Watson wstał i zaczął powoli obchodzić pomieszczenie, obwąchując zmiany, jakie w nim zaszły - rozbite wino, plamę krwi, brudną od czegoś kanapę. Potem przeszedł do kuchni, by skupić się na pancerzu Snow, który najpierw uważnie zbadał, a potem zaczął trącać łapą wystające zaczepy. Kobieta przyglądała się mu w milczeniu, ale to wciąż było za mało, by wywołać uśmiech na jej twarzy. Kto wie, może nie lubiła kotów.
- Świetnie, akurat w momencie, w którym dostałem przepustkę. Niektórym nie jest dany odpoczynek - westchnął Perkins. - No trudno, jakoś to przeżyję, tobie bym nie odmówił. Poza tym jestem wyjątkowo ciekawy, czy wyglądasz teraz tak samo, jak brzmisz.
Wciąż nie mówił do końca poważnie, żartował sobie, bo raczej nie był trzeźwy, skoro nie spał jeszcze o tej porze, tylko przesiadywał w barze. Usłyszenie w słuchawce Charlesa było dla niego przyjemną niespodzianką, nawet mimo tego, że oczekiwano od niego pomocy. Omni-klucz Daryla zadzwonił cicho, więc mężczyzna wstał i wszedł do sypialni, by nie przeszkadzać w rozmowie bratu.
- Ja jestem w Vancouver. Nie mów, że mam rzucać wszystko w tym momencie i pędzić na złamanie karku do portu, żeby dolecieć do ciebie - westchnął, poważniejąc nieco. - Wiem, że gdyby nie było poważnie, to byś do mnie nie zadzwonił, bo zniknąłeś z powierzchni Ziemi na prawie dekadę. Czekaj chwilę.
Przez moment jego głos dobiegał z daleka, zniekształcony, jakby rozmawiał z kimś innym, i pewnie tak właśnie było. Potem Charles usłyszał dźwięk rozsuwających się drzwi i hałas klubu ucichł zupełnie. Perkins musiał wyjść na zewnątrz. W słuchawce usłyszał charakterystyczne pstryknięcie odpalanej zapalniczki.
- Anderson? Od kiedy jesteś w wojsku? Przez tyle lat nie słyszałem o tobie ani razu. W razie czego mam kogo ze sobą zabrać, ale nie załatwię tego przed jutrem. Nakreśl mi mniej-więcej o co chodzi, to zastanowię się, czy tęskniłem za tobą wystarczająco mocno, żeby teraz się w to wkopać.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

5 mar 2018, o 23:53

Przewrócił oczyma. Postarzał się z głosu w momencie w którym jego noga wylądowała w jednostkach specjalnych Rosenkova. Teraz po prostu był zmęczony. Perkins za to jak zawsze brzmiał jakby życie go wyjątkowo rozpieszczało. Jego rodzina była znana w Przymierzu, zresztą dla tego chyba tak się polubili. Obydwaj mieli podobne predyspozycje, podobny start. Tyle, że Charles postanowił pójść w stronę sektora prywatnego. Można było zauważyć, który wyszedł na tym gorzej.
- Wyglądam znacznie kurwa gorzej.
Parsknął śmiechem, chociaż tak jak wcześniej to samego śmiechu nie było mu zbyt blisko. Kiedy ostatni raz się widzieli byli szczylami. Sam zresztą chętnie by zobaczył jak teraz wygląda Perkins. Pewnie kurwa chodzi cały w piórkach ze swoją pozycją majora. Ciekawiło tylko Strikera w jakiej jednostce pracował. Chociaż na ten moment przyda mu się każda pomoc.
- Nie i tak musimy czekać na więcej informacji. Mój brat właśnie ciśnie chłopaków z wywiadu o dane, które są nam teraz potrzebne. – Westchnął. – Mamy prom, który pewnie będziemy musieli zwrócić do centrali więc możemy się spotkać w Vancouver.
Przeszedł się po pomieszczeniu. Nie mogli tutaj zostać na noc. Zresztą w drodze musiała już być grupa laboratoryjna, która znacznie lepiej oceni to co tutaj się wydarzyło. Szczerze mówiąc chciał się wynieść z tego miejsca. Kiedyś kojarzyło mu się tylko z dobrymi wspomnieniami. Teraz wyglądało na to, że dopóki nie dowie się co dokładnie spotkało Sonye i co właściwie zrobiła, to nie będzie mógł już zostać w tym miejscu. Nawet do niego wrócić.
Sam odpalił kolejnego papierosa. Czekał, aż Perkins znowu odezwie się w słuchawce. Pewnie przebijał się teraz przez klub. A przynajmniej tak to brzmiało. Na swój sposób zazdrościł mu tego, że po każdej misji mógł sobie wrócić na Ziemię i usiąść w barze z załogą. W tym momencie oddział Strikera składał się z jego brata, który starał się jak mógł aby nie wypaść źle oraz z Susan, która chciała pomóc ale nie wyzbyła się jeszcze wszystkich nawyków korporacyjnego żołnierza.
- Nie jestem w wojsku. To bardziej skomplikowane. – Westchnął. Wiedział, że do tego dojdzie ale musiał mu powiedzieć jak wygląda sytuacja. – W skrócie. Kilka tygodni dowiedziałem się, że moim nowym pracodawcą jest Cerberus. Na papierze wszystko wyglądało legitnie, dopóki nie zabrali nas na swój jebitny pancernik. –Zaciągnął się papierosem. – Średnio podobał mi się pomysł pracy dla nich więc przekazałem informację, przez mojego brata, Przymierzu. Sprawą zainteresował się Anderson. Dzisiaj przejęliśmy pancernik.
Oczywiście ominął informację o tym, że organizacja zastraszała jego bliskich i zrobił to wszystko z czystego egoizmu. No nie podobała mu się praca dla nich. Resztę Perkins już mógł się dowiedzieć jak się spotkają. Zresztą pewnie w ciągu najbliższych dni informacja o sukcesie Przymierza poleci w telewizji. Nie zdziwiłoby go też gdyby już teraz informowali o tym obywateli.
- Ponoć mieliśmy kreta podczas operacji. I tu zaczyna się mój problem. – Zrobił krótką przerwę. Wypuścił powoli dym z płuc. – Jest możliwość, że tym kretem była moja kobieta. I mam na myśli ktoś mi naprawdę bliski. Dzisiaj została porwana. Cała sprawa śmierdzi na kilometr i wolałbym to załatwić tak aby jak najmniej ludzi w Przymierzu o tym wiedziało. Wciąż nie mamy żadnych dowodów, że mogła to zrobić ale ślady walki w mieszkaniu świadczą, że coś tu nie gra.
Powtarzał się. To nie było coś normalnego u Strikera. Perkins nawet nie wiedział jak potężny może być stres. Szczególnie dla kogoś takiego jak Charles.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

6 mar 2018, o 00:21

Snow przysłuchiwała się im z kuchni, przyglądając się na zmianę kotu i rozmawiającemu mężczyźnie. Nie wtrącała się jak zazwyczaj, choć na pewno miała wiele do powiedzenia. W przeciwieństwie do Wade nie należała do tych milczących. Tymczasem zarówno Charles, jak i Daryl byli zajęci rozmową, a jej pozostało picie wody na podłodze w kuchni.
- Umówcie się już na Illium - zaproponowała, decydując się jednak odezwać, gdy Striker wspomniał na głos o Vancouver. - Jebać oddawanie promu. Jak Daryl dostanie zgodę, to będziemy mogli z niego korzystać.
Podniosła się i szybko umyła po sobie kubek, a potem też ten, w którym rano Sonya piła kawę. Wytarła dłonie w ścierkę i oparła się biodrem o blat, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Mogliśmy zabrać Sirdar - mruknęła pod nosem bardziej do siebie samej, niż do niego.
Perkins długo milczał, pewnie nie wiedząc początkowo jak to skomentować. Może żałował, że nie jest trzeźwy, wtedy znacznie łatwiej byłoby mu to wszystko przyswoić. Przez jakiś czas było słychać tylko dźwięk wciągania dymu papierosowego i wypuszczania go z płuc.
- Gratulacje - powiedział w końcu. - Odbić pancernik Cerberusa, to się nawet niektórym żołnierzom Przymierza by nie udało, choćby skały srały. Widzę, że talent ci się ostał. A to, że masz kobietę, to w ogóle jakiś cud.
Mimo, że żartował, w jego głosie pojawiła się powaga. Rozumiał już, dlaczego Striker do niego zadzwonił. Rozumiał, dlaczego chciał skontaktować się z kimś z Przymierza i kimś, kogo znał. Dlaczego zdecydował się akurat na odnowienie kontaktu z nim. W końcu kiedyś byli ze sobą całkiem blisko, tylko potem ich drogi się rozeszły, jak to w życiu bywało.
- Mamy zgodę, ale chcą nas widzieć w centrali, kiedy to wszystko się skończy - odezwał się zza jego pleców Daryl. - Nas obu.
- Dobra, Striker - westchnął w słuchawce Will. - Mówią, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, a ty jesteś teraz w czarnej dupie, więc ci pomogę. Tylko po to, żebym mógł przez następną dekadę mówić, jaki jestem wspaniały. I ty też masz mnie wysławiać potem pod niebiosa, jasne? - zaciągnął się po raz ostatni i pewnie wyrzucił papierosa, bo nie było już tego słychać przez omni. - Dobra, to gdzie i kiedy się spotykamy? Rozpoznam cię teraz w ogóle? Ile mam czasu na wytrzeźwienie i zgarnięcie swojego człowieka?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

6 mar 2018, o 00:53

Teraz przewrócił oczyma słuchać Susan. Nie mogli się umówić na Illium bo poruszanie się tam z bronią nie należało do najłatwiejszych i lepiej było tam polecieć całą grupą. Nie wiedział jak działało HK ale dobrze wiedział, że rozdzielanie się przed misją nie zawsze jest najlepszym pomysłem. Zbyt dużo niewiadomych. Jak pojawią się w grupie w porcie daleko od centrum to nikt nie powinien ich zobaczyć. Zresztą musieli też załatwić pozwolenia. Chyba, że Przymierze postanowi wrzucić tam swoje trzy grosze.
Zabranie Sirdar też odpadało. Ten statek przewoził i był w epicentrum wybuchu ładunku EMP. Pewnie większość systemu nie nadawała się do czegokolwiek, a sam statek nadawał sie już na złom. Do tego nie chciał wiedzieć nawet jak szybko rozeszła by się informacja o dokującym statku Cerberusa, bez załogantów Cerberusa. Przemianowanie statku, naprawa go oraz zmienienie sygnatur zajęłoby zbyt dużo czasu. Tego akurat mieli teraz najmniej.
- Ta. Talent do lądowania w samym środku gówna z którym nie chciałem mieć nic wspólnego. Tutaj nic się nie zmieniło. – Nawet za czasów studenckich często lądował w idiotycznych sytuacjach jak nie przez swojego brata to przez kolegów ze studiów. To naprawdę nie była jego wina, że był duży i nie wyglądał przyjaźnie. Nie znaczyło to jednak, że trzeba mu było zrzucać na głowę wszystko co najgorsze. – Jeśli Sonya była kretem to raczej nie był to cud.
Powiedział dość chłodno. Nawet podczas studiów Striker nigdy nie brzmiał tak jak teraz. Zazwyczaj był normalnym studentem z normalnymi problemami. Teraz od prawie dziewięciu lat zmagał się z coraz większym gównem w swoim życiu. Za każdym kurwa razem było tak samo. Najpierw bardzo źle, potem wychodzenie na prostą, a potem powtórka z rozrywki. Tylko gorzej.
Skinął głową do Daryla. No to było pewne, że chcą go widzieć. Przecież to on był informatorem ale nie znaczyło to, że puszczą go wolno. Musiał zapłacić za swoje winy. Może oczyszczą go ze współpracy z Cerberusem ale za całą resztę już nie. Ledwie zakończy tą sytuację, a potem już czeka go czapa, no może nie tak źle. Na pewno wróci do pierdla. I to wojskowego. Idealne zakończenie jego świetnego życia.
- Załatwię ci randkę z jakąś koleżanką mojej siostry. Może nawet trafi ci się jakaś aktoreczka. – Parsknął śmiechem. Pazerny jak zawsze. Jak widać życie chyba nie cisnęło go na tyle mocno aby zmienił swoje zachowanie. – Raczej będziesz miał problem z rozpoznaniem. Widzimy się. – Spojrzał zegarek. – Masz dwanaście godzin. Dodaj do tego jeszcze przelot z Montrealu do ciebie. Musimy wyruszyć na Illium jak najszybciej. – Uśmiechnął się do siebie. – Zdążysz do jutra wytrzeźwieć? Bo naprawdę już mnie świerzbi aby pokazać ci jak to się robi w wyższej lidze.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

6 mar 2018, o 09:12

Perkins zaśmiał się cicho, ale nie powiedział, czy na randkę z aktoreczką jest chętny, czy jednak nie do końca. Mruknął coś twierdząco, słysząc o dwunastu godzinach, które miał na zebranie się i przygotowanie do bliżej nieokreślonej akcji. To było do zrobienia, zresztą patrząc na to która była godzina jemu też przyda się otrzeźwienie i powrót do domu.
- Zdążę wytrzeźwieć - potwierdził z rozbawieniem, nie kłócąc się o wyższą ligę, ani nie kontynuując tematu. - Dobra, to odezwij się jak wsiądziesz na prom. Przynajmniej się obudzę. Na razie, Striker.
Zanim się rozłączył, w słuchawce dało się usłyszeć jeszcze dźwięk ponownie otwieranych drzwi do klubu. Harmider dotarł nawet do Strikera, chwilę przed tym, jak połączenie zostało przerwane. Nie było o czym teraz dłużej dyskutować, wszystkie zaległości będą nadrabiać jak się faktycznie spotkają. Wtedy też będą mogli omówić szczegóły, których nie wypadało poruszać na odległość.
Snow nie mówiła nic więcej - widać tamto wtrącenie się w jego rozmowę było wszystkim, czego potrzebowała. Teraz niepewnie wyciągała rękę do kota i pozwalała mu ją obwąchiwać. Mogło się wydawać, jakby nie tyle nie lubiła kotów, co zwyczajnie się ich bała. Przez cały czas, jak Watson zajmował się poznawaniem nowej dłoni, ona wyglądała, jakby miała zerwać się i uciec w każdej chwili. Daryl stał już w kuchni, oparty o blat i przyglądał się jej z rozbawieniem. W końcu nie było to normalne, kobieta która dopiero co straszyła bezbronną sekretarkę że własnoręcznie poderżnie jej gardło, przerażona teraz bliskością domowego futrzaka.
- To co robimy teraz? - spytał młodszy Striker. - Pewnie nie chcesz tu zostać. Jak przyjdzie twój człowiek od pancerzy i naprawi to, co mamy, przeniesiemy się do jakiegoś hotelu, żeby przynajmniej zaznać trochę snu?
- Przydałoby się wziąć prysznic - powiedziała cicho Susan, spoglądając w stronę łazienki. - I może coś zjeść.
Dzwonek do drzwi rozległ się chwilę później. Widać Jed obudził się już na tyle, by przyjść tu na górę, pewnie sądząc, że będzie pomagał Wade - a Charlesowi zupełnie przy okazji. Gdy jednak został wpuszczony do środka, jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Nie widział obecnych tu ludzi, jego spojrzenie przesunęło się po zakrwawionym polu bitwy, jakim był w tym momencie salon. Zbladł, a potem rozejrzał się, wyraźnie szukając Sonii. Nie znalazł jej jednak.
- Co jej zrobiłeś? - warknął, powoli podchodząc do Strikera. Był od niego ze dwa razy mniejszy i niższy o pół głowy, ale negatywne emocje w jego oczach miały taką samą siłę, jak te, które mógł czuć Charles. - Gdzie jest Sonya? Wiedziałem, że nie przyniesiesz jej niczego dobrego. Gdyby tylko mnie słuchała. Gdzie ona jest?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

6 mar 2018, o 17:16

Pewnie Perkins zdąży wytrzeźwieć do rana i mieć mniejszego lub większego kaca. Kac moralny, który miał teraz Striker raczej nie zniknie tak szybko jak jego. To wszystko poszło w wyjątkowo złą stronę. Nie wiedział tylko czemu to on musiał jak zawsze płacić największą cenę za wszystko. Rodziny i bliscy jego oddziału byli całkowicie bezpieczni. Wychodziło na to, że Statner nie zdążył wysłać swoich ludzi po nich. Dlaczego wiec fatygował się po Wade? Musiał znaleźć więcej odpowiedzi do tego coraz mniej chciało mu się wierzyć, że Cerberus chciał dopiec tylko i wyłącznie jemu. Sonya miała coś na sumienie. Nie wiedział tylko co i czy będzie w stanie jej wybaczyć jeśli pozna prawdę.
- Zadzwonię. Tylko nie zabieraj swojego regularnego uniformu.
Westchnął i rozłączył się. Dla Daryla też musieli coś znaleźć. Nie mogli tam polecieć z ludźmi, którzy dosłownie będą wręcz krzyczeć, że są z Przymierza. Prom można było posadzić gdzieś daleko i tyle. Z kombinezonami mogło być różniej. Nawet on będzie musiał założyć swój typowy uniform niż kombinezon. Ten nie nadawał się już do niczego. Był zniszczony i zakrwawiony. Nic dziwnego, że Rosenkov nie chciał mu po jakimś czasie wydawać nowych. Za dużo to kosztowało.
Sam też spojrzał na Snow. Chyba było coś w tym, że operatorzy są dziwni. I miał tego przykład właśnie przed sobą. Zaczynał też rozumieć dlaczego Sonya mogła też tak o nim myśleć. Dla nich rzeczy normalne były czymś nowym, za to podrzynanie gardeł było codziennością. Nic dziwnego więc, że zainteresowało ją tak niewinne zwierze, które potrzebowało tylko trochę czułości po tym czego było świadkiem.
- Poczekamy na Jeda. – Podrapał się po głowie. – Nie nazwałbym go moim człowiekiem ale masz rację. Musimy się stąd wynieść przed przyjazdem ekipy laboratoryjnej. Zabiorę tylko swój stary uniform.
Spojrzał na drzwi, kiedy usłyszał dźwięk dzwonka. Poszło mu szybciej niż się spodziewał. Co się miał dziwić. Chłop zauroczył się w Sonyi więc przybiegł by tutaj nawet gdyby wykrwawiał się w łóżku. Problem polegał na tym, że jak zobaczy co tutaj się stało to pewnie już nie będzie tak chętny do pracy. I właśnie taka była jej reakcja. Chociaż, kiedy usłyszał to jedno pytanie. „Co jej zrobił?” to na jego twarzy pojawił się na krótką chwilę pewnego rodzaju tik, a dłonie jakoś same zaczęły się zaciskać.
- Nic.
Rzucił krótko. Pomimo tego, że wyglądał już normalnie to jego nerwy wciąż były mocno zszargane i pociągniecie złej struny mogło się naprawdę źle skończyć dla biednego chłopaka. Zaciągnął się papierosem. I wypuścił powoli powietrze z płuc.
- Zabrał ją Cerberus. Prawdopodobnie kablowała im wszystko to co robiłem od, kiedy się poznaliśmy.
Mówił to niezbyt ciepło. Jego ton głosu szybko się zmienił. Kiedy rozmawiał z Perkinsem można było bez problemu wyczuć dość przyjacielskie stosunki między tymi dwoma. Tutaj sytuacja wyglądała inaczej, a Jed chyba nie rozumiał jak duży błąd popełnia popychając Strikera w stronę, której nie chciał zobaczyć.
- Możliwe, że na Illium i tam też będziemy lecieć. Teraz weź nasze pancerze i je napraw. Nie mamy zbyt wiele czasu. – Spojrzał na niego teraz wzrokiem w którym dość prosto gasił kogokolwiek nawet w więzieniu. – Chyba, że nie chcesz to wypierdalaj. Nie mam teraz czasu ci wyjaśnić zawiłości mojego związku z Sonyą bo jest to sprawa między mną, a nią. Szczególnie teraz.
Poprawił bandaże na swoich palcach. Miał ochotę rozwalić mu ten głupi ryj. Pieprzony dzieciak, którego największym problemem było, którą ręka sobie zwali albo czy może tym razem Wade się do niego uśmiechnie czy nie. Nie miał nastroju, a tym bardziej nie było niego osoby, dzięki której tak naprawdę potrafił otworzyć się przed ludźmi. Teraz stał tutaj ten sam człowiek, który kilka tygodni temu stał za kontuarem i czekał na kolejne zlecenia.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

6 mar 2018, o 20:23

Jed rozejrzał się ponownie i parsknął śmiechem, który jednak nie miał nic wspólnego z rozbawieniem, a brzmiał bardziej jak czarna rozpacz. Przeczesał palcami włosy i przez moment trzymał się za głowę, obracając się w miejscu. Potem spojrzał na Daryla, który ściągał właśnie z siebie pancerz, by sprezentować go na chwilę obecną jemu w celu załatania zbyt dużej już ilości dziur.
- Niemożliwe, znam ją od trzech lat. Nie pracowała dla Cerberusa. Od kiedy pamiętam była do niego nastawiona bardziej negatywnie, niż ktokolwiek, kogo znam. Nie mogła... nie Sonya.
Musiał zdawać sobie sprawę z tego, że Wade prowadziła dość niebezpieczny tryb życia, skoro to u niego naprawiała sprzęt za każdym razem. Mimo to jednak ze wszystkich organizacji, z jakimi mogła pracować, uznawał Cerberusa za ostatnią. Ale fakt, że znał ją dłużej, wcale nie świadczył o tym, że znał ją też lepiej.
- Twój związek z Sonyą to farsa i dobrze o tym wiesz - mruknął Jed, podchodząc do pancerza, który zdjął z siebie Daryl i zabierając się z nim do kuchni, gdzie rozłożył się na płytkach i tam postanowił pracować. Może dobrze, że nie poszedł do salonu, gdzie mocno by go zaskoczył trup Sherlocka, owinięty w prześcieradło. - Ale jak lecicie po nią, to wam pomogę, kimkolwiek są ci ludzie.
Unikał spoglądania w stronę pokoju, a jego zęby zaciśnięte były w złości, ale pracował całkiem sprawnie. Widać było wprawę, jakiej mogli nie mieć oni, z jaką nawet Sonya nie obchodziła się ze swoim sprzętem. Tylko tutaj tu przyszedł i to, co zastał, musiało wstrząsnąć nim niesamowicie.
- Dzięki - powiedział Daryl, jako jedyny chyba postanawiając odezwać się do Jeda nieco milej. - Nie mamy czasu próbować tego sami. Ani umiejętności.
Mężczyzna mruknął coś w odpowiedzi, ale wyraźnie chciał tylko zrobić swoje i stąd wyjść. A potem, znając życie, nie spać przez resztę nocy i kolejnej doby, dopóki nie dowie się co z Sonyą. Zajął się najpierw pancerzem młodszego Strikera, a jeśli Charles chciał, żeby jego również został naprawiony, musiał go Jedowi przynieść.
- Zabierzcie go - odezwała się nagle Snow, zwracając na siebie uwagę. Siedziała rozpaczliwie wciśnięta plecami w szafkę, a kot powoli władowywał się na jej kolana. - Striker, zabierz go, błagam.
Daryl parsknął śmiechem i wstał, chyba na tyle przyzwyczajony do faktu nazywania go po nazwisku, że uznał, że czerwonowłosa mówi do niego. Zabrał Watsona z jej kolan i usiadł z nim obok kobiety, wciąż bardziej przerażonej, niż można było się po niej spodziewać. Po kimkolwiek, zresztą.
- Mówiłem jej, żeby się w to nie pakowała. Od początku, kiedy pierwszy raz przyszła do mnie z pancerzem. Ale nie - rzucił tubkę po omni-żelu na podłogę obok siebie. - Żyje?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

6 mar 2018, o 21:29

Striker pokręcił głowa. To wszystko było kurwa godną pożałowania próbą przywrócenia normalnego życia Charles’a, gdzie jakimś kurwa cudem każdy chciał mu pomóc. Może nigdy nie zasłużył sobie na ten, może inni się po prostu litowali nad człowiekiem, który ciągle musiał mieć pod górkę. Nie rozumiał jednak czemu oni wszyscy chcą mu pozwolić odzyskać, coś na co finalnie nie zasługiwał. Nie licząc Jeda. Ten go po prostu traktował jako rywala. Przykre.
- Znasz ją od trzech lat? No to pewnie musisz być znawcą jej życia. Opowiadał ci o tym jak wynajęła bandę najemników aby polowali na takich jak ja? Mówiła ci o tym, że jej szef należał do tej samej jednostki co ja i to ludzie tacy jak ja są winni śmierci jej rodziców? Pewnie też wspomniała ci o tym, że jest winna śmierci swoich dwóch ponoć bliskich współpracowników? Nie mów mi, że nie kojarzysz Setha i Borysa. Ich ciała spłonęły na Islandii podczas wybuchu fabryki, de facto należącej do człowieka z mojej jednostki. Wspominała ci o tym jak wpakowała kulę prosto w głowę Simmarda, a potem chciała liczyła na to, że ją zabije? – Parsknął śmiechem. – No tak. Zapomniałem wspomnieć, że to Sonya mnie zwerbowała do tego wszystkiego bo dzięki temu mogłem jej wystawić swoich ludzi bo myślałem, że jest po naszej stronie.
Znowu coś pękło w Strikerze. To raczej byłą ta część historii ich związku o której nie wiedział nikt. Pewnie nawet Daryl miałby problem z uwierzeniem w to. Przecież siedzieli razem na kolacji wigilijnej, dzięki niej tak naprawdę Charles wrócił do rodziny i uratował jego życie. Nikt nie miał prawa zrozumieć tego co wydarzyło się na Islandii ale ten ponad dwumetrowy zmęczony życiem kolos nie miał już na to wszystko siły. Po prostu.
Zaczął ściągać resztki pancerza. Nie wyglądało to dobrze. Zaczęły pojawiać się pierwsze siniaki na jego ciele. Nie mówiąc już o rannej ręce lub o rozwalonym rękach. Nie wyglądał jakby był w najlepszym stanie. A jego plany na przyszłość nie zapowiadały się dla jego ciała lepiej.
Wiedział, że jego związek z Sonyą był farsą. Nie zasługiwał na nią chociaż teraz już nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. Wyglądało na to, że Charles wciąż nie wiedział po której stronie stoi jego dusza. Chciał wierzyć w jej niewinność ale nie potrafił odrzucić wszystkich niepewności. Był zły. Może Jed tego nie widział ale reszta jego towarzyszy dobrze o tym wiedziała. Raczej osoba, której nie zależało w ogóle na tym związku nie zareagowałaby próbą samobójczą, która tym razem była wyjątkowo blisko do spełnienia.
Kiedy usłyszał ostatnie pytanie pękł. Dosłownie podbiegł do dzieciaka ściskając jego kark dociskając jego głowę do podłogi, a ostrze noża dosłownie wbiło się obok jego gardła.
- Myślisz, że jesteś kurwa taki mądry? Wiesz kto kurwa po nią tam leci pierdolony białorycerzu? Ja. – Jego głos był wręcz charczący z wściekłości. – Kiedy ty się brandzlowałeś na myśl o mojej kobiecie, ja siedziałem na pierdolonym pancerniku Cerberusa rozpierdalając go od środka zapewniając mi i moim bliskim bezpieczeństwo. To ja teraz lecę po nią pomimo tego, że szansa, że kolejny raz mnie zdradziła jest bardzo prawdopodobna. –Nóż delikatnie docisnął się do jego krtani. – Jeszcze raz spróbujesz się wypowiedzieć na temat o którym gówno wiesz to rozpruję cię jak świniaka, a w raporcie zapiszę o tym jak znaleźliśmy w tym apartamencie trupa sąsiada. Zrozumieliśmy się? – Zacisnął dłoń znacznie mocniej na jego włosach. – Więc naprawiaj te zasrane pancerze.
Bandaże na jego dłoniach zaczęły przeciekać krwią. To był Striker, którego można było skojarzyć z Rosenkovem. To była część mężczyzny, której nie widział nikt od czasów jego pracy dla Bratvy. Cząstka jego duszy, którą chciał pogrzebać w raz z rozpoczęciem nowego lepszego życia. Wychodziło na to, że o tym marzeniu mógł po prostu zapomnieć. Po pomieszczeniu rozległ by się właśnie teraz dźwięk czyjejś głowy odbijanej od podłogi ale Charles zatrzymał jego rozpędzoną twarz dosłownie kilka centymetrów przed podłogą i puścił jego głowę. Po jego twarzy spłynęły delikatna kropelka potu, a potem już puścił Jeda. Wstał z miejsca i po prostu wyszedł z mieszkania.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

6 mar 2018, o 21:32

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

6 mar 2018, o 21:57

- Tak, kurwa - syknął Jed, podnosząc wzrok znad naramiennika Daryla. - Mówiła mi o tym. Mówiła, że namieszała, że Seth i Borys zginęli przez nią. Że ona też chciała wtedy umrzeć. O tej całej reszcie nie wiedziałem, ale pierdoli mnie to, bo nie muszę wiedzieć ilu ludzi wykorzystała i do czego, żeby wiedzieć, że nie współpracuje z Cerberusem. Nie chciałem, żeby mi to opowiadała, bo niektórych rzeczy lepiej nie wiedzieć. A ona też nie chciała za bardzo o tym mówić.
Daryl i Snow milczeli do tej pory, ale w końcu brat podniósł się jednak z podłogi i podszedł bliżej, wypuszczając po drodze kota z rąk. Jed przyszedł tutaj po to, żeby im pomóc. Może i był dla Strikera irytujący, ale to nie znaczyło, że mężczyzna miał prawo tak go traktować. To do niczego dobrego nie mogło prowadzić i Daryl dobrze to wiedział.
- Charles, przestań - powiedział cicho.
Atak nastąpił zbyt niespodziewanie, by Jed zdążył zareagować, bo opuścił już wzrok na pancerz, nie chcąc zrobić czegoś nie tak podczas jego naprawiania. Może dlatego też nie zdołał się wyrwać z uścisku, który nadszedł tak nagle. Stęknął tylko, przygnieciony do podłogi. Charles w sumie nie miał pojęcia, czym on się na co dzień zajmował, czy był tylko technikiem od pancerzy, czy innym pracownikiem Kassy, czy może znał Sonyę tylko stąd, że mieszkali w jednym budynku i było im dane minąć się kilka razy na korytarzu, co rozwinęło się w bliższą znajomość.
- Spytałem tylko, czy żyje - warknął niewyraźnie Jed, przyciśnięty do podłogi. - Z nią też tak rozmawiasz, kiedy nie podoba ci się, co mówi? To może po prostu od ciebie uciekła? Nie zdziwiłbym się. Może jednak wolała pójść z Cerberusem, niż zostać tu z tobą, tak czułym i wartościowym człowiekiem.
Nie przejmował się faktem, że Striker prawie wyrywa mu włosy z głowy, za to Daryl owszem. Złapał Charlesa za ramię i pociągnął go do tyłu, odciągając go od sympatycznego sąsiada.
- Charles, kurwa mać, opamiętaj się. On przyszedł nam pomóc.
- Chuja wam teraz pomogę - syknął Jed. - Radźcie sobie. Nie jestem jedynym człowiekiem na tej planecie, który wie jak skleić dziurę w pancerzu.
Odwrócił się i splunął na stertę części, zostawiając je samym sobie, z omni-żelem wciśniętym w najgłębsze wyżłobienie w naramienniku, ale nie rozsmarowanym równo. Nie zdążył naprawić praktycznie nic. Trudno było się w sumie dziwić, tak samo jak nikt nie spodziewał się teraz, że tu zostanie. I prawdopodobnie zaraz za Charlesem wyszedł z mieszkania również on, kierując się z powrotem do siebie.
Po powrocie do mieszkania, wcześniej czy później, Striker zastał w środku pozostałą dwójkę, siedzącą nadal w kuchni i pochyloną nad próbami naprawienia sprzętu samodzielnie. To wciąż było lepsze niż nie naprawienie go wcale, nawet jeśli nie mogło się to równać z profesjonalną robotą.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

6 mar 2018, o 22:39

Chodzenie po korytarzy w tą i z powrotem wcale mu nie pomagało. Do tego ból głowy dawał mu się we znaki kolejny raz. Nie potrafił się kontrolować i było to coraz bardziej widoczne. I może nie przeszkadzałoby to Charles’owi w ogóle gdyby nie to, że wewnątrz siebie wciąż nie chciał przejść na drugą stron. Wciąż starał się trzymać resztek tego co sprawiało, że miał być człowiekiem, a nie potworem. Im dłużej jednak babrał się w tym wszystkim tym silniej zatracał się we własnej beznadziei. Oczywiści na korytarzu nawet nie wyminął Jeda. Po prostu obydwaj mieli na tyle szczęścia, że nie spotkali się w tym momencie na tym korytarzu. Bo Striker tym razem mógłby się nie opamiętać.
Do mieszkania wrócił po dłuższym czasie. Miał cholernie dużo szczęścia, że był środek nocy. Jeśli byłby to poranek to możliwe, że musiałby się jeszcze mierzyć ze wzrokiem miejscowych lokatorów. Na pewno nie byłoby to najbardziej przyjemne przeżycie. Tak jakby to co już teraz przeżywał było przyjemne.
Wszedł do środka ale milczał. Nie wiedział co go napadło. Nie wiedział zbytnio jak okazać jakiekolwiek uczucia wśród wciąż dla niego obcych ludzi. Może Daryl był jego bratem, ale na pewno nie byli już takimi samymi ludźmi jak kiedyś. Może miał rację, kiedy mówił, że są całkowicie innymi ludźmi. Tyle, że młodszy Striker nie miał na pewno tak bardzo nasrane jak jego starszy brat. Na początku zapowiadało się to całkowicie inaczej. Wyszło na to, że ten który miał być normalny skończył jako wrak człowieka ledwo trzymający koniec z końcem.
- Zjebałem.
Rzucił tylko. Co i tak było dość potężnym wyczynem z jego strony. Nie miał już na to siły i było to widać z jego bardzo zagubionego wyrazu twarzy. Niby on teraz prowadził tą misję ale wciąż nie wiedział czy kontynuowanie ma sens. Nie rozumiał już nic. Znowu poczuł, że potrzebuję sporej dawki chemikaliów, którą mógłby wstrzyknąć do swojego organizmu. Chciał żeby coś lub ktoś oczyściło jego umysł. Spróbowało chociaż trochę go zrozumieć i popchnąć lepszą stronę. Jedyna osoba, która to potrafiła była teraz u Cerberusa. Nie wiedział ile było w tym jej własnego udziału, a na ile chciała uniknąć takiej sytuacji.
Usiadł na kanapie obok zawiniątka. Przejechał po nim dłonią. Dla Sherlocka trud już był skończony. Mógł odpoczywać już na wieku gdziekolwiek trafiają zwierzęta. Może trafił do nikąd. Wciąż była to lepsza opcja niż kontynuowanie takiego życia jak teraz.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

6 mar 2018, o 23:35

Oboje tylko zerknęli na niego, gdy pojawił się z powrotem w mieszkaniu, ale żadne z nich tego nie skomentowało. Snow zrozumiała już, że może pomóc, ale ma się nie wtrącać, a Daryl pewnie zwyczajnie nie wiedział co powiedzieć. Natychmiast wrócili więc do prób naprawienia pancerzy najlepiej jak potrafili, choć pewnie nie był to wysoki poziom i nie będą one za godzinę wyglądać tak, jak wyglądał pancerz Sonii za każdym razem, gdy odbierała go od Jeda.
- Nom - mruknęła tylko Susan twierdząco, gdy Striker przyznał się do winy. Była jak na siebie wyjątkowo małomówna. Może nie miała ochoty, żeby wściekły Charles potraktował ją tak samo, jak potraktował sąsiada. Czuła się wystarczająco zmęczona.
Pracowali nad pancerzami jeszcze przez jakąś godzinę, dopóki nie były one w wystarczająco dobrym stanie, by z powrotem zapewniać im pełną ochronę. Może wyglądały, jakby połatał je kroganin, ale trudno było się dziwić - oboje mieli w sobie równie mało delikatności i zazwyczaj robił to za nich ktoś inny. A skoro Charles nie poczuwał się do pomocy, doskonale radzili sobie sami. Rozmawiali o czymś cicho, zdawkowo, ale było to coś zupełnie oderwanego od obecnej sytuacji i od Strikera. W tym wszystkim też potrzebowali odpoczynku dla swoich zmęczonych umysłów.
Potem we troje zebrali się ze wszystkim i przelecieli do jakiegoś pobliskiego hotelu, który znalazł młodszy Striker. Wynajął im jeden tani trzyosobowy pokój, bo szkoda było kredytów na apartamenty, gdy mieli tylko wziąć prysznic i wyspać się przed akcją. Przynajmniej pokój był sporych rozmiarów, dawał każdemu trochę przestrzeni i osobne łózko. Snow w międzyczasie skoczyła do kilku sklepów na dole i kupiła sobie coś, w czym mogła spać, bo nie miała przy sobie torby ze swoimi rzeczami - w ferworze walki zostawiła go gdzieś na Majesty, pewnie we wnętrzu Sirdar. Jutro i tak planowała nałożyć na siebie z powrotem swój kombinezon, a potem już wrócić do domu. Daryl też znalazł sobie wszystko czego potrzebował, a Charles mógł zabrać to z mieszkania.
Noc minęła nerwowo, trudno było zasnąć, zresztą zaraz po ich zameldowaniu się, zaczęło robić się jasno. Susan wstała na chwilę i zasunęła rolety, ale nie pomogło to w niczym. To zdecydowanie nie był najlepszy sen w ich życiu, nawet nie wliczał się do grupy tych znośnych. W końcu jednak musieli dojść do wniosku, że próby zmuszenia organizmu do przespania zdrowych ośmiu godzin mijają się z celem.
Na szczęście hotel oferował śniadanie w cenie, a choć ostatecznie obudzili się około południa, to bufet wciąż był otwarty. Daryl skoczył na dół i wrócił pięć minut później z tacą jedzenia, którym mogli się podzielić nie wychodząc ze swojego pokoju.
- To lecimy do Vancouver? - spytał, przeżuwając coś, co mogło być równie dobrze kawałkiem słabej jakości szynki, co dziwnym warzywem. - Mam się nastawiać na pilotowanie, czy polecimy publicznym?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

7 mar 2018, o 03:39

Siedząc na kanapie przejechał dłońmi po twarzy. To tyle jeśli chodziło o jego człowieka od pancerzy. Jed i tak powinien się cieszyć, że Striker nie rozwalił mu wtedy twarzy. A, było naprawdę blisko aby właśnie taki scenariusz wydarzył się na kuchennych płytkach. Teraz sam zajął się swoim pancerzem. Zajmowanie czymś myśli było wygodniejsze niż nierobienie niczego i zagłębianie się w to jak wielkim wrakiem człowieka po raz kolejny się stał. Finalnie jego pancerz wyglądał jak złom. I chyba dobrze. Idealnie odzwierciedlał taką osobę jak Striker.
Co jakiś czas przenosił wzrok na pozostałą dwójkę. Dobrze, że przynajmniej oni się dogadywali. Prawdę mówiąc widok ich dwojga działał na niego dość kojąco. Rzadko, kiedy widział swojego brata, który nie traktował kobiety jak przedmiotu, a sama Susan też nie zachowywała się jak wcześniej. I wciąż nie potrafił zrozumieć dlaczego tak wystraszyła się biednego kota. Zresztą musiał coś z Watsonem zrobić. Nie mógł go zostawić tutaj. Więc zdecydował się go zabrać ze sobą. Rano odstawi go do jakiegoś hotelu dla zwierząt czy coś w tym stylu. Będzie go tylko musiał trzymać z daleka od Snow.
Pod prysznic poszedł jako ostatni. Akurat jemu ogarnięcie się zajęło najdłużej. Rozwalona ręka nie pozwala mu na zbyt wiele ale mógł znowu zobaczyć swoje ciało. Siniak na jego plecach, po tym jak oberwał od biotyka , robił się coraz większy. Musiał zmienić bandaże na swoim dłoniach. Za to świeża rana dosłownie świeciła czerwienią. Oczy znowu miał podkrążone, wzrok pusty. Wszystko wróciło do normalności. Jego normalności.
Nie przespał zbyt wiele tej nocy zbyt przejęty wydarzenia. W jakiś sposób znowu czuł się samotny. Inaczej to miało wyglądać. Miał wrócić do mieszkania, położyć się obok Sonyi i cieszyć się znowu nowym życiem, które zaczął już jako tako planować. Teraz nie wiedział już gdzie to wszystko zmierzało. Nie wiedział nawet za bardzo co ma z tym wszystkim zrobić. Wiedział tylko tyle, że uruchomił już maszynę w ruch. Zwerbował ludzi. Nie było już żadnego odwrotu.
Poranek też nie był lepszy. Pierwsze co zrobił to zapalił papierosa na balkonie. Było zimno ale nie tak jak te kilkanaście tygodni temu, kiedy był w tym mieście. Przyglądał się już żywemu miastu wiedząc, że niedługo znowu będzie musiał się zapakować do ciasnego promu i wyruszyć na kolejną samobójczą misję. Oczywiści trzymał kota blisko siebie tak aby Susan znowu nie zaczęła wariować.
- Polecimy promem. I tak jest uzbrojony i lepiej przystosowany do takich akcji. Będziemy musieli tylko ściągnąć z niego oznaczenia. – Usiadł przy śniadaniu. Trzymał zwierzaka w rękach. Czasami jadł on, czasami dawał coś kotu do zjedzenia. – Chciałbym tylko gdzieś go zostawić gdzie jest bezpiecznie. Może u rodziców Susan?
Zaproponował. I tak będą lecieć obok Quebec więc nie byłby to problem, a sama kobieta mogłaby chwilę porozmawiać z rodziną. Pewnie tez potrzebowała takiego spotkania. Mogło to podbudować jej morale przed akcją. Jeszcze nie widziała się ze swoimi bliski po ty wydarzeniach na Majesty.
On sam po śniadaniu zaczął się od razu szykować do wyjścia. Planował nawet krótką drzemkę na pokładzie promu. Oczywiście po tym jak wstrzyknie w sobie w nogę kolejną dawkę specyfików. To powinno mu ułatwić myślenie i bardziej racjonalne podejście do tego wszystkiego.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Ziemia”