Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

[JAPONIA] Sendai

18 paź 2017, o 17:03

Zbierając się z hotelu zabrał wszystkie najpotrzebniejsze mu rzeczy. Papierosy i zapalniczkę. Czuł się dziwnie z tym, że nie miał przy sobie żadnej broni przez tak długi okres czasu. Zawsze miał ją przy sobie, teraz nawet nie mógł mieć ochrony, jaką dawała mu tarcza. Cywilne życie, było naprawdę dziwne. Bez swoich rzeczy czuł się po prosty goły.
On też nie chciał, aż tak bardzo opuszczać hotelu. Było mu tutaj z nią dobrze, jednak jego siostra czekała na niego osiem długich i ciężkich lat. Musiał jej to jakoś wynagrodzić po tym wszystkim. Z Wade miał spędzić jeszcze dużo czasu, szczególnie podczas poszukiwań swojego brata.
Ciągle czuł dotyk jej ust.
Nawet, kiedy byli już w drodze, dalej był trochę oszołomiony tym wszystkim. Było mu o wiele cieplej na sercu niż zazwyczaj, kiedy była obok. Pierwszy raz zaczęło mu na czymkolwiek zależeć, nadawać jakiś sensu życiu, które uznał za stracone.
Widok przerażenia na twarzy kobiety w recepcji w ogóle go nie zaskoczył. Naprawdę wyglądał jak ochroniarz Wade i to taki z typu, że jeśli dostanie rozkaz kogoś zabić to zrobi to bez mrugnięcia okiem. W sumie coś w tym nawet było. Do tego nie pasował do tego wszystkiego, wyróżniał się i to bardzo. Dobrze, że chociaż ona wyglądała zjawiskowo to mógł się skupić tylko i wyłącznie na niej.
Skinął głową do Tada, który otworzył im drzwi. Wchodząc do środka, poczuł się jakby znowu pracował dla Rosenkova. Do takich hoteli ich wysyłali na urlopy, jako podziękowanie za oddana służbę korporacji. Co, jak co, ale gest mieli? Musieli w końcu przecież w jakiś sposób pokazywać im, że praca dla nich nie jest taka zła.
Przytulił swoją siostrę, ale o wiele krócej niż wtedy w restauracji. Trochę bardziej jak zazwyczaj, kiedy wracał do domu z akademii. Tak zwyczajnie, plus pewnie można było od niego wyczuć perfumy Wade, ich pocałunek nie trwał dość krótko.
Prezent, który im kupili był tylko formalnością. Pewnie nawet tego od nich nie wymagała, musiał przyznać, że Sonya naprawdę brała to wszystko bardzo poważnie. Pewnie myśl, że mogłaby wypaść źle przyprawiał ją o mdłości. Sam też, nie mógł uwierzyć w to, że znowu może przebywać ze swoją rodziną. Marzenie tak absurdalne jeszcze jakiś czas dla niego, właśnie się spełniało.
- Nie wiem, co macie w lodówce i szczerze mówiąc dzisiaj naprawdę nie mam siły żeby cokolwiek przygotować.
Powiedział szczerze. Wyglądał na zmęczonego, chociaż to nie było nic nowego. Już od jakiegoś czasu nie miał innego wyrazu twarzy niż właśnie ten. Wydawało się, że mógłby spać cały czas.
- Nie wiem, może jakieś sushi? Znam knajpkę gdzie nie sprzedadzą nam typowego gówna dla turystów.
Parsknął śmiechem. Tu nie chodziło o cenę, ale o to, kto to sushi robił. Oczywiście dalej w Japonii istniały bardzo poważane restauracje, ale dla turystów wciąż była podawana była jakaś bieda wersja dania. Niestety, w tej kwestii ten naród w ogóle się nie zmienił.
- Spałem.
Odpowiedział szczerze, nie było to zresztą głupie z jego strony. Jeszcze, kiedy był dzieciakiem dużo spał, może właśnie przez to wyrósł na tak dużego mężczyznę. Przetarł zmęczone oczy, ale wydawał sie być w coraz lepszym stanie. Zresztą musiał, ta noc raczej nie miała się skończyć wcześnie.
Słysząc pytania siostry lekko się spiął, raczej niezauważalnie dla swojej siostry, ale dla Wade cholernie widocznie. Zresztą, mógł się spodziewać, że spyta prosto z mostu. Jej siła polegała w bezpośredniości, zrozumiał też jak bardzo będzie miała ciężko będzie miała jego towarzyszka podczas tego wieczoru. Naprawdę ciężko, szczególnie jak zacznie się do niej przymilać.
- W więzieniu. – Westchnął – To trochę dłuższa historia.
Wolał nie opowiadać o tym od razu. Co miał odpowiedzieć siostrze i szwagrowi? Że połowa z tych tatuaży ma znaczenie dość ceremonialne, jak pierwsza ofiara lub ile osób zabił w więzieniu. No raczej to nie był dobry pomysł, sam już nawet nie pamiętał, co znaczą niektóre z nich. Za to na drugie odpowiedział od razu i szczerze.
- To rana postrzałowa.
Od kiedy ją zdobył, co chwila ktoś go o nią pytał. Jakby nie patrzeć nie była mała, i była w cholernie widocznym miejscu. Tego po prostu nie dało się ukryć, a laserowo pozbyć się jej nie chciał.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

18 paź 2017, o 17:40

Emily krzątała się w kuchni podczas rozmowy z bratem. Wyciągała kieliszki, przekładała ciastka na paterę, przesypała do miski jakieś przekąski, niezależne od obiadu. Podała Strikerowi otwarte wino, to, które przyniosła Sonya i skupiła się na przygotowywaniu całej reszty. Tak jakby zajęcie czymś rąk sprawiłoby, że będzie jej łatwiej pogodzić się z faktem, iż Charles żyje i ma się całkiem dobrze.
- To możesz coś zamówić, albo przesłać namiary na nią Tadowi i on się tym zajmie, bo i tak nic konstruktywnego teraz nie robi - zaproponowała, zerkając w stronę swojego męża, pogrążonego w jakiejś rozmowie z Wade. Ta rozluźniła się już chyba nieco, bo uśmiechała się lekko, przyglądając się mężczyźnie. Chyba coś jej opowiadał, choć stąd nie dało się usłyszeć o czym mówił. - On na pewno chętnie zje, ja też, tylko nie wiem czy Sonya lubi.
Podniosła kieliszki na tacy i miskę z przekąskami, by zanieść to do pokoju, gdzie mogli usiąść i spokojnie porozmawiać. W kuchni zostały już tylko kupione przez Wade ciastka, a Emily zapewne założyła, że Striker zabierze je razem z winem. Niemal natychmiast, gdy butelka dotknęła stołu, blondynka zaczęła wypełniać kieliszki. Spojrzała pytająco na Sonyę, ta kiwnęła głową. Potem spojrzenie przeniosło się na Charlesa. Jeśli nie chciał wina, jedna lampka pozostała pusta.
- Dwa lata - powtórzyła, kręcąc głową i siadając na kanapie obok swojego męża. - Nie umiem sobie wyobrazić, przez co musiałeś przejść. Zawsze wiedziałam, że skończysz z tatuażem, ale nie sądziłam, że będzie on... no.
Nie dokończyła. Wyraźnie pod względem estetycznym miała im dużo do zarzucenia, ale nie wiedziała, jak to powiedzieć. Potem doszła do wniosku, że w sumie nie jest to ważne. Nie miała na to wpływu, Charles wyglądał teraz tak jak wyglądał i nie miało się to zmienić. Choć pewnie gdyby tylko chciał, mógłby je wszystkie usunąć. Tak samo jak blizny. Nie zostałby nawet ślad.
- Boże, Charles - westchnęła Emily, pochylając się w jego stronę. - Czy ty robiłeś przez te osiem lat cokolwiek poza lataniem z karabinem? Jakim cudem jeszcze żyjesz?
- Emily... - skarcił ją Chaves.
- Co? To mój brat. Mogę go pytać o co chcę. To nie głupi wywiad, gdzie każą mi pilnować każdego słowa. A chcę wiedzieć. Chcę wiedzieć na przykład, jak to się stało, że wylądowałeś na Cytadeli. Gdybym tylko wiedziała wcześniej, dwa miesiące temu na Cytadeli byłam. Gdybym wtedy przypadkiem weszła do tej restauracji...
- To byś tam padła na zawał, Em. Albo w ogóle go nie rozpoznała. Nie roztrząsaj.
Blondynka westchnęła i napiła się wina, jednocześnie zastępując vid, który oglądali dotąd, cichą muzyką. Czymś spokojnym, stonowanym. Zupełnie nie jak to, co włączyła w domu Sonya. Ale ona mogła też wtedy zrobić to jemu na złość. Teraz Wade powoli sączyła wino, przyglądając się siostrze Strikera, która wpadła teraz w ciąg pytań i szansa na jego przerwanie była praktycznie zerowa.
- Długo zamierzałeś jeszcze się nie odzywać? Udawać, że nie istniejesz? - pytała. - Gdyby nie Sonya, to bym cię już nigdy nie spotkała, tak? Pięknie wyglądasz - odwróciła się nagle do ciemnowłosej i rzuciła niespodziewanym komplementem, na co Wade zareagowała tylko zdziwieniem i mocno spóźnionym podziękowaniem. - Nic dziwnego, że Charles dał ci się namówić, chociaż to Daryl jest bardziej pies na baby.
Wade mało skutecznie próbowała ukryć rozbawienie, znów chowając się za swoim kieliszkiem. Oboje dobrze wiedzieli, że jej wygląd był ostatnim, co wyciągnąłby Strikera z Cytadeli na Ziemię. Emily westchnęła i pokręciła głową.
- A czym ty się zajmujesz?
- Jestem tłumaczem - odparła Wade, ograniczając swoje umiejętności tylko do tej jednej. Bo po co miała dzielić się pozostałymi. Założyła nogę na nogę, a spod materiału sukienki wysunął się brzeg tatuażu, który miała na prawym udzie. Mały fragment jednak nie pozwalał na odgadnięcie, co to było. Ale wspominała przecież, że jeden ma, kiedy rozmawiali o tych zdobiących ciało Strikera.
- I pracujesz prywatnie?
- Nie, jestem zatrudniona - powiedziała Sonya, nieco zdziwiona, że ten temat w ogóle Emily interesuje. - Teraz mam urlop.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

18 paź 2017, o 18:53

Dopiero teraz, kiedy nie byli w miejscu publicznym mógł się przyjrzeć siostrze. Nic się nie zmieniła, jeśli chodzi o zachowanie. Zawsze musiała coś robić, bo z nudów by zwariowało. Pasowało do niej to artystyczne życie, chociaż musiało ją fizycznie wykańczać. Nigdy nie widział siostry tak wychudzonej jak teraz, miał zamiar o to spytać, ale najpierw pozwalał jej na zadawanie pytań. To on zniknął, nie ona.
- Zajmę się tym.
Zamawiał dość długo. Zastanawiał się nad wszystkim, jakby od tego, co przywiozą miało zależeć jego życie. Szczególnie, że nie wiedział czy Sonya lubi takie jedzenie. Chociaż, jakby nie patrzeć jadła wszystko, co jej dawał wiec, jeśli nie lubi to i do tego się przekona. Suszonego rekina spróbowała.
Zabrał tacę i miskę. Szedł za swoją siostrą. Teraz, kiedy poruszali się razem w stronę reszty w ogóle nie przypominali rodzeństwa. Różniło ich dosłownie wszystko, a najbardziej chyba klasą. Striker był żywcem wyciągnięty z prosto z pola bitwy, a ona ze świata gwiazd. Jednak, będąc obok siebie można było wychwycić pewnie cechy wspólne. Nie było ich zbyt, ale jednak.
- Wiem, Emily. Szczerze mówiąc mam ich tak wiele, bo myślałem, że nigdy nie opuszczę tamtego miejsca.
Gdyby nie pieniądze, które zostały wpłacone na jego wykupienie pewnie by spędził tam resztę swojego życia. Szczególnie, że wyrok się zwiększał, za każdym razem jak robił coś dla Bratwy. Zazwyczaj nic, co można byłoby nazwać humanitarnym rozwiązaniem, do dzisiaj nie wiedział, kto dokładnie za to zapłacił, chociaż miał pewne podejrzenia. Szczególnie teraz, kiedy okazywało się, że wszyscy operatorzy latali po kosmosie robiąc, co chcą. To wszystko musiało się rozpaść, więc możliwe, że ktoś, z kim pracował lub dla kogo pracował postanowił go uwolnić.
Oczywiście nie pił. Jak zawsze zresztą. Po prostu przyglądał się jak pije reszta. Co ciekawe nie zajął miejsca na drugim wolnym fotelu, ale stanął za Wade i oparł się o oparcie mebla. Niby nic takiego i pewnie, jego siostra z mężem nie mogli tego zauważyć, ale zewnętrzną częścią dłoni, która byłą ukryta przez sylwetkę Sonyi delikatnie ją głaska po karku. Jakby chciał jej pokazać, że ciągle tu przy niej jest i nie musi się stresować, aż tak bardzo.
-Po wyjściu, czułem, że muszę zniknąć na jakiś czas. Kiedy oddawali mi moje rzeczy, znalazłem też tam kopertę. Było w niej wszystko, moje stare dane, informacje osobowe oraz to, że jednak dalej żyje. Dziwnie było odzyskać. – Zawahał się sie chwile szukając słowa. – Tożsamość.
Przez te całe osiem lat był numerem, nawet w więzieniu miał swój własny numer. Dopiero na wolności odzyskał imię i nazwisko. Nie wiedział tylko wtedy, co z tym zrobić.
- Wyjechałem na Cytadelę, bo nie wiedziałem czy nie zaczną mnie szukać. Nie szukali. Przez parę miesięcy tułałem się nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić.
Wade już mogła domyślać, co chciał wtedy ze sobą zrobić. Już wcześniej mówił o samobójstwie lub o tym, jakim ukojeniem byłaby śmierć. Odcięcie się od tego wszystkiego, od swojej przeszłości. W tamtym okresie walczył sam ze sobą, by nie skończyć sam ze sobą.
- Potem dostałem pracę w jednej małej knajpce, która chciała zachować klimat miejsca, z którego pochodzimy.
Nie chodziło mu o ziemię, ale o rejony Florydy, Luizjany czy Missisipi. Była to bardzo specyficzna kuchnia na południu USA. Czasami zabierał go tam ojciec, nawet jak przeprowadzili się do Rosji. Tam wyjeżdżali na wakacje, by młody Charles wraz ze swoim rodzeństwem nie zapominali skąd pochodzą.
Nie odpowiedział zbyt szybko na to pytanie, na ostatnie pytanie swojej siostry. Przysłuchiwał się za to rozmowie z Wade. Przypomniało mu się jak jemu też powiedziała, że jest tłumaczem. Sam nie mógł uwierzyć, jak bardzo był wtedy ślepy i naprawdę uwierzył, że jest zwykłym pracownikiem Kassy, który jest protegowanym kogoś, z kim wcześniej pracował. Była ładna, piękna i do tego cholernie mądra. Wszystko wtedy układało mu się w logiczną całość. Wtedy.
Teraz poznał Sonye z całkowicie innej strony, tak jak ona jego. Wiele rzeczy mogło pójść tamtego dnia nie tak, ale scenariusz, jaki się wydarzył chyba żadnemu z nich nie mógł przyjść wtedy do głowy. Skończyło się w sposób, który raczej nikomu nie przyszedłby nawet na myśl. Teraz jednak było to nie ważne, obydwoje chcieli zacząć nowy rozdział w życiu, a że zaczął się tak dziwny sposób to, co dopiero mogło przyjść w przyszłości?
Ręką mu trochę zadrżała przy jej karku, wiedziała, że w końcu się zbiera by odpowiedzieć na wcześniej zadane mu pytania. To chyba, miał być jeden z najcięższych momentów tej całej kolacji. Chciał powiedzieć siostrze prawdę, jednak nie dało się tego przedstawić w sposób by jej nie skrzywdzić.
- Emily, w tamtym okresie nie wiedziałem czy powinienem wrócić do domu. – Westchnął. – Zrobiłem wiele strasznych rzeczy w moim życiu, nie chciałem wrócić do domu, jako porażka. Wiesz dobrze o tym jak rodzice byli ze mnie dumni, kiedy wstąpiłem do oddziałów ochrony Rosenkova.
Spojrzał na, Sonye, która siedziała przed nim. W sumie to bardziej na jej włosy, bo z tej strony nie mógł zobaczyć jej twarzy, ale mógł spodziewać się, że właśnie jest w trybie kamiennej twarzy czekając by powiedzieć „ A nie mówiłam?”.
- A potem. Z roku na rok. Wizja powrotu oddalała się, przestałem wierzyć, że to ma jakikolwiek sens.
Przeniósł wzrok na siostrę, był w nim smutek dokładnie taki sam jak zawsze. Ciężar, który nosił był ogromny. Chociaż, teraz to, że kobieta, która darzył jakimś specjalnym uczuciem siedziała obok niego, dodawała mu pewnej siły by mówić o tym po raz kolejny.
- Wtedy w restauracji, za pierwszym razem, kiedy na mnie spojrzałaś. Wzdrygnęłaś się. Widziałem to. Bałaś się mnie. Uwierz mi, ja wtedy bałem się o wiele bardziej. Przez ten cały czasy myślałem, że jeśli wrócę to tylko pogorszę sytuację. Nie chciałem psuć waszego już ułożonego życia moim powrotem
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

18 paź 2017, o 21:09

Gdy Striker dotknął jej karku po raz pierwszy, Wade nie spodziewała się tego i drgnęła wyraźnie, chwilę później orientując się jednak, że nic takiego się nie dzieje, a on tylko chce okazać jej wsparcie. Choć przecież to ona tylko po to tutaj z nim przyleciała, ona miała stanowić to wsparcie. Nie widział jej twarzy, ale usiadła wygodniej, opierając się po obu stronach na podłokietnikach, jakby usiłowała dodatkowo zasłonić jego dłoń. Może nie czuła się komfortowo z jakimkolwiek okazywaniem czułości przy jego siostrze, a może po prostu obawiała się jej reakcji. Tak czy inaczej, jego dotyk w niczym jej nie pomagał, wbrew temu, co planował.
- I jak w ogóle na niego trafiłaś? - rzuciła do niej Emily.
- Miałam rekrutować ludzi do ochrony mojego szefa - wyrecytowała bez zająknięcia. - Charlie się zgodził, poleciał ze mną na Ziemię.
- I co, już po wszystkim?
- Tak - Wade zerknęła przez ramę na Strikera. - Nie poszło najlepiej, ale nic nam nie jest, jak widać.
Uśmiechnęła się do niego i odwróciła się z powrotem. Temat się skończył, Emily go dłużej nie ciągnęła, więc Sonya naturalnie też nie. Nie chciała zapędzać się w pytania, na które odpowiedzi nie ustalili. Chwilę później zresztą zmienił się on na poważniejszy. Emily słuchała brata, pochylona w jego stronę, wbijając w niego świdrujące, błękitne spojrzenie. Nic dziwnego, że blond jej pasował, do tego koloru włosów był wręcz idealny. W końcu opuściła wzrok, wbijając go w powierzchnię wina w swoim kieliszku. Uniosła wolną rękę i bezwiednie zacisnęła ją na naszyjniku, który dostała kilka godzin wcześniej. Zmarszczyła brwi. Ale dopiero kiedy Striker stwierdził, że przestraszyła się go, kiedy wszedł do restauracji, prawie poderwała się z miejsca.
- A dziwisz mi się, Charles? Wyobraź sobie, że prawie dekadę po moim pogrzebie nagle odwiedzam cię w domu, przynosząc ciastka i wino - wstała. - I nie wzdrygnęłam się. Nic takiego nie zrobiłam. Byłam przerażona, bo myślałam, że zwariowałam, że widzę trupa, albo że ktoś mi robi bardzo słaby żart, przyprowadzając sobowtóra - wskazała dłonią na Wade. To faktycznie byłoby z jej strony trochę okrutne. - Jak mogłam nie być przestraszona? Myślisz że to robi na mnie wrażenie, te twoje wszystkie dziary i blizna na pół głowy? Myślisz, że z zapuszczoną brodą i tym swoim lodowatym spojrzeniem jesteś tak groźny, że mnie z butów wyrwie? Charles, znałam cię przez piętnaście lat swojego życia i to, że nagle oboje jesteśmy starsi i przeżyliśmy więcej, nic nie zmienia.
Sfrustrowała się, a spokój, który miała w sobie jeszcze pięć minut temu, uleciał jak dym. Chaves pokręcił głową, wiedząc już, co ich czeka. Widać przez te osiem lat Emily stała się znacznie bardziej wybuchowa, niż Striker pamiętał.
- Zepsułeś je swoim pogrzebem, Charles. Nie powrotem. I zepsuł je Daryl, wpakowując się w jakieś gówno. Gdybyś był tu wcześniej, może by się udało temu zapobiec. Może by do tego nie doszło.
- Nie mógł wcześniej - przerwała jej Wade gwałtownie. Nie ruszyła się z miejsca, ale jej dłonie zacisnęły się. - Jeszcze trzy godziny temu był martwy, pretensje do niego teraz w niczym nie pomogą. Jeśli chcecie, mogę wam pomóc ze sprawą Daryla. Mam kontakty i możliwości.
- Ja tylko chcę, żeby mi nie mówił, że nie był potrzebny. Bo był. I jest. I zawsze będzie - odpowiedziała jej Emily, rozkładając bezradnie ręce. Stała teraz naprzeciwko Strikera. Dzieliła ich tylko siedząca na fotelu Wade. - I odkąd umarł, w tej układance brakowało jednej, dość ważnej jednak części. Co z tego, że wrócił zniszczony. Nikogo to nie obchodzi. Mnie to nie obchodzi. I nie boję się ciebie, Charles - zwróciła się bezpośrednio do niego. - Nie możesz mi nic zrobić. Nic. Poza zniknięciem jeszcze raz. To by chyba było gorsze od wyciągnięcia broni i strzelenia mi w łeb, jak tym wszystkim, za których wsadzili cię do pierdla.
- Emily, do cholery, uspokój się - warknął Chaves. - Przesadzasz znowu.
- Może tak. Ale chcę żeby zrozumiał w końcu.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

18 paź 2017, o 22:25

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Miała rację i to chyba bolało najbardziej. Nie chciał wracać, bo bał się sie tego powrotu jak niczego innego w życiu, bał się, że prędzej czy później dojdzie do rozmowy takiej jak ta. Od samego początku nie zakładał scenariusza, w którym wszystko będzie tak po prostu okay. Mógł wydłużać czas, by do tego doszło o wiele później, ale nie mógł unikać go w nieskończoność. W swoim przypływie pewności siebie postanowił to wyrzucić z siebie wcześniej niż później, potem nie miałby nawet odwagi o tym porozmawiać.
Teraz po prostu stał za Wade, jakby to ona miała go chronić przed jego wściekłą siostrą. Nie mógł się przecież tam ukrywać wiecznie. Powolnie wyciągnął zza niej dłoń, ostatni raz dotykając jej karku. Jakby mówił, że tutaj nie będzie mogła mu pomóc. Był wdzięczny, że chciała stanąć w jego obronie, ale tą misje musiał załatwić sam. Całkowicie sam.
Mierzenie się z konsekwencjami szło mu zazwyczaj bardzo dobrze. Ktoś chciał go zabić? Zdarza się. Zemsta na nim? Zdarza się. Siostra, której nie widziałeś osiem lat mówi ci prawdę prosto w oczy? Nigdy.
Stał obok Sonyi. Nie wiedział czy podejść do niej bliżej, więc zachować bezpieczną odległość. O ile można to było nazwać bezpieczną odległością, przed jej słowami już nic go nie uratuje.
- Zmienia, Emily.
Odpowiedział chłodno, chociaż Wade znała ten ton. Nie było w nim gniewu, to był żal. Rozumiał gniew swojej siostry, rozumiał jak bardzo chciała, żeby wszystko było dokładnie jak wcześniej. Jak kiedyś, kiedy byli dziećmi. Razem, szczęśliwi, całą trójką. Dla niej, dla osoby, która chciała mieć normalne życie i rodzeństwo, wszystko to musiało być koszmarem.
- Nie jestem już taki jak kiedyś. Nie rozumiesz jak to jest czuć wstyd, który wypala cię od środka. Powoli odbierający ci ochotę do życia, na wykonanie jakiegokolwiek kroku w przód. Wiele czasu zajęło mi zrozumienie, że powinien wrócić.
Wyglądał jakby opadł całkowicie z sił, już przy Wade ciężko mu się opowiadało o sobie, a co dopiero siostrze, która przez lata uważała go za martwego. Znowu czuł się w tym wszystkim samotny. Kiedy, zrzucał z siebie tą całą powłokę zawsze wydawał się mniejszy, słabszy, całkowicie bezbronny. Spojrzał na podłogę jakby nie mogąc znieść jej spojrzenia.
Jednak najbardziej zabolało go to jak prosto było jej mówić o tym, że był zwykłym mordercą. Nie miał tyle szczęścia, by ukryć to. Jego wygląd mówił dosłownie wszystko. Blizny po walkach, tatuaże, które teraz nic nie znaczyły. Był chodzącą wojną, a największa wojna toczyła się właśnie w nim.
- Nie mam zamiaru uciekać, jeszcze kilka tygodni temu bym tak zrobił, ale teraz już nie.
Przeniósł wzrok na siostrę. Nie chciał jej powiedzieć, że tak naprawdę wystarczyłoby kilka dni wstecz i pewnie już by wiał gdzie pieprz rośnie. Sonya pozwoliła mu na swój sposób dorosnąć i zrzucić tą ciężką skorupę. Ona dalej tam była, ciążyła, ale było już mu lżej. Nawet teraz.
- Ty też musisz zrozumieć. – Głos mu się lekko ścisnął. – Kurwa.
Przejechał ręką po swoich krótko ściętych włosach. Nie tyle, co tracił kontrolę nad sobą, ale się łamał. Chciał zapalić, nie wiedział nawet gdzie i pewnie nie mógł tego zrobić w pomieszczeniu. Starał się, więc bez tego jakoś wytrzymać to wszystko.
- Spędziłem ostatnie osiem lat moje życia nie mając nikogo Emily. Przyjaciół, bliskich ani rodziny. Wiesz, co się działo, jak ktoś chciał się skontaktować z rodziną? Śmierć. Ucieczka? Śmierć. Próba zachowania się wbrew rozkazom? Śmierć.
Jego głos się załamywał. Skąd ona miała to wszystko rozumieć, nawet Wade do końca nie wiedziała jak to wszystko wyglądało. Opowiedział jej tylko wyrywkowo niektóre historie z tamtego okresu czasu.
- Na początku się z tym wszystkim nie zgadzałem, chciałem się wydostać. Nie mogłem, rozumiesz? Z roku na rok było tylko gorzej, zrobili ze mnie idealnego żołnierza, który wykonywał każdy rozkaz nie ważne jak okrutny był. Codziennie, od kiedy odzyskałem wolność, nie mogę przestać myśleć o tym wszystkim.
To samo, co na Islandii, rozpadał się jak domek z kart. Im dalej brnął tym gorzej. Nie mógł się jednak zatrzymać. Musiał opowiedzieć wszystko za nim całkowicie się załamie.
- Potem więzienie, pieprzony Czarny Delfin.
Na pewno znała tą nazwę, zresztą był to naprawdę znany ośrodek karny w Rosji. Ktokolwiek tam trafiał, raczej nie wracał. Już nigdy, a nawet, jeśli to nigdy nie, jako ta sama osoba.
- Tam musiałem robić dokładnie to samo. Kurwa, to samo. Każdego dnia marzyłem tylko o tym, by jakiś inny współwięzień poderżnął mi gardło by skończył ten koszmar. I tak nawet nikt by się nie przejął, przecież i tak już byłem martwy.
Po policzkach ściekały mu łzy. Prawie tak samo jak w piwnicy fabryki, zaraz przed tym jak Burel zarobił kulkę w łeb. Przetarł twarz dłońmi. To byłą czysta rozpacz.
- Potem wypuścili mnie, po ośmiu latach zostałem wrzucony do świata, o którym prawie nic nie wiedziałem, nie rozumiałem go. Zapomniałem jak to jest być wolnym człowiekiem, Emily. Wiesz ile czasu zajęło mi zaklimatyzowanie z otaczającym mnie światem? Z ludźmi, których największym problemem w życiu było czy pójść do pracy, czy może sobie wziąć wolne?
Podszedł bliżej do siostry, jednak nie zrobił niczego agresywnego. Po prostu stał i patrzył na nią, starając się jakoś zatrzymać łzy. Zrobić cokolwiek, by już nie być taką porażką. To był ten stan, którego nie widział nikt.
- Na całe dwa pieprzone miesiące przestałem mówić, rozmawiać z kimkolwiek. Kręciłem się tylko po Cytadeli niczym duch człowieka, czułem się martwy, nie miałem żadnego celu, nie miałem nic.
Machnął ręką jakby chciał coś jeszcze dodać, ale się zaciął. Jego oddech był nierówny, trzęsła mu się broda, a oczy miał tak zmęczone, że było to wręcz niemożliwością, że jeszcze cokolwiek widział. Wyciągnął w końcu z kieszeni papierosy, włożył jednego do ust, jednak ręce tak mu się trzęsły, że nie mógł odpalić zapalniczki.
- Wspomnienia rodziny podtrzymywały mnie na duchu, marzyłem o dniu, w którym kiedyś wrócę i będzie tak jak przedtem.
Opuścił dłoń z zapalniczką. Całkowicie opadł z sił, nie miał już ochoty nawet siłować się z zapalniczką. Stał wiec tak jak słup soli z papierosem w ustach patrząc się znowu w podłogę.
- Chciałem zobaczyć twój ślub, porozmawiać z Darylem, porozmawiać z rodzicami. – Zamknął oczy. – Pożegnać się z tatą.
Znowu eksplodował szlochem. Ta myśl była chyba najgorsza. Zostawił ich, nie miał, na kogo zrzucić winy. Pogodził się z tym, że jest sam sobie winien takiego stanu rzeczy. Myślał, że jak się wygada to będzie lepiej. Nie było.
- Proszę, wybacz mi, że byłem tak beznadziejnym bratem.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

18 paź 2017, o 23:03

Wyświetl wiadomość pozafabularną Emily chciała coś odpowiedzieć, ale słowa uwięzły jej w gardle. A może w ogóle ich nie miała. Słuchała, co Striker ma do powiedzenia, przynajmniej na początku, wpatrując się w niego z tym samym upartym wyrazem twarzy. Jakby czekała tylko aż usłyszy jedno - masz rację, powinienem był wrócić wcześniej. Ale Charles nie mógł wrócić wcześniej i o ile Wade to wiedziała, to jego siostra nie potrafiła tego zrozumieć. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i stanęła w miejscu, z butną miną i uniesioną głową. Zawsze tak robiła, ta sama dumna postawa, którą przyjmowała przy kłótni jeszcze kiedy była dzieckiem. Tylko wtedy wyglądało to uroczo, teraz mogło być irytujące.
Tad wstał, gdy Striker zaczął zbliżać się do Emily. Objął ją, jakby chciał dać mężczyźnie do zrozumienia, że w razie czego zamierza stanąć w obronie swojej kobiety. Może siostra się go nie bała, ale Chaves miał wobec niego mocno mieszane uczucia. Zresztą trudno było mu się dziwić. A kiedy wstał on, podniosła się też Sonya, robiąc krok do przodu. Sytuacja stała się mocno napięta i z chwili na chwilę coraz łatwiej było się pogubić w wiszących w powietrzu emocjach.
- Dlaczego? Przecież to nie tak było, przecież ten kontrakt miał... to miała być zwykła praca, dobra praca, pamiętam jaki zadowolony wtedy byłeś. Dlaczego nie znalazłeś momentu, żeby się wycofać? Musiałeś taki mieć. Musieli cię uprzedzić. Nie doszłoby do tego pieprzonego pogrzebu. Skoro tam byłeś, to widziałeś, co działo się z mamą. Wiesz, jak to przeżywała? Masz pojęcie, co jej zrobiłeś?
Nie potrafiła zrozumieć, że nie wszystko było wyborem Strikera. Zwyczajnie nie umiała, bo to z tamtą częścią rodziny spędziła ostatnie osiem lat, nie z nim. I nawet jeśli wybaczała mu teraz, cieszyła się z jego obecności, to pewien ból pozostał i teraz budził się z długiego snu.
- Nie wiem - warknęła. - Nie wiem, Tad, daj mi spokój - warknęła na męża, który powoli odciągał ją od Strikera, jakby nie chciał, by zbliżyli się za bardzo. - Charles, nie musiałeś być wtedy sam.
- Dlaczego tak trujesz? To nic nie zmieni - rzuciła do niej Wade, gdzieś zza pleców mężczyzny. - Są rany, do wyleczenia których potrzeba czasu. Gdybyś twoje życie nie było takie idealne, może byś coś na ten temat wiedziała.
- Gdybyś znała mnie dłużej, niż pół dnia, mogłabyś się na ten temat wypowiadać - syknęła do niej Emily.
Z chwili na chwilę było coraz gorzej. W końcu Tad stanął pomiędzy nimi dwiema, usiłując je uspokoić, ale zwracając się do Wade pomylił jej imię i nazwał ją Stacey, co jeszcze pogorszyło jej nastawienie. Nie było wspólnych łez radości, stopniowo rozpętywała się jakaś mała wojna, która wymykała się im wszystkim spod kontroli.
Dopiero gdy Charles wyrzucił z siebie ostatnie słowa, Emily odwróciła wzrok od wściekłej Wade i spojrzała na brata. I wtedy coś w niej pękło. Może zrozumiała, może do niej dotarło, a może po prostu stwierdziła, że dłuższe ciągnięcie tego konfliktu w niczym nie pomaga. Zniknęła jej butna postawa, opuściła ręce, a w jej oczach zalśniły łzy. I tym razem nie były one spowodowane wściekłością. Zrobiła kilka kroków do przodu i objęła Charlesa, opierając czoło o jego klatkę piersiową. Bez butów na obcasie wcale nie była taka wysoka. Przynajmniej w stosunku do niego. Długo milczała, zaciskając ręce wokół jego tułowia. Póki co była jedną z dwóch osób w galaktyce, które widziały w nim człowieka, może wbrew temu, co w złości chwilę wcześniej powiedziała. Stojąc tak, nie widział Sonii, tylko Chavesa, który opuścił wzrok i pokręcił znów głową, odwracając się i wychodząc ostatecznie z pomieszczenia. Może przeszedł do części sypialnianej, może do łazienki, w każdym razie zniknął.
- Nie byłeś beznadziejnym - zaprzeczyła w końcu Emily cicho, znów znajdując w ramionach brata wspomnienia z dzieciństwa. - Byłeś najlepszym. Tylko potem wszystko się posypało. Przepraszam. Ja... - zamilkła na moment, by zaraz westchnąć. - Sonya ma rację. Nie umiem sobie tego wyobrazić. Może dlatego tak ciężko mi to zrozumieć.
- Emily, ja nie chciałam... - zaczęła Wade, ale blondynka machnęła tylko dłonią gdzieś za plecami Strikera.
- Przestań. Masz rację.
Mijały sekundy, potem minuty, a Emily nie ruszała się z miejsca. Nie dlatego, że z nią było coś nie tak. Czekała, aż jej brat się uspokoi.
- Po prostu wróć, Charles. Ja już nie będę pytać. Nawet nie chcę nic wiedzieć. Wiem, że nie będzie tak samo, ale i tak będzie lepiej, niż bez Ciebie. Po prostu wróć, dobrze? Nie chcę stracić was obu.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

19 paź 2017, o 05:20

Szloch nie ustawal jeszcze przed długie minuty, po prostu nie potrafil się uspokoić. Każda chwila po tych wyznaniach rozrywala go od środka. Otworzył ja tak mocn, że sam nie wiedział jak dużo czasu jeszcze po tym spotkaniu bedzie potrzebował by dojść do siebie, by bylo jak kiedyś. Trzymał więc siostrę w swoich ramionach, delikatnie sie trzasl, a jego oddech nawet troche nie byl spokojny. Nie było w nim tylu emocji od prawie osmiu lat, ktore stracil na udawaniu, ze z czlowiekiem nie ma juz prawie nic wspólnego. Ostatnie dni udowodnily mu jednak, ze moze i dla niego jest szansa na dość normalne życie. Na powrot do społeczeństwa. Jedyne co musiał jeszcze zrobić to odnaleźć brata, a potem moze juz bedzie łatwiej.
On w porownaniu z siostrą rozumiał strach szwagra, dla niego to wszystko musiało być tak samo niekomfortowe jak dla Wade. Do tego pojawienie sie go na nowo w zyciu jego siostry, na pewno nie nastrajalo go pozytywnie do jakichkolwiek kontaktow z jej bratem. Siostra, mogla go nie oceniac bo wciąż go kochała jak każdego czlonka rodziny, on mógł za to podchodzić do tego trzezwiej.
- Powinnas z nim porozmawiac.
Odezwal sie po jakimś czasie. Nie chcial zepsuc jej małżeństwa, tylko dlatego, ze postanowil o tym wszystkim opowiedzieć Emily. Rozumial jeszcze jakby po prostu wrócił po latach wiedząc, ze nie zrobil nic zlego w swoim w zyciu. Tutaj bylo inaczej, wszystko mówiło, ze ostatnie lata Charles nie zajmowal sie legalnymi rzeczami, ze nie wyruszyl w swiat szukac samego siebie i wrocic jak juz wszysytko sie mu ulozy w glowie.
Powoli zaczął odsuwac sie od siostry, nie bylo sensu juz kontynuować tego tematu. Jeśli chociaż troche zrozumiala ból ktory nosil w sobie, to moglo tylko znaczyć, że teraz juz bedzie lepiej, a kiedyś może calkowicie zaakceptuje swojego brata, jakby te osiem lat nigdy sie nie wydarzylo.
Uwalniając sie z jej odcisku, spróbował uśmiechnąć sie do niej, dając do zrozumieni, że jest już z nim lepiej i bedzie mógł już normalnie funkcjonować. Potem podszedł już do Sonyi delikatnie ja obejmując i zostawiajac jeden krótki pocałunek na jej policzku. Wiedział, ze miala problemy z okazywaniem uczuć przy innych ale chcial jej dac po prostu do zrozumienia jak bardzo jest jej teraz wdzięczny, za to, ze stanęła w jego obronie. Po tym wszystkim co zrobil jej Rosenkov, ona chciala byc przy nim i wspierac go na nowej drodze zycia. On sam juz nie wiedzial czy poradzilby sobie bez niej. Jego siostra mogla mu wybaczyc, ale to bliskość Sonyi, która rozumiała go naprawde dobrze, działała na niego najbardziej kojąco. Stojąc obok niej dalej trzymał rękę na jej tali, majac nadzieje, ze go w tym momencie nie odtraci. Potrzebował jej teraz jak nigdy w swoim zyciu. Tylko dzieki niej mógł odnaleźć te resztki wytrzymałości, ktore pozwolily przetrwac mu te wszystkie ciezkie lata.
- Nie wiem jak teraz odbiorę to jedzenie.
Cicho parsknal smiechem, jego wyglad mozna bylo tylko porównać do osoby, ktora dopiero co wyszła z największego życiowego problemu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

19 paź 2017, o 09:20

Emily westchnęła i przez chwilę nie ruszała się jeszcze z miejsca. Z głową opartą o jego klatkę piersiową nadal czekała, aż jego oddech się uspokoi, aż jej też wszystko poukłada się w głowie. Sonya już milczała, bo zrobiła wystarczająco wiele. Teraz pewnie, znając ją, rozważa jak bardzo nie udał się jej plan kontrolowania tego, co mówi. Miała pomóc, a nie nawrzucać jego siostrze.
- Będzie zły na mnie, nie na ciebie. Dlatego wyszedł, bo nie chce robić scen przy ludziach. Jak zawsze - musieli swoje kłótnie ukrywać przed światem, jeśli nie chcieli, by zdjęcia ich dwójki, krzyczącej na siebie nawzajem, znalazły się na pierwszym lepszym portalu extranetowym. Przenosiło się to też na ich sytuację w domu. Gdyby byli sami, zapewne inaczej by to wyglądało.
Emily odsunęła się, ostrożnie ścierając łzy z policzków, tak, żeby nie zniszczyć makijażu. Płakała bezgłośnie, w przeciwieństwie do Charlesa, który przez natłok emocji aż cały się trząsł. Ale ona już ten etap przerobiła w restauracji, kiedy zaciskała naszyjnik w dłoni. Teraz po prostu cierpiała razem z bratem, bo przecież dla swojej rodziny zawsze chce się tego, co najlepsze, a to, co Striker opowiadał, graniczyło z najgorszymi koszmarami, których ona, w swoim idealnym życiu, nie potrafiła sobie nawet wyobrazić.
- Pójdę do niego - westchnęła i odwróciła się, wychodząc z pokoju. Zniknęła za ścianą, w drugim pomieszczeniu, zostawiając ich na moment samych.
Teraz Wade nie odsunęła się, ani nie spięła, kiedy poczuła jego dotyk. Więc problemem nie był on sam, tylko obecność tamtej dwójki. Uniosła dłoń, by przesunąć nią po jego ramieniu, choć wzrok wciąż miała utkwiony w miejscu, w którym za ścianą zniknęła Emily.
- Nie powinnam była się wtrącać - mruknęła. - Teraz już w ogóle powinnam się zebrać i wyjść.
Pokręciła głową i uniosła wzrok na Charlesa. Jej zimne spojrzenie złagodniało, a ręka znów powędrowała po jego twarzy, by przesunąć się po zarośniętym policzku. Czerwone usta przyciągały spojrzenie, tak różne od tego, do czego mężczyzna się przyzwyczaił.
- Ja odbiorę, powiesz mi tylko kiedy. Chcesz zapalić? Tam jest wyjście na balkon - wskazała dłonią prawie niewyróżniające się ze ściany przeszklone drzwi. Może dlatego nie zauważył ich wcześniej. Sonya złapała go za rękę i pociągnęła za sobą. Balkon nie był duży, ale otwierał się na cały ten widok, który mogli podziwiać przez okno. Mocno na nim wiało.
- Mogę ci dać jednego ze swoich, jeśli chcesz. Mają jakieś suszone zioło z Thessii. Uspokajają trochę - zaproponowała. To wyjaśniało, dlaczego tak rzadko je paliła. Nie robiła tego dla przyjemności, tylko w momentach, które ją przerastały. Jak noc przed zamordowaniem Burela, albo wieczór przed wyjściem do siostry Charlesa. W obu przypadkach mogła spodziewać się wszystkiego, w obu przypadkach potrzebowała spokoju. Odwróciła się plecami do barierki, a przodem do mężczyzny, opierając się tylko o poręcz łokciami. Za nią były już tylko światła i hałas miasta.
Nie nalegała jednak, jeśli Striker nie był zainteresowany jej ofertą. Tak czy inaczej z pewnością chętnie zapalił, a Sonya mogła mu w tym co najwyżej towarzyszyć. Nie wiedziała co powiedzieć, więc nie mówiła nic, zapatrzona w jego zmęczony profil. Potem opuściła wzrok, jakby miała wyrzuty sumienia, że w ogóle go tu przyprowadziła. W końcu to ona zmusiła go do przylotu do Japonii, gdyby nie ona to zapewne wróciłby na Cytadelę jeszcze tego samego dnia, po ich nieporozumieniu w jej mieszkaniu. Odgarnęła włosy, wpadające jej do oczu.
- Więcej się już dzisiaj nie odzywam - stwierdziła z rezygnacją.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

19 paź 2017, o 18:30

Stojąc na balkonie, obserwował otaczające ich miasto zaczerwionymi oczami. Sendai, było naprawdę wielkim miastem, szczególnie nowe centrum miasta. Oni mieli hotel w starym, tym bardziej klasycznym i chociaż trochę bardziej wyróżniające się na tyle miasta. Wszystko wyglądało jak w każdym innym wielkim mieście, nawet teraz, patrząc na inne wieżowce można było sobie wyobrazić, że jest wszędzie. W Nowym Yorku, Los Angeles, Moskwie, gdziekolwiek. Cieszył się, że wcześniej nie zdjął bluzy, bo by chyba umarł z zimna. Jeszcze tego samego ranka, nie odczuwał tak temperatury jak teraz. Może, dlatego, że wycieńczyło go to wszystko psychicznie jak i fizycznie.
- No przestań.
Uśmiechnął się do niej, nawet teraz, kiedy jeszcze chwilę temu nie był w stanie zachować spokoju, starał się ją wspierać z jej problemami. Co ciekawe, uśmiechnął się dość pogodnie jak na niego. Może i dalej wyglądał na naprawdę zmęczonego, ale ten niewielki uśmiech miał chyba w sobie więcej ciepła niż cokolwiek innego, co ich teraz otaczało.
Trzeba było przyznać, że obydwoje mieli dziwne zachowania, jeśli chodzi o poczucie winy. On czuła się źle, bo go tutaj przyprowadziła, on czuł się źle, bo on nie mógł patrzeć jak nie radzi sobie z kontaktami z ludźmi. Kiedy, jednak wrócił wzrokiem do niej to już go nie odrywał. Skupiał się tylko i wyłącznie na niej.
Cokolwiek by nie powiedzieć, nie spodziewał się, że kobieta z jej urodą się zainteresuje kimś takim jak on. Jeśli o to chodziło, to prawie jakby wygrał na loterii. Nie wiedział, w którym momencie się tak do siebie zbliżyli, skoro sam nawet nie zakładał, że do czegokolwiek dojdzie, pewnie zresztą jak ona. Ich początek znajomości był dość specyficzny i raczej nie nadawał się do opowiadania znajomym, o ile będą mieli jakiś wspólny, przy jakiejś kolacji czy spotkaniu.
Odpalił w końcu papierosa, nie chciał jej uspokajających. Wystarczyły mu zwykłe, one też potrafiły zdziałać cuda. Zaciągnął się głęboko, wyglądał już trochę lepiej, ale mógł domyślać się, że nie jest to jeszcze koniec jego batalii z siostrą. Pewnie jeszcze nie raz zostaną poruszone podobne tematy, ale tym razem pewnie już na bardziej przyjacielskiej stopie.
- Jak coś, to odbiorę. Muszę być, chociaż trochę twardy, prawda? – Parsknął śmiechem. – Jeszcze będę musiał sprzedać komuś kosę, żeby podreperować sobie reputację.
Widać, że żartował sobie w ten typowy dla ciebie sposób. Raczej nie był to humor, którym mógł sie chwalić wśród innych ludzi, miał, chociaż nadzieje, że ona go zrozumie. Zrozumiałby jednak, jeśli by tak nie było. Nie we wszystkim musieli być przecież do siebie podobni, prawda?
Dopalał papierosa powoli, wciąż jednak trzymając wzrok na niej. Wyglądała dzisiaj tak olśniewająco, że gdyby tak weszła do restauracji to pewnie nigdy by z nią nie poszedł. Czułby się jak śmieć obok diamentu. Już teraz nie pasował do towarzystwa, a co dopiero jak poruszali się gdziekolwiek razem. Dziwnie się już czuł, kiedy siedzieli na terminalu czekając na prom.
- Odzywaj Sonya, moja siostra jest po prostu o ciebie zazdrosna.
Miał przeczucie, że tak też mogło być. Znał ją, wciąż była tą samą osobą, co kiedyś, tyle, że teraz już z charakterkiem. Kiedyś nie potrafiła nawet podnieść na kogokolwiek głosu, a teraz w końcu starała się stawiać na swoim jak gwiazdeczka, którą była. Nie wiedział jej przeszło osiem lat, cieszył się, że nie wyrosła na kogoś, kto nie potrafi sobie radzić z problemami jak on czy jego brat. Strzelił papierosem z balkonu. Był gotów wracać znowu do środka, stanął przy otwartych drzwiach balkonowych czekając na „swoją” kobietę.
- To, co, wracamy Stacey?
Uśmiechnął się złośliwie. Musiał przyznać, że nie spodziewał się, że, aż tak się o to wścieknie. Pomimo wszystko, uznał, że może w taki sposób spowoduje, że wróci do typowej siebie, a może, chociaż do, Sonyi, która była całkowicie inna, kiedy mogli być tylko we dwoje. Zastanawiał się, tylko czy powinien jej okazywać jakiekolwiek uczucia przy innych.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

19 paź 2017, o 19:37

- Zależało mi na tym, żeby... być z nią w dobrych stosunkach, może tak. Nie wiem ile ona ma lat, ale jest chyba na oko w moim wieku, a ja ją zwyzywałam od niedoświadczonych ignorantek - zamrugała, unosząc niepewne spojrzenie na Strikera. - A może to tylko pomyślałam. W każdym razie jakoś tak. Nawet jak przyznała mi rację, to wiesz jak jest. Musiałaby mieć naprawdę niesamowity charakter, żeby mi tego nie zapamiętać.
Uśmiechnęła się do niego, raczej na pewno nie wiedząc, że myśli o niej. Była przekonana, że rozmowa z siostrą pochłonęła całą jego uwagę, na pewno znacząco też psując jego nastrój. Ale skoro był już w stanie sobie z tego zażartować, to chyba nie mogło być tak źle. Jej uśmiech poszerzył się nieco, kiedy wspomniał o kosie w żebra jako o sposobie na podniesienie sobie rangi w społeczeństwie.
- Tylko nie Tadowi - poprosiła. - Biedny nie miałby szans.
Wiedziała, że nie mówił poważnie i teraz, gdy byli we dwoje na zamkniętym balkonie, zachowywała się z powrotem tak, jak dawniej. Tylko w środku nie umiała sobie poradzić, pewnie walcząc ze wspomnieniami swojej własnej rodziny, którą przez Burela utraciła. Bała się też wyraźnie, że nieostrożnie zniszczy to, co Charles usiłował odbudować. Nie miała jako takiego problemu z interakcjami z innymi ludźmi, w końcu w restauracji i później rozmawiała z nim normalnie, a przecież początkowo jego też nie znała.
- Co? - roześmiała się. - Wiem, że cię nie znam jeszcze najlepiej, Charlie, ale nie sądziłam że zaskoczysz mnie tak bujną wyobraźnią. O co miałaby być?
Była szczerze rozbawiona. Wizja Emily zazdroszczącej jej czegokolwiek była dla niej zupełnie absurdalna. W końcu to nie Sonya była tu osobą z idealnie ułożonym życiem.
Gdy nazwał ją imieniem, którego użył wobec niej Chaves, przewróciła oczami, wzdychając ostentacyjnie.
- Naprawdę tak trudno było mu zapamiętać jedno imię? Jedno - podkreśliła, zaglądając przez szybę do środka. Tamta dwójka już wróciła, więc i oni chyba powinni. Emily jednak szybko wyłapała ich spojrzeniem na balkonie. - I to proste. Ale okej, od teraz ja mogę mówić do niego Ted.
Wzruszyła ramionami, uśmiechając się zupełnie uroczo i niewinnie, po czym przekroczyła otwarte przez niego drzwi do pokoju. W tej samej chwili przyszła informacja, że jedzenie czeka na nich pod drzwiami. Striker mówił, że je odbierze, więc jemu został ten zaszczytny obowiązek. Dostawca, znudzony swoją pracą, nawet na niego nie spojrzał. Wzrok miał utkwiony w swoim terminalu i jak tylko zaznaczył odbiór, odwrócił się na pięcie i poszedł, nie sprawdzając czy w ogóle przyniósł jedzenie we właściwe miejsce. Wymruczał coś pośredniego pomiędzy "smacznego" a "nienawidzę tej pracy" i chwilę później już go nie było.
Kiedy Charles wrócił z posiłkiem do pozostałych, Wade trzymała w dłoni z powrotem swój kieliszek i rozmawiała z Chavesem, który przepraszał ją za przekręcenie jej imienia, twierdząc, że pracował ze Stacey przez ostatnie kilka tygodni i po prostu mu się wymsknęło. Sonya uśmiechała się do niego i kiwała głową, ale w jej oczach widać było wielkie, sarkastyczne "jasne".
- Co zamówiliście? - spytała, zaglądając do torby.
- Charles chciał sushi - odpowiedziała Emily, robiąc to samo. Wyciągnęła później zestawy i zaczęła je rozdawać obecnym. Wade wydawała się zadowolona z tego, co dostała, więc widocznie jednak to lubiła. Znów usiadła, zakładając nogę na nogę i zabierając się za jedzenie. Z pałeczkami radziła sobie bez najmniejszego problemu.
- To... Sonya... skoro Charles nie chciał wracać, jak go namówiłaś?
- Sama nie wiem - nie miała swojej rodziny, więc chciała, żeby Striker ją miał. - Co cię przekonało, Charlie?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

19 paź 2017, o 20:34

Odebrał Sushi, dostawca nic się nie zmienił od ostatniego razu, kiedy był Japonii. Lubił tą knajpę też, dlatego, że ten mężczyzna trochę przypominał mu jego. Człowieka, który wykonywał swoją pracą, bo musiał, ale tak naprawdę nienawidził wszystkiego, co go otaczała. Taki, Striker ale na mniejszą skalę, na pewno też mniej niebezpiecznie. Chociaż kto wie, może po nocach pracował, jako bramkarz w klubach. Ten człowiek obsługiwał Strikera, przez ten cały czas, kiedy był w Japonii. A operacja trwała prawie miesiąc. Nie znał jego imienia, nawet nigdy mu się nie przedstawił. Najlepszy przyjaciel, jakiego miał. Nawet teraz nawet ze sobą nie pogadali. Dobre wspomnienia rozpromieniły mężczyznę.
Wracając z jedzeniem, zauważył, że sytuacja się trochę uspokoiła. Tyle dobrego. Wolał nie wyobrażać sobie, co mogłoby się wydarzyć, jeśli wszystko poszłoby w naprawdę złą stronę. Oczywiście, nigdy nie zaatakowałby swojej siostry, ale miał przeczucia, że jej mąż chciałby chronić swoją żonę nawet, jeśli miałoby dojść do rękoczynów. Pewnie, jeśli by go tknął to przetrąciłby mu ręce. Nie, dlatego, że by tego chciał, a zwyczajnie miał już wbite do głowy takie odruchy. Sam się zastanawiał, jakim cudem nigdy nie zrobił przypadkiem krzywdy Wade.
Rozłożył na stole duży plater sushi. Był gotowy usiąść już do jedzenia, ciesząc się, że rozmowa znowu jakoś się tli, a złą atmosfera powoli zaczęła znikać. Złapał pałeczkami nigiri, gdy w połowie drogi usłyszał jak Sonya odbiła piłeczkę w jego stronę. Oczywiście najpierw bardzo powoli przeżuł jedzenie, szukając jakiejś odpowiedzi. Takiej, która nie rozpętałaby jakiegoś strasznego syfu. Przecież nie mógł jej powiedzieć, że miał po prostu taki kaprys.
- Ktoś. – Tu przeniósł wzrok na Wade. – Powiedział mi, że nawet ktoś taki jak ja zasługuje na drugą szansę. To wiele dla mnie znaczyło wtedy.
Zastanawiał się, czy rozumiała jak bardzo wykopała teraz pod sobą dołek. Striker nie zamierzał jakoś się z tego wymigiwać, więc postanowił opowiedzieć jak zawsze pół-prawdę. W tym był akurat wyjątkowo dobry, przez kilka lat musiał ukrywać swoją przeszłość przed każdym, kto się napatoczył na jego drogę, więc teraz mógł końcu to wykorzystać w celu innym, niż tylko oszukiwanie towarzyszy.
- Gdyby nie to, że była to w jakiś dziwny sposób dość ważna dla mnie osoba, to wziąłem to nawet do serca. Cóż, różne człowiek podejmuje decyzję, kiedy okaże mu się, chociaż trochę dobroci.
Mógł się spodziewać się jak teraz się gotuje, wewnątrz Sonyi. Oczywiście, nie okazała by jakichkolwiek emocji zaraz obok ludzi, którzy zaprosili ich do swojego domu. Przecież, już zauważył wcześniej. Nie potrafiła rozmawiać z obcymi ludźmi o uczuciach, a sama się prosiła o to. Może nie zrozumiała wcześniej, o co chodziło mu z zazdrością, a chodziło mu po prostu o to, że jego siostra może jej zazdrosna o niego. Przecież, wiadome było, że gdyby była tylko osobą, która chciała mu pomóc to pewnie by się tu nie zjawiła, a na pewno już nieubrana jakby chciała być zaakceptowana przez jego rodzinę.
Czuł, że jak wrócą do hotelu to będzie miał przesrane, ale uważał, że za to odbicie piłeczki zemsta była dość adekwatna. Szczególnie, że teraz już nie uniknie pytań. Szczególnie, jeśli chodzi o ich dwoje. Zamierzał swojej siostrze pozwolić, jeszcze zadać parę pytań, za nim on sam zacznie zadawać jakieś swojej siostrze. On też chciał się dowiedzieć, co się działo z nią przez te wszystkie lata.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

19 paź 2017, o 21:09

Gdy Striker zaczął udzielać odpowiedzi na zadane sobie pytanie, Wade uśmiechała się, wpatrując się w niego. Gdyby nie spędził z nią już wystarczająco wiele czasu, może nie zauważyłby, że w jej spojrzeniu kryje się w tej chwili żądza mordu. Jej ciemnoczerwone usta rozciągnięte były w uśmiechu, ale faktycznie mógł się już spodziewać, że tak po prostu mu tego nie odpuści. Przecież nie to miał mówić, nie o tym. Nie o niej. Jej ruchy zwolniły znacząco, w pewnym momencie zatrzymując się w miejscu. Wiedziała, czego może się teraz spodziewać. Wiedziała, jak zareaguje na te słowa Emily. I dlatego przez krótką chwilę wyglądała, jakby właśnie trochę umarła w środku.
A siostra Strikera nie zawiodła.
- Ważna osoba, hm? - uśmiechnęła się do Sonii. - Czyli jednak tak, jak myślałam. Nikomu, kto miałby na niego choćby w połowie taki wpływ, nie dałby się namówić na coś, co mu nie do końca pasowało. Zawsze tak miał. Uparty osioł. Ale dobrze wiedzieć, że jednak... nie jesteś w tym wszystkim teraz sam, Charles.
Wade wciąż się do niego uśmiechała, a gdyby jej spojrzenie mogło zabijać, Striker już leżałby martwy. W końcu zmusiła się do opuszczenia wzroku na swoje sushi, ale zrezygnowała z jedzenia, by sięgnąć po kieliszek z winem. Dopiła jego zawartość do końca jednym haustem, tym samym sprawiając, że Chaves pochylił się i uzupełnił jej zapas alkoholu w dłoni. Wydawała się wdzięczna.
- No i miała rację. Tak strasznie się cieszę, że ci się dała namówić, że nie masz pojęcia - Emily pokręciła głową. - Myślałam już o mamie, ale uznałam że nie będę do niej dzwonić ani pisać. Nie tak... na odległość. Powinieneś się z nią zobaczyć. Dać się jej dotknąć, żeby wiedziała, że jesteś prawdziwy. Może jeśli wszystko dobrze pójdzie, to polecicie do niej we dwóch. Z Darylem. Nie umiem sobie nawet wyobrazić jej reakcji, ale wiem, że będzie szczęśliwa. Co najwyżej was obu trzepnie przez łeb, z czego ciebie zdecydowanie mocniej.
- Nie wiem, czy na tym się skończy - mruknął pod nosem Chaves, jakby miał już do czynienia ze swoją teściową i coś na ten temat wiedział. Musiało tak być, skoro mieszkali praktycznie obok siebie.
- Ale to co teraz, bo skąd ty jesteś, Sonya?
- Z Kanady - odparła ciemnowłosa ostrożnie, nie wiedząc, jakiego ciągu dalszego się w sumie spodziewać.
- To lecisz z nim na Cytadelę, czy Charles przeprowadza się na Ziemię? Cytadela jest tak daleko, dobrze by było mieć was gdzieś tutaj. Przecież nawet mielibyście gdzie mieszkać.
Wade przez moment wyglądała, jakby miała się udławić kawałkiem sushi. Niczego jeszcze nie ustalili, zresztą trudno było mówić o jakichkolwiek konkretach jeśli chodzi o ich relację, a Emily już pytała o ich plany na przyszłość. Tak naprawdę nic poważnego ich nie łączyło, poza dwoma pocałunkami nic się nie wydarzyło. Wade pewnie nawet nie sięgała myślami tak daleko. Znów popiła winem, wypijając na raz więcej, niż wypadało.
- Za krótko się znamy, żeby podejmować takie decyzje - powiedziała chwilę później, zadziwiająco spokojnie. - Nie wiem, czy Charles przeprowadza się na Ziemię. Może będzie chciał być bliżej was, a może lubi swoją pracę. Musisz spytać jego.
Emily zaśmiała się.
- Przepraszam. Nie powinnam się wtrącać, to nie moja sprawa w sumie. Cytadela po prostu jest tak strasznie daleko, a wszyscy jesteśmy tu, na Ziemi... no, poza Darylem. Ale tu też się znajdą restauracje, które będą chciały, żebyś dla nich pracował. Jakbyś tylko chciał.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

19 paź 2017, o 22:02

Dobrze wiedział, co zrobił w jak złej sytuacji jej postawił. Wolał pozwolić myśleć swojej siostrze cokolwiek tam tylko chciała. Wolałby ona stworzyła sobie już jakieś gotowe scenariusze, niż żeby to on je dawał jak na tacy. Jeśli cokolwiek poszłoby źle, to przynajmniej nie będzie mogła mu udowodnić, że przecież tak mówił, a teraz jest inaczej. Miał teraz, ten niewielki święty spokój.
Widząc jej reakcje, zamiast cieszyć się tym, co zrobił, zrozumiał jak wielki błąd popełnił. Zazwyczaj był dobrym taktykiem, ale wyglądało na to, że nie na gruncie kontaktów i bardziej złożonych relacji międzyludzkich. Ten jego niewinny żart w tym momencie mógł całkowicie zaprzepaścić wszystko, co między nimi powstało, a szczerze mówią to był cały jeden dzień. On sam zresztą do końca nie wiedział, co dokładnie czuł, do Sonyi.
Jednak, słysząc głos siostry zrozumiał, że to chyba idzie za daleko. Ona podchodziła do tego jakby, co najmniej byli razem już parę dobrych miesięcy, a znali się niecałe 5 dni. Tak, może nie był w tym wszystkim sam, ale nie mógł przewidzieć jak długo będzie trwać jego idylla. Każdego ranka mógłby się obudzić bez nikogo, nie rozumiał czasem jej, tak jak ona jego, więc jeśli by postanowiła zniknąć na pewno nie zacząłby jej szukać. Uznałby to, za jej decyzję, a on nie miał prawa jej do niczego zmuszać.
- Wiem.
Odpowiedział, krótko na to, co mówiła Emily. Jej spojrzenie na to wszystko było bardzo. Cywilne. Dla niej to było proste, że jeśli ludzie coś do siebie czują to są razem i tyle. No, bo przecież tak działa w normalnym świecie prawda? No może i tak, ale nie w ich. W świecie gdzie podjęcie niektórych prostych decyzji jest trudniejsze niż cokolwiek innego.
Kiedy siostra zaczęła pytać się o to, gdzie zamieszkają razem, aż zakrztusił się jedzeniem. Nagle te wszystkie wspomnienia ze starych czasów wróciły. Ta nieszczęsna praca domowa. Ona robiła to dalej, tak samo, bez zastanowienia. Jeszcze brakowało, żeby spytała jak planują nazwać swoje pierwsze dziecko.
I to by było chyba na tyle, jeśli chodziło o jakiekolwiek plany na przyszłość Strikera związane z Wade. Teraz wszystko się zacznie robić dziwne, niezręczne, a jeśli dalej będzie chciała znaleźć z nim jego brata to zapowiada się świetna przygoda. Świetna. Żałował, że nie zamknął się, kiedy miał szansę. Może tak jak Wade, nie okazywał zbyt dużo emocji mimiką, ale jego rozbiegane oczy mówiły wszystko. Był strasznie zakłopotany obrotem sytuacji. Teraz, o ile Sonyi było do śmiechu, to mogła się pośmiać z niego.
- Jeszcze nie zastanawiałem się nad tym. Chciałbym wrócić na Ziemie, ale jeszcze się nad tym zastanawiać.
Prawda była taka, że chętnie by wrócił na Ziemie, ale oprócz samej rodziny nie miał tam nikogo, do tego, jeśli jednak będzie kontynuował swoje małe eskapady wojskowe to mieszkanie na planecie mogłoby utrudnić wszystko. W końcu jakby odzyskał kontrolę nad tym, co chciał mówić i jak najszybciej zmienić temat, za nim szkody będą zbyt wielkie.
- Emily, wystarczy tych pytań.
Uśmiechnął się skrępowany, jakby bał się, że pierwszy raz od dawna będzie czuł najgorszy rodzaj wstydu na świecie. Wciągnął głośno powietrze.
- Opowiadaj jak się poznaliście.
Zaproponował jakiś luźny temat, żeby, chociaż na chwilę głównym tematem nie był on i Wade.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

19 paź 2017, o 22:35

Wade przestała się uśmiechać, zapatrzona w powierzchnię wina w swoim kieliszku. Ale nie wyglądała na złą, ani smutną. Znów przyjęła ten wyraz twarzy, z którego ciężko było cokolwiek wyczytać. Całkiem możliwe, że zrobiła to specjalnie, żeby Striker musiał zastanawiać się teraz jak bardzo spieprzył sprawę swoim jednym żartem. Chwilę później wróciła do jedzenia, jakby nagłe uderzenie emocji już jej przeszło, pozwalając na kontynuowanie posiłku. Kieliszek z winem wylądował z powrotem na stole. Kto wie, może uspokajające thessiańskie zioło sprawiło, że teraz mogło wydarzyć się wszystko, a ona była w stanie się z tym szybko pogodzić.
- Zawsze jest dla ciebie miejsce, Charles - zapewniła go Emily. - Nieważne, kiedy chciałbyś przylecieć na dłużej.
Pewnie chciała zadać kolejne pytanie, ale została zawczasu powstrzymana. Uniosła swoje wino i napiła się, po czym w końcu sięgnęła po sushi. Odkąd zostało dostarczone, ona cały czas mówiła, nie miała więc czasu na jedzenie. Teraz zorientowała się, że jednak jest głodna. Jadła powoli i niewiele, może ze względu na emocje, a może z innych powodów. Uniosła wzrok na Chavesa, uśmiechając się do niego, gdy padło pytanie dotyczące ich przeszłości.
- Pracowaliśmy razem przy jednym z vidów - odpowiedział na nie mężczyzna. - Zajmuję się postprodukcją dźwięku. W sumie sam nie wiem, jak to się zaczęło. Em wpadła do mnie kiedyś z jakimiś nagraniami, potem przyjechała żeby je odebrać, potem się spotkaliśmy w jednym z klubów...
- O nie, tego nie było - zaprotestowała Emily.
- ...nawaliła się i musiałem ją odprowadzić do hotelu...
- Nie byłam nawalona, tylko zmęczona! I bolały mnie nogi, bo miałam niewygodne buty.
- ...a potem kupiła mi jakieś whisky w ramach rekompensaty i zmusiła do wypicia z nią.
- A to akurat prawda.
Tad parsknął śmiechem, kręcąc głową.
- Potem jakoś wszystko potoczyło się samo. Mama go uwielbia, Daryl... niekoniecznie. I to chyba z wzajemnością - blondynka wzruszyła ramionami, a Chaves niechętnie potwierdził. - Moim zdaniem czepiasz się go, Tad.
- Moim zdaniem zachowuje się jak gówniarz - odparł obojętnie jej mąż. - W każdym z możliwych aspektów swojego życia. Ciebie nie znam, Charles. I... nie oceniam. A przynajmniej staram się tego nie robić, co też nie jest łatwe. Em upiera się przy tym, że przeszłość to przeszłość, więc okej, spróbuję. Ale nie wiem jak zachowywał się twój brat te osiem lat temu, teraz ma coś mocno nie tak z głową.
- Dlaczego? - zainteresowała się Wade, na co Chaves odpowiedział uśmiechem.
- Mówiłaś, że chcesz go znaleźć. To poczekaj, aż go spotkasz, dowiesz się sama.
- Nie mogę się doczekać - odparła Sonya z uśmiechem, sprawiającym wrażenie, że już zapomniała o krępującej rozmowie sprzed chwili.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

19 paź 2017, o 23:15

Kiedy tak słodko rozmawiali ze sobą, Striker coraz bardziej rozumiał jak bardzo odsunął się od świata, który jest tak bliski jego siostrze. Cieszył się, że odnalazła szczęście w życiu, ale to wszystko brzmiało. Tak idealnie. Tak normalnie. Przez całe życie, marzył właśnie o czymś takim. O własnej rodzinie, ale to tutaj było jak wycięte z jakiegoś serialu. Odłożył pałeczki na bok by przetrzeć twarz dłońmi, chociaż może bardziej by ukryć pewnego rodzaju zawód.
Nie, dlatego, że był niezadowolony z tego spotkania. Cieszył się, że mógł znowu zobacz członka swojej rodziny, ale docierało do niego, że życie, jakie prowadziła ona było dla niego nieosiągalne. Jego problemy, choroby, pewnego rodzaju uzależniania nie pozwoliłyby mu na to. Nie chciał robić tego, co kiedyś, ale wciąż czuł się bardziej żołnierzem niż kucharzem. Pewnego rodzaju przekleństwo, które odziedziczył w genach. Był przesąd w ich rodzinie, że zawsze pierwsze dziecko nie będzie potrafiło uciec od przeznaczenia, jakim było życie związane z walką.
W końcu odkrył twarzy, wszystko wyglądało jak najbardziej z nim w porządku, ale po jego oczach można było rozpoznać to, że coś się zmieniło. Jakby nagle mur, który burzył już od kilki dni znowu postanowił się odbudować. On próbował całkowicie odciąć się od emocji tego wieczoru. Podejrzewał, że później będzie tego żałował, ale nie potrafił tego zatrzymać.
Starał się utrzymywać maskę, jak wcześniej. Tej sztucznej pewności siebie, opanowania i spokoju. Zżerało to ogromne ilości jego energii, a psychika chyba cierpiała wtedy najbardziej, ale tylko w taki sposób był w stanie trzeźwo myśleć. Ocenić sytuacje, a ona wcale nie wyglądała zbyt dobrze.
Założy sobie teraz za cel odnalezienie brata. I co dalej? Nie wiedział, czy Wade w ogóle będzie chciała go znać, brat może wcale nie być zadowolony z ratunku, szczególnie, jeśli zrobi to Charles. To, co robił nie miało całkowicie sensu, a wycofać się już nie mógł. Musiał go odnaleźć, nie ważne, co miałoby się wydarzyć. Ważne było tylko to, by jego siostra nie wiedziała o jego udziale.
- To znaczy?
Spytał Tada, ale nie swoją siostrę. Ona nie oceniała Daryla obiektywnie, nigdy. Zazwyczaj starała się go wspierać i chronić, zresztą cała rodzina tak robiła. Tylko Charles był to twardą ręką, która trzymała go w ryzach oraz sprzątała burdel, który robił.
Na jego twarzy trudno było znaleźć jakiekolwiek emocje, rozmawiał dziwnie, sztywno. Coś było z nim nie tak.
- Muszę wiedzieć, czym zajmował się w ostatnim czasie, z kim się kręcił oraz czy mówił wam, co planuje.
Wade mogła się domyślać, co się z nim dzieje. To już nie był Charles, którego zdarzyła poznać przez te kilka dni. To był Striker, żołnierz numer 111 z oddziałów ochrony Rosenkova. Urodzony by zabijać, urodzony by przegrać. Smutno, było patrzeć jak człowiek, który jeszcze chwilę temu wydawał się w końcu być sobą, na myśl o nadchodzącej misji stawał się kimś całkowicie innym
Trudno jednak było określić, co było powodem tej zmiany. Czy do Strikera dotarło, że jego marzenia w sumie innych nie obchodzą? Może chciał poznać Wade bliżej niż zakładał, ale co ją to obchodziło? Kilka pocałunków, które mogły nic nie znaczyć. Normalne życie? Może i był już o krok od tego, ale nie potrafił powstrzymać swojej wewnętrznej natury wojownika.
Już nie jadł tylko patrzył. Skrzyżował dłonie na klatce piersiowej, zastanawiał się jeszcze nad czymś. Znowu badał warianty sprawy. Wewnętrzny głos krzyczał, aby natychmiast przestał, aby nie niszczył tego, co z takim trudem udało mu się zbudować przez te kilka dni. Nic to nie dawało. Siedział i patrzył.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

20 paź 2017, o 07:54

- Darryl nigdy nie mówił, co planuje. Ale kręcił się ze swoimi znajomymi na tej stacji... gdzie on leciał, Tad? - Emily zmarszczyła brwi, zwracając się do Chavesa.
- Na Omegę - odpowiedział mężczyzna. - Ale miał potem wrócić. Tylko że tego nie zrobił.
Po zjedzeniu zaledwie kilku kawałków sushi, siostra Charlesa odłożyła pałeczki. Wyglądała na najedzoną, choć odkąd posiłek stanął na stole, Sonya zdążyła zjeść chyba trzy razy tyle. Ale też już skończyła. Zajęła się piciem swojego wina, teraz już spokojniej, bez gwałtownego popijania, bo rozmowa nie była krępująca.
- Kręcił się z tymi swoimi kumplami z oddziału, mówił że mają przepustkę teraz, więc spędzą ją w miejscu ciekawszym niż Ziemia. No i tak to mu na dobre wyszło. Nie wiem, w co się wpakował, ale na nagraniach z żądaniami są turianie. Nie ma żadnego konfliktu między nami a nimi, prawda? Gdyby był, to coś by się na ten temat mówiło. Ostrzegliby nas.
- Na pewno - uspokoiła ją Wade, wbijając intensywne spojrzenie w Strikera. Opinia publiczna niczego nie musiała wiedzieć, dopóki jakiekolwiek problemy nie dotykały cywili. Nawet jeśli coś się działo, dla takich ludzi jak Emily i Tad pozostawało to tajemnicą do samego końca, kiedy już było za późno. A konflikt? Zawsze jakiś był. Ciekawe tylko co go wywołało tym razem i dlaczego Daryl wpakował się w sam jego środek. Chociaż kto wie? Może to nie sięgało aż tak daleko, może po prostu zrobił coś, czego nie powinien na tej Omedze, podpadając tamtejszym gangom i teraz cała jego rodzina cierpiała konsekwencje. Nie dowiedzą się tego, jeśli nie dostaną od Emily nagrań.
- Dasz mi te nagrania? Przekażę je komu trzeba - poprosiła spokojnie Wade. Blondynka mało subtelnie zerknęła na Charlesa, ale Wade spokojnie pokręciła głową. - Charlie tak czy inaczej musi wracać na Cytadelę, przynajmniej na jakiś czas, żeby zająć się kwestią swojej pracy. Dopilnuję, żeby nic sobie nie zrobił.
Uśmiechnęła się do niego lekko, pozwalając sobie na to małe kłamstwo. Nie mogła podejść do niego i zareagować na tę ścianę, którą nagle z powrotem zbudował, bo przecież siedziała tu jego siostra z mężem, a to była granica, której Sonya nie potrafiła przekroczyć. Ale w jej oczach było to widać. Zauważyła. Tylko że teraz była przekonana o swojej bezradności pod tym względem.
Emily skinęła głową i wstała, przechodząc do sąsiedniego pomieszczenia. Stamtąd przyniosła dysk, który wręczyła ciemnowłosej. Sonya przyjrzała się mu, ale nie miał żadnych oznaczeń. Potem podniosła się, by zanieść go do kieszeni swojego płaszcza. Tam go już zostawiła, niezależnie od tego, czy Striker chciał, czy nie chciał teraz tego sprawdzać.
- Kiedy cię szukałam, Emily, przejrzałam chyba czterdzieści różnych stron z plotkami, nigdzie nie pisali o waszym ślubie - zauważyła, zmieniając temat.
- Chyba nikt o tym nie wie. Znaczy wiedzą, że jesteśmy razem, ale rzadko się o tym pisze, bo wiąże się z nami niewiele kontrowersji - blondynka uśmiechnęła się. - W tym jesteśmy dobrzy. I nie narzekam. Ostatnim, czego potrzebowaliśmy na ślubie, to tyle mediów, co gości. Przyjaciel Tada robił zdjęcia. Nie było nikogo z zewnątrz.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

20 paź 2017, o 11:09

Omega. Myślał, że jego brat kręcił się gdzieś tutaj, na miejscu. Jeśli jednak przed porwaniem trafił tam, to równie dobrze może być teraz wszędzie. Galaktyka była ogromna, jeśli podpadł jakiejś większej organizacji to nawet nie wiedział czy cokolwiek w tej sytuacji pomoże. Nie mieli zbyt dużego zaplecza taktycznego. On, Sonya i może parę ludzi, których może udostępni im Bratwa. Do tego działania na Omedze, były dokładnie tak samo trudne jak na Cytadeli. Wymagały całkowicie innego podejścia do tematu. W stolicy galaktyki w każdej chwili mogli się pojawić ludzie z SOC, na stacji zawsze mógł pojawić się jakiś gang, który rozpierdoli całą operacje.
Mógł powoli stworzyć sobie w głowie ten niewielki scenariusz, co się stało z jego bratem. Jeden z, wielu, chociaż ten mógł wydawać się najbardziej prawdopodobny. Jego brat popłynął, pewnie popłynął mocno jak to miał w zwyczaju, ze swoimi znajomymi. Potem mogło wydarzyć się wszystko. Zadarli z kimś, bo uznali, że z takimi Macho jak oni nie zadrze nikt. Może pochwalił się komuś swoją siostrą, a to już wystarczyłoby uznać go za łatwą kartę przetargową do zdobycia pieniędzy z okupu.
Tu pojawiał się jednak pewien problem. Skoro chcieli coś to, dlaczego wysyłali taśmy do jego matki, a nie do menagera Sonyi? Przecież to miałoby sens, może myśleli, że jego matka naciśnie na swoją córkę w tej kwestii. Jednak już jakiś czas minął, a sytuacja dalej trwa w jakimś dziwnym impasie. Nikt nic nie wie, nikt nic nie robi.
Wzrokiem śledził Sonye, kiedy ukrywała taśmy w swoim płaszczu. Jej wzrok sprawił, że powoli mógł wrócić do siebie. Toczył teraz zacięta batalię z samym sobą, chciał znowu poczuć jej dotyk, by przez chwilę, chociaż zapomnieć o tym, co się dzieje w jego głowie. Zrozumiał bardzo dobrze, że nie może od tak do niego podejść. To wszystko było dość ciężkie dla obojga. Westchnął w końcu głośno.
- Dużo zawdzięczam mojemu szefowi, więc chciałbym mu osobiście podziękować za szansę, jaką mi dał.
Powiedział już trochę spokojniej, mniej spięcie. Dalej jednak było widać, że nie jest z nim jakoś świetnie, ale chociaż próbował dalej brnąć w to nowe życie. Potykał się jak każdy, walczył z myślami, ale nie mógł się poddawać.
- Do tego lecę z Sonyą, wiec wszystko będzie dobrze, prawda?
Może nie uśmiechał się, kiedy to mówił, ale tembr głosu był trochę cieplejszy jak wypowiadał jej imię. Kiedy patrzył na nią, tam wciąż tliło się to ciepło związane z jej osobą? Zaczęło go irytować jego irracjonalne zachowanie, szczególnie wobec niej. Jak baba w ciąży. Jeszcze w życiu nie miał takich skoków nastrojów jak w ostatnim czasie. Znowu zaczął jeść, wolniej. Jakby chciał się delektować tym wspólnym posiłkiem. Nie było sensu psuć tego tylko, dlatego, że on miał swoje gorsze problemy. Z nimi będzie mógł się uporać jak już wróci do hotelu.
- To prawda, rodzina Strikerów jest akurat bardzo dobra w ukrywaniu się poza zasięgiem innych.
Parsknął cicho śmiechem. Jak zawsze zarzucił dowcipem w sytuacji, która nie powinna być zabawna dla niego, ale dla niego było to dość zabawne? Wszyscy w jego rodzinie byli dobrzy w ukrywaniu informacji przed innymi. Charles przez osiem lat siedział w Rosenkovie, Emily ukrywała swoje życie prywatne, zresztą tak samo Daryl. Pewnie ojciec też nikomu nie mówił o chorobie, dopóki nie była w zaawansowanym stanie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

20 paź 2017, o 11:42

Wino, które ze sobą przynieśli, szybko się skończyło, głównie przez to w jakim tempie Sonya wypiła swój pierwszy kieliszek. Ale potem i pozostała dwójka nadgoniła, więc Chaves wstał i przeszedł do kuchni po kolejne. Wade wydawała się zadowolona, gdy zauważyła następną butelkę. Musiała lubić ten alkohol, albo czuć się po nim swobodniej, niż wcześniej. To było zupełnie naturalne, nie znała tej dwójki i w przeciwieństwie do Charlesa znajdowała w niewielkiej ilości alkoholu odpowiednią ilość swobody, by normalnie tu funkcjonować. Już teraz zaczynała mówić więcej, a w oczach znów pojawił się ten błysk, co poprzedniego wieczoru.
- Taa, ty już coś o tym wiesz - mruknęła Emily, niekoniecznie rozbawiona żartem, ale też nie odbierając go negatywnie. - Obyś się nie przyzwyczaił za bardzo.
Wiadomo, że był przyzwyczajony. Do braku ludzi wokół siebie, do niewielkiego zaplecza restauracji w której pracował, do nieobecności Wade i dystansu od rodziny. To, co działo się teraz, było dla niego nowe, nieznajome. Nie umiał poruszać się w tym towarzystwie, choć obecność Sonii znacząco mu w tym pomagała. Odwzajemniła spojrzenie, uśmiechając się do niego lekko. Może myślała o tym samym, co on. A może nie. Z jej twarzy jak zawsze ciężko było cokolwiek wyczytać. Cóż, przynajmniej nie wyglądała już, jakby chciała go zabić, jak jeszcze pięć minut temu.
- A byłeś kiedyś na Ziemi w ogóle? - spytała Emily, już z czystej ciekawości. - To znaczy... mam na myśli odkąd... od tego pogrzebu. Byłeś na Ziemi, czy poza nią?
Pewnie była tak po prostu zainteresowana tym, gdzie podziewał się przez ten czas. Może niekonieczne co robił, ale były rzeczy, o którym przecież mogli porozmawiać. Jak miejsca, po których się przez te osiem lat plątał.
- Ja byłam tylko na Cytadeli właśnie - rzuciła. - Podobało mi się tam. Prezydium jest piękne. Chciałam mamę tam zabrać jakoś w przyszłym roku, jak skończę zdjęcia. Może na wiosnę. Mam też lecieć na Illium niedługo, ale tam tylko na kilka dni. W sumie z Tadem dla towarzystwa.
Chaves przełączył wiadomości w radiu na inną stację, gdzie wciąż grała muzyka. Nie było sensu słuchać o kolejnych katastrofach gdzieś na Ziemi i poza nią. Sonya pochyliła się i zgarnęła garść słonych przekąsek, które stały obok sushi w głębokiej, szklanej misce. Do wina pasowało jej wszystko. Raczej nie była wybredna, choć kupionych przez siebie ciastek na razie nie jadła. Ale były bez jabłek, to najważniejsze.
- Omega jakoś mnie nie ciągnie z tego wszystkiego, chociaż słyszałam, że tam jest najlepszy klub w galaktyce - dodała Emily, na co Chaves roześmiał się tylko.
- Od kogo słyszałaś? Od Daryla? To wyobraź sobie jak to wygląda, jak jemu się tak spodobało - stwierdził. Siostra Strikera wzruszyła ramionami.
- Mi się tam podobało - odezwała się Wade. - Tam jest klimat, którego ziemskie kluby nie mają. Byłam tylko raz, ale dobrze wspominam. No ale Darylowi się nie dziwię, tam są średnio dwie półnagie tancerki asari na metr kwadratowy.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

20 paź 2017, o 12:09

Widząc ten błysk w jej oku uspokoił się na tyle by znowu być bardziej sobą, niż kim zazwyczaj był. Nie wyobrażał sobie jak kiedykolwiek miałby jej się odwdzięczyć za to wszystko, co dla niego robiła. Nawet teraz, tym krótkim uśmiechem sprawiła, że wciąż czuł, że jest w tym wszystkim jakiś sens. Coś więcej niż tylko jego dziwne mrzonki na temat normalnego życia.
Trudno mu było oderwać od niej wzrok i pewnie wszyscy o tym dobrze wiedzieli, ale w końcu przeniósł go na swoją siostrę. Nie zastanawiał się tym razem jakoś długo nad odpowiedzią.
- Byłem prawie cały czas na Ziemi. Nasze operacje rzadko wychodziły po za sprawy związane tylko i wyłącznie z ludźmi, czasami tylko lecieliśmy gdzieś dalej, wynajmowali nas Przymierzu.
Nie chciał jej wprowadzać w to wszystko, bo było to dość zagmatwane. Niby wykonywali misje typowe dla szpiegostwa korporacyjnego, a zarazem trafiali w miejsce gdzie powinna działać regularna armia, a nie oni. Zbiegiem czasu, sam zrozumiał, że nie było sensu szukać w tym czegokolwiek. Wysyłali ich po prostu tam gdzie kazali i mieli wykonywać rozkazy. Tak było wygodniej wszystko zaakceptować.
- Przy czym będziesz pracował?
Spytał Tada. Na Illium nigdy nie był. Nie mieli nigdy zatargów z Asari, oczywiście zdarzało im się walczyć z przedstawicielkami tej rasy, ale nigdy z żadną korporacją z ich planety. Ogólnie, rzadko robili coś przeciw korporacjom innych ras. To znaczy on, nie wiedział jak reszta. Wszystkie misje były tajne, więc zakazano im rozmawiać im o tym, nawet z innymi operatorami.
Rozsiadł się trochę wygodniej, ale chciało mu się pić przez sos sojowy. Wzrokiem szukał czegokolwiek do picia, niestety było tylko wino. Nie mógł pić alkoholu, więc po prostu siedział w ciszy obserwując wszystkich. Szczególnie Wade, ale tego można było się po nim spodziewać.
- Nie wiem, na Omedze byłem tylko kilka razy i to zawsze w sprawach służbowych.
Zabrzmiało to dość śmiesznie z jego ust, jakby to, co robił wcześniej było po prostu zwykłą pracą. Jakby latanie po świecie i robienie rzeczy, które normalnym ludziom nie przychodziły nawet na myśl, było dla niego po prostu pracą.
Do klubów się nie wybierał, bo nie lubił i nigdy nie miał czasu. Jednostka też zabraniała im tego, oczywiście przymykała oko, jeśli jednak to robili. Chodziło o zachowanie dobrych morali, bo trudno było je budować wśród żołnierzy takich jak oni. No raz mu się zdarzyło i nie skończyło się to najlepiej. Nie żeby Striker zaczął, ale jeden kroganin uznał, że chce udowodnić jak bardzo ludzka rasa jest słaba. Gołymi rękami go dosłownie pobił. Przypłacił to prawie życiem, jako że przeciwnik też słaby nie był.
Do tego nie spodziewał się, że Wade może lubić kluby. Chociaż miało to sens, kiedy wypiła zachowywała się całkowicie inaczej niż zazwyczaj. Była bardziej otwarta na ludzi, nawet teraz. Wstał ze swojego miejsca i przeciągnął się.
- Wyjdę zapalić okay?
Powiadomił wszystkich, jakby, co najmniej podjął jakąś super ważną decyzję w życiu. Powolnie ruszył w stronę balkonu, na którym był już wcześniej. Palił dużo, a na pewno w mieszkaniu nie mógłby tego robić.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [JAPONIA] Sendai

20 paź 2017, o 17:01

Emily pokręciła głową. Jakby nie potrafiła wyobrazić sobie, że przez ten cały czas, jaki Charles uznawany był za martwego, on znajdował się na tej samej planecie, być może nawet przez jakiś czas w tym samym kraju, co ona. Co Daryl i ich mama. To wydawało się akurat za mało realne. Łatwiej było myśleć o jego powrocie jako o przylocie z odległej części galaktyki, która przecież była ogromnym miejscem.
- Lecimy kręcić resztę vidu, te sceny które mają być nagrywane pod Nos Astrą. Em już w nich nie gra, ale tak czy inaczej zabiera się z nami - odpowiedział Chaves, pijąc swoje wino. W przeciwieństwie do Sonii, jemu to wino akurat nie bardzo smakowało. Skrzywił się lekko i odstawił kieliszek, póki co rezygnując z picia. Nikt nie zauważył, że nie ma niczego poza tym właśnie alkoholem, ale przecież jeśli Striker chciał, to mógł przejść do kuchni i znaleźć sobie coś innego. Nie odwiedzali ich w domu, tylko w hotelu. Raczej nie musiał pytać o szklanki i kubki, bo jego siostra sama szukała naczyń dość długo.
- Ja też byłam w sprawach służbowych - stwierdziła Wade, z powrotem zakładając nogę na nogę i opierając się wygodniej. Kieliszek oparła o kolano, kręcąc nim ostrożnie. - Ale nie pracowałam całe dnie. Dostałam tak obskurny hotel, że wszystko było lepsze niż siedzenie w nim więcej, niż to konieczne. Więc chodziłam po stacji. Zaświaty są duże, głośne, ale mają klimat który ciężko do czegoś przyrównać. Dobrze to wspominam. Byłam z daleka od... od szefa.
Zerknęła na Charlesa, choć niepotrzebnie, bo dobrze wiedział o kim mówiła. Musiała być szczęśliwa, gdy Burel wysyłał ją gdzieś w jakimś konkretnym celu. Mogła wtedy zrobić coś dla niego, jednocześnie odpoczywając od jego twarzy, od jego towarzystwa, którego tak naprawdę nienawidziła do głębi duszy. Trudno było dziwić się temu, że jak już się od niego odrywała, to potrzebowała sposobu na odreagowanie. A noce w klubach były sposobem jak każdy inny.
Nikt go nie zatrzymywał, kiedy szedł na balkon. Sonya została, pochylając się, gdy Chaves zadał jej pytanie, którego Striker już nie usłyszał. Coś odpowiedziała, a potem zaczęła mówić Emily, tak samo jak za każdym razem wyrzucając z siebie potok słów. Gestykulowała mocno, wyraźnie coś opowiadając. Pozostała dwójka uśmiechnęła się w końcu. Później mówił Tad. Generalnie rozmowa toczyła się spokojnie, bez stresu, bez tych dramatów które rozpętały się na początku. Spędzili tu już niecałe dwie godziny, powoli z powrotem odnajdując wspólny język. Oboje się zmienili, ale to nie znaczyło, że już nic ich nie łączyło. Gdy Charles kończył papierosa, Sonya odwróciła się na fotelu, spoglądając na niego przez ramię. Może rozmawiali o nim, a może po prostu sprawdzała, czy już wraca, bo nie chciała jednak siedzieć tam sama.
Gdy wrócił, Emily śmiała się z czegoś, co powiedział Tad, a Wade przyglądała się im, uśmiechając się lekko, z miną, jakby właśnie tego im zazdrościła. Tak samo jak Striker, zresztą. Tych dwoje pozostało nieskażonymi przez twardą rzeczywistość, bo nigdy nie musieli mieć z nią do czynienia. Byli zwykłymi cywilami, najbardziej normalnymi z normalnych. Sonya uniosła wzrok na Charlesa, gdy przechodził obok niej, ale nie ruszyła się z miejsca, wciąż decydując się na bezpieczny dystans w towarzystwie.
- No dobra, ale to jesteście razem, tak? - spytała Emily bezpośrednio, chcąc skonkretyzować relację, która panowała między nimi. - Nie złość się, zwyczajnie chcę wiedzieć.
Ciemnowłosa już się nie spięła. Westchnęła tylko i pokręciła głową.
- Będziesz musiała żyć w nieświadomości - odparła, dopijając trzeci kieliszek. Chaves uprzejmie dolał jej wina, niemal natycmiast. Potem kobieta rozsiadła się wygodnie, podpierając głowę dłonią. Pewnie postanowiła nie dać się dalej prowokować. I tak z Emily nie dało się uniknąć tego tematu, nie dopóki uzyska konkretną odpowiedź. Już teraz, słysząc tę, wydęła usta w niezadowoleniu i przeniosła wzrok na brata, licząc na to, że on udzieli jej właściwej informacji. Sonya też na niego teraz patrzyła, choć wyłącznie z rozbawieniem.
- Co chcesz zrobić z tymi nagraniami, Sta... Sonya? - poprawił się szybko Tad. Wade spojrzała na niego pytająco, jakby nie do końca rozumiała o co mu chodzi. - Kim są ludzie, którym chcesz to zlecić?
- Tymi samymi, którzy znaleźli Charliego. Poradzą sobie.
- To delikatna sprawa. Nie można się władować z buta. Daryl...
- Czy ja wyglądam jak ktoś, kto władowuje się z buta gdziekolwiek?
- Ale to nie ty po niego polecisz.
Wade zamilkła na moment, skupiając się na piciu. Potem sięgnęła w końcu po ciastko.
- Racja. Ale wiem też z kim pracuję.

Wróć do „Ziemia”