W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

20 wrz 2018, o 15:57

Jak miała zrozumieć, że był dobrym człowiekiem? Benu wyglądała na dobrego człowieka, a okazała się pieprzoną żmiją. Nie, żeby Hawkins tego nie przeczuwała. Nie ufała ludziom z pięknym uśmiechem przyklejonym na ustach na widok obcych ludzi. Wolała postawę Amslera, oszczędnego w emocjach, konkretnego i spokojnego niż Snyder, która była dziką kartą. Mogła okazać się wszystkim i okazała wszystkim, co najgorsze. A Pond poszedłby za nią w ogień. Wciąż pamiętała jak przekonywał ją do pozostawienia broni na zewnątrz, póki Charlie nie wpuściła ich do środka. Wydawał się wtedy jej prawą ręką, najwierniejszym psem. Czy powinno dziwić ją to, że teraz wrzucała go w najgłębszą dziurę byle tylko po jego truchle wydostać się na powierzchnię? Może. Ale wiedziała, że nie wolno było jej ufać i nie potrafiła wejść w skórę Daniela, żeby lepiej zrozumieć jego położenie.
- Tak, ludzie popełniają błędy. I płacą za to - odparła ponuro, czując, jak to jedno pytanie dotknęło jednej struny, której wolała, by nie ruszało nic. - Nie obchodzi mnie, gdzie jest jego miejsce. Może w areszcie, gdzie sam wpieprzył się idąc za Benu.
Przeniosła wzrok na pilota, podświadomie szukając w jego rękach pakunku. Czuła, że dobry humor i swoboda, z którą wcześniej oglądała ryby w akwarium, zaczynała z niej umykać. Nie chciała pozwalać, by wracające do niej wydarzenia z tamy zepsuły im dzień. Ale żeby móc zapomnieć o spotkaniu z młodszym Pondem, musiałby wreszcie zostawić ją w spokoju.
- Jesteście wszyscy jebanymi wężami. Nie pójdę wysłuchać kogoś, kto kłamał mi prosto w twarz - syknęła, odsuwając swój kubek z kawą gdy wyciągnął do niej ręce, choć napój był w tej chwili najmniej istotnym elementem tego wszystkiego. Wykorzystała słabość Benu. Oszukała ją wcześniej, w tamie. Nie potrafiła wyrzucić tej myśli z głowy, że teraz wkroczyłaby w podobną pułapkę. Ona ograła Snyder, teraz Daniel mógł ograć nią. Czy pójście do niego i porozmawianie z nim było oznaką wyrozumiałości czy głupoty? Chciałaby móc kogoś o to spytać, ale podejrzewała, że nie byłaby w stanie teraz nikomu uwierzyć. Nie po tym wszystkim. - Burmistrz jest idiotą, jeśli wypuści ją znowu - dodała, nie mogąc się powstrzymać. Benu nie powinna wychodzić na powierzchnię. Powinna gnić w celi aż jej piękna, młodo wyglądająca twarz zwiędnie, a uśmiech nigdy na niej nie zagości. Nienawidziła jej, nie życzyłaby jej niczego lepszego niż to.
- Ostatnim razem gdy Pond poprosił mnie o pomoc, skończyło się tym, że razem z nią wyjebał nas wszystkich. Ja też popełniłam błędy. Ale ja przeżyłam konsekwencje i mogłam z nich wyciągnąć coś wartościowego - prychnęła, podnosząc kubek do ust. Kawa nie smakowała już tak dobrze, gdy w ustach tkwiła gorycz wypowiadanych przez nią słów. - Może on też wyciągnie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

20 wrz 2018, o 16:41

Twarz młodego Ponda pociemniała, a jego wzrok osunął się z twarzy Hawk na jej dłonie, na stół, a właściwie gdzieś poza otaczającą ich rzeczywistość. Może spodziewał się czegoś innego. Porozumienia z osobą, która była odpowiedzialna za wyzwolenie tamy - coś tak dobrego dla całej kolonii. Bo nieważne w czyich rękach wylądowała budowla, wszystko było lepsze niż szalona WI. Rozczarowanie emanowało z Alexa bardziej, niż cokolwiek innego. Jego desperacja zniknęła, zastąpiona rezygnacją. Długo milczał, siedząc wciąż przy ich stole i psując im sympatyczny poranek. Mało prawdopodobne było, by w ogóle się tym przejmował.
- Pracuję przy wodociągach w mieście - odezwał się w końcu cicho. - Zajmuję się kontrolowaniem jakości wody. Pilnuję filtrów i czystości przepływów. Najnudniejsza praca w Asie. Dlaczego mam być jebanym wężem? Bo za wami szedłem? Nie wiedziałem jak zacząć. O co spytać, ani jak się przedstawić, żeby nie dostać od razu w pysk. Bo wiem przecież... za co Daniel teraz siedzi. A ja jestem jego bratem. Nie dziwi mnie wasza niechęć. Ale myślałem...
Zacisnął zęby, zabierając ręce ze stołu i wsuwając je do kieszeni kurtki. Naeem drgnął, oczekując nie wiadomo czego, ale chłopak nadal siedział, tylko bardziej zamknięty w sobie, zrezygnowany. Nie miał już siły nawet patrzeć na czerwonowłosą, od której nie otrzymał chęci współpracy, tylko czystą nienawiść.
- Ale teraz on nie prosi cię o pomoc. Ja to robię. Zresztą nawet nie o pomoc, chcę żebyś tam poszła i go wysłuchała. Możesz przy okazji napluć Benu w twarz. Ale Daniel... Daniel naprawdę nie jest zły. Nie chcę, żeby gnił w celi obok niej.
Wyciągnął dłonie z kieszeni, by przetrzeć twarz. Jedna z dziewczyn przyglądała się im już teraz otwarcie, bez najmniejszych skrupułów. Emocje towarzyszące rozmowie zainteresowałyby każdego, nawet nastolatki zajęte pewnie jakimś portalem społecznościowym, o ile jakiś funkcjonował na Arvunie. Deuce westchnął i usiadł na trzecim krześle, stawiając na stole wysoką szklankę, w której dostał coś do picia. Nie odzywał się, nie chciał angażować się w nieswoją rozmowę, a Hawk nie pytała go o zdanie.
- Myślałem, że jesteście inni - zauważył Alex z dziecinną naiwnością. - Burmistrz wie, że bez kogoś u władzy Podmiasto opanuje chaos. Nie będzie tego ryzykował. Już łatwiej mu będzie funkcjonować z tą uśmiechniętą dziwką u sterów - warknął ze złością. - Ale dobrze. Wyciągnęliście konsekwencje. Może on też wyciągnie. Jeśli jeszcze w ogóle będzie miał ku temu jakąś szansę. Zapomniałem, że takim jak wy trzeba zapłacić, żeby cokolwiek uzyskać.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

20 wrz 2018, o 23:10

Co miała mu odpowiedzieć? Jakiej reakcji się po niej spodziewał? Była zła na to, że nie znajdywała w sobie odpowiedzi na te pytania. Nie oczekiwał chyba, że pójdzie mu pomóc, dlatego, że jest pracującym przy wodociągach Alexem Pondem? Co to zmieniało? Nie widziała różnicy w tym, czy prosi ją o pomoc Daniel, czy jego brat. Nie znała jego brata, była do niego nastawiona kompletnie obojętnie. Był pośrednikiem, więc jego słowa mogła traktować jako słowa starszego Ponda. Nie rozumiała jego troski, nie potrafiła się z nią utożsamić. Nie mogła wyobrazić sobie tego, jak czułaby się gdyby jej starszy brat wpakował się w kłopoty i musiała go jakoś z nich wyciągnąć, bo nigdy rodzeństwa nie miała. Dzięki temu mogła patrzyć na młokosa z wyższością, wmawiając sobie, że człowiek musiał się na swoich błędach nauczyć, musiał je przetrawić, najlepiej radząc sobie z problemami w milczeniu, jak robiła to ona.
- Tak, trzeba - odparła, z trudem hamując swoją wściekłość. - Nie wstaję za mniej niż sto tysięcy kredytów. Pół przed, pół po - dodała, mierząc chłopaka spojrzeniem, ignorując wzrok Adamsa siedzącego obok i Naeema gotowego złapać nieznajomego za kark w każdej chwili. - Wchodzisz?
Prychnęła, wiedząc, że kwota, którą sypnęła raczej nie mieściła się w budżecie kogoś, kto wykonywał najnudniejszą robotę w Asie. Złapała za kubek, upijając kolejne kilka łyków. Ubywająca z wnętrza kawa przypomniała jej o tym jak wiele czasu marnowała na rozmowę z Alexem.
- Wynoś się - warknęła, przenosząc wzrok na Rhamę jeśli chłopak nie wstał od razu. Nie chciała go tu widzieć. Wolała by wyszedł stąd ze świadomością tego, że nie wyświadcza przysług nieznajomym ludziom, chcącym pomóc komuś takiemu jak Pond.
Dopiero gdy opuścił akwarium, odstawiła kubek na stół i westchnęła z frustracją. Miał trochę racji w tym, że Benu wyjdzie na zewnątrz. Nie chciała jej widzieć na wolności.
- Naplucie Benu w twarz brzmiało kusząco - przyznała, stukając bezmyślnie paznokciami o ściankę ceramicznego kubka. Spojrzała pytająco na dwójkę, czekając na jakiekolwiek przemyślenia, które mogłyby pomóc jej w ogarnięciu własnych myśli, ale wiedziała, że decyzja należała do niej. - Nie zdziwiłabym się, gdyby chciała się zemścić. Ale to może zorganizować też zza krat, jeśli ma pod sobą odpowiednio dużo ludzi.
Wyprostowała się w miejscu, strapiona patrząc w blat. Nie chciała rozmawiać z Pondem. Nie była pewna tego, czy byłby lepszym wyborem niż Benu dla podmiasta. Biorąc pod uwagę to, jak o nim mówił, wątpiła by wrócił do Asy tak, jak chciałby jego brat.
- Mam wrażenie, że jeśli przekonamy Amslera do zostawienia Benu w celi i wypuszczenia Ponda, może zająć jej miejsce - wzruszyła ramionami, bo choć przeszło jej to przez myśl, nie wiedziała co to w jej kwestii zmienia. Dopiero po chwili zmarszczyła brwi, gdy to do niej dotarło. - Nie wiem jakie ma wpływy poza Snyder. Ale jeśli jest tam kimś istotnym, miło byłoby mieć dług wdzięczności i u burmistrza miasta, i przywódcy podmiasta. Szczególnie, jeśli mamy tu zostać dłużej.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

20 wrz 2018, o 23:47

Chłopak zapowietrzył się, gwałtownie opierając dłonie o stół i zaciskając je w pięści. Frustracja wylewała się z niego, ale nie był w stanie niczego z tym zrobić. Nie miał stu tysięcy kredytów, którymi mógłby spłacić czerwonowłosą i nie miał skąd ich wziąć. A widział, że negocjacje nie wchodzą w grę. Może domyślił się, że Hawkins podała wygórowaną kwotę właśnie po to, by nie mógł spełnić jej żądania, ale jego pozycja w tym towarzystwie nie pozwalała mu na wyrażenie swojego oburzenia.
- Nie - odpowiedział więc tylko, cicho, z goryczą w głosie.
Naeem odsunął się, gestem wskazując Pondowi dalszą część ruchomego chodnika, dając mu do zrozumienia gdzie może się teraz udać. Alex opuścił głowę, przez moment wpatrując się w blat stołu. Dopiero po zdecydowanym wyproszeniu go, które padło z ust Hawk, zacisnął zęby i wstał. Uniósł na nią spojrzenie, w którym nietrudno było dopatrzeć się rozczarowania jej osobą i wściekłości.
- Mam nadzieję, że ciebie też kiedyś ktoś tak potraktuje - rzucił ze smutkiem. - Że będziesz szukać pomocy, a odpowiedzą ci drwiną. I stracisz to, na czym w życiu zależy ci najbardziej. Tego ci życzę.
W oczach Naeema dopiero wtedy pojawiła się złość. Zacisnął dłoń na ramieniu chłopaka z taką siłą, że ten aż się skrzywił. Przyciągnął go do siebie, odwracając go jednocześnie od czerwonowłosej i zmuszając do odwzajemnienia lodowatego spojrzenia.
- Jeszcze raz cię zobaczę w naszej okolicy, Pond, a stracisz inne rzeczy, na jakich może ci w życiu zależeć. Nogi, na przykład - trudno było stwierdzić, czy to był wybór celowy, nawiązujący do samopoczucia Rhamy i tego, co krążyło w jego myślach od kilku dni, czy groźba jak groźba. - Ciesz się, że za takie teksty teraz ich nie straciłeś. A teraz wypierdalaj, młody.
Popchnął go w stronę ruchomego chodnika, więc tym razem Pond grzecznie pobiegł truchtem we wskazanym kierunku, chcąc zniknąć im z zasięgu wzroku. Nic nie osiągnął, a do tego nie skończył z nimi w szczególnie dobrych stosunkach, więc posłusznie postanowił zniknąć. Przynajmniej na razie. Naeem z ciężkim stęknięciem opadł na krzesło, na którym przed chwilą siedział zdesperowany Alex.
- Może - przyznał. - Może jeszcze nie dzisiaj, ale za kilka dni nie będziemy mogli czuć się tak bezpiecznie. Zwłaszcza, że ludzie z podmiasta mają normalny, w większości niczym nie ograniczony wstęp do Asy.
Deuce gwałtownie potrząsnął głową.
- Co to za oszołom, w ogóle - jęknął. - Nie wiem, Hawk. Na pewno chcesz się pakować w politykę kolonii, której w ogóle nie znasz? Nie wiesz jakie są relacje między tymi dwiema stronami. Jak Amsler wypuszcza tę kobietę za każdym razem, to nie wydaje się to zbyt optymistyczne. Ile czasu minie zanim pod tym słodkim uśmieszkiem wykształci się na tyle silna wola zemsty, żeby znalazła sobie sposób na jej ujście, hm?
Rhama skrzywił się, ewidentnie nie zgadzając się z pilotem. Upił łyka swojej - pewnie nieznośnie słodkiej - kawy, również niekoniecznie zadowolony z tego, że mu wystygła.
- To czy nie lepiej jej te wpływy odciąć? Póki jest taka możliwość? Ja myślę, że można porozmawiać z Pondem. Starszym, w sensie. Spytać jak on się na to zapatruje. Dowiedzieć się, czy miał cokolwiek wspólnego z tą szopką przed chwilą - westchnął ciężko. - Skąd wiesz, że będzie chciał zająć jej miejsce? Może mieć dość całego tego ich burdelu.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

21 wrz 2018, o 01:55

Drgnęła lekko, słysząc jego wściekłą uwagę. Uderzyła tam, gdzie nie powinna, sprawiając, że poczuła zaciskające się na gardle więzi. Powinna zmrozić go spojrzeniem, ostrzec przed tym, by się nie zagalopował, ale działała odruchowo. Alex był nieistotny, to jego słowa przez chwilę odbijały się od wnętrza jej głowy, wywołując reakcję. Kiedy podniosła oczy, widziała tylko błękit.
Wpatrywała się jak chłopak odchodzi, zastanawiając nad tym, co powiedział Naeem. Zareagował wściekle, tak jak ona, choć jemu przyszło w pewnym sensie wyładowanie tej złości. Ona tylko siedziała, piekląc się w środku, starając nie robić jeszcze większej sceny z tego wszystkiego. Pond już zwrócił uwagę wszystkich wokół na ich stolik, a przynajmniej takie miała wrażenie.
Zazdrościła Rhamie, jeśli dziś czuł się w Asie bezpiecznie. Ona myślała o konsekwencjach odkąd opuściła tamę. Ba, zastanawiała się nad nimi jeszcze zanim do niej weszła, czekając, aż Benu osaczy ją w miejscu, z którego nie będzie jej tak łatwo uciec. Jej załoga nie była niewinna, ani niepotrafiąca się obronić, ale bała się tego ile będą w stanie znieść i na ile się przygotować. Na samą myśl o tym co wydarzyło się na Trouge czuła, jak robi jej się zimno a ochota na dopicie kawy znika. Zrobiłaby wszystko, żeby sprawić, by to nigdy się nie powtórzyło. Jeśli porozmawianie z Pondem miało dać jej jakąś szansę na zminimalizowanie ryzyka, musiała to choćby rozważyć.
- A myślisz, że co robię za każdym razem kiedy trafiamy w nowe miejsce? - westchnęła, patrząc na pilota znad krawędzi kubka, z którego powoli dopijała swoją kawę. - Dobre kontakty z najgrubszą rybą na planecie mogą zagwarantować bezpieczeństwo. Tyle, że tutaj ryby są dwie.
Ale zdobycie sympatii jednej nie musiało wykluczać drugiej. Amsler nie wydawał się być typem, który bardzo wściekał się o takie rzeczy, choć jego słabość mogła dotyczyć wyłącznie Benu. Może przez nią akceptował podmiasto, choć zalewało jego szpitale i kłębiło się pod kolonią jak robactwo.
- To kupi nam czas - mruknęła. Dodatkowy miesiąc dla Snyder w areszcie robił Jean różnicę. Może nie robił jej dla podmiasta, Joela i Arvuny, ale dla Wraitha już tak. - Najlepiej byłoby pozbyć się jej raz na zawsze.
Odgarnęła włosy z twarzy, zauważając, że coraz więcej z nich opuszcza jej warkocz, starannie zapleciony rano. Powoli trzymanie ich w upięciu po to, by były od niej z dala, zaczynało mijać się z celem.
- Pewnie nie miał - wzruszyła ramionami. Chłopak wydawał się działać nieporadnie i mówić o bracie na swój sposób. Nie wyglądał na poinstruowanego, choćby mniej - więcej.
Milczała przez chwilę, wpatrując się w puste dno swojego kubka. Porozmawianie z Pondem było mądrym posunięciem. Nie chciała tego robić, nie chciała widzieć go nawet na oczy, ani na pewno zagadywać o niego do Joela, ale czuła, że w tej chwili muszą myśleć przyszłościowo.
Palenie za sobą mostów było łatwiejsze niż ich budowanie.
- Mamy czas przed świętem - mruknęła, poddając się z westchnieniem. Uruchomiła omni-klucz by przygotować numer do Joela. - Ja mam - poprawiła się, podnosząc na nich wzrok. Adams niezbyt się do czegokolwiek nadawał, a Rhama może wolał odpocząć i korzystać z dnia tak, jak mieli w planach, zamiast włóczyć się po więzieniach. - Możemy spotkać się po tym.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

22 wrz 2018, o 17:58

Początkowo na pewno tak to wyglądało - mieli wybór pomiędzy Benu a Amslerem i musieli podjąć decyzję bez żadnych informacji na temat któregokolwiek z nich, poza tym, co sami postanowili im powiedzieć. A każde z nich, naturalnie, miało lepsze zdanie na swój własny temat i na swoją stronę próbowało ich przeciągnąć. Teraz, z perspektywy czasu, wygodnie było stwierdzić, że wybrali właściwie, choć w rzeczywistości nadal mogli mieć szczątkowe informacje. Podmiasto pozostawało dla nich rejonem zupełnie niezbadanym - Hawk odwiedziła je tylko raz, Rhama nie był tam w ogóle.
- Znajdziesz tu wielu takich, którzy będą chcieli pozbyć się ciebie, kiedy ty pozbędziesz się Benu - zauważył pilot niechętnie, choć biorąc pod uwagę jaką sytuację zastał, gdy po nich przyleciał, pewnie chętnie by zobaczył rękę sprawiedliwości zaciskającą się w żelaznym uścisku na gardle Charlie Snyder. Hawk zależało na jej ludziach, ale Adamsowi również, nawet jeśli jego charakter sprawiał, że w większości przypadków trzeba się było tego domyślać.
- Jeśli uda się przekonać Amslera, żeby wypuścił tego całego Ponda, a on przejmie obowiązki Benu, może się okazać, że nie będzie wcale miał ochoty jej ich oddać, kiedy Benu wróci - stwierdził Rhama, dopijając swoją ledwo ciepłą już kawę. - Władza uderza do głowy. Gdybym chociaż miał kiedy poznać tego człowieka, mógłbym powiedzieć, czego się można po nim spodziewać, ale go nie znam. Któreś z was go rozmawiało dłużej? Macie o nim jakiekolwiek zdanie?
Deuce wzruszył ramionami.
- Oboje go spotkaliśmy. On nas do Benu zaprowadził przecież. Powiedział o niej i w ogóle. Chociaż przysiadł się chyba tylko dlatego, ze zobaczył czerwone włosy i długie nogi - mruknął, a na widok uniesionych pytająco brwi Naeema, parsknął śmiechem. - Co? Ja też mam oczy.
Rhama przez chwilę wyglądał, jakby chciał to skomentować, ale ostatecznie westchnął bezgłośnie i pokręcił głową z rezygnacją. Były momenty, w których rozmowa z pilotem pozostawała poza jego możliwościami - albo po prostu chęciami. Obrócił kubek nieco, ustawiając jego ucho symetrycznie względem brzegu stołu.
- Nie wiem, no. Wydawał się bardzo zaangażowany w przekonanie nas do swojej szefowej, ale czy na tyle, żeby na jej rzecz zrezygnować z jakiegoś częściowego ułaskawienia i tej władzy, o której Naeem mówi? Wątpię. Chociaż cholera go wie.
Technik przyglądał się mu przez chwilę, rozważając jego słowa. Poruszył się dopiero wtedy, gdy słowa czerwonowłosej zasugerowały, że chce teraz wyjść spod ziemi i wrócić na powierzchnię, do aresztu, w którym przetrzymywano ich problematycznych ludzi.
- Pójdę z tobą - zaproponował, by za moment dodać jeszcze: - Jeśli chcesz. Chciałem spędzić ten dzień z tobą. Nie zakładałem, że będziesz mieć w planach wsadzanie ręki w mrowisko, ale cóż, to też jest jakaś forma spędzania wolnego czasu.
Kąciki jego ust uniosły się lekko, a przyglądający się mu Deuce zmarszczył brwi.
- Nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego, że ty w ogóle umiesz się uśmiechać.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

22 wrz 2018, o 23:18

Praktycznie nie znała Ponda. Nie miała pojęcia jak zareaguje widząc ją w areszcie, mogła się tylko domyślić, że jeśli miał trochę rozumu, skorzysta z okazji. Kto chciałby pójść siedzieć, lub zginąć będąc wrobionym przez uwielbianą przez siebie Benu? Była przywódczynią, ale chyba nie miała wpływu pokroju lidera kultystów. Zresztą, co Hawkins miała o tym wiedzieć? Mogła tylko pójść tam i go wysłuchać. Zrobić to, o co poprosił ją jego młodszy brat. Zgadzała się ze słowami Rhamy. Gdyby udało się zrobić z Daniela przyszłego przywódcę podmiasta, gdyby miał jakiekolwiek w nim wpływy, wrogów im ubędzie. To było myślenie bardzo dalekie od teraźniejszości, ale powinna zacząć się przyzwyczajać do podejmowania decyzji na podstawie czegoś takiego.
- Powiedziałeś mu, że mam na imię Susan - przypomniała pilotowi z rozbawieniem, wspominając ich pierwsze spotkanie z Pondem. Był specyficzny. Poniekąd trochę jej się podobał, ale przez swój charakter, był jednocześnie mężczyzną, któremu chyba nigdy nie mogłaby zaufać.
Co było dość ironiczne biorąc pod uwagę to, że obecnie bezgranicznie ufała temu, który ją oszukał.
- Skakali sobie do gardeł gdy przyleciał Amsler - dodała z zamyśleniem. - Wtedy, pod tamą. Była na niego wściekła.
Wierzyła w to, że miłość do Snyder miała jakieś granice - na przykład życia a śmierci. Ale czy faktycznie tak będzie, będą musieli się przekonać na własne oczy. Nie chciała wychodzić z akwarium, ale spotkanie z Alexem odebrało jej ochoty na oglądanie ryb za szybami. NIe było to pasjonujące, ale miejsce miało swój klimat, półmrok w środku, piękno na zewnątrz, oglądane zza bezpiecznej bariery. Klimat pękł jednak niczym mydlana bańka gdy przez połowę czasu spędzonego tutaj zastanawiała się nad tym, czy ktoś na nią nie czyha lub ich nie śledzi.
- Kto chciałby odpoczywać - odparła z ironią, odsuwając krzesło od stołu. - Czuję, że wpakowałam się w nieadekwatną ilość gówna do czasu, który zdążyliśmy tu spędzić.
Miała wrażenie, że dopiero co przylecieli na Asę, a ona już uwikłana była w toczącą się od lat, polityczną grę. Mogła to zignorować, bawić się dobrze w oczekiwaniu na wieczorne świętowanie, ale czuła, że mogły być tego konsekwencje. Wolała przygotować się zawczasu, nawet jeśli miało to wyjąć z jej życia kilka godzin.
- Sprawdzę, czy jest w biurze. Mówił, że wychodzi wcześniej przez święto - westchnęła, wstając z miejsca i wybierając numer na omni-kluczu by wysłać wiadomość. Dopiero potem dezaktywowała urządzenie i spojrzała pytająco na pilota.
- Zaprogramował sobie specjalnie dla mnie - odparła kąśliwie, nie mogąc ukryć rozbawienia. - Wracasz do reszty?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

22 wrz 2018, o 23:42

Deuce zamarł na moment, pogrążając się w zamyśleniu, usiłując sobie przypomnieć, czy faktycznie było tak, jak twierdziła. Gdy zorientował się, że mówiła prawdę, roześmiał się zupełnie beztrosko - jakby obcy facet nie wpakował im się przed chwilą w życie i nie zepsuł nastroju Hawkins.
- Racja! - odchylił się na krześle do tyłu, splatając dłonie na brzuchu. - Susan. Piękne imię. To był dobry wybór.
Rhama parsknął krótko śmiechem, przenosząc wzrok na kobietę. To imię nie pasowało do niej wtedy i nie pasowało również teraz. Skinął głową, gdy wspomniała rozmowę Benu i jej podwładnego, podczas tej jednej chwili, w której miał okazję go zobaczyć. Trudno było mówić o spotkaniu, bo stał z boku wydarzeń, trzymany na muszce, skupiony głównie na martwieniu się o Susan Hawkins i o odebrane mu implanty. Nie posiadał wówczas luksusu możliwości zastanawiania się nad motywami ludzi, którzy ich otaczali. Ponda musiał potraktować jako pierwszego lepszego hakera, równie nieistotnego, co Eshe Masozi, przydzielona im przez burmistrza. Teraz dopiero dowiadywał się, jak bardzo się mylił.
- Daj spokój. Nie w takim gównie już siedziałaś - pilot przestał się bujać na krześle, zamiast tego pochylając się do przodu i opierając się łokciami na blacie stołu. - Teraz to bardziej jakbyś wdepnęła w jedno, małe. Co ci się tu nie podoba? Jeden przychlast szedł za tobą, żeby wybłagać wstawiennictwo. Wszyscy w mieście cię uwielbiają, a przynajmniej ci, którzy wiedzą jak wyglądasz i są w stanie cię rozpoznać. A to jest dość łatwe, zwłaszcza kiedy plączesz się wszędzie z nim. Czerwone włosy już tu gdzieniegdzie widziałem. Sztucznej szczęki w takiej wersji jeszcze nie.
- To jest żuchwa. Szczękę mam swoją - poprawił go Rhama, na co odpowiedziało mu wzruszenie ramion.
- Ja mam sztuczne kolano, a i tak mówię, że nogę. Co za różnica - mruknął Deuce i przeniósł wzrok na Hawk. - Nie no, przejdę się do końca. Nigdzie mi się w końcu nie spieszy. Ale jakbym był potrzebny to dawaj znać.
Naeem spojrzał na nią z oburzeniem, gdy postanowiła zakpić z niego razem z blondynem. W jego oczach błysnęło rozbawienie, ale nie uśmiechał się już, rezygnując tymczasowo z aktywowania tego programu w swoich systemach. Przyglądał się jej, gdy pisała wiadomość do Joela i gdy odczytywała odpowiedź niecałe dwie minuty później, gdy pilot już wstał i po krótkim, niewyraźnym pożegnaniu poszedł w swoją stronę.
Jestem w biurze, do twojej dyspozycji.
Do dwóch nastolatek, siedzących nieopodal, doszła trzecia, chyba nieco starsza od nich. Powiedziała im coś, co ewidentnie nie zadowoliło żadnej z nich. Krótkowłosa blondynka przewróciła oczami i rozłożyła ręce w geście bezradności, ale w końcu wstała i nałożyła na siebie kurtkę, niechętnie kierując się w tę samą stronę, co wcześniej John - na chodnik prowadzący do dalszej części akwarium, a także do wyjścia. Za nią wyszły dwie pozostałe.
- Wydajesz się zdenerwowana - zauważył Naeem, gdy w części usługowej zostali sami.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

23 wrz 2018, o 17:43

Uśmiechnęła się do pilota, bo tak było łatwiej. Nie chciało jej się tłumaczyć, że nie chodziło o rozmiar gówna sam w sobie - tylko to jak krótko zdążyli pobyć na Arvunie zanim ją odnalazło. Nie mogła posiedzieć, polenić się, nie myśląc o wszystkich problemach wszędzie wokół. Nie potrafiła skupiać się na chwili obecnej, wolała zastanawiać nad tym, za ile wszystko się zepsuje i to był jej największy problem. Nawet w tej chwili, choć narzekała na pójście do burmistrza i Ponda, myśl, że mogłoby to im coś dać poprawiała jej nastrój. Jeśli nie miała problemów wokół siebie, sama zaczynała je generować, więc może z dwojga złego dobrze, że odnalazły ją szybko.
- Dobrze, że pierwszym, co zrobiliśmy, było wsławienie się na Asie - odparła z ironią, wiedząc, że to była jej decyzja. Mogła nie pomagać Amslerowi, mogła to wszystko olać. Ale nie chciała. Chciała działać, tworzyć jakieś kontakty, dorobić. Trzymać zajętą siebie i załogę. Może gdyby pomogła podmiastu, nie byłaby taką bohaterką kolonijną.
Chciała dodać, że przylecieli tu żeby się ukryć, ale uznała, że lepiej nie. Zamiast tego podniosła pusty kubek i spiła ostatnie kilka kropel kawy, odkładając go na miejsce. Kątem oka obserwowała pilota gdy jej wzrok utkwiony był w omni-kluczu.
- Tylko unikaj drinków z glonów - przypomniała mu z rozbawieniem, gdy omni-klucz niemal od razu piknął, informując o wiadomości zwrotnej. - Amsler jest w biurze. Możemy zaraz iść.
Dezaktywowała urządzenie i rozejrzała się dookoła. Nie zauważyła nawet, że na tarasie zostali sami. Wczesna pora faktycznie była im na rękę, wolałaby nie widzieć tutaj dziesiątki dzieciaków biegających tam i z powrotem. Nie musieli się jeszcze tak śpieszyć.
- Co? Nie - odparła, wracając wzrokiem do Rhamy. Uśmiechnęła się do niego lekko, z całej siły skupiając myślami na morzu i wieczorze, którzy mieli spędzić razem. - Po prostu... NIe jestem przyzwyczajona do tego wszystkiego. Szybko mi przejdzie.
Nawet na statku znajdowała sobie coś do roboty. Nie mogła przecież wyjść w nim na spacer, a urżnąć się w mesie częściej niż raz nie było po co. Gdy byli na Omedze, chętnie chodziła do klubów - ale je znała. Znała śmierdzące uliczki stacji, wiedziała, które miejsca są bezpieczne, które zupełnie nie. Tam spodziewała się wszystkiego co najgorsze. Asa była cywilizowana. Tutaj nic nie czyhało na nią na rogu i poniekąd to było odstępstwo od tego, co przeżywała na co dzień.
- Nie umiem odpoczywać. Przez dziesięć lat w wojsku byłam na może trzech przepustkach - uśmiechnęła się przepraszająco, wzruszając lekko ramionami. Każdy miał swoje ucieczki od rzeczywistości i ponurych myśli. Dla niektórych był to alkohol i narkotyki, dla innych taniec czy ulotne związki, dla niej praca. - Asa jest taka... normalna. I miła. Z tymi listami gończymi na ogół takich miejsc unikaliśmy.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

23 wrz 2018, o 19:14

Naeem nadal nie wiedział na ile może sobie pozwolić w towarzystwie, nawet takim, jak Deuce. Ostrożnie badał teren, nie odzywając się za często, ale milczenie było dla niego charakterystyczne. Z czasem robił się bardziej otwarty, tak jak otworzył się przed Hawkins i teraz powoli, stopniowo otwierał się przed Adamsem, który zresztą chyba zaczynał darzyć go swoim dziwnym, pokręconym rodzajem sympatii. Co nie przeszkadzało mu jednak martwić się o swoją kapitan, zwłaszcza, że usłyszał od niej, że traktuje związek z Naeemem poważnie - nie jak jeden z wielu przelotnych romansów z Omegi.
Znajoma dłoń odgarnęła z jej twarzy luźny kosmyk włosów i przesunęła się po jej ramieniu. Tutaj nikt na nich nie patrzył, nikt ich nie oceniał. Pilot poszedł dalej, dziewczyny skierowały się prawdopodobnie do wyjścia, a młodego Ponda przegonił strach, że Rhama spełni rzuconą we wściekłości obietnicę. Do przyjścia grupy rodzin z dziećmi mieli jeszcze pół godziny. Za oknem przepłynął skalisty wąż, ze zgrzytem ocierając się o szybę.
- Widzę właśnie - zauważył Naeem, pochylając się do niej przez niewielki stolik. - Ale odpoczynek się przydaje. Myślałem, że dzisiejszy dzień nim będzie, nie spodziewałem się że znajdzie nas brat twojego wyjątkowego fana i będzie ci zawracał głowę. Już przedwczoraj mieliśmy w spokoju zadomowić się w kolonii i ja ci narobiłem problemów. Dzisiaj miało być inaczej.
Brzmiało trochę, jakby miał względem niej wyrzuty sumienia - nie tylko przez swoją głupotę w łączeniu niewłaściwych leków, ale też przez Alexa Ponda, na którego przecież nie miał wpływu. Jego lekki uśmiech nie wyglądał na zaprogramowany, gdy w jasnych oczach pojawiało się ciepło. Nie powiedział nic na temat usuwania listów gończych, na które Hawkins się nie zdecydowała, choć z pewnością przeszło mu to przez myśl. Usiłował zmienić jej życie na lepsze, zrekompensować to, co zniszczył przedtem. Nie wychodziło mu to najlepiej, bo nawet jeśli załoga Wraitha wydawała się całkiem zadowolona z tego, jak odbierają ich tutejsi, tak Naeem nie widział tego zadowolenia w oczach Hawk. Czuł się winny temu wszystkiemu, co w jej życiu było nie tak i momentami trudno mu było to przed nią ukryć.
- Może wieczorem nie będzie - wzruszył lekko ramionami. - Kolonia będzie pełna nawalonych ludzi. Może będziesz miała okazję zapomnieć, że nie jesteś na Omedze, albo gdzieś.
Opuścił wzrok na pusty kubek i przez chwilę przyglądał się pozostałościom kawy, które osadziły się na białych ściankach. W końcu cofnął też dłoń, którą dotąd opierał na przedramieniu Hawk.
- Wiesz, że w każdej chwili możesz stąd wylecieć. Zebrać wszystkich i opuścić Arvunę, jeśli ci to wszystko nie odpowiada. Znajdę jakiś sposób na to, żebyśmy mogli zniknąć z radarów, chociaż to będzie mniej skuteczne, niż przeczekanie najgorszej burzy tutaj. Galaktyka jest wielka, równie dobrze Iluzja może nigdy na nas nie trafić. Zostalibyśmy w tych rejonach trawersu, albo polecielibyśmy dalej.
Nie wydawał się przekonany do tego, o czym mówił, bo jasno wcześniej twierdził, że Arvuna jest najlepszym rozwiązaniem. Asa nie godziła się na wpływy obcych organizacji, czy to była Rada, Przymierze, czy Cerberus. Trudno było znaleźć w galaktyce miejsce tak bardzo niezrzeszone, jak to.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

23 wrz 2018, o 20:38

Wiedziała, że dziś miało być inaczej - i przez to czuła poczucie winy gdy zadecydowała, że spotka się z Amslerem i pójdzie do Ponda. Niszczyła ich plany na spędzenie tego dnia przez swoje poczucie odpowiedzialności, chęć pracowania i... cholera wie co jeszcze. Dlatego gdy zauważyła winę w jego spojrzeniu, pokręciła głową do swoich myśli. Nie chciała tego. Nie chciała, żeby tak to odbierał. Dlatego wolała udawać, że wszystko jest idealne - bo... powinno tym być. Byli na planecie, która była chyba najpiękniejszą ze wszystkich, jakie Hawkins kiedykolwiek widziała. Byli wolni, poniekąd. Nikt tutaj nie miał ich znaleźć, nic nie miało się zepsuć. Jej uczucia były absurdalne. Powinna już dawno pogodzić się z tym, co działo się wcześniej. Widok odnajdywanych nadal w karabinie ziarenek piasku nie powinien wywoływać w niej drżenia. Nie wiedziała jak sobie z tym wszystkim poradzić.
- To, że jest normalna to nie jest nic złego, Rhama - odparła cicho, nie wiedząc, co powiedzieć dalej.
Chciałaby móc pokazać mu, jak bardzo cieszy się z tego, że tutaj jest. Ale nie wiedziała jak dobrać słowa, nie wiedziała jak się odprężyć i nie myśleć o tym, co za chwilę może pójść nie tak. Czuła się winna przez swoje zachowanie. Było absurdalne. Powinna się cieszyć, szeroko uśmiechać, jak dziś, wcześniej, rano, gdy wokół nich nie było nikogo. Dlaczego nie potrafiła zaakceptować tego, że przeszłość została przeszłością? Uciekali przed listami gończymi na jej głowę, na głowy ludzi z ich załogi. Ale Cerberus pokazał jej, że nie przypomina niczego, z czym starła się wcześniej. Był niewiadomą, która sprawiała, że jej psychika z każdym dniem sabotowała jej dobre samopoczucie.
Wstała, zdesperowana. Nie chciała żeby mówił żadnych z tych rzeczy. Cieszyła się, że tutaj jest, ale nie potrafiła tego pokazać. Czuła się dysfunkcyjna w ten sposób. Powinna siedzieć i śmiać się z resztą załogi w którejś knajpie, lub siedzieć z nim na ławce i cieszyć się ze wszystkiego wokół. Ale czuła nad sobą piętno. Czuła, że każda chwila spędzana w Asie jest ulotna, że prędzej czy później Cerberus ją odnajdzie i wszystko, na czym w życiu jej zależało, zniknie w jeden dzień. Słowa Ponda z nią zostały.
- Ta kolonia to najlepsze, co mogło nam się przydarzyć - powiedziała, stając koło jego krzesła i bez pytania siadając na jego kolanach, bokiem. Adamsa tu nie było, nikogo zresztą tu nie było. Mogła zdobyć się na chwilę szczerości. - Jest piękna. Sprawia, że chcę tu spędzić każdą noc, a nie kisić się na statku. Nie zamieniłabym jej na Omegę, ani nic innego.
Uniosła dłoń do jego policzka, przesuwając kciukiem po bliźnie, która znajdowała się ponad linią żuchwy i implantu. Wiedziała, że jest problematyczna. Z zewnątrz pewnie wyglądała na osobę, której nie pasuje wszystko wokół, czy kosmos, czy Omega, czy Asa. Szukającej dziury w całym gdy reszta po prostu próbuje się dobrze bawić. Świadomość tego, że było inaczej, ale nie potrafiła tego przekazać, zaciskało jej żołądek w supeł.
- Po prostu boję się, że coś spieprzę - szepnęła, wpatrzona w ocean zamknięty w dwóch tęczówkach przed jej oczami, nie ten otaczający ich z każdej strony. Powstrzymała się przed dodaniem znowu. Nie chciała widzieć u niego winy, a podejrzewała, że taki osiągnęłaby skutek.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

23 wrz 2018, o 23:09

Uniósł na nią zaskoczone spojrzenie, ale jego ramiona automatycznie ją objęły, jakby była to najbardziej naturalna rzecz pod słońcem. Rozejrzał się jeszcze, by zorientować się, że nadal nikogo poza nimi tu nie było. Obsługa sklepu, czy małej restauracji znajdowała się za ścianą i wychodziła na zewnątrz tylko wtedy, gdy ktoś złożył zamówienie przez terminal. Dzięki temu podwodny taras widokowy nabierał dodatkowego uroku - całe to miejsce należało teraz do nich. Nie słyszeli tu szumu wiatru ani rozbijających się o skały fal, nie docierały do nich żadne odgłosy miasta. Dopóki nie pojawił się tu inny turysta, nie miało się to zmienić.
- Nie zamieniłabyś? - spytał Naeem raczej bez przekonania, ale po jej słowach ta dziwna emocja, widniejąca dotąd w jego spojrzeniu, gdzieś już zniknęła. Jego dłoń przesunęła się w górę wzdłuż jej kręgosłupa, podczas gdy druga oparła się na znajomym udzie. Uśmiechał się lekko, błądząc wzrokiem po jej twarzy i okolicach. - Nie wiem w sumie jakie miejsca lubisz. Mówiłaś mi kiedyś o Noverii, a Asa nie jest do niej w niczym podobna. Jest mała, jedno miasto, daje niewiele możliwości spędzania czasu, ani zwiedzania. Nie poznałem jeszcze za bardzo tutejszych, ale...
Naeem wzruszył ramionami, wychodząc z założenia, że po tym wyjaśnieniu Hawk zrozumie już w czym tkwił jego dylemat. A on też rozumiał jej punkt widzenia - przynajmniej częściowo, po wyszeptanych przez nią słowach. Odwzajemniał spojrzenie, bo trudno było skupić się na czymkolwiek innym, kiedy znalazła się tak blisko niego.
- Czemu miałabyś spieprzyć? - zmarszczył brwi. - Przecież nic się nie dzieje. Gdybym miał wybierać, wszystko póki co zrobiłbym dokładnie tak samo jak ty, od momentu lądowania na Asie do tej chwili. Jak na królową piratów jesteś zaskakująco rozsądna.
Uśmiechnął się do niej i podniósł dłoń z jej uda, by przesunąć nią po jasnym policzku. Przez większość czasu Hawkins wyglądała jak ktoś, kto doskonale wie jak się zachować i podejmuje decyzje na podstawie rozsądku i chłodnej kalkulacji. Ktoś kto nie popełnia błędów, a jeśli już, to się do nich nie przyznaje. To mogła być kwestia jej sposobu bycia, mocnego charakteru i chłodu, z jakim odnosiła się do większości ludzi. W kontaktach z Rhamą była inna.
- Porozmawiajmy z Amslerem, potem z Pondem. Nie wiemy przecież, czy w ogóle coś z tego wyniknie, ale może chociaż przekonamy go, żeby nie wypuszczał Benu z aresztu. Chociaż przez miesiąc, bo zakładam, że dłużej nie będziemy tu siedzieć. Nie na stałe - zerknął w bok, gdy po raz kolejny wąż otarł się o szybę. Może usiłował się jej uczepić, ale była zbyt śliska, w przeciwieństwie do skał.
Naeem na pewno miał swoją wizję wykorzystania Asy również później, ale Hawk nie była chętna do tej rozmowy ostatnio gdy poruszył ten temat. Teraz też nie mieli na to czasu, a zresztą to nie on podejmował decyzje na tym statku.
- Dostałem wiadomość od systemu wynajmu domków. Sprzątają go teraz, więc jeśli będziesz chciała, możemy później polecieć tam od razu. Albo najpierw na Wraitha, zabrać ze sobą jakieś rzeczy i dopiero potem na klif. Może to oderwie twoje myśli od tego wszystkiego co może pójść nie tak - uniósł w półuśmiechu kącik ust i skinął głową w stronę widocznej przez szybę kolorowej skały. - To nie jest dzień na zamartwianie się czymkolwiek, Jean... a jeśli ci to poprawi nastrój, możemy iść obejrzeć dzikowniki.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

26 wrz 2018, o 16:56

Nie umiała określić warunków, które dane miejsce musiało spełnić by mogła powiedzieć, że je lubi. Musiało być ładne? Omega nie była. Zniszczone, brudne? Korlus, a jednak nie była jego największą fanką. Nie przepadała za Ziemią, ale głównie dlatego, że nie widziała jej wiele. Podejrzewała, że rodzimy glob miał wiele atrakcji i interesujących punktów, których nigdy nie dane było jej zwiedzić.
- Takie, które mają coś do zaoferowania - odparła, wzruszając lekko ramionami. Nie wiązało się to z niczym konkretnym. Omegę lubiła przez jej klimat, przez duszące powietrze i brudne bary. W Arvunie zauroczyła się gdy tylko jej o niej opowiedział. Wyobrażała sobie bezkresne wody, światło odbijające się od ich tafli, wiatr targający jej włosami. Ale dopiero widząc wschód słońca oniemiała. Obudził w niej miłość do świata, na którym wylądowali, sprawił, że miała ochotę go chłonąć, oglądać, słuchać i czuć. - Arvuna ma dużo. Dla mnie.
Oderwała od niego wzrok, gdy kolejny zgrzyt szkła zwrócił jej uwagę. Kamienny wąż wydawał się zaintrygowany niewidoczną przeszkodą, oddzielającą go od wnętrza tarasu widokowego. Ją jednak interesował niewystarczająco mocno by obserwowała go przez dłużej niż chwilę.
Wzruszyła ramionami ponownie. To nie było coś, co łatwo było wytłumaczyć. Może widział pewność siebie i każdego swojego ruchu, ale w praktyce kwestionowała wszystko, co do tej pory napotkali na swojej drodze. Każdą swoją decyzję, która mogła mieć większy wpływ na wydarzenia wokół. Nie zastanawiała się nad tym, czy mówi odpowiednie rzeczy gdy była z nim lub załogą, ale gdy musiała pracować - a dyskutowanie z Benu czy Amslerem do tego zaliczała - wszystko się zmieniało.
Odwzajemniła jego uśmiech, co przyszło jej z łatwością gdy poczuła na swoim policzku ciepłą dłoń. To wszystko, co teraz miała, byłoby niemożliwe bez niego. Cerberus mógł wybrać innego agenta do odnalezienia jej. Może nie tak skutecznego i doskonałego do tego zadania, może potrwałoby znacznie dłużej, ale Iluzja miał wielu oficerów. Jak uciekałaby przed nim bez pomocy Naeema?
Chciała mu to powiedzieć. Ale jakimi słowami? Podziękowała mu już przecież raz, mogła najwyżej to powtórzyć. Tysiące myśli przetaczały się przez jej głowę, ale za każdym razem do jej ust dopychało się tylko kilka, w dodatku nieodpowiednio wyrażających wszystko co czuła. Wolałaby, żeby po prostu wiedział. Patrząc na nią wiedział, co czuje, wiedział, że jej się tutaj podoba, że wszystkie jej zmartwienia wywołuje ona sama.
Kiwnęła głową, znów spychając w tył głowy wszystkie wątpliwości. To nie był dzień na zamartwianie, miał rację. A już na pewno nie taki, który miałaby zepsuć wyznając wszystkie rzeczy, które ciążyły jej na sercu. Przywołując demony, które zostawili za sobą w pustce kosmicznej. Asa była miejscem odpoczynku. Nie mogła zaciągać koszmarów na nią, musiała nauczyć się zostawiać je za sobą.
- Brzmi kusząco - odparła, w roztargnieniu przeczesując palcami jego potargane od wiatru włosy, nad których ułożeniem już wcześniej się poddał. - I dzikowniki i domek. Ale chyba ryby bardziej - dodała, uśmiechając się pod nosem, nim wstała z jego kolan, pociągając go za sobą do pozycji stojącej. - Amsler jeszcze chwilę może poczekać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

27 wrz 2018, o 16:13

Twarz Rhamy rozpogodziła się wyraźnie, gdy wyraziła słowami to, czego wcześniej nie do końca potrafiła mu przekazać. Potem wykorzystał moment, w którym Hawk odwróciła się do szyby, by pocałować ją krótko w skroń. Subtelny gest czułości, zanim ktoś do nich przyjdzie, albo sami będą musieli się stąd ruszyć. Chwilę później jej spojrzenie napotkało jasnoniebieskie tęczówki mężczyzny, gdy czekał, aż wydusi z siebie to, co ewidentnie próbowała - a przynajmniej tak mu się wydawało. Kiedy jednak przeczesała palcami jego gęste, potargane włosy, w jego oczach pojawiło się rozbawienie. Mogła jedynie domyślać się, co było jego przyczyną - czy fakt jej nieporadności i ostatecznie rezygnacji z prób ubrania w słowa tego, co chodziło jej obecnie po głowie, czy może jego własne włosy, które dawno już przestały chcieć z nim współpracować i teraz mężczyzna stale wyglądał jakby dopiero wstał z łóżka.
- Kto by pomyślał - zauważył, pozwalając jej podnieść się i wstając zaraz za nią. - Byłem przekonany, że mówiąc o nich sporo ryzykuję. Ale chodź, ja też chcę zobaczyć na żywo to, czego hologram kupiłaś w prezencie swojemu pilotowi. Swoją drogą, jeszcze do niedawna sądziłem, że jest dorosłym mężczyzną. Teraz mam wątpliwości.
Objął czerwonowłosą w pasie i rozejrzał się, a gdy upewnił się, że nadal są sami, przyciągnął ją do siebie i pocałował, usiłując przekazać jej chyba w ten sposób całe przekonanie, które ukształtowało się w jego głowie, gdy wybierał Arvunę jako ich tymczasowy port. Gdzieś musieli się podziać. To miejsce było piękne i dopóki Naeem miał pewność, że podoba się również jej, cała reszta nie miała znaczenia. Ani Amsler, ani te nieszczęsne dzikowniki, ani podpity Deuce, ani implant Rhamy. Nie musiał nic mówić, bo z jego oczu potrafiła bez trudu wyczytać, że to wszystko przecież robi dla niej, więc na jej zadowoleniu zależało mu najbardziej. Odsunął się od Hawkins kilkanaście długich sekund później i poprowadził w stronę ruchomego chodnika, którym wcześniej odjechali wszyscy pozostali.
Wszystkie okna, które mijali po drodze, mniej lub bardziej zapierały dech w piersiach. Czasem pojawiały się nowe gatunki, jak te fluorescencyjne, widoczne z okien ich doku, albo gigantyczne ławice malutkich, żółtych rybek, poruszające się w zachwycającej harmonii. Na jednych skałach widzieli węże, na innych już nie. Podwodna roślinność mimo to utrzymywała się w kolorystyce wszystkich odcieni fioletu, niezależnie z którego okna wyglądali.
Gdy chodnik się urwał, dotarli do rozwidlenia korytarza. Nad jednym, tym bez taśmociągu, widniała tabliczka "wyjście B", druga odnoga jednak informowała, że prowadzi do żerowiska dzikowników. Brzmiało poważnie, ale trudno było do tego poważnie podchodzić, gdy pamiętało się Adamsa i jego totalnie abstrakcyjny zachwyt hologramem.
- Chodź, jak już tu jesteśmy - zasugerował Naeem, jakby nie był pewny, czy jej poprzednie słowa aby na pewno były wyrażeniem chęci zobaczenia tego zjawiska. - Raczej nie wrócimy. Raczej nie wrócę tu ja - poprawił się.
Wzruszył ramionami, wstępując na kolejny ruchomy chodnik. Ten wjechał w ciemny korytarz, tym razem nie oświetlony prawie niczym, poza pojedynczymi, pomarańczowymi punktami na ścianach, co kilka metrów. Widocznie światło nie pozwalało rybom podpływać blisko, stąd oddalenie tej części od reszty akwarium. Po kilku minutach wjechali do podłużnego, przeszklonego z jednej strony pomieszczenia, w którym jedynym co rozpraszało ciemność były promienie słońca, wpadające gdzieś z wysoka, przesączone przez wodę za szybą. W półmroku, tyłem do nich siedział Deuce i z łokciami opartymi na kolanach wyczekująco wpatrywał się w póki co pustą przestrzeń. Nie było stąd widać skał ani innych żyjątek. Tylko woda i poruszające się w niej, wpadające z góry strumienie światła.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

27 lis 2018, o 01:53

Akwarium wokół nich miało swój urok. Ryby były dziwne, inne stworzenia poruszające się po dnie lub unoszące wokół również. Podświetlana tafla wody mieniła się różnymi kolorami, a poruszające wewnątrz kreatury błyskały własnym, odbitym od łusek światłem. Im dłużej się temu przyglądała, tym więcej barw dostrzegała. Więcej różnic między oceanem, do którego widoku przywykła - przynajmniej tego z pocztówek, Ziemskich, żadnych innych. Arvuna była unikalna, jedyna w swoim rodzaju i niepotrzebnie dziwiła się, że nawet tutaj było specyficznie.
Ale teraz to wszystko tylko pośrednio ją interesowało. Nacieszyła się widokami już wcześniej, kiedy była w stanie. W krótkim, ulotnym momencie spokoju, przerwanym przez spotkanie z młodym Pondem. Teraz wszystko straciło swój urok. Abstrakcje malowane przez żywą naturę teraz były tylko zwykłymi, cholernymi rybami.
Uśmiechnęła się odruchowo, przyciągnięta bliżej przez mężczyznę w odosobnionym półmroku, jaki oferował jeden z korytarzy. Odwzajemniła jego pocałunek od razu, korzystając z kolejnej chwili bliskości, na którą wcześniej nie mogli sobie wiele pozwolić. Wciąż nie dostrzegała różnicy między barierami społeczeństwa i jej załogi, i powinności jako kapitan, a tymi, które tworzyła sobie we własnej głowie. Tak czy inaczej, niektórych rzeczy nie potrafiła, ani nie chciała nawet ukrywać. Pośród podmorskich krajobrazów to obecność mężczyzny niemającego z planetą wiele wspólnego stanowiła jej kotwicę, przywracającym ją do stanu względnego relaksu gdy najmniejsza pierdoła ją z niego wyprowadzała.
- Nie mogę się doczekać tego święta - westchnęła, obracając głowę gdy z kierunku, z którego przychodzili, usłyszała szum idących gdzieś w oddali ludzi. - Ale chyba już to mówiłam.
Kiwnęła głową i ruszyła za nim do widowiska dzikowników, choć jej zaintrygowanie rybami zdążyło znacznie zmaleć. Fakt, że już pewnie oboje tutaj nie wrócą jakoś pchała ją do przodu. Mieli dużo czasu do zabicia i choć spotkanie z Amslerem usiłowało wepchać się przed wszystkie inne jej myśli, starając skupić całą uwagę na sobie, ona zmusiła się do zepchnięcia go na dalszy plan.
- Dotrzesz do statku, albo załogi jeśli cię tu zostawimy? - zagadnęła rozbawiona, podchodząc do pilota wyglądającego jak owładniętego dziwnym transem. - Dzikowniki mnie zbyt zaciekawiły - wzruszyła ramionami, odpowiadając na pytanie zanim zdążył je zadać.
Opadła na miejsce obok, wpatrując się w gładką wodę w oczekiwaniu, które przyniosłyby jej spokój, gdyby jej myśli nie gnały już z powrotem do spotkania, które przed chwilą odbyli. Gdy tylko zobaczyła upragnione, intrygujące ryby, wstała szybko, gotowa do drogi dalej, czując, że w akwarium zobaczyła już wszystko co było istotne.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

29 lis 2018, o 23:11

- Czekam na nagie asari wychodzące z morza - Rhama uśmiechnął się do niej oszczędnie. A może tylko tak się jej wydawało, w mroku długiego korytarza, w którym nie widziała dokładnie twarzy mężczyzny.
Gdy weszli do pomieszczenia, w którym John czekał na swoje ryby, za szybą nie było niczego widać. Ot, ciemność, z pojedynczymi promieniami słońca przebijającymi się przez powierzchnię wody. Pilot syknął jednak uciszająco, gdy usłyszał głos swojej kapitan, po czym zerknął na nią, dopiero wtedy zdziwiony, że faktycznie tu przyszła. Skinął jednak głową, przyjmując do wiadomości jej wyjaśnienie. W końcu wydała kredyty na holograficzną rybę dla Deuce'a. Miała prawo zobaczyć, jak wygląda ona w rzeczywistości.
- No przecież nie będę tu siedział do usranej śmierci - blondyn lekko wzruszył ramionami. - Dotrę, ale poczekajcie na to.
Na Ziemi był pewien specyficzny rodzaj ryb głębinowych, ten charakterystyczny, ze światełkiem z przodu, służącym do zwabiania mniejszych podwodnych stworzeń. Większość ludzi nie zdawała sobie jednak sprawy z tego, jak wielkie są to ryby i nie spodziewała się, że mogą one mieć ponad dwa metry długości. Podobnie było z tym, na co czekali tutaj, w ciemnym, cichym tarasie widokowym.
Najpierw o szybę otarła się granatowa płetwa, potem w blasku promieni słonecznych zamigotał grzbiet. Chwilę później w zasięgu ich wzroku pojawiło się stworzenie mierzące co najmniej trzy metry, zmieniające swój kolor w nieco tęczowym schemacie - z granatowego na fioletowy, z fioletowego na brązowy, ciemnozielony, aż z powrotem granatowy. Stworzenie poruszało się płynnie, przykuwając uwagę bardziej, niż którekolwiek z poprzednich, jakie już napotkali. Płetwy i grzebień nie były gładkie, ale poszarpanej jak pióra, a odbijające się od tych załamań światło tylko podkreślało zmiany koloru. Widok był niesamowity i nikogo chyba nie dziwiło, że ta ryba stała się charakterystycznym elementem Arvuny - zwłaszcza biorąc pod uwagę, że zbyt wiele innej fauny tu nie mieli.
Z podajnika poza zasięgiem ich wzroku musiało wysunąć się coś, co ryba zaczęła jeść, a co sprawiło też, że za moment dołączyła do niej druga. Woda u góry okna zabarwiła się od krwi, więc posiłek raczej był świeży. Przez chwilę obserwowali to zjawisko - dopóki Hawk nie postanowiła, że już jej wystarczy.
- Idziemy? - upewnił się Naeem i skinął głową w stronę korytarza prowadzącego docelowo na powierzchnię. - Deuce'a pochłonęło.
- Nie pochłonęło, tylko chcę popatrzeć. Mam duszę wrażliwą na piękno.
Rhama uśmiechnął się pod nosem i objął Hawk w pasie, wyprowadzając ją z pomieszczenia.
Na zewnątrz zrobiło się dużo cieplej. Nie wyszli w tym samym miejscu, w którym do akwarium wchodzili, ale w jakimś zupełnie innym, obcym im jeszcze. Na pewno była to Asa, bo rozpoznawali budynki inne niż w podmieście, cała reszta jednak pozostawała dla nich obca. Naeem nie przejął się tą drobną niedogodnością, zamiast tego rozglądając się w poszukiwaniu taksówki.
- Dokąd chcesz lecieć teraz? - spytał, w pewnym momencie rezygnując ze swoich wzrokowych poszukiwań i decydując się na znalezienie postoju z pomocą omni-klucza. Wiatr, znacznie cieplejszy niż wczoraj, rozwiewał mu dużo dłuższe niż kiedyś włosy, ale chyba już poddał się z próbami ich kontroli. - Myślę, że jeśli polecimy zająć nasz wspaniały domek na wieczór, to akurat wymienimy się z ekipą sprzątającą w drzwiach. Możemy jeszcze tak zupełnie nie po drodze polecieć do portu, na Wraitha, zabrać jakieś rzeczy.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

2 gru 2018, o 21:28

Nie tak wyobrażała sobie dzikowniki. Hologram wiernie oddawał ich budowę, ale nie pokazywał ich skali. Uniosła brwi w zaskoczeniu, widząc jak gruba płetwa ociera się o szkło ze zgrzytem. Obserwowała widowisko przez dłuższą chwilę, póki nie dostrzegła, że woda u góry zaczyna zabarwiać się na czerwono. Jej uwaga odwróciła się od najbliższej ryby, rzucającej się ku posiłkowi, a przeniosła w górę. Zamarła, z fascynacją przyglądając kontrastowi kolorów, jaki towarzyszył tej prymitywnej scence. Poczuła się zmieszana, ale nie wiedziała z jakiego do końca powodu, więc oderwała wzrok od szyby i przeniosła go na stojącego obok mężczyznę. Akwarium w Asie miała już dość. Czuła się usatysfakcjonowana tym, jak spędzili ostatnią godzinę, czy może nawet dwie - straciła poczucie czasu.
- Tak, błagam - parsknęła śmiechem, zerkając na pilota zapatrzonego w to, co miał przed sobą. Nie rozumiała transu, w który wpadł on, ale wzruszyła ramionami, nie planując poruszać tego tematu więcej, niż było to potrzebne. Ze swoim czasem mógł robić co tylko chciał, ona miała inne plany - Do później.
Pożegnała się z Adamsem i, prowadzona przez Rhamę, ruszyła do wyjścia. Mieli tyle czasu, ile potrzebowali, ale czuła w tyle głowy palącą się lampkę, a w gardle miała wciąż niemiły posmak, jaki pozostawiło spotkanie z młodym chłopakiem w kawiarni. Czuła, że ma coś jeszcze do zrobienia i to sprawiło, że nawet odwiedzenie teraz domku nie było tak zachęcające jak wcześniej.
- Chyba wolę najpierw skoczyć do Amslera - westchnęła, właśnie z tego powodu. Zatrzymała się przed wejściem, chłonąc nowe miejsce. Wyszli z innej strony, ale to światło słoneczne początkowo ją zdziwiło. Akwarium było wieczną ciemnością, inaczej światła odbijałyby się od szyb i atrakcji po drugiej stronie nie byłoby nic widać. Teraz świat zewnętrzny raził w oczy, zmuszając ją do mrużenia powiek zanim przyzwyczaiła się do nowej sytuacji. - Później Wraith, później święto, albo domek... Zależy ile zostanie czasu.
Obserwowała, jak szuka postoju, lub taksówki przez swój omni-klucz, przez chwilę milcząc. Nie wiedziała, czy naprawdę praca znajdowała sobie drogę do jej głowy nieustannie, czy po prostu ona nie potrafiła bez niej długo funkcjonować. Spotkanie z Amslerem to nie było nic takiego, ale czuła awersję do samej myśli odpoczynku jeśli wcześniej tego nie odbębni. Nie potrafiłaby odpocząć wiedząc, że coś czeka na jej uwagę.
- Nie mogę się przyzwyczaić do tej długiej doby - zaśmiała się, chowając za ucho te włosy, które wydostały się z już luźnego warkocza, w który je spięła. - Ile bym dała, żeby na Ziemi taka była. Może przestałoby mi wiecznie brakować czasu - dodała, podnosząc głowę gdy słońce przestało ją razić i mogła na niego spojrzeć. - Chociaż póki jestem na statku to chyba i tak nie ma żadnego znaczenia.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

2 gru 2018, o 22:14

Naeem zerknął na Hawk z góry, marszcząc lekko brwi.
- Wiesz, że możesz czasem odpocząć tylko dlatego, że masz na to ochotę, prawda? - upewnił się. - I nie musisz niczego robić dzisiaj. Ale jak wolisz. Przywołałem taksówkę tutaj. Nie jest to do końca zgodne z tym, jak działa ten system, ale nie sądzę, żeby to był problem.
Nie minęły trzy minuty, jak zza budynków wynurzyła się charakterystyczna sylwetka tutejszego transportu i wylądowała na środku chodnika, tuż przed nimi. Rhama podszedł do niej i otworzył drzwi, eleganckim, zamaszystym gestem wskazując Hawkins jeden z foteli. Momentami sposób w jaki się zachowywał, albo wypowiadał, zupełnie nie pasował do tego, kim był w rzeczywistości do tej pory. A teraz, odkąd był już poniekąd jednym z piratów czerwonowłosej, nie pasowało to tym bardziej. Musiał zdać sobie z tego sprawę, więc z rozbawieniem uśmiechnął się do kobiety, gdy go mijała, by zaraz wskoczyć do środka za nią.
Taksówka posłusznie uniosła się nad ziemię i ruszyła w kierunku północnego brzegu, przy którym stał port i niewielki biurowiec Amslera. Na panelu obsługi pojazdu wyświetliło się jakieś ostrzeżenie, ale Naeem pozbył się go kilkoma krótkimi komendami z omni-klucza.
- Poczekam na moment, w którym zaczniesz zasypiać w środku dnia i zmienisz zdanie - odparł na jej komentarz dotyczący długiej doby. - Chociaż ty i tak nie śpisz dużo. Może to faktycznie coś w sam raz dla ciebie.
Dotarcie na znajome lądowisko przy porcie zajęło im niecałe dziesięć minut. Słońce już wstało, teraz znajdując się wysoko nad horyzontem i rzucając swoje jasne promienie na wyspę. Biorąc pod uwagę jak wcześnie wstali i że nie planowali szybko iść spać, ich dzień faktycznie miał być wyjątkowo długi. Teraz po ulicach plątało się już dużo więcej osób - kiedy opuścili taksówkę, niemal natychmiast przejęła ją od nich para ubranych na biało asari, a gdy pojazd odleciał w swoją stronę, za nim zobaczyli nastolatka w koszulce o tym samym kolorze, wystającej spod rozpiętej kurtki. Nie wiało już tak bardzo, zrobiło się też nieco cieplej, choć bez żadnej odzieży wierzchniej nadal nie dałoby się funkcjonować. No, na pewno nie na trzeźwo. Naeem opuścił wzrok w dół, na swoją własną białą koszulkę i uniósł pytający wzrok na czerwonowłosą.
- To jakaś tradycja na dzisiaj, czy przypadek? - spytał, jakby liczył na to, że ona będzie mieć dla niego odpowiedzi.
Biuro Amslera było otwarte, tak jak za każdym razem, gdy postanawiali go odwiedzić. Teraz jednak nie czekał na nich, ani nie był zajęty posiłkiem, tylko rozmawiał z wysoką, postawną kobietą, gestykulując przy tym żywo. Szklane drzwi tłumiły ich głosy, ale widać było, że Joel jest zdenerwowany. Rhama wsunął ręce do kieszeni, milknąc i poważniejąc, zakładając tę samą maskę, którą zawsze zakładał przy obcych. A co by nie mówić, burmistrz tej kolonii nadal obcym był.
Gdy kobieta z nieprzyjemnym, ale zadowolonym uśmieszkiem opuściła jego biuro, Amsler uniósł wzrok w poszukiwaniu kolejnych interesantów. Zobaczył ich, co sprawiło, że przetarł twarz dłonią i gestem zaprosił ich do środka. Jakie było jego nastawienie - tego mogli się tylko domyślać, bo zachowywał profesjonalizm.
- Jak mogę wam pomóc? Czy wszystko w porządku? Twoi ludzie wydają się odnajdować w mieście, z tego co słyszałem.
Ostatnio zmieniony 3 gru 2018, o 22:12 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

3 gru 2018, o 01:55

Początkowo wzruszyła ramionami, słysząc jego uwagę - musiała, bo nie wiedziała co innego miałaby na to odpowiedzieć. Teoretycznie mogli traktować Asę jako wakacje, bo nadawała się do tego świetnie, a oni też niezbyt mieli jak garnąć się do takiej pracy, jaką robili na codzień. Ale dla niej nic nigdy nie było takie proste.
- Wiem, że nie muszę. Ale wolę to załatwić teraz - westchnęła, chowając dłonie do kieszeni kurtki. Choć na zewnątrz zrobiło się cieplej, wciąż wiał lekki wiatr i nie wyobrażała sobie zdejmowania paradowania bez wierzchniego odzienia. Lubiła nosić więcej niż jedną warstwę odzienia na sobie, więc w żaden sposób jej to nie przeszkadzało. - Lepiej mi się odpoczywa kiedy wiem, że nic nie czeka na to, aż się tym zajmę.
Uśmiechnęła się, maskując w ten sposób inną myśl, która wpadła jej do głowy. Jeśli po święcie planowali wymienić implant w kręgosłupie Naeema, wolała największe problemy załatwić teraz, a nie następnego dnia radzić sobie z kilkoma na raz. Teraz mieli doskonałą okazję. Jeżeli spędzą w Asie dużo czasu, będą mieli dni na zwiedzenie wszystkiego, a nawet zwykłe posiedzenie na plaży we własnym towarzystwie, lub samotności. Arvuna była piękna, a ona planowała z tego jeszcze skorzystać. Nie musieli upychać atrakcji w jeden dzień.
Zaśmiała się widząc ruch, którym zaprosił ją do wnętrza taksówki i pokręciła głową wskakując do środka. Wszystkie promy wyglądały z grubsza tak samo i wewnątrz, i na zewnątrz, więc od razu obróciła głowę ku oknom, przyglądając się prawdziwie pasjonującej części podróży, jaką były mijane przez nich budynki i ulice.
- W niektórych kwestiach dorównuję ci jako robot - przyznała na wzmiankę o śnie, nie mogąc się powstrzymać przed odrobiną złośliwości.
Miasto wybudzało się do życia w swoim tempie. Oni obudzili się dramatycznie wcześnie, więc dopiero teraz miała okazję przyjrzeć się tak dużej ilości osób wylegających na ulice. Taksówka sprawnie pokonywała krótki dystans na miejsce i po kilku chwilach znów poczuła chłodny wiatr muskający jej twarz. Spostrzegła biały ubiór asari obok, a później młodego chłopaka i mimowolnie zmarszczyła brwi, myśląc o tym samym, co Naeem.
- Oby przypadek - mruknęła, obracając głowę w lewo i prawo, szukając więcej osób, które mogłyby dać jej jakąś wskazówkę. - Białego w szafie nie znajdę.
Gdy weszli do środka znajomego biura, od razu skierowała się do pomieszczenia, które znała. Dostrzegając kobietę w środku, ze zniecierpliwieniem przestąpiła z jednej nogi na drugą, ale odczekała te kilka sekund. Nieprzyjemny uśmiech na jej twarzy nie zwiastował niczego dobrego, przynajmniej dla Joela, ale na szczęście to nie jego dobrobytem musiała się w tej chwili przejmować.
- Wszystko w porządku - potwierdziła, wchodząc do środka. Rozejrzała się po znajomym biurze i widoku, z którym spotkała się krótko po lądowaniu Wraitha na Asie. - Uznałam, że sprawdzę jak rozwija się sprawa Benu.
Zajęła miejsce, to samo co poprzednio i opadła na oparcie fotela, zakładając nogę na nogę. Wbiła pełne oczekiwania spojrzenie w Amslera, zastanawiając się, jak wiele była w stanie odczytać po samej jego mimice, biorąc pod uwagę maskę profesjonalizmu, którą przyjmował niemal tak dobrze jak Rhama.
- Nie planujemy znikać z Asy zbyt szybko, a broniąc tamy dla ciebie narobiłam sobie kilku wrogów. Na pewno rozumiesz, że chcę widzieć, jak to wszystko się rozstrzygnie - wzruszyła lekko ramionami.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

3 gru 2018, o 22:31

Amsler odchylił się na krześle do tyłu, splatając dłonie na brzuchu. Jego brwi wciąż ściągnięte były w wyrazie frustracji po wizycie jego poprzedniego gościa, ale widocznie usiłował się uspokoić i skupić na chwili obecnej - i na dwójce, która znajdowała się w jego biurze w tym momencie. Naeem tym razem nie podszedł do dużego okna po drugiej stronie od wejścia, tylko usiadł na krześle tuż obok Hawkins, opierając łokcie na kolanach i wbijając w burmistrza poważne, wyczekujące spojrzenie. Teraz czerwonowłosa rzadko już widywała tę powagę na jego twarzy, chyba, że był na czymś bardzo skupiony, choć kiedyś nie sądziła, że jego oblicze potrafi okazywać jakąkolwiek inną emocję. Joel zerknął na niego, ale to z Hawk rozmawiał, więc na zerknięciu poprzestał.
- Jak się rozwija sprawa z Benu - powtórzył, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią. - A jak ma wyglądać? Jest zamknięta, czeka na przesłuchanie.
- A co po przesłuchaniu? - spytał Rhama.
Amsler wzruszył lekko ramionami.
- To ona jest odpowiedzialna za problemy z tamą, a to poważne oskarżenie. Z drugiej strony nikomu niczego nie zrobiła. Nikt nie zginął, jej groźby pozostały groźbami. Tutaj to dzień jak co dzień, gdybyśmy skazywali każdego za takie zachowania na dożywocie, równie dobrze moglibyśmy wrócić do przestrzeni Rady.
Naeem uniósł brwi, a na jego twarzy pojawiło się niezadowolenie, które jednak chyba tylko Hawk była w stanie zauważyć. Prawy kącik jego ust drgnął lekko, spojrzenie pociemniało nieco. Jakiś czas temu nie zwracałaby uwagi na takie drobnostki, teraz znała go już zbyt dobrze.
- Co znaczy, że nikomu niczego nie zrobiła? Wypuścicie ją? Żeby znowu wysłała swoich ludzi do odbicia tamy, którą namęczyliśmy się, żeby odbić? - spytał spokojnie, nie podnosząc głosu nawet o jeden decybel. - A co z tymi, którzy zginęli w tamie, bo namieszała z WI? Im też nic nie zrobiła?
Burmistrz pokręcił głową.
- Raczej jej nie wypuścimy. Nie wiem. Na pewno nie od razu. To zbyt świeża sprawa - przeniósł lekko zdziwiony wzrok na Hawkins. - Boicie się, że narobi wam problemów, jeśli wyjdzie? Nawet jeśli, to nie wydarzy się prędko.

Wróć do „Galaktyka”