Chłopak jeszcze przed chwilą przygwożdżony przez Dalię zdążył pozbierać się na nogi. Zrobił to niezdarnie, przewracając się w panice, ale instynkt podpowiadał mu, że to ostatnia szansa na wyjście z tego cało. "Boże, co za szczęście w nieszczęściu!", krzyczały jego myśli, pompowane do mózgu przez wzmożone bicie serca. Dopadł do drzwi jak oszalały, otworzył je na oścież i nie zważając już na nic i na nikogo, wybiegł prosto w śnieżycę, szalejącą tego dnia za oknami. Jednego Dalia i Frost mogli być pewni, że ten nastolatek nigdy więcej nie sięgnie po broń, żeby wykorzystać ją w złych zamiarach nawet, jeśli jego sytuacja życiowa byłaby krytyczna. A może nawet dołoży wszelkich starań, żeby dołączyć do policji albo Przymierza?
Kiedy Frost puścił z uścisku Irokeza, ten najpierw podsunął się nogami do ściany, żeby oddalić się od swojego kata. Jednocześnie nie mógł oderwać wzroku od miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą miał rękę. Nie krzyczał już, tylko płakał i klął pod nosem, tym razem nie mając w swojej postawie ani odrobiny pewności siebie. Szok, jakiego doznał, zawirował nim do tego stopnia, że sam nie wiedział, co robić. Czy korzystać z okazji i zbierać się do wyjścia? Czy łapać po odciętą kończynę i dzwonić po pogotowie? Bał się i trochę brzydził dotykać członka, na który nigdy wcześniej nie patrzył z perspektywy obserwatora a nie posiadacza. Ostatecznie jednak, zrezygnowany albo po prostu otumaniony pomógł sobie jedną ręką podnieść się na równe nogi. Potem zbliżył się do odrąbanej ręki, złapał ją za ramię i powolnym, kulejącym krokiem, udając, że nie widzi ani Dalii ani Frosta, skierował się do wyjścia.
Salarianin wychylający zza biurka wodził milcząco wielkimi oczami po Dalii i Froście. Wystawał tylko trochę i nie chciał się ruszyć. Nie odpowiadał w obawie przed Najemnikiem, który w jego mniemaniu był nieobliczalny. Nie wiadomo, czy gdyby mu pomógł, jemu też nie zrobiłby krzywdy. Krzywda to za lekkie słowo...
Wyświetl wiadomość pozafabularną