Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

[ISLANDIA] Austurland

1 paź 2017, o 21:37

Kiedy zaczęła „Ja miałam na myśli”, aż umarł trochę w środeczku. Jak zawsze, jego brak zrozumienia, co miała druga strona do powiedzenia dawała się we znaki. Cóż, trochę wstydu jeszcze nikogo nie zabiło. Chociaż, on czuł się z tym cholernie głupio. Nawet przez chwile zastanawiał się nad uderzeniem się typowym facepalmem. Nagle cały jego nastrój pełen nadziei i wszystkiego trafił szlag, bo czuł jak zjada go wstyd. Nie podjął już tego wątku, chociaż wolałby do niego wrócić, a ostatnie paręnaście sekund wyciąć z tego dnia. Jak widać każdy miał inne priorytety, co do rzeczy, które chciało się zapomnieć.
- Ha, teraz rozumiem, co mieli na myśli moi dowódcy mówiąc, że moja seria jest wadliwa. Wszyscy, którzy trafili wtedy do Rosenkova razem ze mną byli wcześniej dziećmi pracowników korporacji, specjalnie wybrani i wysłani do akademii wojskowych. Może, właśnie, dlatego byliśmy inni, bo od razu rzucili nas na głęboką wodę wiedząc, że nigdy nie zasmakowaliśmy dorosłego życia, więc chcieliśmy do niego wrócić.
Spojrzał na chwilę na nią i smutno się uśmiechnął. Zaciągnął się papierosem. Chociaż sam nie chciał tego przyznać, ale naprawdę łatwo mu przychodziło rozmawianie o wszystkim. Z każdą minutą, był w stanie opowiedzieć o wszystkim, co się tam działo i co go spotkało.
- Ze wszystkich ostałem się tylko ja. Reszta albo zginęła podczas operacji albo popełniła samobójstwo. Ja nie miałem szczęścia w obydwu rozwiązaniach problemu.
Zakończył ten wątek parsknięciem. Jakby nie patrzeć żartowanie sobie ze śmierci przychodziło mu jeszcze łatwiej. Jego nihilistyczna natura dała znowu o sobie znak. Powoli Wade mogła zauważyć, że jego gadek o tych sprawach nie powinno się brać zbytnio na poważnie.
- Dzieci w windach na Cytadeli płaczą na mój widok.
Wzruszył ramionami już z bardziej wesołym uśmiechem. Wiedział, że akurat tej strony swojego wyglądu raczej już nie zmieni. Cieszył się tylko, że żył w czasach gdzie ubraniami dało się zakryć całą resztę tego całego syfu, jaki miał na sobie. Wyglądał jak brudnopis połączony z jakimś „zszywańcem” z gier o temacie fantasy. Zaciągnął się, by chwilę po tym napić się energetyka.
- Wszyscy tam nie mieliśmy łatwo. Oczywiście, niektóre serie radziły sobie lepiej inne gorzej. Jeśli Luca pracował z Burelem to pewnie należeli do serii więziennej. Wyciągali ludzi z różnej maści pierdów by stworzyć idealną małą armię. Radzili sobie bardzo dobrze, niestety ich brak jakiekolwiek profesjonalności był dużym problemem dla wszystkich
Westchnął. Sam rzadko z nimi współpracował, bo zazwyczaj ich współpraca kończyła się bardzo źle. Strikera często wrzucano do oddziałów złożonych z najemników lub byłych żołnierzy różnych nacji, lub samego Przymierza. Oczywiście robili dokładnie to samo, co tamci, ale ich misje były o wiele bardziej wymagające. Ich wysyłali do najbrudniejszej roboty, bo wiedzieli, że nie zostawią po sobie żadnych śladów.
- Może masz rację. Nigdy nie brałem takiego scenariusza pod uwagę, bo zawsze uważałem, że na wszystko, co mnie spotkało zasłużyłem. Tak było wygodniej. Wiara w to, że mogę mieć normalne życie sprawiałaby mi chyba większy ból. Nie wiem ile mi jeszcze zejdzie by podjąć taki krok.
Oparł się wygodniej kanapę. Głowa powędrowała w górę. Patrzył się w prosty drewniany sufit domku. Mógłby tu zamieszkać. Miałby wszystko, czego potrzebował. Pewnie w mieście poszukują jakiś kucharzy, a jak nie to za zaoszczędzone pieniądze założyłby własną restaurację.
W pewnym momencie przymrużył oczy. Zastanawiał się nad czymś głęboko. Naprawdę mocno. Jakby od tego miało zależeć jego całe życie.
- Wade. – Zawahał się przez chwilę. – Czy za parę dni nie wypada jakoś gwiazdka?
Zapytał. Po czym zaciągnął się papierosem. Widać było, że jego ciało jakoś dziwnie się spina. Jakby nie mógł czegoś zrozumieć. Czegoś, co chciał zrobić.
- Mógłbym mieć do ciebie prośbę? Pomogłabyś mi znaleźć dom moich rodziców?
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

1 paź 2017, o 22:15

Jej uśmiech znacząco się poszerzył, gdy wspomniał o dzieciach płaczących na jego widok. Oboje wiedzieli, że była to spora przesada, ale przynajmniej oboje na moment odpięli się od otaczającego ich depresyjnego nastroju, od myśli o śmierci i konsekwencjach długo planowanej zemsty. Wade nawet na moment błysnęła zębami, a nie zdarzało się jej to zbyt często. Sama nie wyglądała, jakby obawiała się Charlesa - nie teraz, po tym wszystkim co przeszli razem. Może i nie znała go za dobrze, ale mogła być w tej chwili pewna, że nic jej z jego strony nie grozi. Inaczej nie otwierałby się przed nią ponownie, tak jak dzień wcześniej.
- Nie wiem do jakiej serii należeli - westchnęła, siadając do niego przodem, trochę bokiem na kanapie. - Nie wiedziałam nawet że były serie. Stąd macie te numery?
Uniosła dłoń i bez zastanowienia przesunęła palcem po trzech jedynkach na szyi Strikera. Miała lodowate ręce. Musiała widzieć podobny tatuaż u Simarda, choć pewnie nie pytała skąd go ma i co oznaczał, skoro nie wiedziała teraz o co chodziło z seriami. Zabrała rękę szybko, zaciskając ją na gorącym kubku.
- Może wtedy nie mogłeś - powiedziała cicho. - Ale teraz możesz.
Obróciła głowę, ukrywając przed nim twarz nad schnącą powoli zasłoną włosów. Wpatrzyła się w ekran, gdzie zaczynało dziać się coś więcej. Teraz trzyosobowa grupa uderzeniowa SOC skradała się po magazynowym okręgu Cytadeli, z dobytą bronią, spodziewając się najgorszego. W vidzie była świetna muzyka, to trzeba było im przyznać. Idealnie dopasowana do akcji, potęgująca emocje, tak jak powinna. W dzisiejszych czasach nie zdarzało się to często, niektórzy nie zwracali już na to uwagi.
- Co? - Sonya parsknęła śmiechem. - Tak. Za trochę ponad tydzień. Jeśli chcesz prezent, to możesz uznać, że święty Mikołaj przyniósł ci kilogram czerwonego piasku.
Nie patrzyła na niego teraz, więc nie wiedziała, że mężczyzna dąży do czegoś więcej, niż świadomość daty. Dopiero gdy zadał jej pytanie, uniosła na niego zaskoczone spojrzenie. Wyraźnie się tego nie spodziewała, ale jak mogła się spodziewać, skoro sam Striker nie wiedział czemu to mówi. Znów długo milczała, jak wcześniej, choć tym razem ze wzrokiem utkwionym w Charlesie. Jakby próbowała coś z niego wyczytać. Chyba bezskutecznie.
- Mogę pomóc. Spróbować przynajmniej - z powrotem usiadła prosto i ponownie zarzuciła jedną nogę na stół. - Może zdążymy przed świętami. Kiedy kontaktowałeś się z nimi ostatnio?
Nie skomentowała tego, nie pytała skąd ten pomysł, ale może to i lepiej. Nauczyła się przez te dwa dni, że tak, jak ona nie lubiła być o niektóre rzeczy pytana, tak mógł tego nie lubić też Striker. I że jeśli będzie chciał jej coś powiedzieć, to jej to powie, a zbędne wypytywanie mogło poruszyć struny tych zbyt bolesnych wspomnień.
- Wolę jak się do mnie mówi po imieniu - dodała jeszcze, tak po prostu, dla jego informacji. - Nie Wade.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

1 paź 2017, o 22:46

Prawie odskoczył, kiedy jej dłoń powędrowała do jego szyi. Przyzwyczajenia dalej były silne, jednak starał się jakoś powstrzymać. To był tylko dotyk innej, tym bardziej osoby, która nie zamierzała go udusić tylko zobaczyć jedno z wielu znamion na jego ciele. Musiał przyznać, że było to dość przyjemne uczucie. Szybko jednak otrząsnął się i odpowiedział na jej pytanie.
- Seria druga.- Wskazał palcem na pierwszą jedynkę. – Seria pierwsza miała na początku zero. Mój numer to jedenaście. Zazdrościłem jak byłem młodszy temu z numerem 101. Idealna symetria, nie to, co jakieś tam 111.
Zaśmiał się. Pierwszy raz miał, komu zwierzyć się ze swoich głupich przemyśleń z tamtego okresu. To był inny świat. Świat twardej ręki. Nie było rozmów o pierdołach w bazie, chyba, że na jakiejś dłuższej misji, ale rzadko trafiało się by latało się stałym zespołem. Zawsze mieszanym. Trudno było stworzyć jakiekolwiek przyjaźnie.
Spojrzał na telewizor. Musiał przyznać, że to całe CSI Cytadela było całkiem wciągającym programem. Jednym z wielu pokazujących dzielnych chłopaków z SOC walczących z problemami stolicy kosmosu, ale wciąż miało w sobie to coś, co przyciągało wzrok, nawet, jeśli niektóre motywy były stare jak świat.
Wrócił myślami do tematu swoich rodziców. To dopiero był temat, o którym nienawidził mówić. Była to chyba ostatnia część jego osobowości, która miała coś wspólnego z normalnym funkcjonowaniem w tym świecie. Ostatni okruch jakiegokolwiek człowieczeństwa w życiu Strikera. Wspomnienia, które starał się pielęgnować. Nawet w najgorszych momentach swoje życia.
- Ostatni raz kontaktowałem się z nimi jakoś przed ostatnimi testami na akademii. Jakieś 8 lat temu. Z tego, co pamiętam mama chwaliła moją siostrę, że dostała główną rolę w jakimś gówno szkolnym przedstawieniu. Wtedy mieszkali w Moskwie.
Przejechał dłonią po włosach. Potem wszystko poszło jakoś tak szybko. Przeniesienie do ochrony Rosenkova, potem do oddziałów operacyjnych. A potem.
- Widziałem ich po raz ostatni na moim pogrzebie. Rosenkov traktował to, jako chrzest, w którym trafialiśmy już do nich. Nie wiem czy wszystkie serie to przechodziły, ale od nas wszyscy. Nigdy więcej ich już nie zobaczyłem.
Oczywiście nie wspominał siostry, bo ją widział akurat dość często. Zawsze wiedział, co się dzieje w jej życiu dzięki informacją w extranecie. Cena sławy. Przypomniał sobie nawet, kiedy gówniara w jednym z wywiadów na pytanie o rodzeństwo odpowiedziała, że ma tylko starszego brata. Nie chciał wiedzieć, czy to nakazał jej mówić manager czy ona sama. Jednak, jeśli chciał spotkać swoich rodziców, rodzinę to pewnie sam będzie mógł się przekonać, co było prawdą.
- Przepraszam, przyzwyczaiłem się do tego, że wszyscy do mnie prawie mówią po nazwisku, więc czasami sam tak mam, że używam tylko nazwisk, Sonya.
Dogasił papierosa w popielniczce. Oprócz tematu rodziców, miał ochotę poruszyć jeszcze jeden temat. Ten jednak był trochę zemstą, za jej przytyk o jego wyglądzie. Nie mógł się za bardzo powstrzymać by o to nie spytać.
- Pytanie. Dlaczego spławiłaś biednego Shaya? Wyglądał na prawdziwe galaktyczne ciacho, nie pomyślałaś by to wszystko rzucić i u jego boku wyruszyć na podbój gwiazd?
Spytał, wykonując ruch ręką jak Buzz Astral z Toy Story, który chciał pokazać Woodiemu, jaki świat jest wielki i szeroki.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

2 paź 2017, o 06:24

- Masz rację, 111 jest niesymetryczne. Zupełnie - parsknęła śmiechem. Jej wzrok przesunął się po całej reszcie widocznych tatuaży, z których nie wszystkie były tylko ozdobami i zapewne nikt się nie zastanawiał, czy są symetryczne, czy nie. Nie widziała teraz jednak zbyt wiele, tylko te, które odsłaniały krótkie rękawy jego koszulki. Z tego co wiedział Charles, ona nie miała żadnych. Chociaż większość jej ciała pozostawała jednak dla niego nieznajomą.
- Nie wiem, czy wszyscy, ale Claude na pewno - skinęła głową, jakby dobrze wiedziała o czym Striker mówi. Przynajmniej teraz, gdy wspomniał o pogrzebie. Burel musiał opowiadać jej wybiórcze rzeczy, skoro wszczep który jej pokazywał jeszcze na Ishtar zrobił na niej wrażenie, ale już chodzenie na swój własny pogrzeb zupełnie nie.
Machnęła dłonią, odganiając od siebie dym, który ze swoich mocnych papierosów wydmuchiwał Charles. Nie drażnił jej na tyle, by protestowała przeciwko paleniu w środku, ale wdychanie jego gęstej chmury też nie było najprzyjemniejszym doświadczeniem, zwłaszcza, że sama paliła coś zupełnie innego. Teraz jednak nie miała ochoty na swoje cygaretki, albo nie miała siły, żeby iść ich teraz szukać w swoim bagażu.
Gdy Striker spytał o Shay'a, znów uniosła na niego pytające spojrzenie. Jakby nie rozumiała o co pytał, albo dlaczego o to pytał. Raczej to drugie. Jej wzrok na moment powędrował gdzieś dalej, na wylot przez mężczyznę, gdy wróciła myślami do wspomnienia z chwili po zastrzeleniu Simarda.
- Shay... - zaczęła, długo nie wiedząc co powiedzieć. Uśmiechnęła się, wyobrażając sobie pewnie wspomniany podbój gwiazd. Nie z nostalgią, raczej z rozbawieniem. - Nie wiem.
Nie udzieliła Charlesowi żadnej sensownej odpowiedzi, na którą zapewne liczył. Może sama nie rozumiała, w końcu miał trochę racji. Gdyby chciała, mogłaby żyć sobie dalej u boku tamtego najemnika. W końcu z bronią radziła sobie nieźle, też dałaby sobie radę w tym zawodzie. Może żyłaby trochę krócej. Ale najwyraźniej nie chciała. Takie decyzje niestety kpiły sobie z rozsądku.
- Spaliśmy ze sobą raz - przyznała obojętnie, z takim samym przejęciem, jakby wspominała spotkanie w barze. - To był jeden z tych cięższych dni, trochę jak dzisiejszy, oboje potrzebowaliśmy odreagować, a on zaczął doszukiwać się w tym więcej. Gdyby było w tym więcej, nie musiałabym im tyle płacić, do cholery.
Parsknęła śmiechem i założyła drugą nogę na stół. Musiała na nich wydać ogromną ilość kredytów. Ale skoro Simard jej je zapewnił, to doskonale sfinansował swoje własne zabójstwo. Mogła przeznaczyć je na wszystko, mogła ustawić sobie życie i tak pewnie uważał Burel. Ona miała inną wizję.
- To nie mój świat - dodała cicho. - Jak już mam lecieć z kimś na podbój gwiazd, to przynajmniej chciałabym mieć o czym z nim rozmawiać.
W vidzie działo się coraz więcej. Akcja rozwijała się, jeden z nich został postrzelony, dwóch kłóciło się o jakieś kwestie moralne.
- Wiem, to normalne jak masz krótkie i dobrze brzmiące nazwisko. Oba nasze takie są. Zresztą dużo osób mówi do mnie Wade, co nie zmienia faktu, że wolę po imieniu - wzruszyła ramionami. - Striker. Brzmi bezosobowo.

Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

2 paź 2017, o 10:20

- W sumie.
Jego odpowiedź na jej wyznanie o seksie na pocieszenie wcale nie było bardziej elokwentne. Zresztą co mu sie było dziwić, koncept seksu innego niż tylko po to, żeby pozbyć sie napięcia było dość obce. Moze nie liczac czasow studiow, ale wtedy też za bardzo weteranem nie był, to była akademia wojskowa, a nie nauka psychologii ja uniwerku. Mimo tak wielkiego skoky w przyszłość dalej ilość kobiet do mężczyzn na takich kierunkach była znikoma.
- Trzeba przyznać że miał chłop dużo samozaparcia, żeby okazać swoje prawdziwe uczucia w takim momencie. Dobrze, że to zrobił. Przynajmniej z moim szlochaniem wyszedłem na mniejszego zjeba niż on.
Parsknal glosno smiechem. W sumie, jakby nie patrzeć wszystko co tam sie wydarzyło było mocno abstrakcyjne, jak na to patrzył teraz. Inna sprawą było to, że obydwoje powoli traktowali to co niedawno sie wydarzyło jako dosc daleką sprawę z której można było już troche żartować. Szczególnie że jeśli chodzi o tamte wydarzenia to nie bylo nic specjalnego. W życiu bywał w gorszym szambie niz to co wydarzylo sie wczoraj.
Może miała rację co do nazwisj, ale on obstawal przy swoim. Może po prostu zbyt dlugo przebywał w zmilitaryzowanych grupach i kiedy ktos wlasnie mowil do niego po imieniu, czul sie jakoś dziwnie.
- Dobra, musze rozłożyć to łóżko w końcu i szykować sie jakoś do snu. Jutro wypadaloby sie stąd wynieść skoro świt. Im szybciej stąd znikniemy tym lepiej. Wolalbym nie dawać sledczym szansy na jakiekolwiek domysły.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

2 paź 2017, o 13:24

Wade mruknęła coś twierdząco, nie widząc powodu, by dalej ze Strikerem roztrząsać zachowanie najemnika. To zresztą nie było coś, co byłoby tego warte. Tak jak mu powiedziała, to było tylko zlecenie, a że raz coś się między nimi nie wydarzyło, nie znaczyło, że faktycznie muszą razem podbijać galaktykę do końca świata, trzymając się mocno za ręce. Jeśli Sonya i w tym podobna była do Charlesa, to może też miała trudności ze zbudowaniem z kimś długotrwałej relacji. Może nawet o tym nie myślała. W przeciwieństwie do niego, nie traktowała tego jako jednego z wyznaczników normalnego życia, bo nie zorientowała się jeszcze, że jej tego brakuje.
Kiedy stwierdził, że rozkłada łóżko i idzie spać, Wade uniosła w zdziwieniu brwi, sprawdzając godzinę.
- Jest po siedemnastej - poinformowała go. - Już chcesz iść spać?
Skoro jednak potrzebował teraz kanapy, to wstała, zabierając ze sobą swój kubek ze świeżo zrobioną herbatą. Zerknęła na telewizor, na którym kończył się vid, zakładając, że nie obejrzy go do końca, skoro musiała się wynieść i zwolnić Charlesowi pokój. Też była zmęczona, też nie miała siły, ale wiedziała, że nie zmruży jeszcze oka. Mimo, że już ciemno za oknem, to nie był czas, w którym kładłaby się spać. Przeszła do kuchni i usiadła przy blacie, na którym postawiła sobie herbatę. Mogła ją dopić tutaj i dopiero po tym zamknąć się w mniejszym pomieszczeniu, żeby coś poczytać, albo znaleźć sobie inną rozrywkę, która pozwoli jej później łatwiej zasnąć.
- Może pójdę się przejść - powiedziała, zerkając w stronę okna. Było przez nie widać tylko oświetlony taras, nic więcej. Ale gdzieś tam dalej znajdowały się skały i wodospad, przy których wczoraj oglądali zorzę. - Raczej długo tu nie wrócę. O ile w ogóle.
Mogła chcieć zobaczyć ją po raz kolejny. W końcu była nią zachwycona, a przynajmniej taka się wydawała. Trudno się było jej dziwić.
- Możemy lecieć z samego rana. Tylko nie wiem dokąd - zaśmiała się cicho. - Do Kanady? Z biura w Kassie łatwiej mi będzie poszukać informacji o twojej rodzinie, niż tu, z omni-klucza. Poza tym tam mam kontakty, które mogą mi to ułatwić. Chyba że wolisz lecieć od razu na Cytadelę. Musisz wracać do pracy?
Skrzyżowała nogi w kostkach i oparła o jedną z obręczy na nodze wysokiego stołka. Teraz nie widać było po niej, by cokolwiek było z nią nie tak. Ot, zupełnie codzienna Wade, taka która dopiero wyszła spod prysznica, może trochę bardziej zmęczona. Gruba bluza zasłaniała wszystkie obrażenia.
- Mogę polecieć z tobą - stwierdziła, choć po chwili namysłu opuściła wzrok na powierzchnię gorącego napoju. - Chociaż to bez sensu. Mogę zdalnie wysłać ci namiary.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

2 paź 2017, o 21:26

Spojrzał na zegarek. Dopiero do niego dotarło, że wcale nie jest tak późno jak zakładał. Pierdolona Islandia. Tu prawie cały czas było ciemno. Do tego zmienianie, co chwila stref czasowych dało się tym bardziej we znaki. Pokręcił głową z niezadowolenia. W sumie mógłby kontynuować swój plan pójścia teraz spać, ale mógł go równie dobrze przełożyć na później. Było już po wszystkim, więc nie musiał się w końcu ze wszystkim tak bardzo śpieszyć.
- Nie spodziewałem się, że zmiana czasu może mnie tak zmęczyć.
Brzmiało to dość absurdalnie, bo przejściach dzisiejszego dnia. Jakby wcale jego psychika nie była wzruszona tym, że przed chwila zabijał, musiał patrzeć jak ktoś wykonuje egzekucje na jego ludziach, a osoba za to odpowiedzialna siedzi z nim teraz w pokoju. Nie. Jego problemem było to, że organizm nie potrafił się przystosować do nowego miejsca. Przebywanie przez dłuższy czas w kosmosie oraz prowadzenie tam trochę osiadłego trybu życia, dawało o sobie znać.
- Widzę, że zaczynasz się bawić we mnie.
Parsknął śmiechem, kiedy ta uznała, że może już nigdy nie wrócić. Dobrze wiedział, o co jej chodziło. Poczuł nawet niewielki smutek, jakby nie chciał, żeby jednak się zabiła. Wciąż, jednak nie rozumiał, dlaczego. Nie pamiętał już za bardzo jak to jest spędzić z kimś więcej czasu, do tego dochodziło to, że jednak ze sobą rozmawiali. Zazwyczaj był gburem, siedzącym cicho, a jeszcze lepiej było jak miał własną norę, w której mógł się zamknąć. Wtedy był w raju. Teraz było inaczej. Martwiło go to.
Zastanawiał się jak jej odpowiedzieć. Nie było mu zbyt śpiesznie wracać na Cytadelę. Tym bardziej, ze na Ziemi ostatni raz był, kiedy opuszczał więzienie z myślą, że nigdy więcej nie będzie musiał wracać na swoją ojczystą planetę. Teraz jednak wrócił. Mógł pozałatwiać wiele spraw, których nie zamknął. Mógł też poszukać swojej rodziny na własną rękę. Gdziekolwiek by teraz nie była. Miał tylko nadzieje, że nie postanowili wynieść się stąd i siedzieć na jakiejś innej planecie.
- Do pracy mi nie śpieszno, plus nie wiem czy twoi ludzie nie zdemolowali lokalu. Jeśli tak, to w sumie nie mam, po co wracać, bo szef urwie mi łeb. Jeśli jednak nie, to mogę się jeszcze powłóczyć tutaj. Wypadałoby udać się do Moskwy i spotkać się z ludźmi z Bratwy, niby dla nich nie pracuje, ale lepiej, jeśli bym zameldował im, że zostanę dłużej. Zresztą dawno nie widziałem Siemiona, powinien już być na wolności.
Mafia Sołncewska, była dla niego jak druga rodzina. Pomogli mu w więzieniu, do tego nadali mu wtedy jakiś cel. Oczywiście, nie można zapomnieć też o tym, że to właśnie dzięki nim był też innym człowiekiem. Więzienie zmienia ludzi, w większości przypadków na gorsze. Jednak przypadek Strikera był inny. On już gorszy być nie mógł, więc została mu zmiana na lepsze.
Jego więzienna opinia była dobra, w organizacji miał dość dobrą pozycję plus nawet był lubiany. Ponoć góra go lubiła, bo nie był debilem. Ba, proponowali mu nawet, żeby został stałym członkiem. Mieli ludzi, którzy byli weteranami jak operatorzy Specnazu czy Rosjan, którzy trafili do przymierze. Na pewno by się tam odnalazł. Śmieszne był to, że większość z nich pracowała całkowicie legalnie w jednej z ich firm zajmujących się ochroną oraz PMC (Private Military Company). Byli w stylu Błękitnych Słońc, ale działali na mniejszą skalę, ale mieli lepiej wyćwiczoną kadrę.
- Wiem też, że moja siostra jest teraz w Japonii. Znaczy, to udało mi się wywnioskować po artykułach. Kręcą tam jakiś film. Mógłbym spróbować się tam dostać. Byłby to już jakiś punkt zaczepienia, jeśli mamy ich znaleźć. Do tego lubię ich kuchnię.
Wzruszył ramionami. Kiedy, wcześniej myśleli, że dobrze się kamuflują, jako turyści, to teraz Striker zachowywał się jak typowy turysta. Do tego, podchodził do tego z pewną radością. Było to coś, czego wcześniej nigdy nie robił. Planował, co chce zrobić. Nie było to tym razem kolejnej zlecenie gdzie nie musiał podejmować tak dalekosiężnych decyzji. Zazwyczaj opierało się to, co najwyżej, jak, kiedy, i w jakiej kolejności zabije przeciwników.
Wiedział, że oba plany są dość ryzykowne. Nie wiedział, czy Bratwa nie wciągnie go w jakiejś swoje problemu, a dostanie się na plan filmowy już samo w sobie było idiotyzmem. Mógł, oczywiście tez wyjechać w jakieś ciepłe miejsce na planecie i czekać na informacje od Wade. Jakiś Meksyk czy inne miejsce, gdzie ludzie nie będą za bardzo zwracać uwagi na jego tatuaże, a goście hoteli nie będą za każdym razem wzywać ochrony na jego widok.
Nie rozłożył jeszcze kanapy. Wiedząc, że ma teraz cały mebel dla siebie rozłożył się na nim niczym król. Wyglądało to dość komicznie, bo niestety jego rozmiary, nie grały zbyt dobrze z rozmiarami kanapy.
- Jeśli chcesz możesz się zabrać ze mną. Sama mówiłaś, że chcesz zobaczyć trochę świata. Jakby nie patrzeć teraz cię nic przed ty nie powstrzymuje.
Parsknął cicho śmiechem. Tak naprawdę cieszył się, że nie musiałby latać wszędzie sam. Chociaż do Bratwy wolałby polecieć sam. Wiedział, do czego zdolna jest Sonya, ale wciąż jednak to była specyficzna grupa społeczna. Pewnie utrudniłoby to jej znalezienie jego rodziny, robiąc wszystko zdalnie, ale to już musiał być jej wybór.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

3 paź 2017, o 09:12

- Myślę, że to nie zmiana czasu tak Cię zmęczyła - stwierdziła, uśmiechając się słabo.
W sumie to ona była odpowiedzialna za samopoczucie Charlesa. Jeszcze wczoraj rano obudził się w doskonałym - no, może nie doskonałym, ale na pewno nie aż tak złym - humorze, a dzisiaj miał za sobą próbę zabójstwa i sporo innych nieciekawych przeżyć. Uderzenie przeszłości w jego przypadku nigdy nie było przyjemnym doświadczeniem. Sonya miała na to bezpośredni wpływ. W końcu to ona go znalazła, ona go ściągnęła. Może nie zginął przez to, że nie był powiązany ze śmiercią jej rodziny, a może z innego powodu. Jakiekolwiek wyjaśnienia, na jakie Wade zdobyła się do tej pory, były mocno niejasne.
Słuchała potem co mówił, kręcąc kubkiem w kółko. Powoli, żeby nie rozlać, ale nie patrzyła na Strikera, będąc w stu procentach zaaferowaną przechylającym się naczyniem. Mówił, jakby miała wiedzieć wszystko, a ona nie była przecież zaznajomiona z całą jego przeszłością. Wiedziała tylko tyle, ile musiała, żeby go znaleźć i przekonać do pójścia z nią. Bo w końcu tylko tak mogli zapewnić mu bezpieczeństwo. Wiedziała to, co powiedział jej Burel i to, co znalazła sama, ale nie było w tym wielu konkretów. Przeciągnęła wilgotne włosy na jedno ramię i pokiwała głową, choć i tak jej nie widział.
- O świetnie, czyli stwierdziłeś, że idziesz spać, tylko po to żeby zająć całą kanapę? A ja, przestrzelona na wylot i połamana, mam siedzieć na stołku? - stęknęła i podniosła się, by wrócić do salonu. Tam opadła na fotel, który niestety był ustawiony bokiem do ekranu, ale przynajmniej był znacznie wygodniejszy niż barowy stołek. W jej stanie w szczególności.
- Nie wiem, Charlie - mruknęła niechętnie, wycofując się ze swojego na szybko rzuconego pomysłu, wyraźnie wstydząc się tego, że w ogóle zaproponowała takie rozwiązanie. To był spontaniczny zryw, który niekoniecznie musiał mieć sens. Przynajmniej z jej punktu widzenia. Uśmiechnęła się znów, lekko, słysząc ostatni argument. - Mam dwa koty w Kanadzie.
O pracy nie wspomniała. Może nie zamierzała do niej wracać.
- Nie mówiłam, że chcę zobaczyć trochę świata, tylko że niewiele świata widziałam, bo nie lubię latać - dookreśliła. - To nie to samo.
Poprawiła się na fotelu, zakładając nogę na nogę. Westchnęła ciężko, próbując uporać się z jakimś swoim własnym dylematem w głowie. Odgarnęła włosy z twarzy, przeczesując je palcami. Nie umiała tak po prostu stwierdzić, że leci w świat, z gościem, którego w ogóle nie znała, a jedyne co ich łączyło, to niedokończone zabójstwo. Może inni tak potrafili, zabrać się i polecieć w dal, nie oglądając się za siebie. Zabiciem Simarda Sonya odcięła się od części swojej przeszłości, ale miała też inną część życia, z której nie umiała tak po prostu zrezygnować.
- Miałeś załatwić mi karierę - uśmiechnęła się. - Życie w bogactwie i sławie. Jak tę obietnicę spełnisz, to może polecę z tobą do Japonii.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

3 paź 2017, o 11:59

Wyświetl wiadomość pozafabularną Pierwszy raz od dawno czuł pewnego rodzaju wewnętrzny spokój. Jakby trochę więcej normalności postanowiło pojawiło się w jego życiu. Rzadko, kiedy zdarzało mu się rozwalić na kanapie, oglądać najzwyczajniej w świecie telewizor i spędzać z kimś czas. Czuł się naprawdę świeży. Może, właśnie tego potrzebował. Pewnego rodzaju zakończenia spraw związanych z Rosenkovem. Chciał wierzyć w to, że te sprawy już nigdy do niego nie wrócą, ale to były tylko zwykłe marzenia. Nie wiedział, czy gdzieś tam na świecie nie ma gdzieś takiej Wade, która poluje na niego.
Przeciągnął się leniwie na kanapie. Chciał nacieszyć się tą chwilą. Nie wiedział, co go znowu będzie czekać w przyszłości, nie wiedział nawet, co go może czekać za kilkanaście minut. Może, za chwilę ktoś zapuka do drzwi i okażę się, że śledczy wpadli na ich trop. Może, jednak okaże się, że Shay się zakochał w dziewczynie i postanowi zabrać ja ze sobą siłą. Może, też nie wydarzy się nic. Cokolwiek miałoby się stać, chciał po prostu zapamiętać tą chwilę, jaką jedną z niewielu, gdzie mógł po prostu odpocząć.
- Ej, sama postanowiłaś zejść z kanapy i zostawić ją całą dla mnie. Plus to nie moja wina, że nie potrafisz o siebie zadbać.
Zaśmiał się dość radośnie jak na siebie. Kanapa wydawała się być wyjątkowo wygodna. Zapadał się w niej coraz bardziej. To chyba było to, co ludzie nazywali osiągnięciem pewnego rodzaju wewnętrznego spokoju. Striker nigdy nie czuł, się tak dobrze. Nie wiedział tylko, kiedy to przeminie i stanie się na nowo starym sobą. To była kwestia czasu. Wróci, pewnie do swojego starego życia i nic tak naprawdę się nie zmieni.
- Wspominałaś o nich, no cóż, ja bym wrócił do kotów. Lepiej żeby małe skurwysyny miały, co jeść.
Ziewnął głośno. Nie przypominał teraz siebie jeszcze sprzed paru dni. Odpalił papierosa i przesunął głowę tak, by tym razem patrzeć się w sufit. Wyglądał błogo. Na twarzy miał dziwny głupi uśmiech, nawet jego oczy wydawały się trochę bardziej żywe. Dzisiaj postawił niewielką cegiełkę na fundamentach swojego nowego życia. Nie wiedział, czy w ogóle będzie kontynuował ten kierunek, ale wiedział, że coś się zmieniło. Pytanie brzmiało czy wyjdzie mu to na lepsze.
- Ha, to już zależy od mojej siostry. Trzeba jednak będzie cos zrobić z twoją nową blizną, bo wtedy nici z jakichkolwiek roznegliżowanych sesji zdjęciowych.
Oczy mu się delikatnie przymykały. Powoli się wyłączał na otaczający go świat. Moc kanapy powoli zaczęła na niego działać. Nie powinien czuć się, aż tak zmęczony, a jednak powoli odpływał. Kolejny raz chmura dymu wydostała się z jego ust. Wiedział, że jeśli zaśnie pewnie obudzi się sam, zawsze tak było. Prędzej czy później znowu zostanie całkowicie sam. Tak już zawsze było. Nie miał, co nawet marzyć o jakichkolwiek wspólnych wyjazdach, oprócz tych dwóch dni nic ich naprawdę nie łączyło.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

3 paź 2017, o 22:01

Wade parsknęła śmiechem, odstawiając kubek na stół.
- Powiedziałeś, że idziesz spać. Uznałam, że raczej beze mnie, inaczej byś mnie nie przeganiał.
Dość dziwne było to, że akurat w towarzystwie Wade Striker czuł się tak swobodnie. W końcu to ona była przyczyną wszystkich ostatnich problemów, ona wyciągnęła go z jego ułożonego, małego światka, w którym wszystko miało już mniejszy lub większy sens. A tymczasem to właśnie teraz, siedząc z nią w domku w samym środku niczego, kilkadziesiąt kilometrów od zgliszczy fabryki czerwonego piasku i kilkunastu trupów, Charles znalazł sobie to swoje miejsce na Ziemi, w którym czuł się dobrze. Może to właśnie fakt, że pozwoliła mu przeżyć, sprawił, że zaczął wierzyć w nadzieję na lepsze jutro.
- Małe skurwysyny mają automatyczny dyspenser jedzenia ustawiony jeszcze na dwa dni.
Sonya nie wydawała się szczególnie przejęta tym, czy w mężczyźnie coś się zmieniło, czy nie. Może za krótko i za słabo go znała, by zauważyć różnicę. Każdy byłby rozluźniony, gdyby mógł w końcu przestać martwić się o swoje życie, a tak to z jej punktu widzenia wyglądało, nie doszukiwała się w tym niczego więcej. Ostatnim, co by jej przyszło do głowy, byłoby zakładanie, że jej osoba ma cokolwiek wspólnego z jego dobrym nastrojem.
Spojrzała na niego podejrzliwie.
- Czy my aby na pewno rozmawiamy o tej samej ścieżce kariery? Bo zaczynam mieć wątpliwości. Jak się nazywa twoja siostra? - spytała, uruchamiając omni-klucz. - Też Striker? Czy wyszła za mąż?
Gdy usłyszała konkretne imię i nazwisko, wpisała sobie w wyszukiwarkę i zaczęła przeglądać znalezione informacje na temat całkiem znanej, choć głównie na Ziemi, aktorki. Potem zaczęła przeglądać zdjęcia, nad jednymi zatrzymując się dłużej, inne przewijając szybko. Wszystko wyświetlała przed sobą, nie na małym ekranie omni-klucza, ale na holograficznym ekranie.
- Ładna jest - stwierdziła. - Kojarzę ją. W życiu bym nie powiedziała, że jesteście rodzeństwem. Robiła sobie jakieś modyfikacje, czy nigdy nie byliście podobni?
Otworzyła sobie artykuł na jednej z oficjalnych extranetowych encyklopedii i szybko przesunęła wzrokiem po podstawowych informacjach. Wydawała się całkiem zainteresowana tematem. Może nawet lubiła śledzić życie sławnych i bogatych. Albo po prostu rodzina Charlesa była tak tajemnicza, że interesowała również ją.
- Ma metr osiemdziesiąt dwa wzrostu - uniosła brwi. - To akurat by się zgadzało. Ciekawe, rzadko spotykam kobiety wyższe ode... aaa, wiem w czym ją widziałam! Grała w tym serialu o dwóch siostrach, była prawnikiem jednej z nich. Oglądałam kilka odcinków. I reklamuje teraz tę nową biżuterię z efektem masy.
Przez chwilę jeszcze przeglądała ciekawostki, ale w końcu wyłączyła omni-klucz. Przeniosła wzrok na Charlesa.
- Co robi w Japonii? - spytała. - A jeśli o roznegliżowane sesje zdjęciowe chodzi, to mogłabym zapozować i teraz. Do reklam o przemocy domowej. Albo infografiki o kobietach w wojsku. Jestem w tej chwili ucieleśnieniem cierpienia.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

4 paź 2017, o 00:29

Pokręcił głową z głupim uśmiechem na twarzy. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Zapamiętam sobie na przyszłość, żeby cię nie przeganiać.
Zaciągnął się po raz kolejny. Ręką zawędrował do stolika. Szukał popielniczki. Nie chciało mu się tak daleko wyciągać ręki, wiec złapał za nią i położył ją obok kanapy na ziemi. W taki sposób miał do niej łatwiejszy dostęp oraz nie musiał zużywać swoich i tak już wyczerpanych akumulatorów by celnie trafiać popiołem do szklanego obiektu.
W jego głowie pojawił się cholernie dziwny scenariusz. Gdyby dzisiaj, wszystko nie poszło po myśli Wade, a Burelowi by się udało powstrzymać ten cały syf, to, co by się stało z jej kotami? Szansa na to, że darowałby jej życie byłaby znikoma, a on sam. Sam w sumie nie wiedział już za bardzo po czyjej stronie by stanął. To pewnie te biedne stworzenia by zdechły. Nikt nawet by się nimi nie zainteresował.
Dopiero z jego dziwnych rozmyślań wyrwała go wzmianka o jego siostrze. Westchnął głośno, gasząc papierosa w popielniczce. Jedną ręką wsadził sobie pod głowę, a drugą położył sobie na klatce piersiowej. Było mu coraz wygodniej.
- Nigdy nie byliśmy podobni. To znaczy, tylko ja miałem pecha, że byłem bardziej podobny do dziadka niż do moich rodziców. Emily udało się w rodzić w matkę, chociaż wzrost miała po ojcu. Pech, chciał, że mój staruszek był chyba najniższy w swoim pokoleniu. Niecałe 190 centymetrów wzrostu, co zawsze wypominał mu wujek ze swoim potężnym 191 centymetrów.
Parsknął śmiechem. Przypomniał sobie jak zawsze się o to kłócili na rodzinnych zjazdach. Jakby miało to jakiekolwiek znaczenie. Szczególnie, że to Charles był anomalią gdzie jego wzrost pobił 2 metry. Sukces, którego nie udało się osiągnąć żadnemu Strikerowi. Chociaż on sam uważał to bardziej za przekleństwo, niż jakikolwiek plus. Oczywiście przy jego masywnej budowie ciała, bardziej przypominał zaginione ogniwo pomiędzy człowiekiem, a kroganinem.
- Emily zawsze była uważana za piękną dziewczynę, teraz już bardziej kobietę. Była z nas najmłodsza, więc rodzice rozpieszczali ją jak mogli. Kiedy powiedziała, że chce zostać aktorką to ze strony rodziców nie było żadnego sprzeciwu. – Znowu ziewnął głośno.- Mam jeszcze brata. Daryl. Zawsze był problematycznym dzieciakiem. Lubił zgrywać, wiesz typowego rebelianta. Nawet nie wiesz jak mnie to wkurwiało, oczywiście w bonusie musiał odziedziczyć najlepsze geny jeśli chodzi o wygląd. Oczywiście lubił to wykorzystywać. Przecież wiadomo, że nastolatki uwielbiają ten typ. Kończyło się to często tym, że jako starszy brat musiałem interweniować w sprawach, które mnie gówno interesowały. – Zaśmiał się, podrapał się po głowie. – Lubił też, rwać nie swoje laski. Nie raz musiałem spuścić komuś wpierdol przez niego. Oprócz tego ciągle pakował się w jakieś kłopoty. Trochę to śmieszne, że to ja skończyłem, jako ten najgorszy z rodzeństwa.
Przestał obserwować sufit i przeniósł wzrok na Sonye. Wolał jednak widzieć swojego rozmówcę i wiedzieć czy przypadkiem nie zanudza go swoimi opowieściami o rodzinie. Szczególnie, że temat rodziny mógł być dla niej dość drażliwy. On uważał, że stracił już swoja rodzinę, ale prawda była taka, że to ona nie miała już nawet szansy wrócić na łono swojej.
- Ponoć kręcą jakiś film czy może nowy serial. Nie wiem, nie zagłębiałem się w szczegóły. Wiem tylko tyle, że powinni teraz tam kręcić. W jednym z wywiadów zdradziła coś takiego.
Sam był zaskoczony tym, jak dużo można się dowiedzieć z brukowców. Jak tak dalej pójdzie to okaże się, że ma prawdziwy talent do stalkowania ludzi, a od tego już tylko krok do zniszczenia opinii o samym sobie. Tego już na pewno wolał uniknąć.
- O tak, już widzę tę kampanię. „Wspierajcie nasze dziewczyny w walce o lepsze jutro”. Na plakacie Sonya „Anioł Zemsty” Wade, w rozerwanym kombinezonie, z karabinem pod ręką i oczywiście w najbardziej nienaturalnej i erotycznej pozycji, jaka kiedykolwiek została wymyślona przez człowieka.
Parsknął śmiechem. Ciągle nie potrafił zrozumieć jak to możliwe, że czuł się tutaj tak dobrze. Może, dlatego, że pierwszy raz udało mu się spotkać kogoś podobnego do niego? Czy po prostu brakowało mu jakichkolwiek kontaktów międzyludzkich? Chciał to zrozumieć, jednak jego umysł nie chciał mu dać, żadnej odpowiedzi.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

4 paź 2017, o 08:30

Wade zrobiła w końcu to, co zdarzało się jej tak rzadko - roześmiała się. Tak normalnie, na głos, w reakcji na "Anioła Zemsty". Z pewnością nie wyobrażała sobie siebie w takiej roli i bawiła ją ta wizja, zwłaszcza że daleko jej było do gwiazdek Hollywoodu. Może z wyglądu nie aż tak bardzo, ale z zachowania już z pewnością. No i blizna na twarzy mogła znacząco zmniejszyć jej szansę na sukces. Opanowała się jednak bardzo szybko, może dochodząc do wniosku, że w pewnym sensie nie wypada jej teraz się śmiać, po wszystkim co zrobiła, a może bolały ją przy tym żebra. Oba podejrzenia były równie prawdopodobne. Zasłoniła usta dłonią i utkwiła wzrok w ekranie, wciąż jednak tak samo rozbawiona. Odchrząknęła.
- Przemyślę to - obiecała.
Długo się potem nie odzywała, skupiona na zakończeniu vidu, który jednak udało się jej obejrzeć do końca. Obserwowała, jak przewożą rannego turianina do Huerty, a przeciwnik zostaje pojmany i rzucony na ziemię. Omni-kajdanki, takie same jak nie tak dawno na nadgarstkach Strikera, teraz zacisnęły się na rękach złapanego człowieka, który wyrywał się i wrzeszczał, wyraźnie niezbyt zdrowy na umyśle. Obok niego leżały jakieś zwłoki, ale to przegapiła, skupiona na siostrze Strikera, więc nie wiedziała skąd się tam wzięły.
- Kogo zabili? - spytała, licząc na to, że może Charles zna odpowiedź na to nurtujące ją pytanie.
- Ja nie miałam nigdy rodzeństwa. Ani brata, który podrywałby cudze żony, ani sławnej siostry. Nawet jeśli nie masz z nimi kontaktu, to trochę ci zazdroszczę.
Po chwili znów uruchomiła swój omni-klucz, tym razem już nie aktywując pionowego, holograficznego wyświetlacza. Przesuwała palcami jakieś dane, w końcu unosząc wzrok na Strikera. Przez moment przyglądała się mu, leżącemu wygodnie w poprzek kanapy.
- Ale poważnie, mam z tobą lecieć? - zapytała. - Dlaczego? W niczym poza znalezieniem siostry ci nie pomogę. Potem będę tylko przeszkadzać. Nie jestem częścią twojej rodziny, zresztą nie jestem częścią żadnej. Chyba nie chciałbyś, żebym plątała się za tobą jak ogon.
Jej lekki uśmiech przeczyl słowom, w których jednak było trochę goryczy. Faktycznie Striker miał jeszcze rodzinę, do której mógł choćby spróbować wrócić. Ona nie miała nikogo, poza swoimi dwoma kotami, wpasowując się w funkcjonujące od wieków stereotypy samotnej kobiety z kotem. Wade miała aż dwa. Vid się skończył, więc wróciła świadomością do tego, co znajdowało się wokół niej. Podniosła z powrotem swoją herbatę i napiła się, by zaraz oprzeć kubek o kolano.
- Zwiedzać samej chyba mi się nie chce.

Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

4 paź 2017, o 11:47

Przyglądał się jej, kiedy wybuchła śmiechem. Spodziewał się bardziej klasycznego parsknięcia śmiechem, a nie na tak wielki wybuch emocji. Cieszyło go to. Wiedział, że jej stan może jednak jest lepszy niż przypuszczał. Do tego, miło czasem usłyszeć czyjś śmiech, a nie warknięcia czy ciągłą agresje. Tego miał za dużo, na co dzień. Praca na kuchni nie należała do lekki, szczególnie, że on jeszcze musiał rozmawiać z klientami. Oczywiście dochodziły też misje na boku, ale tam mógł uciszyć swojego oponenta, w restauracji tak łatwo nie było.
Delikatnie się uśmiechnął słysząc, że wszystko przemyśli. On znał jednak prawdę, nie powinien się wtrącać w jej życie. Czuł, że to nie jest dobry pomysł. Smutek powoli powracał. Poprawił poduszkę pod swoją głową. Jego stare ja nie potrafiło odnaleźć się w tej nowej dla niego sytuacji. Zaczęło bombardować jego pomysł na wszystkie możliwe sposoby. Zwątpił w tą całą idee powrotu do rodziny.
- Nie wiem, nie zwracałem uwagi.
Odpowiedział. Nagle poczuł, że chciałby znowu być sam. Być w swojej kanciapie i nie zmieniać nic w swoim życiu. Dał się ponieść chwili i jej „dobrym słowom”. Rękoma zaczął masować sobie twarz. Może, bardziej chciał ją zakryć ze wstydu, jaki czuł. Docierało do niego, że to, co robił było głupotą. Wszystko, co zakładał było zbyt optymistyczne, a jego wrodzony pesymizm wracał.
- Trawa zawsze jest bardziej zielona po drugiej stronie płotu.
Sam dobrze wiedział, jak to jest. Zazdrościł innym ich normalnego życia, ale w momencie, kiedy był gotowy by przeskoczyć na drugą stronę, znowu zwątpił. Ponownie nie czuł się na to gotowy, jakby cała pozytywna energia, którą miał w sobie zdechła. Znowu chciał uciec, tak jak wtedy w Kassie. Po prostu zniknąć z życia wszystkim i zostać zapomnianym. W tym był wyjątkowo dobry. Jak zawsze pewnie nawet nikt by go nie szukał, teraz już nie był Wade do niczego potrzebny. Wykonał swoją pracę. Nawet, jeśli. Nawet, jeśli chce mu pomóc, to raczej nie chce przebywać z nim. To miało sens.
- Nie wiem, Sonya. Pomyślałem, że skoro i tak nie masz nic lepszego do roboty to możesz się zabrać ze mną.
Dobrze wiedział, dlaczego. Sam by tego nie udźwignął. To nie było coś, co typowo robił w swoim życiu. Odnalezienie rodziny, było czymś o wiele trudniejszym niż mogło się wydawać. Szczególnie dla niego. Ten cały pomysł miał tak wiele niewiadomych, że nawet nie chciał nad tym myśleć.
Rozumiał, też, czemu się wykręcała. Nie był jakimś pięknym Don Juanem kosmosu, nie miał w sobie tej iskry, która sprawiała, że przebywanie w jego obecności byłą czystą przyjemnością. Przez lata jego wygląd bardzo się zmienił, sprawiając, że tylko ludzie o dziwnych gustach by zwrócili na niego uwagę w inny sposób niż ze strachem w oczach. Ona, też musiała sobie uświadamiać, że przebywanie obok kogoś takiego jak on raczej nie jest bezpieczne.
Odsunął dłonie od twarzy. Znowu czuł się zmęczony, ale nie tak jak wcześniej. Tym razem zmęczony tak jak zawsze. Tą samą myślą. Jak by wszystko było lepsze, gdyby jednak umarł już lata temu.
- Twój wybór.
Odpowiedział krótko. Już w głowie układał plan, w którym z samego rana spróbuje zniknąć bez śladu. Wyruszy do najbliższego portu kosmicznego i przemyśli, co dalej. Plan odnalezienia swojej rodziny powoli oddał się gdzieś dal. Tak jak zawsze. Charles nie potrafił się zmienić.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

4 paź 2017, o 21:13

W spojrzeniu Wade od początku nie było ani trochę strachu. Może przez to, że w towarzystwie Simarda nauczyła się już obcować z osobami tego pokroju, a może przyzwyczaiła się do tego, czego może się spodziewać, gdy otrzymała zdjęcia Charlesa jeszcze zanim się spotkali. Bywała zaciekawiona, ostrożna, nawet wściekła. Bywała też rozbawiona i rozluźniona, jak teraz, albo wczoraj, w świetle zorzy. Nie bała się, że grozi jej jakaś krzywda, bo gdyby tak miało być, już by się jej doczekała. Tymczasem to ona narobiła Strikerowi problemów, nie w drugą stronę. W oczach Sonii nie pojawiała się niechęć, ani nic podobnego z negatywnych emocji. Najgorszym, co dało się w nich zauważyć, była pustka i nieobecność. Cała reszta jej zachowań nie różniła się niczym, co okazywała w kierunku któregokolwiek ze swoich trzech tymczasowych współpracowników, z których teraz żył tylko Aaron. Frustracja Charlesa była więc irracjonalna, ale emocje nigdy nie były przecież logiczne.
- Nie mów tego tak. Z tą... rezygnacją.
Napiła się i westchnęła, orientując się, że i druga herbata się jej skończyła. Uniosła wzrok w stronę kuchni, nad czymś się mocno zastanawiając. Pewnie nad tym, czy ilość pochłanianych płynów przypadkiem nie świadczy o tym, że jednak jest głodna. Ale kilka tematów rozważanych jednocześnie znacząco utrudniało jej podjęcie decyzji.
W końcu wzruszyła ramionami.
- A co mi tam, mogę polecieć - stwierdziła. - Teraz to kilka godzin i będę z powrotem, jak będzie tylko trzeba. Mogę poprosić znajomą, żeby ogarnęła moje koty jeszcze na te kilka dni. Najwyżej... jak już tam nie będę miała co robić... to cię zostawię z rodziną i wrócę do siebie.
Zacisnęła usta i podniosła się z fotela. Jej twarz wykrzywił grymas bólu, a dłoń powędrowała do brzucha. Leki przeciwbólowe musiały puszczać, więc najpierw skierowała się do swojej torby, wyciągając z niej pudełko tabletek. Była na to przygotowana już wylatując z Kanady, albo nosiła je ze sobą zawsze. Połknęła kilka i wróciła do kuchni, znajdując w niej jakieś resztki i robiąc sobie z nich szybką kolację. Z punktu widzenia kogoś, kto znał się na gotowaniu, wyglądało to bardzo biednie, ale Sonya wyglądała jakby było jej pod tym względem wszystko jedno. Przeszła z talerzem do pokoju, siadając ponownie na swoim fotelu i powoli, jakby tylko z rozsądku zabierając się za jedzenie.
Jej dobry nastrój też nagle zgasł, przywracając ją do stanu zobojętnienia, w którym była, gdy wrócili do domku. Może zaraziła się nim od Charlesa, tą ogólnożyciową rezygnacją, a może wizja jego radosnego powrotu do rodziny sprawiała, że jeszcze bardziej rozpamiętywała swoją własną przeszłość, która ją tej rodziny pozbawiła. Długo się nie odzywała, tym razem milcząc do momentu, w którym nie wybudził jej z zamyślenia Striker. Jeśli i on nie miał nic do powiedzenia, cisza po prostu trwała, przy towarzyszeniu reklam w telewizji, a potem informacji o rozpoczynającym się kolejnym vidzie. Tym razem miał to być jakiś ludzki horror, o tytule, którego żadne z nich nigdy dotąd nie słyszało.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

4 paź 2017, o 22:23

Ucieszyło go to, że chce jednak polecieć z nim. Znowu był też zły na siebie z dokładnie tego samego powodu. Nie podobało mu się to, że musiał zrzucać na nią swoje sprawy oraz że, w ogóle ją mieszał w ten dziwny kaprys znalezienia swojej rodziny.
Nienawidził zrzucać swoich problemów na innych. Zresztą, to był chyba jego największy problem życiowy. Pomimo tego, że Rosenkova słuchał jak wierny pies, a więzieniu tym bardziej nie okazywał swoich słabości to te wszystkie lata się teraz na nim odbijały. Kiedy, musiał poprosić kogoś o pomoc czuł wstyd oraz zażenowanie własną osobą. Sam problem, raczej nie brał się z tego, że miał wybujałe ego. Po prostu spędził zbyt dużo czasu w nieodpowiednim towarzystwie.
Teraz odczuwał to samo. Wstydził się sam siebie, a do tego nie potrafił uwierzyć w siebie. Przez lata stał się przegrywem i sam dobrze o tym wiedział.
Zmienił pozycję na siedzącą. Użalanie się nad sobą znowu zaczęło go męczyć. Uznał, więc, że może w taki sposób, chociaż trochę odsunie te złe myśli. Chciał spotkać swoją rodzinę, ale on nie rozumiał, czego to zazdrościć. Prawda była taka, że jego rodzina może bardzo różnie zareagować na jego powrót. To wcale nie musiało się skończyć radością i pozytywnym zakończeniem. Równie dobrze cała rodzina uzna go za najgorszego i nigdy nawet nie pozwoli się na nowo zbliżyć. Dla nich był martwy i pewnie zapamiętali go w jak największych superlatywach. Na pewno, nie, jako rzeźnika, skazańca i kata.
Cisza, która go zaczęła otaczać pierwszy raz, od kiedy poznali zaczęła go przytłaczać. To nie była jedna z tych chwil, gdzie nie było to problematyczne. Teraz czuł, że może to być jego wina. Kolejny z jego złych nawyków. Zawsze uważał, że wszystko jest jego winą. Był tak przyzwyczajony do brania winy na siebie, aż mogło to niektórych dziwić.
Wstał w końcu z kanapy. Wiedział, że następny film to będzie jakiś ziemski horror wiec postanowił go przełączyć. On już miał wystarczająco dużo horrorów w swoim życiu. Powolnie podszedł do fotela, na którym siedział Wade. Położył jej swoją wielką dłoń na ramieniu.
- Połóż się.
Zabrzmiało to wyjątkowo opiekuńczo jak na niego. Udostępnił jej zresztą teraz całą kanapę dla niej. Musiał wyrwać jej myśli z tego syfu, który pewnie teraz ma w głowie. Chociaż tyle mógł zrobić. Złapał za jej talerz z jedzeniem, bo nie mógł po prostu na to patrzeć. Czegoś takiego by nawet psom nie dał do jedzenia.
- Przygotuje ci coś normalnego do jedzenia.
Powolnie poszedł w stronę kuchni. Po drodze zabrał swoje fajki. Odpalił kolejny raz czajnik by zagotować wrzącą wodę. Pewnie ta całą maszyneria w kuchni, nie byłą używana tyle razy w ciągu roku, co teraz przez nich.
Chciał przygotować tosty. Proste i ciepłe danie. Lepiej tak, niż jeśli ma jeść zimne. Oczywiście nie miał opiekacza, więc musiał użyć starej dobrej patelni do przygotowania posiłku. Nie odzywał się podczas całego pobytu w kuchni. To, co przygotował wyglądało o wiele bardziej apetycznie niż to, co zabrała wcześniej z kuchni. Przygotował w nowym kubku kolejną herbatę, a przygotowane tosty przełożył na talerze. Z takim zestawem wrócił do niej.
Położył wszystko na stole obok kanapy. Był na tyle zadowolony z siebie, że na twarzy wyrósł mu niewielki uśmiech. Wcale nie jest łatwo przygotować cos dobrego, kiedy składników prawie nie ma pod ręką. Skoczył jeszcze na chwilę do swojej torby. Wyciągnął z niej opakowanie leków przeciwbólowych. Nie były to jednak zwykłe proszki. To były naprawdę mocne leki, które czasami nawet trudno było dostać w aptekach. Typowy wojskowy asortyment. Zabrał też ze sobą koc.
Jeśli Wade postanowiła przenieść się na kanapę to położyłby na niej koc, a leki postawił obok niej. Niestety on nie mógłby jak ona usiąść na stole, bo pewnie by pod nim się zawaliło. Po prostu, więc stał.
- Jeśli naprawdę chcesz ze mną lecieć, to powinnaś odpoczywać. Nie chciałbym, żeby w połowie drogi coś ci się stało. Nie wybaczyłbym sobie tego, że mogłaby cię spotkać jakaś krzywda na mojej warcie.
Parsknął śmiechem. Komicznie to musiało zabrzmieć, po sytuacji, w której to parę godzin temu to ona się zastanawiała czy Striker ma w ogóle wyjść z tej całej sytuacji żywy. Teraz, za to stał nad nią opiekując się nią oraz zapewniając jej dziwne wsparcie, po tej całej sytuacji. Może, po prostu czuł się z obligowany by nie zostawiać jej w tym wszystkiej samej tak jak on sam to przechodził. Był przy tym trochę niezdarny albo trudno było zrozumieć, o co mu chodzi, ale widać było, że chciał dobrze.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

4 paź 2017, o 23:45

Nie patrzyła na niego, gdy wstawał i nie patrzyła, gdy do niej podchodził. Dopiero gdy dłoń Strikera wylądowała na jej ramieniu, uniosła zaskoczony wzrok. Nie odsunęła się i nie zagroziła, że upierdoli mu rękę, tak jak obiecywała Shay'owi, więc musiała być w bardzo kiepskim stanie. Patrzyła na niego znad swojej do połowy dojedzonej kanapki, której nawet nie posmarowała masłem, więc albo było jej bardzo wszystko jedno, albo nie miała siły stać w kuchni.
- Daj spokój - mruknęła, wbrew jego poleceniu nie podnosząc się z fotela. Przez moment też próbowała zatrzymać swój talerz dla siebie, ale w końcu z niezadowoloną miną oddała go Charlesowi, odprowadzając swoją kolację spojrzeniem. Westchnęła głośno, osuwając się niżej na fotelu i rozkładając ręce na boki w geście bezradności. Patrzyła przed siebie, skoro telewizor został wyłączony. W odsłonięte okno, przez które widać było tylko ciemność. Może gdzieś tam później będzie zorza, bo to w tamtą stronę szli wczoraj, gdy chcieli dotrzeć do wodospadu. Wade dziś też chciała się tam przejść, ale nie zapowiadało się na to, by w ogóle miała siłę na takie spacery.
Kiedy zapach tostów wypełnił pomieszczenie, a potem pojawiły się one na stole, Sonya westchnęła ponownie. W chwili, w której Striker wbił w nią wyczekujące spojrzenie, kobieta powoli podniosła się z fotela i przeszła na kanapę, układając się na niej w pozycji półleżącej, tak, by nie nadwyrężać tułowia, ale jednocześnie móc zjeść. Koc jednak odebrała od niego i przykryła się nim sama. Podniosła talerz i wgryzła się w tosta ze znacznie większym zaangażowaniem, niż wcześniej w to, co przyrządziła sobie sama.
Nadal się nie odzywała, obserwując każdy ruch Charlesa tak samo dokładnie, jak wtedy, gdy po raz pierwszy weszła do jego restauracji. Tak jakby nie miała pojęcia, czego ma się teraz po nim spodziewać. I prawdopodobnie tak właśnie było. Nie miał powodu, dla którego miałby być dla niej tak troskliwy, przynajmniej z jej punktu widzenia. W milczeniu zjadła ciepły posiłek i podniosła pudełko z tabletkami, by przeczytać umieszczone na niej napisy. Nie znalazła tam ulotki, więc uruchomiła omni-klucz i wyczytała sobie wszystko w extranecie, by zaraz po tym połknąć kapsułkę - póki co tylko jedną. Popiła gorącą herbatą i odetchnęła głęboko, kładąc się w końcu normalnie, na plecach, choć z wysoko uniesionym tułowiem i głową. Nie chciała jeszcze spać. Patrzyła na Strikera.
- Dziękuję - powiedziała w końcu. - Nie wiem, dlaczego to robisz wszystko. Nie powinieneś.
Rozpięła bluzę i ściągnęła ją z siebie, przykrywając się za to mocniej kocem. W ubraniach z kapturem nie leżało się najwygodniej.
- Dziwny jesteś, Charlie - stwierdziła, powtarzając słowa, które rzuciła mu kiedyś, w bliżej nieokreślonych okolicznościach. Wydawało się to wspomnieniem sprzed wieków, niemal nierealnym. A może nigdy tego nie mówiła? Trudno było sobie przypomnieć, co wydarzyło się naprawdę, a co było tylko snem. Trupy w fabryce czerwonego piasku mogłyby na przykład nim być.
- Umiem o siebie zadbać. Może nie żywię się najbardziej wysublimowanymi potrawami świata, ale radzę sobie - uśmiechnęła się znów, lekko, ale zawsze. A może była to tylko odpowiedź na uśmiech Strikera, który też często się nie zdarzał. - Nic mi się nie stanie w połowie drogi. Przecież nie wyskoczę z promu, albo nie wykrwawię się nagle. Wiem, co robię. Na przykład teraz, widzisz? Zająłeś kanapę, trochę postękałam, trochę ponarzekałam i teraz jest moja.
W jej oczach błysnęło rozbawienie, wracając do nich po kilkunastu minutach nieobecności.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

5 paź 2017, o 10:21

Widząc, że Wade powoli wraca humor, aż sam poczuł się lepiej. Nie pamiętał już, kiedy zajmował się kimś rannym. Mimo wszystko lubił pomagać innym, szczególnie, jeśli czuł, że powinien to robić.
- Jesteś ranna i straciłaś dzisiaj dużo krwi, wiec powinnaś odpoczywać.
Jak zawsze nie odpowiedział wprost. Martwił się o nią. Nie powinien, ale jednak martwił. Przez te dwa dni stała mu się dość bliską osobą. Przez jego własne ułomności i brak kontaktów z ludźmi, bardzo szybko przywiązywał się do tych, którzy choć trochę byli mili dla niego.
Przesunął trochę stolik i usiadł na podłodze. Gdzieś pośrodku kanapy. Plecy oparł o mebel. Ponownie odpalił telewizor. Okazało się, że wcale nie wyłączył telewizora tylko przełączył go na pusty kanał.
Tym razem nie miał zamiaru znowu jej od siebie odsunąć jak wcześniej. Zrozumiał, że dając jej szansę usiąść na tym fotelu znowu mogła poczuć się sama. Chciał zrozumieć swoje zachowanie. Może to właśnie było to całe odkupienie? Przez własny głupi egoizm starał się jej pomóc, by samemu poczuć się, chociaż trochę lepiej. Dokładnie tak jak Burel, chociaż sam Striker nic złego tak naprawdę jej nie zrobił. Nie umiał tego zrozumieć.
Przełączał kanały. W końcu trafił, na remake jakiegoś bardzo starego ludzkiego serialu. Opowiadał on o szóstce przyjaciół. Wtedy był to wielki hit, teraz był intergalaktycznym hitem. Cała akcja działa się na Cytadeli. Właśnie leciała scena, w której turianin wszedł do pomieszczenia z założonym na głowę surowym indykiem, a quarianka nie wiedziała, co się dzieje. Nawet trochę parsknął śmiechem widząc to.
- Wiem, że umiesz o siebie zadbać Sonya, w innym wypadku nie leżałabyś teraz tutaj tylko byłabyś martwa. Chce powiedzieć, że czasem miło jest, kiedy to ktoś zajmuje się tobą.
Rozprostował nogi pod stolikiem. Jego niewymiarowość znowu dawała się we znaki, ale jakoś sobie radził siedząc na podłodze. Przynajmniej ona była na tyle duża, aby mógł normalnie się rozsiąść.
Przyglądał się telewizorowi, a na twarzy znów miał ten niewielki uśmiech. Wiedział, że nie zawsze uda mu się pocieszyć wszystkich na świecie, ale teraz chciał jej pomóc. Brzmiało to dość zabawnie skoro sam, często nie potrafił pomóc samemu sobie. Może właśnie na tym to polegało? W niektórych sprawach zrzucenie wszystkie na własne barki nie było rozwiązaniem, a trzeba było szukać pomocy u innych?
- W moim towarzystwie nie będziesz jeść takiego gówna, które sobie zrobiłaś. Rozsierdziło mnie to bardziej, niż wydarzenia całego dzisiejszego dnia.
Parsknął śmiechem. Jego natura kucharza w ostatnim okresie była nader aktywna. Co się dziwić. Przez kilka miesięcy nie robił nic innego niż gotowanie dla klientów, którzy jednak mieli wysublimowane gusta i widząc, co przygotowała sobie Wade, aż stracił wiarę w jej umiejętności kucharskie.
Zjechał trochę niżej. Tak by opierać się o głową poduszkę kanapy. Zajmował przy tym prawię połowę pokoju. Jakby się dobrze postarał to pewnie by mógł dotknąć stopami przeciwległej ściany. Rękoma sięgnął po papierosy, jednak żadnego nie odpalił. Bawił się zapalniczką w dłoniach.
Kiedy wypowiedziała ostatnie zdanie, obrócił się w jej stronę. Na twarzy miał minę jakby ktoś mu właśnie sprzedał klasycznego liścia.
- Jeszcze mi powiedz, że teraz powinienem spać w tym twoim małym łóżeczku skoro masz kanapę dla siebie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

5 paź 2017, o 11:58

Wade uniosła tylko brwi, ale nic nie odpowiedziała. Była wyraźnie zmęczona, zresztą zapewne nie tylko dzisiejszym dniem, ale także planowaniem go i przygotowywaniem się do swojej małej - albo i niemałej - zemsty. Miała prawo do chwili odpoczynku. Ale nie spodziewała się, że będzie na to nalegał Striker, którego przecież wciągnęła do tego, choć nie musiała i być może nawet nie powinna. On miał prawo do zostawienia jej tu w cholerę, zabrania promu, obu worków czerwonego piasku i powrotu na Cytadelę, odcinając się zarówno od Wade, jak i od wszystkiego, w co go wpakowała. Nie musiałby się nawet za siebie oglądać, a ona nie mogłaby mieć do niego o to pretensji. Jakoś wróciłaby sobie do Kanady. I może dlatego właśnie była zdziwiona, że mimo wszystkiego, co mu zrobiła, Charles postanowił się zaopiekować jej rannymi czterema literami i upewnić się, że nie stanie się jej więcej krzywda. Teraz, gdy usiadł oparty plecami o kanapę, mogła się mu przyglądać, zakładając, że on tego nie zauważa. Ale za każdym razem, kiedy na nią spoglądał, wzrok Wade utkwiony był w jego profilu.
- Przepraszam - parsknęła śmiechem. - Nie miałam czasu na gotowanie ostatnimi czasy. Przestało mi zależeć na tym, żeby to, co jem, miało jakiś smak. Ten deser... tam w tej twojej restauracji na Cytadeli... on był świetny. Chyba najlepsze co jadłam. Szkoda, że nie miałam nawet czasu go dokończyć.
Nie zamawiała go wtedy, ale tak czy inaczej go dostała, bo Charles potrzebował czasu na przygotowanie się do opuszczenia stacji. Wczorajszą kolacja też była zachwycona. Albo miała kiepskie doświadczenia z jedzeniem w swoim życiu, albo kuchnia Strikera wyjątkowo dobrze podchodziła pod jej gusta.
- Łóżko jest normalne, tylko ty jesteś wielkim klocem - odparła, wzruszając ramionami. Brzmiała obojętnie, ale kąciki jej ust zadrżały, jakby powstrzymywała się od śmiechu. - Nie martw się. Jak będziesz naprawdę chciał iść spać i ładnie poprosisz, to wrócę tam. Nóg mi nie odjęło.
Ułożyła się na boku, podkładając sobie łokieć pod głowę. Odwróciła w końcu wzrok od Strikera i skupiła się na serialu, nie dając w żaden sposób do zrozumienia, czy rozpoznaje remake, czy niekoniecznie. Oglądała, nie reagując jednak szczególnie żywiołowo, choć na jej twarzy co jakiś czas pojawiał się uśmiech.
- Przepraszam, Charlie - odezwała się w końcu cicho, po dobrych kilkunastu minutach milczenia. Jej dłoń wysunęła się spod koca i zacisnęła się na ramieniu siedzącego na podłodze mężczyzny. Znów też na niego patrzyła. - Że cię wykorzystałam do tego wszystkiego. Byłam zaślepiona. Zdaję sobie z tego sprawę, chociaż niczego nie żałuję. Do strat się przyzwyczaiłam. Ale nie mam jak zrekompensować ci tego wszystkiego. Nie wiem... nie myślałam, że będę musiała. Że cokolwiek po tym wszystkim będzie mnie jeszcze obchodziło. A na pewno nie sądziłam, że ty ze mną zostaniesz.
Przesunęła dłonią po jego ramieniu i zabrała w końcu rękę, z powrotem chowając ją pod koc, może wstydząc się siniaków.
- Nie jestem dobrą osobą i nie zasłużyłam sobie na to - dodała jeszcze ciszej. - A ty nie jesteś tym, kogo się spodziewałam, lecąc na Cytadelę.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

5 paź 2017, o 14:35

- Wpadnij do restauracji na Cytadeli, to, jeśli będę na miejscu to ci podam go jeszcze raz. Nie wiem tylko czy znowu na koszt firmy.
Odpowiedział śmiechem na jej chwalenie jego ciasta z zielonej herbaty. Przepis zdobył od jakiegoś kucharza z Japonii. Dlatego też tak chętnie chciał tam znowu polecieć. Może nawet odwiedziłby jego knajpę o i ile ją jeszcze prowadzi. Cieszyło go też, że komuś smakuje jego kuchnia. W sumie zawsze go cieszyło jak go chwalono, coraz częściej jednak ze względu na jego umiejętności kucharskie, a nie, jako najemnika. Nawet zastanawiał się czy nie zostać kucharzem na pełen etat.
- Mam taką nadzieję, jak będzie trzeba to przeniosę takie chuchro jak ty jedną ręką. Dzisiaj wyjątkowo wyglądasz jak wyposzczony kot.
Nie mógł wymyśleć lepszej riposty, ale też dawno nikt nie wytykał mu tego, że jest wielkim klocem. Ostatni raz chyba coś takiego słyszał od instruktora, kiedy okazało się, że nie może przecisnąć się pod drutem kolczastym w czasach, kiedy trenował w akademii, a zamiast brody miał smutny dziewiczy zarost.
Minuty mijały, a Striker coraz bardziej zagłębiał się w serial. Ciekawa było jego umiejętność do wyłączania się, kiedy się na czymś skupiał. Nie ważne, było, co dokładnie robił, ale wystarczyła chwila by całkowicie się temu oddawał. Nawet podczas najgorszych misji, potrafił zachować spokój przez właśnie takie zachowanie. Kiedy siedzieli w największym gównie, on po prostu znajdował sobie coś, co go interesowało i się na to patrzył.
Dopiero, jej dotyk wyciągnął go z pustki. I znowu zaskoczyło go to jak bardzo czuje wyrzuty sumienia, że go wykorzystała. Na twarzy pojawił mu się nawet delikatny uśmiech. Trudno jednak było odczytać czy chodziło mu o jej dotyk czy może o coś innego. Po dopiero po jakiejś chwili postanowił się odezwać. Odwrócił głowę w jej stronę, a rękę położył gdzieś na jej ciele. Nie był dokładnie pewny gdzie, ze względu na koc. Podejrzewał, że, może to być biodro.
- Sonya, jest okay. – Zaśmiał się. – To nie ty mnie wykorzystałaś tylko Burel, który w swojej głupocie uznał, że świetnym pomysłem będzie wykorzystanie mnie i Luci, jako przynęty na Ciebie. Gdyby było inaczej i wyruszyłbym wszystko robić sam, to pewnie teraz bym torturował Shaya by wyciągnąć z niego informacje. Śmieszne jest tylko to, że chciałem wyruszyć samotnie, żebyś ty i cała reszta nie musieli ryzykować życiem, bo to nie była wasza sprawa. Mimo wszystko cieszę się, ze wyszło jak wyszło.
Dopiero teraz odpalił papierosa, a paczkę z zapalniczką położył obok dziewczyny. Nie wiedział czy będzie chciała je zapalić, ale możliwe, że w takim momencie raczej tak. Mimo tego, że nie były to jej ulubione cygaretki. On sam za to wydawał się być w dobrym humorze. Przesunął ręką po jej biodrze, a potem zabrał rękę. Nie chciałby wyglądało to, że jest jakimś creepy typem.
- Wyszło jak wyszło i nie ma, co roztrząsać tematu. Jak mówiłem wcześniej? Przeżyłem kolejny dzień i to się liczy w tym wszystkim. Tak naprawdę dałaś mi szansę na powrót do normalnego życia, dałaś mi te nikły światełko nadziei. Jeśli mam być szczery to ja jestem ci za to wszystko coś winien, a nie ty mnie.
Zaciągnął się ćmikiem i oparł głowę o poduszkę, że mógł idealnie patrzeć w sufit. Jednak zamiast tego obrócił ją by patrzeć, na Sonye. Był dziwny i dobrze o tym wiedział. Nie musiała mu nawet tego powtarzać tyle razy, bo sam już dawno to odkrył. Mało, kiedy pozwalał sobie na taką otwartość, tym bardziej, że jego ciało nie czuło żadnego stresu. Mogłaby go zabić tu i teraz, jednym dobrem uderzeniem pięści w jego odsłonięte gardło, jednak on miał to gdzieś.
- Nie jesteś złym człowiekiem. Na swój sposób obydwoje jesteśmy dobrzy, tylko gdzieś na drodze naszego życia podjęliśmy decyzje, które nie pozwoliły nam już powrócić z obranej ścieżki. Teraz obydwoje jesteśmy wolni, to znaczy ty jesteś wolna. Ja wciąż nie wiem czy któregoś dnia, ktoś nie przyjdzie po mnie w imię zemsty za to, co kiedyś zrobiłem.
Parsknął śmiechem. Dziwne było to, że tak łatwo przychodziło mu ze wszystkiego żartować. Mógł być to jakiś mechanizm obronny przed wszystkim, w co sobie trzymał albo po prostu już taki był.
- Wtedy po prostu oddam się w jej ręce i niech robi, co chce.
Uśmiechnął się, ale tym razem jakoś tak smutniej. Już dawno pogodził się, że taki dzień może przyjść. Miał tylko nadzieję, że nie skończyłby jak Burel. On raczej by nie był wściekły, ale uznałby, że tak po prostu miało być.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [ISLANDIA] Austurland

5 paź 2017, o 17:27

Sonya zaśmiała się krótko, gdy Charles przyrównał ją do wygłodniałego kota. W sumie teraz faktycznie wyglądała dość biednie, zwłaszcza owinięta kocem, z wilgotnymi włosami i zmęczoną twarzą. Zupełnie nie tak, jak wtedy, gdy po raz pierwszy zobaczył ją na Cytadeli. Nie wydawała się obrażona, ale osoby takie jak ona z reguły rzadko brały takie uwagi do siebie. Była realistką i widziała swoje odbicie w lustrze.
- Czyli jednak mnie przeganiasz. Szkoda - uśmiechnęła się, spoglądając na Strikera. Naturalnie, nie mówiła poważnie. Ale przecież cała ta rozmowa była jednym wielkim żartem.
Tym razem drgnęła, gdy poczuła, jak na jej biodrze opiera się dłoń mężczyzny. Ale nie odsunęła się, ani nie kazała mu jej zabierać. Koc stanowił bezpieczną barierę między nią a Strikerem, nawet jeśli był tylko kawałkiem materiału. Z jej oczu zniknęło rozbawienie, zastąpione przez to samo czujne spojrzenie co przedtem. Patrzyła na Charlesa tak, jakby próbowała dowiedzieć się więcej, niż to, co przekazywały wypowiadane przez niego słowa. Gdy zabrał rękę, uniosła wzrok na ekran, z wyrazem twarzy tak enigmatycznym, że trudno było cokolwiek z niego wyczytać.
- Może tak - nie obiecywała, że będzie inaczej, bo doskonale wiedziała że miał rację. W swoim życiu mógł narobić sobie wystarczająco dużo wrogów, by teraz obawiać się o swoje życie. O zemstę, jeśli ktoś został tak skrzywdzony jak Wade. Ona sama faktycznie była teraz wolna, po wszystkim co przeszła. Może więc mogła z większym optymizmem patrzeć na swoją przyszłość.
- Więc mówisz że to ja Ci dałam nadzieję - powtórzyła, a jej usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu. - Kto by pomyślał. Szkoda, że Claude nie może tego usłyszeć.
Sięgnęła po świeżą herbatę i uniosła się lekko, by się jej napić. Koc zsunął się z jej ramienia i ręki, odsłaniając obrażenia jakie na niej uzbierała, ale przestała się chyba tym już przejmować i na siłę je przed Charlesem ukrywać. W końcu wiedział, że je ma, a ona nie musiała udawać, że jest z Simardem z przywiązania i w niczym nie przeszkadza jej to, że się na niej fizycznie wyżywa. Odpłacila mu z nawiązką.
- No dobrze - powiedziała. - Prawie Ci wierzę.
Uśmiechnęła się, choć nie wiadomo czy do niego, czy do tego, co działo się na ekranie. W każdym razie wyglądała na uspokojoną, znacznie bardziej, niż wcześniej. Odstawiła kubek i położyła się z powrotem. Uznała temat za zakończony i nie kontynuowała go.
- Jutro rano spróbuję nam załatwić jakieś spotkanie z twoją siostrą. Dzisiaj już nie mam siły się tym zajmować. Nie wiem czy uda mi się bezpośrednio z nią, ale postaram się. Moje znajomości mogą nie sięgać tak daleko.
Uniósła omni-klucz, sprawdzając godzinę.
- O której wczoraj była ta zorza? Dopiero późno w nocy?

Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka

Wróć do „Ziemia”