Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[ISLANDIA] Austurland

20 sie 2017, o 00:03

Gdy wyszedł na zewnątrz, Sonya stała na niewielkim tarasie ich domku, oparta o barierkę. Na głowę zarzucony miała szeroki kaptur swojego płaszcza, więc Charles nie mógł zobaczyć jej twarzy. Ale nawet nie drgnęła, kiedy usłyszała otwierające się drzwi, zapatrzona przed siebie na zjawisko, które widziała po raz pierwszy w życiu. Kolory tańczące na nocnym niebie odbijały się na końcówkach jej włosów i prawdopodobnie też w oczach, ale tych nie było widać spod kaptura. Dłonie miała schowane w rękawach, bo na zewnątrz jednak było zimno. Striker tego nie czuł, skoro wyszedł z domku bez butów i kurtki, ale kobieta nawet tego nie zauważyła.
- Czytałam o zorzy - powiedziała, ignorując gotową kolację. Nie wspomniała też, czy czytała właśnie teraz, w extranecie, czy kiedyś, wcześniej. - Norwegowie są nienormalni, kiedyś wierzyli, że to ławice śledzi. Ktoś tam wierzył, że to dusze zmarłych, albo tych co idą, albo tych, co oświetlają drogę idącym, nie pamiętam. Czytałam też, że zorza jest ognistym smokiem, który uwodzi kobiety, których mężów nie ma w domu. Albo że jak kobieta w ciąży zobaczy zorzę, to jej dziecko będzie miało zeza.
Poprawiła się, stając bliżej barierki i przestępując na drugą nogę. Zielone przebłyski nie były może najbardziej intensywne, jakie Charles widział w swoim życiu, ale nadal wyglądały całkiem nieźle. Dla Wade były pasjonujące do tego stopnia, że nie mogła odwrócić wzroku. Nie wyglądała teraz jak wcześniej, ani w chwili wejścia po raz pierwszy do restauracji, ani wtedy gdy rozmawiali z Simardem, ani kiedy opieprzała Strikera w koreańskiej restauracji. Była zupełnie innym człowiekiem. Ale może to była kwestia nocy i miejsca, w jakim się znajdowali. Z domku kilka metrów dalej rozległ się huk i głośne przekleństwo, a potem śmiech. Znajome głosy. Oni bawili się raczej lepiej, niż Charles.
- Powiedziałam coś nie tak? - spytała Wade, uparcie wpatrując się przed siebie. - Nie chciałam. Kiedy Claude się wścieka...
Nie dokończyła. Musiała obawiać się, że Striker zareaguje tak samo, może też dlatego wyszła, gdy zobaczyła, że jej dotyk wcale nie poprawił stanu mężczyzny. A z tego, co Charles zdążył zauważyć, Claude wściekał się łatwo i efektownie. Nic dziwnego, że Wade nie miała ochoty przeżywać tego też tutaj, tym razem ze strony drugiego. Jej omni-klucz piknął cicho, ale to zignorowała. Za to zerknęła w stronę mężczyzny, dopiero wtedy ściągając kaptur z głowy. Potrząsnęła głową.
- Boże, gdybym wiedziała że wyszedłeś tak, to bym nie pierdoliła od rzeczy o rybach w niebie - wskazała wejście do domku. - Wracaj. Wyjdę sobie później.
Sama weszła do środka, jeśli Striker oponował, bo sama też zmarzła. W końcu trochę czasu mu zajęło doprowadzenie się do porządku, nawet jeśli usiłował zrobić to szybko. Sonya zdjęła z siebie to, co poprzednio i przeszła do kuchni, z zaciekawieniem zaglądając do brytfanki. Cały domek pachniał tym daniem, nic dziwnego, że przyciągnęło ją do kuchni.
- Gdybym zarabiała więcej, zatrudniłabym cię jako prywatnego kucharza, ale pewnie za dużo by mnie to kosztowało - parsknęła śmiechem.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

20 sie 2017, o 04:37

Nie czuł niskiej temperatury, aż tak bardzo jak reszta. Może, dlatego, że spędził spory okres swoje życia w mroźnej Rosji oraz w miejscach gdzie niska temperatura nie jest czymś nowym. Gorzej było ze stopami, jeśli było by, choć trochę wody na tarasie to pewnie by mu przymarzły do drewna, bo oczywiście wyszedł beż żadnego obuwia czy skarpet. Nie zaprzątał tym sobie za bardzo głowy. Stał po prostu obok niej. Zaciągał się dymem oraz cholernie mroźnym powietrzem. W jakiś sposób to jeszcze bardziej go otrzeźwiło ze swojego wcześniejszego ataku.
Słuchaj jej. Nawet delikatnie się uśmiechnął. Trudno było to dostrzec, gdyż część twarzy zakrywał mu kaptur, a przy okazji Sonya za bardzo była skupiona na zorzy. Jej dziecięce zainteresowanie światem na swój dziwny sposób sprawiało, że czuł się znowu jak dzieciak. Wtedy podobnie się zachowywał interesując się wszystkim, co nowe i ciekawe. Do tego opowiadały fakty, które można było znaleźć w każdym przewodniku jakby przynajmniej odkryła przekaźnik masy. Jej zachwyt był trochę zaraźliwy, bo sam po raz kolejny nie mógł oderwać wzroku od tego cudu natury.
Słysząc huk odwrócił się w stronę drugiego domku. Tam impreza pewnie trwała w najlepsze. Miał nadzieje, że następnego dnia będą w stanie normalnie funkcjonować, bo Simard wtedy mógłby się okazać ich najmniejszym zmartwieniem. Cieszył się, że się nie denerwują pracą, ale łojenie browarów też nie było najlepszym rozwiązaniem. Zaciągnął się papierosem. Słysząc jak mówi do niego wspominając wcześniejszy epizod tylko pokiwał chwilę głową, za nim odpowiedział.
- Jest okay. – Na sekundę położył swoją dłoń na jej ramieniu i skinął głową. – Jest okay.
Nawet postarał się wykrzesać niewielki uśmiech. Może i był szczerzy, ale raczej nie była to pełna radość ducha. Rozumiał ją. Sam miał wcześniej więcej ataków agresji. W jego przypadku one nigdy nie objawiały się krzyczeniem na członków zespołu czy ludzi, których miał pod sobą, jego napady następowały podczas walki. No i jeśli nie mógł wypić porannej herbaty.
Spojrzał na swoje stopy. Były lekko sine. Nawet tego nie poczuł, ale pewnie później to poczuje. Oj na pewno. Wszedł za nią do środka. W porównaniu z nią on nie miał, z czego się rozbierać. Powolnie przyczłapał do stolika i zajął swoje miejsce.
- Załatw mi wolny pokój i składniki, a jakoś się dogadamy.
Parsknął cicho śmiechem ściągając z głowy kaptur. Dopiero teraz mogła dostrzec efekt jego wcześniejszego wybuchu. Wyglądał jak wrak. Podkrążone i przekrwione oczy, nie ze wściekłości jak Simard, a z ogólnego zmęczenia materiału. Na twarzy wyglądał na wynędzniałego, jakby przed chwilą dopiero, co wrócił z jakiegoś pola bitwy. Złapał za sztućce, najpierw nałożył porcję jej, by potem nałożyć jedną dla siebie. Delikatnie odkroił kawałek mięsa od kości. Wszystko jeszcze było idealnie ciepłe. Smak mięsa był lepszy niż się spodziewał, o wiele lepszy niż pamiętał. Wiec albo mięso było lepszej, jakości albo jego umiejętności kucharskie podrosły.
- Wyszło lepiej niż myślałem.
Powiedział bardziej do siebie niż do niej. Zajadał się daniem, jakby, co najmniej odkrył jakaś wewnętrzną nirwanę. Ten pieprzony kawałek jagnięciny był najlepszą rzeczą, jaka go spotkała w ostatnich dniach. Przeniósł wzrok na Sonye. Westchnął cicho.
- Przepraszam, że musiałaś to widzieć. Jedni reagują krzykiem, a inni. Cóż, już wiesz.
Spróbował się zaśmiać, ale nie wyszło mu to za dobrze. Przynajmniej powoli dochodził do siebie i czuł się trochę lżejszy. Jakby kawałek ciężaru, który nosił na swoich plecach odpadł. Był to może niewielki krok do większej zmiany, albo do popadnięcie w jeszcze większy dół zwany depresją. Tego jeszcze nie mógł stwierdzić.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

20 sie 2017, o 16:21

Wade uśmiechnęła się, cofając się do pokoju i dając Strikerowi możliwość nałożenia im dania na talerze. Wydawała się tak obojętna wobec wszystkiego, co wydarzyło się przed chwilą, jak to tylko możliwe. Musiała być przyzwyczajona do takich załamań, skoro miała na co dzień styczność z Simardem. A Charlesa nie znała wystarczająco dobrze, by ciągnąć tę rozmowę dłużej. Z drugiej strony, jej niezmącony spokój i przekonanie, że nie jest tak najgorzej, jak wydawało się, że jest, mogły wpływać na obu mężczyzn tak samo. Może faktycznie jej obecność miała na Claude'a zbawienny wpływ, nawet jeśli wiązało się to z koniecznością znoszenia jego napadów wściekłości.
Zabrała się za jedzenie i niemal natychmiast mruknęła z aprobatą. Na jej twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia. Może nie spodziewała się, że Striker będzie w stanie ugotować coś tak dobrego w warunkach takich, jak obecne. Szybko posiłek pochłonął ją bez reszty, do tego stopnia, że na słowa Charlesa tylko pokiwała głową. Była zbyt zajęta przeżuwaniem, żeby coś powiedzieć. W żaden sposób nie komentowała jego zachowania, ani tego, jak teraz wyglądał. Bo wyglądał nieciekawie, i to dość mocno. Mokra bluza, przekrwione oczy, zmęczone spojrzenie. Oboje wiedzieli, że nie jest z nim najlepiej, po co więc miała dodatkowo to wytykać?
- To jest takie dobre - odezwała się w końcu, kiedy zaspokoiła pierwszy głód i mogła trochę zwolnić. Dopiero wtedy też uniosła wzrok na Charlesa, patrząc na niego tak, jakby w ogóle nie zauważała jego stanu. Krótkie spojrzenie, jak wszystkie, które rzucała przy rozmowie. Gdy mu się przyglądała, robiła to intensywnie i nie próbowała tego ukrywać. To nie była jedna z tych chwil. - Musisz podać mi przepis. Może kiedyś, jak nauczę się chociaż jak wodę ugotować, spróbuję zrobić to sama. Wiem, że to tutejsze mięso, okej. Ale mimo wszystko.
Dojadła do końca w milczeniu, które stało się w sumie tradycją między ich dwójką. Przez te kilkanaście godzin, które się znali, albo przerzucali się krótkimi zdaniami, albo doprowadzali się do skrajnych emocji, albo po prostu się do siebie nie odzywali. Zresztą Wade nie należała do tych kobiet, którym usta się nie zamykały. Wręcz przeciwnie, wydawała się bardziej milcząca, niż powinna. Ale przecież nie byli tu po to, żeby się zaprzyjaźniać.
Westchnęła, zabierając swój pusty talerz i talerz Strikera, jeśli i on skończył jeść. Szybko je umyła, razem z resztą naczyń, nadal nie mówiąc ani słowa. Wycierając później ręce odwróciła się w miejscu i utkwiła spojrzenie w Charlesie, długo się nad czymś zastanawiając. Kiedy odłożyła ścierkę, podeszła z powrotem do swojego płaszcza i butów, od razu nakładając wszystko na siebie.
- Dziękuję. Pójdę stać na zewnątrz, aż odmarzną mi ręce - powiedziała. - Możesz zająć się sobą, nie będę ci wisieć nad głową. Pewnie niedługo będę chciała iść spać. Nie rób problemów, proszę.
Narzuciła kaptur na głowę i zniknęła za drzwiami, po raz kolejny zostawiając go sam na sam z jego myślami. Zorza przyciągała ją bardziej, niż wnętrze domku, w którym jedyną atrakcją był Striker, nawet jeśli miał gorsze chwile. Może dlatego też po chwili uchyliła drzwi, zaglądając do środka z zewnątrz.
- Nie będę mieć nic przeciwko towarzystwu, jak coś - rzuciła. - Może sama nie jestem najlepszym, ale na pewno tam jest ładniej, niż tutaj. Tu nadal śmierdzi twoją rybą.
Drzwi znów się zamknęły i tym razem Sonya już nie wracała.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

20 sie 2017, o 17:15

Cieszył się, że jej smakowało. Zdziwiłby się gdyby było inaczej, jagnięcina jest specyficznym mięsem, ale zazwyczaj podchodzi każdemu, nawet bez specjalnego przygotowania oraz ziół. Do tego mogli zjeść w ciszy, a cisza byłą jedną z lepszych rzeczy w tym momencie. Nie znali się na tyle długo, by Striker zaczął opowiadać coś więcej o swoich problemach. I tak już mówił więcej niż zazwyczaj. Mogli, więc w spokoju zjeść ten posiłek, który do tego był dość sycący.
- To jest podstawowy przepis, nie wydaje mi się żebyś mogła to zepsuć.
Odpowiedział jej. Jeśli przeżyją jutrzejszy dzień to pewnie jej go zapisze lub wyśle. Póki, co nie było takiej potrzeby. Zastanawiał się ile przepisów miał już wyuczonych na blachę w swojej głowie. Pewnie więcej niż powinien. Uważał jednak, że lepsza taka wiedza niż żadna. Wolał wiedzieć jak przygotować swoje jedzenie niż wpierdalać śmieciowe żarcie czy przekąski.
Kiedy, skończyli, a ona zebrała się za zmywanie, przez chwilę poczuł się normalnie. Jakby tak miało wyglądać jego życie, gdyby wybrał inaczej. Nawet delikatnie się uśmiechnął widząc tą całą sytuacje. Gdyby to wszystko mogło trwać wiecznie. Niestety, nie miało prawo. Jednak to nie wzruszało go, aż t tak. Zaczął nawet zastanawiać się nad tym, czy nie spróbować tego życia. Po prostu przestać chować się we własnej skorupie.
Skrzywił się lekko. Chciałby tak, ale wciąż wątpił, że kiedykolwiek coś takiego nadejdzie. Wrócił myślami do sytuacji, która otaczała go teraz. Nie było sensu na razie się nad tym wszystkim zastanawiać skoro wciąż nie miał pewności, co wydarzy się jutro.
Kiedy opuściła pomieszczenie odpalił czajnik. Musiał nagrzać dużo ciepłej wody. Miał pewien pomysł jak odpłacić się jej za to, że nie traktowała go jak zwykłe gówno, którym był. Podszedł do swojej torby. Wyciągnął grube skarpety, które założył na siebie. Założył koszulkę, a na nią już prawie suchą bluzę. Wrócił do blatu kuchennego. Wyciągnął stamtąd termos. Szybko go przemył i zalał ciepłą wodą. Do środka wrzucił herbatę i szybko zakręcił. Wolał, żeby nie straciła zbyt szybko ciepła. Szczególnie, że planował trochę dłuższe stanie na dworze, niż wcześniej. Wskoczył w swoje buty, założył rękawiczki oraz kurtkę. Na głowie miał już swoją zimową czapkę. Był gotowy do drogi.
Wyszedł na zewnątrz. Spojrzał szybko na Sonye.
- Chodź.
Powiedział tylko krótko i opuścił taras. Nogi zapadały mu się pod grubym śniegiem. Ale szedł dalej. Kierował się w stronę gdzie ponoć miał znajdować się ten cały wodospad. To znaczy o tyle ile pamiętał przy lądowaniu gdzie on jest. Kiedy był tutaj wcześniej obserwował zorzę obok wodospadu, i to całkowicie inne przeżycie niż robienie tego w rozjaśnionym domku, obok lamp i innych dużych źródeł światła. Szli dobre 20, może nawet 30 minut. W końcu Striker zauważył swój cel. Sporą skarpę. Byli chyba na miejscu. Dopiero, kiedy podszedł do niej bliżej zauważył, że są na miejscu, a wodospad jest trochę dalej, ale dało radę go usłyszeć. Więc, czemu akurat tutaj? Światła zorzy odbijały się od wody, oświetlając mały kanion, nad którym stali. Wszystko mieniło się zielenią, taki mały pokaz świateł. Wyciągnął spod pazuchy termos. Odkręcił go i nalał herbaty.
- Chcesz?
Spytał trzymając plastikowy kubek. Drugą ręką szukał papierosów w kieszeni. Czuł, że trochę się zmachał idąc w to miejsce.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

20 sie 2017, o 17:44

Od okien domku też odbijały się światła zorzy, choć nie była dziś silna. Sonya stała oparta o barierkę, choć nie tak zamyślona, jak poprzednio. Wzrok o dziwo miała utkwiony w omni-kluczu, nie w niebie. Gdy usłyszała kroki Strikera, szybko wyłączyła urządzenie, chowając ręce do kieszeni. Przeniosła swoje ciemne spojrzenie na niego, na krótką chwilę, po której odwróciła się do zorzy. Charles jednak zaskoczył ją, wychodząc dalej i zachęcając ją, by poszła za nim. Przez moment nie była pewna co zrobić. Zerknęła w stronę okna, zza którego dobiegało światło wnętrza, potem na plecy mężczyzny, by w końcu mruknąć coś pod nosem i ruszyć za nim.
Dogoniła go i zrównała się z nim, dotrzymując mu kroku, mimo że był od niej znacznie wyższy, więc mógł iść szybciej. Spojrzała na niego, unosząc głowę i dłonią powstrzymując kaptur przed spadnięciem. W przeciwieństwie do niego nie miała ani czapki, ani rękawiczek, bo przecież początkowo wyszła tylko na taras, więc wzięcie termosu było bardzo dobrą decyzją.
- Gdzie idziemy? - spytała. - Nie powinniśmy się oddalać za bardzo, zdenerwują się, jak się zorientują, że nas nie ma.
Kiedy jednak minęło dziesięć minut, a oni nadal nie dotarli na miejsce, Sonya uruchomiła omni-klucz i wysłała krótką wiadomość do Aarona, informując go, że nie ma ich w domku, ale wszystko pod kontrolą. Nie próbowała się nawet za bardzo z tym kryć. Charles musiał sobie zdawać sprawę z faktu, że po jego poprzedniej ucieczce spodziewali się teraz po nim wszystkiego. Wbrew pozorom współpracował i zgadzał się na wszystko, a odwalił taki numer. Teraz też wszystko zdawało się być w porządku, podczas gdy w rzeczywistości w głowie Strikera mogło dziać się wszystko.
Milczała, kiedy się zatrzymali, stając tylko obok swojego przewodnika, z rękami schowanymi w kieszeniach. Wiatr zdmuchnął jej kaptur z głowy, ale zdawała się tego nie zauważać. Nie było aż tak zimno, gdy było się zgrzanym po długim, dość szybkim spacerze. Otrząsnęła się z zamyślenia dopiero wtedy, gdy Charles zaproponował jej herbatę.
- Tak - odebrała kubek, zaciskając na nim obie dłonie. Nie napiła się jednak jeszcze, napój był bardzo gorący, bo termos dobrze trzymał temperaturę.
- Byłeś tu już kiedyś? - spytała. - Tutaj, konkretnie, we Fjo... w tym mieście?
Musiała zastanawiać się skąd znał to miejsce. Zerknęła w dół. Nie było za bardzo możliwości, żeby usiąść, stali na kawałku kamienia pokrytym śniegiem.
- Cieszę się, że tu przylecieliśmy. Montreal... nie wygląda w ten sposób. Zresztą nie wiem po co to mówię, wiesz przecież. Dla ciebie to nic niezwykłego, nie? - napiła się ostrożnie i westchnęła. - Teraz też się czuję, jakbyś mnie zabrał na wakacje. Szkoda tylko...
Nie dokończyła. Zapatrzyła się w odblaski na wodzie na długą chwilę, by w końcu dopić zawartość kubka i oddać go Strikerowi. Wolne dłonie schowała do kieszeni, uprzednio założywszy kaptur z powrotem na głowę. Wiatr dawał się we znaki teraz, gdy już stali na miejscu.
- Może po tym wszystkim będę miała czas na wakacje - mruknęła. - Gdzie jeszcze nie byłeś, Charlie? Jest jakieś miejsce, do którego chciałbyś polecieć? - uniosła głowę, odwracając się do niego. - Gdyby wszystko było inaczej?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

20 sie 2017, o 18:15

Odebrał kubek. Sam nalał sobie trochę herbaty i wypił ją jednym haustem. Jego wielkość była problematyczna po raz kolejny, przy takim wzroście, taki mały kubeczek był dość mały, więc wziął kolejny. Wypił go tak samo i zakręcił termos. Widok był naprawdę zniewalający. Czasami sam zapominał o tym, jak piękne potrafią być tak proste miejsca. Szczególnie takie jak to. Ostatni raz tak się zachwycił czymś, kiedy zobaczył sprzęt w swojej kuchni.
- Fljótsdalshreppur? Nie. Siedziałem po drugiej stronie wyspy. Bliżej Rejkiawiku, raz obserwowałem zorzę ze źródeł geotermalny w Blue Lagoon. Spodobałoby ci się to, na dworze minus czterdzieści stopni, a woda plus czterdzieści. Niesamowite przeżycie. A, co do tego miejsca. Kiedy lecieliśmy przyjrzałem się gdzie może być ten wodospad. Z pamięci się tutaj kierowałem, a będąc tutaj wcześniej odkryłem, że nie ma lepszego miejsca na obserwacje tego zjawiska niż nad wodospadem.
Przeciągnął się, nawet temperatura mu, aż tak nie przeszkadzała. Zresztą jemu było naprawdę ciepło. Po prostu był przystosowany do czegoś takiego. Żałował tylko, że nie kupił sobie odzieży termalnej. Skąd mógł wtedy wiedzieć, że wyląduje na Islandii? Nie mógł tego przewidzieć. Cieszył się jednak, że tak wyszło. Było to dość odświeżające przeżycie, na pewno bardziej niż po raz kolejny siedzieć na jakimś statku lub na zadupiu kosmosu mordując ludzi.
- Bardziej nic nowego, ale wciąż niezwykłe. – Parsknął śmiechem. – Potraktuj to bardziej, jako świąteczny prezent.
Zaśmiał się i podszedł bliżej klifu. Stał tak chwilę by potem butem zacząć uderzać o ziemie bliżej spadku. Jakby coś sprawdzał. Po jakimś czasie, kiedy uznał, że skała jest dość stabilna, usiadł na jej końcu, a nogi spokojnie zwisały mu nad przepaścią. Było dość wysoko i pewnie gdyby spadł to już byłby martwy, ale czym miał się przejmować. Przecież jak nie dzisiaj, to może jutro. Jakie to miało znaczenie w większym obrazie? Żadne.
Na swój sposób domyślał się, co chciała powiedzieć. Oczywiście sam wolałby, żeby to wyglądało jak wakacje, a nie kolejna misja, na której ryzykuje życiem. Taką niestety miał specyfikę zawodu i musiał z nią jakoś żyć. Nie zakładał, że chciała powiedzieć coś więcej niż to. Odwrócił wzrok w jej stronę, kiedy zadała mu pytanie. Zaczął się przez chwilę zastanawiać, co chciałby jeszcze zobaczyć. Wyciągnął w końcu papierosy z kurtki i odpalił jednego.
- Pamiętam, że chciałem polecieć na Madere lub Azory. Też dobre miejsce, żeby odciąć się od ludzi. Planowałem nawet tam urlop, niestety najpierw zarobiłem kulę w głowę wiec spędziłem dwa lata urlopu w więzieniu. Ogólnie nie polecam Syberii, jako miejsce wakacyjne.
Trzymając papierosa w ustach, odkręcił termos i nalał kolejny kubek herbaty. Tym razem nie dla siebie, tylko znowu dla niej. Postawił go na skarpie obok siebie. Nie zamierzał wstawać z tego miejsca, więc jak chciał go wziąć musiała podejść.
- Ogólnie rzecz biorąc byłem w wielu miejscach, cały bliski wschód, trochę Azji, Europa, siedziałem też w Afryce. Niestety moja praca nie pozwalała mi na nacieszenie się widokami, czy jakimiś zabytkami. Może, tej robocie, wrócę na Ziemie na jakiś czas. Nie wiem.
Wzruszył ramionami. Patrzył w dół, na płynącą poniżej małą rzekę. Światłą się od nich odbijały naprawdę mocno, dobrze jednak wiedział, że nie mogą tu posiedzieć zbyt długo. Niedługo musieli zacząć wracać, szczególnie, że podczas takich ciemności dość łatwo stracić poczucie czasu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

20 sie 2017, o 20:08

- Świąteczny prezent - powtórzyła i zaśmiała się. Do świąt jeszcze było trochę czasu i prawdopodobnie żadne z nich o nich teraz nie myślało. Dla Strikera dawno już przestały one mieć jakiekolwiek znaczenie, Wade pewnie też miała inne rzeczy do roboty niż obchodzenie Bożego Narodzenia. Zresztą mogła w ogóle nie być wierząca, albo wyznawać jedną z tysiąca innych religii, łącznie z tą hanarską. Nie wiadomo, czy miała rodzinę, czy miała kogoś z kim spędzała ten czas, czy po prostu przesiadywała wtedy w domu ze swoimi dwoma kotami, czekając, aż będzie mogła wrócić do pracy. Bardzo pasowało do niej to drugie, chociaż Striker jeszcze nie znał jej wystarczająco dobrze, by to jednoznacznie stwierdzić.
Ona nie usiadła, ale podeszła bliżej brzegu, stając prawie na skraju urwiska. Na wszelki wypadek wystarczająco daleko od Charlesa, by musiał wstać, żeby ją zrzucić. Niby w miarę mu ufała, ale nie była to ufność bezgraniczna.
- Miałam kiedyś lecieć na Maderę. Nie wyszło.
W przeciwieństwie do niego, nie postanowiła podzielić się faktem, jak to się stało, że jej wakacje w ciepłych krajach nie doszły do skutku. Po chwili namysłu też usiadła na skarpie. Zbyt daleko, by dosięgnąć kubka z herbatą. Wsunęła swoje dłonie w przeciwległe rękawy, tymczasowo zastępujące ciepło rękawiczek. Pochyliła się, spoglądając na swoje wiszące nad przepaścią buty, a potem zajęła się obserwowaniem zorzy - raz tej na górze, raz tej odbijającej się w wodzie.
- To dużo widziałeś. Trochę zazdroszczę. Praca tłumacza nie jest zbyt fascynująca - parsknęła śmiechem.
Wyglądała, jakby rozluźniła się już całkowicie. Poruszała się inaczej, pozwalała sobie na więcej, częściej się śmiała. Może przyzwyczaiła się do Strikera. Musiał być tak podobny do Simarda, że czuła się przy nim swobodnie. A może właśnie pomagało to, że był tak inny. W tej chwili rozważanie tego było bez sensu. Przypomniała sobie o herbacie i przesunęła się, znajdując się wystarczająco blisko, by sięgnąć po kubek, co też od razu zrobiła.
- Nie możemy tu siedzieć za długo - powiedziała cicho, wypowiadając na głos jego myśli. Jutro mieli coś ważniejszego do zrobienia, niż zwiedzanie, co sprawiało że dzisiejszy wieczór wydawał się zupełnie oderwany od rzeczywistości. Nie tak powinien wyglądać, mieli zjeść, pójść spać i obudzić się jutro rano, gotowi do działania.
- Przepraszam, Charlie - uniosła wzrok na niebo. - Że cię w to wciągnęłam. Żałuję, że musiałam. Może to mógł być ktokolwiek inny, a ciebie nigdy by nie znaleźli, nie wiem tego teraz - poprawiła się, układając lepiej materiał płaszcza pod sobą. - Nie narobilibyśmy ci problemów. Może nawet wylądowalibyśmy u tego, tutaj. O ile Claude zdobyłby namiar na niego.
Wypiła herbatę i odstawiła pusty kubek, sama odchylając się do tyłu i opierając się łokciami za sobą, na śniegu. W tej pozycji pół-leżącej obserwowała wyłącznie niebo. Miała już lekko sine usta, ale nie narzekała na chłód. Pewnie wiedziała, że jak wrócą, to ta chwila się skończy i już się nie powtórzy. W zielonym świetle blizna na jej skroni odcinała się mocniej, niż zwykle, ale ona wyglądała, jakby o niej zapomniała. Gdzieś tam za ich plecami, pół godziny drogi stąd znajdował się domek, do którego jeszcze musieli wrócić. Ale szkoda było opuszczać to miejsce.
- Powinniśmy już iść - odezwała się dużo później, kiedy chowanie dłoni w kieszeniach i zaciskanie ich na termosie już nie pomagało. Zerknęła na omni-klucz. - Jest prawie pierwsza.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

20 sie 2017, o 21:27

Sam usiadł tak jak ona, opierając się dłońmi za sobą. Spojrzał na chwilę niebo. Zaciągnął się papierosem, który trzymał w ustach. Ziemia była chłodna, ale dzięki parce na pewno nie odmrozi sobie dupy. Długie nakrycia wierzchnie miały swoje plusy. Nie pytał, czemu nie poleciała na Madere. Lepiej czasem nie drążyć tematu. Ta dwójka, akurat miał ze sobą to wspólnego, że chyba serio woleli nie kopać zbyt głęboko w życiorysach.
- No pewnie, że dużo widziałem, ale wolałbym robić, jako tłumacz. – Zaśmiał się. – Może mnie ekscytującą praca, ale nie masz nad głową pocisków oraz metalowego wszczepu w plecach.
Roześmiał się głośniej. Wielu ludzi pewnie uznałoby, że badania, które na nim też prowadzili były barbarzyństwem, ale dla niego były kolejną nauką. Zawsze inaczej patrzył na ten okres życia. Gdyby nie opierał się na zabijaniu niewinnych, to pewnie z wielką przyjemnością by do tej pracy wrócił. Niestety nie było na to już żadnej szansy, szczególnie, że ludzie Rosenkova rozpierzchli się po całej galaktyce jak mrówki. Zastanawiało go, co się w sumie stało podczas jego nieobecności tam.
- Wiem, wolałbym jutro nie widzieć Borysa, który chce mnie zabić wzrokiem.
Parsknął śmiechem. Szczególnie, że jeśli którykolwiek z nich wie, co poszli robić to nie wyglądało to dla Rosjanina najlepiej. Oglądali zorzę daleko od obozu obok wodospadu. Jeszcze brakowało tutaj fajerwerków oraz kiełkującej miłości, by wyglądało to jak film dla nastolatków. Co prawda i tak sytuacja wyglądała jakby była wyrwana z całkowicie innej sytuacji, ale przynajmniej przez chwilę mógł poczuć się spokojniejszy i całkowicie oczyścić swój umysł.
- Ej, to przecież bardziej moja wina. Mogłem ci kazać wynosić się z mojej kuchni. Delikatnie się uśmiechnął. – Ale nie, musiałem zgodzić. Nie potrafię czasami powiedzieć nie innym, bo chce żeby wszyscy mnie lubili.
Zaśmiał się cytując pewien film. Teraz dopiero czuł, że ta sytuacja jest tak bardzo nierealna. Wręcz idiotycznie nierealna. Starał się nad tym nie zastanawiać. Wyłączył swój umysł. Przyglądał się niebu, paląc papierosy. Nawet nie zauważył upływu czasu. Dopiero ona wyrwała go z przemyśleń. Złapał za termos, który znowu schował pod pazuchę. Powolnie i ostrożnie zebrał się ze swojej skarpy. Prowadził ja z powrotem, wzdłuż ich śladów. Nie chciałby się teraz zgubić. Po jakimś czasie pojawiły się przed nimi znane budynki. Kiedy weszli do środka, zabrał się za rozebranie swoje łóżka. Jakby nie patrzeć to dalej była tylko zwykła kanapa. Kiedy skończył położył na niej pościel, na która narzucił sporych rozmiarów koc. Tego już nauczył się wcześniej będąc tu. Pomimo wyższej temperatury w pomieszczeniu, dalej było dość zimno. Chłód z zewnątrz i tak dostawał się do środka. Na samym końcu zaczął się rozbierać. Oczywiście, jako że nie nosił piżamy podczas snu, uznał, że powinien spać w czymś więcej niż samych gaciach. Założył, więc jeszcze świeży podkoszulek. W końcu był gotowy do snu, o którym też długo marzył.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

20 sie 2017, o 22:28

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

20 sie 2017, o 22:36

- Znasz wiele języków, mógłbyś - stwierdziła, wzruszając lekko ramionami. W końcu chwalił się jej ilością znanych języków, więc pod tym względem mieli coś wspólnego. Tylko inne języki znali, Sonya nauczyła się również pozaziemskich. - I też racja.
Mówiła o tym, jakby to było zupełnie naturalne. Wszczep, który zszokował ją, gdy zobaczyła go po raz pierwszy, teraz przyjęła jako coś normalnego, o czym przecież już wiedziała. Gdy Striker wspomniał Borysa, kobieta roześmiała się. Mężczyzna bawił ją, co może z jej strony było nieco okrutne, ale trudno było się jej dziwić. Rosjanina nie dało się brać na poważnie, bo momentami zachowywał się absurdalnie.
Potem jeszcze zapatrzyła się w niebo, a uśmiech powoli znikał z jej ust. Wolniej niż zwykle, jakby tutaj, w tym miejscu, wszystko było łatwiejsze. A ta przyszłość, która nad nimi wisiała, tutaj wydawała się tylko odległą chmurką na horyzoncie. Ale zanim zdążyła zepsuć sobie nastrój po kolejnej jego wypowiedzi, rozśmieszył ją jeszcze następną, więc zaśmiała się znów. Czas tutaj płynął zupełnie inaczej.
W końcu westchnęła i wstała, sama zabierając termos. Był ciepły, a jej dłonie skostniałe. Czekał ich jeszcze długi spacer do domku, który trochę mógł rozgrzać zmarznięte kończyny, ale nie do końca. Może dlatego gdy dotarli do domku, pierwsza zajęła łazienkę, długo stojąc pod gorącym zapewne prysznicem. Zanim Striker mógł z niego skorzystać, minęło dobre piętnaście minut. W końcu Wade opuściła łazienkę, z wysoko związanymi włosami, ubrana w długie, szerokie spodnie i krótką bluzkę na ramiączkach, dla odmiany też czarne. Chyba nie posiadała ubrań w innych kolorach.
- Wstajemy o dziewiątej - poinformowała go, wchodząc do sypialni ze stertą swoich ubrań w rękach. Szybko schowała się w środku, gasząc światło, ale to nie przeszkodziło Charlesowi zauważyć siniaków na jej ramionach. Dotąd miała na sobie rzeczy z długimi rękawami, teraz próbowała przemknąć szybko do siebie, ale niestety to nie wystarczyło. Gdy wsunęła się pod swoją kołdrę, Striker od siebie widział już tylko czubek jej głowy, odcinający się kolorem od bieli poduszki.
- Dzięki, Charlie - powiedziała jeszcze cicho. - Za ten wieczór.
Nie odzywała się więcej. W pewnym momencie musiała zapaść w sen, znów zostawiając Strikera samego w pokoju. Mieli przed sobą noc, która zapewne będzie jeszcze trwała, kiedy się obudzą.
Kiedy zadzwonił budzik, na zewnątrz faktycznie wciąż było ciemno, ale Wade już nie spała. Siedziała w swojej sypialni, przy zapalonym świetle i czytała swój datapad z książką, który wcześniej musiała sprzątnąć ze stolika w dużym pokoju, zanim Charles się obudził. Oparta była plecami o ścianę, ubrana już do wyjścia - w czarną koszulę na zatrzaski i skórzane spodnie. Obok leżał sweter, ten sam, który wczoraj miała na sobie. Gdy zauważyła, że jej współlokator się podnosi, machnęła do niego ręką, rzucając mu krótkie spojrzenie, ale nie odrywając się na dobre od czytania.
- Zrobiłabym ci kawę, ale nie wiem jaką pijesz - rzuciła tylko krótko, wracając od razu do swojej lektury.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

20 sie 2017, o 23:28

Oczywiście nie mógł zasnąć zbyt szybko, więc przykryty pościelą oglądał chwilę telewizor. Więc kiedy Sonya opuściła toaletę ten zdążył zauważyć siniaki na jej ramionach. Nawet nie musiał długo szukać winnego. Pierdolony Simard, jebany zwierz. Zawsze uważał, że swoich ludzi trzeba traktować twardo, ale, z szacunkiem. Nigdy siłą. Kary cielesne zazwyczaj przynosiły odwrotny skutek. Zresztą nawet w Rosenkovie, nigdy nikt mu nie zrobił krzywdy. Oczywiście kilka razy zdarzyło się, że z kimś się pobił, ale nie było, co się dziwić skoro spędzał z tymi ludźmi każdą chwilę życia. Ale, coś takiego? Nawet przez chwilę poczuł wyrzuty sumienia, że zwiał wtedy z budynku. Co do jednego miał pewność. Kiedy, to wszystko się skończy. Będzie musiał sobie z nim porozmawiać. Tak jak rozmawiali członkowie oddziałów uderzeniowych.
Zasnął jakaś godzinę po niej. To znaczy tak podejrzewał, dobrze, że telewizor sam mógł się wyłączyć po jakimś czasie. Obudził się rano. Tym razem nie nękały go żadne koszmary, ani sny. Po prostu przespał ten czas spokojnie. Co nie zmieniało faktu, że czuł się strasznie zmulony. Przesunął się do pozycji półsiedzącej. Dojrzał dziewczynę stojącą w pokoju obok. Kurwa, nie spodziewał się, że aż tak padnie. W końcu zebrał się sam w sobie, by wyciągnąć swoje wielkie cielsko z tego łóżka. Przeciągnął się, kiedy już wstał.
- Nie pijam kawy.
Odpowiedział krótko. Nie odpowiedział jakoś nieprzyjemnie, ale brzmiał jakby miał ochotę się już nigdy nie obudzić. Na pewno nie należał do tych, co wstają z całą energią świata każdego dnia. On wyglądał jak gówno. Powolnym krokiem ruszył w stronę kuchni. Nie miał na nic ochoty. Zresztą miał zjeść śniadanie na mieście. Przy okazji, może się czegoś dowie. Wziął tylko butelkę wody i wypił jej jak najwięcej by zabić to uczucie kapcia w mordzie. Potem została mu już tylko toaleta. Szybko z niej skorzystał, wziął prysznic i umył zęby. Czul się świeżo.
W końcu zaczął się ubierać. Co ciekawe w żaden pancerz, a w normalne ciuchy. W sumie wyglądał trochę jak turysta. I dobrze. Już jego wzrost był wystarczająco rzucający się w oczy. Ubrany i gotowy do drogi zajrzał do pokoju dziewczyny.
- Gotowa do drogi?
Spytał, nie czekając zbytnio na jej odpowiedź. Musieli ruszać, niedługo miał się zacząć dzień, a może i nawet robić jasno. Wtedy mieli uderzyć. Jednak on miał całkowicie inny plan. Plan, który musiał z nią przedyskutować. Na dworze było zimno dokładnie jak wcześniej. Swoim normalnym krokiem ruszyli w stronę miasta.
- Zjemy jakieś śniadanie. Polecam lokalne pączki, jogurty oraz chleb. Pewnie w miasteczku znajduje się jakaś kawiarnia czy hotel, w którym można wykupić śniadanie.
Szli powoli. Zaspały od ostatniej nocy nie zmalały, ale dochodząc do głównej drogi spacer wydawał się już o wiele prostszy. Droga mogła być odśnieżona lepiej, ale musieli sobie radzić z tym, co mają. Nie miał, też ochoty rozmawiać o jej siniakach. Na to jeszcze będzie miał czas.
- Jeśli dobrze pójdzie może znajdziemy wóz, który opuszcza kompleks. Chciałbym zobaczyć czy może kierowcą nie będzie mój kolega, a jeśli nie to pogadam z kierowcą. Lepiej będzie, jeśli się zapowiem, niż jak od razu tam pójdziemy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

21 sie 2017, o 00:17

Kobieta skinęła głową, wrzucając datapad do swojej sporej torby i zapinając ją. Teraz jeszcze nie zabierała jej ze sobą, ale zawsze warto było mieć wszystko w jednym miejscu, żeby potem uniknąć zbędnego marnowania czasu na długie pakowanie. Wstała i ruszyła za Strikerem do wyjścia, jak zawsze ubierając się dopiero przy drzwiach. I tym razem wzięła rękawiczki, ucząc się na swoich wczorajszych błędach.
- Nie chce mi się iść pół godziny na piechotę, weźmiemy prom - poinformowała go, zamiast w stronę miasta kierując się w stronę lądowiska, na którym z daleka było widać znajomą, granatową sylwetkę ich pojazdu. Wade była konkretna i obojętna, zupełnie tak jak przedtem, zanim pozwolili sobie na chwilę większej otwartości wczorajszego wieczora. Ale wieczór się skończył, był już następny dzień i wszystko wróciło do normy. - W pół godziny będziemy z powrotem. Nie możemy nic ustalać sami. Znaczy możemy, ale to nie ma sensu, skoro i tak będziesz musiał wszystko powtórzyć im.
Machnęła ręką w stronę domku, który zajmowała pozostała trójka. W ich oknach świeciło się już światło, więc nie spali. Sonya uruchomiła omni-klucz i nawiązała połączenie z Aaronem.
- Lecimy po śniadanie. Chcecie coś? - spytała. Charles nie usłyszał odpowiedzi, ale Wade zareagowała tylko westchnięciem. - Okej. Napisz mi. Macie pięć minut, żeby się zdecydować.
Niestety, jeśli Striker chciał spędzić jeszcze chwilę w towarzystwie samej kobiety, najlepiej na śniadaniu w miasteczku nieopodal, w tej chwili musiał radzić sobie z rozczarowaniem. Ona sama wydawała się nie widzieć w tym nic złego. Teraz ważna była tylko efektywność, a spędzenie godziny w hotelowej restauracji, z filiżanką kawy nie wchodziła w rachubę. Wskoczyła do promu na siedzenie kierowcy, przysuwając je sobie bliżej po wysokim Aaronie. Niezbyt płynnie podniosła pojazd z ziemi, krzywiąc się i skierowała go w stronę miasta.
- Wybacz. Nie latam często - przeprosiła, znajdując przez panel z nawigacją jeden z największych tutaj sklepów.
Wylądowali tuż przy nim. W międzyczasie Sonya odebrała wiadomość od pozostałej trójki, z listą zakupów, na której widok pokręciła z rezygnacją głową, ale posłusznie zaczęła zbierać wszystko, o co prosili, łącznie z lekami przeciwbólowymi, chipsami, mrożonym napojem kawowym i jednym bananem.
- Co mówiłeś? Chleb? Weź jakiś dobry - poprosiła. - Raczej bym wolała zjeść coś słonego. Tylko nie to śmierdzące wczorajsze coś, a coś normalnego. Ty wybierasz, ja płacę.
Uśmiechnęła się lekko, ruszając powoli ze stertą zakupów w stronę terminali płatniczych. Poza nimi nie było tu prawie nikogo, ot, jeden starszy mężczyzna z obsługi sklepu i matka z szokująco grzecznym dzieckiem, więc nie musiała się spieszyć. Kilka innych terminali nadal było wolnych. Czekała na Strikera, nie zamykając rachunku. W końcu zapłaciła za wszystko i mało subtelnie podała prawie wszystkie torby Charlesowi, sama biorąc tylko jedną. Zero równouprawnienia. Wrzuciła ją do promu i wsiadła z powrotem za stery.
- Ja się muszę kawy napić - stwierdziła, ruszając w stronę domków. - Prawie dziś nie spałam. Ten pojazd, o którym mówiłeś... nie wyjeżdżał wcześniej, niż o dwunastej, więc mamy trochę czasu. Ale niedużo. Może być punkt dwunasta, a może być pierwsza. Trzeba zjeść i się zbierać, zwłaszcza że na Setha ostatnio czekaliśmy pół godziny.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

21 sie 2017, o 00:49

- Jak chcesz.
Odpowiedział, kiedy zaproponowała prom. Cóż, mógł sobie odpuścić poranny spacer, dzięki któremu mógłby się jakoś lepiej przystawać do temperatury. Nie przeszkadzało mu to, że martwiła się o swój zespół, szczególnie, że to Simard trochę zrzucił to na jej głowę. Chociaż nie mógł mieć pewności, jak oni działali. Miał tylko nadzieje, że nie robili czegoś w stylu tego, co wydarzyło się na Nerthusie. „Niech każdy sam za siebie decyduje”. To tak nie działa i nigdy nie działało. Bez żadnego planu lub hierarchii można sobie, co najwyżej niesamowicie się wypierdolić już na pierwszym stopniu. Czekał, aż tamci odpowiedzą. Zajął miejsce w promie. Nie odzywał się. Zachowywał się teraz trochę jak Sonya. Docierało do niego, że skończyło się urlopowanie, a wróciła stara dobra robota. Znowu musiał zacząć traktować wszystko poważnie, a ich, jako członków zespołu. Jedyne, czego się bał, to tego, że oni nie zrozumieją, co może oznaczać, że misja jest ważniejsza niż ich życie. Wolał nawet tego nie wiedzieć.
Kiedy ona zbierała wszystko, co zamówili mężczyźni on stał kręcił się po sklepie. Oczywiście był najwyższy. Mógł bez żadnego problemu nie podnosząc głowy zobaczyć, co jest na najwyższej półce. Zebrał wszystko, czego tak naprawdę potrzebował na śniadanie. Do koszyka, zapokował Rúgbrauð czyli lokalny ciemny chleb, masło, jakaś wędlinę oraz kilka owoców. Nic więcej nie potrzebował. Przed samym wyjściem wziął jeszcze zgrzewkę energetyków.
Kiedy wracali też siedział w ciszy. Nie chodziło o to, że nie był rozmowny, bo czuł się źle z tym, że nie mógł zjeść normalnego śniadania, ale dlatego, że od razu musiał się skupić na całej misji. Po wylądowaniu skierował się od razu do domku drugiej grupy. Niósł wszystkie torby bez żadnego zająknięcia. Uderzył butem w drzwi. Kiedy się otworzył, nie zwracał uwagi na to, kto je otworzył tylko podał tej osobie torby i wszedł do środka.
- Na ogólne ogarnięcie się i wytrzeźwienie macie 2 godziny. Nie więcej nie mnie, dotyczy to się też ciebie Seth.
Uśmiechnął się złośliwie, wykorzystując informację, którą wcześniej usłyszał od Sonyi. Nie zamierzał się z nimi cackać. Jeszcze wczoraj mogli sobie pofolgować i się wyluzować. Dzisiaj nadszedł dzień, w którym musieli działać, szczególnie, że jeszcze wszystko mogło się zjebać. Odwrócił się i powrócił do swojego budynku. Zjadł szybkie śniadanie. Nie miał na nie zbyt dużo czasu. Odpalił papierosa i wyszedł na taras z datapadem. Sprawdzał wszystko. Miejsca na snajperów, ewentualne drogi ucieczki, gdzie mogliby się ukryć ci, co mieli go osłaniać. Drugim planem było po prostu udać się do miasta i czekać, aż wyjedzie pojazd. I taki miał plan na rozkazy. Wypił energetyka na raz, rzucając puszkę na taras. Otworzył drugiego. Czas leciał, nie, on uciekał. Musiał się dostać do tego miasteczka, ale musiał też wysłać kogoś, żeby obserwował kompleks. Chciał wiedzieć, kiedy wyjedzie transport i będzie mógł porozmawiać z kierowcą.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

21 sie 2017, o 10:38

Zakupy przyjął od niego Aaron, tym samym wpuszczając go do środka. Wyglądał całkiem dobrze, zupełnie tak, jakby wczoraj wcale niczego nie pił. Może i tak było - może pił sam Borys, który wciąż jeszcze leżał na kanapie w salonie, rozwalony na całą jej szerokość i drapał się po gołym brzuchu. Na widok Strikera stęknął tylko i mruknął coś pod nosem. Podkrążone oczy i zmęczona twarz świadczyły o tym, że całkiem prawdopodobnie mógł sam wypić wszystko, w co wczoraj się zaopatrzyli. Seth, gdy usłyszał swoje imię, wyszedł z łazienki, ze szczoteczką do zębów w ustach, i uniósł pytająco ręce, marszcząc brwi. Przecież się zbierał, o co chodziło? Nie rozumiał przytyku. Ich domek faktycznie był większy, głównie przez to, że w sypialni mieściły się dwa łóżka, a kuchnia była o jedną szafkę dłuższa. Chyba jednak z niej nie korzystali. Przyjęli do wiadomości czas, jaki mieli na przygotowanie się do akcji i zajęli się sobą.
Sonya poczęstowała się chlebem i wędliną, zabrała też Strikerowi jeden z owoców. W końcu uprzedzała go, że to zrobi. Nie zjadła jednak dużo - może była zdenerwowana, a może z reguły nie jadła sporo. Chociaż temu przeczyła porcja, jaką pochłonęła wczoraj wieczorem. Potem zrobiła sobie kawę, wychodząc z Charlesem na taras i zaglądając mu przez ramię, gdy zastanawiał się nad planem na najbliższe godziny. Rzuciła kilka całkiem konstruktywnych propozycji, ale z ostatecznymi decyzjami czekała na pozostałą trójkę. Ci pojawili się przed czasem - we dwóch, Seth coś jeszcze robił w domku, dotarł jakieś piętnaście minut później. I jeśli Striker chciał dowiedzieć się, kto tu tak naprawdę dowodzi, szybko okazało się, że był to Aaron. We dwóch ustalili plan działania, który zakładał, że w mieście poczekają na transport. Tam łatwiej było znaleźć miejsca snajperskie, łatwiej było wtopić się w otoczenie jako turysta. Pytanie tylko gdzie zatrzymają pojazd, bo od tego zależało jak się ustawić. Wade szybko znalazła lokalizację, do której zawsze jeździł i sprawa została rozstrzygnięta. Mogli ruszać.
Spakowanie się nie zajęło zbyt wiele czasu. Szybko wsiedli w prom i przenieśli się do miasta, na drugi jego koniec, w okolice jednego z większych sklepów. Każdy zajął swoje miejsce, pozwalając Charlesowi czekać samemu. Mężczyźni zniknęli, tylko Sonya plątała się po markecie, jakby faktycznie była zainteresowana zakupem czegoś. Przeszklona ściana pozwalała jej obserwować wszystko, co działo się na zewnątrz.
Kilka pojazdów przejechało nieopodal, ale żaden nie zatrzymał się tutaj, na parkingu. Czekali. Mijały minuty, minęło południe, piętnaście po. W końcu podjechało szare, sześciokołowe auto i zatrzymało się na możliwie najdalszym miejscu. Wysiadła z niego kobieta - czerwonowłosa, z włosami częściowo zaplecionymi w warkoczyki. Nie była ubrana zbyt ciepło, więc od razu skuliła się w sobie. Sięgnęła po papierosa, którego odpaliła i z którym oparła się plecami o samochód, wyraźnie na kogoś czekając.
- To ten - powiedziała Wade przez słuchawkę, upewniając ich w tym, że to na ten pojazd czekali.
Na parkingu pojawił się wychudzony, starszy mężczyzna i podszedł do czerwonowłosej. Ta na jego widok wyciągnęła z auta paczkę, którą mu przekazała, ale dopiero po tym, jak wykonał przelew na jej omni-klucz. Wyraźnie czekała, aż dostanie potwierdzenie, a gdy jej urządzenie zapikało cicho, uśmiechnęła się uroczo i oddała pudełko. Mężczyzna szybko się zmył, a nieznajoma zatrzasnęła drzwi i ruszyła w stronę sklepu.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

21 sie 2017, o 19:43

Mężczyzna kręcił się po parkingu. Nie czuł się dobrze, oczywiście ubranie jak zawsze skrywało jego pancerz, ale wciąż miał uczucie, że coś go może zdradzić. Chociaż, patrząc po cywilach wszyscy ubierali się dość grubo, więc nawet nie wyróżniał się, aż tak z tym swoim wyglądałem. Obserwowanie parkingu do najciekawszych zajęć tez nie zależało. Cieszy się przynajmniej z tego, że, a jakąkolwiek obstawę.
Dał im proste rozkazy, cokolwiek by się wydarzyło, nie strzelać w kierowcę. Co najwyżej pod jego nogi, lub kolana, jeśli chciałby uciekać. Po to właśnie mieli wytłumioną broń. Do tego nie planował nikogo zabijać, przynajmniej nie teraz. W tym momencie chciał po prostu pogadać, ktokolwiek zarządzał placówką raczej nie chciałby stracić swojej przykrywki. Mógł to być każdy, nawet ten, którego szukał.
Usłyszał głos w słuchawce.
- Zrozumiano.
Obserwował pojazd powolnie wjeżdżający na parking. Był większy niż się spodziewał, ale coraz bardziej nabierał pewności, że jest na właściwej drodze, bo sam sześciokołowiec wyglądał jakby był z demobilu. Pewny nawyków, naprawdę trudno się było pozbyć. Szczególnie typowo militarnego myślenia.
Wzrok przeniósł na czerwonowłosą. Nie wyglądało na to, że ma jakaś broń. Nie mógł mieć pewności czy w pojeździe nie ma jakiegoś wsparcia. Przyglądał się tej małej wymianie, mało go interesowało, co było w pakunku. Równie dobrze mogłaby sprzedawać swoje z użyte majtki emerytowi z lokalnej wioski, żeby miał coś z życia. To nie był jego zadanie. Jednak jego wszędobylstwo i jak największa próba zdobycia informacji dała o sobie znać.
- Aaron wyślij kogoś by zobaczył, co jest w paczce. Może, go śledzić. Wade, obserwuj kierowcę. Zmieniam pozycję.
Zaczął przemieszczać się w stronę pojazdu. Musiał zajrzeć do środka. Przeszedł przez parking, omijając inne wehikuły, kiedy dotarł do swojego celu. Zaczął zaglądać przez okna w poszukiwaniu jakiejś radiostacji czy urządzenia komunikacyjnego. Jeśli była to jakaś większa operacja, to na pewno coś takiego powinni mieć w środku. Nie miał zamiaru się włamywać do środka, bo ani nie miał sprzętu, ani umiejętności. Mimo wszystko nie był jakiś pieprzonym Jasonem Bournem. Kiedy, zakończył obserwację oparł się tył pojazdu. Tak by nie dało się go zauważyć z daleka. Odpalił papierosa. Teraz pozostało mu czekanie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

21 sie 2017, o 22:34

Aaron przyjął od niego informację o paczce, szybko wysyłając za mężczyzną Setha. To znaczyło, że jedna osoba mniej zajmowała się teraz jego bezpieczeństwem, ale z drugiej strony nic takiego nadzwyczajnego się teraz nie działo, by wymagał obstawy z czterech osób. W środku, w sklepie, Wade zdecydowała się, czy woli olej kokosowy, czy lniany i teraz przeszła na dział z pieczywem, na którym wylądowała czerwonowłosa. Nie odzywała się, zresztą trudno było zdawać relację, gdy obserwowana osoba stała tuż obok, ale to chyba znaczyło, że nic złego się nie działo.
W środku auta nie było niczego nadzwyczajnego. Było wysokie, więc żeby zajrzeć do wnętrza Charles musiał stanąć na progu przy drzwiach. I nie znalazł niczego, co przykułoby jego uwagę. Trochę śmieci, damska kurtka, pusta papierowa torba zgnieciona i rzucona na wycieraczkę. Szyfrowana skrzynka, tej samej wielkości co paczka, którą przekazała kobieta, teraz stała otwarta na siedzeniu pasażera. Nic nadzwyczajnego.
Striker musiał poczekać dość długo, bo zakupy kobiety trochę trwały. Na tyle długo, by w ich słuchawkach zdążyło rozlec się ciche westchnięcie Sonii, z komentarzem "nienawidzę zakupów". W końcu czerwonowłosa wynurzyła się ze sklepu, niosąc cztery spore torby, wypchane po brzegi. Początkowo w ogóle nie zauważyła Charlesa, nie mogąc się spod nich wychylić. Dopiero gdy podeszła bliżej i postanowiła wrzucić wszystko do bagażnika, spostrzegła mężczyznę. Uniosła pytająco brwi, nie widząc w nim najwyraźniej żadnego zagrożenia, bo i żadnego się nie spodziewała.
- Przesuń dupę - poleciła bezceremonialnie, po czym otworzyła tylną klapę pojazdu i po kolei wsadziła tam torby. Miała w nich standardowe zakupy: pieczywo, mięso, warzywa, słodycze, chipsy i alkohol. Tego ostatniego całą czwartą torbę. Pewnie wydała całkiem sporo. Nie wyglądało zresztą jak zapasy dla jednej osoby. Potem kobieta zamknęła bagażnik i cofnęła się, przesuwając po sylwetce Strikera oceniającym spojrzeniem. Kącik jej ust uniósł się w półuśmiechu.
- No i co, będziesz tak stał? - spytała. - Nic ci dzisiaj nie sprzedam. Jak czegoś chcesz, to się umów. Na jutro. Samochód nie jest na sprzedaż. Ja też nie, chyba że zapłacisz bardzo dużo.
Uśmiechnęła się szerzej, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Odpaliła jednego.
- Nie, ale serio. Mów czego chcesz albo spierdalaj.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

21 sie 2017, o 23:18

Stał oparty o pojazd. Jeden papieros. Drugi papieros. Trzeci papieros. Usłyszał głos Sonyi w słuchawce. Plus przynajmniej był taki, że skoro pozwalała sobie na tak długie zakupy to na pewnie nie zauważyła niczego podejrzanego. Stał, więc dalej, delikatnie opierając głowę o tył pojazdu. Zajmowało to trochę zbyt długo, ale lepiej tak niż mieć świszczące kule nad głową.
Usłyszał jej kroki. Lekko się spiął. Właśnie rozpoczęła się ich mała operacja, która przy dobrych wiatrach powinna nie spowodować żadnej masakry. Musiał jednak wszystko dobrze rozegrać. Odsunął się, kiedy został o to poproszony. Nie przeszkadzało mu to jak się zwróciła. Czasami słyszał gorsza wyzwiska, wiec to nawet nie wytrąciło go z równowagi. Zaciągnął się papierosem.
- Nawet nie śmiem pytać, jaka byłaby to kwota.
Parsknął śmiechem. Nie zrobił tego jednak jak zazwyczaj. Zabrzmiało to bardziej sztuczno, wręcz wymuszenie. Ona mogła tego nie zauważyć, ale reszta na łączach na pewno by to zauważyła. Był teraz skupiony. Nie czuł z jej strony żadnego zagrożenia, ale starał się nie być zbyt wyluzowanym w takim momencie. Szczególnie, że jeszcze wiele rzeczy mogły się zmienić.
- Szukam kogoś. Starego znajomego. Moje źródła mówią, że znajduje się w tym waszym słodkim kompleksie.
Mówił już chłodniej. Bardziej twardo. Przestał żartować czy udawać, że to spotkanie to jakiś zwykły deal narkotykowy. Musiał działać bardziej stanowczo, chociaż jej reakcja mogła być różna. Od próby ucieczki, po zaatakowanie go.
- Niestety nie były zbyt dokładne. Więc powiedz mi. Czy znajduje się tam ktoś, kto – Wskazał na swoja szyję, na której wytatuowany miał numer. – Posiada tatuaż podobny do tego? Jeśli nie jesteś pewna skontaktuj się ze swoimi.
Zaciągnął się po raz kolejny. Nie ruszał się z miejsca. Stał twardo, gotowy w razie, czego rzucić się na kobietę i wyciągnąć z niej informacje siłą. Choćby miał ja poćwiartować na tym parkingu, na oczach tych wszystkich ludzi.
- Spokojnie nie chce zniszczyć waszej działalności. Potrzebuje po prostu spotkać się z tą osobą. I bardzo proszę, nie chce słuchać zbędnych komentarzy albo, że nic mi nie powiesz, bo to ujmuje twój honor czy inne gówno, które jest teraz w modzie wśród handlarzy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

22 sie 2017, o 00:03

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

22 sie 2017, o 00:18

- Źródła mówią, hm? - powiedziała kobieta, wypuszczając jednocześnie dym z płuc. Jej głos był niski i leniwy. Wypowiadała słowa powoli, z pewnego rodzaju wyższością, która miała prawo irytować. Jednocześnie sposób, w jaki się poruszała i wyraz jej twarzy sprawiał, że człowiek mógł czuć się nieswojo. Pewnie nie Striker, zbyt styrany przez życie, by robiło to na nim jakiekolwiek wrażenie.
Uniosła wzrok na odsłonięty tatuaż i nawet nie drgnęła. Po prostu z powrotem spojrzała Charlesowi prosto w oczy, nie widząc powodu, by dalej skupiać się na trzech cyfrach. Wzruszyła ramionami, wolną rękę wsuwając do kieszeni i przestępując z nogi na nogę. Było jej wyraźnie zimno, a krótka kurtka którą na sobie miała nie nadawała się na tę pogodę.
- Taa, no Jakob ma - odparła obojętnie, absolutnie nie zdając sobie sprawy z tego, że swoją ugodowością właśnie znacząco ułatwiła mu życie. - Co od niego chcesz?
Miała lekko przekrwione oczy. Można było zastanawiać się, co było tego przyczyną, ale nie było trzeba, bo na to pytanie dosłownie chwilę później odpowiedział Seth.
- Czerwony piasek - rzucił krótko. - Zabrać?
- Zostaw mu. Nie po to tu jesteśmy - odparł Aaron.
- Przyjąłem.
- Zawsze chciałam tego spróbować.
- Wade, nie teraz.
W słuchawce zapadła cisza. Wnioski były proste - albo stary znajomy Strikera zadawał się z piaskarkami, albo sam należał do tej grupy i handlował narkotykiem. Cóż, jedni kończyli tak jak Charles, inni całkiem nieźle układali sobie życie - jak Simard - a ten, którykolwiek z nich to był, mógł stoczyć się na samo dno. Ludzie mieli różną psychikę, zwłaszcza gdy ktoś zdążył im ją wielokrotnie złamać.
- Nie lubi gości. Nie lubi właściwie nikogo poza nami, a o żadnych znajomych nigdy nie mówił. O tej dziarze też nie mówi. Co to w ogóle jest? Byliście jakimś gangiem, czy ki chuj? - leniwie zaciągnęła się papierosem, wcale nie zbierając się do odjechania, ale też nie wyglądała, jakby nagle postanowiła zaprosić Strikera do auta i zabrać go do kompleksu. Ot, zaciekawił ją, więc jeszcze go słuchała.
- Dobra, nie sraj się tak, ja tylko pytam o co ci chodzi, stary - wzruszyła ramionami. - Ty byś nie wpuścił na chatę random typa tylko dlatego, że ma taki sam tatuaż jak twój facet. No, kobieta. Nie wiem, odwróć sobie sytuację.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

22 sie 2017, o 00:53

Przewrócił oczami słysząc imię mężczyzny. Kolejny debil, co zmienił imię i nazwisko. Dobrze, że chociaż nie wymieniła jakiejś randomowej ksywki, bo wtedy już by chyba kogoś zabił z irytacji. Szczególnie teraz, kiedy odmrażał sobie dupę na tej piździawicy. Wciąż jednak mogło być gorzej, ale postanowił płynąć z rozmową.
- Chce się z nim po prostu pogadać.
Odpowiedział zwięźle. Nie było sensu gadać nic więcej, zresztą, po co? Jeśli on jej nic nie powiedział, to nie miału sensu, żeby zrobił to on. Były to sprawy, które tylko oni mogli opowiadać. Ściągnął kaptur z głowy. Tym razem nie miał na głowie hełmu. Po prostu zimową czapkę. Zaciągnął się papierosem. W słuchawkach usłyszał głos swojej ekipy. Ponownie przewrócił oczami. Dobrze, że Aaron trzymał ich krótko po drugiej stronie. Szczególnie, że byłą z nich banda typowych zawadiaków.
- Nie ma, co się dziwić, że o nas nie wspominał. Chętnie bym ci opowiedział, co oznacza ten tatuaż, ale w tym momencie nie ma to żadnego znaczenia. Może „Jakob” ci kiedyś powie.
Zaakcentował imię mężczyzny. Zmielił to jakoś w ustach. Wciąż nie mógł uwierzyć jak wszyscy się wyśmienicie ukrywali z nowymi danymi personalnymi, a on dalej latał machając swoimi prawdziwymi personaliami na lewo i prawo. Kolejny uderzenie dymu w płuca. Teraz zaczął się zastanawiać, czy to był dobry pomysł, żeby tutaj się pojawić. Nie wiedział, w jakim stanie może być jego były towarzysz broni. Mógł być wystrzelonym w kosmos ćpunem, wierzącym, że jest jakimś wielki lokalnym dealerem albo pieprzonym hipisem, który uznał, że chce się odciąć od przeszłości najlepiej jak potrafił.
- Tak jak mówiłem chce z nim po prostu pogadać. Zadzwoń do niego, powiedz, że pyta się o niego jego stary przyjaciel Charles Striker numer 111. Jeśli powie, że mnie nie zna, to dodaj, że wtedy powiem wszystko tobie, żebyś przekazała mu to jako wiadomość.
Wiedział, że jeśli aż tak się kryje, to nie pozwoli na to by prawda wyszła na jaw. Chociaż, jeśli zgodzi się pogadać ze Strikerem, to jego dziewczyna prędzej i później i tak się dowie. Lepiej, żeby jednak dowiedziała się od Jacoba, bo Charles nie zamierzał upiększać ich historii.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Ziemia”