Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[JAPONIA] Sendai

13 paź 2017, o 21:19

Obrazek Syn marnotrawny
Mitrz Gry: Irene
Gracz: Charles Striker
Umarły, a znów ożył.
Zaginął, a odnalazł się.
Łk 15,11-32
Wade tylko zerknęła na niego, gdy wyszedł z łazienki. Nie wydawała się przejęta faktem, że był właściwie półnagi, tak jakby widok wielkiego jak góra mężczyzny, plączącego się w samym ręczniku po jej mieszkaniu, nie robiła na niej żadnego wrażenia. A może właśnie odwróciła wzrok tak szybko, tylko dlatego, że nie wypadało się gapić.
- Tak - odparła, patrząc na swój omni-klucz. - Napisałam do jej managera, że znalazłam jej brata, kazał się odezwać bezpośrednio do niej. Napisałam do niej wiadomość wczoraj koło siedemnastej, odpisała przed północą. Bardzo chce się spotkać. Jutro ma wolne, mówiła że się dostosuje co do godziny, nawet jeśli to będzie bardzo późno. Pytała czy dzwonię po okup, czy co, nie wierzyła do końca że tak po prostu chcę się spotkać i go przyprowadzę. Ale nawet nie zadawała zbyt wielu pytań, po prostu chce się zobaczyć z tobą. Chce, żebyś wrócił.
Ostatnie słowa wypowiedziała z pewną dozą smutku. Swoją drogą, tę rozmowę z Emily powinien przeprowadzić sam Charles i oboje o tym wiedzieli. Tymczasem Wade pewnie przez pół nocy pisała z jego siostrą, załatwiając mu powrót na łono rodziny. Możliwość, której mu zazdrościła, a której sama nie miała. Ale, tak jak mówiła, chciała żeby ta historia skończyła się dobrze. Przynajmniej ta jedna.
- Ty pewnie nie będziesz mieć czasu na zwiedzanie - uśmiechnęła się. - Dopij tę herbatę. Ja pójdę po pancerz i zaraz wracam. Bądź gotowy do wyjścia.
Wstała i przeszła do przedpokoju, gdzie wciągnęła na nogi wysokie buty na obcasie, sięgające ponad kolana. Idealne na temperaturę, która teraz panowała na dworze. Na Islandii miała buty od pancerza, płaskie i zupełnie przeciętne, okazywało się jednak że na co dzień nosiła coś zgoła innego. Płaszcza nie nakładała, bo szła tylko kilka pięter niżej. I faktycznie, kilkanaście minut później wróciła ze swoim pancerzem. Zaniosła go do sypialni, nie zdejmując butów, i wróciła do Strikera ze sporą torbą na ramieniu. Stanęła nad nim, tym razem już w płaszczu, spoglądając na niego znacząco. Była gotowa, więc najwyraźniej wszystko przyszykowała do wyjazdu wczoraj, kiedy Charles spał.
- Chodź.
Jeszcze jakieś kilka minut wygłaskiwała oba koty na pożegnanie i w końcu drzwi jasnego mieszkania się za nimi zamknęły.

Loty publicznymi transportami nigdy nie były przyjemne. Ale przynajmniej udało im się dostać dwa miejsca obok siebie. Tym razem nie było żadnego płaczącego dziecka, co samo w sobie było sukcesem, ale dwie starsze kobiety za nimi przez całą drogę zdążyły wymienić całą encyklopedię chorób, twierdząc, że mają każdą z nich. Wade na początku była całkiem rozbawiona tą rozmową, ale potem stwierdziła, że jest zmęczona, jako że zasnęła przed czwartą i musi się zdrzemnąć. Zamknęła oczy i szybko odpłynęła. W pewnym momencie jej głowa osunęła się na ramię Strikera, które, jako że był wielki, znajdowało się na idealnej, wygodnej dla niej wysokości. Gdy lecieli na Islandię, to by nie przeszło. Była wtedy zbyt zestresowana tym, co miało się wydarzyć. Teraz leciała właściwie dla towarzystwa, na coś w rodzaju wakacji, nadal za kredyty Simarda, więc nerwy nie trzymały jej w stanie podwyższonej świadomości. Lot trwał kilka godzin, Wade większość przespała. Obudziła się godzinę przed lądowaniem, wymruczała jakieś przeprosiny i zaczęła swobodną rozmowę na temat miejsc wartych obejrzenia w okolicach Sendai, jako że z Emily byli umówieni nie w samym mieście, a w parku na jego obrzeżach.
- Jak wysiadłam na Cytadeli, to nie zdziwiło mnie, że powietrze inaczej pachnie, ale tutaj też czuję różnicę - stwierdziła, gdy znaleźli się na zewnątrz, na lądzie. Wychodząc z portu rozejrzała się. Nie było tak zimno jak w Kanadzie, nie było też jeszcze ciemno. - Chcesz się gdzieś zakwaterować najpierw, czy mam się odzywać do Emily i idziemy bezpośrednio?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

13 paź 2017, o 21:42

Przez cały lot do Sendai był spięty. Nie tak zwyczajnie jak zazwyczaj, po prostu był w stanie podwyższonej gotowości. Coś mu tutaj nie grało. Zawsze miał lekką paranoje od czasów więzienia gdzie nie wiedział, który więzień będzie go chciał tym razem zabić. Rozumiał, że siostra chciałaby się z nim zobaczyć po tylu latach, ale wciąż nie wierzył jak gładko mogło to wszystko pójść. Emily, nie była głupia. Nie uwierzyłaby przypadkiem z ulicy osobie, że jej martwy brat jednak żyje. To nie trzymało się kupy, tym bardziej, że chciała się spotkać osobiście.
W pamięci miał tylko niektóre informacje o swojej rodzinie. Wspomnienia, oczywiście te lepsze. Gorsze jakimś dziwnym trafem wypadły mu z pamięci. Domyślał się już, że Emily nie będzie sama, może tam być jego brat. Jeśli tak miało być to spotkanie będzie jeszcze bardziej nieprzyjemne.
Kolejny raz poczuł delikatny dotyk na swoim ramieniu. Coraz bardziej był zaskoczony jak szybko przyszło jej czuć się, aż tak bezpiecznie przy nim. Docierało też, do niego to, że robi to bardziej dla niej niż dla siebie. Chciał uwierzyć w to magiczne hasło, że będzie dobrze. Zbliżając się do Sendai, czuł, że wcale tak mogło nie być.
Do tego, nie miał przy sobie żadnej broni. Nie mógł od tak sobie jej zabrać na przelot publicznym transportem, a przemycić tego wielkiego potwora nie miał jak. Poprosił Wade, żeby załatwiła mu, chociaż pistolet, cokolwiek. Póki, co nie dostał, żadnej odpowiedzi.
Chciał oprzeć głowę o siedzenie, jednak był zbyt wysoki. Nóg też nie mógł wyciągnąć. Pieprzony wieloryb w konserwie. Ta sytuacja sprawiała także, że jego współczynnik radości zmalał do połowy. Zaczynał rozumieć, jak bardzo nienawidzi publicznego transportu. Plus pewnie wszyscy się na niego gapili, nie przypominał swoim wyglądem standardowego pasażera.
Uśmiechnął się widząc przebudzającą się Wade. W sumie mogła spać na jego ramieniu ile tylko chciała, sprawiało mu to jakąś przyjemność. Rzadko, z kim mógł być na tyle, blisko co z nią.
Na lądzie było już całkowicie inaczej. Temperatura taka sama, jednak wszystko wyglądało inaczej. Japonia, zawsze musiała się jakoś wyróżniać. Odprawa jakoś minęła, odebrał swój bagaż. Zbliżając się jednak do drzwi wyjściowych, czuł podenerwowanie. W tym momencie całkowicie miało się zmienić jego życie. Ponownie.
Stojąc przy postoju taksówek odpalił papierosa. Już wcześniej czuł się jak olbrzym wśród ludzi, ale w kraju gdzie średnia wzrostu to 170 centymetrów wzrostu jego rozmiary wydawały się jeszcze bardziej imponujące. Czasami żałował, że nie mieszkał na Palavenie.
- Powinniśmy się zakwaterować, przejrzeć mapę parku oraz skołowałaś mi może broń?
Mówił do niej pierwszy raz, jakby mówił do swoje towarzysza broni. Dla niego to była kolejna misja, która miała tylko dwa rozwiązania. Sukces albo porażka. Pewnych zachowań nie dało się wyzbyć.
- Coś mi tu nie gra, Sonya, to idzie zbyt prosto. Plus, nie zaskakuje cię, że chce się spotkać w parku gdzieś na uboczu? Rozumiem, że paparazzi, ale park? Nie wiem.
Podrapał się po głowie. Na lotnisku przed odlotem zdążył skoczyć do fryzjera. Czuł się dziwnie będąc zadbanym. Nawet mu brodę przystrzygł. Brakowało jeszcze garnituru i kwiatu, a wyglądałoby to jak jeden z tych programów w stylu „Wybacz mi”.
- Sonya, cokolwiek by się stało, trzymaj się mnie blisko. Czuję, że będę teraz potrzebował wsparcia bardziej niż kiedykolwiek w życiu.
Trudno było uznać czy mówi o wsparciu bojowym, czy psychicznym. Ściskał jedną swoją dłoń, jakby chciał wyładować wszelką frustrację tym małym ruchem. Robił tak zawsze, kiedy myślał zbyt intensywnie. Nawet w sytuacjach, gdzie nie powinno wydarzyć się nic złego.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

13 paź 2017, o 23:56

- Nie sądzę, żeby była ci potrzebna, ale tak - skinęła głową. - Mam tu się też do kogo odezwać, ale będziemy musieli po nią podlecieć do centrum Sendai. Chcesz już teraz? Przecież teraz nie będzie ci potrzebna.
Po wyjściu z portu skierowali się do postoju taksówek. Wade wybrała jedną, gdy Striker skończył palić i weszła do środka, nie zwracając uwagi na to, że jemu może być w niej ciasno. W sumie przyzwyczaiła się do faktu, że jemu zawsze i wszędzie jest ciasno. Cud, że znajdował ubrania w swoim rozmiarze. Założyła nogę na nogę i wybrała jeden z zaprogramowanych w omni-kluczu adresów, który okazał się niewielkim hotelem, umiejscowionym niedaleko parku, w którym mieli spotkać się z Emily.
- Charlie, czemu doszukujesz się we wszystkim drugiego dna? Może twoja siostra cieszy się, że cię zobaczy. Pewnie się stresuje, że to jakiś głupi żart, skoro patrzyła, jak cię chowają. Poza tym nie idziemy spacerować po alejkach w parku, tylko do małej knajpki, która w tym parku jest. Dziwisz się jej, że nie chce zapraszać mnie do domu? Jestem nieznajomą z extranetu, która napisała do niej nagle, że znalazła jej brata i że tak po prostu go do niej przyprowadzi. Gdzie lepiej było się umówić?
Uśmiechnęła się do niego, gdy przyznał, że będzie potrzebował jej wsparcia. Przez moment sprawiała wrażenie, jakby gdzieś w jej środku obudziło się to uczucie z wczorajszego wieczoru, trochę ciepła w spojrzeniu, uniesione kąciki ust. Może wyspała się podczas lotu i teraz miała znacznie lepszy nastrój, niż rano. No i byli w Japonii, której Sonya dotąd nie widziała. Mimo świata, który w tych czasach był dużo bardziej otwarty i oferował znacznie szersze możliwości turystyczne, wielu ludzi wciąż nie odwiedziło jeszcze odległych zakątków swojej własnej planety. Ale było to zupełnie normalne, obce planety były egzotyczne i intrygujące.
- Nie zostawię cię przecież i nie pójdę sobie na zakupy - wzruszyła ramionami, patrząc na mijane budynki, z ogromnymi holograficznymi reklamami wyświetlanymi na ich ścianach. Ta, którą akurat teraz mijali, przedstawiała nowe modele cybernetycznych implantów. Reklamowała je przepiękna Azjatka o idealnie symetrycznych rysach twarzy i długich, kręconych blond włosach. Aż ciężko było stwierdzić, czy ktoś taki istniał naprawdę, czy była stworzona komputerowo.
- Tak jak mówisz, w razie czego po prostu wrócimy. Albo posiedzimy tu kilka dni, jeśli nie spieszy ci się na Cytadelę - uniosła wzrok na Charlesa. - Zostawimy rzeczy w hotelu i pomyślimy co dalej, okej?
Taksówka wylądowała na parkingu pod niedużym budynkiem o orientalnych zdobieniach i charakterystycznie zakrzywionej linii dachu. Nie był to najnowszy hotel, ale od nowoczesnej architektury miał znacznie więcej uroku. Naturalnie, dużo rzeczy było odnowionych i współczesnych, ale nadal był to stary budynek. Sonya od razu skierowała się do wejścia i podeszła do kontuaru. Nie miała zarezerwowanych pokojów, ale szybko znalazło się dla nich dwupokojowe studio ze wspólną łazienką i kuchnią, do którego zaprowadziła ich starsza pani, przesyłając im tymczasowe uprawnienia do panelu przy drzwiach i rozpiskę godzin posiłków. Wade wniosła swoją torbę do pokoju po lewej, nawet nie zaglądając do drugiego, który później okazał się dwa razy większy. Może więc i dobrze, Striker też był większy. A hotelowe łóżko nie miało ograniczników na górze i na dole, więc kładąc się na nim Charles będzie miał luksus możliwości spania z wystającymi z niego nogami, zamiast na ukos. Łóżko Wade te ograniczniki miało. Kobieta przeszła do jego części i rozejrzała się. Wyjrzała też przez okno - mieli jeden wspólny, długi balkon.
- Ładnie tu nawet - zauważyła. To nie był luksus domków na Islandii, ale miała rację. Pokoje były jasne, z dębową podłogą i starymi meblami z porządnego drewna. Usiadła na brzegu łóżka, odchylając się do tyłu i podpierając na łokciach. - To co chcesz teraz zrobić? Będziesz kombinował, co dałoby się jeszcze załatwić, żeby tylko odsunąć spotkanie w czasie?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

14 paź 2017, o 00:23

Przewrócił oczami, kiedy Wade obalała całą tezę jego paranoicznego strachu. Kiedy, spała w samolocie o wiele łatwiej było mu uwierzyć w to, co myśli, jednak jak zawsze musiała to zepsuć swoim racjonalnym myśleniem. Właśnie, dlatego potrzebował jej wsparcia. Pewnie nie poradziłby sobie z tym teraz sam tworząc kolejny scenariuszy, wszystkie oczywiście bardzo pesymistyczne.
Zastanawiało go, do kogo miała się tutaj odezwać. Raczej nie była osobą zbyt przyjacielską, wiec trochę go to zaskoczyło. Jednak nie miał się, co dziwić do wylewnych osób nie należała, zresztą tak jak on.
Do tego przelot w taksówce, w której było jeszcze mniej niż w samolocie irytował Strikera nieziemsko. Nienawidził tego jak bardzo wszystko na tej planecie jest małe, filigranowe i delikatne. On był ludzkim taranem, który musiał bardzo delikatnie po nim lawirować.
Nie mówił prawie nic przez cały przelot, skinął tylko do niej głową, kiedy zaproponowała przemyślenie wszystkiego w hotelu. Nie był zestresowany jak dnia wczorajszego, czy każdego innego. Cały czas intensywnie myślał o wszystkim, przez cały czas ściskając jedną dłoń. Tego akurat nie przerywał, chociaż nie wiadomo, co się miało dziać.
Mina mu trochę zrzedła, kiedy wyszli z taksówki i zobaczył ich hotel. Nie żeby mu się nie podobał, ale wiedział już, co czeka. Przekonał się o tym od razu, kiedy dotarli do drzwi wejściowych. Kończyły się na wysokości jego szyi. Mlasnął z niezadowolenia i pochylił się by wejść do środka. Prawie dotykał głową sufitu. Pewnie, większość uznałby, że pomieszczenie jest całkiem wysokie. Cóż nie dla niego. Pewnie sobie otrze o coś głowę prędzej czy później.
W pokoju poczuł się trochę lepiej widząc swój pokój. Przynajmniej łóżko było na jego rozmiary. Jeśli łóżkiem można było nazwać podłogę. Lepsze to niż nic, pomyślał. Zresztą sam nie wiedział jak długo zabalują w tym miejscu. Wyjrzał przed okno za nim przyszła Wade. Obserwował park. Skupiony, szukając czegokolwiek, co mogłoby sprawić, że jego przypuszczenia mogą być prawdziwe. Niestety nic tutaj nie pasowało, do tego cały widok zasłaniały mu drzewa.
- Ja…
Urwał swoją odpowiedź. Bo szczerze mówiąc, taki miał plan. Chciał jak najbardziej wydłużyć czas do spotkania. To nie było dla niego łatwe, szczególnie po tym, przez co musiał przejść on i jego rodzina. Teraz jeszcze wmieszał to Sonya. Nie wiedział nawet jak dla nie może być to ciężkie. Może gdyby wiedział, że bała się go stracić to nie śpieszyłby się z tym całym spotkaniem.
- Nie wiem, Sonya. Boję się.
Zabrzmiało to dość dziwnie. Szczególnie biorąc pod uwagę jego wygląd, oraz tembr głosu, który nie zdradzał żadnych emocji. Stał po prostu tak pośrodku pokoju nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Zaczął krążyć po pomieszczeniu. Był pochłonięty swoimi myślami bardziej niż kiedykolwiek, nieobecny, ale w całkowicie inny sposób niż już widziała.
W końcu zebrał się w sobie zatrzymując w miejscu. Ścisnął obydwie dłonie i cały się spiął. Musiał podjąć decyzję, którą powinien przedłużać jak najdłużej dopóki nie pozna wszystkich zmiennych, lecz w końcu się przełamał.
- Przekaż im, że możemy się spotkać.
Mówił ciężko, był tak spięty, jakby zaraz miał paść na ziemie spetryfikowany. Nagle się rozluźnił.
- Albo nie.
Podrapał się po głowie. Popadł w jakieś limbo, stał w rozkroku nad decyzją i nie wiedział, co zrobić. Nagle się odwrócił w jej stronę trzęsąc dłońmi.
- Dobra dzwoń.
Opuścił dłonie. To była chyba jego finalna decyzja. Teraz wszystko miało się zmienić, dosłownie wszystko. Wewnątrz cieszył się, że jest ona przy nim i nie musi tego robić sam.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

14 paź 2017, o 11:36

Wyświetl wiadomość pozafabularną - To tylko kiedyś znajoma kobieta, której nie widziałeś... ile? Osiem lat? - wzruszyła ramionami. - Czego się boisz? Że wstanie i uderzy cię z liścia? Czy że zwyzywa cię za te wszystkie lata, które za tobą przepłakali? Jedno i drugie nie jest takie straszne, jak się nad tym zastanowisz. Tak czy inaczej na twoim miejscu nie spodziewałabym się wyłącznie łez radości. Skoro mówisz, że charakter ma taki sam, jak ty, to pomyśl jak ty byś zareagował. Ja cię nie znam, więc nie znam też jej.
Słysząc zgodę, skinęła głową i napisała krótką wiadomość ze swojego omni-klucza. Niemal natychmiast dostała odpowiedź. Nie przeczytała jej na głos, po prostu wyłączyła urządzenie i uniosła wzrok z powrotem na Charlesa. Ten był zestresowany bardziej, niż przed jakąkolwiek misją bojową, którą mu zlecali. Gdy lecieli na Islandię, znaleźć Jannicka, był uosobieniem opanowania. Nawet w chwilach największego zagrożenia Striker znajdował w sobie całe zasoby spokoju, o których inni mogli tylko marzyć. Teraz trząsł się i panikował jak volus na widok pustego konta.
- Emily wiedziała o której dolecimy i już czeka - powiedziała cicho.
Zebranie się z hotelu nie zajęło im dużo czasu, bo byli praktycznie gotowi do wyjścia. Wade z powrotem naciągnęła na siebie płaszcz, wyciągnęła jeszcze coś z torby i wpakowała do kieszeni, a potem zablokowali za sobą drzwi do ich dwupokojowego studia i ruszyli przed siebie. Nie było już odwrotu. To znaczy, zawsze był, ale skoro Striker chciał by Sonya przy tym była, to znaczyło, że raczej zamierzała też dopilnować, by w ogóle tam dotarł.
Park był ogromny. Przejście z hotelu do miejsca, w którym znajdowała się wspomniana knajpka, zajęło dobre piętnaście minut. Wade szła obok Charlesa, doskonale radząc sobie z chodzeniem po wyboistych ścieżkach na swoich wysokich obcasach. Teraz, ubrana w takie buty, miała jakieś metr osiemdziesiąt pięć wzrostu, więc oboje mocno wyróżniali się z tutejszych. Dużo osób plątało się po parku, w końcu było późne popołudnie, albo i wczesny wieczór, idealna pora na spacery. I gdyby nie odbijający się na twarzy Strikera stres, oni też wyglądaliby jak para, która po prostu poszła się przejść.
- Jest dobrze - powiedziała cicho Sonya, gdy znaleźli się pod wejściem do małej restauracji. Budynek stał wśród drzew, otoczony zielenią. W środku nie mogło mieścić się więcej jak pięć stolików. - Nie wyglądasz już jak bezdomny, spróbuj tylko nie być tak przerażony. Chcesz, żebym usiadła z wami, czy mam się nie wtrącać?
Uśmiechnęła się lekko, niezależnie od odpowiedzi jaką otrzymała i oparła dłoń o jego plecy, popychając go delikatnie w stronę wejścia. Drzwi rozsunęły się przed nim, wpuszczając go do jasnego wnętrza, utrzymanego w kolorach czerwieni i złota. Tylko dwa z czterech jednak stolików były zajęte. Przy pierwszym, tym najbliżej drzwi, siedziały dwie japońskie nastolatki, pijące herbatę i oglądające coś na omni-kluczu. Przy drugim siedziała doskonale znajoma blondynka i towarzyszący jej mężczyzna. Nie był to jednak Daryl, ale ktoś obcy. Gdy Striker i Wade weszli do środka, Emily uniosła na nich wzrok, ale przesunęła nim tylko obojętnie po ich twarzach i wróciła do rozmowy ze swoim towarzyszem. Była wyraźnie podenerwowana, ale Charlesa zwyczajnie nie poznała. Dopiero kilka sekund później, gdy jeszcze raz spojrzała na tych, co właśnie weszli, na twarz wysokiego mężczyzny, zamarła. Zbladła wyraźnie i powoli wstała zza stołu. Patrzyła na swojego brata jakby zobaczyła ducha i trudno było się jej dziwić. W końcu opłakiwała go już na pogrzebie.
Nie zmieniła się za bardzo. Zawsze była ładna, teraz wyglądała tylko dojrzalej. Długie, bardzo jasne włosy miała związane w wysoki kucyk. Kiedy Charles widział ją ostatnio, sięgały ramion i były ciemne, tak jak jego. Chyba zrobiła sobie nos, ale nie pamiętał jak jej nos wyglądał wcześniej. Miała na sobie jasnoszarą sukienkę i długi, grafitowy płaszcz, którego nawet nie zdjęła, mimo że wewnątrz było ciepło. Widać było, że sporo kredytów przeznaczyła na swój wygląd, ale trudno było się jej dziwić - bycie sławnym nie pozwalało na nieostrożność w tej kwestii.
Mężczyzna obok patrzył to na nią, to na Strikera. Na oko był mniej-więcej w jego wieku, ubrany w dopasowany, modny zestaw. Pasował do Emily. Może był kimś jej bliskim - jej facetem, narzeczonym, może już mężem. Nie ingerował, słuchał.
- To... t-to jest... - wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć. - To nie jest Daryl.
- Słucham? - spytała Wade, kompletnie zbita z tropu.
- Ty jesteś Sonya? Sonya Wade? Mówiłaś... pisałaś, że znalazłaś mojego brata, ja myślałam... w życiu nie myślałam... ani razu nie użyłaś imienia, a Charles przecież...
Emily wyraźnie brakowało słów. Wyszła zza stołu, powoli podchodząc do Strikera. Ciężko było wyczytać jakieś konkretne emocje z jej twarzy, bo malowały się na niej chyba absolutnie wszystkie. Od tęsknoty, przez ból, wściekłość, po radość i niedowierzanie. Przesunęła spojrzeniem po jego zwalistej sylwetce, zatrzymując je na tatuażach, na zniszczonych dłoniach i widocznych bliznach. Wyglądał jak jej przeciwieństwo.
- Charles, ty nie żyłeś - powiedziała. - Byłam na twoim pogrzebie. Boże, nie wierzę. Myślałam... - przełknęła nerwowo ślinę, zerkając na towarzyszącego jej mężczyznę. Ten wzruszył ramionami, całkowicie nie wiedząc co się w ogóle dzieje. - To nie... to nie jest głupi żart.
Wyglądała jakby chciała go dotknąć, przytulić, tak jak powinno się przywitać dawno niewidzianego brata, ale nie wiedziała czy może. W końcu Striker nie wyglądał teraz jak ktoś, kogo tak po prostu można było objąć. Od kilku lat była święcie przekonana, że nigdy go już nie zobaczy. Opłakała go i skończyła żałobę. A teraz wracał z tych zaświatów, w ogóle nie przypominając człowieka, którego pamiętała. Stała więc przed nim, z szeroko otwartymi oczami, blada i zszokowana. Wade być może popełniła błąd, nie podając jego imienia w wiadomościach, ale z drugiej strony gdyby to zrobiła, to pewnie w ogóle nie udałoby się umówić spotkania, bo nikt by jej nie uwierzył.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

14 paź 2017, o 13:02

Cieszył się, że nie był z tym wszystkim sam. Pomoc Sonyi była nieoceniona w tym wszystkim. Gdyby, miał kogoś takie jak ona kilka lat wcześniej to może nie popadł w ten cały marazm swoim życiem. Teraz wspierała go w decyzji, trudniejszej niż jakakolwiek w życiu.
Kiedy powiedziała mu, że jego siostra już czeka zaczął się powolnie szykować. Nie było już odwrotu, żadnego. Teraz musiał już tylko iść na przód. Wcale nie wyglądał przy tych wszystkim przygotowaniach najlepiej. Ubierał się, co prawda powoli, ale tym razem nie ukrył żadnej blizny, czy tatuaży. Nie miał na sobie czapki czy rękawiczek. Szedł tak jak go zniszczyli, nie chciał niczego przed siostrą ukrywać. Najbardziej tego, kim się stał.
Idąc przez park czuł się idiotycznie. Wielki facet, przerażony i zestresowany tym, co się miało zaraz wydarzyć. Najgorsze w tym wszystkim było to, że wyglądali jak para. Ale nie oczywiście taka zwyczajna, tylko jakby Sonya zaraz miała powiedzieć Strikerowi, że z nim zrywa i to koniec ich związku. Ta cała sytuacja w jego głowie wywołała jeszcze do tego wstyd. Idiotyczny wstyd, rodem z czasów szkoły.
Za nim wszedł do restauracji musiał zapalić. Po prostu musiał. W taki sposób mógł jakoś się przygotować. I w sumie to zadziało. Wyglądał trochę lepiej, jakby na jego twarz wrócił całkowity spokój. Chociaż, w środku dalej się czuł bardzo niepewnie. Jego ruchy się zmieniły, znowu był tym samym Charlesem, co wcześniej. Dobrze umiał udawać opanowanie.
- Oczywiście, że masz usiąść z nami. W razie, czego zrzucę na ciebie całą winę.
Parsknął śmiechem i wszedł do środka. Chyba spotkanie się w kawiarniach lub restauracjach zawsze działały na niego kojącą. Zawsze takie miejsca były jego bezpieczną przystanią. Teraz też tak było. Szybko poprowadził wzrokiem po pomieszczeniu, kiedy spostrzegł ja. Siedzącą z jakimś nieznanym mu typem. Mąż? Chłopak? Menager? Trudno powiedzieć. Nie widział jej tyle lat, ze mógł to być każdy.
Poczuł dziwne ukłucie w sercu, kiedy odwróciła od niego wzrok. Nie było, co się dziwić. Nie widzieli się przez prawie osiem lat. Chociaż, ona nie zmieniła się tak bardzo. Dalej była jego piękną młodszą siostrą, w jego przypadku było inaczej. Kiedy przechodził do Rosenkova był jeszcze dużym dzieckiem z dziewiczym zarostem. Teraz wyglądał starzej niż powinien.
W momencie, kiedy spojrzała na niego drugi i go rozpoznała, coś w nim pękło. Sytuacja, do której miał nadzieje nigdy w życiu nie dojdzie, właśnie się zaczęła. Nie było już odwrotu. Podszedł do ich stolika bliżej, nie chciał nawet wiedzieć, co musi się dziać w jej myślach. Szczególnie widząc jak bardzo się zmienił. Wiadomo, każdy się starzeje, ale nie wygląda tak jak on.
Nic nie mówił, przyglądał się siostrze. Ręką delikatnie mu drżała jakby właśnie dostał Parkinsona. Jego siostra była na wyciągnie ręki. Dosłownie przed nim. Świat, który uznał za stracony, był dosłownie zaraz obok. Jego rodzina.
Docierało do niego jak bardzo za nią tęsknił. Za nią w szczególności. Była najmłodsza, zawsze o nią dbał. O brata też, ale w całkowicie inny sposób.
- Wiem, Emily. Też tam byłem.
Westchnął głośno. Nie przytulił siostry, nie objął jej nie zrobił nic tylko dosiadł się do stolika. Wiedział, że jest sławna i mogą tu być fotoreporterzy. Wolał nie robić dziwnych scen, nie robić jej dodatkowych problemów tym, że się tutaj pojawił.
Spojrzał na mężczyznę, który przyszedł razem z Emily.
- Charles Striker.
Przedstawił mu się, ale nie wyciągnął reki czy coś w stylu. Oparł je tylko wygodniej na stole. Teraz mogli mieć idealny widok na tatuaże na jego dłoniach. Czekał, aż wszyscy usiądą musiał przecież cokolwiek opowiedzieć. Coś, co by miało sens.
- Nie wiem, od czego zacząć.
Czuł się trochę zagubiony. Nigdy nie przygotował, żadnej mowy czy jak zacząć taką rozmowę. Nawet jeszcze wczoraj podejrzewał, że może to wszystko się nie wydarzy i tyle. Teraz jednak siedział w tej kawiarni, próbując jakoś zacząć tą rozmowę. Szczególnie po tylu latach.
- Zaraz po pogrzebie zostałem przyjęty do tajnego projektu. Kiedy podpisałem kontrakt, ten kontrakt, z którego tak bardzo był dumny ojciec nie wiedziałem, że to się tak skończy. Byłem tajnym operatorem wojskowym, nie pozwalali mi się z wami kontaktować.
Brzmiało to lepiej niż powiedzieć jej, że był maszyną do zabijania na zlecenie Rosenkova. Tak, tak było łatwiej. Nie chciał też by ten nowy koleś cokolwiek wiedział więcej, jeśli będzie trzeba opowie swojej siostrze cała prawdę na osobności.
- Musiałem odpracować kontrakt, robiąc wiele rzeczy. Nie zawsze dobrych.
Złączył swoje dłonie w uścisku. To jak mówił było całkowicie inne. Głos mu się blokował w krtani. Nie o tym opowiadać. Bliskość Wade pozwalała mu jednak jakoś mówić dalej, brnąć tą ciężką sytuacje.
- Trafiłem potem do więzienia, kiedy jedna misja poszła naprawdę źle. Wyparli się mnie, po dwóch latach byłem już na wolności. Tak to wygląda.
Powiedział wszystko w wielkim skrócie, ale jak opowiedzieć komuś o 8 latach piekła, jakie się przeżyło. To nie była rozmowa, o której mógł tak po prostu opowiedzieć w miejscu publicznych. Nie chciał podawać szczegółów, nawet nie chciał wiedzieć, co jej zwykłe serce mogłoby znieść.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

14 paź 2017, o 14:54

Gdy Emily usłyszała, że Striker był na swoim pogrzebie, parsknęła suchym śmiechem, który nie miał nic wspólnego z rozbawieniem. Była w tak ciężkim szoku, że nie umiała poradzić sobie z jego obecnością, choć cały czas bardzo próbowała. Nie pozwoliła mu tak po prostu usiąść, zastąpiła mu drogę. Ruszyła się potem lekko, jakby walczyła sama ze sobą, zrobiła krok w jego stronę i cofnęła się z powrotem, ale w końcu zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się do niego - zupełnie tak, jak robiła kiedyś, choć rzadko. Głównie wtedy, gdy dostawała od niego jakiś prezent, albo pod koniec za każdym razem, kiedy pojawiał się w domu, coraz rzadziej. Była tak samo drobna jak zawsze, chyba nawet bardziej. I nie było to wrażenie wynikające z wielkości Charlesa. Odkąd widzieli się po raz ostatni, Emily mocno schudła. Obejmowała go teraz mocno, jakby nie miała tych dwudziestu paru lat, ale sześć. Ani nie uderzyła go z liścia, ani nie krzyczała na niego, po prostu przytuliła brata, którego nie sądziła, że jeszcze w ogóle kiedykolwiek w życiu zobaczy. Siedzący przy stole mężczyzna przyglądał się im ze zmarszczonymi brwiami. Wade na nich nie patrzyła wcale.
Dopiero gdy Emily go wypuściła i wróciła na swoje miejsce, pozwalając mu też usiąść, towarzysz siostry Charlesa uścisnął jego rękę i też się przedstawił.
- Tad Chaves.
Nie dodał nic więcej, bo tak samo jak Wade, wyraźnie nie chciał się wtrącać w to, co właśnie się działo. Był równie zdziwiony, co blondynka, która teraz słuchała wyjaśnień swojego brata, nerwowo krzyżując ręce na klatce piersiowej. Nadal walczyła ze skrajnymi emocjami, a w jej oczach błyszczały łzy, których nie umiała odpędzić. W końcu oparła ręce o stół i wsparła na nich głowę. To było dla niej dużo do przełknięcia. Może za dużo.
- I to wszystko... to było... - brakowało jej słów. Znów uniosła wzrok na Strikera, obserwując go bardzo intensywnie. Wyłapywała każdą zmianę. Każdą nową zmarszczkę na jego twarzy, każdą bliznę i wszystkie widoczne tatuaże. Przesuwała po nich spojrzeniem, z każdą chwilą wyglądając, jakby miała się rozpaść. Nie takiego Charlesa pamiętała. Nie wiedziała, kim był człowiek w jego skórze. Nie znała go, tak samo jak on nie znał jej. Kiedyś byli sobie bliscy, potem wydarzyła się cała reszta.
- Ja... muszę zadzwonić do mamy - powiedziała w końcu zaciśniętym głosem. - Muszę jej powiedzieć.
Potrząsnęła głową i spojrzała na Chavesa.
- Mógłbyś coś zamówić? Herbatę? Co wy pijecie?
- Ja też herbatę - odpowiedziała cicho Wade.
Mężczyzna wstał i poszedł do kontuaru złożyć zamówienie. W międzyczasie Emily wciąż patrzyła na Strikera, usiłując znaleźć w jego twarzy odpowiedzi na milion pytań. Ale tam ich nie było. Tam był tylko obcy człowiek.
- Kiedy wyszedłeś z tego więzienia? - zdecydowała się w końcu na jedno pytanie. - Dlaczego... co... hmm.
Zacięła się. Odblokował ją dopiero powrót Tada do stolika. Usiadł obok niej i objął ją, próbując dać jej wsparcie i siłę do pociągnięcia tego do końca, bo widać było, że tego potrzebowała. Więc jednak był kimś bliskim, nie menagerem.
- Co teraz robisz? - na ostatnim słowie głos się jej załamał. Charles nie wyglądał jak ktoś, kto nawet w tej chwili zajmował się czymś normalnym, jak kuchnia. Może więc ta informacja przyniesie jej choć trochę ulgi.
- Nie spodziewałam się ciebie. Wszyscy szukają Daryla. Straciliśmy z nim kontakt dwa miesiące temu, zaczęły przychodzić żądania, ale wszystkie do mamy. Dlatego zdziwiłam się, że ktoś skontaktował się ze mną i zgodziłam się... myślałam, że może...
Znów oparła głowę na rękach. Musiała czuć jednocześnie radość i rozczarowanie. Nadzieję i jej brak. Dwóch braci - ten, który był jej bliski przez ostatnie lata, teraz zniknął, a zamiast niego pojawił się ten, którego zdążyła już opłakać. I którego nie znała. Czekała na Daryla, wrócił Charles. To dobrze, czy źle? Z jej twarzy trudno było to wyczytać. Sama chyba nie wiedziała.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

14 paź 2017, o 15:30

Słysząc parsknięcie jej śmiechu, wiedział już, co nadejdzie. W najlepszym wypadku tyrada, w najgorszym za chwilę zacznie się kanonada liści na jego tworze. Chociaż nie, to jego siostra. Przypierdoli mu po prostu w twarz z pięści, jak to miała w zwyczaju. Tak to już jest jak wychowujesz się wśród dwóch starszych braci. Wolał nawet i to, niż dostanie otwartą ręką. Ten drugi rodzaj agresji był o wiele gorszy, sprawiał, że po dobrze wymierzonym ciosie cofasz się do czasów dziecięcych, kiedy matka pierwszy raz starała się ustawić do piony. Żaden z rodziców nigdy go nie uderzył, ale miał przeczucie, że właśnie tak by to wyglądało.
Przymknął delikatnie oczy, czekając na to, co było nieuniknione. Na najgorszy scenariusz tego spotkania, może nawet i dobrze. Oszczędzi sobie kolejnych rozczarowań na swojej drodze życia. Dopiero, kiedy rzuciła mu się na szyje lekko się rozpromienił. Przypominał mu się dom, jego ostatnie chwilę za nim zniknął. Kiedy, żegnał się z nią po raz ostatni mówiąc, że spróbuje wrócić na jej kolejne urodziny. To się jednak nigdy nie wydarzyło, kilka dni przed jej urodzinami został wydany rozkaz, przez który miał sprawić, że już żadna osoba z jego przeszłości go nie zobaczy. Teraz odkrył jak bardzo mu tego brakowało.
Obserwowanie swojej siostry, kiedy opowiadało się tak ciężką historie, nie było dla niego łatwe. Starał się jednak zachowywać bez żadnych emocji, jakby chciał ukryć to, co się w nim dzieje. Wychodziło mu to całkiem nieźle, bo nawet nie zatrząsł mu się ani jeden mięsień na twarzy. Chociaż jego dłonie mówiły, co innego. Może nie gestykulował jakoś bardzo, ale ściśnięte pięści były wystarczającym dowodem na to, że jemu wcale nie jest łatwo.
Lekko spanikował, kiedy zaproponowała telefon do mamy. Tego chyba najbardziej chciał uniknąć. Rodzeństwo to rodzeństwo, oni mogą na niego spojrzeć inaczej. Rodzice, to całkowicie inna bajka. Pewnie pozwoliliby mu wrócić, ale chcieliby poznać prawdę. Nie mógłby im dać odpowiedzi na wszystko, bo to by ich zabiło. Zresztą, jaki rodzic nie zareagowałby dziwnie, na wieść, że ich najstarszy syn, który miał być wzorem dla swojego młodszego rodzeństwa był pieprzonym zbrodniarzem. Powinien być martwy, a nie siedzieć tutaj razem z nią.
- Nie dzwoń do mamy, Emily. – Spiął się lekko na tą myśl. – Nie chcę, by rodzice cokolwiek wiedzie…
Urwał zdanie. Coś mu tu nie grało. Dlaczego akurat do mamy, przecież powinna poinformować też jego ojca. Zaczął panikować, teraz dopiero ścisnął pieści naprawdę mocno, aż całe knykcie miał białe. Myśl, że jego ojciec umarł i nawet nie miał szansy się z nim pożegnać sprawiła, że coś w nim pękło. Siedział coraz bardziej spięty. Miał tylko nadzieje, że to tylko jego myśli próbują z nim się bawić.
- Na razie do nich nie dzwoń.
Dokończył, chociaż w jego głosie pojawiła się rezygnacja. Nie założył, że coś takiego mogło się stać. Może wzięli rozwód, chociaż nie był pewny. Jego rodzice bardzo się kochali, byli nierozłączni. Może to jego śmierć do tego doprowadziła? Nie miał żadnej pewności już, co do wszystkiego.
Nie poprosił o nic. Był zbyt spetryfikowany tym wydarzeniami, wieściami, których jeszcze nie usłyszał. Chciał zobaczyć ich dwoje, siedzących razem w domu szykujących się do świąt. Tylko zobaczyć, nawet nie wchodząc do środka. Popatrzeć na nich przez okno i wspomnieć lepsze dni.
- Jakieś cztery miesiące temu. Trzymałem głowę nisko przez jakiś czas, na wypadek gdyby komuś nie podobało się moje wyjście z paki. Nic takiego się nie stało.
Wyglądał trochę marniej, niż wcześniej. Wiedział, że opowiadanie swojej historii nie będzie łatwe, a teraz stawało się coraz trudniejsze. Mimo wszystko w jakiś sposób dalej kochał swoją rodzinę i wiedział jak bardzo ich skrzywdzi, kiedy poznając prawdę. Dla ich dobra powinien dalej być martwy.
Po pytaniu o to, czym się zajmuję, lekko się uśmiechnął. Jakby rozpromienił. To był chyba jeden z niewielu tematów, na, który mógł odpowiedzieć dość szczerze. Nie licząc tych kilku pobocznych zleceń niczym złym się nie zajmował, pracował legalnie.
- Jestem kucharzem, Emily. Na Cytadeli, zresztą to tam poznałem Sonye.
Spojrzał na swoją towarzyszkę, w jego oczach było podobne ciepło jak w jej tego ranka lub poprzedniego dnia. Jego siostra i jej partner, niech sami sobie stworzą scenariusz jak to się stało, że ktoś taki jak on kręcił się z kobietą, która nawet nie powinna na niego spojrzeć. Wyszło trochę inaczej, zresztą nawet jakby wspomniał o Islandii i powiedział im całą prawdę, to bardzo możliwe, że nic by z tego nie zrozumieli. To była dość zagmatwana historia.
Kiedy, opowiadała o ich bracie starał się zachować twardo, jak na starszego brata przystało. W myślach chciał ją złapać za dłoń i powiedzieć to, co zawsze, kiedy tak wyglądała. Zajmę się tym. Tym razem po prostu schował swoje zniszczone dłonie pod stół i położył je na swoim nogach ściskając je cholernie mocno. Jakby zadawanie sobie bólu, pozwalała mu logicznie myśleć.
- Emily.
Powiedział dość cicho, jakby słowa nie chciały mu wyjść z gardła. Nie wiedział, co ma zrobić, chociaż jego wewnętrzny głos już mu podpowiadał. Powinien wyruszyć na poszukiwania Daryla. Znaleźć ludzi, którzy wiedzą gdzie jest i wyciągnąć z nich informacje siłą. Potem zabić. Zrobić to, do czego był trenowany przez lata.
- Wiem, że moje pojawienie się po latach jest marnym pocieszeniem po tym jak zniknął Daryl.
Samobiczowanie się było chyba rozwiązaniem na każdy jego problem. Prawie jak dla Sonyi rano, kiedy myślała, że jego atak to tylko i wyłącznie jej wina. Teraz on robił to samo. Powinien być przy nim, powinien go chronić jak robił to zawsze. Zostawił ich jednak jakby nigdy nic. Nie wrócił wcześniej. Gdyby odezwał się zaraz po wyjściu z wiezienia, to może skończyłoby się to inaczej.
- Potrzebuję tych żądań, informacji, czegokolwiek. Znajdę go, gdziekolwiek teraz jest. Wyjdę na chwilę zapalić dobrze?
Wyjął z ubrań paczkę papierosów wraz z zapalniczką, aby w samej koszulce wyjść na zewnątrz. Czuł się jak najgorszy śmieć. Nie w taki sposób, jak zazwyczaj się czuł przy ataku, ale tak prawdziwie. Uświadomił sobie jak beznadziejnym człowiekiem, a przede wszystkim był bratem. Odpalił papierosa i przykucnął. Śnieg delikatnie prószył na jego plecy, kiedy on starał się zakryć swoje oczy jedną dłonią. Pocierał oczy, tak by zatrzymać łzy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

15 paź 2017, o 10:15

Mógł spodziewać się takich wieści, zwłaszcza po tym, jak Emily wspomniała wyłącznie matkę. Albo po tym, gdy jak wspomniał oboje rodziców, kobieta opuściła wzrok, splatając dłonie na kolanach. Po tym, jak Tad uniósł na niego badawcze spojrzenie, jakby obawiał się, że gdy padną kolejne słowa, Striker rzuci się na nich z wściekłością, w ramach zemsty za utraconego ojca. I te słowa w końcu padły.
- Tata nie żyje, Charles. Od dwóch i pół roku.
Wade spojrzała na niego, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak musi się teraz czuć. W końcu może nie przeżyła tego wszystkiego, co w życiu przeszedł on, ale utratę rodziców miała za sobą. I nie po ośmioletniej nieobecności, ale w czasach, gdy jeszcze z nimi żyła. Gdy od matki była zależna, gdy z nią mieszkała, gdy musiała patrzeć jak umiera. Teraz wspomnienia tych emocji wracały, razem z bólem Strikera.
- Nie było cię bardzo długo. Dużo się zmieniło. Ja... nie umiem opisać słowami jak cieszę się, że tu jesteś. Nie potrafię. To przerasta wszystko, czego się spodziewałam. Ale nie możesz oczekiwać tego, że wszystko będzie tak samo, jak w chwili, kiedy nas zostawiłeś. Osiem długich lat, Charles. To jedna czwarta życia dla przeciętnego salarianina.
Niski kelner przyniósł im zamówione napoje. Emily zamilkła na długą chwilę, patrząc tylko na naczynia przestawiane na stół. Podziękowała później i odprowadziła mężczyznę spojrzeniem, wzdychając ciężko. Znów utkwiła wzrok w Strikerze. W jego rękach, dłoniach, szyi.
- Ty też się zmieniłeś - wyciągnęła rękę i chwyciła zaciśniętą pięść brata, podnosząc ją i przyglądając się tatuażom na jego dłoni. Przesunęła palcem po literach, po liniach, a do jej spojrzenia wrócił ból. - Dlaczego... nie mogłeś tego zostawić? Więzienie? Charles, do cholery, gdzie ty miałeś głowę?
Po pierwszym wybuchu wzruszenia zaczynała powoli wracać ta Emily, którą pamiętał. Wyglądało na to, że ta rozmowa nie skończy się wyłącznie na łzach radości. Ale tego się też spodziewał.
- Co? Chyba sobie żartujesz - siostra puściła jego dłoń i pochyliła się lekko. - Nie zgodzę się na to. Czy wy z Darylem obaj musicie mieć tak nasrane w głowie? Pakować się tam, gdzie nie trzeba? Już na jednym twoim pogrzebie byłam, Charles, na drugi po prostu nie przyjdę. Nie stracę obu braci na raz.
Skinęła niechętnie głową, pozwalając mu wyjść, choć wcale nie potrzebował jej zgody. Na zewnątrz było zimno, w porównaniu do ciepłej restauracji. Przez kilka pierwszych minut był sam, ale w końcu poczuł na ramieniu ostrożny dotyk. Wade wyszła na zewnątrz chwilę po nim, pewnie żeby sprawdzić, czy w ogóle wróci. A może ze zwyczajnej troski, której się Charles w swoją stronę z zasady nie spodziewał.
- W porządku? - spytała cicho.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

15 paź 2017, o 11:21

Siedząc tak na zewnątrz i walcząc z samym sobą, Striker wciąż starał się zachować, chociaż resztki godności i nie załamać się do końca. Śmierć jego ojca doprowadziła go do stanu, którego nie potrafił opisać. Ocierając oczy, czuł jak coraz więcej łez napływa na jego palce. Stawały się wilgotne, od smutku, jaki czuł. Nie było ich przy nich, kiedy ich potrzebowali. Nie było go na pogrzebie jego własnego ojca. Nie ochronił Daryla.
Czuł się znowu samotny w tym wszystkim. Zaczynał rozumieć Wade. Ona musiała patrzeć jak jej matka zginęła, on o tym usłyszał po kilku latach. Całkowicie inny rodzaj bólu, Charles nie miał się, na kim zemścić, nie miał, na kogo zrzucić winę, tylko on temu wszystkiemu był winien. W głowi się pojawił się obraz jego ojca, jeszcze z dzieciństwa, kiedy zabierał go w różne miejsca. Chciał mu pokazać, jak daleko może dojść, jeśli tylko będzie chciał. Wspomnienia, były ostatnią rzeczą, jaka mu pozostała po nim.

Będąc jeszcze w kawiarni słuchając swojej siostry, nie mógł zrozumieć, czemu jego siostra uważała, że on spodziewał się, że będzie tak samo jak kiedyś. Jakaś cząstką chciała żeby właśnie tak było. Jak przedtem, jakby nic się nie zmieniło. Mrzonki, które odeszły bardzo szybko, kiedy powoli docierały do niego informacje o jego rodzinie. Ledwo wtedy mógł siedzieć przy stole. Nawet nie potrafił odpowiedzieć inaczej niż.
- Wiem.
Nawet nie patrzył na kelnera. Całkowicie opuścił gardę, było mu wszystko nagle bez różnicy. Chciał być teraz sam, zniknąć. Jego stan nigdy nie był dobry, ale kolejne rewelacje sprawiały, że było tylko gorzej. Po jego oczach widać było jak powolnie gasną, zbyt zmęczone by na ten moment analizować całą sytuacje.
Kolejne pytania, jak niby na nie miał odpowiedzieć? Kiedy jej mała ręką złapała go za dłoń, nie wiedział, co miał zrobić. Przez chwilę miał ją ochotę wyrwać. Czuł wstyd. Jego wygląd był idealnym zaprzeczeniem, tego, kim był kiedyś. Patrzył na jej rękę, a potem na ból w jej oczach. Zawiódł ich wszystkich.
- Nie mogłem, jeśli bym spróbował. – Przełknął głośno ślinę, głos mu się łamał dalej. - Mogliby wam zrobić krzywdę.
Jakby już im wcześniej tego nie zrobił on sam. Raczej mało, który rodzic musiał patrzeć na fałszywy pogrzeb syna, by ten potem w imię korporacji mógł wykonywać tajne misje, o których nie wie nikt oprócz tych, w których uderzali. Teraz, nie miał jak nawet o tym opowiedzieć, nawet nie chciał. Nic by z tego nie zrozumieli, on nie mógł po prostu uciec i dać sobie spokój. To nie było wtedy takie proste.
- Myślałem, że robię dobrze.
Odpowiedział bardzo cicho. Na początku tak było, myślał, że robi coś naprawdę ważnego. Chciał wierzyć w to, że jest częścią czegoś większego. Nawet, w to, że może zostanie bohaterem. Im dalej jednak brnął w ten mały świat korporacyjnych wojenek tym bardziej umierał w środku. Przez jakiś czas był nawet zwykłą wydmuszką, która wykonywała, każdy rozkaz bez żadnych reakcji.
Na jej ostatnią reakcje nie odpowiedział. Po prostu wtedy wyszedł zapalić. Gdyby, wiedziała jak bardzo ma nasrane w głowie pewnie by po prostu się zgodziła na jego propozycję. To samo się tyczyło tego, że był dobry, nawet bardzo dobry w tym, co robił. Pewnie wytropiłby brata.

Siedząc tak na zewnątrz, trzymając się ostatniej linii obrony przecierał oczy dalej. Zbyt zmęczony tą całą sytuacją by wrócić do środka i kontynuować. Czując, czyjś dotyk powolnie obrócił głowę by sprawdzić, kto to. Spodziewał się policji ewentualnie pracownika kawiarni. Widział jednak Wade. Miał przekrwione oczy, z twarzy można było wyczytać pewne emocje. W tym gorycz i smutek.
- Nie.
Odpowiedział bardzo łamiącym się głosem, coś ściskało jego gardło. Dłoń, która wcześniej ocierała jego łzy, wylądowała teraz na jej dłoni. Potrzebował teraz jakiejkolwiek bliskości, wsparcia, czegokolwiek. To nie była sytuacja, z którą radził sobie, na co dzień. Coś, o czym mógł zapomnieć po kilku dniach i dalej z tym żyć. To było coś całkowicie nowego w jego życiu. Wstyd, którego nie dało się opisać.
Trzymał jej małą dłoń głaskając ją kciukiem. Jakby tym małym gestem, miał ją przekupić by nie zabierała jej lub żeby po prostu go nie zostawiła teraz z tym wszystkim. Dalej siedział w przykucnięty, kończąc papierosa, którego palił bardzo wolno. Nie potrafił sobie poradzić teraz z czymkolwiek.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

15 paź 2017, o 12:15

- Wiem. Daryl też myślał, że robi dobrze. I patrz gdzie to was obu zaprowadziło. Jakby żaden z was nie mógł raz posłuchać się ojca i zrobić tego, co wam mówił. Wszystko by teraz wyglądało inaczej.
Emily zacisnęła usta w wąską kreskę i dolała sobie mleka do herbaty. Tad westchnął i puścił ją, nadal nie wtrącając się w rozmowę, choć wyraźnie miał coś do powiedzenia. Ale to nie była jego sprawa, nie jego problem. To jego kobieta musiała się z tym wszystkim uporać, on co najwyżej mógł jej w tym pomóc, ale tylko wtedy, gdy będzie tego chciała. I z takiego samego założenia wychodziła Wade, nie wtrącając się w dyskusję. Inna sprawa, że Striker w żaden sposób nie był "jej", miała mu tylko pomóc w odnalezieniu rodziny i to już zrobiła - cała reszta leżała w jego rękach.

Nie wiadomo więc dlaczego wyszła, żeby się upewnić, że Charles sobie radzi z tym ciężarem, który nagle dobrowolnie z powrotem wziął na ramiona. Musiał wiedzieć, że to nie będzie łatwe. Że Emily nie ucieszy się tak po prostu na jego widok i nie zacznie opowiadać o tym, co działo się pod jego nieobecność. Sonya też o tym wiedziała, a jednak nie postanowiła zostawić go z tym samego. Może przez to, że on nie zostawił jej. Z chwili na chwilę byli sobie wdzięczni nawzajem za coraz więcej, może coraz mniej winni. Striker wracał do ludzi, do żywych i jakkolwiek trudne i bolesne by to nie było, to Wade wyraźnie uważała to za słuszną decyzję.
- Przykro mi z powodu twojego ojca - powiedziała. To była oklepana formułka, ale Sonya mówiła szczerze. Pewnie nie wiedziała, jak inaczej wyrazić współczucie. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale nie umiała. Stała więc tylko, z dłonią opartą o ramię Charlesa. Wokół zaczynało powoli robić się ciemno.
- Możemy poszukać twojego brata, jeśli chcesz. Dowiemy się kto go przetrzymuje, ja znajdę ludzi którzy polecą z nami i... nie wiem. Możemy się tym zająć, Emily nie musi o tym nawet wiedzieć.
Przeszła dwa kroki, stając przed nim. Patrzyła na niego z góry. Wyciągnęła swoją dłoń z jego uścisku, ale nie po to, żeby ją zabrać i schować do kieszeni, tylko żeby przesunąć nią delikatnie w górę jego szyi, po policzku i skroni. To miała być historia, która skończy się dobrze. Tak to sobie zaplanowała. Striker miał być szczęśliwy, chociaż przez chwilę, tymczasem znowu patrzyła, jak się załamuje.
- Trzymaj, Charlie - powiedziała, zabierając rękę i sięgając nią do kieszeni płaszcza. Podała mu małe, czarne, podłużne pudełko, bez żadnych ozdób i żadnych oznaczeń. - Kupiłam sobie, jak byłam na Cytadeli. W tym sklepie niedaleko twojej restauracji. Pomyślałam, że mógłbyś to dać Emily.
W pudełku był prosty naszyjnik, czarny, podłużny kamień na cienkim łańcuszku. Pasował do Wade, do najmłodszej ze Strikerów w sumie też, prezent dość klasyczny i uniwersalny. Nawet do tego, co teraz miała na sobie, byłby odpowiednim dodatkiem. Pewnie nie należał do najtańszych, zresztą takiego Sonya by nie zaproponowała jako prezentu dla kogoś, kto miał wszystko.
- Emily cieszy się, że cię widzi, Charlie. Tylko jest jej ciężko, tak samo jak tobie. To nie jest spotkanie po latach, tylko powrót z martwych. Daj jej trochę czasu - zasugerowała. - Ona potrzebuje swojego brata. Potrzebuje was obu - zamilkła na moment i wsunęła ręce do kieszeni, wciąż spoglądając na Strikera z góry. - I myślę... myślę, że powinieneś jej pozwolić skontaktować się z matką.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

15 paź 2017, o 12:52

Znał te formułki, jednak, kiedy mówiła to ona brzmiało to całkowicie inaczej. Gdyby to powiedziała jakakolwiek inna osoba pewnie parsknąłby tyko suchym śmiechem, w jej przypadku było inaczej. Cieszył się, że chciała mu pomóc z tym wszystkim. Być przy nim w tych niepewnych chwilach. Trzeba było przyznać, że nie nikt pewnie nie spodziewał się, że będą sobie tak pomagać. Trudno jednak było powiedzieć ile już w tym wszystkim było poczucia winy, a zwykłej ludzkiej na swój sposób bardzo dziwnej przyjaźni.
- Dziękuję.
Poczuł się trochę cieplej. Była chyba jedyną osobą, która znała całą prawdę. Mogła rozumieć, że dla niego to tym bardziej nie jest takie proste po tych wszystkich latach spędzonych w gównie, jakie sam wybrał. Może jego siostra miała rację, wystarczyłoby, że posłuchałby ojca. Niestety, jego ojciec sam go pchał w to rozwiązanie. Był z niego taki dumny, że Charles nie potrafił mu czegokolwiek odmówić. A, teraz nie żył. Nie miał nawet jak się z nim pożegnać, zrobić czegokolwiek by z tak bliskim mu, kiedyś człowiekiem wyjaśnić wszystkie sprawy.
Długo nie odpowiadał na wszystko, co mówiło, był trochę w szoku tym jak jej dłoń przejechała po jego twarzy. Gest, którego raczej nie spodziewasz się po osobie, którą znasz parę dni. Chociaż, ich zachowania daleko odchodziły od norm panujących na tym świecie. W tym byli naprawdę podobni.
Nagle przesunął się lekko do przodu i oparł o nią głowę. Teraz to już na pewno wyglądało jakby z nim zrywała i oddawała mu ostatni prezent, jaki jej dał. Trzymał jednak tak swoja niezbyt lekką głowę opartą o kobietę. Zapalił kolejnego papierosa, musiał przecież w końcu wrócić do środka i skończyć tą rozmowę.
- Nie wiem, co bym teraz bez ciebie zrobił.
Delikatnie się uśmiechnął. Czuł się przy niej lepiej, spokojniej. Może właśnie na tym polegała ta całą różnica, której nie potrafił zrozumieć. Całkowicie inaczej pojmował wsparcie w czasach starych, a tym, co poznawał teraz. Podtrzymywała go na duchu, w sytuacji gdzie najchętniej by uciekł i się ukrył. Przyjął od niej czarne pudełko.
- Chyba teraz skarpetki na święta nie wchodzą w grę, co?
Parsknął cicho śmiechem. Przyjrzał się lepiej naszyjnikowi. Był naprawdę piękny i pasował do Sonyi. Wręczenie go siostrze, też nie będzie proste. Będzie to trochę wyglądało jakby chciał ją przekupić. Wolał jednak posłuchać Wade, miała o wiele większe doświadczenie w kontaktach międzyludzkich niż on. No może trochę większe, obydwoje w tych sprawach byli trochę upośledzeni.
Kończył powoli papierosa, a nogi zaczęły mu drętwieć od tego całego kucania. Zimno mu nawet tak nie przeszkadzało, Syberyjskie mrozy przez lata uodporniły go na takie problemy. Zresztą było tylko minus parę stopni. To prawie jak lato.
- Masz rację.
Powoli zaczął się wyprostowywać. Przeciągnął się i spojrzał przed siebie. Wyglądał jak gówno, ale szczęśliwe gówno. Musiał po prostu wszystko z siebie wyrzucić. Teraz było mu trochę lżej. Był gotowy wrócić do środka. Jednak przed samym wejściem spojrzał jeszcze na chwilę na Sonye.
- Dziękuje.
Powiedział cicho i z uśmiechem tak promiennym, że wyglądał dokładnie jak ona, kiedy bawiła się ze swoimi kotami. Musieli wrócić jeszcze do stolika, gdzie czekała na niego jego siostra i więcej pytań. Tym razem, jednak był mentalnie gotowy na cokolwiek, o co spyta.
- Przepraszam, musiałem chwilę ochłonąć.
Przetarł twarz siadając do stołu. Prawda jest taka, że Emily nigdy nie widziała płaczącego brata. Nie ważne, co by się działo nigdy nie płakał. Nawet, jeśli miał problemy, zawsze twardo się trzymał. Uznawał, że taka ma rolę w rodzinie. Być przykładem. Nie mógł okazywać żadnych słabości. Cokolwiek miało się teraz stać, to wiedział, że nie zostanie z tym wszystkim sam. Chciał, żeby to uczucie mogło trwać wiecznie, ale prędzej czy później i ona odejdzie, kiedy uzna, że nie chce mu już pomagać. Pomimo tego, jakaś wewnętrzna nadzieja mówiła mu, że już nie chodzi tylko o to.
- Zadzwoń do mamy.
Powiedział w końcu. Oddychało mu się trochę ciężko, ale było lepiej. Przez chwilę zaczął sie zastanawiać, co może myśleć jego szwagier czy chłopak siostry. Pewnie już Daryl musiał być dla niego problemem, bo jak sam dobrze znał swojego brata, był problematyczny. Teraz nagle pojawia się drugi brat, który może się okazać o wiele gorszy. Nie zazdrościł mu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

15 paź 2017, o 13:42

- Wiem, co byś zrobił - odparła, nie cofając się, gdy postanowił oprzeć o nią głowę. Przez chwilę pewnie sama zastanawiała się nad tym samym, nad czym zastanawiał się Charles. Nad tym, dlaczego pozwalają sobie na tak dużo, znając się raptem od kilku dni. Ale przeszli chyba wystarczająco wiele, żeby było im wolno, zresztą nikt ich nie oceniał. W końcu z powrotem oparła dłoń na jego ramieniu. Nie widział jej twarzy. - Byłbyś już w drodze do hotelu po swoją torbę, albo bez niej leciałbyś do portu. Byle jak najdalej stąd. Ktoś cię musi przypilnować.
Zaśmiała się cicho, przestępując z nogi na nogę.
- Daj spokój.
Prezent na święta wciąż wydawał się w ich przypadku absurdem, zwłaszcza, że Wade ich nie obchodziła. Choć kto wie, może Burel przez ostatnie lata znajdował czas i fundusze na znalezienie jakiegoś podarunku dla niej, skoro tak bardzo nieudolnie próbował zrekompensować jej ból, którego był przyczyną. Może ona dla niego też, skoro zależało jej na wiarygodności. Z pewnością jednak nie były to prezenty mające jakąkolwiek wartość sentymentalną. Nie dla niej.
- Już to mówiłeś - uniosła rękę, wskazując mu drzwi do restauracji, gdy wstał i podziękował jej po raz kolejny. Ona też się uśmiechała, choć mniej promiennie niż on. W jej oczach też było dużo smutku, chociaż nie takiego, jak u Emily. - Idź do siostry. Ja zaraz przyjdę.
Kiedy wchodził do restauracji, Emily i Tad pogrążeni byli w żywiołowej dyskusji. Z daleka wyglądało, jakby nie do końca się ze sobą zgadzali. Urwali rozmowę, gdy zobaczyli Strikera z powrotem w pomieszczeniu. Chaves pokręcił głową i opuścił wzrok na swoją kawę.
- Szybko ci poszło, mi to zajmie z miesiąc - odparła Emily, z powrotem wbijając w niego to samo badawcze spojrzenie. Teraz utkwiła je w bliźnie na dłoni brata. - Zadzwonię do niej później. Jak już będę wiedziała co w ogóle jej powiedzieć.
Przez chwilę milczała, tworząc ciszę, która bolała w uszy. Tak jak milczenie Wade było naturalne, tak to, które zapadło przy stole, z sekundy na sekundę stawało się coraz bardziej uciążliwe. W końcu jednak Tad odchrząknął, co wybudziło kobietę z zamyślenia.
- Więc mówisz, że pracujesz na Cytadeli - powiedziała. - To dobrze. Chociaż nie pomyślałabym... A ta Sonya Wade to... ktoś bliski dla ciebie? Wydaje się... miła.
Słowa przychodziły jej ciężko, bo skąd miała wiedzieć, jakie pytania zadać bratu, który przecież był martwy. Czekała tu na Daryla, nie na Charlesa. Na tamtego brata była przygotowana, na tego nie. Wade z pewnością nie wydawała się miła, ze swoją raczej nieprzyjazną miną, do której Striker był już przyzwyczajony. Znów zamilkła na długo. Odezwał się Tad.
- Twój brat na pewno chce wiedzieć, co się działo w domu. Może opowiesz - zasugerował cicho. Miał zdecydowany, niski głos. Ze swoim wyglądem wydawał się ideałem mężczyzny dla pięknej kobiety, jaką była Emily. Rodzaj pary, którą zachwycano się w extranetowych brukowcach. O nich jednak nie pisano zbyt wiele, inaczej Striker raczej natknąłby się na informacje na ich temat. Musieli trzymać związek z dala od prasy.
- Tak, no... mama przeprowadziła się pod Londyn, mieszka koło nas. Niecałe trzy lata temu wzięliśmy z Tadem ślub, wtedy kupiliśmy tam działkę i wybudowaliśmy dom dla siebie, a mama drugi obok. Dobrze się jej tam mieszka. Nie pracuje, spędza dużo czasu w parku niedaleko, z Aresem. Znaczy z psem. To jasny labrador - zerknęła na Chavesa, a on uśmiechnął się do niej w ramach zachęty, by mówiła dalej. - Daryl się nie zmienił. Dalej nikogo nie ma, żyje sam, jest w Przymierzu. Nie wiem co zrobił ostatnio, że go porwali, zamknęli, czy... nie wiem, co właściwie. Nie wiem.
- Sprawa jest zgłoszona policji, Przymierze też o wszystkim wie, ale póki co nic nie osiągnęli - dodał Tad. Emily pokiwała głową.
Wade weszła z dworu i zdjęła płaszcz, siadając na krześle obok Strikera. Nie patrzyła na nikogo przy stole, zajęła się swoją herbatą.
- Broda ci nawet pasuje - powiedziała jeszcze cicho siostra, uśmiechając się niepewnie. W końcu znalazła jakiś pozytyw wśród tego wszystkiego, co niekoniecznie zdobiło ciało Charlesa.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

15 paź 2017, o 16:29

Przechodząc przez drzwi, widział jej wzrok. Ten rodzaj smutku, którego nie potrafił za nic zidentyfikować. Gdyby wiedział, lub podejrzewał, że może chodzić po prostu o to, że bała się zostać sama pewnie zachowywałby się inaczej. Nawet teraz nie potrafiłby jej zostawić samej. Kiedy, powiedziała, że chce z nim odnaleźć jego brata, poczuł radość. Radość, że będzie mógł z nią spędzić więcej czasu. Wciąż jednak wierzył w to, że ona nie chce spędzać czasu z nim. Sam już nie wiedział, co sądzić.
Nie chciał zostawiać jej na dworze samej, miał dziwne uczucie, że powinien z nią zostać. Wspomóc czymkolwiek, wszedł jednak do środka, bo znał ja już na tyle dobrze, że wolał nie sprzeciwiać się jej słowom. Później będą sobie to mogli wyjaśnić. Porozmawiać o wszystkim. Do takiej rozmowy też mogło dojść, jak nie z jego inicjatywy to jej. Chociaż znając ich oboje, to żadne może nie zacząć jakiegokolwiek tematu.
- Cokolwiek powiesz i tak nie zabrzmi to dobrze Emily.
Westchnął. Taka była prawda, żadna wersja nie będzie brzmiała dobrze. Jeśli zadzwoni jeszcze dziś, to pewnie i zadzwoni potem do niego. Rozmowa, z matką mogłaby być o wiele gorsza, niż z siostrą. Nie wiedział czy potrafiłby okłamać swoją matkę, szczególnie, że została z tym wszystkim sama. Powinien być przy niej, kiedy ojciec zmarł.
- Tak mi się wydaje, to znaczy dla mnie jest.
Westchnął cicho. W tej kwestii chyba wiele się nie zmieniło od czasów, kiedy jeszcze był w rodzinie. Nigdy nie potrafił sobie poradzić z takimi rzeczami, nie, dlatego, że nie umiał po prostu miał zawsze niską samoocenę, a teraz było jeszcze gorzej. Nie chodziło teraz przecież tylko o wygląd, a osobę, jaką był. Może i przeżyli wiele ze sobą, ale myśl, że mogła w nim widzieć kogoś więcej niż zwykłego człowieka, który pojawił się na jej drodze i jej nie zabił, byłą dla niego niemożliwością.
Słuchał opowieści swojej siostry. Wyglądał na naprawdę zainteresowanego całym ich życiem. Nic zresztą o nich nie wiedział. Z samych wywiadów, nie mógł się dowiedzieć czegokolwiek o matce czy Darylu. Dopiero teraz się czegokolwiek dowiadywał o swoich bliskich. Było to miłe uczucie do momentu, w którym musiał słuchać o zniknięciu brata. Nie spodziewał się takiego scenariusza.
- Dobrze, że tata mógł zobaczyć, jak chociaż jedno jego dziecko wychodzi na ludzi.
Westchnął, kiedy myślał o ich ślubie. Pewnie musiało wyglądać przepięknie, pewnie brat przyprowadził jakąś kolejną swoją wielką miłość i ledwo, co pamiętał z samego ślubu. Sam chciałby się tam znaleźć, zobaczyć jak to wyglądało, jak jego siostra wyglądała w białej sukni. Cóż, pewnie na kolejną taką okazję nie miał, co liczyć.
Daryl był w Przymierzu. Więc jednak spadła na niego klątwa rodziny Strikerów. Jeśli Charles, nie trafiłby do Rosenkova, to pewnie sam zostałby żołnierzem. Zastanawiało go tylko to, dlaczego Przymierze nic z tym nie robiło skoro nie było go już dwa miesiące. Zaginięcie żołnierza to nie jest coś, co można olać, chyba, że był zwykłym kmiotem na samym dole łańcucha pokarmowego. Wtedy już tak.
- Jaki stopień ma Daryl? W jakiej jednostce był? Wiesz cokolwiek na ten temat?
Wyglądał już o wiele lepiej, jednak pytania zadawał dalej z spiętym głosem. Dotknęła, go ta sprawa szczególnie, że chodziło o jego brata. Wiedział, że musi go odnaleźć, bo nikt inny tego nie zrobi. Problemem było zgłoszenie tego komukolwiek, oczywiście skąd jego rodzina mogła wiedzieć, co robić w takiej sytuacji. Chcieli dobrze, ale jeśli Charles miał to zrobić po cichu to będzie musiał teraz lawirować między policją, a Przymierzem.
Kiedy, Wade usiadła obok poczuł jak coś go ukłuło. Zachowywała się trochę inaczej niż, do czego zdążył się już przyzwyczaić. Przez chwilę, chciał znowu ją objąć jak tego poranka, ale pewnie odepchnęłaby go, a sytuacja byłaby tak niekomfortowa, że zapadłby się podziemie. Emily mogła to widzieć, jako, że niektóre jego zachowania wcale się nie zmieniły. Wrócił wzrokiem, do siostry.
- Dzięki.
Odpowiedział krótko na komplement z głupim uśmiechem. Dobrze, że nie widziała reszty jego ciała, bo wtedy już na pewno by zemdlałą. Pewnie, Daryl tez miał jakieś blizny, ale nie tak rozległe jak on. Zresztą, jego siostra pewnie nie przebywała z ludźmi takimi jak on. Pewnie na początku, gdyby go nie rozpoznała, mogłaby go skojarzyć z porywaczami ich brata. Jego wygląd będzie go jeszcze długo prześladował.
- Przy okazji.
Wyciągnął z kieszeni pudełeczko, które dostał od niej. Delikatnie przesunął je do niej bliżej. Za to, co zrobiła dla niego Wade, zamierzał się odwdzięczyć jeszcze dzisiaj. Najwyżej wyda więcej niż zazwyczaj poświęcał na sprzęt, ale wiedział, że tak musiał zrobić.
- Wiem, że 8 lat to trochę długo, ale to twój spóźniony prezent urodzinowy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

15 paź 2017, o 17:22

Wyświetl wiadomość pozafabularną Emily uśmiechnęła się słabo.
- Jak brałam ślub, postęp choroby taty był już duży. Dlatego mieliśmy tylko krótką ceremonię w ogrodzie w domu naszych rodziców. I obiad później, w tym dużym pokoju przy wyjściu na taras, pamiętasz? - spytała, choć oczywistym było, że Charles pamięta dom rodzinny.
Nic dziwnego więc, że nie znalazł w extranecie niczego na temat ślubu swojej siostry. Nie było to nic wystawnego, nic hucznego, pewnie zaprosili tylko najbliższą rodzinę. Gdyby Striker miał z nimi kontakt, też mógłby się na nim pojawić. Tymczasem zostało mu tylko słuchanie o tym, nic więcej.
- Mogę pokazać ci kiedyś zdjęcia, jeśli... jeśli chcesz - Emily wzruszyła ramionami, jakby nie miała pojęcia, czy to w ogóle go interesuje. W końcu nie wyglądał teraz jak ktoś, kto ze wzruszeniem ogląda fotografie i nagrania ze ślubu młodszej siostry. Na pewno dla niej było to jedno z najważniejszych wydarzeń w jej życiu. Dla niego nie musiało być.
Na kolejne pytanie nie odpowiedziała mu Emily, ale jej mąż.
- Starał się o stopień sierżanta, mówił że próbuje dostać się do jakiegoś konkretnego oddziału, ale nie opowiadał nic dokładnie. Nie szło mu to najlepiej, zresztą nie przykładał się, niektórych testów sprawnościowych nie zdał, bo miał kaca po jednej ze swoich imprez, na badania psychologiczne zaspał. Żołnierz roku...
- Odwal się od niego, Tad - syknęła Emily.
- Nie powiesz mi, że nie mam racji - mężczyzna wzruszył ramionami. Wyraźnie niezbyt lubił swojego szwagra, przynajmniej tamtego. Z tego co pamiętał Charles, jego słowa mogły mieć wiele wspólnego z prawdą. - Poszedł do tego wojska tylko dlatego, że za mundurem panny sznurem.
Blondynka znów zacisnęła usta, nie mogąc już zaprotestować, bo Chaves wyraźnie mówił prawdę. Za to Wade uśmiechnęła się lekko - prawie niezauważalnie. Tak jakby wyobrażenie drugiego Strikera bawiło ją samo w sobie. Ukryła ten uśmiech za kubkiem z herbatą, ale Charles widział już, jak tak robi, łatwo więc rozpoznał ten sam gest.
Kiedy przesunął pudełko w stronę siostry, ona przez chwilę przyglądała mu się ze zdziwieniem, nie wiedząc jak zareagować. W końcu ostrożnie sięgnęła po prezent i otworzyła, zaglądając do środka. Nawet Sonya teraz się spięła, bo nie miała pojęcia, czy to, co wybrała dla siebie, choćby trochę spodoba się Emily. Było czarne, jak wszystko, co Wade nosiła. Nie każdy mógł lubić taką biżuterię, czy nosić biżuterię w ogóle. Pewnie zgarnęła to wczoraj, kiedy się pakowała, myśląc o tym za Strikera, bo wiedziała, że sam na to nie wpadnie.
Emily wpatrywała się w połyskujący w świetle restauracji kamień, w milczeniu przesuwając po nim palcem. W końcu obok pudełka, na blat stołu spadła pierwsza łza, a potem kolejne. I potem Emily już przestała się kontrolować. Te wszystkie emocje, które obudziło w niej pojawienie się jej martwego brata, wybuchły nagle niepowstrzymaną falą. Wyciągnęła naszyjnik z pudełka i zacisnęła go w dłoni.
- Czekałam na ciebie wtedy - powiedziała łamiącym się głosem. Jej oddech stał się nieregularny, urywany, a staranny makijaż, zapewne zrobiony przez kogoś innego, zaczął się rozpływać. - Czekałam i po tych urodzinach, i później co roku. A potem był ten pogrzeb i... i patrzyłam jak cię chowają, mojego starszego brata, z którym się jeszcze nie tak dawno bawiłam w ogrodzie. I myślałam, patrząc na tę trumnę, że nie będzie miał kto mnie pilnować już, bo Daryl... wiesz jaki jest Daryl.
- Em, spokojnie - wtrącił cicho Tad. Nie pomogło.
- A potem ten ślub, tata nie mógł mnie do ołtarza zaprowadzić, miał mnie zaprowadzić Daryl, ale się spóźnił, szłam... szłam sama. I przez całą drogę myślałam tylko o tobie, że przecież powinieneś tu być, powinieneś widzieć i... - przetarła oczy, starając się nie rozmazać. - Myślałam, że ciebie już nie ma. A potem jak zmarł tata, mama powiedziała, że straciła drugiego z trzech najważniejszych mężczyzn w swoim życiu, Daryl obiecywał jej, że jego nigdy nie straci i co, kłamał, jak zawsze. I teraz ty wracasz, Charles, i ja nawet nie wiem czy w ogóle jeszcze cię znam, nie wiem kim się stałeś przez te osiem lat.
Rozchyliła palce dłoni trzymającej naszyjnik i wpatrzyła się w niego, usiłując się uspokoić. Kiepsko jej to szło. Chaves nie dotykał jej, widać przez lata nauczył się, że na Emily działa to zupełnie w drugą stronę. Charles to wiedział, Emily nigdy się nie przytulało, kiedy płakała, bo to doprowadzało tylko do jeszcze większych spazmów.
- Tęskniłam za tobą. Tak strasznie za tobą tęskniłam. I nie obchodzi mnie to wszystko, nie obchodzą mnie te wszystkie twoje tatuaże i to więzienie, nie obchodzi mnie to ilu zabiłeś, bo jak na ciebie patrzę, to mam wrażenie, że wyszłaby z tego populacja małej kolonii. Nie śniłam nawet, że jeszcze cię spotkam. I nie masz... nie masz pojęcia jak... że wróciłeś.
Ostatnie słowa ledwo wypowiedziała, chowając twarz w dłoniach i zanosząc się płaczem. Było w niej dużo żalu, dużo pretensji, ale wszystko rekompensował fakt, że Striker po prostu się do niej odezwał i z powrotem pojawił się w jej życiu. Naszyjnik, który wywołał to wyznanie, wisiał na jej ręce, zawieszony na jednym z palców. Sonya wpatrywała się w niego z martwą twarzą.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

15 paź 2017, o 18:15

Patrzył na swoje złączone dłonie. Wspomnienia rodzinnego domu go zaskoczyły. Kiedy, wyjechali do Rosji wydawało mu się, że ten stary w Miami sprzedali. Widać ojciec nie był na tyle głupi, zresztą wypłatę miał dobrą, więc stać go było na utrzymanie dwóch domów. W Rosji, bardziej dużego mieszkania, ale wciąż. Czy może to zakład za niego płacił? Nie pamiętał już. Chciał zobaczyć zdjęcia z ceremonii swojej siostry, chociaż jedno. Zobaczyć jak wyrosła na dorosła kobietę.
Może nie wyglądał jak człowiek, który potrafi się teraz czymkolwiek wzruszyć, ale ona była jego rodziną. Najbliższą, jaką miał, chociaż uważał to wszystko za stracone. Teraz jednak tak nie było, teraz siedziała naprzeciwko niego z tym delikatnym uśmiechem. Taką ją właśnie pamiętał.
- Bardzo chętnie, chciałbym też zobaczyć jakiekolwiek zdjęcie taty za nim odszedł.
Mówił spokojnie. To musiało być dla niej dość dziwne, ale po prostu jakby nie wypruł się z emocji, ale już nie podchodził do tego tak emocjonalnie jak wcześniej. Był spokojny, zresztą zawsze taki był. Nawet w rodzinnym domu, nie potrafił się zbytnio wyrażać emocjonalnie. Nie lubił podnosić głosu, zawsze był spokojny, czasami tylko miał gorsze dni. Nic specjalnego.
Teraz jednak to był inny rodzaj harmonii, taki, który nie osiąga się przez medytacje czy inne gówna. On po prostu mało, czym się już potrafił wzruszyć, to prawda wcześniej eksplodował trochę łzami, ale teraz było mu już po prostu lepiej. Plus obok siebie miał, Wade, która w razie, czego strzeli mu w ryj, żeby się ogarnął. Chociaż tyle.
Wysłuchując Tada, nie mógł się powstrzymać przed długim westchnięciem. Jego brat zawsze był jego odwrotnością, całkowicie innym typem człowiekiem. Był zawsze imprezowym typem człowieka. Zawsze w centrum uwagi, zawsze musiał coś odwalić, zawsze ktoś musiał po nim sprzątać. Wyglądało na to, że wiele w tej kwestii się nie zmieniło przez te osiem lat, kiedy go nie było. Pewnie się jeszcze pogorszyło po jego śmierci, bo nie miał już go, kto ustawiać do pionu.
- Pieprzony idiota.
Skomentował swojego brata, on nie zamierzał go bronić. Tad miał rację i nie było sensu mówić, że tak nie jest. Przejechał dłońmi po twarzy i zaczął układać sobie scenariusz w głowie, co się mogło stać.
- Znając Daryla, pewnie chciał sobie załatwić szybszy awans i zaimponować dowództwu, oczywiście skończyło się typowo w jego stylu, czyli źle. Dlaczego on zawsze chciał się bawić w bohatera?
Przypominając sobie stare dzieje, delikatnie się uśmiechnął. Zawsze to on był tym złym, kiedy bawili się w wojnę czy inne rzeczy, które dzieci lubiły. On zawsze chciał być tym dobrym, bohaterem, którego będą kochać wszyscy. W szkole było to samo. Pieprzony obrońca uciśnionych, ale dziewczyny rwał wszystkie.
Spojrzał na Wade i wzruszył ramionami wiedząc jak sobie wyobraża brata. Jego wyraz twarzy był dokładnie jakby nie za bardzo miał, co dodać w tej sytuacji więcej. Jakby nie patrzeć, jego brat zawsze był bardziej interesującą jednostką, pewnie gdyby poszedł gdzie indziej, a nie do najbardziej prostującej człowieka instytucji na świecie, jaką była armia, to może byłby szczęśliwszy.
Widząc reakcje swojej siostry, sam był w ogromny szoku. Nie spodziewał się tego. Chyba, nikt się tego nie spodziewał. Przyglądał się płaczącej siostrze z niedowierzaniem. Nawet, kiedy był z nimi nie widział, tak wielkiego wybuchu emocji z jej strony.
Za to coraz bardziej miał ochotę, odnaleźć Daryla. Wyjaśnić sobie z nim kilka spraw. Rozumiał, że na jego barki spadł ciężar, który wcześniej musiał nosić Charles, nie mówiąc już o ciężko chorym ojcu. Matka pewnie przeżywała teraz największy koszmar w życiu.
Słysząc jednak, że siostra się cieszy na jego widok i nie obchodziło ja, co zrobił w swojej przeszłości poczuł się dziwnie. Szczególnie, że liczba jego ofiar mogła oscylować koło małej koloni. Siedział jednak skupiony, zastanawiając się, jakie kroki powinien teraz podjąć. Co dokładnie zrobić, a najważniejsze, co powiedzieć.
Nie powiedział nic. Wstał po prostu od stołu i powolnym krokiem ruszył w stronę lady. Coś zamawiał, nie mogli tego zauważyć przez jego duże plecy. Wracał z trzema kawałkami ciasta. Jedno położył przed swoją siostrą, a drugie dał Wade,a trzecie dla Tada. Wiedział, że tylko w taki sposób będzie wstanie doprowadzić swoją siostrę do ładu.
- Jedz.
Stał tak chwilę nad stołem, by potem wrócić na miejsce. Najłatwiejszym sposobem, który mógł jeszcze zadziałać na jego siostrę było potraktowanie wszystkiego, jakby nic się nie stało. Zazwyczaj wracała wtedy do żywych.
- Czyli mogę uznać, że prezent się podoba?
Uśmiechnął się do swojej siostry, by chwilę później dodać patrząc na Wade.
- Sonya go wybrała, mówiła, że będzie ci pasować. Zresztą, to tylko dzięki niej mogliśmy się spotkać.
Spojrzał na nią wzrokiem, który mówił więcej niż powinien. Nie tyle, co robił jej na złość, ale wiedział, że tylko w taki sposób zmusi ja do tego, by dołączyła do rozmowy. Niech sobie nie myśli, że jest tutaj tylko biernym widzem wydarzeń. Tak, ta cecha się nie zmieniła. Wciąż był fiutem.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

15 paź 2017, o 19:05

Emily jeszcze przez kolejne kilka minut nie potrafiła poradzić sobie z emocjami. Dwie nastolatki, siedzące dwa stoliki dalej, patrzyły na nią jak na wariatkę, ale ona się tym nie przejmowała. Tak czy inaczej chyba jej nie rozpoznawały. Ale z chwili na chwilę było coraz lepiej, stopniowo, zwłaszcza jak zorientowała się, że Striker wstaje. Może bała się, że wyjdzie i już nie wróci, a ona znów zobaczy go za kolejne osiem lat, jeśli jakimś cudem uzna, że jednak chce ją odwiedzić. Nie wyglądała teraz tak pięknie, miała zaczerwienione oczy i nos, a w dłoni trzymała zasmarkaną chusteczkę, którą w międzyczasie podał jej mąż. Utkwiła wzrok w cieście, które wylądowało przed nią i przez moment nie wiedziała, co zrobić, po prostu się w nie wpatrując, ale w końcu odetchnęła głęboko i przeprosiła ich na moment, wstając i wychodząc do łazienki.
- Ty naprawdę myślisz, że jedzeniem naprawisz wszystkie problemy świata? - spytała Wade cicho.
- Na Emily to działa - odparł Tad, odwracając się i spoglądając za siebie, na drzwi łazienki w której zniknęła jego kobieta. Westchnął i wyprostował się, spoglądając na Charlesa. - Przyznam, że nie tak sobie ciebie wyobrażałem, nie wspominając o tym, że nie sądziłem że cię kiedyś spotkam. Ale skoro Em jest szczęśliwa, że cię widzi, to mi też jest miło cię poznać. Mimo, że tak dramatyzuje, mimo pogrzebu i całej reszty, to dla niej chyba miłe zaskoczenie.
Blondynka wróciła do stołu kilka minut później. Wyglądała już nieco lepiej, doprowadziła się do stanu względnej użyteczności społecznej. Poprawiła włosy, makijaż i założyła naszyjnik, który dostała w prezencie. Faktycznie jej pasował. Wade znów uśmiechała się lekko, zadowolona ze swojego pomysłu, ale mimo to uparcie nie zamierzała się odzywać. Dopiero kiedy Charles wspomniał jej imię, drgnęła i spojrzała na niego, zaskoczona. Pokręciła głową w geście mówiącym, że naprawdę nie jest tu ważna i żeby zajął się siostrą, ale niestety nie wyszło tak, jak chciała. Emily odetchnęła głęboko i sięgnęła po widelczyk do ciasta, uśmiechając się do Sonii.
- Jest piękny. To ta nowa marka z Thessii, tak? Na Ziemi nie da się jej dostać.
- Tak - odparła Wade, prawie krztusząc się swoją herbatą. - Kupiłam... w sensie znalazłam na Cytadeli, obok restauracji w której pracuje Charlie. T'Sei ma tam swój sklep.
- Widziałam całą tę kolekcję. Niestety, reklamują ją tylko asari.
Pewnie sama chciała się wkręcić do tej reklamy. Czyli Sonya doskonale trafiła, choć pewnie niechcący. Teraz przyglądała się siostrze Strikera, zapewne szukając podobieństw. Skoro już została wciągnięta w rozmowę, nie musiała patrzeć w talerz. Widelczyk trzymała w dłoni, ale nie jadła. Nawet nie spróbowała.
- Nie wiem jak mogę ci się odwdzięczyć - dodała Emily, wyciągając dłoń do ciemnowłosej. Ta udała że tego nie zauważyła, sięgając po herbatę i spoglądając na siedzącego obok mężczyznę. Pokręciła tylko głową, uśmiechając się lekko. Nie chciała żadnych podziękowań. W końcu była mu to winna.
- To... co teraz planujecie? - spytał Tad, będący już w połowie swojego kawałka ciasta. - Gdybyśmy byli w Londynie, zaproponowałbym, że możecie zostać u nas, ale tutaj sami mieszkamy w hotelu. Jesteście już gdzieś zakwaterowani?
- Tak, tutaj w Czerwonej Rzece - odparła Wade.
- Jutro mam dzień zdjęciowy, więc będę zajęta, ale może... może chcielibyście dzisiaj spędzić z nami wieczór, gdzieś... nie wiem... nie tutaj - rozejrzała się po knajpce. Była urocza, ale nie nadawała się na nadrabianie ośmioletnich zaległości z nieżyjącym dotąd bratem. - My mamy apartament w tym wysokim hotelu, on się chyba Grand nazywał - spojrzała na męża, ten pokiwał głową. - Mogę wynająć dla was drugi, jakiś sąsiedni, moglibyśmy zamówić coś i...
Urwała, nie wiedząc jak dokończyć. Bo co mogli robić w tym hotelu? Nie znała Strikera, nie miała pojęcia co lubił. Obejrzeć razem vid? Powspominać stare czasy? Znów opowiedzieć sobie nawzajem ostatnie osiem lat i popłakać się przez zmarnowany czas? Pewnie na tym się skończy. Wade tym razem się nie odzywała, ale patrzyła pytająco na Charlesa, prawdopodobnie uważając to za bardzo dobry pomysł. Nie po to tu przylecieli, żeby spotkać się z Emily na godzinę i pójść w swoją stronę. Może ona owszem, ale na pewno nie on.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

15 paź 2017, o 20:06

Spojrzał za siostrą wychodzącą do toalety. Jedzenie zawsze działało, zawsze. Nie ważne, co by się nie powiedziało, dobrze przygotowane dani, czy to zupa czy deser zawsze działały. Na każdego, bez wyjątku.
- Jakby tobie jedzenie nie poprawiało humoru Sonya.
Odpowiedział jej tak samo cicho. Na nią działało to zresztą podobnie. Oprócz samej przyjemności zjedzenia czegoś dobrego, chodziło też o tą całą chemie i wytwarzanie endorfin. Nie rozumiał za bardzo jak to działa, ale wystarczyła mu radość ludzi, którzy jedli jego posiłki i mogli, chociaż na chwilę oderwać się od problemów. To samo było z Emily.
- A ja sobie nie wyobrażałem, że moja siostra ma już męża. – Parsknął śmiechem. – Chyba tak, nie wiem.
Widać było, że jego siostra się cieszy z tego, że jednak jej brat nie leży 6 metrów pod ziemią gdzieś na lotnisku pod Moskwą, a jest tutaj cały i zdrowy. Może nie do końca zdrowy, ale cały. Może gdyby warunki były lepsze, a jego brat nie postanowiłby zniknąć, kiedy on się pojawił to pewnie wyglądałoby to całkiem inaczej.
Reakcja Sonyi była dla niego dość zabawna, wręcz nieporadna. Raczej rzadko była przez kogoś chwalona, tym bardziej przez Burela. Teraz Striker, stawiał ją w tej niezręcznej sytuacji, gdzie i ona musiała rozmawiać z jego siostrą. Wiedział, że tego nie chce, ale nie zamierzał jej też zostawić od tak sobie w tym wszystkim. Czuł jednak, że po tym spotkaniu wszystko, co było między nimi może się zmienić. Po prostu zniknąć.
Nie wtrącał się już w rozmowę, ani nie naciskał Wade, by się socjalizowała z kimkolwiek. Jeśli uważała, że tak będzie dla niej lepiej to niech tak będzie. Sam już domyślał się, w jaką stronę to może iść, plus wiedział jak musi ją to wszystko irytować. Ona swoją rodzinę straciła, Striker był na drodze by ją odzyskać. Ona nawet nie miała szans, żeby ją odzyskać.
Siedział, trochę przybity, co dużo nie zmieniało w jego wyglądzie. Był spokojniejszy, jednak jedna ręka zaczęła mu drżeć. Więc najzwyczajniej w świecie schował ją pod stół. Wolał, żeby nikt tego nie widział. Radość z odnalezienia rodziny bardzo dobrze komponował się ze smutkiem, wychodził idealnie na zero. Nie chciałby to tak wyglądało.
- Nie trzeba, Emily.
Odpowiedział, a w jego głosie nie było smutku. To była czysta rozpacz. Bardzo chciał udać się z nią i powspominać stare czasy, jednak coś go blokowało. Chciał na chwilę wrócić do hotelu, odpocząć. To było dla niego bardzo ciężkie spotkanie, tak jak i dla jego siostry. On jednak sam wyglądał z minuty na minutę gorzej. Tym razem jednak nie chodziło o kolejny atak, po prostu chciał się położyć i pobyć sam. Ułożyć sobie wszystko w głowie.
- Możemy was odwiedzić wieczorem, mogę nawet coś ugotować.
Spojrzał na Wade wzrokiem, który trudno było zidentyfikować. Jakby chciał być całkowicie obojętny, ale nie potrafił. Czuł też inny rodzaj stresu, niż ten, który czuł na polach walki. To było całkowicie, co innego, prawdziwie emocjonalny stres. Nie był pewny czy jego towarzyszka nawet będzie chciała tam pójść, a on żeby pójść sam się nie nadawał. Przeczuwał, że tam z nim nie pójdzie.
- Masz tutaj mój numer, w razie, czego zadzwoń okay?
Delikatnie się uśmiechnął do siostry. Miał tylko nadzieję, że ona tego nie zauważy. Jeszcze tego by mu brakowało, żeby po ośmiu latach zaczęła dawać mu rady jak randkować. Ciekawe, jaką dałaby mu radę gdyby powiedział jej całą prawdę. Na ten potrzebował trochę spokoju i czasu dla siebie, jakkolwiek by to nie brzmiało.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

15 paź 2017, o 23:04

Cóż, trzeba było przyznać, że każdy posiłek, który przygotował Striker, znacząco poprawiał Sonii nastrój. Może poza pierwszym, który jadła w stresie, nie wiedząc, czy mężczyzna zgodzi się opuścić restaurację i z nią pójść. Ale trzeba jej było przyznać, że zaskoczenie zawartością nagrań odegrała wtedy doskonale. Zamilkła więc, kiedy Charles wytrącił jej argumenty z rąk. Bo miał rację.
Tad nic już więcej nie powiedział. Skupił się na dojadaniu ciasta, wyraźnie z niego zadowolony. Może nie miał pojęcia o czym rozmawiać ze swoim nowo nabytym szwagrem. W końcu go nie znał ani trochę, jedyne co o nim wiedział to historie z życia Emily, które teraz nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Wystarczyło na niego spojrzeć. Nie wpasowywał się w towarzystwo swojej uroczej siostry i jej męża. Wade zresztą też, chociaż nie aż tak bardzo jak on. Jej wystarczyłoby zrobić mocniejszy makijaż i ubrać ją inaczej, niż w skórzany kombinezon. W przypadku Strikera byłoby to nieco trudniejsze zadanie.
- Raz na jakiś czas możesz zjeść coś, co ugotował ktoś inny - zasugerowała Wade cicho. Nie zaprotestowała, gdy zgodził się na wizytę, mówiąc o nich w liczbie mnogiej. Może nie miała nic przeciwko towarzyszeniu mu podczas wizyty u siostry, a może nawet nie zwróciła na to uwagi. Oboje mieli dziś ciężką noc, choć w inny sposób. Oboje byli zmęczeni po podróży i oboje mieli swoje zmartwienia na głowie. Raczej nie zamierzała dzisiaj wybierać się jeszcze na zwiedzanie miasta. Chociaż kto wie, może lubiła klubowe klimaty i nie miała też nic przeciwko odkryciu tej strony Sendai.
- Dobrze - odparła Emily i uruchomiła omni-klucz, zapisując sobie ID Charlesa i przesyłając mu swoje. - Pokój jest na nazwisko Tada. Chaves - powtórzyła wyraźnie, żeby zapamiętali. - Powiem, że was oczekujemy, więc powinni was bez problemu wpuścić. W razie czego pokój 214F.
Podniosła się z miejsca, gdy Striker zaczął zbierać się do wyjścia i obeszła stół dookoła, podchodząc do brata i przytulając się do niego na pożegnanie. Tak samo jak wcześniej, choć teraz już nie zastanawiała się tyle czasu, czy to zrobić, czy nie. Stała na palcach, nawet w swoich wysokich szpilkach, wysoka, ale nadal bardzo filigranowa. Ale ciasto jadła, więc to nie sława zmusiła ją do zrzucenia wagi. Znając życie był to skutek stresu.
- Dziękuję, Charles - powiedziała cicho. - Dziękuję, że wróciłeś. Nie zniknij znowu na kilka lat. Chcę cię zobaczyć jeszcze dzisiaj, okej? - odsunęła się i przeniosła zdecydowane spojrzenie na Wade. - Chcę was zobaczyć jeszcze dzisiaj.
Sonya skinęła głową, uśmiechając się lekko. Trochę zamarła, kiedy Emily chwilę później przytuliła też ją, i nie zareagowała w żaden sposób, poza niezręcznym poklepaniem blondynki po plecach. Tad się nie przytulał, ale potwierdził zaproszenie i wstał, kiedy wychodzili. Potem cała restauracja, odnaleziona siostra i jej mąż znaleźli się za ich plecami.
Wade szła powoli, nie odzywając się. Rozglądała się po oświetlonych latarniami alejkach parku, z rękami wsuniętymi w kieszenie. W końcu teraz już nigdzie im się nie spieszyło. Wydawała się głęboko pogrążona w swoich myślach, do tego stopnia, że nie wpadła nawet na to, by opieprzyć Strikera za tak szybkie opuszczenie knajpki. Ale gdy sprawdził godzinę, okazało się, że wcale nie siedzieli tam tak krótko. Spędzili w środku ponad godzinę.
- Przepraszam, że nie zjadłam tego ciasta - odezwała się w końcu, na temat zupełnie wyrwany z kontekstu. - Nie lubię jabłek.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

15 paź 2017, o 23:44

Głupi uśmiech wyrósł mu na twarzy, trochę jej komentarz wyciągnął go z bagna w którym sie znajdował. Ręka przestała mu się troche trzasc, a on sam poczul sie lepiej, szczególnie, że i tego komentarza nie zamierzał pozostawić bez swojego wkładu.
- Chcesz cos ugotowac?
Spytal ja dobrze wiedzac jakiej reakcji moze sie po niej spodziewac. Miala jednak racje, miloby bylo gdyby nie musial ciagle gotowac. Zreszta bardzo chcial spróbować lokalnej kuchni. Dawno nie jadl nic prawdziwie japońskiego. Wszystko co jadsl w ostatnim czasie wychodzilo spod jego reki lub byly to wojskowe racje żywnościowe.
Zastanawiał sie czy jednak teraz chce wrocic do hotelu. Zamiast tego mogliby sie gdzies przejsc, zreszta Sonya musiała jeszcze odwiedzić swoją znajomą.
Pożegnał sie z siostra przytulajac ja tak samo mocno jak ona jego. Zapamiętał wszystkie instrukcje, juz pewnie i tak ichrona budynku jak go zobaczy bedzie zaalarmowana. Pewnie sprawdzą czy nie ma żadnej broni. Trudno bylo uwierzyc, ze to mógł być jej rodzony brat.
- Przyjdziemy, Emily spokojnie.
Uśmiechnął sie lekko do siostry, a parsknal smiechem widzac reakcje Wade, kiedy objęła ją najmlodsza ze Strikerow. Cóż zawsze byla najbardziej uczuciowa z ich trójki. Wciąż jednak widok nieporadnej Sonyi byl dość uroczy. Dotarło też do niego, jak bardzo musi się w tym wszystkim dziwnie czuć.
Na zewnątrz zapalil papierosa. Czul ze spacer powinien im zrobic lepiej. Ciężka noc, plus reszta dnia ktora zapowiadała się jeszcze ciężej. Dla niego bo pewnie predzej czy pozniej zaczna sie trudniejsze pytania, a dla niej bo bedzie musiala byc tego swiadkiem.
- Dobrze wiedziec.
Nie wiedzial z czego sie cieszyl, moze i bedzie to pamiętał, ale kiedy uzna ze koniec z odplacabiem za winny znikie z jego zycia juz na zawsze.
Żałował też tego co powiedział siostrze, moze i Wade stała mu sie bliska ale nie powinien sie byl z tym dzielic. Mial nadzieje ze ta nie zacznie rego tematu drążyć, lub co gorsza naciskać na Sonye.
- Spieszy ci sie do hotelu? Myślałem, żeby sie gdzieś przejść.
Tak naprawde chcial przy okazji cos jej kupic, cos związanego z tym krajem ale nie bylo byle bublem dla turystów. Jakaś biżuterię, albo lepiej. Starą książkę, na pewno docenilaby to. Przynajmniej mialaby po nim jakaś pamiątkę.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Ziemia”