Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

[ISLANDIA] Austurland

5 paź 2017, o 18:46

- Burel po prostu nie potrafił docenić tego, co ma.
Wzruszył ramionami dalej opierając głowę o poduszkę. Gdyby tak na to spojrzeć z innej perspektywy to wyglądali teraz jak starzy znajomi. Gdyby ktokolwiek z zewnątrz teraz wszedł do środka to raczej nie uznałby ich za osoby odpowiedzialne za dzisiejsze wydarzenia. No może Strikera trochę, bo niestety jego wygląd nigdy nie działał w jego obronie. Zawsze można go było wziąć na żołnierza przymierza na urlopie. Prawda jest taka, że większość ludzi nie potrafiłaby odróżnić najemnika od normalnego żołnierza.
Widząc po raz kolejny jej siniaki zastanawiał się, co Burel z nią robił. Cokolwiek to było, chyba zasłużył sobie na śmierć. Szczerze mówiąc, gdyby dowiedział się, że ją gwałcił czy zmuszał do czynności seksualnych to sam pewnie przetrąciłby mu kark. Słynął z tego, że miał swoją etykę pracy i się jej trzymał. W jego oddziale mało, kto dopuszczał się do czynów zakazanych, a jeśli się dopuścił to wykańczało go dowództwo. Zresztą sam Charles zabił kilku takich jak on za przewinienia.
Stopą zahaczył o swoją torbę. Podciągnął ją do siebie i zaczął czegoś w niej szukać. Nie byłą to może dla niego największy bagaż, ale dla ludzi rozmiarów standardowych była całkiem spora. W końcu wyciągnął po raz kolejny swoją małą osobistą apteczkę. Ona za to była spora nawet jak na niego. Wyciągnął z niej tubkę. Wyglądała na jeszcze nieotwartą.
- Nasmaruj tym sobie siniaki jak będziesz mieć chwilę. Sam z tego korzystam i powiem ci, że działa bardzo dobrze. W sumie, kiedy je zobaczyłem po raz pierwszy to miałem ochotę dorobić Burelowi pełny uśmiech.
Uśmiechnął się na tą myśl. Już wtedy, kiedy dowiedział się, że skurwiel ich wystawił planował swoją małą zemstę. Pewnie by go zatłukł tym wielkim telewizorem, który miał w biurze albo wydłubałby mu kciukiem oko. Zastanawiało się, czemu jemu się tak nie poszczęściło jak jemu. Kurwa, zapierdalał na zmywaku gotując dla wszystkich, a ten sobie siedział w biurze i szastał hajsem. Na pewno nie traktowałby swoich pracowników jak on, a tym bardziej osoby, którą chciał się opiekować. Z minutę na minutę, coraz bardziej cieszył się z jego śmierci.
- No raczej. – Parsknął śmiechem. – Prędzej uda nam się wkręcić na plan udając statystów czy po prostu łapiąc ją gdzieś na boku. A, jak nie to wyśle ciebie, ładni ludzie mają łatwiej w przekonywaniu.
Uśmiechnął się znowu do niej, przypominając sobie moment, w którym weszła do jego restauracji. 17:26. Zapamiętał nawet godzinę. Datę zresztą też. Już wtedy wiedział, że to nie będzie dobry dzień i na pewno lepiej się skończy. Pierwszy raz od dawna wszystko zakończyło się dość dobrze.
- Powiesz jej, że odnalazłaś jej martwego brata i chciałabyś pogadać. To moja rodzina, więc spodziewaj się różnej reakcji.
Parsknął śmiechem. Znał swoje rodzeństwo naprawdę dobrze, wiedział też, że Emily pewnie spojrzy na nią jak na wariatkę, ale i tak z nią pójdzie. Dziwne rzeczy zawsze przyciągały Strikerów.
- Chyba sobie kpisz, że cię puszczę na oglądanie zorzy. Jak będziesz chciała to będziesz mogła tutaj teraz przylecieć, kiedy tylko będziesz chcieć. Jeszcze się wypierdolisz na śniegu i będę musiał cię zabierać znowu do szpitala.
Zaśmiał się znowu patrząc się na nią. Oczywiście gdyby chciała poszedłby z nią, ale w takim stanie mijało się to z celem. Czuł też ten dziwny strach, że jeśli opuściłaby ten domek to już nigdy by do niego nie wróciła.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

6 paź 2017, o 18:06

- A miał sporo. Dorobił się wysokiego stanowiska ze swoimi uprawnieniami, zarabiał więcej niż przez większość życia, nawet był umówiony na kupowanie apartamentu w jednym z tych wieżowców obok budynku Kassy - odparła Wade, zupełnie nie zakładając, że komentarz mógł odnosić się do niej. - Miałam z nim iść oglądać w przyszłym tygodniu. Żeby mu doradzić, ze swoim kobiecym spojrzeniem.
Uniosła w półuśmiechu kącik ust. Kobiece spojrzenie pomogło jej celnie strzelić mu prosto w oko. Tego się z pewnością nie spodziewał. Byli blisko, choć nie na tyle, by tego apartamentu szukać razem, więc może jednak nie łączyło ich nic romantycznego. Pytanie, czy Sonya w ogóle posunęłaby się tak daleko, by osiągnąć swój cel, czy sypiała z Simardem dla własnej wiarygodności. Nie mówiła nic na ten temat i raczej sama z siebie nie zamierzała. Przyjęła żel na siniaki i przyjrzała się opakowaniu.
- Nie mówiłam, że to on mi je zrobił - odparła, chwilę później odkładając tubkę na blat stołu. Uniosła wzrok w stronę sufitu. - A może mówiłam? Nie pamiętam już. Nieważne, było minęło, żeby doprowadzić do jego śmierci nie musiałam być piękna. Za każdym razem chciałam zabić go na miejscu, ale nie mogłam tak po prostu. Miał tendencję do wyładowywania złości w możliwie najprostszy sposób. Tylko ja byłam na tyle cierpliwa, żeby to znosić. Nauczyłam się go uspokajać, tylko po to, żeby samej sobie ułatwić życie. Nie zawsze wychodziło.
Mówiła o tym zupełnie obojętnie. Wzruszyła ramionami i ułożyła się wygodniej. Teraz nie zamierzała smarować się otrzymanym lekiem. Z ulgą przyjęła zmianę tematu, znów spoglądając na Strikera, gdy mówił o swojej siostrze. Kolejny, już bezpośredni komplement skwitowała przewróceniem oczami i parsknięciem śmiechem.
- Nie biorą statystów pokiereszowanych na twarzy - stwierdziła. - Ale zobaczymy. A o swoim bracie coś wiesz? Albo o rodzicach? Cokolwiek, przez ostatnie siedem lat?
Przesunęła wzrokiem po profilu Charlesa, chwilę później uruchamiając omni-klucz i przywołując na nim zdjęcie sprzed jego wizyty w więzieniu. To, które dostała, gdy po niego leciała. Pewnie tylko takim dysponował Burel.
- Przyznam, że mogą mieć problem z rozpoznaniem Cię. Nawet ja trochę miałam. A widzieli Cię jeszcze młodszego i bardziej niewinnego. Chociaż... - uniosła urządzenie, porównując zdjęcie z aktualnym Charlesem. W jej oczach znów błysnęło rozbawienie. - Jak dla mnie to chyba teraz jest lepiej. Ale wiesz. Ja pięć lat temu miałam blond włosy, więc jestem ostatnią osobą do oceniania innych, możemy nie rozmawiać o bolesnej przeszłości.
Uśmiechnęła się szerzej, wyłączając omni-klucz. Położyła się z powrotem, na moment przenosząc swoją uwagę na serial.

Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

6 paź 2017, o 20:57

Miał dość enigmatyczną minę. Zaczął się zastanawiać czy to całe zakładanie zawsze najgorszego rozwiązania czasami miało sens. Dokładnie tak jak wtedy, kiedy na Nerthusie założył tak defetystyczny spojrzenie na pracę Skandynawki, że aż cały zespół zastanawiał się nad jego stanem umysłowym. Nie żeby uważał się za kogoś całkowicie normalnego, ale wtedy sam nieźle popłynął z tematem. Robił to też teraz zakładając, że Sonya zrobiłaby ABSOLUTNIE wszystko by wykonać swoją misję.
- Zauważyłem.
Parsknął śmiechem, chociaż do końca do śmiechu mu nie było. Było mu jej po prostu szkoda, że musiała się użerać z kimś takim jak oni. Czuł się trochę jak taki ambasador wszystkich operatorów Rosenkova rozsianych po całym świecie. Wiedział, że nie wszyscy byli potworami jak ich opisywano, ale większość była. Nie każdym potrafił sobie poradzić ze wspomnienia tamtych dni lub ze zmianami, jakie nastąpiły w ich życiu. Takim przykładem był właśnie Burel.
-O tak, bo ta twoje niewielka blizna na policzku tak bardzo zmienia całokształt twojego świetnego wyglądu. – Tym razem parsknął o wiele głośniej. – Może będą potrzebować kogoś do odegrania na przykład. Opryszek z bramy numer 3 albo weteran przymierza nr 8.
Zaśmiał się głośno. Kiedyś jego rodzice, mówili mu, że ze swoim specyficznym wyglądem. Mówimy tu o wszystkim. Wzroście, twarzy i posturze. Mógłby nadawać się do roli w jakimś filmie. Na przykład brytyjskiego Żyda albo którymś z kolei remaku „Mad Maxa”. Teraz miał szansę wkręcić się na plan filmu, więc czemu by z tego nie skorzystać. Jednak całe jego jestestwo mówiło, że pokazanie swojej twarzy przed milionami oglądających było najgorszym pomysłem jego życia. Najgorszym
- Daryl. Z tego, co pamiętam brat chciał zaciągnąć się do Przymierza. To taka rodzinna tradycja, by, chociaż jeden ze Strikerów z pokolenia dołączył do formacji wojskowej. Zaczęło się to od pierwszej wojny światowej, kończąc na ostatniej wojnie z turianami.
Jego rodzina według historii przekazywanej z pokolenia na pokolenie wywodziła się z Wielkiej Brytanii. Tam też zaczęła się ich cała też wojenna historia. Podczas drugiej walczyli już po stronie USA, kiedy rodzina wyemigrowała do lepszego świata. Ponoć jego rodzina walczyła na obydwóch frontach. Na Pacyfiku i w Europie. Potem Wojna w Wietnamie i tak dalej. Każde pokolenie zawsze wygrywało jakiś bilet na wojnę. Póki, co to jeszcze pokolenie Charlesa nie wygrało żadnego większego konfliktu.
- Ojciec był rusznikarzem i to bardzo dobrym, dlatego właśnie trafiłem do Rosenkova. Miał pod sobą całą linię produkcyjną, w raz z całym oddziałem inżynierów. Mama była lekarzem. Nie wiem, co się z nimi stało, po mojej śmierci. Jedyne, czego mi się udało dowiedzieć, to to, że ponoć wrócili do USA.
Tylko tyle udało mu się dowiedzieć przez te lata. Operatorzy mieli zakaz jakiejkolwiek próby zdobycia informacji o swoich bliskich, aby nie dekoncentrowali się lub próbowali odbudować rodzinne więzi. Dość dobrze to działało, dopóki nie trafiła do działania jego seria. Była zbyt niewinna. Wielu próbowało się czegokolwiek dowiedzieć, ale nie Charles. Wiedział, że wtedy może jego rodzina trafi na celownik korporacji.
- Teraz jest lepiej? Serio? – Uśmiechnął się rozbawiony. – Takiego komplementu jeszcze nie słyszałem.
Patrząc na całokształt Charles nie wyglądał, aż tak okrutnie. Oczywiście blizny na twarzy sprawiały, że dla większości kobiet raczej ideałem się nie wydawał, ale miło było czasem usłyszeć coś innego niż to, że wygląda jak typowy morderca z filmów akcji.
- Czekaj, miałaś blond włosy? Takie platynowe czy imitujący naturalny blond? Co cię do tego skusiło?
Przeniósł wzrok na nią, starając się wyobrazić ją sobie, jako blondynkę i jakoś nie potrafił. Może przez jej azjatyckie korzenie albo to, że musiało to wyglądać dość dziwnie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

6 paź 2017, o 23:07

Wade znów uśmiechnęła się nieco szerzej. W chwili, gdy zaczęła w towarzystwie Strikera czuć się swobodniej, okazywało się że jednak potrafi to robić, a uśmiech całkiem do niej pasuje. Nie musiała już odcinać się od niego, zakładając, że w końcu lada moment zginie. Nie musiała też poddawać się wyrzutom sumienia i niechęci do samej siebie, skoro on tego do niej nie czuł. To sprawiało, że ten wieczór stawał się dobrze zasłużonym odpoczynkiem.
- Oprycha będziesz grał Ty - poinformowała go, szturchając go lekko w tył głowy swoim kolanem. - Ja miałam być sławna. Nie godzę się na nic mniejszego, niż ważna rola drugoplanowa.
Słuchała potem dalej tego, o czym opowiadał. Nie zepsuło jej to nastroju, więc może nauczyła się nie łączyć tego ze swoimi problemami i bolesnymi wspomnieniami. Ot, historie o ludziach których nie znała, a którzy kiedyś stanowili ważną część życia Charlesa. Mruknęła tylko jakieś "mhm", wpatrując się w ekran, ale nie było w tym żalu - bardziej zwyczajne, nieprzesadzone zaciekawienie. Dopiero gdy zainteresował się tym, jak wyglądała kiedyś, zaśmiała się krótko i obróciła się z boku na plecy. Uniosła ręce, przeczesując palcami swoje lekko wilgotne, długie włosy.
- Bardzo jasne, prawie białe. I tylko do ramion - odparła. - Chciałabym móc powiedzieć, że powodem był przegrany zakład, ale niestety po prostu mi się to podobało. Potem zdobyłam to cudo.
Po raz pierwszy celowo odsłoniła bok swojej twarzy, przekręcając ją w stronę Charlesa tak, by mógł się jej przyjrzeć. Blizna nie była głęboka, ale przez to, że rana musiała być poszarpana, została do tej pory. Przechodziła pionowo przez lewą skroń kobiety, omijając brew, ale wchodząc trochę na policzek. Bliska odległość do oka świadczyła o tym, że Wade musiała mieć dużo szczęścia. Nie rzucała się w oczy, gdy człowiek się jej nie przyglądał.
- Zapuściłam włosy, żeby ją schować, chociaż tak naprawdę niewiele to dało. Nie mogę się zebrać, żeby ją usunąć. Może jak wygoi się ta nowa, to pójdę do kliniki z obiema na raz.
Nie zwracała już uwagi na to, że koc sięga jej zaledwie do pasa. Przestała się czymkolwiek przejmować. Leżała teraz na plecach, wpatrując się w drewniany sufit i mechanicznie rozczesując palcami włosy.
- Pewnie spytasz skąd ją mam, więc od razu Ci powiem, że zdobyłam ją niestety w zwykłym wypadku. Nic efektownego, przepraszam jeśli czujesz się rozczarowany. Ktoś mi wjechał w bok, w Montrealu kilka lat temu - zerknęła na Strikera. - A o twoje nawet nie pytam. Za dużo ich pewnie, żebyś sam wszystkie pamiętał.
Przypomniała sobie o herbacie, więc sięgnęła po nią leniwie. W domku zrobiło się ciepło i przyjemnie. To mogła być znacznie przyjemniejsza noc, niż poprzednia, zwłaszcza że nic im nie wisiało już nad głową, a i rozmowa dziś była zupełnie inna - bez domysłów i niedopowiedzeń.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

6 paź 2017, o 23:55

Głowa delikatnie odskoczyła mu do przodu, odwrócił się w jej stronę z miną jakby zaraz miał jej urwać głowę. Wciąż jednak wiadomo było, że to tylko żarty. I tak było to zaskakujące, że pozwala sobie na tyle z nim. Charles jednak nie był Burelem, więc takie rzeczy spływały po nim dość szybko, a do tego miał większy dystans do wszystkiego, co się wokół niego działo.
- O tak, dostaniesz drugoplanową rolę szefa gangu, a ja będę twoim tępym pomagierem z mięśniami.
Parsknął śmiechem. Pewnie gdyby miał trafić do filmu to pewnie tak by tą wyglądało. Nikt nie dałby mu bardziej ambitnej roli niż ten od napierdalania wszystkiego, co stanie na jego drodze. Wiadomo, niektórzy jego wzrostem mogliby jeszcze dostać rolę olbrzyma o wielkim sercu, ale niestety jego aparycja wyciągnięta prosto z rynsztoka, raczej do takiej roli się nie nadawała. Już zawsze pozostanie mu bycie tym złym.
Cieszyło go też, że jej humor przestał się wahać. Teraz naprawdę rozmawiali jakby dzisiejszy dzień się w ogóle nie wydarzył. Ot po prostu zwykła pogawędka ludzi po przejściach, tyle, że nie rozmawiali już o żadnych przejściach, a o sprawach błahych i przyjemnych. Było to chyba to, czego obydwoje potrzebowali.
- Znam ten ból, przechodziłem to na studiach. Jak wspominam czasem to jak wyglądałem tamtych czasach to, aż mnie ciarki przechodzą. Czekaj coś ci pokażę.
Przesunął ręką tak by mogła zobaczyć jego ramię. Znajdował się tam tatuaż, który całkowicie nie pasował do reszty. Był wykonany o wiele lepiej niż reszta, ale to, co przedstawiał to była już całkowicie inna sprawa. Był to drut kolczasty. Wieśniacki drut kolczasty.
- Myślałem, że to cool i będę wyglądał jak prawdziwy twardziel.
Zaśmiał się. Ten tatuaż wyglądał akurat najmniej przekonująco, reszta za to była wykonana też dobrze, ale to, co one przedstawiały to była całkowicie inna sprawa. Zaczynając od dziwnych, które nie miały dla większości żadnego sensu, po takie, które mówiły więcej niż powinny. Pewnie w samej Rosji, mało, kto by chciał z nim zadzierać znając ich sens. Szczególnie ludzie z półświatka.
Przyglądał się jej bliźnie. Przez tyle lat sam zarobił ich tyle, nawet już nie potrafił ich zliczyć. Jej blizna za to nie psuła całokształtu jej osoby. Wciąż była tą samą piękną kobietą, a blizna dodawała jej ten pewien sznyt. Chociaż, to była tylko jego dziwna wizja piękna.
- Cóż, nie spodziewałem się niczego bardziej ambitnego po „Pani z biura”.
Nie wiedział ile czasu spędziła w terenie. Równie dobrze cała ta zemsta dopiero mogła ją przenieść do działania gdzieś dalej niż biurko i dobra posadka w Kanadzie. Swoje rany znał za to bardzo dobrze, aż za dobrze. Nie chodziło tutaj o te mniejsze blizny jak ta, która zdobył dzisiaj czy inne, które tylko były pamiątkami po różnych misjach, których zliczyć nie potrafił. Było za to kilka, które nie będą potrafiły o sobie dać zapomnieć.
- Bliznę na plecach już widziałaś, ta tutaj.
Podciągnął koszulkę, mogła zauważyć fundamenty cerkwi, która była wytatuowana na jego klatce piersiowej, jednak dopiero pod nią zobaczyła wielką bliznę. Ciągnęła się od brzucha, gdzieś w dół, poniżej jego linii paska w stronę prawej nogi. Była całkowicie poszarpana, chociaż lekarze próbowali złożyć ranę jak najlepiej.
- Nie zauważyłem ładunku wybuchowego podłączonego do mechanizmu otwierania drzwi. Lekarze mówili, że miałem cholernego farta. Najgorsze było to, że przez system na plecach nie straciłem przytomności i musiałem patrzeć na moje flaki i rozerwaną nogę. Dziękuje Bogu każdego dnia, za pancerze, jakie wtedy mieliśmy. W innym wypadku straciłbym nogę i pewnie jaja. Trzy miesiące potem dochodziłem do siebie.
Rehabilitacje, na przemian z operacjami, dzięki którym znowu mógł chodzić. Nie było to proste, ale jak zawsze jego wola przetrwania pozwoliła mu jakoś stanąć na nogi. Dzień jednak ten wspominał dość ciężko, bo było to jedno z niewielu przeżyć, które zapadły w jego pamięć. Innym była blizna na głowie. Przeniósł dłoń na głowę, przejeżdżając nią po niej.
- Ta tutaj, to też inna bajka. Moja ostatnia operacja dla Rosenkova. Nic specjalnego, wejść do środka, zabrać prototyp i się wycofać. Kiedy zabezpieczyliśmy nasz cel, odwróciłem się, żeby sprawdzić naszą drogę ucieczki. Jedyne, co zobaczyłem to lufę karabinu wycelowaną prosto w moją twarz. Kula przejechała mi po czaszce.
To właśnie często to wspomnienie potrafiło go obudzić w środku nocy. Zdrada, która całkowicie zmieniła jego życie. Pamiętał jak obudził się w szpitalu, a nie klinice korporacji. Wtedy zrozumiał jak bardzo ma przesrane. Jego życie wtedy znowu nie miało być takie same jak wcześniej.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

7 paź 2017, o 00:42

Podniosła się nieco, by spojrzeć na wyciągniętą rękę z efektownym tatuażem drutu kolczastego. Pokiwała głową z uznaniem, podpierając się na łokciach i przesuwając spojrzeniem po sylwetce Strikera i jego ozdobach z tuszu.
- Drut wygląda fantastycznie. Podziwiam - stwierdziła. - Dużo ich masz. Powiedziałabym nawet, że bardzo. Ja mam tylko jeden. Ale co zrobisz, pani z biura nie może mieć więcej. I żadnych widocznych.
Nadal nie mówiła poważnie. Ale zdawała sobie sprawę z tego, że nawet posiadając całkiem niezłe umiejętności bojowe nadal pozostawała głównie tłumaczem. W porównaniu ze Strikerem i ludźmi jego pokroju, była równie niebezpieczna, co dziecko. Inna sprawa, że miała zasoby, które znacząco pomagały jej w byciu efektywną. Głównie pieniądze od Burela. Układ idealny - on jej płacił, ona go zabiła.
Potem podniosła się i usiadła, gdy zaczęli rozmawiać o bliznach i Charles zaczynał pokazywać jej swoje. Siadła po turecku w kącie kanapy, by widzieć lepiej, a w jej oczach poza zainteresowaniem pojawił się cień współczucia. Nie było obrzydzenia, jakie wywoływać mogły takie pozostałości po walce. Może czas spędzony z Burelem przyzwyczaił ją do tego, w końcu jego twarz była idealnym przykładem brzydkiej blizny, a jednak nie unikała jego spojrzenia. Może widziała blizn w życiu więcej. A może po prostu była bardzo odporna.
- To cud, że jeszcze żyjesz - powiedziała. - A ja narzekam na swoje.
Pokręciła głową i westchnęła cicho. Włosy opadły jej na twarz, zasłaniając policzek i jedno oko. Same już układały się tak, że niknęła pod nimi blizna. Wade przesunęła dłonią po brzuchu, w zamyśleniu, zastanawiając się pewnie jak bezmyślne były jej komentarze na temat śladów po ranach. W końcu Striker był jednym wielkim śladem po walce. Każdy centymetr jego ciała przypominał o tym, co przeszedł. Sonya wyraźnie uświadomiła sobie to właśnie i poczuła się z tym głupio.
- Przynajmniej kucharzy takich jak ty nie spotyka się wielu - uśmiechnęła się do niego. - Chociaż nadal mam wrażenie że odbierasz mi wszystkie moje przyjemności. Najpierw nie na czerwony piasek, potem nie na moje doskonałe kanapki z serem, nie na zorzę. Czekam żeby zobaczyć czego jeszcze mi zabronisz. Prawie jakbyś się o mnie martwił, Charlie, wszystko z Tobą w porządku?
Parsknęła śmiechem i opuściła nogi na dół, stawiając je na podłodze obok mężczyzny. Koc też odłożyła na bok, składając go niedbale.
- Teraz jest już późno. Najadłam się i jednak jestem zmęczona, Ty na pewno też. Zwolnię Ci tę kanapę. Chyba powinnam spróbować zasnąć zanim naprawdę zacznie mnie boleć. Przepraszam że narzekam, ale w końcu Pani z biura wolno - podniosła się i spróbowała przeciągnąć, ale zrezygnowała. Szwy na to nie pozwalały. Zerknęła na Charlesa z góry. - Możemy nie wyjeżdżać z samego rana? Marzy mi się nienastawianie budzika.

Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

7 paź 2017, o 02:01

- Jak trafisz do pierdla i zaciągniesz się do jakiegoś gangu to sobie nadrobisz ten brak tatuaży.
Uśmiechnął się na wspomnienia z tamtego okresu. Przed trafieniem do pierdla miał tylko ten jeden, dopiero tam stał się takim brudnopisem. Tam chyba na każdą okazję mieli tatuaż. Zabiłeś kogoś? Bang masz tu order. O awansowałeś? Bang kolejny tatuaż. Twój pierwszy raz w zakładzie? No zobacz, trzeba to jakoś oznaczyć! No dosłownie na wszystko. Cała historia życia zapisana na skórze skazanego. Pewnie gdyby został trochę dłużej to zaczęliby mu robić malunki na twarzy.
Podrapał się po głowie. Niestety blizny było częścią jego ciała, których nie dało się ukryć. Zastanawiał się kiedyś nad tym czy się ich nie pozbyć operacyjnie, ale nie potrafił. To one pozwalały mu nie zapomnieć tego, kim jest i kim się stał. Miały służyć, jako przypomnienie, że nie ważne czy ułoży sobie życie czy nie, dalej będzie musiał pamiętać to, kim kiedyś był. A, jeśli nie dla niego to dla każdego, kogo pozna.
- Miałem po prostu dużo farta, cóż niektórzy wygrali normalne życie, ja wygrałem szczęście oraz wytrzymałość. Mogło być gorzej.
Uśmiech nie znikał mu z twarzy. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, że ma, z kim pogadać o tym wszystkim. Po tych wszystkich latach w końcu mógł z siebie wyrzucić coś więcej niż wymijające odpowiedzi, bo i tak by nikt nie zrozumiał. Całe życie zmagał się z tym, że nikt nie będzie potrafił go zrozumieć. Dalej tak jest, ale chociaż jedna osoba chciała go wysłuchać. Oszczędziła go. Dosłownie jak i w przenośni. Uznała, że nie jest aż tak złym człowiekiem. To było więcej niż mógł chcieć.
Wysłuchaj jej, i uznał, że chyba nie jest z nim w porządku. Nie zachowywał się jak zawsze. Nie był tym samym Charlesem, co jeszcze parę dni temu. Gdyby sytuacja potoczyła się inaczej to stałby właśnie nad jej trupem bez żadnych wyrzutów, bez żadnego współczucia. Od kolejna ofiara na liście. Nic, co mogłoby zmienić jego nastawienie do wszystkiego. Wystarczyłoby, że nie okazałaby tej odrobiny litości i zainteresowania to w tym domku siedziałby tylko Striker.
- Chyba zaczynam się uczłowieczać po tych wszystkich latach.
Odpowiedział parsknięciem śmiechu. Musiał przyznać, że dużo parskali obydwoje. Jak konie.
Spojrzał na nią jak stoi nad nim. Trochę jak wcześniej, tylko, że tym razem nie rozpinała mu kajdanek z rąk. Powoli sam się zaczął zbierać z podłogi. Bardzo powoli. Dopiero teraz poczuł falę zmęczenia. Musiały zejść z niego wszystkie leki, a adrenalina już w ogóle. Czuł się jakby go ktoś wysrał, wiedział też, co to znaczy.
- Jasne. Mi się już i tak nigdzie nie śpieszy, mamy czas. Śpij ile tylko chcesz.
Zaczął powoli rozkładać swoje łóżko. Kanapa niestety nie była tak wygodna jak zwykle łóżko, ale lepsze było to niż spanie na podłodze. Striker był już przyzwyczajony do spania na różnych niewygodnych meblach, a to do aż tak złych się nie zaliczało.
- Sonya. – Westchnął cicho. – Weź moją broń do siebie. Po takim dniu mogę mieć jeden z tych snów, nie chcę cię znowu przerazić celując w ciebie bronią.
Ręce aż go świerzbiłyby spać znowu z bronią. Jeden z nawyków, które naprawdę trudno było się pozbyć. Wiedział, że są tu bezpieczni i nikt ich z niczym nie powiąże, dalej jednak nie potrafił zrozumieć tego uczucia niepewności oraz irracjonalnego strachu zaraz przed snem.
Szczególnie miało to miejsca po wyczerpujących dniach. Nie miało to znaczenia czy chodziło o sytuacje jak dzisiaj, czy jeśli miał ciężki dzień na kuchni. Wystarczył jakikolwiek bodziec stresowy by mógł być absolutnie pewny, że to będzie jedna z tych nocy, których nie prześpi zbyt dobrze.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

7 paź 2017, o 11:54

Przeniosła wzrok na wyrzutnię, leżącą gdzieś przy całym pancerzu mężczyzny. Pewnie w jej głowie pojawiła się wizja oberwania z tego, bez pancerza który uratowałby jej życie. Jej dłoń mimowolnie powędrowała na plecy, na wysokości paska od spodni, w miejsce, gdzie normalnie miała przypięty generator. Generator też by ją uratował, przed jednym wystrzałem. A potem pewnie Charles zorientowałby się już, że jednak tym razem nie chce jej zabijać. Po chwili namysłu faktycznie zrobiła to, co zaproponował Striker - przeszła do sterty jego rzeczy i podniosła strzelbę. Oparła ją sobie o biodro i rozejrzała się. Znalazła jeszcze swoją bluzę, więc podniosła i ją, po czym wszystko zaniosła do klaustrofobicznej sypialni.
- Chciałabym jednak polecieć do Kanady, zanim nas wywieje do Japonii - odezwała się zza ściany. - Nie mam ze sobą rzeczy które chciałabym wziąć. Nie wiem, czy będzie mi potrzebny pancerz, ale wolę go oddać do naprawy. Samej mi się nie chce nad nim siedzieć, mam lepsze rzeczy do roboty niż garbić się nad napierśnikiem i uwalić się cała omni-żelem. Wystarczyłby mi jeden dzień na miejscu, jutro rano moglibyśmy wylecieć dalej. Mogłabym Ci załatwić jakiś sprzęt z Kassy, jakbyś chciał. Póki jeszcze nie zostawiłam tego w cholerę.
Z jej sypialni dobiegały dźwięki przekładanych rzeczy, rozpinanej i zamykanej torby. W końcu kobieta wyszła stamtąd, by nalać sobie z dyspensera do kubka trochę świeżej wody na noc.
- Możesz na tę jedną noc zostać u mnie, mam pokój gościnny. Chyba że bardzo nie lubisz kotów, to znajdziesz sobie jakiś hotel. Tylko tym razem już Kassa za niego nie zapłaci. Pojutrze wylecimy dalej. Pasuje Ci to? - spytała, zanosząc kubek do swojego pokoju i przechodząc stamtąd do łazienki.
Z łazienki chwilę później dobiegł dźwięk mycia zębów. Wade nie zamykała nawet drzwi, bo przecież rozmawiali, a umyła się już dużo wcześniej. Potem odkręciła kran i szum wody zagłuszył całą resztę.
- Jak bardzo chcesz, to możemy wylecieć już jutro, ale prawie nic ze sobą nie wzięłam, a nie wiem jak tam będzie - wychyliła się z łazienki z ręcznikiem w dłoniach. - Nie mogę wyglądać tak na spotkaniu z twoją siostrą. Ty też powinieneś ubrać się w coś norm... innego. Ale to już problem nie na dzisiaj.
Schowała się z powrotem i kilka minut później przeszła do swojej sypialni, by tam już wejść do łóżka i zgasić światło. Jeszcze przez chwilę dobiegał z jej pokoju ciepły blask omni-klucza, ale i on zgasł w pewnym momencie.

Następnego dnia to nie ona obudziła się pierwsza, więc nieważne w jakim nastroju podniósł się Charles, Wade nie było w tym samym pomieszczeniu i nie przeżyła w związku z tym żadnej traumy. W domku panowała absolutna cisza, zakłócana tylko przez wycie silnego wiatru z zewnątrz, które i tak tutaj nie przeszkadzało za bardzo. Wciąż było ciemno na dworze, ale w domu aktywowały się niewielkie światła na łączeniu ściany z sufitem - zapewne system ułatwiający funkcjonowanie w ciągu doby. Zegarek wskazywał dziesięć po dziewiątej.
Sonya leżała u siebie, do pasa zaplątana w kołdrę tak bardzo, że też chyba nie mogła spać spokojnie w nocy. Teraz jednak spała głęboko, z rękami rozrzuconymi na boki i splątanymi włosami zasłaniającymi jej pół twarzy. Striker miał chwilę dla siebie, na ogarnięcie się po nocy i doprowadzenie się do stanu używalności.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

7 paź 2017, o 13:00

Nie przeszkadzał mu pomysł nocowania u niej, zastanawiało go bardziej, na czym by tam spał. W najgorszym wypadku zostałaby mu podłoga. Miał tylko nadzieje, że jej koty nie postanowią mu wtedy podrapać twarzy, bo ran od dzikich zwierząt jeszcze nie miał i nie był pewny czy by chciał.
- Nie mamy się, co spieszyć.
Odpowiedział krótko. Jemu się nie śpieszyło, chociaż im dłużej odwlekał to spotkanie tym bardziej przeczuwał, że pod wpływem chwili mógł podjąć bardzo złą decyzję. Jedną z tych, które mogły całkowicie zaprzeczyć wszystkiemu, co robił przez ostatnie lata, a do tego nie wiedział, jaka może być ich reakcja. Jego wewnętrzny defetysta jak zawsze mówił mu, że to nie przejdzie i tylko go znienawidzą. Może gdyby zrobił to wcześniej, ale nie po tylu latach.
Parsknął śmiechem. Dla niego wyglądało równie dobrze jak zawsze. Nawet, jeśli wciąż miała szwy po tym wszystkim. Może, każdy dla niego wyglądał dobrzej, jeśli wyglądał lepiej od niego. Dopiero po chwili do niego dotarło, że powinien odwiedzić jakiegoś fryzjera i może jego garderoba, która w większości składała się z ubioru klasycznego weterana wojennego mogła raczej nie być dość dobrym wyborem na spotkanie z siostrą po tych wszystkich latach.
Lubił nosić takie ubrania, bo były bardziej użytkowe, a w tym wygodniejsze od tego, co teraz było w modzie. Co ciekawe, przez przeglądanie artykułów o swojej młodszej siostrze, udało mu się dowiedzieć, co teraz powinno się nosić by być na czasie. Chociaż, sam siebie nie wyobrażał w żadnych z tamtych proponowanych stylach. Zawsze uważał, że wiele fajnych rzeczy przy jego posturze wyglądało komicznie. Preferował, więc ubieranie się w ciuchy użytkowe, które jakoś bardziej do niego pasowały. Bluzy, bojówki czy inne ciuchy, które nie wyróżniały go z tłumu.

Sen Strikerowi po raz kolejny minął dość spokojnie. Chociaż i tak raz obudził się w środku nocy przemoczony zimnym potem. Pierwszy raz jednak nie wiedział, co mu się dokładnie przyśniło. Zapalił papierosa, odetchnął chwilę i wrócił spać.
Obudził się dopiero koło dziesiątej. Tym razem był pierwszy. Nie wyglądał jakby czuł się najlepiej, ale on tak cały czas wyglądał. Jakby ciągle był ciężko chory. Zajrzał do jej pokoju i delikatnie się uśmiechnął. Nie spodziewał się raczej takiego widoku z rana. Gdyby nie wiedział, co wczoraj się wydarzyło uznałby ja za samą słodycz. Przymknął drzwi. Szybko wziął prysznic i przebrał się w swoje typowe ciuchy. Założył kurtkę i szybko wyszedł na zewnątrz. Chciał wyskoczyć do miasta kupić coś na śniadanie. Oczywiście zabrał ze sobą kluczyki od pojazdu. Ostatnio może nie prowadził zbyt często, ale dalej wiedział jak to się robi.
W mieście kupił kilka rzeczy, które były mu potrzebne. W tym energetyki, bez których raczej nie mógłby normalnie funkcjonować tego dnia. Ogólnie kupił jak zawsze więcej rzeczy niż tak naprawdę potrzebował. Pewnie reszta się zmarnuje, bo zostanie w domku.
Wrócił też dość szybko. Szybciej niż jej udało się wstać. Zajrzał znowu do jej pokoju, dużo się nie zmieniło podczas tego jak zniknął. Znowu przymknął drzwi i wrócił do kuchni zająć się swoimi sprawami. Otworzył jednego energetyka, by chwilę potem wypić go na raz. Kolejny już stał otwarty na blacie.
Na chwilę wrócił się do salonu, z którego wziął słuchawki. Lubił słuchać muzyki podczas przygotowywania posiłków. Czuł się dokładnie tak jak, każdego poranka na Cytadeli, kiedy szykował posiłki dla tych, co wstają bardzo wcześnie i wstępują do restauracji po śniadania.
Odpalił czajnik elektryczny. Z torby wyciągnął świeżo zmieloną kawę, na pewno lepszą niż tą, która zazwyczaj pijała, Sonya. Przemył sprzęt do zaparzania czarnego napoju, chyba nie był tutaj prawie w ogóle używany. Wlał ciepłą wodę do środka, a potem przełożył kawiarkę na palnik. Tam już cała machineria miała zrobić swoje. Śniadanie nie miało być jakieś strasznie ambitne, ot zwykła jajecznica ze świeżym szczypiorkiem.
Poruszał się po kuchni z pewną gracją, wręcz nierealnie dla większości ludzi. Może to też, dlatego, że przez cały okres swoje życia był trenowany by nie robić niepotrzebnych ruchów, więc wszystko robił perfekcyjnie.
Na zimnej patelni rozbił jajka, by potem do środka dorzucić pół kostki masła. Powoli zaczął nią jeździć po naczyniu by trochę się rozpuściła. Zostawił to potem na blacie. Skroił całą zieleninę, pokroił pieczywo. Tym razem kupił klasyczne białe, oraz kilka lokalnych pączków. Położył je na stole na dwóch oddzielnych talerzach. Wrócił natychmiast do gotowania jajówy.
Masło jeszcze nie zdołało się rozpuścić, więc przełożył patelnię na palnik. Wszystko smażył na bardzo wolnym ogniu. Dorzucił do wszystkiego szczypiorek. Kiedy danie wyglądało jakby zaraz miało być gotowe ściągnął wszystko i przełożył na talerze. Postawił je na stoliku. Zalał swoją herbatę wrzącą wodą, a świeżo przygotowaną kawę przelał do kubka. Na stole położył jeszcze inne rzeczy. Mleko, sól, pieprz i masło. Pomimo tego, że było to tylko podstawowe śniadanie to wyglądało wyjątkowo dobrze. Czasami sam się zastanawiał, jakim cudem nauczył się tak dobrze podawać jedzenie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

7 paź 2017, o 17:09

Sonya faktycznie spała do oporu, tak jak umówili się wczoraj. Gdy Charles wrócił z miasta, ona tylko obróciła się z pleców na brzuch, jeszcze bardziej owijając się kołdrą. Nic jej nie budziło. Musiała być bardziej zmęczona niż dawała wczoraj po sobie poznać. Musiała też czuć się przy Strikerze na tyle bezpiecznie, że nie bała się przy nim spać tak długo, przy otwartych drzwiach i bez żadnych zabezpieczeń. Inna sprawa, że gdyby miał coś jej zrobić, to zrobiłby wczoraj. Teraz nie obawiała się niczego i mogła nie martwić się o swoją skórę, pozostając absolutnie nieprzytomna do godziny prawie jedenastej. To dało Strikerowi dużo czasu na przygotowanie śniadania i zrobienie kawy.
I to chyba zapach ciepłego posiłku w końcu ją obudził. Wynurzyła się z sypialni jeszcze zaspana, ubrana w jakieś luźne, materiałowe spodnie w których chyba spała i tę bluzkę na ramiączkach, co wczoraj. Ze zdziwieniem przesunęła spojrzeniem po gotowym śniadaniu i w końcu utkwiła zaskoczony wzrok w Charlesie.
- O której Ty wstałeś? - spytała, siadając na kanapie przy wolnej kawie. Upewniwszy się, że jest ona dla niej, uniosła kubek i napiła się, z westchnięciem opadając na oparcie. Zamknęła jeszcze oczy, na chwilę pozostając w tym błogim porannym rozleniwieniu. - Zdążyłeś już wyjść? I wrócić? I zrobić śniadanie?
Przetarła twarz dłonią i odgarnęła z niej włosy. Mimo, że dopiero wstała, wyglądała znacznie lepiej niż wczoraj. Długa noc dobrze jej zrobiła. W końcu zamieniła kubek na talerz z jajecznicą i z apetytem zabrała się za jedzenie. Nie komplementowała już tego, co jadła, bo pochwaliła go już wystarczająco wiele razy. Ale widać było, że jej smakuje. Wydawała się w tej chwili tak uszczęśliwiona, jak tylko to było teraz możliwe.
- Jakoś za godzinę będę gotowa do wyjścia. Myślałam że zjemy coś po drodze, ale... - wzruszyła ramionami. - Nie pamiętam kiedy ostatnio obudziłam się do gotowego śniadania. To całkiem przyjemne. Mogłabym się do tego przyzwyczaić - uśmiechnęła się do niego. - Ja muszę wstawać rano i karmić koty. To nic ciekawego. I budzą mnie.
Przeciągnęła się, tym razem z lepszym skutkiem, niż wczoraj wieczorem. W szpitalu doprowadzili ją do lepszego stanu, niż zrobiłaby to sama, w kiepskich warunkach tego domku. Na pewno wciąż bolało, ale Wade na to nie narzekała.
- Jak się czujesz? - spytała za to, nie dookreślając, czy ma na myśli fizycznie, czy psychicznie. Mogła pytać o jedno i drugie jednocześnie.
Szybko zjadła do końca, z większym apetytem niż kiedykolwiek wcześniej. Chwilę później pusty talerz po jej porcji wylądował z powrotem na stole, a ona osunęła się po kanapie, z westchnięciem rozsiadając się wygodnie. Sprawdziła omni-klucz, ale nie miała na nim żadnych wiadomości. To znaczyło, że Aaron jeszcze się nie obudził. Ale może to i dobrze, unikną konieczności wyjaśniania mu tego, co się wydarzyło, jeśli wcześniej znikną z Islandii.
- Muszę tylko wziąć prysznic, ubrać się i spakować ten burdel, który zrobiłam w sypialni - mruknęła. - Co z drugim domkiem? Byłeś tam? Nie chce mi się po nich sprzątać.

Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

7 paź 2017, o 17:42

Kiedy wyszła ze swojej małej jaskini, on właśnie wycierał ręce o czystą ścierkę. Na twarzy miał jak zawsze ten dziwny pół-uśmiech. Był kolejny raz zaskoczony jak bardzo normalne było jego życie przez te ostatnie parę godzin. Rzadko, kiedy miał szansę przygotować śniadanie dla kogoś takiego jak ona. Nie pamiętał już nawet czy w ostatnim czasie spędził z płcią piękną tyle czasu, co z nią. Nie licząc Svei, ale ona chyba preferowała nieobecnego swoją osobowością najemnika. Jak mu tam było. Sven? Shell? Nie mógł sobie przypomnieć, jakby zniknął z jego pamięci na jakąś połowę misji.
Odłożył zmięta ścierkę na blat. Sięgnął po paczkę papierosów i swoją herbatę. Posiłek, który przygotował dla siebie całkowicie z ignorował. Ponoć jedzenie, które przygotowało się dla samego siebie zawsze smakowało gorzej. On uznał, że tak często już jadł swoją jajecznicę, że nie musiał się od razu na nią rzucać.
- Koło dziesiątej rano. Nie miałbym serca, jeśli bym cię obudził.
Parsknął śmiechem. Komicznie to brzmiało od osoby, która bez problemu mogła zabić każdego bez mrugnięcia okiem. Oparł się o ścianę. Wyciągnął papierosa i jak zawsze odpalił go, nie zważając na to czy nie będzie to dla kogoś jakimkolwiek problemem. Wziął łyka Earl Greya i uśmiechnął się. Dawno już nie pił dobrej sypanej herbaty. Na Cytadeli musiał się zawsze zadowolić jakimś dziwnym proszkiem bardzo dobrze imitującym smak normalnej herbaty, ale to nie było to samo.
- No popatrz, chciałem ci dać to do łóżka, ale sama przecież mówiłaś, że to przereklamowane.
Wyobraził ją sobie jak wstaje w swoim domu, drapiąc się po tyłku i szykując żarcie dla kotów. Tyle, że pewnie tam nie chodziła w takich spodenkach, a bieliźnie. Chyba. To znaczy zawsze tak sobie wyobrażał, kobiety, które mieszkały same. Chociaż często jego wizje nie miały całkowicie nic wspólnego z rzeczywistością. Wolał, więc nie wyobrażać sobie za wiele. Zaciągnął się po raz kolejny. Przeszedł bliżej niej i klepnął na kanapie obok niej. On też wyglądał trochę lepiej niż dnia poprzedniego. Miał o wiele mniejsze wory pod oczami, wzrok mniej zmęczony oraz wyglądał jakoś tak świeżej. Pociągnął długi łyk herbaty.
- Dobrze, tylko raz się obudziłem w środku nocy, więc nie był to taki zły wynik.
Zaśmiał się. Był już tak przyzwyczajony do swoich koszmarów, że pewnie większość lekarzy by oszalała widząc, do jakiego stanu się doprowadził. Zamiast leczyć się środkami farmakologicznymi, on to całkowicie zlewał i brał je tylko wtedy, kiedy potrzebował. Prawie nigdy.
- Za to widzę, że ty się czujesz jak lepiej niż kiedykolwiek chyba.
Oparł się trochę wygodniej. Wzrok powędrował mu na kurtkę. Czuł się z tym trochę dziwnie, że te chwila pewnie przeminą już na zawsze, kiedy opuszczą ten domek. Przejechał dłonią z papierosem po swoich włosach. Nie zakładał nawet scenariusza, w której ktoś taki jak ona mogłaby się nim zainteresować, więc zachowywał się całkowicie normalnie. Wolał tak niż potem się zawieść.
- Mamy czas, Sonya. Nie śpiesz się.
Zrozumiał też, że za chwilę będzie musiał iść do drugiego domku posprzątać. Nie chodziło o to, czy mu się chce czy nie. Musiał sprzątnąć wszelkie ślady. Tym bardziej, że nikt nie powinien ich powiązać z tym wszystkim, a pozostawienie syfu w drugim domku mogło bardzo szybko naprowadzić śledczych na ich ślad.
- Zajmę się tym drugim domkiem. Nawet już nie chodzi o butelki i ich jedzenie. Trzeba zabrać ich rzeczy osobiste, chyba, że już wcześniej się spakowali.
Westchnął. Właśnie w taki sposób musiał znowu wrócić do tego, co umiał dość dobrze. Zacierać po sobie ślady. W tym przypadku po niej.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

8 paź 2017, o 10:33

- Bo jest - odpowiedziała z przekonaniem. - Człowiek budzi się jak zwłoki samego siebie, nie wie jak otworzyć oczy, a czeka na niego gotowe jedzenie. Nie wiem jak można jeść tak natychmiast po przebudzeniu. Najlepsze, co można dostać do łóżka, to kawa. Tylko kawa. Ułatwia wyjście z pościeli i powrót do życia.
Wzruszyła ramionami, w stu procentach przekonana o swojej racji. Takie było jej zdanie i nie wyglądała, jakby zamierzała je zmieniać. A z gotowego śniadania tutaj, w salonie, była bardziej niż zadowolona. To było coś zupełnie innego. Mogła wstać, wyjść z łóżka, obudzić swój żołądek i dopiero wtedy zająć się posiłkiem.
- Ja obudziłam się jakieś dwadzieścia minut temu, ale nie mogłam się podnieść. Słyszałam, że coś tu robisz i dopiero jak zorientowałam się, że to jedzenie, poczułam się przekonana do wyjścia spod kołdry - uśmiechnęła się. - Zresztą twoje jedzenie przekonałoby mnie do wszystkiego.
Szybko dopiła kawę, nie znajdując czasu na rozkoszowanie się jej smakiem. Potem przeczesała włosy palcami i związała je niedbale gumką, którą miała wokół nadgarstka. Naturalnie, czarną. Potem sięgnęła po dodatkową kromkę chleba, ale bardziej z widzimisię, niż konkretnego głodu. Jadła ją już powoli, ze znacznie mniejszym zaangażowaniem niż wszystko poprzednie.
Pokręciła potem głową.
- Sama się tym zajmę. To mój burdel, mogę po sobie posprzątać. Dam sobie radę, ale dzięki. Doceniam.
Przesunęła dłonią po brzuchu, dokańczając kanapkę i wstając. Była zupełnie spokojna, a uśmiech prawie nie znikał z jej twarzy, nawet jeśli był niewielki. Nie była już permanentnie niezadowolona, jak przedtem. Owszem, czuła się lepiej, śmierć Burela zmieniła dużo w jej postrzeganiu świata i to na dobre. Pozostało pytanie kiedy dotrze do niej świadomość tego, co zrobiła, choć nie zapowiadało się, że będzie to w najbliższym czasie. Weszła do sypialni po swoje rzeczy i z niewielką stertą ubrań zajęła chwilę później łazienkę. Słychać było dźwięk odkręcanej wody pod prysznicem, potem płynącej przez kilka minut, na koniec długą ciszę. W końcu Wade wyszła stamtąd ubrana w te same skórzane spodnie co wczoraj, ale też zapinaną na zatrzaski koszulę, z głębokim dekoltem i długimi rękawami, oczywiście czarną. Włosy miała już rozczesane i luźno rozpuszczone, a mimo chaosu w jakim widział je Striker gdy zaglądał do sypialni, układały się teraz dobrze.
- Mogę Cię poprosić, żebyś zrobił mi jeszcze jedną, taką samą kawę? Nie wiem jak to zrobiłeś, ale smakuje zupełnie inaczej od tej, którą robię sobie sama - uniosła brwi pytająco, wynosząc z sypialni torbę ze swoimi rzeczami. - Wypiję i pójdę do nich po całą resztę. Ty możesz w tym czasie pozanosić do promu nasze.
Rzuciła swój bagaż przy drzwiach i wróciła do salonu, znajdując jeszcze chwilę na spokojne posiedzenie w miejscu. Przygotowanie się do wyjścia zajęło jej zdecydowanie mniej czasu niż zapowiedziana przez nią godzina, miała jeszcze jakieś dwadzieścia minut, ale widocznie nie chciała ich spędzać na niczym konkretnym. Ogarnęła w miarę stół po jedzeniu, odnosząc wszystko do kuchni i usiadła na kanapie z drugą kawą, którą prawdopodobnie zrobił jej Charles - albo którą zrobiła sobie sama. Zarzuciła nogi na stół i oparła dłoń na brzuchu. Nie pokazywała po sobie już bólu, więc albo współczesna medycyna zdziałała cuda, albo tabletki Strikera mocno działały. I mimo że w tej chwili znów siedzieli we dwoje w salonie, nastrój poranka był zupełnie różny od nastroju wczorajszego wieczoru. W końcu zaraz mieli lecieć. Wrócić do życia, do świata, a potem do rodziny.

Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

8 paź 2017, o 12:00

Uśmiechnął sie słysząc komplement. Rzadko, kiedy był aż tak chwalony za swoje umiejętności kucharskie.
- Może zamiast strzelać do innych powinienem biegać w kucharskim uniformie i przekonywać ludzi do mojej racji jedzeniem?
W końcu sam zaczął jeść przygotowany przez siebie posiłek. Patrzył jak rozkoszuje sie posiłkiem. Sprawiało mu to większa radość niż się spodziewał, jakby to właśnie radość kogoś takiego jak ona, nadawała sens temu calemu gotowaniu dla innych. Ten poranek był chyba najlepszą rzeczą jaka go spotkała przez ostatnie kilka lat. Wiedział, też, że to wszystko zniknie w momencie, kiedy odnajdzie swoją rodzinę. Udane święta, nie ma co.
- Jak chcesz.
Westchnął odkładając talerz na stół. Oparł sie ponownie o kanapę, musiał znowu zapalić. Na swój sposób czuł spokój, a zarazem pewną dozę smutku. Zrozumiał też jaka była miedzy nimi diametralnia różnica. Osoby, które ona zabiła nigdy nie należały do tych dobrych, no może oprócz Borysa i Seths. On zabijał niewinnych.
Obserwował, każdy jej ruch. Wręcz świeciła szczęściem jakiego jeszcze u niej nie widział, nie było co sie dziwić znali sie tylko kilka dni. Jednak, kiedy opuściła łazienkę nie mógł przez chwile opuścić wzroku. Naprawde była piękna kobietą.
Zabrał się za robienie jej kolejnej kawy. Nic dziwnego, ze jej smakowała. To nie byla typowa kawa, przygotowana w automacie, a w kawiarce, gdzie smak tego napoju nabiera calkowicie innego smaku. Świeży kubek postawił na stole, a sam zajął się przenoszeniem bagażu do pojazdu.
Zimne powietrze pozwolilo mu zebrać myśli, kolejny raz robił sam sobie kazanie na temat własnej glupoty i zeby ten caly koncept nadziei nie uderzył mu za bardzo do glowy. Moze i Wade byla piękna i była dla niego mila ale to nic nie zmaczylo, o niczym też nie swiadczylo. Po prostu musiał pogodzić sie z tym, ze jej wielkim klocem o aparycji ulicznego zbira. Zastanawiało go też jak zareaguje jego siostra, przecież był teraz zupelnie innym czlowiekiem. Na pewno nie przypominal juz jej starszego brata, którego mogla pamietac. Odpalil papierosa na zewnątrz, dając jej chwile prywatności. Miał mętlik w głowie. Wszystko co budował przez lata, ten caly mur zostal całkowicie zniszczony przez nia.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

8 paź 2017, o 16:56

Wade wydawała się nie zwracać uwagi na to, że Striker ją obserwuje. W przeciwieństwie do wczorajszego wieczoru, miała co robić, nie przyglądała się już swojemu towarzyszowi. Najpierw jadła, potem się pakowała, potem piła drugą kawę - za którą podziękowała - i przez uruchomiony omni-klucz wyszukiwała gotowej trasy do autopilota, prowadzącej do Montrealu. Mogła prowadzić sama, ale wyraźnie nie chciała, bo co innego lot do pobliskiego miasteczka, a co innego podróż międzykontynentalna. Nie czuła się na tyle pewnie, by być pilotem przez kilka godzin. Aaron leżał w szpitalu, więc nie mógł zawieźć ich z powrotem. Dobrze przynajmniej, że nie spłonął martwy razem z całą resztą, mógł wrócić do rodziny, która czekała na niego gdzieś w Kanadzie.
Sonya nie odzywała się, jeśli nie musiała. Zawsze była małomówna i to nie zmieniało się w zależności od jej nastroju. Teraz, z głową w omni-kluczu, też nie miała nic do powiedzenia. Dopiła kawę i posprzątała po sobie, po czym ubrała się w swoje wysokie buty i płaszcz, który zapięła pod samą szyję i wyszła z domku. Drzwi zamknęły się za nią, odcinając Charlesa od mroku i chłodu panującego na dworze.
Kobieta pojawiła się przy promie jakieś dziesięć minut później, z miną trochę nietęgą - nie mogła mieć zbyt dobrego humoru po sprzątaniu w drugim domku. Przynajmniej nie zajęło jej to dużo czasu, więc mężczyźni pewnie spakowali się wcześniej. Niosła dwie torby z rzeczami należącymi zapewne do Setha i Borysa. Z zamachem wrzuciła je do bagażnika, a potem kopnięciem wsunęła je w kąt. Na jej twarzy znów widać było to typowe niezadowolenie, choć Striker wiedział już, że to była maska, którą przyjmowała za każdym razem, gdy coś było nie tak. A teraz zdecydowanie było. Potem zatrzasnęła tylne drzwi promu i zajęła miejsce pilota, przez omni-klucz wprowadzając w panel pojazdu dane lotu. Gdy Charles wsiadł do środka, Wade wystartowała, a jakieś dwadzieścia minut przyłączyła na autopilota i usiadła sobie wygodniej.
Lot był długi i na początku panowała między nimi cisza, ale w końcu Sonya znalazła w sobie siłę do odsunięcia od siebie myśli o martwych z jej winy znajomych. Zaczęła rozmawiać, a to na temat samej Islandii, a to na temat wczorajszego vidu, a to o swoich kotach, albo siostrze Charlesa. To sprawiało, że podróż minęła szybciej, niż się spodziewali - nie wiadomo kiedy znaleźli się już nad właściwym kontynentem, a w końcu i Montreal pojawił się na horyzoncie. Nie lecieli jednak do Kassy, ale w inną część miasta, tę w której Wade miała swoje mieszkanie. Prom wylądował na parkingu przed dużym wieżowcem, z lekką pomocą ręcznego sterowania kobiety, ostatecznie więc dotarli na miejsce.
W Kanadzie padał śnieg. I to nie tak, że spadały z nieba pojedyncze płatki, nie. Sypało ostro, zabielając odśnieżone chodniki i przednią szybę promu. Wade założyła kaptur na głowę i przeszła do tylnej części promu, zabierając z niego torby Setha i Borysa. Poprosiła Charlesa o wzięcie jej bagażu, po czym z westchnięciem wyskoczyła na śnieżycę. Prom zamknął się za nimi, a oni mogli schować się w budynku. W wejściu kobieta zaczepiła młodego mężczyznę, wyjątkowo zadowolona, że go widzi.
- Jak dobrze, że nie jesteś w firmie, nie będę musiała znów wychodzić na tę zawieję - powiedziała. - Znajdziesz dzisiaj ze dwie godziny żeby posklejać mi pancerz?
- Dwie godziny? - chłopak spojrzał niepewnie na Strikera. - Co ty z nim zrobiłaś?
- Miałam naprawdę bardzo zły dzień. Nie pytaj.
- Teraz idę na obiad, dam Ci znać jak wrócę, to go przyniesiesz.
Założył kaptur i wyszedł na śnieżycę, a zadowolona Wade poprowadziła Strikera do windy. Wcisnęła przycisk z szesnastką i oparła się o ścianę, rozpinając płaszcz. Tu już było gorąco w porównaniu z dworem. Wjechali na właściwe piętro i przeszli do jednego z mieszkań, które Sonya otworzyła i zaprosiła do środka. Prawie natychmiast rozległo się gdzieś z jego głębi ciche miauczenie, a drugi - czarny - kot w ułamek sekundy znalazł się pod nogami kobiety, ocierając się o nie i znacząco utrudniając jej utrzymanie pionu.
- No ja też tęskniłam, wiem - powiedziała Sonya, odkładając torby i odpychając kota, by móc rozebrać się z zimowych ubrań. Dopiero wtedy podniosła zwierzę na ręce i weszła głębiej. - Czuj się jak u siebie.
Ostatnie słowa skierowała do Strikera, obserwowanego teraz intensywnie przez drugiego kota, rudego i bardzo grubego, który siadł przy przeciwległej ścianie i nie ruszał się z miejsca, oficjalnie obrażony na Wade za jej długą nieobecność.
Mieszkanie było niewielkie, ale przestronne. Urządzone nowocześnie i jasno, otwierało się na duży balkon, z którego widać było panoramę okolicy. Teraz był zasypany śniegiem. Po lewej stronie była otwarta kuchnia, na wprost salon z dużym telewizorem i sporej wielkości narożną kanapą.
- To się rozkłada, ale w tamtym pokoju też jest kanapa. Sprawdź, czy się na niej zmieścisz - uśmiechnęła się, podchodząc do drugiego kota. - Tam możesz zanieść swoje rzeczy.
Pomieszczenie za drzwiami po prawej stronie było równie jasne co salon, choć mniejsze. Regały z książkami i datapadami wznosiły się wzdłuż dwóch ścian, między którymi stało zabałaganione biurko - wyraźnie miejsce pracy Sonii. W kącie, pod oknem, stała faktycznie kanapa, na której leżały dwie sterty jakichś wydruków. Pokój niekoniecznie był przygotowany na gości, ale trudno było się dziwić.

Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

8 paź 2017, o 22:19

Wróć do „Ziemia”