W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

15 sty 2019, o 00:02

Pokręcił głową, gdy postanowiła połączyć się z lekarką sama. Na jej omni-kluczu nie czekały żadne nowe wiadomości, poza tymi, które dostała wczoraj od Yovenko i krótkim nagraniem video kawałka ściany, który chyba przez przypadek wysłał jej po pijaku Deuce. Ściana wyglądała jak fragment jego kajuty, który Hawkins rozpoznawała, więc to już był jakiś sukces. Gdy tylko jednak skończyła oglądać to arcydzieło kinematografii, Naeem oparł dłoń o jej przedramię i zmusił ją do opuszczenia jej, jednocześnie wyłączając jej omni.
- Próbowałem dzwonić. Napisała, że jest zajęta i zadzwoni jak będzie mogła - wyjaśnił, z jakiegoś powodu nie chcąc, żeby czerwonowłosa robiła za jego adwokata. Fakt, że była zaangażowana w kwestię implantu, że to ona zdobyła dla niego zamienniki i ona namówiła go na wymianę, nie sprawiał wcale, że mężczyzna czuł się z tym lepiej. To był dla niego trudny temat. Trudniejszy, niż potrafił przyznać, nawet przed samym sobą. Wystarczająco wiele słabości już jej pokazał od wczoraj, a słowa, które wyrzucił z siebie niespodziewanie chwilę wcześniej były tylko wyrazem frustracji. Nie było po nim widać bólu, poza momentami, gdy zmiana pozycji sprawiała mu trudność. Skutecznie potrafił go ukrywać, w końcu miał wprawę od lat.
Zamiast zagłębiać się w temat zabiegu, objął Hawk, przyciągając ją do siebie bezceremonialnie, tak, by oparła się o jego ramię. Poczuła krótki pocałunek na mokrych włosach, gdzieś w okolicy czubka swojej głowy, a dłoń mężczyzny przesunęła się po jej ramieniu z tą samą czułością, z jaką przesuwała się zaraz po obudzeniu.
- Nie chciałem zepsuć nastroju dziś rano - odezwał się cicho. - Nie wiedziałem, że to zrobię. Wczoraj wydawałaś się szczęśliwa, nieważne czy przed świętem, czy w jej trakcie. Jedyne na czym mi zależy, to żebyś była tak samo szczęśliwa dalej. Może nie jestem w stanie zrobić w tym kierunku wiele, ale będę się starał odsuwać od ciebie te durne, defetystyczne myśli. Na tyle, na ile potrafię. A przynajmniej na ile będę potrafił, jak ekspertyza Very nie odejmie mi nóg.
Słyszała w jego głosie uśmiech, choć wiedziała, że musiał go dużo kosztować. Nie chciał iść pod skalpel w takim nastroju, nawet jeśli teoretycznie procedura była bezpieczna, jeśli mieli do dyspozycji odpowiedni sprzęt i wykwalifikowaną kadrę. Nie chciał, by unikała jego spojrzenia. Przesunął czubkiem nosa po jej skroni, zachęcając ją do uniesienia na niego swojego zdystansowanego spojrzenia. Do błękitu jego oczu niepewnie wracała odrobina ciepła.
- Najwyżej wtedy to ty będziesz nosić mnie - zaproponował, by po chwili pokręcić głową. - Nie chcę wracać wcześniej. Nie w ten sposób.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

15 sty 2019, o 01:38

Pozwoliła, by jej dłoń opadła swobodnie na jej udo, rezygnując z próby połączenia z lekarką. Zrobiła to odruchowo, chcąc sprawdzić, czy może teraz Vinnet odbierze, ale słysząc jego wytłumaczenie kiwnęła tylko głową, nie naciskając. Upiła następny łyk ciepłej kawy. Miała idealną temperaturę, nie była zbyt gorąca ani zbyt chłodna, ale to oznaczało, że za chwilę wystygnie, więc korzystała ile mogła.
Przymknęła oczy, gdy jej głowa oparła się na jego ramieniu. Nie potrzebował teraz tego, co stało się wcześniej. Powinna bardziej o tym myśleć, może zmotywowałoby ją to do udawania, że wszystko było w porządku. I tak była w tym dobra, po prostu przy nim udawało jej się ciężej, ale akurat gdy miała dobrą motywację to potrafiła osiągnąć wszystko. Tak przynajmniej jej się wydawało.
Umiała się też przestawiać. Odsuwać swoje problemy na dalszy plan gdy coś innego wymagało od niej skupienia. Gdy ponownie otworzyła oczy, schowała rezygnację wgłąb siebie, zmotywowana krótkim pocałunkiem na czubku swojej głowy i tematem rozmowy, który przyjął.
- Bo byłam szczęśliwa i jestem. Negatywne nie wyklucza pozytywnego. To nie takie proste, nie dla mnie - odpowiedziała, odstawiając kubek z powrotem na miejsce. Kawa mogła poczekać, zimna też jej smakowała. - Ale nie myślmy teraz o tym.
Obróciła się w miejscu, przodem do niego, przerzucając przez jego nogi własne, ale ugięte w kolanach, nie odłożone na jego uda. Nie wiedziała, czym może sprawić mu teraz więcej bólu, wolała siąść nieinwazyjnie, choć wciąż blisko. Uniosła głowę do góry, odwzajemniając jego słaby uśmiech, świadoma tego, że w tym stanie mogła udawać wiele, ale prawdopodobnie nie objął jej oczu.
- Niedługo będzie po wszystkim - przypomniała mu, podnosząc do góry rękę, przeczesując jego przydługie włosy do tyłu. Wciąż były lekko wilgotne po wziętym przez niego prysznicu, choć nie tak przesączone wodą jak jej. - Będę ostatnim co zobaczysz przed snem i pierwszym, co zobaczysz po obudzeniu.
Przesunęła spojrzeniem po jego ustach, szczęce, implancie, na który przestała od dawna zwracać szczególną uwagę. Nie potrafiła wyobrazić sobie co musiał czuć, ale wiedziała, że ona była gotowa. Skoro zgodził się na operację i dalej chciał ją wykonać, planowała zdusić w sobie wszystkie destrukcyjne myśli i skupić się na tym, by zapewnić mu tyle komfortu ile była w stanie. To i tak nie było zbyt trudne. Nie bała się operacji tak mocno jak on, ale jej obawy wystarczały, by im bliżej zabiegu, tym ciężej było myśleć o czymkolwiek innym. Gdyby cokolwiek poszło nie tak...
- W razie czego znajdzie się trochę rynkolu, jeśli potrzebujesz na odwagę - dodała z lekkim rozbawieniem, przesuwając kciukiem po jego policzku. Czuła, jak jej własne dłonie się ogrzały od trzymania kubka z ciepłym napojem.
Vinnet mówiła, że to stosunkowo rutynowa operacja. Że wymiana tego implantu nie była szczytem medycyny, który osiągnąć mógł tylko Cerberus. Tylko dlatego potrafiła teraz odpowiadać mu z takim samym, pozornym luzem, gdy on żartował o możliwej utracie możliwości chodzenia. Wiedziała, skąd brał się jego strach, ale wierzyła w Veronique, wierzyła w każde słowo lekarki, bo dzięki temu trzymała się na poziomie zdrowego niepokoju, jaki każdy by odczuwał posyłając kogoś bliskiego na stół operacyjny.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

15 sty 2019, o 11:43

- Mhm - mruknął Rhama twierdząco. - Nie myślmy.
Była to równie dobra rada, jak powiedzenie komuś wściekłemu, by się uspokoił. Ale oboje zdawali sobie sprawę z tego, że zagłębianie się w temat, który doprowadził ich do takiego roztrzęsienia rano, nie było teraz dobrym pomysłem. Oparł dłoń o jej nogi, gdy przerzuciła je przez jego uda tak, jak robiła zawsze. Jego spojrzenie nie świdrowało już tak bardzo, nie było w nim też tej pustki, którą widziała, gdy mężczyzna opuszczał łazienkę.
Powiew wiatru poruszył materiałową roletą przy otwartym oknie, która stuknęła lekko. Wciąż było słychać deszcz, ale stopniowo on ustawał. To miało swoje plusy - może wracając na Wraitha nie przemokną do suchej nitki. O ile w ogóle mieli na tego Wraitha lecieć, a nie bezpośrednio do kliniki. Vinnet twierdziła, że potrzebuje sprzętu, który się znajduje właśnie tam. Inaczej nie byłaby w stanie sprawdzić i ewentualnie naprawić siatki połączeń nerwowych, by upewnić się, że wszystko działa, zanim wybudzi Naeema z narkozy. Zwykły skan, przeprowadzony przez znajdującą się na statku maszynerię, nie wystarczał.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - mężczyzna uśmiechnął się lekko. - Mówiłem ci, że boję się igieł. Nie chcę, żebyś straciła do mnie resztki szacunku, kiedy zobaczysz, jak panikuję.
W jasnym pomieszczeniu dużo dokładniej było widać blizny, które zostały na jego twarzy. Tę pod okiem, czy tę, która zmieniała kształt jego ust, których kąciki teraz uniosły się lekko w górę. Łatwiej było rozmawiać na tematy, które choć równie ciężkie, nie wywoływały reakcji, jakich nie potrafił kontrolować.
- Chcesz, żeby Vera mnie zabiła? - uniósł pytająco brwi, poważniejąc. - Zrobiłaby mi płukanie żołądka bez znieczulenia.
Napił się znów kawy, opróżniając swój kubek do zera. Odstawił go na stół, po czym oparł się wygodnie i zarzucił rękę na zagłówek, by móc swobodnie bawić się mokrymi kosmykami czerwonych włosów. Lubił to robić. Pewnie gdyby zdecydowała się teraz na ścięcie ich z jakiegoś powodu, byłby bardzo rozczarowany.
- Mówiła, że nie będę unieruchomiony. Że jak dobrze pójdzie, nie będę musiał wracać na wózek. Podobno ma potrzebować trochę czasu zanim będzie działać w pełni tak, jak powinien, ale będę... będę mógł chodzić na własnych nogach - westchnął i uniósł dłoń z jej nóg, by przetrzeć twarz. - Nie wiem. Liczę upływające minuty. Chciałbym mieć to już za sobą.
Zerknął na omni-klucz, ale lekarka się nie odzywała. Doba była długa, więc mieli jeszcze mnóstwo czasu. Czekało ich kolejne pół dnia, gdy już opuszczą swoją jasną przystań, jaką było to miejsce. Hawkins znała Vinnet na tyle, by wiedzieć, że nie pozwoli ona na cokolwiek niepewnego. Zresztą lekarce na Rhamie też zależało - w końcu jako pierwsza zaakceptowała fakt, że stał się członkiem ich załogi i zawsze mógł znaleźć w niej wsparcie. Może dzięki temu, że łączyło ich trochę podobieństw.
- Może się czymś zajmijmy teraz. Pewnie są jakieś vidy na tym sprzęcie - skinął głową w stronę wyłączonego teraz ekranu, zawieszonego na ścianie. - Nigdy nic razem nie oglądaliśmy. Rozrywka dla mas? - zaproponował, uśmiechając się zachęcająco.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

15 sty 2019, o 12:05

Stukot rolety sprawił, że zerknęła do okna, na zewnątrz, oceniając zmieniającą się pogodę. Nie przeszkadzał jej deszcz, mógł padać dalej, ale jeśli mieli się dzisiaj z tego domku zebrać, lepiej było nie robić tego przy całkowitej ulewie. Do promu przynajmniej nie mieli aż tak daleko.
- Gdybyś zgodził się przeczołgać po ziemi, nie miałbyś tego problemu. Widziałabym cię już w najgorszym położeniu - przypomniała mu, uśmiechając się nieco szerzej. Mogłaby się kłócić, które z nich powinno mieć do drugiego tylko resztki szacunku, bo na pewno nie była to ona, ale kazała mu nie myśleć o tym, co było wcześniej więc sama nie powinna tego robić. - Dasz sobie radę.
Musnęła jedną z blizn na jego policzku, przysuwając się żeby ją krótko pocałować. Jego panika na widok igieł nie robiła na niej żadnego wrażenia, już na pewno nie spojrzałaby na niego oceniająco widząc jego reakcję, ale nie musiała mu o tym chyba mówić żeby zdawał sobie z tego sprawę.
Pokręciła głową, wyobrażając sobie Vinnet w złości robiącą mu płukanie żołądka. W kwestiach medycznych nigdy nie było w niej nawet odrobiny litości, jakby sama nigdy nie znalazła się po drugiej stronie i nie wiedziała jaki dyskomfort potrafi wywołać surowo trzymając się zasad. Ale to był też jeden z powodów, dla którego nie bała się posłać do niej Rhamę i potrafiła teraz stłumić w sobie wszystkie obawy, licząc na to, że on zobaczy jej pewność siebie i pomoże mu to choćby trochę. Po takim starcie ich dnia, czuła się co najmniej specyficznie, przenosząc całą swoją uwagę na to, co miało odbyć się jakby nigdy nic, ale było też w pewnym stopniu terapeutyczne. Skupianie się na innych problemach skutecznie odwracało uwagę od wszystkich poprzednich.
- Jeszcze trochę - odpowiedziała cicho, obejmując ręką jego kark i wtulając skroń w jego szyję. Widząc jego stres, czuła jak z niej samej ucieka życie. Chciałaby umieć go uspokoić, odjąć choć odrobinę zmartwień, ale w tej sytuacji główną jej zaletą było towarzystwo i powtarzanie tego, że wszystko będzie dobrze. Bo musiało być. Nie potrafiła myśleć o tym, że następnym razem zobaczy go na wózku, żałującego, że poddał się jakiejkolwiek operacji, patrzącego w dal pusto i nieświadomie. Taka wizja mroziła krew w jej żyłach i pozbawiała uśmiechu, w którym wygięte były jej usta. - Ktoś musi mnie w końcu przenosić przez progi pomieszczeń. Dopiszę to do twoich obowiązków na Wraithcie.
Pocałowała go w policzek, obracając się w kierunku telewizora gdy o nim wspomniał. Obejrzenie czegoś było lepsze od siedzenia w ciszy i umartwiania się, więc wygięła się nieco mocniej, biorąc swój kubek z powrotem do rąk i przytaknęła od razu.
- Skoro nie dopracowałeś gry to nie zostało nam nic innego - zażartowała, opierając głowę o zagłówek. Z nogami przerzuconymi przez niego może i nie siedziała w najbardziej naturalnej pozycji, ale wciąż było jej wygodnie. - Rozrywka dla mas - powtórzyła, włączając swój omni-klucz żeby połączyć się z telewizorem i przejrzeć bibliotekę. Nie miała pojęcia o tym, jakie vidy teraz były popularne, więc musiała kierować się miniaturą i synopsis, no i tytułem, jeśli nie znał niczego wartego polecenia.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

15 sty 2019, o 21:27

Usta Rhamy rozciągnęły się w uśmiechu, gdy przewrócił oczami na wspomnienie czołgania się po ziemi. Akurat w jego przypadku wypicie łyka rynkolu było bezpieczniejszą opcją i oboje o tym wiedzieli. Równie dobrze mógłby napić się płynu do czyszczenia śrub i pewnie czułby się tak samo dobrze. Przynajmniej otrucia nie musiał się obawiać, ze wszystkich śmierci, jakie mogły przynieść mu najbliższe tygodnie.
Jego uśmiech nie znikał, gdy poczuł muśnięcie ust na swoim policzku. Choć nie była to ta sama beztroska, którą widziała w jego oczach rano, to przynajmniej przestał zadręczać się w milczeniu. A przynajmniej tak wyglądał. Zniknęło wrażenie, jakby stał się nagle o pięć lat młodszy, ale mogła na to wpływać też czarna koszulka i dokładnie zaczesane włosy, nie opadające mu już na czoło. Przytulił ją, w tym geście ukrywając wszystko, czego nie mógł jej powiedzieć i odwrócił wzrok do ekranu, skupiając się na liście dostępnych vidów.
- Nie ma sprawy - rzucił tylko. - Mogę cię wszędzie wnosić tak, jak wczoraj wniosłem tutaj.
To akurat nie był najbardziej elegancki sposób podniesienia kobiety, biorąc pod uwagę, że osoby znajdujące się w pomieszczeniu, do którego by wchodzili, miałyby idealny widok na tę jej część ciała, która jakiś czas temu robiła tak duże wrażenie na Adamsie i pozostałych, odziana w szare spodnie. Przerzucona przez ramię mężczyzny Hawk raczej nie będzie wywoływać należnego sobie respektu i ta myśl ewidentnie bawiła obejmującego ją Naeema.
Biblioteka vidów nie była szczególnie bogata. Zawierała zarówno stare hity, które znała nawet ona, jak i tytuły o których istnieniu nie miała pojęcia. Do wyboru było wszystko, na co tylko mogła mieć ochotę, począwszy od horrorów i thrillerów, przez filmy katastroficzne, vidy akcji, fantasy i sci-fi, po komedie romantyczne i długie dokumenty. Rhama nie wtrącał się, pozwalając jej wybrać to, na co miała ochotę, choć widziała, jak kąciki jego ust drgnęły w rozbawieniu na widok roznegliżowanego turianina na okładce jednego z vidów o miłości. Nigdy niczego razem nie oglądali, więc nie miała pojęcia, co lubi siedzący obok niej mężczyzna, choć przecież znała go już całkiem nieźle.
- Jest dokument o życiu dzikowników - zauważył, unosząc dłoń, gdy tytuł pojawił się na ekranie. - O, i o święcie morza. Widać tu też coś kręcą. Pewnie jakieś niskobudżetowe. Muszą być fascynujące.
Niczego jednak nie sugerował. Jeśli spytała, czy chce obejrzeć którykolwiek z vidów dokumentalnych, pokręcił tylko przecząco głową, a jego uśmiech poszerzył się nieco. Wykorzystanie ostatnich godzin w domku nad morzem na informacje o faunie i florze Arvuny, nieważne w jak niesamowity sposób przedstawiony, nie było chyba szczytem jego marzeń.
- Co ty lubisz oglądać? - spytał. - Nawet nie wiem. Wiem tylko że lubisz gry taktyczno-strategiczne, albo po prostu jesteś w nich dobra. Nasze wspólne rozrywki były w sumie dość monotonne, jakby na to spojrzeć obiektywnie.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

15 sty 2019, o 22:16

Przetoczyła wzrokiem po suficie na wspomnienie jej ostatniego wejścia do domku w towarzystwie Rhamy. Nie wspominała wybitnie radośnie bycia przerzuconą przez ramię jak worek kartofli, więc powstrzymała się od komentarza, ale jej uśmiech się nieco poszerzył. Wolała myśleć o tym jako ich ostatnich wspomnieniach z domku, o tym co wydarzyło się przed ich wyjściem na plażę, a nie kłótni sprzed godziny.
Napiła się kawy, przerzucając kolejne tytuły i inne kategorie, szukając czegoś ciekawego. Na ogół oglądała to, co akurat leciało w extranecie, w którymś programie, który sobie włączała jeśli potrzebowała wypełnić ciszę. Nie pamiętała kiedy ostatnio przeglądała tak ogromną bibliotekę szukając czegoś do uprzyjemnienia sobie wieczoru bo, cóż, na ogół inaczej udane wieczory sobie wyobrażała. Nie na kanapie przed telewizorem, wpatrując się w jakiś vid. Zawsze było coś innego do roboty, na statku czy w miejscu, w którym ten statek się znajdował,.
- Te dzikowniki będą mnie chyba do końca życia terroryzować - westchnęła, przerzucając od razu dalej, żeby nie oswoił się z myślą o oglądaniu tego. Cokolwiek innego, byle nie te ryby. Chyba żadnych innych nie zapamiętała z ich wycieczki do wielkiego akwarium, tylko te, przez prezent dla Deuce'a i późniejszy pokaz karmienia, który był iście pasjonujący - i przy okazji ekstremalnie krwawy.
- Nie jestem weteranem - odparła rozbawiona, wzruszając lekko ramionami i przeskakując do następnej kategorii. - Na ogół zawsze znajdę sobie coś do roboty jeżeli jestem na statku, a nie lubię jak mi coś gra w tle kiedy pracuję.
Obróciła ku niemu głowę, upewniając się po raz ostatni, czy nie ma żadnych preferencji, bo ona z pewnością niczego dobrego nie wybierze, ale jeśli nie miał, wróciła do przeglądania. Wybrała kategorię vidów obyczajowych i pierwszą na liście, polecaną twórczość jakiegoś znanego producenta vidów klasy B - film świąteczny.
- No tak, grudzień - parsknęła śmiechem, włączając coś, co miało być filmem świątecznym o średnim budżecie, osadzonym na Ziemi. W Stanach, ale w Nowym Jorku. Chyba nigdy nie widziała go na żywo. Zwiedziła sporo terenów ojczystego kraju, ale nigdy na dłużej i rzadko kiedy wychylała się poza bazę, jeśli w jakiejś stacjonowała. Nie przepadała za swoją ojczyzną zbyt mocno. - Film familijny o gwiazdce na Ziemi, proszę. Trzeba było samemu wybierać.
Dezaktywowała omni-klucz, usatysfakcjonowana swoim wyborem i napiła się stygnącego napoju, rozsiadając wygodniej w miejscu. Chyba idealna pozycja żeby się odmóżdżyć, a to im się obojgu teraz przyda. Obserwowała początkowe sceny, rodzinnego śniadania przy wspólnym stole i uśmiechnęła się szerzej, widząc obraz stereotypowej, białej rodziny i pierwszego dramatu, gdy zabiegany ojciec zostawił pozostałych w połowie jedzenia, ledwie tknął przyrządzone przez żonę naleśniki, złapał teczkę i rzucił się do wyjścia.
- Nie przyjmuję reklamacji.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

16 sty 2019, o 12:53

- Jest już grudzień? - zdziwił się Rhama, jakby poczucie czasu było mu czymś obcym przez ostatnie kilka tygodni, a może nawet miesięcy. - Kiedy to minęło?
Nie oczekiwał odpowiedzi na swoje pytanie. Zaskoczenie pojawiło się w jego oczach, jednocześnie z pewną nostalgią, która mogła wynikać wyłącznie ze wspomnień, jakie nagle wypełniły jego myśli. Czy wspominał poprzednie święta, czy liczył dni spędzone z Hawk, tego mogła się jedynie domyślać. Przez dłuższą chwilę nawet chyba nie zauważał, co włączyła, skupiając się na wszystkim poza videm.
Dopiero kilka minut później zorientował się, co oglądają i jęknął z rezygnacją, bo dotarło do niego, że Hawk nie przyjmuje reklamacji. Wpatrywał się w ekran, obserwując matkę rodziny, która usiłowała namówić swoje dzieci do wspólnego ubrania choinki, a nastoletnia córka informowała ją, że święta to bzdura, a skoro ojciec ma je głęboko w poważaniu, to ona może mieć również. Jej trzaśnięcie drzwiami dobrze zbiegło się w czasie z głębokim westchnięciem Naeema, pełnym rezygnacji i rozbawienia jednocześnie.
- To będzie długie półtorej godziny - podsumował, przyciągając kobietę do siebie mocniej i opierając stalowy policzek o czubek jej głowy.
Łatwo było puścić w niepamięć nieprzyjemne wspomnienia z poranka, gdy pozwalali sobie na taką beztroskę, jaka nie pasowała ludziom ich pokroju. Prawdopodobnie był to pierwszy i ostatni raz, gdy będą siedzieć w domku nad morzem, oglądając przeznaczony dla zupełnie innej widowni vid, bez generatorów przypiętych do paska spodni, bez broni u biodra i strategicznego planowania w głowie. Naeem nie zaglądał do omni-klucza, by sprawdzać, czy nadal są jeszcze bezpieczni, nie wspominał o czekającym go zabiegu, śmiał się tylko gdy poziom rzewności i żenady w vidzie przekraczał jego zdolność pojmowania. Zwłaszcza, gdy dotarli już do radosnej i słodkiej końcówki, przy której jego komentarze na zasadzie "zupełnie się tego nie spodziewałem", "to jednak są szczęśliwą rodziną? Wow", czy "nadal nie rozumiem jak ich stać na taki dom, skoro on jest akwizytorem, a ona zbiera motyle" stały się bardziej wciągające, niż starannie napisana fabuła filmu.
W końcu jednak musieli opuścić swoją bezpieczną przystań. Może kiedyś domek miał znów stanąć dla nich otworem. Jeśli tylko chcieli, ponowne wynajęcie go nie powinno być problemem, choć teraz Rhama tego nie proponował, nie wiedząc, czy nocleg tu pozostawi w pamięci Hawk dobre, czy złe wspomnienia. Spakowali się szybko, bo nie zdążyli nabałaganić szczególnie podczas swojej obecności. Gdy pozbierane śmieci i puste butelki wylądowały w koszu, domek wyglądał zupełnie tak jak w chwili, w której do niego wchodzili, może poza wciąż mokrą, zachlapaną łazienką i pościelą bardziej zmiętą, niż przedtem.
W międzyczasie, naturalnie, do Naeema zadzwoniła Vinnet. Zatrzymał wtedy vid na moment, albo nie chcąc przegapić ani sekundy, albo po to, by Hawk była na bieżąco. Lekarka miała czekać w klinice o osiemnastej, co dawało im jeszcze chwilę na obiad, czy też śniadanie - w każdym razie pierwszy posiłek dnia. Spięcie Rhamy, wywołane bólem i dziesiątkami różnych obaw, z chwili na chwilę było coraz bardziej widoczne, choć starał się go po sobie nie pokazywać. Hawkins znała go jednak już zbyt dobrze, by nie zauważać krótszych uśmiechów, zamyślonych, oderwanych od chwili obecnej spojrzeń i marnego apetytu.
Odwiedzenie Wraitha przed lotem do kliniki zajęło im zaledwie chwilę, podczas której mężczyzna zostawił tam torbę ze swoimi wczorajszymi rzeczami i zamiast niej wziął ze sobą pojedyncze ubrania na zmianę, w razie gdyby okazało się, że musi zostać w tamie na dłużej, niż kilka godzin. Gdzieś głęboko w statku minęli cień Deuce'a, przemieszczającego się po ścianach jak duch, z bladą twarzą i przy akompaniamencie pełnych bólu jęków. Nie nadawał się nawet do rozmowy, więc jeśli Hawk chciała nawiązać z nim jakikolwiek kontakt, było to tak skuteczne, jak mówienie do ściany. W jej kajucie przywitał ją za to dużo bardziej towarzyski mechaniczny pies, którego otrzymała jako prezent od Rhamy, z radością machający całym tułowiem, skoro nie miał ogona. Gdy tylko podeszła bliżej, wylądował na plecach, wystawiając do niej twardy brzuch i znajdujący się tam panel obsługi. Mimo agresywnej roli, do jakiej został stworzony, po przeprogramowaniu potrafił być uroczy.
Gdy dolecieli do kliniki, słońce przesunęło się już na drugą stronę wyspy, ale daleko jeszcze było do zachodu. Wiatr łopotał ich ubraniami i wpychał włosy w oczy, ochlapując drobinkami rozbijającej się o tamę wody. Nie padało już, ale świat wciąż wyglądał dużo smutniej, niż wczoraj. Dziś przesiadywanie na plaży w krótkiej sukience byłoby dużo bardziej problematyczne.
- No to już - powiedział cicho Rhama. - Już czas.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

23 sty 2019, o 17:50

Ostatnie miesiące zlały jej się w jeden, więc też nie miała pojęcia, który miesiąc może teraz być na Ziemi. Uciekając przed Iluzją chyba żadne z nich nie wpadło na to, by sprawdzić czy już są święta, czy nie. Mieli ważniejsze rzeczy na głowie, a ona już na pewno nie przykładała do tego takiej wagi. Nie pamiętała kiedy ostatnio obchodziła Boże Narodzenie. Powinna cię cieszyć co roku gdy nadchodzi, jak dzieci w rodzinie, której życie oglądali teraz, ale bawiło ją to pomimo jej dystansu do takiej rzeczywistości. Idea była fajna, praktyka wcale nie. Z własnego dzieciństwa pamiętała tylko wieczny brak czasu, zamykane sklepy, zawieruchę i nerwy. W zasadzie nawet w oglądanym przez nich vidzie było podobnie - ale oczywiście tylko na początku. Koniec końców wszyscy zatrzymywali się w miejscu i przypominali sobie, że chodzi o magię świąt, podczas których nie wolno się było kłócić, nie wolno było się stresować przypalonym jedzeniem albo nieprzygotowanym na przyjście gości stołem. Gdyby tylko tak było w rzeczywistości.
Poświęcała tylko połowę uwagi temu, co działo się na ekranie. Śmiała się razem z Rhamą z bardziej absurdalnych momentów, ale dostrzegała różnicę w jego zachowaniu i grała w tę samą grę, w której on starał się jakoś dotrwać do końca rundy. Nie pokazać po sobie różnicy, może żeby jej nie zmartwić, może przez kwestię dumy, a ona w zamian za to próbowała nie pokazać po sobie, że mimo wszystko tę różnicę widzi. Wtuliła policzek w jego ramię, oparła dłoń o jego ciepłą klatkę piersiową wbijając wzrok w telewizor naprzeciw, cieszyła się jego bliskością póki jeszcze była jej dana.
Odsunęła się odruchowo i zdjęła z niego nogi gdy zadzwoniła Vinnet. Częściowo spodziewała się tego, że lekarka wezwie go natychmiast, więc wyraziła swoją gotowość do drogi. Skoro jednak mieli więcej czasu, wróciła do poprzedniej pozycji i z podobną uwagą co wcześniej dokończyła z nim vid.
Krótkie sprzątanie w domku spędziła jak w półtransie. Odpowiadała na pytania i kiwała głową gdy ją o coś pytał, podtrzymując swoją maskę swobody, ale wewnątrz czuła ogromne napięcie. Nie lubiła szpitali. Klinika miała sto razy więcej zalet niż statek, ze swoim sprzętem, nawet dodatkowym personelem w razie czego, ale stacja medyczna na statku miała jeden, przez który Hawk nigdy nie wybierała szpitala gdy nie musiała - była na miejscu, na jej Wraithcie, gdzie była otoczona wszystkim co było jej znane i czemu ufała. Tama nie brzmiała zachęcająco. Wciąż pamiętała jej upiorne, ciemne korytarze i zalane wodą poziomy, zglitchowaną twarz WI odbijającą się w niektórych terminalach. Cudowne miejsce,
Stanęła w przejściu podnosząc swoją torbę gdy wszystko inne już sprzątnęli. Rozejrzała się dookoła, czując mieszane uczucia, które wywoływało w niej to miejsce. Przestępując jednak przez próg, na wietrzny dwór, gdzie przywitał ją zapach deszczu, lasu i odległego morza, wiedziała, że więcej pozostanie w niej pozytywnych niż negatywnych wspomnień z tego miejsca i chętnie do niego wróci.
Powrót na Wraitha trwał dla niej dosłownie kilka minut, podczas których wpadła do kajuty po gumkę do włosów, którą splotła włosy w warkocz i po leki przeciwbólowe, których wcześniej zapomniała wziąć. Nie nawiązywała z nikim kontaktu, spojrzała tylko z troską na pilota gdy przetoczył się przez korytarz, kręcąc głową. Gdyby musieli nagle wylecieć z Asy, mieliby pewien problem. Vinnet pewnie mogłaby w pół godziny postawić go na nogi, ale później umierałby dwukrotnie dłużej, jak Hawkins wcześniej, gdy przespała ze dwa dni.
Gdy zimne powietrze znów zmierzwiło jej włosy i uderzyło w policzek, rozejrzała się po znajomym otoczeniu. Ostatnio patrzyła na to wszystko z innej perspektywy, ale teraz nie miała nawet głowy do porównań. Obróciła się w stronę Rhamy, uśmiechając lekko, tylko dla niego.
- Już - powtórzyła za nim, łapiąc dłoń i splatając własne palce z jego. Przysunęła się, opierając swoją drugą o jego klatkę piersiową i zadzierając podbródek do góry, żeby móc spojrzeć mu w oczy. - Niedługo będzie po wszystkim - zapewniła go cicho, przysuwając się, by złożyć na jego ustach pocałunek i przekazać w nim całą pewność siebie, jaką w tej chwili była w stanie z siebie wykrzesać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

23 sty 2019, o 22:15

Rhama przyciągnął ją do siebie, ale widziała, że nie jest już tak samo pewny, jak pewny był jeszcze godzinę temu. Każdy krok w stronę tamy, gdy już odsunęła się od niego, wymagał od niego ogromnej siły woli, której prawdopodobnie nie znalazłby w sobie, gdyby jej nie było obok. Potrafił być wyjątkowo silny, zarówno pod względem fizycznym, jak i charakteru, ale gdy w grę wchodziło grzebanie w implancie i igły, w jego oczach pojawiała się obawa, jakiej jeszcze u niego nie widziała. Mimo to podążał w stronę głównego wejścia do kliniki.
Szerokie, rozsuwane drzwi prowadziły do wnętrza od drugiej strony, niż ta, z której wbijali się do zablokowanej tamy poprzednim razem. Tutaj wchodzili bezpośrednio w duży korytarz i jasną poczekalnię. A miejsce, które Hawk pamiętała sprzed kilku dni, niczym już nie przypomniało koszmaru, jaki się z nim wiązał. Zapalono światła, w okolicy krzątało się kilka osób z obsługi, ktoś przenosił ciężkie ławki, a na recepcji nie było jeszcze nikogo. Ze dwie, może trzy osoby wyraźnie przyszły tu jako pacjenci, ale klinika ewidentnie nie była jeszcze w stu procentach otwarta dla mieszkańców.
- Dobrze widzieć, że funkcjonuje - powiedział cicho Naeem, a jego głos, po raz pierwszy odkąd Hawk go znała, z trudem przebijał się przez hałas przesuwanej po podłodze ławki.
Rozejrzał się, ale Vinnet nie było nigdzie widać. Lekarka nie czekała na nich przy wejściu, nie patrzyła im głęboko w oczy zza lady recepcji, by złapać Rhamę za rękę i zaprowadzić go do odpowiedniej sali. Mężczyzna wzruszył ramionami i uśmiechnął się nerwowo.
- Skoro jej tu nie ma, to może jednak nie dzi...
- Dzisiaj - padła zdecydowana odpowiedź. Zza załomu ściany wynurzyła się Veronique, z rozbawieniem w oczach. - Wiedziałam, że będziesz wcześniej, ale nie sądziłam, że aż tyle. Dobrze, że tu przyszłam. Jak chcesz uciec przed zabiegiem jak przerażona dziewczynka to poczekaj, niech to nagram.
Aktywowała omni-klucz i uniosła go w górę, w odpowiedzi na co Rhama tylko przewrócił oczami i zrobił kilka kroków w jej stronę. Nie czuł się pewnie, ale przecież przyszedł. Zerknął na Hawk przez ramię, jakby upewniał się, czy idzie razem z nim, ale zbyt dumny, by ją o to spytać.
- Jak widzicie, jeszcze trwa sprzątanie, ale wygląda ładnie, nie? Jak na kolonię na zadupiu - zagadała Vinnet swobodnie. - Na Wraithcie nie mam dostępu do takich sprzętów, chociaż może nawet bym się podjęła, ale tu mam drobniejsze narzędzia, bardziej szczegółowe odczyty skanów - machnęła ręką. - Nie będę tego wszystkiego tłumaczyć, w każdym razie tutaj jest bezpieczniej. Po prostu potrzebowałam odpowiedniego sprzętu, zamiast tego, czego używam na co dzień.
Naeem wsunął ręce do kieszeni, rozglądając się po korytarzu, którym szli. Był pusty, pachniał świeżo, jak dopiero co umyta podłoga, a ekrany na ścianach, które przedtem oświetlały im drogę, teraz były wyłączone. Lekarka szła przed siebie pewnie. Przywitała się z kimś po drodze i gestem głowy wskazała mężczyźnie Rhamę, bez słów odpowiadając na niezadane pytanie. On w reakcji skinął tylko głową.
- Kto będzie przeprowadzał zabieg? - spytał Naeem, odwracając się za nieznajomym.
- No ja, a kto?
- Jesteś implantologiem?
- Nie, ale nie będę ingerować w połączenia neuronowe. Potrzeba tylko wymiany trzonu implantu. Z tym nawet Sykes by sobie poradził.
- Wolałbym nie.
- Tylko on nie skalibruje tego potem, a ja już tak. Nie stresuj się tak, Rhama - Vinnet zerknęła na niego przez ramię z frustracją. - Trochę zaufania. Zresztą nie wolno mi tego spieprzyć. Pani kapitan będzie mnie pilnować. Zabiłaby mnie, gdyby coś poszło nie tak, a mi życie miłe.
Wprowadziła ich do niewielkiego, jasno oświetlonego pomieszczenia, na którego środku stała duża maszyna medyczna z czwórką śnieżnobiałych, dwustawowych ramion o końcówkach przystosowanych do zamontowania odpowiednich narzędzi, których - na szczęście - teraz nie było nigdzie widać. Pod maszyną stała prosta, błękitna leżanka, otoczona białym, pionowym okręgiem, zapewne stanowiącym rodzaj skaneru. Sterylność sali była bardziej przekonująca, niż stacja medyczna Wraitha i to chyba przemawiało również do Rhamy, z którego może nie uszło spięcie, ale przynajmniej pozostało na tym samym, jeszcze bezpiecznym poziomie.
- Tam jest komputer - Vinnet wskazała przeszklony, mały pokoik obok, widoczny stąd przez zajmującą całą ścianę szybę, po czym zerknęła na Hawk. - Tam też może ze mną siedzieć pani. Całość powinna potrwać nie więcej niż godzinę.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

24 sty 2019, o 15:03

Z ciekawością rozejrzała się po korytarzu gdy już weszli do tamy od drugiej strony. Wydawał się zupełnie innym miejscem niż to, w którym była ostatnio. Tama wcześniej była ciemna, mokra i upiorna, bez śladu żywej duszy. Nawet teraz, idąc jasno oświetloną poczekalnią, pamiętała uderzenie mecha, jednego z tych, które nasłała na nich WI. Czuła lekko nadwyrężone ramię, o którym już dawno zapomniała, choć wydarzyło się to kilka poziomów niżej.
- Prawie nie do poznania - odpowiedziała na jego cichą uwagę, zerkając na niego z boku.
Nawet z tyloma ludźmi tutaj nie czuła, żeby klinika była otwarta. Zbyt dużo latającego we wszystkie strony personelu. Kliniki kojarzyły jej się z cichymi poczekalniami, kilkoma lekarzami przechodzącymi tam i z powrotem, ale w większości siedzącymi w swoich gabinetach lub prowadzącymi zabiegi, no i z działająca recepcją.
Wciąż była pod uznaniem tego jak szybko się ze wszystkim uporano. Klinika może i nie była zalana, ale na ogół oczekiwania i spóźnienia przy ponownych włączaniach budynków do działania nie wynikała ze skomplikowania fizycznej pracy, ale protokołów i biurokracji. Mogła się domyślić, że na Asie tych prawnych aspektów do pokonania było znacznie mniej.
Otworzyła usta by odpowiedzieć mu to samo, co mówiła wcześniej gdy zwątpił w przygotowanie do działania Vinnet, ale lekarka już się pojawiła obok. Uśmiechnęła się do niej lekko. Jej entuzjazm był poniekąd zaraźliwy. Niewystarczająco by podnieść Rhamę na duchu, ale ciężko było się temu dziwić.
- Wygląda dobrze - skomentowała, gdy zaprosiła ich do sali obok. Rozejrzała się dookoła ale nie odsunęła zbyt daleko od Rhamy. Nie wiedziała, czy koniecznie chce oglądać cały zabieg, ale na pewno wolała być najbliżej jak to możliwe. Jeśli będzie mogła być przy lekarce to tym lepiej. Ją to przynajmniej uspokoiło.
- Nic złego się nie stanie, obiecuję - dodała miękko, przesuwając dłonią po jego ramieniu, próbując złapać z nim kontakt wzrokowy. Moze i nie zabiłaby Vinnet gdyby coś poszło nie tak ale na pewno zrobiłaby wszystko w swojej mocy żeby moc w jakikolwiek sposób jej pomóc. Chociażby spławiając zabłąkany personel, który chciałby im przeszkodzić.
- Na jakich zasadach pozwalają ci z tego korzystać? - spytała, przenosząc wzrok na lekarkę. Zastanawiała się, czy to tez dzięki długowi wdzięczności, jaki Asa miała wobec nich przez ich wyswobodzenie tamy, czy raczej musieli coś za to płacić. - Nikt nie będzie nam przeszkadzał? - dodała, czując ciężar pistoletu w kaburze na swoim udzie, który zabrała wcześniej z szafki koło łóżka, gdzie spoczywał w nocy i przez większość następnego dnia. Nie chciała musieć go dziś używać, ale nie wyobrażała sobie wychodzenia na zewnątrz bez niego.


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

25 sty 2019, o 11:47

Rhama był zbyt skupiony na maszynie stojącej w centrum dobrze oświetlonego pomieszczenia, by zauważyć jakiekolwiek próby nawiązania kontaktu wzrokowego. Jego spojrzenie przeskakiwało z jednego ramienia na drugie, szukając pewnie zakończeń, które w tym momencie schowane były w maszynie. Może całe szczęście, bo gdyby zobaczył skalpel i igły, wycofałby się z sali i nie wrócił do niej już nigdy więcej. Tymczasem urządzenie wyglądało niezbyt niebezpiecznie. Jak zawieszony nad łóżkiem pająk.
- Jestem wstępnie umówiona na współpracę z kliniką podczas naszej obecności na Arvunie - odpowiedziała Vinnet na pytanie swojej kapitan. - Wcześniej byłam w szpitalu, ale teraz tutaj potrzebują rąk do pracy. Uzgodniliśmy, że... koszt skorzystania z tego zostanie potrącony z mojej przyszłej wypłaty, ale to nie pro...
- Co? - Naeem wybudził się z zamyślenia, przerywając kobiecie. Odwrócił się do niej ze zmarszczonymi brwiami. - Będziesz za to płacić?
- No chyba nie myślisz, że ten sprzęt działa na powietrze i pozytywne myśli. Nie martw się, Rhama. Oddasz mi potem - uśmiechnęła się do niego i klepnęła go lekko w ramię, pocieszająco.
Była jedyną osobą, która stanęła po jego stronie na samym początku, gdy Rhama zdecydował się pilnować Hawk i Wraitha osobiście. Poznała go, kiedy nikt nie chciał na niego nawet spojrzeć, polubiła gdy całej reszcie wydawał się złem koniecznym, do usunięcia ze statku, gdy tylko nadarzy się taka możliwość. Dzięki temu mężczyzna był teraz w stanie jej zaufać, nawet w kwestiach tak delikatnych, jak grzebanie we własnym kręgosłupie.
- Tu prawie nikogo nie ma - Vinnet uśmiechnęła się do czerwonowłosej, uspokajając ją. - Ekipy sprzątające, pojedynczy lekarze, ze cztery pielęgniarki. Pacjenci, którym się wydaje, że jak klinika jest oddana do użytku, to znaczy, że jest otwarta dla nich. Na pewno nikogo nie interesuje teraz ten sprzęt - skinęła głową w stronę białego urządzenia. - Nikt nie wejdzie. Ani tutaj, ani do pokoju obok. A teraz chodźcie, zanim Rhama zmieni zdanie.
- Nie zmienię - odrzucił cicho Naeem, brzmiąc mało wiarygodnie.
Veronique poprowadziła go do wieszaka gdzieś przy ścianie, obok drzwi, na którym poleciła zostawić mu wszystko, co miał na sobie od pasa w górę. Rozbierał się ze znacznie mniejszą pewnością siebie, niż jeszcze wczoraj w domku na klifie. Czarne ubrania zawisły na wieszaku, a Naeem przeszedł do leżanki i usiadł na jej brzegu. Biały parawan, przyciągnięty przez lekarkę od ściany, oddzielił go od drzwi.
- Który z implantów będziesz wszczepiać?
- Muszę sprawdzić który będzie lepszy dla ciebie, a tego dowiem się dopiero po usunięciu poprzedniego - odparła Vinnet, naciągając na dłonie białe rękawiczki i otwierając dwa pudełka, które jakiś czas temu Hawk wydobyła z tamy. Jasne spojrzenie Rhamy było utkwione w profilu czerwonowłosej, szukając w nim pewności, której jemu brakowało. Nie przyglądał się niewielkim, metalowym urządzeniom, jakie Veronique układała równo na podłużnej półce obok. Całkiem możliwe, że po prostu nie chciał.
- Połóż się. Podam ci narkozę.
- Już?
- No a kiedy? Mamy sprzęt na trzy godziny. Musimy się wyrobić. Poza tym im szybciej zaczniemy, tym szybciej będziesz miał to za sobą. No już, dawaj, Rhama. Nie będę cię namawiać jak pięciolatka na zastrzyk.
Naeem milczał przez chwilę, nie umiejąc znaleźć odpowiedzi, ani tak po prostu położyć się, jak na popołudniową drzemkę. Lekarka przewróciła oczami i rozłożyła ręce w geście rezygnacji.
- To nie operacja mózgu. Nie masz czego się bać. Będziesz się czuł po tym lepiej. Przestaniesz brać te pieprzone leki - westchnęła i zerknęła za szybę, do pustego pokoju obok. - Będę czekać tam. Połóż się, jak będziesz gotowy. Proszę wtedy też do mnie przyjść.
Ostatnie słowa skierowała do Hawk. Odwróciła się, uśmiechając się do mężczyzny krótko, uspokajająco, po czym zniknęła za parawanem i za drzwiami, przez które tu weszli. Kilka sekund później pojawiła się w sąsiednim pomieszczeniu i usiadła przy komputerze, nie skupiając się już na nich, ale aktywując wszystkie potrzebne systemy. W maszynie coś piknęło i jedna z kontrolek zaświeciła się na zielono.
- Co, jeśli coś pójdzie nie tak? - spytał cicho Naeem, spoglądając na Vinnet. - Cerberus miał lepszych lekarzy, lepszy sprzęt, a i tak nie zrobili tego dobrze. Co, jeśli...
Nie dokończył. Opuścił tylko wzrok na własne nogi, nie umiejąc nawet wyobrazić sobie, że miałby teraz wrócić do kalekiego siebie, jakim był te kilka lat wcześniej. Jego dłonie nerwowo zacisnęły się na brzegu łóżka.
- Na Wraithcie nie ma miejsca dla kaleki.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

25 sty 2019, o 14:32

Stłumiła westchnienie słysząc, że Vinnet za ten sprzęt płaci. Mogła przyjść do niej, ona mogła pokryć te koszty. Ona naciskała, żeby Naeem wymienił ten implant, a to wywierało też nacisk na Veronique, która była za to odpowiedzialna. Praca na Wraithcie to jedno, ale wypożyczanie sprzętu w klinice to drugie. O tym jednak będzie mogła porozmawiać z nią później, nie teraz. Teraz to było najmniej istotne.
- Dziękuję - powiedziała tylko, cicho, przesuwając dłonią wzdłuż jego ramienia gdy zaperzył się słysząc to wszystko. Ona lekarkę rozumiała, po prostu sama wolała wskoczyć i zdjąć z niej choćby koszta finansowe. Czuła się teraz bezużyteczna, poza swoją obecnością nie mogła niczego wnieść do sytuacji. Wszystko leżało w rękach Vinnet i implantów, które przyniosła jej z kliniki, bez pozwolenia od Amslera, które uzyskała dopiero po fakcie.
Ruszyła za nim, opierając się o ścianę i dając mu więcej miejsca gdy się rozbierał. Sama ściągnęła z siebie skórzaną kurtkę, już zupełnie suchą odkąd zmoczył ją deszcz i powiesiła ją obok, lub rzuciła gdzieś, gdzie nie przeszkadzała. Podwinęła rękawy swojej bluzki, prostując się, bo czuła w ciele odrętwienie. Jego strach udzielał się też jej, ale spychała go wgłąb siebie, nie chcąc nawet myśleć o rzeczach, które on teraz sobie wizualizował.
Stanęła koło leżanki, patrząc na niego z lekkim, pocieszającym uśmiechem, choć widok przerażenia na jego twarzy wywoływał ból w jej sercu. Nie mówiła nic, gdy Vinnet próbowała go przekonać, bo użyłaby podobnych słów, choć nieco delikatniej. Lekarka nigdy nie traktowała pacjentów jak jajka, ale Jean nie potrafiłaby w tej chwili mówić do niego w ten sposób.
Odprowadziła ją spojrzeniem w ciszy, przysuwając się nieco do łóżka. Gdy obróciła głowę z powrotem do niego, zauważyła, ze wpatrywał się w nią zza szyby.
Pochyliła się, łapiąc jego dłonie, zaciśnięte kurczowo na krawędzi leżanki i odrywając od niej, splatając własne dłonie z jego i ściskając lekko.
- Rhama - zaczęła zdecydowanie, gdy wspomnienie Cerberusa poruszyło którąś jej strunę odpowiedzialną za tę część złości, która zawsze się przydawała - zdecydowanie. - Cerberus przywrócił martwego człowieka do życia - dodała, wspominając latające teraz po galaktyce Widmo-zombie, pierwsze ludzkie. - Gdyby chcieli, żeby wszystko poszło dobrze, to by poszło. Uzależniony od ciężkich do znalezienia leków wracałbyś do nich zawsze, prędzej czy później. A przynajmniej łatwo byłoby cię znaleźć.
Oderwała jedną rękę od jego, żeby przesunąć opuszkami palców po jego policzku i zatrzymać je w dłuższych włosach. Uśmiechnęła się ponownie, przysuwając by oprzeć własne czoło o jego i przymknęła oczy, oddychając głośno i spokojnie, w nadziei na to, że uspokoi to trochę jego.
- Jesteś w dobrych rękach. Cokolwiek się nie stanie, poradzimy sobie z tym razem - pocałowała go w kącik ust, odsuwając się po to, żeby móc na niego spojrzeć. - Zaraz znów będziesz na nogach. Przestaniesz brać te cholerne tabletki. Wynajmijmy sobie ten domek na jeszcze kilka nocy. Nie chcę, żebyś dochodził do siebie na statku, na zewnątrz jest znacznie lepiej.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

26 sty 2019, o 01:55

Ciężki oddech Naeema odpowiedział na ten należący do niej, głęboki i spokojny. Mężczyzna zamknął oczy, opuszczając głowę, by oprzeć swoje czoło o jej. Nie interesowało go już, że ktokolwiek ich widzi, choć Vinnet była przecież pierwszą, która dowiedziała się o ich dziwnej, niewytłumaczalnej wtedy relacji.
W pomieszczeniu panowała cisza. Zza zamkniętych drzwi nie było słychać ani szumu maszyn sprzątających, ani rozmów obecnych w tamie ludzi. Veronique poruszała się za szybą, która teraz stanowiła między nimi barierę dźwiękoszczelną. Prawdopodobnie istniała możliwość aktywowania jakiegoś komunikatora między salami, ale kobieta tego nie zrobiła, dając im czas dla siebie. Musiała zdawać sobie sprawę z tego, jak trudna jest to decyzja dla Rhamy, ale nie mogła się nad nim użalać i obchodzić się z nim jak z jajkiem. Z nikim tego nie robiła i w sumie w tym tkwił pewien jej urok. Mimo to jeśli Hawk zerknęła w bok, zauważyła w oczach lekarki pewnego rodzaju troskę, jaką ta okazywała po sobie tylko wtedy, gdy osoba leczona na nią nie patrzyła. Tak samo reagowała na wszystkich - tych, którzy wracali ranni, zatruci, poobijani, czy skacowani gdy wzywała akcja. Naturalnie, zaraz po tym, jak dostawali od niej porządny ochrzan i opuszczali ambulatorium. Teraz też szybko odwróciła wzrok, skupiając się na aktywujących się systemach. Jedno ramię drgnęło, poruszone przez nią w ramach testu sprawności sprzętu.
- Wiem - powiedział Rhama cicho. - Masz rację. Gdyby chcieli, wszystko poszłoby dobrze. Masz rację.
Uśmiechnął się lekko. Wizja spędzenia kilku dni w beztrosce nad brzegiem morza brzmiała doskonale, w tej chwili zdecydowanie lepiej, niż zabieg, któremu miał się poddać. Opuszczenie tamtego miejsca tak, jak musieli opuścić je dziś - w niezbyt swobodnej atmosferze, zestresowani wymianą implantu równie mocno, co sobą nawzajem - nie było idealne.
- Miejmy nadzieję, że będę mógł cię do niego wnosić i wynosić - stwierdził i wyprostował się z ciężkim westchnięciem. - Przepraszam. Nie chciałem, żebyś mnie widziała... takiego.
Musiało mu być wstyd słabości, jaką przed nią okazywał. A kto wie, czy jej obecność nie sprawiała, że trzymał się dwa razy lepiej, niż robiłby to bez niej. Wtedy to Vinnet musiałaby radzić sobie z jego paniką. Ale nie musiał mówić nic więcej, by Hawkins wiedziała, czego się boi. Nie chciał wylądować na wózku, siedzieć przy biurku w swojej kajucie, przed komputerami do końca swoich dni. Już teraz nie był do końca człowiekiem, którego można było sobie wyobrażać przy boku czerwonowłosej. A gdyby coś teraz poszło nie tak, pewnie zapomniałaby o nim wcześniej czy później, nie chcąc tracić czasu na problemy tego pokroju. Stałby się duchem, żyjącym w jednej z kajut, odwiedzanym przez nielicznych, obojętnym całej reszcie. Albo, co gorsza, musiałby kajając się wrócić do Cerberusa.
Przesunął dłonią po jej policzku, sprawiając wrażenie, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale się powstrzymał. W końcu poprawił się na brzegu leżanki i obrócił w jej stronę, niechętnie kładąc się przodem na chłodnym, gumowym materiale. Głowę oparł na przystosowanym uchwycie. Od widocznych, metalowych elementów implantu u dołu jego pleców odbiło się światło lamp. Przezroczysta rura z maską podsunęła się do twarzy mężczyzny, obejmując jego nos i usta.
- Nie chcę... - wymamrotał jeszcze, zanim narkoza pozbawiła go przytomności. - Bądź tu.
Szybko znieruchomiał. Tylko jego plecy unosiły się i opadały lekko, równomiernie, wraz z jego oddechem.
- Pani kapitan, bardzo proszę o przejście tutaj, do mnie - zniekształconym głosem, przez głośnik odezwała się Vinnet. - Stąd też wszystko widać, a tak będzie bezpieczniej. Dla niego. Drobnoustroje, te sprawy.
W niewielkim korytarzu za drzwiami, tuż obok wyjścia z sali zabiegowej, znajdowało się wejście do pomieszczenia, w którym siedziała Veronique. Bez słowa podsunęła swojej kapitan biały stołek, sugerując jej, by usiadła obok. Na ekranach przed nimi znajdowały się obraz z kamer, dwóch zewnętrznych i jednej endoskopowej. Po jednym ruchu dłoni lekarki aktywował się skaner, wyświetlając stan organizmu Rhamy, który czerwonowłosej absolutnie nic nie mówił. Wykresy, skróty, nazwy które widziała po raz pierwszy i kolory, które mogły oznaczać wszystko. Mogła uczestniczyć w zabiegu, ale nie za bardzo mogła pomóc.
- To nie powinno zająć więcej, niż pół godziny - uspokoiła ją cicho Vinnet. - To znaczy, sama wymiana. Potem będę potrzebować kilkudziesięciu minut, żeby to skalibrować z tą częścią wszczepu, której nie zmieniamy i z nim samym. Będzie dochodził do siebie przez kilka godzin, a potem tydzień lub dwa rekonwalescencji. Będą mogli ćwiczyć razem z Adamsem. Może jak będzie miał partnera do rehabilitacji, zacznie ruszać tym kolanem jak należy - uśmiechnęła się do Hawk przez ramię.
Jakby w kontraście do wypowiadanych przez nią swobodnie słów, maszyna przeprowadziła antyseptykę, a na końcu jednego z ramion zalśnił skalpel. Veronique zerknęła na skan, upewniając się, że narkoza jest już pełna, po czym ostrze łatwo i gładko rozcięło skórę Naeema - jakby to była kartka papieru. Pozostałe dwa ramiona rozciągnęły ranę, dając dostęp do zalanego krwią implantu. Widok nie należał do najpiękniejszych, a wiele osób, które nie miały zbyt często do czynienia z jakimikolwiek ranami, mógłby przyprawić o mdłości. Niewiele było po nim widać tak na pierwszy rzut oka, a dla niezaznajomionej z tematem Hawk wyglądał on identycznie, jak pozostałe dwa po wyciągnięciu ich z pudełka.
- Mhm - mruknęła lekarka sama do siebie, potwierdzając coś, czego już się domyślała. - Nie musi pani patrzeć. To nie jest najpiękniejsze. Implantów tej wielkości nie da się wprowadzić endoskopowo.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

29 sty 2019, o 17:53

Pokręciła głową, ale wiedziała, że nie ma sensu powtarzać tego wszystkiego jeszcze raz. Nie widziała go tak, jak on widział teraz siebie. Nie widziała potencjalnego kaleki bojącego się położyć na stole operacyjnym, nie widziała słabości w tym, że szukał komfortu w jej spojrzeniu albo uścisku dłoni. Jedynie w jej sercu nasilał się ból z każdym wypowiedzianym przez niego słowem i każdym, przyspieszonym oddechem czy zaciśnięciem palców na krawędzi łóżka. Chciałaby, żeby już wszystko się skończyło. Nie chciała widzieć go w takim stanie ale dlatego, że ten nadszarpywał jej wypracowany spokój. Nie potrafiła patrzeć na jego ból i cierpienie, nie umiała ignorować jego strachu i w pewnym stopniu nim nie przesiąknąć. Zrobiłaby wszystko, żeby móc zamienić się z nim miejscem, żeby nie musiał przechodzić przez to sam, nawet jeśli jej towarzystwo pomagało, to na pewno niewystarczająco.
- Będę - odpowiedziała cicho, choć wiedziała, że prawdopodobnie już stracił przytomność i nie usłyszał ani jednego słowa. Nie odrywała dłoni od jego ramienia jeszcze przez chwilę, patrząc na pokryte kilkoma, małymi bliznami plecy, czując jak zalewa ją przerażenie, jak jej własny oddech przyspiesza, a ślina z trudem przechodzi przez gardło. Nie widział jej teraz, nie musiała być dla niego opoką, która upewniała go w tym, że wszystko będzie dobrze i wraz ze zniknięciem tej presji, zniknęło jej opanowanie.
Odsunęła się niechętnie, odrętwiała obracając w kierunku wyjścia. Wolałaby być obok cały czas, ale wiedziała, że operacja to nie był dobry moment na demonstrowanie swojego przywiązania. Powoli skierowała się do pomieszczenia, w którym siedziała Vinnet i gdy przeszła przez próg, zmusiła się do uspokojenia. Czuła, że jej oczy są teraz wielkości spodków, więc odwróciła wzrok i usiadła na wskazanym przez nią miejscu obracając głowę w innym kierunku.
Przekonywanie, że to prosta operacja nie umniejszało strachowi, który ogarniał kładącego się na leżance Rhamę, tak jak teraz nie potrafił jej uspokoić. Bała się, że coś pójdzie nie tak, bała się, że wymuszenie na nim wymiany implantu było kolejnym błędem, o którym przekona się już niedługo. Prostota tej operacji niczego nie zmieniała, widok jego tracącego przytomność, choć w kontrolowanych warunkach, przypomniał jej o ich nieszczęsnej podróży taksówką kilka dni wcześniej i o tym, jak jej serce zapadło się wtedy wgłąb klatki piersiowej, tak samo jak zrobiło to teraz.
- Uważaj, proszę - odpowiedziała tylko na któreś z jej słów, choć wiedziała, że lekarka nie pozwoli sobie na błąd, że przyłoży się do tego jak do wszystkiego innego i prawdopodobnie wykona dobrą robotę.
Przez chwilę obserwowała pracę maszyn, ale szybko przeniosła wzrok na inny z ekranów, ten z witalnymi odczytami pacjenta. I tak niczego z nich nie rozumiała, ale nie chciała widzieć, jak ramiona machiny go kroją i wyciągają implant. Chciała, żeby wszystko skończyło się jak najszybciej, żeby mogła tam wrócić i usiąść obok niego, poczekać aż się wybudzi i ucieszyć z sukcesu zabiegu.
- Wiedziałabyś, gdyby Cerberus zrobił z tym implantem coś jeszcze poza złym zamontowaniem, prawda? - spytała, obserwując linię skaczącą w jednostajnym rytmie, w którym biło jego serce. - Widziałabyś to na skanie, wtedy, jeszcze na Wraithcie.
Nie wiedziała, czego powinna się jeszcze bać. Nie potrafiła w pełni wytłumaczyć swoich złych przeczuć, po prostu były, zawsze, wszechobecne, zmuszając ją do kwestionowania tego, czy wiedzą na pewno wszystko, czy czegoś nie pominęli, czy nie przygotowali się na to odpowiednio dobrze.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

29 sty 2019, o 21:38

Vinnet sprawiała wrażenie, jakby dla niej był to zupełnie rutynowy zabieg, tak spowszedniały i niewymagający, że przerażenie w oczach Hawk nie powinno mieć tu miejsca. Mimo to jednak nie mówiła cały czas, komentując swoje działania, albo samego pacjenta, albo wszystko wokół, jak lubiła robić, zwłaszcza gdy nie była zadowolona - a niezadowolona bywała często. Teraz jednak przez większość czasu milczała w skupieniu, jakiego wymagała od niej wymiana implantu.
Skinęła głową, bez słowa obiecując, że będzie uważała, choć oczywistym było, że nie pozwoliłaby sobie na nieostrożność. Maszyna poruszała się sprawnie, bez zawahania, a kobieta ze swoimi nie do końca stabilnymi rękami - w końcu była tylko człowiekiem - nie miała bezpośredniej styczności z ciałem Rhamy. To było błogosławieństwo czasów, w których żyli. Ramiona gładko przemieszczały się za szybą, jak mechaniczny pająk, z pietyzmem tkający nową sieć. Łatwo było zapomnieć, że mózg stworzenia siedział obok Hawkins, ze skupieniem przygryzając dolną wargę i mrucząc coś pod nosem co jakiś czas.
- Tak - odparła Veronique cicho na wątpliwości czerwonowłosej. - Widziałabym. Powiedziałabym od razu. To było pierwsze, czego szukałam, skanując te implanty. Nie znalazłam.
Kilka minut później spływający krwią implant wylądował w przezroczystym pojemniku. Szybki, ale szczegółowy skan i widok z dwóch zewnętrznych kamer dał lekarce informacje potrzebne do wybrania alternatywy dla sprzętu, który Naeem miał dotąd w plecach. Zawahała się na dwa uderzenia serca, które dla Hawk mogły trwać wieczność, ale w końcu potwierdziła coś i maszyna medyczna zabrała się za instalowanie w otwartej ranie, w przestrzeniach międzykręgowych i okolicach, jednego ze zdobycznych implantów.
- To by już była przesada, prawda? Gdyby jemu nadajnik wsadzili - mruknęła pod nosem. - Jeszcze tylko mu lokalizatorów brakowało.
Pokręciła głową, znów milknąc na dłużej. Przez kolejne kilkanaście niekończących się minut pracowała w skupieniu, zatopiona w świetle otaczających ją monitorów. Wymiana faktycznie nie zajęła tak dużo czasu, to zsynchronizowanie i aktywowanie implantu miało być najbardziej czaso- i pracochłonne. To właśnie od tego zależało, czy Rhama będzie mógł nadal chodzić, czy faktycznie spełnią się jego najgorsze koszmary, a zabieg okaże się największą pomyłką w jego życiu. Vinnet też zdawała sobie z tego sprawę i musiała czuć na sobie presję.
Może dlatego prawie spadła z krzesła, gdy omni-klucz Hawk zapikał, informując o przychodzącym połączeniu. Dźwięk nie był głośny, ale w absolutnej ciszy białego pomieszczenia mógł przyprawić o zawał. Westchnęła ciężko i odwróciła się do Hawk, z nieskrywanym oburzeniem w swoim ciemnym spojrzeniu. Nic jednak nie powiedziała, bo opieprzyć własnej kapitan nie wypadało.
Dzwonił Amsler, ze swoim idealnym wyczuciem czasu.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

30 sty 2019, o 14:35

Siedziała jak na szpilkach, uparcie wpatrując się w dane, których częściowo nie rozumiała. Domyślała się niektórych wskaźników i pewnie gdyby nazwy na ekranie były pełne, wiedziałaby na co patrzy, ale tych skrótów nie potrafiła odcyfrować. Tylko czasem zerkała na to, co robi Vinnet. Maszyna poruszała się w fascynujący sposób, choć jej ramiona były wielkie i wyglądały na niezdolne do tak precyzyjnej, drobnej pracy. Szybko wychodziła z podziwu gdy przypominała sobie, na czyje plecy patrzy, na czyim kręgosłupie pracuje robot i jakie mogą być konsekwencje tego wszystkiego.
Uczepiła się słów lekarki, chcąc zająć czymkolwiek myśli. Chciałaby, żeby już wszystko było skończone. Widok zamienionego implantu nieco ją uspokoił - mogła odhaczyć jeden punkt z dwóch, który mieli za sobą, nawet jeśli ten jeden zajmował tyle, co połowa drugiego.
- Pytałam go o to - odpowiedziała słabo, przypominając sobie ich dawną rozmowę na Wraithcie. A może kłótnię? W tej chwili wszystko, co wychodziło za ściany tego pomieszczenia wydawało jej się mgliste i odległe, a ich konwersacje w jej lub jego kajucie na statku zawieszonym w przestrzeni kosmicznej wydawały się przynależeć do dalekiej przeszłości. - Mówił, że nie ma żadnych nadajników.
To i tak niewiele zmieniało. Z jego awersją do lekarzy i nawet prostych skanów, mógł przeoczyć zgrabnie zainstalowany lokalizator, ale nie chciała dopuszczać do siebie tej myśli. Wolała mu w pełni wierzyć, wierzyć w jego osąd i umiejętności, nawet jeśli to poniekąd zmuszało ją do ignorowania tego, jak przebiegły był Iluzja i jak wiele krzywdy mógł im wyrządzić nawet gdy byli po drugiej stronie galaktyki od jego ludzi.
Drgnęła, słysząc komunikator na swoim omni-kluczu informujący ją o połączeniu. Zaklęła pod nosem, od razu je odrzucając i podnosząc głowę, by sprostać karcącemu spojrzeniu Vinnet. Zerknęła na Rhamę, zerknęła na odczyty, upewniając się, że nic się nie stało, że przestraszenie lekarki nie wyrządziło jakichś strasznych szkód, po czym dopiero wtedy przeprosiła ją cicho.
Wyciszyła natychmiast urządzenie, przeklinając w duchu istnienie Amslera. Mężczyzna nie mógł wiedzieć, że nie życzyła sobie teraz żadnych połączeń, ale i tak nienawidziła go w duchu za to, ze miał czelność zadzwonić w takiej chwili, w zupełnie pozbawionym logiki przypływie irytacji.
Całkowicie zapomniała o tym, że święto już się skończyło że Benu i Daniel czekają w areszcie na coś, co ona pomogła zorganizować i do czego pewnie teraz była potrzebna.
Po wyciszeniu urządzenia, pochyliła się nad nim, żeby wysłać mu wiadomość.
Nie mogę rozmawiać. Co jest?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

30 sty 2019, o 15:34

Lekarka z frustracją pokręciła głową, wracając do swojego absorbującego zajęcia chwilę po tym, jak ucichło pikanie omni-klucza. Maszyna była ustawiona bokiem względem szyby, za którą siedziały. Czoło Naeema oparte było o wyłożony miękką gąbką chwytak, tak, by ustawić kręgosłup we właściwej linii, umożliwiającej zabieg i zapewniającej dobrą jakość skanów. Miał zamknięte oczy, jak we śnie, a jego profil niczym nie różnił się od tego, co Hawk tak dobrze już znała. Dopiero większy obraz, zawierający maszynę operującą w dole jego pleców, sprawiał, że nieco zmieniała się perspektywa patrzącego.
Amsler nie zadzwonił drugi raz, ale Hawkins nie musiała długo czekać na odpowiedź. Ta przyszła kilkadziesiąt sekund później, przynosząc zaskakującą prośbę. Bo przecież wyczucie czasu to podstawa, prawda? Tylko że w tym przypadku chyba nie do końca było ono zależne od burmistrza.
Hawk,

Potrzebuję Ciebie i twojego statku. I twojej załogi. Możliwie jak najszybciej, bo za chwilę będzie za późno. Gdzie jesteś? Przylecę wytłumaczyć. Powiedz swoim ludziom, żeby się szykowali.
Zapłacę.

Z poważaniem,
Joel Amsler.
Podpis prawdopodobnie był dołączany automatycznie, chyba że mężczyzna nawet w pośpiechu uznawał to za nieodłączną część wiadomości. Gdzieś poza kliniką, poza tamą działo się coś, co nie pozwalało na odpoczynek po święcie. I chyba nie miało to nic wspólnego z Pondem, ani Snyder, którzy tkwili zamknięci w areszcie - chyba, że zależności były dużo bardziej rozbudowane i nie dało się ich wyjaśnić kilkoma zdaniami zawartymi w lakonicznej wiadomości, którą Hawk własnie otrzymała.
- Mamy pierwsze z połączeń - odezwała się cicho Vinnet, przywracając czerwonowłosą do chwili obecnej i do miejsca, w którym się znajdowały. Z Rhamą na sali operacyjnej i nieco innymi priorytetami. - Jeszcze siedem.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

30 sty 2019, o 16:25

Czytając wiadomość od Amslera, kątem oka obserwowała, jak Vinnet porusza się w krześle. Nie potrafiła skupić się w pełni na wiadomości do burmistrza. To nie był dobry moment, to był kurewsko zły moment. Zaklęła w myślach, prostując i zginając palce dłoni, walcząc z narastającą złością. Do czego mógł potrzebować jej statku teraz, z chwili na chwilę? Co mogło być tak, cholernie ważne?
Wiedziała na pewno, że cokolwiek by to nie było, nie było wystarczająco ważne dla niej. Nie było pieniędzy, które teraz przekonałyby ją do wyjścia. Cokolwiek nie działoby się na zewnątrz, nie wyjdzie z tego pomieszczenia póki nie zobaczy, że Rhama jest bezpieczny, wszystko poszło tak jak miało - czyli dopóki nie będzie mogła wyjść razem z nim. Nie było innej opcji. Obiecała mu, że będzie tu gdy się obudzi i zbyt bała się, że coś może się stać jeśli jej tutaj przy nim nie będzie cały czas. To nie był statek, to była obca klinika, w której pałętać się mogli najróżniejsi, obcy ludzie. Za nic w świecie stąd nie wyjdzie.
Wpisała inną osobę w nadawcę wiadomości, chwilowo ignorując Amslera i zamiast tego wybierając Scotta. Nie bez powodu był po niej najwyższy rangą na statku. Deuce miał jej największe zaufanie, ale gdyby coś jej się stało, wiedziała, że Nephiett ogarnąłby wszystko ze znacznie większą precyzją. Tym zajmował się na Neptunie, tym zajmował się teraz.
Scott, Amsler ma jakiś problem. Mówi, że potrzebuje nas i naszego statku. Jestem w klinice, nie ma mnie, nie mogę się tym zająć. Przekieruję go na Wraitha. Otrzeźwij Deuce'a, jeśli potrafisz, sprawdź kto z załogi nadaje się do czegokolwiek i wysłuchaj Joela. Sprawdź czego od nas chce i daj mi znać.
Uwaga Vinnet na chwilę wyciągnęła ją z zadumy. Skinęła głową, jednocześnie ciesząc się z tego małego sukcesu i zaklinając to, że potrwał tak długo czasu. Jeden na siedem, a ile już tu siedzieli? Miała wrażenie, że trzy godziny, choć w praktyce pewnie nawet nie jedną.
Po wysłaniu wiadomości, otworzyła ponownie komunikat od Amslera i zastanowiła się chwilę przed odpowiedzią. NIe było opcji, żeby teraz opuściła klinikę, choćby Joelowi palił się tył głowy. Mogła mu tylko zaoferować swoją załogę i statek, równie dobrą i rzetelną co ona sama.
Ja jestem poza zasięgiem. Leć na Wraitha. Scott Nephiett z tobą porozmawia. Załoga i statek są do jego dyspozycji.
Odczekała chwilę, aż dostanie jakąkolwiek informację zwrotną od swojego oficera, która potwierdziłaby, że jest żywy po wczoraj i jest w stanie zrobić to, o co go prosiła. Byli na wakacjach, sprawy Amslera nie były ich sprawami, więc nie traktowała tego jako rozkazu, przynajmniej nie póki nie wiedziała o co chodzi. Zakładając, że mężczyzna odpisał w miarę szybko, również nacisnęła wyślij, odpowiadając Amslerowi.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

30 sty 2019, o 17:59

Nephiett też odpisał szybko, choć jego reakcja była niekoniecznie tą, którą Hawkins chciała wywołać. A przynajmniej częściowo. Nie miał pojęcia o zabiegu, jakiemu poddał się Rhama, bo ani żadne z nich, ani Vinnet nie rozpowiadali tego komu się dało. Mogli być załogą, mogli być nawet rodziną, ale to nie znaczyło, że byli ze wszystkim na bieżąco jeśli chodziło o swoje prywatne sprawy - a wymiana implantu w kręgosłupie zdecydowanie do prywatnych należała.
W klinice? Co się stało? Wszystko w porządku? Proszę dać znać czy potrzebna jest pomoc. W razie czego przyślę kogoś do kliniki. Mogę poszukać Vinnet.
A Amsler niech przyjdzie. Będę na niego czekać.
Wakacje wakacjami, ale obok zleceń nie powinno się przechodzić obojętnie. Zwłaszcza, że burmistrz Asy wydawał się zdesperowany i szukał możliwości, które dałoby się wykorzystać natychmiast. Ale do czego potrzebował akurat Wraitha - tego Hawk nie wiedziała. Mogło mu zależeć na uzbrojeniu statku, na zgranej grupie jaką była załoga, może na czymś jeszcze innym.
- Widzę, że uparcie głowę zawracają - zauważyła Veronique, zerkając na Hawk przez ramię. Odchyliła się na krześle do tyłu, przeciągając się i prostując zastałe plecy. Mogła pozwolić sobie na chwilę odpoczynku, dopóki było to kilkadziesiąt sekund, nie pięć minut. System kontrolował sytuację w sali zabiegowej, nie wyświetlając żadnych raportów błędu ani nagłych zmian. A że od momentu wstawienia implantu do chwili podpięcia pierwszego z połączeń minęło prawie piętnaście minut, lekarkę czekało jeszcze siedem razy tyle. Może mniej - kwestia wprawy, jakiej prawdopodobnie nabierze z każdym kolejnym połączeniem.
- John się obudził? - zgadła, uśmiechając się lekko, usiłując chwilą spokojnej rozmowy rozluźnić swoją wyraźnie spiętą kapitan. Nie wiedziała tylko, że do przyczyn niepokoju doszły teraz kolejne. - Zostawiłam mu leki w stacji medycznej na biurku. Z kartką, podpisane dla niego. Może znajdzie, jak tam dotrze. Zawsze mi go szkoda, jak przychodzi taki zmarnowany. Zawsze go też opieprzam. Inaczej nie miałby już żadnych barier i kończyłby tak codziennie.
Idę do doku w takim razie. Jak długo poza zasięgiem? Scott Nephiett wyleci w razie czego bez Ciebie?

Z poważaniem,
Joel Amsler.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

30 sty 2019, o 19:01

Przetoczyła wzrokiem po suficie widząc odpowiedź Nephietta. Znów, była kompletnie zrozumiała, ale jej irytacja w tej chwili nie miała żadnych racjonalnych podstaw. Chciała po prostu świętego spokoju, chciała jednego dnia, gdy nie musi pracować, jednego, który może poświęcić w pełni dla drugiej osoby. Nephiett niczemu nie zawinił, Amsler prawdopodobnie też, ale jego nagłe wiadomości ją denerwowały. Nie musiała być w pełnej gotowości, nie pracowała dla niego, zrobiła dla niego jedno zlecenie i nie potrafił wytrzymać trzech dni bez wykorzystania ich obecności w Asie ponownie.
Wszystko w porządku, ale nie mogę stąd wyjść i nie mogę rozmawiać. Vinnet jest ze mną. Napisz mi tylko czego chce Amsler zanim cokolwiek zrobisz.
Tym razem od razu wysłała odpowiedź do Scotta, podnosząc głowę znad urządzenia gdy lekarka się odezwała. Jakaś cząstka w niej chciała ją pośpieszyć. Odpowiedzieć od razu wprost, powiedzieć, że burmistrz dziwnie panikuje i jej teraz szuka, potrzebuje do czegoś jej statku. Ale nie mogła jej stresować, nie mogła jej pośpieszać, choć bardzo, bardzo chciałaby, żeby magicznie zaczęła pracować szybciej.
- Amsler chce nas znowu wynająć. Nic takiego, nie przejmuj się - odpowiedziała od razu, wzruszając lekko ramionami, ale były tak zesztywniałe od ciągłego siedzenia w jednej, napiętej pozycji, że prawie nie było tego gestu widać.
Uśmiechnęła się lekko, wspominając pilota. Ostatnio gdy go widziała był kompletnie martwy, dobrze, że Vinnet o nim pomyślała i zostawiła dla niego leki. Pewnie już przyczołgał się do stacji medycznej żeby ją znaleźć ale zamiast tego zastał mały prezent, z którego musiał być jej teraz wdzięczny.
- Ostatnio gdy go widziałam to wyglądał jak duch, ale pewnie już jest okej - odrzuciła, przypominając sobie ich krótkie spotkanie. Chyba jej wtedy nawet nie rozpoznał, ona też była zbyt zamyślona żeby go zatrzymać i spróbować nawiązać z nim jakiś kontakt. - Nephiett to załatwi - dodała uspokajająco, na wypadek, gdyby jakakolwiek, mała cząstka lekarki zaczęła się w tej chwili martwić.
Kolejna wiadomość od Amslera przeniosła jej uwagę na urządzenie i sprawiła, że zmarszczyła brwi. Dopiero teraz docierało do niej to, co pisał wcześniej. Nie potrzebował tylko jej i załogi, potrzebował też statku. Statku, który teraz bezpiecznie był schowany pod wodą, gdzie nikt nie był w stanie go znaleźć jeśli nie wiedział, gdzie szukać. Sama myśl, że mógłby pod jej nieobecność przekonać Nephietta do wyciągnięcia Wraitha w kosmos sprawiała, że gotowała się od środka. Odruchowo odpaliła holograficzną klawiaturę, żeby odpisać, nie dając sobie czasu na ochłonięcie. Może powinna zacząć liczyć do dziesięciu, na pewno jej konwersacje z ludźmi by na tym zyskały.
Dwie godziny minimum, może więcej.
Wyleciałby, gdyby miał na to zgodę. Wraith nie opuszcza Arvuny ani tego doku, nie po to tu przylecieliśmy żeby pokazywać się drugi raz całej kolonii ani zwracać na siebie uwagę.
Czego od nas chcesz?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Galaktyka”