Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 21:29

Aya jęknęła, ale dźwięk, który wyrwał się jej z gardła, nie miał nic wspólnego z tym, jak zdarzało się jej to robić w łóżku. Ból musiał być nie do zniesienia, ale nie zamierzała wstawać. Nie zamierzała też puszczać. Wręcz przeciwnie, jej nogi zacisnęły się jeszcze mocniej, tak jakby spięciem mięśni usiłowała wypchnąć z nich palce Strikera. Bezskutecznie. Nie krzyczała jednak, nie warczała. Była cicha, pojedyncze stęknięcia i reakcje nie były niczym w porównaniu z tym, jak w walce zachowywali się inni. Cały ból był widoczny tylko w jej oczach.
Nie podnosiła się, nie uwalniała mężczyzny. Ból jednak odebrał jej siłę, bo kolejne uderzenie było dla niego prawie niezauważalne. Walnęła go gdzieś w klatkę piersiową, drugą rękę zaciskając na jego przedramieniu i usiłując oderwać ją od swojej nogi. Nie miała jednak tyle siły, by to zrobić.
- Nie - sapnęła cicho, z frustracją i złością. Kolejny jej cios nie trafił w ogóle, uderzając gdzieś obok głowy mężczyzny, który zdążył w porę ją odsunąć. - Puść.
Mało prawdopodobne było, że mogła go w ten sposób przekonać, ale chyba rzuciła to zupełnie bez zastanowienia, nie licząc na jakąkolwiek reakcję na swoje słowa. Jęknęła jeszcze raz i szarpnęła się. To jednak nadal było za mało, żeby wstać i uwolnić Charlesa ze swojego uścisku, choć widać było, że jest już na granicy. Pewnie gdyby mogła, zdecydowałaby się na uderzenie w nawet bardziej czuły punkt, niż rana na jego ramieniu, ale siedząc w ten sposób nie miała do czułego punktu zasięgu.
Pewnie normalnie pomogłaby sobie teraz omni-ostrzem, ale przecież nie mogła go odpalić, nie tak się umawiali. I nie o to tutaj chodziło. Zdecydowała się więc na zemstę w prawie tej samej formie - nie miała już siły na ciosy, ale za to jej paznokcie wbiły się w jego klatkę piersiową i boleśnie przejechały w dół, w stronę brzucha, zostawiając długie ślady, prawie natychmiast powoli nabiegające krwią. Nie była to może poważna rana, ale to nie było też takie zadrapanie, jakie zdarzało się na co dzień, albo przypadkiem. Zrobiła to celowo i mocno. Wyglądała teraz trochę jak wściekłe zwierzę, które wie, że ucieczka nie jest rozwiązaniem, a walka jest już przegrana.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 21:35

Nie widział jej jeszcze tak wściekłej jak teraz. Nawet tego poranka nie było w niej widać takiej złości jak teraz. Musiał naprawdę ją irytować tym, że wygrywa. Był tego absolutnie pewien, kiedy usłyszał jej głos wypełniony frustracją. Gdyby pierwsze ciosy, które planowała jednak go trafiły to raczej nie byłby teraz tak pewny, że jest w bezpiecznej pozycji. Zastanawiałby się pewnie dłużej jak najszybciej zakończyć tą walkę gdyby nie to, że po jego ciele przejechały jej długie paznokcie. To nie było nawet bliskie tego co działo się pod prysznicem. Ból był absolutnie niewyobrażalny. Teraz już na pewno tatuaże na jego klatce piersiowej nie będą już wyglądać tak jak kiedyś.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Chciał ją z siebie zrzucić. Była niczym wściekłe zwierze. Nigdy czegoś takiego nie widział. Walczyła jak oszalała byle tyle osiągnąć sukces. Powinien to raczej zrozumieć bo sam nie był lepszy w swoim dotychczasowym życiu. Jednak to widok krwi na jego klatce piersiowej sprawił, że pierwszy raz mogła zobaczyć na jego twarzy pewnego rodzaju nie przerażenie ale całkowite zrozumienie sytuacji. Był w dupie. Szczególnie, kiedy krew zaczęła dosłownie rozmazywać się po jego ciele.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Miotał się jak oszalały próbując ją z siebie zrzucić ale dalej nie przynosiło to żadnego rezultatu. Złapał więc ją za głowę przycisnął ją do siebie tak by nie mogła się ruszyć ale głowę odsunął jak najmocniej w bok gdyby jednak wpadła na pomysł wbicia w niego swoich zębów. Zamierzał ją przyciskać na tyle mocno, aż nie będzie mogła oddychać.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 22:18

Kobieta próbowała jeszcze przez chwilę walczyć. Nie chciała być tą osobą z ich dwójki, która się poddaje. Była od niego mniejsza, słabsza, widziała jak lekceważąco traktował jej umiejętności i jak nie był w stanie przyjąć do wiadomości, że potrafi obronić się sama. Tutaj miała moment na to, by udowodnić mu, że nie jest taka słaba, jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Tylko że przegrywała i cały jej plan spełzł na niczym. Widać było, że nie wytrzyma dłużej. Z zaciśniętymi wściekle zębami zamachnęła się ponowie, by znów zaatakować, ale wtedy Striker przycisnął ją do siebie, odbierając jej możliwość oddychania.
Początkowo szarpała się, starając się podnieść samą głowę, tylko po to, by móc wziąć wdech. Ale trzymał za mocno, a ona była za słaba. W końcu więc poczuł, jak uścisk jej nóg puszcza, a ona cała przestaje się szarpać. Mruknęła coś, co chyba miało znaczyć, że już jej wystarczy.
Kiedy Charles ją puścił, zsunęła się z niego, padając na plecy obok. Ciężko łapała powietrze, częściowo zmęczona, a częściowo podduszona. Szeroko rozłożyła ręce i wpatrywała się w sufit, stopniowo usiłując się uspokoić. Była niezadowolona - trudno było się jej dziwić, chciała wygrać, chciała coś udowodnić. Nie udało się.
W końcu podniosła się do pozycji siedzącej i przesunęła rękami po swoich nogach, krzywiąc się z bólu. To było gorsze niż jego wcześniejsze uderzenia. Dopiero wtedy przeniosła wzrok na niego, a w jej oczach pojawiło się poczucie winy. Mimo, że Charles wygrał tę walkę, wyglądał dużo gorzej, głównie przez to, że miał zakrwawioną dolną część twarzy i klatkę piersiową. Jej ataki były szybsze, bardziej wściekłe, mniej kontrolowane. Może to był jej problem, choć teraz stawał się on problemem Strikera.
- Przepraszam - powiedziała cicho. Miała zachrypnięty głos, odchrząknęła więc. - Nie chciałam...
Zamilkła. Gdyby nie chciała, to by tego nie zrobiła, więc takie tłumaczenie nie miało sensu. Ze stęknięciem podniosła się z podłogi i ruszyła w stronę swojego płaszcza, z którego kieszeni wyciągnęła tubkę medi-żelu. Utykając lekko, wróciła do mężczyzny i usiadła obok niego, spoglądając na niego pytająco.
- Wzięłam na wszelki wypadek. Tam są łazienki, możesz iść zmyć krew, pomogę ci z tym potem - zaproponowała, wskazując drzwi, za które nie zaprowadziła go wcześniej. - Może to nie był jednak najlepszy pomysł. Straciłam samokontrolę w trakcie. Nie powinnam była.
Odłożyła tubkę na podłogę i po raz kolejny rozmasowała swoje obolałe nogi. Po chwili uśmiechnęła się do Charlesa lekko.
- Muszę się mocno zastanowić nad swoimi umiejętnościami walki z większym przeciwnikiem. Jesteś za silny.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 22:51

Czuł jak wypełnia ją furia. Moment w której docisnął ją siebie był już zakończeniem walki ale nie na tyle szybkim aby nie zauważył jak wciąż stara się walczyć. Była dzika, a nawet to określenie po jakimś czasie stało się dość nieaktualne. Nie znał jej od tej strony ale powoli zaczynał rozumieć dlaczego była tak bardzo wartościowym operatorem. Ta chęć do wygranej była przytłaczająca i zdążył to odczuć dość boleśnie na swoim ciele. Jej błędem było to, że zbyt długo na nim siedziała.
Kiedy zsunęła się obok przeniósł za nią swoje spojrzenie. Jemu też było trudno złapać oddech. Nie pamiętał już, kiedy ostatni raz musiał włożyć tyle wysiłku w walkę. Może minęło niecałe pięć minut, a on czuł się wykończony. Widział jej niezadowolenie co sprawiło, że na jego zakrwawionej twarzy znowu wyrósł uśmiech. Udało mu się chociaż tak mówiła, że go pokona.
Jemu łatwiej było się wyprostować do pozycji półsiedzącej. Jego nogi nie bolały wcale, a większość ran była mocno powierzchowna. Chociaż ból w klatce piersiowej będzie pewnie czuł jeszcze przez jakiś czas.
- Za co? – Uśmiechnął się do niej. Pewnie nie wyglądał zbyt uroczo w tym momencie ale w jego oczach błyszczało coś czego nie było wcześniej. Coś jakby chciało jej powiedzieć, że coś w nim ciągle żyje. – Weź przestań to nic takiego.
Machnął ręką. Wcale nie wyglądało to jakby to było nic takiego ale dla niego tak właśnie było. Wiedział, kiedy jego rany są poważne to teraz tutaj było niczym takim. Po prostu dał się obić. To też się zbyt często nie zdarzało. Gdyby nie udałoby mu się jej złapać to pewnie on by przegrał. Nie pamiętał już, kiedy był tak blisko przegranej w walce takiego rodzaju. Przeniósł za nią wzrokiem wciąż uspokajając oddech. Jemu wychodziło to gorzej. Pewnie dlatego, że palił.
-Teraz mam to zmywać jak walczymy do 3 wygranych? – Uśmiechnął się do niej szeroko. Na zębach miał ślady krwi. Kiedy uderzyła jego głową o podłogę to zdążył się ugryźć w język dość mocno. – Każdemu się zdarza. Też bym stracił kontrolę jakbym widział swój ryj wypełniony tą pewnością siebie. – Klepnął ją lekko w ramię. – Pasuje ci ta dzikość. Trzeba jednak będzie trochę nad tym popracować gdybyśmy znowu ze sobą współpracowali w terenie.
W końcu powoli wstał z podłogi obolały. Myśl, że czekało go jeszcze kilka takich walk sprawiało, że zastanawiał się czym go teraz zaskoczy. Powoli podszedł do ich torby, którą zabrali z domu. Wyciągnął z niej dwie butelki wody. Nie zdążyła zauważyć jak zabrał je z lodówki przed wyjściem. Podał jej jedną, a samemu dorwał się do zimnej cieczy. Nie wypił jej jednak zbyt dużo wiedząc, że utrudni mu to tylko dalszą walkę.
- Ja za silny? – Parsknął śmiechem. – To ty jesteś za szybka. Gdyby nie to, że chyba trochę zardzewiałaś opierdalając się na kanapie i czytając książki to pewnie nie miałbym z tobą szans.
Chyba pierwszy raz zażartował z okresu, kiedy była Sonyą. Trudno mu było jednak zaprzeczyć. Przecież ostatnie kilkanaście miesięcy spędziła udając idealną pracownicę biurową. To było pewne, że zaniedbała treningi, a jej umiejętności mogły się trochę stępić. On za to co chwila wykonywał jakaś misje więc musiał utrzymywać swoje ciało w ciągłej gotowości.
- Wstawaj. Rozmasuje ci te uda potem w domu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 23:19

Przewróciła oczami, widząc jego zadowoloną z siebie minę. Kiedy jednak powiedział, że nic mu nie jest, a ona nie musi czuć się winna, uśmiechnęła się do niego z ulgą. Zdecydowanie nie wyglądał najpiękniej.
- Wyglądasz jakbyś wpadł na ścianę, uciekając przed varrenem - stwierdziła, a w jej oczach błysnęło rozbawienie. Zakrwawione zęby i pół torsu raczej nie budziło pozytywnych emocji u rozmówcy, chyba że był on pokroju Hatake. Kobiecie zupełnie to nie przeszkadzało, nie odwracała wzroku, gdy z nim rozmawiała. Co ciekawe ona nie wyglądała, jakby cokolwiek się jej stało. Makijaż nie był ani trochę rozmazany, a włosy trzymały się w ciasno związanym kucyku. Tylko na jej ramieniu pojawiły się drobne kropelki krwi i lekkie zaczerwienienie, tam, gdzie Striker przejechał swoim butem, jednak zdzierając wierzchnią warstwę jej jasnej skóry.
- Tak, masz zmywać - potwierdziła. - Będziesz cały śliski od tej krwi. To będzie nie fair.
Mruknęła coś twierdząco, pewnie niekoniecznie zadowolona z faktu, że Striker zwraca jej uwagę już teraz i komentuje jej styl walki. Opuściła wzrok na swoje nogi, stale przesuwając po nich rękami, by choć trochę rozbić obolałe mięśnie. Nie umawiali się na trenowanie jej, tylko na sparing, to było co innego. Może ktoś inny potraktowałby słowa Charlesa jako dobrą radę na kolejne walki, ale duma Ayi nie pozwalała jej przyjąć ich bez wewnętrznej, słabo skrywanej frustracji.
Złapała wodę z wdzięcznością i napiła się łapczywie, jakby nie piła co najmniej trzy dni. Potem zakręciła butelkę i rzuciła ją pod ścianę. A słysząc jak podsumowuje jej braki, nie mogła się nie zaśmiać. Miał rację, miała ogromne zaległości w treningach, czy jakichkolwiek systematycznych akcjach, które by ją utrzymywały w dobrej kondycji. Sonya nie uprawiała nawet żadnych sportów.
- Możemy się potem sprawdzić w krzyżówkach, po prawie roku czytania książek rozłożę cię na łopatki - zaproponowała z rozbawieniem. - O ile cała moja zdobyta wiedza nie jest jednym z tych wspomnień, które zniknęły. Przykro by było.
Podniosła się z podłogi ze stęknięciem, a w jej uśmiechu pojawiło się coś nowego, gdy obiecał, że rozmasuje jej nogi po powrocie do domu. Oparła dłonie na biodrach, przyglądając mu się spod rzęs, z lekko uniesionymi kącikami ust. Nietrudno było się domyślić, jakie myśli krążą w jej głowie. I z pewnością nie pasowały one do ich obecnej sytuacji, ani tego, jak teraz wyglądał Striker.
- Rozmasujesz? Trzymam za słowo - powiedziała cicho i zaraz po tym wrażenie zniknęło, pozostawiając już zupełnie zwyczajną, niedwuznaczną Hatake, skupiającą się teraz na rozruszaniu obolałego ramienia. Rozglądała się po pomieszczeniu, chodząc powoli dookoła. Kucnęła kilka razy, krzywiąc się. Nogi musiały naprawdę ją boleć, ale nie narzekała.
- To chociaż idź to zetrzyj - wskazała na jego klatkę piersiową. - W łazience jest jeden ręcznik, który tu przyniosłam żeby mieć choćby do rąk.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

26 kwie 2018, o 23:20

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

27 kwie 2018, o 07:51

Parsknął śmiechem. Raczej nie miał zamiaru wyzywać jej w pojedynku na uzupełnianie krzyżówek na czas. Chociaż patrząc na to, że Aya potrafiła być znacznie bardziej ambitna i lubiła współzawodnictwo to możliwe, że jednak do takiego dziwnego pojedynku by pomiędzy nimi doszło. Wiedział, że będzie niezadowolona z jego komentarza ale nie taki miał mieć wydźwięk. Po prostu nie chciał aby traciła głowę tak jak wtedy na Omedze. To mogli jednak wyjaśnić sobie kiedy indziej. Teraz czekały ich kolejny walki.
Spojrzał na nią i nie mógł uwierzyć w to co widzi. Wyglądała teraz chyba najbardziej wyzywająco od kiedy się poznali. Nie wiedział co ma na to odpowiedzieć bo nie wiedział jeszcze w jakim stanie będą obydwoje po tych sparingach. On już nie wyglądał najlepiej, a jej mięśnie pewnie jeszcze długo dawać się we znaki.
Ruszył w końcu w stronę torby. Wyciągnął ręcznik. Ten raczej nie będzie nadawał się do niczego po tym jak tutaj skończą. Starł z siebie krew. Zauważył też, że nie ciekło mu już nic z nosa. Może jednak mu go nie przetrąciła kolejny raz. Napił się ostatni raz wody i zajął miejsce po drugiej stronie pomieszczenia. Mogli dalej ruszać ze swoimi sparingami.
Drugą walkę wygrał po tym jak postanowiła ponownie rzucić się na niego z tą samą dzikością co wcześniej. Oczywiście oberwał jeszcze mocniej niż wcześniej ale po tym jak udało mu się ją złapać to był już koniec.
Podczas trzeciej walki miał już trudności. Dosłownie nie mógł jej zrobić, a po kilku minutach po jej potężnych podcięciu leżał już na Ziemi patrząc się w sufit. Tutaj oberwał najboleśniej dlatego i porażka bolała naprawkę mocno. Trochę zajęło mu zebranie się z podłogi do kolejnej walki. Wiedział też jak bardzo musi być teraz zadowolona.
Ostatnia była najtrudniejsza dla obojga. Podczas tej wiedzieli czego się po sobie mogli spodziewać. Była najbardziej taktyczna i najgroźniejsza. Jednak to Charles ją wygrał jednak było to tylko i wyłącznie zasługą jego siły. Kiedy założyła mu dźwignię na rękę kiedy leżeli na podłodze ten po prostu ją podniósł i rzucił o ziemie.
Pod tym wszystkim był wykończony, zakrwawiony i poobijany. Nie było to coś nowego w jego życiu ale już dawno już nikt go tak nie sprał. Mimo, że wygrał to zaczynał zastanawiać się nad tym czy nie powinien potrenować jednak z nią częściej by wyrodzić sobie umiejętności walki z takiego rodzaju przeciwnikiem. Teraz dopiero czuł, że musi się umyć. Był umorusany w pocie, krwi i kurzu, który był w całym pomieszczeniu.
- Mówiłem, że nie dasz mi rady.
Uśmiechnął się do niej złośliwie ale bardzo szybko wydał z siebie ten specyficzny syk, który oznaczał, że zaczyna już czuć ból po tym wszystkim. Jak zawsze wygrana była okupiona sporym poświęceniem ze strony jego ciała. Podszedł w końcu do butelki z wodą i wyzerował jej zawartość. Nie pamiętał już, kiedy ostatni raz się tak zmachał. Byli tutaj może trochę dłużej niż godzinę, a już czuł się jak ludzki śmieć.
- Za szybko się uczysz. Nie mogę się doczekać rewanżu.
Widać po tym wszystkim wrócił mu humor, a do tego w jego spojrzeniu można było dostrzec, że patrzy na nią inaczej. To było oczywiste, że ją dalej kocha ale teraz czuł do tego dziwnego rodzaju pociąg jakiego nie czuł wcześniej. Nawet kilka razy zrobiło mu się gorąco, kiedy ich ciała były wyjątkowo blisko siebie podczas walki.
Do tego w tym obcisłym stroju wyglądała wyjątkowo dobrze. Jej przebijające się azjatyckie rysy dodawały tylko pewnego rodzaju agresywności jej osoby.
- Muszę się umyć.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

27 kwie 2018, o 08:37

Dopiero po swojej wygranej Aya przestała emanować niezadowoleniem. Trochę musiała na to poczekać, ale udało się jej w końcu. Tylko tego potrzebowała, nawet jeśli Striker wygrał trzy razy to przynajmniej udało się jej udowodnić, że potrafi sobie z nim poradzić. Nieważne, że dopiero za trzecim razem, nieważne, że wcześniej pokonał ją dwukrotnie. Może dlatego przy ostatnim ich starciu było najtrudniej, bo znalazła w sobie motywację, żeby jednak próbować dalej. Ale tak jak mówił, była zasiedziana, szybko się męczyła, nie miała tyle siły i takiej kondycji jak rok temu, w przeciwieństwie do Charlesa, któremu mogła robić wszystko, a on nie był ani trochę przejęty. Jak ludzki czołg, z którym walczyła jak dziecko obijające go patykiem.
Po tym wszystkim jej frustracja zniknęła. Zjechała po jednej ze ścian, siadając pod nią i napiła się. Teraz już była trochę poobijana, a do jej wilgotnej skóry również poprzyklejał się kurz. Miała kilka ran, otarć, ale były one powierzchowne, w przeciwieństwie do tych na ciele Strikera, którego musiała zaatakować naprawdę mocno, by choć trochę się przejął. Cóż, sam sobie zgotował taki los.
- Przecież dałam ci radę - poprawiła go, uśmiechając się i zginając jedną nogę. Teraz rozmasowywała sobie piszczel, krzywiąc się po jednym z kopnięć. Była jednak usatysfakcjonowana i już nie było po niej widać zazdrości i irytacji. - I to bez broni. Jak mi dasz ostrze, albo jakiś jego substytut, to wtedy ty możesz liczyć na jedno smutne zwycięstwo. Ale to nie dzisiaj.
Uśmiechała się, choć oddychała ciężko, ze zmęczeniem. Popijała wodę, próbując dojść do siebie i ciesząc się, że jest już po wszystkim. To była dobra godzina, taka, jakiej oboje potrzebowali, choć nie wiedzieli o tym wcześniej. Wyładowali na sobie wszystkie negatywne emocje i teraz zostało tylko wykończenie fizyczne. Przyglądała się Charlesowi, który był cały umorusany w swojej krwi, z ran z pierwszej walki i z kolejnych, których zdążyła zrobić mu trochę więcej. Pewnie jutro rano na ich ciałach pojawią się siniaki, które dopiero wtedy będą mogli porównać. Dziś jeszcze mogli wyjść do ludzi, a Aya do fryzjera.
- Nie wyglądasz najgorzej - stwierdziła, podnosząc się z podłogi. Po chwili namysłu podeszła do niego i mimo tego, że zapewne smakował krwią, mocno go pocałowała. Na nią pewnie też działała jego bliskość, zwłaszcza taka. To, co właśnie przeszli, było bardziej intensywne, niż którakolwiek z innych walk, w jakich uczestniczyli razem. Odsunęła się od niego, z szerokim uśmiechem na ustach i wskazała mu łazienkę.
- Możesz tu się ogarnąć, żeby móc wyjść na ulicę - sama też ruszyła w jej stronę. Nie chciała nakładać białej bluzki na aż tak brudne ciało. W środku ściągnęła z siebie bordową koszulkę, nie zdejmując jednak bielizny. Zmoczyła leżący na półce ręcznik i przetarła się nim, zmywając z siebie kurz, brud i krew przeciwnika. Przeciągnęła się i rozprostowała obolałe plecy. Na nich też miała zdartą skórę, pewnie po którymś z razów, gdy Striker przeciągnął nią po podłodze. W łazience nie było jednak lustra, więc nie miała jak tego zobaczyć. - Zgłodniałam przez to wszystko.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

27 kwie 2018, o 18:32

Parsknął śmiechem słysząc jak grozi mu swoimi umiejętności jeśli tylko miałaby w dłoni jakiś substytut noża. Może zgrywał teraz pewnego siebie, zresztą jak zawsze, to sam już dobrze wiedział, że podczas takiej walki pewnie by leżał i kwiczał ewentualnie jego ciało mogłoby być znacznie bardziej poturbowane. Nie miał na swoim ciele zbyt dużo blizn od broni białej ale po takim spotkaniu mógłby się chwalić konkretnymi bliznami. Na ten moment cieszył się, że jednak nie musieli ze sobą walczyć.
- Możemy to powtórzyć, kiedy tylko chcesz.
Sam pomimo tego jak to wyglądał to naprawdę chciał znowu się z nią zmierzyć. Była jednym z niewielu ludzi, którzy potrafili mu zrobić krzywdę w taki sposób. Do tego okazała się być znacznie większym wyzwaniem. Podobało mu się to bardziej niż potrafił przyznać. Tego pewnego rodzaju nowość w ich związku okazała się być wyjątkowo skuteczna w poprawieniu atmosfery pomiędzy nimi.
Nie spodziewał się pocałunku w takim momencie. Tym bardziej w momencie, kiedy był umorusany we krwi i kurzu. Jak widać tak jak jemu wiele rzeczy nie przeszkadzało ewentualnie musiał się jej teraz wydawać jeszcze bardziej bliższy niż wcześniej. Nigdy przecież nie mieli ze sobą walczyć, a zgodzili się na dość brutalny sparing.
Obserwował ją wzrokiem, kiedy wskazała na łazienkę. Na ten moment był nią wyjątkowo zauroczony, a można by nawet powiedzieć trochę zawstydzony jej pewnością siebie. Zazwyczaj ludzie w jego towarzystwie tacy nie byli. To była nowość, która mu się wyjątkowo podobała. Uśmiechał się więc jak głupi.
Poszedł za nią w stronę łazienki. Patrzył na nią jak ściąga koszulkę i pokręcił głową. Pewne wspomnienia szybko pojawiły się w jego umyśle. Zazwyczaj, kiedy obydwoje lądowali w łazience to nigdy nie kończyło się to zwykła wizytą. W tym jednak wypadku nie było o tym mowy. Musiał obmyć z tej krwi.
- Dobrze wiesz, że jak wrócisz do domu to już przygotuje kolacje.
Westchnął i przewrócił oczyma. Nie musiała mu przecież tego wypominać. Wiadome przecież było to, że się tym zajmie. Mogła zapomnieć o tym, że to zawsze on szykował jedzenie, kiedy tylko chciała. Miała wyjątkową paletę umiejętności w przekonywaniu go do tego czego chciała. Zresztą w kwestii jedzenia nie trzeba go było zbytnio przekonywać.
- Daj to.
Zabrał jej z rąk ręcznik. Zaczął czyścić jej plecy wiedząc, że tam nie wszędzie dosięgnie. Wolał jej pomóc się wyczyścić bo kiedy on sam zacznie to robić to ten kawałek materiału nie będzie się nadawał do niczego więcej niż do śmieci. Jedyne czego teraz pragnął to prysznic.
- Opowiedziałabyś mi o swojej rodzinie jak wrócisz?
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

27 kwie 2018, o 18:52

Uśmiechnęła się do niego, gdy obiecał jej gotową kolację, a potem posłusznie oddała mu ręcznik, jednocześnie przerzucając swój długi kucyk przed ramię, tak by włosy mu nie przeszkadzały. Gdyby ktoś ich teraz zobaczył, pewnie zwątpiłby w ich rozsądek i choćby minimalną normalność ich związku. Właśnie spędzili ponad godzinę na robieniu sobie nawzajem krzywdy i wydawali się szczęśliwsi, niż wtedy, gdy sprawiali sobie nawzajem przyjemność. Gdyby teraz w restauracji pojawił się Jed, mógłby zemdleć z szoku. Nie taką Sonyę pamiętał.
Kobieta opłukała dłonie w wodzie i strzepnęła kropelki na podłogę, ale znieruchomiała, gdy Striker poprosił ją, by opowiedziała mu o rodzinie. Pewnie się tego nie spodziewała. Po chwili konsternacji opuściła ręce, zamiast odpowiedzi decydując się na długie milczenie. Musiała zapomnieć, że wcześniej opowiadała Charlesowi o matce, która nie istniała, a w tej chwili z powrotem stała się osobą bez tła. Dla niego nie miała historii, nie miała rodziny i przyjaciół, których by kojarzył choćby z jakichś jej wzmianek.
- Opowiem - odparła po długim namyśle. - Chociaż tak naprawdę to tu nie ma o czym mówić.
Zgarnęła bluzkę, którą miała na sobie przed chwilą i wrzuciła ją do torby Charlesa, a potem ubrała się w swoją pierwszą, białą. Jej kucyk był lekko poplątany, ale makijaż wciąż się trzymał, a długie rękawy zakrywały wszystko, co podczas ich sparingu mogło pójść nie tak. Wytrzepała kurz ze spodni i zaklęła pod nosem, widząc, że przetarły się w jednym miejscu, na kolanie, ale chyba w razie czego stać ją było na nowe. Generalnie póki nie kupili z jej oszczędności mieszkania ani domu, to było ją stać na wszystko. Pytanie czy zamierzała znaleźć sobie jakiekolwiek zatrudnienie, czy dorabianie na tłumaczeniach i ukrywanie się przed Cerberusem było dla niej planem wystarczającym.
- Podobało mi się to - uśmiechnęła się do Charlesa, zdejmując płaskie buty i przebierając się z powrotem w swoje sięgające kolan kozaki na wysokim obcasie. - Mimo, że nie wygrałam. Szczerze to jak ci to proponowałam, to nie sądziłam, że się zgodzisz. Co chcesz ugotować? Możesz zrobić coś pieczonego? Coś takiego bym chętnie zjadła. Coś z piekarnika.
Przeszła dwa kroki i usiadła na jednym ze szczebli drabiny, przyglądając się Strikerowi i obserwując co robi. Nie skomentowała stanu ręcznika po jego czyszczeniu się.
- Pomóc ci jakoś? Nadal mam ten medi-żel - zaproponowała.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

27 kwie 2018, o 20:59

Westchnął kolejny raz słysząc jej odpowiedź godną edgy nastolatki. Nie powinien się jej czepiać bo za każdym razem, kiedy pytała go o jego rodzinę on też odpowiadał dość podobnie. Miał jednak prawo wiedzieć jak to naprawdę wygląda po jej stronie. Zresztą dopiero teraz mógł mieć szansę na poznanie jej historii. Przecież historia Sonyi Wade była tylko tłem, który nigdy nie istniał.
Najpierw starł krew ze swojej twarzy. To przecież ona będzie najbardziej widoczna. Całą resztę mógł zakryć ubraniem. Może i dobrze. Im dłużej ścierał z siebie czerwoną ciecz tym bardziej się w niej brudził. Nie było jak tego zetrzeć. Musiał się po prostu umyć. Dobrze, że chociaż twarzy udało mu się jako tako ogarnąć. Po drodze musiał jeszcze wskoczyć do sklepu aby kupić cokolwiek na kolację. Nie chciał aby ochrona wyrzuciła go widząc, że zostawia za sobą czerwone plamy.
Na umazane krwią ciało założył swoje ubranie ale bardzo łatwo mogła zauważyć na jego twarzy niezadowolenie z tego powodu. Dobrze wiedział, że materiał przyklei się do ran i czeka go trochę cierpienia za nim weźmie prysznic.
- Mi też szczerze mówiąc. – Odpowiedział uśmiechem ściągając z rąk bandaże. Te też oczywiście były zakrwawione. Wrzucił je z całą resztą ciuchów treningowych do torby. Większość z tych rzeczy była już do wyrzucenia. – Czemu sądziłaś, że się nie zgodzę? To znaczy pewnie bym się nie zgodził gdyby nie to, że jesteś podobnym agentem jak ja. Prawdę mówiąc przy Sonyi byłem wyjątkowo delikatny. – Spojrzał na nią znowu z tym samym trochę złośliwym uśmiechem ale było w nim też to samo co w jej wcześniejszym uśmiechu. – Dobrze wiedzieć, że nie muszę się już przy tobie hamować.
Założył na siebie kurtkę, a na wciąż zmierzwione potem włosy czapkę. Nawet nie wyglądał jakby przed chwilą przeszedł najtrudniejsze sparingi w swoim życiu. Wyciągnął z kieszeni papierosy. Tytoń smakował wyjątkowo dobrze po tym całym wysiłku. Zaciągnął się porządnie, aż zakaszlał. Nie dlatego, że dym zaatakował jego płuca. Po prostu jego rany na klatce piersiowej się otworzyły. Pewnie po prysznicu natrze się wręcz w medi-żel.
- Jeszcze nie wiem. Jak chcesz z piekarnika to na pewno coś wymyśle musze tylko zajrzeć do sklepu po drodze. – Spojrzał na nią trochę skonsternowany. – Dalej lubisz prostą zapiekankę z serem?
Zapytał. Jakby nie patrzeć nie wiedział czy może jej się nawyki żywieniowe zmieniły. Równie dobrze od jej przejścia w Aye mogła uwielbiać sushi i ramen. Tego nie mógł wiedzieć. Wolał więc spytać za nim przygotuje coś złego.
- W domu już się opatrzę. Muszę to wszystko oczyścić.
Podszedł do niej bliżej już gotowy do wyjścia. Obydwoje przecież mieli teraz pójść w swoje strony.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

27 kwie 2018, o 21:38

- Właśnie dlatego, że byłeś taki delikatny i wrażliwy - odparła z takim samym złośliwym uśmiechem, jakim obdarzył ją on. Wiedział jednak jakie było jej podejście. Chciała mu udowodnić, że potrafi, a on ma przestać traktować ją protekcjonalnie i w sposób, który zakładał, że kobieta nie jest w stanie obronić się przed pijanym volusem. Teraz chyba swoje udowodniła, nie musieli wracać do tego tematu. - Hamowałeś się? W czym?
Uniosła pytająco brwi, zastanawiając się do czego odnosi się to stwierdzenie. Raczej nie zamierzał teraz codziennie o piątej rano wyciągać jej na trening, nie o to chodziło. Nie wiedziała tylko, czy mówi o charakterze i zachowaniu, czy o czymś jeszcze innym. Gdy spytał o jedzenie, uśmiechnęła się i pokiwała głową. Lubiła prostą zapiekankę z serem i w tej chwili wyglądała, jakby zaproponował jej najlepsze, co stworzyły wszystkie kuchnie świata. Nietrudno było ją kulinarnie zadowolić, bo smakowało jej wszystko, co ugotował, a jak jeszcze mógł zrobić dla niej to, co lubiła najbardziej, to już była najszczęśliwszą osobą na świecie.
- Prostą - powtórzyła z rozbawieniem. Ona pewnie nie potrafiłaby takiej zrobić sama, choćby wyszła z siebie i stanęła obok. - Uwielbiam. Najchętniej poszłabym zjeść ją już teraz, ale domyślam się, że patrzenie przez godzinę jak się robi nie przyspieszy procesu.
Nie ruszała się z miejsca, gdy do niej podchodził. W międzyczasie zakładała na siebie płaszcz, nie odrywając wzroku od zbliżającego się Strikera. Potem poprawiła pistolet na biodrze i wsunęła ręce do kieszeni swojego okrycia wierzchniego, wyczekująco wpatrując się w mężczyznę.
- W porządku - zgodziła się, nie nalegając teraz na opatrywanie ran. Były powierzchowne, po właściwej aplikacji medi-żelu jutro powinny już zniknąć. - Ja tu... pozamykam wszystko.
Rozejrzała się. W półmroku nie było widać, by cokolwiek się tutaj zmieniło od momentu, w którym weszli do środka. Tylko folia była zwinięta w duży kłębek pod ścianą. Przez chwilę kobieta wyglądała, jakby ogarnął ją smutek. W końcu włożyła w to miejsce tyle pracy. Nawet jeśli nie była wtedy sobą, to pamiętała, bo robiła to dla Charlesa. Teraz musieli się wynieść, nie tylko z tego lokalu, ale też z Montrealu, a najlepiej z Kanady. A jeszcze lepiej to gdzieś do Europy. Westchnęła, wracając spojrzeniem do Strikera.
- Możesz już iść, Charlie. Widzimy się w domu. Jakbym długo nie wracała, to możesz zacząć się pakować. Jakby ci się nudziło.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

27 kwie 2018, o 21:53

I znowu wstyd wrócił na jego twarz. Nie musiała przecież rozumieć o co mu chodziło. Mogła nie pamiętać tych słów w Japonii, które mu wtedy wypowiedziała. Mogła też po prostu się z nim drażnić. Obydwie opcje były wyjątkowo prawdopodobne w tej sytuacji ale wolał na ten moment przemilczeć ten moment. Wolał rozmawiać na bardziej neutralne tematy jak na przykład to co chce zjeść na kolacje. Tak. To był znacznie lepszy temat.
- Nie, nie przyśpieszy. To zajmę się tym. Mam akurat jeden przepis, którego ci jeszcze nie robiłem. –Uśmiechnął się też rozbawiony tym, że dalej jej gust w kwestii jedzenia był dokładnie taki sam jak wcześniej. Biedny. – Mam też pomysł na deser. Kupić ci coś po drodze?
Spytał. Zawsze pytał, bo to właśnie on w ich związku był odpowiedzialny za te wypady logistyczne do sklepu i z powrotem. Jej naprawdę było dobrze leżeć na kanapie i się wylegiwać. Co do tego przypominała swojego kota wręcz za bardzo. Jedyne tylko czego nie robiła to nie wskakiwała mu na kolana. Za to cała reszta pasowała idealnie do zachowania tego zwierzęcia.
- Wiem ile to miejsce dla ciebie znaczy.
Powiedział cicho. Brzmiał naprawdę smutno. Teraz, kiedy już wiedział ile włożyła w to miejsce nie łatwo mu było tak po prostu stąd wyjść. Ten lokal miał być ich przepustką do normalnego życia. Bez zabijania, ryzykowania życiem i całej reszty gówna związanego z ich zawodem. Mieli zacząć wszystko od nowa. Jak zawsze wszystko się spieprzyło i wróciło do jako takiego punktu wyjścia.
Podszedł do niej trochę bliżej i najzwyczajniej w świecie ją do siebie przytulił. Jemu też nie było łatwo porzucić to wszystko co mieli. To prawda dostali kolejną szansę ale myśl o tym wszystkim nie wprawiała w pozytywne nastroje. Jutrzejszego dnia mogli wylądować wszędzie. Póki mieli kredyty to jakoś sobie radzili. Ona mogła wrócić do tłumaczeń ale on niestety nie miał innego wyjścia niż walczyć dalej. Gładził ją delikatnie po plecach.
- Jakoś sobie z tym poradzimy. Nie żebyśmy mieli normalne wyjście. – Westchnął. – Zobaczę jak będę stał z czasem. Musze obdzwonić kilka osób, przygotować kolacje i może wtedy dopiero zacznę się pakować.
Pocałował ją delikatnie w policzek za nim odsunął się od niej. Chciał już wrócić do domu. Widać było po nim, że jest już zmęczony ale nie tak jak wczoraj. To było innego rodzaju zmęczenia i na pewno zdrowsze niż to wcześniejsze.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

27 kwie 2018, o 22:27

Pokręciła przecząco głową. Niczego nie potrzebowała. Faktycznie z Charlesem było jej wygodnie, nie dość że ją karmił, to jeszcze rozpieszczał. Mimo wszystkich problemów, których napotkali sporo na swojej dotychczasowej wspólnej drodze życia, to jeśli chodziło o codzienność, bynajmniej nie miała na co narzekać.
Westchnęła cicho, opierając głowę o jego klatkę piersiową, tak samo, jak robiła to zawsze. Po raz pierwszy, odkąd wrócili, zrobiła to zupełnie swobodnie, bez namysłu i zastanawiania się czy powinna. Chyba faktycznie ich walki pomogły jej przełamać pewną barierę, z którą nie poradził sobie nawet wyjątkowo przyjemny poranek, będący zaskoczeniem prawdopodobnie nie tylko dla Charlesa, ale też i dla samej Hatake. Robiła co mogła. Kto mógł przypuszczać, że lepiej zadziała zwykły sparing. Może powinni byli od tego zacząć.
- Chciałam cię uszczęśliwić tym - powiedziała cicho. - Myślałam, że będzie lepiej, jak odciągnę cię od najemniczego życia, niezależnie od tego, czy pracowałbyś dla prywatnych zleceniodawców, dla Cerberusa, czy dla Przymierza. Myślałam, że ty chcesz, żeby to się zmieniło. Teraz wiem, jak głupie to było, co nie zmienia faktu, że mi szkoda. Podoba mi się tu, nawet teraz. I co z tego? Nawet jeśli ty mógłbyś bywać tu między misjami, to teraz ja z kolei muszę zniknąć. Szkoda mi. Nie włożonego w to czasu ani kredytów, ale tego, co mogło tu być. Myślałam, że będziemy... normalni. Nie wiedziałam wtedy, że taka normalność dawno już została mi odebrana.
Nie miała pretensji ani do niego, ani do siebie, bardziej do świata, który zabawił się ich kosztem. Ale może teraz mieli szansę wyjścia na prostą. Liczyła na to, tak samo jak on, choć nie miała jeszcze żadnego planu. Gdy poczuła jego krótki pocałunek na policzku, podniosła głowę, uśmiechając się lekko.
- To nieważne. To tylko głupi lokal, który się sprzeda. Nie ma znaczenia, jak mam ciebie.
Dopiero po chwili się zorientowała co powiedziała. Odchrząknęła cicho i opuściła wzrok. Pewnie gdyby kiedykolwiek w swoim życiu się rumieniła, zrobiłaby to i teraz, ale poza opuszczonym spojrzeniem nie było widać po niej zakłopotania. Dotąd podobne sformułowania wychodziły z ust Charlesa. Teraz podobne wyrwało się jej i sama nie wiedziała jak na to zareagować. Uśmiechała się jednak lekko, prawie niezauważalnie, wiedząc zapewne, że zaraz Striker będzie się z niej śmiać.
- Dobra, idź już - mruknęła, popychając go w stronę wyjścia i jednocześnie aktywując zewnętrzne rolety, które podniosły się, żeby w ogóle wypuścić go z restauracji. Sama odwróciła się i ruszyła w stronę swojego niedoszłego gabinetu, by zasłonić okna tam.

Niecałe trzy godziny później Charles usłyszał otwierające się drzwi mieszkania. Ogon Watsona od razu powędrował w górę i czarne łapki popędziły w stronę wejścia, a z przedpokoju do mężczyzny dobiegł głos wyraźnie uśmiechniętej Ayi, która witała się z kotem. Z reguły powitaniu Watsona towarzyszyło oceniające spojrzenie Sherlocka, dobiegające gdzieś z głębi mieszkania, teraz jednak musieli radzić sobie bez niego.
- Boże, jak pachnie - odezwała się kobieta z przedpokoju głośniej, kierując te słowa już do Strikera. - Umierałam z głodu jeszcze zanim weszłam do domu. A teraz jeszcze bardziej.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

27 kwie 2018, o 23:18

Wracając do domu miał wiele czasu na przemyślenia. Miała rację, zresztą powiedziała wtedy dokładnie to co myślał. Normalność została im już dawno temu odebrana. Teraz prowadzili to quasi życie starając się łapać te momenty, kiedy ich życie przypominało to co można było zobaczyć na co dzień jako zwykły obywatel. Zawsze się bał, że skończy jak swój ojciec. Rutyna. Teraz pragnął rutyny. Pragnął czegoś najzwyklejszego. Pracy, która nie wymagała od niego zabijania innych. Spędzać więcej czasu z bliski. To nigdy już nie będzie tak wyglądać.
Nawet kiedy był w sklepie zastanawiał się nad tym wszystkim. Dopiero lekko uśmiechnął się wspominając jej słowa. Jak widać nie tylko on potrafił rzucić naprawdę cheesy tekstem. Im więcej czasu z nią spędzał tym łatwiej było mu zauważyć, że tak naprawdę nie różniła się, aż tak bardzo od Sonyi. Może tamta była spokojniejsza i bardziej opanowana ale niektóre cechy charakteru nie dało się tak po prostu zmienić. Kupił więc wszystko co miał kupić i wrócił do mieszkania.
Pierwsze co zrobił po wejściu to wzięcie prysznica. Nawet nie zainteresował się Watsonem, który jak zawsze się chciał być w centrum zainteresowania. Ta krótka kąpiel nie należała najprzyjemniejszych bo wszystko go szczypało. Zajęło mu to tez dłużej niż powinno. Potem nałożenie medi – żelu i opatrunków. Teraz dopiero zauważył, że w jego klasycznych wyglądzie doszło bardzo dużo białych plastrów na ciele. Wyglądał jakby wpadł do skrzyni pełnej szkła.
Potem zabrał się za gotowanie. W międzyczasie obdzwaniał całą swoją rodzinę. Najpierw Emily aby umówić się z nią na spotkanie, które pewnie zostanie ustalone na jej urodziny. Potem do Daryla aby go trochę podenerwować. Do matki nie dzwonił. Wolał tego póki co nie robić. Został jeszcze Will z którym musiał się w końcu umówić na spotkanie. Aya długo nie wracała wiec zdążył wyrobić się ze wszystkim. Do tego upiekł ciasto. To samo jakim ją poczęstował wtedy w restauracji. Nie wiedział czy będzie je jeszcze pamiętać.
- Zaraz ci wszystko podam. – Po kuchni jak zawsze poruszał się z dziwną dla człowieka jego rozmiarów gracją. Tego nie dało się opisać. Ten człowiek naprawdę gdyby nie kontrakt z Rosenkovem mógłby być wybitnym kucharzem. Miał do tego predyspozycję. Widać rodzina Strikerów miała talenty we wszystkim co nie pasowało do dość normalnych ludzi. – Chcesz do tego wina?
Spytał jeszcze za nim zdążył podać wszystko na stole przy którym nigdy prawie nie jedli. Zawsze robili to w kuchni. Tamten stół po prostu był bo był. Teraz niestety jedzenia było trochę więcej więc wolał je podać w większym miejscu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

28 kwie 2018, o 00:08

- Do makaronu z serem? Nie, raczej nie - odparła Aya, wychodząc z przedpokoju i kierując się najpierw do łazienki, by umyć ręce. Nie zauważył jej, bo przemknęła za jego plecami. Dotarł do niego dźwięk odkręcanej wody. - Później chętnie.
W końcu, zachodząc po drodze po coś do sypialni, weszła do kuchni. Przez rękaw jej białej koszuli nieco przesiąkała krew, ale kobieta nie wydawała się tym przejęta. Bardziej jednak rzucał się w oczy fakt, że jej długie, czarne włosy nie były już spięte w wysoki kucyk. No i przede wszystkim nie były długie. Teraz otaczały jej twarz uroczym nieładem, dodając jej niewinności, której kobieta wbrew pozorom miała w sobie raczej niewiele. Gdy były długie, prostowały się pod swoim ciężarem, chyba że rano - wtedy Aya związywała ten nieład w niedbałego koka. Teraz układały się inaczej i pewnie dzięki temu będzie mogła spędzać mniej czasu na zajmowaniu się nimi przed wyjściem z domu.
Uśmiechnęła się do Charlesa niepewnie, nie wiedząc, czy powinna spodziewać się zachwytu, czy krytyki, czy może w ogóle mężczyzna oleje temat jej włosów, bo nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Zmiana była naprawdę duża i faktycznie można by było jej nie rozpoznać na ulicy. Dla niej to wychodziło tylko na plus, dawało jej to więcej czasu na zniknięcie przed Cerberusem pod osłoną skrzydeł Przymierza.
- Upiekłeś też ciasto? - zdziwiła się, siadając na jednym ze stołków przy kontuarze i zakładając nogę na nogę. Watson wskoczył jej na kolana, więc z automatu przesunęła dłonią wzdłuż jego grzbietu. Kot jednak poszedł dalej, na blat i w stronę Strikera, licząc na to, że coś od niego dostanie. - Widzisz, mówiłam ci, żebyś go tak nie karmił.
Z rezygnacją oparła się łokciem o blat i obserwowała kota, nie zganiając go już z szafek, bo nie widziała w tym sensu.
- Kontaktowałam się po drodze z biurem nieruchomości, zajmą się sprzedażą restauracji i mieszkania - powiedziała. - Pisała do mnie też twoja siostra - uniosła brwi, a jej twarz wykrzywiła się w lekkim cierpieniu. - Naprawdę mamy iść na tę imprezę? Ona to robi w wynajętym klubie. Klubie, który zajmuje trzy piętra. Będą setki ludzi, będzie głośno, a my będziemy musieli trzymać się w samym centrum tego wszystkiego, bo przecież Emily nie pozwoli ci tak po prostu pójść gdzieś do odosobnionej loży i posiedzieć tam w spokoju. Wiesz kiedy ja ostatnio byłam w takim miejscu? - przewróciła oczami. - Wiem, że to zabrzmi wyjątkowo sztampowo, ale ja naprawdę nie mam w co się ubrać. Nie możemy do niej pojechać dzień później, na kawę, wino, czy cokolwiek? - jej mina zrzedła dodatkowo, gdy coś sobie przypomniała. - I nie umiem tańczyć, Charles.
Ostatnio zmieniony 28 kwie 2018, o 01:33 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

28 kwie 2018, o 00:30

Jak zawsze nie zdążył nic zobaczyć na czas. Poruszała się zbyt cicho aby ją tak po prostu zlokalizować, kiedy on był zbyt zajęty końcowym przygotowaniem dań. Mimo wszystko nie chciał aby to wszystko się gównianie prezentowało na talerzu. To niestety już był nawyk jaki sobie wyrobił pracując na kuchni. Wcześniej w więzieniu wystarczyło nie wymieszać ze sobą jedzenia.
Po tym jak stół był gotowy by do niego usiąść ziewnął naprawdę głośno. Był dziwnie zmęczony. Może w końcu jego organizm postanowił dać mu jakoś znać, że powinien w końcu odpocząć po tym wszystkim. Niestety Charles nie należał do ludzi, którzy lubili dać sobie na wstrzymanie. Zawsze uważał, że wyśpi się po śmierci. Ta jednak nigdy nie przyszła pomimo tylu świetnych momentów, które jej stworzył.
Odwrócił się w końcu w jej stronę i stanął w miejscu. Wyglądała nie tyle co obco ale jak inna osoba. Początkowo był lekko zszokowany ale po chwili się pozbierał. Przerażające było to jak uroczo wyglądała w tej fryzurze. Już wcześniej miał problemy z kojarzeniem jej z niebezpieczną osobą tak teraz już w ogóle nie mógł sobie tego wyobrazić. Uśmiechnął się tylko pod nosem nie wiedząc jak to z komentować.
- Pasują ci. – Może nie był to zbyt ambitny komentarz ale jego wyraz twarzy dość wyraźnie mówił, że w takiej wersji też mu się podoba. Zresztą jej wygląd był tak idealny, że jej we wszystkim byłoby dobrze. Spojrzał szybko na ciasto. – Tak, poczekaj ukroję ci kawałek przed głównym i tak musi trochę ostygnąć.
Patrzył też na kota, który się do niego zbliżał. Może miała rację. Mógł go nie karmić. Nie miał, aż takiego obycia ze zwierzętami więc to co uważał za coś dość normalnego okazywało się wyciągać z Watsona najgorsze instynkty. Zamiast tego, zaraz po tym jak nałożył ciasto na talerz, złapał kota i położył go na podłodze.
Słuchał tego co do niego mówiła podsuwając jej jedzenie. Problem mieszkania i lokalu szybko się rozwiązał. Zdziwił się tylko, że Emily tak szybko zadzwoniła do niej. Nie wiedział dokładnie jakie relacje łączyły wcześniej kobiety oprócz tego, że w dziwny sposób się dogadywały. Zresztą każdy by się dogadał z jego siostrą. Ona miała najwięcej charyzmy z rodzeństwa, Daryl po prostu był przystojny.
- No z tego co mi opowiadałaś jako Sonya to często bywałaś. Co ciekawe lubiłaś uderzać w kluby i tańczyć. – Parsknął śmiechem. To akurat warto było jej przypomnieć. Uśmiechał się przy tym chociaż widać było, że powstrzymuje się przed śmiechem. – Nie da rady. Próbowałem. Po urodzinach leci od razu na plan. Nie możesz się umówić z nią na jakieś wspólne zakupy?
Nabijał się z niej ale właśnie takie rozmowy pozwalały im chociaż na chwilę zapomnieć o ich życiu, które nigdy nie obfitowało w takie rozrywki. Przynajmniej jego. Ona przez ostatnie miesiące mogła robić co chce. No nie licząc jeszcze tego, że pół tego czasu poświęcała na planowanie ataków na operatorów.
- Uwierz mi. Też mi się to nie podoba ale nie mogę po prostu tam nie przyjść. Wróciłem do rodziny to teraz muszę znosić takie rzeczy. Zresztą chciałbym zobaczyć miny ich znajomych, kiedy zobaczą ich najstarszego brata. Wyobrażasz sobie ich miny?
Parsknął śmiechem. Nigdy nie spodziewał się, że wyląduje na imprezie dla gwiazd. To znaczy kiedyś na takiej był. Siedział w samochodzie przez osiem godzin czekając, aż córka Rosenkova wyjdzie z imprezy. Dobrze, że był wtedy z nim Radić bo pewnie by się wtedy z nudów zabił.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

28 kwie 2018, o 01:30

Uśmiechnęła się lekko, ale wciąż niepewnie, jakby nie do końca wierzyła w jego słowa. Może zdążyła zapomnieć, że choć Charles był wylewny pod względem uczuć, to z komplementami było zgoła odwrotnie. Prawdę mówiąc chwalił tylko raz jej czerwone usta i kombinezon bojowy, choć to drugie tylko po to, żeby go z niej zdjąć.
- Podoba ci się?
Nieczęsto mówił cokolwiek miłego na temat jej wyglądu i Sonya przyzwyczaiła się do tego, ale kto wie, może Aya dopiero sobie to przypominała. W końcu jednak, jeśli potwierdził, w jej oczach pojawiła się ulga, tak jakby dotarło do niej, że Striker jej nie oszukuje i naprawdę odpowiada mu to, na co patrzył.
- Co? - skrzywiła się. - Nie. To jakiś absurd, dobrze że nie zabrałeś mnie do żadnego klubu, bo tylko bym się skompromitowała. Nie umiem. Uwierz mi - po chwili namysłu uśmiechnęła się nieco szerzej. - Ty potrafisz?
W jej oczach błyszczało rozbawienie. Gdyby rozmawiali o tym wszystkim dziś rano, być może nie potrafiliby myśleć o tym tak swobodnie i bez odprowadzania do kłótni, choć teraz nie wiadomo skąd mieliby znaleźć ku niej powód. Może Aya zdołowałaby się, gdyby dotarło do niej ile w niej pozmieniali. Teraz jednak kąciki jej ust były lekko uniesione, jakby nie dowierzała własnym uszom.
- Sama to jeszcze, bo wystarczy poruszać się w rytm, ale jak mam tańczyć z kimś to jest dramat - zauważyła i parsknęła śmiechem. - Nie, Charles. Nie chodziłam do żadnych klubów.
Westchnęła, gdy zaproponował jej zakupy z Emily. Mimo wszystkiego co miała, nie było jej stać nawet na wejście do sklepów w których ubierała się jego siostra. No, może mogłaby coś w nich kupić, ale to pochłonęłoby sporą część jej oszczędności, a teraz nie mogła sobie na to pozwolić, mimo spadku po Burelu i nadchodzących w bliżej nieokreślonej przyszłości kredytach za mieszkanie i restaurację.
- Nie, ale może pójdę z tobą. Będziesz mi przez godzinę podawał sukienki i buty. Wymieniał rozmiary i upewniał mnie, że nie wyglądam grubo - zaproponowała, unosząc brwi. - To świetny pomysł, nie sądzisz?
Przesunęła spojrzeniem wzdłuż jego sylwetki, nad czymś się zastanawiając. Przygryzła dolną wargę i zmarszczyła brwi.
- Bardziej niż ja, to Ty nie masz w czym iść. Masz jakieś normalne spodnie? - to samo pytanie zadała mu już kiedyś. Nie miał i pewnie nie wiedział co kobieta ma na myśli, mówiąc "normalne". - Inne, niż te wszystkie twoje wojskowo-bojowe. I coś innego, niż ta bluza. Tam nie możesz wyglądać, jakbyś chciał zamordować połowę gości. To urodziny Emily, nie trzeba jej dokładać stresu.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

28 kwie 2018, o 15:02

Słysząc jak niepewnie go pyta o swoje włosy uśmiechnął się szerzej jakby dać do zrozumienia, że naprawdę mu się podoba w takiej fryzurze. Zresztą jemu ona podobała mu się we wszystkim.
- Aya, naprawdę mi się podoba ta fryzura. Wydaje mi się, że wyglądasz nawet lepiej.
Trudno było się z nim nie zgodzić. Z długimi włosami trochę łatwiej było jej przypisać łątkę typowej biurowej suczy. Na ten moment wyglądała o wiele bardziej elegancko i na pewno wydawała się być mniej groźna. Chociaż nie dla niego. On już dobrze wiedział jak potrafi być dzika i niebezpieczna. Świeże rany na ciele lubiły mu o tym przypominać podczas wykonywania bardziej skomplikowanych manewrów po mieszkaniu.
- O tak, jestem mistrzem parkietu. Przez całe dziewięć lat, każdą wolną chwilę spędzałem na nauce tańca towarzyskiego.
Parsknął śmiechem przyglądając się jej też z niedowierzaniem. Chyba w końcu dobry humor wrócił obojgu po tym niezbyt normalnym wspólnym spędzaniu czasu. Kiedy widział ją uśmiechniętą sam czuł się w końcu szczęśliwy. Może to był dopiero pierwszy dzień ich nowego związku, ale na pewno zmierzali w dobrym kierunku. Wciąż można było wyczuć, że nie jest tak jak wcześnie, mieli problem z mówieniem sobie o tym, że się kochają, ale po jej słowach w restauracji sam się lekko lepiej poczuł.
- Nie martw się. Przecież nikt nie będzie cię zmuszał do tańczenia. Możemy się gdzieś zaszyć i nie wchodzić na parkiet. Sam zresztą wolałbym, żeby tak było.
Na jej słowa o wspólnych zakupach podniósł brwi. Nie pamiętał już jak to jest robić normalne zakupy, a co dopiero z kimś. Gdyby ktoś ich teraz posłuchał to bardzo łatwo mógłby uznać ich za całkiem normalną parę. No może oprócz Ayi. Ona wciąż byłaby traktowana, jako ta dziwniejsza, bo chciała być z kimś, kto wyglądał tak jak on.
- Bardzo chętnie. Pasuje mi to. – Uśmiechnął się do niej tak jak ona do niego wcześniej. – Wiesz, mógłbym cię zobaczyć w tylu sukienkach. Raczej to nie jest codzienny widok.
Jednak, kiedy zaczęła temat jego ubioru mina mu lekko zrzedła. Miałą rację. Jego garderoba nie wyglądała najlepiej. Była wręcz biedna. Miał ubiór na każdą możliwe okazję, ale nie na imprezę tak wielką jak planowała jego siostra. Sam musiał skołować sobie coś lepszego. Miała rację. Tam nie mógł wbić w bojówkach i bluzie.
- Mam ciuchy od Cerberusa. Dali mi. Musiałbym je tylko wybrać.
Mruknął pod nosem. Nie mówił jej o tym przecież. Miał ten jeden elegancki komplet, w którym czuł się idiotycznie. Był absolutnie pewny, że jeśli się jej w nim pokaże to każe mu chodzić w bardziej eleganckich ciuchach, kiedy są razem. To była sytuacja, w której już przegrał.
- W najgorszym wypadku coś kupię. O ile znajdę rozmiar na mnie. – Spojrzał na nią i wskazał na talerzyk przed nią. – No jedz to ciasto.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KANADA] Montreal

28 kwie 2018, o 15:39

- No nie wiem, do przyjechania do was na święta zostałam zmuszona z tego co pamiętam - odgryzła się, choć wiedział, że w rzeczywistości nie ma mu tego za złe. To było dla niej kilka przyjemnych dni, a dla Strikera długo wyczekiwany powrót na łono rodziny. Teraz rozumiał, dlaczego Sonya nie leciała do swojej. Nie mogła, ukryta pod alternatywną tożsamością. Może miała kogoś, z kim normalnie spędzała święta, ale jeszcze mu o tych osobach nie opowiedziała. - Ale wątpię, żeby wyjście na parkiet skończyło się równie dobrze. Tam będą kamery i cała reszta. Już widzę ten nagłówek: "Wielki powrót starszego brata Emily Striker. On wygląda jak morderca, a jego towarzyszka jest kaleką".
Przewróciła oczami. Jej groźba nie działała tak, jak powinna. Charles miał wycofać się z propozycji zakupów, a nie wyrażać wobec nich jakąkolwiek chęć. To, co mówiła, miało wiązać się z jego cierpieniem, a nie dobrą rozrywką, bo będzie mógł patrzeć, jak Aya się przebiera.
- Ciuchy od Cerberusa? - spytała, zaciekawiona. - Oni raczej mają dobry gust, jeśli chodzi o ubieranie swoich ludzi. Nie wiedziałam, że cokolwiek dostałeś.
Nie widziała go w nich, ale widać było, że bardzo chętnie zobaczy. Jednocześnie ta informacja sprawiła, że kobieta postanowiła zakończyć ten temat. Nie musiała nalegać na kupowanie czegokolwiek, skoro Charles miał już w co się ubrać. Nie pytała nawet co takiego, bo wszystko było lepsze od tego, co Striker miał na sobie w tej chwili. Przeniosła wzrok na talerzyk przed sobą.
- Powinnam iść wziąć prysznic. Ale to tak pachnie... - po chwili namysłu złapała widelczyk i zagłębiła go w cieście. Gdy go spróbowała, zamarła z ręką w połowie drogi po następny kawałek. Zmarszczyła brwi, unosząc na Strikera pytający wzrok. - Znam ten smak. Ale nie kojarzy mi się z domem, ani z Islandią. Kiedyś jadłam coś podobnego.
Skupiła się na jedzeniu, pochłaniając je z godnym podziwu zaangażowaniem. Zawsze lubiła jeść. Aż dziw, że nie było tego po niej widać, a zwłaszcza że nie przytyła efektownie w ciągu całego zeszłego roku. Może jednak będąc sama w Montrealu jadła niewiele, a Charles dokarmiał ją zbyt krótko, by w jakiś widoczny sposób zmieniło to jej sylwetkę. Teraz, gdy najpewniej wróci do regularnych treningów, będzie mogła bez wyrzutów sumienia pochłaniać wszystko, co Striker dla niej przygotuje.
- Jak tak dalej pójdzie, to będę ważyć więcej od ciebie - powtórzyła słowa, które wypowiedziała już kiedyś na kanapie w salonie, też przy okazji otrzymania kawałka ciasta, choć tego pewnie nie pamiętała.
Po dłuższym skupieniu na jedzeniu, w końcu zerknęła przez ramię na swoje mieszkanie, które mieli opuścić. Resztę dnia musieli spędzić na pakowaniu, a na pewno ona musiała - miała tu zbyt wiele rzeczy, których nie chciała zostawiać. Musiała zabrać przynajmniej najpotrzebniejsze, te bez których nie umiała żyć. Była kobietą, więc pewnie będzie to co najmniej pięć walizek.
- Kiedy wylatujemy i dokąd? - spytała.

Wróć do „Ziemia”