Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[ISLANDIA] Austurland

22 sie 2017, o 01:17

- Co, no mówił że miał inne imię i nazwisko, ale woli się z nim nie afiszować żeby nie narobić problemów prawdziwemu sobie. Mówił, że już był w pierdlu, jak się znacie tak dobrze to powinieneś wiedzieć. To chyba normalne, że nie chce do niego wracać, zwłaszcza że robi to co robi. Jak tam się nazywał? Czekaj...
Musiała po tonie Strikera wyczuć, że nie pasuje mu podane przez nią imię. Nic dziwnego, że mężczyzna zmienił swoje - w przeciwieństwie do Simarda ten miał bardziej sensowny powód, niż po prostu ukrywanie się przed przeszłością. Teraźniejszość Jakoba wymagała od niego ukrywania danych osobowych. Może więc właśnie to imię było tutaj jego głupią ksywką? Wplątał się w towarzystwo narkotykowe, tutaj nie było miejsca na wymachiwanie prawdziwymi personaliami.
- Lucas... albo Luca... - czerwonowłosa zastanawiała się. - Yastick? Yannick? Ya-cośtam.
Nie musiała mówić nic więcej. Luca Yannick, to było prawidłowe i szybko skojarzyło się Charlesowi z właściwą twarzą. Austriak, którego wciągnięto do programu dużo później, niż Strikera. Zawsze przejawiał talent do konstruowania rzeczy, zwłaszcza takich, które wymagały ekspertyzy chemicznej. Potrafił zrobić bombę z patyka i dwóch garści ziemi, a do stworzenia prowizorycznych stymulantów wystarczyła mu woda i światło słońca. Siedział w więzieniu, kiedy Charles został z niego wykupiony, więc jak widać musiał również się z niego jakoś wydostać. Raczej nie uciekł, pytanie więc jakim cudem znalazł się teraz na Islandii, z innymi danymi i jakim cudem przygruchał sobie tak tępą kobietę, by wydała go teraz pierwszemu napotkanemu gościowi, tylko dlatego, że miał na szyi taki sam tatuaż.
- Ooookej - westchnęła czerwonowłosa i uruchomiła omni-klucz, odsuwając się nieco. Chciał, żeby porozmawiała z Jakobem, mogła to zrobić natychmiast, ale nie musiała stać tak blisko. - Co? Nie, nie ma problemów. Tak, dostałam. Tak, kupiłam. Miśku, ale... miś... zamknij kurwa ryj, jak próbuję ci coś powiedzieć, ja pierdolę, raz byś mnie posłuchał to by ci korona z głowy nie spadła - zaciągnęła się papierosem i zrobiła kolejne kilka kroków, oddalając się od Charlesa. - No. No tak. To słuchaj, bo tu jest ktoś kto chce z tobą się spotkać, jakiś Charles Stroker, numer 111... co? No tak powiedziałam... No powiedziałam Striker... Oj jebać, serio masz problem. Nie wiem, kurwa, chce z tobą się spotkać.
Zerknęła przez ramię na Strokera i uśmiechnęła się krzywo. Już praktycznie przytupywała w miejscu, czekając tylko aż będzie mogła wrócić do samochodu, w którym zapewne był luksus ogrzewania.
- No spoko. Teraz? I kurwa jak ja mam to niby zrobić. Nie ma chyba żadnej przy sobie. Nie widzę - chmura dymu z jej ust poleciała w stronę nieba. - Dobra, przywiozę go, weźcie się tam ogarnijcie trochę.
- Bingo - mruknął w słuchawce Aaron, doskonale słyszący głośno mówiącą czerwonowłosą. Ta wróciła do Charlesa, wzdychając ciężko. Upuściła niedopałek na ziemię i przydeptała go.
- Jadę z powrotem. Możesz jechać ze mną. Jakob nie ucieszył się na tę informację, ale chce, żebym cię wzięła. Do kompleksu. Wsiadaj, bo mi kurwa zimno.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

22 sie 2017, o 04:13

Luca Yannik. Wymieniał jego nazwisko, ale nie spodziewał się, że to akurat chodziło o niego. Spodziewał się bardziej chłopaków, którzy preferowali siłowe rozwiązania. W jego głowie nawet ułożył się wizja, że któryś z jego byłych towarzyszy pracuje tutaj, jako ochroniarz czy coś w stylu. Zamiast tego miał operatora, który zajmował się produkcją narkotyków na Islandii. Myślał, że wczoraj wszystko wyglądało nierealnie, teraz zamieniało się to w groteskę.
Trochę go zastanawiało, jakim cudem koleś tak inteligentny i genialny w sprawach chemii jest z tak tępa babą. No po prostu w głowie mu się to nie mieściło. Wtedy zaczęło do niego docierać, że może to tylko taka przykrywka. Sam przecież często udawał idiotę, bo tak było łatwiej. Dochodziły do tego jeszcze pewne przypuszczenia. Czerwonowłosa mogła być mieć inne talenty. Na przykład była dobrym zabójcą, albo po prostu opierdalała mu gałę lepiej niż cała reszta. Nie mógł tego wiedzieć, ale wolał się trzymać na baczności.
Przysłuchiwał się jej rozmowie. No agent specjalny to, to nie był. Mogłaby nawet stać pod sklepem, a i tak by słyszał, o czym mówi. Słyszał wszystko, nawet jak przekręciła jego nazwisko. Najważniejsze było to, że Yannick zrozumiał, kto chce się z nim spotkać. Przynajmniej w to uwierzył.
Odpowiedział na jej uśmiech wcale nie krzywym uśmiechem, ale uśmiechem, który mówił, że on samego początku chce tylko pogadać, a nie wcale nie planował czegoś większego. Parsknął śmiechem słysząc, że miałaby go przeszukać. Oczywiście, że nie miał przy sobie broni. Nie był idiota, zresztą pewnie gdyby chciał to zdobyłby broń w tym ich kompleksie. Zresztą, mógłby ich wykończyć własnymi rękoma. Miałby pewnie problemy z samym Lucą, ale jeśli jego ludzie są na poziomie tej kobiety to byłaby to najzwyklejsza rzeź.
Kiedy jeszcze stała odwrócona do niego plecami, uniósł w górę otwartą rękę. Oznaczało to, że mogą spocząć, a on od tego momentu zajmie się tym sam. Dużo ryzykował to prawda, ale jeśli to był wciąż był stary dobry Yannick to nie powinno być problemu. Nie miał zamiaru go naciskać, jeśli nie będzie chciał lecieć to jego sprawa.
- Oczywiście, że się nie ucieszył.
Uśmiechnął się dogaszając papierosa. Otworzył drzwi od pojazdu. Załadował się do środka. Pierwszy raz od dłuższego czasu był w środku czegoś, co nie sprawiało, że gdyby miał klaustrofobie to właśnie zacząłby panikować. Teraz tylko dostać się na miejsce. Nic więcej. Nie był zbyt rozmowny przez całą drogę. Im mniej mówił tym lepiej dla nich, plus, jeśli nie wiedzieli nic o przeszłości swojego szefa to już całkowicie mijało się to z celem. Do tego nie miał ochoty tworzyć w głowie jakiś idiotycznych historyjek o ich przeszłości. Po prostu chciał mieć to z głowy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

22 sie 2017, o 11:54

- No to ładuj się - poleciła kobieta i sama wskoczyła na fotel kierowcy, szybko zamykając drzwi i odpalając silnik. Natychmiast w aucie włączyło się ogrzewanie, które czerwonowłosa podkręciła na najwyższe obroty. Była przygotowana na zakupy i powrót, nie na stanie i dyskutowanie z nieznajomym pod samochodem. Wystarczy, że już kilka minut musiała poczekać na swojego klienta, by przekazać mu czerwony piasek.
- Nie powinieneś tam wchodzić bez broni - odezwała się w słuchawce Sonya. Przez szybę sklepu Charles mógł zobaczyć jej niezadowoloną minę, gdy przyglądała się im, stojąc przy terminalu płatniczym przy samym wyjściu. O dziwo zdecydowała się jednak przejść do kas, kończąc swoje udawane zakupy faktycznym zaopatrzeniem się w coś. Stąd nie było widać jednak w co.
- Polecimy za nim. Do promu, Seth - polecił Aaron. Wade skończyła swoje zakupy i wyszła ze sklepu, z niewielką butelką w dłoni. Niemal natychmiast skierowała się w stronę ich granatowego pojazdu, nie zaszczycając już spojrzeniem ani Strikera, ani czerwonowłosej. Zajęła miejsce obok kierowcy, tak jak zawsze, ale czekała z odlotem na pozostałą trójkę.
- Będziemy gdzieś na zewnątrz. Zorientuj się, jak blisko możemy podlecieć, żeby nie wzbudzać podejrzeń. W razie czego wejdziemy. Gdyby coś poszło nie tak.
Kobieta za kierownicą sprawnie wycofała i zawróciła, w końcu wyjeżdżając z parkingu. Manewrowała między budynkami, wreszcie lądując jednej z dróg wylotowych z miasteczka - tej prowadzącej do kompleksu, w którym prawdopodobnie mieszkała na co dzień, razem z Yannickiem. Czy, jak go nazywała, Jakobem. Prowadziła, ale trudno jej było udawać brak zainteresowania Charlesem. Co jakiś czas rzucała mu spojrzenie, a to na jego profil, a to na jego dłonie, generalnie chyba nieczęsto mieli gości. I nieczęsto takich, którzy mieli coś wspólnego z Jakobem, coś związanego z przeszłością, o której nie chciał opowiadać.
- Jestem Lenia, tak w ogóle. Ty nie jesteś stąd - stwierdziła, w jakiś sposób się tego po prostu domyślając. Może chodziło o ubrania, które Striker miał na sobie. - Na długo przyleciałeś?
Zostawili miasteczko za plecami, w końcu znajdując się na drodze, którą otaczał wyłącznie śnieg. Lenia jechała szybko i mało ostrożnie, ale tutaj szansa zderzenia się z kimś była praktycznie zerowa. Zwłaszcza na drodze, która - z tego co pamiętał z map - prowadziła tylko do kompleksu Jakoba.
- Trochę ciężko w to uwierzyć, że przyjechałeś tylko porozmawiać - stwierdziła, zerkając w stronę jego biodra. - Mam nadzieję że wiesz, że jeśli coś kombinujesz, to już stamtąd nie wyjdziesz. Tak tylko uprzedzam.
Odkąd wyjechali z miasta, w słuchawce panowała już cisza. Pewnie czekali, aż dostaną od Charlesa informacje dotyczące otoczenia kompleksu. Ale najpierw musieli dojechać, a pojazdem naziemnym trwało to trochę dłużej, niż promem.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

22 sie 2017, o 16:40

Wiedział, że powinien wejść tam z bronią. Oczywiście, Wade miała rację, niestety nie było takiej opcji. Pewnie, Yannick robił teraz w gacie wymyślając różne teorie, dlaczego i w jaki sposób ktoś go znalazł. Wolał, więc nie nakręcać ataku paranoi mężczyzny i zachować się jak najbardziej pokojowo. Nie widział innego wyjścia niż wejść tam bez broni.
Trochę mniej za to cieszyło go to, że polecą za nim. Teren był płaski, wiec pulpowy pojazd będzie można zauważyć z każdej strony. Nie mogli podlatywać też zbyt blisko. Spłoszenie Luci doprowadziłoby tylko do większych problemów.
Myślami wrócił do tego, co się działo w pojeździe. Nie było sensu póki, co zastanawiać się nad resztą, do póki nie oceni stanu psychicznego swojego kolegi po fachu. Droga może nie była najdłuższa, ale nie udało mu się uniknąć tych typowych „smalltalków”. Zastawiał się nad podjęciem jakiejkolwiek rozmowy.
- To już zależy od Luci.
Uśmiechnął się ściągając z głowy kaptur i czapkę. Temperatura w pojeździe dawała mu się we znaki. Zdjął też rękawiczki. Trochę to może zabrzmieć śmiesznie, ale nienawidził nosić rękawiczek, jako dziecko już wolał odmrozić sobie dłonie. Kiedy jednak wylądował w mroźnej Rosji musiał się do nich jakoś przyzwyczaić, chociaż dalej sprawiały mu nie lada dyskomfort.
Zaśmiał się słysząc już nie pierwszy raz w życiu hasełko w stylu. „Jeśli coś kombinujesz, to już stamtąd nie wyjdziesz.”. Nie spodziewał się takiego cliche zwrotu akcji. Spojrzał w okno, żeby nie patrzeć jej w twarz, kiedy złośliwie się uśmiechał. Może jeszcze się okaże, ze Luca wcale nie jest dealerem, a przedstawicielem złowrogiej organizacji, która chce zapanować nad światem. No tego już było za wiele. W końcu się ogarnął.
- Spokojnie, gdybym przyleciał tutaj by was zabić to nie kontaktowałbym się z Toba na parkingu. Wtedy scenariusz wyglądałby trochę inaczej. Zapewne najzwyczajniej w świecie zaatakowałbym wasz kompleks lub zabił cię na tamtym parkingu, a pojazdem dostał się do środka. Twój mężczyzna pewnie też o tym wie.
Rozsiadł się wygodniej. Strzelił sobie palcami rozciągając się w pojeździe. W końcu wystarczająca ilość miejsca a jakikolwiek ruch. Pewnie sam by sobie kupił taki pojazd, gdyby nie to, że chwilowo mieszka na Cytadeli. Potem, może sam osiądzie na jakimś zadupiu i będzie się bujał taką furą.
W głowie miał pewien ciąg wydarzeń, jaki musiał spotkać Luce. Siedział w tym samym pierdlu co on. Rządziła tam Bratwa, pewnie zauważyli jego talent, wyciągnęli go z więzienia kazali dla nich pracować. Co by tłumaczyło, dlaczego tak szybko udało im się go namierzyć. Taka historia byłaby chyba najbardziej realistyczna.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

22 sie 2017, o 18:16

Lenia skinęła głową niechętnie.
- On może i wie, ja cię nie znam. Już mi nabłociłeś w aucie.
Faktycznie, po wczorajszych spacerach z Sonią w jego podeszwach zdążyło nazbierać się coś więcej, niż czysty śnieg. Teraz, w rozgrzanym wnętrzu pojazdu, wszystko się roztopiło, pozostawiając sporo brudu. Wycieraczka była gumowa i leżało na niej trochę śmieci, ale najwyraźniej dla czerwonowłosej nie był to wystarczający powód, by dodawać do tego błoto. Żadnej złowrogiej organizacji nie było, po prostu kobieta usiłowała ostrzec Charlesa, że jeśli narobi im problemów, to nie będą się patyczkować. A że nie potrafiła tego przekazać w żaden inny sposób, to zrobiła w taki, wywołując na twarzy swojego pasażera pełen politowania uśmiech. Albo tego nie zauważyła, albo udała, że nie widzi. W końcu wbrew pozorom była też skupiona na drodze.
Reszta jazdy przebiegła w milczeniu. Lenia nie odzywała się, Striker tez nie, w słuchawce panowała cisza. Cokolwiek tamta czwórka teraz ustalała, robiła to poza świadomością mężczyzny. Nie musiał być zaangażowany w te plany, w końcu on wchodził do środka i miał swoje rzeczy do ogarnięcia.
W końcu na horyzoncie pojawiła się sylwetka kompleksu. To było kilka dużych hangarów, połączonych ze sobą nadziemnym korytarzem. Na samym końcu doprowadzał on do mniejszego budynku, trzypiętrowego, z normalnymi oknami - kiedyś zapewne biurowca, teraz wykorzystywanego raczej w innych celach. Prawdopodobnie mieszkalnych. Czerwonowłosa zdalnie otworzyła bramę najbliższego hangaru i wjechała do niego. W środku stał jeszcze zdezelowany prom i dwa całkiem nowe, dobrej jakości skutery śnieżne. Lenia zaparkowała na swoim miejscu, po czym wysiadła i przeszła do bagażnika, by wydobyć z niego torby z zakupami. Wzięła dwie, pozostałe dwie zostały w środku.
- Czekaj tu - poleciła i ruszyła w stronę drzwi, prowadzących do korytarza i dalej, do trzypiętrowego budynku.
Brama hangaru zamknęła się, Charles został więc sam w hangarze rozświetlonym jarzeniówkami, z pojazdami i kilkoma pustymi skrzyniami. Panel przy bramie świecił się w tej chwili na czerwono, więc raczej nie mógł tak po prostu wyjść. Może i Jakob nie groził mu śmiercią, jak jego kobieta, ale też miał swoje zabezpieczenia. Minęły dwie minuty, minęło pięć. Po jakichś dziesięciu z powrotem pojawiła się Lenia, z pustymi rękami.
- Możesz iść za mną - poinformowała go, biorąc resztę zakupów i zatrzaskując bagażnik.
Gdy wyszli z hangaru, za nimi zgasło światło. Z korytarza, przez duże okna, było widać rozległą przestrzeń bieli. W końcu znaleźli się na pierwszym piętrze budynku, w którym gdzieś znajdował się Jakob. Na piętrze, które było praktycznie wyłącznie ogromnym pokojem dziennym. Ściany zostały nieumiejętnie usunięte, a przy tych, których nie można było wybić, ustawione były szafki i regały. Stało tu kilka zestawów mebli wypoczynkowych i dwa stoły, żaden mebel nie pasował do drugiego, a całość oświetlona była tylko jedną słabą lampką. Na zewnątrz zresztą już się zrobiło widno. Na jednym z foteli leżała rozłożona kobieta w krótkiej sukience, z wzrokiem utkwionym w suficie i lekko rozchylonymi ustami. Jej długie, ciemne włosy prawie sięgały podłogi. Wejście dwójki nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia.
- Yv, kurwa, mówiłam żebyście się ogarnęli - warknęła Lenia, kopiąc leżącą w kostkę. Ta jęknęła, wymamrotała coś i obróciła się na fotelu, kładąc się na nim na boku.
Czerwonowłosa przeszła za ścianę, gdzie znajdowało się coś, co można było uznać za kuchnię, by tam odstawić torby na blat. Nie wypakowywała teraz niczego, wróciła do Charlesa i skinęła głową, dając mu do zrozumienia, by poszedł za nią. Weszli po schodach na kolejne, wyższe piętro, na którym już był jakiś korytarz i pomieszczenia. Przeszli do tego, które znajdowało się na końcu. Lenia bez pukania weszła do środka, co sprawiło, że siedzący w środku mężczyzna podskoczył na swoim fotelu, a potem momentalnie wstał. Widok Strikera nie był tym, o czym zapewne marzył od rana, ale przecież wiedział już, że ma się go spodziewać. Mimo wszystko jednak nie potrafił ukryć niepokoju. Niezapowiedziana wizyta i sam fakt, że go znalazł, stawiały go w dość nieprzyjemnej sytuacji.
- Możesz wyjść - powiedział, w odpowiedzi na co Lenia ostentacyjnie usiadła na drugim fotelu, zakładając nogę na nogę i wyciągnęła papierosa. Pewnie gdyby miała, zaczęłaby wcinać popcorn. Obserwowała dwóch mężczyzn, czekając na rozwój akcji. Jakob zgromił ją spojrzeniem. - Wypierdalaj, Lenia.
- O, pewnie, zamiast "dziękuję za załatwienie wszystkiego, jesteś niezawodna", to dostaję "wypierdalaj, Lenia" - podniosła się jednak i ruszyła w stronę drzwi. - Ja pierdolę, zero wdzięczności, kutas złamany...
Jej narzekania przez chwilę jeszcze było słychać zza drzwi, ale w końcu zostali sami. W pomieszczeniu znajdowały się dwa fotele i biurko z komputerem, zresztą więcej by się nie zmieściło. To było miejsce wyłącznie do pracy, choć i tak wyglądało na mało używane. Nic nie świadczyło o tym, by Jakob spędzał tu więcej czasu.
- Charles Striker - powiedział przeciągle, przyglądając się swojemu gościowi. - Nie spodziewałem się, że cię jeszcze zobaczę. I niestety nie powiem, że miło mi cię widzieć.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

22 sie 2017, o 19:52

Siedząc w hangarze zaczął zastanawiać się nad wszystkim. Jaki to miało sensu. Eliminacja niepożądanego elementu można było zakończyć na wiele sposobów. Jaki więc był sens w informowaniu ich o tym. Gdyby zabili takiego Luce, gdzieś na Islandii, żaden z nich pewnie by się o tym nigdy nie dowiedział. Jakim cudem mogli to tak spierdolić lub dać szansę Simardowi na położenie swoich żylastych łap na tych vidach. Nie potrafił wciąż tego zrozumieć. Wysiadł z pojazdu, kiedy zaparkowała. Nie zamierzał się nigdzie ruszać. Po prostu stał oparty o obok pojazdu. Teraz był czyimś królestwie. Zasady tego miejsca były mu całkowicie obce. Musiał wiec zachowywać się jak zawsze w takich sytuacjach. Spolegliwie.
Dopiero, kiedy dostał pozwolenie na opuszczenie tego miejsca, ruszył z kobieta w głąb kompleksu. Całe to miejsce było jednym wielkim syfem. Typową ćpalnią. Świetnie. Spojrzał na leżącą kobietę. Królestwo Luci wyglądało jak gówno. Pokręcił głową w niezadowoleniu. Patrząc na to wszystko będąc już w środku uznał, że gdyby chcieli to weszliby do tego budynku jak w masło. Nie był już nawet pewny czy jest tutaj jakakolwiek ochrona.
Śledził kobietę. Szedł za nią krok w krok. Nie chciał sprawiać żadnych kłopotów. Nie po to zresztą tutaj był. Po wejściu do czegoś, co można było nazwać biurem ujrzał w końcu swojego kolegę. Zdziwiła go jego reakcja. Może uznał, że Striker postanowił wejść do budynku siłą. On sam stanął po środku pokoju, trzymając dłonie za sobą. Wyprostowany z kamienną twarzą. Przyglądał im się. Oceniał. Tak jak wtedy Simmarda, ale tutaj czuł mniejszy niepokój. Nie był w środku jakiejś korporacji, z której ucieczka graniczyłaby z cudem, a w laboratorium, które jeśli by nawet spalił do gołej ziemi to raczej nikt na to nie zwróciłby większej uwagi.
Dopiero, kiedy kobieta wyszła, delikatnie się rozluźnił. Przeszedł w głąb pomieszczenia, bliżej foteli. Cały czas nie odrywał wzroku od mężczyzny. Wciąż mógł być zagrożeniem, chociaż patrząc na rozwój sytuacji nie było sensu, aż tak bardzo być spiętym.
- Uwierz mi Luca, nie szukałbym cię gdyby nie wymagała tego sytuacja.
W końcu usiadł na fotelu. Zachowywał się całkowicie inaczej niż przy Claudzie. Z minutę na minutę czuł jak schodzi z niego ciśnienie. Miał z nim po prostu pogadać i miał nadzieje, że Jannick to rozumiał. Wsadził rękę do małej kieszonki. Wyciągnął z środka paczkę fajek. Odpalił jednego i wrócił spojrzeniem do mężczyzny.
- Dobrze wiesz, że jeśli tu jestem to raczej nie z dobrymi wieściami. – Zaciągnął się robiąc przez to krótką pauzę. – Ktoś poluje na nas. Zabili już sześciu. Seth, Dreshner, Korhonen, Perez, Tsun i Władimirowicz. Wszyscy zostali, a potem nagrano film z ich egzekucji. Jeden z naszych byłych towarzyszy to przechwycił i na jego prośbę też tutaj jestem.
Zaciągnął. Nie przyszedł tutaj na spotkanie towarzyskie typu, „Co tam? Jak tam?”. Im szybciej o tym porozmawiają i dojdą do jakiegoś układu, tym szybciej będzie można wrócić do głównego zadania, czyli wytropienia osób za to odpowiedzialnym.
- Potrzebujemy twojej pomocy. Chwilowo jestem Ja, Levitin oraz jeden z naszych, może ty będziesz kojarzył jego imię, miał wielką szramę na twarzy, przy ustach. Teraz nazywa się Claude Simard. Zamierzamy ich wytropić i zabić.
Opowiedział, krótko o zamyśle całego planu. Oparł się wygodniej krzesło. Wypuścił dym ustami. Teraz nadszedł czas na negocjacje. Jakiekolwiek one miałyby nie być.
- Posłuchaj, wyobrażam sobie teraz twoje wkurwienie, bo czułem się tak samo wczoraj, kiedy weszli w moje życie. Możemy sobie pomóc nawzajem. Nie jesteś głupi Luca. Wiesz, dobrze, że jeśli ja cię wytropiłem, a nie zajęło mi to więcej niż jeden dzień to tamci też cię znajdą. Oczywiście możesz wyjść z myślenia, że sam sobie z tym poradzisz. Oczywiście, to prawda. Będziesz na nich gotowy, szczególnie, że ci o tym powiedział. Ale przemyśl to. Obronisz się raz, dwa razy, nawet trzy. Będziesz uciekał i za każdym razem, kiedy już, jako się ustatkujesz będziesz musiał uciekać znowu. Samemu nic przeciwko nim nie zdziałasz.
Westchnął. Samemu trudno mu było uwierzyć w to, co mówi. Jeszcze wczoraj był gotowy wszystko załatwić samemu niczym John Rambo, a teraz prosił o pomoc kogoś takiego jak on. Zaczął się zastanawiać czy przebywanie z Wade mogło mieć na to jakiś wpływ, czy po prostu zaczął powoli rozumieć, że nic w świecie nie jest takie proste.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

22 sie 2017, o 22:31

Po chwili namysłu mężczyzna też usiadł, na fotelu naprzeciwko Strikera. Założył kostkę na kolano i zaczął wystukiwać sobie tylko znany rytm na brzegu swojego buta. Przyglądał się Charlesowi, bo przecież dawno go nie widział. Ostatnio w więzieniu. Nigdy nie trzymali się szczególnie blisko, ani tam, ani przedtem. Zdarzało im się razem wypić, ale potem ich drogi się rozchodziły. Luca zmienił się. Miał teraz podkrążone, przekrwione oczy, zapadnięte policzki i podpuchniętą twarz. Na pewno cokolwiek produkowali, on z tego korzystał. W tej chwili wydawał się trzeźwy, ale z pewnością to był jeden z niewielu momentów trzeźwości, jakie zdarzały się w jego życiu. Striker miał rację, to była ćpialnia. Nie znalazł się jeszcze w laboratorium, w miejscu produkcji, ale nietrudno było się domyśleć, że znajduje się ono gdzieś w kompleksie. Nie spotkał też zbyt wielu osób, więc zapewne byli właśnie zajęci zarabianiem dla Jannicka tysięcy kredytów. Jak na kogoś, kto teoretycznie miał tak wiele, mieszkał w zaskakującej dziurze i wybrał szokująco patologiczne towarzystwo. Bo przecież Lenia nie reprezentowała sobą elity społeczeństwa.
Słysząc, że na nich polują, Luca zesztywniał, ze wzrokiem utkwionym w Charlesa. Nie dlatego, że spodziewał się ataku z jego strony, ale przez sam szok. Przecież gdyby tylko to oni znaleźli go wcześniej, już by nie żył. Odwiedziny Strikera przyniosły więc zarówno dobre, jak i złe wieści.
- Dreshner też? - powiedział cicho. Idąc śladem swojego rozmówcy wydobył papierosa i go odpalił. Dym nie pachniał normalnie, raczej trochę chemicznie, musiał więc zawierać coś więcej, niż tytoń. - Słyszałem, że Tsun nie żyje, ale nie sądziłem, że jest aż tak źle.
Gdy wspomniał Simarda, Jannick skinął głową.
- Zane Burel, pamiętam go. Byliśmy razem na jednej akcji. Jest spierdolony, spierdolony do reszty. Mogli zabić jego, zamiast tamtej szóstki - wyprostował się. - Wiecie kto na nas poluje? Po co? Coś więcej na ten temat?
Nie widział nagrań i nie znał konkretów, więc się dopytywał. Szkoda, że ani Charles, ani Claude nie mieli pojęcia o żadnych konkretach. Ukrywali się albo uciekali, chcąc najpierw zdobyć informacje i wsparcie, a dopiero potem zacząć działać.
- Najprościej by było zastawić pułapkę. Burel nie chce być przynętą? Jakby go z rozpędu zabili, to nawet by szkoda nie było. No i okej, Charles. Mnie nie musisz przekonywać trzy razy. Nie po to, kurwa, zamknąłem się na zadupiu świata, żeby teraz mnie znaleźli i odstrzelili. A skoro znalazłeś mnie ty, to tak jak mówisz, jestem w dupie. Jak to w ogóle zrobiłeś? - spytał, trzęsącą się dłonią podnosząc papierosa do ust. Zaciągnął się i wypuścił dym, mimowolnie przymykając oczy. - Bratwa - domyślił się, nie czekając na odpowiedź. Pokiwał głową.
- Kurwa, bardzo nie chciałem nigdy więcej oglądać twojego paskudnego ryja. Może moje życie nie jest rajem, ale przysięgam, że lepiej mi teraz, niż było mi wcześniej. Przynajmniej mam wolną wolę i kawałek swojego miejsca na Ziemi. Nie chcę oddać ani tego, ani życia. Życia przecież to już w ogóle. No i ja bym tak właśnie zrobił, Charles. Rozdmuchał informację o tym, gdzie jest Burel. Dać im przylecieć, wyciąć ich w pień, problem z głowy.
W miarę, jak papieros się skracał, dłonie Jannicka trzęsły się coraz mniej, on też stawał się spokojniejszy. Patrzył na Strikera, jakby jego widok przynosił mu wspomnienia, które wcale nie były przyjemne. Zresztą ten musiał go doskonale rozumieć.
- Przyleciałeś mnie ostrzec, poszantażować, zabrać, czy namówić na zdalną pomoc? Bo to ostatnie mogę dać. Ale stąd nigdzie nie lecę. Nie mogę tego zostawić.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

23 sie 2017, o 00:16

Zane Burel. Tak brzmiało prawdziwe imię i nazwisko Simarda. Teraz już na pewno wiedział, że nie będzie go nazywał jego wymyślonymi danymi, bo mijało się to z celem. Pewnie go tym wkurwi, ale to nawet lepiej, tez nie lubił typa.
- Nic nie wiemy, oprócz tego, że polują. Po mnie też już byli, ale udało się im uciec. Nie cackają się. Zaatakowali mnie na Cytadeli.
Westchnął. Miał nadzieje, że jego kompan zrozumie wagę zagrożenia. Szczególnie, że nawet oni byli tak głupi, żeby robić jakiejś większe cyrki w stolicy galaktyki. Jeśli tam coś poszłoby nie tak, to mieli by na plecach SOC, a w najgorszym wypadku Widma. A wtedy krzyż na drogę.
Zastanawiał się czy to wszystko słyszy Sonya. Pewnie tak. Ciekawe jak na to reagowała. Jakby nie patrzeć mówili chyba o kimś dla niej ważnym, albo i nie. Nie mógł tego wiedzieć, bo skąd. Dziewczyna była chyba bardziej skryta niż on. Myślami powrócił do Luci. Słuchał go. Pułapka brzmiała dobrze, ale prędzej Burel wypierdoli z tego systemu, niż da się wystawić na odstrzał. Zostałby, więc Levitin albo Jannick.
- I tak Bratwa mi cię wystawiła. Wiesz, że jak jesteś przestępcą to raczej zawsze o tobie wiedzą.
Wzruszył ramionami. Zastanawiał się jak rozwiązać tą sytuacje, ale plan Luci nie miał prawa zadziałać. Po prostu nie miał. Nie z Zanem. Sam nawet zastanawiał się nad tym, by kogoś nie wykorzystać na wabia, ale nikt się na to by nie zgodził. Żaden z nich. Nagle wszyscy stawiali swoje dupska, jako najważniejsze, widać, że tylko Striker dalej szanował niektóre z wartości korporacji jak oddanie misji czy pomaganie swoim.
- Ogólnie rzecz biorąc przyleciałem żeby cię zabrać, ale skoro wolisz siedzieć tutaj to twój wybór. A twoja zdalna pomoc na nic nie jest nam potrzebne, co niby miałbyś zrobić? Zasypać wroga czerwonym piaskiem?
Zaśmiał się Striker. Taka była bolesna prawda. Potrzebni im byli operatorzy do walki, a nie środki, których do niczego nie użyją przez cała ich operację. Zaciągnął się.
- Posłuchaj, nie chce cię zmuszać do niczego stary. Dobrze jednak wiesz, co się stanie jak tu zostaniesz, sam sobie nie dasz rady. Na twoim miejscu zostawiłbym to miejsce na dwa czy trzy dni i poleciał ze mną. Nie wydaje mi się żeby zeszło z tym dłużej. Dasz pokierować tym wszystkim Leni i tyle. W innym wypadku ryzykujesz wszystkim, co tu masz. Myślisz, że im będzie robiło różnicę, do kogo strzelają? Przemyśl to stary.
Zaczął się zbierać ze swojego miejsca. Nie miał zamiaru go zmuszać do wyjazdu. Tacy ludzie do niczego się nie przydają, a jedynie przeszkadzają. Prawda była taka, że sam nie chciał brać w tym udziału, ale musiał. Bo wiedział, że tak będzie lepiej. Nie chciał się już dalej ukrywać.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

23 sie 2017, o 00:45

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

23 sie 2017, o 00:46

- No dobra, ale czekaj, nie możemy tak zrobić? - upierał się przy swoim Luca, nie domyślając się, jaki ciąg myśli teraz przechodzi przez głowę Strikera. Dla niego nadal wystawienie Simarda jako tarczy było rozwiązaniem doskonałym. Oni byli tutaj, Simard był tam. Nie domyślał się, że mogą mu zrobić coś takiego, bo dlaczego miałby? - Wystarczy skontaktować się z nimi jakoś, kurwa nie wiem, wrzucić na jakieś media społecznościowe, że ten Sitra to Burel - najwyraźniej przekręcanie nazwisk to była z Lenią ich cecha wspólna. - Kurwa czekaj, gdzie idziesz. Nic nie ustaliliśmy. Co, przyszedłeś przynieść to całe gówno tutaj i spierdalasz? Chyba sobie kpisz. Siedź, kurwa.
Sam podniósł się z fotela i zaczął krążyć po pomieszczeniu, kończąc powoli swojego papierosa. Wpatrywał się w podłogę, mamrocząc coś pod nosem. Nie zamierzał wypuszczać stąd Charlesa, dopóki nie ustalili planu działania, w końcu po to tutaj przyleciał. Po pomoc.
- Lenia - roześmiał się sucho, a potem rozkasłał. - Lenia jest kretynką. Rozmawiałeś z nią? Ona tylko autem umie dobrze pokierować. I własną dupą. Ale coś... może coś by się tu udało... no dobra, czekaj...
Omni-klucz Strikera zapikał cicho. Jannick nie zareagował, za to ciągle myślał na głos. Nie zachowywał się tak, jak kiedyś. To, co brał przez cały ten czas, musiało mocno mu siąść na umysł. Pytanie czy na ciało też. Wyglądał tak, jak przedtem, nie był tak żylasty jak Simard, ale nie był też tak wielki, jak Charles. Nigdy nie należał do szczególnie ogromnych osób. Ale rozbiegane spojrzenie i brak umiejętności skupienia się i zatrzymania w miejscu to było coś nowego. Może wystarczyłaby szczypta czerwonego piasku, żeby poprawić jego stan. Ewentualnie pięć.
- Będę potrzebował dwóch godzin. Czym przyleciałeś? Jesteś sam? Muszę ogarnąć wszystko zanim odlecę. Porozmawiać z kilkoma osobami, ustalić parę rzeczy. Spakować się, bo kurwa nie wiem nawet gdzie mam pancerz, ja jebię - jego życie naprawdę musiało być piękne i beztroskie. Inna sprawa, że pewnie umrze z przedawkowania w przeciągu najbliższych kilku lat. Wyglądał, jakby mu to groziło. - Jak chcesz ich znaleźć, jeśli nie przez przynętę, co? Co to kurwa w ogóle jest, nagrywanie filmów z egzekucji, brzmi jak ktoś z naszych, spierdolenie umysłowe poziom milion. To na pewno nie jest ktoś z naszych?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

23 sie 2017, o 04:25

Spojrzał na niego. Tym razem inaczej. Już mniej przyjacielskim wzrokiem. Jego zachowanie. Nie pasowało mu to. Jedną rzeczą jest gadać ze swoim byłym towarzyszem broni, a całkowicie inną było gadanie z ućpanym typem, którego stać na wszystko. Powrócił znowu na swoje miejsce na fotelu. Odpalił kolejnego papierosa. Teraz już siedział spięty, w razie, czego się na niego rzuci.
- Przyszedłem cię ostrzec Luca, a jeśli pozwoliłaby sytuacja to i zwerbować do rozwiązania tego problemu.
Cały czas go obserwował. Każdy jego ruch. Jeśli spróbuje podejść niebezpiecznie blisko to raczej nie skończy się to najlepiej dla drugie mężczyzny. Rozumiał, że tamten panikował, bo pewnie myślał, że jego dupsko nigdy nie spotkają żadne konsekwencje swoich wcześniejszych wyborów życiowych. W jednej ręce trzymał papierosa, drugą coraz silnie ściskał.
- Czekam.
Odpowiedział krótko. Nie podobało mu się to, ale musiał to jakoś przetrzymać. Nie żeby przeszkadzały mu takie osoby jak on, jakby nie patrzeć ogromna ilość stymulantów, którą kiedyś przyjmował, też zrobiła prawie z niego ćpuna. Co ciekawe Luca chyba nie wziął poprzednich wydarzeń na poważnie i postanowił oddać się narkotyzowaniu. Każdy z nich miał chyba inny sposób na pogodzenie się z rzeczywistością. Usłyszał piknięcie omni-klucza. Musiał sprawdzić, co dostał za wiadomość. Pewnie od całej reszty lub od kogoś z zewnątrz. Jeśli to była ta druga opcja, to ciekawe, od kogo.
- Promem. Nie, nie jestem sam. Buren dał mi kilku swoich ludzi na ogarnięcie sytuacji. Śmieszna sprawa, pracuje teraz, jako szef ochrony w Kassa.
Zaśmiał się cicho. Lepiej było mu to wszystko powiedzieć teraz, niż żeby potem zaczął panikować. Tacy jak oni musieli wiedzieć, na czym stoją. Jeśli tak nie było to często popadali w niepotrzebną irytację. To znaczy on tak miał.
- Są różne sposoby na znalezienie ludzi Luca, nie tylko na przynętę, która jest niebezpieczna oraz dość mało prawdopodobna w tej chwili.
Pochylił się do przodu. Łokcie oparł o swoje kolana. Znowu wróciła ta myśl, że to mógł być ktoś od nich. Już się nad tym wcześniej zastanawiał.
- Zastanawiałem się nad tym. Może, któryś z nich przeżył jakieś oświecenie, że zasługujemy na karę po tym, co zrobiliśmy, ale jeśli byłby to ktoś od nas to raczej by się z tym nie afiszował. Podejrzewam, że to raczej, ktoś, komu zrobiliśmy krzywdę za starych dobrych czasów.
Znowu ogarnął go lekki smutek. Czasami żałował, że nie zginął tamtego dnia podczas szturmu. Teraz mógłby nie mieć tylu problemów na głowie oraz nie przejmować się tym, czy jakaś sprawa z przeszłości nie przyjdzie go zabić.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

23 sie 2017, o 13:15

Wiadomość, która przyszła, pochodziła od Wade. Nie była jednak wiadomością tekstową, a nagraniem głosowym. Podczas gdy Jannick krążył w skupieniu po pomieszczeniu, Striker mógł jej odsłuchać.
- Zamknęli mi połączenie z tobą. Nam wszystkim. Nie mam czasu pisać. To pułapka, Charles. Od początku była. Spieprzaj stamtąd póki możesz. Leć gdziekolwiek. Oni już lecą, teraz...
- Co robisz, Wade?
- Nic. Rozmawiam z Claudem.
- Przecież on już...
Nagranie się urwało. Cisza, która zapadła w biurze Jannicka, była absolutna. Mężczyzna wpatrywał się w Strikera szeroko otwartymi oczami, a jego dłonie zacisnęły się w pięści. Przez jego twarz przeleciała cała gama emocji, od niezrozumienia, przez przerażenie, po wściekłość. Warknął jakieś przekleństwo i rzucił się do biurka, momentalnie dopadając do komputera.
- Ściągnąłeś ich tu! - wrzasnął na Charlesa. - Ściągnąłeś ich, ty pierdolony idioto!
W pomieszczeniu zapaliło się światło, a w oknach zaczęły zasuwać się przeciwwłamaniowe rolety. To nie miało sensu. Od początku byli ostrożni, poza Simardem nikt nie wiedział, dokąd lecą. Ale z tego, co zdążyła powiedzieć Sonya, wynikało, że to właśnie on do tego wszystkiego doprowadził. Luca rozważał potraktowanie go jako przynęty, podczas gdy on pomyślał o tym już dawno. Tak było wygodnie, czyż nie? Nawet jeśli przy okazji sam się odkrył, zabicie dwóch zamiast jednego było znacznie bardziej opłacalne dla tego, kto na nich polował. Teraz wystarczyło tylko wejść, ze składem, który przedtem pilnował Strikera i zabić człowieka w szarym pancerzu, zanim on zabije ich. Chociaż nie wiadomo, czy dla Claude'a ich życie miało jakieś znaczenie. Tu była Islandia, środek niczego, kilka śmierci tutaj nie zrobiłoby na nikim wrażenia, zwłaszcza, że znajdowali się w fabryce czerwonego piasku. O tym Simard nie wiedział, ale z pewnością będzie to dla niego miła niespodzianka.
- Mówiłem kurwa, że jest spierdolony, mówiłem - mamrotał pod nosem Luca. Połączył się z kimś przez swój terminal. - Zamknąć wszystko, wracać do mieszkalnego. Nie interesuje mnie to. Wracać, kurwa, mówię.
Otworzył szufladę i wyciągnął ze środka woreczek z jakąś substancją. Nie był to czerwony piasek, miał zupełnie inny kolor i równie dobrze mógł być wszystkim, zwłaszcza, że Jannick sam mógł sobie wyprodukować, co tylko chciał. Nawet ulepszoną wersję gotowych i znanych narkotyków. Wyraźnie nie zamierzał przechodzić tego na trzeźwo. Wpakował do środka palec drżącej dłoni i nabrał trochę proszku, by wsmarować go sobie w dziąsła.
- Kurwa mać, gdzie jest mój pancerz - jęknął. Uruchomił omni-klucz. - Lenia, znajdź mój pierdolony pancerz.
Striker też nie miał niczego. Nie wziął broni, dobrze przynajmniej że pancerz miał na sobie. Wszedł praktycznie bezbronny. Wade go ostrzegała, mógł więc zaufać jej przeczuciom, zdecydował jednak inaczej. I teraz był, mówiąc poetycko, w czarnej dupie.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

24 sie 2017, o 04:09

Strikera wręcz wryło w siedzenie. Drugi raz. To był już drugi raz, kiedy został zdradzony przez swoich. Drugi kurwa raz. Ścisnął dłonie w pieści. Bardzo powoli wstał ze swojego miejsca. Starał się trzymać nerwy na wodzy, albo dopóki nie pojawią się jacyś przeciwnicy. Chciał zaciągnąć się po raz ostatni, ale niestety zdążył zmiażdżyć papierosa w swoich wielkich dłoniach. Na jego twarzy pojawił się wręcz kamienny wyraz twarzy. Na swój sposób dość przerażający. Luca znał ten wyraz twarzy, widział go kilka razy i za pewne nie chciał widzieć go nigdy więcej w życiu. Charles wracał starego siebie. Jego uśpiona natura socjopaty wróciła. Rozluźnił uścisk dłoni. Jego wzrok stał się pusty. Wyciszył się z komunikacji z ludźmi, którzy mieli mu pomóc, tak na wszelki wypadek. Może i zamknęli im połączenie, ale na wszelki wypadek wolał nie być podsłuchiwany.
- Uspokój się. Nas chcą żywych.
Powiedział zimno. Nie brzmiał już jak wcześniej. Teraz brzmiał jakby wydawał rozkaz. Może, nie był jego przełożonym lub członkiem zespołu, ale pewna maniera pozostała. Nie kręcił się po pokoju jak jego towarzysz. Stał chwilowo w miejscu. Zastanawiając się nad czymś głęboko.
- Burel, spieprzył wszystko wysyłając ich ze mną. Do tego jego protegowana wolała powiedzieć nam prawdę.
Uśmiechnął się lekko. Miała rację. Oni nie byli nimi. Gdyby wysłano ich nie byłoby żadnej litości. Choćby nie wiadomo, co go połączyło z kimkolwiek z ich zespołu, nigdy by nie zdradził swojego pracodawcy. Zane bawił się w Rosenkova. Tutaj właśnie był jego problem, bawił się. Nie miał takich ludzi jak oni.
- Luca.
Spojrzał na mężczyznę twardo. Jego wzrok nie przejawiał jakichkolwiek emocji. Był twardy. Bardziej niż kiedykolwiek. Myślał, co zrobić. Było wiele rozwiązań tego problemu. Wiele miejsc, z których mogliby przypuścić atak. Nie wiedział też, z której strony zaatakują oraz jaka liczbę ludzi mają.
- Zaminujemy kompleks.
Odpowiedział krótko. Oczywiście przyjmował wersje, w której on z bandą ćpunów ledwo trzymających karabin utrzymają się na tyle długo, że skończą się najemnicy po drugiej stronie, ale to graniczyło z cudem. Musieli stąd zniknąć, zastanawiał się już jak to zrobić.
- Wiem, że potrafisz zrobić IEDy. Niech twoi ludzie przyniosą z laboratorium to, czego potrzebujesz, by je wykonać. Wybuchowe, zapalające, gazowe. Każdy, rodzaj będzie przydatny. Teren mieszkalny będzie naszą ostatnią liną obrony. Lepiej, żeby te rolety wytrzymały, jeśli będą chcieli wejść z zewnątrz. Potrzebuje też broni.
Podrapał się po głowie. Nie dodawał już nic więcej. Machnął ręką do Luca, żeby szedł z nim. Mało go obchodził stan mężczyzny. Jeśli uważał, że w takim stanie będzie walczył lepiej, to jego sprawa. Teraz musieli przetrwać, a potem się zobaczy. Taki miał plan, a czy mężczyzna się na niego zgodzi to już całkowicie inna sprawa. Szedł powoli w stronę głównego pokoju.
- Wiem jak to brzmi Luca, ale musimy wykorzystać wszystko na naszą korzyść. Biznes możesz zawsze odbudować, ludzi zastąpić, jeśli jednak umrzesz to chuja to da. A, ja nie pozwolę na to by kolejny z nas zginął.
Mówił to wręcz przez zęby. Pamiętał jak Wade powiedziała, że powinien znaleźć sobie jakiś cel w życiu. I chyba właśnie go znalazł. Wszyscy, którzy staną mu na drodze do spełnienia go będą musieli zniknąć. Tak. Nakreślił już sobie obraz. Ktoś, za to wszystko musiał zapłacić. W tym Burel.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

24 sie 2017, o 15:35

- No to świetnie, też wolę siebie żywego - warknął w odpowiedzi Luca. Podszedł do drzwi i otworzył je gwałtownie, wychodząc na zewnątrz. Nie czekał na Strikera, bo zakładał, że albo za nim pójdzie, albo da sobie radę sam. A że rozmawiali, to pewnie jednak za nim poszedł. Z chwili na chwilę Jannick stawał się o dziwo coraz bardziej rozluźniony, przestawał też poruszać się tak nerwowo. Trochę go spowolniło, ale nie do tego stopnia, by stał się nieprzydatny w walce. Narkotyk działał szybko i cokolwiek robił, na moment pojawił się ten stary Luca, którego Charles pamiętał. Z trochę bardziej podkrążonymi i czerwonymi oczami, ale ten sam.
- Spoko. Miło z jej strony - rzucił, mijając zakręt i kierując się po schodach na górę.
Tam praktycznie wpadli na Lenię, która niosła w rękach walizkę z pancerzem, prawie większą od niej samej. Jannick wyrwał jej go z rąk i ruszył dalej w górę schodów, ostatecznie wchodząc do czegoś, co wyglądało jak ogromna sypialnia, z łóżkiem prawie dorównującym wielkością domkowi, w którym Charles jeszcze dziś spał. Panował tu kompletny burdel, wręcz dosłowny - poza rozrzuconymi po podłodze rzeczami, na dużym materacu leżała też półnaga kobieta, przykryta kołdrą.
- Na co mi, kurwa, sam pancerz, jak nie mam na co go założyć - warknął na czerwonowłosą. - Co ona tu robi?
- Nie chciałam jej budzić.
- Lenia, kurwa mać, nie słyszysz co się dzieje? Ja jebię - podszedł do łóżka i ściągnął pościel ze śpiącej blondynki, która poderwała się, zaskoczona, jeszcze zaspana, a na widok Strikera zasłoniła się zmiętym prześcieradłem i szybko zniknęła w drzwiach po drugiej stronie. Najwyraźniej wszystkie kredyty, które Jannick zarabiał na czerwonym piasku, wydawał na uciechy cielesne, bo wszystko inne było taką ruderą, że nie mogły pójść na to żadne pieniądze. Co ciekawe, Lenia nie wydawała się zazdrosna. Tak jakby zupełnie nie robiło to na niej wrażenia.
- Nie wszyscy mamy tu pancerze. Nie wiem... ja nie mam. Co mamy zrobić? Schować się w piwnicy?
- Nie wiem, kurwa, to nie mój problem teraz. Zbierz tych, co sobie nie poradzą sami i gdzieś się zamknijcie. Możesz na dole.
Zaczął grzebać w dużej szafie w poszukiwaniu kombinezonu bojowego, który z trudem, ale znalazł chwilę później.
- Chyba żartujesz - parsknął śmiechem, gdy Charles rzucił swoją propozycję. - Mam wyjebać w powietrze wszystko, nad czym pracowałem ostatnie lata?
Wyprostował się, trzymając kombinezon i przetarł twarz dłonią. Striker miał trochę więcej czasu, żeby oswoić się z myślą, że na niego polują. Zaatakowali ich dopiero, gdy już leciał z Sonyą w stronę statku. Jannickowi posypało się wszystko dwie minuty po tym, jak się dowiedział. Sytuacja była kiepska, i to delikatnie mówiąc.
- Nie powiedziała, ile mamy czasu, nie? - spytał cicho. Był blady, wkurwiony, ale opanowany. Tego w końcu uczyli się przez długi czas. - Nie wiem, czy zdążę. Burel kazał im się wycofać już teraz, nie zrobiłby tego, gdybyśmy mieli go dużo.
Ściągnął koszulkę przez głowę, potem spodnie, zastępując dotychczasowy ubiór kombinezonem. Zapinał go ze wzrokiem wbitym w podłogę. Szukał rozwiązania, które byłoby szybsze i skuteczniejsze.
- Znajdź sobie coś - wskazał szafkę, która do tej pory pozostawała zamknięta. - Siedem osiem dwanaście.
Po wpisaniu kodu otworzyła się, ukazując Charlesowi całkiem spory zapas uzbrojenia, od pistoletów, przez karabiny, po snajperki. Znalazło się też kilka granatów, ale tymi nie dało się wysadzić budynku.
- Błotniak jest mój.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

25 sie 2017, o 22:13

Kiedy tak stał w sypialni i przyglądał się prawie nagiej kobiecie uciekającej z pokoju, poczuł dziwne uczucie. Coś, czego nie czuł od bardzo dawna. Uczucie, które mówiło, że w sumie już są martwi. Im dłużej przebywał wśród jego ludzi tym bardziej odczuwał, że jest ich tylko dwóch przeciwko chuj wie ilu przeciwnikom, a do tego Luca nie zamierzał użyć środków, które zwiększyłyby ich szanse na przeżycie.
- Po co masz ich trzymać w piwnicy? Ci, co się nie nadają niech ładują się na pojazdy i niech stąd spierdalają. Skoro i tak nie przydadzą się w walce, to przynajmniej posłużą, jako wabiki.
Zaproponował chłodno. Nigdy nie chciał wrócić do myślenia, jakie zaszczepiono mu Rosenkovie. Wykorzystywanie ludzi jak rzeczy, których można było się po prostu pozbyć lub wykorzystać. Pomimo, że samemu lubił, kiedy mówiono mu, co ma robić, nawet, jeśli miałby przez to zginąć to nie chciałby inni musieli robić to samo. Jego przypadek był inny, nie potrafił dać sobie jakiegoś celu, więc akceptował, każdy, jaki mu podsuwali.
- Wiesz, że nie proponowałbym tego gdyby nie wymagała tego sytuacja. Nie wiemy iloma ludźmi dysponuje przeciwnik oraz jaką siłą ognia.
Podszedł do szafki. Wpisał kod, a jego oczom ukazał się mała zbrojownia. Zasraniec nawet miał Błotniaka. Chętnie by po niego sięgnął, gdyby nie Luca, który zaklepał go pierwszy. Musiał, więc zadowolić się wyborem czegoś innego.
- Nie powiedziała. Burel był idiotą, myśląc, że oni będą działać jak my. Pewnie siedzą gdzieś w okolicy i obserwują budynek. Czekają na dobry moment, żeby wejść i złapać z któregoś z nich żywych. Ewentualnie czekają, aż złapią któregoś z nas i będą ich śledzić. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo żadna z tych opcji się nie wydarzy.
Mówił to bardzo pewnie siebie. Chociaż wiedział, że tak naprawdę starał się pokrzepić siebie samego oraz podnieść ducha Luci. To on tak naprawdę miał tutaj najgorzej. Striker był już przygotowany na sytuacje, w której przyjdzie mu zdechnąć w jakiejś dziurze. Teraz ten scenariusz był naprawdę blisko, bliżej niż kiedykolwiek w ostatnim czasie.
W końcu zdecydował się na broń. Długo zastanawiał się pomiędzy Claymorem a Graalem. Zdecydował się na tego drugiego. Użyteczność tej broni może być bardziej przydatna na średnim dystansie. A właśnie na takim i bliskim przyjdzie im walczyć. Do tego na pewno ułatwi mu złapanie przeciwnika. Złapał przy okazji za Błotniaka. Podszedł do Luci.
- Dwie sprawy. Jeśli wyjdziemy z tego żywymi, udajemy, że o niczym nie wiem. A jeśli chodzi o drugą sprawę. – Westchnął. – Jeśli mnie złapią. Strzel mi w łeb. Tak jak nas uczyli.
Wyciągnął karabin w stronę mężczyzny. On był gotowy do akcji. Teraz musieli zabezpieczyć budynek najlepiej jak się dało. Musieli zrobić wszystko by to miejsce stało się twierdzą nie do zdobycia i to w czasie krótszym niż standardowo.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

27 sie 2017, o 13:25

Jannick zatrzymał się w pół kroku. Przetarł twarz dłonią i spojrzał nieprzytomnie na Strikera. Niewiele w nim zostało z mężczyzny, którego kiedyś znał. Rosenkov namieszał mu w głowie bardziej, niż można się było spodziewać, a teraz dostęp do wszelkiego rodzaju środków odurzających sprawił, że Luca znalazł sobie sposób na zabicie wspomnień. Tym samym robiąc z siebie ostateczny wrak człowieka.
- Tak... tak - zgodził się, przenosząc wzrok na Lenię. - Weź wszystkich. Zostaw mi tylko skutery. Spróbujcie schować się gdzieś w mieście na następne kilka godzin. Dojedźcie tam szybko, zanim... no, lećcie po prostu.
Czerwonowłosa parsknęła, choć bez rozbwienia - raczej z oburzeniem - i szybko wparowała za drzwi, gdzie zniknęła przedtem kobieta z łózka. Wyciągnęła ją za przedramię, prawie już ubraną, choć z bluzką wciąż trzymaną w dłoni i pociągnęła w stronę schodów. W międzyczasie uruchomiła omni-klucz i szybko zaczęła pisać jakąś wiadomość, całkiem możliwe że przeznaczoną dla wszystkich pracowników, o ile w ogóle można było ich tak nazwać.
- Jak umrzesz, to się wkurwię - poinformowała go jeszcze i zniknęła na schodach, zostawiając w sypialni tylko dwóch mężczyzn. Czas przeciekał im między palcami, trudno było przygotować się na coś, co mogło wydarzyć się w każdej sekundzie. Nikt nie zauważył faktu, że Striker wspomniał o wabikach, tak jakby było to zupełnie nieistotne. Nawet Lenia, która przecież miała być jednym z nich. W tej chwili zamieszanie było zbyt duże, by w to wnikać. A może kobieta miała ambitny plan dostania się do miasta, zanim pojawią się napastnicy.
- Bardzo chętnie - warknął Luca. - Strzeliłbym ci w łeb teraz, gdybyś nie był mi teraz potrzebny. Udajemy, że o niczym nie wiesz? Zbierzesz się, zostawisz za sobą wszystko rozpierdolone i sobie polecisz w galaktykę? Kurwa nie. To już nie jest Rosenkov. Wepchnąłeś mnie w gówno, to będziesz mnie z niego wyciągał, i teraz, i później, o ile to w ogóle, kurwa, przeżyjemy.
Gdzieś z dołu dobiegł okrzyk przerażenia, a potem sfrustrowany głos Lenii. Chyba nie wszyscy traktowali atak tak, jakby byli przyotowani na niego całe życie. Część tutejszych musiała mieszkać tu tylko po to, żeby spędzać czas z Jannickiem, narkotykami i na sposób epikurejski podchodzić do życia. Trudno było się dziwić, na Islandii łatwo było wpaść w depresję, a to, co produkował mężczyzna, łatwo się tej depresji pozbywało.
- Co wziąłeś? - spytał Jannick, odbierając swój karabin i przypinając go sobie do zaczepów na plecach. - A, dobrze. Dobrze. Weź jeszcze ze trzy pochłaniacze, nie będziemy potem biec tu, kurwa, z powrotem. Masz generator?
Zamknął szafkę z bronią i ruszył po schodach na dół.
- Ustawimy się na samym dole. Mam tam też wieżyczkę. Każdy, kto będzie wchodził, będzie wystawiony jak na talerzu. Przesuniemy stoły, tak, żeby ustawić się za nimi. Nie ma tam okien. Mam tam też sprzęt, może zdążę zrobić coś, czym wysadzimy... może tylko przejście. Samo przejście wystarczy, korytarz z hangaru.
Wtedy jedynym wejściem do budynku mieszkalnego byłyby główne drzwi. A te musiały już być mocno zabezpieczone. Czy wystarczy? Tego nie wiedzieli.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

28 sie 2017, o 04:36

Przyglądał się Leni biegającej to jedną to drugą stronę. Pewnie narkotyki zrobiły jej już niezłą papkę z mózgu, a to, co się teraz działo było pewnie dla niej bardziej niezrozumiałe niż wszystko, co się działo w jej życiu. Pewnie ciężko było być asystentką byłego psa bojowego Rosenkova, który postanowił zostać dealerem, ale nie takim zwykłym. Takim, który uwielbiał żreć własny towar. No pierdolony ideał szefa. Szczerze mówiąc, nie chciał oceniać Jannicka. Rozumiał go nawet. Nie zaczął tego robić bez powodu. Każdy z nich chciał uciec od starego życia. Zauważył też, że chyba tylko jego nowa droga życia, jako kucharza była najnormalniejsza. Nie licząc kontraktów na boku.
- Luca.
Westchnął głośno. Znowu skarcił się w myślach za swoje skróty myślowe. Zapomniał, że nie każdy czyta w jego myślach. Będzie musiał mu wszystko dokładnie wytłumaczyć. Innego wybory nie było, biorąc pod uwagę, w jakim stanie mógł być już jego mózg.
- Nie zamierzam cię zostawić. Nie o to mi chodziło, kiedy mówiłem, że o niczym nie wiem. Po prostu, kiedy wezwę ludzi, Burela będziemy udawać, ze nikt nas nie poinformował o tym, że to pułapka. Będziemy odgrywać nasze role dalej. Jeśli zaczną pytać, to coś się wymyśli. Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby mu to uszło na sucho. Dlatego wykorzystamy jego ludzi, by zaprowadzili nas z powrotem do niego, a wtedy sobie wszystko wyjaśnimy.
Uśmiechnął się lekko. Oczywiście nie zamierzał odpuścić. Ich towarzysz musiał zapłacić jakąś karę za wystawienie ich. Choćby symboliczną jak poszerzenie jego uśmiechu na drugą część twarzy. Jak widać dyskusja z nim nie miałaby żadnego efektu. Musieli wykorzystać język, który znali najlepiej. Przemoc. A, jeśli to zawiedzie to wtedy go zabiją.
Zabrał pochłaniacze, a kiedy spytał o tarczę popukał się w pasek, na którym miał przypięty generator. Prawda poszedł bez broni, ale nigdy nie poszedłby bez zabezpieczenia. Poprawił w dłoniach Graala. Chyba drugi raz w życiu miał tą broń w dłoniach, tyle, że wtedy nie służyła mu, jako główne narzędzie mordu. Ktokolwiek wejdzie do środka raczej nie będzie się tego spodziewał. W końcu odpalił komunikację oraz włożył słuchawkę znowu do ucha.
- Potrzebuję wsparcia. Odbiór.
Przekazał wiadomość. Nie miał pewności czy nawet do nich dotrze. Ale lepiej odgrywać swoją rolę, niż spalić się za wcześnie. Mimo wszystko zabicie ich, nie było czymś, czego chciałby dokonać. To nie była ich wina. Po prostu wykonywali rozkazy. Oczywiście dołączyli do klubu, więc znali panujące zasady, ale po prostu nie chciałby tego robić. Ten krótki czas, który przebył z nimi oraz Wade, sprawił, że nawet chciał uwierzyć, że nie jest, aż tak złym człowiekiem. Odpalił kolejnego papierosa.
- Nie musimy wysadzać wszystkiego. Wystarczy korytarz, kiedy do niego wejdą, ewentualnie możemy spróbować ich zagazować. Powinno to być bezpieczniejsze dla twojego kompleksu, ale nie wiemy czy nie wejdą z maskami. Wieżyczka się przyda, mam tylko nadzieje, że nie przejdą przez główne wejście. Przygotujemy wiec kilka checkpointów, do których będziemy się przemieszczać, jeśli przejdą dalej.
Szykował się do tej krótkiej drogi. Musieli dostać się do hangaru i przygotować się do obrony. Może było ich tylko dwóch, ale to nie oni musieli nacierać. Czuł jedynie strach przed tym, że czasem nawet najlepsza linia obrony może w końcu zawieść. Musieli wiec przygotować się jak nigdy w życiu, bo tym razem nie zagrażało to ich wcześniejszemu życiu, a nowemu. Życiu, za które warto było walczyć.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

28 sie 2017, o 20:00

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

28 sie 2017, o 20:24

Nikt nie odpowiadał.
W końcu Sonya w swojej krótkiej wiadomości poinformowała Charlesa o tym, że są odcięci. Nie mógł ich już wezwać, poprosić o wsparcie, bo nawet jeśli nie wyłączyłby swojej własnej słuchawki, mimo najszczerszych chęci nie połączyłby się z nimi, będąc zdanym na łaskę losu od momentu przekroczenia progu budynku. Takie pewnie mieli polecenia, albo takie dostali dzisiaj rano. Wade mogła o nich nie wiedzieć, nocując w domku ze Strikerem, jeśli rozkazy dotarły do Aarona. Nic dziwnego, że zdecydowała się skontaktować się z mężczyzną i go ostrzec, sprzeciwiając się Simardowi. Chociaż nie, to mogło być faktycznie dziwne, biorąc pod uwagę jej oddanie wobec Claude'a.
- Tam jest przejście - poinformował go Luca, wskazując korytarz do hangaru, z którego przecież Striker przyszedł. Zamrugał, przetarł oczy i wszedł do kuchni, przetrząsając szafki w poszukiwaniu bliżej nieokreślonego przedmiotu. W końcu wyciągnął coś, co wyglądało jak klasyczne suszone mięso i dopiero z tym pobiegł po schodach dalej na dół.
Najniższe piętro wyglądało jak idealne odwzorowanie burdelu, w jakim żył Jannick. Teoretycznie miało to być laboratorium, ale wyraźnie już dawno przestało nim być, zapewne przeniesione w inne miejsce. Tutaj zostały puste szafki, brudne stoły, sterta śmieci, strzeżona przez wyłączoną wieżyczkę. Nikogo tutaj nie było i nikogo nie miało być, skoro Luca kazał im wsiadać w auta i odjeżdżać, póki jeszcze mogli. Mężczyzna podszedł do terminalu przy ścianie i na trzech działających z sześciu ekranów uruchomił monitoring, który przecież zainstalowany był w budynku i wokół niego. Potem włączył zasilanie wieżyczki, która podniosła się i stanęła w wejściu, częściowo zabezpieczając ich przed atakiem. Ostatecznie pochylił się nad jedną z kilku skrzyń, stojących krzywo w kącie pomieszczenia i zaczął coś z nich wyciągać, zapewne składniki na ładunek wybuchowy, który przecież miał tu na szybko sklecić.
Na jednym z ekranów pojawiły się wyjeżdżające z hangaru pojazdy. Najpierw ten sześciokołowiec, którym Striker tu przyjechał wraz z Lenią, potem jakiś inny, zdezelowany samochód. Nie zdążyli jednak odjechać daleko. Wybuch było słychać aż tutaj. Luca poderwał się z miejsca i w ułamek sekundy znalazł się przy monitorach. Z rozchylonymi ustami i szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w płonące na śniegu auto, z którego wyczołgiwała się jakaś męska sylwetka. Chłopięca, raczej, choć z tej odległości niewiele było widać. Gdzieś tam umierała czerwonowłosa, która przecież wbrew pozorom musiała coś dla niego znaczyć, albo przynajmniej musiał jej ufać, skoro to jej zlecił zorganizowanie ucieczki.
- Co - sapnął. - Nie, za wcześnie. Za wcześnie.
Dopadł z powrotem do skrzyni, zapamiętale wyciągając z nich wszystko, co się dało - elementy, które same w sobie nie stanowiły żadnej wartości, ale po chwili pracy mogły uratować im życie. Tylko że nie mieli czasu.
- Wszystko jest zamknięte. Zablokowane. Nie będą wysadzać bramy, bo jest za ciężka. Zainwestowałem w to, żeby nie dało się. Nie da się wysadzić - siadł na podłodze i włączył omni-klucz, drżącymi rękami zabierając się za pracę. - Będą próbować przez hangar, bo drzwi za dobrze zabezpieczone. Ja bym tak zrobił. Drzwi są bez sensu. Zanim wejdą do hangaru, zanim zhakują, to ze dwie minuty. Zakładając, że mają genialnego hakera - mówił pod nosem, co jakiś czas przecierając palcami oczy. - Dwie minuty na kolejne drzwi, potem następne dwie na przejście do mieszkalnego. Nie, więcej, tam są mocniejsze zabezpieczenia. Pięć. To razem dziewięć. Dalej nie ma drzwi. Mamy niecałe dziesięć minut i kurwa nie mamy dokąd iść. Możemy spróbować wyjść, kiedy oni wejdą, ale mogą zostawić kogoś na zewnątrz. Ale na zewnątrz łatwiej, niż w środku. Tylko nie mamy czym odjechać.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

28 sie 2017, o 21:26

Znaleźli się tutaj zbyt szybko. Za szybko. Sama eksplozja była dość spora, zastanawiało go jedno. Czy byli to ci, co na nich polują czy może ludziom Burela coś odjebało. W tej chwili obydwie wersje mogły być prawdziwe. Na swój sposób jednak go to rozbawiło. Pierdolnięcie musiało być tak głośne, że pewnie wzbudzi zainteresowanie ludzi z pobliskiego miasteczka, ba nawet może i lokalnej policji. Jak widać ich goście nie należeli do najinteligentniejszych, albo uznawali się za bezkarnych.
- Moglibyśmy ukraść ich pojazd w najgorszym wypadku. Na pieszo raczej tutaj nie przyleźli, jednak mam uczucie, że na zewnątrz będą już na nas czekać snajperzy.
Zaciągnął się papierosem. Byli zamknięci. Nie było nawet jak uciec z tego miejsca. Oczywiście mogliby wybiec na śnieg i biec jak debile przed siebie, ale nic by to nie dało. Striker wciąż uważał, że walka w kompleksie będzie o wiele lepsza niż próba ucieczki.
- Zamknij wszystkie możliwe drzwi i odetnij od nich zasilanie albo rozwalę wszystko ręcznie, tak czy siak nie będą mogli z hakować niczego. To powinno kupić nam trochę czasu. Masz tu jakieś maseczki czy inne gówno? Możemy wpuścić jakiś syf do wentylacji.
Oparł się o ścianę. Zastanawiał się nad wszystkim. Całą ta sytuacja była beznadziejna. Jeśli przeżyje to chyba zrobi coś więcej Zane’owi niż dorobi mu nową bliznę. Nie żeby mu przeszkadzało odgrywanie przynęty, ale jeśli by to wcześniej ustalili. Wtedy cały plan pewnie zadziałałby o wiele lepiej, niż wymyślanie czegoś naprędce. Szczególnie, że ani czasem, ani jakimiś wielkimi środkami nie dysponowali. Mieli tylko siebie dwóch i swoje gówno talenty.
- Zawsze możemy spróbować skontaktować się z Bratwą.
Zarzucił niechętnie. To było bardzo ryzykowne zagranie. Nie chodziło o to, że mogą się nie zgodzić. To wciąż była ogromna grupa przestępcza, która oczywiście wysłałaby im ludzi z pomocą, ale tym razem nie za darmo. Pewnie by ich zrekrutowali i tyle by było z ich nowego życia. Oczywiście wtedy na pewno byliby bezpieczni, ba nawet dali by im szansę na załatwienie swoich problemów, ale nic za darmo.
- W najgorszym wypadku zadzwonię do nich. Teraz słuchaj. Skup się na tym, co robisz, ja pójdę do pierwszego checkpointu, czyli do hangary. Zobaczę, co da się tam zrobić i będę ich zatrzymywał najdłużej jak się da. Potem do kolejnego i tak dalej. Ty w tym czasie postaraj się zaminować jak najwięcej, wpuść gaz, nie wiem. Potrzebujemy czegokolwiek. Jeśli będzie trzeba to ućpaj ich. Nawet kurwa odetnij im powietrze z miejsc, w którym nie ma dobre dostępu do tlenu. Cokolwiek. Bądź moimi oczami Luca.
Ruszył w stronę drzwi prowadzących do hangaru. Chciał ich zatrzymać najdłużej jak się tylko dało. Wiedział, że idzie sam, ale nie było sensu by robili to obaj, skoro Luca miał o wiele ważniejsze zadanie. Bez ładunków wybuchowych nie mieli szans na zatrzymanie ich. Wciąż jednak nie wiedzieli w jak wielkiej ilości idą po nich.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Ziemia”