Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[JAPONIA] Sendai

22 paź 2017, o 17:07

Wade uniosła brwi, spoglądając na niego znad sterty swoich rzeczy. Zwinęła sukienkę z całą resztą, zostawiając na podłodze tylko ubrania Strikera. Skinęła głową w ich stronę.
- Tutaj masz swoje wspomnienia - stwierdziła, po czym wyminęła go w drzwiach, by wrzucić swoje wczorajsze, zmięte ubrania do własnej walizki, tam, gdzie powinny się znajdować. - A jak będziesz zapominał, to znajdziemy sposób, żeby ci przypomnieć.
Wróciła do niego już uśmiechnięta i odebrała kubek ze świeżą kawą. Zaciągnęła się jej zapachem i chwilę później już siedziała na kanapie, po turecku, z powoli schnącymi włosami. Zupełnie nieelegancka, ale uśmiechem nadrabiała wszystko. Poklepała wolne miejsce obok siebie, wskazując je Strikerowi. Kuchenny blat nie był najwygodniejszym miejscem, jakie mogli sobie wybrać, więc szybko się stamtąd zebrali, ale skoro mieli spędzić teraz razem cały dzień, na niczym poza cieszeniem się swoim towarzystwem, Sonya nie chciała rezygnować z jego bliskości. Kiedy usiadł obok, niemal natychmiast wsunęła się pod jego ramię, znajdując sobie idealne miejsce na przynajmniej najbliższe piętnaście minut. Może teraz uda im się napić w spokoju.
- Widziałam. Nie wiem dlaczego tego nie zrobiłeś. Nie narzekałabym.
Zamieszała swoją kawą, wpatrując się w piankę na jej powierzchni tak samo, jak wczoraj w swoje wino. Przez długą chwilę milczała, zamyślona, ale cokolwiek działo się w jej głowie, nie dzieliła się tym z Charlesem. Pewnie już coś planowała. Znając życie zastanawiała się jak rozwiązać problem Daryla. Mieli jeszcze zawartość dysku do przejrzenia, wciąż nie wiedzieli niczego poza tym, że muszą polecieć na Omegę. Striker nawet nie wiedział co miałby powiedzieć wynajętym przez siebie ludziom, gdyby skontaktował się teraz z kim trzeba i poprosił o oddział. Ale Wade bardzo starała się nie planować, żeby Charles się z niej znów nie śmiał, więc tylko siedziała, oparta o niego i rozkoszująca się idealnym porankiem.
- Co oni tu jedzą na śniadania w ogóle? - spytała w końcu, wybudzając się z zamyślenia. - Mają jakieś regionalne tradycje, czy nie?
Oparła wolną dłoń o jego nogę, czując się już w jego towarzystwie na tyle swobodnie, by nie zastanawiać się nad tym szczególnie. Ot, naturalny gest.
- Dopiję tylko tę kawę. Nie chcę drugiej zmarnować. I będziemy mogli iść - napiła się, po czym uniosła wzrok na Strikera. Zmarszczyła lekko brwi. - Miałeś mi wczoraj coś opowiedzieć. Tylko nie pamiętam co.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

22 paź 2017, o 18:22

Uśmiechnął się, kiedy wymijała go w drzwiach. Jego radosny wyraz twarzy, stał się jeszcze bardziej zadowolony, kiedy usłyszał, co zamierza z nim zrobić jakby zapomniał. Musiał przyznać, że im dłużej z nią przebywał, tym bardziej nie potrafił przestać zachwycać się jej charakterem. Szczególnie, że znał ja całkowicie z innej strony niż wszyscy.
- Ciekawe, w jaki sposób?
Pytanie typowo retoryczne, bo na nie naprawdę nie trzeba było odpowiadać. Przekazał jej kubek i przyglądał się jak po raz kolejny cieszy się z kawy, którą właśnie otrzymała. Widząc jak wskazuje mu miejsce gdzie usiąść od razu do niej dołączył. Rozsiadł się najwygodniej jak potrafił, bo kanapa była na rozmiary typowo azjatyckie, więc musiał się chwilę pomęczyć za nim znalazł odpowiednią pozycję. Tę dopiero odnalazł, kiedy Wade wsunęła się pod jego ramię. Długo nie myśląc objął ją i przysunął troszkę do siebie.
- Mam kompleksy, okay?
Parsknął śmiechem, szczerze mówiąc była to lepsza wymówka niż to, że nie potrafił wyhodować sobie jaj i to ona musiała wykonać pierwszy krok. No prawdziwy mężczyzna przyszłości. Gdyby Daryl lub Emily się o tym dowiedzieli to pewnie nie wytrzymali by ze śmiechu. Chociaż, gdyby im opowiedział całą historię to nie byłoby im w ogóle do śmiechu.
Patrzył na czubek jej głowy, zastanawiając się czy znowu coś planuje. Pewnie tak. W tej kwestii chyba nie dało się nic zmienić. Za to ją chyba tak szanował. Była to jedna z ich cech wspólnych, gdzie musieli planować wszystko do przodu, chociaż Striker też starał się teraz przed tym wzbraniać. Może właśnie, dlatego siedzenie w ciszy im nie przeszkadzało. Każde z nich było zajęte swoimi myślami, ale teraz, kiedy byli blisko ich myślenie na pewno nie było najwydajniejsze.
- Japończycy mają straszne śniadania. W sensie ci sprzed 200 lat, teraz się już to tak wymieszało, że posiłki z rana nie różnią się prawie niczym do tych na całym świecie. Normalne śniadanie zazwyczaj składało się z ryżu i jakiegoś dodatku. Jajka, tofu, może mięso. Do tego Miso, w sumie ten posiłek jest prawie taki sam jak obiad.
Wziął łyka herbaty. Jego wiedza na temat gotowania na świecie była dość przerażająca, szczególnie biorąc pod uwagę, że jego wygląd nie kojarzył się z twoim typowym kucharzem z sąsiedztwa. Chyba, że siedzisz w pierdlu to wygląda jak typowy kucharz z celi obok.
- Jeśli chcesz możemy pójść na bardziej klasyczne japońskie śniadanie. Jestem na starym mieście, wiec pewnie są tutaj te bardziej starodawne knajpki. Dobrym przykładem tego jak bardzo jest tutaj tradycyjnie, będzie prezent, który ci kupiłem.
Którego dalej nie potrafił zrozumieć? Dla niego wciąż było zagadką, jakim cudem ta jedna książką sprawiła, że z ludzi, którzy pomagają sobie nawzajem zostali kochankami. Rozumiał, ze ma tatuaż podobny do tego w książce, ale to wciąż nie miało całkowicie sensu.
Kiedy, położyła dłoń na jego udzie on nie pozostawał zbyt długo dłużny. Sam zaczął głaskać ją po barku opuszkami palców. Jak na osoby, które jeszcze kilka dni temu zabiły sporą ilość ludzi i znajdowały się po dwóch różnych stronach barykady, teraz prezentowali się jak słodka para. Pewnie gdyby Burel ich teraz zobaczył to sam by sobie strzelił w głowę.
- O tym jak byłem na Omedze.
Parsknął śmiechem przypominając sobie, co się tam działo.
- Wynajęli mnie do prostej misji odebrania więźnia. Nic takiego, od przylecieć, zabrać więźnia z Czyśćca i wrócić. Nic specjalnego.
Nie wiedział czy informacje o buncie więźniów dotarły do ziemskich wiadomości, ale znając Wade mogła już pewnie łączyć pewne wątki.
- Zespół składał z pilotki, jej brata technika oraz 3 twardych i zimnych najemników, którzy nie wiedzą, co to strach. – Dodał ironizując. – No i jeszcze byłem ja.
Nie żeby byli, aż tak źli, jako najemnicy, ale kurwa ledwo, co z nimi dał radę wytrzymać. Takiej bandy upośledzonych ludzi, jeśli chodzi o umiejętności mowy to nie widział od dawna. Dziwił się, że w ogóle się odzywali, nawet, jeśli trzeba było.
- Więc dotarliśmy na miejsce, dowódcą została wybrana Pani pilot, oczywiście inni mieli ból dupy, bo jak baba może dowodzić zespołem, jesteśmy samotnymi wilkami, nie musimy słuchać rozkazów, każdy wie co ma robić. No kurwa rzeczywiście, po 15 minutach wszyscy się ze sobą nie zgadzali, co do tego, co mamy robić. Ja oczywiście po małym ataku miałem już to w dupie i słuchałem się Svei, czyli swojego przełożonego.
Westchnął głośno, zastanawiając się czy kubki, które im wysłał dotarły już na miejsce. Takich informacji raczej od nikogo nie zdobędzie, nawet nie wiedziała czy dostanie od nich jakaś odpowiedź albo czy dalej żyją.
- Zaraz po tym jak przelaliśmy pieniądze na konto naczelnika, to zaczął się bunt więźniów. Zamknęli nas w środku i kazali czekać. Oczywiście dzielni najemnicy uznali, ze skoro tak mówią to trzeba czekać, prawda? Ja już montowałem ładunki na drzwiach, żeby jak najszybciej odebrać naszą paczkę za nim zabiją go inni więźniowie lub strażnicy.
Opowiadał jeszcze przez dobre 5 minut o tym jak bardzo miał ochotę zabić się na tej misji przez swoich współpracowników, jak uratował życie lasce błękitnych słoń, a zarazem jak wykorzystał ja do wydostania się ze stacji, o Jack oraz o samym więźniu.
- Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiał w swoim życiu pracować z takimi idiotami.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

22 paź 2017, o 19:08

- Jak to w jaki sposób? Zrobię ci bałagan z powrotem - odparła pozornie obojętnie, choć widać było, że nie mówi poważnie.
Wade nie zastanawiała się, co pomyślałby Burel, gdyby ich teraz zobaczył. Pewnie nie myślała o nim wcale, wyrzucając go ze wspomnień jak tylko mogła. Albo wyobrażała sobie tę wersję z przestrzeloną głową i wtedy od razu czuła się lepiej. Musiała przeżyć piekło, kiedy jako dziecko wyszła z tej szafki i zobaczyła swoją matkę w takim samym stanie.
- To może idźmy na coś normalnego - zaproponowała. - Coś z pieczywem. I jajkiem.
O ile prezent, który dostała, był dla niej rewelacją, tak tradycyjne japońskie śniadanie nie brzmiało dla niej jednak zbyt kusząco. Może nie miała już ochoty na eksperymenty, potrzebując po prostu czegoś normalnego, czym napełniłaby żołądek, wrażliwy po wczorajszym winie. Ale uśmiechnęła się, przypominając sobie o książce. Pewnie nie mogła się doczekać, jak znajdzie tę godzinę czy dwie, by posiedzieć i po prostu zagłębić się w lekturze.
Kiedy Charles zaczął opowiadać, Wade najpierw przysłuchiwała się z poważną miną, bo spodziewała się pewnie poważnej historii. Ale z chwili na chwilę w jej oczach pojawiało się coraz większe rozbawienie, aż w końcu parsknęła śmiechem. Obróciła się tak, by móc na niego patrzeć, gdy snuł swoją opowieść. To, co sobie wyobrażała, pewnie nie miało dużo wspólnego z rzeczywistością, ale wyglądało na to, że bawi się świetnie.
- Ja nigdy nie musiałam i też mam nadzieję, że nie będę musiała - roześmiała się, gdy skończył. - Ostatnia grupa, z którą pracowałam, robiła to, co kazałam, bo im płaciłam. Wyłącznie dlatego. Pewnie było im wszystko jedno, czy przeżyję, czy nie, dopóki mieli kredyty na koncie. W sumie tylko dlatego mnie poskładali, kiedy tam padłam. Gdybym nie była w stanie strzelić Claude'owi w głowę, albo przynajmniej zobaczyć jak umiera, nie dostaliby swojej zapłaty.
Opowiadała o tym obojętnie, jakby to wydarzyło się kilka lat, a nie kilka dni temu. Jakby Striker był tam zupełnie postronną osobą, niebiorącą w tym wszystkim udziału. Zresztą teraz to była przeszłość, a liczyła się tylko chwila obecna.
- Ale wiesz jak jest. W takiej sytuacji jak tam nawet nie próbowałabym przejmować dowodzenia. Nie wyglądam zbyt poważnie, też nikt by się na to nie zgodził - uśmiechnęła się, wzruszając ramionami. - Nie to co twardy i zimny najemnik, który nie wie co to strach.
Powoli piła kawę, która zaczynała się jej już kończyć. Kąciki jej ust wciąż były uniesione, ale rozbawienie w oczach trochę zgasło. Pokręciła głową.
- Claude nigdy nie myślał, że jestem w stanie zrobić coś takiego - mruknęła. - Chyba nie mógł się zdecydować, na zmianę mi mówił że mam ogromny potencjał który nie może się zmarnować, albo że jestem idiotką i powinnam pracować na podeście w jakimś klubie, bo do niczego innego się nie nadaję. Nie był zbyt zdrowy na głowę.
Jej ręka z kubkiem znieruchomiała, gdy oparła go o kolano.
- Momentami myślałam, że wszystko wie. Przez pół roku byłam przekonana, że w końcu wrócę do domu i już z niego więcej nie wyjdę. Budziłam się w środku nocy, bo wydawało mi się, że słyszę kroki. Może to głupie, ale śniło mi się, że zabijają mi koty. Dopiero teraz, jak ty... - zamilkła, by po chwili z powrotem podnieść na niego ciemne spojrzenie. - Cieszę się, że cię poznałam lepiej, Charlie.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

22 paź 2017, o 20:08

Zawsze w taki sposób wolał opowiadać wszystkie historie związane z jego pracą. Momenty, w których był umorusany w krwi blondynki i starał się złożyć jej rozwaloną nogę, nie brzmiały już tak zabawnie. Tym bardziej fragment, w którym zostawili Jack na podkładzie stacji, dlatego, że kobieta, którą uratował postanowiła, że nigdzie jej nie będzie puszczać. Misja zakończyła się sukcesem, więc to, co spotkało biedną łysą damę mało go interesowało. Może opuściła tamto miejsce na pokładzie innego statku? Cholera wie, był zbyt zajęty inny rzeczami niż nią.
Sytuacja jednak wyglądała, jeśli chodziło o kobietę, która siedziała obok. Gdyby to spotkało ją to pewnie zabiłby wszystkich w zespole, starając się ją ratować. Może nie Svee i jej brata. Oni byli w porządku, ale resztę by zabił z radością ratując świat przed ich upośledzonym dziedzictwem. Cały czas czuł się źle po tej misji. Szczególnie, że było to pierwsze naprawdę poważne zlecenie i jako współpracowników musiał dostać takich idiotów. Oni nawet pomocni nie byli.
- I tak powinno być, Sonya. Płacisz wymagasz, po tym poznajesz dobrze wytrenowanych żołnierzy. Nie ma żadnego płakania, że ten rozkaz jest debilny albo, dlaczego ja, po prostu robisz wszystko ci każą i tyle. – Upił łyk herbaty. – Muszę przyznać, że byłem wtedy trochę zaskoczony. To było duże ryzyko, jeśli chodzi o samą misję dla nich, bo zazwyczaj bierze się za coś takie pieniądze z góry, pewnie ładnie się musieli tam gotować i znając życie kolega Shay wyobrażał sobie, że teraz on tu będzie siedział, dlatego na to wszystko się zgadzał.
Był dzisiaj wyjątkowo gadatliwy. Nawet jak na siebie. Może, dlatego, że tematy dotyczył sytuacji, w których miał większe rozeznanie niż normalni ludzie. Plus imię mężczyzny wypowiedział z pewną pogardą. Trudno jednak było powiedzieć, czy chodziło mu o to, że był zazdrosny czy może o to, że nie miał szansy go wtedy zabić.
- Jeśli chodzi o sprawy bardziej taktyczne, lepiej zostawić je innym. – Uśmiechnął się sam do siebie przypominając sobie wczorajszą noc. – Wczoraj bardzo dobrze mną dowodziłaś.
Parsknął śmiechem. Odłożył kubek herbaty na stół przed nim, a wolną rękę przełożył sobie za głowę drapiąc się po krótkich włosach. Chyba podrażniła mu się skóra po fryzjerze. Raczej nie było to dla niego coś nowego. W Rosenkovie ścinali im włosy maszynkami na zero i tyle, teraz miał jakaś bardziej normalna fryzurę.
- Kiedy zostawiłaś nas wtedy tam razem, to miałem mu ochotę rozpieprzyć mu głowę o ten drewniany stół. – Ścisnął dłoń na swoich włosach. – Kretyn uznawał wszystkich za idiotów myśląc, że nikt się nie skapnie, o co mu chodzi. Zamiast zająć się tym samemu to szukał innych jak on, żeby tylko nie ryzykować własnym życiem.
W jego głosie można było usłyszeć nutkę smutku. Nie, dlatego, że zginął jego towarzysz broni, ale dlatego, że tylko kilku takich jak on jeszcze może żyć, a jeszcze mniej zrobiło ze swoim życiem cos dobrego. Striker przynajmniej się starał.
Przyglądał się jej, kiedy opowiadała o swoim strachu. Rozumiał ją, wiedział jak to jest żyć w wiecznym strachu o własne życie. Jak to jest, kiedy nie wiesz skąd przyjdzie śmierć. Wciąż jednak dziwiło go, że się nie domyślił. Rozumiał, że jej nie doceniał, ale gdyby to Striker był na miejscu Burela to pewnie wszystko skończyłoby się inaczej. W sposób, który nie pozwoliłby mu teraz siedzieć z nią u swojego boku.
Pocałował ją delikatnie w czołu przysuwając jeszcze bliżej do siebie, jakby chciał ją zapewnić, że może się przy nim czuć bezpieczna. Pewnie nawet nie było już takiej potrzeby, skoro zaszło to wszystko już tak daleko.
- Jeśli mam być szczery, to, jeśli tam w tej piwnicy wszystko poszłoby inaczej. To znaczy gdyby twoi ludzie zjebali i by zginęli, to następnie sam zastrzeliłbym, Burela. – Parsknął śmiechem. – Nawet nie wiesz, jaki ci byłem wdzięczny za to, że nas ostrzegłaś. Patrząc na to z perspektywy czasu, nie wiem, dlaczego. Przecież mogło to całkowicie zniweczyć twój plan. Pamiętam jeszcze z tamtej chwili, że w mojej głowie układał się już plan jak wykończyć Zane’a.
Mówił to wszystko spokojnie, jakby to wydarzyło się dobre kilkanaście tygodni wcześniej, a nie parę dni temu. Czas przy niej mijał mu wyjątkowo szybko. Teraz już szczególnie.
- Ja się cieszę, że w ogóle się poznaliśmy.
Uśmiechnął się do niej ciepło jak to miał w zwyczaju, kiedy mówił o momentach z nią związanych.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

23 paź 2017, o 09:44

Wade zerknęła na niego z rozbawieniem, gdy wspomniał o Shay'u, zapewne dochodząc do wniosku, że jego niechęć do najemnika jest spowodowana właśnie zazdrością. Zwłaszcza, gdy padły ostatnie słowa na jego temat. Cóż, gdyby Shay tu siedział, to nie siedziałby tu Striker. Inna sprawa, że Sonya traktowała tamtego człowieka zupełnie obojętnie, a to, co się między nimi wydarzyło, nie przyniosło żadnych konsekwencji. Przynajmniej dla niej, co działo się w głowie Shay'a to już inna sprawa.
- Dostali połowę z góry - odparła. - Drugą połowę mieli dostać jak Claude zginie.
Nie dodała jednak nic więcej, dochodząc do wniosku, że nie ma sensu wtajemniczać Charlesa w te szczegóły. Było, minęło, pewnie wydała na to więcej kredytów niż miała jeszcze kiedykolwiek w życiu zarobić, znając życie pół spadku po matce, a teraz już nie miało to znaczenia. Kto wie, może Burel przepisał jej cały spadek i jak już wszyscy dowiedzą się, że mężczyzna nie żyje, na konto Sonii spłynie morze kredytów. Będzie mogła wtedy zostawić Kassę i robić, co tylko będzie chciała. Może właśnie taki miała plan. To też było pewne zabezpieczenie, pomysł, na który przecież musiała wcześniej czy później wpaść.
Parsknęła śmiechem, słysząc słowa o dowodzeniu i pokręciła lekko głową, ale nie zaprotestowała. Wczoraj wieczorem miała kontrolę nad wszystkim, począwszy od pierwszego spotkania z siostrą, przez prezent dla niej, wieczór u nich w hotelu, po wspólną noc z Charlesem. Miał trochę racji. Dopiero dzisiaj rano wszystko potoczyło się nieco inaczej, tak, jak chciał Striker, nie jak chciała ona. Nie wydawała się z tego powodu niezadowolona.
- Naprawdę nie wiesz? - spytała, znów unosząc na niego spojrzenie. Milczała przez chwilę, by w końcu opuścić wzrok. - Pokazałeś mi wtedy, że nie mam racji. Poprzedniej nocy. Tylko było już za późno, żeby się ze wszystkiego wycofać, a Claude i tak musiał zginąć. Nie mogłam ci powiedzieć, żebyś tam nie jechał, Aaron i... i pozostała dwójka, oni by się na to nie zgodzili.
Mieli plan. Wszystko było ustalone. Jeszcze nie wiedzieli wtedy, że Wade jest po drugiej stronie i prawdopodobnie Aaron nie miał się tego nigdy dowiedzieć. Nawet jeśli obudzi się i skontaktuje z nimi, nie było nikogo, kto chciałby opowiedzieć mu całą tę historię, w wersji, która miała miejsce naprawdę.
- Pójdę wysuszyć głowę i możemy iść - westchnęła Sonya i wysunęła się spod ramienia Charlesa i wstała. - Głodna jestem.
Kwadrans później Sonya nałożyła na siebie sweter, płaszcz i mogli opuścić hotel i wybrać się do pierwszej lepszej, dowolnej knajpki na śniadanie. Zamówiła sobie coś zupełnie klasycznego, już nie z kawą, a z herbatą do popicia. Nie mówiła już później o rzeczach niewygodnych, bo nie po to tutaj byli. Znacznie więcej się dzisiaj śmiała i rzadko zdarzało się jej to badawcze spojrzenie, które pojawiało się, kiedy nie wiedziała czego może się po Strikerze spodziewać. Gdy nic nie wisiało nad nimi ciężką chmurą, ani nie obawiała się, że swoim zachowaniem zniszczy szansę na powrót Charlesa do rodziny, Wade okazywała się bardzo rozmowną osobą o nieco czarnym poczuciu humoru. Ale, co by nie mówić, takie do niej pasowało. Po śniadaniu namówiła go na spacer, który skończył się przedwcześnie, bo pogoda się zepsuła i zaczęło padać - niestety nie śniegiem, a deszczem. W końcu więc, po jakichś trzech godzinach, wrócili z powrotem do hotelu, bo w takiej ulewie nawet zwiedzać się nie dało.
- Ma przestać padać popołudniu - powiedziała, zerkając na omni-klucz. Jednocześnie jej oczy rozjaśniły się, a na jej ustach pojawił się nieco niepewny uśmiech. - Aaron napisał, Charlie. Obudził się. Boże, jak dobrze. Muszę mu odpisać zaraz.
Ściągnęła z siebie płaszcz i buty, jedną ręką, bo na drugiej czytała wiadomość.
- Musimy ogarnąć te nagrania od Emily. Bo nie kontaktowałeś się jeszcze ze swoimi ludźmi, nie?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

23 paź 2017, o 17:55

Kiedy spacerowali po mieście, spędzając ze sobą czas jak z żadną inną osobą on ciągle się zastanawiał nad jedna rzeczą. W jaki sposób jej pokazał, że miała racji. Ciągle nie potrafił tego zrozumieć. Nie zrobił przecież nic wielkiego, po prostu zabrał ją nad wodospad pooglądać zorzę. Traktował ją przecież jak każdą inną osobę, która była jego towarzyszem broni. Nie był pewny czy tylko o to chodziło. Takich jak on było tam niewielu, ale jednak istnieli. Wszędzie można było znaleźć dobrych ludzi, którzy podjęli bardzo złe decyzje w życiu. Wciąż, go to gryzło, bo widział jej smutek w oczach. To niewielkie niezrozumienie sytuacji. Wiedział, że to przez jego zniszczony tok rozumowania, niektóre rzeczy przychodziły mu trudniej. Jak na przykład ta sytuacja.
Pomimo przez większość czasu, który spędzili razem Charles był naprawdę pogodny i szczęśliwy. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu. Nie zachowywał się jak on. Nie był zgorzkniały, zmęczony życiem czy zniszczony swoimi przeżyciami. Jakby całkowicie zapomniał, że jeszcze kilka dni wcześniej błagał ją swoimi łzami by skończyła jego żywot. Teraz ona na nowo mu je nadała. Raczej był to jeden z najbardziej niespodziewanych planów wszechświata.
Spędzili na dworze bardzo dużo czasu, gdyby nie deszcze do hotelu nie wróciliby pewnie, aż do wieczora. Gorsze było to, że on miał na sobie parkę, która na niskie temperatury była idealna, ale na deszcz już nie. Żałował, że na lotnisku nie kupił sobie jakiegoś płaszczu przeciwdeszczowego. Wtedy nie podejrzewał, że wyląduje w Japonii, gdzie temperatura jest na plusie.
- Mam taką nadzieje.
Westchnął. Był z grubsza niezadowolony z takiego obrotu sytuacji. Wolał jeszcze pokręcić się w jej towarzystwie po Sendai, niż kisić się w pokoju i brać się za robotę, której chciał uniknąć przez jakiś czas. Wiedział, że to jego brat, ale i tak nie dało się tego przyśpieszyć.
- Jaką wersję mu opowiesz?
Spytał krótko. Nie, dlatego, że miał do niej o to problem. Po prostu wolał samemu wiedzieć, jeśli jednak zostaliby parą na dłużej to lepiej żeby też ją znał. Tak jak ludziom z ulicy można było wcisnąć jakiś kit, to Aaronowi trudno może przyjść myśl, że Sonya spędza teraz czas z Strikerem.
- Może, będzie lepiej jak mu nie powiesz o mnie.
Zmarkotniał. Może i dla siebie byli kimś ważnym, ale nie potrafił zaakceptować tego, że czasami czuł, szczególnie przy ludziach, których ona znała, jakby się go wstydziła. Wiedział, że ma problem z okazywaniem emocji, ale wciąż miał przeczucie, że jeśli nawet wróciliby do Kanady do nikt by się nawet o nim nie dowiedział.
- Wyślij mu wiadomość, pogadaj z nim nawet. Ja zobaczę, co jest na vidach.
Zabrał taśmy ze sobą do swojego pokoju. Nie zamykał drzwi, bo nie było w tym jakiegokolwiek sensu. Usiadł na brzegu łóżka i szykował się psychicznie do zobaczenia materiałów. Dokładnie jak w restauracji, kiedy poznał Wade. Różnica był taka, że osoba na krześle nie będzie byłym towarzyszem, a jego bratem.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

23 paź 2017, o 21:37

- Taką, jaka mu wystarczy - odparła, na chwilę opuszczając rękę z omni-kluczem. Uniosła brwi. - W sensie o czym? O tym, że żyjesz, czy o tym, że ze sobą jesteśmy?
Zamarła na chwilę, kiedy dotarło to, co powiedziała. Przez moment wydawała się zmieszana, bo nie była to oficjalna wersja. Oni sami nie wiedzieli jeszcze czym było to coś, co pojawiło się między nimi. Niczego nie ustalili, niczego nie zaplanowali. Dla Wade, która funkcjonowała całe życie z harmonogramem, musiało być to strasznie męczące. Coś jednak w końcu się w niej złamało i wzruszyła ramionami, dochodząc do wniosku, że nawet jeśli Striker zamierzał odlecieć na Cytadelę i zostawić ją w Kanadzie, nie myśląc nawet o jakiejkolwiek wspólnej choćby najbliższej przyszłości, to w tej chwili ze sobą byli i nie było sensu temu zaprzeczać.
- Nie sądzę, żeby pytał o takie szczegóły - opuściła wzrok z powrotem na omni-klucz. - Jeśli nie chcesz, mogę nie mówić.
Wręczyła mu dysk, który przed wyjściem wyciągnęła z kieszeni płaszcza i zaniosła do swojej sypialni. Teraz Charles miał go z powrotem w ręce, a Sonya, dość mocno przygaszona po jego ostatniej sugestii, bo pewnie odebrała ją zupełnie inaczej, zamknęła się w swoim pokoju, by porozmawiać z Aaronem, który właśnie odzyskał świadomość. Minęły dwa dni, z jednej strony to wcale nie było tak dużo, ale z drugiej mężczyzna wciąż miał żonę, która zamartwiała się na śmierć. Przynajmniej mógł do niej wrócić. Może jeszcze nie teraz, ale w ciągu najbliższych tygodni.
Dysk wsunięty do czytnika początkowo nie reagował, ale w końcu otworzyła się jego zawartość, ukazując kilka plików video. Podobnie jak wtedy, gdy Sonya przyniosła mu taki do restauracji. Tylko tam na nagraniach widać było egzekucje, tutaj Daryl był jednak żywy. Niekoniecznie w najlepszym stanie, ale żywy. Wyglądał prawie tak samo jak wtedy, gdy Striker widział go po raz ostatni, choć jego rysy twarzy znacząco zmężniały, a teraz był dodatkowo brudny i nieogolony. Siedział na krześle na środku pustego, brudnego pomieszczenia, wyglądającego jak najbardziej obskurne miejsce Omegi. Choć równie dobrze mogło być to wszędzie indziej.
- Mów - warknął do niego turiański głos gdzieś zza kadru.
Daryl niechętnie podniósł głowę i spojrzał w oko kamery. W jego jasnych oczach nie było strachu, bardziej zmęczenie. Miał zakrwawiony bok twarzy, ale wyglądał, jakby było mu już wszystko jedno. Odchrząknął i zaczął mówić, tak, jak kazali mu oprawcy.
- Odbicie Shanxi było błędem. Złamaliśmy zasady panujące w galaktyce, prawa ustalone przez Radę. Odtrąciliśmy pomocną dłoń i sprzeciwiliśmy się lepiej rozwiniętej rasie. Shanxi należy do turian, ludzie są tam uzurpatorami. Jesteśmy im winni wiele za synów i braci, których stracili. Poddanie garnizonu powinno być ostatnią decyzją podjętą przez Przymierze. Może wtedy ilość ofiar byłaby równa po obu stronach.
Kamera poruszyła się, w oczach Daryla coś też się zmieniło, ale dosłownie na ułamek sekundy. Opuścił wzrok w dół, na swój brudny wojskowy mundur. Wypluł krew z ust na podłogę.
- Parszywe robactwo - mruknął również turiański, ale kobiecy głos poza kadrem. Bardzo cicho, ale dało się ją usłyszeć gdzieś w tle. - Obrzydliwe.
- Jeśli nasi przywódcy nie odpowiedzą na żądania do końca ziemskiego roku, ja zginę, a oni zaczną łapać kolejnych. Ludzka polityka to żart. Żądają rekompensaty za straty podczas Wojny Pierwszego Kontaktu. Shanxi należy do turian.
Pozostałe nagrania były podobne. Na jednym z nich Daryl zbuntował się, więc ktoś się wściekł, a filmik skończył się przedwcześnie. Na kolejnym był inny żołnierz, młodszy od brata Strikera, znacznie bardziej przerażony i z większym zaangażowaniem mówiący formułkę, którą przygotowali do nich ci turianie o ksenofobicznych zapędach. Na dwóch ostatnich był trzeci człowiek, pewnie z ich oddziału. Znając życie we trzech polecieli miło spędzić czas na tej przepustce. Ale też nie było czemu dziwić się, że wojsko nie reagowało. Po pierwsze, nie mieli zbyt wielkiej jurysdykcji na Omedze, a po drugiej nie negocjowało się z terrorystami. Charles sam doskonale o tym wiedział.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

23 paź 2017, o 22:33

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Chyba właśnie w taki sposób dzień, który miał być tak bardzo udany przestał nim całkowicie być. Nie chodziło tutaj nawet o jego brata, ale o to, co ona powiedziała. Odbierając, więc od niej taśmy wyglądał znowu jak stary on, dosłownie starzał się w oczach. Zmęczenie wróciło w pełni sił, kiedy obejrzał pierwszy Vid.
Widok swojego brata przywiązanego do krzesła wywołał w nim niewielką falę agresji, którą starał się powstrzymać ściskając dłonie. Jego brat oprócz tego, że zmężniał nie zmienił się nic. Dalej wyglądał tak samo dobrze, nawet można było uznać, że wyglądał lepiej niż za młodu. Jednak jego stan był bardzo podobny do Charles’a przez ostatnie osiem lat.
Przysłuchiwał się temu, co mówił jego brat. Nie mógł dosłownie uwierzyć w to, co słyszy. Spodziewał się okupu, ale nie czegoś takiego. Na pewno nie wyobrażał sobie, że jego brat wyląduje w rękach turiańskich separatystów. Tego scenariusza nawet nie zakładał. Kolejne filmy, kolejne fale gniewu. Nawet nie chciał wiedzieć ile już jego brat był w niewoli. Wstał z miejsca, chodząc po pokoju. Nienawidził siebie teraz bardziej niż kiedykolwiek. Gdyby był z rodziną, gdyby pojawił się te dwa miesiące wcześniej pewnie to nigdy by się nie wydarzyło. Zrobił to, co umiał najlepiej. Zrzucił całą winę tylko i wyłącznie na siebie.
W końcu jednak musiał podjąć jakieś kroki. Nie mógł od tak po prostu tego tak zostawić. Nie wiedział nawet, od czego zacząć. Jak to wszystko zaplanować. To było ponad jego możliwości. W końcu jednak musiał wykonać to jedno połączenie, musiał skontaktować się z Siemionem. Wykręcił numer, na który miał dzwonić, jeśli potrzebował czegoś naprawdę ważnego, w innym przypadku miał robić to jak wcześniej. Wykonując połączenie przez budkę telefoniczną.
- Siemion, tutaj Striker.
Przeskoczył na idealny rosyjski, nie brzmiał nawet trochę jakby miał mieć jakiś akcent. Nie łatwo mu się rozmawiało z osobą, dzięki której tak wiele zawdzięczał w okresie pobytu w więzieniu. On sam zresztą odwdzięczył mu się przez to z nawiązką. Siemion był starszym mężczyzną, Vorem w Zakonie, znanym oraz szanowanym. Nazywano go „Dobrym wujkiem”. Szczególnie, jeśli cię polubił. Miał nadzieję, że ich znajomość dalej ważna.
- Potrzebuję trójki ludzi od was. Nie chłopaków, a ludzi z PMC. Zapłacę za nich, zaraz po wykonaniu zlecenia. Po prostu wyślij mi swoich najlepszych wolnych ludzi.
Potem już przekazał tylko, na czym ma polegać zlecenie i gdzie będzie się dziać. Najważniejsze jednak było to, czy uda mu się załatwić zezwolenie od kogoś z Omegi zezwolenia na ich działania. Nie chciał, żeby potem goniło go lokalny półświatek za zniszczenia, których mogą dokonać. Na odpowiedział i tak musiał poczekać ze względu na to, że nagrał się mu na omni-klucz. Pewnie nie odbierał od byle, kogo.
Po skończonym monologu do komunikatora oparł się o ścianę. Potrzebował chwili by dojść do siebie, jednak nie do Charles’a, który był wcześniej, ale do tego samego, który był z nim przez ostatnie osiem lat. Nie wierzył w to, że Sonya przyjdzie go ot tak pocieszyć lub spróbować przywrócić do normalności. On sam już tylko obmyślał, jak ma dorwać turian, którzy mają jego brata.
Wyszedł w końcu z pokoju by udać się na balkon. Papieros zawsze uspokajał jego nerwy. Na twarzy miał zmęczenie, rozpacz, ale trudno było w niej znaleźć brak celu do życia. Chociaż to pozostało po ostatnich dniach. Trudno jednak było stwierdzić czy chodziło o rodzinę, Sonye, czy może ocalenie brata.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

23 paź 2017, o 23:39

Przez jakiś czas w mieszkaniu panowała całkowita cisza. Nagrania się skończyły, Wade jeszcze nie wyszła ze swojego pokoju. Nic dziwnego, że ani Emily, ani jej matka nie była w stanie spełnić żądań, o jakich była mowa w tych vidach. Pewnie nawet nie wiedziały o co chodzi, co wydarzyło się tak naprawdę i co było przyczyną konfliktu między Przymierzem a wojskiem turian. Może jakieś ogólniki, o których mówiono w mediach. Emily była za młoda, żeby pamiętać co wydarzyło się dwadzieścia dziewięć lat temu. Ich ojciec z pewnością wiedziałby, co zrobić.
Człowiek, z którym Charles się skontaktował, nie odebrał w tym momencie, ale wiadome było przecież, że nie musiał znajdować się na Ziemi, albo mógł być czymś zajęty. Pozostało więc nagranie wiadomości, którą tamten odsłucha jak będzie miał na to czas. No i jak się zdecyduje mu pomóc. Zezwolenia na Omegę jednak Siemon nie mógł mu załatwić. Jeśli o to chodzi, musiał skontaktować się bezpośrednio z ochroną stacji, a jeśli oni w niczym mu nie pomogą, zostanie mu ktoś postawiony jeszcze wyżej. Pytanie tylko czy będą mogli sięgnąć tak wysoko, nie będąc praktycznie nikim. Ani on, ani Wade nie mieli na Omedze siły przebicia.
Sonya weszła do jego sypialni w chwili, w której był na balkonie. Ona też szybko wróciła do poprzedniej siebie, pewne nie przez rozmowę z Aaronem, ale przez słowa Strikera. Wróciła na jej twarz maska obojętności, prosta linia ust i chłodne spojrzenie, które jednak nie było skierowane do niego, bo przecież Charles stał na balkonie, nie zaglądała tam.
- Aaron wraca do Kanady za tydzień - powiedziała. - Jak te nagrania?
Uruchomiła je jeszcze raz, stając przed ekranem i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zmieniające się obrazy odbijały się od jej oczu, w których ciężko było wyczytać jakieś emocje. Po prostu oglądała. Tylko jej brwi zmarszczyły się w pewnym momencie, kiedy po raz trzeci wysłuchiwała prawie dokładnie tych samych słów, tylko padających z ust innego mężczyzny.
- Który to twój brat? - spytała, wyłączając ekran i wyciągając dysk z odtwarzacza. Wrzuciła go Charlesowi do torby, jakby bała się, że zostawienie go na wierzchu będzie błędem, którego nie powinni popełniać. Potem wyszła na balkon, ciaśniej owijając się swetrem. Nie patrzyła na stojącego obok mężczyznę, oparła się łokciami o barierkę obok niego.
- Nie spodziewałam się tego. Każda rasa ma jednostki z ksenofobicznymi zapędami, ale wydawało mi się, że w dzisiejszych czasach nie zdarza się to już za często - odgarnęła włosy z twarzy. - Mam tylko nadzieję, że to faktycznie jest Omega. Że nie polecimy tam, ufając przeczuciu, a potem będziemy tydzień go bezskutecznie szukać. Dobrze by było spytać tam kogoś o ekstremalnie pro-turiańskie organizacje. Poszukam też czegoś sama. Jeśli przynajmniej krążą tam plotki o jakiejś, to już mamy punkt zaczepienia. Mały, ale zawsze.
Przetarła twarz dłonią i westchnęła.
- Wszyscy trzej wyglądają na wykończonych, ale tylko ten najmłodszy faktycznie wierzy w to, co mówi. Ale to nie on, prawda? Ogarniemy to jakoś, nie martw się, Charlie.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

24 paź 2017, o 05:43

Kiedy dołączyła do niego na balkonie nie dało sie juz zauważyć tych samych uczuć, którymi jeszcze obdarowywali sie o poranku. Chyba to mógł być już gwóźdź do trumny emocjonalnej Strikera. Nie wiedział już co ma zrobić z tym wszystkim.
- Gorzej niż przypuszczałem.
Nir skomentował tego, ze Aaron za tydzien wraca do Kanady. To nie był na ten moment jego największy problem. Jego wizja nowego życia stała teraz pod wielkim znakiem zapytania. Nie patrzyl na nią bo bal sie tego co może zobaczyć. Calkowita obojętność wobec jego osoby.
- Ten.
Wskazał palcem na nagraniu. W jego glosie mozna bylo wyczuc nutke zalamania. Nie tak wyobrażał sobie, ze skonczy jego brat. Nie podejrzewal nawet ze moga to byc separatysci. Kiedy siostra mowila o turianach co najwyzej spodziewal sie szefa jakiegos lokalnego gangu i nic wiecej.
- Zdarza i to często. Na samej planecie jest od cholery takich organizacji. Obcy nie przepadają za ludźmi.
Opart o barierke z papierosem w reku znowu stal sie cieniem samego siebie. Dopóki nie wrocili wczesniej ze spaceru byl calkowicie innym czlowiekiem. Byla w nim radosc jaka nigdy nie miala prawa zagoscic w jego sercu. Czul, ze dalej moze na nia liczyć ale nie wiedział juz czy bedzie jak wczesniej. Nie chcial jej stracic.
- Tez mam taka nadzieje.
Mowil zrezygnowany, strzelil papierosem z balkonu od razu odpalajac nastepnego papierosa. Może na twarzy nie bylo widać żadnych emocji ale jego mowa ciała robila to za niego. Prawie jak tego wieczoru na Islandii.
- To juz trwa dwa miesiące Sonya.
Teraz bylo słychac prawdziwy smutek w jego glosie. Mozna bylo wywnioskowac , ze wczorajsze slowa jego siostry jednak do niego dotarly. Gdyby przybyl wczesniej nic takiego by sie nie wydarzylo.
- Zjebalem Sonya. - westchnal głośno. - Gdybym nie takim tchórzem mój brat nie byłby teraz w niewoli tylko ze wszystkimi. To moja wina. Zawsze tylko wszystko potrafie zepsuc.
Ścisnal dlon na barierce, nie wygladal na kogos kto ma zaraz stracic panowanie mad soba. Nie byl juz wsciekly, tylko calkowicie zalamany tym obratem sytuacji. Nie tak mialo byc.
- Przepraszam za to co powiedzialem wcześniej. Jesteś jedyną osobą na której mi naprawde zależy i nie chce cie stracic.
Powiedział to wyjatkowo poważnie. Nie mógł już uciec od prawdy jaka bylo to ze cokolwiek sie miedzy nimi działo bylo tylko kolejnym bezsensownym epizodem w jego zyciu. To bylo cos wiecej, niż przypuszczal.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

24 paź 2017, o 09:17

- Myślisz, że to duża grupa? Bo jeśli to jest dziesięć, piętnaście osób, to jeszcze jest do przejścia, ale gdyby na Omedze było całe podziemie anty-ludzkie, to boję się, że wpakujemy się tylko w jakieś głębokie gówno i niczego sensownego nie zrobimy.
Mówiła wciąż poważnie, konkretnie. Pewnie tak samo, jak wtedy, gdy w jej głowie zaczął kiełkować plan zabicia Simarda. Sprawdzała wszystkie opcje, rozważała za i przeciw, żeby wiedzieć, co w razie czego może pójść nie tak. Nie była specjalistką od operacji bojowych, z pewnością nie zaplanowała tego wszystkiego sama, ale to nie znaczyło, że nie mogła mieć własnych pomysłów i obaw.
- Co? Charles, przestań - westchnęła. - Z tego co mówili o twoim bracie, wcześniej czy później i tak wpakowałby się w jakieś problemy. Nie masz wpływu na to, co dzieje się w jego życiu. Poza tym gdybyś teraz nie wrócił, Daryl nie miałby nikogo, kto by po niego poleciał. Nie wszystko na świecie jest twoją winą. Czasem jesteś tylko biernym obserwatorem i musisz się z tym pogodzić.
Wydawała się sfrustrowana. Nie przez to, co mówił, ale pewnie przez to, co powiedział wcześniej. Pokręciła głową i z głębokiej kieszeni swetra wyciągnęła jednego ze swoich thessiańskich papierosów. Może nie wyglądała, jakby nie radziła sobie z emocjami, ale łatwiej było skorzystać z dobrodziejstw zioła asari, niż stawiać czoła dodatkowym problemom, które pojawiły się niespodziewanie.
- Wiem. Dwa miesiące to dużo czasu. Za dużo. Jak się nazywa ta co rządzi Omegą? Aria? Ciekawe czy wie. I czy na to pozwala.
Pokręciła głową, gdy usłyszała jego przeprosiny. Przez krótką chwilę nie wyglądała na zirytowaną, ale na zwyczajnie smutną. Trudno było stwierdzić, czy je przyjęła, czy nie, czy w ogóle wzięła je na poważnie. Zapatrzona była przed siebie, ciasno owinięta swetrem. Nadal mocno wiało i padało. Gdyby nie kolejny balkon nad nimi, oni też byliby teraz mokrzy.
- Jeszcze nie chcesz - mruknęła, wzruszając lekko ramionami. - Wiem, że jestem kimś, z kim nie planuje się poważnych związków. Żadnych związków, w sumie. Daleko mi do ideału i zdaję sobie z tego sprawę. Tak samo jak z tego, że w pewnym momencie stwierdzisz, że wystarczy tego dobrego, pożegnasz się, albo i nie, i polecisz w swoją stronę. Nie jestem naiwna.
Może i przyjęła jego przeprosiny, ale krótka prośba, którą rzucił wcześniej, by nie wspominała o nich nikomu, musiała obudzić w niej jakieś stare rany, albo dobrze znajome obawy. Może spodziewała się, że skoro oboje przeszli tak wiele, to będą potrafili znaleźć w sobie nawzajem oparcie. Pewnie na dłużej. Nie na zawsze, bo spędzając z kimś niecały tydzień trudno było mówić o jakimkolwiek "zawsze", ale przynajmniej na jakiś czas. Dopóki oboje się nie pozbierają. Nie odebrała tego jako obaw Strikera, że jego osoba może być dla niej niewłaściwa. Tak samo jak on, brała wszystko do siebie.
- Rozmawiałeś z tymi swoimi ludźmi? Ilu ich dostaniesz? - zmieniła temat z powrotem na konkrety. - Spróbuję się skontaktować z kimś, kto zna stację. Może rozpozna na vidach choćby okolicę. Będziemy wiedzieli wtedy gdzie uderzyć.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

24 paź 2017, o 13:37

- Raczej niezbyt duża. Grupy separarystyczne sa zazwyczaj male. Niestety większość z nich nie potrafi sie dogadac w kwestiach takicj jak bardzo kogoś nienawidzimy lub sposób walki.
Sam nie pierwszy raz to przerabial. Juz wczesniejbw Rosenkovie zdarzalo im sie walczyć z pracownikami, ktorzy chcieli cos wywalczyć. Zazwyczaj zawsze wygladalo to tak samo. Grup ktore nienawidzą ludzi musi byc pewnie tyle samo, co ludzi nienawidzacych obcych. I tak wlasnie trwal ten nieprzerwalny konflikt. Wczesniej miedzy ludzmi roznych narodów teraz wszystkich kosmicznych nacji.
- Może masz racje, może nir. Może polecialbym z nim na Omege wiedzac jak to moze sie skonczyc.
Wciaz nie potrafil aie z tym pogodzic. Myśl ze moglby nigdy nie dopuścić do takiej sytuacji strasznie na nim ciazyla. Kolejna zla decyzja do ciagle rosnącej listy.
- Aria. Ma to pewnie w dupie, pewnie nieprzeszkadza to w interesach.
Nigdy z Aria się nie spotkal, ale jesli brali udzial w jakiejkolwiek operacji zwiazanej z jej maly swiatem to byl wysylany zawsze ten sam czlowiek by prowadzic z nia rozmowy. Nie wiedzial co jej obiecywano ale nigdy nikt nie robił im ma stacji żadnych problemow. Byli wrecz nietykalni przez jej ludzi.
Dlugo nie odpowiadal na jej slowa. O tym, ze kims takim jak Striker nie planuje sie dlugich związków. Że w końcu i nim bym sie znudzila. Zostawila by go jak najzwyklejsza sciere.
- Rozmawiałem. Siemion oddzwoni jak pewnie brdzie mogl.
W glowie cos mu sie mie zgadzalo. Cos nie pasowalo. Ona nie mowila o nim ale sobie. Nic dziwnwgo, ze jego umysl nie mogl tego przeanalizować skoro widzial ja tylko w dobrym swietle. Stal tak zdziwiony obrotem sytuacji. Nie tego sie spodziewal po niej. Caly czas podejrzewal, ze to zadziala w druga strone.
-Sonya.
Jego gloa stal sie znowu cieply. Zblizyl sie do niej uderzajax ja swoim ramieniem.
- Wtedy, kiedy to powiedzialem chcialem ci przekazac zebys nie robila sobie problemow przez moja osobe. Przez ten caly czas myslalem ze to ty aie mna znudzisz, kiedy uznasz ze juz cie nie bawia moje blizny i problemy.
Uśmiechnął sie do niej rozumiejac juz wszystko. Jak powoli odpowiednie trybki wskakiwaly na odpowiednie miejsca
- Możesz mi nie wierzyć, nie musisz. Jednak musze powiedzieć, ze wyobrażałem sobie jak spedzamy swieta razem jak juz bedzie po wszystkim. Tak jak sobie na to zasłużyliśmy. Razem.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

24 paź 2017, o 16:45

- A może w ogóle z nim byś nigdzie nie poleciał, bo chciałby zabawić się w towarzystwie swoich znajomych, a nie starszego brata, który go będzie pilnował na każdym kroku. Nie wiesz tego. Roztrząsanie co by było gdyby nigdy nie kończy się dobrze.
Wciąż była zirytowana. Odpaliła papierosa i zaciągnęła się, chwilę później wypuszczając przed siebie chmurę dymu. Rozbiły ją krople deszczu. Skinęła głową, kiedy dowiedziała się, że Charles czeka na odpowiedź od znajomego, po czym przez chwilę nie mówiła już nic.
Gdy Striker szturchnął ją ramieniem, uśmiechnęła się krzywo, ale raczej mało wiarygodnie. Zerknęła na niego, ale nie wyglądała, jakby mu uwierzyła. Nie była osobą łatwą do pokochania, zwłaszcza ze swoimi morderczymi zapędami. I pewnie przed nikim innym nie była w stanie się otworzyć, bo były rzeczy, których innym mówić nie mogła. Z Charlesem było inaczej i pewnie to przyczyniło się do faktu, że w końcu wylądowała w jego ramionach, ale jego poprzednie słowa szybko przywróciły jej przekonanie, że jednak to nie Sonya Wade nie nadaje się do związków.
- Nigdy mnie nie bawiły - odparła cicho, chociaż już spokojniej. - A twoja osoba jest ostatnią, która robi mi jakiekolwiek problemy.
Potem też długo się nie odzywała, ale wyraz jej twarzy znacząco złagodniał. Nie dała mu jednak w żaden sposób do zrozumienia, czy mu wierzy, czy też niekoniecznie. Ale święta spędzone tak po prostu, w swoim towarzystwie, brzmiały dobrze. Wizja rodziny Strikerów trochę ją przerażała i nie próbowała tego ukrywać, ale sama możlwość spędzenia tego wieczoru inaczej, niż codziennie, była opcją całkiem przyjemną.
- Masz sławną siostrę, a ja przecież ciągle czekam na swoją karierę - dodała jeszcze, uśmiechając się lekko. Skoro żartowała, to chyba ją przekonał. Westchnęła i opuściła wzrok na omni-klucz, a ciemne włosy zasłoniły jej profil. Nie miała żadnej wiadomości. Za to światełko w omni-kluczu Charlesa błysnęło, informując o przychodzącej wiadomości. To jednak nie było połączenie, ani nagranie, to była sucha informacja tekstowa. Siemion miał tam ludzi, których mógłby wynająć Charles, ale miał sam się z nimi dogadać odnośnie wynagrodzenia. Poinformował go, gdzie ich znajdzie i kazał odezwać się, jak będzie po wszystkim. Cała reszta leżała w ich rękach.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

24 paź 2017, o 18:44

Zastanawiał się nad jej słowami. Może miała racja, przez lata się zadręczał wszystkim, nawet, jeśli nie miał na coś wpływu. Wolał zrzucić winę na siebie niż na otaczający go świat, nigdy nie potrafił sobie czegokolwiek wybaczyć. Jeśli istniał scenariusz, w którym mógł być czegokolwiek winny, to zawsze wybierał właśnie taki. Nie potrafił inaczej. Wiedząc jednak, że Sonya w tym temacie jest dokładnie taka sama jak on uznał, że będzie musiał być o wiele bardziej dokładny we wszystkim, co chce powiedzieć, by jej nie krzywdzić. Zresztą, to samo potrafiła robić on wobec niego.
Wsłuchiwał się w dźwięk padającego deszczu. Podniósł wzrok na otaczający ich świat. Nie potrafił się przy niej izolować, choćby chciał najmocniej w świecie. Po prostu nie mógł tego zrobić. Stać się na dłużej starym sobą. Uśmiechał się błogo.
- Wiesz. – Zagaił. – Ciągle mam przed oczami moment, w którym weszłaś do restauracji. Była 17: 38 trzynastego grudnia. Nawet, nie wiesz jak marzyłem wtedy żebyś była tylko zwykłą klientką. Przygotowałbym ci najlepsze danie i miał nadzieję, że wrócisz i będziesz upiększać mi dni pracy tam. –Jego uśmiech delikatnie się poszerzył, pewnie wyobrażał sobie taki scenariusz. – Było w tobie coś specjalnego.
Nie opowiadał prawdziwego scenariusza zdarzenia, bo oboje go bardzo dobrze znali. Wtedy też uważał ją za kogoś więcej, ale po chwili przekonał się, że nie przybyła by poprawić jego życia na lepsze. Złączył swoje dłonie. Oparł się wygodniej o poręcz balkonu, złączając swoje dłonie.
- Gdyby nie to jak się wszystko potoczyło, gdyby to ktoś inny był za tym wszystkim. Pewnie siedziałbym dalej na Cytadeli marząc, że któregoś dnia ponownie twoja osoba się tam pojawi. Przez te kilka dni przed tymi wszystkimi wydarzeniami, mogłem się znowu poczuć jak człowiek będąc przy tobie. Rozumiałaś mnie, akceptowałaś takim, jakim byłem.
Patrząc z perspektywy czasu mogła go po prostu wykorzystać, by w taki sposób doprowadzić jej ludzi do innych operatorów Rosenkova. On jednak nie potrafił na to spojrzeć w ten sposób, nie po tym, co się między nimi wydarzyło. Przymknął delikatnie oczy czując zapach świeżego powietrza, zapach parku w środku miasta.
- Nie wiem czy będę się potrafił tobą znudzić, Sonya.
Stał na tyle blisko by ciągle dotykać jej swoim ramieniem, jakby w taki sposób jego słowa miałyby do niej lepiej trafić lepiej. Może po prostu chciał poczuć bliskość osoby mu tak bardzo bliskiej. Przez chwilę milczał jeszcze ciesząc się kolejną chwilą z kobietą, w dzień taki, jaki ten. Tylko dla nich, beż żadnego stresu i zakłócania atmosfery.
- Wróćmy do środka, widzę, że marzniesz.
Dopiero w tym momencie delikatnie objął ją swoim ramieniem. Jego ciało miało dość wysoką temperaturę, jak na tak zimny dzień. Dla jego standardów był to po prostu zwykłą pogoda. Przycisnął ją lekko do siebie. Miał nadzieję, że już zawsze będzie mógł na nią liczyć i mieć ją u swojego boku.
- Pogadamy dzisiaj z Emily na temat twojej kariery, co ty na to?
W jego głosie nie było żartu. Mówił to całkowicie poważnie, jakby już teraz miał spełnić swoją głupią obietnicę. Oczywiście, że żartował, ale jak to oboje mieli w zwyczaju ukrywanie emocji wychodziło im zbyt dobrze. Nie wspominał nic o swoich ludziach, bo z nimi miał jeszcze czas się rozmówić skoro byli już na miejscu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

24 paź 2017, o 21:04

Kiedy Striker zaczął mówić swoją wersję spotkania, Wade początkowo dalej paliła obojętnie swojego papierosa. Słodki dym otoczył ich oboje, jakby nie chciał wylatywać na ten deszcz. Kobieta nie patrzyła w bok, tylko przed siebie, z totalnie obojętną twarzą. Dopiero po kilku pierwszych zdaniach coś się zmieniło, a w jej oczach pojawiło się rozbawienie. Doskonale wiedziała, że to, co opowiada Charles, nie miało nic wspólnego z rzeczywistością. Nie była na tyle piękna, by tak bardzo zwrócić na siebie jego uwagę, ani nie miała na tyle niesamowitej osobowości, by tak kogoś zafascynować przy pierwszym spotkaniu. A na pewno nie uważała, że tak jest. Wtedy przyszła tylko jako posłaniec i za niego robiła dopóki mogła. Później już przyszedł najwyższy czas, żeby zaangażowała się mocniej.
- Nie no, aż tak naiwna nie jestem - Wade parsknęła śmiechem, ale wsunęła się pod jego ramię, pozwalając mu się objąć. Znów oparła głowę na jego ciepłym ramieniu. - Powiedzmy, że uwierzę ci w połowę tego, co właśnie wymyśliłeś.
Kryzys wydawał się jednak zażegnany, a kobiecie wrócił nastrój, który miała jeszcze pół godziny temu, kiedy wracali ze spaceru. Uśmiechała się nawet lekko, na krótką chwilę zapominając o problemie, który jednak nadal wisiał nad nimi ciężką chmurą. W końcu Daryl pozostawał w niewoli. Ale przecież mieli jeszcze czas, bo właściwie wszystko zacznie się dopiero jutro. Pewne wstaną rano i polecą na Omegę pierwszym transportem, a potem już nie będą mieli czasu tylko dla siebie nawzajem.
- Nie marznę - zaprotestowała cicho, ale nie opuściła jego objęć. - Poczekaj, tylko dokończę. Ale ty nie idź też.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, kiedy podjął temat jej kariery i pokiwała głową w zamyśleniu. W przeciwieństwie do Strikera nie zamierzała mówić o tym z poważną miną.
- Jestem za. Powiedz jej, że chcę zagrać w melodramacie. Chcę grać kobietę nieszczęśliwie zakochaną w elkorze. I chcę mieć jakieś... jakąś smutną przeszłość. Na przykład że straciłam obie nogi i ręce, a chcę być tancerką, tylko nie stać mnie na dobre implanty.
Zgasiła papierosa na mokrej barierce i wyrzuciła go z balkonu, by w końcu pociągnąć za sobą Charlesa z powrotem do pokoju. Ekran był wyłączony, dysk ukryty, łatwo było jeszcze przez chwilę nie myśleć o tych nieprzyjemnych rzeczach.
- Czy jest coś, co chciałbyś jeszcze zrobić tu, w Sendai, zanim wylecimy? Popołudniu możemy jeszcze wyjść, ale zostaje nam wieczór. Teraz chciałabym zająć się paroma rzeczami, które mam do nadrobienia. Mogę posiedzieć z tobą w tym czasie, ale muszę to zrobić. To prywatne tłumaczenia. Powinnam je skończyć dwa dni temu.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

24 paź 2017, o 21:46

Objął ja mocniej. Na twarzy miał ten sam uśmiech, co wcześniej. Jednak jej bliskość działała na niego jak lekarstwo. Nie mógł sobie pozwolić na utratę jej osoby. Chciał ją mieć przy sobie już na zawsze i tylko dla siebie.
- Nic nie wymyśliłem.
Parsknął śmiechem. Wszystko, co mówił było szczerą prawdą, ale rozumiał, że mogła to odebrać troszkę inaczej. Gdyby znała Charles’a dłużej niż te kilka dni zrozumiałaby, że nie należy on do osób, które tak łatwo komplementują kogokolwiek.
Wiedział, że nad jego głową dalej wisi problem jego młodszego brata, ale tego nie dało się przeskoczyć. Nie mógł tak po prostu udać się na Omegę bez żadnego planu, Daryl musiał wytrzymać ten jeden dzień, aby kawaleria mogła przybyć go uratować. Wtulił Sonya bardziej w siebie, by powstrzymać się od myślenia na ten temat, on i tak nie ucieknie.
- Aha. – Spojrzał na nią widząc jak się trzęsie. – Poczekam.
Na twarzy miał znowu ten ciepły uśmiech, który był zarezerwowany chyba wyłącznie dla niej. Tym razem przyglądał się kobiecie, kiedy paliła te swoje śmieszne papieroski. Miał tylko nadzieje, że się od nich nie uzależni przez najbliższe lata. Jeśli jednak będzie z tego coś naprawdę poważnego, to nie chciałby wozić jej na odwyk lub żeby chodziła otumaniona. Teraz jednak tak już wyprzedził czas, że zaraz pewnie zacznie myśleć o dzieciach.
- Chciałabyś, ty już wiesz, w czym zagrasz, Stacey. – Parsknął śmiechem. – Samotna nastolatka sama w domu odbiera telefon słysząc tylko „przerażające sapanie” – Powiedział to tonem typowym dla elkorów. – Odwraca się i widzi za oknem mordercę. Elkora w plastikowej masce Asari z nożem przyklejonym taśmą klejącą do barku. Już widzę te pełne emocji pościgi za ofiarą.
Teraz już na pewno miał o wiele lepszy humor. Do tego okazywało się, że Striker miał naprawdę wybujałą wyobraźnie. Od tej strony też go raczej nie znała. Zresztą, obydwoje dopiero się poznawali w bardzo przyśpieszony sposób, ponieważ zaczęli to wszystko raczej od całkowicie innej strony. Mało też, który związek zaczyna się od rzezi i oszczędzania swojemu kochankowi życia.
- Możemy wyskoczyć potem na jakaś kolację i pożegnać się z Emily. Lepiej tak, niż jak będzie mi codziennie truć i dzwonić. Wolałbym uniknąć sytuacji gdzie w środku wyciągania od kogoś informacji dzwoni moja siostra z pytaniem, „Co tam? Nie pakujesz się w kłopoty mam nadzieje?”.
Zaśmiał się, ponieważ taki scenariusz mógł się zdarzyć. Jego najmłodsze rodzeństwo raczej nie będzie podejrzewać, że jej braciszek postanowił polecieć na Omegę sam robiąc rzeczy, które dla niej mogłyby się okazać przerażające.
Delikatnie położył dłoń na policzku Wade, by chwilę później pocałować ją. Normalne życie stawało się dla niego coraz bardziej przyjemne i prostsze niż zakładał.
- Zrobię ci kawy.
Jak powiedział tak zrobił, już po kilku minutach na stoliku przed kanapa leżała świeżo zaparzony napar, a on sam siedział na kanapie. Próbując odpalić telewizję. Skoro i tak miała zająć się tłumaczeniami, to nie było sensu by jej w tym przeszkadzał i nie zajął się jakaś prostą rozrywką.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

24 paź 2017, o 23:24

Wade słuchała jego wersji, a jej uśmiech stawał się coraz szerszy. Szturchnęła go łokciem kiedy nazwał ją Stacey, a potem, słysząc nową wersję vidu w którym miała grać, roześmiała się szczerze. Tak, jak zdarzało się jej rzadko.
- To by był vid dekady. Przysięgam - uspokoiła się w końcu i pokręciła głową. - Hej, Charlie, a może byśmy tak dogadali się z nią żeby nam załatwiła ekipę, Ty napiszesz scenariusz, ja zagram główną rolę, Emily jakąś poboczną, Tad zrobi dźwięk... to by było najlepsze, co stworzono od lat.
Odwzajemniła pocałunek, choć jej usta nadal były wygięte w uśmiechu. Striker przywrócił jej dobry humor i to z nawiązką. Potem odepchnęła go lekko od siebie i poszła po swoje datapady, bo bez nich nie była w stanie dokończyć pracy.
- Dzięki - rzuciła, podnosząc kubek ze świeżą kawą i usiadła obok niego, zagłębiając się w tekst w języku, którego on nie rozumiał. Jeśli widział kiedyś stary dialekt asari, to był właśnie on. Sonii nie przeszkadzał włączony telewizor, ani głośno gadający aktorzy, reklamy ani muzyka. Po prostu pochłonęło ją to, co robiła i jedynym, na co zwracała uwagę, to żeby być wygodnie opartą o Strikera. W końcu siedział obok, mogła skorzystać z tej przyjemności. Chciała być blisko, nawet będąc zajętą czymś innym.
Wstała po jakimś czasie tylko na chwilę, by wymienić datapady i wróciła na swoje miejsce. Drugie tłumaczenie poszło jej znacznie szybciej, skończyło się jednocześnie z chłodną już kawą. Kobieta jednak teraz nie odniosła wszystkiego do siebie, ale odłożyła na stolik obok, a potem bezceremonialnie podniosła rękę Strikera i sama się nią objęła, na chwilę pozwalając sobie na skupienie się na tym, co akurat oglądał.
- Nie pada już - zauważyła kilkanaście minut później, w międzyczasie wyglądając przez okno. - Chodź, pójdziemy gdzieś.
Zebranie się z hotelu nie zajęło im dużo czasu, zwłaszcza, że jedyne, co musieli zrobić, to ubranie się na dwór. Potem Wade zaciągnęła go w kilka miejsc, których sam zapewne by nie odwiedził, ale była całkiem ugodowa, jeśli miał inne wizje spędzania wolnego czasu. To znaczy, pozwoliła mu zavetować jedną z trzech wybranych przez siebie atrakcji. Muzeum zresztą sobie odpuściła, dochodząc do wniosku, że woli się przejść po mieście. Zwyczajny spacer, który przedtem przerwał im deszcz. Później promem przelecieli pod górę, o której kobieta wspominała. Była piękna, osnuta mgłą. Wade stanęła na brzegu tarasu widokowego naprzeciw góry, na którym wysadziła ich taksówka, i zerknęła w dół, na budynki pod nimi.
- Nie chcesz się wspinać na górę, nie? Mam tylko buty na obcasie - parsknęła śmiechem. - Zresztą robi się późno. Już dawno minęła pora obiadu. No i do Emily musisz napisać, bo spotkać się z nią już dzisiaj nie damy rady. Mówiła, że ma cały dzień zdjęcia. Chcesz jej powiedzieć, że lecisz na Cytadelę?
Chłodny wiatr rozwiewał jej włosy, naciągnęła więc kaptur na głowę. Pod nimi były restauracje, faktycznie, tak jak wspominała wcześniej, ale nie podejmowała się wybrania tej, w której chciałaby zjeść ten późny obiad. Wyglądała na zmęczoną, ale zadowoloną. Znając życie po zjedzeniu będzie chciała wrócić już do hotelu i przygotować się na jutro. Miło było pozwiedzać miasto i okolice, ale mieli też coś do zrobienia. Sonya wyraźnie bardzo starała się powstrzymać od kontrolowania wszystkiego wokół siebie, ale ciężko jej było z tym walczyć.
- To znaczy, nie musisz. Ale nie zobaczymy się z nią już dziś.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

25 paź 2017, o 17:01

Przeskakiwał od kanału do kanału szukając czegoś, co go zainteresuje. Dziwił się, że nie doprowadzał tym do kurwicy Sonyi. Jednak jak widać, wystarczało jej tylko oprzeć się o Strikera by jakiekolwiek problemy otaczającego ją świata znaczyły tyle, co nic. Zresztą, z nim było podobnie. Mógłby nawet nie odpalać tego ustrojstwa i cieszyć się z jej bliskości. Nic więcej. Jedna w końcu znalazł jakiś kanał w języku japońskim. Zafascynowało go jak bardzo ten naród ma nasrane we łbie, kręcąc programy o rzeczach tak dziwnych, że pewnie będzie mu się to śniło po nocach.
Resztę czasu, który ona poświęcała na tłumaczenia spędził oglądając ten sam kanał jak zahipnotyzowany oraz bawiąc się jej włosami. Dopiero z tego dziwnego stuporu wyciągnęło go, jak siłą zmusiła go do objęcia jej. Musiał przyznać, że jak na tak mało emocjonalną kobietę naprawdę lubiła być przytulana. Na swój sposób to rozumiał, przez wiele lat obydwoje raczej nie otaczali się ludźmi, którzy mogliby sobie pozwolić na to, co oni.
- Jasne.
Zgodził się na jej propozycję, ale jeszcze przez chwilę siedział z nią dalej nieumyślnie wciąż nie chcąc jej puszczać. Posiedzieć jeszcze tak chwilę razem, jakby to miał być najnormalniejszy dzień w ich życiu. Dopiero po jakimś czasie z ciężkim sercem uwolnił spod swojej ręki, by w końcu wrócić do spacerowania.
Podobało mu się jak podejmowało często decyzje za niego. Ułatwiało mu to życie. Sam przez wiele lat był przez kogoś kierowany, a teraz czując, że zajmuje się nim osoba, która tym razem nie ma go gdzieś sprawiał, że o wiele łatwiej było mu się odnaleźć w nowym otoczeniu. Zgadzał się, więc prawie na wszystko, ale zawetował jedną rzecz ze względu, że wolał zobaczyć oryginalnie wyrabiane mochi. Jeśli chodzi o zafascynowanie jedzeniem, to chyba nigdy się nie zmieni.
- Mogę cię wnieść na szczyt.
Parsknął śmiechem, przyglądając się szczytowi góry. Jego krokiem nie zajęłoby to, aż tak długo. Problemem mógł być deszcz, którego powrót raczej był nieunikniony. Podszedł do niej bliżej i objął ją od tyłu. Teraz wydawała się naprawdę mała przy jego osobie. On jednak tak samo jak ona, nie potrafił zbyt długo wytrzymać, jeśli nie mógł poczuć jej obok siebie. Stał, więc tak trzymając swoje dłonie na jej brzuchu
- Możemy wyskoczyć na jakaś kolację za nim wrócimy do hotelu.
Pocałował ją w czubek głowy. Pomysł, że mógłby wyskoczyć z nią w końcu na posiłek w restauracji był odświeżający. Posiedzieć z nią i nacieszyć się lokalną kuchnią.
- Napiszę i myślę, że tak. Nie chce żeby się niepotrzebnie martwiła.
Przycisnął ją do siebie. Nie chciał, też żeby ona się o niego martwiła. Mogło to być zadanie, które by go przerosło. Brał udział w wielu misjach, na których ryzykował życiem, ale to był pierwszy raz gdzie komuś mogłoby zależeć, żeby jednak wyszedł z tego w jednym kawałku.
- Trochę szkoda, co będzie z twoją karierą?
Spytał udawanym zawiedzionym głosem. Powoli rozglądając się wzrokiem za jakaś knajpką gdzieś tam na dole. Może nie widział stąd najlepiej, ale parę już rzuciło mu się w oczy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

25 paź 2017, o 17:39

Nie wiadomo, co kierowało ciemnowłosą, gdy w każdej wolnej chwili znajdowała sposób, by czuć obok siebie dotyk Charlesa. W dowolny sposób. Czy to było oparcie się o jego ramię, czy wsunięcie się pod jego rękę w czasie oglądania głupich japońskich teleturniejów, czy złapanie go za dłoń później, w taksówce. Ale może miał rację w swoich rozważaniach, może przyczyną była zwyczajna potrzeba bliskości, której w życiu oboje nie mieli zbyt wiele. Może mimo jego słów wciąż była przekonana, że w końcu go straci, czy przez jego wybór, czy przez własne błędy, więc korzystała, póki mogła. A może wszystko było znacznie prostsze i Wade chciała być blisko Charlesa, bo sprawiało jej to przyjemność.
- Co? Nie ma mowy - zaśmiała się, na wszelki wypadek odsuwając się od niego, gdy zaproponował wniesienie jej na górę. Potem jednak pozwoliła się objąć. Pogoda nie służyła podziwianiu widoków, ale chwilę mogli tutaj zostać. Na moment dosłownie, zanim schowają się w ciepłym wnętrzu jakiejś knajpki. Odchyliła głowę do tyłu, opierając ją o klatkę piersiową stojącego za nią mężczyzny.
- Moja kariera poczeka. Nie potrzebuję sławy jakoś szczególnie. Może dopracujesz swój scenariusz, ja poćwiczę przewracanie się o nic podczas uciekania i wtedy zastanowimy się co dalej.
Okolica była typowo turystyczna. Większość restauracji miało tarasy skierowane w stronę góry, teraz niestety w większości opustoszałe ze względu na pogodę. Ale okna wychodziły na tę samą stronę, dając możliwość wyboru między restauracjami tradycyjnymi, nowoczesnymi i zupełnie niejapońskimi. Gdy przechodzili obok terminali, ustawionych przy drzwiach i wyświetlających aktualne menu, Sonya zatrzymała się przy tej, która serwowała makaron z serem, ale powstrzymała swoje zapędy i minęła ją. W końcu byli tutaj, w Japonii, nie mogła jeść całe życie tego samego co w Kanadzie.
Pozwoliła jednak Strikerowi wybrać miejsce, w którym mieli siąść i coś zjeść. Pod tym względem ufała mu bezdyskusyjnie i gdy już weszli do środka, nie próbowała narzekać. Zresztą nawet nie chciała. Szybko znalazł się dla nich stolik, niestety nie przy samym oknie. Wade zdjęła płaszcz, zajęła jedno z krzeseł i podniosła z blatu datapad z menu.
- Myślałeś kiedyś o swojej własnej restauracji? - spytała. - Nikomu byś nie musiał się tłumaczyć, a wszystko byłoby po twojemu. W razie gdybyś musiał wylecieć, mógłbyś po prostu zamknąć na jakiś czas.
Rozejrzała się, jakby zastanawiała się czy takie miejsce by mu pasowało. Potem przeniosła wzrok na niego, wpatrując się w niego intensywnie. Nie wyglądał jak typowy właściciel restauracji, ale z drugiej strony ogólnie nie wyglądał jak porządny obywatel. Tutaj też wyróżniali się z tłumu, oboje zresztą. Sama Sonya była wysoka, nie wspominając o Charlesie, a on jeszcze miał inne cechy charakterystyczne, które zwracały na niego uwagę. Kilka osób zerkało na nich z zainteresowaniem. Pewnie byli tu tak samo egzotyczni, jak asari czy turianie, choć jedna asari siedziała po drugiej stronie pomieszczenia i nie przyciągała za bardzo spojrzeń.
- Na początku myślałam, że ta na Cytadeli jest twoja. Głównie przez to, że zniknąłeś na zapleczu na piętnaście minut i wróciłeś stamtąd ze wszystkimi potrzebnymi sobie rzeczami.
Jej pytania nie były tak bezpośrednie i niedelikatne, jak u Emily. Wade wyraźnie próbowała się dowiedzieć czy Striker tam mieszka, bo w sumie nie pytała o to wcześniej. Wiedziała, że na Cytadeli, ale nie leciał po sprzęt do swojego mieszkania. Nie miała pojęcia, czy mężczyzna w ogóle jakieś ma, bo nigdy o tym nie rozmawiali. Gdyby tam z nim poleciała, raczej nie mogłaby zatrzymać się u niego, ale tego jeszcze nie wiedziała.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

25 paź 2017, o 19:03

Wybrał chyba restauracje, która znajdowała się naprawdę daleko od głównej drogi wycieczek turystycznych. Była niewielka, wciśnięta miedzy nowoczesne budynki. Lecz wciąż można było zobaczyć z jej okien górę, na którą wcześniej nawet planowali wejść. W środku za to było bardzo klasycznie. Mało miejsca, więc Charles na pewno rzucał się tam w oczy, tym bardziej z Sonyą. Ich dwójka wyglądała chyba naprawdę mocno egzotycznie.
Zajął miejsce naprzeciwko Sonyi i rozsiadł się pod kątem, bo inaczej przesuwałby ją swoimi nogami. Czuł, że ludzie się na niego patrzą, ale do tego się już przyzwyczaił. Nie wyglądał jak normalny obywatel, pewnie większość ludzi musiała sobie wyobrażać, że jest jakimś żołnierzem Przymierza na przepustce albo typowym zbirem. Chociaż jego ubiór był tak normalny, że na człowieka z miasta nie wyglądał. Wolał wersje, w której biorą go za żołnierza. Tak było łatwiej.
- Co? – Parsknął śmiechem. – Nie ma takiej możliwości, nie mam na to funduszy. Może kiedyś będzie mnie stać na otworzenie własnej restauracji, ale wciąż będę musiał przed skarbówką udowodnić moje przychody, a legalnie nie zarabiam zbyt dużo.
Spojrzał w menu. Wybór był dość spory. Zresztą nie było to nic zaskakującego biorąc pod uwagę, że dania japońskie były małe, dla niego wręcz malutkie. Zastanawiał się, co wybrać dla siebie jak i dla niej. Nie zamierzał pozwolić jej wybrać sobie jedzenia. Chciał, żeby spróbowała dobrego jedzenia. Nie ufał jej wyborom w tej kwestii.
- Mieszkam na zapleczu. Nie stać mnie na lepsze lokum, tym bardziej na Cytadeli. Wcześniej byłem przez chwilę bezdomnym.
Westchnął. To był ciężki dla niego okres. Brak pracy, celu, czegokolwiek w życiu. Niby miał pieniądze, jakie dostał przy wyjściu, ale nie wiedział, co ma z nimi zrobić. Dopiero później zaczął jakoś doprowadzać się do porządku. Zamieszkał na zapleczu, a robotami na boku dorabiał sobie by żyć na lepszym poziomie. Inaczej nawet nie byłoby go stać na normalne ciuchy.
- Dopiero od jakiegoś miesiąca udało mi się stanąć na nogi tak, by funkcjonować jakoś lepiej wśród ludzi.
Wcześniej, jako kucharz radził sobie wręcz wyśmienicie, ale jako kelner już gorzej. Klienci się go bali, więc zaczął pracować nad sobą by ich nie odstraszać. Z dnia na dzień było coraz lepiej, ale sam przez to czuł się tylko gorzej. Szczególnie, kiedy jakiś gość się nawalił i musiał słuchać jego życiowych problemów, które dla Charles’a nie były nawet prawdziwymi problemami.
Zawołał w końcu kelnerkę i zaczął o czymś z nią dyskutować, tak by nie słyszała Wade. Na początku kobieta wydawała się oburzona, ale po chwili zaczęła rozumieć, o co mu chodzi. Charles prosiłby podali im prawdziwe japońskie jedzenie, a nie to, co jest w menu dla turystów.
Zamówił, więc kilkanaście dań. Poczynając od węgorza, kończąc na cienko pociętej wołowinie Kobe. Chyba poniosło go trochę, ale jednak, gdy przyjrzeć się jego rozmiarom i możliwościom Wade to jedzenie nie było, aż tak dużo. Dla siebie zamówił jakiś napój, kiedy dla niej butelkę słodkiej Choyi.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Ziemia”