Kiedy się obudził, w mieszkaniu panowała cisza. Nie było słychać tej muzyki, którą wczoraj Sonya zagłuszała swoją złość, koty też nie miauczały, przez szczelne okna nie było słychać dźwięków miasta. Prawie jak w domku na Islandii, choć tam przez otwarte drzwi słyszał miarowy oddech Wade. Teraz nie było niczego. Sam w niewielkim pokoju, wśród książek i datapadów sięgających sufitu, i własnych myśli z którymi nie potrafił sobie poradzić. Nawet jeśli kobieta zaglądała do niego w międzyczasie, to nie mógł tego zauważyć, ale prawdopodobieństwo tego było praktycznie zerowe. Może nie była wściekła, ale na pewno zirytowana, a na tyle, na ile ją znał, wiedział, że jest w stanie też uszanować jego potrzebę prywatności. Komputer tak czy inaczej od wczoraj miała już w salonie.
Miał tyle czasu, ile potrzebował, żeby ogarnąć się po swojej ciężkiej nocy. Mijały minuty, kwadranse, w końcu i godziny. Nadal nic nie zaburzało ciszy domu, więc musiał obudzić się bardzo wcześnie. Jeśli sprawdził czas, faktycznie, nie było jeszcze ósmej. Wade na pewno nie położyła się spać na tyle wcześnie, by teraz wstawać.
Chwilę przed dziewiątą zaczęły hałasować koty. Najpierw zaczęły się biegi po salonie, niosące się echem po całym mieszkaniu, potem stopniowo rozlegały się coraz bardziej naglące pomiaukiwania. Te trwały kilka minut, dopóki nie dobiegł do Strikera dźwięk otwieranych drzwi i kroków Sonii. Potem miauknięcia nasiliły się, do momentu, w którym zapewne zwierzaki dostały jeść, więc umilkły. Jakiś czas później dotarł do mężczyzny dźwięk odkręcanej wody pod prysznicem i nie ustawał przez długie kilkanaście minut. Wade nie przybiegła do gabinetu w panice, żeby sprawdzić dlaczego zakrwawił jej całą łazienkę, więc faktycznie wspomnienia z minionej nocy musiały być snem i Striker mógł mieć za te obawy pretensje do swojej zniszczonej psychiki.
Później znów zapadła cisza. Ciężko było stwierdzić, czy kobieta opuściła łazienkę, czy nie, bo dźwięk otwieranych drzwi jakoś mu musiał umknąć. Nie rozmawiała też z kotami i nie włączała muzyki ani telewizji. Tak samo jak przedtem, zupełnie jakby był sam. Wciąż było wcześnie, zakładała, że Charles tak samo jak ona będzie musiał w końcu odespać swój stres.