Nadawcą wiadomości była Benu, czego można się było spodziewać.
Zwiększam swoją ofertę do piętnastu tysięcy na głowę. Nie dostałam odpowiedzi od Nephietta.
-
Ja bym wszedł od razu najniżej, jak się da - zasugerował Nephiett. -
Od razu na trzecie piętro od góry.
Nie protestował jednak, skoro Hawk zdecydowała inaczej. To ona tutaj dowodziła, on tylko wyraził swoje zdanie. Uważał, że mogli uniknąć zbędnego ryzyka, omijając dwa poziomy. Inna sprawa, że wchodząc od góry mieli pewność, że wyczyszczą wszystko. Wszystko, co mogło ich później zaskoczyć, pojawiając się znienacka na tym nieszczęsnym trzecim piętrze i psując cały ich misterny plan - którego jak na razie nie mieli. Ale trudno było zaplanować cokolwiek szczegółowo, nie wiedząc nawet w którym z pomieszczeń znajduje się rdzeń.
-
Albo widzisz trupy, idziesz dalej - odezwała się Satia cicho, po długim milczeniu. -
Gdyby to nie był rdzeń, WI tak by się nie broniła. Za dużo niewiadomych. Zamiast broni powinniśmy wziąć dziesięć programów deszyfrujących.
-
Z tym sobie damy radę, Satia.
-
Prawie mnie przekonałeś - asari uśmiechnęła się do Rhamy krzywo, poprawiając swoją nową strzelbę na zaczepach na dole pleców.
Ostatecznie nie ustalili niczego więcej, poza faktem, że zabierają technika, lecą do zbrojowni Amslera i po tym już do tamy, wchodząc z najwyższego piętra kliniki i czyszcząc wszystko, co tylko stanie im na drodze. Lepszy taki plan, niż żaden. Pięcioosobowy skład w końcu opuścił Wraitha, opancerzony i uzbrojony, gotowy do akcji będącej jedną wielką niewiadomą.
Pod portem nie czekał na nich nikt, poza ciemnoskórą kobietą w granatowym pancerzu. Siedziała na ławce, zapatrzona w swój omni-klucz. Nie było po niej widać przejęcia silnym wiatrem, który prawie natychmiast rozwiał czerwone włosy Hawk, bo kobieta swoje miała związane w ciasny kok. Musiała być już przyzwyczajona do tutejszego klimatu i wiedzieć, jak się do niego przygotować. Widząc grupę wychodzącą z portu podniosła wzrok i przesunęła spojrzeniem po każdym z nich. Przez moment musiała się zastanawiać, czy to na nich czeka, w końcu jednak podniosła się i podeszła do czerwonowłosej, zapewne rozpoznając ją z opisu Amslera.
-
Pani Hawkins? Eshe Masozi - przedstawiła się, wyciągając rękę. -
Jestem inżynierem, zostałam wysłana przez pana Amslera. Podobno moja ekspertyza może wam pomóc i mam nadzieję, że tak będzie.
-
Lepiej miejmy nadzieję, że nie będzie potrzebna - powiedział Rhama, choć niewystarczająco cicho, by kobieta go nie usłyszała. Przeniosła na niego spojrzenie swoich ciemnych oczu i uśmiechnęła się.
-
Tak. Lepiej miejmy - odwróciła się i ruszyła w stronę lądowiska, na którym teraz, poza taksówkami, stał prom w kolorze jej pancerza. W nim mogli bez problemu zmieścić się wszyscy.
-
Mam pokierować was do magazynu, jeśli bylibyście zainteresowani. Chcecie tam lecieć przed tamą? - gdy usłyszała potwierdzenie, minęła ich nowy pojazd i całe lądowisko, by wejść między budynki. Gdzieś po lewej stronie znajdowało się biuro burmistrza, tym razem jednak szli w inną stronę. Kiedy dotarli do kilku magazynów, Masozi przyłożyła omni-klucz do panelu przy bramie jednego z nich, otwierając wejście do zbrojowni. Nie była ona szczególnie duża, a sprzęt nie należał do szokująco wysokiej półki, ale niektórzy z zainteresowaniem zaczęli rozglądać się po tym, co mógł zaoferować im Joel. Nic, czego Hawkins już by nie miała w rękach. Nic lepszego od tego, z czym wyszła ze swojego statku, co najwyżej modyfikacje do omni-kluczy w nowych, jeszcze nieotwartych pudełkach: osełka i sensory. Naeem też się nimi zainteresował, bardziej, niż czymkolwiek innym, i teraz przyglądał się parametrom i informacjom o produkcji.
-
Pani Hawkins? - Eshe zagadnęła czerwonowłosą. -
Jeśli ma pani jakieś pytania, to proszę się nie krępować. Nie byłam nigdy pracownikiem tamy, ale brałam udział w tworzeniu WI i byłam tam, gdy ją montowano w systemach. Mam nadzieję, że będę mogła pomóc.