Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[JAPONIA] Sendai

16 paź 2017, o 08:44

Do gotowania Wade na pewno nie była chętna, zresztą Charles widział jak dobrze szło jej to poprzednio. Być może była w stanie zrobić coś zjadliwego, ale nie mogło się to równać z tym, co z reguły przygotowywał on. Znając życie robiła proste makarony, o ile w ogóle. Dlatego też uśmiechnęła się, całkiem tą wizją rozbawiona, ale już nie kontynuowała tematu, widząc, że wszyscy zaczynają się powoli żegnać.
Szła później obok niego w milczeniu, nie odzywając się, dopóki nie zadał jej konkretnego pytania. Wybudziła się z zamyślenia o jabłkach, tudzież ich braku, unosząc wzrok na Strikera.
- Nie, nie spieszy mi się - powiedziała. - Chętnie się przejdę, jest ładnie dzisiaj.
Nie było śniegu, nie było wiatru. W parku panowała przyjemna atmosfera, nie tylko dzięki temu, ale również dzięki ustawionym wzdłuż ścieżek latarniom. Ich cienie na zmianę wydłużały się i skracały, kiedy mijali je, jedną za drugą. Trudno było poruszyć temat Emily, zarówno jej, jak pewnie i jemu. Wszystko, co się przed chwilą wydarzyło, dla Sonii z pewnością musiało być co najmniej dziwne. Przecież prawie wcale Charlesa nie znała, a została wkręcona w rodzinną kolację i nadrabianie ich zaległości. Musiała czuć się dość niekomfortowo, choć nie okazywała tego po sobie zbytnio.
W końcu park się skończył, a oni weszli między pierwsze budynki. Poszli w inną stronę, niż hotel, więc znaleźli się w niewielkiej strefie handlowej, która zaczynała się na obrzeżach parku. Minęli spory sklep spożywczy i stary antykwariat, jakich już w większości ziemskich miast się nie spotykało. Potem kwiaciarnię i sklep z pamiątkami.
- Myślę, że trzeba coś kupić dla nich na wieczór - zasugerowała Wade. - Z pustą ręką nie wypada iść. Poczekaj, kupię coś od razu, to będziesz mieć z głowy.
Zostawiła go, uznając chyba że jej samej pójdzie to szybciej, niż w jego towarzystwie. Sklep był niewielki, przez okno Charles widział jak pyta o coś ekspedientkę i pokazuje butelki z jakimś alkoholem, które kobieta jej podaje, by sobie obejrzała. Miał wtedy chwilę, by wstąpić do antykwariatu i kupić coś dla niej - coś, co nie będzie bublem dla turystów. Stary Japończyk dał mu kilka książek do wyboru, by ostatecznie za szokująco dużą ilość kredytów sprzedać mu piękny, oprawiony w granatowy materiał tom, z haftowaną okładką. Dotyczył ikebany i kadō, czegoś, co mogło, ale nie musiało wcale Sonii interesować. Ale Charles nie miał za bardzo wyjścia, nie zostało mu nic poza próbą utrafienia w jej gusta. Starszy pan owinął to w biały papier, związał sznurkiem i wręczył mu pakunek. Gdy Striker wyszedł z antykwariatu i wrócił za załom budynku, Wade już stała na zewnątrz, z papierową torbą pod pachą, i rozglądała się za nim.
- Kupiłam dobre wino i ciastka, nie wiem co więcej - poinformowała go. - Może wystarczy.
Nie pytała gdzie był, widocznie nie potrzebując tej informacji do szczęścia. Ruszyła powoli w stronę hotelu, tym razem nie wchodząc w centrum parku, ale postanawiając obejść go dookoła, wzdłuż linii budynków. Trochę dłuższa droga, ale w końcu mieli się przejść.
- Co o tym wszystkim myślisz? - spytała. - Musieliście być blisko, zanim odszedłeś. Emily była bardzo poruszona. Ty zresztą też.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

16 paź 2017, o 17:26

Chodzenie po parku w ciszy, było chyba tym, czego potrzebował po tym całym dniu. Poranne wydarzenia, wydawały mu się bardzo odległe, jakby to wszystko było naprawdę dawno temu. Może, to też był powód, dla którego pozwalali sobie na gesty zarezerwowane dla długoletnich znajomych. Tyle się działo w ich życiach, że czas stawał się czynnikiem dość surrealistycznym. Striker, czuł jakby znał Wade jakieś dobre parę miesięcy, a nie te 4 dni.
Zastanawiało go też, jak Wade znosiła to wszystko. Może i straciła swoich rodziców, już dawno temu, ale te sytuacje były całkowicie inne. Jednak, czego się spodziewała? To ona przyprowadziła go do z powrotem do domu, więc będą jej dziękować i to ona będzie bardzo ważną częścią tej historii. Nie ważne jak bardzo nie chciała być częścią tego wszystkiego, to i tak nie mogła tego uniknąć. Dla jego siostry, pewnie już stała się pewnego rodzaju aniołem, który ożywił z martwych jej brata i w dobrej wierze zwróciła go na nową drogę.
Zdziwił go widok antykwariatu. Zwykłe książki, dość szybko zniknęły będąc wypierane przez wersje cyfrowe. Zaczęło się to zresztą już dawno temu, a teraz to była normalność. Niektóre książki, dla kolekcjonerów potrafiły osiągać niebotyczne sumy, by potem gniły na ich półkach. Smutny los spotkał papier w dzisiejszych czasach.
- Będziemy.
Parsknął śmiechem, mogła mówić ile chce, że chodzi tylko o niego, ale wciąż jednak była przy nim. Poznał ja na tyle dobrze, że mógł się domyślać jak bardzo sama też nie chce źle wypaść przed kimkolwiek. Gdyby było inaczej, powiedziałaby mu prosto z mostu, że nie chce iść, bo to jego rodzina. Jak chciała to potrafiła się postawić.
Zostając jednak na dworze sam i nie mając nic do roboty udał się do antykwariatu. W jego głowie pojawił się pewien pomysł, chciał jej kupić jakąś biżuterię wcześniej, jako podziękowanie, ale uznał, że prawdziwa książka może będzie lepsza.
Wchodząc do środka poczuł zapach, którego już prawie nie pamiętał. Zapach papieru, pokręcił się chwilę po nim widząc tylko jakieś stare książki, dotyczące jakiś głupot. Stara japońska manga, przewodniki czy słownik. Pewnie reszta schodziła lepiej, w końcu poprosił sprzedawcę o coś z wyższej półki idealnego na prezent. Wybrał to, co uważał, za najlepsze. Ikebana była piękna techniką dbania i studiowania natury, taką, jaka jest. Westchnął wtedy głośno, bo dokładnie tak się czuł, przy Wade. Mógł, co najwyżej obserwować.
Zapłacił prawie tyle, co zarabiał w swojej restauracji przez 3 miesiące. Gdyby nie praca na czarno, pewnie by lizał ściany by się najeść. Chociaż, w jego pracy jedzenia mu nie brakowało. Uważał jednak, że może jej się spodobać taki prezent. Miał taka nadzieje.
Schował pakunek do wewnętrznej kieszeni i wrócił na pasaż. Ona już na niego czekała z torbą. Miał tylko nadzieje, że nie domyśli się, po co poszedł. Raczej nie. Pewnie uzna, że poszedł się przejść po okolicy oglądając lokalne sklepiki.
- Wystarczy – lekko się uśmiechnął, – Chociaż, bardziej wygląda to jak twoja kolacja.
Spacerowanie po Sendai było czymś całkowicie nowym dla niego po tylu latach. Zazwyczaj nie chciał się pojawiać w takich miejscach, być na widoku. Teraz mógł znowu spacerować po ziemi swoich przodków. Znowu móc po prostu być w tym miejscu.
- Poszło lepiej niż się spodziewałem, ale wciąż jest problem mojego brata.
Westchnął, miał nadziej, że przez te lata Daryl sie jednak ustatkuje się i będzie prowadzić dość normalne życie. Mylił się jednak i to bardzo. Kochał swojego brata, ale teraz miał ochotę mu wpierdolić jak to często się zdarzało za dawnych lat. Często się bili, kiedy jego brat nie chciał czegoś zrozumieć. Oczywiście Charles, jako że był większy i lepiej zbudowany od brata nigdy nie przegrał. Patrząc na to z perspektywy czasu chciał chyba po prostu zwrócić na siebie jego uwagę.
- Wiesz, Emily była najmłodsza z nas. Zawsze w centrum uwagi, zawsze się nią musieliśmy opiekować. Najwięcej czasu spędzałem przy niej ja, kiedy rodzice byli zajęci, a mój brat kręcił się po mieście ze swoimi koleżkami z wielkim planem założenia kapeli.
Przymknął oczy i zrobił minę, jakby zaraz miał się załamać wewnętrznie wspominając go. Często plany jego brata sprawiały, że czuł zażenowanie większe niż kiedykolwiek w życiu.
- Prawda była taka, że po prostu ćpał, pił, rwał laseczki i udawał wielkiego artystę. Kiedyś, uciekł z domu po tym jak powiedział do ojca „ Ty pierdolona kupo gówna, szkoda, że nie zdechłeś jak twój zjebany dziadek.”
Na wspomnienia o ojcu lekko mina mu zrzedła, ale kontynuował wątek.
- Mama wtedy do mnie zadzwoniła i mi o wszystkim opowiedziała. Byłem wtedy na pierwszym roku w akademii wojskowej. Poprosiłem o przepustkę, pojechałem do tego ich klubu. Daryl w momencie, kiedy mnie tylko zobaczył chciał uciekać. Chcieli zatrzymać mnie jego koledzy. Dwa tygodnie potem schodziły mi siniaki i rany, ale jego koledzy całą piątka w raz z moim bratem wylądowali w szpitalu.
Uśmiechnął się lekko na te wspomnienia.
- Potem porozmawiałem poważnie i już nigdy nie zachowywał się jak wcześniej. Nawet, trochę się ogarnął. Widzę jednak, że nic się nie zmienił.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

16 paź 2017, o 17:49

- Co? - Wade z oburzeniem zajrzała do niesionej przez siebie torby i chwilę później podsunęła ją Charlesowi pod nos. W środku faktycznie nie było niczego poza ozdobnym opakowaniem słodyczy i winem. - Myślisz, że tym bym się najadła? Wino chętnie, ale ciastka tylko by mnie zdenerwowały.
Parsknęła śmiechem i z powrotem złapała swoje zakupy pod pachę. Ruszyła obok Strikera, słuchając, co opowiada o swojej rodzinie. Teraz już miała o niej jakieś pojęcie, nie byli tylko historią opowiedzianą jej przez poznanego kilka dni temu mężczyznę. Siostrę spotkali, brata mieli znaleźć. Skinęła głową.
- Emily nie będzie zadowolona, jak jej powiesz co zamierzasz - stwierdziła. - Nie chce cię znowu stracić. Zresztą, dziwisz się jej? Gdyby mogła, zabrałaby cię ze sobą do swojego Grand Hotelu.
Może i mieli jeszcze kredyty od Simarda, ale ich zasoby nie pozwalały im na zatrzymywanie się w tak luksusowych miejscach. Co innego siostra Strikera i jej mąż, ich było stać na takie rzeczy, zresztą pewnie noclegi fundował im sponsor nagrywanego vidu. Wade nie mówiła tego z pretensją albo żalem, bardziej z rozbawieniem. Nie wyglądała na kogoś, kto byłby zazdrosny wyłącznie o to, że ktoś inny ma lepszy widok z okna, telewizor na całą ścianę w pokoju, czy lepsze łóżko.
- Twój brat wydaje się intrygującym człowiekiem - zaśmiała się. - Teraz nie dziwię się, że Emily was porównywała, bo twój wygląd nie stawia cię w najlepszym świetle. Zresztą swoje grzechy w życiu popełniłeś, ja tak samo. Może nie powinieneś go oceniać. Utrata starszego brata jego też musiała zaboleć. Powinieneś się cieszyć, że skończył w Przymierzu. Nieudolnie, ale zawsze. Mogło być gorzej.
Broniła go pewnie tylko dlatego, że nie chciała, by Charles był skłócony z rodziną, do której dopiero wrócił. Może obawiała się, że nawet jak odzyskają Daryla, najstarszy brat będzie go traktował tak, że powrót na łono rodziny skończy się jeszcze zanim się zacznie. Bo przecież nie miała innego powodu, by stawać w obronie człowieka, którego na oczy nie widziała. Znając życie, w tym akurat było trochę zazdrości.
- Znajdziemy go. Masz kogoś, do kogo możesz się zwrócić o pomoc, czy chcesz żebym ja znalazła ludzi? - spytała, unosząc głowę do Strikera. Wiatr wiał im w plecy, zawiewał jej włosy na twarz, stale musiała je odgarniać, bo wpadały jej do oczu i nic nie widziała. - Mogę się odezwać do Shaya, wynająć kilku jego ludzi. Chyba że nie chcesz.
Zostawiała ten wybór jemu. To on musiał ufać ludziom, z którymi pracował, skoro miał odbić skądś swojego brata. To nie było losowe zlecenie, to było coś, co miało bardzo duże znaczenie emocjonalne. A przynajmniej ona była przekonana, że tak jest.
- Spróbuję z nią porozmawiać o tych żądaniach. Musi je tu mieć. Ty jej o nie nie pytaj, bo niczego się od niej nie dowiesz. Będzie tylko protestować, że nigdzie nie pozwala ci lecieć. Ja jej jestem obojętna, więc moją pomoc przyjmie. Jednego jej brata już przyprowadziłam do domu - uśmiechnęła się lekko i opuściła wzrok pod nogi. - Sonya Wade, bohaterka wieczoru.
Trudno było po jej głosie stwierdzić, czy ją to bawi, czy smuci, a splątane włosy zasłaniały jej twarz, więc i z niej nie dało się niczego wyczytać. W końcu w oddali pokazał się czerwony dach ich hotelu, wystający znad drzew.
- Jest znacznie ładniejsza na żywo, niż na zdjęciach - zauważyła jeszcze, wracając myślami do spotkania z Emily. - Przez chwilę bałam się, że ten prezent to zły pomysł. Nie wiem... nie umiem ich ludziom dawać. W szczególności tym, których nie znam. Zawsze mam wrażenie, że będzie nietrafiony.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

16 paź 2017, o 19:51

Idąc tak w ramię w ramię, czuł się wyjątkowo dobrze. Rzadko, kiedy mogło dojść do takiej sytuacji jak teraz. Chyba, nigdy, nawet jak był dzieciakiem to nie zwierzał się za bardzo lub rozmawiał o swojej rodzinie na spacerze. Szczególnie w takich okolicznościach jak teraz. Japonia wyglądała pięknie o też porze roku, plus obok siebie miał chyba jedną z najpiękniejszych kobiet, jaką poznał w swoim życiu.
- Wiem, szybko rolę się potrafią odwrócić. Najpierw to ja się starałem trzymać ją przy sobie, dla jej bezpieczeństwa, teraz ona robi to dla mnie.
Parsknął śmiechem, było dość ciepło, więc chodzenie w bluzie było dla niego trochę męczące. Jako, że był większy to i wolniej tracił temperaturę, ciągle czuł jeszcze ciepło tej kawiarni. Raczej długo nie wypadnie ona z jego pamięci, nie wiedział tylko czy będzie ją wspominał dobrze czy źle.
- Mógł skończyć jak ja.
Westchnął, nie miało to zabrzmieć jakby to on był na gorszej pozycji, po prostu stwierdzał fakt. Jego brat tak naprawdę robił niewinne przewinienia, nic, co doprowadziłoby zwykłych ludzi do gniewu, co najwyżej do jakiegoś rodzaju żalu. Przy Strikerze, sytuacja była całkowicie inna. To, że ktoś się najebał i nie zdał testów sprawnościowych brzmi jak śmieszna anegdotka dla normalnego społeczeństwa, torturowanie ludzi lub zrzyganie się do hełmu, kiedy dokonało się pierwszego zabójstwa już tak zabawne nie było.
- Pewnie jego zachowanie może wynikać z mojej śmierci, ojca nigdy nie słuchał, ale mnie tak. Jakbym kurwa miał być jakimś wielkim geniuszem będąc tylko te kilka lat starszy od niego.
Parsknął śmiechem, pewnie gdyby brat dowiedział się, co zawierał jego kontrakt to pewnie przestałby uważać swojego brata, jako ideał, czy cokolwiek tam uważał. Rodzice, zawsze poświęcali jego rodzeństwu więcej uwagi, więc nic dziwnego, że Charles był poważniejszy niż reszta i bardziej wycofany. Może, to imponowało im? Nie wiedział, nigdy do takiego etapu z nimi nie doszedł.
- Mam.
Odpowiedział krótko, kiedy przez myśl przeszedł mu Shay. Nie, żeby praca z ludźmi, którzy zabili jego byłych towarzyszy była jakimś wielkim problemem, ale myśl, że musiałby się bujać z tym kosmicznym łamaczem serc doprowadziłaby go do kurwicy. Już wystarczyło mu to, że musiał przebywać z idealna siostrą i jej mężem, pewnie jego brat też dalej wygląda jak pieprzony książę ulicy. Biała wersja Aladyna.
- Chłopaki z Bratwy prowadzą PMC. W większości składa się z byłych komandosów Przymierza lub rosyjskiej armii, pewnie zejdą mi trochę z ceny za wynajęcie czwórki profesjonalnych żołnierzy.
Nie mogła wiedzieć, o jaką profesjonalność może mu chodzić, ale on dobrze wiedział. Różnica między ludźmi Shaya, oczywiście tak było w jego myślach, a takimi jak on była dość prosta. O nic nie pytali, tylko wykonywali swoją robotę. Byli tacy jak Striker, tyle, że los im pozwolił normalnie pracować. Plus naprawdę wkurwiała go myśl, o pracy z tym Latynosem. Nie rozumiał tylko, dlaczego, aż tak bardzo. Zresztą, tutaj wyraz jego twarzy zdradzał chyba więcej niż powinien.
- Jednak dobry z ciebie szpieg, Sonya. – Parsknął śmiechem. – Przygotuj się jednak na to, że moja siostra może cię traktować już jak bratową. – Westchnął głośno. – Za każdym razem było to samo, wystarczyło, że znajoma przyniosła mi kiedyś dokumenty ze szkoły, to przez ten cały czas latała wokół niej pytając się czy jest moją dziewczyną.
W sumie nawet tamta koleżanka z klasy, nawet mu się podobała, ale po tym, co zrobiła jego siostra mógł, co najwyżej mówić jej cześć i patrzeć jak odpowiada z pewną dozą zażenowania, że po czymś takim ma jeszcze czelność się do niej odezwać. Od tamtego incydentu już nikogo nie zapraszał do domu, nawet kolegów. Jeszcze tego by mu brakowałoby siostra się ich pytała, który z nich to jego chłopak.
- Co ty nie powiesz.
Odpowiedział enigmatycznie, czując, że ta książka mogła być idiotycznym pomysłem teraz. Nawet nie znał jej tak dobrze, jak mu się wydawało. Mogła go wyśmiać, lub co gorsza przyjąć prezent z tą miną, tą specyficzną miną. Dokładnie tą, kiedy napracujesz się nad czymś i usłyszysz tylko „no dzięki”. To udawane zadowolenie i myśl, że w sumie, na co ci to? W sumie nie mógł też, jej tego nie dawać, bo jemu tym bardziej się ta książka nie przyda. Nawet nie miał jej gdzie położyć w swojej kanciapie.
Kiedy wrócili do pokoju, Striker jakoś starał się jej wręczyć ten prezent, ale nie było jak lub nie wiedział jak. Zrobił, więc to, co uznał za stosowne. Zostawił pakunek w jej pokoju. Zrobi z nim, co będzie chciała.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

16 paź 2017, o 20:29

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

16 paź 2017, o 21:14

Wade skinęła głową, nie ciągnąc już tematu. Widziała, że Striker nie chce mieć nic wspólnego z grupą, którą wynajmowała dotąd i w sumie go rozumiała. Nie dlatego, że kiedyś zdarzyło się jej być bliżej z Shay'em, ale przez to, że w końcu to byli ludzie, którzy bezpośrednio mieli wpływ na jego schwytanie. Sonya wtedy włączyła się dopiero pod koniec, kiedy już ją opatrzyli i dali jej pistolet, żeby była wykonawczynią swojej zemsty.
- To skontaktuj się z nimi. Ale nie teraz, bo na razie i tak nic nie wiadomo - wzruszyła ramionami i uruchomiła omni-klucz, zerkając albo na godzinę, albo na wiadomości. Godzina jednak była dość wczesna, a wiadomości żadnej nowej nie otrzymała. Znając życie czekała na jakąś informację na temat stanu Aarona, ale nikt się do niej w tym temacie nie odzywał. Miało to zarówno dobre, jak i złe strony.
Uśmiechnęła się, gdy usłyszała wspomnienia z poprzedniego wprowadzania przez Charlesa kobiety do domu. Nie podnosiła wzroku znad chodnika, pewnie nie wiedząc co powiedzieć.
- No tak, to dlatego od razu mnie wyprzytulała - nie miała pojęcia o tym, co na jej temat swojej siostrze powiedział Striker. W niej zachowanie Emily obudziło trochę dyskomfortu, choć próbowała tego po sobie wtedy nie pokazywać. Nie dodała nic więcej, zapatrzona w nierówności chodnika.
Po wejściu do hotelu najpierw skierowała się do ich niewielkiej kuchni, żeby zanieść tam zakupione rzeczy - schować ciastka do lodówki, tak jak kazał napis na pudełku i odstawić tam też wino. Potem spędziła też trochę czasu na robieniu sobie kawy. Herbata w restauracji była pyszna, ale jeśli mieli dzisiaj jeszcze wychodzić, potrzebowała energii. To dało Strikerowi wystarczająco dużo czasu, żeby zanieść pakunek do jej pokoju i wrócić do siebie. Nawet więcej, niż wystarczająco, musiał poczekać chwilę zanim Wade z kubkiem przeszła przez swój próg.
- Hej, co to? - zawołała od siebie, a gdy usłyszała, że to dla niej, zdziwiła się na głos, ale odstawiła kawę i usiadła na łóżku, by rozpakować prezent. Przez jakiś czas było słychać od niej tylko szelest białego papieru, którym owinięta była książka, a potem zapadła cisza. Cisza, która trwała bardzo długo.
W pewnym momencie Sonya pojawiła się w progu pokoju Strikera. W jednej dłoni trzymała książkę, w drugiej jej opakowanie. Z emocji na jej twarzy ciężko było coś wyczytać, poza ciężkim szokiem.
- Charles... - zaczęła, powoli ruszając w jego stronę. W końcu stanęła obok niego, albo usiadła, jeśli i on siedział. Rzuciła papier gdzieś po drodze na podłogę i teraz powoli, ostrożnie przewracała zżółknięte kartki książki. - Ja... nie mam nic dla ciebie.
Wyglądała, jakby stało się to dla niej w tej chwili największym problemem, jaki kiedykolwiek w życiu miała. Jednocześnie oglądała Ikebanę, przesuwając palcami po wytłaczanych ilustracjach kwiatów.
- To jest przepiękne, i nie wiem, skąd wiedziałeś, ale... - westchnęła, zamykając okładkę i teraz przyglądając się haftowi na okładce. - Nie chcę wiedzieć, ile na to wydałeś. Nie powinieneś był. Przecież ja nie mówiłam poważnie o tych prezentach na święta. Ja nawet nie wiem który mamy teraz grudnia. Ja nic nie mam - powtórzyła cicho, zaciskając dłonie na książce. Ale widać było, że nieważne co by się działo, nie zamierzała jej już z tych rąk wypuszczać. Prezent był trafiony, i było to niedopowiedzenie. Nawet Charles się nie spodziewał, że tak idealnie wpasuje się w jej gusta, czymś, co znalazł w trzy minuty w pierwszej lepszej rodzinnej księgarni przy parku.
Uniosła wzrok na Strikera. Przyglądała mu się przez chwilę w milczeniu, a po jej twarzy przebiegły tysiące różnych emocji. Daleko jej było teraz do tej niezadowolonej Sonii, którą widywał na co dzień. W końcu puściła książkę jedną dłonią, by unieść ją do twarzy Charlesa i przesunąć palcami po jego skroni, po krótkich włosach na boku jego głowy. Przysunęła się i pocałowała go krótko w zarośnięty policzek.
- Dziękuję - powiedziała cicho. - Nie wiem, czym sobie na to zasłużyłam, ale dziękuję.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

16 paź 2017, o 22:02

Po położeniu wszystkiego w jej pokoju, sam siedział w swoim, w końcu mogąc się, jako tako rozpakować i zaklimatyzować ze swoim dość sporym pomieszczeniem. Zastanawiał się nawet to założyć do siostry. Nie zdarzało się to zbyt często, co sprawiało, że nie miał żadnych ubrań, w których nie wyglądałby jak były wojskowy. Westchnął buszując w torbie, przekładając też ubrania z środka do szafy ukrytej w ścianie. Czego to Japończycy nie wymyślą by tylko było więcej miejsca w pomieszczeniu.
Rozsiadł się w końcu na łóżku i przeciągnął. Najchętniej odespałby tą noc, ale nie miał pewności czy w ogóle by się w jakikolwiek sposób potrafił teraz zdrzemnąć, tym bardziej, że koszmary przychodziły nagle i zazwyczaj w najmniej oczekiwanych momentach. Czasami, kiedy kładł się naprawdę zmęczony i miał dużo farta, to mógł przespać całą noc bez żadnego problemu. Składało się na to oczywiście, wiele innych czynników jak stres czy złość, ale czasami się mu udawało. Wtedy potrafił nawet nie myśleć o tym, jak bardzo nie chce mu się żyć.
Nie odpowiedział na jej zawołanie. Co miał niby odpowiedzieć? Jak w tych wszystkich filmach? Prezent dla ciebie? Przecież sama mogła się domyśleć, a nie mieli żadnej publiki, która by się nie domyślała, czym może być biały pakunek na jej łóżku. Westchnął cicho, mając nadzieje, że chociaż trochę się jej spodoba, a przynajmniej na tyle, że nie uzna go za idiotę bez gustu. Oczywiście i tak powiedział, że to dla niej.
Dopiero, kiedy zobaczył ją w drzwiach poczuł, że coś jest nie tak. Spodziewał się, różnej reakcji, ale nie takiej, w której mogła być, aż tak zdziwiona prezentem. Nawet przyszła mu myśl, że za chwilę się niego wydrze, że pojebało go do reszty z tym, co zrobił. Nie zakładał, że może nie chcieć prezentu, jego decyzja była całkowicie irracjonalna, a jednak to zrobił.
- To nic takiego.
Odpowiedział lekko zakłopotany, lecz ciepło uśmiechnięty. Docierało do niego, że wstrzelił się z tym prezentem bardziej niż nawet mógł sobie to wyobrażać. Była tak zaoferowana książką, jakby ta miała ukryte odpowiedzi na wszystkie jej pytania. Był to widok wart wszystkiego, co przeszedł w ostatnim dniach, że to, co przeszedł w życiu doprowadziło go właśnie tutaj, aby mógł obserwować ją szczęśliwą z prawdziwego prezentu na święta. Nie tego na siłę wciskanego w miejscu pracy, nie, przez Burela, który chciał uciszyć swoje sumienie, to był coś bardziej szczerego.
- Ja mówiłem poważnie.
Cicho parsknął śmiechem, nie, dlatego, że oczekiwał od niej jakiegoś prezentu, ale dlatego, że on mówił absolutnie poważnie. Były święta, chciał, chociaż raz przeżyć je w normalny sposób, a nie usłyszeć życzenia od kolegów o treści „Mam nadzieję, że w ten rok też przeżyjemy”. Widok jej chyba szczęśliwej było chyba najpiękniejszą chwilą w jego życiu, dokładnie jak wtedy, kiedy jego siostra rzuciła mu się na szyję po tych wszystkich latach. Dzięki takim momentom rozumiał, że warto jest, chociaż próbować wrócić do normalnego życia.
Jednak, kiedy poczuł dotyk jej dłoni na głowie lekko się spiął, nie, dlatego, że się krepował po prostu nikt nigdy, nie był wstanie wykonać takiego gestu wobec niego. Nikt. Prawie tak jak wtedy, przed restauracją. W momencie, kiedy poczuł jak jej usta dotknęły jego policzek, poczuł się jak dzieciak w podstawówce, kiedy najładniejsza dziewczyna w klasie okazała mu trochę atencji. Tak trochę, ale to wystarczyłoby poczuł ciepło, jakie nie czuł przez tyle lat. Może zrozumiał w końcu, że jej słowa rano, kiedy mówiła, że nie chce być sama znaczyły, że może jednak na nim w jakiś sposób polegała i ceniła. Pomimo tego wszystkiego, co się stało.
- Sonya, pomogłaś mi bardziej niż ktokolwiek w moim życiu. Prawda jest taka, że do końca życia nie będę potrafił ci się odwdzięczyć za to wszystko.
Spojrzał na ziemię zastanawiając się nad czymś, mogła zobaczyć jak jego wzrok jest też inny niż zazwyczaj. Taki, normalny. Jakby człowieka, który przez chwilę oderwał się od swojej przeszłości. Charles’a, którego większość osób uważała za martwego.
Przeniósł wzrok na nią, nie wyglądał jak zazwyczaj. Jak smutny wielki człowiek, który nie ma ochoty żyć. Jakby trochę młodziej, zdrowiej, troszkę lepiej. Uśmiechnął się do niej.
- Chcę, żebyś ty też w końcu mogła wrócić do normalnego życia.
Powiedział cicho, chciał ją objąć, wziąć pod rękę, ale bał się, że jej reakcja może być dokładnie taka sama jak na jego siostrę w kawiarni. Więc, kiedy próbował podnieść swoje wielkie ramię, powolnie je opuścił wiedząc, że może tak będzie lepiej. Do tego, nie chciał psuć tej chwili.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

16 paź 2017, o 22:48

Wyświetl wiadomość pozafabularną - To nie jest nic takiego - zaprotestowała, sprawdzając dotykiem każdy fragment okładki. Była trochę zniszczona, ale to tylko świadczyło o wiarygodności książki. Wade otworzyła ją znów i wpatrzyła się w napisy na okładce. Książka była przetłumaczona na angielski, ale niektóre napisy wciąż były w oryginale. Sonya pochyliła się nad nimi, próbując je rozszyfrować. Cieszyła się jak dziecko, nie przyjmując prezentu jak Emily, która potraktowała go jako symbol tego, co utracone, ale zwyczajnie była szczęśliwa, że dostała akurat to. No i z pewnością przebijało to wełniane skarpety, które obiecywał jej wcześniej.
- Charlie, przecież ja... - parsknęła śmiechem i pokręciła głową. Ciąg dalszy był raczej oczywisty. Przecież niczego dla niego nie zrobiła. Chciała go zabić, czy to było pomocą? Jeszcze nie tak dawno patrzyła, jak człowiek w szarym pancerzu wyciąga Strikera razem z krzesłem na środek pomieszczenia, żeby przestrzelić mu głowę. Tylko przez impuls zaprotestowała, przez tę jedną wspólną noc, którą spędzili w większości w milczeniu, przy zorzy odbijającej się od wodospadu. To był moment, w którym Sonya zrozumiała, że nie wszyscy z Rosenkova byli tacy sami. Że może akurat Charles zasługuje na życie. Nie widziała więc teraz u siebie żadnej zasługi. Wyciągnęła go z jego restauracji, wykorzystała, w połowie zrezygnowała z zabijania go, a potem to on jej pomagał, bo obolała po postrzale ledwo się ruszała. Takie było jej zdanie na temat ubiegłych wydarzeń. Teraz tak czy inaczej teraz wyglądała już dobrze i nie było po niej widać bólu.
- Nie jestem taką wspaniałą osobą, jak ci się wydaje - powiedziała cicho. - I nie mam pojęcia, dlaczego tak ci się wydaje. Moje życie jest jakie jest, nie wiem czy cokolwiek może je zmienić. Nie jestem już częścią Kassy, nie jestem częścią twojej rodziny, sama nie wiem, gdzie teraz jest moje miejsce. Ale jeszcze go nie szukałam.
Oparła książkę na kolanach i uniosła wzrok na Strikera, który teraz wpatrywał się w podłogę. Zauważyła ruch jego ręki, ale niczego z tym nie zrobiła. Nie przytuliła się, by mu to ułatwić. Z drugiej strony, nie odsunęła się też. Obserwowała jego profil, twarz, która nagle zaczęła wyglądać jakoś inaczej, jego tatuaż na szyi i bliznę przecinającą jego skroń, tak samo jak inne, których nie ukrywały ubrania. Znów bardzo długo milczała.
- Naprawdę nie wiem, co ci na to odpowiedzieć - odezwała się w końcu. - To ty miałeś do niego wrócić, dlatego znaleźliśmy twoją siostrę. Jeśli wiesz, jak naprawić moje, to możesz mi powiedzieć.
W końcu jednak przysunęła się bardziej, opierając się o niego ramieniem. Jej spojrzenie wciąż było uniesione, wbite w jego profil, ale teraz chciała popatrzeć w jego oczy. Obróciła do siebie głowę mężczyzny, zmuszając go do odwzajemnienia spojrzenia. W jej oczach było pytanie.
- Albo możesz mi pokazać - zaproponowała cicho.
Byli sami w swoim niewielkim dwupokojowym apartamencie. Może nie mógł się on równać z tym, co wynajmowali Emily i Tad, ale miał swój urok. Zza uchylonego okna było słychać szum liści, coś, co nie zdarzało się często na Cytadeli, albo w gęstych skupiskach miejskich. Gdzieś tam na zewnątrz było duże miasto, ale Czerwona Rzeka stała przy samym parku. Ciemne spojrzenie Sonii było głębokie, łatwo było się w nim zatracić. Łatwo było też znaleźć w nim te uczucia, które na co dzień tak skrzętnie ukrywała. Ból i samotność. I trochę nadziei. I ta dziwna emocja ukierunkowana w stronę Strikera, której nie dało się logicznie wytłumaczyć.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

16 paź 2017, o 23:42

Cieszył się z jej radości. Była naprawdę piękna, kiedy zachowywała się inaczej niż zazwyczaj, kiedy wiedział, że jest prawdziwe szczęśliwa. Nauczył się już, że nie jest to coś co można zobaczyć zbyt często więc wpatrywal sie z nia z uśmiechem, którego raczej już nigdy nie potrafiłby wykrzesać, gdyby nie ostatnie wydarzenia. Ta mała książka opowiadająca o dbaniu i obserwacji natury, pomogła jej przebić się przez tą powłokę zimna, która wokół siebie zbudowała, przez te lata, dokladnie tak jak ona zniszczyla jego mur.
Uśmiechnięty wzruszył ramionami. Nie wiedział jak jej to wytłumaczyć, dla niego cała ta misja okazała się być czymś więcej niż zwykłym zleceniem, które tym razem jakoś łączyło się z jego przeszłością. Okazała mu swego rodzaju troskę, wsparcie i potrafiła dostrzec w nim dobro, które on juz sam przestał zauważać. Wskazała mu drogę na którą on sam nie miał odwagi, wskazała mu kierunek, dała cel. Plus czuł poczucie winy, za to co kiedys zrobili podobni do niego ludzie. On jednak nigdy nie chcial naprawiac tych błędów szybko, wiedział, że to tak nie działa.
Słuchał jej ze spokojem, sam też nie rozumiał co jest w niej takiego wyjątkowego. Nie uważał jej za zła osobe, ale za taką, która tak jak on gdzieś zbladzila w tym wszystkim. Rozumial, za to jak bardzo w takich chwilach potrzebowala wsparcia na jakie on nigdy nie mogl liczyć. Myśl, że bylaby tak naprawdę kolejną długofalowa ofiara jego przeszłości byla dla niego nie do pomyslenia. Nie ona, nie po tej nocy na Islandii.
Była dobra osobą i wlasnie to sprawiło, że Striker bie potrafil o niej od tak zapomnieć. Chcial spędzić z nia każda możliwą chwile dalej wierząc w to, ze jesli to wszystko minie to i ich cala znajomość minie. Odejdzie, pozostawi tylko ten nieprzyjemny posmak żalu, który dlugo potrafiłby rozrywac jego duszę.
Nagle, kiedy kontynuowała swoja cichą odpowiedź zrozumiał, że sytuacja zmierza w kierunku, jakiego nigdy nie brał ppd uwage. Mógł też stać sie dla biej kimś ważnym, był przy niej caly czasy pokazując pewnie opiekę jakiej nie otrzymywała od nikogo, zawsze nosiła ten krzyż sama, teraz miala jego, osobe ktora na swoj sposob ja rozumiała. Kogos na kim naprawde mogla polegac.
Patrzyl jej prosto w oczy. Wyglądały jak bezpieczna przystań w ktorej chcial sie teraz ukryc i nigdy więcej nie opuszczać. Tak jak ona, nie rozumiał dlaczego czuł do niej uczucie, które z trudem przychodzilo mu opisac. Po prostu chciał by ta chwila mogla trwac wiecznie.
Nawet nie wiedział w którym momencie jego usta dotknęły jej. Nie trwało to dlugo, ale dla niego była to wieczność. Chwila w ktorej zapomniał calkowicie o calym otaczającym go swiecie. O tum, ze odnalazl swoja rodzine, o swojej przeszłości o wszystkim. W międzyczasie objął ja delikatnie przytulajac do swojego boku jakby bal się, że Sonya zniknie stamtąd. Przymknąl oczy, dotykając czołem jej glowy. To chyba byla najbardziej intymma chwila w jego zyciu, calkowicie inne niż cokolwiek co mu aie przytrafiło w zyciu.
-Będę próbował.
Uśmiechał sie pogodnie, blogo jakby cale jego zycie nie mialo znaczenia. Teraz byl oddany tej jednej chwili, ktora nie miala prawa nadejsc. Szum lisci delikatnie, zimowa pogoda oraz swiatlo latarni, dodawały temu wszystkiemu pewien melancholijny obraz. Dwojki zagubionych ludzi, ktorzy w tej calej samotnosci w koncu znaleźli kogos na kim mogli polegać. Nie mowil nic wiecej nie chcac psuc tej chwili.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

17 paź 2017, o 09:16

Wade chyba tylko na to czekała. Odwzajemniła pocałunek, przyciągając go do siebie, jakby chciała, żeby właśnie ta chwila była sposobem na naprawienie wszystkich popełnionych przez nich w życiu błędów. Trudno było to nazwać zwyczajną wdzięcznością za prezent, bo przecież sięgało to dużo dalej. W końcu odsunęła się lekko, opuszczając wzrok na dłoń opartą o książkę. Druga jej ręka zjechała powoli po ramieniu Strikera, by zaraz też wylądować na granatowej okładce. Ten podarunek musiał znaczyć dla niej więcej, niż Charles był w stanie się domyślić. Ale to, dlaczego Sonya tak bardzo to ceniła, miało pozostać niewiadomą.
Nie ruszała się jednak z miejsca, dopóki on opierał się o jej głowę. Nie mógł zobaczyć jej twarzy, ale gdy przytulał ją do siebie, czuł jak spokojnie oddycha. Niczym to nie przypominało szlochu Emily na widok naszyjnika. Wade czuła się teraz dobrze, objęcia Strikera były miejscem, w którym zamierzała zostać, przynajmniej dopóki nie przypomni sobie o czekającej na nią w jej pokoju świeżej kawie. A może już sobie przypomniała, tylko tak samo jak on, nie chciała psuć tej chwili, która wcześniej czy później dobiegnie końca.
Milczenie nie wydawało się niezręczne. Sonya przekładała kartki, pobieżnie zagłębiając się w tekst, którego jednak było dużo, a ona nie planowała teraz czytać całości. Ilustracje nie były zdjęciami, ale były malowane ręcznie na wytłaczanych stronach. Ta książka mogła mieć ponad dwieście lat, nic dziwnego więc, że cena była odpowiednia. W stanie, w jakim się utrzymała, była pewnie białym krukiem.
- Popatrz na to - powiedziała w końcu cicho, przekładając kartkę i wskazując mu znajdujące się w książce piękne drzewo wiśniowe. Zajmowało całą stronę i wychodziło na sąsiednią. - Charlie, co ja mam teraz dać tobie? Mówiłam ci, że nie umiem kupować prezentów, a teraz postawiłeś mi poprzeczkę tak wysoko, że równie dobrze mogę się od razu poddać i kupić ci ten pomarańczowy szalik.
Westchnęła. W jej zachowaniu nic się nie zmieniło, nie zaczęła odzywać się do niego inaczej, ani nie wycofała się nagle, uciekając do siebie. Po prostu siedziała bliżej, pozwalając się obejmować i czerpiąc z tego taką samą przyjemność, jak on. Tak jakby wszystko od początku dążyło do tej chwili, a Wade w przeciwieństwie do Strikera doskonale o tym wiedziała.
- Chyba się przebiorę, zanim pójdziemy do Emily - stwierdziła. - W tym kombinezonie wyglądam jak kierowca jej promu.
Nie miała do końca racji, to co na sobie miała było dość eleganckie, ale miała prawo w obecności siostry Charlesa czuć się ubrana nieodpowiednio. Może i było ją stać na ładne ubrania, ale nie na takie, jakie nosiła tamta. Zupełnie inny świat. Jeszcze dwa dni temu siedziała w rozszarpanym pancerzu, wykrwawiając się na podłogę fabryki czerwonego piasku.
- Gdyby Emily pytała... to nie opowiadaj tego wszystkiego - poprosiła. - Nawet oględnie. Powiedz, że poznałeś mnie w restauracji i tyle. Oni nie muszą tego wiedzieć. I czasem... czasem mówisz, nie myśląc o tym, jak ktoś to może odebrać. Jakbyś zakładał, że zupełnie normalne jest przetrącenie komuś karku, kiedy cię wkurwia. Nie jest. Dla Emily już na pewno. Nie mów o rozerwanej nodze i patrzeniu, jak wypływają ci flaki - parsknęła śmiechem. - I nie mów jej, że jesteś potworem, Charlie, tak jak mi powiedziałeś już z pięć razy. Bo nie jesteś.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

17 paź 2017, o 17:25

Wyglądało na to, że ta książka, która miała być tylko najzwyklejszym prezentem, w najlepszym wypadku pamiątką tych ostatnich dni, stała się czymś o wiele większym niż ktokolwiek na początku przypuszczał. Pozwoliła ona zbliżyć się mu do niej, bardziej niż zakładały jego najśmielsze oczekiwania. Pocałunek, który mówił więcej niż jakiekolwiek słowa. Zresztą obydwoje do najbardziej wygadanych osób nie należeli, za to rozumieli się bardzo dobrze dzięki tym małym gestom, jakie wykonywali w ciągu tych ostatnich dni.
Czuł zapach jej włosów, pachniały dokładnie jak szampon, którym umył dzisiaj głowę. Jednak na niej pachniał lepiej, bardziej słodko i rześko. Z przymkniętymi oczami dalej siedział blisko niej, nie potrafiąc uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło. Wszystko osiągnęło pewny rodzaj spokoju, nawet oni, po tym wszystkim, co przeszli odnaleźli, chociaż trochę ukojenia we własnych ramionach.
Przed wróceniem do pozycji, gdzie mógł widzieć coś więcej, pocałował ją delikatnie w skroń. Wiedząc, że to mogła być ostatnia chwila, kiedy okazywali sobie uczucia. Striker rozumiał, że może w jego ramionach odnalazła ukojenie, nie wiedział tylko jak długo będzie nim zainteresowana. Wiedział, że teraz potrzebowała wsparcia, ale on nie był pięknym księciem bez skazy, jak mąż jego siostry. Sam jego wygląd był wystarczająco odstraszający dla większości normalnych kobiet.
Spojrzał na książkę, nie przeglądał jej, aż tak wnikliwie jak ona, ale rysunki były naprawdę pięknie wykonane. Ktokolwiek to rysował dwieście lat temu naprawdę się do tego przykładał. Każdy, rysunek był w typowo klasycznym japońskim stylu. Nawet to drzewo wiśni, które pokazywała wyglądało jakby rysował je ktoś sprzed siedmiuset lat.
- Dałaś mi już wystarczająco wiele Sonya.
Chodziło mu o wewnętrzny spokój, o coś, co mógł tylko prosić. Ona mu go przyniosła. Ukojenie, zrozumienie wszystko. Szczególnie teraz, kiedy czuł jej ciepło obok i spokojny oddech. Uczucie, że ktoś mógł się czuć dobrze i bezpiecznie u jego boku było czymś cudownym. Złapał ja delikatnie, za jej rękę. Jak wtedy przed restauracją, głaszcząc ją kciukiem. Bał się, że jeśli ją puści to mimo wszystko, to, co się przed chwilą wydarzyło już nigdy nie wróci.
- Jak kierowca jej promu? – Parsknął śmiechem. – Poczekaj, aż cię zaprosi na wspólne zakupy.
W jakiś sposób cieszyło go, ze starał się pokazać przed jego rodzeństwem z jak najlepszej strony, jakby wcześniej już wiedziała, w jaką stronę to zmierza. Chciał wierzyć, że tak mogło być. Teraz zostało mu tylko czekanie i staranie się by chciała przy nim zostać jak najdłużej.
- Okay, poznaliśmy się w restauracji, ale co dalej? Przecież nie uwierzą, że pomogłaś mi tylko, dlatego, że umiem gotować.
Westchnął, opracowywanie historyjek na takie sytuacje było o wiele trudniejsze niż się zazwyczaj zakładało. Może właśnie, dlatego, że musiały być wiarygodne. Tutaj nic się nie kleiło, w prawdziwym życiu, żadna normalna kobieta, nie zbliżyłaby się do Charles’a, a tym bardziej na tyle, blisko co ona. Plus, gdzie on, a gdzie ona. Jakby wygrał na loterii. Nie wiedział, jak nazwać teraz nawet ich kontakty. Byli sobie bliscy i to bardzo, ale trudno było określić, w jaka stronę to mogło zmierzać.
- Będę się hamował.
Westchnął. To już mogło być trudniejsze niż przypuszczał, jeśli spyta go o stare rzeczy to, co jej powie? Ogólne no słabo było, ale już jest lepiej? Będzie dopytywać. Znał swoją siostrę. Prawdziwa rozmowa dopiero na niego czekała go w jej apartamencie.
- Ja… nie wiem.
Wciąż uważał się za złego człowieka, za potwora. To, co zrobił, to, czego dokonał w swoim życiu. To była prawda, z jaka mierzył się każdego dnia. Jeśli jednak ona uważała inaczej, to może coś w tym było. Może nie był, aż tak złym jak mu się wydawało, że dalej jest.
- Muszę, się chyba chwilę zdrzemnąć przed spotkaniem. To była dla mnie, dla nas. – Uśmiechnął się do niej. – Dość ciężka noc, wolałbym nie zasnąć u niej w apartamencie. – Chciał coś jeszcze dodać.- Chcesz może…?
Machnął ręką to było głupota, żeby też proponować jej drzemkę w środku dnia. Nie wiedział na ile może sobie pozwolić, tym bardziej, że pocałunek to jedno, a spanie w jednym łóżku to drugie. Nawet, jeśli znaczyło tylko spanie.
- W razie, czego, jesteś tutaj mile widziana.
Delikatnie wypuszczał ją ze swojego uścisku, jakby bał się, że za chwilę zniknie i ucieknie. Tak jak często zdarzało się to jemu. Potem już przesunął się bardziej w głąb łóżka, próbując przyjąć jakaś wygodniejszą pozycję.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

17 paź 2017, o 19:10

- Przestań, ja mówię o świętach - Wade szturchnęła go lekko łokciem, zakłopotana. Niezmiennie miała inne zdanie na ten temat i nieważne, co mówił Striker, ona go nie zmieniała. Czuła się winna za całe to ostatnie zamieszanie, w którym musiał wziąć udział. Chyba jednak poczucie winy nie sprawiło, że towarzystwo Charlesa zaczęła widzieć w nieco innym świetle. Pojawiało się więc pytanie, skąd się jej to w ogóle wzięło. Raczej nie był to wynik potrzeby odreagowania, jak w przypadku tego, o czym wspomniała jakiś czasu temu, jeszcze na Islandii.
- Nie wiem czemu miałaby to robić - zaśmiała się. - Nie jestem przecież żadną twoją...
Zamilkła, orientując się, że chyba właśnie jakąś jest. Albo będzie. Siedząc teraz, objęta przez Charlesa, stała się kimś więcej, niż pierwszą lepszą kobietą z ulicy, która postanowiła akurat przypadkiem mu pomóc. Ale nie potrafiła tego w żaden sposób skonkretyzować. Nie byli przecież razem, nie łączyło ich nic poza jednym uściskiem u niej w kuchni i tym pocałunkiem chwilę wcześniej. Kim więc była? Jego kochanką? Nie. Jego kobietą? Też nie. Wzruszyła więc ramionami, postanawiając nie kończyć zdania.
- Ale na zakupy mogę iść - stwierdziła jednak, unosząc w półuśmiechu kącik ust. - Czemu nie.
Drgnęła, kiedy Charles pocałował ja w skroń i obróciła głowę lekko, zabierając ją od niego. Sięgnęła ręką do twarzy i przeczesała palcami ciemne włosy, które zasłaniały bliznę. Sekundę później z powrotem była już całkowicie swobodna, ale ta reakcja była silniejsza od niej i nie miała na nią wpływu.
- Przepraszam - powiedziała cicho. - Nie tutaj.
Nie bez powodu ją zasłaniała na co dzień i nawet jeśli rozmawiała o niej ze Strikerem, to nie znaczyło, że była przyzwyczajona do jej obecności. Widać było, że się jej wstydzi, a czując na niej dotyk czyichś ust, już całkiem nie umiała sobie z tym poradzić. Jego dłoni jednak nie puściła, ona jej w niczym nie przeszkadzała.
- Jesteś pewien? Ugotuj im coś i zobaczysz, że uwierzą - zaśmiała się znów. Potem potrząsnęła głową. - Nie wiem. To powiem, że dostałeś propozycję pracy dla Kassy, którą miałam ci przekazać, ale po rozmowie z osobami za to odpowiedzialnymi odmówiłeś. A tak czy inaczej polecieliśmy razem na Ziemię i co nieco mi o sobie opowiedziałeś, więc postanowiłam ci pomóc, bo nic lepszego nie miałam do roboty, a na pracy i tak mi nie zależy. Jest wiarygodnie?
Jej wymyślanie historyjek przychodziło łatwo. Wszystko było teraz lepsze od tego, co wydarzyło się w rzeczywistości. Tamtego z pewnością nie mogli Emily opowiedzieć, nie razem z tym że to ona polowała na byłych ludzi Rosenkova, że wylądowali w fabryce czerwonego piasku i że Wade była takim samym mordercą jak Charles. Nie, tej wersji Emily usłyszeć nie mogła.
Zaśmiała się, gdy Striker zaproponował jej wspólną drzemkę, bo definitywnie odebrała to jako żart. Zerknęła za plecy, na jego łóżko i pokręciła głową.
- Sam się na nim ledwo mieścisz, mam ci zabierać cenną przestrzeń? Nie śmiałabym - uniosła lekko książkę. - Nie zasnę teraz i tak, wyspałam się po drodze. Poczytam sobie, przebiorę się, ogólnie zrobię z siebie człowieka. Ty śpij.
Wyciągnęła dłoń z jego uścisku, by przesunąć nią po jego zarośniętym policzku. Jej spojrzenie było enigmatyczne i mogło znaczyć wszystko, nic jednak więcej nie powiedziała. Działo się właśnie to, czego Striker tak się obawiał - ta chwila bliskości się kończyła i nie wiadomo było, czy wróci. Sonya wstała i ruszyła w stronę drzwi.
- Wiesz, gdzie mnie szukać - stwierdziła. - Nie masz broni, więc cię obudzę. Masz dwie godziny - poinformowała go jeszcze zanim wyszła, znów organizując mu plan na najbliższy czas. Bała się widocznie, że jeśli tego nie zrobi, Charles znów będzie spał przez szesnaście godzin. Machnęła do niego książką i zniknęła u siebie, zostawiając go samego z jego nowymi myślami.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

17 paź 2017, o 19:48

Chyba, tak właśnie wygląda, prawda? Chwila zapomnienia i powrót do rzeczywistości, powrót jednak nie zawsze jest łatwy, szczególne dla człowieka takiego jak on. Musiał się jednak pogodzić, że nie ważne, co by się działo, on jest dla niej, nie ona dla niego. Pogodzenie się z tą myślą nie było proste, szczególnie, że za każdym razem, kiedy pogodził się z myślami związanymi z nią, ona wciąż potrafiła pójść o krok dalej, a w sumie to popychać jego jeszcze bardziej w to wszystko. Za każdym razem stawało się to coraz trudniejsze, z każdą chwilą, kiedy znajdowali się blisko siebie.
Nie chciał znać odpowiedzi na niektóre pytania, które miał w głowie. Wystarczyło, miał pewność, że ona czuła się trochę lepiej, że mogła czuć się bezpieczna. To wystarczyłoby, chociaż trochę ukoić jego myśli. Mentalność wytresowanego psa, którym był, mogła być dla innych wręcz przerażająca. Deprecjonował swój ból, smutek, żal, jeśli mógł wierzyć w to, że z nią jest wszystko dobrze.
Trudno jest opisać, co przechodził. Uczucia, których nikomu nie potrafił okazać przez prawie całe swoje życie skupiły się na niej. Nie wiedział, tylko, czemu to się stało i jak bardzo przyjdzie mu jeszcze za tą decyzję wycierpieć.
Wyciągnął przed siebie dłoń. Przyglądając się jej. Zniszczona, brudna, tatuaże zakrywające inne skazy. To był on w pigułce. Na jakąkolwiek część ciała by nie spojrzał, one zawsze będą mu przypominać, kim jest, nawet teraz, kiedy dosłownie chwilę temu potrafił się zatracić, zapominając o tym wszystkim. Prawdą było to, że dzięki niej czuł się lepszym człowiekiem, ale kiedy tylko uzna, że to poszło za daleko albo uzna, że to nie kogoś takiego jak on szukała, a na pewno tak będzie, to prędzej czy później wszystko wróci do jego starej normalności. Może nadrobi kontakty z rodziną, które na dłuższą metę i tak się rozpadną. Przez lata jego natura uległą wypaczeniu. Stał się aspołeczny, apatyczny, jakiekolwiek wyjście do ludzi sprawiało mu problem.
Siostra nie będzie mogła się pokazywać z kimś takim jak on, brat pewnie się na nim zawiedzie, a matka? Do matki bał się nawet zbliżyć. Nie wiedział, nawet, co ona może sobie o nim pomyśleć. Jej najstarszy syn, ponoć dla niej jeden z najważniejszych mężczyzn w jej w życiu, okażę się być porażką.
Wszystko w jego myślach zaczęło skręcać w bardzo złym kierunku. Nie było się, co dziwić, miał teraz ogromny bałagan w głowie. Już powrót na łono rodziny był trudny, teraz jeszcze zaginięcie brata i uczucie, którym darzył Wadę. To wszystko było nie tak, powinien był być teraz daleko stąd robiąc swoje. Pierwszy raz czuł ciągły strach, na chyba najtrudniejszej misji w swoim życiu.
Ciekawe było to, że leżąc na łóżku nie wyglądał jak wczoraj. Tym razem było z nim naprawdę dobrze. Po prostu był skupiony, ale naprawdę zmęczony. Zastanawiał się, czy mógłby teraz zasnąć i obudzić się na Cytadeli. W swojej małej kanciapie, nie pamiętając tych wszystkich wydarzeń. Do jego małego świata, gdzie jego jedynym zmartwieniem było, czy przygotował dobrze posiłki, a nie odkrywać nowe sposoby na rozrywanie swojej i tak już zniszczonej duszy.
- To by było chyba na tyle.
Powiedział do siebie pod nosem. Dalej czuł delikatny dotyk jej ust i dłoni, jej spokojny oddech. Nie powinien sobie wyobrażać niewiadomo, czego, znali się tylko te parę dni. Zrobił sobie tylko niepotrzebną nadzieje, pierwszy raz od wielu lat. Wierząc w to, że może jednak tym razem będzie inaczej. Czuł, że nie będzie.
Zadręczał się myślami powoli czując zmęczenie. To był bardzo ciężki dzień, a pewnie łatwiejszy nie będzie. Teraz już nic nie będzie proste. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

17 paź 2017, o 20:20

Z pokoju Wade nie dobiegały żadne dźwięku, a na pewno nic, co przeszkadzałoby Strikerowi w zaśnięciu. Ot, pojedyncze stuknięcia kubka w blat, szelest przewracanych stron, czasem kroki. Dźwięk otwieranego okna i w sumie później już nic więcej. Charles wpadł w objęcia Morfeusza, wykończony po nocy i po męczącej podróży, podczas której nie spał, bo był zajęty cierpieniem ze względu na małą ilość miejsca na nogi i generalnie na wszystko. Sonya nie przeszkadzała mu teraz, bo dał jej do zrozumienia że potrzebuje snu, więc ona dała mu tę możliwość.
Dopiero te dwie godziny później poczuł, jak materac się ugina, a znajoma dłoń przesuwa się po jego ramieniu. Ten sam dotyk, który nauczył się rozpoznawać, bo był jedynym tego rodzaju. Tylko Wade sobie na to wobec niego pozwalała, nie mógł to być więc ktoś inny. Ryzykowała, licząc na to, że może nie rzuci się na nią, żeby ją udusić, tylko dlatego, że wybudziła go ze snu, jak wtedy, gdy po raz pierwszy obudziła go z drzemki na Ishtar. Ale teraz nie miał przy sobie broni, ona prawdopodobnie nie miała generatora, nic więc nie stało na przeszkodzie, by spróbowała, z nadzieją że to przeżyje.
- Charlie - odezwała się cicho. - Minęły dwie godziny.
Gdy otworzył oczy, pierwszym, co zauważył, była migająca lampka omni-klucza. Emily już na nich czekała, wypisywała z pytaniem, czy aby na pewno przyjdą. W ostatniej z czterech wiadomości zaoferowała nawet, że kogoś po nich przyślą. Sonya sięgnęła do jego ręki, opuszczając ją z powrotem za niego.
- Już jej odpisałam, bo mnie pytała o to samo. Wszystko pod kontrolą - uśmiechnęła się.
Wyglądała inaczej, niż przedtem. Nie miała na sobie kombinezonu, ale dość krótką, czarną sukienkę z długim rękawem. Nic nadzwyczajnego, uszyta z gładkiego materiału i ładnie się na Sonii układająca. Nie znalazła żadnej biżuterii, bo pewnie jedyną, którą zabrała, był naszyjnik ofiarowany siostrze Strikera. Za to starannie spięła włosy, naturalnie tak, by nadal zasłaniały bliznę, i tym razem już na pewno się pomalowała. A przynajmniej czerwone usta rzucały się w oczy, głównie przez to, że tego koloru Charles jeszcze u niej nie uświadczył. Postarała się, żeby wyglądać lepiej i nawet jej się to udało, bez przekraczania granicy zbędnej elegancji.
Siedziała na brzegu łóżka, obserwując budzącego się mężczyznę. Nie poganiała go, bo przecież kilka minut w jedną czy w drugą stronę nie robiło żadnej różnicy. Poza makijażem i innym niż zwykle ubiorem, wyglądała tak jak zawsze. Ta sama enigmatyczna mina, to samo badawcze spojrzenie. Zupełnie jak podczas ich pierwszego spotkania w restauracji. Tylko rękę wciąż miała opartą o przedramię Strikera.
- Chcesz ka... - zaczęła i przerwała, przypominając sobie, że przecież on kawy nie pija. - Zrobić ci herbatę? Zanim wyjdziemy?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

17 paź 2017, o 20:53

To nie zasypianie było najgorsze w jego stanie psychicznym, a wstawanie. Potrzebował tego snu, jednak znał też tego konsekwencje. Jej delikatny dotyk, przebudził go bardzo powoli ze snu. Dochodziły też, do niego te same zablokowane myśli. Rzadko, kiedy dawał się zobaczyć w momencie, kiedy normalnie przespał parę godzin. Jeśli zaatakowała choroba, to był czujny cały czas, w sytuacji takiej jak teraz trochę się to różniło.
Za każdym razem, kiedy się budził musiał odnaleźć w sobie małą iskrę ochoty do życia. Nie, nie chodzi tutaj o to, co czuje każdy człowiek w poniedziałek przed pracą. Chodziło tu dosłownie na chęć do jakiegokolwiek funkcjonowania, rozpoczęcia kolejnego dnia lub jak w takim przypadku jak teraz, kontynuowania go. Nie miał zamglonych oczu jak wtedy, agresywnych, były po prostu puste. Jakby program Striker.exe nie potrafił się załadować, jedyne, co można było zobaczyć to człowieka bez jakiejkolwiek ochoty do czegokolwiek.
Dopiero jej głos i próba kontaktu, zaczęła jakoś na niego działać. Przywracając powoli Charles’a do świata żywych. Spojrzał na pikający omni-klucz z wiadomościami od siostry, jednak trudno było cokolwiek wyczytać z jego zaspanej i zmęczonej twarzy. Chociaż, z sekundy na sekundę wyglądał coraz lepiej, nabierał kolorów.
- Dziękuje.
Odpowiedział krótko. Wiedział, że będzie mieć wszystko pod kontrolą. Jak wszystko zresztą, zawsze miała. Trzeba było przyznać, że na kimś takim jak ona zawsze można było polegać, nie ważne jak dziwne byłoby zadanie. Gdyby pracowała, dla Rosenkova, pewnie nie mogłaby się odpędzić od ludzi, którzy chcieliby z nią pracować. Nie wyobrażał sobie, jak wcześniej mógł myśleć o niej jak o nieporadnej osobie nienadającej się do misji bojowych.
Oczy powoli zaczęły się przyzwyczajać do otaczającego go świata, więc mógł skupić się całkowicie na niej. Nie spodziewał się, że ubierze się, aż tak pięknie. Szczególnie, że jego najbardziej elegancką częścią garderoby była bluza bez kaptura. Jedna. I nawet nie zabrał jej ze sobą. Wolał ukrywać swoją twarz, niż się nią chwalić. Nie było, czym.
Wyraz jej twarzy był taki jak zawsze, do którego zdążył się przyzwyczaić. Podejrzewał, że może chciała sprawdzić czy da radę go obudzić bez żadnych ekscesów z jego strony. Dlatego też, mogła go tak pilnie obserwować. Spojrzał jej głęboko w oczy, dalej leżąc na łóżku i czując jej dotyk na przedramieniu. Ostatni raz, kiedy ktoś go tak obudził, to chciał zabić. W celi. Trzymając go za ręce by się nie szamotał.
- Bardzo chętnie.
Powolnie zwlekał się z łóżka. Chyba pierwszy raz mogła zauważyć, że jego ruchy wcale nie są jak zawsze typowe dla wojskowego lub spięte. Poruszał się dziwnie, szczególnie, że przez jego rozmiary można to było o wiele łatwiej zauważyć. Był bardzo flegmatyczny. Poruszał się jakby dosłownie nie miał kości. Niewiarygodne, jak po krótkiej drzemce podczas akcji w Rosenkovie, potrafił po prostu wstać i działać dalej jakby nigdy nic.
Po wstaniu z łóżka, jeszcze raz ocenił ja wzrokiem. Musiał głośno westchnąć i przetrzeć twarz dłońmi.
- Teraz to już na pewno nie będę pasował do towarzystwa.
Parsknął śmiechem wiedząc, że za chwile przebierze w świeże ciuchy, które nie będą się w ogóle niczym różnić od tego, co właśnie miał na sobie. Powolnie przeszedł w stronę głównego pomieszczenia. Musiał wziąć szybki prysznic by nie wyglądać jak gówno na spotkaniu.
Wszedł do łazienki z świeża bielizną w dłoni. Nie zamierzał znowu paradować w samym ręczniku, wolał coś mieć na sobie. Do tego nie było tutaj tak samo ciepło jak w jej mieszkaniu.
- Sonya? – Zawołał za nim wszedł do łazienki. – Ładnie ci w czerwonym
Uśmiechnął się do niej, jeśli była w pobliżu i wszedł do pomieszczenia zacząć się szykować.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

17 paź 2017, o 21:27

Wade wstała, pozwalając mu tez podnieść się z łóżka. Wyraźnie czuła ulgę przez to, że nie została znów zaatakowana. Gdy Striker się jej przyjrzał i skomentował to, jak wygląda, opuściła wzrok na sukienkę i przesunęła rękami po brzuchu. Skrzywiła się lekko, nie odbierając tego jako komplementu, ale uwagę, że przebierając się w to, co teraz miała na sobie, postawiła Charlesa w kiepskiej sytuacji.
- Źle jest? Nie wiem. Emily wygląda tak ładnie, czułam się tam jakby mnie od pługa oderwali - stwierdziła. - Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam na sobie sukienkę. Wzięłam ją tylko na wszelki wypadek, ale mogę się przebrać, jeśli mówisz, że tak będzie lepiej. Mam też jakąś koszulę jak coś.
Odsunęła mu się z drogi, przepuszczając mężczyznę do łazienki. Odprowadziła go spojrzeniem, wbijając wzrok w jego zaspane plecy. Potem nie ruszała się z miejsca, opierając ręce na biodrach i spoglądając w duże lustro na ścianie pokoju Charlesa, jakby liczyła na to że w nim znajdzie odpowiedzi na swoje pytanie. Nie wyglądała na zbyt zadowoloną z tego, co widzi, znając życie głównie przez komentarz Strikera. Nie chciała przecież, żeby przez nią czuł dzisiaj dodatkowy dyskomfort.
Odwróciła się do niego ponownie dopiero wtedy, gdy znów usłyszała swoje imię. Jej pytające spojrzenie szybko jednak przerodziło się w szczery uśmiech, wywołany komplementem. A może było to rozbawienie? Pewnie nie umiała sobie wyobrazić siebie w innym kolorze niż czarny, a czerwień na ustach była największą ekstrawagancją, na jaką mogła sobie pozwolić.
Kiedy Charles wyszedł z łazienki, gorąca herbata już na niego czekała. Nie było to może to, co pił u niej w mieszkaniu, ani to, co miał w swojej restauracji, ale napar mógł też być gorszy. No i przygotowany był też przez kogoś innego, więc automatycznie stawał się lepszy. Drzwi na balkon były otwarte, a Sonya stała na zewnątrz, w butach i płaszczu - nie dlatego, że poganiała Strikera do wyjścia, ale przez to, że na zewnątrz było zwyczajnie zimno, zwłaszcza teraz, wieczorem. Dochodziła dwudziesta. Zanim dotrą do Emily, będzie już całkiem późno. Do płuc Charlesa dotarł zapach drzewa sandałowego, ten sam, który czuł na Islandii, gdy Wade paliła swoje dziwne papierosy. W tej chwili musiała robić to samo i nie chciała palić w środku - systemy przeciwpożarowe mogły aktywować się w każdej chwili, a wyjście na balkon to przecież żaden problem.
- Czy jest coś, czego mam nie mówić? - spytała z balkonu. - Coś, co chciałbyś, żeby nie było w ogóle wspominane? Bo pewnie teraz już od rozmowy z twoją siostrą albo jej facetem się nie wykręcę. Sto procent, że będą pytać mnie o ciebie.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

17 paź 2017, o 22:06

Prysznic był chyba jedną z niewielu rzeczy, która potrafiła postawić go na nogi jak nic innego. Był też jeszcze wybuch ładunku wybuchowego, ale na to nie miał, co liczyć w takim miejscu. Wyglądał już lepiej, do tego wypachniony perfumami, które używał raz na ruski rok. Zazwyczaj zapach, jaki nosisz, był mało przydatny podczas walki i mało on obchodził przeciwników. No i psy wyczuwały człowieka z kilometra, o varenach nie wspominając. Co ciekawe nie one mocne, ale bardzo świeże i cytrusowe. Coś, co całkowicie nie pasowało do jego osoby, chociaż bardziej chodziło o jego wygląd.
Założył świeżą bieliznę i szybko przeszedł do swojego pokoju by zrobić się na bóstwo. Stał przed lustrem w moro bojówkach i świeżej czarnej bluzie. Będzie pasował idealnie, będzie mógł się poczuć jak ochroniarz jakiejś gwiazdy, bo tak właśnie wyglądała teraz Wade. Czuł zapach jej cygaretek, który niósł się po mieszkaniu. Przypomniała mu się Islandia i ta noc, która zmieniła naprawdę dużo w życiu obojga.
Wrócił do salonu już gotowy do odwiedzenia swojej siostry. Złapał za kubek z herbatą i wyszedł na zewnątrz. Dołączył do Sonyi. Odpalił papierosa i pierwsze zaciągniecie popił ciepłym napojem. Chciał się pozbyć tego beznadziejnego smaku, kiedy dym mieszał się ze świeżo umytymi zębami. Osiadał się wręcz na jamie ustnej.
- Powiedz im szczerze, chyba jesteś jedyną osobą, która zna mnie lepiej niż ja siebie.
Parsknął śmiechem, on za bardzo nie miał, co ukrywać. Już na to było za późno, zresztą jego towarzyszka wiedziała jak się zachowywać i ile można zazwyczaj powiedzieć innym by nie zauważyli, że coś jest nie tak. To on musiał być ostrożniejszy, by nie powiedzieć za dużo swojej rodzinie.
- Historyjkę już mamy w razie, czego. Chodzi bardziej o jej szczegóły, nie będziemy mogli unikać tego tematu, aż tak bardzo. Powiedzmy, im pół-prawdę.
Zaciągnął się po raz kolejny. Zastanawiał się jak dokładnie skleić ta historię by miała większy sens, niż to, co powiedziała wcześniej. Niestety dla niego fakt, że pomagała mu tak po prostu w ogóle się kleił. Jeszcze gdyby był przystojny i cała reszta, to można byłoby zwalić wszystko na tą jedną kartę. Oh, ah cudowny Charles i takie tam bzdety. Z jego wyglądałem, mogła być, co najmniej jego kuratorem.
- Rekrutowałaś ludzi do misji ochroniarskiej dla swojego szefa, niestety wszystko poszło nie tak i ledwo, co uszliśmy z życiem. Trzymamy się teraz razem, bo tworzymy dość zgrany zespół.
Historyjka naprawdę brzmiała prosto, fakty do niej można już było zmyślać. Do tego brzmiała jak scenariusz z filmu, więc mogli to łatwiej łyknąć. Lata indoktrynacji filmami potrafił udowodnić, że ludzie potrafili wierzyć w te scenariusze. Szczególnie w ten gdzie dwie osoby walczące o życie potrafią się do siebie zbliżyć i tak dalej. Ich sytuacja była tak skomplikowana, że nawet 10 sezonów serialu by tego nie wyjaśniło.
Był gotowy do drogi. Kończył powoli papierosa, zastanawiając się jednak nad inną rzeczą. Jak on sobie poradzi tam? Wiedział, że mógł liczyć na jej wsparcie. Przekonał się już o tym dzisiaj, jednak, co mieli odpowiedzieć, jeśli spytają się, co ich łączy oprócz tego. Nie byli przecież parą, kochankami, cholera wie, kim byli. Delikatnie ręką dotknął jej pleców. Nie chciał pognieść jej sukienki, w której wyglądała olśniewająco. Zjawiskowo.
- Damy sobie radę. Przez całe nasze życia jakoś sobie radziliśmy, ale teraz mamy wsparcie tak?
Uśmiechnął się do niej ciepło. Chciał wierzyć w to, co mówi, że ona jednak chciała też jego wsparcia, a to, co się wydarzyło wcześniej nie było chwilą, która nigdy nie powróci.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

17 paź 2017, o 22:42

- Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby osoba znana od kilku dni twierdziła, że znam ją najlepiej - stwierdziła. - Ale skoro tak uważasz.
Nie patrzyła na niego, oparta o barierkę. Wiatr powoli rozplątywał jej staranną fryzurę, choć nie mogła stać na dworze dłużej niż dziesięć minut. Widać jej włosy nie były stworzone do upięć, wolały być rozpuszczone. Pojedyncze kosmyki wysunęły się i powiewały teraz z podmuchami wiatru.
Spojrzała na niego gdy zaczął mówić o szczegółach oficjalnej wersji ich poznania. Słuchała, by zaraz skinąć głową. Brzmiało dobrze, wiarygodnie. Całą resztę można było wymyślić na poczekaniu, o ile tylko ich nie rozdzielą i nie zaczną przepytywać osobno. Ale to nie był posterunek, tylko apartament wynajęty przez siostrę, Charles i Sonya byli w stanie dopilnować tego, by odpowiadać na te pytania razem. Zresztą, stresowali się tym tak, jakby od tego zależało ich życie. Nie miało to najmniejszego sensu.
Dopiero gdy poczuła na plecach dotyk jego dłoni, wybudziła się w tego milczącego marazmu, w który na chwilę wpadła. Najwyraźniej nie tylko Striker tak miał, że odcinał się od świata i ciężko mu było później wrócić. Ciemnowłosa wyglądała teraz tak, jakby to właśnie się jej wydarzyło. Przez moment nawet sprawiała wrażenie, jakby nie miała pojęcia gdzie jest, ale przecież było to tylko wrażenie. Uśmiechnęła się i przysunęła do niego, opierając głowę o jego ramię. Teraz luźne kosmyki jej włosów wchodziły nie tylko do jej oczu, ale i jemu do ust, gdy mówił. Nie zauważyła tego, bo nie miała jak.
- No tak - odparła z rozbawieniem, wywołanym tak rzadko spotykanym optymizmem w jego głosie. - Mamy.
Dopaliła swojego papierosa do końca - był cieńszy i dłuższy od tych, które palił i znał Striker. Potem wyrzuciła go przez barierkę, obserwując trajektorię lotu żarzącej się końcówki. W końcu zniknęła gdzieś w ciemności. Pewnie zgasła.
- Ładnie pachniesz - powiedziała cicho, obracając się do niego. - Wiesz, Emily trochę mnie przeraża. Tad nie, bo wygląda na całkowicie normalnego człowieka, ale twoja siostra... - pokręciła głową. - Może jakoś przeżyję ten wieczór. Dziwnie jest patrzeć, jak nadrabiacie zaległości. Nie mówię, że źle, tylko ciągle się stresuję, że coś powiem nie tak. Dlatego wolę się nie odzywać. Nie chcę tego zepsuć. Wszystko idzie tak dobrze, że tylko czekam, aż się posypie. I to też...
Złapała go za rękę, w której wcześniej trzymał papierosa, a którą teraz się opierał o barierkę balkonu i pokierowała ją na swoją talię. Potem sama splotła dłonie na jego karku i przyciągnęła go do siebie, sama też potrzebując utwierdzenia w tym, że to, co wydarzyło się dwie godziny wcześniej, nie było pomyłką.
No i nie było. Ten pocałunek był dłuższy, długo nie pozwalała mu się odsunąć. Nie obchodziło jej to, co Charles miał na sobie, ani ile tatuaży i blizn zdobiło jego ciało. Z jakiegoś powodu to w jego ramionach znalazła to swoje miejsce, którego dotąd nie szukała i wydawała się z niego zadowolona. Przylgnęła do niego, stając na palcach, przekazując całą swoją tęsknotę za bliskością, całą samotność którą dzieliła z nim przez ostatnie lata swojego życia.
Odsunęła się długą chwilę później. Uniosła rękę i przesunęła opuszkami palców po jego ustach, uśmiechając się do niego. W jej oczach nie było tego odbicia, które Striker widział w lustrze. Tak jakby dla niej był innym człowiekiem. Jakby jego wygląd, który tak go bolał, nie miał dla niej żadnego znaczenia.
- Nie rozmazuje się - poinformowała go, zapewne mając na myśli swoją szminkę. Potem przestąpiła z nogi na nogę i oparła ręce o jego klatkę piersiową. Utkwiła wzrok w swoich dłoniach. - Powinniśmy już iść. Emily czekała na ciebie osiem lat.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

18 paź 2017, o 08:28

Stanie, siedzenie, leżenie w ciszy stało sie wręcz czymś naprawdę normalnym dla nich. W tym byli do siebie bardzo podobni. On przez ten caly xzas ją obserwował, kobietę, która naprawdę zmieniła jego zycie. Na ten moment trudno bylo określić czy na lepsze czy gorsze. Dla niego wsystko było zbyt piękne, szło zbyt dobrze. Podobało mu się to jednak, brakowało mu tego w życiu co odnalazł w jej osobie. Nawet teraz gdy byla tak samo nieobecna jak zdarzało jemu. Rozumiał ja, dla niego to wszystko też było dość niespotykane.
Kiedy oparła głowę o jego ramię, znowu wszystkie problemy odeszły gdzieś daleko, całkowicie tracąc jakikolwiek sens. Tylko te jej wlosy, spadające w jego usta stawaly sie irytujące. Niestety przez jego wzrost nie mogl nacieszyć sie jej widokiem w pełni, bo musiał odciągac jej wlosy od wlasnych ust. Co chwila.
Czuł pewny rodzaj ciepła wiedząc, ze jego dotyk mu nie przeszkadza. Akceptuje to wszystko, a możliwe że jej aie to podoba. Wtedy, jeszcze nie mógł domyślać sie co ma nadejść za dosłownie parę chwile.
- Mnie też - Persknal smiechem - Ona zawsze taka była, hiperaktywna i bardzo otwarta na ludzi.
Chciał jej powiedzieć, że cokolwiej sie stanie wszystko będzie okay ale to co zrobila calkowicie wytracilo go z normalnego myślenia. Ten pocałunek byl inny, juz mniej nieśmiały, a potwierdzający, że Striker jest dla niej kimś ważniejszym, niż myślał. Oczywiście od razu ja objął i dosc silnie do siebie docisnąl. Tym razem nie wygladalo to jak para nastolatkow na pierwszej randce. Trwało to dłużej, jakby właśnie w taki sposob chcieli powiedzieć wiecej niz pozwalaly na to slowa. Po wszystkim patrzył na nia takim samym wzrokiem jak ona na niego.
- Okazuje sie, ze nie tylko ona czekala na kogos osiem lat.
Parsknal smiechem, ale zrobil tez cos specyficznego, co powinno byc zarezerwowane dla par, a nie dla ludzi, ktorzy nie tak dawno sie poznali. Złapał ją za rękę i chcial już ruszyć w drogę. Miał nadzieje, że już nigdy nie bedzie musial jej puścić.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

18 paź 2017, o 13:37

Wade opuściła wzrok, przenosząc go na park przed nimi. Za chwilę mieli wlecieć do miasta, do hotelu, który jednak nie znajdował się w tak spokojnej okolicy, jak ich. Ciemnowłosa wyglądała, jakby bardzo nie chciała się stąd ruszać. Pewnie nie tylko dlatego, że nie do końca swobodnie czuła się w towarzystwie młodszej siostry Charlesa, ale też przez to, że tutaj zwyczajnie był jej dobrze. Zwłaszcza teraz. Uścisnęła jego dłoń, odwracając się w stronę pokoju. W końcu trzeba było się zebrać, choć jak Emily czekała osiem lat, to mogła poczekać i pół godziny dłużej.
Musieli się jednak rozdzielić. Sonya poszła do kuchni po rzeczy, które kupiła na dzisiejszy wieczór, zrobiła też względny porządek w swoim pokoju, przykrywając łóżko, bo najwyraźniej czytała w nim. Swoje ubrania też spakowała do torby, skoro Striker nie kazał się jej jednak przebrać i nie musiała na szybko przed wyjściem naciągać na siebie spodni. Potem ponownie narzuciła na ramiona płaszcz, który wcześniej na chwilę zrzuciła w przedpokoju i była gotowa do wyjścia, znów z torbą z zakupami trzymaną pod pachą.
Taksówka czekała na nich prawie bezpośrednio pod hotelem, na parkingu. Wade szybko wybrała jedną z nich, znów spoglądając na Strikera ze współczuciem. No nie nadawał się do transportu publicznego, czy to były promy międzyplanetarne, czy samoloty, czy taksówki już w miastach. Powinien mieć swój prom i nim się poruszać. Pewnie gdyby któreś z nich czuło się pewnie za sterami, mogliby wziąć ten granatowy, z którego korzystali na Islandii. W tamtym było znacznie wygodniej.
Hotel był wysokim, kilkudziesięciopiętrowym, przeszklonym budynkiem i co prawda nie znajdował się w samym centrum miasta, ale okolica i tak była głośniejsza, niż park, przy którym tymczasowo mieszkali oni. Kobieta na recepcji, w granatowym uniformie i z jasnymi włosami związanymi w ciasny kok, uśmiechnęła się do Wade, ale na widok Strikera ten uśmiech nieco jej zrzedł. Tak czy inaczej jednak była poinformowana, że mieszkańcy pokoju 214F oczekują gości, więc gestem wskazała im windy, nie zatrzymując ich dłużej, niż to było konieczne. Wjechali na właściwe piętro i skierowali się do odpowiedniego apartamentu.
Drzwi otworzył im Tad, wyglądający już znacznie swobodniej, niż w restauracji. Nie miał na sobie teraz modnego zestawu w kolorze dostosowanym do płaszcza swojej żony, ale zwykłe spodnie i szary t-shirt. Nie zmieniało to jednak tego, jak dobrze wyglądał. Uśmiechnął się do nich i zaprosił ich do środka. Ich apartament był wielkości dwóch tych, które wynajmowali oni, licząc oba ich pokoje, kuchnię i łazienkę. Cała ściana była jednym, wielkim oknem, otwierającym widok na miasto. Emily poderwała się z kanapy, na której siedziała, oglądając jakiś vid. Ubrana była w tę samą sukienkę, co w restauracji, ale bez płaszcza - dopiero teraz było widać, jaka jest chuda. Podeszła do Charlesa, nie wiedząc za bardzo, czy może go przytulić, czy już wystarczy tych czułości, ale tak czy inaczej widać było w jej oczach tę tęsknotę i niedowierzanie, które mimo minionych godzin nie przechodziło. W końcu wrócił z martwych, długo nie będzie mogła się przyzwyczaić. W końcu odebrała od Sonii szarą torbę i poszła z nimi do kuchni, rzucając jakieś "nie trzeba było".
Wade weszła do środka, zostawiając płaszcz przy wejściu, po czym zajęła jeden z dwóch wolnych foteli w głównej części apartamentu. Tak czuła się bezpieczniej, miała go tylko dla siebie, mogła się w nim zapaść i udawać, że jej nie ma.
- Charles? - zawołała Emily z kuchni. Uśmiechnęła się do niego niepewnie, gdy do niej przyszedł. - To... czekaliśmy na was z zamówieniem czegoś do jedzenia, więc powiedzcie na co macie ochotę. Chyba że jedliście już obiad, bo my nie. Ale nie chcesz gotować, nie? - upewniła się. - Jak tam... co robiliście teraz?
Pewnie zastanawiała się, co zajęło im tyle czasu, skoro musieli na nich czekać te trzy godziny. Wtedy wyglądała, jakby wolała brata zabrać ze sobą, zamiast puszczać go gdziekolwiek.
- Boże, nie mogę się przyzwyczaić do tego jak wyglądasz - stwierdziła. - Kiedy zrobiłeś te wszystkie tatuaże? Czemu tyle, jeden ci nie wystarczył? I co ci się stało w głowę?
Ruchem dłoni wskazała miejsce, w którym miał bliznę. Najwyraźniej nie zamierzała ze swoimi pytaniami czekać na lepszą chwilę, zaczęła niemal natychmiast, nie dając Strikerowi czasu na zaznajomienie się z miejscem, czy czymkolwiek innym.

Wróć do „Ziemia”